108

Szczegóły
Tytuł 108
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

108 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 108 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

108 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Ion" autor: Platon Prze�o�y� oraz wst�pem i obja�nieniami opatrzy� W�ADYS�AW WITWICKI WST�P Nowy znajomy spotyka Sokratesa. Ju� nie stary wyga retor, tylko m�ody cz�owiek, artysta, recytator. Z kolonii ate�skiej pochodzi, z Efezu na wybrze�u Azji Mniejszej, a wraca z uroczystego obchodu na cze�� boga zdrowia, podczas kt�rego �piewa� musia� ust�py z Iliady lub z innego utworu homeryckiego. Strojny, zadowolony z odniesionego triumfu, pewny powodzenia na przysz�o��. Sokratesa, wida�, zna i szanuje, ch�tnie go s�ucha, zwierza si� przy sposobno�ci, zapala si�, unosi, zachwyca, nie ma pretensji do zbyt wielkiej m�dro�ci i ambicj� ma tylko na dw�ch punktach: �e najlepiej recytuje Homera ze wszystkich �piewak�w i najlepiej si� na jego tw�rczo�ci zna ze wszystkich wsp�czesnych. Homera uwa�a za �r�d�o wszelkiej mo�liwej wiedzy, a poniewa� s�dzi, �e si� na Homerze zna, wi�c uwa�a po cichu, �e ta znajomo�� postawi�a go bardzo wysoko intelektualnie. Nie (odbiega na tym punkcie od opinii szerokich k� wsp�czesnych. Powszechnie przecie� w�wczas opierano wykszta�cenie na studium j�zyka i literatury ojczystej. Sokrates uwa�a�, �e zapoznanie si� z literatur� �adnego wykszta�cenia nie daje. Zapas s��w i zwrot�w zas�yszanych, swada i zapa� nie stanowi� m�dro�ci. Mo�na �y� bardzo blisko z dzie�ami poet�w, a nie rozumie� si� na niczym, a nawet na nich samych ani troch�; mo�na samemu tworzy� artystycznie i zgo�a nie pojmowa�, co si� robi. Tw�rczo�� artystyczna nie wyrasta z rozumu, tylko z natchnienia. Sokrates m�wi o tym w "Obronie", m�wi w "Fajdrosie"; tu ma sposobno�� pom�wi� na ten temat szerzej. Dowodzi te� Ionowi, �e to, co recytator bra� za sw� wiedz� i co uwa�a� za znajomo�� Homera, niczym podobnym nie jest; dobra deklamacja i przejmowanie drugich w�asnym zapa�em, nie maj� nic wsp�lnego z wiedz�. "Ion" jest drobiazgiem o wysokich warto�ciach artystycznych. Zwraca w nim szczeg�lniej uwag� wielka przeno�nia w d�u�szym monologu Sokratesa. Nosi tak wyra�ne pi�tno stylu plato�skiego, �e podejrzewa� autentyczno�ci dialogu niepodobna, cho� podejrzewa�o j� wielu. Ci, kt�rzy dialog uwa�aj� za autentyczny, bior� go za utw�r m�odzie�czy Platona, pami�tk� okresu, w kt�rym rzuci� poezj�, spali� swoje m�odociane dramaty, a przylgn�� do Sokratesa, aby si� po�wi�ci� pracy badawczej i pracy nad w�asnym udoskonaleniem. Trudno na to przysi�ga�, ale przyzna� trzeba, �e w tym �wietle "Ion" nabiera wiele uroku. I je�li Ion jest w dialogu tak naiwny, a taki kochany przy tym, to mniej dziwi, kiedy si� pomy�li, �e to satyra, kt�r� m�ody Platon pisze sam na siebie. Platon ION OSOBY DIALOGU: Ion Sokrates I SOKRATES. Jak si� Ion ma! Sk�d�e� do nas przyjecha�? Pewnie z domu, z Efezu? ION. Nic podobnego, Sokratesie: z Epidauru, ze �wi�t Asklepiosa. 530 SOKRATES. A, to turniej �piewaczy urz�dza na cze�� boga Epidauros? ION. Naturalnie, i tak�e innych dzieci muz. SOKRATES. No i c�? Stawali�my do zapas�w; jak�e si� powiod�o? ION. Pierwsz� nagrod� wzi�li�my, Sokratesie. SOKRATES. To pi�knie; no - teraz jeszcze, �eby�my i na Panatenajach zwyci�yli! ION. Jako� to b�dzie, jak bogowie dadz�. SOKRATES. Doprawdy ja nieraz, Ionie, zazdro�ci�em wam, �piewakom, sztuki waszej. Bo takiemu arty�cie zawsze si� i ubra� �adnie wypada i wygl�da� bardzo pi�knie, a przy tym mie� do czynienia z poetami, z wieloma rozmaitymi i dobrymi, a ju� najwi�cej z Homerem, najlepszym i najbardziej boskim spo�r�d poet�w i wyucza� si� jego my�li, nie tylko s��w - o - to jest rzecz zazdro�ci godna. Przecie� nie wyjdzie na �piewaka taki, kt�ry by nie rozumia� s��w poety. Przecie� �piewak musi by� dla s�uchaczy t�umaczem my�li poety. A zrobi� to dobrze nie rozumiej�c, co m�wi poeta - niepodobna. Wi�c to wszystko jest godne zazdro�ci. II ION. Prawd� m�wisz, Sokratesie. Ja te� mia�em najwi�cej pracy z t� cz�ci� sztuki, tote� zdaje mi si�, �e najlepiej z ludzi m�wi� o Homerze D tak, ani Metrodoros z Lampsaku, ani Stesimbrotos z Tazos, ani Glaukon, ani nikt inny z jakichkolwiek czas�w nie mia� o Homerze tylu pi�knych my�li do powiedzenia, ile ja mam. SOKRATES. Pi�knie m�wisz, Ionie! Oczywi�cie, nie b�dziesz mi ich �a�owa� i dowiedziesz, �e tak jest. ION. Doprawdy; warto pos�ucha�, Sokratesie, jak pysznie oddaj� Homera; homerydzi powinni mnie z�otym wie�cem nagrodzi�. My�l�, �em tego wart. SOKRATES. Tak, tak; ja si� jeszcze postaram o jak�� woln� chwil�, �eby 531 ci� pos�ucha�. A teraz tyle mi tylko odpowiedz. Czy� ty tylko w Homerze taki t�gi, czy i w Hezjodzie, i w Archilochu? ION. Nic podobnego. Tylko w Homerze. My�l�, �e to ca�kiem wystarczy. SOKRATES. A bywa, �e Homer i Hezjod m�wi� o czym� jedno i to samo? ION. Zdaje si�; i to chyba nie o jednym. SOKRATES. A z takich rzeczy, to pi�kniej by� wyja�ni� to, co Homer m�wi, czy to, co Hezjod? ION. Jednakowo, Sokratesie - takie rzeczy, o kt�rych m�wi� jedno i to samo... B SOKRATES. No c� - a takie, o kt�rych nie m�wi� jednego i tego samego? Jak na przyk�ad o sztuce wieszczbiarskiej m�wi co� Homer i Hezjod tak�e. ION. Owszem. SOKRATES. Wi�c c�; to, co jednakowo i co rozmaicie o sztuce wieszczbiarskiej m�wi�, ci dwaj poeci, ot�, czy ty by� to pi�kniej potrafi� wyja�ni�, czy te� z wieszczk�w kto�, z tych lepszych? ION. Kto� z wieszczk�w. SOKRATES. A gdyby� ty by� wieszczkiem, to prawda, �e gdyby� umia� wyja�nia� powiedzenia podobne, to potrafi�by� te� i odmienne powiedzenia wyk�ada�? ION. Oczywi�cie, �e tak. C SOKRATES. Wi�c czemu� jeste� t�gi tylko w Homerze, a w Hezjodzie nie, ani w innych poetach? Czy Homer m�wi o czym� innym ni� wszyscy inni poeci? Czy� nie o wojnie opowiada du�o i o tym, jak obcuj� ze sob� ludzie dobrzy i �li, tacy, kt�rzy nic nie umiej�, i kt�rzy co� umiej� i o bogach, jak obcuj� jedni z drugimi i z lud�mi, jak to mi�dzy nimi bywa i co si� w niebie dzieje, a co w Hadesie i narodziny bog�w i bohater�w. Czy� nie to s� rzeczy, kt�re Homer wzi�� za przedmiot swojej poezji? ION. Prawd� m�wisz Sokratesie. III SOKRATES. Wi�c c�? Czy inni poeci nie O tym samym �piewaj�? ION. Tak, Sokratesie, ale nie tak samO �piewaj� jak Homer. SOKRATES. Jak to? Gorzej? ION. Znacznie gorzej. SOKRATES. A Homer lepiej ? ION. O! Lepiej; na Zeusa! SOKRATES. Prawda? Ionie ukochana g�owo, kiedy o liczbach m�wi wielu ludzi, a jeden z nich najlepiej - to przecie� kto� pozna tego, co najlepiej m�wi? E ION. Przyznaj�. SOKRATES. A czy ten sam, kt�ry i �le m�wi�cych, czy kto� inny. ION. Ten sam, przecie�. SOKRATES. Prawda? To jest ten, kt�ry posiada sztuk� arytmetyki? ION. Tak. SOKRATES. A c�, kiedy wielu m�wi o zdrowotnych pokarmach, jakie te� s�, i jeden m�wi najlepiej, to czy wtedy kto� inny pozna si� na tym, kt�ry m�wi najlepiej, �e on najlepiej m�wi, a znowu kto� inny na tym, co gorzej, �e gorzej m�wi, czy te� zrobi to jeden i ten sam? ION. Oczywista przecie�, �e jeden i ten sam. SOKRATES. Kt� taki jak on si� nazywa? ION. Lekarz. SOKRATES. Prawda? W nag��wku sobie napiszemy, �e jeden i ten sam pozna 532 si� zawsze, kiedy wielu ludzi m�wi o jednym i tym samym, kto m�wi dobrze i kto �le. Albo, je�li si� nie pozna na tym, kto �le m�wi, to oczywi�cie i na tym si� nie pozna, kto dobrze; ten sam przecie� temat. ION. Tak jest. SOKRATES. Prawda? Ty powiadasz, �e Homer i inni poeci, w�r�d kt�rych jest i Hezjod, i Archiloch, m�wi� o jednym i tym samym, chocia� nie w ten sam spos�b; jeden m�wi dobrze, a drudzy gorzej. ION. I prawd� m�wi� SOKRATES. Prawda? Je�eli tego, co dobrze m�wi, znasz, to powinien by� B pozna� si� i na tych, kt�rzy gorzej m�wi�, �e m�wi� gorzej? ION. Zdaje si�, �e tak. SOKRATES. Nieprawda, przyjacielu; je�eli powiemy, �e Ion jest r�wnie t�gi w Homerze, jak w innych poetach, nie pob��dzimy, bo on si� i sam zgadza, �e jeden i ten sam cz�owiek b�dzie w sam raz odpowiednim s�dzi� wszystkich, kt�rzy m�wi� o jednym i tym samym, a poeci prawie wszyscy robi� w�a�nie to samo. IV ION. Wi�c c� to mo�e by� za przyczyna. Sokratesie, �e ja, kiedy kto� o innym poecie rozmawia. to nawet nie uwa�am; nie mog� ani dw�ch s��w C dorzuci�, o kt�rych warto by by�o m�wi� - wi�c ja po prostu zasypiam, a jak tylko kto� wspomni Homera, natychmiast si� budz� i uwa�am, i mam du�o do powiedzenia? SOKRATES. To nie trudno zgadn��, przyjacielu. Ka�dy pojmie, �e umiej�tnie i na podstawie wiedzy m�wi� o Homerze nie potrafisz. Bo, gdyby� umia� robi� to umiej�tnie, to potrafi�by� m�wi� i o wszystkich innych poetach; wszystko to przecie� poetyka. Czy nie? ION. Tak. D SOKRATES. Prawda? Je�li kto� we�mie i inn� jak�kolwiek sztuk� jako ca�o��, to przecie� istnieje ta sama metoda badania ka�dej. A jak ja to rozumiem, chcesz pos�ucha�, Ionie? ION. Ale� tak, na Zeusa, Sokratesie; chc�; bardzo ch�tnie s�ucham was - m�drc�w. SOKRATES. Cieszy�bym si� bardzo, gdyby to by�a prawda, Ionie. Ale m�drcy - to raczej wy; �piewacy i aktorowie i ci, kt�rych wy poematy �piewacie. A ja nic innego nie m�wi�, tylko prawd�; ot, jak taki sobie cz�owiek, co nic E nie umie. Przecie� i to, o com ci� teraz pyta�, zobacz, jakie to marne i nieumiej�tne i dla ka�dego cz�owieka naturalne, com m�wi�, �e jedno jest badanie ka�dej, je�eli kto� we�mie sztuk� jako ca�o��. We�my, tak, na rozum: malarska sztuka przecie�, to jest pewna ca�o��.? ION. Tak. SOKRATES. Prawda? I malarzy wielu jest i by�o wielu dobrych i lichych? ION. Oczywi�cie. SOKRATES. A czy� ty widzia� ju� kogo, kt�ry by m�wi�c o Polygnocie, synu Aglaofonta, znakomicie umia� wykazywa�, co on dobrze maluje, a co nie, a o innych malarzach m�wi� nie potrafi. I, kiedy kto� rozbiera dzie�a innych 533 malarzy - ten �pi i nie ma g�osu i nie potrafi swoich trzech groszy dorzuci�, a kiedy trzeba o Polygnocie, czy innym, jakim chcesz, malarzu jednym jedynym, zdanie wypowiedzie�, on si� budzi i uwa�a i dobrze wie, co ma powiedzie�? ION. No - nie, na Zeusa; przecie� nie. SOKRATES. C� tedy? A o rze�biarstwie; ju�e� kiedy� widzia� takiego, co t�gi jest w wyk�adzie prac Dedala, syna Metiona, czy Epeijosa, syna Panopeusa, czy Teodora z Samos, czy innego jakiego� rze�biarza jednego B jedynego; powie, co dobrze zrobione, a co nie; a kiedy mowa o dzie�ach innych rze�biarzy, on jest w k�opocie i zasypia, bo nie ma nic do powiedzenia? ION. Nie - na Zeusa i takiegom nie widzia�. SOKRATES. A pewnie; i mnie si� tak zdaje, �e i ze sztuk� gry na flecie tak samo i na kitarze i ze �piewem przy kitarze i bez kitary - nigdy� nie C widzia� cz�owieka, kt�ry doskonale t�umaczy i omawia Olimposa i Tamyrasa, albo Orfeusza, czy Femiosa, �piewaka z Itaki, a o Ionie z Efezu m�wi� by nie potrafi� i nie umia�by od siebie dorzuci� s��wka, powiedzie�, co te� on dobrze �piewa, a co nie. ION. ]a ci na to nie potrafi� odpowiedzie�, Sokratesie, tylko z tego sobie sam przed sob� zdaj� spraw�, �e o Homerze, to ja najpi�kniej ze wszystkich m�wi� i mam co i wszyscy inni powiadaj�, �e ja o nim pi�knie m�wi�, a o innych to nie. Wi�c zobacz to, co to jest takiego? V SOKRATES. ]a widz�, Ionie, i zaczynam ci wyja�nia�, co to jest, wed�ug D mego zdania. To jest to, �e ty nie posiadasz sztuki, kt�ra by ci pozwala�a dobrze i pi�knie m�wi� o Homerze, jak przed chwil� powiedzia�em; tylko w tobie mieszka, jaka� boska si�a, kt�ra ci� porusza tak, jak w tym kamieniu kt�ry Eurypides magnetytem nazwa� a szerokie ko�a zw� go Herakleiskim. Ot� ten kamie� nie tylko, �e sam przyci�ga pier�cionki �elazne, ale jeszcze tak� si�� w nie wprowadza, �e mog� znowu to samo robi�, co ten E kamie�: inne pier�cionki przyci�ga� tak, �e nieraz, bywa, d�ugi �a�cuch na nim zwisa z �elazek i pier�cieni pozczepianych, jedne z drugimi. A wszystkich tych kawa�k�w si�a zawis�a od owego kamienia. Tak i muza sprawia, �e b�g w kogo� wst�puje; przez ni� naprz�d, a za po�rednictwem tych, w kt�rych b�g naprz�d wst�pi�, tworzy si� i zwisa od nich d�ugi �a�cuch innych entuzjast�w. Bo wszyscy poeci, kt�rzy dobre wiersze pisz�, nie przez umiej�tno�� to robi�, nie przez sztuk�: tylko b�g w nich wst�puje i oni w zachwyceniu wszystkie te pi�kne poematy m�wi�, a 534 pie�niarze dobrzy tak samo: Jak korybanci nie przy zdrowych zmys�ach ta�cz�, tak i pie�niarze nie przy zdrowych zmys�ach pi�kne pie�ni owe sk�adaj�, tylko, kiedy jeden z drugim wpadnie w harmoni� i w rytm, w rodzaj szalu, w zachwycenie - to ju�, jak owe bachantki, mi�d i mleko z rzek czerpi� w zachwycie, a przy zdrowych zmys�ach nie; tak i pie�niarzy dusza sama to robi, co ich usta m�wi�. Przecie� m�wi� nam poeci, �e z B miodop�ynnych �r�de� i po jakiche� ogrodach muz i dolinach zbieraj� pie�ni i przynosz� je nam, jak pszczo�y; i oni te� tak lataj�. I prawd� m�wi�. Bo to lekka rzecz taki poeta i skrzydlata, i �wi�ta. A nie pr�dzej potrafi co� zrobi�, zanim b�g w niego nie wejdzie, zanim zmys��w nie straci i nie pozb�dzie si� rozumu. Jak d�ugo ma ten maj�tek, nie potrafi �aden cz�owiek by� poet�, ni wieszczem. Zatem to nie jest tw�rczo�� na umiej�tno�ci oparta, kiedy m�wi� wiele pi�knych rzeczy o tym czy owym, jak na przyk�ad C ty o Homerze; tylko z bo�ej �aski to jedno ka�dy �adnie robi� potrafi, do czego muza go popchnie; jeden dytyramby pisze, drugi pochwa�y, tamten ch�ry mimiczne, ten heksametry, a �w jamby. Poza tym nic nie wart ka�dy z nich. Im tego przecie� nie dyktuje sztuka, tylko si�a b�stwa, bo przecie�, gdyby o jednej rzeczy umieli m�wi� umiej�tnie, umieliby te� o wszystkich innych. D A dlatego im b�g rozum odbiera i u�ywa ich do swej pos�ugi i wieszcz�w i wr�bit�w boskich, aby�my, s�uchaj�c, wiedzieli, �e to nie oni sami m�wi� te bezcenne rzeczy; nie ci, kt�rych rozum odszed�, tylko b�g sam m�wi i przez nich si� do nas odzywa. A najwi�kszym �wiadectwem tego s�owa Tynnichos z Chalkidyki; nigdy �adnego poematu nie napisa�, o kt�rym by warto wspomnie�, tylko ten jeden pean, kt�ry wszyscy �piewaj�, bodaj �e najpi�kniejszy ze wszystkich pie�ni; tak po prostu, jak sam powiada: muzy ten hymn wynalaz�y. Tutaj nam, uwa�am, E najlepiej b�g wskazuje, �eby�my nie w�tpili, jako i� nie ludzkie s� owe pi�kne poematy i nie od ludzi pochodz�, ale boskie s� i od bog�w. A poeci nie s� niczym wi�cej, tylko t�umaczami bog�w w zachwyceniu; ka�dego jaki� b�g w zachwyt wprawia. To w�a�nie chcia� pokaza� b�g, kiedy przez usta 535 najlichszego poety najpi�kniejsz� pie�� wy�piewa�. Czy� nie my�lisz, �e prawd� m�wi�, Ionie? ION. Tak, na Zeusa - ja - tak. Jako� mnie s�owami tak za serce chwytasz, Sokratesie, i mam wra�enie, �e to z bo�ej �aski tak nam dobrzy poeci s�owa bog�w t�umacz�. VI SOKRATES. Prawda? Wy znowu �piewacy, poet�w nam t�umaczycie? ION. I to prawda, co m�wisz. SOKRATES. Wi�c jeste�cie t�umaczami t�umacz�w? ION. Ze wszech miar. SOKRATES. Czekaj no, a to mi te� powiedz, Ionie, a nie kryj, o cokolwiek B bym ci� zapyta�. Kiedy tak dobrze wiersze m�wisz i najwi�cej strachem przejmujesz widz�w, albo o Odyseuszu �piewasz, jak na pr�g domu wskakuje, zjawia si� nagle przed zalotnikami i strza�y wysypuje pod nogi albo o Achillesie, jak godzi na Hektora, albo co� z tych �zawych rzeczy o losach Andromachy lub Hekaby, czy Priama - czy ty wtedy jeste� przytomny, czy te� wychodzisz z siebie i gdzie� tam przy tym, ma wra�enie twoja dusza, �e jest, o czym �piewasz w�a�nie; b�g w niej siedzi, a rzecz si� dzieje na C Itace, czy w Troi, czy gdzie tam indziej poemat si� rozgrywa? ION. Wiesz - jake� ty mi jasne �wiadectwo powiedzia�, Sokratesie; nie skryj�; wszystko ci powiem: kiedy m�wi� co� smutnego, to mi si� oczy �zami nape�niaj�; a jak co� strasznego, okropnego, to mi w�osy d�bem na g�owie staj� ze strachu, a serce skacze tak mocno! D SOKRATES. Wi�c c� powiemy, Ionie? Jest wtedy przytomny ten cz�owiek, kt�ry odziany w szatki pstre, z wie�cem z�ocistym na skroni, p�acze podczas ofiar i obrz�d�w, chocia� nic nie zgubi�; wszystko to ma na sobie albo si� boi, stoj�c po�r�d wi�cej ni� dziesi�ciu tysi�cy ludzi �yczliwych i nikt go nie obdziera, ani mu krzywdy nie robi? ION. No - nie, na Zeusa; nie bardzo, Sokratesie, �eby tak prawd� powiedzie�. SOKRATES. A wiesz przecie�, �e i u niejednego z widz�w wywo�ujecie zupe�nie to samo? E ION. I bardzo dobrze wiem. Przecie� zawsze patrz� na nich z g�ry, z estrady, jak p�acz� i straszne spojrzenia ciskaj� i dr�� od s��w poematu. Ja te� musze dobrze na nich uwa�a�, bo, je�eli im �zy z oczu wycisn�, sam si� b�d� �mia�: dostan� pieni�dze, a jak �miech, to b�d� p�aka�, bo mi pieni�dze przepadn�. VII SOKRATES. Wiesz ty, �e ten widz, to ostatni z pier�cionk�w, o kt�rych ci m�wi�em, �e pod wp�ywem kamienia Herakiejskiego jeden od drugiego si�� 536 bierze. Po�rednie ogniwo to ty, �piewak i aktor, a pierwsze: sam poeta. A b�g przez nich wszystkich wlecze dusze ludzkie, dok�d zechce; zaczepi� si�� jednych o drugich. I jak od owego kamienia, tak od tych ludzi zwisa d�ugi �a�cuch ch�rzyst�w i nauczycieli i m�odszych nauczycieli; ci przyczepiaj� si� z boku do tych pier�cionk�w, kt�re muza prosto trzyma. I jeden poeta u tej muzy wisi, a drugi u innej. A nazywamy to u niego B zachwytem. I to bliskie; bo go co� chwyta i trzyma naprawd�. A poeta znowu tak�e jeden na drugim wisi i boga z niego w siebie bierze; jedni z Orfeusza, drudzy z Muzajosa. A wielu z Homera czerpie natchnienie i jego si� te� trzymaj�. Jednym z nich jeste� ty, Ionie, i czerpiesz natchnienie z Homera; tote�, je�li kto� �piewa innego poet�, �pisz i nie masz nic do powiedzenia, a niech tylko zabrzmi pie�� jaka tego poety, natychmiast si� C budzisz i dusza ci ta�czy� zaczyna. O, wtedy ty wiele masz do powiedzenia. Bo ty nie dzi�ki umiej�tnej sztuce, dzi�ki wiedzy m�wisz o Homerze to, co m�wisz, tylko z bo�ej �aski i w zachwycie; jak korybanci tylko jedn� s�ysz� pie�� doskonale; pie�� boga, z kt�rego czerpi� natchnienie i do tej pie�ni nie brak im ani gest�w ani wyraz�w; o inne pie�ni nie dbaj�. Tak i ty, Ionie; niech tylko wspomni kto� Homera, jeste� pan i u siebie, a gdy D kogo innego - to� biedak. A pochodzi to st�d, jake� mnie przedtem pyta�, czemu ci� na tyle sta� o Homerze a o innych nie, �e ty nie dzi�ki sztuce, ale dzi�ki �asce bo�ej jeste� t�gim wielbicielem Homera. VII ION. Dobrze m�wisz, Sokratesie. A jednak dziwi�bym si�, gdyby� a� tak dobrze m�wi�, �eby mnie przekona�, �e ja w zachwyceniu i w szale niejako wielbi� Homera. My�l� nawet, �e nie mia�by� tego wra�enia, gdyby� s�ysza�, jak ja m�wi� o Homerze. SOKRATBS. Ja chc� s�ysze�, doprawdy; ale nie pr�dzej, zanim nic odpowiesz mi na to: z tych rzeczy, o kt�rych Homer m�wi, o czym ty dobrze umiesz E m�wi�? Bo przecie� chyba nie o wszystkich? ION. Ale b�d� przekonany, Sokratesie: nie ma takiej rzeczy, o kt�rej by nie! 537 SOKRATES. Przecie� chyba nie i o tych rzeczach, na kt�rych si� w�a�nie nie znasz, a Homer o nich m�wi. ION. A c� to znowu b�dzie, o czym Homer m�wi, a ja si� na tym nie znam? SOKRATES. Przecie� i Homer nieraz wiele m�wi. Na przyk�ad o powo�eniu ko�mi. Je�eli sobie przypomn� wiersze, to ci powiem. ION. Ale� ja powiem; ja przecie� pami�tam. SOKRATES. Powiedz�e mi, co m�wi, Nestor synowi Antilochowi, kiedy mu radzi uwa�a� na zakr�cie podczas wy�cig�w na cze�� Patroklosa. ION. Przechyl si� troch� powiada, na wozie wspaniale rze�bionym w lew� stron� a konia pami�taj zacina� prawego B Batem i krzycz po imieniu a lejce mu poddaj r�koma. Met�, gdy b�dziesz mia� blisko, lewego �ci�gnij ku sobie Nie my�l, �e piasta zadra�nie brzeg ko�a g�adko toczony. Byle� tylko na kamie� czasem nie trafi� po drodze. SOKRATES. Wystarczy. W tych wierszach, Ionie, czy Homer ma s�uszno��, czy C nie; kto potrafi to lepiej pozna� lekarz czy wo�nica ? ION. Wo�nica, przecie�. SOKTARES. Czy dlatego, �e posiada odnon�n� sztuk�, czy dlaczego� innego? ION. No nie; tylko dlatego, �e sztuk�. SOKTARES. Nieprawda�? ka�dej sztuce pozwoli� b�g rozumie� si� na jakiej� robocie. Bo przecie� co poznajemy z pomoc� sztuki sternika, tego nie poznamy z pomoc� sztuki lekarskiej. ION. No, nie - przecie�. SOKTARES. Nieprawda�? I podobnie ze wszystkimi innymi sztukami. Co poznajemy z pomoc� jednej, tego nie poznamy z pomoc� drugiej. Ale na to mi przedtem odpowiedz: Ty uznajesz, �e jedna sztuka jest inna, a druga znowu inna. ION. Tak. D SOKRATES. Wi�c tak, jak ja: na tej podstawie, �e jedna jest wiedz� o innych rzeczach, a druga znowu o innych - dlatego te� jedn� sztuk� nazywamy tak, a drug� inaczej. Ot� ty tak samo? E ION. Tak. SOKRATES. Przecie� gdyby to by�a jaka� wiedza o jednych i tych samych rzeczach, to po c� by�my mieli jedn� tak nazywa�, a drug� inaczej, skoroby si� od jednej i drugiej mo�na tego samego dowiedzie�. Tak, jak ja teraz, poznaj, �e tych palc�w jest pi�� i ty tak samo jak ja; to samo poznajesz. A gdybym ci� zapyta�, czy my tu z pomoc� tej samej sztuki poznajemy jedno i to samo: z pomoc� arytmetyki, ja i ty, czy te� z pomoc� innej sztuki, to by� pewnie powiedzia�, �e z pomoc� tej samej. ION. Tak. 538 SOKRATES. Wi�c to, o co ci� przed chwil� mia�em zapyta�, teraz mi powiedz: czy o wszystkich sztukach tak my�lisz; �e za pomoc� tej samej sztuki musi si� poznawa� to samo, a z pomoc� drugiej nie to samo, ale, skoro to jest inna sztuka - to i poznaje co� innego. ION. Tak mi si� zdaje, Sokratesie. SOKRATES. Nieprawda�; ktokolwiek nie posiada danej sztuki, ten nie IX potrafi, jak nale�y rozeznawa� tego, co si� o tej sztuce m�wi, albo co si� w niej robi. ION. Prawd� m�wisz. B SOKRATES. A tak w tych wierszach, kt�re� przytoczy�; to, czy s�usznie m�wi Homer, czy nies�usznie, ty �atwiej poznasz, czy wo�nica? ION. Wo�nica. SOKRATES. Bo ty jeste� przecie� �piewak, a nie wo�nica? ION. Tak. SOKRATES. A sztuka �piewaka, to inna ni� sztuka wo�nicy ? ION. Tak. SOKRATES. Je�eli wi�c inna, to jest te� wiedz� o innych rzeczach? ION. Tak. C SOKRATES. No c�; a jak Homer powie, �e zranionemu Machaonowi Hekameda, s�u��ca Nestora, daje pi� mikstur� na posi�ek; i powiada tak jako� : Wino pramnijskie - powiada - we�; na to sera koziego Utrzyj na tarku br�zowym a nap�j przypraw cebul�! Czy s�usznie to Homer M�wi, czy nie - to lekarska sztuka rozpozna� jak nale�y, czy sztuka �piewacka ? ION. Lekarska. SOKRATES. A c�, kiedy Homer powie: Ona, do kuli z o�owiu podobna, zapad�a w g��biny, Kt�ra na r�g bawo�u nabita, co w polu nocowa�, D Spada �ar�ocznym rybom, �mier� nios�c w morza otch�anie. To znowu oceni�, powiemy, b�dzie rzecz� sztuki rybackiej, czy te� sztuki �piewackiej; co te� Homer m�wi i czy dobrze m�wi, czy nie? ION. Oczywi�cie, Sokratesie, �e rybackiej. SOKRATES. Przypatrz�e si�; gdyby� ty zadawa� pytania i zapyta� mnie tak: Sokratesie, je�eli ty dla ka�dej sztuki wyszukujesz co� w Homerze, co jej E wypada rozstrzyga�, to prosz� ci�, znajd��e i co� dla wieszczka i dla sztuki wieszczbiarskiej - co�, co by wieszczkowi wypada�o rozezna�, czy to dobrze napisane, czy �le - to popatrz, jak ja ci �atwo i jak prawdziwie odpowiem. Bo w wielu miejscach w Odysei m�wi Homer, jak na przyk�ad to, co powiada Teoklymenos, wieszczek z rodu Melampodid�w, do zalotnik�w. 539 B�jcie si� boga; jak straszny wasz los; wszak okropna i czarna Noc g�owy wasze obwija i twarze, i cz�onki skulone. J�k si� straszny rozlega i �za wasze skrapia policzki, Mary si� cisn� w przedsionku, upior�w pe�na �wietlica, Lec� w przepa�cie Erebu i w ciemno��. S�o�ce na niebie Zgas�o na zawsze i mroki ziemi� zaleg�y grobowe. A cz�sto w Iliadzie; na przyk�ad podczas walki o mur. M�wi si� przecie� i tam: Ptak si� nad nimi ukaza�, gdy chcieli si� wedrze� na mury: Orze�, mieszkaniec ob�ok�w od lewej na wojsko napiera�; W�a sploty czerwone szponami �ciska� ostrymi. C Straszny gad jeszcze drga�; jeszcze �y� i zaciek�ym ostatkiem Si� broni�c �ycia ostatk�w pier� or�a uk�si� pod szyj�, Wstecz si� wygi�wszy w powietrzu. Ptak m�k� zdj�ty straszliw� Pu�ci� gada na ziemi�. Ten spad� mi�dzy wojsko zdumione. D Or�a krzyk rozdar� powietrze; ptak wichrem polecia� w przestwory. Ot� takie i tym podobne rzeczy, powiem, �e wieszczek powinien i rozpatrywa�, i ocenia�. ION. Prawda i to, co m�wisz, Sokratesie. X SOKRATES. I to, co ty m�wisz, Ionie, to tak�e prawda. Ale teraz ty mnie E znowu tak, jak ja tobie wybra�em miejsca z Odysei i z Iliady: jedne odpowiednie dla wieszczka, drugie dla lekarza, inne dla rybaka, tak i ty mnie wybierz; przecie� i lepiej si� znasz na Homerze ode mnie; co by te� tam by�o dla �piewaka, Ionie, i dla sztuki �piewackiej; co by si� te� �piewakowi godzi�o i rozpatrywa�, i rozs�dza� raczej ni� wszystkim innym ludziom? ION. Ja m�wi�, Sokratesie, �e wszystko w og�le. SOKRATES. Ale�; ty przecie� nie m�wisz, �e wszystko w og�le. Doprawdy. Chyba, �e masz tak� kr�tk� pami��. Przecie�by nawet nie wypada�o, �eby taki m��, �piewak - mia� kr�tk� pami��. 540 ION. A c� ja zapominam? SOKRATES. Zapominasz co� powiedzia�: �e sztuka �piewak�w jest inna od sztuki wo�nic�w. ION. Przypominam sobie. SOKRATES. Nieprawda�, i zgodzi�e� si�, �e b�d�c inn� b�dzie te� inne rzeczy rozeznawa�a. ION. Tak. SOKRATES. Zatem nie b�dzie rozeznawa�a wszystkiego w og�le, wedle twego s�owa, nawet �piewak tego nie zrobi. B ION. Opr�cz, mo�e czego� w tym rodzaju, Sokratesie. SOKRATES. Ale�, "co� w tym rodzaju" m�wisz, a to b�dzie mniej wi�cej to, co pozostanie poza przedmiotami innych sztuk. Wi�c na czym to si� b�dzie �piewak rozumia�, skoro nie na wszystkim?. ION. Ja my�l�, �e na tym, co wypada powiedzie� m�czy�nie, a co przystoi m�wi� kobiecie, co niewolnikowi, co wolnemu, co poddanemu, a co panu. SOKRATES. Co przystoi m�wi� panu, powiadasz, takiemu kt�rego okr�t burza p�dzi po morzu - wi�c to b�dzie lepiej �piewak wiedzia�, czy sternik? ION. No - nie. Takie rzeczy, to sternik przecie�. C SOKRATES. A co powinien powiedzie� pan niewolnika chorego, to �piewak lepiej pozna i dojdzie, czy lekarz? ION. Ani to nie jest rzecz �piewaka. SOKRATES. Ale, co przystoi niewolnikowi, powiadasz? ION. Tak. SOKRATES. Na przyk�ad niewolnikowi, kt�remu si� byd�o gzi� zaczyna, a on je ma uspokoi�? Ot� taki co ma powiedzie�, to �piewak lepiej rozezna czy hodowca wo��w? ION. No - nie to przecie�. SOKRATES. Ale to, co wypada m�wi� kobiecie, kt�ra prz�dzie: o przer�bce D we�ny. ION. Nie. SOKRATES. Ale mo�e to rozezna, co wypada m�wi� wodzowi, kiedy przemawia do �o�nierzy? ION. Tak, na takich rzeczach zna si� �piewak. XI SOKRATES. Jak to: sztuka �piewak�w to strategika? ION. Ju� ja bym tam wiedzia�, co w�dz powinien m�wi�. E SOKTARES. Wi�c mo�e ty i wodzem jeste�. Ionie? A jednak, gdyby� by� uje�d�aczem a r�wnocze�nie kitarzyst�, rozpoznawa�by� konie dobrze i �le uje�d�one. Gdybym ci� jednak zapyta�, z pomoc� kt�rej sztuki, Ionie, rozpoznajesz konie dobrze uje�d�one; czy robisz to jako uje�d�acz, czy jako kitarzysta? Coby� mi odpowiedzia�? ION. �e jako uje�d�acz. SOKRATES. Prawda; a rozpoznaj�c tych, co dobrze graj� na kitarze, zgodzi�by� si� z pewno�ci�, �e robisz to z pomoc� tej sztuki, kt�ra ci� kitarzyst� czyni, a nie z pomoc� tej, przez kt�r� jeste� uje�d�aczem? ION. Tak. SOKRATES. A kiedy znowu sprawy wojskowe rozpoznajesz, to rozpoznajesz je z pomoc� tej, kt�ra ci� wodzem czyni, czy tej, przez kt�r� jeste� �piewakiem? ION. Mnie si� zdaje, �e tu nie ma �adnej r�nicy. 541 SOKRATES. Jak to; m�wisz �adnej r�nicy? M�wisz, �e to jedna sztuka: �piewactwo i strategika, czy te� dwie sztuki? ION. Mnie si� zdaje, �e jedna. SOKRATES. I kto tylko jest dobrym �piewakiem, ten jest ju� i dobrym wodzem. ION. Bardzo dobrym, Sokratesie. SOKRATES. Aha; I kto jest dobrym wodzem, ten jest ju� i dobrym �piewakiem? ION. Nie - to mi si� znowu nie wydaje. SOKRATES. A co ci si� jednak wydaje, �e kto jest dobrym �piewakiem, ten B jest te� i dobrym wodzem? ION. Tak jest. SOKRATES. Nieprawda; ty jeste� najlepszym �piewakiem mi�dzy Hellenami? ION. Bez �adnego por�wnania, Sokratesie. SOKRATES. Ionie! a czy� i wodzem jeste� najlepszym spo�r�d Hellen�w? ION. �eby� wiedzia�, Sokratesie; i tego te� nauczy�em si� z Homera XXII SOKRATES. Nie - c� znowu! Na bog�w, Ionie! W obu kierunkach, jeste� najznakomitszym spo�r�d Hellen�w i wodzem, i �piewakiem, a w��czysz si� po Helladzie i �piewasz pie�ni, zamiast dowodzi� wojskiem; c�, ty my�lisz, C �e Hellada takiego �piewaka ze z�otym wie�cem na g�owie bardzo potrzebuje, a w�dz si� jej na nic nie przyda? ION. Sokratesie, nasze pa�stwo zostaje pod rz�dami i pod dow�dztwem waszego; tote� zupe�nie nie potrzebuje wodza, a wasze znowu pa�stwo i sparta�skie nie wybra�oby mnie wodzem. Wy uwa�acie, �e wystarczacie sobie sami. SOKRATES. Ionie - jeste� niezr�wnany. A nie znasz ty Apollodora z Kyzikos? ION. C� to za jeden? SOKRATES. Ate�czycy cz�sto obierali go wodzem, cho� to cz�owiek obcy. I D Fanostenesa z Andros i Herakleidesa z Kladzomen�w; to wszystko przecie� ludzie obcy, a jednak wykazali, �e warto o nich m�wi�; wi�c ich nasze pa�stwo i na strategie wprowadza i na inne urz�dy. A Iona z Efezu mia�oby nie wybra� i nie poczci� go, je�eli si� poka�e, �e warto o nim gada�? C�; E czy wy z Efezu nie jeste�cie Ate�czykami z dawnych lat? A Efez nie jest przecie� mniejszy od �adnego innego miasta! Tymczasem ty, Ionie, je�eli prawd� m�wisz, �e potrafisz Homera wielbi� z pomoc� sztuki i wiedzy ~ to pope�niasz zbrodni�, bo� mi przyrzek� to wykaza� a robisz mi zaw�d i nie ma mowy o tym, �eby� mi to wykaza�. I nie chcesz mi powiedzie� co to jest takiego w czym ty jeste� t�gi, cho� ja ci� od dawna o to b�agam. Tylko tak, po prostu, jak Proteusz, wykr�casz si� na wszystkie strony, wywijasz mi si� t�dy i ow�dy, a�e� mi w ko�cu uciek� i zjawiasz si� w postaci 542 wodza, byle tylko nie pokaza�, �e� t�gi w m�dro�ci dotycz�cej Homera. Wi�c je�eli posiadasz sztuk�, jak m�wi�em przed chwil� i przyrzek�szy mi wyw�d o Homerze, teraz mnie w b��d wprowadzasz i robisz zaw�d, to� zbrodniarz. A je�eli nie posiadasz sztuki, tylko z �aski bo�ej i z Homera czerpi�c natchnienie, m�wisz wiele pi�knych rzeczy o tym poecie, cho� nic nie wiesz - je�li jest tak, jak ja o tobie powiedzia�em - to jeste� zupe�nie niewinny. Wybieraj wi�c - co wolisz; za co ci� mamy uwa�a�: cz�owiek zbrodniarz, czy m�� boski? ION. To jest wielka r�nica, Sokratesie; znacznie pi�kniej uchodzi� za boskiego. B SOKTARES. Wi�c te� to pi�kniejsze nale�y ci si� od nas, Ionie: boski jeste� i wolny od umiej�tno�ci wielbiciel Homera. KONIEC OBJA�NIENIA T�UMACZA Ju� w pierwszych s�owach czu� pewn� pob�a�liw� serdeczno�� w tonie starego filozofa, kt�rego spotka� m�ody, wykwintnie ubrany artysta. Nawet to nabieranie �agodne, kt�re si� zaraz zaczyna, nie kryje �lad�w goryczy, ton�w �alu i pogardy. Raczej przyjacielska zaczepka i wyci�ganie m�odego cz�owieka na plac, na zapasy. No poka�, czy rozumiesz Homera - m�wi niejako Sokrates. A w jego ustach znaczy to poka�, czy si� znasz na tych przedmiotach, o kt�rych Homer �piewa. Ion nie odpowiada na to wyzwanie, tylko na inne nieco, kt�re w�a�ciwie nie pad�o. Twierdzi, �e umie pi�knie m�wi� o Homerze i pragnie go zadeklamowa�. Z�oty wieniec mu si� nale�y od recytator�w, albo od rodu Homera. Filozof rezygnuje z proponowanego popisu, natomiast szerzej wyja�nia swoje stanowisko. Zna� si� na poezji, to jego zdaniem, zna� si� na przedmiotach, kt�re poeta opiewa. A �e na ka�dym przedmiocie zna si� odpowiedni fachowiec, zatem fachowiec od pewnego dzia�u zna� si� powinien na wszelkiej poezji i na ka�dym poecie. Poeci m�wi� przecie� wszyscy o jednym i tym samym, wi�c kto si� zna na jednym, zna� si� powinien na wszystkich. Czytaj�c to, mo�na si� waha�, czy Sokrates serio m�wi, czy �artuje; my bowiem zgo�a nie tak pojmujemy znawstwo w zakresie wiedzy o sztuce. Cia�niej. Znajomo�� przedmiotu dzie�a sztuki jest tylko jednym z warunk�w znawstwa. Zawsze jednak warunkiem niewystarczaj�cym a niekiedy mo�e nawet trudnym do pomy�lenia. Je�li przedmiotem dzie�a nazwiemy to, co autor w dziele przedstawia, te przedmioty, kt�rych wyobra�enia autor z pomoc� dzie�a w �wiadomo�ci widza wywo�a� zamierza, to zgodzimy si� z Sokratesem, �e nie b�dzie �adnym znawc� Praksytelesa lub Micha�a Anio�a, ani �adnego innego plastyka, kto�, to si� na budowie cia�a ludzkiego nie zna gruntownie. Ale nie wystarczy by� meteorologiem, �eby si� pozna� i by� znawc� ust�pu o chmurach z Pana Tadeusza. Z drugiej strony znowu, trudno si� zna� na niebie i piekle, i czy��cu, a przecie� s� ludzie, kt�rzy si� znaj - na Boskiej Komedii. Co prawda, to i ci nie obejd� si� bez pewnych wiadomo�ci teologicznych, ale one same literackiego znawstwa ich nie stanowi�. Przez znawc�, w dziedzinie sztuki, rozumiemy tego, kt�ry potrafi opisa� dzie�o sztuki, por�wna� je z innymi, dokona� jego rozbioru, wyt�umaczy� je psychologicznie, socjologicznie i dziejowo, rozpozna� je �wiadomie w zestawieniu z falsyfikatem i uzasadni� swe rozpoznanie. Do tego celu potrzebna jest teoria danego dzia�u, system poj�� i zasad, kt�rymi ka�dy znawca amator i tak operuje, je�li tylko jest znawc�, cho�by i amatorem, acz operuje mo�e mniej lub wi�cej nie�wiadomie. Te poj�cia nie by�y obce Platonowi. Sam stworzy� program retoryki w Fajdrosie, ucze� jego najwi�kszy zestawi� obok retoryki poetyk�. Tak te� pojmuje Sokrates znawstwo ju� w rozdziale IV naszego dialogu. Na razie jednak podoba�o mu si� m�wi� tak, jakby znawstwo sztuki ogranicza� do samej znajomo�ci przedmiotu dzie�a. Ion, kt�ry si� poda� za znawc� jedynie tylko Homera, musi si� teraz t�umaczy�, dlatego znawstwo jego ma tak ciasne granice; z Sokratesowego bowiem pojmowania rzeczy wynika�oby, �e powinien by� znawc� wszystkich dzie� i autor�w, kt�rzy ten sam przedmiot traktuj�. Iona odpowied� pierwsza nie jest tak z�a. Homer nie tak samo pisze jak inni i st�d ograniczenie jego usprawiedliwione, jak uwa�a. Ion zdaje si� w tej chwili s�usznie zwraca� uwag� na to, �e znawc� wi�cej obchodzi w dziele to, "jak" ni� to, "o czym" i "co". Tylko odpowied� jego jest niejasna, bo wieloznaczna. To "nie tak samo"(?) mo�e oznacza� i w�a�ciwo�ci gatunkowe epiki, i indywidualne cechy techniki epickiej Homera, i warto�� estetyczn� wy�sz� lub ni�sz� od innych autor�w. To ostatnie chwyta Sokrates. Ion, zapominaj�c, o co chodzi w�a�ciwie, podejmuje to s�owo i musi wys�ucha� wywodu oczywistego, �e znawstwo nie mo�e si� ogranicza� do utwor�w pewnego tylko stopnia warto�ci estetycznej. Jednak, nie na wszystko mo�na si� w tym wywodzie zgodzi�. Zgodziliby�my si�, gdyby�my warto�� s�ownych, czy plastycznych wytwor�w cz�owieka mierzyli tylko ich stosunkiem do przedmiotu i dobrymi nazywali te, kt�re wiernie odtwarzaj� przedmioty, a z�ymi te, kt�re to robi� mylnie. My jednak wiemy, a wie to i Platon r�wnie dobrze, �e zadaniem wytwor�w artystycznych nie jest informowanie odbiorc�w o tym, jakie s� przedmioty. Do tego celu s�u�y nauka. Wytwory sztuki maj� przecie� bawi� oko i ucho sw� budowa�, stosunkiem cz�ci do ca�o�ci, odpowiednim doborem �rodk�w do za�o�onego celu. Zwrot "dobrze kto� m�wi" dotyczy� mo�e zar�wno prawdy czyich� s��w, ich zgodno�ci z rzeczywisto�ci�, a mo�e te� dotyczy� ich uk�adu, ich strony formalnej, estetycznej. Mo�e kto� m�wi� bardzo dobrze pod wzgl�dem rzeczowym, ale bardzo �le pod wzgl�dem formalnym, je�li np. najs�uszniejsze w �wiecie wywody podaje rozwlekle, j�kaj�c si�, st�kaj�c, mrucz�c i tak je u�o�y zawile, �e si� s�uchacz lub czytelnik spoci i jeszcze w nich g�owy i ogona nie znajdzie, zamiast, �eby jednym rzutem oka uj�� m�g� ca�o�� i cz�ci. St�d, kiedy wielu ludzi m�wi o jednym i tym samym, niekoniecznie jeden i ten sam pozna si� na tym, kto m�wi dobrze, a kto �le. Niekoniecznie, bo dobrze i �le s� wyrazami dwuznacznymi; zaczem jeden si� pozna� mo�e na wysokiej warto�ci oratorskiej jednej mowy, a drugi na wysokiej warto�ci rzeczowej drugiej mowy. Niekoniecznie jeden i ten sam cz�owiek b�dzie w sam raz odpowiednim s�dzi� wszystkich, kt�rzy m�wi� o jednym i tym samym. Wystarczy zreszt�, �eby o oczach kobiety jeden napisa� sonet, a drugi traktat chirurgiczny. Dobry okulista mia�by jedno i drugie ocenia�? Dotyka Platon tej kwestii w Fajdrosie i sk�ania si� od razu do sparta�skiego stanowiska, �e jedyn� sztuk� m�wcy, jedyn� jego zalet� estetyczna, jest m�wi� prawd� - w ko�cu jednak przechodzi na to, �e m�wi� prawd� jest tylko jednym warunkiem warto�ci mowy, ale nie jedynym. S� i inne, kt�rych Sokrates zdaje si� w tej chwili znowu nie dostrzega�. W�a�ciw� Ionowi niezdolno�� do wypowiadania s�d�w trafnych i ciekawych o wszystkich innych poetach poza Homerem t�umaczy Sokrates brakiem potrzebnej wiedzy, kt�ry zarazem podkopuje warto�� s�d�w recytatora i o samym Homerze. Wiedza, o kt�r� Sokratesowi idzie w tej chwili, to ju� nie tylko wiedza o przedmiotach sztuki, ale o samej sztuce; w tym wypadku, poniewa� mowa o epice i o liryce: poetyka. Teoria poezji. Z toku s��w Sokratesa wida�, �e mia� na my�li obok poetyki i teori� sztuk plastycznych, kt�ra by pozwoli�a umiej�tnie m�wi� o Polygnocie, s�awnym tw�rcy patriotycznych obraz�w na �cianach malowanego portyku w Atenach, o mitycznym Dedalu, kt�ry mia� pierwszy rozdzieli� nogi swym pos�gom, aby im pozory ruchu nada�, o Epejosie, kt�ry mia� drewnianego konia pod Troj� zbudowa� i o Teodorze z Samos, kt�ry wynalaz� odlewanie z br�zu (oko�o 570 r. przed Chr.). Teoria muzyki znowu by�aby podstaw� znawstwa w swoim zakresie i pozwoli�aby m�wi� rozumnie o mitycznych, czcigodnych postaciach jak Orfeusz, czy Olimpos i o sympatycznym znajomym Sokratesa. Dobry teoretyk nie mo�e by� znawc� jednego tylko autora; b�dzie mia� warunki do uzasadnionej oceny analizy ka�dego, bo ka�dego rozpatruje z og�lnych, dobrze okre�lonych stanowisk. Tutaj trzeba si� z Sokratesem zgodzi� bez zastrze�e�. Dlaczego Ion pi�knie m�wi o Homerze, to pr�buje Sokrates t�umaczy� nie jak�kolwiek umiej�tno�ci� �piewaka, tej mu odmawia filozof. Tylko transem, kt�ry Sokrates przeno�nie w tej chwili opisuje. Zmieni�y si� od czas�w Platona znaczenia niekt�rych s��w. W jego ustach "sztuka" odpowiada raczej naszej umiej�tno�ci. St�d niekiedy dwoma wyrazami t�umaczy� trzeba by�o greckie techne, aby wydoby� przeciwstawienie mi�dzy tw�rc�, kt�ry si� intelektem kieruje w robocie, a tym, kt�ry sam nie wie, co i dlaczego robi, ale si� jego rzeczy podobaj� mimo to i og� je mianem dzie� sztuki pochwala. Ust�p ten wpada miejscami w rytmy, sypie por�wnaniami, stopniuje, przeskakuje z patosu w �art, z podnios�ego tonu w gaw�d� starego organisty. Tego nie podrobi� byle kto. Ust�p typowo plato�ski. Sokrates nie drwi z poet�w. Tylko tak, jak on zawsze, u�miecha si�; nawet wtedy, kiedy czci. Wstydzi si� poryw�w. Je�li ironizuje, to i samego siebie. W g�osie Sokratesa brzmi mi�o�� dla sztuki, a r�wnocze�nie jakby pob�a�liwy u�miech ironii, je�li nie politowania, w kierunku poet�w. Rozdzia� ten trudno traktowa� jako uk�ad twierdze� o sztuce, bo to jest najwyra�niej ust�p poetycki a nie wyw�d. Formu�owanie przeno�ni jako tezy otwiera zbyt szerokie pole dowolno�ciom. Pr�cz tego, Platon tu nie wynajduje niczego, tylko powtarza w pi�knej formie popularn� ju� w Grecji teori� natchnienia "z g�ry". Trafn� w niej jednak poda� obserwacj� psychologiczn�: utw�r poetycki rodzi si� zazwyczaj nie od tytu�u i nie od tre�ci pocz�wszy, tylko wychodzi z harmonii pewnej i z rytmu, do kt�rego si� s�owa jako� same dobieraj�. Potwierdzi� to Schiller u siebie i wielu innych za nim. Odpowiedniki peanu Tynnichosa z Chalkidyki mo�na by i w polskiej literaturze znale��. Ion ulega sugestii, udziela mu si� nastr�j Sokratesa. Za chwil� wpadnie w jego rytm, ods�oni si�, b�dzie szczery, a� do u�miechu z samego siebie. I �adnie mu z tym. Bardzo trafne uwagi psychologiczne na temat �ywej wyobra�ni artyst�w, kt�ra zaciera granice mi�dzy rzeczywisto�ci� a fikcj� i stanowi t�o osobliwego k�amstwa przed drugimi, a nawet jakby przed sob� samym. Pod wp�ywem artysty i odbiorca ulega dobrowolnemu z�udzeniu. Ale i on w�a�ciwie ok�amuje siebie samego, podobnie, jak artysta jego, gdzie�, brzegiem pola �wiadomo�ci i jeden, i drugi zachowuj� jednak orientacj� normaln�, nie zatracaj� samokontroli i samokytyki, rzekomo u�pionej, jak to jaskrawo wydobywa Ion w ostatnich s�owach rozdzia�u. To s� uwagi niezmiernie cenne dla ka�dego, kogo interesuje kwestia szczero�ci i bezpo�rednio�ci artysty i odbiorcy dzie�a sztuki, niezmiernie donios�e, je�eli si� zwa�y rol� pierwiastka artystycznego w �yciu spo�ecznym, religijnym, sugerowaniu mas wymow�, odezw�, literatur� pisan�, teatrem. Ion nabiera chwilami znaczenia wielkiego symbolu. Zako�czenie du�ego obrazu z magnesem i korybantami. To byli czciciele Dionizosa; szalonymi, ha�a�liwymi ta�cami, a� do zapami�tania si�, cze�� oddawali b�stwu, kt�re w nich wst�powa�o. St�d nazwa entuzjast�w, czyli tych, kt�rzy boga maj� w sobie. I Platon, i Ion musieli zauwa�y�, �e w Sokratesa w tej chwili "b�g jaki� wst�pi�" i oto staruszek m�wi� bardzo pi�knie, ale inaczej, ni� zwyk� rozmawia� po trze�wemu. Ion nie mo�e si� przyzna�, �eby a� boga czu� w sobie, kiedy deklamuje - po co takie wielkie s�owa i czynniki nadprzyrodzone - m�ody cz�owiek radby co� zadeklamowa� i Zamiast oklasku dosta� u�miech od Sokratesa w nagrod�. Filozof znowu chce m�odzie�cowi pokaza�, �e deklamacja i przej�cie si� jakim� poet� a umiej�tna znajomo�� jego sztuki, to rzeczy zgo�a r�ne. Ion ulega tej s�abostce, kt�r� Sokrates stwierdza u fachowc�w w swej Obronie; zdaje mu si�, �e si� na wszystkim dobrze rozumie dlatego, �e jest w jednym fachu t�gi. Sokrates spr�buje mu dowie��, �e rzekoma sztuka recytatorska, czy �piewacza, nie jest �adn� sztuk� (w znaczeniu Platona), bo nie jest �adn� wiedz�. Zatem nie rzuca �wiat�a na �adn� dziedzin� fakt�w i kwestii i nie robi cz�owieka znawc� w �adnym zakresie. Na razie ustalaj� obaj tez�, �e istniej� r�ne sztuki, czyli dzia�y wiedzy o wykonywaniu r�nych rzeczy. Ka�da z nich nosi osobn� nazw� i ka�da ma sw�j, sobie w�a�ciwy, zakres czynno�ci. Rozpoczyna si� bardzo zabawne poszukiwanie przedmiotu w�a�ciwego rzekomej sztuce Iona. Zasada mu przy�wieca taka: ktokolwiek nie posiada danej sztuki, ten nie potrafi ocenia� ani zda� dotycz�cych czego� z jej zakresu, ani czynno�ci i dzie�, kt�re do niej nale��. Posiada� dan� sztuk� znaczy za� w ustach Sokratesa wcale nie by� wykonawc� dzie� z pewnego zakresu, tylko zna� teori� wykonywania dzie� i teori� samych dzie�, i skutkiem tego by� zdolnym do ich wykonywania. W Homerze znajdujemy na ka�dym kroku zdania, dotycz�ce czego� z zakresu r�nych sztuk, na ka�dym kroku Homer daje opisy czynno�ci i dzie�, nale��cych do zakresu r�nych umiej�tno�ci. Sokrates objawia znakomit� pami��, kt�rej by mu Ion m�g� pozazdro�ci� i przytacza szereg miejsc, kt�rych warto�� mogliby tylko zawodowcy oceni�. Tak m�wi Sokrates. My by�my powiedzieli: nie warto��, tylko obiektywno��, a do niej nie da si� sprowadzi� warto�ci dzie�a sztuki w naszym rozumieniu. Ion, zapytany o ust�p z Homera, kt�ry by zawiera� rzeczy z zakresu sztuki recytatorskiej, m�g� by� przytoczy� np. wyst�p Demodoka na dworze u Feak�w i to co o tym �piewaku m�wi Homer. Nie zrobi� tego, bo nie bardzo szed� za my�l� Sokratesa. Filozof przypomina mu, �e wedle zasad, kt�re ustalili, musz� si� teraz ogl�dn�� za przedmiotem w�a�ciwym wy��cznie tylko sztuce �piewaka i tego przedmiotu poszuka� w Homerze. Ion, nie rozr�niaj�c poetyki od teorii deklamacji i nie wiedz�c dobrze, co by by� mog�o przedmiotem jednej i drugiej, my�li, �e wszystko w Homerze obejmuje jego specjalno��. W ko�cu zdobywa si� na odpowied� nie tak z��, jakby si� wydawa�o, tylko j� formu�uje nie do�� jasno. Chodzi mu o to, �e znawca poezji powinien umie� oceni� trafno�� charakterystyki zawartej w sposobie m�wienia os�b, kt�re si� odzywaj� w danym utworze literackim. Tak przynajmniej mo�na jego odpowied� zrozumie�. Nie chce jej tak rozumie� Sokrates. Jakby nie wiedzia�, �e Ion ma form� na my�li, wytyka mu, w szeregu zabawnych pyta�, brak przy gotowania zawodowego do oceny tre�ci s��w ludzkich. Tego przygotowania nie da mu sztuka recytatorska. Ion nie nad��a za Sokratesem, daje natomiast popis naiwno�ci. Ten rozdzia� ma zakr�j mocno satyryczny. Mo�e aluzje do obieranych strateg�w ate�skich, mo�e wytykanie naiwno�ci dyletantom, kt�rym si� zdaje, �e natchnieniem zast�pi� wiedz� zawodow�, mo�e u�miech ironii w stron� przesadnych wielbicieli literatury ojczystej, chc�cych na niej oprze� wychowanie i zast�pi� ni� wiedz� rzeczow�, mo�e wszystko to razem. �miech Sokratesa na tle naiwnej miny Iona. Filozof traktuje aryst� jak ma�e dziecko z pieszczotliw� pob�a�liwo�ci�. Streszcza w ko�cu to, czego chcia� dowie�� i zamyka dialog tez�. W tezie tej nie ma pogardy, mimo jej formy figlarnej. Przeciwnie, dla sztuki: cze��. Dla artyst�w: wyrazy pob�a�ania wyrozumia�ego. KONIEC