12182

Szczegóły
Tytuł 12182
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12182 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12182 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12182 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Bursa Wiersze * * * Rozetnijcie elektryczne przewody Rozetnijcie kable i anteny Jesteśmy smutni jesteśmy chorzy Jesteśmy bardzo zmęczeni Mózg nasz ukuł niejedną myśl mądrą Noc rozjaśnił neonową jutrznią Atomowe rozłupał jądro I nagle jest bardzo smutno Z dzikich myśli wyrosły reżimy I my marzeń smutni niewolnicy O to jedno dziś tylko prosimy Chcemy być dobrzy, chcemy być wolni, chcemy być dzicy. Nauka chodzenia Tyle miałem trudności z przezwyciężeniem prawa ciążenia myślałem że jak wreszcie stanę na nogach uchylą przede mną czoła a oni w mordę nie wiem co jest usiłuję po bohatersku zachować pionową postawę i nic nie rozumiem „głupiś” mówią mi życzliwi (najgorszy gatunek łajdaków) „w życiu trzeba się czołgać czołgać” więc kładę się na płask z tyłkiem anielsko-głupio wypiętym w górę i próbuję od sandałka do kamaszka od bucika do trzewiczka uczę się chodzić po świecie 1957 Z zabaw i gier dziecięcych Gdy ci się wszystko znudzi spraw sobie aniołka i staruszka gra się tak: podstawiasz staruszkowi nogę że wyrżnie mordą w bruk aniołek spuszcza główkę dasz staruszkowi 5 groszy aniołek podnosi główkę stłuczesz staruszkowi kamieniem okulary aniołek spuszcza główkę ustąpisz staruszkowi miejsca w tramwaju aniołek podnosi główkę wylejesz staruszkowi na głowę nocnik aniołek spuszcza główkę powiesz staruszkowi „szczęść Boże” aniołek podnosi główkę i tak dalej potem idź spać przyśni ci się aniołek albo diabełek jak aniołek wygrałeś jak diabełek przegrałeś jak ci się nic nie przyśni r e m i s 1957 Języki obce Czy twój ojciec pali fajkę? Tak mój ojciec pali fajkę Yes, my father smokes the pipe powtórz to zdanie otworzy ci ono oknonaświat Gdy będziesz siedział na Broadwayu w barze piękniejszym niż oczy szatana spytają cię niezawodnie czy twój ojciec pali fajkę wtedy odpowiedz z uśmiechem Yes, ma father smokes the pipe Widzisz jak to będzie cudownie Kopniak Przyszedł rzeczowo żeby coś osiągnąć ale już w pierwszych drzwiach kopniak uśmiechnął się kopniak wydał mu się dość dowcipny spróbował znowu kopniak postanowił iść piętro wyżej spadł znów na parter strącony kopniakiem przywarował grzecznie w korytarzu kopniak kopniak w bramie na ulicy znowu kopniak więc zapragnął przynajmniej patetycznej śmierci rzucił się pod samochód i oberwał tęgiego kopniaka od szofera. Wernyhora Czekałem kilka lat aż wreszcie przyszedł Wernyhora zanudzał mnie przez całą noc wypalił mi wszystkie papierosy nic nie rozumiałem unieruchomiony na krześle bolała mnie prawa noga krzesła nie czułem swojej ręki ścierpła mi lewa noga krzesła policzyłem wszystkie jego guziki i wszystkie paski jego swetra nad ranem poszedł teraz znów czekam 1957 Pantofelek Dzieci są milsze od dorosłych zwierzęta są milsze od dzieci mówisz że rozumując w ten sposób muszę dojść do twierdzenia że najmilszy jest pierwotniak pantofelek no to co milszy mi jest pantofelek od ciebie ty skurwysynie 1957 Trzynastoletnia Z cyklu: „Miasteczka takie dobrze znam” Podwórko jak skóra ośla Na bębnie napięte suche W oknach nieświeża pościel Kiśnie w majowym zaduchu Trzynastoletnia głosikiem Rączką grubości patyczka Kołysze wprawionym nawykiem Półrocznego braciszka Dziecko pod słońcem zatrutym W męce wymyślanej się targa Przewija mokre pieluchy Chuda bezpierśna i smagła Piętnastoletni ciekawie Z okna spojrzenia śle do niej To zbliża się piekło krwawe Porodów i poronień Wiara Wierzę że Bóg podobny jest do gołębicy że człowiek może zmienić się w dowolną część maszyny co nie oznacza że nie ma mu wyrosnąć lwia grzywa albo skrzydła anielskie (w anioły także wierzę) Wierzę w insygnia wszystkich mocarstw Wierzę we wszystkie ideały i w szaleństwo ich głosicieli Nie wykluczam: samorództwa dzieworództwa zapłodnienia przez styk damskiego zadka z fotelem na którym od dawna nikt nie siedział Wierzę że facet któremu nic się nie udaje może zostać nagle synem szczęścia Że największym poetą naszego kraju nie jest ten siwy pan z dochodami ani ten młody dobijający się do dochodów ale stary tragarz który nie napisał nic oprócz kilku podań Wierzę w praducha i pramaterię i wszystkie pre-pradokumenty i we wszystkich pro anty korr i kontra Nie wierzę tylko w niemożliwe Wszystko jest możliwe na tym świecie składającym się hii… hii… z wirujących punkcików których jeszcze hii… hii… nikt nie widział Nadzieja Jeśli nam się uda to cośmy zamierzyli i wszystkie słońca które wyhodowaliśmy w doniczkach naszych kameralnych rozmów i zaściankowych umysłów rozświetlą szeroki widnokrąg i nie będziemy musieli mówić że jesteśmy geniuszami bo inni powiedzą to za nas i aureole tęczowe aureole … ech szkoda gadać Panowie jeżeli to się uda To zalejemy się jak jasna cholera Miłość Tylko rób tak żeby nie było dziecka tylko rób tak żeby nie było dziecka To nie istniejące niemowlę jest oczkiem w głowie naszej miłości kupujemy mu wyprawki w aptekach i sklepikach z tytoniem tudzież pocztówki z perspektywą na góry i jeziora w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało ale mimo to … aaa płacze nam ciągle i histeryzuje wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę o precyzyjnych szczypcach których dotknięcie nic nie boli i nie zostawia śladu wtedy się uspokaja nie na długo niestety. Pedagogika Z dziećmi trzeba surowo zamiast płaszcza łach ubierz łach zapnij łach szanuj łach ten łach to moja praca moje wyprute żyły ten łach moje stracone złudzenia moje niedoszłe posłannictwo moje złamane życie moja martwa perspektywa wszystko ten łach ubierz łach zapnij łach szanuj łach 1957 Zażalenie Panie ministrze sprawiedliwości… pan mnie obraża. Nie znam pana, ale widziałem pańską fotografię w gazecie i czuję się głęboko obrażony, na nieszczęście nie tylko przez pana, większość instytucji państwowych i społecznych jest dla mnie afrontem, prawie wszyscy obywatele naszego państwa są obelgami skierowanymi bezpośrednio we mnie. Doprawdy, nieraz zapytuję się, komu zależało na zbudowaniu tak ogromnej machiny z architekturą, wojskiem, prawem i przestępczością, żeby mnie, osobiście m n i e nękać. Nawet na rogu ulicy zainstalowano ślepca, żeby mnie doprowadzał do szału. A jakbyście tak np. przysłali mi paczkę z listem: Panie Bursa jest pan niegłupim i niebrzydkim chłopcem. Ofiarujemy panu tę oto parę butów nr 42. podpisano: Ludzkość Rząd wzgl. Rada Świata. Ale nie, na to wam szkoda pieniądza. Ale na tworzenie całych ideologii i apostołów, z których każdy musi mieć conajmniej 20 par butów (w tym kozłowe z cholewkami), po to żeby m n i e robić na złość, na to jest grosz. Panie ministrze! Do pana nie mam ostatecznie pretensji. Jest pan jedną gorzką pigułką wrzuconą mi ukradkiem (wasze dowcipy) do porannej kawy. Strawię i pana. Ale prawo, co prawo na to? * * * Jaki miły i mądry facet naprawdę mądry nie z tych przemądrzałych obieżyświat co to z niejednego pieca chleb jadł wyrozumiały i uprzejmy cała anatomia jego twarzy zdradza lekki wysiłek ust: by mądrzej i grzeczniej do mnie mówić oczu: by uważniej i uprzejmiej mnie słuchać Taaak… naprawdę nie mogłem nie napluć mu w mordę. * * * Doktor C bogacz i cudotwórca a wszystko o własnych siłach (trudne dzieciństwo o własnych siłach gimnazjum o własnych siłach medycyna o własnych siłach willa wygodniejsza niż niebo i dwa samochody piękniejsze niż gwiazdy też o własnych siłach) kolekcjonuje kadłubków takich frajerów bez rąk i nóg ma ich 22 czyli dwie jedenastki i powiada hopla chłopcy dziś uczymy się grać w piłkę nożną - nie mamy nóg – chrypią ci abnegaci - e bzdura – marszczy się doktor ja szedłem przez życie o własnych siłach o własnych siłach cuda zdziałać można i mruga na pielęgniarza wysłużonego ex-sierżanta pół roku trwały treningi w sanatorium za kolczastym drutem ja nie wiem czy wyrosły im nogi nie wiem jak to się stało ale widziałem ich wiosenny mecz grali chłopaczkowie w football że ha. Dobry psychiatra (Wiatroaeroterapia) Najpierw było tak jak przypuszczałem bicie lodowaty prysznic cuchnące towarzystwo natchnionych rękodzielników z prowincji aż przyszedł dobry psychiatra nie zadawał nam głupich pytań nie znęcał się Na długich długich sznurach pozwolił nam do woli fruwać nad ogrodem długość sznurów przekraczała wysokość najzawrotniejszych pułapów naszych wizji o dobrze nam było doktor jeszcze zachęcał wyżej wyżej dzieci o dobrze nam było Ta metoda nazywa się wiatroaeroterapi wia-treo-aero-te-ra-pia wia-tra-pia ae-ra-pia pia pia pia Modlitwa dziękczynna z wymówką Nie uczyniłeś mnie ślepym Dzięki Ci za to Panie Nie uczyniłeś mnie garbatym Dzięki Ci za to Panie Nie uczyniłeś mnie dziecięciem alkoholika Dzięki Ci za to Panie Nie uczyniłeś mnie wodogłowcem Dzięki Ci za to Panie Nie uczyniłeś mnie jąkałą kuternogą karłem epileptykiem hermafrodytą koniem mchem ani niczym z fauny I flory Dzięki Ci za to Panie Ale dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem? 1957 Ze sposobów znęcania się nad gośćmi niskiego wzrostu Podczas zabawy wywołaj go do drugiego pokoju i poczęstuj papierosem. Gdy kurdupel szarmancko poda ci zapaloną zapałkę, odbierz mu ją, chwyć go za kołnierz, unieś do góry i potrzymaj nad ogniem. Z początku będzie protestował. Daj mu wtedy prztyka w nos i zwróć mu uwagę, że jeżeli będzie zachowywał się zbyt głośno, może tu przybiec jego dziewczyna, tańcząca właśnie z którymś z twoich kolegów. Po chwili kurdupel umilknie i przestanie wierzgać, tylko oczy jego staną się wilgotne i będą świecić w ciemnym pokoju. Wtedy postaw go na ziemi. Gdy kurdupel będzie się starał wyślizgnąć cichaczem z pokoju, uderz go na odlew w twarz. Przystanie i zamruga, wtedy wal. Kurdupel będzie ci usłużnie podsuwał to prawy, to lewy policzek, błagając cię półgłosem i spojrzeniem, by uderzenia twoje nie były zbyt hałaśliwe, aby nie usłyszała ich przypadkiem jego dziewczyna. To jest najzabawniejszy moment, zwłaszcza że mały będzie jednocześnie drobił poparzonymi stopami. Teraz już możesz go puścić. Zobaczysz, jak pomknie w lansadach do swojej dziewczyny. Możesz mu wtedy posłać ironiczne spojrzenie, ale raczej nie rób tego. Zbyt tani efekt. Podobnie jak z kurduplami można postępować z grubasami. Tylko wtedy trzeba działać ostrożnie. Taki w krytycznej chwili potrafi zabić. Pożegnanie psa Na szept mój wielki łeb się poruszył. No cóż, mój drogi – bieda. Przykro mi bardzo, ale brak funduszów. Trzeba cię sprzedać. Już nie będę pod przewodem twoich czujnych uszu Brnął w puszcz matecznikach, wykrotach. Nie będzie już puszczy, Będzie park Jordana – pełen błota. Ach, jakie ty miałeś skoki I szusy, Jak szczałeś z łapy triumfalnym zadarciem, Wiatr płoszyłeś ogona białym pióropuszem. Ale trudno, nie ma żarcia. Ty dużo potrzebujesz, to wiadomo. U mnie zawsze tragedia z groszem, Zresztą straszny kłopot w domu: Już pożarłeś czterech listonoszy. No chodź tu, chodź, jaki pobłysk wilczy Czołga się ukradkiem w twoich ślepiach. Gdyby moi przyjaciele umieli tak inteligentnie milczeć, Toby było mi o wiele lepiej. Rówieśnikom kameleonom Brzdąkający ostrożnym cynizmem Uchodzący za dobrą monetę Czekający na mannę z nieba Gdzież nam myśleć o miłości ojczyzny My nawet jednej kobiety Nie umiemy kochać jak trzeba Zaprawieni w kłamstwie doskonale Niewiniątka udające zuchów Z kieszonkowym przekonań bagażem My już twarzy nie mamy wcale My mamy papierowe maski zamiast twarzy Chodzimy zrównoważeni i mali Nie gardzący dobrym obiadem A gdy późny zmierzch zakrzepnie w ołów Przechadzamy się pod latarniami I ograne płyty z końcem świata Nakręcamy gestem apostołów 1957 Poeta Poeta cierpi za miliony od 10 do 13.20 O 11.10 uwiera go pęcherz wychodzi rozpina rozporek zapina rozporek Wraca chrząka i apiat cierpi za miliony Dyskurs z poetą Jak oddać zapach w poezji... na pewno nie przez proste nazwanie ale cały wiersz musi pachnieć i rym i rytm muszą mieć temperatury miodowej polany a każdy przeskok rytmiczny coś z powiewu róży przerzuconej nad ogrodem rozmawialiśmy w jak najlepszej symbiozie aż do chwili gdy powiedziałem: „wynieś proszę to wiadro bo potwornie tu śmierdzi szczyną” możliwe że to było nietaktowne ale już nie mogłem wytrzymać Kat Podobno kat wcale nie ma fraka ani maski (może w Paryżu u nas nie) Tylko ubrany jest zwyczajnie „zwyczajnie” to ja wiem jak szryalbogranatowywpaski żałosne petroniuszostwo małomiejskiego gulona skarżą się na kryzys teatru a nawet tego nie umieją wyreżyserować ze smakiem Jak mnie będą wieszać kat ma być we fraku. Casanova Giuseppe Casanova któremu tak zazdrościsz nie był wcale bardzo bogaty ani bardzo silny a jego epoka znała mężczyzn równie pięknych jak on lub piękniejszych od niego ale był grzeczny tkliwy rycerski i zawsze zdobywał chociaż czasem mógłby bez tego dopiąć celu więc o ile chcesz zdobywaj serca kobiet i nie zrażaj się trudnościami Zacznij od własnej żony. Sobota Boże jaki miły wieczór tyle wódki tyle piwa a potem plątanina w kulisach tego raju między pluszową kotarą a kuchnią za kratą czułem jak wyzwalam się od zbędnego nadmiaru energii w którą wyposażyła mnie młodość możliwe że mógłbym użyć jej inaczej np. napisać 4 reportaże o perspektywach rozwoju małych miasteczek ale mam w dupie małe miasteczka mam w dupie małe miasteczka mam w dupie małe miasteczka! Sylogizm prostacki Za darmo nie dostaniesz nic ładnego zachód słońca jest za darmo a więc nie jest piękny ale żeby rzygać w klozecie lokalu prima sorta trzeba zapłacić za wódkę ergo klozet w tancbudzie jest piękny a zachód słońca nie a ja wam powiem że bujda widziałem zachód słońca i wychodek w nocnym lokalu nie znajduję specjalnej różnicy. 1957 Islam Gdybym był staroświeckim Turkiem wierzącym w automatyczną emigrację z podziurawionego przez niewiernych kadłuba do Seraju na pewno nie brudziłbym stóp przed komisją poborową aby ten bydlak pomagier pomyślał oglądając moje ślady na tekturze że mam platfus ani nie wspomniałbym nic o sercu ale któż potrafi mi dziś zagwarantować Seraj czy zmądrzeli rekruci czy zgłupieli urzędnicy? Dziewictwo Minąłem salę blękitną gdzie pili wino i szmaragdową gdzie poker szedł minąłem salę żółtą gdzie palili opium i herbaciarnię gdzie żuli peyotl wstąpiłem też do kabiny purpurowej zaciemnionej jak trumna o przeznaczeniu odrażającym i rozkosznym dopiero po północy uznawszy że jestem wystarczająco nasycony kolorami odważyłem się wyjść na ulicę cóż kiedy i tak lilijna biel mojej duszyczki zwróciła uwagę policjanta. 1957 Uwaga dramat Mały szary człowiek taki szary jak poniedziałek po niedzieli szary jak szara mysz na szarym polu dowolnie sortowany magazynowany i sprzedawany hurtownie oraz krążący w obiegu detalicznie jako jeden z detali ogromnej sumy identycznych detali detal właściwie zbędny o wiele bardziej zbędny od cyfry pod którą jest zapisany z a p ł o n ą ł w i e l k ą m i ł o ś c i ą. * * * ... ty znasz moje chwyty, ja znam twoje, marnujemy czas. Roger Vailland Przecież znasz wszystkie moje chwyty życie moje wiesz kiedy będę drapał krzyczał i rzucał się znasz upór moich zmagań i drętwe pozbawione smaku i uczucia wyczerpanie wtedy zatruwasz mój sen majakami aby uniemożliwić mi jakikolwiek azyl znam twoje słodycze które przyjmuję ze skwapliwą wdzięcznością i po których szarpią mnie ostre torsje przywykłem do twoich okrucieństw nauczyłem się śmiać z własnego trupa (znasz dobrze mój ostatni chwyt) znudziliśmy się sobie życie moje mój wrogu Cóż kiedy wkręciłeś iskry bólu w moje szczęki aby utrudnić mi ziewanie. 1957 Ostatni promyk nadziei Przepiłem jedyne 10 oboli został mi tylko ostatni promyk nadziei rzuciłem go na bufet szynkarz nie spodziewał się takiej gratki znał się na tym więc poznał w lot że to nie jest byle jak tam sztuka to nie jest troska wyrobnika ani kalkulacja kupca ani niepokój spadkobiercy ale nadzieja bezwzględna i okrutna luksusowa wielokaratowa arystokratyczna nadzieja zniszczenia świata i kreacja idiotycznych ogrodów o jak pięknie w palcach tego głupca lśni mój ostatni promyk nadziei 1957 Nic On jest nic on się nie liczy jego nie ma może tylko marynarka zbyt luźne spodnie potworne czarne półbuty mogą wzbudzić odrazę lub politowanie ale twarz nieważna nieważne oczy i usta godzinami wyczekuje przed bramą w nadziei że znajdzie się po jej drugiej stronie ale przecież on jest nic więc to wszystko jedno po której stronie niczego nie będzie czytając gazetę kurczy jak ślimak swoją znikomość lub nadyma jak paw swoją nicość mimo że gazety dotyczą rzeczy istniejących a jego nie ma mówi lecz nikt go nie słyszy dźwięk jego głosu jest nieważny dla ucha ludzkiego bo on jest nic a raczej jego nic nie ma mimo że jada obiad mimo spodni i półbutów mimo że czasami ma nawet dobry humor Zagadka 5 kapeluszy 2 białe 3 czarne 3 z nich nałożyliście sobie w ciemnym pokoju a teraz wydedukujcie jaki kapelusz ma każdy z was na głowie macie 15 minut czasu myślcie uważnie i nie denerwujcie się od trafnej odpowiedzi zależy wasze życie * * * Jestem szczurem gorzej: człowiekiem gorzej: Polakiem mamusię mi zamęczyli ciocię spalili tatusia mi zaszczuli * * * Oblany białą lawą z niebieskiego kubła Świat w drgającym powietrzu zatonął bez ruchu Chmury łażą ospale, nie skubią lazuru Las drzemie niby czarny wilczur na łańcuchu * * * Wiele wzruszeń zna serce i cierpień wiele westchnień tkliwych i czystych ale przecież wzruszają najwięcej smutne losy papużek falistych od tajemnic szeptanych przez wróżki od wieczorów niejasnych i mglistych tajemnicze bardziej są papużki są papużki faliste Ach wierniejsze od najcichszych służek są serca falistych papużek a najwznioślej ze wszystkich natchnione są papużki niebieskie i zielone Fiński nóż Miałem błyszczący fiński nóż Z napisem „Made in Finland” Gdy zmierzch podmiejskich sięgał wzgórz We fletach krew tętniła Bawoła mogłem zabić nim Ciąć na ogniska trzaski A gdy się wlókł już gęsty dym Rzeźbić psi łeb na lasce Aż raz gdy noc zapadła już Szmer obcy w krwi zatętnił Więc chciałem sięgnąć po swój nóż Gdy stanął przy mnie księżyc Piętnastoletnich głupich ust Uściski wśród bzów mokrych I zgasł jak świeczka fiński nóż W szufladzie rdzą się okrył Miałem błyszczący fiński nóż Bawoła bym nim zabił Gdy zmierzch podmiejskich sięga wzgórz Dobywam go z szuflady W kącikach fletów wieczór już Lśni jak porzeczka krwawa Ukradkiem z rdzy wycieram nóż I między bajki wkładam Marzenie Gil czerwony grzeje brzuszek Bursztynowe zmrużył oko I zadumał się głęboko Pies staruszek Wrrrr... niech grzeje Wrrrr... niech pieści Dobre kości są z zająca Ale lepsze młode słońce Gdy po starej drapie sierści Koń czerwone rozdął chrapy Dobry owies sieczka gorsza Lecz najlepsze młode słońce Gdy ogrzeje szkapy gnaty Kra kra wodą płynie Kruk krę goni Kruka wrona W sto par wiatrów Słońce goni po głębinie A gawrony – bernardyni Mówią pacierz po łacinie: Kra krę mija Pole mija Lis ma norę A ja nos trę Na błękicie czarne ptaki Promieniste kreślą znaki Wypisują nową wiosnę 1