12182
Szczegóły |
Tytuł |
12182 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12182 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12182 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12182 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Andrzej Bursa
Wiersze
* * *
Rozetnijcie elektryczne przewody
Rozetnijcie kable i anteny
Jesteśmy smutni jesteśmy chorzy
Jesteśmy bardzo zmęczeni
Mózg nasz ukuł niejedną myśl mądrą
Noc rozjaśnił neonową jutrznią
Atomowe rozłupał jądro
I nagle jest bardzo smutno
Z dzikich myśli wyrosły reżimy
I my marzeń smutni niewolnicy
O to jedno dziś tylko prosimy
Chcemy być dobrzy, chcemy być wolni, chcemy być dzicy.
Nauka chodzenia
Tyle miałem trudności
z przezwyciężeniem prawa ciążenia
myślałem że jak wreszcie stanę na nogach
uchylą przede mną czoła
a oni w mordę
nie wiem co jest
usiłuję po bohatersku zachować pionową postawę
i nic nie rozumiem
„głupiś” mówią mi życzliwi (najgorszy gatunek łajdaków)
„w życiu trzeba się czołgać czołgać”
więc kładę się na płask
z tyłkiem anielsko-głupio wypiętym w górę
i próbuję
od sandałka do kamaszka
od bucika do trzewiczka
uczę się chodzić po świecie
1957
Z zabaw i gier dziecięcych
Gdy ci się wszystko znudzi
spraw sobie aniołka i staruszka
gra się tak:
podstawiasz staruszkowi nogę że wyrżnie mordą w bruk
aniołek spuszcza główkę
dasz staruszkowi 5 groszy
aniołek podnosi główkę
stłuczesz staruszkowi kamieniem okulary
aniołek spuszcza główkę
ustąpisz staruszkowi miejsca w tramwaju
aniołek podnosi główkę
wylejesz staruszkowi na głowę nocnik
aniołek spuszcza główkę
powiesz staruszkowi „szczęść Boże”
aniołek podnosi główkę
i tak dalej
potem idź spać
przyśni ci się aniołek albo diabełek
jak aniołek wygrałeś
jak diabełek przegrałeś
jak ci się nic nie przyśni
r e m i s
1957
Języki obce
Czy twój ojciec pali fajkę?
Tak mój ojciec pali fajkę
Yes, my father smokes the pipe
powtórz to zdanie
otworzy ci ono
oknonaświat
Gdy będziesz siedział na Broadwayu
w barze piękniejszym niż oczy szatana
spytają cię niezawodnie
czy twój ojciec pali fajkę
wtedy odpowiedz z uśmiechem
Yes, ma father smokes the pipe
Widzisz
jak to będzie cudownie
Kopniak
Przyszedł rzeczowo żeby coś osiągnąć
ale już w pierwszych drzwiach kopniak
uśmiechnął się
kopniak wydał mu się dość dowcipny
spróbował znowu
kopniak
postanowił iść piętro wyżej
spadł znów na parter strącony kopniakiem
przywarował grzecznie w korytarzu
kopniak
kopniak w bramie
na ulicy znowu kopniak
więc zapragnął przynajmniej patetycznej śmierci
rzucił się pod samochód
i oberwał tęgiego kopniaka od szofera.
Wernyhora
Czekałem kilka lat
aż wreszcie przyszedł Wernyhora
zanudzał mnie przez całą noc
wypalił mi wszystkie papierosy
nic nie rozumiałem unieruchomiony na krześle
bolała mnie prawa noga krzesła
nie czułem swojej ręki
ścierpła mi lewa noga krzesła
policzyłem wszystkie jego guziki
i wszystkie paski jego swetra
nad ranem poszedł
teraz znów czekam
1957
Pantofelek
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie
1957
Trzynastoletnia
Z cyklu: „Miasteczka takie dobrze znam”
Podwórko jak skóra ośla
Na bębnie napięte suche
W oknach nieświeża pościel
Kiśnie w majowym zaduchu
Trzynastoletnia głosikiem
Rączką grubości patyczka
Kołysze wprawionym nawykiem
Półrocznego braciszka
Dziecko pod słońcem zatrutym
W męce wymyślanej się targa
Przewija mokre pieluchy
Chuda bezpierśna i smagła
Piętnastoletni ciekawie
Z okna spojrzenia śle do niej
To zbliża się piekło krwawe
Porodów i poronień
Wiara
Wierzę że Bóg podobny jest do gołębicy
że człowiek może zmienić się
w dowolną część maszyny
co nie oznacza
że nie ma mu wyrosnąć lwia grzywa
albo skrzydła anielskie
(w anioły także wierzę)
Wierzę w insygnia wszystkich mocarstw
Wierzę we wszystkie ideały
i w szaleństwo ich głosicieli
Nie wykluczam:
samorództwa
dzieworództwa
zapłodnienia przez styk damskiego zadka z fotelem
na którym od dawna nikt nie siedział
Wierzę że facet któremu nic się nie udaje
może zostać nagle synem szczęścia
Że największym poetą naszego kraju
nie jest ten siwy pan z dochodami
ani ten młody dobijający się do dochodów
ale stary tragarz który nie napisał nic
oprócz kilku podań
Wierzę w praducha
i pramaterię
i wszystkie pre-pradokumenty
i we wszystkich pro anty korr i kontra
Nie wierzę tylko w niemożliwe
Wszystko jest możliwe na tym świecie
składającym się
hii… hii…
z wirujących punkcików
których jeszcze
hii… hii…
nikt nie widział
Nadzieja
Jeśli nam się uda to cośmy zamierzyli
i wszystkie słońca które wyhodowaliśmy w doniczkach
naszych kameralnych rozmów
i zaściankowych umysłów
rozświetlą szeroki widnokrąg
i nie będziemy musieli mówić że jesteśmy geniuszami
bo inni powiedzą to za nas
i aureole
tęczowe aureole
… ech szkoda gadać
Panowie jeżeli to się uda
To zalejemy się jak jasna cholera
Miłość
Tylko rób tak żeby nie było dziecka
tylko rób tak żeby nie było dziecka
To nie istniejące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówki z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
… aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje
wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety.
Pedagogika
Z dziećmi trzeba surowo
zamiast płaszcza łach
ubierz łach
zapnij łach
szanuj łach
ten łach to moja praca
moje wyprute żyły
ten łach
moje stracone złudzenia
moje niedoszłe posłannictwo
moje złamane życie
moja martwa perspektywa
wszystko ten łach
ubierz łach
zapnij łach
szanuj łach
1957
Zażalenie
Panie ministrze sprawiedliwości…
pan mnie obraża.
Nie znam pana, ale widziałem pańską fotografię w
gazecie
i czuję się głęboko obrażony,
na nieszczęście nie tylko przez pana,
większość instytucji państwowych i społecznych
jest dla mnie afrontem,
prawie wszyscy obywatele naszego państwa
są obelgami skierowanymi bezpośrednio we mnie.
Doprawdy, nieraz zapytuję się, komu zależało na
zbudowaniu tak ogromnej machiny
z architekturą, wojskiem, prawem i przestępczością,
żeby mnie,
osobiście m n i e nękać.
Nawet na rogu ulicy zainstalowano ślepca, żeby mnie
doprowadzał do szału.
A jakbyście tak np. przysłali mi paczkę z listem:
Panie Bursa
jest pan niegłupim i niebrzydkim chłopcem.
Ofiarujemy panu tę oto parę butów nr 42.
podpisano: Ludzkość
Rząd
wzgl. Rada Świata.
Ale nie,
na to wam szkoda pieniądza.
Ale na tworzenie całych ideologii i apostołów, z których
każdy musi mieć conajmniej 20 par butów (w tym
kozłowe
z cholewkami), po to żeby m n i e robić na złość,
na to jest grosz.
Panie ministrze!
Do pana nie mam ostatecznie pretensji. Jest pan jedną
gorzką pigułką wrzuconą mi ukradkiem (wasze dowcipy)
do porannej kawy. Strawię i pana.
Ale prawo, co prawo na to?
*
* *
Jaki miły i mądry facet
naprawdę mądry
nie z tych przemądrzałych
obieżyświat
co to z niejednego pieca chleb jadł
wyrozumiały i uprzejmy
cała anatomia jego twarzy
zdradza lekki wysiłek
ust:
by mądrzej i grzeczniej do mnie mówić
oczu:
by uważniej i uprzejmiej mnie słuchać
Taaak…
naprawdę nie mogłem nie napluć mu w mordę.
*
* *
Doktor C bogacz i cudotwórca
a wszystko o własnych siłach
(trudne dzieciństwo o własnych siłach
gimnazjum o własnych siłach
medycyna o własnych siłach
willa wygodniejsza niż niebo
i dwa samochody piękniejsze niż gwiazdy
też o własnych siłach)
kolekcjonuje kadłubków
takich frajerów bez rąk i nóg
ma ich 22
czyli dwie jedenastki
i powiada
hopla chłopcy dziś uczymy się grać w piłkę nożną
- nie mamy nóg – chrypią ci abnegaci
- e bzdura – marszczy się doktor
ja szedłem przez życie o własnych siłach
o własnych siłach cuda zdziałać można
i mruga na pielęgniarza wysłużonego ex-sierżanta
pół roku trwały treningi w sanatorium za kolczastym
drutem
ja nie wiem czy wyrosły im nogi
nie wiem jak to się stało
ale widziałem ich wiosenny mecz
grali chłopaczkowie w football że ha.
Dobry psychiatra
(Wiatroaeroterapia)
Najpierw było tak jak przypuszczałem
bicie
lodowaty prysznic
cuchnące towarzystwo
natchnionych rękodzielników z prowincji
aż przyszedł dobry psychiatra
nie zadawał nam głupich pytań
nie znęcał się
Na długich długich sznurach
pozwolił nam do woli fruwać nad ogrodem
długość sznurów przekraczała wysokość
najzawrotniejszych pułapów naszych wizji
o dobrze nam było
doktor jeszcze zachęcał
wyżej wyżej dzieci
o dobrze nam było
Ta metoda nazywa się
wiatroaeroterapi
wia-treo-aero-te-ra-pia
wia-tra-pia
ae-ra-pia
pia pia pia
Modlitwa dziękczynna z wymówką
Nie uczyniłeś mnie ślepym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie garbatym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie dziecięciem alkoholika
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie wodogłowcem
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie jąkałą kuternogą karłem epileptykiem
hermafrodytą koniem mchem ani niczym z fauny I flory
Dzięki Ci za to Panie
Ale dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem?
1957
Ze sposobów znęcania się nad gośćmi
niskiego wzrostu
Podczas zabawy wywołaj go do drugiego pokoju
i poczęstuj papierosem. Gdy kurdupel szarmancko poda
ci zapaloną zapałkę, odbierz mu ją, chwyć go za kołnierz,
unieś do góry i potrzymaj nad ogniem. Z początku będzie
protestował. Daj mu wtedy prztyka w nos i zwróć mu
uwagę, że jeżeli będzie zachowywał się zbyt głośno, może
tu przybiec jego dziewczyna, tańcząca właśnie z którymś
z twoich kolegów. Po chwili kurdupel umilknie i
przestanie wierzgać, tylko oczy jego staną się wilgotne i
będą świecić w ciemnym pokoju. Wtedy postaw go na
ziemi.
Gdy kurdupel będzie się starał wyślizgnąć cichaczem
z pokoju, uderz go na odlew w twarz. Przystanie i
zamruga, wtedy wal.
Kurdupel będzie ci usłużnie podsuwał to prawy, to
lewy policzek, błagając cię półgłosem i spojrzeniem, by
uderzenia twoje nie były zbyt hałaśliwe, aby nie usłyszała
ich przypadkiem jego dziewczyna. To jest najzabawniejszy
moment, zwłaszcza że mały będzie jednocześnie drobił
poparzonymi stopami. Teraz już możesz go puścić.
Zobaczysz, jak pomknie w lansadach do swojej
dziewczyny. Możesz mu wtedy posłać ironiczne
spojrzenie, ale raczej nie rób tego. Zbyt tani efekt.
Podobnie jak z kurduplami można postępować
z grubasami. Tylko wtedy trzeba działać ostrożnie.
Taki w krytycznej chwili potrafi zabić.
Pożegnanie psa
Na szept mój wielki łeb się poruszył.
No cóż, mój drogi – bieda.
Przykro mi bardzo, ale brak funduszów.
Trzeba cię sprzedać.
Już nie będę pod przewodem twoich czujnych uszu
Brnął w puszcz matecznikach, wykrotach.
Nie będzie już puszczy,
Będzie park Jordana – pełen błota.
Ach, jakie ty miałeś skoki I szusy,
Jak szczałeś z łapy triumfalnym zadarciem,
Wiatr płoszyłeś ogona białym pióropuszem.
Ale trudno, nie ma żarcia.
Ty dużo potrzebujesz, to wiadomo.
U mnie zawsze tragedia z groszem,
Zresztą straszny kłopot w domu:
Już pożarłeś czterech listonoszy.
No chodź tu, chodź, jaki pobłysk wilczy
Czołga się ukradkiem w twoich ślepiach.
Gdyby moi przyjaciele umieli tak inteligentnie milczeć,
Toby było mi o wiele lepiej.
Rówieśnikom kameleonom
Brzdąkający ostrożnym cynizmem
Uchodzący za dobrą monetę
Czekający na mannę z nieba
Gdzież nam myśleć o miłości ojczyzny
My nawet jednej kobiety
Nie umiemy kochać jak trzeba
Zaprawieni w kłamstwie doskonale
Niewiniątka udające zuchów
Z kieszonkowym przekonań bagażem
My już twarzy nie mamy wcale
My mamy papierowe maski zamiast twarzy
Chodzimy zrównoważeni i mali
Nie gardzący dobrym obiadem
A gdy późny zmierzch zakrzepnie w ołów
Przechadzamy się pod latarniami
I ograne płyty z końcem świata
Nakręcamy gestem apostołów
1957
Poeta
Poeta cierpi za miliony
od 10 do 13.20
O 11.10 uwiera go pęcherz
wychodzi
rozpina rozporek
zapina rozporek
Wraca chrząka
i apiat
cierpi za miliony
Dyskurs z poetą
Jak oddać zapach w poezji...
na pewno nie przez proste nazwanie
ale cały wiersz musi pachnieć
i rym
i rytm
muszą mieć temperatury miodowej polany
a każdy przeskok rytmiczny
coś z powiewu róży
przerzuconej nad ogrodem
rozmawialiśmy w jak najlepszej symbiozie
aż do chwili gdy powiedziałem:
„wynieś proszę to wiadro
bo potwornie tu śmierdzi szczyną”
możliwe że to było nietaktowne
ale już nie mogłem wytrzymać
Kat
Podobno kat
wcale nie ma fraka
ani maski
(może w Paryżu u nas nie)
Tylko ubrany jest
zwyczajnie
„zwyczajnie” to ja wiem jak
szryalbogranatowywpaski
żałosne petroniuszostwo
małomiejskiego gulona
skarżą się na kryzys teatru
a nawet tego nie umieją wyreżyserować ze
smakiem
Jak mnie będą wieszać
kat ma być we fraku.
Casanova
Giuseppe Casanova
któremu tak zazdrościsz
nie był wcale bardzo bogaty
ani bardzo silny
a jego epoka
znała mężczyzn równie pięknych
jak on
lub piękniejszych od niego
ale był grzeczny
tkliwy
rycerski
i zawsze zdobywał
chociaż czasem mógłby bez tego
dopiąć celu
więc o ile chcesz
zdobywaj serca kobiet
i nie zrażaj się trudnościami
Zacznij od własnej żony.
Sobota
Boże jaki miły wieczór
tyle wódki tyle piwa
a potem plątanina
w kulisach tego raju
między pluszową kotarą
a kuchnią za kratą
czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
w którą wyposażyła mnie młodość
możliwe
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 reportaże
o perspektywach rozwoju małych miasteczek
ale
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka!
Sylogizm prostacki
Za darmo nie dostaniesz nic ładnego
zachód słońca jest za darmo
a więc nie jest piękny
ale żeby rzygać w klozecie lokalu prima sorta
trzeba zapłacić za wódkę
ergo
klozet w tancbudzie jest piękny
a zachód słońca nie
a ja wam powiem że bujda
widziałem zachód słońca
i wychodek w nocnym lokalu
nie znajduję specjalnej różnicy.
1957
Islam
Gdybym był staroświeckim Turkiem
wierzącym w automatyczną emigrację
z podziurawionego przez niewiernych kadłuba
do Seraju
na pewno nie brudziłbym stóp przed komisją poborową
aby
ten bydlak pomagier
pomyślał oglądając moje ślady na tekturze
że mam platfus
ani nie wspomniałbym nic o sercu
ale któż potrafi mi dziś zagwarantować Seraj
czy zmądrzeli rekruci
czy zgłupieli urzędnicy?
Dziewictwo
Minąłem salę blękitną gdzie pili wino
i szmaragdową gdzie poker szedł
minąłem salę żółtą gdzie palili opium
i herbaciarnię gdzie żuli peyotl
wstąpiłem też do kabiny purpurowej
zaciemnionej jak trumna
o przeznaczeniu odrażającym i rozkosznym
dopiero po północy
uznawszy że jestem wystarczająco nasycony kolorami
odważyłem się wyjść na ulicę
cóż kiedy i tak
lilijna biel mojej duszyczki
zwróciła uwagę policjanta.
1957
Uwaga dramat
Mały szary człowiek
taki szary jak poniedziałek po niedzieli
szary jak szara mysz na szarym polu
dowolnie sortowany
magazynowany i sprzedawany
hurtownie
oraz krążący w obiegu detalicznie
jako jeden z detali
ogromnej sumy
identycznych detali
detal właściwie zbędny
o wiele bardziej zbędny
od cyfry pod którą jest zapisany
z a p ł o n ą ł w i e l k ą m i ł o ś c i ą.
*
* *
... ty znasz moje chwyty, ja
znam twoje,
marnujemy czas.
Roger Vailland
Przecież znasz wszystkie moje chwyty
życie moje
wiesz kiedy będę drapał krzyczał i rzucał się
znasz upór moich zmagań
i drętwe pozbawione smaku i uczucia wyczerpanie
wtedy zatruwasz mój sen majakami
aby uniemożliwić mi jakikolwiek azyl
znam twoje słodycze
które przyjmuję ze skwapliwą wdzięcznością
i po których szarpią mnie ostre torsje
przywykłem do twoich okrucieństw
nauczyłem się śmiać z własnego trupa
(znasz dobrze mój ostatni chwyt)
znudziliśmy się sobie życie moje
mój wrogu
Cóż kiedy wkręciłeś iskry bólu w moje szczęki
aby utrudnić mi ziewanie.
1957
Ostatni promyk nadziei
Przepiłem jedyne 10 oboli
został mi tylko ostatni promyk nadziei
rzuciłem go na bufet
szynkarz nie spodziewał się takiej gratki
znał się na tym więc poznał w lot
że to nie jest byle jak tam sztuka
to nie jest troska wyrobnika
ani kalkulacja kupca
ani niepokój spadkobiercy
ale nadzieja bezwzględna i okrutna
luksusowa
wielokaratowa
arystokratyczna
nadzieja zniszczenia świata
i kreacja idiotycznych ogrodów
o jak pięknie w palcach tego głupca
lśni mój ostatni promyk nadziei
1957
Nic
On jest nic
on się nie liczy
jego nie ma
może tylko
marynarka
zbyt luźne spodnie
potworne czarne półbuty
mogą wzbudzić odrazę lub politowanie
ale twarz nieważna
nieważne oczy i usta
godzinami wyczekuje przed bramą
w nadziei
że znajdzie się po jej drugiej stronie
ale przecież on jest nic
więc to wszystko jedno
po której stronie
niczego nie będzie
czytając gazetę
kurczy jak ślimak swoją znikomość
lub nadyma jak paw swoją nicość
mimo że gazety dotyczą rzeczy istniejących
a jego nie ma
mówi
lecz nikt go nie słyszy
dźwięk jego głosu
jest nieważny dla ucha ludzkiego
bo on jest nic
a raczej jego nic nie ma
mimo że jada obiad
mimo spodni i półbutów
mimo że czasami
ma nawet dobry humor
Zagadka
5 kapeluszy
2 białe 3 czarne
3 z nich nałożyliście sobie w ciemnym pokoju
a teraz wydedukujcie
jaki kapelusz ma każdy z was na głowie
macie 15 minut czasu
myślcie uważnie
i nie denerwujcie się
od trafnej odpowiedzi zależy wasze życie
*
* *
Jestem szczurem
gorzej: człowiekiem
gorzej: Polakiem
mamusię mi zamęczyli
ciocię spalili
tatusia mi zaszczuli
*
* *
Oblany białą lawą z niebieskiego kubła
Świat w drgającym powietrzu zatonął bez ruchu
Chmury łażą ospale, nie skubią lazuru
Las drzemie niby czarny wilczur na łańcuchu
*
* *
Wiele wzruszeń zna serce i cierpień
wiele westchnień tkliwych i czystych
ale przecież wzruszają najwięcej
smutne losy papużek falistych
od tajemnic szeptanych przez wróżki
od wieczorów niejasnych i mglistych
tajemnicze bardziej są papużki
są papużki faliste
Ach wierniejsze od najcichszych służek
są serca falistych papużek
a najwznioślej ze wszystkich natchnione
są papużki niebieskie i zielone
Fiński nóż
Miałem błyszczący fiński nóż
Z napisem „Made in Finland”
Gdy zmierzch podmiejskich sięgał wzgórz
We fletach krew tętniła
Bawoła mogłem zabić nim
Ciąć na ogniska trzaski
A gdy się wlókł już gęsty dym
Rzeźbić psi łeb na lasce
Aż raz gdy noc zapadła już
Szmer obcy w krwi zatętnił
Więc chciałem sięgnąć po swój nóż
Gdy stanął przy mnie księżyc
Piętnastoletnich głupich ust
Uściski wśród bzów mokrych
I zgasł jak świeczka fiński nóż
W szufladzie rdzą się okrył
Miałem błyszczący fiński nóż
Bawoła bym nim zabił
Gdy zmierzch podmiejskich sięga wzgórz
Dobywam go z szuflady
W kącikach fletów wieczór już
Lśni jak porzeczka krwawa
Ukradkiem z rdzy wycieram nóż
I między bajki wkładam
Marzenie
Gil czerwony grzeje brzuszek
Bursztynowe zmrużył oko
I zadumał się głęboko
Pies staruszek
Wrrrr... niech grzeje
Wrrrr... niech pieści
Dobre kości są z zająca
Ale lepsze młode słońce
Gdy po starej drapie sierści
Koń czerwone rozdął chrapy
Dobry owies sieczka gorsza
Lecz najlepsze młode słońce
Gdy ogrzeje szkapy gnaty
Kra kra wodą płynie
Kruk krę goni
Kruka wrona
W sto par wiatrów
Słońce goni po głębinie
A gawrony – bernardyni
Mówią pacierz po łacinie:
Kra krę mija
Pole mija
Lis ma norę
A ja nos trę
Na błękicie czarne ptaki
Promieniste kreślą znaki
Wypisują nową wiosnę
1