11526
Szczegóły |
Tytuł |
11526 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11526 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11526 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11526 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MARK FISHER
SEKRET MILIONERA
Milioner wyjawia tajemnice szybkiego zdobycia fortuny
The Instant Milionaire
Prze�o�y�
Krzysztof Doroszewski
Rozdzia� I
W kt�rym m�ody cz�owiek radzi si� bogatego krewnego
Pewien m�ody, inteligentny cz�owiek chcia� osi�gn�� bogactwo. I chocia�
spotka�o go ju� w �yciu wiele rozczarowa� i poni�s� wiele pora�ek, wci�� wierzy�
w sw� szcz�liw� gwiazd�.
Czekaj�c na u�miech fortuny, pracowa� jako asystent szefa rachunkowo�ci
w drugorz�dnej agencji reklamowej. P�acono mu raczej niewiele i ju� od pewnego
czasu mia� poczucie, �e praca nie przynosi mu satysfakcji. Po prostu nie mia� ju� do
niej serca.
Marzy�, by robi� co� innego - mo�e napisa� powie��, kt�ra uczyni go bogatym
i s�awnym, k�ad�c raz na zawsze kres k�opotom finansowym. Czy ambicje jego nie
by�y jednak troch� nierealne? Czy naprawd� posiada� do�� umiej�tno�ci i talentu, by
napisa� bestseller, czy te� czyste stronice zape�ni�by czczy be�kot, b�d�cy odbiciem
jego wewn�trznego ub�stwa?
Praca, kt�r� wykonywa�, sta�a si� dla niego ju� od ponad roku codziennym
koszmarem. Z trudem znosi� swojego szefa, ka�dego ranka sp�dzaj�cego wi�kszo��
czasu na czytaniu gazety i wydawaniu pisemnych polece�, a nast�pnie znikaj�cego,
�eby jeszcze dogodzi� sobie trzygodzinnym lunchem. Posiada� tak�e wybitn�
umiej�tno�� zmieniania pogl�d�w i wydawania sprzecznych polece�, co czyni�o
prac� jeszcze bardziej niezno�n�.
I gdyby chodzi�o tylko o szefa... Ale niestety, by� r�wnie� otoczony przez
koleg�w, kt�rzy mieli powy�ej uszu tego, co robili. Wydawa�o si�, �e zupe�nie
zatracili wizj� swojej przysz�o�ci i zrezygnowali z wszelkich ambicji. Nie odwa�y� si�
powiedzie� �adnemu z nich o swoim pragnieniu porzucenia wszystkiego i zostania
pisarzem. Wiedzia�, �e potraktowaliby to jako �art. �y� w poczuciu takiego odci�cia
od �wiata, jak gdyby przebywa� w obcym kraju nie znaj�c jego j�zyka.
W ka�dy poniedzia�ek rano zastanawia� si�, jak u licha b�dzie w stanie
prze�y� jeszcze jeden tydzie� w biurze. Czu� wstr�t do sterty akt pi�trz�cych si� na
jego biurku, do wymaga� klient�w pragn�cych krzykliwie reklamowa� swoje
papierosy, samochody, piwo...
Ju� od sze�ciu miesi�cy mia� napisane wym�wienie i kilkana�cie razy
wchodzi� do gabinetu szefa z pal�cym kiesze� pismem, ale nigdy nie m�g� zdoby�
si� na to, �eby je z�o�y�. To zabawne, jeszcze trzy, cztery lata temu nie waha�by si�
ani chwili. Teraz jednak nie by� pewny, co ma zrobi�. Co� go powstrzymywa�o, jaka�
si�a - a mo�e by�o to po prostu tch�rzostwo? Wydawa�o si�, �e zatraci� ten zmys�,
kt�ry w przesz�o�ci zawsze prowadzi� go do tego, czego pragn��.
By� mo�e to, �e bezczynnie oczekiwa� a� sytuacja dojrzeje do zmiany,
wynajduj�c wym�wki przed podj�ciem dzia�ania i zastanawiaj�c si�, czy naprawd�
mo�e mu si� uda�, przemieni�o go w wiecznego marzyciela...
A mo�e parali�owa� go fakt, �e by� pogr��ony w d�ugach? Czy mo�e
powodem by�o to, i� zaczyna� si� starze� (proces ten zaczyna si� nieuchronnie
z chwil�, gdy cz�owiek rezygnuje z w�asnej wizji przysz�o�ci)?
Prawd� m�wi�c, nie mia� poj�cia, na czym polega� problem. I wtedy, kt�rego�
dnia, pomy�la� nieoczekiwanie o swoim wuju, milionerze. W�a�nie wuj m�g� udzieli�
mu jakiej� rady, a jeszcze lepiej - da� troch� pieni�dzy.
Wuj, znany jako cz�owiek serdeczny i przyjazny, natychmiast zgodzi� si� go
przyj��, odm�wi� jednak po�yczenia jakichkolwiek pieni�dzy, twierdz�c, �e nie
zrobi�by mu w ten spos�b przys�ugi.
- Ile ty masz lat? - zapyta�, wys�uchawszy jego opowie�ci o pa�mie nieszcz��.
- Trzydzie�ci dwa - wyszepta� m�ody cz�owiek nie�mia�o, doskonale wiedz�c,
�e pytanie to by�o pe�ne wyrzutu.
- Czy ty wiesz, �e John Paul Getty zarobi� sw�j pierwszy milion maj�c
dwadzie�cia trzy lata, a ja, b�d�c w twoim wieku, mia�em ju� p� miliona? Jak to
wi�c w og�le mo�liwe, �e ty, maj�c tyle lat, jeste� zmuszony po�ycza� pieni�dze?
- Nie mam poj�cia. Pracuj� jak w�, czasami ponad pi��dziesi�t godzin
tygodniowo...
- Czy ty naprawd� my�lisz, �e ci�ka praca przynosi ludziom bogactwo?
- No... tak my�l�... w ka�dym razie tak mi zawsze kazano wierzy�.
- Ile zarabiasz rocznie... pi�tna�cie tysi�cy funt�w?
- Tak, co� oko�o tego - odpar� m�ody cz�owiek.
- Czy my�lisz, �e kto�, kto zarabia sto pi��dziesi�t tysi�cy funt�w pracuje
dziesi�� razy tyle godzin w tygodniu, co ty? Oczywi�cie, �e nie! By�oby to fizycznie
niemo�liwe - tydzie� ma po prostu tylko 168 godzin. Skoro wi�c ten kto� zarabia
dziesi�� razy wi�cej od ciebie, nie pracuj�c wi�cej ni� ty, musi robi� co� zupe�nie
innego ni� ty. Musi zna� jaki� sekret, o kt�rym ty w og�le nie masz poj�cia.
- No tak, to prawda.
- Masz szcz�cie, �e w ko�cu to zrozumia�e�. Wi�kszo�� ludzi nawet do tego
nie dochodzi. S� zbyt zaj�ci zarabianiem na �ycie, �eby zatrzyma� si� i zastanowi�
nad tym, jak mogliby pozby� si� k�opot�w finansowych. Wi�kszo�� nie po�wi�ci�a
nawet godziny na to, aby spr�bowa� wyobrazi� sobie, jak mogliby sta� si� bogaci
i dlaczego nigdy im si� to nie uda�o.
M�ody cz�owiek musia� przyzna�, i� mimo �arliwych ambicji i marze�
o zrobieniu fortuny, on tak�e nigdy nie zdo�a� znale�� czasu, �eby naprawd�
przemy�le� swoj� sytuacj�. Wszystko zdawa�o si� odci�ga� jego uwag�,
powstrzymuj�c go przed podj�ciem tego zadania, kt�rego zasadnicze znaczenie by�o
oczywiste.
Wuj siedzia� przez chwil� w milczeniu, nast�pnie za� spojrza� siostrze�cowi
prosto w oczy rozci�gaj�c wargi w uprzejmym, cho� ironicznym u�miechu.
- S�uchaj, postanowi�em ci pom�c. Chc� wys�a� ci� do cz�owieka, kt�ry mnie
pom�g� osi�gn�� bogactwo. Nazywaj� go B�yskawicznym Milionerem. By� mo�e
s�ysza�e� o nim?
- Nie, nigdy - odpowiedzia� m�ody cz�owiek.
- Sam wybra� sobie ten przydomek, bo jak twierdzi, sta� si� milionerem z dnia
na dzie�, gdy odkry� prawdziwy sekret zdobycia fortuny. Twierdzi, �e mo�e
ka�demu pom�c sta� si� milionerem z dnia na dzie� - lub przynajmniej osi�gn��
mentalno�� milionera. Ale powiedz mi, czy naprawd� chcesz sta� si� bogaty?
- Pragn� tego bardziej ni� czegokolwiek innego.
- To pierwszy warunek wst�pny. I bardzo wa�ny. Ale nie wystarczaj�cy.
Musisz wiedzie� tak�e, jak tego dokona�.
M�ody cz�owiek zrobi� nieznaczny ruch ramionami, jakby si� zgadza�.
A wuj m�wi� dalej:
- B�yskawiczny Milioner mieszka w F... Wiesz gdzie to jest?
- Wiem, ale nigdy tam nie by�em.
- Dlaczego by nie spr�bowa�? Jed� i odszukaj go. Mo�e wyjawi i przed tob�
sw�j sekret. Mieszka w fantastycznym domu - najwspanialszym w ca�ym mie�cie.
Nie powiniene� mie� �adnych problem�w ze znalezieniem go.
- A dlaczego ty wujku, nie powiesz mi po prostu co to za sekret? Nie
musia�bym wtedy trudzi� si� je�d��c tam.
- Po prostu dlatego, i� nie mam do tego prawa. Gdy B�yskawiczny Milioner
powierzy� mi sw�j sekret, musia�em mu zaraz z�o�y� przysi�g�, �e nigdy nikomu go
nie wyjawi�. Mog� jednak ka�demu powiedzie�, jak go pozna�em.
Wszystko to wydawa�o si� m�odemu cz�owiekowi zarazem dziwne
i poci�gaj�ce. Pobudzi�o jego ciekawo��.
- Czy wuj jest pewny, �e nie mo�e mi nic powiedzie�?
- Absolutnie pewny. Mog� jedynie serdecznie poleci� ci� B�yskawicznemu
Milionerowi.
Bez dalszych ceregieli wuj wyj�� arkusz eleganckiego papieru listowego
z szuflady masywnego biurka, wzi�� pi�ro i po�piesznie napisa� na nim kilka linijek.
Nast�pnie z�o�y� list, zapiecz�towa� kopert� i z u�miechem wr�czy� siostrze�cowi.
- Oto list polecaj�cy - powiedzia�. - A tu jest adres milionera. I jeszcze jedna
rzecz. Musisz obieca�, �e nie przeczytasz tego listu. Je�eli go przeczytasz,
przypuszczalnie stanie si� dla ciebie nieprzydatny... Je�eli jednak otworzysz go
wbrew mojemu ostrze�eniu i b�dziesz nadal chcia� co� zrobi� dla siebie, musisz
udawa�, �e go nie czyta�e�. Tylko jak m�g�by� przekre�li� to, co ju� si� sta�o?
M�ody cz�owiek nie mia� zielonego poj�cia o czym wuj m�wi�, ale godzi� si�
na to. Wuj zawsze mia� opini� ekscentryka. I w ko�cu ten cz�owiek wy�wiadcza� mu
przys�ug�... Wi�c ostatecznie postanowi� ju� wi�cej nie nalega�. Podzi�kowa� wujowi
i wyszed�.
Rozdzia� II
W kt�rym m�ody cz�owiek, spotyka starego ogrodnika
Jeszcze tego samego popo�udnia pop�dzi� do F... Czy trudno b�dzie odnale��
B�yskawicznego Milionera? I czy zechce przyj�� niezapowiedzianego go�cia,
i wyjawi� sw� tajemnicz� metod� zdobywania maj�tku?
B�d�c ju� na ulicy, przy kt�rej sta� dom milionera, m�ody cz�owiek nie zdo�a�
oprze� si� ciekawo�ci i pomimo ostrze�e� wuja, otworzy� list polecaj�cy, kt�ry wuj
�askawie napisa� dla niego. Oszo�omiony, zastanawia� si�, czy wuj si� pomyli�, czy
te� chcia� zrobi� mu kawa� - �w �list� by� tylko czyst� kartk� papieru!
Rozgoryczony i oburzony chcia� go wyrzuci�, ale by� ju� w polu widzenia
stra�nika strzeg�cego domu milionera, i z pewno�ci� nie usz�oby to jego uwagi.
Twarz stra�nika mia�a jednak kamienny wyraz, bez najmniejszego cienia u�miechu.
Wygl�d mia� doprawdy tak nieprzenikniony, jak zamkni�ta �forteca�, kt�rej mia� za
zadanie pilnowa�.
- Czym mog� panu s�u�y�? - zapyta� stra�nik.
- Chcia�bym zobaczy� si� z B�yskawicznym Milionerem...
- Czy jest pan um�wiony?
- Nie, ale...
- W takim razie, czy ma pan list polecaj�cy? - pyta� stra�nik.
Oczywi�cie �e mia�, ale nic w nim nie by�o napisane! Szybko wymy�li� jednak
wybieg, kt�ry m�g� u�atwi� mu wybrni�cie z tej sytuacji. Wyci�gn�� list do po�owy
z kieszeni i szybko wepchn�� go z powrotem. Nie zadowoli�o to jednak stra�nika.
- Czy mog� zobaczy� ten list?
Teraz m�ody cz�owiek wpad�. Pomy�la�; �Je�eli dam mu ten list, pomy�li, �e
go nabieram. Ale je�li nie dam, nie b�dzie chcia� mnie wpu�ci�.
Stan�� wobec, wydawa�oby si�, nierozwi�zalnego dylematu.
Wtedy przypomnia� sobie rad� wuja, kt�rej poprzednio nie rozumia�: �Je�li
otworzysz ten list, musisz udawa�, �e nie zrobi�e� tego�.
Czy� nie by�a to jedyna rzecz, jak� m�g� zrobi�? Poda� list stra�nikowi, kt�ry
przeczyta� go - je�li tak mo�na powiedzie�. Jego twarz pozosta�a jednak bez wyrazu.
- W porz�dku - powiedzia� zwracaj�c m�odemu cz�owiekowi list - mo�esz
wej��.
Nast�pnie stra�nik zaprowadzi� go do frontowych drzwi luksusowego,
zbudowanego w stylu tudoria�skim domu. Drzwi otworzy� nienagannie ubrany
lokaj.
- Czego pan sobie �yczy? - zapyta�.
- Chcia�bym zobaczy� si� z B�yskawicznym Milionerem.
- Jest zaj�ty i nie mo�e w tej chwili zobaczy� si� z panem. Prosz� zaczeka� na
niego w ogrodzie.
Lokaj odprowadzi� go�cia do wej�cia do ogrodu, bardziej przypominaj�cego
park. Po�rodku znajdowa� si� staw. M�ody cz�owiek w�drowa� po alejkach
podziwiaj�c pi�kno drzew. W pewnej chwili zobaczy� ogrodnika, kt�ry wygl�da� na
co najmniej siedemdziesi�t lat. Pochylony by� nad krzewem r�, i w�a�nie go
przycina�, a szerokie rondo s�omkowego kapelusza skrywa�o mu oczy. Gdy m�ody
cz�owiek zbli�y� si�, ogrodnik przerwa� prac�, �eby si� z nim przywita�. U�miechn��
si�. Jego jasne, pogodnie b��kitne oczy nie zestarza�y si�, tak jak nie starzeje si�
s�o�ce.
- Po co przyszed�e� tutaj? - zapyta� ciep�ym, przyjaznym g�osem.
- Przyszed�em zobaczy� si� z B�yskawicznym Milionerem.
- Aha, rozumiem. A w jakim celu. Je�eli mog� zapyta�?
- No c�. Ja... chcia�bym go po prostu prosi� o rad�...
- Ach, oczywi�cie...
Ogrodnik ju� mia� powr�ci� do swoich r�, gdy pod wp�ywem jakiej� nowej
my�li zwr�ci� si� ponownie do m�odego cz�owieka:
- A przy okazji, czy nie mia�by� przy sobie przypadkiem pi�taka?
- Pi�taka?! - wykrzykn�� m�ody cz�owiek czerwieni�c si�. - W�a�nie tyle...
Jedyne pieni�dze, kt�re mi pozosta�y to w�a�nie pi�� funt�w.
- Znakomicie. Tyle potrzebuj�.
Nawet je�li wydawa�o si�, �e ogrodnik �ebrze, wci�� wygl�da� bardzo
dostojnie. Jego spos�b bycia promieniowa� wyj�tkowym wdzi�kiem i urokiem.
- Naprawd�, chcia�bym je panu da� - odpowiedzia� m�ody cz�owiek - Ale jest
taki ma�y problem, �e nie zosta�oby mi na powr�t do domu.
- Czy planujesz wraca� dzisiaj do domu?
- N-n-nie-e... To znaczy, nie wiem jeszcze - powiedzia� m�ody cz�owiek, teraz
ju� zupe�nie zmieszany. - Nie chcia�bym wyjecha�, zanim nie zobacz� si�
z B�yskawicznym Milionerem.
- Wi�c je�eli nie potrzebujesz tych pieni�dzy dzisiaj, dlaczego nie chcesz mi
ich po�yczy�? Jutro mog� ci by� niepotrzebne. Kto wie...? Mo�e zostaniesz
milionerem?
To rozumowanie nie brzmia�o ca�kiem logicznie dla m�odego cz�owieka, ale
brakowa�o mu si�, aby wysuwa� jakie� dalsze argumenty. Wi�c gdy ogrodnik
powt�rzy� sw� pro�b�, da� mu pieni�dze. Twarz ogrodnika rozpromieni�a si�
u�miechem.
- Wi�kszo�� ludzi boi si� prosi� o co�, a kiedy w ko�cu si� odwa��, nie
nalegaj� wystarczaj�co. A to b��d.
W tym momencie przyszed� do ogrodu lokaj i zwr�ci� si� do starca z wielkim
szacunkiem:
- Sir, czy m�g�by mi pan da� pi�� funt�w? Odchodzi dzisiaj kucharz i nalega,
�eby wyp�aci� mu nale�ne pieni�dze. Brakuje mi w�a�nie pi�ciu funt�w.
Ogrodnik u�miechn�� si�. Wsun�� r�k� do kieszeni i wyci�gn�� gruby plik
banknot�w. Musia� tam mie� tysi�ce funt�w, gdy� m�ody cz�owiek widzia� banknoty
dwudziesto i pi��dziesi�ciofuntowe. Ogrodnik wy�uska� pi�ciofuntowy banknot,
kt�ry m�ody cz�owiek tak niech�tnie zgodzi� si� mu da� i wr�czy� lokajowi. Ten za�
podzi�kowa�, sk�oni� si� us�u�nie i szybko znikn�� w domu.
M�ody cz�owiek by� oburzony. Jak ogrodnik mia� czelno�� zabra� mu ostatnie
pi�� funt�w, jakie w og�le mia�, kiedy jego kieszenie wypchane by�y pieni�dzmi?
- Dlaczego poprosi� mnie pan o pi�� funt�w? - wymamrota� pr�buj�c z ca�ych
si� ukry� kipi�c� w nim w�ciek�o��.
- Przecie� nie potrzebowa� pan tych pieni�dzy?
- Ale oczywi�cie, �e ich potrzebowa�em. Popatrz, nie mam tu �adnej
pi�ciofunt�wki - wyja�ni� wertuj�c kciukiem gruby plik banknot�w. - Nie my�lisz
chyba, �e da�bym mu banknot pi��dziesi�ciofuntowy, prawda?
- Dlaczego, u diab�a, trzyma pan tyle pieni�dzy przy sobie?
- To moje podr�czne pieni�dze - odpar� ogrodnik. - Zawsze mam przy sobie
na wszelki wypadek dziesi�� tysi�cy funt�w.
- Dziesi�� tysi�cy funt�w? - wybe�kota� m�ody cz�owiek os�upia�y.
Nagle wszystko sta�o si� jasne: ten nadmiernie uprzejmy lokaj, ta
niewiarygodna suma pieni�dzy w kieszeni.
- To pan jest B�yskawicznym Milionerem, prawda?
- Na razie tak - odpowiedzia� ogrodnik. - Ciesz� si�, �e przyszed�e�, ale
powiedz mi, kto ci� przys�a�?
- M�j wuj, Mr MacLuckie.
- Ach tak. Pami�tam go. Odwiedzi� mnie wiele lat temu. Mia� bardzo
oryginalny spos�b my�lenia - jak ka�dy zreszt� cz�owiek, kt�ry doszed� do
wszystkiego o w�asnych si�ach. Ale powiedz mi jak to jest, �e ty sam nie jeste� jeszcze
bogaty? Czy kiedy� na powa�nie stawia�e� sobie to pytanie?
- Prawd� m�wi�c, nie!
- To pierwsza rzecz, jak� chyba powiniene� zrobi�. Je�li chcesz, przemy�l to
g�o�no przy mnie. Spr�buj� prze�ledzi� tw�j tok rozumowania.
M�ody cz�owiek podj�� kilka nie�mia�ych pr�b i zrezygnowa�.
- Aha, rozumiem - powiedzia� milioner. - Nie jeste� przyzwyczajony do
g�o�nego zastanawiania si�. Czy wiesz o tym, �e jest wielu ludzi w twoim wieku,
kt�rzy s� ju� bogaci? W�r�d nich s� ju� nawet milionerzy. Inni w�a�nie dochodz� do
swojego pierwszego miliona. A czy wiesz, �e w wieku 26 lat Arystoteles Onassis mia�
ju� w banku trzysta pi��dziesi�t tysi�cy funt�w, gdy wyje�d�a� z Ameryki
Po�udniowej do Anglii, gdzie marzy� o za�o�eniu swego imperium statk�w
handlowych?
- Tylko 26 lat? - spyta� m�ody cz�owiek.
- Tak jest. A kiedy zaczyna�, mia� na koncie zaledwie dwie�cie pi��dziesi�t
funt�w. Nie mia� ani dyplomu uniwersyteckiego, ani zawodu, z pewno�ci� te� nie
mia� �adnych kontakt�w... No, ale teraz ju� czas na kolacj� - zauwa�y� starzec. - Czy
zechcia�by� mi towarzyszy�?
- Z przyjemno�ci�. Bardzo dzi�kuj�.
M�ody cz�owiek pod��y� za B�yskawicznym Milionerem, kt�ry pomimo
swego wieku wci�� porusza� si� �wawym i spr�ystym krokiem. Weszli do jadalni,
gdzie st� by� ju� nakryty na dwie osoby.
- Prosz� bardzo, siadaj - powiedzia� B�yskawiczny Milioner i wskaza� miejsce
na ko�cu sto�u, przeznaczone zazwyczaj dla go�ci. Sam usiad� po prawej stronie
swojego m�odego go�cia, naprzeciwko pi�knej klepsydry, na kt�rej wyryte by�o
banalne motto: czas to pieni�dz. Wszed� lokaj z butelk� wina i nape�ni� kielichy.
- Wypijmy za tw�j pierwszy milion - powiedzia� milioner, podnosz�c kielich.
Upi� �yk, jedyny w ci�gu ca�ego wieczoru. Jad� tak�e bardzo niewiele -
zaledwie kilka k�s�w wybornego, sma�onego �ososia.
- Czy lubisz prac�, z kt�rej si� utrzymujesz? - zapyta� m�odego cz�owieka
milioner.
- S�dz�, �e tak.
- Upewnij si�, czy tak jest naprawd�. Wszyscy milionerzy jakich znam,
a spotka�em ich do�� wielu w ci�gu swego �ycia, uwielbiali swoje zaj�cia. Praca sta�a
si� dla nich prawie wypoczynkiem, tak przyjemnym jak hobby. Dlatego w�a�nie
wi�kszo�� bogatych ludzi rzadko wyje�d�a na urlop. Dlaczego mieliby pozbawia�
si� tego, co tak bardzo lubi�? To by�oby istne samoumartwianie. I dlatego te� wci��
pracuj�, nawet je�li ju� wielokrotnie osi�gn�li milion funt�w... Nawiasem m�wi�c,
cho� znajdowanie rado�ci w pracy jest absolutn� konieczno�ci�, to nie wystarczy.
�eby sta� si� bogatym, musisz zna� pewien sekret. Powiedz mi, czy przynajmniej
wierzysz, �e taki sekret istnieje?
- Tak, wierz�.
- Dobrze. To pierwszy krok. Wi�kszo�� ludzi nie wierzy w to. Co wi�cej, nie
marz� nawet, �e mog� sta� si� bogaci. I maj� racj�. Kto�, kto nie wierzy, �e mo�e si�
wzbogaci�, rzadko osi�ga bogactwo. Musisz zacz�� od uwierzenia, �e mo�esz,
a p�niej gor�co tego pragn��. Trzeba jednak doda�, i� wielu ludzi - tak naprawd�,
to wi�kszo�� - nie jest gotowych zaakceptowa� tego sekretu, nawet gdy zostanie im
wy�o�ony w bardzo prosty spos�b. Najwi�kszym ich ograniczeniem jest - tak
naprawd� - brak wyobra�ni. Z tego te� g��wnie powodu prawdziwy sekret
bogactwa jest najlepiej strze�onym sekretem na �wiecie.
- To troch� jak z tym skradzionym listem w opowiadaniu Edgara Allana Poe -
kontynuowa� B�yskawiczny Milioner. - Pami�tasz je? To jest opowiadanie, w kt�rym
policja szuka listu w pewnym domu i nie mo�e znale��, bo zamiast by� gdzie�
ukrytym, le�a� w najmniej oczekiwanym miejscu: na samym wierzchu! To
opowiadanie jest pomys�ow� ilustracj� jednej z zasad Emersona. To, co nie
pozwala�o policjantom znale�� listu, to brak wyobra�ni, albo, je�eli wolisz, ich
zakodowane nastawienie. Nie spodziewali si� znale�� go w tym miejscu, dlatego nie
wpad� im w r�ce.
M�ody cz�owiek s�ucha� milionera w g��bokim skupieniu. Nikt nigdy nie
rozmawia� z nim w ten spos�b i bardzo go to zaciekawi�o. Pali� si� do odkrycia tego
sekretu. W ka�dym razie jedno by�o pewne: Je�li milioner nie posiada� naprawd�
takiego sekretu, z pewno�ci� by� geniuszem w sztuce aktorskiej. Przede wszystkim
za� wiedzia�, jak wy�o�y� rzecz prosto i jasno, chyba �e by�a to tylko zr�cznie
zaaran�owana iluzja.
Rozdzia� III
W kt�rym m�ody cz�owiek uczy si� wykorzystywania sposobno�ci
i podejmowania ryzyka
- A teraz, po tym wszystkim, co ju� us�ysza�e�, ile pieni�dzy by�by� sk�onny
zap�aci�, aby posi��� sekret bogactwa?
To pytanie zaskoczy�o m�odego cz�owieka.
- Nawet gdybym chcia� wy�o�y� jakie� pieni�dze, �eby zdoby� go, nie mam
ani pensa. Trudno wi�c odpowiedzie� na to pytanie.
- Ale gdyby� mia� pieni�dze, ile by�by� zdecydowany zap�aci�? - Nast�pnie
milioner doda� szybko: - Wymie� jak�� sum�, jak�kolwiek sum�. Pierwsz�, kt�ra
przyjdzie ci do g�owy.
M�ody cz�owiek nie m�g� uchyli� si� przed tym pytaniem. Milioner prosi�
o bardzo konkretn� odpowied� i on nie m�g� jej odm�wi� swojemu gospodarzowi.
- Nie mam poj�cia - odpowiedzia� - sto funt�w...?
Milioner wybuchn�� �miechem. M�ody cz�owiek po raz pierwszy us�ysza� ten
�miech, bardzo osobliwy �miech, czysty i krystaliczny.
- Tylko sto funt�w? W gruncie rzeczy nie wierzysz w istnienie tego sekretu,
prawda? Gdyby� wierzy�, z pewno�ci� by�by� got�w zap�aci� za niego o wiele
wi�cej. No, �mia�o... dam ci drug� szans�. Wymie� inn� sum�. To nie jest zabawa,
lecz bardzo powa�na sprawa.
M�ody cz�owiek zacz�� si� zastanawia�. Zrobi�by wszystko, byle tylko
milioner nie za�mia� si� znowu. Ale nie chcia� te� wymieni� takiej sumy, kt�ra by go
kompromitowa�a.
- Nie mam nic przeciwko zabawie w t� pa�sk� gr� - powiedzia� - ale prosz�
pami�ta�, �e jestem zupe�nie sp�ukany.
- Nie przejmuj si� tym.
- No, ale je�eli nie mam �adnych pieni�dzy, mam zwi�zane r�ce - usi�owa�
przeciwstawi� si� m�ody cz�owiek.
- O rety! - wykrzykn�� milioner. - Przed nami niez�y kawa� drogi! Jak �wiat
�wiatem, zawsze ludzie bogaci wykorzystywali pieni�dze innych do pomna�ania
swoich fortun. Nikt powa�ny nie potrzebowa� pieni�dzy do zrobienia pieni�dzy.
Mam tu na my�li w�asn� got�wk�. A poza tym, masz chyba przy sobie ksi��eczk�
czekow�...
M�ody cz�owiek wola�by zaprzeczy�, ale jak na ironi� w�a�nie tego ranka
wsadzi� j� do kieszeni. Jeden B�g wie po co, bo mia� na koncie dok�adnie 2 funty i 28
pens�w. Z tak� sum� z pewno�ci� nie m�g� wyruszy� na podb�j �wiata. Normalnie
nie musia�by si� d�ugo namy�la�, by sk�ama�, ale milioner mia� tak przenikliwy
wzrok, �e najwyra�niej by� w stanie przejrze� nawet najdalsze zak�tki jego umys�u,
prawie tak, jakby spowiada� si� z jakiej� g��boko skrywanej, czarnej tajemnicy, m�ody
cz�owiek us�ysza� sw�j j�kaj�cy si� g�os:
- Tak, m-mam j� przy-y sobie.
I w tej samej chwili stwierdzi�, �e wyci�ga ksi��eczk� czekow� tak
automatycznie, jak robot pos�uszny rozkazom swego pana, pomimo �e przez
moment zrodzi�a si� w jego umy�le ch�� sprzeciwu. By� zauroczony przez tego
cz�owieka, jak kto� poddany dzia�aniu hipnotyzera. Nie czu� jednak l�ku przed
milionerem, z kt�rego promieniowa�a �yczliwo�� - mimo i� jego spos�b bycia by�
nieco ironiczny.
- Dobrze - odpar� milioner. - Widzisz, teraz nie ma ju� chyba problemu?
Zdj�� nasadk� eleganckiego d�ugopisu i poda� swemu go�ciowi.
- Wypisz czek na sum�, kt�ra ci przyjdzie do g�owy, i podpisz.
- Dobrze, ale nie wiem, ile mam napisa�.
- Napisz... powiedzmy... 10.000 funt�w.
Milioner wypowiedzia� t� sum� ca�kiem zwyczajnie, bez cienia arogancji.
M�ody cz�owiek o ma�o nie wyskoczy� ze sk�ry. Nie by�o co do tego dw�ch zda�:
milioner �artowa� sobie z niego... chyba �e by� po prostu �wietnym naci�gaczem!
- Dziesi�� tysi�cy funt�w!!? - wykrzykn�� m�ody cz�owiek. - Pan chyba �artuje!
- Je�eli wolisz, napisz dwadzie�cia tysi�cy - odpowiedzia� milioner tak
spokojnie, �e m�ody cz�owiek nie wiedzia� ju�, czy m�wi to powa�nie, czy �artuje.
- Nawet dziesi�� tysi�cy wydaje mi si� o wiele za du�o. W ka�dym razie nie
m�g�by pan zrealizowa� tego czeku, poniewa� by�by bez pokrycia. A ja mia�bym
z tego tyle, �e w banku zacz�liby si� zastanawia�, czy przypadkiem nie oszala�em.
I mieliby racj�.
- W taki w�a�nie spos�b zrobi�em najwi�kszy w moim �yciu interes.
Podpisa�em czek na sto tysi�cy funt�w i p�niej musia�em walczy�, �eby zdoby�
pieni�dze na jego pokrycie. Ale gdybym nie wystawi� tego czeku w�a�nie w tamtej
chwili, od r�ki, straci�bym naprawd� wspania�� okazj�.
- By�a to dla mnie jedna z pierwszych wa�nych lekcji tego, jak si� robi interesy
- m�wi� dalej. - Ludzie, kt�rzy trac� czas, czekaj�c a� zaistniej� najbardziej
sprzyjaj�ce warunki, nigdy nic nie zdzia�aj�. Najlepszy czas na dzia�anie jest teraz!
A nast�pna lekcja, jak� mo�na wyci�gn�� z tej historii, jest nast�puj�ca: je�eli chcesz
odnie�� w �yciu sukces, musisz zrobi� tak, �eby nie mie� wyboru w danej sprawie.
Musisz by� przyparty do muru. Ludzie, kt�rzy si� wahaj� i nie chc� podejmowa�
ryzyka pod pretekstem, �e nie maj� wszystkich atut�w w r�ku, nie zajd� daleko.
Je�eli masz odci�te wszelkie drogi wyj�cia i jeste� przyparty do muru, wtedy
mobilizujesz wszystkie swoje si�y wewn�trzne. Wtedy ka�dym swoim w��knem cia�a
chcesz, �eby co� si� zdarzy�o. Dlaczego wi�c mia�by� si� waha�, m�ody cz�owieku?
Postaw si� pod tym murem. Wypisz dla mnie czek na dziesi�� tysi�cy funt�w.
M�ody cz�owiek wypisa� czek, wype�niaj�c powoli najpierw cyfry, potem
s�owa. Ale gdy ju� mia� podpisa�, po prostu nie by� w stanie ruszy� r�k�.
- Nigdy w �yciu nie wystawia�em tak du�ego czeku.
- Je�eli pragniesz zosta� milionerem, kt�rego� dnia musisz zacz��. Powiniene�
przyzwyczai� si� do wypisywania czek�w o wiele wi�kszych ni� ten. To tylko
pocz�tek.
Mimo to, m�ody cz�owiek wci�� nie m�g� zdecydowa� si� na podpisanie.
Wszystko dzia�o si� tak szybko. Mia� da� czek na dziesi�� tysi�cy funt�w
cz�owiekowi, kt�rego dopiero co spotka� po raz pierwszy w �yciu i kt�ry obiecywa�
w zamian raczej w�tpliwy sekret.
- Co powstrzymuje ci� od podpisania - zapyta� milioner. - Wszystko jest
wzgl�dne na tym �wiecie. W jednej chwili ta suma mo�e okaza� si� dla ciebie bez
znaczenia.
- Tu nie chodzi o t� sum� - wymamrota� m�ody cz�owiek, ledwie zdaj�c sobie
spraw� z tego, co m�wi.
- O co, w takim razie?
Ju� mia� odpowiedzie�, ale milioner go ubieg�:
- Wiem, dlaczego nie mo�esz podpisa� czeku. Tak naprawd� nie wierzysz, �e
m�j sekret zmieni ci� w milionera. Gdyby� by� absolutnie przekonany, podpisa�by�
momentalnie.
Dla pewno�ci, �e go przekona, albo raczej dla lepszego przedstawienia tej
kwestii milioner doda�:
- Gdyby� by� naprawd� ca�kowicie pewny, �e ten sekret pomo�e ci zarobi�
pi��dziesi�t tysi�cy funt�w w niespe�na rok, nie musz�c przy tym pracowa� ci�ej
ni� teraz, a nawet pracuj�c mniej, czy podpisa�by� ten czek?
- Z ca�� pewno�ci� - zmuszony by� przyzna�. - Mia�bym z tego czterdzie�ci
tysi�cy funt�w zysku.
- No wi�c podpisz. Gwarantuj� ci formalnie, �e b�dziesz w stanie zarobi� tak�
sum�.
- Czy zechcia�by pan potwierdzi� to na pi�mie?
Milioner znowu wybuchn�� �miechem.
- Podobasz mi si�, m�ody cz�owieku. Jeste� zdecydowany zabezpieczy� sobie
ty�y. To czasami bardzo rozs�dne posuni�cie. Nawet je�eli jeste� absolutnie pewny
swoich �rodk�w, to wcale nie znaczy, �e powiniene� zaufa� pierwszej napotkanej
osobie.
Nast�pnie wsta�, poszpera� w szufladzie i wyci�gn�� gotowy formularz,
kt�rego musia� ju� przedtem u�ywa� w podobnych sytuacjach. Nie podoba�o si� to
zbytnio m�odemu cz�owiekowi. Czy ten starzec masowo powiela sw�j sekret
i sprzedaje ka�demu Tomowi, Dickowi i Harremu, kt�ry mu si� nawinie?
Milioner wypisa� gwarancj� i wr�czy� m�odemu go�ciowi, on za� przeczyta� j�
szybko i wydawa� si� usatysfakcjonowany jej tre�ci�. Milioner jednak zmieni� zamiar.
- Mam inny pomys� - powiedzia�. - Mo�e zrobiliby�my zak�ad?
Wyj�� z kieszeni monet� i zacz�� podrzuca� j� w d�oni.
- Zagrajmy w or�a i reszk�. Je�eli przegram, dam ci dziesi�� tysi�cy funt�w,
kt�re mam w kieszeni. Je�eli wygram, ty dasz mi czek. W obydwu wypadkach
zapomnijmy o gwarancjach.
M�ody cz�owiek zastanawia� si� przez chwil� nad t� niezwyk�� propozycj�. To
by� niez�y pomys�. By� naprawd� tak atrakcyjny, �e a� zastanawia� si�, dlaczego do
licha ten starzec chce najpierw rozegra� ten zak�ad. To wygl�da�o zbyt dobrze, by
mog�o by� uczciwe.
- Jedynym problemem pozostaje to, o czym ju� wspomnia�em - powiedzia�. -
Zosta�y mi na koncie w banku tylko jakie� drobne resztki. Nawet je�eli dam panu ten
czek, nie b�dzie pan go m�g� zrealizowa�.
- Nie ma problemu - powiedzia� milioner. - Nie spieszy mi si�. Poczekam do
naszego nast�pnego spotkania. Mo�emy te� napisa� na czeku dat� o rok p�niejsz�
od dzisiejszej.
- No wi�c dobrze. Pod tym warunkiem przyjmuj� zak�ad.
Wykalkulowa� sobie teraz, �e w ka�dym razie ma ca�y rok na zmian� banku,
zamkni�cie rachunku albo po prostu powstrzymanie czeku. Powinien by� pomy�le�
o tym wcze�niej: nie mia� nic do stracenia. A przy tej nowej propozycji milionera
m�g� nawet w ci�gu kilku sekund zarobi� dziesi�� tysi�cy funt�w bez najmniejszego
wysi�ku I mimo woli po jego twarzy przemkn�� u�miech zadowolenia. Zmieszany
tym, mia� nadziej�, �e milioner niczego nie zauwa�y�. Ale z drugiej strony, trudno
powiedzie� - by� on przecie� bardzo przenikliwym cz�owiekiem. W tej samej chwili
milioner zaproponowa� drobne wyja�nienie, co natychmiast potwierdzi�o
w�tpliwo�ci m�odego cz�owieka.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Chcia�bym aby� uroczy�cie przysi�g�, �e
w wypadku przegranej b�dziesz honorowa� ten czek.
M�ody cz�owiek zarumieni� si� ze wstydu. Ten starzec by� przebieglejszy ni�
lis, pomy�la�. Milioner wydawa� si� czyta� w jego my�lach jak w otwartej ksi�dze.
Zar�czy� mu wi�c s�owem, ale gdy milioner ju� szykowa� si� do podrzucenia
monety, nagle powstrzyma� go.
- Czy mog� obejrze� t� monet�?
Milioner u�miechn�� si�.
- Bez w�tpienia, mo�esz. Naprawd� podobasz mi si�, m�ody cz�owieku. Jeste�
ostro�ny. Pomo�e ci to unikn�� wielu b��d�w. Ale uwa�aj, �eby� nie straci� przez to
wielu dobrych okazji.
I milioner �askawie poda� mu monet�. A gdy ju� obejrza� j� sobie starannie
z obydwu stron, milioner poprosi�, aby wybra� sobie jedn� z nich.
- Reszka - odpowiedzia�.
B�yskawiczny Milioner podrzuci� monet�. Serce m�odego cz�owieka zacz�o
bi� tak mocno, jakby by� on na swojej pierwszej randce. Po raz pierwszy w �yciu mia�
szans� wygrania dziesi�ciu tysi�cy funt�w! - sumy nie do pogardzenia. Gdy
obserwowa� wiruj�c� w powietrzu monet�, jego niepok�j wzr�s� nagle. Moneta
potoczy�a si� po stole i w ko�cu znieruchomia�a.
- Orze� - zawyrokowa� milioner rado�nie, szybko dodaj�c jednak ze
wsp�czuciem: - Przykro mi.
Trudno powiedzie�, czy m�wi� to szczerze, czy by� to tylko wyraz
uprzejmo�ci.
M�ody cz�owiek zdecydowa� si� w takiej sytuacji podpisa� czek. Mimo to nie
m�g� opanowa� lekkiego dr�enia r�k. Przypuszczalnie kiedy� przyzwyczai si� do
podpisywania tak du�ych czek�w jak ten, ale tym razem czu� si� naprawd� dziwnie.
Poda� milionerowi czek, a ten szybko go sprawdzi�, z�o�y� i wsun�� do kieszeni.
- Czy teraz - spyta� m�ody cz�owiek - b�d� m�g� pozna� �w sekret?
- Ale� oczywi�cie - odpar� milioner. - Czy masz przy sobie papier? Zapisz� to
dla ciebie. W ten spos�b nie zapomnisz go.
M�ody cz�owiek z trudem pojmowa� jego s�owa. Milioner z pewno�ci� nie
m�g� oczekiwa�, �e zmie�ci ca�y ten sekret na jednej kartce papieru! Szczeg�lnie
sekret, za kt�ry w�a�nie zap�aci� dziesi�� tysi�cy funt�w!
- Przykro mi, ale nie mam przy sobie �adnego papieru.
Serce jego ponownie zadr�a�o, gdy milioner zapyta�:
- Czy� nie mia�e� listu polecaj�cego, gdy tu przyszed�e�? Ludzie, kt�rych
przysy�a� mi tw�j wuj przez te kilka lat, zawsze mieli list.
M�ody cz�owiek nadal mia� przy sobie �w list. Wyj�� go z kieszeni my�l�c, �e
starzec z pewno�ci� nie zwyk� by� przegapia� �adnej sztuczki.
Poda� go starcowi bacznie obserwuj�c wyraz jego twarzy w chwili, gdy
otworzy� list. Ale milioner nie okaza� �adnego zdziwienia odkrywaj�c, �e list jest
pusty. Wzi�� d�ugopis, pochyli� si� nad sto�em i ju� mia� zacz�� pisa�, gdy nagle
podni�s� g�ow� i poprosi� swego go�cia, aby poszed� przyprowadzi� lokaja.
- Znajdziesz go w kuchni na samym ko�cu tego korytarza - wyja�ni� milioner.
Gdy m�ody cz�owiek wr�ci� wraz z lokajem, milioner zakleja� kopert�.
U�miecha� si� i wydawa� si� by� zadowolonym z siebie.
- Nasz m�ody go�� b�dzie u nas nocowa� - powiedzia� do lokaja. - Prosz�
zaprowadzi� go do pokoju.
Nast�pnie zwracaj�c si� do m�odego cz�owieka powiedzia�:
- Oto �w sekret.
Milioner wsta� i poda� mu kopert� oraz uroczy�cie u�cisn�� r�k�, tak jakby
w�a�nie dobi� jednego z najwa�niejszych interes�w w swoim �yciu.
- O jedno tylko musz� ci� prosi�: aby� poczeka� z otwarciem tej koperty
i przeczytaniem owego sekretu a� znajdziesz si� sam w pokoju... Aha, jest jeszcze
jeden warunek. Zanim b�dziesz m�g� przeczyta� to, co napisa�em, musisz przyrzec,
�e po�wi�cisz cz�� swego �ycia na dzielenie si� tym sekretem z tymi, kt�rzy mieli
mniej szcz�cia od ciebie. Je�eli zgodzisz si�, b�dziesz ostatni� osob�, kt�rej
bezpo�rednio przekazuj� ten sekret. Moja praca zostanie zako�czona. Wtedy b�d�
m�g� zaj�� si� moimi r�ami w ogrodzie o wiele wi�kszym.
- Je�eli nie czujesz si� gotowy do dzielenia si� tym sekretem - zako�czy� -
masz jeszcze czas si� wycofa�. Ale wtedy oczywi�cie nie mo�esz otworzy� koperty.
Zwr�c� ci tw�j czek i pozwol� ci odjecha� do domu i powr�ci� do �ycia, jakie
prowadzi�e� dotychczas.
Teraz, gdy ju� mia� w r�ku list zawieraj�cy ten s�ynny sekret, w �adnym
wypadku m�ody cz�owiek nie zamierza� si� wycofa�. Ciekawo�� wzi�a w nim g�r�.
� Przyrzekam - powiedzia�.
Rozdzia� IV
W kt�rym okazuje si�, �e m�ody cz�owiek jest wi�niem.
Wkr�tce znalaz� si� sam w luksusowym pokoju, �e nie m�g� powstrzyma� si�
od dok�adnego obejrzenia go od g�ry do do�u. Wydawa�o si�, �e zapomnia�
o cennym li�cie, za kt�ry tak drogo zap�aci�. Podszed� do jedynego w pokoju okna,
znajduj�cego si� bardzo wysoko nad ziemi�, i wyjrza�. Wychodzi�o na park. M�g�
zobaczy� nawet ogr�d, gdzie po raz pierwszy spotka� milionera dogl�daj�cego
swoich r� z tak� czu�� i mi�osn� trosk�.
Zapad�a noc, ale ksi�yc w pe�ni o�wietla� wszystko jasnym blaskiem. Teraz
m�ody cz�owiek by� ju� przepe�niony niecierpliwo�ci�. W ko�cu b�dzie m�g� odkry�
�w sekret, dzi�ki kt�remu osi�gnie fortun�, wymykaj�c� mu si� przez tyle lat.
Otworzy� kopert�, roz�o�y� papier i zacz�� czyta�... Albo raczej chcia�by to
zrobi�, ale kartka papieru, kt�r� mia� przed sob�, by�a zupe�nie pusta! Odwr�ci� j� na
drug� stron�. Nie by�o najmniejszego �ladu pisma po obydwu stronach! By� na tyle
g�upi, �e da� si� oszuka� starcowi! Da� czek na niewiarygodnie wielk� sum�
w zamian za nieistniej�cy sekret!
A ju� na koniec milioner wydawa� mu si� do�� mi�ym cz�owiekiem. Zaczyna�
nawet lubi� tego starca, kt�ry wygl�da� do�� uczciwie. M�ody cz�owiek zda� sobie
spraw�, �e powinien by� bardziej ostro�ny i �e by�o nieco prawdy w tym
powiedzeniu, i� ludzie uczciwi nie osi�gaj� bogactwa.
Musia� te� przyzna�, �e nie ma g�owy do interes�w. Pewnie dlatego da� si�
nabra� na sztuczki starca!
Ogarn�o go uczucie buntu i w przyp�ywie w�ciek�o�ci przedar� list na p�
i rzuci� na gruby, puszysty dywan. Jedynym pocieszeniem by�o to, �e nie umiera si�
od o�mieszenia. W przeciwnym razie jego �ycie nie by�oby teraz wiele warte.
Co m�g� zrobi�? By�o co� absurdalnego w tej ca�ej sytuacji. Sam da� si� zwabi�
w sprawnie zatrzaskuj�c� si� pu�apk�. Mia� tylko jedno do wyboru: uciec jak
najpr�dzej. Kto wie, mo�e tak�e jego �ycie by�o w niebezpiecze�stwie? Musia�
szybko podj�� decyzj�. Nie chcia� sp�dzi� nocy w tym miejscu.
Najlepszym sposobem by�oby wymkn�� si� jak najciszej. Na palcach podszed�
do drzwi i nacisn�� klamk�. Cholera! Drzwi zosta�y zablokowane od zewn�trz. By�
uwi�ziony. Jedyna droga ucieczki, jaka mu pozosta�a, wiod�a przez okno. Podbieg�
i otworzy� je bez trudu. Problem jednak w tym, �e znajdowa�o si� oko�o dziesi�ciu
metr�w nad ziemi�. Gdyby skoczy�, z pewno�ci� skr�ci�by kark. Lepiej pomy�le�
o innym sposobie ucieczki. Jedyn� i ostateczn� nadziej� by�o zadzwonienie na lokaja.
Co wi�cej m�g� zrobi�? O cichym rozp�yni�ciu si� w mroku nocy nie mog�o by� teraz
mowy.
Poci�gn�� za r�czk� dzwonka i czeka�. Nikt nie nadchodzi�.
Zadzwoni� po raz drugi. Nic.
Dom wype�nia�a g��boka cisza. Wszyscy musieli ju� spa�. Mo�e z dzwonkiem
by�o co� nie w porz�dku? W tym wypadku jedyn� rzecz�, jaka pozostawa�a, to
zacz�� krzycze�. Lecz nie m�g� tego zrobi�. A je�eli milioner wbrew wszelkim
pozorom dzia�a� w dobrej wierze? Wtedy wyszed�by na g�upca, budz�c wszystkich
w �rodku nocy. Przecie� list polecaj�cy wuja okaza� si� nie zapisan� kartk� papieru.
W ko�cu postanowi� przespa� si� troch�. Nie by�a to jednak �atwa sprawa.
Przed oczami przesuwa�y mu si� wydarzenia minionego dnia. Wbrew wszelkim
argumentom, jakie usi�owa� przytacza�, nie za bardzo udawa�o mu si� zwalczy�
poczucie absurdalno�ci tego wszystkiego. Czysta kartka papieru, kt�r� kupi� za
dziesi�� tysi�cy funt�w, wci�� stawa�a mu przed oczami. Jakby chcia�a wystawi� go
na po�miewisko. Na szcz�cie sen wybawi� go z tego koszmaru na jawie. Ale nie na
d�ugo. �ni�o mu si�, �e jaki� nieznajomy ci�gle nalega na niego, �eby podpisa� gruby
dokument o najwy�szej wadze. Jak gdyby od tego zale�a�o jego �ycie. A on
gwa�townie protestuje. Musia�a tu zaj�� jaka� pomy�ka - dokument by� zupe�nie
pusty...
Rozdzia� V
W kt�rym m�ody cz�owiek uczy si� zachowywa� wiar�
Nast�pnego ranka m�ody cz�owiek czu� si� tak, jakby przejecha�a po nim
trzytonowa ci�ar�wka. Jak na ironi� podmuch wiatru wpadaj�cy przez otwarte
okno �agodnie uni�s� �w haniebny list i w magiczny spos�b na powr�t z�o�y� jego
kawa�ki u st�p ��ka. By�a to pierwsza rzecz, na kt�rej spocz�� jego wzrok tego
ranka. Ogarn�a go nag�a w�ciek�o��. Spa� w ubraniu, i teraz by�o ono ca�e zmi�te.
Ale w ko�cu niewiele si� tym przejmowa�. Mia� w g�owie tylko jedno: znale�� starca,
zwr�ci� mu jego sekret i odebra� czek. M�ody cz�owiek przygl�da� si� swemu
odbiciu w lustrze na tyle d�ugo by stwierdzi�, �e wygl�da okropnie. Ale to jeszcze
wzmocni�o jego zdecydowanie.
Przeczesa� kilka razy palcami w�osy i zwr�ci� si� w kierunku drzwi,
przypominaj�c sobie jednocze�nie, �e poprzedniego wieczora by�y zamkni�te i �e
prawdopodobnie nadal jest uwi�ziony. Ale drzwi by�y otwarte. Pe�en gniewu,
zamaszystym krokiem skierowa� si� do pokoju jadalnego.
Zasta� tam B�yskawicznego Milionera siedz�cego spokojnie przy stole,
ubranego w ten sam str�j, kt�ry mia� na sobie poprzedniego dnia: kombinezon
ogrodnika, skromny i czysty, ale zadziwiaj�co wytarty. Jego du�y, szpiczasty,
o szerokim rondzie kapelusz, kt�ry wygl�da�by niczym kapelusz czarnoksi�nika,
gdyby nie by� upleciony ze s�omy, le�a� przed nim na stole. Milioner podrzuca�
monet� i liczy�. Doszed� ju� do o�miu.
- Dziewi��... - wymamrota� nie odrywaj�c wzroku od monety - dziesi��... - Ale
zamiast jedenastu mrukn��: - cholera! - Bior�c ze sto�u monet�, podni�s� wreszcie
g�ow�.
- Nigdy nie uda�o mi si� wyj�� poza dziesi�� - skomentowa�. - Dziesi�� razy
z rz�du wyrzucam or�a, a za jedenastym rzutem nieodmiennie reszk�, pomimo �e
rzucam za ka�dym razem w taki sam spos�b.
Nagle m�odemu cz�owiekowi przysz�a do g�owy pewna my�l. U�wiadomi�
sobie w tej chwili, �e poprzedniego wieczora zosta� oszukany po raz drugi. Nie m�g�
w �aden spos�b wygra� tego zak�adu, bez wzgl�du na to, czy wybra�by or�a czy
reszk�.
- M�j ojciec, kt�ry by� magikiem, regularnie dochodzi� do pi�tnastu - wyja�ni�
milioner. - Ja nie odziedziczy�em jego talentu.
M�ody cz�owiek poprosi� o pokazanie mu monety. Gdy milioner ochoczo mu
j� wr�czy�, podrzuci� j� kilka razy nad sto�em.
Orze�. Reszka. Orze�. Reszka. Z pewno�ci� nie by�a to podrabiana moneta,
chyba, �e mia�a jaki� sekretny mechanizm, kt�ry uszed� jego uwadze.
- Nie by�o nic nieuczciwego w naszym wczorajszym zak�adzie - wyzna�
milioner. - Po prostu pokaza�em moja zr�czno�� w zdobywaniu pieni�dzy. Poza tym,
nie po raz pierwszy ludzie dochodz� do tego fa�szywego wniosku: bior� zr�czno��
za nieuczciwo��.
M�ody cz�owiek nie wiedzia�, co na to odpowiedzie�. Ale przypomnia� sobie,
po co w og�le przyszed� zobaczy� si� z tym cz�owiekiem. Machn�� w powietrzu
otrzymanym wczoraj listem i rzuci� go na st�.
- �wietnie si� pan wczoraj bawi� nabieraj�c mnie. Zarobi� pan lekko dziesi��
tysi�cy funt�w za czyst� kartk� papieru!
- Ona wcale nie jest czysta. Zawiera sekret bogactwa - poprawi� go milioner.
M�ody cz�owiek oczekiwa�, �e milioner b�dzie go przeprasza� za to
niewybaczalne nieporozumienie.
- No c�, mo�e zechcia�by pan wyt�umaczy� si� z tego!? Czy uwa�a mnie pan
za idiot�?
- Za idiot�? Oczywi�cie, �e nie. Brakuje ci po prostu przenikliwo�ci. To
ca�kiem normalne. Tw�j umys� jest wci�� jeszcze m�ody i niedojrza�y.
- Mo�e i tak, ale z pewno�ci� potrafi� dostrzec, �e kartka papieru, kt�r� mam
przed sob�, jest pusta, a tak�e fakt, �e pan mnie oszuka�.
- Nie wiem, czego m�g�by� chcie� wi�cej. Zapewniam ci�, i� mo�esz sta� si�
bardzo bogaty z tym w�a�nie czystym kawa�kiem papieru. Ja tylko tyle
potrzebowa�em, by b�yskawicznie sta� si� milionerem, kiedy�, gdy... Ale poniewa�
mam ma�o czasu i zaraz musz� wraca�, aby piel�gnowa� moje ukochane r�e,
pomog� ci. S�uchaj uwa�nie, bo gdy tylko wykorzystanie tego sekretu przyniesie ci
sukces, b�dziesz musia� wyja�nia� go innym. Uwolniwszy si� z okow�w ub�stwa,
b�dziesz musia� ukazywa� t� drog� tym, kt�rzy maj� jeszcze zwi�zane r�ce i nogi.
Czy mog� prosi�, aby� powt�rzy� t� obietnic�, kt�r� z�o�y�e� wczoraj?
Nie by�o w�tpliwo�ci, �e milioner mia� najbardziej wyj�tkowy dar
przekonywania spo�r�d wszystkich ludzi, jakich m�ody cz�owiek spotka� w swoim
�yciu. Jeszcze par� minut temu by� got�w skl�� starca w spos�b w�a�ciwy m�odym,
a teraz gotowy by� prawie je�� mu z r�ki.
My�l, �eby odm�wi� milionerowi, nawet nie przysz�a mu do g�owy.
Ponownie z�o�y� uroczyste przyrzeczenie. Twarz milionera rozpromieni�a si�
u�miechem - tym samym dziwnymi u�miechem, kt�ry przemkn�� przez jego wargi
poprzedniego dnia, gdy m�ody cz�owiek spotka� go po raz pierwszy.
- Zdecydowa�em si� wyjawi� ci ten sekret, je�eli nie potrafisz go odkry�
samodzielnie. Musz� ci� ponownie ostrzec, �e to wszystko b�dzie ci si� wydawa�o
przypuszczalnie zbyt �atwe, by mog�o by� prawdziwe. Ale niech jego prostota nie
zwiedzie ci�. Za ka�dym razem, gdy zaczniesz mie� w�tpliwo�ci, przypomnij sobie
Mozarta. Prawdziwy geniusz zawiera si� w prostocie. Poniewa� wci�� jeszcze jeste�
m�ody, b�dziesz mia� na pocz�tku sk�onno�� do w�tpienia. Z czasem jednak, gdy
b�dziesz w magnetyczny spos�b �ci�ga� do siebie bogactwo w najbardziej
nieoczekiwanych momentach, zaczniesz rozumie�.
- Szczerze panu powiem - przerwa� m�ody cz�owiek - �e tego w�a�nie
oczekiwa�em z ca�ego serca: zrozumie�.
- A wi�c tym lepiej. W �lad za wiar� przychodzi wkr�tce prawdziwe
zrozumienie. Gdy ju� poznasz sekret, b�dziesz wiedzia�, dlaczego we� wierzysz. Ale
na pocz�tku, pomimo jego prostoty, sekret ten b�dzie ci si� wydawa� tak
zadziwiaj�cy, �e nie zdo�asz go zrozumie�, a nawet w niego uwierzy�. Dlatego
prosz� ci�, by� uczyni� taki ma�y akt wiary. To troch� tak jak ze sceptykiem, kt�ry
pr�buje ustali� sw�j stosunek do Boga. Je�eli B�g istnieje, osi�gasz wszystko dzi�ki
swej wierze. Je�eli za� nie istnieje, nie tracisz na tym nic. To samo odnosi si� do tego
sekretu.
Rozdzia� VI
W kt�rym m�ody cz�owiek uczy si� koncentrowa� na celu
- Nie wahaj si� pyta� mnie o wszystko, co ci tylko przyjdzie na my�l -
powiedzia� milioner. - Z przyjemno�ci� odpowiem na wszelkie twoje pytania.
Wkr�tce ju� nie b�dziesz mia� tej mo�liwo�ci, a poniewa� czas, kt�ry mamy dla
siebie, jest ograniczony, nie tra�my go na pr�ne dyskusje. Masz tu d�ugopis. Czy
masz jaki� papier?
- Tak, mam.
- Czy naprawd� chcesz sta� si� bogaty?
- Z ca�� pewno�ci�, chc�.
- A wi�c dobrze. Napisz sum� pieni�dzy, kt�rej pragniesz, i ile czasu dajesz
sobie na jej uzyskanie.
M�ody cz�owiek pomy�la�, i� B�yskawiczny Milioner znowu kpi z niego.
- Czy s�dzi pan, �e pieni�dze spadn� jak manna z nieba tylko dlatego, �e
napisz� kilka cyfr na papierze?
- Tak, w�a�nie tak - tylko tyle milioner uzna� za stosowne odpowiedzie�.
I ci�gn�� dalej: - Twoja reakcja nie dziwi mnie nawet w najmniejszym stopniu.
Ostrzega�em ci�, �e sekret ten b�dzie prosty, a jednak wprawia ci� w os�upienie...
Pozw�l, �e dodam jeszcze jedno, zanim spr�buj� ci to wyja�ni�. Wszyscy
milionerzy, kt�rych spotka�em, zwierzali mi si�, �e stawali si� bogaci z chwil�, gdy
wyznaczyli sobie jak�� kwot� i termin jej uzyskania.
- Bardzo przepraszam, ale wci�� nie rozumiem. Co mi z tego przyjdzie, nawet
je�li napisz� na kartce jak�� liczb� i wyznacz� jaki� termin?
- Je�eli nie wiesz, dok�d zd��asz, ma�e masz szanse by doj�� dok�dkolwiek.
- By� mo�e, ale wydaje mi si�, �e to tr�ci magi�.
- Ale� w�a�nie dok�adnie o to chodzi: tajemnicza magia celu ilo�ciowego.
Sp�jrzmy na ten problem od innej strony. Przypu��my, i� starasz si� o jak�� prac�.
Podejmujesz wszystkie niezb�dne kroki i w ko�cu idziesz na decyduj�c� rozmow�.
W chwil� p�niej m�wi� ci, �e jeste� jednym z kandydat�w spe�niaj�cych
wymagania pracodawcy. Nast�pnie dowiadujesz si�, �e dostajesz t� prac�, i �e
b�dziesz zarabia� mn�stwo pieni�dzy. Jak na to zareagujesz? Na pocz�tku b�dziesz
z siebie bardzo zadowolony. By� wybranym spo�r�d wielu, mo�e nawet setek
kandydat�w - to jest co�! A poniewa� o prac� jest dosy� trudno i by�e� bezrobotny
przez trzy miesi�ce, albo mo�e mia�e� ju� prac�, ale przesta�a zaspokaja� twoje
ambicje ju� ponad rok temu, my�lisz, �e jest to naprawd� bardzo szcz�liwy punkt
zwrotny. Gdy jednak minie pocz�tkowa euforia, jaka b�dzie twoja dalsza reakcja?
- A wi�c, ciekaw by�bym, kiedy b�d� m�g� zacz�� prac�. Nast�pnie chcia�bym
wiedzie�, co w�a�ciwie oznacza owe �mn�stwo pieni�dzy�. Poniewa� wszystkie
rzeczy s� wzgl�dne na tej naszej ziemi, stara�bym si� dowiedzie� dok�adnie, jak�
mam otrzyma� pensj� i jakiego rodzaju dodatkowe korzy�ci zwi�zane s� z tym
stanowiskiem.
Dok�adnie to samo chcia�em powiedzie�. A gdyby� na przyk�ad zapyta�
swojego nowego szefa, co mia� na my�li, m�wi�c �mn�stwo pieni�dzy�, a on
zapewni�by ci� jedynie, �e na pewno b�dziesz dobrze zarabia�, nie posun��by� si� ani
o krok naprz�d, prawda? Co gorsza, przypuszczalnie zacz��by� mie� w�tpliwo�ci co
do jego szczero�ci. Fakt, �e nie chcia� wymieni� konkretnej sumy, m�g�by ca�kiem
prawdopodobnie znaczy�, �e jest w tym co� podejrzanego, albo �e ca�a twoja pensja
nie mia�a by� a� tak wspania�a jak sugerowa�. Podobnie te� nie by�by� zadowolony,
gdyby nie chcia� poda� ci konkretnej daty rozpocz�cia pracy, prawda? Pr�bowa�by�
wydusi� co� z niego.
- My�l�, �e tak - zgodzi� si� m�ody cz�owiek, nie znajduj�c b��du w jasnym
rozumowaniu starca.
- A gdyby� pomimo nalega� nie m�g� uzyska� informacji, o kt�re ci chodzi�o,
m�g�by� po prostu machn�� r�k� na t� prac� i zacz�� szuka� gdzie indziej.
I naprawd� mia�by� do tego pe�ne prawo.
- S�usznie. Pracodawca albo chce mnie zwodzi�, albo jest sko�czonym
oszustem. W obydwu wypadkach trzeba powiedzie�, �e ta oferta pracy pozostawia
wiele do �yczenia.
Milioner wygl�da� na bardzo zadowolonego. Tak zadowolony musia� by�
Sokrates po szczeg�lnie trudnej dyskusji ze swoimi uczniami. Milcza� przez chwil�
zanim podj�� sw�j temat na nowo, a na jego ustach wci�� b��ka� si� ten sam
dra�ni�cy, cho� zasadniczo dobroduszny u�miech.
- Pytania, kt�re zadawa�e� przed chwil� naszemu wymy�lonemu pracodawcy,
zmierza�y do ustalenia konkretnych fakt�w. Czy tak? Nie wystarczy�o ci wiedzie�, �e
b�dziesz zarabia� mn�stwo pieni�dzy. Chcia�e� wiedzie� ile. Nie zadowoli�o ci� tak�e
samo stwierdzenie, �e dosta�e� t� prac�. Chcia�e� jeszcze wiedzie�, od kiedy masz
zacz�� pracowa�.
Ponadto chcia�by� prawdopodobnie otrzyma� potwierdzenie tego
wszystkiego na pi�mie, bowiem pisemny kontrakt ukonkretnia ustn� umow�.
Oczywi�cie, powinno wystarczy�, �e kto� zar�cza s�owem, ale s�owa s� ulotne,
a spisana umowa trwa. Tak samo dzieje si� w �yciu. Ludzie na og� nie s� �wiadomi
tego, a przynajmniej ci, kt�rym nie powodzi si� dobrze, �e �ycie daje nam dok�adnie
to, o co je prosimy. Przede wszystkim musimy wi�c poprosi� o to, czego chcemy.
Je�eli twoja pro�ba b�dzie nie sprecyzowana, wszystko, co otrzymasz, b�dzie tak
samo pogmatwane. Je�eli twoja pro�ba b�dzie dotyczy�a minimum, otrzymasz
minimum. I nie b�d� zaskoczony, �e dosta�e� tylko tyle. W ko�cu przecie� o tyle
prosi�e�.
Zanim milioner podj�� rozmow� na nowo, upewni� si�, �e s�uchacz pod��a za
tokiem jego my�li.
- Ka�da pro�ba musi by� wyra�ona w ten sam spos�b. Przede wszystkim musi
by� absolutnie precyzyjna. Je�eli chodzi o pieni�dze, trzeba ustali� kwot� i termin jej
osi�gni�cia. A jak na og� ludzie post�puj�? Nawet ci, kt�rzy pragn� mie� pieni�dze,
najcz�ciej pope�niaj� ten sam b��d. Je�eli chcesz si� przekona�, zapytaj kogo�, ile
chcia�by dok�adnie zarobi� w przysz�ym roku. Nie odpowie tak zupe�nie bez
namys�u. Je�eli ten kto� jest naprawd� na drodze do sukcesu, je�eli naprawd� wie,
dok�d zmierza, i je�eli nie ma nic przeciwko wyjawieniu ci tego, b�dzie w stanie
odpowiedzie� natychmiast. Jednak�e dziewi�� os�b spo�r�d dziesi�ciu nie b�dzie
umia�o odpowiedzie� na to proste pytanie tak zupe�nie z g�owy. I to jest
najpowszechniejszy b��d. Trzeba wiedzie� dok�adnie, czego si� chce od �ycia. Je�eli
niczego nie ��dasz, nic nie otrzymujesz.
- A teraz zr�bmy t� sam� pr�b� w odniesieniu do ciebie - m�wi� dalej starzec.
- M�wi�e�, �e chcia�by� by� bogaty?
- Zdecydowanie.
- Czy mo�esz mi wi�c powiedzie�, ile chcia�by� zarobi� w przysz�ym roku?
M�ody cz�owiek poczu� nagle, �e brakuje mu s��w. Nie mia� trudno�ci
z pod��aniem za tokiem rozumowania starca, zgadza� si� z nim z ca�ego serca.
A jednak musia� przyzna�, �e nale�y do tej wi�kszo�ci ludzi, kt�rzy chc� by� bogaci,
ale nie wiedz�, ile naprawd� chc� mie�. By� zak�opotany i jego twarz obla�a si�
rumie�cem.
- No, nie wiem - musia� przyzna�. - Ale my�l�, �e w�a�nie zrozumia�em Jeden
z moich b��d�w, by� mo�e najbardziej podstawowy.
- To naprawd� powa�ny b��d. Naprawmy go. No dalej, napisz sum�, kt�ra
przychodzi ci do g�owy.
- Ale ja naprawd� nie mam zielonego poj�cia - wymamrota� m�ody cz�owiek.
- A przecie� to jest takie proste. Napisz t� sum�. Jak� chcia�by� zarobi� od dzi�
do nast�pnego roku. Ju� wiem co zrobimy. Zastan�w si� przez kilka minut. Gdy
minie czas, b�dziesz musia� napisa� jak�� sum�. Je�eli chodzi o termin, powiedzmy
�e masz na to jeden rok. A wi�c mo�esz my�le� tylko o owej sumie. Zaczynaj, czas
p�ynie.
Powiedziawszy to odwr�ci� z�ot� klepsydr� stoj�c� obok na stole.
M�ody cz�owiek szybko wszed� w nastr�j tej gry, je�eli mo�na j� tak nazwa�,
bowiem po raz pierwszy w �yciu musia� tak wyt�a� umys�. R�nego rodzaju
absurdalne liczby przychodzi�y mu do g�owy. A czas up�ywa�. Gdy ostatnie ziarenko
piasku przesypa�o si� w klepsydrze, wci�� jeszcze nie zdecydowa� si� na �a