11242
Szczegóły |
Tytuł |
11242 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11242 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11242 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11242 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
John Brunner
Gwiezdny Labirynt
(A Maze of Stars)
Prze�o�y�a: Ma�gorzata Rze�nik
Rozdzia� 1
Trewitra
DAWNYMI CZASY
Jakimi czasy? Przed, czy te� po wydarzeniach zapisanych w pami�ci?
Wiecznie powraca�y te same pytania w niezmiennej kolejno�ci. Tak�e odpowiedzi. W grze
przypadk�w by� to bodaj jedyny pewny fakt egzystencjalny.
Po pierwsze: Kim jestem? (Albo te� czym? Sprowadza�o si� to dok�adnie do tego samego,
a odpowied� nigdy si� nie zmienia�a).
Nast�pnie: Gdzie jestem? (Subiektywne tysi�clecia przechowywanych danych dostarcza�y
przynajmniej tej informacji).
W ko�cu: Kiedy jestem?
I by� tylko jeden spos�b, aby to sprawdzi�...
Jak cie� wolno zamykanych drzwi, noc zapada�a nad Clayre, miastem na Trewitrze nad
morzem Altark, gdzie znajdowa� si� port dla statk�w kosmicznych. Zmierzchu w zasadzie tu nie
by�o, jako �e miasto le�a�o na r�wniku. Ze �wi�ty� i kaplic, park�w i pa�ac�w na Wzg�rzu
Marnczuk, po chaty rzemie�lnik�w na brzegu, i dalej, gdzie sta�y chwiejne platformy, kt�re
zamieszkiwali gr�plarze i zamiatacze ulic, a� po kruche kutry i jolki zamieszka�e przez rybak�w
� wstaj�cych w�a�nie, aby co� przek�si� przed ca�onocn� prac� � ludzie instynktownie spogl�dali
w g�r�, �eby dojrze� koj�ce metalicznozielone b�yski, po�yskliwe jak migocz�ca tafla wody.
�wiadczy�y o tym, �e w��czono sztuczn� zorz�, kt�ra zabija�a zarodniki dryfuj�ce z przestrzeni
kosmicznej.
Jednak tym razem po�wiaty nie by�o.
Obywatele mieli wi�c rzadk� okazj� podejrzenia gwiezdnych wspania�o�ci poza obszarem
swojego nieba, otworzy� si� bowiem widok na g��wn� o� Gwiezdnego Ramienia, a� po rodzim�
galaktyk�. Wi�kszo�� by�a jednak zbyt zdenerwowana, by napawa� si� tym widokiem. Ju� od
paru dni chodzi�y pog�oski, chocia� nie by�o oficjalnych o�wiadcze�, o l�dowaniu kosmicznego
statku. A oto i ich potwierdzenie. Kt� wie, co taki statek mo�e przywlec?
Pr��ka us�ysza�a krzyki, gdy targowa�a si� z grubym doktorem Bolusem na �r�dmiejskim
targu. Pr�bowa�a go przekona�, �e kawa�ek muszli mutrina wielko�ci d�oni, wyj�ty z por�cznego
tobo�ka, kt�ry ci�gn�a za sob�, by� uczciw� zap�at� za butelk� jego antycziczowej mikstury.
Doktor sta� pomi�dzy sprzedawc� kaftan�w a stosami suszonych lampeduz. Przerywa� jej
i zach�ca� przechodni�w do zakup�w, zgaduj�c ich choroby i obiecuj�c na nie lekarstwo.
Nieustannie obraca� i przek�ada� narz�dzia chirurgiczne na ladzie przed sob�. Donzig, kt�rego
Pr��ka nie �mia�a zostawi� w domu teraz, gdy Yin i Marla byli tacy bezradni, by� ostentacyjnie
znudzony i wci�� oddala� si� w poszukiwaniu streligers�w i teatrzyk�w cieni albo owoc�w
i �akoci, kt�re m�g�by podkra��.
Nast�pnym razem przywi��� p�taka za nog�!
Nagle zda�a sobie spraw�, co ludzie krzycz� i przerwa�a targi, zadzieraj�c g�ow� �
faktycznie.
� Nie ma zieleni! Niebo jest czarne!
Nie zauwa�y�a tego wcze�niej, stoj�c w cieniu targowych markiz.
� To znaczy, �e przyb�dzie statek kosmiczny � wykrzykn�a.
� A tobie co do tego? � doktor wzruszy� ramionami. � Je�eli boisz si�, �e przyniesie jakie�
obce organizmy, mog� zaoferowa� ci uniwersalny �rodek uodporniaj�cy � dwadzie�cia tabletek
chroni�cych przed ka�dym znanym zarazkiem i wi�kszo�ci� nieznanych � ale to kosztowa�oby
wi�cej ni� n�dzny okruch muszli. Taniej wynios�oby spalenie kilku pacierzy. Nie s�dz�, aby
mia�o to co� pom�c, ale zawsze taniej, i s� tacy, co w to wierz�.
Pr��ka ju� nie s�ucha�a. Podj�wszy szybk� decyzj�, otworzy�a sw�j tobo�ek i wysypa�a na
lad� jego zawarto�� � najr�niejsze przedmioty zebrane na wzg�rzu Marnczuk, a wyrzucane
celowo lub przypadkowo przez tamtejszych bogaczy. By�y tam i torki, niekt�re nawet
nieuszkodzone, i pier�cionki na palce u n�g, i nabijane �wiekami pasy, a nawet kamie�oko.
� Dwie flaszeczki mikstury antycziczowej � rzuci�a. � I maj� by� pe�ne.
Bolus pr�bowa� si� sprzeciwi�. Spiorunowa�a go wzrokiem.
� Nie mam wi�cej czasu do stracenia! No ju�!
Zaskoczony, wzruszy� ramionami, dziwi�c si�, co napad�o t� dziewczyn�, kt�ra normalnie
targowa�a si� ostro, jak inni klienci. Kiedy doktor podawa� jej lekarstwo i zbiera� zap�at�,
przysz�a kolej na Donziga.
� Chod� tutaj! � zachrypia�a Pr��ka, a kiedy dzieciak si� nie ruszy�, podskoczy�a i z�apa�a go
za ucho, pochylaj�c si� nad jego twarz�.
� Nie pr�buj rycze�, bo naprawd� dam ci pow�d! A teraz pos�uchaj i zr�b dok�adnie to, co
powiem. Marsz do domu, jasne? Daj Yinowi i Marli po kubku lekarstwa. We� ten bia�y kubek,
co wisi na ko�ku przy drzwiach.
� Boli mnie � zaskamla� Donzig.
� Za chwil� b�dzie jeszcze bardziej bola�o, je�eli si� nie zamkniesz! W jakim kubku podasz
lekarstwo? � uszczypn�a go mocno.
� Auuu! W bia�ym, kt�ry wisi na ko�ku!
� Gdzie?
� Przy drzwiach!
� Dobra � zwolni�a uchwyt. � A gdy ju� to zrobisz, masz wzi�� torb� wisz�c� na s�siednim
ko�ku, ��t� torb�. Ostro�nie z ni�! Zabierz j� do Matki Szakki do B��kitnej Kaplicy. Powiedz,
�eby sprzeda�a to, co jest w torbie jako amulety chroni�ce ludzi przed kosmicznymi zarazkami
i bakteriami. I powiedz, �e znam zawarto�� torby na pami�� i zg�osz� si� po sw�j udzia� p�niej.
� Nie lubi� jej! � skamla� Donzig � jest brzydka i strasznie si� jej boj�!
� Zrobisz dok�adnie to, co ci m�wi� � wyszepta�a Pr��ka. � Je�eli wr�c� i stwierdz�, �e nie
zrobi�e�, wsadz� ci� do mojego tobo�ka i zepchn� z Akadanckiej Przystani!
I doda�a troch� �agodniej: � Powiedz Matce Szakki, �eby kupi�a ci ci�gutk� i kubek czulgry.
Mo�e to odliczy� od mojego udzia�u. A teraz spadaj!
M�wi�c pakowa�a sw�j tobo�ek. Zebrawszy oba ko�ce zarzuci�a go sobie na kr�tk� zielon�
sp�dnic�, kt�ra by�a jej jedynym odzieniem. Bywa�y dni, kiedy nawet tego nie zak�ada�a, czuj�c,
�e jest wystarczaj�co odziana w poprzeczne czerwone pr��ki, okalaj�ce jej tors i ci�gn�ce si�
wzd�u� ko�czyn. To w�a�nie one da�y jej przezwisko, pod kt�rym by�a wszystkim znana, nawet
w�asnym rodzicom. Jednak na zat�oczonym targowisku nago�� by�a nierozwa�na. Na ka�dym
rogu mog�a si� natkn�� na band� anty.
� Ile lat ma tw�j brat? � zapyta� doktor Bolus, spogl�daj�c na Donziga jednym okiem,
a drugim obserwuj�c Pr��k�.
� Osiem.
� A ty?
� My�la�am, �e potrafisz oceni� wiek patrz�c na pacjenta... Pi�tna�cie.
� Twoi rodzice wcze�nie cziczej�. Przykro mi.
Kusi�o j�, �eby dogada� mu, �e jego lekarstwo mia�o op�ni� ten proces, nawet je�eli nie
mog�o go odwr�ci�. Wiedzia�a jednak, i on te� wiedzia�, �e dawka by�a prawie symboliczna.
B�d� co b�d�, lepsza daremna nadzieja ni� jej brak.
Burkn�a: � Niekt�rzy ludzie cziczej� po sze��dziesi�tce, inni zaczynaj� w moim wieku, lub
wcze�niej. Yin i Marla s� gdzie� po�rodku... Dlaczego musz� ci o wszystkim opowiada�? Wr�c�
po nast�pn� porcj� mikstury, kiedy ta si� sko�czy. A mo�e spr�buj� kupi� u kogo� innego.
� Lub spalisz pacierze?
� Nie, taniej nie wyjdzie, bo nic za to nie daj�.
Przez ostatni� minut� lub dwie na rynku s�ycha� by�o �piewy i bicie gong�w. Teraz by�y
jeszcze g�o�niejsze i wy�oni�o si� ich �r�d�o.
W stron� kosmicznego portu pod��a�a procesja prowadzona przez kap�an�w ze �wi�ty� na
wzg�rzu. Szli protestowa� przeciwko otwarciu nieba dla obcych organizm�w. Paru sprzedawc�w
zamyka�o swoje kramy, aby do��czy� do procesji, podczas gdy inni, zbyt chciwi, sceptyczni lub
niedo��ni i starzy g�o�no wyra�ali swoje poparcie. Niekt�rzy wrzucali ofiary do p�askich koszy
niesionych przez akolit�w i nowicjuszy, przyjmuj�c w zamian modlitwy wypisane na
wachlarzowatych li�ciach, kt�rymi nast�pnie dotykali tl�cych si� pochodni, specjalnie na t�
okazj� przygotowanych. Zw�glane li�cie wydziela�y du�o gryz�cego dymu. Gapie kas�ali
i przecierali oczy. Procesja nie zbli�y si� oczywi�cie zbytnio do statku, dojdzie najwy�ej do
obrze�a portu, ale je�eli nic si� nie stanie, kap�ani b�d� mogli stwierdzi�, �e to bogowie zlitowali
si� nad lud�mi i ochronili ich przed kosmiczn� plag�.
Czas rusza�, a nawet ju� po czasie. Pr��ka pobieg�a nad zatok� w poszukiwaniu
powietrznego �lizgacza.
Po drugiej stronie Zatoki Clayre, olbrzymie eliptyczne l�dowisko zacz�o brz�cze� w niskim
pa�mie podd�wi�kowym. Wyznawcy Statku twierdzili, �e wzniesiono je na czterech wzg�rzach,
kt�re wyznacza�y pierwotne osiedle. Nie mo�na by�o jednak tego dowie��, jako �e ich
wierzcho�ki zosta�y zr�wnane i wzmocnione. Taki by� warunek postawiony przez kap�an�w,
zanim zgodzili si� na przyjmowanie kosmicznych go�ci. Teren uznano za nieczysty. Powietrze
stawa�o si� niezno�ne, ludzie chodzili zachmurzeni, ocierali czo�a lub te� narzekali na dziwne
dolegliwo�ci �o��dkowe. Niekt�rzy musieli chroni� si� do wyg�dek, jako �e takie cz�stotliwo�ci
pobudza�y ruchy robaczkowe jelit. Ci, kt�rzy takich urz�dze� nie posiadali � a by�o ich wielu, bo
Trewitra to biedny �wiat, a jej najbogatsze miasto by�o zaledwie skupiskiem chat i sza�as�w �
znajdowali ukrycie za biczowym krzaczkiem lub n�dznym drzewkiem, kt�rego korzenie
z wdzi�czno�ci� przyjmowa�y taki naw�z.
Jednak na Pr��ce l�dowisko nie robi�o takiego wra�enia, chocia� od jednego do drugiego
ko�ca trzeba by�o i�� szybko p� godziny. Kolosalny kszta�t dominuj�cy nad zatok� by� dla niej
znajomym widokiem, odk�d tylko si�ga�a pami�ci�. Rodzice opowiadali, jak to trzymaj�c j� na
r�kach pokazywali jej instalacj� l�dowiska. Nie mo�na by�o, rzecz jasna, zbudowa� takiego
l�dowiska na Trewitrze, musia�o by� wi�c zmontowane na orbicie przez obcych ekspert�w,
a potem przetransportowane. Niemal ca�a populacja Clayre wyleg�a, aby podziwia� jego
instalacj� lub te� modli� si�. Jej ojciec i matka przyprowadzili rodzin� � Pr��k�, kt�rej nie znano
jeszcze pod tym imieniem, i jej starszych braci bli�niak�w. Wszyscy stali w pe�nej napi�cia
ciszy, podczas gdy olbrzymia masa run�a z tak niesamowit� precyzj�, �e spad�a o szeroko��
palca od zamierzonej lokalizacji. Zanim min�� tydzie�, l�dowisko przyj�o sw�j pierwszy statek,
a do chwili obecnej wyl�dowa�y ich tuziny, mo�e setki. T�um zbieraj�cy si�, aby popatrze� na
pierwsze l�dowania, skurczy� si� do garstki: �ebrak�w, przewodnik�w, oszust�w, handlarzy,
�a�osnych g�upc�w, marz�cych o wyprawie do innego �wiata...
I oczywi�cie protestuj�cych. To by�o nieuniknione.
Zeskakuj�c ze �lizgacza przed przystankiem na obrze�u portu, ryzykuj�c siniaki lub skr�con�
kostk�, lecz zbytnio spiesz�c si�, by zwraca� na to uwag�, Pr��ka zauwa�y�a jeszcze jedn� grup�
anty, nie religijnych, lecz apolitycznych. Gromadzili si� w pobli�u g��wnego wej�cia pod
czujnym okiem uzbrojonych stra�nik�w, zdejmuj�c odzienie, �eby zademonstrowa�, jak
cudownie s� ludzcy, cho� niejeden mia� blizny zdradzaj�ce operacj�. Kiedy wymachiwali
pod�wietlanymi sloganami typu ZAMKN�� NIEBO I CHRONI� NAS PRZED OBCYMI
BAKCYLAMI I ZARAZKAMI, jeden z nich, kt�ry odziedziczy� bardzo silny g�os, albo te� mia�
zmodyfikowane struny g�osowe, zacz�� przemawia� do nielicznych przechodni�w. Noc by�a
ciep�a i wkr�tce pot zacz�� tworzy� jasne krople na jego czarnych k�pkach �okciowych. K�pki
Pr��ki by�y czerwone, w kolorze wzoru na jej ciele.
Omin�a t� grup� z daleka, niezauwa�ona. Nieraz by�a osaczana i bita tylko dlatego, �e jej
sk�ra nie pasowa�a do koncepcji cz�owiecze�stwa, jak� tacy ludzie wyznawali. Nietrudno by�o
umkn��. Ju� od dw�ch lat przekrada�a si� przez port i zna�a ka�dy s�aby punkt w systemie
ochrony l�dowiska.
Personel na s�u�bie, ubrany elegancko na zielono i br�zowo, w turbanach na g�owach,
udawa� si� na swoje stanowiska. Ich praca by�a w zasadzie synekur�, bo wszystkie wa�ne
czynno�ci nadzorowa�y maszyny � oczywi�cie importowane � ale by zachowa� pozory godno�ci,
rz�d Trewitry nalega� na utrzymywanie tego pokazu kontroli. Jakie by�yby skutki ewentualnej
prawdziwej kontroli, pozostawa�o zagadk�.
L�dowisko i jego osprz�t by�y importowane, reszt� jednak portowego kompleksu
wyprodukowano, a raczej wyhodowano na miejscu. Niekt�rzy ludzie m�wili kwa�no, �e mia�o to
na celu pokazanie przybyszom, jak zacofan� planet� odwiedzaj�, podczas gdy inni twierdzili, �e
w�a�nie to mia�o sens � pozwoli� �ywym organizmom wykona� po�ow� pracy, zamiast
marnowa� czas na konstruowanie maszyn, kt�re wymaga�y paliwa i konserwacji. Pr��ka nie
mia�a �adnego zdania na ten temat, chocia� by�a zadowolona, �e mo�e przekrada� si� przez ca��
drog� do l�dowiska w�r�d znajomego otoczenia. Przemykaj�c boso z cienia w cie�, dotar�a
niepostrze�enie do ogrodzenia. Po raz ostatni upewni�a si�, �e nikt nie patrzy w jej stron�,
sprawdzi�a, czy jej tobo�ek jest w porz�dku i skoczy�a, aby z�apa� opadaj�cy li�� supleksu.
Wdrapuj�c si� po nim jak po linie, dotar�a do stifeksu i bez problemu przesz�a wzd�u� jednej
z jego ga��zi, dzi�ki szorstkim podeszwom swoich st�p. Pomi�dzy dwoma pniami by�a zas�ona
z czerwie�ca.
Nurkuj�c w g��b wesz�a do korytarza nieznanego bogatym podr�nikom, turystom, kupcom,
kaznodziejom i im podobnym, kt�rzy wchodzili do portu � a ju� na pewno nie agentom
zapewniaj�cym im ochron�. Takie ukryte przej�cia przeszywa�y kompleks portowy jak korytarze
w kopcach griwit�w.
Lekka po�wiata s�czy�a si� ze �cian na ka�dym skrzy�owaniu. Tak prowadzona Pr��ka
dotar�a do swojego zwyk�ego punktu obserwacyjnego, sk�d mog�a spogl�da� w d�, w g��b jasno
o�wietlonej hali przylot�w i obserwowa� pasa�er�w i t� cz�� statku, gdzie kuchnia pozbywa�a
si� zapas�w �ywno�ci nieskonsumowanej przez nich podczas podr�y. Aby zapewni� sobie
bezpiecze�stwo i nie ryzykowa�, �e kto� mo�e napatoczy� si�, zanim spotka si� ze swym
wsp�lnikiem Renczo, rozwin�a tobo�ek i wsun�a si� do �rodka, a� po pachy. Kiedy tak le�a�a na
d�ugiej p�askiej ga��zi, ciemnobr�zowy tobo�ek zapewnia� jej prawie doskona�y kamufla�.
Nic ju� nie pozosta�o do roboty, tylko czeka� i duma�. A tak�e, co by�o ju� rutyn�, cierpie�.
L�dowisko wydawa�o okropne piski i j�ki, przyjmuj�c kolosalny �adunek. Za godzin� mo�e by�
ju� na wp� g�ucha.
Wola�a nie my�le� o innych skutkach przebywania w pobli�u l�dowiska, o kt�rych kr��y�y
pog�oski. Przynajmniej na razie nie by�o wida� u niej �adnych objaw�w przedwczesnego
cziczenia.
Albo ich nie zauwa�a�a.
Wysoko w g�rze rozkwita�y p�achty fioletowych b�yskawic. Ze statku wycieka�o kosmiczne
paliwo. Mo�e by� uszkodzony lub przeby� wyj�tkowo dalek� drog�. Nie poprawi�o to jednak
humor�w ludzi, zapowiada�o bowiem rych�� burz�. Niekt�rzy narzekali, �e statek przyby� o z�ej
porze, inni utrzymywali, �e pogoda winna by� prerogatyw� bog�w albo te�, �e �awice ryb
odp�yn� na g��bsze wody; inni, g��wnie ci, kt�rzy prowadzili z przybyszami interesy, byli
niezadowoleni, bo go�cie odnios� niesympatyczne pierwsze wra�enie.
A niekt�rzy z�o�cili si�, po prostu dlatego, �e zmokn�.
Pr��ka nie dba�a, czy przemoknie, czy nie. Dla niej przybycie statku oznacza�o par� tygodni
wolnych od �ebraniny, od ryzyka, �e mo�e zosta� z�apana i wci�gni�ta do jakiego� gangu lub te�
bardziej osobistej s�u�by, je�eli on czy ona nie brzydziliby si� jej czerwono pr��kowanego cia�a.
Je�eli tak by si� zdarzy�o, co sta�oby si� z jej rodzin�? Teraz kiedy Yin i Marla cziczeli, ona
by�a ich i Donziga jedyn� podpor�. Jej starsi bracia nie s�yszeli jeszcze z�ych wie�ci. Obdarzeni
genami umo�liwiaj�cymi g��bokie nurkowanie, pracowali przez ostatnie p� roku na morzu.
Jeden zarzuca� niewody na kutrze �owi�cym tagle, drugi wi�za� pod wod� bale na tratwach
sp�awiaj�cych drewno. Fakt, �e ich zarobki by�y dobre, ale oni byli nieosi�galni. Rzadko wracali
do domu, a podczas ostatniego urlopu dali do zrozumienia, �e my�l� o za�o�eniu w�asnych
rodzin. W takim razie, skoro na cziczenie nie by�o lekarstwa...
Dlaczego zawracam sobie g�ow� tym okropnym Bolusem i jego fa�szywymi lekarstwami?
Chyba dlatego, �e je�libym tego nie robi�a, wiecznie czu�abym si� winna potem, potem gdy...
Wzdychaj�c zastanawia�a si�, jak wygl�da �ycie w innych �wiatach i czy ludzie nie musz�
tam cierpie� jeszcze gorszych niedoli.
Je�eli to jest Trewitra, miastem okalaj�cym zatok� musi by� Clayre. Ale Clayre kiedy? Przy
sze�ciuset tysi�cach gwiazd w Ramieniu, z kt�rych prawie ka�da posiada planety, z kt�rych
z kolei sze��dziesi�t tysi�cy zapewnia warunki odpowiednie dla �ycia, sze�� tysi�cy, gdzie si� ono
faktycznie rozwin�o i ponad sze��set zasiedlonych, albo lepiej zainfekowanych ludzko�ci�; maj�c
na uwadze niewielkie �rednie odleg�o�ci pomi�dzy systemami sprawiaj�ce, �e poruszaj� si� one
w grawitacyjnej paj�czynie o nieopisanym stopniu skomplikowania, �aden z kiedykolwiek
skonstruowanych komputer�w nie m�g�by okre�li� dok�adnej daty, analizuj�c po�o�enia gwiazd.
L�dowisko jest tam. To przynajmniej stanowi granic� wsteczn�. Jednak takie konstrukcje jak
ta s� samoreperuj�ce. Kontrola odkry�aby niewiele lub te� zgo�a �adnych poszlak wskazuj�cych
na wiek obiektu.
Jak zwykle pozosta�o tylko jedno do zrobienia. Dowiedzie� si�.
Kolosalne l�dowisko przesta�o brz�cze�, zanim ha�as sta� si� nie do zniesienia. Statek
bezpiecznie wyl�dowa�. Pr��ce te� nic si� nie sta�o, czu�a jedynie dzwonienie w uszach i lekkie
md�o�ci.
Niecierpliwi, ten gatunek taki ju� jest, pasa�erowie statku kosmicznego natychmiast zacz�li
go opuszcza�. Jeszcze ich nie widzia�a, ale ci, kt�rzy mieli ta�czy� wok� nich ju� reagowali:
potomkowie najbogatszych rodzin miasta, a nawet planety, kt�rzy mogli spodziewa� si�
rocznego zarobku za kilkutygodniow� prac�, je�eli tylko nale�ycie spe�ni� swoje obowi�zki.
Nie�le by by�o dosta� tak� prac�.
Wida� by�o ma�e op�nienie. Zna�a procedur� na pami��. Najpierw wy�adowywano rzeczy
pasa�er�w. Przechodzi�y przez symboliczny sterylizator, kt�ry obmywa� je bladob��kitnym
�wiat�em i zapewne nie by� skuteczniejszy ni� modlitwy wypisane za namow� kap�an�w na
pod�odze korytarza, kt�rym z hukiem toczy�y si� baga�e. P�niej, kiedy ju� w�a�ciciele po��czyli
si� z baga�ami, du�o swobodniejszym krokiem schodzi�a za�oga, robi�c miejsce pracownikom
l�dowiska. Byli w�r�d nich sprz�tacze, czasami te� majsterklepki, jak ironicznie okre�lali
najlepszych rzemie�lnik�w Trewitry kosmiczni �eglarze. Zajmowali si� oni drobnymi
naprawami.
W tym czasie opr�niano system sanitarny i wysy�ano jego zawarto�� do sterylizacji,
a potem przychodzi� decyduj�cy dla niej i dla Renczo moment, kiedy...
Ale gdzie podziewa� si� Renczo? To do niego niepodobne, �eby si� sp�nia�!
Zaintrygowana i coraz bardziej zmartwiona, spojrza�a jeszcze raz w g�r� i upewni�a si�, �e
r�kawy ewakuacyjne wsuwa�y si� w �luzy statku.
Co wi�cej, us�ysza�a ju� pot�ny trzask i szcz�k gigantycznych �mieciarek, kt�re podje�d�a�y
i czeka�y na �adunek, jaki mia�y przewie�� do piec�w. Je�eli straci�aby tak� okazj�! Nie
darowa�aby sobie, �e tak lekkomy�lnie rozsta�a si� z rzeczami, kt�rymi zasypa�a kram Bolusa!
Matka Szakki zapewne j� oszuka. Nie mog�a liczy� na du�y udzia� ze sprzeda�y �amulet�w�,
kt�re kaza�a Donzigowi przekaza�... Czy oto nadszed� ju� czas, kiedy sko�czy jako bankrut,
czego si� cz�sto obawia�a?
Ze spierzchni�tymi ustami i wal�cym sercem, rozdzieli�a li�cie tworz�ce sufit hali przylot�w
i patrzy�a w d� na obcych. K�t, pod jakim na nich spogl�da�a by� zbyt ostry, tak �e nie widzia�a
zbyt dobrze, ale zauwa�y�a kilka szczeg��w i zastanawia�a, nie po raz pierwszy, czy
kiedykolwiek ujrzy przybysza poruszaj�cego si� na w�asnych nogach.
Jak zwykle wi�kszo�� by�a ubrana w szczelne kombinezony podobne do tych, kt�re widzia�a
na zdj�ciach, a kt�re nosili negocjatorzy z Yellicka dyskutuj�cy spraw� instalacji l�dowiska,
a potem eksperci medyczni, mieszkaj�cy tu przez pe�en obr�t planety dooko�a jej s�o�ca,
badaj�cy formy �ycia na Trewitrze i opracowuj�cy szczepionki oraz przeciwcia�a zwalczaj�ce te
z nich, kt�re mog�yby zainfekowa� ludzk� tkank�. Widocznie szczelnie odziani pasa�erowie nie
byli przekonani zapewnieniami ekspert�w.
Jednak byli i odwa�niejsi lub te� sta� ich by�o na lepsz� immunizacj�, bo ryzykowali
wdychanie nie filtrowanego powietrza. Na przyk�ad kobieta, kt�ra akurat p�yn�a w powietrzu.
Szczup�a i majestatyczna, unoszona przez co� niebieskiego i mi�kkiego, co mia�o du�o n�g.
A tak�e okr�g�y facet, kt�ry zdawa� si� jej towarzyszy�, bo poruszali si� w tym samym tempie.
M�czyzna wygl�da� tak, jakby mia� pa�� pod w�asnym ci�arem po zrobieniu dziesi�ciu
krok�w. Jednak �apa� ustami powietrze, ko�ysz�c si� nad pod�og�, dysz�c jak pies, albo pitronel
w porze transhumanicznej. Ledwo dostrzegalny blask zdradza� natur� jego �rodka lokomocji.
Przej�a ich nisko k�aniaj�ca si� eskorta trewitra�ska i znikn�li z pola widzenia, a Pr��ka
mog�a pogapi� si� na jeszcze inne wehiku�y.
Z ko�ami, na g�sienicach, tocz�ce si� klatki, mechaniczni spacerowicze, poduchy p�yn�cego
�luzu, kt�ry nie zostawia� �ladu na pod�odze ani na u�ytkownikach. Rozmaito�� pojazd�w
wydawa�a si� niesko�czona.
Nagle wyda�o jej si�, �e niekt�re widzi po raz pierwszy. Wskazywa�oby to na przybycie
statku z jakiej� nowej planety. Zacisn�a pi�ci. Gdzie, na kosmos, podziewa� si� Renczo?
Po niewyobra�alnie d�ugiej chwili rozpozna�a zbli�aj�ce si� kroki.
Nawet teraz nie wydawa� si� zbytnio spieszy�. Zrzucaj�c z siebie pokrowiec i szybko go
zwijaj�c, ze�lizn�a si� na pod�og� i stan�a twarz� w twarz z Renczo.
� Co ci� tak d�ugo zatrzyma�o? Martwi�am si�! To znaczy... patrz! � pokaza�a r�k� na
l�dowisko.
Elegancki trzeci zast�pca kontrolera portu, w zielonym mundurze i czarnym turbanie, tylko
wzruszy� ramionami. Dla niego l�dowanie statku znaczy�o du�o mniej ni� dla Pr��ki. �ywi�
pogard� dla wi�kszo�ci mi�dzygwiezdnych podr�nik�w, uwa�aj�c, �e jedna planeta wystarczy;
cho� robi� wyj�tki dla kupc�w. Docenia� importowane cacka i towary luksusowe, jak ka�dy
niechodz�cy do �wi�tyni oczywi�cie. Ponadto od czasu do czasu udawa�o mu si� skontaktowa�
przyjezdnego klienta ze swoim szwagrem, kt�ry handlowa� kuriozami i dzie�ami sztuki. Udzia�y
w transakcjach stanowi�y znacznie wi�kszy dodatek do jego zarobk�w ni� drobne sumy, jakie
dzieli� z Pr��k�.
� Nie mia�em jak ci� zawiadomi�. Rozumiesz? � burkn��.
� Ale do tej pory ju�...
Przerwa� jej. � Nie martw si�. Wsz�dzie s� op�nienia. Ten statek nie jest z Yellicka tylko
z Sumbali. Jak dot�d mieli�my tylko jeden taki, kt�ry przylecia� uzgodni� warunki l�dowania i w
zasadzie nie dotkn�� ziemi. Przylecia� z daleka. Niekt�rzy powiadaj�, �e Sumbala le�y za
Ukrytym �wiatem.
Chcia�, �eby zabrzmia�o to imponuj�co, ale dla Pr��ki znaczy�o niewiele, poza wyja�nieniem
przedziwnych �rodk�w transportu, kt�re w�a�nie ogl�da�a. Przez ca�e swoje �ycie s�ucha�a ludzi
rozprawiaj�cych o gwiazdach, ale by�y one dla niej nierzeczywiste. Noc� przes�ania�a je sztuczna
zorza, z wyj�tkiem chwil, kiedy l�dowa� mia� jaki� statek; w dzie� by�o tylko s�o�ce. Powracaj�c
do g��wnego tematu powiedzia�a:
� Ale ju� wszystko wyrzucili!
� Nie, pr�buj� ci powiedzie� � wtr�ci� si�. � To inny model statku. Musieli wprowadzi�
zmiany...
Przerwa� mu odg�os spuszczanej wody.
� A to co, jak nie sp�ukiwanie instalacji sanitarnej? � zaprotestowa�a.
� Ja... � Renczo przejecha� palcem pomi�dzy czo�em a turbanem, jakby ten sta� si� nagle zbyt
ciasny. � S�dz�, �e posortowali rzeczy. Dobra, chod�.
Wyci�gn�� z r�kawa ma�y wij�cy si� przyrz�d, od kt�rego zale�a� ich spisek. Jak�e cz�sto
Pr��ka marzy�a, aby mu to wykra��! A�, zgaduj�c jej my�li, ostrzeg� j�, �e urz�dzenie jest
nastawione tylko na niego. Je�eli pr�bowa�aby go u�y�, zdechnie i jeszcze zostawi po sobie
paskudn� wysypk�.
Mo�e pewnego dnia...
Na razie jednak jej los tak zale�a� od Renczo jak Donziga od niej. Potulnie pod��y�a jego
�ladem w stron� miejsca wy�adunku �mieci.
Za jedn� z wszechobecnych zas�on z czerwie�ca by� ich cel. Okaza�o si�, jak przewidywa�
Renczo, �e olbrzymia �mieciara nie zjecha�a jeszcze z l�dowiska. Pr��ka odetchn�a z ulg�.
Potem, czuj�c nagle, �e jej towarzysz by� zdenerwowany, za��da�a wyja�nienia.
� Nowy statek � wymamrota� Renczo. � Z nowego �wiata. Pe�en turyst�w nie wiadomo sk�d.
Zastanawiam si�...
� Zastanawiasz si�, czy mo�emy ryzykowa�? � wtr�ci�a Pr��ka. � Jakbym s�ysza�a jednego
z tych anty! A gdzie podzia�e� znaczek �zaraza precz�?
� Nie wystawiaj mojej cierpliwo�ci na pr�b�! My�la�em tylko, czy nie poczeka� tym razem
na opinie ekspert�w. Mog� je dosta�.
� Zawsze by�o w porz�dku! Poza tym... Rozwa� zyski! Dosta�e� swoj� cz�� ostatnio, no
nie? Warto by�o. Dobra, pomy�l tylko, ile wi�cej mo�emy zarobi�, je�eli zaoferuj� absolutnie
nowe rzeczy, jakich na Trewitrze jeszcze nikt nie pr�bowa�! Na Wzg�rzu Marnczuk jest co
najmniej jedna restauracja, kt�rej szef podwoi moj� zwyk�� stawk�.
� Podwoi? Jeste� pewna?
� Tak jak to, �e tu stoj�.
Chciwo�� i rozwaga walczy�y ze sob� na jego obliczu. Pierwsza zwyci�y�a. Ruszy� w stron�
czujnik�w, kt�re musia� oszuka�, aby uwierzy�y, �e odpadki s� w drodze do pieca. U�ywaj�c
swojego wij�cego si� klucza, dokona� niezb�dnych poprawek; w ostatniej chwili. Nad ich
g�owami �mieciarka po��czy�a si� z kad�ubem statku, a trzaski i �omot oznacza�y jej nape�nianie.
Po chwili opad�a ha�a�liwie w d�, gdzie czeka� w�zek, aby natychmiast zabra� odpadki do pieca.
Dzi�ki manipulacjom Renczo, odje�d�aj�c skr�ci�a w lewo zamiast w prawo i zatrzyma�a si�
w miejscu, gdzie stali.
Pr��ka odbezpieczy�a pokryw�. Natychmiast powietrze wype�ni�o si� najdziwniejszymi
zapachami; soczystymi, apetycznymi, dos�ownie �linka ciek�a.
� Jak oni mog� to wyrzuca�? � wykrzykn�a � Sp�jrz, s� pe�ne butelki, nietkni�te paczki
z ca�ymi posi�kami; nie tylko jedzenie i picie, ale ca�e mn�stwo innych rzeczy!
Chwyta�a co popadnie; s�oik wype�niony po brzegi zielonymi owocami, jasnymi jak klejnoty,
przezroczyste pude�ko z ametystowymi pasemkami, p�ywaj�cymi w krystalicznym p�ynie,
srebrn� tubk�, z kt�rej wysypa�a niebieski proszek. Pr�bowa�a czyta� etykietki. Na pr�no.
� Nie rozumiem. Te litery s� dziwne.
� M�wi�em ci � wymamrota� Renczo. � Ten statek jest a� z Sumbali. Pismo zmienia si� tak
samo jak j�zyk. S�ysza�em, jak rozmawiali niekt�rzy pasa�erowie opuszczaj�cy hal� i nie
mog�em zrozumie� po�owy z tego, co m�wili.
� Jak wi�c mo�emy okre�li�, co to jest? � Nagle sprowadzona na ziemi�, wbi�a w niego
zawiedziony wzrok.
� B�d� musia� kogo� znale��. Mo�e m�� mojej siostry b�dzie wiedzia�. Znam jeszcze paru,
kt�rzy mieli szans� pracowa� na statkach w zast�pstwie cz�onk�w za�ogi, kt�rzy zranili si� tu lub
zachorowali. Mo�e pod�apali troch� obcej mowy... Tak czy inaczej, nie mo�esz zabra� tego
wszystkiego za jednym razem, co?
� My�lisz, �e jestem holownikiem? � Udawa�a swoj� zwyk�� pewno�� siebie.
� Zabierz wi�c jedzenie i napoje, a ja ukryj� reszt� i dowiem si�, co to jest. Mo�esz odebra�
j� p�niej.
Pr��ka przygryz�a niebiesk� doln� warg� ma�ymi ��tymi z�bkami i zastanawia�a si�, czy
Renczo jej nie oszuka. Prawdopodobie�stwo by�o du�e, ale na razie nie mog�a sobie pozwoli� na
dzia�anie w pojedynk�. Po chwili rzek�a:
� Zdaje si�, �e nie ma innego wyj�cia. Pomo�esz mi za�adowa�?
� Nie, sama to zr�b. Ja schowam pozosta�e rzeczy. Musimy si� spieszy�. Czas w��czy�
spalanie. Mam tylko nadziej�, �e nikt nie kontroluje spektrum p�omieni, bo... Czicz!
Zapomnia�em swojego mazid�a przeciw oparzeniom. B�d� musia� po nie i��. Jeszcze kto� mo�e
co� podejrzewa�. �adna �mieciara nie pachnie normalnie, wracaj�c do bazy.
Pospiesznie upychaj�c rzeczy jedn� po drugiej, Pr��ka powiedzia�a:
� Zostaw troch� opakowa� tu na miejscu i spal je. A jak pozostan� odpadki, pomy�l�, �e to
jaki� obcy materia� i potrzebuje wy�szej temperatury do spalania.
� Ale poczuj�, �e dym dochodzi z niew�a�ciwej...
� Nie. Nie poczuj�. � Pr��ka zadar�a g�ow� do g�ry � S�uchaj.
Deszcz zacz�� b�bni� o dach i sycze�, spadaj�c na ci�gle rozgrzane l�dowisko. Us�yszeli
padaj�ce z g�ry rozkazy. Porz�dkuj�cy rzucili si� ko�czy� prac� i szuka� schronienia. Wkr�tce
deszcz�wka zacz�a sp�ywa� po �cianach pomieszczenia, w kt�rym si� znajdowali i tworzy�
stru�ki na pod�odze.
� Id� ju� � powiedzia�a dziewczyna. � Je�eli zobacz� mnie przemoczon�, nic nie pomy�l�,
ale ty jeste� w mundurze i kto� mo�e zacz�� zadawa� pytania.
� Nie wiem, dlaczego ciebie toleruj� � mrukn��. � Naprawd� nie wiem. Rozkazujesz mi
bardziej ni� m�j szef.
� To dlatego, �e wymy�li�am nasz ma�y spisek, cho� mia�e� interes pod nosem przez lata
i nie zauwa�y�e�.
� Te� prawda. � Renczo zrezygnowany uda� si� na poszukiwanie schowka na tajemnicze,
obce towary. Nie mia� wielkich problem�w. Pomieszczenie by�o stare, od dawna nieu�ywane
i czerwieniec ca�kowicie je zar�s�, tworz�c wiele nisz i przestrzeni ukrytych w g�stwinie li�ci.
Zanim deszcz zacz�� przecieka� przez spl�tane �odygi sufitu, praca by�a sko�czona, a tobo�ek
Pr��ki tak ci�ki, �e ledwo mog�a go przesuwa� na jego �liskim spodzie.
� Jak d�ugo zajmie ci znalezienie kogo� do rozszyfrowania tych etykietek? � zapyta�a,
ocieraj�c pot z oczu.
� Daj mi jakie� trzy, cztery dni � odpowiedzia�, zapalaj�c zapa�k� i rzucaj�c j� pomi�dzy
opakowania pozostawione w kontenerze.
Dobrze si� pali�y, zostawiaj�c t�usty osad na powierzchni metalu. Dym �mierdzia� bardziej
ni� tl�ce si� li�cie ofiarne.
� Tak d�ugo? � Dziewczyna skrzywi�a si�, odpychaj�c dym.
� Chcesz to mie� zrobione szybko czy porz�dnie?
� S�dz�... Dobra. Ciesz� si�, �e nie przegapili�my tego �adunku. To prawdziwy skarbiec!
Ubrany by� w konwencjonalny p�aszcz. Pod ka�dym wzgl�dem przypomina� przeci�tnego
m�czyzn�, kt�ry chodzi� ulicami Clayre. Mia� k�pki w�os�w na �okciach i podeszwach, szerokie
niebieskawe usta, z�by b�yskaj�ce na ��to, prawie pomara�czowo. Spacerowa� po deszczu,
przystawa�, �eby pos�ucha� przypadkowych rozm�w, potem pod��a� dalej.
Wkr�tce zacz�� �apa�, pomimo ulewy, �mierdz�ce podmuchy nienawi�ci.
Mog� mie� nadziej�, �e m�j pobyt tutaj b�dzie kr�tki. Jednak o�mielam si� mie� nadziej�,
cho�by tylko po to, aby przypomnie� sobie, �e mog�.
Skr�ci� szybko, chocia� nie tak szybko, aby zwr�ci� czyj�kolwiek uwag�. To nie by�oby
po��dane. Pr��ka wci�� uparcie wlok�a i popycha�a, i zn�w wlok�a sw�j tob� w stron�
ogrodzenia. Jeszcze nigdy nie wysz�a st�d z takim �upem. Niejasne my�li krystalizowa�y si� w jej
g�owie. Nabiera�a podejrze�, �e pewnie staje si� doros�a, bo by�y one daleko bardziej
abstrakcyjne ni� te, do kt�rych przywyk�a.
Sumbala musi by� niewiarygodnie bogatym �wiatem. Statki z Yellika nigdy nie wyrzucaj�
takiej ilo�ci niewykorzystanych zapas�w. Zwykle mam szcz�cie, je�eli znajd� jeden ekstra posi�ek
na pasa�era, bo, jak m�wi Renczo, targanie rzeczy w przestrzeni tachonicznej jest kosmicznie
drogie.
Rzecz jasna najlepsze z paczek powinny sprzeda� si� za sum� wystarczaj�c� na tygodniowe
utrzymanie jej rodziny...
Perspektywa takiego zarobku przyprawi�a j� niemal�e o zawr�t g�owy. A przecie� by�o
jeszcze wi�cej do odebrania p�niej!
A jak b�dzie z ich powrotem? Albo maj� niewiarygodnie rozwini�t� medycyn�, albo te� nie
dbaj� o to, czy z�api� jakie� zarazki, kt�re dla nich s� pewnie tak obce jak ich dla nas, gdy b�d�
kupowa� jedzenie na Trewitrze.
Nienawyk�a do maszyn, nie rozwa�y�a mo�liwo�ci syntetyzowania sterylnej �ywno�ci, wedle
potrzeby.
Ale choroby to tylko jeden z problem�w. Mo�esz wymy�la� na nie lekarstwa, mo�esz
wynajdywa� szczepionki.
Us�ysza�a pod�wiadomy g�os, podobny do g�osu Bolusa:
� Je�eli tak, co powiesz na cziczenie?
I to w�a�nie by� problem.
To w�a�nie zarazki, kt�re dostaj� si� do naszych gruczo��w p�ciowych i potem zmieniaj�
nasze dzieci, stanowi� problem. S�dz�, �e pasa�erowie bez kombinezon�w ju� dawno za�o�yli
rodziny, a ich dzieci spokojnie dorastaj� na rodzimej planecie. Je�eli nie, ich plazma zarodkowa
musi by� niesamowicie zabezpieczona!
Dreszcz przebieg� wzd�u� jej kr�gos�upa, gdy przypomnia�a sobie obawy Renczo. Mo�e
lepiej by�oby zaczeka� na ocen� ekspert�w, zanim podejmie si� jakie� ryzyko? St�umi�a go,
koncentruj�c si� na perspektywie fantastycznych bogactw, szczeg�lnie du�ej ilo�ci
antycziczeniowego lekarstwa, kt�re mog�a kupi� dla Yina i Marli i to nie od szarlatana takiego
jak Bolus, a od innego, lepszego lekarza, mo�e nawet takiego z praktyk� na Wzg�rzu Marnczuk.
Niew�tpliwie, jak p�niej stwierdzi�a, takie w�a�nie rozmy�lania doprowadzi�y j� do
pope�nienia najpowa�niejszego b��du w ca�ym jej m�odym �yciu.
Nie przysz�o jej do g�owy, �e jacy� polityczni anty b�d� wci�� stercze� przed g��wnym
wej�ciem tak d�ugo po odej�ciu obcych. Z regu�y wyruszali w natychmiastowy po�cig.
Lecz nie dzi�.
Zda�a sobie z tego spraw� w momencie, gdy pr�bowa�a spu�ci� sw�j baga� w d� po
supleksie, trzymaj�c si� kurczowo stifeksu. Prawie tuzin protestuj�cych k��ci� si� za�arcie
podczas ubierania. Chyba po�owa z nich wyruszy�a w �lad za przybyszami, a reszty nie zadowoli�
tak symboliczny gest. Us�ysza�a przejmuj�cy krzyk o infekcjach przywleczonych z jeszcze
dalszych planet, kto� zamierzy� si�, by kogo� innego uderzy� jednym z pod�wietlanych znak�w,
kt�re przynie�li.
W tym momencie pu�ci�a sw�j tobo�ek.
Ze�lizn�� si� z chrz�stem.
Co� wewn�trz zatrzeszcza�o i za chwil� powietrze wype�ni�o si� dziwnym, ostrym zapachem,
jednocze�nie kwa�nym i oleistym, apetycznym i odra�aj�cym, jak mieszanka glizu z w�dzonymi
i marynowanymi migda�ami.
W panice zeskoczy�a, by z�apa� sw�j baga� i wtaska� go na g�r�, zanim kto� zauwa�y... za
p�no. Nawet najbardziej leniwy ruch tropikalnego powietrza wystarczy�, aby zanie�� zapach do
protestuj�cych. Porzucili natychmiast prywatne porachunki i zwr�cili si� jak jeden m�� w jej
stron�.
Gdyby tylko zdarzy�o si� to na zewn�trz w deszczu...
Ten z superdono�nym g�osem rzek�:
� Co tam masz? Co� ze statku? Co� obcego � truj�cego!
� Znam j� � powiedzia� inny, przys�aniaj�c olbrzymie oczy �ap� o paj�czych palcach. � To
nikt inny tylko ta poczwara w czerwone pasy, kt�r� wci�� widz� na �r�dmiejskim targu!
Poczwara? Nazywaj� mnie poczwar�? Kiedy sami wygl�daj� tak, jakby im potrzebne by�o
palenie pacierzy, by kupi� przebaczenie za mezalianse pope�niane przez ich rodzic�w!
Nie by� to jednak odpowiedni czas na w�ciekanie si� z powodu obraz, jakimi Donzig i inne
dzieciaki w jego wieku obrzuca�y si� bezmy�lnie na rogach ulic.
Pospiesznie ustawiaj�c sw�j baga� na jego �liskim spodzie, rzuci�a okiem, aby upewni� si�,
�e to, co p�k�o, nie ciek�o wystarczaj�co, �eby pozosta� �lad umo�liwiaj�cy tropienie.
Tropicielskie geny, cho� rzadkie, nie by�y nieznane w Clayre. Poczu�a, jak wali jej serce, a pot
zbiera si� na sk�rze; te� �lad. Gdzie� podzia�y si� patrole, kt�re wcze�niej broni�y protestuj�cym
wst�pu na teren portu? Czy�by znikn�y z odej�ciem pasa�er�w, wi�cej dbaj�c o bezpiecze�stwo
bogatych przybysz�w ni� swoich?
Tak to w�a�nie wygl�da�o, a zjednoczeni wok� jednej sprawy anty posuwali si� z�owr�bnie
w jej stron�...
I cudownie zatrzymali si�, s�ysz�c g�os z powietrza.
� Cofn�� si�! Przej�cie! Ekipa sterylizuj�ca!
Oddzia� stra�nik�w nadchodzi� z pomrukuj�cymi, �wiszcz�cymi maszynami, emituj�cymi to
samo b��kitne �wiat�o, kt�re pono� oczyszcza�o nowych przybysz�w i ich baga�e. Je�eli kt�ry�
z obcych wci�� rozsiewa� jakie� paskudztwo id�c t�dy, te maszyny, tak przynajmniej twierdzono,
powinny je wyeliminowa�. No chyba �eby kto� w�azi�, gdzie nie trzeba i roznosi� to dalej. Przez
u�amek sekundy Pr��ka mog�a napawa� si� zwyci�stwem. Wyra�nie w�ciekli, lecz zmuszeni
podporz�dkowa� si� prawu, kt�re sami przyj�li, anty krzyczeli bez�adnie. Dociera�y do niej
fragmenty.
� Wysterylizowa� j�! Zabra� jej baga�! Nie czujecie tego obcego smrodu?
Ekipa sterylizuj�ca �adnego smrodu nie mog�a poczu�, ani te� wiele us�ysze�, odziana
w swoje szczelne kombinezony ochronne z w�asnym zapasem powietrza.
To wszystko na pokaz, po prostu na pokaz. Efekt by� nie mniej magiczny ni� naukowy. Nie
robi�o to zreszt� �adnej r�nicy. Yin i Marla bardzo starali si�, �eby ich dzieci poj�y t�
podstawow� prawd�. Je�eli co najmniej w po�owie wierzy�e�, �e lekarstwo zadzia�a, naprawd�
dzia�a�o, bo na jakim� tam poziomie, gdzie� w pod�wiadomo�ci, taka wiara mog�a przywo�a�
pomoc mechanizm�w obronnych pochodz�cych z... no z tego miejsca, sk�d wywodzi si� ca�a
ludzko��.
Oczywi�cie nie porusza�o si� tego tematu w obecno�ci wyznawcy kultu �wi�tynnego, a ju�
na pewno kap�ana, je�eli nie chcia�o si� by� wpl�tanym w nieko�cz�c� si� dysput�
o Uniwersalnym Stworzeniu. Yin i Marla wierzyli jednak w Statek, zbudowany przez ludzi, aby
przenosi� ludzko�� jak wszech�wiat d�ugi i szeroki, a nie jakiego� Doskona�ego, kt�ry m�g� lata�
od gwiazdy do gwiazdy aktem woli. Bardziej ni� prawdopodobne by�o, �e ci niereligijni anty
wyznawali takie same pogl�dy, ale mieli za to obsesj� koncepcji idealnej ludzkiej formy, a ju�
przynajmniej idealnych form, z kt�rych ka�da dostosowana by�a do swojego okre�lonego �wiata
i nie nale�a�o wystawia� jej na ryzyko ska�enia z zewn�trz...
Jednak je�eli my sami jeste�my ska�eniem z zewn�trz, co wtedy?
Takie my�li przelatywa�y jej przez g�ow�, gdy czeka�a na odpowiedni� chwil� do ucieczki.
Kiedy maszyny sterylizuj�ce wtoczy�y si� z �oskotem pomi�dzy ni� a protestuj�cych, pchn�a
mocno sw�j tob� i pod��y�a za nim. Par� chwil p�niej zmiesza�a si� z t�umem rozczarowanych
handlarzy i naci�gaczy (czy kiedykolwiek dowiedz� si�, �e na Wzg�rzu Marnczuk mo�na
znale�� du�o lepsze atrakcje ni� oferowane przez nich), kt�ry wsiada� do naziemnego �lizgacza
zmierzaj�cego do centrum Clayre.
Wola�aby jednak nie mie� tej pewno�ci, �e dos�ysza�a z�owr�bn� obietnic�:
� Jak ju� poczu�em ten zapach, poznam go wsz�dzie. Czy nie m�wi�e� przypadkiem, �e robi
zakupy na �r�dmiejskim targu?
Potrzeb� chwili by�o oczywi�cie po�pieszne pozbycie si� �adunku i tobo�ka, jako �e,
czymkolwiek by�o to, co wycieka�o, nie tylko pozostawia�o t�usty �lad, ale te� niszczy�o
�lizgaj�c� si� podstaw� tobo�ka i coraz trudniej by�o go popycha�. Zastanawia�a si�, czy
natychmiast nie uda� si� do restauracji, kt�rej w�a�ciciele byli jej najlepszymi klientami. Nie
mie�ci�a si� ona na samym Wzg�rzu Marnczuk, gdzie mieszka�cy mogli sobie pozwoli� na
zap�acenie pe�nej ceny za importowane delicje, ale na obrze�u, gdzie ludzie r�wnie� pragn�li
zakosztowa� nieznanych luksus�w.
Jednak ci�ki stan jej rodzic�w przekona� j� do p�j�cia najpierw do domu. Sz�a okr�n�
drog� i mia�a nadziej�, �e deszcz utrudni tropienie zdradzieckiego zapachu.
Spotka�a Donziga na progu. Trz�s�c si�, jakby w oczekiwaniu na kar�, b�aga� g�o�no:
� Zrobi�em jak kaza�a�! Poszed�em do Matki Szakki! Ale nie dosta�em swojej czulgry!
Powiedzia�a, �e twoja ��ta torba...
Odepchn�a go szturcha�cem i wesz�a na podw�rze. K�tem oka zauwa�y�a odnog� dusiro�li.
Powinno si� j� posypa� sol� i spali�, ale teraz nie mia�a czasu na takie rzeczy.
Yin i Marla, bezsilni na swoich krzes�ach, zareagowali niemrawo na jej przybycie. Marla
charcz�c wymamrota�a:
� Nie bij ch�opczyka. Da� mi lekarstwo. � A po chwili spyta�a � Kim on jest?
� To Donzig, tw�j w�asny syn! � krzykn�a Pr��ka, kl�kaj�c obok s�abej, sflacza�ej postaci,
kt�ra kiedy� by�a jej matk�.
Ale nie by�o dalszej reakcji. Przymglone oczy zamkn�y si�, a oddech powr�ci� do zwyk�ego
stanu spoczynkowego, raz na p�torej minuty. Wkr�tce opr�ni� si� p�cherz i musia�a odskoczy�,
�eby unikn�� opryskania.
� Powinna� nas st�d wyprowadzi� � powiedzia� s�abo Yin. Pr��ka po�o�y�a d�o� na jego
bezw�adnym ramieniu, kt�rego nie mia� si�y unie��. � Kiedy twoi bracia powr�c�, b�dziemy
tylko zawadza�. Pozb�d� si� nas. Nic ju� z nas nie b�dzie.
Nieko�cz�ce si� argumenty...
� Donzig!
� T�tak?
� Pewien jeste�, �e obojgu da�e� lekarstwo?
� Tak, przysi�gam!
� Yin, czy ci co� pomog�o?... Yin?
Ale Yin by� tak nieruchomy jak Marla. Wygl�da�o na to, �e wypowiedzenie jednego, dw�ch
logicznych zda� by�o wszystkim, na co ich jeszcze sta�.
Za�lepiona w�ciek�o�ci� na doktora Bolusa, pochyli�a si�, by sprawdzi� slejcze, kt�re poleci�
jej zainstalowa� pod ich krzes�ami. Jak si� tego obawia�a, podczas jej nieobecno�ci bia�e nitki
z ich �ydek przenikn�y szare p�yty i po��czy�y si� z brudem na pod�odze. Najlepsze �rodki
ostro�no�ci nie zda�y egzaminu.
�kaj�c podnios�a si�. Gdyby ucz�szcza�a do �wi�tyni, wiedzia�aby, co robi�. Pos�a� po
kap�an�w z rytualnymi szpadlami, kt�rzy podci�liby te korzenie, jakie jej rodzice pr�bowali
zapuszcza�, a potem przenie�� oboje przy wt�rze �piew�w i gong�w na skraj miasta i l�du, gdzie,
jak Yin powiedzia�, byliby poza zasi�giem wzroku potomnych.
Lecz kiedy tylko odkryli pierwsze oznaki cziczenia, Yin i Marla zabronili ucieka� si� do
pomocy kap�an�w. O�wiadczyli, �e niezale�nie jak b�d� sobie w przysz�o�ci zaprzecza�, nie
wierz� i nie uwierz� w Doskona�ych, kt�ry porzucili swoje cia�a i wycofali si� do egzystencji
niezale�nej od materii, aby uwolni� jej maksymaln� ilo�� dla potomnych...
� Pr��ka! � powiedzia� p�aczliwie Donzig.
� Zamknij si�!
� Ale ja jestem g�odny!
� Och...! � Szczerze m�wi�c ona te� by�a g�odna. Odwracaj�c si� plecami do przykrego
widoku rodzic�w, si�gn�a na chybi� trafi� do tobo�ka. Znalaz�a paczk� z jedzeniem, rozerwa�a
opakowanie. Oczy Donziga zrobi�y si� wielkie jak planety.
Czy to jest kosmiczne? I naprawd� mog� troch� tego zje��?
Raz po raz napominano go, �eby nie dotyka� kosmicznego jedzenia, bo Pr��ka musi zabra�,
co z Renczo ocalili ze statkowych odpadk�w, �eby sprzeda� to za pi��, dziesi��, dwadzie�cia
razy tyle, ile wynosi�a cena zwyk�ego posi�ku...
� Jasne! � powiedzia�a beztrosko. � We�, ile chcesz!
I rozmy�la�a, kiedy tak oboje jedli palcami:
Jak to naprawd� jest z cziczeniem. Yin i Marla nie sprawiaj� wra�enia cierpi�cych. Chyba
ju� bardziej zrezygnowanych. Powinnam dawa� im wi�cej bolusowego lekarstwa, na wypadek
gdyby naprawd� mia�o co� pom�c; ale czy mo�na uwa�a� op�nianie nieuchronnego za pomoc.
A mo�e jest dok�adnie odwrotnie?
� To jest cudowne! � westchn�� Donzig.
Pr��ka jednak ledwo zauwa�a�a, co prze�yka. Ca�a jej uwaga zwr�cona by�a na tych, kt�rzy
ju� nigdy nie b�d� jedli, kt�rzy ju� nie potrzebowali jedzenia, kt�rzy prze�yj� swoje ostatnie dni
o glebie i wodzie...
Dojrza�o w niej postanowienie. Poczu�a przyp�yw wdzi�czno�ci dla jakiejkolwiek b�d� si�y,
kt�ra tak hojnie j� dzi� obdarowa�a... i zdusi�a w sobie to uczucie, wierna racjonalistycznemu
wychowaniu.
Wa�ne by�o tylko, aby sprzeda� egzotyczne jad�o i napoje po maksymalnie korzystnej cenie;
nast�pnie, zatrzymuj�c sum� wystarczaj�c� na utrzymanie jej i Donziga do powrotu braci, wyda�
reszt� na taki rodzaj ko�ca, jakiego pragn�liby ich rodzice. Przenoszenie ludzi, kt�rzy ju� cziczeli
by�o kosztowne; podejrzewa�a, �e pewnie dlatego nawet teraz, gdy wizyty mi�dzygwiezdne by�y
coraz powszechniejsze, a legenda Statku zyskiwa�a z dnia na dzie� wi�cej zwolennik�w, wielu
oddawa�o swe cia�a pod opiek� kap�an�w. Ale by�a alternatywa. Jej krewni z pewno�ci� nie
poparliby jej, ale by�a legalna i by� mo�e mog�a sobie na ni� pozwoli�.
I czemu nie! Jako pos�uszna c�rka i jedyna odpowiedzialna osoba w tym miejscu...
Jej bracia mog� z�o�ci� si� jak reszta, ale skoro wybrali pobyt o p� �wiata st�d w takiej
chwili!
Zrobi� to.
Wstaj�c popchn�a reszt� jedzenia w stron� Donziga. Rzucaj�c si� na nie �apczywie, plu�
podzi�kowaniami z przepe�nionej buzi. Zignorowa�a go, otwieraj�c sw�j tobo�ek ponownie
i myj�c rzeczy zamoczone przez st�uczon� flaszk�. Na wp� zamazane napisy na jej etykietce
doprowadzi�y j� do wniosku, �e musia� by� w niej jaki� sos lub relish. A zreszt� i tak ju� si� nie
dowie...
Pakuj�c z powrotem niezniszczony �up do tobo�ka, zmusi�a si� do u�miechu w stron�
Donziga.
� Braciszku, zdajesz sobie spraw�, �e Yin i Marla nie maj� ju� w sobie nic ludzkiego?
Zmarszczy� twarzyczk�. � My�la�em... � powiedzia� niepewnie.
� Co?
� My�la�em, �e to co z nimi si� teraz dzieje jest w�a�nie cz�ci� cz�owiecze�stwa. Nie? Marla
mi to powtarza�a. Wiele razy.
Zawstydzona przez dziecko, Pr��ka wci�� u�miecha�a si�, a nawet poklepa�a go po g��wce.
� Tak, to prawda. Mia�a racj�. Wszystkich nas to czeka pr�dzej czy p�niej. Mo�emy jednak
traktowa� ludzi, kt�rzy cziczej� w r�ny spos�b. Pami�tam, co oboje m�wili, �eby zrobi�, jak
dojdzie do takiego stanu. Mam zamiar to zrealizowa�.
Ch�opiec spojrza� na ni� t�po, ale nagle poczu�a si� zbyt zm�czona, aby wyja�nia� mu
koncepcj� humanizowania biologicznego dziedzictwa planet�kolonii.
Ja te� chc� tak sko�czy�, kiedy nadejdzie moja kolej.
Nie na �mietnisku �wi�tynnym razem z niezliczon� mas� innych, lecz samotnie, na jakiej�
pustej wysepce, gdzie ludzkie geny razem z genami innych podr�nik�w mia�yby niewielk�
konkurencj�. Za jakie� tysi�c lat, dziesi�� tysi�cy lub dziesi�� milion�w...
Dzisiaj sta�am si� doros�a. Mog� my�le� o wszech�wiecie, daj�cym sobie rad� beze mnie.
Burkn�a na Donziga:
� Daj Yinowi i Marli jeszcze jedn� dawk� lekarstwa. Nie teraz, ale troch� p�niej. Wr�c�
przed p�noc�. A, i posyp dusiro�l sol�, zanim zawali dom.
Ci�gn�c za sob� sw�j tob�, zn�w wyruszy�a �mia�o, zach�cona b�bnieniem deszczu.
Wi�c to ju� pi�tna�cie lat min�o od instalacji miejscowego l�dowiska. To daje punkt
odniesienia � kap�ani nie nalegaj� ju� na ofiary z ludzi, ale nie od�y� jeszcze kult wyznawc�w
Statku.
Jak zwykle niesamowicie by�o przypomina� sobie wydarzenia, maj�ce nast�pi� nie wcze�niej
ni� za sto lat.
P�ki co nie ma jeszcze lekarstwa na cziczenie. Zostanie p�niej sprowadzone z Klepsit.
Nazwa dolegliwo�ci wzi�a si� z odg�os�w protestu, wydawanych przez niekt�re jej ofiary:
charczenia poprzedzaj�cego �pi�czk�.
Innymi s�owy, tu� przed epok� Masakr; tej szalonej pr�by oczyszczenia miejscowej rasy.
Deszcz ustawa�. Powietrze przynios�o wycie i krzyki sugeruj�ce, �e epoka ta w�a�nie si�
zaczyna.
Odsuwaj�c si� od brzegu, burza ogarnia�a teraz wy�ej po�o�one tereny w g��bi l�du. Pochy�e
drogi, kt�re bieg�y w g�r� Wzg�rza Marnczuk, zamieni�y si� w potoki. Co sto krok�w kratki przy
kraw�niku pozwala�y wodzie sp�ywa� do przelew�w, stamt�d nadziemnym rynsztokiem na
nast�pny poziom, i tak dalej, a� w ko�cu bryzga�a na skraju przedmie�cia i dalej ju� p�yn�a, jak
chcia�a. Je�eli zmy�a po drodze kilka chat, by�o to ju� wy��cznie zmartwienie ich mieszka�c�w.
Systemowi temu daleko by�o do doskona�o�ci. Wiele kratek zatkanych by�o przez �mieci.
Normalnie Pr��ka przystan�aby obok ka�dej z nich, �eby sprawdzi�, czy nie znalaz�oby si� co�
wartego zatrzymania. Dzi� jednak zbytnio si� spieszy�a. Sprzeda�a wszystko po doskona�ych
cenach. Uda�o jej si� nawet pozby� zdradziecko pachn�cego tobo�ka, chowaj�c go na ty�ach
restauracji, kt�rej w�a�ciciel odm�wi� wsp�pracy. Mog�a kupi� sobie nowy rano, a nawet
dziesi��, je�eli tylko by chcia�a, na dole w porcie, gdzie zamierza�a znale�� rybaka, gotowego
zabra� za op�at�, na kt�r� teraz by�o j� sta�, Yina i Marl� na samotn� wysp�. Teraz jednak,
�lizgaj�c si� i zje�d�aj�c po zab�oconym bruku, spieszy�a si� do domu, jak tylko mog�a, maj�c na
przek�r wszystkiemu nadziej�, �e jej rodzice b�d� wystarczaj�co przytomni, by zrozumie� dobre
nowiny.
Umorusana po uda, rzuci�a si� za r�g, gdzie mieszka�a jej rodzina... i nagle stan�a jak wryta,
t�umi�c okrzyk grozy.
Przy �wietle pochodni zobaczy�a t�um, dwudziestu lub trzydziestu osobnik�w, niekt�rzy
mieli siekiery.
Anty! Nie by�o mowy o pomy�ce.
Drzwi jej domu zosta�y rozwalone; triumfalne okrzyki obwieszcza�y los tych, kt�rzy
przynie�li �wiatu wstyd, a ostrze jednej z siekier b�yska�o czerwieni� w migocz�cym �wietle,
pokazuj�c jaki to by� los.
Donzig!
Zacisn�a pi�ci, przeklinaj�c cicho s�siad�w, kt�rzy siedzieli bezpiecznie w swoich domach.
W pobliskich oknach nie ukaza�o si� �adne �wiate�ko. Trzech z najm�odszych anty, uzbrojonych
w gumowe pa�y, patrolowa�o ulic�, by upewni� si�, �e �aden nadgorliwiec nie b�dzie si� wtr�ca�.
A potem zabrzmia�o mro��ce do szpiku ko�ci ��danie krwi. Zda�a sobie spraw�, �e nie
mo�na ju� by�o niczego zrobi� dla Donziga. Przeci�gali jego cia�o przez rozwalone drzwi, aby
nast�pnie wrzuci� do rynsztoka, jak wiele innych �mieci.
Niezdolna do jakiegokolwiek ruchu, poza ukryciem si� w cieniu, patrzy�a, jak anty
kilkakrotnie pr�bowali podpali� dom. Poniewa� pokryty by� przemokni�tymi li��mi, musieli
zebra� troch� odpadk�w i podpali� je wewn�trz, po czym rozproszyli si� ze �miechem
i wzajemnymi gratulacjami.
Czterech czy te� pi�ciu sz�o ulic� w jej stron�. Gor�czkowo poszukiwa�a wzrokiem czego�,
co mog�o pos�u�y� za bro�. Zabij� j� r�wnie�, to jasne, lecz drogo zap�ac� za swoj� rozrywk�.
Nie by�o niczego, nawet ga��zki, kt�rej mo�na by u�y� jako pa�ki.
Daremne pragnienie zemsty opu�ci�o j�. Wpe�z�a z powrotem w cie�, maj�c nadziej�, �e
�aden z przechodz�cych nie posiada� nadzwyczajnego w�chu, jaki musia� przywie�� ich do jej
domu. Gdyby� posz�a najpierw na Wzg�rze Marnczuk i ca�kowicie zmyli�a tropicieli, aby ich
w�ciek�o�� obr�ci�a si� przeciwko...
Przeciwko niewinnym ofiarom? S�dz�, �e to nie zbrodnia dzieli� si� cudami dost�pnymi tylko
dla bogatych podr�nych.
Chichocz�c i dowcipkuj�c, przeszli bu�czucznie obok niej. Powr�ci�y wspomnienia Donziga,
promien