13845

Szczegóły
Tytuł 13845
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13845 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13845 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13845 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Louise Barbara Mujica Tytu� orygina�u: Frida! Projekt ok�adki: Anita Grabos Redakcja: El�bieta Rawska Redakcja techniczna: Sfaiuomir Grzmi�! Korekta: Magdalena Stachowicz Copyright 2001 by B�rbara Mujica for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2002, 2003 for the Polish translation by Barbara Kope�-Umiastowska ISBN 83-7319-390-1 (oprawa twarda) ISBN 83-7319-389-8 (oprawa broszurowa) Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA Warszawa 2003 Dla Maura, z mi�o�ci� . n N CT c/ r . n N w c/ r . ROZDZIA� l Frida! Frida! Wiem, co pan chce us�ysze�, doktorze, ale przepraszam, nie wyci�gnie pan ode mnie �adnych plugawych zwierze�. Wy, psychiatrzy, wszyscy jeste�cie tacy sami. Chcecie, bym przyzna�a, �e jej nienawidzi�am, �e mia�am jej za z�e to, i� zawsze znaj dowa�a si� w centrum uwagi, ale mylicie si�. W rzeczywisto�ci nie znosi�am, kiedy ludzie na mnie patrzyli, a czynili to cz�sto, gdy�, prawd� m�wi�c, z nas dw�ch ja by�am �adniejsza. O n tak powiedzia�. Nie, to nie fair. Prosz� mi wierzy�, kocha�am j�, mimo wszystko. Niech pan s�ucha, odk�d pami�tam, by�a dla mnie dobra. Chroni�a mnie. Wzorowa�am si� na niej jako na zdolniejszej, bardziej utalentowanej. Ja by�am cicha, ona - dynamiczna. Za to mnie uwa�ano za �adniejsz�. Mo�e z pocz�tku ona tak nie my�la�a, ale... c�, w ko�cu chyba u�wiadomi�a sobie, �e wszyscy po dziwiaj� moj� urod�, nawet je�li ona jej nie dostrzega. Mia�a przecie� sw�j rozum. O n zawsze m�wi�, �e jestem ol�niewaj�ca. Oczywi�cie, straszny by� z niego czaru� i k�amca. Ale i tak najbar dziej lubi� malowa� mnie, by�am jego ulubion� modelk�. Nie podoba�o jej si�, kiedy mu pozowa�am, lecz i tak do niego chodzi�am. Malowa� mnie bez przerwy, nago. I wcale nie chodzi o to, �e chcia�am si� na niej odegra�, nie dlatego to robi�am. Mia�a swoje mocne strony, a ja mia�am swoje. By�a m�dra, a ja pi�kna. Ona? Jak�e mog�a by� pi�kna? Kaleka z w�sami i jedn� nog� kr�tsz�? Czasem mi dokucza�a, ale to nic dziwnego - z jej rozumem! Przecie� uchodzi�am za t�p�. A poza 9 . tym dokucza�a wszystkim, nie wyr�nia�a mnie pod tym wzgl�dem. Powiedzmy, �e nie by�am wyj�tkiem. Nie by�am wyj�tkiem nigdy i w niczym. Nie chodzi te� o to, �e nie wiedzia�am, co robi�. Owszem, wiedzia�am, ale s�dzi�am, �e jest jej wszystko jedno. By�a taka dzika i ekscentryczna. Nigdy nie przywi�zywa�a wagi do regu�. Nie przejmowa�a si� cudzymi uczuciami. Pomy�la�am sobie, dobra, skoro ma wszystkich w nosie, skoro s�dzi, �e ka�dy powinien robi�, co zechce, i do diab�a z tym, co ludzie powiedz�, to po prostu p�jd� za jej rad�. Widzi pan, ona przewodzi�a, a ja sz�am za ni�. Zawsze sz�am za ni�. Podam panu przyk�ad. Pyta� pan o nasze dzieci�stwo, wi�c panu opowiem. Zdarzy�o si� to dawno, dawno temu, kiedy by�y�my jeszcze ma�e. Min�o tyle czasu, a ja wci�� widz� to zdarzenie bardzo wyra�nie, jakby zosta�o wyryte w moim umy�le. Bo wie pan, ja te� jestem artystk�. Nie, nie tak� jak ona, nie umiem malowa� obraz�w na p��tnie. Ale umiem przechowywa� wizerunki w m�zgu. C�, chyba to niezbyt cenna umiej�tno��, prawda? Oto co widz�. Frida, przykucni�ta za filarem, obserwuje nieprzyjaci�ki. Estela, przyw�dczyni, szepcze do Marii del Carmen, g��wnego stratega, po czym daje sygna� pozosta�ym. Formuj� si� linie frontu. Na dziedzi�cu przebywa oko�o czterdziestu dziewcz�t, z kt�rych pi�tna�cie szykuje si� do ataku. Inne skacz� przez skakank� lub graj� w klasy. S� poch�oni�te zabaw�. Frida zerka z ukrycia i zagryzaj�c usta, ocenia si�y wroga. Uchodzi�a za rozkoszne dziecko. Nie tak jak ja. Trzeba przyzna�, �e by�am t�usta i troch� oci�a�a. W owych czasach uwa�ano j� za �adniejsz� - cho� trwa�o to niezbyt d�ugo. Mia�a prze�liczn� cer� barwy herbaty z mlekiem, r�ane policzki i pulchne r�czki. W wieku sze�ciu lat nosi�a puszyste, ciemne p�ld�ugie loki, okalaj�ce twarzyczk� delikatn� jak u niemowl�cia. Wyprawiaj�c j� do szko�y, Mami zawsze wpina�a jej we w�osy bia�� kokard�. Ubrana w perkalowy fartuszek Frida wygl�da�a jak anio�ek. 10 Budynek szkolny, zbudowany w hiszpa�skim stylu kolonialnym, mia� wewn�trzne patio, otoczone kolumnad�. Niedawno spad� deszcz - jedna z owych nag�ych ulew, kt�re w kwietniu zdarzaj� si� na Wy�ynie Meksyka�skiej - ale zn�w wysz�o s�o�ce i jego �wiat�o odbija�o si� jaskrawo od ka�u� na p�ytach dziedzi�ca. Dziewcz�ta na �rodku patio ze �miechem skaka�y po wodzie, prze�cigaj�c si�, kt�ra bardziej chlapnie. Frida nie zwraca�a na nie uwagi. Wzrok jej przykuwa�y Estela i Maria del Carmen, kt�re wzi�wszy si� pod r�ce, zaj�y pozycje na czele swego oddzia�u. Zamierza�y prowokowa� moj� siostr� dot�d, a� wyjdzie zza kolumny. Lecz Frida nie chcia�a biernie czeka� na szyderstwa. Wysun�a wojowniczo szcz�k�, o tak, i wysz�a na otwart� przestrze�. - Frida! - szepn�am, kryj�c si� w p�mroku arkady. - Frida, nie id�! - Cicho b�d�! - skarci�a mnie. - Przesta� si� maza�! Zawsze wyzywa�a mnie od mazgaj�w. Skulona za kolumn� patrzy�am, jak zmierza w stron� atakuj�cych dziewcz�t. Wtem poczu�am wilgo� i pieczenie sk�ry mi�dzy nogami. Poruszy�am si� i mocz sp�yn�� na moje nowe, wyko�czone koronk� skarpetki. Wiedzia�am, �e Mami si� w�cieknie. Frida zatrzyma�a si� przed Estela, mru��c oczy zapewne od s�o�ca. Usta jej dr�a�y, lecz poza tym ani drgn�a. Patrzy�a prosto w twarz nieprzyjaci�tki. Estela wyszczerzy�a z�by w u�miechu i jakby na rozkaz dziew cz�ta we wrogiej grupie zacz�y skandowa�: i Frida, Frida Fue seruida A! Diablo Por Comida/ i Frida, Frida Escupida De su bosca Porjudia? 11 . Frida, Frida, Zosta�a podana Diab�u Na obiad! Lecz nawet on jej nie chcia�, Fridy, Fridy, I j� wyplu�, Bo jest �yd�wk�! To by�o okropne! Okropne! By�y�my katoliczkami! Obie przyst�pi �y�my do pierwszej komunii, ale w tej wstr�tnej szkole dziewczynki bez przerwy wyzywa�y nas od �yd�wek, a wszystko z powodu Papy. Chcia�am, �eby Frida odwr�ci�a si� i odesz�a, lecz ona tylko zacisn�a mocniej szcz�ki, hamuj�c dr�enie podbr�dka. Dzieci oderwa�y si� od zabawy i zgromadzi�y si� wok� niej, tworz�c du�y, nier�wny p�okr�g. Frida wyprostowa�a si� i stalowa�a r�ce. Czu�am coraz wi�kszy ucisk w �o��dku. Zacz�am �ka�. Podbr�dek Fridy zadr�a�, lecz zamruga�a kilka razy i powstrzy ma�a �zy. Niekt�re dzieci, drwi�co u�miechni�te, pokazywa�y j� palcami. Nad dziedzi�cem zawis�a dziwna po�wiata. Frida prze �kn�a �lin� i odetchn�a g��boko. - Zamknij si�! - niemal plun�a w stron� Esteli. Dziewczynki zacz�y �piewa� jeszcze g�o�niej. - Milcze�! - wrzasn�a Frida ponownie, lecz tym razem �piew zag�uszy� jej s�owa. Frida, Frida. - Zamknijcie si�! Zamknijcie! Skandowanie ucich�o. - Co za g�upia piosenka! - krzycza�a Frida. - Chyba jaka� idiotka j� wymy�li�a! Kilka dziewczynek zachichota�o, inne podj�y �piew, ale ju� nieco ciszej. Wyjrza�am zza kolumny i stan�am na palcach, ale by�am ni�sza od dzieci, kt�re kordonem otacza�y Frid�. Ponad ich g�owami 12 niewiele mog�am dostrzec. Chcia�am przepchn�� si� na lepsze miejsce, lecz wiedzia�am, �e kole�anki b�d� si� �mia�y z moich mokrych majtek i skarpetek; poza tym mog�y zaatakowa� tak�e i mnie tylko dlatego, �e by�am siostr� Fridy. Cofn�am si� wi�c do kryj�wki. Estela i Frida wpatrywa�y si� w siebie, oddalone co najwy�ej o p� metra. Nikt si� nie poruszy�. Napi�cie mi�dzy nimi narasta�o od dawna - od wielu tygodni, a mo�e nawet od miesi�cy, a� wreszcie dosz�o do konfrontacji, do ostatecznej rozgrywki. Inne dzieci patrzy�y i czeka�y, przestraszone, lecz jednocze�nie pod niecone nadziej�, �e stanie si� co� okropnego. - Nie jeste� st�d! Nie nale�ysz do nas! - sykn�a Estela. - Cudzo ziemka! Dziewczynki wzdrygn�y si�, jakby na �rodek dziedzi�ca zesko czy� z dachu upi�r. Wszystkie oczy skierowa�y si� ku Fridzie. Mia�am ochot� zabi� Estel�, ale c� mog�am zdzia�a�? Zosta�am za filarem. - Wcale nie! - odparowa�a Frida. - Wcale tak, FREY-DA! - Estela z niemiecka, gard�owo wym� wi�a g�osk� R. - Nawet imi� masz obce! Frida zawaha�a si� przez chwil�. Rzeczywi�cie, pisa�a swoje imi� z niemiecka, F-R-I-E-D-A. I nasz ojciec naprawd� by� niemieckim �ydem w�gierskiego pochodzenia. Spojrza�a Esteli w oczy. - Nazywam si� Magdalena Carmen Frieda Kahlo y Calder�n. Ochrzczono mnie w ko�ciele. - Jeste� obca! Tw�j ojciec m�wi po hiszpa�sku z akcentem. Kiedy wymawia s�owa republica albo reuoluci�n, to jakby chrz�ka�a �winia! - Nie jestem cudzoziemk�, tylko Meksykank�! - Meksykanie to katolicy! - Jestem tak� sam� Meksykank� i katoliczk� jak i ty! Co niedziela chodz� do ko�cio�a! Do �wi�tego Jana! Powinna� o tym wiedzie�, bo te� tam chodzisz! Doktorze, w �ydostwie nie ma nic z�ego. Po latach Frida che�pi�a si� swoim �ydowskim pochodzeniem. Ale w�wczas, 13 . w porewolucyjnym Meksyku, uwa�ano za �le wszystko, co obce. A pan? Czy pan jest �ydem, doktorze? - Tw�j ojciec ma na imi� Wilhelm! - M�j ojciec ma na imi� Guillermo! - To nie jest jego prawdziwe imi�, FREY-DA! Naprawd� nazywa si� Wilhelm! - Wilhelm, Wilhelm! - zacz�ty skandowa� dziewczynki. - Jej ojciec nazywa si� Wilhelm! Na w�osy Fridy pad� promie� �wiat�a i czubek jej g�owy rozjarzy� si� niczym aureola. W blasku s�o�ca przypomina�a serafina, utkanego z iskier i paj�czyny. Podnios�a do ust delikatne, dzieci�ce paluszki i wlepi�a wzrok w Estel�. - Matka m�wi, �e tw�j ojciec to jeden z tych cudzoziemc�w, kt�rych sprowadzi� tu Porfirio Dfaz - ci�gn�a Estela. - M�wi, �e obcy zniszczyli kraj, ale �e teraz, dzi�ki rewolucji, wszystkich was powiesz�! - Twoja matka to g�upia kurwa! To byt nieoczekiwany cios. Rodzice Esteli popierali rewolucj� i reform� roln� Emiliana Zapaty, lecz byli to ludzie przyzwoici, nie �adna ho�ota. W ich kulturalnym, drobnomieszcza�skim �rodowisku nie u�ywano takiego j�zyka. A ju� na pewno nie u�ywa�y go m�ode damy, zw�aszcza sze�cioletnie. Esteli zapar�o dech w piersiach. Musz� si� roze�mia�! Jak� zrobi�a min�, gdy us�ysza�a s�owa Fridy! Po dziedzi�cu przebieg� szmer niedowierzania. Dziewczynki zachichota�y niepewnie. "S�ysza�y�cie, co Frida powiedzia�a? - szep ta�y. - Powiedzia�a: k...! ". Nawet ch�opi tak si� nie wyra�ali, wr�cz przeciwnie, zachowywali si� pow�ci�gliwie i z godno�ci�. Tylko m�ty m�wi�y w ten spos�b. Frida pogwa�ci�a wszystkie regu�y, a to wymaga�o odwagi! By�am z niej dumna. Dzieci spogl�da�y to na Frid�, to na Estel�, niepewne, pe�ne oczekiwania. Niekt�re kiwa�y g�owami i u�miecha�y si� do mojej siostry, niemal gotowe stan�� po jej stronie. Estela musia�a odzyska� przewag�, kt�r� odebra� jej ten bachor z niewyparzonym j�zykiem. 14 - Tw�j ojciec pracowa� dla rz�du Dfaza. Mama m�wi... - Twoja matka to kupa g�wna! Jest taka wredna, �e z jej cipy wychodz� paj�ki! - FRIDA KAHLO! Krzyk nauczycielki przeci�� powietrze niczym trzask pioruna. Dzieci rozbieg�y si� jakby rozproszone pot�n� magnetyczn� sil�. Panna Caballero w jednej chwili dopad�a uroczej winowajczyni, chwyci�a j� za ucho i wyprowadzi�a z patio. - Jak ty si� wyra�asz? Kto to s�ysza�, �eby porz�dna dziewczynka u�ywa�a takiego j�zyka? Ohyda! Frida wyrwa�a si�, lecz nauczycielka chwyci�a j� za falbank� fartuszka i szarpn�a ku sobie. - Ty! - krzykn�a z obrzydzeniem. - Wygl�dasz jak anio�ek pana Boga, a j�zor masz niczym zamiatacz ulic! M�wisz, jakby� chowa�a si� w rynsztoku, a nie w przyzwoitym domu. Twoja matka to porz�dna, pobo�na chrze�cijanka! Wstydzi�aby� si�! Poci�gn�a Frid� pod arkadami w stron� drzwi prowadz�cych do naszej klasy. Ja drepta�am z ty�u. Nagle panna Caballero odwr�ci�a si�. - A ty co? - zawo�a�a, celuj�c we mnie palcem t�ustym jak kie�baska. - Te� tu jeste�? Oczywi�cie, gdzie Frida, tam i ty! �azisz za ni� jak cie�. Ale lepiej uwa�aj, Cristinita. To rozrabiaczka i tobie te� narobi k�opotu. Zatrzyma�am si� i spojrza�am na nauczycielk�. Nogi mi si� lepi�y, a od mokrych majtek sw�dzia�a sk�ra. Poruszy�am si� niespokojnie. Panna Caballero wzi�a mnie za r�k�, a nast�pnie poci�gn�a nosem. Mocz zaczyna� cuchn��. - Och, nie! Znowu? - j�kn�a. - Zrobi�a� w majtki, Cristina? Wy wstr�tne smarkule! Tak nas nazywa�a - wstr�tne smarkule. Z�apa�a Frid� za ucho, a mnie za rami�, i wci�gn�a nas do klasy. - No - zwr�ci�a si� do mnie. - Zdejmuj te mokre majtki i daj mi je. Zawin� je w papier i oddam praczce twojej matki. Chod� tutaj, to ci� obmyj�. 15 . Ale ja nie zdj�lam majtek, lecz cofn�am si� i skuli�am pod sto�em. Panna Caballero rzuci�a si� za mn�, usi�uj�c unie�� mi sp�dnic�. - Sama to zrobi� - zatka�am. Nie chcia�am, �eby mnie dotyka�a. Nie chcia�am zw�aszcza, �eby mnie myta i dotyka�a... tam w dole. - Nie b�d� g�upia - warkn�a. Uj�a mnie za rami�, usi�uj�c wyci�gn�� spod sto�u, ale ugryz�am j� w kciuk z ca�ej si�y, po czym wcisn�am si� w k�t. Krzykn�a kr�tko i ostro, bardziej ze zdumienia ni� z b�lu. Pr�bowa�am wyzwoli� si� z majtek bez podnoszenia sp�dnicy, aby panna Caballero nie zobaczy�a mojej pupy. S�ysza�am r�ne uwagi na temat nauczycielki, lecz by�am za ma�a, aby zrozumie� wszystkie aluzje. Jednak po sposobie, w jaki doro�li �ciszali g�osy, gdy o niej m�wili, pozna�am, �e musi by� jaka� dziwna. Niekt�re uwagi mia�y zwi�zek z jej nazwiskiem - caballero znaczy "m�czyz na" albo "pan". My�la�am, �e to dlatego, �e mia�a du�e, prawie m�skie d�onie. Nie wiem, co s�dzi�a o niej Frida. Chyba uwa�a�a j� za osob� odra�aj�c� i fascynuj�c� zarazem. Lubi�a p�ata� jej figle, wystawia� j� na pr�b�, jak dzieci cz�sto czyni� wobec os�b maj�cych nad nimi w�adz�, ale r�wnie� garn�a si� do niej i ch�tnie si� jej przygl�da�a. Uwielbia�a zwraca� na siebie uwag� panny Caballero - ale te� moja siostra zawsze lubi�a by� o�rodkiem zainteresowania. Nauczycielka by�a Metysk� o jasnej sk�rze, grubych rysach i mocno zarysowanych ustach, kt�re wyra�a�y zar�wno stanow czo��, jak i frustracj�. Kr��y�y plotki, �e nosi peruk�, lecz nie mia�y�my co do tego pewno�ci, albowiem �adna z nas nigdy nie widzia�a jej bez korony okalaj�cych g�ow� ciemnych warkoczy. Zawsze ubiera�a si� na czarno, a jej stroje przywodzi�y na my�l przerobione suknie balowe z czas�w dawno minionych. Pomimo szorstkiego obej�cia mia�a kr�g�e, mi�kkie i zmys�owe cia�o, palce za� podobne do ki�ci dojrza�ych banan�w, p�kate i czerwone. Odnosi�am wra�enie, �e gdyby panna Caballero zechcia�a, mog�aby 16 by� naprawd� mi�a - ale nie chcia�a. Nawet jako ma�a dziewczynka wyczuwa�am, �e co� powstrzymuje j� przed ukazaniem ca�ej serdeczno�ci, jak� w sobie skrywa�a. Wreszcie osaczy�a mnie w k�cie mi�dzy sto�em a �cian�. Chwy ciwszy mnie mocno jedn� r�k�, drug� nala�a wody do miski i mokr� �cierk� zacz�ta wyciera� moje nogi i po�ladki. - No, zadzieraj sp�dnic� - poleci�a. Ba�am si� okaza� niepos�usze�stwo, wi�c zebra�am fartuszek w gar�� i unios�am go do pasa. Pragn�am umrze�. Frida powinna by�a mi pom�c. Przecie� mog�a zacz�� krzycze� albo rzuci� czym� w pann� Caballero. By� mo�e nie zrobi�a tego, gdy� nie przysz�am jej z pomoc�, kiedy Estela i inne dziewczynki z niej szydzi�y. By� mo�e jej milczenie stanowi�o co� w rodzaju zemsty. Tak czy inaczej, po prostu sta�a i patrzy�a, jak �cierka przesuwa si� w g�r� i w d� po moich udach i mi�dzy nogami, w g�r�, w d� i pomi�dzy, i zn�w, i zn�w. - Szybko - sykn�a panna Caballero. - Rozstaw nogi, �ebym ci� mog�a porz�dnie umy�. Rozsun�am szerzej nogi i ugi�am kolana. Panna Caballero zn�w wzi�a si� do roboty, a Frida gapi�a si� na ni�. Ten jeden, jedyny raz, kiedy powinna by�a co� powiedzie�, po prostu sta�a i si� gapi�a. Po wszystkim panna Caballero wyp�uka�a �cierk� i wykr�ci�a j�. - A teraz - zwr�ci�a si� do Fridy - zdejmij majteczki i daj je Cristi. F�da spojrza�a na mnie pogardliwie. - A to niby dlaczego? - Bo ci ka��. - To co? Dlaczego mam wraca� do domu bez majtek? Przecie� to ona si� zmoczy�a! - Dlatego, �e jeste� starsza - powiedzia�a ostro panna Caballero. Frida zastanawia�a si� przez chwil�, ale nie dostrzeg�a w tym wyja�nieniu logiki. - A co to ma do rzeczy, kto jest starszy? - odpar�a, wysuwaj�c szcz�k�. - Natychmiast! - krzykn�a panna Caballero. 17 . Frida powoli �ci�gn�a majtki i poda�a mi je. - G�upi bachor - sykn�la. - Spok�j! - skarci�a j� panna Caballero. Pomog�a mi si� ubra� i ci�gn�a dalej: - My�lisz, �e jeste� taka doros�a, ma�a Frido? A pami�tasz lekcj� przyrody? Kiedy t�umaczy�am, jak dzia�a wszech�wiat? Frida wlepi�a wzrok w czubki but�w. - Zgasi�y�my �wiat�o - m�wi�a panna Caballero - ja wzi�am do jednej r�ki pomara�cz�, a do drugiej zapalon� �wieczk�, i pokaza �am wam, w jaki spos�b Ziemia kr��y dooko�a S�o�ca, a Ksi�yc wok� Ziemi. Przypominasz sobie? - Tak - mrukn�a Frida. Wiedzia�a, co b�dzie dalej. Z zaci� ni�tymi ustami czeka�a, a� nauczycielka j� upokorzy. - Bardzo de to podekscytowa�o, prawda? Frida rzuci�a jej niech�tne spojrzenie, ale milcza�a. - No, przecie� pami�tasz, Frido? - Tak. - Tak, prosz� pani. - Tak, prosz� pani. - Frida wiedzia�a, �e zosta�a pokonana. Na jej twarz wyst�pi� rumieniec, a szcz�ki zaciska�y si� coraz mocniej. - I co wtedy zrobi�a�? - Zmoczy�am si�. - W�a�nie. Zmoczy�a� si�. Panna Caballero u�miechn�a si� z satysfakcj�. Zwyci�y�a. Ale owego dnia, podczas lekcji przyrody, jej zwyci�stwo nie by�o tak oczywiste. Wytropiwszy ka�u�� pod krzes�em Fridy, Estela natychmiast zacz�a skandowa�: "Frida si� zsika�a! Frida si� zsika�a! ". I wkr�tce ju� ca�a klasa wola�a: "Frida si� zsika�a! ". Przyzwoita nauczycielka wyprowadzi�aby Frid� z klasy i po cichu j� umy�a. Ale panna Caballero wywlok�a j� na �rodek sali i pr�bowa�a zadrze� jej sukienk�. Jednak moja siostra by�a dla niej zbyt zwinna i szybka. Kiedy panna Caballero usi�owa�a przytrzyma� j� za pasek, Frida wyrwa�a si�, potr�caj�c przy tym misk�, kt�r� 18 nauczycielka przygotowa�a do mycia. Chcia�a j� my� przed ca�� klas�! Miska spad�a na pod�og� z �oskotem, jakby zderzy�y si� dwa samochody. Frida rzuci�a si� ku drzwiom, rozrzucaj�c po drodze przezrocza i albumy. Og�uszona ha�asem zatoczy�a si� i uderzy�a w p�k� z farbami. S�oik czerwonej tempery rozprysn�� si� o po sadzk�, farba bryzn�a wok� niczym krew. A moja siostra, zamiast ucieka� na wolno��, zatrzyma�a si� i wpatrzy�a jak zaczarowana we wz�r plam na pod�odze. Nogi mia�a pochlapane do kolan, skarpetki przesi�kni�te czerwieni�. Nagle pochyli�a si� i zanurzy�a pulchne, sze�cioletnie r�czki w ka�u�y farby. - Przesta�! - wrzasn�a przera�liwie panna Caballero, ale Frida ju� maza�a d�o�mi po sukience, ramionach i twarzy. Nawet jej powieki ocieka�y lepkim, ciemnoczerwonym p�ynem. Po prostu przesz�a... jak to si� m�wi? Meta... metamorfoz�, zamieni�a si� w upiora. W swoim pi�cioletnim umy�le ujrza�am, jak z jej ust wycieka stru�ka krwi, oczy za� promieniej� nadziemskim blaskiem. Rozproszone smugi s�onecznego �wiat�a, padaj�ce z okna, przeob razi�y j� w istot� pot�n� i z�owieszcz�. - Natychmiast si� wytrzyj! - rozkaza�a panna Caballero. Frida zachichota�a. Unios�a d�onie i poruszy�a palcami niczym krab odn�ami. Widok by� groteskowy. Przerazi�am si� i tak w�ciek�am, �e chcia�am si� rzuci� na Frid� z pi�ciami. W ko�cu panna Caballero zrezygnowa�a i tego dnia Frida wr�ci�a do domu pokryta czerwieni�. Moja siostra upokorzy�a pann� Caballero przed ca�� klas�, tote� nauczycielka korzysta�a z byle okazji, aby opowiedzie�, jak Frida podnieci�a si� na lekcji przyrody do tego stopnia, �e a� narobi�a w majtki. Chcia�a po prostu odegra� si� na Fridzie, sprawi�, �eby dziewczynka poczu�a si�, jakby wpad�a w g�wno. Zaraz, zaraz, o czym to ja m�wi�am? Jestem taka stara, �e nie potrafi� si� na niczym skupi�. A, tak, opowiada�am panu, �e Frida zawsze mnie chroni�a. Wi�c w�o�y�am suche majtki mojej siostry, ona za� wzi�a mnie za r�k�. Wtuli�am g�ow� w jej rami�. 19 . Pozosta�e dzieci ju� czeka�y przed wej�ciem do klasy. - Zaczekajcie tutaj - poleci�a nam panna Caballero, wyg�adzi�a sp�dnic� i podesz�a do drzwi. Na jej sygna� dziewczynki g�siego wesz�y do sali i usiad�y na miejscach. - Chod�, C�sti! - szepn�a Frida. - Wynosimy si� st�d! Szko�a mie�ci�a si� w pi�trowym budynku w hiszpa�skim stylu, zbudowanym w kszta�cie kanciastej litery U wok� centralnego dziedzi�ca. Na parterze znajdowa�y si� sale klasowe, sk�adzik, ma�e biuro i niewielka kaplica, na pi�trze za� mieszkania w�a� cicielki szko�y i panny Caballero. Nie by�o korytarzy; wszystkie pomieszczenia parterowe wychodzi�y na patio, a te na pierwszym pi�trze - na balkon nad arkadami. Obie klasy mia�y od strony patio po dwoje drzwi, kiedy wi�c panna Caballero przez jedne z nich wpuszcza�a pozosta�e uczennice, Frida p�dem ruszy�a ku drugim, ci�gn�c mnie za sob�. By�am przera�ona. - Nie mo�emy uciec! Mami nas zabije! - Mami si� nie dowie! Panna Caballero zauwa�y�a nasz� ucieczk� i ruszy�a w po�cig, lecz nim zd��y�a nas dogoni�, wpad�y�my w otwart� bram� i wybieg�y�my na ulic�. Zna�y�my ka�dy zau�ek w Coyoac�n. Nie wiem, doktorze, czy pan kiedykolwiek tam by�, ale jest to malownicze miasteczko kolonialne, po�o�one godzin� drogi na po�udnie od Mexico City. S� tam barokowe ko�cio�y, place i tianguis - miejscowe targi; kiedy�, w czasie wojny z Aztekami, zamieszkiwa� tu Hem�n Cones. Obecnie bardzo si� rozbudowa�o, oczywi�cie dzi�ki turystom. Tury�ci odwiedzaj� nasz dom - to znaczy, dom Fridy; przychodz�, gdy� mieszka�a tu Frida, nie dlatego, �e ja tu mieszka�am. Coyoacan, niegdy� otoczone rozleg�ymi polami i ranczami, sta�o si� obecnie przedmie�ciem miasta Meksyk, tego niepowstrzymanego, �ar�ocznego potwora. Cho� jednak nasza kipi�ca �ydem, brudna i szalona stolica przypomina wszystkie wielkie miasta, Coyoacan zachowa�o pewien staro�wiecki urok - ma�omias teczkow� przytulno�� i �lady minionej historii. 20 Pobieg�y�my brukowan� �cie�k�, po czym skr�ci�y�my w poln� drog� prowadz�c� do Viveros de Coyoacan, du�ego, zadrzewione go parku, przez kt�ry wi�a si� leniwie w�ska rzeczka. Uliczni sprzedawcy zachwalali kolorowe zabawki zrobione z drewna, tykw i papier-mache, poprosi�am wi�c Frid�, �eby kupi�a mi bolero, gr� w pi�k� i kubek, kt�r� bawi�y�my si�, gdy by�am dzieckiem. - �wietnie, nie ma co! - uci�a kr�tko. - Kiedy wr�cimy do domu z bolero, Mami od razu si� domy�li, �e w��czy�y�my si� po ulicach! Naprawd�, Cristi, ale� ty g�upia! Zawsze tak do mnie m�wi�a: "Naprawd�, Cristi, ale� ty g�upia". Plan Fridy by� prosty. Pobawimy si� w parku, m�wi�a, a� przyjdzie pora, by nasza niania, Conchita, odebra�a nas ze szko�y, po czym zaczaimy si� w sklepiku papierniczym naprzeciwko bramy szkolnej - dostatecznie daleko, by unikn�� s�piego wzroku panny Caballero, lecz do�� blisko, by zobaczy� Conchit� nadchodz�c� ulic�. W�w czas podbiegniemy do niej i jak zwykle wr�cimy z ni� do domu. Mami nigdy si� nie zorientuje. Nie by�am przekonana do tego pomys�u, ale potulnie podrep ta�am za Frida. Min�y�my pulqueri� - bar, w kt�rym podawano pulque, bia�awy sfermentowany nap�j wyrabiany z soku agawy. W owych czasach �ciany pulqueru pokrywa�y barwne obrazki z meksyka�skiego folkloru - rozb�jnik napadaj�cy na wychud�ego obszarnika, wulgarna dziwka licz�ca pieni�dze. Chcia�am jak najszybciej odej�� z tego miejsca, ale Frid� oczarowa�y barwy owych wizerunk�w oraz spro�ne piosenki, kt�re �piewali pod chmieleni robotnicy budowlani. Wyj�a monet� z kieszeni fartuszka i u ulicznego sprzedawcy kupi�a mi quesadill� - tortill� z serem i sosem chili. Nie zna�a imienia tego cz�owieka, ale uwa�a�a go za przyjaciela, ju� wielo krotnie bowiem robi�a u niego zakupy. - Nie poplam fartuszka serem, bo Mami si� domy�li, �e kupi�am ci na ulicy jedzenie - pouczy�a mnie ostro. - Wagarujemy - zwie rzy�a si� sprzedawcy, kt�ry u�miechn�� si� i wr�czy� jej drug� quesadill�. 21 . - Mam tylko jednego centauo - powiedziala moja siostra. - Nie szkodzi - odpar�. - To podarunek dla ciebie. Pobieg�y�my do parku i bawi�y�my si� okoto p� godziny, Frida przez ca�y czas zrz�dzi�a, �ebym nie poplami�a sukienki, nie zab�oci�a bucik�w, nie zabrudzi�a skarpetek traw�, bo Mami natychmiast odgadnie, gdzie�my by�y. Wreszcie popatrzy�a na s�o�ce i uzna�a, �e pora wraca�. Po prowadzi�a mnie zakurzonymi ulicami w stron� szko�y. Wystarczy�o jedno spojrzenie na sklep papierniczy, by krew zastyg�a mi w �y�ach. By� zamkni�ty. Poniewa� sklepy zazwyczaj zamykano na sjest� o drugiej i otwierano o pi�tej lub sz�stej, zaj�cia w szkole musia�y sko�czy� si� jaki� czas temu. Zobaczy�am, �e inne sklepy na tej ulicy - kwiaciarnia, piekarnia i tortilleria - tak�e s� zamkni�te. Pod bram� szko�y nie czeka�y �adne dzieci. Ulica by�a pusta. - Chod�my! - rozkaza�a Frida. - Bo b�d� nas szuka�! - Teraz nam si� oberwie! - rozp�aka�am si�. - Wszystko przez ciebie! Frida nie odpowiedzia�a. Z�apa�a mnie za r�k� i pop�dzi�y�my do domu. ROZDZIA� 2 Frida ta�czy Zawsze uwa�a�am, �e to nasze do�wiadczenia szkolne sprawi�y, i� Frida zosta�a meksyka�sk� patriotk�, tak diabelnie �arliw�, jakby chcia�a wszystkich przelicytowa�. Twierdzi�a, �e meksy ka�skie niebo jest najczystsze, najcudowniejsze na �wiecie - mimo i� niebo nad Merico City zazwyczaj ma barw� brudnych skarpetek lub moczu zanieczyszczonego kalem. Ale nikt nie m�g� przy niej tego powiedzie�, o nie. Natychmiast oskar�a�a rozm�wc� o to, �e zaprzeda� si� jankesom, �e jest pionkiem w r�kach kapitalist�w albo li�e dup� europejskim elitom intelektualnym. Mia�a j�zyk paskudny jak szczyny pijaka. Panu nie musz� tego m�wi�. Sam pan o tym wie. Potrafi�a sponiewiera� cz�owieka tylko dlatego, �e s�dzi�, i� niebo w Meksyku nie jest tak niebieskie, jak, dajmy na to, w Kalifornii. Po prostu tak� mia�a natur� - ka�d� spraw� traktowa�a obsesyjnie. Dla Fridy niebo nad Meksykiem wygl�da�o niczym roz�arzony, p�ynny bursztyn lub turkusowy klejnot, albo p�aszcz uszyty z od�amk�w szafiru. Nie mog�a go traktowa� jak zwyczajnej masy zanieczyszczonego powietrza. Dla Fridy nic nie by�o po prostu takie, jakie by�o. �y�a we w�asnym, wyimaginowanym �wiecie. Oczywi�cie, on uwa�a� to za czaruj�ce, lecz, moim zdaniem, troch� przesadza�a, co niekiedy dra�ni�o ludzi. Zapewne to nie tylko jej wina; �atwo zosta� fanatyczk�, kiedy komu� nieustannie dokuczaj�, wyzywaj� od �yd�wek i obcych. Ale, z drugiej strony, lubi�a prowokowa�. Czasem zachowywa�a si� tak brutalnie i konfliktowo, �e wydobywa�a z otoczenia najgorsze cechy. 23 . A mo�e plot� bzdury? W ko�cu, kim�e ja jestem, �eby sugerowa� jakie� wyja�nienia? Niech pan sam spr�buje odgadn��, co si� dzia�o w jej g�owie! Przecie� to pan jest lekarzem, na lito�� bosk�! Chcia�am tylko powiedzie�, �e... no, jako cudzoziemiec dosko nale pan rozumie, o czym m�wi�. Sam pan wie, jakie to uczucie by� obcym, cho� oczywi�cie obecna sytuacja nie da si� por�wna� z tym, co musia�y�my wtedy znosi�. A ponadto pan jest powa�nym cz�owiekiem, psychiatr�, my za� by�y�my wra�liwymi ma�ymi dziewczynkami i wszystkie te wyzwiska - obce, �yd�wki, emi grantki - wycisn�y na nas g��bokie pi�tno. Zw�aszcza na Fridzie, bardziej agresywnej z nas obu, kt�ra zawsze znajdowa�a si� w ogniu walki. To kolejna rzecz, jak� on w niej kocha� - waleczno��, aczkolwiek czasem s�dz�, �e gra�a t� rol�, by skupi� na sobie jego uwag�. To znaczy, oczywi�cie, z pewno�ci� by�a waleczna, walecz na z natury, ale p�niej ta cecha sta�a si� elementem odgrywanej przez ni� komedii. Z niego tak�e by� niez�y komediant. Rewolu cjonista, tw�rca fresk�w dla mas - wszystko to stanowi�o cz�� postaci, kt�r� stworzy� na w�asny u�ytek. Demonstrowanie, �e jest tak� sam�, a nawet lepsz� Meksykank� ni� my wszyscy, przybra�o u Fridy kszta�t obsesji. Wie pan, �e urodzi�a si� w 1907 roku, dok�adniej m�wi�c, 6 lipca 1907, ale zawsze podawa�a jako dat� urodzin rok 1910, w kt�rym wybuch�a rewolucja meksyka�ska. Chcia�a by� prawdziw� c�r� nowego Meksyku. Niekiedy przymyka�a oczy i oznajmia�a w uniesieniu: - Jestem Meksykank�, jak ten orze�, kt�ry szybuj�c w powietrzu na rozpostartych skrzyd�ach ze �niegu i popio�u, szarpie mocarnym dziobem stratosfer�! - I sra na moje freski! - dodawa� on, po czym �miali�my si� bez ko�ca. A te jej d�ugie, india�skie suknie! Ludzie m�wili, �e chcia�a w ten spos�b ukry� kulaw� nog� i zatuszowa� kalectwo, ale to jedynie cz�� prawdy. Przede wszystkim pragn�a podkre�li� swoj� mexicanidad, meksyka�sko��, solidarno�� z prostym ludem Mek24 syku, aczkolwiek w naszych �y�ach p�yn�o tyle india�skiej krwi, co kot nap�aka�. Chocia� nie - ojciec naszej Mami byt Indianinem z Morelos. Ale Frida nami�tnie uto�samia�a si� ze spraw� rewolucji, tym bardziej �e o n zajmowa� w ruchu wa�n� pozycj�. Poza tym lubi�a wyr�nia� si� w t�umie. Jak to - zn�w odbiegam od tematu? A, rzeczywi�cie, m�wi�am o tym, �e Frida zawsze mnie chroni�a, zawsze, nawet gdy by�y�my ma�e. Opowiada�am o dniu, w kt�rym uciek�y�my ze szko�y. Kiedy zda�y�my sobie spraw�, jak p�no si� zrobi�o, pobieg�y�my do domu, modl�c si� w duchu, by Mami nie dowiedzia�a si� o naszym wybryku i nie w�ciek�a si� na nas. Niestety, panna Caballero wys�a�a do naszego domu pomocnika, kt�ry powiadomi� rodzin� o naszej ucieczce. "Pomocnicy" - tak ich nazywa�y�my, �eby nie m�wi� o nich "s�u��cy", �eby m�c udawa� osoby demokratyczne, szanuj�ce wszystkich bez wyj�tku, �eby przekona� same siebie, i� nie uwa�amy ich za zwyk�ych Indian na posy�ki. Ten konkretny "pomocnik" mia� na imi� Arturo i panna Caballero mawia�a, �e robi miny jak ciel�, kt�remu w�a�nie poder�ni�to gard�o. Niestety, po drodze Arturo natkn�� si� na Conchit�, kt�ra w�a�nie sz�a odebra� nas ze szko�y. Kiedy Mami us�ysza�a, �e uciek�y�my z piek�a, zwanego szko��, nie zastanawia�a si� ani chwili, nie poczeka�a, a� zwyczajnie wr�cimy do domu, lecz natychmiast pos�a�a lokaja Manuela do naszego ojca, do jego pracowni, kt�ra znajdowa�a si� a� w Mexico City. Wyobra�am sobie t� scen�. Wiekowy, pokr�cony artretyzmem Manuel wpada do ciemni Papy i oznajmia: - Dzieci zgin�y! Papa patrzy na Manuela swoim zwyk�ym, na po�y nieprzytomnym wzrokiem, i usi�uje przyswoi� informacj�. Widz� to tak wyra�nie, jakbym tam by�a - Papa spogl�da os�upia�y na Manuela i pr�buje zrozumie�, co si� sta�o. 25 . - Senor! Dziewczynki znikn�ty! Uciek�y ze szko�y i nikt nie wie, co si� z nimi sta�o! Panna Caballero przys�a�a umy�lnego! Se�ora odchodzi od zmys��w! Papa milczy. - Pa�skie c�rki, se�or! - Moje c�rki? M�zg Guillermo Kanio zaczyna przetwarza� us�yszan� wiado mo��. Na czole Papy wykwitaj� diamenciki potu. Musi pan wiedzie�, �e w owych czasach zaginione dziecko cz�sto ko�czy�o jako dziecko martwe. Dorasta�y�my za dyktatury Victoriana Huerty, kt�ry obj�� w�adz� w 1913 roku, a jego ludzie znani byli z tego, �e porywali dzieci z plac�w zabaw, aby ukara� lub wywrze� nacisk na ich rodziny. Zwolennicy Zapaty, tacy jak moi rodzice, stanowili dla nich doskona�y cel. Dostojnicy huertystowscy obnosili si� ze sw� szacowno�d� - przecie� odebrali w�adz� buntownikom i przywr�cili �ad spo�eczny, nieprawda�? - ale wynajmowali zbir�w do brudnej roboty, ci za� nie znali lito�ci. Poder�ni�cie gard�a s�odkiemu trzylatkowi by�o dla nich czym� r�wnie �atwym jak zabicie kozy. Dzieci pierwsze pada�y ofiarami gry o w�adz�. Jestem pewna, �e gdy Pap� w ko�cu zrozumia�, co Manuel do� m�wi, rzuci� zdj�cia, kt�re w�a�nie wywo�ywa�, i wypad� za drzwi bez kapelusza, zapominaj�c o zostawionych na stole che mikaliach. Jakim byt ojcem? A co to ma do rzeczy7 Przecie� wyja�niam panu, �e Frida by�a dla mnie dobra, aby wreszcie przesta� pan sugerowa�, i� ja... i� ja zrobi�am to, co zrobi�am, bo jej nie cierpia�am... nienawidzi�am. Doskonale wiem, o co panu chodzi. Wi�c co za r�nica, jaki by� Papa? No dobrze, opowiem panu. Niech pomy�l�. By� to dziwny cz�owiek. Jako ojciec odznacza� si� dystansem, a nawet surowo� ci�, lecz w g��bi serca bardzo nas kocha�, zw�aszcza Frid�. Frida by�a dla niego wszystkim, mo�e dlatego, �e bardzo go przypomina�a 26 - genialna, op�tana, szalona. Traktowa� Frid� jak ostatnie jajko na twardo na pikniku, jak ostatni� aspiryn� w apteczce, jak ostami dzbanek ponczu w lod�wce. Frida chochlik, Frida �obuziak. Zabiera� j� na nieko�cz�ce si� spacery, gdzie zbierali kwiaty lub kamienie i uk�adali je wed�ug wielko�ci i kolor�w. Czasem i ja chodzi�am z nimi, ale zawsze czu�am si� zb�dna, jak kurczak w cudzym kurniku. Papa mia� nadziej�, �e kt�rego� dnia Frida zostanie naukowcem albo lekarzem. Kiedy trzyma� j� na kolanach i wpatrywa� si� w przestrze�, wygl�da� jak cz�owiek niespe�na rozumu, nie z tego �wiata - niczym �wi�ty, b�d�cy �wiadkiem Zmartwychwstania. Co si� tyczy mnie, wcze�nie uzna�, �e zostan� tym, czym istotnie si� sta�am - niczym. Jestem zatem pewna, �e my�l, i� Fridzie co� grozi, porazi�a go niczym b�yskawica i zamieni�a jego biedny m�zg w jajecznic�. Tymczasem Frida i ja zbli�a�y�my si� ostro�nie do domu, kt�ry z daleka wygl�da� jak gigantyczny tort oblany niebieskim lukrem, w kt�rym belki i framugi okien pe�ni�y rol� lasek cynamonu i kawa�k�w czekolady. By� to rozleg�y budynek w hiszpa�skim stylu kolonialnym, o w�skich, otwartych na ulic� oknach z okien nicami. Wewn�trz mie�ci�a si� amfilada pokoi otaczaj�cych ogrom ne patio, gdzie w wielkich donicach z terakoty kwit�y krzewy geranium i kaktusy. Papa postawi� ten dom kilka lat przed narodzi nami Fridy i kaza� go pomalowa� na ciemnoniebieski kolor, tote� odk�d pami�tam, wszyscy nazywali go Casa Azul. W drodze do domu moja siostra pr�bowa�a nadrabia� min�, ale widzia�am, �e si� boi. - Mo�e powinny�my przekra�� si� do naszego pokoju - szepn�a - i udawa�, �e by�y�my tam przez ca�y czas. - My�lisz, �e si� uda? - Mo�e. Dok�ada�a stara�, aby jej g�os brzmia� przekonuj�co, ale obie wiedzia�y�my, �e szukaj�c nas, Mami zapewne przewr�ci�a do g�ry nogami ca�y dom. Oczyma duszy widzia�am, jak ciska 27 . drobiazgami o �ciany, przeklinaj�c jednocze�nie wszystkich �wi� tych, pann� Caballero, a w szczeg�lno�ci swego m�a niedo��g�, kt�ry obdarzy� j� takimi krn�brnymi dzie�mi. - Spr�bujmy najpierw znale�� Conchit� - podsun�a Frida. Przekradfy�my si� wok� domu do kuchni, nie znalaz�y�my tam jednak Conchity. Tylko kucharka Inocencia kl�cza�a przed o� tarzykiem obok spi�arki i modli�a si� do Naj�wi�tszej Panienki z Guadalupe: - Biedne dzieci�tka... zbrodniarze... zab�jcy... Yirgen M�dre... spraw, by wr�ci�y do domu... - Mamie to wygl�da - szepn�a Frida. Zatka�am cicho, lecz ona unios�a do ust palec, ka��c mi za milkn��: - C���! Zamknij si�, dzidziusiu! Kucharka modli�a si� nadal, a po jej masywnych, �niadych policzkach sp�ywa�y ci�kie Izy. Frida podkrad�a si� do niej z ty�u i leciutko dotkn�a jej ramienia. - Inocencia! - powiedzia�a cicho. Kucharka zaskoczona odwr�ci�a si�, szeroko otwieraj�c oczy ze zdumienia. - Frida! Frida zachichota�a. Nawet ja u�miechn�am si� niepewnie. Inocencia, wci�� na kolanach, u�ciska�a nas i j�a zawodzi�: - Oh, gradas a Dios! Dzi�ki Bogu! Och, dzi�ki Ci, Naj�wi�tsza Panienko! D�wign�a swe niezgrabne cia�o do pozycji stoj�cej, po czym nala�a nam soku i po�o�y�a na talerzu kilka tonilli. - Gdzie�cie by�y? - zapyta�a surowo, udaj�c, �e nas strofuje. - Wasza biedna Mami omal nie zwariowa�a ze zmartwienia. Id�cie do niej natychmiast i powiedzcie, �e nic wam si� nie sta�o. Ja po�era�am tortille, ale Frida sta�a nieruchomo, zagryzaj�c warg�. - Mo�e powiedzia�aby�, �e ca�y czas by�y�my z tob�? - za proponowa�a po chwili. 28 - Ach, nie! Dona Matilda zdar�aby ze mnie sk�r�. Przeszukali ca�y dom, a wasza Mami pos�a�a dw�ch ch�opc�w, �eby wygl�dali was na ulicy. Kaza�a nawet Manuelowi jecha� do miasta po waszego ojca. - Postali po Pap�? Och, nie! - j�kn�a Frida. - Mo�e rzucimy si� do rzeki, �eby ch�opcy nas znale�li? Mog�yby�my uda�, �e si� topi�y�my, a oni, dzi�ki Bogu, uratowali nas w ostatniej chwili. Mami tak by si� ucieszy�a z naszego powrotu, �e zapomnia�aby o awanturze. - Dajcie spok�j - skarci�a nas Inocencia z udawan� szorstko�ci�. - Lepiej id�cie do mamy, �eby zobaczy�a, �e nic wam nie jest, i wys�uchajcie, co ma do powiedzenia. - No, prosz� ci�, Inocencia - powiedzia�a Frida - pom� nam. - Przytuli�a si� do kucharki i poca�owa�a j� w policzek. Zawsze umia�a przymila� si� do ludzi, �eby zrobili to, czego chcia�a. - Chod�, Cristi. - Ukradkiem szturchn�a mnie w bok. - Wracamy nad rzek�. Lecz mnie ca�kowicie poch�on�o niezdarne rozsmarowywanie awokado na jeszcze ciep�ym placku. - Chod�, g�upia! Przesta� si� ob�era�! Nic dziwnego, �e wy gl�dasz jak beczka! - Daj mi �wi�ty spok�j! - wrzasn�am, rzucaj�c w ni� sk�rk� awokado. - Wszystko przez ciebie! Id� do Mami! To naprawd� j� rozw�cieczylo. Wiedzia�a, �e nie jestem ulubie nic� Mami, kt�ra wola�a nasze starsze siostry, Matilde i Adrian�. Jednak mimo wszystko Mami przedk�ada�a mnie nad Frid� i z pew no�ci� wiedzia�aby, kt�rej z nas ma uwierzy�. - No to wpad�y�my - powiedzia�a ostro Frida. - Trudno. Otrz��nij si� i przesta� marudzi�. Lecz ja ju� bieg�am do drzwi. - Zaczekaj, g�upia! - krzykn�a siostra. - Zastan�w si� chwil�! Mo�e jako� si� wykr�cimy. Powiemy, �e porwali nas faceci z rz�du, o kt�rych wszyscy wci�� m�wi�, no, ci, kt�rzy �api� dzieci i dok�d� je wywo�� du�ym czarnym samochodem. Zaraz... Powiemy, �e 29 . byli brutalni i �li, i mieli pistolety d�ugie jak kutas byka. I �e uda�o nam si� uciec przez okno. Rany, po takim strachu Mami b�dzie zachwycona, �e wr�ci�y�my. Oczywi�cie, je�li wszystkiego nie zepsujesz. Zacz�am zawodzi�: - Mami! Mami, tu jeste�my! Mami, kt�ra w�a�nie poucza�a s�u��c� w odleg�ej cz�ci domu, z pocz�tku nie by�a pewna, czy rzeczywi�cie dobiega j� m�j krzyk, czy te� wyobra�nia zn�w p�ata jej figle. Po latach wyzna�a mi, �e przez ca�y ten ranek, od chwili gdy przybieg� pos�aniec od panny Caballero, s�ysza�a dzieci�ce g�osy. W szafie rozlega�y si� chichoty, otwiera�a wi�c na o�cie� drzwi szafy - ale nikogo tam nie by�o. Co� j�cza�o w kuchni, kaza�a wi�c Inocencii przeszuka� szafki, puszki i kosze - lecz na pr�no. Upiorne szepty i szlochy doprowadzi�y j� niemal do histerii. - Senora! - Do pralni wtargn�a masywna posta� Inocencii. - Male�stwa wr�ci�y! Fridita jest w kuchni, a Cristina na patio! - Wr�ci�y? Nic im nie jest? - Nie, senora, Bogu niech b�d� dzi�ki. Mami ogarn�� swego rodzaju religijny paroksyzm. J�a zawodzi� i krzycze�: - Och, Przenaj�wi�tsza Panienko, dzi�kuj�, och, dzi�kuj�! Z miejsca, gdzie sta�am, tu� za drzwiami na patio, s�ysza�am, jak si� miota. W ko�cu wyrazi�a Panience nale�yt� wdzi�czno�� i wypad�a na zewn�trz. Jej wzrok spocz�� na mnie, skulonej pod �cian� i �kaj�cej niczym Maria Magdalena. Z�apa�a mnie za rami� i wymierzy�a mi siarczysty policzek, kt�ry powali� mnie na ziemi�. Chyba g�o�no wrzasn�am, gdy� z domu wybiegli s�u��cy. Mami jednak nie pozwoli�a im si� zbli�y�. - Przyprowad�cie Frid�. Jest w kuchni - rzek�a rozkazuj�co. Ale Fridy nie by�o w kuchni ani w sypialni, ani w og�le nigdzie. Mami zacz�ta dygota�, ju� nie ze strachu, lecz z furii. Zsinia�a z w�ciek�o�ci i tylko czubek jej nosa, przypominaj�cy niedojrza�� truskawk�, zachowa� jak�kolwiek barw�. W ko�cu stara Inocencia, 30 kt�ra pocz�apa�a do bramy, aby wyjrze� na ulic�, zauwa�y�a Frid� w po�owie drogi do nast�pnej przecznicy. - Tam, senora! - zawo�a�a. Conchita ruszy�a w pogo� i mimo wierzga� Fridy przynios�a j� pod pach� do domu. - Co to ma znaczy�? Gdzie�cie by�y? - Mami chwyci�a Frid� za ramiona i potrz�sn�a ni�, omal jej nie przewracaj�c. - Szukali�my was jak szaleni! Gdzie�cie si� podziewaty? Jej gor�czkowe okrzyki odbija�y si� echem na patio, twarz mia�a �ci�gni�t� grymasem, nieprzytomn�. Przysz�y mi na my�l gabinety luster w lunaparkach, kt�re zniekszta�ca�y rysy twarzy i sprawia�y, �e cz�owiek wygl�da� jak Pinokio albo jak demon z obliczem niczym gruszka. Wyobrazi�am sobie Mami z ogromn� g�ow� w kszta�cie klepsydry, male�kimi ramionkami i rozd�t� tali�. Przygryz�am warg�, aby powstrzyma� si� od �miechu - nawet nie chc� my�le�, co by ze mn� zrobi�a, gdybym w owej chwili odwa�y�a si� u�miechn��. By� mo�e dzisiaj nie opowiada�abym panu tej historii. Mami przycich�a, lecz nadal czu�o si� w niej napi�cie, jak w strunie dobrze nastrojonej gitary. Unios�a d�o�, abyspoliczkowa� Frid�, ale ta zrobi�a unik. To by�o okropne, ale zarazem obezw�ad niaj�co �mieszne. Nasza Mami, zwykle taka stateczna i zadowolona z siebie, macha�a r�k� w powietrzu, jakby chcia�a zabi� niewidzial n� much�; przypomina�a posta� z tych ameryka�skich film�w rysunkowych, kt�re sta�y si� popularne znacznie p�niej, kota machaj�cego �ap� w stron� ptaszka, �aps, laps! Straci�a r�wnowag� - du�a, za�ywna, solidna Mami nieomal upadla na pod�og�! Lecz zaraz si� wyprostowa�a, podnios�a d�o� i tym razem trafi�a Frid� prosto w ucho. Wiedzia�am, �e musia�o zabole�. Mimo �e to nie mnie bito, poczu�am si� tak, jakby kto� wymierzy� mi w czaszk� cios pa�k�. Moja g�owa, kark i ramiona pulsowa�y z b�lu. Ale Frida nie rozp�aka�a si�. Sta�a i patrzy�a Mami wojowniczo w oczy. - Cholerne bachory! - zawy�a Mami. 31 . Frida skrzy�owa�a r�ce na piersi. - To nie byla wina Cristi - oznajmi�a z udawanym spokojem. - To przeze mnie. Widzi pan, o tym w�a�nie m�wi�. Frida zawsze chroni�a mnie, jak umia�a. Stawi�a Mami czo�o i przyzna�a si�, �e to ona by�a niegrzeczna. - Sam Lucyfer zagnie�dzi� si� w twojej duszy, zepsuta dziewczyno! To s� s�owa Mami. Wyobra�a pan sobie, �eby doros�a kobieta m�wi�a w ten spos�b do sze�ciolatki? Nic dziwnego, �e Frida wyros�a na takie zi�ko. Nie, nie to chcia�am powiedzie�. Nie chodzi mi o to, �e Frida okaza�a si� z�a. Wr�cz przeciwnie, w g��bi duszy by�a s�odka niczym dojrza�y owoc mango, wr�cz urocza. No, mo�e nie urocza, ale dobra. Dok�adnie to pragn� panu powiedzie�, doktorze. Zawsze brata na siebie ca�� win�. - To przeze mnie - powt�rzy�a. - Bi�am si� w szkole. Mami, ja nie chc� tam wraca�! Nienawidz� panny Caballero! Czy Frida rzeczywi�cie nienawidzi�a panny Caballero? Nie jestem tego pewna. - Bi�a� si�? O co? - zapyta�a Mami. - O co posz�o tym razem? - Wyzywa�y nas... - zacz�am wyja�nia�, lecz Frida uciszy�a mnie spojrzeniem. - O nic - odpar�a. Nie zamierza�a m�wi� Mami, �e kole�anki w szkole znowu krzycza�y, �e jeste�my �yd�wki. Nie zamierza�a dawa� jej do r�ki kolejnej broni przeciwko Papie. Mami uspokoi�a si� nagle. - Przez was nied�ugo sko�cz� w grobie - powiedzia�a po prostu. - Musz� tyle znosi�, a wy jeszcze robicie wszystko, �eby mnie unieszcz�liwi�! Matko Boska, czym zawini�am, �e zas�u�y�am sobie na takie dzieci? Ale ju� nie krzycza�a. Straci�a do tego serce. Papa, kt�ry zjawi� si� na patio, zn�kany patrzy� w milczeniu na swoj� �on� i c�rki. Mami przyj�a jego obecno�� bez s�owa, nawet nie podesz�a, by go powita�. 32 - Ojciec specjalnie rzuci� prac�, bo my�la�, �e co� wam grozi. Przyjecha� a� z miasta. Zamkn�� pracowni�. Znowu jest chory - dzi� rano mia� kolejny atak. Ale mimo to przyszed�. A wy? Wy po prostu p�ata�y�cie figle! Ale wci�� nie podnosi�a g�osu. Czu�am si� coraz bardziej winna. Papa rzadko jada� w domu popo�udniowy posi�ek; zazwyczaj Manuel bra� koszyk z obiadem i wyrusza� w d�ug� drog� do Mexico City. Skoro Papa wr�ci� do domu do Coyoacan, musia� naprawd� odchodzi� od zmys��w ze zdenerwowania. - Prosz� - zwr�ci�a si� do niego Mami, opuszczaj�c patio. - Powiedz im, �e by�y niegrzeczne. Powiedz im, jak zamierzasz je ukara�. Papa sta� nieruchomo, wlepiwszy w nas nieobecny, oszo�omiony wzrok. Frida podbieg�a do niego. Pochyli� si�, ona za� zarzuci�a mu ramionka na szyj� i poca�owa�a go w policzek. - Chod�, Cristi! - zawo�a�a. Posz�am za jej przyk�adem i uca�owa�am ojca, ale potem uciek �am do sypialni. Pewnie uzna�am, �e lepiej b�dzie zostawi� ich samych, aby Frida opowiedzia�a ca�� histori� po swojemu. Rzecz jasna, ona gra�a w niej g��wn� rol�, ale na�ladowa�a r�wnie� inne osoby. Jako Estela m�wi�a g�osem zgrzytliwym niczym gw�d� drapi�cy po tabliczce. Przedstawiaj�c pann� Caballero, wydyma�a policzki i owija�a palce szmatami, by wydawa�y si� grubsze. Jak ukazywa�a mnie? Czy w og�le wyst�powa�am w jej opowie�ci? Za to Frida, mistrzyni komedii, odnosi�a ol�niewaj�ce zwyci�stwo nad wrogami. Bohaterka! Wybawicielka! Wczo�ga�am si� do ��ka i zasn�am. Nast�pnego ranka Frida powiedzia�a mi: - Wiesz, wczoraj w nocy przysz�a do mnie ksi�niczka Frida Zoraida. Mia�am zaledwie pi�� lat. Wierzy�am we Frid� Zorafd�. - S�dzisz, �e kiedy� odwiedzi tak�e i mnie? - zapyta�am. 33 . - Oczywi�cie, �e nie - odparta. - To moja przyjaci�ka. Siedzia�a na wy�cielanym krzese�ku, b�d�cym miniaturow� wersj� krzeset w salonie, i patrzy�a przez okno na ulic� Allende. Wygl�da�a mizernie. Poprzedniego dnia posz�y�my spa� bez kolacji, gdy� Mami by�a tak w�ciek�a, �e nie pozwoli�a Inocencii nas nakarmi�. Mia�am wra�enie, �e Frida chcia�aby si� rozp�aka�, ale przecie� nigdy nie p�aka�a przy mnie. - Nagle us�ysza�am jej g�os - ci�gn�a, - Jej g�os? - szepn�am. - Co powiedzia�a? Frida to ma szcz�cie, pomy�la�am. Prawdziwa ksi�niczka, Frida Zoraida, przychodzi do niej, kiedy moja siostra potrzebuje przyjaz nej duszy. - Musia�am wyt�a� s�uch - m�wi�a - lecz wreszcie us�ysza�am wo�anie ksi�niczki Fridy Zorafdy, dobiegaj�ce jakby z wn�trza Ziemi: "Frida, Frida! ". Wsta�am i podesz�am do okna. S�odki g�os ksi�niczki dzwoni� melodyjnie niczym orientalny szklany mobil: "Frida, chod�, chod� si� bawi�! ". Ten g�os nie by� ludzki; pochodzi� z innego �wiata. "Czy to ty, ksi�niczko Frido Zorafdo? " - zapyta�a Frida. Nikt nie odpowiedzia�. "Czy to ty, ksi�niczko Frido Zorafdo? " - zapyta�a Frida po raz drugi. Odpowied� przysz�a w postaci dalekiej, ledwie s�yszalnej piosenki. Ukrywam si� w twojej g�owie! Otw�rz teraz drzwi! Ju� nic wi�cej ci nie powiem, A wi�c uwierz mi! - By�am okropnie podniecona! - opowiada�a Frida. - Chuch n�am na szyb�, a kiedy si� zamgli�a, narysowa�am palcem drzwi. Poczu�am, �e wylatuj� przez te drzwi, wznosz� si� nad r�wnin� otaczaj�c� Coyoacan i docieram do mleczami w Pinz�n, nad ogromny szyld "Lecheria Pinz�n". D�ugo kr��y�am wok� niego, a� wreszcie przelecia�am przez liter� O. 34 Frida spada�a i spada�a, a� znalaz�a si� w �rodku Ziemi, gdzie czeka�a na ni� ksi�niczka Frida Zoraida. Ksi�niczka by�a ma�� dziewczynk�, tak� sam� jak Frida. Mia�a identyczny do�eczek w podbr�dku, rumiane policzki i du��, bia�� kokard�. Ale zamiast fartuszka nosi�a d�ug� czerwonopomara�czow� szat� ozdobion� cekinami, koralikami i okr�g�ymi lusterkami wielko�ci monet, wyko�czon� fioletow� plecion� ta�m�. Pulchne stopki ksi�niczki okrywa�y fioletowe filcowe botki z zadartymi noskami. "Chod� - powiedzia�a g�osem niczym p�kaj�ce szk�o. - Chod�, zata�cz ze mn�! ". Wzi�a Frid� za r�ce i poca�owa�a j� w policzek, po czym zacz�a ta�czy� lekko, jakby nic nie wa�y�a, ko�ysz�c si� to w jedn� stron�, to w drug�; mocno �ciska�a palce Fridy, podczas gdy jej stopy w fioletowych botkach unosi�y si� nad ziemi�. "Ta�cz! - ponagla�a j�. - Ta�cz! ". Frida obraca�a si� i podskakiwa�a, a Zoraida na�ladowa�a jej ruchy, nie dotykaj�c gruntu, wdzi�czna niczym balonik. "Cudownie! - wo�a�a roze�miana. - Jeste� taka urocza i pi�kna. Uwielbiam tw�j fartuszek, jest taki �liczny! ". Frida u�miechn�a si� i uca�owa�a j�. - Czu�am ciep�o w ca�ym ciele - opowiada�a. - Od razu poprawi� mi si� humor, zapomnia�am o Mami i tych bachorach ze szko�y. "Podoba mi si� twoja suknia - rzek�a Frida do ksi�niczki Zorafdy, po czym doda�a: - Mia�am dzi� w szkole z�y dzie�". Zawsze m�wi�a ksi�niczce o swoich k�opotach. "Co si� sta�o? - zapyta�a ksi�niczka, delikatnie g�aszcz�c Frid� po policzku. - Musisz mi wszystko opowiedzie�". "Dzieci mi dokucza�y, zw�aszcza Estela i Maria del Carmen". "Wstr�tne dziewuchy". "Wiesz, jak mnie przezywa�y? ". "No, jak? ". "Obca, �yd�wka. Ksi�niczko Frido Zorafdo, czy jestem obca? Czy jestem �yd�wk�? ". 35 . "Nie, sk�d�e znowu. �mieszny pomys�! ". "M�wi�y, �e nie jeste�my prawdziwymi Meksykankami, bo nasz Papa urodzi� si� w Niemczech". "Ale� to g�upie! Musisz si� na nich odegra�". "Te� tak pomy�la�am. I wiesz, co zrobi�am? ". "Powiedz! ". "Obrzuci�am je obelgami, m�wi�am im straszne rzeczy! ". "Frido, to wspaniale! S�usznie post�pi�a�. Ja te� bym tak zrobi�a". "A potem panna Caballero przysz�a mnie skrzycze�, a ja uciek�am i ukry�am si� w parku! ". Ksi�niczka Frida Zoraida wybuchn�a �miechem, kt�ry w uszach Fridy zabrzmia� jak �wiergot miliona wr�bli, jak d�wi�k tysi�ca dzwonk�w. Dziewczynki obj�y si� i roze�miane d�ugo ta�czy�y, obracaj�c si� wko�o. - Cristi, to by�o cudowne - powiedzia�a Frida. Zn�w wyjrza�a przez okno. - Jest tam jeszcze? - wyszepta�am z nadziej�. Wsta�am i pode sz�am do siostry, wypatruj�c �lad�w ksi�niczki na ulicy Allende. Ale monotoni� brukowanej jezdni przerywa�y jedynie wysokie d�by na tle bezbarwnego nieba. Czy Frida zmy�li�a to wszystko tylko po to, by wzbudzi� moj� zazdro��, czy te� wierzy�a w swoj� opowie��? Nie wiem. Mo�liwe, �e ksi�niczka Frida Zoraida naprawd� istnia�a w jej dziewczy�skim umy�le. Moja siostra mia�a tak bujn� wyobra�ni�, �e nie s�dz�, by kiedykolwiek odr�nia�a fantazj� od rzeczywisto�ci, nawet gdy ju� doros�a. W ko�cu co to jest rzeczywisto��? Czy kto� to w og�le wie? Czasem nie jestem ju� pewna, co w�a�ciwie zasz�o mi�dzy Frida a mn�. Czasem nie jestem pewna, czy istotnie zrobi�am to, co pan m�wi. ROZDZIA� 3 Kulawa Frida Frida zawsze by�a �wietn� aktork� i uwielbia�a odgrywa� r�ne role. Dlatego gdy pewnej nocy obudzi�a si� z krzykiem, uzna�am, �e znowu udaje. Dziecko krzycz�ce z b�lu. Od�amek szk�a w brzuchu, sopel lodu w krtani, kt�ry zatrzymuje oddech i parali�uje nas do tego s