12343

Szczegóły
Tytuł 12343
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12343 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12343 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12343 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stefan �eromski Magdalena Z oczyma przygas�ymi od przepychu tajnych po�ysk�w starego br�zu, wielobarwnych marmur�w, b��kitu lapis-lazuli i migotania drogich kruszc�w ko�cio�a idzie si� przez amfilad� sal, przez ch�r laik�w, przez sal� braci, przez sie� pe�n� fresk�w a� do kaplicy, zwanej skarbcem, poniewa� w istocie zawar�a w swych �cianach klejnoty bez ceny. Kolorowe majoliki, wykwintne buazerie, stalle �licznie rze�bione w drzewie, przywiezionym z Indii, filary �cian z granitu, przywiezionego z Egiptu, basreliefy, posadzki mozaikowane marmurem ��tym sie�skim, zielonym i czerwonym greckim, czarnym i �nie�y�ciebia�ym - ca�o�� dostojna i niezr�wnana rodzi�a zachwyt, dochodz�cy do tak wysokiej granicy, �e si� przechyli� na drug� stron� i stoczy� w d� odrazy. W g��bi najbogatszej z tych sal, w skarbcu w�a�nie, wisi obraz. Oczy spoczywaj� na nim z ulg�, bo nareszcie nie jest przepychem, bogactwem, ol�niewaj�c� barw�. Jest czarny, jest g�uchy jak zmierzch ponurego dnia, kt�rego g��bia zatapia si� w nieprzejrzanej nocy. Le�� na ziemi zw�oki Chrystusa, nie zdj�te, nie �ci�gnione, lecz zaiste oddarte z krzy�a. Jeszcze w lewej nodze tkwi gw�d�. Z prawej wyrwa�a �elazo r�ka Matki, szalonej z bole�ci. Usta Magdaleny, kt�ra upad�a w rozpaczy na g�ow�, przywar�y do rany w podeszwie nogi. Wargi wessa�y si� w dziur� rozszarpan� od �elaza, s�cz�c� ze siebie zastyg�� krew. Wieczno�� nie oderwie tych ust od rany tej nogi. Ponad cia�em m�czennika s�ania si� Matka. Nie p�acze i nie wydaje skarg. Patrzy si� w oczy widza �lepymi oczami, d�wiga si� bezskutecznie na zemgla�ych nogach - i raz w raz p�aska w pr�ni oszala�ymi r�koma. Co jest najbardziej m�cze�skiego w ludzko�ci: - cisza cnoty, zamordowana przez �wiata wiekuist� czarn� secin� - Matka, niema z bole�ci od wejrzenia na �mier� Syna-bohatera, niezg��biona mi�o�� kobieca, kt�ra ran� swoj�, ostatni skarb, ostatni raz ca�uje - to zawiera ten obraz. Jakim�e sposobem znalaz�o si� takie p��tno w�r�d przepychu sal, gdzie mnisi, zbogaceni a� do najwy�szej kresy dosytu, przep�dzali czas na doskona�ym pr�nowaniu, zawarowanym m�drymi sofizmatami? Jak�� uderzaj�c� �mieszno�ci� sta�a si� obecno�� symbolu takiej m�czarni w�r�d tych marmur�w, w kt�rych ci�kim l�nieniu le�y st�kanie, po kt�rych w ciemne noce sp�ywa pot ludzki - w g��bi tych sal do subtelnych rozmy�la�, korytarz�w do samotnych przechadzek, izb do modlitwy i ko�cio�a do �piewu! Co ma wsp�lnego straszliwa prawda o �mierci Jezusa Chrystusa, kt�rego Ribera na wieki zamkn�� w swe ramy, z tym zamczyskiem, symbolem tyranii nad cudownym miastem? Z okien skarbca g��boko wida� Neapol. W jego w�skich ulicach, w czarnych szczelinach mi�dzy murami, kt�re - �ni si� - szatan szpad� wyora� w kipi�cej lawie wulkanu, mknie przez weki, pr�cuje, w cuchn�cych norach p�odzi si�, tuli za stosami nawozu i umiera z kl�tw� na ustach ciemny lud. Ten ogrom, wiecznie deptany nogami tyran�w, wiecznie g�odny, g�upi, oszuka�czy, ciemny, n�dz� sw� zawieraj�cy w radosn� pie��, a przechowuj�cy w �onie swym �wi�to��, wolno�� i t�sknot� - to� to ty jeste�, Magdaleno! jego to usta przypad�y do ran w podeszwie nogi Zbawiciela. Bo w g��bi wiek�w On jeden wst�pii w szczeliny tych mur�w, kt�re szpad� sw� wyora� szatan w kipi�cej lawie wulkanu. On jeden przyni�s� miecz do walki z mieczem szatana. Nadaremnie si� wznosi m�czarnia artysty a� do zenitu, by wizj� wszechrzeczy materialnym tworzeniem ogarn�� i w dost�pnym dla oczu zwierciadle ludzkim plemieniu ukaza�! Nadaremna jest praca artysty, by w plemi� ludzkie tchn�� prawd�, uniesienie bohatera i mi�o��! Dzie�o jego staje si� ozdob� kru�gank�w bogacza. Dzie�o jego s�u�y sykofantom za tarcz� przeciwko zarzutom. Nie wcielaj� si� w p��tno Ribery i nie znajduj� w nim uciszenia wyp�akane oczy nieszcz�snych matek. Nie patrzy w nie wspomnienie dni i nocy bohatera, stratowanych przez kopyta koni gwa�tu, dziczy, oszustwa. Nie p�ynie ze� w ciemne piwnice �ywota krzyk, �eby si� d�wiga� wiekuisty duch cz�owieka, Orland Szalony. Kt� wyiupie wieczne p��tno z drogocennych ram? Kto je wyrwie ze zniewagi pobytu w skarbcu ob�udnik�w, kt�rzy �lubowali doskona�e ub�stwo, a po�lubili najbardziej wyrafinowan� rozkosz, najwyszuka�szy spos�b po�ywania owoc�w m�cze�stwa ludu? Kto i kiedy odda ten obraz ludowi, a�eby uczyni� ze� sztandar sw�j �wi�ty, feretron do noszenia po ciemnych ulicach, kt�re przeziera� a� do �mierci wszystkowidz�cymi oczyma najsmutniejszy z rodu ludzkiego, Jakub Leopardi - i� kt�rych wysnu� straszliwe swe pie�ni? Stefan �eromski R. 1907