14977
Szczegóły |
Tytuł |
14977 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14977 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14977 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14977 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Martin Heidegger
Przyczynki do filozofii
(Z wydarzania)
Przełożyli Bogdan Baran i Janusz Mizera
Przedmowa Janusz Mizera
Wydawnictwo Baran i Suszczyński
Kraków 1996
Podstawa przekładu: Martin Heidegger, Beitrćige zur Philosophie (vom Ereignis), Yittorio Klostermann, Frankfurt am Main 1989
© by Vittorio Klostermann, Frankfurt am Main 1989 © for the Polish edition by Wydawnictwo Baran i Suszczyński, Kraków 1995
Projekt okładki Bogdan Baran
Redaktor techniczny Dariusz Piskulak
Przekład dofinansowany przez fundację Inter Nationes, Bonn
ISBN 83-85845-56-9
Wydanie I Skład i łamanie: Wydawnictwo Baran i Suszczyński s.c, ul. Bracka 13, 31-005 Kraków , Druk: Technet, sp. z 0.0., Kraków
Printed in Poland
Spis treści
Przedmowa Janusz Mizera 9
I. Wstępne spojrzenie 11 II. Rozbrzmienie 105
III. Rozgrywka 161
IV. Skok 213
V. Gruntowanie 273 VI. Przyszli 365 VII. Ostatni Bóg 373 VIII. Bycie 385
Słownik terminów 469
Szczegółowy spis treści 475
PRZEDMOWA
Zaplanowane na około siedemdziesiąt tomów, zbiorowe wydanie swoich pism opatrzył Martin Heidegger na kilka dni przed śmiercią mottem: „Drogi - nie dzieła". Dzieło bowiem jest zamkniętą całością, pełnym opracowaniem omawianego zagadnienia, drogi natomiast wyznaczają ślady, wskazują, lecz bywa, że prowadzą donikąd, na bezdroża i manowce. Drogami nadto można dokądś wędrować i można nimi powracać. W powrotnej drodze odsłaniają się zupełnie inne, nowe widoki.
Trzeba mieć w pamięci to motto, zagłębiając się w lekturę Przyczynków do filozofii. Jest to książka szczególna, w dziejach filozofii nie mająca sobie równych. Swoim aforystycznym, skrótowym stylem przypomina może tylko dzieło Nietzschego. W swej treści zresztą nieraz spiera się z nim i rozprawia, odwołuje się do niego, a może nawet jego dzieło kontynuuje.
Przyczynki... powstawały w latach 1936-38, w samotności i w tajemnicy, podobno nawet najbliższy krąg przyjaciół nie wiedział nic o narodzinach nowej książki. Obecna w niej krytyka propagandy narodowo-socjalistycznej, nauki o rasach, antysemityzmu bez trudu pozwala zrozumieć ówczesne milczenie. Nie wiadomo natomiast, dlaczego autor nie dopuścił do wydania książki w późniejszym okresie, nie przytaczał nigdy fragmentów ani nawet nie wymieniał tytułu, choć bez wątpienia to do niej się odwoływał, gdy na przykład w Liście o „humanizmie" wspomniał, że „wydarzanie" stało się przewodnim słowem jego myślenia już od 1936 roku. Siedem pierwszych rozdziałów powstawało w latach 1936-37, ostatni w roku 1938. Został on opatrzony odręczną notatką Heideggera: „do Przyczynków do filozofii (Z wydarzania)" i początkowo stanowił drugi rozdział. Ponieważ na końcu spisu treści znalazł się zapis autora z 8 maja 1939 roku oznajmiający, że rozdział Bycie, jako próba ponownego ujęcia całości, powinien znaleźć się w innym miejscu, niemiecki wydawca zdecydował się umieścić ten rozdział na końcu książki. Maszynopis, sporządzony wkrótce po ukończeniu pracy nad tekstem przez brata autora, Fritza, Martin Heidegger przeczytał i porównał z 933-stronicowym rękopisem. Wydawca raz jeszcze bardzo dokładnie porównał obie wersje, przywracając drobne opuszczenia i poprawiając literówki, przypuszczalnie przeoczone przez autora.
Przez długie lata książka owiana była legendą, a dostęp do niej (lub tylko do fragmentów) mieli najbliżsi współpracownicy i przyjaciele filozofa. Ukazała się dopiero ponad pół wieku od chwili powstania, zgodnie z życzeniem autora po wydaniu poprzedzających ją wykładów.
8
Przedmowa
Był to rok 1989 - rok obchodów setnej rocznicy urodzin myśliciela z badeńskiego Freiburga. Książka wzbudziła ogromne zainteresowanie, może nawet sensację, okazało się bowiem, że oto światło dzienne ujrzało opus magnum Martina Heideggera. Pisano o tym dziele jako o książce, która najpełniej prezentuje poglądy i drogę myślową późnego Heideggera.
Jedną jedyną myślą, która od początku poruszała jego myślenie, była myśl o byciu, myślenie bycia. W arche-icznym Byciu i czasie chodziło o bycie bytu, a pytanie o sens bycia stawiane było w perspektywie transcendentalizmu. W aletheicznych Przyczynkach do filozofii Heidegger podejmuje próbę myślenia samego Bycia (Seyn - pisownia ta nie jest w tekście konsekwentnie stosowana!), myślenia Bycia bez bytu. Odejście od wyczerpanego transcendentalizmu, dobiegającej kresu metafizyki i wszelkiej - również fundamentalnej - ontologii zaowocowało nowym stylem i innym językiem, w którym łatwo dopatrzyć się fascynacji poezją Hólderlina. „Fuga" Bycia, której Heidegger „próbuje" i „doświadcza", nie może kulminować pojęciami, te bowiem zawsze mają charakter metafizyczny, a myślenie zastyga w nich i kamienieje. Pojawiają się więc nowe słowa-klucze, zmienne i przelotne jak to, co one „powiadają", opalizujące mnogimi sensami i układające się w sześ-cioczęściową niesystemową fugę. Podobnie jak w fudze muzycznej, przewijają się tu różne wątki i motywy, które splatają się ze sobą i rozplatają, naświetlają się wzajemnie, by nagle rozbłysnąć pełniejszym hrzmieniem i równie niespodziewanie zamilknąć, dając początek kolejnym motywom. Sztuka fugi Bacha jest dziełem niedokończonym. Przerwała je śmierć kompozytora. A przecież słuchając wybitnych wykonań nie sposób oprzeć się wrażeniu najwyższej pełni. W nagle przerwany motyw znienacka wkrada się cisza, która tylko dopełnia tę pełnię i ją przepełnia. Cisza ta brzmi jeszcze długo. To samo można powiedzieć o „sztuce fugi" Martina Heideggera. I ona na pierwszy rzut oka może wydawać się niedokończona. Lecz pełnia wyłania się nie ze słów i zdań, nie z nagiej partytury, lecz ze splotu tropów, znaków, ścieżek i dróg, którymi podążamy za myślicielem lub przeciw niemu.
Zapis testamentowy Martina Heideggera nie dopuszcza opatrywania jego dzieł interpretującymi wstępami, posłowiami i przypisami. Niemiecki wydawca rezygnuje również z indeksów, bo mogą one narzucać jednostronną wykładnię. Czytelnik polski otrzymuje słownik terminów, który pozwoli sprawniej poruszać się po tej trudnej i gęstej książce. Ten zaś krótki wstęp ma tylko wstępnie „nastroić" na lekturę.
Janusz Mizera
I. Wstępne spojrzenie
Oficjalny tytuł: Przyczynki do filozofii i tytuł istotowy: Z wydarzania
Konieczność wymaga, by oficjalny tytuł brzmiał na razie blado i zwyczajnie, aby niewiele mówił i stwarzał pozory „naukowych" „przyczynków" do „postępów" filozofii.
W żaden inny sposób filozofia nie zdoła się publicznie zaprezentować, zużycie bowiem wszystkich przewodnich słów oraz zerwanie rzetelnego związku ze słowem sprawiło, że jakiekolwiek istotne tytuły nie mają już racji bytu.
Wszelako oficjalny tytuł o tyle odpowiada „rzeczy", że w e-poce przejścia od metafizyki do myślenia dziejów bycia można poważyć się zaledwie na próbę tego, by myśleć z wnętrza bardziej źródłowego podstawowego nastawienia w kwestii prawdy bycia. Nawet jednak udana próba, zgodna z podstawowym wydarzaniem tego, co jest do prze-myślenia (er-denken), musi trzymać się z dala od wszelkich fałszywych roszczeń do „dzieła" w dotychczasowym stylu. Przyszłe myślenie to myśiobieg, dzięki któremu w pełni dotychczas skryty obszar istoczenia Bycia (We-sung des Seyns) zostanie przebieżony, dopiero wtedy oświetlony i w swoim najbardziej własnym charakterze wydarzania osiągnięty.
Nie idzie już o traktowanie „o" czymś ani o przedstawianie przedmiotu, lecz o to, by zostać przyswojonym wydarzaniu, co równa się przemianie istoty człowieka z „rozumnego zwierzęcia" (animal rationale) wjawno-bycie (Da-sein). Dlatego stosowny tytuł brzmi: Z wydarzania. Nie znaczy to, że będzie o nim mowa, lecz: Z wydarzania wy-darza myślowo-powiadające przynależenie Byciu i jego słowu.
12
I. Wstępne spojrzenie
, I. „Przyczynki" pytają na drodze... ji
„Przyczynki" pytają na drodze torowanej dopiero przejściem do innego początku, w który wchodzi właśnie myślenie Zachodu. Droga przywodzi dzieje ku przejściu w Otwarte i przygotowuje im przypuszczalnie bardzo długi pobyt, w trakcie którego inny początek myślenia pozostaje czymś ciągle tylko przeczuwanym, choć już rozstrzygniętym.
„Przyczynki" tedy, jakkolwiek mówią już tylko o istocie Bycia, tj. o „wy-darzaniu", nie są jeszcze zdolne do sfugowania na podstawie samego Bycia wolnej fugi prawdy Bycia. A gdy kiedyś już do tego dojdzie, wówczas owa istota Bycia w swojej wibracji określi spoiny samego dzieła myślowego. Wibracja ta okrzepnie wówczas w moc wyzwolonej, łagodnej harmonijności owego bóstwienia (Gotteru ng) Boga Bogów, z którego wydarzy się przydzielanie (Zuweisung) Byciu jawno-bycia jako gruntowania prawdy dla Bycia.
Podobnie jak w każdym ćwiczeniu wstępnym, także tutaj trzeba podjąć próbę myślowego powiedzenia (Sagen) filozofii w innym początku. Obowiązuje w nim: nie opisujemy tu ani nie wyjaśniamy, nie zwiastujemy ani nie nauczamy; powiadanie nie stoi tu naprzeciw tego, co do powiedzenia, lecz jest samym tym ostatnim jako istoczenie Bycia.
Powiadanie to skupia Bycie w pierwsze, początkowe roz-brzmienie jego istoty i samo tylko z niej się rozlega.
Wstępnie postawimy pytanie, które nie będzie jakimś celowym czynem jednostki lub ograniczoną kalkulacją jakiejś wspólnoty, lecz nade wszystko wskazywaniem dalej przez znak, który nadchodzi od strony tego, co najbardziej godne pytania i pozostaje temu przydzielony.
Uwolnienie się od wszelkich tworów „osobowych" dokona się tylko z wnętrza najwcześniejszego przynależenia. Nie dojdzie do gruntowania, jeśli nie zapewni go takie uwolnienie.
Czas „systemów" przeminął. Nie nadszedł jeszcze czas wznoszenia istotowej postaci bytu z prawdy Bycia. Tymczasem
I. „Przyczynki" pytają na drodze...
13
filozofia w przejściu do innego początku musi dokonać czegoś istotnego: projektu, tzn. gruntującego otwarcia czas-przestrzeni-gry (Zeit-Spiel-Raum) prawdy Bycia. Jak dokonać tej jednej jedynej rzeczy? Tu pozostajemy bez poprzedników i bez oparcia. Same tylko przemiany tego, co było dotąd, wynikające z wszelkiego możliwego przemieszania historycznie znanych sposobów myślenia, nie posuną nas naprzód. A już całkiem poza filozofią sytuuje się wszelkiego rodzaju światopoglądowa scholastyka, może ona bowiem istnieć tylko na gruncie zaprzeczenia godności pytania o Bycie. Docenienie godności tego pytania jest własną, niepochodną i niewyliczalną godnością filozofii. Wszelkie rozstrzygnięcia o działaniu tej ostatniej płyną z obrony tej godności i jako jej obrona. Wszelako w obszarze największej powagi pytania działanie może być tylko postawieniem jednego jedynego pytania. W przejściu do innego początku filozofia musi jasnością swojej wiedzy zadecydować o swej istocie, dążąc do jednego ze swych skrytych czasów.
Inny początek myślenia został nazwany innym nie dlatego, iżby był inaczej ukształtowany niż inne dotychczasowe filozofie, lecz dlatego, że musi on być jedynym innym w odniesieniu do jedynego pierwszego początku. Przynależenie do siebie danego i innego początku określa już sposób myślowego namysłu w przejściu. Myślenie w przejściu ziszcza gruntujący projekt prawdy Bycia jako namysł dziejowy. Dzieje nie stanowią przy tym przedmiotu ani obszaru rozważań, lecz to, co myślowe zapytywanie dopiero rozbudza i uruchamia jako miejsce swoich rozstrzygnięć. Myślenie w przejściu wszczyna rozmowę pierwszego byłego Bycia prawdy ze skrajnie przyszłą prawdą Bycia i wypowiada w niej nie zapytywaną dotąd istotę Bycia. W wiedzy myślenia w przejściu pierwszy początek pozostaje decydująco jako pierwszy, a jednak jest przezwyciężony jako początek. Dla tego myślenia najczystsza i odkrywająca dopiero własną jedyność cześć dla pierwszego początku musi iść w parze z bezwzględnością odrzucenia innego zapytywania i powiadania.
14
I. Wstępne spojrzenie
Zarys tych „przyczynków" do przygotowania przejścia został przejęty na podstawie nie dokonanego jeszcze zarysu dziejo-wości samego przejścia: • v
;n rozbrzmienie , >\ ,. ,-
> ' '• <■ i, rozgrywka - • ,,,
i skok ">• ■
"j r gruntowanie t . ,
i, Przyszli r ■
ostatni Bóg • - ' "
Nie jest to ani ciąg różnych rozważań o różnych przedmiotach, ani wprowadzające wznoszenie się od dołu ku górze. Jest to wstępny zarys czas-przestrzeni-gry, której obszar tworzą dopiero dzieje przejścia, by na gruncie jej prawa zadecydować zarówno o tych-bez-przyszłości, tzn. ciągle tylko „wiecznych", jak i o Przyszłych, tzn. o Jednorazowych.
2. Powiadanie o wydarzaniu jako pierwsza odpowiedź ** na pytanie o bycie
Pytanie o bycie to pytanie o prawdę Bycia. Postawione i pojęte dziejowo, staje się ono w stosunku do dotychczasowego (przewodniego) pytania filozofii o byt pytaniem podstawowym.
. Pytanie o prawdę Bycia jest, rzecz jasna, wdarciem się w to, co przechowywane, prawda Bycia bowiem - jest ona, jako myślowa, nieustającą wiedzą o tym, jak istoczy Bycie - przypuszczalnie nie przysługuje Bogom, lecz dostarcza Bezpodstawnemu takiego uspojenia, któremu poddani są jeszcze nawet Bogowie.
A jednak: skoro jest byt, Bycie musi istoczyć. Lecz jak istoczy Bycie? Czy byt jest? Na gruncie czego rozstrzygnie o tym myślenie, jeśli nie na gruncie prawdy Bycia? Dlatego nie można go już myśleć od strony bytu, lecz musi ono być przemyśliwane z samego siebie. *' ■■*, k-w-'' ■
Zdarza się, że owi gruntownicy bezgruntu przepadają w ogniu tego, co przechowywane, aby umożliwić człowiekowi jaw-
2. Powiadanie o wydarzaniu jako pierwsza odpowiedź na pytanie o bycie 15
no-bycie i ocalić trwałość pośród bytu - to zaś po to, aby byt sam w otwartym polu sporu między Ziemią a Światem doświadczył powrotu. - . ,4 /,..,.,,,
W konsekwencji byt zostaje odsunięty w swoją trwałość z powodu zejścia gruntowników prawdy Bycia. Wymaga tego samo Bycie. Potrzebuje ono schodzących i przydziela się w taki sposób, że gdzie pojawi się byt, tam ono już ich przyswaja (er-eignet). Oto istoczenie samego Bycia. Nazywamy je wydarzaniem (Ereignis). Niezmierzona jest obfitość zwrotnego związku Bycia z wydarzonym mu jawno-byciem, nieprzeliczalna pełnia przyswajania. I tylko niewiele można tutaj, w tym początkowym myśleniu powiedzieć „o wydarzaniu". To, co powiemy, zostanie poddane zapytywaniu i myśleniu w „rozgrywce" pierwszego i innego początku, „rozgrywce" płynącej z „rozbrzmienia" Bycia w biedzie opuszczenia przez bycie dla „skoku" w Bycie ku „gruntowaniu" jego prawdy jako przygotowania „Przyszłych" „ostatniego Boga". s
To myślowe powiadanie jest wskazywaniem. Wskazuje ono wolną przestrzeń chronienia prawdy Bycia w byt jako coś koniecznego, choć nie nakazanego. Myślenia tego nie sposób przekształcić w teorię, nie poddaje się ono zupełnie przypadkowości mniemania. Wskazywanie jednakże jest dla nielicznych i ich wiedzy, gdy trzeba wydobyć człowieka z bezładu niebytu w uległość wytrzymanego gotowienia siedziby, przeznaczonej dla przelotności ostatniego Boga.
Jeżeli wydarzanie stanowi istoczenie Bycia, to jakże bliskie jest wtedy niebezpieczeństwo odmowy i konieczności odmowy przy-swojenia przez Bycie, skoro człowiek bezsilnie stał się jawno-byciem, jako że pod pozorem „wielkości" przemaga go rozpętana przemoc szaleństwa w ogromie.
Jeżeli wydarzanie staje się odmową i odporem, to czy jest to tylko unik Bycia i oddanie bytu w niebyt, czy też odmowa (charakter Nie (Nichthafte) Bycia) może w skrajnym przypadku stać się najdalszym przy-swajaniem, jeśli tylko człowiek pojmuje to wydarzanie, a lęk niepewności sprowadza go na powrót
16
I. Wstępne spojrzenie
w podstawowy nastrój wytrzymałości, a tym samym wystawia już w jawno-byde?
Znajomość istoty Bycia jako wydarzania oznacza nie tylko znajomość niebezpieczeństwa odmowy, lecz także gotowość do przezwyciężenia. Nade wszystko najważniejszym może tu pozostawać tylko postawienie pytania o Bycie.
Nikt nie rozumie, co ,ja" tutaj myślą: pozwolić, by z prawdy Bycia (tzn. z istoczenia prawdy) wypłynęło jawno-bycie, by w nim ugruntować byt w całości i jako taki, pośrodku niego zaś człowieka. < * • •
Nikt tego nie pojmuje, ponieważ wszyscy wyjaśniają „moją" próbę tylko historycznie, odwołując się do przeszłości, o której mniemają, że ją pojmują, bo na pozór jest ona już za nimi.
Ten jednak, kto wszystko to kiedyś pojmie, nie potrzebuje „mojej" próby, musi bowiem sam torować sobie drogę. Musi posiąść taką umiejętność myślenia tej próby, aby uważał, że przybywa ona doń z dala, a jednak jest czymś jego najbardziej własnym, czemu on jest wydany jako ktoś wykorzystywany, kto z tego względu nie ma ani ochoty, ani sposobności do myślenia „siebie".
Jeden prosty zryw istotnego myślenia musi przesunąć dzianie się prawdy Bycia z pierwszego początku w inny początek, aby w rozgrywce rozbrzmiała całkiem inna pieśń Bycia.
Właśnie dlatego wszędzie tutaj dzieje wymykają się temu, co historyczne, ponieważ nie pozwalają nadejść temu, co przeszłe, lecz we wszystkim panuje ciążenie ku temu, co przyszłe.
1 3. O wydarzaniu
Rozbrzmienie
1 Rozgrywka
Skok ,
4. O wydarzaniu
17
: ■';■ Gruntowanie >
Przyszli >,*, .>-';■.): ':
■>: Ostatni Bóg . V i
Rozbrzmienie Bycia jako odmowy.
Rozgrywka zapytywania o Bycie. Rozgrywka jest zrazu rozgrywką z pierwszym początkiem, aby ten wprowadził do gry inny początek i by z tej dwustronnej rozgrywki wyrosło przygotowanie skoku.
Skok w Bycie. Skok przeskakuje bezgrunt pęknięcia i w ten sposób konieczność gruntowania przydzielonego z Bycia jaw-no-bycia.
Gruntowanie prawdy jako prawdy Bycia (jawno-bycie).
4. O wydarzaniu
Postawiliśmy tutaj wszystko na jedyne pytanie o prawdę Bycia: na zapytywanie. Powodzenie tej próby zależy od doświadczenia cudu zapytywania oraz od uczynienia zeń [środka] skutecznego budzenia i wzmagania siły pytania.
Zapytywanie budzi natychmiast podejrzenie próżnego tkwienia przy niepewnym, nierozstrzygniętym i nierozstrzygalnym. Wygląda ono tak jak wtłaczanie „wiedzy" w ustały namysł. Ma pozór czegoś zacieśniającego, powstrzymującego, a nawet w o-góle zaprzecznego.
A jednak w zapytywaniu tkwi gwałtowny napór „tak" dla tego, co nie opanowane, ekspansja na nie rozważone jeszcze obszary. Rządzi tu wykraczanie poza siebie w to, co nas przewyższa. Zapytywanie to uwalnianie ku skrycie zniewalającemu. Zapytywanie w swojej z rzadka doświadczanej istocie jest tak różne od pozoru swej rzekomej nieistotności, że często odbiera trwożnym resztkę odwagi. Wtedy zaś przestają oni należeć do niewidzialnego kręgu, obejmującego wszystkich, którym
18
I. Wstępne spojrzenie
w zapytywaniu Bycie odpowiada dawanym przez siebie znakiem.
Z dotychczasowych dziejów niepodobna wykalkulować zapytywania o prawdę Bycia. A jeżeli ma ono przygotowywać początek innych dziejów, dokonanie musi mieć charakter źródłowy. Im bardziej nieuchronne jest poróżnienie z pierwszym początkiem dziejów myślenia, tym usilniej samo zapytywanie musi zważać na własną konieczność i zapomnieć o wszystkim wokół siebie. ■■■-,<■■■<■•
Dzieje rodzą się tylko w bezpośrednim przeskoku tego, co „historyczne". .,« <
Pytanie o „sens" tzn., zgodnie z objaśnieniem w Byciu i czasie1, pytanie o ugruntowanie sfery projektu, krótko mówiąc: o prawdę Bycia, jest i pozostaje moim pytaniem i jest ono moim jedynym, bo dotyczy przecież tego, co najbardziej-jedyne.
W epoce pozbawionej jakichkolwiek wątpliwości wystarczy zadać to jedno pytanie wszystkich pytań.
W epoce nieskończonych potrzeb płynących ze skrytej biedy braku biedy pytanie to z konieczności musi pojawić się jako najbardziej bezużyteczna gadanina, od której w porę się odeszło. ■-■>.«■ "■• '■'■' ■■■■■' ■ ■ •■■•■■
A jednak zadanie pozostaje: przywrócenie bytu od strony prawdy Bycia.
Pytanie o „sens Bycia" jest pytaniem wszelkich pytań. Jego rozwinięcie określa istotę tego, co nosi tu miano „sensu", tego, w czym utrzymuje się pytanie jako namysł, co otwiera je jako pytanie: otwartość dla skrywania się, tzn. prawda.
Pytanie o bycie jest tym skokiem w Bycie, którego dokonuje człowiek jako poszukiwacz Bycia, jeżeli jest twórczy myślowo. W swoim najbardziej własnym nadmiarze poszukiwawczej mocy poszukiwacz Bycia jest poetą, który „funduje" Bycie.
A my, ludzie dzisiejsi, mamy jeden tylko obowiązek: przygotować owego myśliciela poprzez daleko w przód sięgające grun-
' Por. Bycie i czas, przeł. B. Baran, Warszawa 1994 (przyp. tłum.).
5. Dla niewielu - dla nielicznych
19
towanie dającej pewność gotowości do tego, co najbardziej godne pytania.
5. Dla niewielu - dla nielicznych
Dla niewielu, którzy od czasu do czasu ponownie pytają, tj. na nowo podają do rozstrzygnięcia istotę prawdy.
Dla nielicznych, którzy przynoszą ze sobą najwyższą odwagę do samotności, aby myśleć szlachetność Bycia i mówić o jego jedyności. ■..■,.><.•.-.
Myślenie w innym początku jest w jeden jedyny sposób źródłowo dziejowe: jako wpajające się dysponowanie {sichjiigen-de Verfugung) istoczeniem Bycia.
Na projekt istoczenia Bycia jako wydarzanie trzeba się ważyć, ponieważ nie znamy nakazu naszych dziejów. Spróbujemy od strony gruntu doświadczyć istoczenia tego, co nieznane, w jego skrywaniu się.
Chcielibyśmy wszelako rozwinąć tę oto wiedzę, że nieznane zadanie pozostawia nam wolę w samotności i w ten sposób zmusza trwanie jawno-bycia do najwyższej wytrzymałości wobec skrywającego się. ■'' '
Bliskość wobec ostatniego Boga jest zamilknięciem. Musi ono w stylu wytrzymałości zostać zrealizowane w dziele i słowie.
Bycia w bliskości Boga - a bliskość ta jest najodleglejszą dalą nierozstrzygalności kwestii ucieczki lub nadejścia Bogów - nie można szacować od strony „szczęścia" czy „nieszczęścia". Trwanie samego Bycia niesie swą miarę w sobie, jeżeli w ogóle potrzebuje jeszcze jakiejś miary.
Któż jednak spośród nas, dzisiejszych, ma owo trwanie? Nie bardzo nam się udaje nawet gotowość do jego konieczności czy choćby tylko wskazanie na tę gotowość jako początek jakiegoś innego toru dziejów.
Długo jeszcze przeszkadzać będą powroty w ślepe zaułki metafizycznych uroszczeń i sposobów myślenia i szkodzić jas-
I. Wstępne spojrzenie
ności drogi i stanowczości powiadania. Wszelako dziejowa chwila przejścia musi się dokonać na podstawie wiedzy, że metafizyka (oparta na przewodnim pytaniu: czym jest byt?) nie była zdolna do przywrócenia człowiekowi podstawowych związków z bytem. Jakże mogłaby tego dokonać? Nawet wola po temu nie znajdzie żadnego posłuchu, dopóki prawda Bycia i jego jedyność nie pogrążą się w biedzie. Jak wszelako ma się udać myśleniu to, co już kiedyś zostało odmówione poecie (Hólderlinowi)? A może wystarczy tylko odgrzebać jego dzieło i drogę myślenia w kierunku prawdy Bycia? Czy jesteśmy do tego przygotowani? ;
Prawda Bycia staje się biedą tylko poprzez pytających. To oni są naprawdę wierzącymi, ponieważ - wyjawiając istotę prawdy — trzymają się gruntu (por. Gruntowanie, 237. Wiara i prawda).
Pytający - samotni i bez pomocy czarów - ustanawiają nową, najwyższą godność wytrwania w środku Bycia, w istoczeniu Bycia (wydarzanie) jako środka.
Pytający wyzbyli się 'wszelkiej ciekawości. Ich poszukiwanie ukochało bezgrunt, w którym odnajdują najdawniejszy grunt.
Jeśli raz jeszcze mają nam zostać przydzielone dzieje, twórcze wystawienie w byt z przynależności do bycia, to nieuniknione będzie to przeznaczenie: Przygotować czas-przestrzeri ostatecznego rozstrzygnięcia - czy i w jaki sposób doświadczamy i uzasadniamy owo przynależenie do bycia? Zawiera się w tym: myślowe ugruntowanie wiedzy o wydarzaniu poprzez gruntowanie istoty prawdy jako jawno-bycia.
Jakiekolwiek będzie rozstrzygnięcie kwestii dziejowości i bezdziejowości, pytający, którzy przygotowują myślowo to rozstrzygnięcie, muszą być. Każdy zanosi samotność w swą największą godzinę.
Jakie powiadanie ziści najwyższe myślowe zamilknięcie? Jakie postępowanie najwcześniej osiągnie namysł nad Byciem? Powiadanie o prawdzie, ona bowiem jest Pomiędzy istoczenia Bycia i bytości bytu. Owo Pomiędzy opiera bytość bytu na Byciu. ._
5. Dla niewielu - dla nielicznych
21
Lecz Bycie nie jest czymś „wcześniejszym" - trwającym w sobie, dla siebie; wydarzanie jest raczej czasoprzestrzenną równoczesnością Bycia i bytu (por. Rozgrywka, 112. !rApriori").
Filozofia nie dowodzi swoich twierdzeń - nie tylko dlatego, że nie ma żadnych najwyższych twierdzeń, z których można by wyprowadzić pozostałe, lecz dlatego, że tutaj prawdą w ogóle nic są „twierdzenia" ani to, o czym one mówią. Wszelkie „dowodzenie" zakłada, że po przeprowadzeniu związków dowodowych rozumiejący pozostaje taki sam, jaki był stając wobec treści twierdzenia. Dopiero „wynik" toku dowodowego może wymagać odmiennego sposobu przedstawienia lub raczej przedstawienia czegoś wcześniej nie zauważonego.
W przypadku zaś poznania filozoficznego wraz z pierwszym krokiem zaczyna się przemiana rozumiejącego człowieka, i to nie w sensie moralno-„egzystencyjnym", lecz w sensie jawno-bycia. Znaczy to: odniesienie do Bycia, a wcześniej zawsze do prawdy Bycia, zmienia się na sposób przesunięcia w samo jawno-bycie. Osobliwość myślenia filozofii polega na tym, że w poznaniu filozoficznym za każdym razem wszystko równocześnie się przesuwa: bycie człowiekiem w jego stanie w prawdzie, sama prawda, a wraz z nią odniesienie do Bycia. Tym samym nigdy nie jest możliwe bezpośrednie przedstawienie czegoś istniejącego.
Zwłaszcza w innym początku musi się od razu - wskutek zapytywania o prawdę Bycia - dokonać skok w „Pomiędzy". „Pomiędzy" jawno-bycia przezwycięża j^P^M-óc, nie tyle w tym sensie, że przerzuca most między Byciem (bytością) a bytem jako dwoma poniekąd obecnymi brzegami, lecz w tym, że przemienia Bycie i byt w ich równoczesność. Skok w Pomiędzy przeskakuje jawno-bycie i nie zajmuje jakiegoś już gotowego miejsca.
Podstawowy nastrój myślenia w innym początku pobrzmiewa w nastrojach, które tylko w przybliżeniu można określić jako obawa | prze-
wytrzymalość (por. Wstępne spojrzenie, 13. Wytrzymałość) J czucie niepewność (por. Wstępne spojrzenie, 6. Podstawowy nastrój)
I. Wstępne spojrzenie
Ich wewnętrzny związek jest doświadczany tylko poprzez przemyślenie poszczególnych spoin, w których musi uspoić się gruntowanie prawdy Bycia i istoczenia prawdy. Brakuje słowa na oznaczenie jedności tych nastrojów, choć odpowiednie słowo dobrze byłoby znaleźć, aby ustrzec się łatwego nieporozumienia, jakoby wszystko zostało tutaj osadzone na jakiejś tchórzliwej słabos'ci. Tak mógłby sądzić hałaśliwy „heroizm".
Obawa: Najlepiej wyjaśnić ją w odniesieniu do zdziwienia, podstawowego nastroju pierwszego początku. Wyjaśnienie nastroju jednakże nigdy nie zaręczy, że nastrój rzeczywiście stroi i że nie został tylko przedstawiony.
Obawa jest powrotem od obiegowego wytrzymywania w tym, co swojskie, ku otwartości naporu tego, co się skrywa. To, co dotychczas było znajome, w tej otwartości okazuje się czymś, co zadziwia i pęta. Opuszczenie bycia wszelako jest najbardziej znajome i dlatego najmniej rozpoznane. Obawa pozwala człowiekowi uciec przed tym, że byt jest, podczas gdy wcześniej byt był dla niego właśnie bytem: umknęło mu zarówno to, że byt jest, jak też to, że ono - Bycie - opuściło wszelki „byt" i wszystko, co się nim wydawało.
Ta obawa wszelako nie oznacza ani samego tylko wycofania się, ani bezradnego poniechania „woli", lecz ponieważ w niej właśnie otwiera się skrywanie się Bycia, a byt sam i związek z nim chcą zostać zachowane, to do obawy przyłącza się, pochodząca z niej samej, jej najbardziej własna „wola" - i to właśnie nazywamy tu wytrzymałością. , ■■■ >•;**
Wytrzymałość (por. Wstępne spojrzenie, 13. Wytrzymałość), pre-nastrój gotowości do odmowy jako darowizny. Nie usuwając owego odwrotu, w wytrzymałości włada zwrot (Zukehr) ku niezdecydowanemu odmawianiu siebie jako istoczeniu Bycia. Wytrzymałość stanowi ośrodek (por. niżej) obawy i niepewności, które zaznaczają tylko bardziej wyraźnie, co źródłowo jej przynależy. Określa ona styl początkowego myślenia w innym początku.
Niepewność trzeba na podstawie wyżej powiedzianego odróżnić od lękliwości. Nie można jej też pojmować w jej kontekś-
5. Dla niewielu - dla nielicznych
23
cie, ponieważ niepewność w naszym sensie przerasta nawet „wolę" wytrzymałości, to zaś z głębi gruntu jednolitego nastroju podstawowego. Z niego, a szczególnie z niepewności, wypływa konieczność zamilknięcia. Przenika owa niepewność swoim nastrojem wszelkie trzymanie się pośród bytu i odniesienie do bytu i dopuszcza istoczenie Bycia jako wydarzania.
Niepewność jest sposobem zbliżania się do tego, co najdalsze jako takie, i pozostawania w pobliżu tego czegoś najdalszego (por. Ostatni Bóg), co poprzez swoje znaki - gdy jest utrzymywane w niepewności - staje się czymś najbliższym, skupiając w sobie wszystkie odniesienia Bycia (por. Skok, 115. Przewodni nastrój skoku). Któż jednak byłby zdolny do zestrojenia w istotnym człowieku podstawowego nastroju: obawowo-niepewnej wytrzymałości? Iluż jeszcze będzie mniemać, że to nastrojenie przez Bycie nie funduje ustępowania przed bytem, lecz, przeciwnie: otwarcie jego prostoty i wielkości i źródłowo potrzebną konieczność skrywania w bycie prawdy Bycia, aby raz jeszcze wskazać cel dziejowemu człowiekowi: stać się gruntownikiem i strażnikiem prawdy Bycia, być jawnie jako potrzebny istocie samego Bycia grunt: troska, nie jako małostkowe zamartwianie się czymś błahym ani zaparcie się radości i siły, lecz bardziej źródłowa niż to wszystko, bo wyłącznie „gwoli Bycia", nie tyle Bycia ludzkiego, ile Bycia bytu w całości.
Często powtarzane zastrzeżenie, iż o „trosce" można myśleć jedynie w obszarze początku pytania o bycie, i że nie jest ona dowolną, osobistą, przypadkową, „światopoglądową" lub „antropologiczną" cechą człowieka, również w przyszłości nie odniesie skutku, dopóki ci, którzy tylko „piszą" jakąś „krytykę" pytania o bycie, niczego nie doświadczają ani nie chcą doświadczyć od strony biedy opuszczenia przez bycie. W epoce bowiem „optymizmu", niezbyt słusznie podniesionego na piedestał, już samo brzmienie słowa „troska" czy „opuszczenie bycia" pobrzmiewa „pesymistycznie". Że zaś wskazane przez te słowa nastroje wraz z ich przeciwieństwami stały się w obszarze początkowego zapytywania z gruntu niemożliwe, ponieważ za-
24
I. Wstępne spojrzenie
kładają ideę wartości (dya-ftóy), dotychczasowe wykładnie bytu oraz obiegowe ujęcie człowieka, któż tedy chciałby sięgać namysłem tak daleko, by przynajmniej dopuścić do postawienia w tej kwestii pytania?
Zwłaszcza w myśleniu początkowym trzeba przebiec obszary prawdy Bycia, by potem, gdy byt już rozbłyśnie, wycofać się na powrót w skrytość. To podążanie poboczem z istoty cechuje pośredniość „działania" wszelkiej filozofii. ,„ >
W filozofii to, co istotne, wcześniej prawie skryte, musi, najpierw pchnięte, wycofać się następnie w niedostępność (dla wielu), gdyż owo istotne jest niedosiężne i dlatego musi się usunąć, jeżeli ma umożliwić początek. Z Byciem bowiem i jego prawdą trzeba zawsze rozpoczynać na nowo. - f
Wszelkie początki są w sobie czymś niedosiężnie dokończonym. Wymykają się historii nie dlatego, że są ponadczaso-wo-wieczne, lecz dlatego, że są czymś większym niż wieczność: pchnięciami czasu, które przydzielają byciu otwartość jego skrywania się. Podłoże tej czas-przestrzeni oznacza: jawno-bycie.
Wytrzymałość, nastrajający ośrodek obawy i niepewności, podstawowy rys podstawowego nastroju; w niej jawno-fcyde nastraja się na ciszę przelotności ostatniego Boga. Tworząc w tym podstawowym nastroju jawno-bycia, człowiek staje się stróżem tej ciszy.
- Tak oto początkowy namysł myślenia staje się z konieczności rzetelnym myśleniem, można rzec: myśleniem ustanawiającym cel. Ustanawiany jest nie cel jakikolwiek, nie cel w ogóle, lecz jedyny, a przez to jednostkowy cel naszych dziejów. Celem tym jest samo poszukiwanie, poszukiwanie Bycia. Dokonuje się to i jest samo najgłębszym znaleziskiem wówczas, gdy człowiek staje się strażnikiem prawdy Bycia i stróżem owej ciszy i jest w tym zdecydowany. < »*
Bycie poszukiwaczem, strażnikiem, stróżem - tyle oznacza troska jako podstawowy rys jestestwa. W jej imieniu skupia się określenie człowieka, o ile zostanie on pojęty od strony swej podstawy, tzn. od strony jawno-bycia, które jest zwrotnie wydarzo-
5. Dla niewielu - dla nielicznych
25
ne z wydarzania jako istoty Bycia i tylko mocą tego źródła jako gruntowania czas-przestrzeni („temporalności") może usilnie dążyć do przemiany biedy opuszczenia bycia w konieczność tworzenia jako przywracania bytu.
Wpajając się (fiigend) zaś w fugę Bycia, jesteśmy już do dyspozycji (Verfiigung) Bogów.
Celem jest samo poszukiwanie. Znaczy to: „Cele" są jeszcze nazbyt pierwszoplanowe i wciąż jeszcze ustawiają się przed Byciem - i zakrywają to, co konieczne.
Cóż to znaczy: do dyspozycji Bogów? Gdy Bogowie nie zostali jeszcze rozstrzygnięci, ponieważ bóstwieniu odmówione pozostaje jeszcze Otwarte? Słowa te znaczą: być do dyspozycji na użytek otwierania tego Otwartego. Najbardziej używani są ci, którzy dopiero wstępnie określają otwartość tego Otwartego i muszą na nią nastrajać, rozważając istotę prawdy i wprowadzając ją w pytanie. Być do „dyspozycji Bogów" znaczy: stać daleko i na zewnątrz - poza zwyczajnością „bytu" i jego interpretacji - przynależeć najdalszym, którym ucieczka Bogów w ich usuwaniu się najdalej jest najbliższa.
Poruszamy się już, choć na razie przejściowo, w innej prawdzie (w bardziej źródłowo zmienionej istocie tego, co „prawdziwe" i „słuszne").
Gruntowanie tej istoty wymaga jednak myślowego wysiłku, który musiał się dokonać tylko u pierwszego początku zachodniego myślenia. Wysiłek ten budzi nasze zdziwienie, ponieważ nie przeczuwamy nic z tego, czego wymaga opanowywanie tego, co proste. Dzisiejsi ludzie, od których bez żalu odchodzimy, pozbawieni są wiedzy o drodze myślenia. Uciekają się oni do „nowych" treści, a przytakując „polityce" i „rasizmowi", nakładają nieznany dotąd strój w stylu dawnych przedstawień szkolnej filozofii. '•<•■■-..
Powołują się na płycizny „przeżyć", niezdolni wymierzyć rozległe zespojenie przestrzeni myślowej i w takim otwarciu myśleć głębię i wysokość Bycia. Jeśli zaś ktoś uważa się za wyższego od „przeżyć", powołuje się na jałową przenikliwość.
26
I. Wstępne spojrzenie
Skąd jednak powinno nadchodzić wychowanie ku myśleniu istotnemu? Z przed-myślenia i podążania rozstrzygającą ścieżką. Kto np. podąża z nami długą ścieżką gruntowania prawdy Bycia? Kto przeczuwa coś z konieczności myślenia i zapytywania, owej konieczności, która nie musi podpierać się pytaniami „dlaczego" i „po co"?
Im większa konieczność myślowego powiadania Bycia, tym bardziej nieodzowne przemilczenie prawdy Bycia przez tok zapytywania. ■■>■"'••; • :■"■ • ■ ■ ■,,
> Łatwiej niż inni spowija poeta prawdę w obraz i darowuje ją w ten sposób spojrzeniu na przechowanie.
Gdzież indziej kryje myśliciel prawdę Bycia, jeśli nie w trudnej powolności kroków tego zapytywania i ich spójnego następowania po sobie? Niepozornie niczym na pustym polu pod wielkim niebem siewca, co strudzonym, nierównym, zatrzymującym każdą chwilę krokiem przekracza bruzdy i ruchem ramienia odmierza i kształtuje skrytą przestrzeń wszelkiego wzrastania i dojrzewania. Któż zdołałby dokonać tego w myśleniu jako czegoś najbardziej początkowego swej siły i jako swą - najwyższą przyszłość? ■ : •'•■» **» ><«**' i
Gdy rozbudzone myśleniem pytanie nie jest ani tak proste, ani tak doniosłe, by przez stulecia określać wolę i styl myślenia ■ myślącego to, co najwyższe, gdy zadaje im do myślenia to, co najwyższe, wówczas pozostaje w najlepszym razie nie podjęte. Powiela bowiem ono - tylko powtarzane - nieustający jarmark całej barwnej gamy „problemów" i „tematów", które nie dotykają niczego ani nikogo.
Cóż wobec tego począć z pytaniem o Bycie jako pytaniem o prawdę Bycia, które zwrotnie dopytuje się zarazem o Bycie prawdy? Jak długa musi być sama droga, na której wyłącznie napotykane jest dopiero pytanie o prawdę?
Pierwszym i jedynym dokonaniem przyszłej, prawdziwej filozofii winno być znalezienie, tj. ugruntowanie, miejsca myślowego zapytywania przynależnego pytaniu początkowemu: ja-wno-bycia (por. Skok).
6. Podstawowy nastrój
27
Myślowe pytanie o prawdę Bycia jest chwilą, która niesie z sobą przejście. Chwili tej nie można ustalić w rzeczywisty sposób ani tym bardziej wyliczyć. To ona dopiero ustala czas wydarzania. Jedyna prostota tego przejścia jest historycznie nieuchwytna, bo gdy jawnym, historycznym „dziejom" owo przejście może zostać pośrednio pokazane, one już dawno przeszły obok niego. Tym samym chwila ta ma przed sobą długą przyszłość, jeśli tylko raz jeszcze zostanie przełamane opuszczenie bytu przez bycie. -> , ,...-
W jawno-byciu i jako jawno-bycie Bycie przy-swaja sobie prawdę, która ujawnia je jako odmowę, jako ów obszar wskazywania i usuwania się, ciszy, w której rozstrzyga się dopiero nadejście i ucieczka ostatniego Boga. Do tego człowiek nie może się przyczynić — a już najmniej wtedy, gdy zadane mu będzie przygotowanie gruntowania jawno-bycia w taki sposób, że zadanie to znów określi początkowo istotę człowieka.
6. Podstawowy nastrój
W pierwszym początku: zdziwienie. W innym początku: prze-czuwanie.
Wszystko byłoby zafałszowane i nie powiodłoby się, gdybyśmy chcieli przygotować podstawowy nastrój na drodze analizy i „definicji" i poddać go ich nastrajającej władzy. Tylko dlatego, że „psychologia" od dawna już wykorzystuje na swój sposób pojęcie „nastroju" i że mania „przeżyć" prowadzi dzisiaj na manowce bezmyślnymi opowiadaniami o nastrojach, trzeba dać kilka wskazówek, wychodząc „poza" tak pojmowany nastrój.
Wszelkie istotne myślenie wymaga, aby jego myśli i tezy wydobywane były zawsze od nowa niczym kruszec z podstawowego nastroju. Nieobecność podstawowego nastroju prowadzi do wysilonego klekotu pojęć i pustych słów. i
Skoro nieokreśloność pojęcia „myślenia" już od dawna włada mniemaniem o filozofii, to przedstawienie i osądzenie nastroju może uwolnić myślenie od błędnej interpretacji (nastrój jest
28
I. Wstępne spojrzenie
czymś słabowitym, przelotnym, niejasnym i mętnym w przeciwieństwie do przenikliwości, słuszności, jasności i lekkości „myśli"). Gdy się pojawia, toleruje się go jako ozdobnik myślenia.
Tymczasem podstawowy nastrój nastraja jawno-bycie, przez to zaś i myślenie jako projekt prawdy Bycia w słowie i w pojęciu. Nastrój to rozproszenie wibracji Bycia jako wydarzania w ja-wno-byciu. Rozproszenie nie oznacza samego tylko zanikania i wygasania, lecz przeciwnie: strzeżenie przebłysku w sensie prześwitu jawności wobec pełnego pęknięcia Bycia.
Rzadko i tylko w przejściu doń podstawowemu nastrojowi innego początku można nadać imię. Wieloimienność wszelako nie przeczy prostocie tego podstawowego nastroju, wskazuje tylko na to, co nieuchwytne we wszystkim, co proste. Podstawowy nastrój oznacza dla nas: obawę, wytrzymałość, niepewność, przeczucie, prze-czuwanie.
Przeczuwanie otwiera przestwór skrytości tego, co przydzielone i być może odmówione.
Przeczucie - jako nastrój podstawowy - przemierza i wyznacza całą czasowość: czas-przestrzeń-gry jawności, nie ograniczając się tylko do zwykłego, rachunkowo pojętego przeczuwania tego, co przyszłe i tylko stojące przed nami.
Przeczuwanie jest ugruntowującym wstecznie w samym sobie przechowywaniem strojącej mocy, stopniowym, a jednak wykraczającym już poza wszelką niepewność samego tylko mniemania skrywaniem odkrytości skrytego jako takiego, odmowy.
Przeczucie umieszcza początkowe w-stawienie w jawno-by-ciu. Przeczucie to jest w sobie bojaźnią i zachwytem zarazem - zakładając ciągle, że jako podstawowy nastrój nastraja i określa ono tu wibrację Bycia w jawno-byćm jako jawno-bycie.
"Wszelkie nazywanie podstawowego nastroju jednym jedynym słowem umacnia tylko błędne mniemanie. Każde słowo jest zawsze słowem przejętym z tradycji. Wieloimienność podstawowego nastroju innego początku nie przeczy jego prostocie, potwierdza zaś jego zasięg i osobliwość.
7. O wydarzaniu
29
Wszelki namysł nad tym podstawowym nastrojem jest zawsze tylko powolnym przygotowaniem do nastrajającego opadnięcia (Einfall) przez podstawowy nastrój, który z gruntu musi pozostać przy-padkiem (Zu-fall). Przygotowywanie się na taki przy-padek może, zgodnie z istotą nastroju, przetrwać tylko w przejściowym myślowym działaniu, ono zaś musi wyrastać z właściwej wiedzy (przechowywania prawdy Bycia).
Jeżeli Bycie istoczy jako odmowa, ona sama zaś ma wstawiać w swój prześwit i być przechowana jako odmowa, wówczas gotowość do odmowy może ostawać się tylko jako rezygnacja. Rezygnacja nie oznacza tu wszelako samej tylko woli nieposiadania i pozostawania-na-uboczu, lecz dokonuje się jako najwyższa forma posiadania, którego wysokość zostaje zdecydowana w szczerości zachwytu niemożliwym do wymyślenia darem odmowy.
W tym zdecydowaniu utrzymuje się i ugruntowuje Otwarte przejścia - bezgruntowe Pośrodku owego Pomiędzy przechodzi w Już-nie pierwszego początku i jego dziejów i w Jeszcze-nie wypełnienia innego początku.
Na tym zdecydowaniu musi się oprzeć wszelkie strzeżenie jawno-bycia, skoro człowiek jako gruntownik jawno-bycia musi zostać stróżem ciszy przelotności ostatniego Boga (por. Gruntowanie).
Jednakże zdecydowanie jest jako przeczuwające zaledwie trzeźwością siły cierpienia tworzącego, tutaj projektanta prawdy Bycia, która gwałtowi istoty bytu otwiera ciszę, z wnętrza której odbieralne staje się Bycie (jako wydarzanie).
7. O wydarzaniu
Jak oddalony jest od nas Bóg, on, który dlatego mianuje nas gruntownikami i twórcami, bo potrzebuje tego jego istota?
Jest tak oddalony, że nie potrafimy rozstrzygnąć, czy podąża ku nam, czy się od nas oddala.
W pełni rozważyć samą tę dal w jej istoczeniu jako czas-przestrzeń najwyższego rozstrzygnięcia to pytać o prawdę Bycia,
3°
I. Wstępne spojrzenie
o samo wydarzanie, z którego wypływają wszelkie przyszłe dzieje, jeśli jeszcze będą dzieje.
Ta dal nierozstrzygalności tego, co ostateczne i co pierwsze, jest strefą os'wietloną dla skrywania się, jest istoczeniem samej prawdy jako prawdy Bycia.
To bowiem, co skrywa się w tym prześwicie, dal nierozstrzygalności, nie jest zwyczajną daną, obojętną pustką, lecz samym istoczeniem wydarzania jako istotą wydarzania, wahającej się odmowy, która, przynależąc, już przy-swaja sobie jawno-bycie, zatrzymanie chwili i miejsca pierwszego rozstrzygnięcia.
W istocie prawdy wydarzania rozstrzyga się i jednocześnie gruntuje wszelka prawda, byt zaczyna bytować, niebyt wymyka się w pozór bycia. Dal owa jest zwłaszcza najodleglejszym, a dla nas pierwszym pobliżem Boga, lecz także biedą opuszczenia bycia, przesłoniętą jej brakiem, który się poświadcza przez unikanie namysłu. W istoczeniu prawdy Bycia, w wydarzaniu i jako wydarzanie skrywa się ostatni Bóg.
Długotrwała chrystianizacja Boga i nasilające się upublicznianie każdego nastrojowego odniesienia do bytu, równie uparcie i podstępnie podkopywały i niszczyły wstępne warunki, mocą których coś stroi w dali nierozstrzygalności, poza ucieczką lub nadejściem Boga, czego istoczenia nąjdogłębniej daje się doświadczyć - oczywiście w wiedzy, która stoi w prawdzie tylko jako twórcza. Tworzenie, pojmowane tutaj w szerokim sensie, oznacza każde skrywanie prawdy w bycie.
Mówiąc o Bogu i Bogach, myślimy, zgodnie ze starym nawykiem wyobraźni, w takiej formie, na jaką najprędzej jeszcze wskazuje skądinąd wieloznaczne miano „transcendencji". Chodzi o Coś, co przewyższa byt obecny, a w nim człowieka zwłaszcza. Nawet zaprzeczając szczególnym rodzajom tego, co przewyższające, i przewyższania, niepodobna wyrzec się samego tego sposobu myślenia. Bez trudu można nawet sporządzić na jego podstawie przegląd dzisiejszych „światopoglądów": , I. Tym, co transcendentne (niedokładnie zwane również „transcendencją"), jest Bóg chrześcijaństwa.
7- O wydarzaniu
31
2. Zaprzeczając tej „transcendencji", umieszcza się na jej miejscu „naród" - w swojej istocie nader nieokreślony -jako cel wszelkich dziejów. Ten antychrześcijański „światopogląd" jest tylko z pozoru niechrześcijański, jest bowiem w swojej istocie zgodny ze sposobem myślenia charakterystycznym dla „liberalizmu".
3. Tym, co transcendentne, są: „idea", „wartości" lub „sens", dla których ani się nie żyje, ani nie umiera, które jednak mają się urzeczywistniać poprzez „kulturę".
4. Pary tych transcendencji - idee narodowe i chrześcijaństwo, idee narodowe i polityka kulturalna, czy też chrześcijaństwo i kultura - albo i wszystkie trzy momenty, mieszają się ze sobą z różnym stopniem określoności. Ów hybrydyczny twór jest dzisiaj przeciętnym i dominującym „światopoglądem", który wszystko wyjaśnia i niczego więcej nie poddaje rozstrzygnięciu.
Choć „światopoglądy" te mają odmienny charakter i usilnie, w sposób jawny lub ukryty, się zwalczają - jeśli w ogóle obracanie się wokół czegoś nierozstrzygniętego można jeszcze nazwać walką - są one zgodne, nie wiedząc o tym ani nie podejmując nad tym namysłu, co do kwestii, że człowiek jest stanowiony jako ten, kogo się w jego istocie już zna, jako byt, ze względu na który i od strony którego określona jest wszelka „transcendencja", a mianowicie jako coś, co samo ma człowieka dopiero określić. Jest to wszakże z gruntu niewykonalne, ponieważ człowiek uzyskał już swą określoność i nie można określać go jako coś, co z dotychczasowych ustaleń trzeba by usunąć, by w ten dopiero sposób nastroić to na określalność.
Jak jednak człowiek może zostać usunięty ze swych utartych dróg, gdzie nade wszystko panują owe „transcendencje" i ich mieszaniny? Skoro musi on tego dokonać sam z siebie, to czy wówczas uroszczenie miarodajności nie jest jeszcze większe niż tam, gdzie pozostaje on po prostu ustanowiony jako miernik?
A może istnieje możliwość, że to usunięcie wychodzi ponad człowieka? W żadnym razie nie. To właśnie jest bieda opuszczenia bycia. Bieda ta nie potrzebuje skądś pomocy, lecz sama
32
I. Wstępne spojrzenie
musi najpierw stać się pomocą. Biedy tej trzeba jednak doświadczyć. A jeżeli człowiek uodporni się na nią, i to, jak się zdaje, tak mocno jak nigdy dotąd? Wówczas muszą nadejść budziciele, którzy będą sądzić, że