1076
Szczegóły |
Tytuł |
1076 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1076 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1076 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1076 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
W�adys�aw Anders
Bez ostatniego rozdzia�u
Wspomnienia z lat 1939_#1946
Tom
Ca�o�� w tomach
Zak�ad Nagra� i Wydawnictw
Zwi�zku Niewidomych
Warszawa 1996
`pa
T�oczono pismem punktowym dla
niewidomych w Drukarni Zak�adu
Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku
Niewidomych, 00_216 Warszawa,
ul. Konwiktorska 9.
Przedruk z wydawnictwa "Test",
Lublin 1992
Pisa�a G. Cagara
Korekty dokona�y
U. Maksimowicz
i I. Stankiewicz
`st
�o�nierzom i bojownikom
sprawy polskiej w Kraju
i na obczy�nie
po�wi�cam t� ksi��k�
Wst�p do wydania krajowego
W sierpniu 1992 roku min�a
stuletnia rocznica urodzin
genera�a Andersa. Nie danym mu
by�o doczeka� dnia, w kt�rym
Polska sta�a si� znowu wolna.
S�u�y� jej ca�e swoje �ycie:
jako �o�nierz w obu wojnach
�wiatowych i przyw�dca emigracji
niepodleg�o�ciowej przez wiele
lat na uchod�stwie.
My�l� o moim zmar�ym
dwadzie�cia dwa lata temu m�u z
szacunkiem dla jego postawy
�yciowej i osi�gni�� w s�u�bie
dla Kraju. Historia oceni
w�a�ciwie jego dzia�alno�� na
emigracji w latach powojennych,
gdy sta� si� symbolem
niezawis�o�ci dla wszystkich
ludzi prawych; przedmiotem
oszczerstw i nienawi�ci dla
rz�dz�cych naszym krajem
przedstawicieli obcego systemu,
wrogiej ideologii.
Ksi��ka, kt�r� oddajemy do r�k
czytelnik�w, wydana jest po raz
pierwszy jawnie i z moj� zgod� w
Polsce, przez Wydawnictwo
"Test". Na przestrzeni lat
ksi��ka ta uros�a do znaczenia
podr�cznika naszej historii w
najtrudniejszych latach drugiej
wojny �wiatowej. Wydana by�a
wiele razy nie tylko na
Zachodzie, ale przedrukowywana w
prasie drugiego obiegu,
wydawnictwach podziemnych w
Kraju.
Z dum� i rado�ci�, cho� nie
bez niepokoju, patrz� na
wydarzenia w Polsce, dopisuj�ce
nowy rozdzia� do nie uko�czonej
za �ycia mojego m�a ksi��ki;
nie zako�czonego w�wczas pe�nym
zwyci�stwem marszu do Polski
Genera�a Andersa i jego
�o�nierzy.
Irena R. Anders
Londyn_Warszawa,
15 sierpnia 1992 roku
+
Przedmowa�
do pierwszego wydania
Ksi��ka ta opisuje z bezmiaru
zdarze� drugiej wojny �wiatowej
tylko cz�stk�: to, na co jako
dow�dca znacznej cz�ci Polskich
Si� Zbrojnych patrzy�em w�asnymi
oczyma i co prze�ywa�em z bliska
i czynnie, tak i� z tych dzia�a�
pozosta�y mi nie tylko
wspomnienia, lecz i archiwa.
W tym jednak ograniczonym
zakresie zadaniem moim musi by�
obraz prawdziwy i pe�ny tego, co
dzia�ali�my i co my�leli�my.
Gdybym opisywa� tylko
przygotowania wojskowe i walki,
nie przedstawi�bym
rzeczywisto�ci takiej, jaka by�a
w �yciu. �o�nierz polski przez
ca�y czas wojny my�la� o tym, o
co si� bije. Nie przesadz�
m�wi�c, �e nie by�o dnia bez
tych my�li. Gdybym to pomin�� w
obrazie dowolnie okrojonym, nie
by�oby prawdy.
W�a�nie by by� prawdziw� i
�yw�, ksi��ka ta musi by�
pami�tnikiem i walk, i los�w
sprawy polskiej.
Mi�dzy tymi za� dwiema
dziedzinami istnieje
wstrz�saj�ce przeciwie�stwo.
Dzieje or�a polskiego w tej
wojnie to - po wrze�niu 1939 w
Polsce - walki polskie rami� do
ramienia ze sprzymierzonymi we
Francji, Narvik i bitwa o Wielk�
Brytani�, Tobruk, dni chwa�y
lotnika i marynarza polskiego,
najwi�kszy w Europie op�r
podziemny, potem Monte Cassino,
Ancona, Bolonia, a jednocze�nie
Normandia, Belgia, Holandia.
Dzieje los�w wprawy polskiej w
tej wojnie, to - po sojuszu
polsko_brytyjskim 1939 i Karcie
Atlantyckiej 1941 - Teheran,
Ja�ta, Poczdam i oddanie Polski
pod w�adz� Rosji.
Jak si� te przeciwie�stwa z
sob� spl�ta�y w �yciu - i jaki
mia�y odd�wi�k w duszy �o�nierza
polskiego - opowiada ta ksi��ka.
Opowiada w wierze i nadziei,
�e to przeciwie�stwo nie b�dzie
oboj�tne tak�e dla umys�u
czytelnika wsz�dzie w �wiecie.
W�adys�aw Anders
Przedmowa�
do drugiego wydania
Przed oddaniem do druku nowego
wydania mojej ksi��ki
zastanawia�em si�, czy trzeba j�
uzupe�ni�.
Od chwili ukazania si�
poprzedniego wydania min�y ju�
niemal dwa lata. Prze�yli�my
wiele donios�ych wydarze�. Musz�
jednak stwierdzi�, �e wszystko
co si� sta�o, potwierdzi�o moje
�wczesne obserwacje i wnioski, a
procesy, na kt�re zwr�ci�em
uwag�, rozwija�y si� nadal w tym
samym kierunku.
Sowietyzacja kraj�w za �elazn�
zas�on� jest dzi� niemal
zupe�na. Dyktatura komunistyczna
rz�dzi tam ju� bez �adnych
os�onek. Kraje bloku sowieckiego
ujednolicono pod wzgl�dem
wojskowym, politycznym i
gospodarczym. W Polsce symbolem
tego okresu jest nazwisko
Konstantego Rokossowskiego. W
Niemczech i Austrii, na
pograniczu dwu cz�ci Europy,
polityka sowiecka sta�a si�
jeszcze wyra�niejsza. W Berlinie
Rosjanie podj�li pr�b�
wypchni�cia sojusznik�w przy
pomocy blokady komunikacyjnej.
Pr�ba nie powiod�a si�, ale w
ka�dej chwili mo�e nast�pi� jej
powt�rzenie. Traktat pokojowy z
Austri� jest nadal daleki od
urzeczywistnienia. Odby�o si� w
tej sprawie ju� ponad 250
posiedze� przedstawicieli
czterech mocarstw - bez
rezultatu. Delegacja sowiecka
wci�� utr�ca projekty
sformu�owania traktatu.
W ci�gu ostatnich dwu lat
ministrowie spraw zagranicznych
"wielkiej czw�rki" spotkali si�
tylko raz: w czerwcu 1949.
Pomimo ograniczenia obrad do
spraw niemieckich i
austriackich, nie za�atwiono nic
poza chwilow� likwidacj� sporu w
Berlinie.
W Organizacji Narod�w
Zjednoczonych Rosja i jej
satelici przeszli do zupe�nego
niemal bojkotu wsp�pracy
mi�dzynarodowej.
Na olbrzymich obszarach Azji
nast�pi�y wielkie przesuni�cia
si� na niekorzy�� Zachodu. We
wszystkich wolnych pa�stwach
�wiata komunistyczna robota
wywrotowa przybra�a na sile. We
wrze�niu 1949 dowiedzieli�my si�
o utracie przez Stany
Zjednoczone monopolu bomby
atomowej.
Cie� Rosji, kt�ry po drugiej
wojnie pad� na �wiat, jest dzi�
jeszcze bardziej ponury i gro�ny
ni� w r. 1948.
Ksi��k� moj� bez zmian oddaj�
w r�ce Czytelnik�w.
W�adys�aw Anders
Przedmowa�
do trzeciego wydania
Min�o dziewi�� lat odk�d
pisa�em w 1950 r. przedmow� do
poprzedniego, drugiego wydania
polskiego tej ksi��ki, kt�rej
da�em tytu� "Bez ostatniego
rozdzia�u".
Historia dotychczas nie
zapisa�a rozdzia�u ostatniego
tej �wiatowej rozprawy mi�dzy
totalizmem a wolno�ci�, jaka
zosta�a rozpocz�ta we wrze�niu
1939 polsk� kampani� przeciw
hitlerowsko_sowieckiej agresji.
Nie zwyci�y�a jeszcze wolno��.
Polska nie odzyska�a
niepodleg�o�ci. Nie dosz�o te�
do stabilizacji stosunk�w
�wiatowych, nadal opartych na
chwiejnej koegzystencji
komunistycznego systemu tyranii
ze �wiatem wolnym.
Moskwa, os�abiona po �mierci
Stalina i znajduj�ca si� w
okresie walki o w�adz� na
Kremlu, prowadzonej za zas�onami
"zbiorowego kierownictwa" i
"destalinizacji", zmuszona by�a
do "odwil�y" na wewn�trz i do
taktycznego odpr�enia w
stosunkach mi�dzynarodowych. Na
ten okres przypadaj� te� pewne
gesty pojednawcze i jedno
wyj�tkowe ust�pstwo rzeczywiste
w postaci zawarcia traktatu
pokojowego z Austri�. Rych�o
jednak i wbrew rozbudzonym na
Zachodzie nadziejom, w miar� jak
gruntowa�o si� nowe
jedynow�adztwo Chruszczowa,
polityka sowiecka powr�ci�a do
dawnych metod.
Szczeg�ln� gro�b� dla wolnego
�wiata stanowi, oparta na wci��
obowi�zuj�cej w sowieckiej
gospodarce stalinowskiej
zasadzie prymatu przemys�u
ci�kiego i rosn�ca si�a
wojskowa Sowiet�w. Ju� od roku
1949 Stany Zjednoczone przesta�y
mie� monopol bomby atomowej, a
p�niej i wodorowej. W oparciu o
swoje dzia�ania szpiegowskie
Rosja Sowiecka rozwin�a
powa�nie swoj� produkcj� broni
atomowo_wodorowych, a r�wnie�
osi�gn�a znaczne sukcesy w
badaniach i technice pocisk�w
kierowanych
mi�dzykontynentalnych. Na
podstawie tych swoich osi�gni��
Sowiety rozpocz�y polityk�
propagandowego szanta�u w skali
�wiatowej, d���c do zastraszenia
opinii publicznej w krajach
wolnego �wiata, pomimo istnienia
wci�� stanowczej przewagi Stan�w
Zjednoczonych r�wnie� i w tej
dziedzinie.
Wy�cigowi zbroje� mi�dzy obu
�wiatami towarzyszy nadal
chwiejno�� r�wnowagi
mi�dzynarodowej. W ubieg�ych
latach byli�my �wiadkami kilku
"ma�ych" wojen regionalnych, a
r�wnie� prze�yli�my kilka
moment�w zagro�enia wybuchem
wojny og�lnej, "wielkiej".
Podczas wojny korea�skiej w
latach 1950_#1952 i podczas
indochi�skiej - w 1954 r., a
r�wnie� parokrotnie z okazji
zatarg�w o wyspy przybrze�ne w
cie�ninie Formozy i ostatnio w
zwi�zku z konfliktami na Bliskim
Wschodzie, �wiat - wed�ug
o�wiadcze� kierowniczych m��w
stanu - stawa� na kraw�dzi
wielkiej wojny.
W obecnym roku 1959 znajdujemy
si� znowu pod znakiem
niebezpiecznej sytuacji wojennej
z powodu konfliktu o Berlin,
sztucznie i jawnie wywo�anego
przez Sowiety. Nale�y doda�, �e
sytuacja na Bliskim i Dalekim
Wschodzie zawiera wci�� te same
ogniska zapalne, rozszerzone
znacznie w wyniku agresji i
masowych represji
komunistycznych w Tybecie.
Ubieg�e lata nie przynios�y
te� zasadniczej odmiany dla
Polski. Wprawdzie przej�ciowe
os�abienie sowieckiego aparatu
pa�stwowego po �mierci Stalina
sprowadzi�o r�wnie� rozprz�enie
i dezorientacj� w�r�d w�adz
re�ymowych w Polsce, a to
o�mieli�o nar�d do zryw�w ku
wolno�ci. W czerwcu 1956 roku na
ulicach Poznania, a w
pa�dzierniku w Warszawie i w
wielu innych miastach ludno��
polska z robotnikami i m�odzie��
na czele ujawni�a swoje
prawdziwe d��enia, wyra�one w
has�ach: wolno�ci, chleba, precz
z komunizmem i Rosjanami. W
sierpniu tego� roku odby�a si�
niewidziana nigdy przedtem ani
potem w �adnym kraju pod w�adz�
komunistyczn� olbrzymia
manifestacja religijna. P�tora
miliona pielgrzym�w przyby�o na
Jasn� G�r�, aby wbrew
utrudnieniom i zakazom w�adz
komunistycznych da� wyraz
przywi�zaniu narodu polskiego do
wiary swych ojc�w.
Nast�pnie jednak, w oparciu o
przemoc okupacyjnych wojsk
sowieckich, kt�re niemal
jednocze�nie rozpocz�y brutalne
i krwawe st�umienie powstania na
W�grzech, komunistyczny re�ym
warszawski zdo�a� utrzyma� si�
przy w�adzy. Obecno�� tych wojsk
wewn�trz Kraju i zagro�enie na
wszystkich niemal granicach
zdecydowa�y o tym, �e komuni�ci
w Polsce pozostali u rz�d�w
kosztem cz�ciowych tylko
ust�pstw i oszuka�czych
zapowiedzi i obietnic.
Pomimo wszystko pod naciskiem
id�cej wtedy przez ca�y kraj
fali d��enia ku wolno�ci,
musiano zwolni� Prymasa Polski,
kard. Stefana Wyszy�skiego i
przywr�ci� chocia� pewn� swobod�
dzia�ania Ko�cio�a. Musiano
tolerowa� rozpadni�cie si�
ogromnej wi�kszo�ci "sp�dzielni
rolniczych", czyli przymusowych
ko�choz�w. Musiano, przej�ciowo,
rozlu�ni� cenzur� prasy,
ksi��ek, teatru i nauki. Musiano
pogodzi� si� z tym, �e ludziom
rozwi�za�y si� j�zyki. Zezwolono
na szersze kontakty
spo�ecze�stwa polskiego z
Zachodem, zw�aszcza z emigracj�.
Re�ym komunistyczny zrozumia�
jednocze�nie znaczenie tej
emigracji i z wielkim nak�adem
�rodk�w przyst�pi� do pr�b
dywersji w�r�d Polak�w w krajach
�wiata wolnego. Pr�by te, cho�
pozbawione istotnych rezultat�w,
powinny budzi� nasz� czujno�� i
sk�ania� do o�ywienia na
wszystkich polach akcji
niepodleg�o�ciowej.
Po koncesjach pierwszych
miesi�cy, w miar� stabilizowania
si� nowej dyktatury Chruszczowa
na Kremlu, zacz�y si�
usztywnia� ramy w�adzy
sowiecko_komunistycznej w
Polsce. Umocniono monopol rz�d�w
i polityki w r�kach dobranego
grona kierownik�w w partii
komunistycznej, maj�cych
zaufanie swych mocodawc�w
sowieckich. Odt�d stopniowo
zacie�nia si� z powrotem obr�cz
kontroli nad pras�, ksi��kami i
wszelkimi dziedzinami tw�rczo�ci
spo�ecze�stwa. Wskrzeszono
kampani� przeciwko religii, i
przypomniano, �e kolektywizacja
rolnictwa pozostaje nadal celem
w�adz komunistycznych. Ponad
wszystko manifestuje si� coraz
g�o�niej i bardziej s�u�alczo
podleg�o�� "Polski Ludowej"
wobec Sowiet�w. Wszelkie
nadzieje na "polsk� drog� do
socjalizmu" i niezale�no�� od
Moskwy ostatecznie rozwiano.
W tej sytuacji podstawowe cele
i zadania emigracji politycznej
pozostaj� bez zmiany. Musi ona
reprezentowa� polityk� polsk�,
kt�ra w Kraju jest monopolem
komunist�w, wykonuj�cych
zlecenia moskiewskie. Musi ona
�wiadczy� o tysi�cletniej
przynale�no�ci Polski do �wiata
chrze�cija�stwa i wolno�ci,
urzeczywistnia� wol� d���cego do
niepodleg�o�ci narodu.
Te zadania, kt�rych Kraj sam
spe�nia� nie mo�e, w miar�
naszych si� i mo�no�ci
wype�niamy i wype�nia� dalej
b�dziemy. Tym celom s�u�y tak�e
ta moja ksi��ka, kt�rej trzecie
wydanie - bez �adnych zmian w
jej tek�cie - oddaj� w r�ce
polskiego czytelnika.
W�adys�aw Anders
Londyn, w maju 1959.
+
Rok 1939�: wojna w Polsce
+
Lidzbark: 1 wrze�nia 1939
1 wrze�nia 1939. Jestem w
Lidzbarku nad granic� Prus
Wschodnich jako dow�dca
Nowogr�dzkiej Brygady Kawalerii
z�o�onej z czterech pu�k�w,
wzmocnionej artyleri�, baonem
piechoty, lekkimi samochodami
pancernymi i innymi drobnymi
oddzia�ami. Wchodzimy w sk�ad
armii "Modlin", kt�rej gros
os�ania Warszaw� przed
spodziewanym uderzeniem z Prus
Wschodnich. Moja brygada os�ania
kierunek na P�ock. W Lidzbarku,
ma�ym ale �adnym i czystym
miasteczku, stoimy od po�owy
lipca. Obok jezioro i pi�kne
stare lasy. Lidzbark le�y na
skrzy�owaniu dr�g. Do granicy
zaledwie 25�7�km. Niedaleko, za
granic�, znajduje si� pole bitwy
pod Grunwaldem, gdzie w r. 1410
Polska odnios�a �wietne
zwyci�stwo nad Krzy�akami. Obok
tego pola bitwy z XV w. znajduje
si� o pi��set lat p�niejsze
pole bitwy niemiecko_rosyjskiej
pod Tannenbergiem z r. 1914�;
Niemcy wznie�li tu okaza�y
pomnik dla upami�tnienia
zwyci�stwa Hindenburga nad
Rosjanami.
Od tygodni z dnia na dzie�
oczekujemy ataku niemieckiego.
Ka�dy patrol kawalerii wys�any
ku granicy melduje stale o
narastaj�cych si�ach
niemieckich. Ludzie uciekaj�cy z
Prus WSchodnich przynosz�
wiadomo�ci o wzmocnionych
zgrupowaniach czo�g�w, wielkiej
ilo�ci piechoty i artylerii.
Prasa niemiecka i radio bez
przerwy atakuj� Polsk�. M�wi� i
pisz� o terroryzowaniu Niemc�w,
ba - nawet o pogromach. Wierutne
to oczywi�cie k�amstwa, ale
jak�e znamienne. Tak zacz�o si�
przed rokiem z Czechos�owacj�.
Wiemy te�, �e armia niemiecka
jest ju� faktycznie
zmobilizowana i skoncentrowana
na naszych granicach.
1 wrze�nia o �wicie widzimy
liczne nieprzyjacielskie
dywizjony lotnicze, ci�gn�ce na
kszta�t klucz�w �urawi w
kierunku Warszawy. Wkr�tce
przychodzi telefoniczna
wiadomo��, �e na stolic�
zrzucono bomby. Prawie
jednocze�nie otrzymuj� meldunki
od wysuni�tych patroli, �e
Niemcy przekroczyli granic�. S�
zabici i ranni. Wojna
rozgorza�a.
Po 25 latach przerwy
Gdy �o�nierz staje w obliczu
wojny a jest �wiadom swych
obowi�zk�w, nawet je�li nie ma
usposobienia tkliwego, dokonuje
jak gdyby przegl�du �ycia
dotychczasowego, czyli rodzaj
rachunku sumienia. A c� dopiero
gdy, jak to by�o we wrze�niu
1939 r., ka�dy z nas, �o�nierzy,
nawet na mniej odpowiedzialnych
szczeblach zdawa� sobie spraw� z
trudno�ci, je�li wr�cz nie
beznadziejno�ci polskiej
sytuacji wojennej. Nic dziwnego,
�e pami�ci� przebieg�em lata
�ycia �o�nierskiego, chc�c w
rozwi�zaniach trudno�ci lat
minionych znale�� �r�d�o wiary i
optymizmu, bez kt�rego �o�nierz
bi� si� nie mo�e.
A wi�c lata 1911_#1914, pobyt
w politechnice ryskiej z tak
drog� mi zawsze korporacj�
studenck� Arkonia. Wyrwa�a mnie
stamt�d pierwsza wojna �wiatowa;
w�a�nie we wrze�niu 1939 mija 25
lat od czasu, gdy jako oficer
rezerwy armii rosyjskiej
wje�d�a�em w sk�adzie korpusu
kawalerii Chana
Nachiczewa�skiego do tych samych
Prus Wschodnich, kt�rych granic
jako granic Rzeczypospolitej
strzeg� teraz na czele brygady
polskiej. W ci�gu d�ugich lat
poprzedniej wojny 3. Pu�k
Dragon�w, w kt�rym s�u�y�em,
przew�drowa� wzd�u� ca�ej linii
frontu od Ba�tyku po Morze
Czarne. Bitwy, szar�e
kawaleryjskie, wypady w b�otach
pi�skich, rany, blaski i n�dze
�ycia �o�nierskiego. Wreszcie
studia w akademii wojskowej w
Petersburgu. Na cztery tygodnie
przed pierwsz�, jeszcze nie
bolszewick�, rewolucj�, w
po�owie lutego 1917 car Miko�aj
nadawa� nam dyplomy uko�czenia
akademii. Odbywa�o si� to w
Carskim Siole. Cara otacza�a
liczna l�ni�ca orderami �wita.
Wspominam t� chwil�, bo potem,
gdy rewolucja pozbawi�a
samodzier�c� Rosji i jego
rodzin� nie tylko tronu, ale i
�ycia, uroczysto�� w Carskim
Siole przychodzi�a mi nieraz na
my�l. Jak�e krucha i zawodna
jest ka�da forma autokracji czy
dyktatury. P�ki samodzier�ca czy
dyktator jest rozdawc� �ask,
otacza go r�j dworak�w
zabiegaj�cych o u�miech lub
�yczliwe s��wko. Ale gdy
kataklizm pozbawia go w�adzy,
zostaje sam. W czasie rewolucji
w obronie cara Miko�aja i jego
rodziny nie stan�� nikt z tak
licznych dostojnik�w wojskowych
i cywilnych. Na miejscu ka�ni w
Ekaterynburgu wytrwa� przy
rodzinie carskiej jedynie ksi���
Do�gorukow, nawiasem m�wi�c
dawny dow�dca mego pu�ku. Ale w
owym dniu uroczysto�ci nadawania
nam dyplom�w zachodz�ce s�o�ce
fortuny carskiej odbija�o si�
jeszcze w gwiazdach orderowych
strojnej �wity, prze�cigaj�cej
si� w wyra�aniu
wiernopodda�czych uczu�.
Rewolucja przedbolszewicka
zasta�a mnie w Rumunii, gdzie
pe�ni�em obowi�zki szefa sztabu
7. Dywizji Strzelc�w. Powita�y
j� entuzjastycznie wszystkie
ujarzmione narody Rosji, przede
wszystkim za� Polacy, kt�rzy w
ci�gu 150 lat bezustannie
walczyli z caratem.
W moich wspomnieniach o
rewolucji szczeg�lnie rado�nie
uwypukli�a si� chwila, gdy
mog�em na�o�y� orze�ka
polskiego, wst�puj�c do 1. Pu�ku
U�an�w Krechowieckich.
Przysz�y wtedy walki z
bolszewikami nad Dnieprem, w
kt�rych bra�em udzia� jako szef
sztabu 7. Dywizji Strzelc�w
Polskich w ramach korpusu
polskiego. Prze�y�em ci�kie
chwile przymusowej demobilizacji
korpusu, ale wkr�tce wra�enia te
zatar� wspania�y prze�om r. 1918
i odrodzenie pa�stwa polskiego.
Po Krakowie, Lwowie i Warszawie
przysz�a kolej na Wielkopolsk�,
gdzie pobudk� do wyparcia
Niemc�w sta� si� przyjazd
Paderewskiego do Poznania. Jako
szef sztabu armii pozna�skiej
prze�y�em tryumf wsp�udzia�u w
wyp�dzaniu Niemc�w z prastarych
ziem polskich.
W kwietniu 1919 obejmuj�
dow�dztwo 15. Pu�ku U�an�w
Pozna�skich. Bijemy si� naprz�d
na ziemi wielkopolskiej z
Niemcami, a potem na wschodzie w
walkach z bolszewikami stajemy
nad Berezyn�. Powstrzymuj�c
nap�r moskiewski na Polsk� w r.
1920, bierzemy udzia� w
historycznej bitwie o Warszaw�,
prze�ywaj�c g��boko zwyci�stwo i
po�cig a� do Nie�wie�a i
Sto�pc�w. Zdawali�my sobie
spraw�, �e nie tylko
wywalczyli�my wolno�� naszej
ojczyzny, ale �e odparli�my
marsz czerwonego imperializmu na
Europ�.
Pok�j zawarty z Rydze w r.
1921 bolszewicy uwa�ali za
bardzo dla siebie korzystny. My
- nie. Zbyt wiele ziem
zamieszkanych przez miliony
Polak�w zosta�o po tamtej
stronie. Lenin got�w by�
pierwotnie odda� Polsce znacznie
wi�cej. Nasz rz�d by�
pow�ci�gliwy, gdy� chcia�
unikn�� na przysz�o�� wszelkich
zatarg�w z Moskw�.
Wracamy do Poznania po
uko�czeniu dzia�a� bojowych i
zawieszeniu broni, cho� jeszcze
przed ostatecznym zawarciem
pokoju. By�o to w styczniu 1921.
�o�nierze, kt�rych piersi zdobi�
najwy�sze odznaczenia bojowe,
wkraczaj� tryumfalnie do swego
miasta. Pu�k m�j udekorowano
Orderem Virtuti Militari. Sceny
spotkania budz� rozrzewnienie
twardych serc ludu pozna�skiego,
kt�ry z umi�owaniem wita swoje
powracaj�ce dzieci.
Gdzieniegdzie szloch, bo brak
tych, co ko�ci swoje z�o�yli pod
Warszaw�, Mi�skiem czy nad
Berezyn�. Krew serdeczna
�o�nierza polskiego skropi�a
wschodnie po�acie
Rzeczypospolitej. Zosta�o tam
troch� i krwi mojej. W bitwie
pod Brze�ciem nad Bugiem kula
nieprzyjacielska trafi�a mnie w
nog�, przebijaj�c arteri�.
Spowodowa�o to silny up�yw krwi.
Lekarze uratowali mi nog�, ale
przesz�o rok, zreszt� pe�ni�c
dalej s�u�b�, musia�em chodzi� o
lasce.
Wspominam studia w Ecole
Sup~erieure de Guerre, Francj�,
Pary� i powr�t w r. 1924 do
Polski. Wiele zawdzi�czam tej
wielkiej szkole, a sp�dzone tam
dwa lata zaliczam do najmilszych
w �yciu.
Jak �ywa staje mi w pami�ci
tragedia zamachu Pi�sudskiego w
r. 1926, kiedy musia�em zgodnie
z przysi�g� �o�niersk� broni�c
sztandaru praworz�dno�ci i
Prezydenta walczy� w Warszawie z
w�asnymi bra�mi. Potem przysz�a
s�u�ba jako dow�dcy brygady
kawalerii na rubie�ach Polski: w
R�wnem, Krzemie�cu, Brodach i
wreszcie w Baranowiczach. Da�o
mi to mo�liwo�� lepszego
poznania naszych ziem
wschodnich. W marcu 1939
przetransportowano mnie w
okolice Sierpca w pobli�u Prus
Wschodnich. A teraz Lidzbark.
W oczekiwaniu
Ju� wiosn� 1939 wiedzieli�my,
�e wojna z Niemcami jest
nieunikniona. Koncentracja wojsk
niemieckich w bazie wypadowej w
Prusach Wschodnich oraz w
Czechos�owacji �wiadczy�a, �e
obc�gi niemieckie zaciska�y si�
ko�o Polski. M�cz�ce
wyczekiwanie. Wzburza� mnie
zakaz przybli�ania nawet
niewielkich oddzia��w do
granicy, a tak�e zakaz budowania
umocnie� obronnych. Mia�o si�
wra�enie, �e najwy�sze w�adze
nie maj� pewno�ci, czy wojna
wybuchnie. Dopiero w lipcu
wzi�to si� do kopania okop�w,
zaci�gali�my zasieki druciane,
przygotowywali�my schrony dla
karabin�w maszynowych i dzia�ek
przeciwpancernych. Jakie�
straszliwe prowizorium! C� za
warto�� przedstawia�y moje
male�kie, leciutkie samochody
pancerne przeciwko pot�nym
niemieckim czo�gom! Czu�em, �e
wojna b�dzie niezmiernie ci�ka.
Trzeba, �eby �o�nierz zdoby� si�
na najwy�sze bohaterstwo,
przetrwa� i umo�liwi�
sojusznikom zachodnim udzielenie
nam pomocy.
Uci��liwe oczekiwanie,
granicz�ce z rozpacz�, kiedy
mobilizacj� og�ln�, przygotowan�
na 29 sierpnia raptem odwo�ano.
Trzeba zrozumie�: dos�ownie na
trzy dni przed rozpocz�ciem
wojny. Dzi� wiemy, �e sta�o si�
to wskutek d~emarche
ambasador�w: brytyjskiego -
Kennarda i francuskiego -
No~ela. �wiat nie chcia� wierzy�
w wojn�. Polsk� kosztowa�o to
wiele, gdy� co najmniej o kilka
tygodni przyspieszy�o nasz�
kl�sk�.
Wszystkie te my�li przesuwa�y
mi si� w�wczas przez g�ow�. Jak
zawsze jednak rzeczywisto��
odci�ga�a �o�nierza od
roztrz�sa�, kieruj�c jego my�li
na to, co si� dzieje, na
wykonanie zadania.
Wchodz� ze swoj� brygad� w
sk�ad armii "Modlin" gen. Emila
Krukowicza_$Przedrzymirskiego.
20. Dywizja Piechoty, nale��ca
do tej grupy, zajmuje pozycje
pod M�aw�. 8. Dywizja Piechoty
jest w odwodzie na po�udnie od
niej. Na lewo ode mnie znajduje
si� armia "Pomorze" gen.
W�adys�awa Bortnowskiego. By�em
u niego ju� poprzednio w
Toruniu, �eby om�wi�
wsp�dzia�anie. Z 4. Dywizj�
Piechoty tej grupy, kt�r�
dowodzi� gen. Miko�aj Bo�tu�,
dzi� nie�yj�cy, jestem w sta�ym
kontakcie.
Pierwsze strza�y
Nadchodz� wiadomo�ci, �e
Niemcy napieraj� na ca�ym
froncie. Batalion mojej piechoty
pod Dzia�dowem jest w ci�kiej
walce. Musz� mu pom�c i posy�am
odw�d. Silne natarcie idzie na
20. Dywizj� Piechoty w M�awie.
Walki rozgorza�y tak�e na lewo
ode mnie. Na m�j odcinek nap�r
stosunkowo niewielki. Pu�ki moje
walcz� z powodzeniem z
wysuni�tymi oddzia�ami
przeciwnika.
Z niepokojem patrz� w niebo,
gdzie pojawiaj� si� ju� pot�ne
formacje samolot�w niemieckich,
przy zupe�nym braku naszych.
Przez radio s�ycha� ci�gle:
"Uwaga, nadchodzi!". Przychodz�
wiadomo�ci o zbombardowaniu nie
tylko Warszawy, ale i szeregu
miast i miasteczek na g��bokich
ty�ach. W wielu miejscach
komunikacja kolejowa jest
przerwana. Ci�kie walki na
Pomorzu.
Przeczuwam ju� trudno�ci,
jakie nas czekaj� z powodu
t�um�w nieszcz�liwych
uchod�c�w. Wozy z dobytkiem i
byd�o zaczynaj� tarasowa� drogi.
Widz�c oddzia�y wojskowe
uchod�cy zatrzymuj� si� i
uniemo�liwiaj� wszelki normalny
ruch.
Wysy�am rozkazy, aby
przyspieszy� budow� umocnie� pod
P��ockiem, kt�ry broni przej��
przez Wis��, gdy� jest to
kierunek mojego odwrotu. M�awa,
pomimo przewagi nieprzyjaciela,
trzyma si� dzielnie. Ale w nocy
z 3 na 4 wrze�nia dowiaduj� si�,
�e obro�cy jej otrzymali rozkaz
odej�cia o �wicie na ty�ow�
pozycj�. Co to b�dzie? Jak si�
wycofaj� w bia�y dzie� pod
ogniem nieprzyjacielskiej
artylerii i lotnictwa?
4 wrze�nia ko�o jedenastej
otrzymuj� rozkaz obj�cia
dow�dztwa tak�e nad 20. i 8.
Dywizj� Piechoty. Widz�, �e jest
�le. Zostawiam swego zast�pc�
p�k. Kazimierza �elis�awskiego
zwracaj�c mu uwag�, �e
przewiduj� wycofanie mojego
zgrupowania w kierunku na P�ock.
Ma on czeka� na rozkaz, ale ju�
teraz przygotowa� si� do
natychmiastowego rozpocz�cia
odwrotu.
Jad� z moim szefem sztabu mjr.
Adamem So�tanem i kpt. Gilem
samochodem do M�awy. Nie mog�
przejecha� wprost, musz� si�
dosta� od ty�u. Po drodze widz�
p�on�ce wsie i wielk� liczb�
zabitych w�r�d ludno�ci
cywilnej. Przygn�bia zw�aszcza
widok cia� zabitych dzieci.
Widz�, jak lotnik niemiecki
ko�uje nad gromad� licz�c� ko�o
setki ma�ych dzieci,
wyprowadzonych przez
nauczycielk� z miasteczka do
pobliskiego lasu. Zni�a si� na
50�7�m, rzuca bomby i strzela z
karabinu maszynowego. Dzieci
rozpryskuj� si� jak wr�ble, ale
kilkana�cie barwnych plam
zostaje na polu. Mam przedsmak
tego, jaka b�dzie ta wojna.
Zje�d�amy na ty�y 20. Dywizji
Piechoty. Drogi zawalone
kolumnami woz�w, dzia�, w�zk�w z
karabinami maszynowymi i kuchni.
Setki samolot�w
nieprzyjacielskich bombarduj�
nie tylko kolumny, ale i
poszczeg�lne grupy �o�nierzy,
cofaj�cych si� przez pola. Nie
jest to ju� odwr�t w pe�nym
�adzie.
Z trudem przedzieram si�
naprz�d. Chc� koniecznie znale��
starszych dow�dc�w i zorientowa�
si� w po�o�eniu. Uzyskuj�
wyra�ny obraz. 20. dywizja
zacz�a si� wycofywa� 4
wrze�nia. Przez dni poprzednie
walczy�a doskonale. Wycofuje si�
z otrzymanym rozkazem. Podczas
odwrotu zaatakowana zosta�a
przez du�� ilo�� samolot�w
nieprzyjacielskich i ostrzelana
przez artyleri�. Ponios�a
ci�kie straty. Dowodzenie
faktycznie si� urwa�o.
Przychodz� do przekonania, �e
dywizja musi by� wycofana daleko
w g��b celem uporz�dkowania,
gdy� obecnie nie jest zdolna do
boju.
Spotykam dow�dc� 8. dywizji,
p�k. Teodora Furgalskiego.
Okazuje si�, �e dywizja ta jest
w takim samym stanie, jak 20.
Rzucona na prawo od tamtej
dosta�a si� pod ogie� wielkiej
jednostki pancernej, nie mog�a
d�ugo walczy� i musia�a si�
wycofa�. Lotnictwo
nieprzyjacielskie dokona�o
reszty.
Odwr�t
W takim stanie rzeczy nie
widz� innej mo�liwo�ci, ni�
wycofanie obu dywizji na lewy
brzeg Wis�y przez most w P�ocku
i w Wyszogrodzie. Posy�am dw�ch
oficer�w do p�k. �elis�awskiego,
by ca�ym zgrupowaniem kawalerii
natychmiast oderwa� si� od
nieprzyjaciela, pozostawiaj�c
oddzia�y op�niaj�ce i przeszed�
do P�ocka w celu przygotowania
stanowisk obronnych. Boj� si�,
�eby Niemcy nie przeci�li nam
dr�g odwrotu. Sam jad� do P�ocka
w celu zorganizowania obrony i
przej�cia rozbitych dywizji.
Przyjazd m�j ulega op�nieniu.
Zaatakowa�y nas samoloty
nieprzyjacielskie. Zostaj� ranny
w krzy� od�amkiem bomby. Na
dziesi�� minut trac� w�adz� w
nogach, ale dzi�ki Bogu wychodz�
z tej opresji. Szcz�liwie udaje
si� naprawi� samoch�d, kt�ry
zosta� trafiony i ma przesz�o 30
dziur. Z wielkim trudem
przedostajemy si� przez drogi,
zawalone odp�ywaj�cym wojskiem i
uchod�cami, a cz�ciowo na
prze�aj przez pola. W nocy z 4
na 5 wrze�nia przyje�d�amy do
P�ocka. Robi� mi opatrunek,
zak�adaj� banda� gipsowy. Czuj�
si� coraz lepiej. Wydaj�
rozkazy.
Okazuje si�, �e w P�ocku jest
wielka fabryka konserw mi�snych,
co umo�liwia wy�ywienie wojska.
W sk�adach znajduj� si� ogromne
zapasy szynek w konserwie.
Dobrze, �e nie zosta�y wys�ane
za granic�.
Dowiaduj� si�, �e most na
Wi�le pod Wyszogrodem, niestety,
przedwcze�nie wysadzono. Wobec
tego g��wny trzon piechoty musi
przej�� przez most w P�ocku.
Cz�� piechoty sp�ywa wzd�u�
Wis�y na Modlin.
Du�� ulg� sprawia mi
wiadomo��, �e rozkaz m�j dotar�
do kawalerii, kt�ra jest w
marszu na P�ock, atakowana
jedynie przez lotnictwo
nieprzyjaciela. S� jednak do��
powa�ne straty. 5 wrze�nia
wieczorem Brygada Nowogr�dzka
osi�gn�a P�ock, pozostawiaj�c
oddzia�y wydzielone i
rozpoznawcze na przedpolu.
Zajmujemy pozycje obronne.
Zaczynaj� �ci�ga� tak�e resztki
baonu mjr. Piotra Poruckiego
spod Dzia�dowa. Jeste�my w
styczno�ci z niezbyt wielkimi
oddzia�ami nieprzyjaciela.
Niemcy bombarduj� P�ock.
Str�camy 4 samoloty, w tej
liczbie, niestety, jeden w�asny.
6 wrze�nia udaje mi si� nawi�za�
bezpo�redni� styczno��
telefoniczn� z gen. Bortnowskim
i omawiam z nim u�ycie mojej
brygady kawalerii, kt�rej
wszystkie pu�ki s� w doskona�ym
stanie. Otrzymuj� jednak rozkaz
telefoniczny, by wysadzi� mosty
w P�ocku i przej�� z brygad�
przez Puszcz� Kampinosk� na
prawy brzeg Wis�y, przez most na
po�udnie od Modlina. 8 wrze�nia
o zmroku wysadzam dwa mosty w
P�ocku, zostawiam oddzia�y
wydzielone a� do przybycia armii
pomorskiej i rozpoczynam marsz.
Ostrzeliwa�a nas artyleria
nieprzyjacielska i karabiny
maszynowe z drugiej strony Wis�y
spod Wyszogrodu.
Ci�kie, sypkie piaski
nies�ychanie utrudniaj�
przejazdy. Zupe�ny brak wody dla
koni. Pod samym Modlinem dostaj�
rozkaz uniewa�niaj�cy poprzedni
i nakazuj�cy powr�t na dawne
miejsce postoju. Sam jednak mam
przyby� do Rembertowa pod
Warszaw� dla otrzymania dalszych
rozkaz�w. Zadanie trudne, gdy�
wszystkie drogi i szosy s� tak
zawalone oddzia�ami wojska i
uciekaj�c� ludno�ci�, �e ledwo
mo�na si� przedrze�.
Wielokrotnie obje�d�am polami
zatory. 10 wrze�nia o �wicie
docieram do Rembertowa i melduj�
si� u gen. Przedrzymirskiego.
Nasze po�o�enie og�lne jest
bardzo ci�kie. Oddzia�y polskie
wsz�dzie pobite. Niemcy ju� pod
Warszaw�. Naczelne dow�dztwo
uda�o si� do Brze�cia nad
Bugiem.
Gen. Juliusz R�mmel,
wyznaczony na dow�dc� obrony
Warszawy, poda� mi telefonicznie
rozkaz Naczelnego Wodza, �e
przechodz� pod jego rozkazy. Mam
ruszy� do rejonu Wi�zowny i
obj�� dow�dztwo grupy
operacyjnej, kt�rej zadaniem
b�dzie obrona Wis�y na po�udnie
od Warszawy. Nie ma �adnej
��czno�ci z moimi oddzia�ami,
kt�re pozosta�y w Puszczy
Kampinoskiej. Z braku ��czno�ci
i �rodk�w transportu postanawiam
wr�ci� sam, �eby zorganizowa�
przemarsz. Nie by�o to �atwe.
Przeszli�my szcz�Liwie przez
mosty pod Modlinem pod niezbyt
celnym ogniem ci�kiej artylerii
nieprzyjacielskiej.
Koncentrujemy si� na po�udnie
od Warszawy. Grupa p�k. Jerzego
Grobickiego w Otwocku podlega�
b�dzie mojemu dow�dztwu. Brygada
Kawalerii Baranowicze znajduje
si� w rejonie Wi�zowny. Do��cza
do mnie Wo�y�ska Brygada
Kawalerii p�k. Juliana
Filipowicza. Obejmuj� tak�e
dow�dztwo nad 10. Dywizj�
Piechoty gen. Franciszka
Ankowicza oraz szeregiem
drobnych oddzia��w r�nych
broni, w�r�d kt�rych jest te� 1.
Pu�k Artylerii najci�szej. P�k
Grobicki prowadzi walki z
przeprawiaj�cymi si� przez Wis��
Niemcami.
Jestem dwukrotnie w Warszawie:
11 i 12 wrze�nia. Droga przez
Prag� zbombardowana. Wiele dom�w
w gruzach. Na ulicach barykady z
wywr�conych tramwaj�w. Nastr�j
Warszawy wspania�y. Obrona
prowadzi walki na
przedmie�ciach, ale rozkazy
wydane poprzednio dla ludno�ci
wprowadzaj� niezwyk�y chaos,
gdy� jedne m�wi� o ewakuacji
wszystkich zdolnych do noszenia
broni, inne o pozostaniu na
miejscu.
Dowiaduj� si�, �e oddzia�y
niemieckie obesz�y Warszaw� w
rejonie Mi�ska Mazowieckiego i
przeci�y szos� mi�dzy
Garwolinem a Lublinem. Lublin
przeszed� ci�kie bombardowania.
Mam wielkie trudno�ci
gospodarcze w uzupe�nieniu
�ywno�ci i fura�u dla koni. Brak
tak�e amunicji i benzyny.
Wobec wiadomo�ci, �e oddzia�y
gen. Przedrzymirskiego wycofa�y
si� znad Bugu i �e Niemcy
kieruj� si� z p�nocy na Mi�sk i
D�by Wielkie, gen. R�mmel daje
mi 12 wrze�nia rozkaz uderzenia
na Mi�sk, nakazuj�c jednocze�nie
broni� przej�cia przez Wis�� na
po�udnie od stolicy. Akcja ta ma
by� wsparta uderzeniem grupy
gen. Stanis�awa Ma�achowskiego z
rejonu Modlina oraz grupy gen.
Juliusza Zulaufa bezpo�rednio na
p�noc ode mnie. Pozostawi�em
p�k. Grobickiego i jego grup� w
rejonie Otwocka z zadaniem
obrony Wis�y, a natarcie na
Mi�sk zdecydowa�em si�
przeprowadzi� Brygad�
Nowogr�dzk� i Brygad� Wo�y�sk�.
Grupa moja ruszy�a 13 wrze�nia
o �wicie. Niemcy zostali
zaskoczeni i uzyskali�my sukces.
Stopniowo jednak op�r Niemc�w
t�a� i coraz bardziej wzmacnia�
si� ogie� ich artylerii
ci�kiej. Sta�o si� jasne, �e
�adna grupa ani gen.
Ma�achowskiego, ani gen. Zulaufa
udzia�u w bitwie nie bierze.
Narazi�o to na du�e straty
Brygad� Wo�y�sk�, kt�ra
naciera�a maj�c odkryte swoje
p�nocne skrzyd�o.
Spod Warszawy na po�udnie
W kulminacyjym punkcie walki
otrzyma�em przez radio rozkaz,
przekazany przez szefa sztabu
gen. R�mmla p�k. Aleksandra
Prag�owskiego, przerwania walki
i z rozkazu Naczelnego Wodza
natychmiastowego odej�cia do
jego odwodu do rejonu Parczewa.
Warszawa ma si� broni� do
upad�ego. Rozmawia�em osobi�cie
przez radio z p�k. Prag�owskim,
kt�ry na po�egnanie �ycz�c mi
szcz�cia doda�:
- My zostajemy w Warszawie.
Znacznie ju� p�niej
dowiedzia�em si�, �e gen. R�mmel
rozkaz Naczelnego Wodza
nakazuj�cy moje odej�cie,
przetrzyma� cztery dni, co mia�o
z�owrogie nast�pstwa dla naszej
grupy.
Zarz�dzam natychmiastowe
oderwanie si� od nieprzyjaciela.
W pewnym stopniu u�atwi� to
oderwanie nadchodz�cy zmrok.
Jednak, wobec rozrzucenia
oddzia��w i przerwania ��czno�ci
pod bardzo silnym ogniem
artylerii nieprzyjacielskiej,
mieli�my pewne trudno�ci.
Wiedzia�em, �e b�d� musia�
przebi� si� jeszcze przez
otaczaj�ce nas oddzia�y
niemieckie, kt�re przerwa�y
jedyn� szos� Warszawa_Lublin.
Decyduj� si� skoncentrowa� moje
oddzia�y w lasach na
po�udnio_zach�d od Garwolina.
Trudno by�o z g�ry poda�
dok�adne miejsce koncentracji.
Nie wiedzieli�my bowiem, gdzie i
w jakiej sile znajduj� si�
oddzia�y niemieckie. Najwi�ksze
jednak trudno�ci sprawia�y nam
drogi zatarasowane w kilku
kolumnach przez uchod�c�w z
dobytkiem i ty�owe wozy
wojskowe. T�umy te, stale
bombardowane i ostrzeliwane
przez samoloty
nieprzyjacielskie, nie wiedzia�y
dok�d si� uda�.
Z najwi�kszym trudem
przedziera�y si� nasze oddzia�y
na po�udnie, zmuszone
wielokrotnie do marszu na
prze�aj przez pola, co by�o
szczeg�lnie uci��liwe dla
samochod�w pancernych, artylerii
i tabor�w. Ca�y marsz by�
niezwykle m�cz�cy. Mosty by�y
wysadzone przez dywersant�w,
niemieckich kolonist�w. Ogie�
artylerii niemieckiej od
wschodu, a tak�e zza Wis�y,
chocia� nie bardzo celny,
wprowadza� zamieszanie w t�umach
uchod�c�w. M�j samoch�d by� te�
lekko trafiony, a jad�cy ze mn�
oficer ��cznikowy ranny.
Min�li�my Garwolin, gdzie
zastali�my jedynie dopalaj�ce
si� zgliszcza i, jak na drogach,
du�o trup�w ludzkich i ko�skich.
Garwolin, miasto powiatowe,
posiada�o kilka garbarni sk�r,
wi�kszo�� mieszka�c�w stanowili
ubodzy �ydzi. Lotnictwo
niemieckie spali�o Garwolin
doszcz�tnie na dzie� przed
naszym przemarszem.
Rozes�a�em oficer�w
��cznikowych w celu zebrania
oddzia��w. Osobi�cie zawr�ci�em
kilka szwadron�w 11. Pu�ku
U�an�w i 1. Pu�k Szwole�er�w z
Warszawskiej Brygady Kawalerii,
kt�re wzi�y kierunek marszu na
Warszaw� i nie mog�y wyja�ni�, z
czyjego rozkazu to uczyni�y.
Koncentracj� moich oddzia��w
wyznaczy�em w lesie na zach�d od
szosy Garwolin_$lublin. Powoli
uda�o si� uporz�dkowa� i zebra�
oddzia�y w celu wydostania si� z
worka. Widzieli�my lotnictwo
niemieckie, kt�re w licznych
zgrupowaniach zasila�o swoje
oddzia�y, odcinaj�c nam odwr�t.
Przeprowadzi�em myl�ce natarcie
na oddzia�y niemieckie wzd�u�
szosy Garwolin_$lublin, a ca��
grup� obeszli�my na prze�aj i
do�� szcz�liwie przedostali�my
si� za Wieprz. Uda�o si� nam
przeprowadzi� cz�� samochod�w
pancernych, troch� samochod�w
osobowych i - na szcz�cie -
prawie wszystkie wozy amunicyjne
oraz zaopatrzenia.
Mieli�my du�e trudno�ci w
przeprawie przez Wieprz, gdzie z
wyj�tkiem jednego, wszystkie
mosty by�y zerwane. Nie zasta�em
nie tylko �adnych rozkaz�w od
Naczelnego Wodza, ale nie
zasta�em tam w og�le �adnych
oddzia��w polskich. Ludzie byli
bardzo przem�czeni, konie
r�wnie�. Od pocz�tku wojny
w�a�ciwie nikt nie spa�.
Korzystaj�c z tego, �e mia�em
kilka samochod�w, uda�em si� do
Lublina, kt�ry silnie ucierpia�
od bombardowania 8 wrze�nia.
Najwi�kszy hotel zosta� spalony.
Wiele dom�w na g��wnych ulicach
le�a�o w gruzach.
W Lublinie nie by�o wojsk
polskich, gdy� wysz�y w kierunku
na Che�m. By�y tylko lu�ne
oddzia�ki, kt�rymi dowodzi� p�k
Piotr Bartak. Wspaniale
zachowywa� si� by�y pose� na
sejm, rotmistrz rezerwy
Dudzi�ski, kt�ry samorzutnie
stworzy� oddzia� partyzancki,
posadzi� go na zarekwirowane
samochody i rowery, i z wielkim
powodzeniem walczy� z przednimi
oddzia�ami niemieckimi.
Widzia�em sam jak z jednego z
wypad�w przyprowadzi� ok. 150
je�c�w. Wykaza� du�y zmys�
dowodzenia i wielk� odwag�
osobist�. Dzielny �o�nierz.
Zgin�� w tych walkach wraz ze
swoim synem.
Niemc�w nie by�o jeszcze na
przedmie�ciach. Szcz�liwym
trafem znalaz�em sk�ad amunicji,
�ywno�ci i benzyny, kt�rych nam
ca�kowicie brakowa�o. Niestety,
nie uda�o mi si� dosta� map
teren�w na wsch�d od Wis�y.
Trzeba by� �o�nierzem, �eby
zrozumie� niedol� maszerowania i
prowadzenia walk bez map.
Pojecha�em do Che�ma, gdzie
jakoby mia�o by� dow�dztwo gen.
Stefana D�ba_$biernackiego. Z
du�ym trudem odszuka�em go w
cha�upce pod lasem. By� zupe�nie
za�amany. Nie mog�em pozna� tego
zawsze tak pewnego siebie i
despotycznego oficera.
Zaproponowa�em mu jako
najstarszemu obj�cie dow�dztwa.
Nie chcia� przyj�� t�umacz�c mi,
�e wszystko przepad�o. Prosi�em
go, by wyda� rozkazy swoim
oddzia�om nie niszczenia most�w
i przepraw, kt�rymi b�d� musia�
schodzi� na po�udnie.
Wysuwa� jakie� fantastyczne
pomys�y akcji na W�odzimierz
Wo�y�ski, wed�ug kt�rych moje
wojska musia�yby zrobi� 180�7km�
w ci�gu kilkunastu godzin. Po
ostrej rozmowie odjecha�em
podra�niony i skazany na w�asne
si�y.
Po powrocie do mego sztabu
stwierdzi�em, �e musz� nazajutrz
straci� jeszcze 24 godziny na
uporz�dkowanie oddzia��w.
Nadesz�a amunicja i �ywno�� z
Lublina. Tymczasem Niemcy
zacz�li nam nast�powa� na pi�ty.
Zaj�li Lublin. Nale�a�o si�
�pieszy�, aby przeskoczy� mi�dzy
Lublinem a Che�mem.
Zarz�dzam marsz w nocy z 17 na
18 wrze�nia w og�lnym kierunku
na Rejowiec. Ostatni posi�ek w
Koz��wce. Omawiamy r�ne
wiadomo�ci i plotki o akcji na
Zachodzie. Zastanawiamy si�,
kiedy nareszcie Francuzi i
Anglicy rozpoczn� ofensyw�. Nie
mo�emy zrozumie�, dlaczego nam
nie pomagaj�.
N� w plecy: Rosja
Nastawiam radio i dowiadujemy
si�, �e wojska sowieckie
przekroczy�y granic� Polski i
posuwaj� si� na zach�d. Widz�
oczy wszystkich wlepione we
mnie. Znik�d �adnych rozkaz�w,
�adnych instrukcji. Co robi�?
Jeszcze przed rozpocz�ciem
wojny zaskoczy� nas og�oszony
urz�dowo tzw. pakt o nieagresji,
zawarty 23 sierpnia 1939 mi�dzy
Niemcami a Rosj� Sowieck�,
wiedzieli�my bowiem, �e od maja
by�a w Moskwie tak�e misja
angielsko_francuska. Nie
przypuszcza�em, �e Rosja
Sowiecka wyst�pi przeciw Anglii
i Francji, a po�rednio tak�e
przeciw Ameryce. My�l�, �e i
naczelne dow�dztwo tak samo
ocenia�o po�o�enie. W przeciwnym
razie nie wycofa�oby wszystkich
urz�dze� i zak�ad�w na wsch�d,
nie przesz�oby samo do Brze�cia.
Siedziba rz�du wraz z
poselstwami pa�stw zagranicznych
nie przenios�aby si� do
Krzemie�ca i Tarnopola. Okazuje
si�, �e ty�y nasze, ods�oni�te i
bezbronne, zosta�y wydane na �up
armii sowieckiej, i to w chwili
kiedy impet niemiecki zacz�� si�
zmniejsza�, kiedy wyd�u�one na
kilkaset kilometr�w linie
kolejowe i zaopatrzeniowe
niemieckie zacz�y zawodzi� i
kiedy mogli�my przetrzyma� w
walkach jeszcze pewien okres i
da� sojusznikom mo�no��
uderzenia na ods�oni�te granice
zachodnie Niemiec.
Rosja Sowiecka jednostronnie
zerwa�a traktat o nieagresji z
Polsk� w najci�szej dla Polski
chwili i jak szakal rzuci�a si�
od ty�u na straszliwie krwawi�c�
Armi� Polsk�.
Nie zmieniam swoich zamiar�w.
Idziemy na po�udnie, gdzie -
przekonany jestem - musia�
zosta� utworzony przycz�ek na
granicy w�giersko_rumu�skiej.
Mamy przecie� sojusz wojskowy z
Rumuni�, a z W�grami byli�my
zawsze w przyja�ni. Zrobimy
wszystko, �eby si� przedosta�.
Ostatecznie b�dziemy dalej
walczyli o Polsk�, cho�by na
obcej ziemi.
Dzi� wiemy, �e pakt mi�dzy
Niemcami a Sowietami zadecydowa�
o rozpocz�ciu wojny. Dzi� wiemy,
�e Rosja Sowiecka - szczerze czy
nieszczerze - opar�a si� na
przyja�ni niemieckiej nie tylko
celem rozbicia Polski, ale i
celem podzia�u �wiata. Dlatego
te� ca�a �wczesna prasa sowiecka
atakowa�a gwa�townie Angli� i
Francj� jako pa�stwa
imperialistyczne i napastliwe.
Wiemy dzi�, �e Rosja zrobi�a
wszystko, by moralnie rozbroi�
nar�d francuski. Wyzyska�a w tym
celu swoje wp�ywy na komunist�w
we Francji.
Ale w�wczas nie by�o czasu na
rozwa�ania. Nale�a�o uczyni�
wszystko, by si� przedosta� na
po�udnie. Przecinamy szcz�liwie
szos� Lublin_$che�m, a id�ca w
tyle 10. Dywizja Piechoty musi
stoczy� ci�k� walk� z Niemcami,
kt�rzy staraj� si� odci�� jej
przej�cie. W okolicy Rejowca
kilkakrotne silne bombardowanie
przez dywizjony niemieckie.
Jedynie dzi�ki rozproszeniu
oddzia��w udaje si� unikn��
wi�kszych strat. Str�camy ogniem
broni maszynowej i r�cznej kilka
samolot�w niemieckich. W�a�ciwie
jest to bez znaczenia, ale
dodaje otuchy �o�nierzom, kt�rzy
widz�, �e nie jeste�my
bezbronni. W�r�d wzi�tych do
niewoli lotnik�w niemieckich po
raz pierwszy zobaczy�em kobiet�.
By�a radiotelegrafistk�.
Maszerujemy dalej.
Doganiamy jednostki armii gen.
D�ba_$biernackiego. Jad� do
niego, by uzgodni� dzia�ania.
Gen. D�b_$biernacki obejmuje
dow�dztwo nad ca�o�ci� wojsk.
Wydane przeze� rozkazy
nacierania we wszystkich
kierunkach, bez �adnej my�li
przewodniej, uwa�am za
ca�kowicie chybione. Proponuj�
wi�ksze skoncentrowanie i
przebicie si� przez lini�
niemieck�, a dalej na jej ty�ach
marsz na po�udnie. Niestety, nie
zgadza si� na zmian� wydanych
ju� rozkaz�w. Mam atakowa�
przeciwnika mi�dzy Zamo�ciem a
Tarnawatk�. Kierunek
Suchowola_Krasnobr�d. 10.
Dywizja Piechoty odchodzi pod
dow�dztwem gen. Jana
Kruszewskiego, ja za� otrzymuj�
resztki brygad kawaleryjskich;
teoretycznie, gdy� s� szeroko
rozrzucone w terenie i nawet
dobrze nie wiem, gdzie si�
znajduj�. Jedyny oddzia�, kt�ry
pod wzgl�dem moralnym i
zaopatrzenia jest ca�kowicie w
porz�dku, to moja stara Brygada
Nowogr�dzka. Walczy� mo�e tak�e
Brygada Wo�y�ska oraz resztki
Brygady Kresowej i Brygady
Wile�skiej. Jest to w�a�ciwie
wszystko, czym faktycznie
dowodz�. Widz�, �e dywizje gen.
D�ba_$biernackiego s�
przem�czone i niezdolne do
twardej walki. Jestem
przekonany, �e Brygada
Nowogr�dzka otworzy luk�, kt�r�
mo�na b�dzie przeprowadzi�
reszt� wojska. Gen.
D�b_$biernacki w to nie wierzy.
Uprzedzam, �e d�ugo otwartej
luki trzyma� nie zdo�am, gdy�
oczywi�cie przyb�d� zaraz odwody
nieprzyjaciela i lotnictwo.
Trzeba piechot� skoncentrowa�
tu� za kawaleri� i zaniecha�
natarcia na Zamo��.
Rozpoczynam akcj� 22 wrze�nia
po po�udniu. �o�nierz bije si�
wspaniale. O #/23#00
nieprzyjaciel jest pobity,
przej�cie wolne. Daj� rozkaz do
marszu i przez radio zawiadamiam
inne oddzia�y.
Nie mamy benzyny. Dlatego
niszczymy samochody, tak
pancerne, jak osobowe. Tabory
przej�� nie mog�, bo musimy si�
posuwa� na prze�aj. Do dzia�
zaprz�gamy po cztery konie, gdy�
droga przez pola bardzo ci�ka,
a konie zm�czone. Jad� konno ze
sztabem. Kiedy przekraczam szos�
Tomasz�w_$zamo��, trafiam na
walk� oddzia��w Wo�y�skiej
Brygady Kawalerii z przyby�ym
odwodem niemieckim. W walce na
granaty i bagnety Niemcy
rozbici, du�o je�c�w.
Idziemy dalej. Walka na
przeprawach w Krasnobrodzie.
Wspania�y, niezmordowany 25.
Pu�k U�an�w Wielkopolskich w
szar�y otwiera przepraw�. Ginie,
niestety, prawie ca�y szwadron.
Pu�k bierze je�c�w i oswobadza
kilkuset Polak�w wzi�tych do
niewoli. Odbito te� szpital z
wieloma rannymi. Straty
niemieckie do�� du�e.
Niemcy naciskaj� ze wszystkich
stron. Trzeba ochrania�
skrzyd�a, a z ty�u s�ycha� ogie�
artylerii. Zatrzymujemy si�
jednak na d�u�ej, by da� mo�no��
sp�yni�cia w �lad za nami
wi�kszej ilo�ci oddzia��w.
Przychodz� meldunki, �e 4.
Pu�k Strzelc�w Konnych, kt�ry
utrzyma� wywalczone przej�cie
przez szos� poni�s� ogromne
straty i �e prawie nie istnieje.
Rzeczywi�cie do��czaj� tylko
niedobitki. Nie odczuwa si�
ruchu wojsk w�asnych za nami.
Otrzymujemy wiadomo��, �e Lw�w
- zawsze bohaterski - broni si�
i �e Niemcy nie mog� go zdoby�.
Wojska sowieckie posuwaj� si�
coraz bardziej w g��b Polski.
Nie mamy chwili do stracenia.
Trzeba bez zw�oki przebija� si�
na po�udnie. Jak na z�o�� od
pocz�tku wojny ani kropli
deszczu. Pi�kna, s�oneczna
pogoda. Suche lato. Niski poziom
wody w rzekach. Czo�gi
niemieckie nie napotykaj�
�adnych przeszk�d. Doskona�a
widoczno�� dla lotnictwa
niemieckiego. Lotnictwo polskie
ju� prawie nie istnieje.
Jeste�my wi�cej ni� zm�czeni.
Od 1 wrze�nia bez przerwy nocne
marsze, a dniem bitwy. Nie
zawsze natrafiamy na lasy, gdzie
mo�na si� ukry�. Oficerowie ca�y
czas je�d�� w�r�d kolumn i budz�
�pi�cych �o�nierzy. Prawie
niemo�liwe jest zsiadanie z
koni, gdy� �o�nierz natychmiast
zasypia i nie mo�na go si�
dobudzi�. Wreszcie og�lna ulga:
zaczyna si� chmurzy� i wszyscy z
rado�ci� odczuwaj� pierwsze
krople deszczu. Pada coraz
silniej. Przynajmniej chocia�
cz�ciowo zabezpieczeni jeste�my
od lotnictwa.
Ci�g�e potyczki z tylnymi
oddzia�ami niemieckimi. Nabieram
wra�enia, �e Niemcy jakby
wycofywali si� na zach�d. Tak
maszerujemy dzie� za dniem, noc
za noc�.
Szosa Narol_$lubacz�w zaj�ta
przez silne oddzia�y niemieckie.
24 wrze�nia do�� silna walka
ko�o P�azowa. Musimy doczeka�
nocy, �eby si� przebi�. Idziemy
w dw�ch kolumnach. Ozi�bi�o si�
nagle. Zaczyna pada� pierwszy
�nieg. Taje natychmiast, ale
robi si� b�oto, artyleria ledwo
si� wlecze. Przezwyci�amy i t�
przeszkod�. Bocznymi drogami
maszerujemy dalej. Dochodzimy do
rejonu Horyniec.
Jeszcze ko�o Suchowoli
do��czy� do nas por. Antoni
B�dzy�ski z 1. Pu�ku Strzelc�w
Konnych ze sztandarem pu�ku.
Opowiedzia� dzieje poddania si�
grupy gen. Tadeusza Piskora, w
tym Brygady Motorowej p�k.
Stefana Roweckiego,
p�niejszego gen. Grota, dow�dcy
Armii Krajowej. W lasach
zamojskich natkn�li�my si� na
miejsce, gdzie si� podda�a 6.
Dywizja Piechoty gen. Bernarda
Monda, kt�ry ju� przedtem
namawia� nas przez swych
wys�annik�w do p�j�cia w jego
�lady. Wydaje si�, �e obie grupy
podda�y si� nieco przedwcze�nie.
Gdyby dotrwali do naszego
przyj�cia!
Postanawiam dalszy marsz w
kierunku na Jawor�w_$sambor.
Zm�czenie straszliwe. Konie
ledwo id�. Spodziewam si�
spotkania z Niemcami na szosie
Jawor�w_$jaros�aw. Decyduj� si�
na marsz r�wnoleg�y dw�ch kolumn
celem wywalczenia przej�cia na
po�udnie. Maszeruj� z praw�
kolumn�. Wschodni� dowodzi p�k
Grobicki. Raptem kolumna staje.
Posuwam si� do czo�a. Szperacze
melduj�, �e widz� Niemc�w
okopanych pod wsi� Broszki na
szosie Jawor�w_$krakowiec. 26
wrze�nia. Zaczyna �wita�.
Pada pojedynczy strza�
niemiecki. Zaraz rozpocznie si�
ogie� karabin�w maszynowych. Nie
ma gdzie zboczy�. Puszczam do
szar�y obydwa czo�owe pu�ki, 26.
i 27. u�an�w. Niemcy s�
ca�kowicie zaskoczeni, cz�ciowo
wyr�bani, du�a cz�� batalionu
wzi�ta do niewoli. Dow�dztwo
niemieckie 28. Dywizji Piechoty
przysy�a parlamentariuszy z
propozycj� poddania si�
twierdz�c, �e nie mo�e by� mowy
o przej�ciu dalej, gdy� ca�y
kraj jest zaj�ty przez wojsko
niemieckie i posuwaj�ce si� na
zach�d wojsko sowieckie.
Wreszcie proponuj� za oddanie
je�c�w nieatakowanie nas z
w�asnej inicjatywy. Oddaj�
je�c�w, bo c� mam z nimi robi�,
tym bardziej, �e nieprzyjaciel
broni si� uporczywie w nast�pnej
wsi Mora�ce. Mam do�� powa�ne
straty.
Decyduj� si� na dalszy marsz.
Wiem ju�, �e boczna kolumna p�k.
Grobickiego, kt�ra sz�a na
Rog�no musia�a stoczy� walk�,
ale oddzia�y jej posuwaj� si�
tak�e na po�udnie. Zmierzamy do
rejonu miejscowo�ci Dernaki,
wyznaczonego na koncentracj�
obydwu kolumn.
Niestety, Dernaki zaj�li
bolszewicy. Jest ju� dobrze po
po�udniu 26 wrze�nia. Pada lekki
deszcz. P�k Grobicki wpad� w
zasadzk�, ranny dosta� si� do
niewoli. P�k Konstanty
Drucki_$lubecki ci�ko ranny.
Oddzia�y czo�owe, spotkane
ogniem karabin�w maszynowych i
armat, rozpoczynaj� walk�.
Decyduj� si� na natychmiastowy
dalszy marsz, staraj�c si�
przej�� mi�dzy wojskiem
sowieckim a niemieckim. Po
drodze ci�g�e walki z oddzia�ami
sowieckimi. �wit 27 wrze�nia.
Posuwamy si� zbyt wolno. Jad� do
czo�owego pu�ku. Okazuje si�, �e
win� ponosi p�k Ludwik
Schweizer. Chwiejny i nie w por�
ostro�ny, nie rozumia�, �e tylko
szybko�� marszu mo�e nas
uratowa�. Dow�dca brygady p�k
�elis�awski zawiesi� go w
czynno�ciach.
Natykamy si� na powa�ne si�y
sowieckie. Pr�buj� si� z nimi
dogada�, �eby bez walki
przepuszczono nas na po�udnie z
celem przej�cia do W�gier. W tym
celu wysy�am jednego z
najlepszych moich oficer�w, rtm.
Stanis�awa Kuczy�skiego, do
dow�dztwa sowieckiego. Niestety,
na pr�no. Zosta� doszcz�tnie
obrabowany i ledwie uszed� z
�yciem. Prawie jednocze�nie
bolszewicy rozpocz�li z g�ry ju�
przygotowany ogie� artylerii.
Zagra�y liczne karabiny
maszynowe. Pokazuj� si� pierwsze
czo�gi. Wywi�zuje si� walka. 9
Dywizjon Artylerii Konnej, kt�ry
by� wzorem walk artylerii w
najtrudniejszych warunkach boju,
niezmiernie celnie wspiera�
wszystkie dzia�ania. Przy pomocy
armatek przeciwpancernych
zniszczy� sporo nacieraj�cych na
nas czo�g�w sowieckich.
Niestety, wida� nawet go�ym
okiem masy sowieckiego wojska
r�nych rodzaj�w broni, kt�re
przecinaj� nam dalszy marsz. 25.
Pu�k U�an�w krwawi si�,
os�aniaj�c na