10399
Szczegóły |
Tytuł |
10399 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10399 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10399 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10399 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
James Fenimore Cooper
Krzysztof Kolumb
ROZDZIA� I
Wed�ug opowiada� Cervantesa i Le Sage'a, potwierdzonych powa�niejszymi �wiadectwami historii
i nowo�ytnych podr�nik�w, po wszystkie czasy w Hiszpanii zajazdy by�y niewygodne, a drogi
niebezpieczne. Zdaje si� nawet jakoby mieszka�cy P�wyspu Pirenejskiego pod tym wzgl�dem nie
mieli nigdy zakosztowa� przyjemno�ci cywilizacji; bowiem, jak tylko si�gn�� mo�na pami�ci�,
podr�ni byli w nim zawsze ofiar� z�odziei i ober�yst�w. To samo z�e, kt�re dzi� istnieje, istnia�o
ju� w po�owie XV wieku, w epoce b�d�cej pocz�tkiem poni�ej skre�lonych wypadk�w.
W pa�dzierniku 1469 r. nad Aragoni� panowa� Jan II de Transtamare, przebywaj�c ze swym
dworem w Saragossie. By� to jeden z najm�drszych monarch�w tego wieku, lecz zubo�ony przez
liczne walki z burzliwymi i niepodleg�ymi Katalo�czykami. Z trudno�ci� te� przychodzi�o mu
utrzyma� si� na tronie, chocia� rz�dzi� krajem obejmuj�cym, opr�cz Aragonii i zawis�ych od niej
Walencji i Katalonii, Sycyli� i Wyspy Balearskie. W�adca ten ro�ci� sobie prawo do Nawarry, a
korona Neapolu jemu by�aby przypad�a, gdyby nie testament starszego brata i poprzednika,
przeznaczaj�cy takow� swemu naturalnemu synowi.
Panowanie kr�la Aragonii by�o d�ugie i burzliwe, a w epoce wzmiankowanej nieodzowne wydatki,
celem podbicia Katalonii, skarbiec jego zupe�nie wypr�ni�y; jakkolwiek w tym w�a�nie czasie
zbli�a� si� dzie� tryumfu dla Jana II, gdy� jego wsp�zawodnik, ksi��� Lotaryngii, umar� w dwa
miesi�ce p�niej. Ale niedozwolono cz�owiekowi zagl�da� w przysz�o��; do�� �e 9 pa�dziernika
1469 r. w chwili gdy armia, zostaj�c bez �o�du, mia�a si� rozwi�za�, kasa pa�stwa mia�a skromn�
sum�, trzystu sztuk z�ota.
Wszelako, dla wykonania pewnego zamiaru nader wielkiej wa�no�ci, potrzeba by�o koniecznie
znacznego kapita�u. Naradzano si� przeto, pochlebiano po�yczaj�cym pieni�dze, albo ich
trwo�ono, a na dworze panowa� niezwyk�y ruch. Na koniec mieszka�cy Saragossy dowiedzieli si�,
�e ich w�adca ma wyprawi� uroczyste poselstwo do swego s�siada i krewniaka, kr�la Kastylii.
Krajem tym rz�dzi� w�wczas Henryk de Transtamare, nosz�cy imi� Henryka IV. By� to wnuk w
linii m�skiej stryja Jana II, a wi�c do�� bliski krewny kr�la Aragonii. Mimo to potrzeba by�o
przyjaznego poselstwa dla zachowania pokoju mi�dzy obydwoma krajami; wiadomo�� te� o
zamierzonej wyprawie Arago�czycy przyj�li z zadowoleniem raczej ni� podziwem. Henryk
kastylijski, chocia� panowa� nad krajami rozleglejszymi i bogatszymi od Aragonii, nie by� wolny
od trosk i k�opot�w. Po roz��czeniu si� z pierwsz� �on�, poj�� Joann� portugalsk�, kt�rej
lekkomy�lne post�pki wielkie sprawia�y zgorszenie; posuni�to si� nawet te� do podawania w
w�tpliwo�� prawowitego urodzenia jedynej c�rki Henryka i zaprzeczenia jej z tego wzgl�du prawa
do nast�pstwa.
Ojciec Henryka mia� tak�e z drugiego ma��e�stwa dwoje dzieci, Alfonsa i Izabell�, z kt�rych
ostatni� nazwano p�niej mianem katolickiej.
Obj�cie rz�d�w przez Henryka nie obesz�o si� bez wewn�trznych zatarg�w. Na trzy lata przed
czasem opowiedzianych tu zdarze�, brat jego Alfons og�oszony zosta� przez pewne stronnictwo
kr�lem i wojna domowa rozsro�y�a si� w kraju. �mier� Alfonsa po�o�y�a koniec niesnaskom, a
pok�j, przynajmniej chwilowo, zosta� przywr�cony przez traktat, kt�rym Henryk wydziedziczy�
w�asn�, a raczej Joanny portugalskiej c�rk�, na korzy�� siostry Izabelli.
To ostatnie ust�pstwo wymuszone by�o przez konieczno��; naturalnie wi�c starano si� wszelkimi
sposobami zniweczy� jego skutki. Mi�dzy innymi �rodkami u�ytymi przez kr�la, a bardziej przez
jego zaufanych (gnu�no�� bowiem i oboj�tno�� Henryka powszechnie by�a znana), starano si�
tak�e nak�oni� Izabell� do zawarcia �lub�w z poddanym lub ksi�ciem cudzoziemskim, tak i� w
1469 r. ma��e�stwo ksi�niczki by�o g��wnym przedmiotem dzia�ania dyplomacji hiszpa�skiej. W
liczbie ubiegaj�cych si� o jej r�k� znajdowa� si� syn kr�la Aragonii; naturalnie wi�c mieszka�cy
Saragossy, dowiedziawszy si� o bliskim wyprowadzeniu poselstwa, domy�lali si�, �e jest ono
zwi�zane z tym punktem polityki arago�skiej.
Izabella, s�awiona z rozumu, skromno�ci, wdzi�k�w i pobo�no�ci, by�a nadto uznan� dziedziczk�
dosy� pon�tnej korony; nie dziw przeto, �e mia�a mn�stwo konkurent�w, mi�dzy kt�rymi
znajdowali si� Francuzi, Anglicy i Portugalczycy. Zausznicy dworscy, stosownie do w�asnych
widok�w, popierali spraw� tego lub owego pretendenta, ale kr�lewska dziedziczka, przedmiot tylu
zabieg�w, ukrywa�a starannie sk�onno�� swego serca. Podczas gdy jej brat, panuj�cy kr�l, szuka�
rozrywki na po�udniu, ona, przyzwyczajona od dawna do samotno�ci, zajmowa�a si� czynnie
urz�dzaniem swych interes�w, w spos�b jaki sama uzna�a za najw�a�ciwszy. Zagra�ana
kilkakrotnie zamachami na sw� osob�, kt�rych unik�a jedynie szcz�liwym przypadkiem, schroni�a
si� do Valladolid, stolicy kr�lestwa Leon. Henryk tymczasem przesiadywa� w pobli�u Grenady; ku
tej wi�c stronie zd��a�a ambasada.
Orszak poselski wyszed� z Saragossy przez jedn� z bram po�udniowych, pod eskort� wojskow�.
Wszyscy jego cz�onkowie byli uzbrojeni, bo w�wczas, kto posiada� jakie takie mienie, nie m�g� si�
puszcza� bez tego �rodka ostro�no�ci. Za orszakiem post�powa� d�ugi tabor przybor�w z�o�onych
na mu�ach i zgraja zbrojnych s�u�alc�w, do�� podobnych na oko do �o�nierzy. T�umy mieszka�c�w
zalega�y drog�, kt�r� sz�a ambasada, ju� to z �yczeniami powodzenia, ju� tworz�c rozliczne
przypuszczenia wzgl�dem jej celu. Lecz ciekawo�� ma swoje granice, a plotka pr�dko si� zu�ywa;
z zachodem s�o�ca wi�ksza cz�� mieszka�c�w Saragossy zapomnia�a ju� o wspania�ym
pochodzie. Dw�ch tylko �o�nierzy, stoj�cych na stra�y u bramy wschodniej, prowadz�cej do
prowincji Burgos, jeszcze sobie pod wiecz�r gaworzyli o tym zdarzeniu.
� Je�li don Alonzo de Carbajal puszcza si� w dalek� drog�, b�dzie musia� bardzo pilnowa� swego
orszaku, bo w ca�ej armii arago�skiej nie ma gorszych �o�nierzy, jak ci, kt�rzy z nimi opu�cili
bram� po�udniow�, mimo wystawno�ci ubior�w i bu�czucznej miny. Wierz mi, Diego, Walencja
by dostarczy�a godniejszych ambasady kr�lewskiej wojownik�w, lecz, je�li taka jest wola naszego
pana, my, pro�ci �o�nierze, nie powinni�my szemra�.
- M�j Roderyku, niejeden ju� zapewne pomy�la�, �e pieni�dze roztrwonione na to poselstwo lepiej
by�oby rozdzieli� mi�dzy nas zuch�w, co�my w�asn� krwi� st�umili powstanie w Barcelonie.
- Jedna to zawsze piosenka, braciszku, mi�dzy d�u�nikiem a wierzycielem. Jan II winien ci kilka
marawed�w, wi�c ty mu wyrzucasz dukaty, kt�re wydaje na osobiste potrzeby. Ja, stary wiarus,
znam si� od dawna na sztuce �ci�gania sobie �o�du, gdy skarb go wyp�aci� nie mo�e.
- Dobre to w wojnie cudzoziemskiej, kiedy bi� si� przychodzi przeciw Maurom na przyk�ad, ale ci
Katalo�czycy, to przecie� chrze�cijanie i dobrzy ludzie; trudno �upi� ich jak niewiernych.
- I owszem, bardzo �atwo, �atwiej jeszcze ni� poganina, gdy� ten, spodziewaj�c si� napa�ci,
uprz�tnie co lepsze, podczas gdy ziomek sam ci otworzy swoje skarby i serce. Ale kt� to w tak
p�nej godzinie wybiera si� w drog�?
- S� to ludzie pragn�cy uchodzi� za bogaczy, chocia� niby z tym si� kryj�; zar�czam ci, Roderyku,
�e wszystkie te mieszczuchy razem nie maj� tyle pieni�dzy, by zap�aci� s�ugusa co na noclegu poda
im olla podrida .
� Na �w. Jakuba, mojego patrona � rzek� st�umionym g�osem dow�dca zbli�aj�cej si�
kawalkady, kt�ry z jednym tylko towarzyszem wyprzedzi� nieco sw�j orszak � ten urwis nie
bardzo si� myli! Mamy jeszcze na zap�acenie wieczerzy, ale do ko�ca podr�y nic nam z
pewno�ci� nie zostanie.
�artobliwe te wyrazy towarzysz dow�dcy przyj�� pos�pnym milczeniem; jednocze�nie kawalkada
zatrzyma�a si� przy bramie. Byli to kupcy, jak �wiadczy�a ich powierzchowno��, bo w owym
czasie ka�da klasa spo�ecze�stwa mia�a jeszcze oddzielne ubranie. Pozwolenie opuszczenia miasta
by�o formalne i stra�nik miejski, w kwa�nym wida� humorze, �e mu przerwano spoczynek, z wolna
podnosi� rogatk�. Dwaj �o�nierze stan�li na uboczu, oboj�tnie przypatruj�c si� grupie nowo
przyby�ych, i tylko wrodzona powaga hiszpa�ska wstrzymywa�a ich od g�o�nych oznak pogardy
wzgl�dem trzech czy czterech �yd�w, znajduj�cych si� mi�dzy kupcami. Reszta towarzystwa
nale�a�a wida� do wy�szej klasy handluj�cych, bo liczna towarzyszy�a im s�u�ba. Podczas gdy
panowie op�acali ma�y podatek, przypadaj�cy za opuszczenie miasta po zachodzie s�o�ca, jeden ze
s�u��cych, jad�cy na zwinnym mule stan�� blisko Diega!
� Ho! ho! braciszku, zawo�a� �o�nierz nie mog�c pow�ci�gn�� j�zyka; ile dublon�w kupcy p�ac�
ci na rok, i si�a ci sprawiaj� tych pi�knych kaftan�w sk�rzanych, w kt�rych tak ci do twarzy?
S�u��cy, m�ody jeszcze cz�owiek, chocia� muskularne cia�o i �niada cera �wiadczy�y o twardo
przebytych znojach, zadr�a� lekko i zap�oni� si� na te s�owa, kt�rych wym�wieniu towarzyszy�o
poufa�e poklepanie w kolano. Lecz �o�nierz mia� twarz tak dobroduszn�, �e niepodobna by�o
rozgniewa� si� jego �artem; wreszcie serdeczny �miech jego zapobieg� wybuchowi m�odzie�ca.
- Za mocno uderzasz mnie po nodze, przyjacielu, rzek� �agodnie - je�eli chcesz przyj�� moj� rad�,
to nie pozwalaj sobie nigdy na takie poufa�o�ci, bo niespodzianie m�g�by� si� spotka� z ku�akiem.
- Na �w. Piotra! kt� by si� powa�y�...
Nie mia� czasu doko�czy�, gdy� orszak w dalsz� ruszy� drog�, a mu� m�odego giermka, spi�ty
ostrog�, silnym potr�ceniem o ma�o nie wywr�ci� Diega, kt�ry w�a�nie r�k� przyk�ada� do pa�asza.
- Ten m�odzian ma odwag� - krzykn�� �o�nierz po odzyskaniu r�wnowagi; s�dzi�em przez chwil�,
�e chce mnie pocz�stowa� pi�ci�.
- Zawsze z ciebie niezdara, kolego, odrzek� drugi �o�nierz; nic by nie by�o dziwnego, gdyby ci� by�
ukara� za niepotrzebne zuchwalstwo.
Lokaj w us�ugach �yda mia�by natrze� na �o�nierza kr�lewskiego?
� Mo�e i on by� �o�nierzem; bo zdaje mi si�, �em widzia� jego twarz w miejscu gdzie na pr�no
szukano by tch�rzy.
� To s�uga po prostu i do tego m�odzik zaledwie wysz�y z r�k kobiety.
� Niech i tak b�dzie, lecz mimo to s�dz�, �e s�u�y� przeciw Maurom i Katalo�czykom. Wiesz o
tym, �e nasza szlachta ma zwyczaj wczesnego wysy�ania dzieci na wojn�.
� Szlachta? � powt�rzy� �miej�c si� Diego � do czarta Roderyku, jak mo�na takiego prostaka
por�wna� z synem szlacheckim? Czy my�lisz, �e to przebrany Guzman albo Mendoza.
� Dziwnym ci si� to wyda, a jednak przypominam sobie dok�adnie, �em go widzia� na polu walki
i s�ysza� g�os jego grzmi�cy rozkazem. Na �w. Jakuba z Campostelli, to rzecz niezawodna. Przybli�
si� Diego, powiem ci s��wko w zaufaniu.
Chocia� nikt nie pods�uchiwa�, Roderyk odprowadzi� na bok koleg�, ogl�daj�c si� na wszystkie
strony, cichym g�osem wym�wi� kilka wyraz�w.
� Naj�wi�tsza Panno � zawo�a� Diego, odskakuj�c z podziwu na kilka krok�w, mylisz si�
niezawodnie, Roderyku!
� Wiem co m�wi�, odpowiedzia� Roderyk; nie widzia�em go tylokrotnie z podniesion� przy�bic�?
� A teraz podr�uje jako giermek przy kupcu, jako s�uga �ydowski!?
� My, kolego, powinni�my patrze� nie widz�c i s�ucha� nie s�ysz�c. Jan II dobrym jest panem,
chocia� w tej chwili papiery jego spad�y; trzeba zachowa� podda�cz� pokor�.
- Ale� on nie przebaczy mi nigdy tej nieroztropnej poufa�o�ci! Nie o�miel� si� stan�� przed jego
obliczem.
- Ej! w�tpi� �eby� z nim zasiad� kiedy u sto�u kr�lewskiego, a na wojnie on, kt�ry zawsze jest na
czele, nie b�dzie pewnie mia� ochoty obejrze� si� za tob�.
- Mniemasz wi�c, �e mnie nie pozna?
- W ka�dym razie, m�j ch�opcze, nie obawiaj si� niczego, bo takim ludziom zwykle wa�niejsze
sprawy tkwi� w g�owie.
- Daj Bo�e, �eby� prawdziwym by� prorokiem, inaczej nie b�d� m�g� nigdy pokaza� si� w szeregu.
Gdybym mu by� wy�wiadczy� przys�ug�, to mo�e by o niej zapomnia�; ale pami�� obelgi d�ugo si�
przechowuje.
Tak rozmawiaj�c, dwaj �o�nierze oddalili si�, a stary nie przestawa� zaleca� m�odemu wi�kszej na
przysz�o�� rozwagi.
Tymczasem kawalkada post�powa�a naprz�d, z szybko�ci� wyp�ywaj�c� oczywi�cie z obawy o z�e
drogi i z �ywej ch�ci przybycia co rychlej na miejsce. Jad�c noc ca��, zatrzymali si� wtedy dopiero,
gdy �wiat�o dzienne wystawia�o ich na spojrzenie ciekawych. Wiadomo by�o, �e ajenci Henryka
kastylijskiego przebiegaj� przestrze� mi�dzy stolic� Aragonii a Valladolid, gdzie przebywa�a
Izabella. Jednak�e podr�ni bez przygody stan�li w okr�gu Soria, cz�ci starej Kastylii. Chocia�
zbrojne hufce kr�lewskie czatowa�y po drodze, powierzchowno�� podr�nych nie mog�a niczym
zwr�ci� uwagi �o�nierzy Henryka, obecno�� za� tych ostatnich oddala�a zwyk�ych z�odziei. Co si�
tyczy m�odzie�ca, b�d�cego przedmiotem rozmowy dw�ch �o�nierzy, ten z uleg�o�ci� towarzyszy�
panu, zajmuj�c si� obowi�zkami swojego stanu. Dopiero drugiego dnia wieczorem, gdy orszak
opu�ci� gospod�, gdzie uraczono si� olla podrid� i kwa�nym winem, weso�y dow�dca, za�miawszy
si� g�o�no, opu�ci� swe miejsce na przodzie i zbli�y� si� do tajemniczego giermka. Lecz ten
surowym przyj�� go spojrzeniem.
� Mo�ci Nunez � rzek� g�osem, kt�ry bynajmniej nie zgadza� si� z zale�nym na poz�r
stanowiskiem jakie zajmowa� � dlaczego porzuci�e� swoje miejsce?
� Wybacz, odpowiedzia� dow�dca, t�umi�c �miech tylko przez uszanowanie dla m�odzie�ca, ale
zdarzy�o nam si� nieszcz�cie, kt�re przewy�sza wszystko co podaj� legendy o b��dnych rycerzach.
Nasz szanowny Ferreras, tak przywyk� do z�ota, od czasu jak si� zbogaci� handlem zbo�owym,
p�ac�c w ober�y za wieczerz�, zapomnia� sakiewk�. Teraz ca�e towarzystwo podr�ne nie posiada
mo�e i dwudziestu real�w.
- Jest�e to przedmiot �artu, mo�ci Nunez? - odpowiedzia� giermek z lekkim u�miechem,
zdradzaj�cym ch�� podzielenia weso�o�ci towarzysza. - Bogu dzi�ki, miasto Osma niedaleko, a
tymczasem nie potrzeba nam pieni�dzy. Teraz, m�j panie, rozkazuj� ci, aby� powr�ci� na miejsce i
nie wdawa� si� w niepotrzebn� poufa�o�� z podw�adnymi. Godnemu Ferreras wyra� moje
ubolewanie.
Dow�dca porozumiewawczo spojrza� na mniemanego giermka, lecz ten odwr�ci� g�ow�, jakby sam
by� w obawie uchybienia swojej roli. Po chwili poprzedni porz�dek orszaku by� przywr�cony.
P�noc ju� si� zbli�a�a, podr�ni poganiali mu�y, �eby pr�dzej stan��, gdzie zamierzali. Niezad�ugo
ukaza�o si� w oddaleniu miasteczko Osma, nale��ce jeszcze do prowincji Soria, lecz po�o�one
niedaleko ju� granic Burgos.
Zbli�ywszy si� do bramy, przewodnicz�cy m�ody kupiec uderzy� w ni� kilkakrotnie, kijem.
Udaj�cy s�ug� opu�ci� w�a�nie swe miejsce i wmiesza� si� mi�dzy jad�cych na czele kawalkady,
gdy nagle kamie� rzucony z mur�w miasta zawarcza� mu ko�o g�owy. Krzyk oburzenia rozleg� si�
w orszaku, tylko tajemniczy m�odzieniec nie straci� przytomno�ci, a chocia� m�wi� podniesionym
g�osem, jednak�e s�owa jego nie wyra�a�y ani gniewu, ani trwogi.
� C� to, zawo�a�, czy tak przyjmujecie spokojnych podr�nych kupc�w, kt�rzy w nocnej porze
szukaj� go�cinno�ci?
� Kupcy, podr�nicy? � odpar� g�os jaki� wewn�trz, � powiedz raczej ajenci kr�la Henryka.
Co�cie za jedni? Gadajcie, bo przywitamy was czym� lepszym ni� kamieniem.
� Chciej mnie obja�ni�, rzek� m�odzieniec, nie daj�c odpowiedzi na zapytanie, kto dowodzi W
tym mie�cie? Czy nie hrabia Trevino?
� On sam, odpowiedziano mu z mur�w g�osem nieco z�agodzonym. Lecz jaka� mo�e by�
styczno�� mi�dzy zgraj� koczuj�cych kupc�w a jego ekscelencj�. Ty za�, co m�wisz tak �mia�o i
ostro, musisz by� chyba grandem Hiszpanii.
� Jestem Ferdynand de Transtamare, kr�l Sycylii, ksi��� arago�ski. Oznajm to swojemu panu, i
niech przybywa natychmiast.
To obja�nienie, wyrzeczone g�osem cz�owieka przywyk�ego do rozkaz�w, zmieni�o nagle stan
rzeczy. Kawalkada odmiennym uszykowa�a si� porz�dkiem. Dwaj kawalerowie, b�d�cy na czele,
ust�pili pierwsze�stwa m�odemu kr�lowi, a inni tymczasem, pozrzucawszy przebrania, pokazali si�
w szatach w�a�ciwych. Uwa�ny obserwator by�by zauwa�y� niezawodnie z jak� ulg� kawalerowie,
przywykli do walk rycerskich i turniej�w, rozstawali si� z poni�aj�c� dla siebie rol�.
Wkr�tce ca�e miasteczko by�o w ruchu, a t�um cisn�cy si� na mury i �wiat�o latar� spuszczonych
dla obejrzenia przybysz�w, zapowiada�y zbli�anie si� gubernatora.
- Mam�e wierzy� temu co s�ysz�? odezwa� si� w tej chwili g�os hrabiego Trevino, czy rzeczywi�cie
don Ferdynand arago�ski zaszczyca mnie odwiedzinami w tak niezwyk�ej godzinie?
- Rozka� s�u�bie, aby latarnie obr�ci�a ku mej twarzy, a sam si� o tym przekonasz. Wybaczam ci,
hrabio, to zw�tpienie, je�li je wynagrodzisz gorliwo�ci�.
- To on! - zawo�a� gubernator - poznaj� w tych rysach potomka kr�l�w, kt�rego g�os tylokrotnie
przewodzi� hufcem Aragonii w wojnach przeciw Maurom. Otworzy� bramy, a tr�by niech
natychmiast rozg�osz� miastu szcz�liw� nowin�!
Rozkaz ten szybko zosta� wykonany i m�ody kr�l wjecha� do Osmy, otoczony zbrojnym orszakiem
i zgraj� zdziwionych mieszka�c�w.
- Najja�niejszy panie, rzek� Andrzej de Cabrera, m�ody kawaler, kt�ry wprz�d by� dow�dc�,
zbli�aj�c si� poufale do ksi�cia Ferdynanda, szcz�cie prawdziwe �e�my zd��yli do tej bezpiecznej
gospody. Don Ferreras zgubi� rzeczywi�cie jedyn� nasz� sakw�, a w takiej ostateczno�ci trudno by
nam by�o utrzyma� si� w roli kupc�w.
� Teraz, gdy�my wkroczyli do ukochanej Kastylii, polegamy zupe�nie na twej go�cinno�ci, bo
wiadomo nam, �e posiadasz dwa drogocenne klejnoty.
� Mi�o�ciwy kr�lu, wasza wysoko�� �artuje sobie ze mnie, i rzeczywi�cie jedyna to zabawa jak�
teraz mog� mu ofiarowa�. Przywi�zanie do sprawy ksi�niczki Izabelli uczyni�o mnie wygna�cem,
w tej chwili prosty �o�nierz armii arago�skiej bogatszy jest ode mnie. Jakimi m�g�bym rozrz�dza�
klejnotami?
� M�wi� wiele o dw�ch brylantach zdobi�cych g�ow� donny Beatrix de Bobadilla, kt�re wiem, �e
tobie przypadn�, bo m�oda dziewica, id�c za pop�dem serca, ch�tnie je odst�pi tak przyjemnemu
kawalerowi.
� Ach, najja�niejszy panie, je�li ta przygoda ma si� sko�czy� tak szcz�liwie, jak zosta�a
rozpocz�ta, tedy najwy�sze jego wstawiennictwo bardzo mi b�dzie potrzebne.
Kr�l, swoim zwyczajem, u�miechn�� si� �agodnie i mia� co� odpowiedzie�, gdy zbli�aj�cy si�
hrabia Trevino przerwa� dalsz� rozmow�.
Tej nocy Ferdynand arago�ski m�g� zasn�� spokojnie i g��boko; jednak�e ze �witem porzuci� �o�e,
by opu�ci� miasto. Ruszaj�c z Osmy, ma�y orszak zupe�nie inny mia� wygl�d ni� dnia
wczorajszego. Ferdynand, ca�kiem uzbrojony, dosiad� dzielnego rumaka; eskortowa� go oddzia�
lekkiej jazdy, pod dow�dztwem samego hrabiego Trevino, i tym sposobem kawalkada 9
pa�dziernika 1469 r. stan�a w Duenas, miasteczku kr�lestwa Leon, s�siaduj�cym w Valladolid. Tu
niezadowoleni spomi�dzy szlachty zacz�li si� garn�� do ksi�cia, sk�adaj�c mu ho�dy przynale�ne
wysokiemu urodzeniu i �wietnej jego przysz�o�ci.
Kastylijczycy, zwolennicy zbytku, mieli wtedy sposobno�� przyjrzenia si� surowemu �yciu
Ferdynanda. M�ody ten ksi���, chocia� liczy� dopiero lat osiemna�cie, tak zahartowa� cia�o i
ukrzepi� cz�onki, �e dor�wnywa� si�� najdzielniejszym rycerzom. Najmilsz� rozrywk� jego by�y
�wiczenia wojskowe i �aden z kawaler�w arago�skich lepiej od niego nie harcowa� konno, czy to
na polu bitwy, czy w walce turniejowej. Skromny przy tym i trze�wy, jak muzu�manin, zdawa� si�
by� stworzonym do spe�nienia dzie� wymagaj�cych zar�wno wielkiej si�y fizycznej, jak g��bokiej
rozwagi i nieustannej czujno�ci.
W ci�gu czterech czy pi�ciu nast�pnych dni szlachta kastylijska, otaczaj�ca Ferdynanda, nie
wiedzia�a, czy dziwi� si� bardziej porywaj�cej jego wymowie, czy dojrza�o�ci s�du, nieb�d�cej
wynikiem zimnej rozwagi, lecz darem wrodzonym cz�owieka przeznaczonego do panowania
cudzym nami�tno�ciom.
ROZDZIA� II
Podczas gdy Jan arago�ski stara� si� wszelkimi �rodkami, aby syn jego uszed� czujnej uwagi
s�u�alc�w kr�la Kastylii, mieszka�cy Valladolid oczekiwali skutku wyprawy z t� niespokojn�
obaw�, jaka zwykle towarzyszy niebezpiecznym przedsi�wzi�ciom. Pomi�dzy tymi, co z
niecierpliwo�ci� �ledzili kroki Jana z Aragonii, znajdowa�y si� osoby, z kt�rymi wypada nam bli�ej
czytelnik�w zaznajomi�.
Chocia� Valladolid w tym czasie daleko jeszcze by�o do �wietno�ci, jakiej dosi�g�o zostawszy
stolic� Karola V, zawsze jednak ten gr�d staro�ytny i bogaty posiada� znaczn� liczb� wspania�ych
pa�ac�w. Jeden z nich by� siedzib� Jana de Vivero, znakomitego szlachcica, i w nim to dwie osoby
oczekiwa�y wiadomo�ci z Duenas. Wn�trze tego gmachu ��czy�o powa�n� zbytkowno�� owego
czasu z wygod� i wykwintno�ci�, jakie nada� tylko mo�e bezpo�redni zarz�d kobiecy. W 1469 r.
wielki dramat wojenny, trwaj�cy od siedmiu wiek�w, walka chrystianizmu z Koranem, na
P�wyspie Pirenejskim zbli�a�a si� ku ko�cowi. Maurowie, zajmuj�cy d�ugo po�udniowe cz�ci
kr�lestwa Leonu, zostawili w budowlach �lady barbarzy�skiej wystawno�ci; nawet nazwa miasta
Valladolid, przerobiona z Veled-Vlid, �wiadczy�a o pobycie w tych stronach nacji arabskiej.
W g��wnej sali pa�acu Jana de Vivero dwie kobiety �ywo z sob� rozmawia�y. Obie by�y m�ode, i
chocia� r�nej zupe�nie powierzchowno�ci, posiada�y niezaprzeczone powaby. Jedna z nich
szczeg�lnie, zaledwie dziewi�tnastoletnia, lecz w ca�ym ju� kwiecie m�odo�ci, uchodzi� mog�a za
sko�czon� pi�kno��. Gor�ca nawet wyobra�nia krain po�udniowych nie wymarzy�aby wi�kszej
doskona�o�ci. Jej r�ce, nogi, kibi� i wszystkie zarysy nacechowane by�y niezr�wnanym wdzi�kiem
niewie�cim, a posta� wysoka i okaza�a szlachetn� nadawa�a jej powag�. Patrz�cy na ni� nie
wiedzia� czy go czaruje bardziej powab zewn�trzny, czy wyraz nieska�onej duszy odbity na jej
twarzy. Chocia� urodzona w Hiszpanii, pochodzi�a w prostej linii od kr�l�w gockich, i z tego
zapewne powodu w jej powabnej postaci zlewa�a si� �wie�o�� p�nocna, z porywaj�c� �ywo�ci�
kobiet po�udnia. Cera jej by�a bia�a, w�os g�sty kasztanowaty, oczy niebieskie, pe�ne blasku i
poj�tno�ci. Dla dope�nienia obrazu powiedzmy, �e na obliczu wychowanki dworu malowa�a si�
szczera prostota, rzadko w tej sferze napotykana, a krasz�ca wdzi�k m�odo�ci urokiem prawdy
moralnej.
Ubi�r ksi�niczki odznacza� si� prostot�, chocia� bogactwem odpowiada� godnie jej wysokiemu
dostoje�stwu. Na szyi, �nie�nej bia�o�ci, po�yskiwa� brylantowy krzy�, zawieszony na rz�dzie
wyborowych pere�; kilka kosztownych pier�cieni obci��a�o raczej, ni� zdobi�o jej �liczne r�ce. By�a
to Izabella kastylijska, oczekuj�ca w ustroniu rozwi�zania swego losu.
Towarzyszk� jej by�a donna Beatrix de Bobadilla, przyjaci�ka m�odo�ci i wierna do �mierci
poddana. Dama ta, starsza nieco od ksi�niczki, mia�a u�o�enie stanowczo hiszpa�skie; jakkolwiek
pochodzi�a ze starej rodziny, dom jej nie wchodzi� nigdy w zwi�zki z cudzoziemcami. Jej czarne,
b�yszcz�ce oczy zapowiada�y szlachetn� dusz� i siln� wol�. Posta� jej, przyjemna, ust�powa�a
jednak w doskona�o�ci kszta�tom kr�lewskiej przyjaci�ki. Natura, dziel�c swe dary mi�dzy m�ode
niewiasty, rozr�ni�a je odpowiednio stanowiskiem spo�ecznym jakie ka�da z nich zajmowa�a, lecz
widziane z osobna, obie by�y zachwycaj�ce. Izabella ko�czy�a w�a�nie ranny str�j; siedzia�a na
fotelu, niedbale oparta i pochylona ku przyjaci�ce, kl�cz�cej przed ni� na podn�ku. Kobiety by�y
same, w rozmowie ich przeto panowa�a swoboda, wolna zar�wno od etykiety kastylijskiej i
sztywno�ci hiszpa�skiej; toczy�a si� ona w miar� uczu� naturalnych, nie wed�ug ceremonia�u
dworskiego.
- Beatrix, rzek�a ksi�niczka, prosi�am Boga, by kierowa� moj� my�l� w tak wa�nej sprawie, i mam
nadziej�, �e wyb�r jaki uczyni� pogodzi moje w�asne dobro, ze szcz�ciem mych poddanych.
- Nikt o tym nie w�tpi, szlachetna pani, odpowiedzia�a Beatrix de Bobadilla, bo Kastylijczycy tak
ci� kochaj�, �e nie sprzeciwiliby si� pewnie twym zamiarom, gdyby� nawet wyj�� chcia�a za
su�tana tureckiego.
- Powiedz raczej, moja dobra, odpar�a z u�miechem Izabella, �e s�dzisz o innych po sobie. O! te
projekty ma��e�skie du�o sprawiaj� mi k�opotu.
- Lecz teraz min�� czas pr�by. Naj�wi�tsza Panno, ile� to w m�czyznach musi by� zarozumia�o�ci
i lekkomy�lno�ci, kiedy tacy konkurenci �mieli ubiega� si� o r�k� mojej pani.
- Je�eli ze wszystkich wybra�am Ferdynanda arago�skiego - to jedynie z powodu, �e zwi�zek ten
odpowiada najwi�cej interesowi Kastylii. Wiesz Beatrix, �e Kastylijczycy i Arago�czycy z jednego
pochodz� rodu i tym samym m�wi� j�zykiem.
- W imi� Bo�e, kochana pani, nie por�wnuj czystej mowy kastylijskiej z dialektem mieszka�c�w
g�r!
� Niech i tak b�dzie; ale �atwiej zawsze wyuczy� po hiszpa�sku Arago�czyka, ni� Galia; a don
Ferdynand nale�y do rodziny Transtamare, jest potomkiem kr�l�w Kastylii, i m�wi�, �e m�ody kr�l
sycylijski mo�e si� podoba�.
� Gdyby tego nie umia�, nie by�by chyba m�czyzn�. Kt�by z nich nie potrafi� u�o�y� si�, gdy
idzie o podbicie serca dziedziczki korony, a jeszcze pi�knej jak jutrzenka, dobrej i m�drej, s�owem
wcielonej doskona�o�ci.
� Moje dzieci�, te s�owa nie przystoj� ani mnie, ani tobie.
� A jednak s� one prawdziwym wyra�eniem moich uczu�.
� Wierz� ci, dobra Beatrix, lecz powinni�my pami�ta� o ostatniej spowiedzi i m�drych radach
jakie nam w�wczas udzielono. Tak lekkomy�lne rozmowy nie uchodz� kobietom, kt�re za grzechy
swoje potrzebuj� pob�a�ania. Co do tego ma��e�stwa, je�li je zawr�, to wi�cej jako ksi�niczka; ni�
jako niewiasta, bo wiadomo ci, �e nie znamy si� nawet z Ferdynandem.
� Prawda to wszystko, szlachetna pani; przyznaj�, i� dziewica wysokiego urodzenia, mo�e
rozporz�dza� sw� r�k� na innych zasadach ni� prosta mieszczka, a nawet, �e sama jej godno�� i
troskliwe wychowanie, stanowi wi�ksz� r�kojmi� szcz�cia ma��e�skiego, ani�eli � gor�czkowe
przywi�zanie. Ale z tym wszystkim bardzo mnie to cieszy, �e tak szlachetny i dzielny, wed�ug
opisu ojca Alonzo, m�odzieniec stara si� o twe wzgl�dy, jak r�wnie� �e, zdaniem mych przyjaci�,
don Andrzej de Cabrera, chocia� trzpiot wielki, doskona�ym b�dzie m�em dla Beatrix de
Bobadilla.
Izabella, kt�ra mimo wrodzonej pow�ci�gliwo�ci czu�a niekiedy potrzeb� poufnej rozmowy,
u�miechn�a si� z tego wyskoku, i rozgarniaj�c pi�kn� r�czk� krucze sploty Beatrix, rzuci�a na ni�
macierzy�skie prawie, pe�ne tkliwo�ci spojrzenie.
- Je�eli wartog�owy powinny si� ��czy� z sob�, rzek�a potem, to przyjaciele twoi maj� s�uszno��.
Wym�wiwszy te s�owa umilk�a, a wstyd dziewiczy rozlany po jej twarzy i skryty ogie� �renicy
�wiadczy�, �e Izabella, w tej chwili przynajmniej, by�a wi�cej kobiet� jak kr�low�, zaj�t� wy��cznie
szcz�ciem swych poddanych.
- W miar� jak si� zbli�a nasze spotkanie, ci�gn�a dalej ksi�niczka, dziwne jakie� ogarnia mnie
zmieszanie, i wyznaj� ci otwarcie, moja droga, �e przymioty cia�a i duszy, przypisywane kr�lowi
sycylijskiemu, niema�y w tym maj� udzia�.
- To dziwne, wtr�ci�a Beatrix. Ja ze swej strony nie odda�abym dobrowolnie ani jednego powabu
przeznaczonego mi ma��onka.
- Twoje po�o�enie jest inne, Beatrix, ty znasz markiza de Moya i pewn� jeste� jego uwielbienia.
� �w. Jakubie, czy podobna tak sobie nie ufa�! Wszak m�oda i pi�kna kobieta odbiera ho�dy jako
przynale�n� sobie danin�.
� Prawda to, moja c�rko (Izabella, chocia� m�odsza, nazywa�a tak niekiedy przyjaci�k�, a
p�niej, zostawszy kr�low�, zawsze j� zaszczyca�a tym mianem), ale wtedy tylko, gdy owe ho�dy
s� zas�u�one. Co do mnie, z niepokojem nieraz zadaj� sobie pytanie, jakie b�d� dla mnie uczucia
don Ferdynanda. Uwa�am go za m�odzie�ca pe�nego szlachetno�ci, m�stwa i osobistych
przymiot�w, i nie wiem czy zdo�am odpowiedzie� jego wymaganiom.
� Na Boga! Zarozumia�y chyba Arago�czyk m�g�by co� podobnego pomy�le�! Je�eli don
Ferdynand szlachetnego jest rodu, ty pani, potomek starszej linii domu Transtamare, w niczym mu
nie ust�pujesz. Je�eli jest m�odym, i ty ni� jeste�; je�eli roztropnym, czy� tobie brak tego
przymiotu?
� Powoli, powoli, kochana Beatrix! Pow�ci�gnij nieco swoj� �ywo��.
� Skromno�� twoja, �askawa pani, pozwala ci ocenia� cudze tylko zalety, a zapominasz o swoich
ale don Ferdynand sprawiedliwszym b�dzie w tym wzgl�dzie. Jest spadkobierc� kilku koron, ale
czeka go tu dziedziczka kastylijska, kt�ra s�odycz� sw� i prostot�, podbije z pewno�ci� rycerskie
jego serce.
� Nie trwo�� si� bynajmniej o pr�no�� Ferdynanda, chocia� wiem, �e posiada ju�, lub posi�dzie,
niejedn� koron�, lecz mimo twych uwag �yczliwych, nie dowierzam sama sobie. Zdaje mi si�, �e
przyj�abym oboj�tnie, a przynajmniej z godno�ci� odpowiedni� swojemu urodzeniu, ka�dego
innego ksi�cia, ale dr�� gdy pomy�l� o spotkaniu z Ferdynandem.
- To raczej don Ferdynand powinien by� w obawie, zawo�a�a Beatrix, ca�uj�c z uszanowaniem r�k�
Izabelli.
- O nim, kochana przyjaci�ko, same tylko dosz�y mnie pochwa�y. Lecz darmo si� niepokoj�,
zamiast zasi�gn�� zdania pobo�nego kap�ana, kt�ry nie odm�wi mi pewnie swej rady. Ojciec
Alonzo nas oczekuje, p�jd�my do niego.
Ksi�niczka z towarzyszk� wesz�y do kaplicy zamkowej, gdzie jej spowiednik Msz� w�a�nie
odprawia�. Tu niespokojno�� pi�knej Izabelli ust�pi�a wkr�tce przed pociech� obrz�dk�w
religijnych. W chwili gdy opuszcza�a kaplic�, pos�aniec przyby� z wie�ci�, �e kr�l sycylijski stan��
szcz�liwie w Duenas i otoczony wiernymi stronnikami, przyb�dzie wkr�tce dla urzeczywistnienia
swych nadziei.
Izabella, na nowo tym zmieszana, z trudno�ci� tylko odzyska�a zwyk�� spokojno�� umys�u.
Po�wi�ciwszy par� godzin modlitwie, obie przyjaci�ki powr�ci�y do sali, w kt�rej niedawno
rozmawia�y.
� Czy widzia�a� don Andrzeja de Cabrera? � zapyta�a ksi�niczka, przeci�gaj�c r�k� po czole,
jakby dla zebrania my�li.
Beatrix de Bobadilla zap�oni�a si�, a potem nag�ym wybuch�a �miechem.
� Jak na kawalera trzydziestoletniego, kt�ry starga� nieco si�y w wojnach przeciw Maurom, don
Andrzej do�� zwinne ma nogi; przyni�s� tu bardzo szybko wiadomo�� o przybyciu kr�la,
przedstawiaj�c zarazem sw� przyjemn� osob�. Ale zn�w na cz�owieka wytrawnego, zbyt wielki z
niego gadu�a. Podczas gdy pani zaj�ta by�a� modlitw�, s�ysza�am mimo woli cudowne jego
opowiadanie o podr�y don Ferdynanda. Zdaje si�, szlachetna pani, �e w sam� por� przybyli do
Duenas, straciwszy ostatni� sakiewk� z pieni�dzmi, kt�r� mo�e wiatr uni�s� z powodu jej lekko�ci.
� Spodziewam si�, �e temu zaradzono. Obecnie wprawdzie �adna z ga��zi domu Transtamare nie
mo�e si� poszczyci� bogactwem, zawsze jednak mamy dosy� i na potrzeby przyjaci�.
� Don Andrzej w tej chwili nie jest ani bogatym, ani ubogim; lecz b�d�c w Kastylii, gdzie �yd i
lichwiarz ka�dy zna warto�� jego d�br, z �atwo�ci� zaopatrzy� mo�e we wszystko kr�la
sycylijskiego. Powiadano mi, �e i hrabia Trevino nie pokaza� si� sk�pym.
� Nie b�dzie to z jego szkod�, kochana Beatrix. Teraz, drogie dzieci�, chciej poda� mi papier i
pi�ro, bo mam zawiadomi� don Henryka o zamierzonym zwi�zku.
- Ale� kochana pani, to si� sprzeciwia roztropno�ci, bo zwykle gdy dziewica, czy szlachetna, czy
prostego urodzenia, chce zawrze� ma��e�stwo wbrew woli swych krewnych, to naprz�d dope�nia
zamiaru, a potem dopiero prosi o b�ogos�awie�stwo.
- Id�, moje dzieci�, powiedzia�a� swoje, a teraz przynie� mi czego ��da�am. Kr�l nasz nie tylko jest
moim panem i opiekunem, ale nadto najbli�szym krewnym, kt�rego uwa�a� powinnam za ojca.
- To tym sposobem donna Joanna portugalska by�aby matk� mojej pani! Pi�kna z niej
przewodniczka dla skromnej dziewicy! Nie, droga pani, matk� twoj� by�a cnotliwa Izabella,
r�ni�ca si� zupe�nie od lekkomy�lnej siostrzenicy.
- Za �mia�o m�wisz, Beatrix, i zapominasz o moim rozkazie. Chc� pisa� do swego brata i kr�la.
Izabella rzadko z podobn� odzywa�a si� surowo�ci�: tote� Beatrix zadr�a�a i �zy pu�ci�y jej si� z
oczu. Nie �mi�c spojrze� na przyjaci�k�, przynios�a materia� pi�mienny i zachowa�a milczenie.
Izabella zacz�a pisa� �w list historyczny, w kt�rym, wyrzekaj�c si� wrodzonej nie�mia�o�ci, z
ksi���c� przemawia�a powag�.
Przez traktat w Toros de Guisando, uniewa�niaj�cy prawa c�rki Joanny portugalskiej, a uznaj�cy
Izabell� nast�pczyni� tronu, ta ostatnia obowi�zana by�a nie rozrz�dza� sw� r�k� bez wiedzy kr�la.
Ksi�niczka przeto usprawiedliwia�a przed bratem swoje postanowienie, przytaczaj�c, �e
przeciwnicy jej z�amali przyrzeczenie nie mieszania si� do sprawy ma��e�stwa. Wylicza�a dalej
korzy�ci polityczne, wynikaj�ce z po��czenia koron kastylijskiej z arago�sk�, i prosi�a o zezwolenie
kr�la.
List ten, przed�o�ony Janowi de Vivero oraz innym cz�onkom rady kr�lewskiej, wyprowadzony
zosta� natychmiast przez umy�lnego pos�a�ca, po czym zaj�to si� przygotowaniami do maj�cego
nast�pi� spotkania dwojga narzeczonych.
ROZDZIA� III
Mimo zr�wnowa�onego charakteru i zwyk�ej pogody umys�u, kt�rej �r�d�em by�a stateczno�� jej
zasad moralnych, serce Izabelli silniej zabi�o, w chwili gdy ujrze� mia�a wreszcie przysz�ego
ma��onka. Etykieta dworska i wa�no�� spraw politycznych, kojarz�cych si� z tym zwi�zkiem,
wymaga�a koniecznie kilkudniowych przygotowa�, w ci�gu kt�rych m�oda narzeczona naj�ywszej
doznawa�a niecierpliwo�ci.
Na koniec, wieczorem 15 pa�dziernika 1469 r., wszystkie przeszkody by�y usuni�te; Ferdynand
dosiad� konia, i w towarzystwie czterech tylko szlachcic�w, w liczbie kt�rych znajdowa� si�
Andrzej de Cabrera, bez �adnej wystawno�ci uda� si� do pa�acu Vivero. Arcybiskup Toledo
przedstawia� mia� ksi�cia dostojnej narzeczonej.
Izabella, maj�c przy sobie jedynie Beatrix de Bobadilla, oczekiwa�a jego przybycia w znajomej ju�
czytelnikom sali. Zdobywszy si� na spok�j, przyj�a narzeczonego z godno�ci� ksi�niczki, chocia�
z nie�mia�o�ci� p�ci swojej w�a�ciw�. Ferdynand arago�ski, przygotowany by� ujrze� niewiast�
rzadkiej urody, lecz wdzi�k anielskiej niemal skromno�ci, rozlany po jej cudnym obliczu, tak silne
zrobi� na nim wra�enie, �e chocia� umia� zwykle ukrywa� swe uczucia, stan�� u wej�cia os�upia�y.
Potem ockn�wszy si� post�pi� szybko naprz�d, uj�� t� drobn� r�czk�, co wkr�tce sta� si� mia�a jego
w�asno�ci� i uca�owa� j� z zapa�em.
- Widz� ci� wi�c nareszcie, droga kuzynko, rzek� g�osem zachwyconym. Mniema�em i� nie
doczekam si� tego szcz�cia, lecz z �aski �w. Jakuba, naszego patrona, �yczenia moje maj� si� ku
spe�nieniu, i chwila obecna wszystko mi wynagradza.
- Dzi�kuj� waszej kr�lewskiej mo�ci i witam go u siebie, odpowiedzia�a skromnie Izabella.
Przeszkody jakie dot�d przysz�o nam pokona� s� tylko wst�pem wa�niejszych przeciwno�ci, z
kt�rymi w ci�gu �ycia spotyka� si� mo�e wypadnie.
Ferdynand poda� r�k� narzeczonej i poprowadzi� j� do fotela, a sam chcia� zasi��� na taborecie, lecz
Izabella, wiedz�c, �e Kastylijczycy ch�tnie, gdzie by�o mo�na, przyw�aszczali sobie wy�szo�� nad
Arago�czykami, nie chcia�a zaj�� miejsca, dop�ki narzeczonemu nie podano krzes�a.
� M�odej osobie, rzek�a, za kt�r� jedno tylko przemawia urodzenie, nie przystoi pierwsze�stwo
przed kr�lem sycylijskim.
� Na Boga, droga kuzynko, nie rz�d� si� etykiet�. Wszak wobec Najwy�szego znikaj� ziemskie
godno�ci. Chciej mnie uwa�a� za prostego rycerza, pragn�cego jedynie z�o�y� ci swoje ho�dy.
Izabella, powodowana owym taktem rozgraniczaj�cym grzeczno�� od sztywnego ceremonia�u,
usiad�a, i mi�dzy narzeczonymi o�ywiona wszcz�a si� rozmowa. Instynkt kobiecy podpowiada�
jej, �e korzystne na swym kuzynie zrobi�a wra�enie, a to odkrycie, tak dla niej pochlebne,
usposabia�o j� do wzajemno�ci.
Obustronne zaj�cie widoczne by�o w tym pierwszym zaraz spotkaniu. Arcybiskup Toledo, znaj�c
cho� powierzchownie potrzeby serc kochaj�cych, usun�� si� niezad�ugo z dworzanami do
przyleg�ego pokoju. Drzwi wprawdzie pozosta�y otwarte, lecz zr�czny pra�at tak umia� wszystkich
usadowi�, �e nie mogli ani widzie�, ani s�ysze� rozmawiaj�cych w salonie. Co si� tyczy Beatrix de
Bobadilla, kt�ra dla przyzwoito�ci pozosta�a przy swej pani, by�a ona tak dalece zaj�ta marzeniem
o Andrzeju de Cabrera, �e kr�lewska para, bez nara�ania tajemnicy, mog�a stanowi� przy niej o
losie p� Europy.
Nie pozbywaj�c si� wrodzonej pow�ci�gliwo�ci, co j� do �mierci nieopisanym otacza�a powabem,
Izabella w ci�gu rozmowy coraz wi�kszym obdarza�a zaufaniem narzeczonego. W miar� jak
znajdywa�a sposobno�� ukazania w korzystnym �wietle swych wiadomo�ci, zebranych usiln�
prac�, w wieku m�odym przez innych najcz�ciej po�wi�canym zabawom, pocz�a nabiera� otuchy
i ca�kiem prawie odzyska�a zwyk�� swobod� umys�u.
- Mniemam, rzek� kr�l, �e teraz nie ma ju� powodu ukrywania naszego zwi�zku. Wymagano od nas
po�wi�cenia dla spraw krajowych, niech�e wolno nam b�dzie i o w�asnym pomy�le� szcz�ciu. Nie
jeste�my sobie obcy, droga Izabello; dziadkowie nasi byli bra�mi, a ja od dzieci�stwa przywyk�em
uwielbia� twoj� cnot� i na�ladowa� tw� pobo�no��.
- Zobowi�zanie moje, kuzynie, nie by�o lekkomy�lne, odpowiedzia�a ksi�niczka, rumieni�c si�
mimo powagi jak� przybra� usi�owa�a; roztropno�� zar�wno jak �yczliwo�� zwi�zek ten nakazuje,
a konieczno�� przyspieszenia go tak jest oczywist�, �e wszelkie z mej strony zw��czenie by�oby
dziwactwem. S�dz�, �e za dni cztery staniemy u o�tarza; tymczasem za� przygotujmy si� do tak
wa�nego obrz�dku dope�nieniem obowi�zk�w religijnych.
- Niech si� stanie wed�ug twej woli, z uszanowaniem odrzek� don Ferdynand; niewiele ju�
pozostaje do zrobienia, bo pami�ta�em o wszystkim.
� Spodziewam si� Ferdynandzie, �e� przejrza� dok�adnie kontrakt ma��e�ski, i �e przyj��e� ch�tnie
wyra�one w nim warunki.
� Mia�em na to do�� czasu, droga kuzynko, bo w�a�nie up�ywa dziewi�ty miesi�c jak go
podpisa�em.
� Je�eli ��dania moje w pewnym wzgl�dzie wyda�y ci si� dziwne, chciej to przypisa�
obowi�zkom mego stanu. Wiadomo ci, Ferdynandzie, i� �ona, mimo woli cz�sto ulega wp�ywowi
swego m�a; musia�am wi�c ubezpieczy� Kastylijczyk�w od s�abo�ci kobiecego charakteru.
� Je�li ta tylko s�abo�� zaci��y nad Kastyli�, dola jej b�dzie godn� zazdro�ci.
� Grzeczno�� jedynie poda�a ci te wyrazy, Ferdynandzie, a to nie dobrze w tak wa�nym
przedmiocie. Jestem o kilka miesi�cy starsz� od ciebie, przyw�aszczam wi�c sobie prawo
pierwor�dztwa, i nie ust�pi� go, chyba w r�ce m�a. Przekona�e� si� z artyku��w kontraktu, jak
starannie os�oni�am Kastylijczyk�w od obcych przyw�aszcze�. Wiadomo ci tak�e, �e wi�kszo��
pan�w kastylijskich opiera�a si� naszemu zwi�zkowi, z obawy jarzma arago�skiego; trzeba wi�c
by�o uspokoi� ich obaw�.
� Oceniam, Izabello, te powody; �yczenia twoje zostan� wykonane.
� B�d� ci wiern� zawsze i uleg�� ma��onk�, m�wi�a dalej ksi�niczka, rzucaj�c tkliwe spojrzenie
na Ferdynanda, ale zale�y mi na tym, by moja Kastylia nie zosta�a w swych prawach ukr�cona. Akt
�lubny zawiera jeden jeszcze warunek, dotycz�cy wojny z Maurami, o kt�rego zachowanie
najusilniej ci� b�agam. Niepodobna mi uwa�a� Hiszpanii za kraj prawdziwie chrze�cija�ski, dop�ki
cho� jeden wyznawca islamu przebywa na naszym p�wyspie.
- Trudno by�o, moja droga, przyjemniejszy w�o�y� na mnie obowi�zek, jak zbrojne wyst�pienie
przeciw niewiernym. W niejednej ju� potrzebie z nimi si� spotyka�em, i zaraz po koronacji
przyrzekam ci wyp�dzi� tych przybyszy w afryka�skie piaski.
Po blisko dwugodzinnej rozmowie, kr�lewska para rozesz�a si� z uczuciem zar�wno szacunku, jak
wzajemnej przychylno�ci.
Zwi�zek ma��e�ski Ferdynanda z Izabell� zawarty zosta� z w�a�ciw� uroczysto�ci� 19 pa�dziernika
1469 r. w kaplicy pa�acu Jana de Vivero.
Przesuwamy si� szybko po pierwszych dwudziestu latach po�ycia dostojnego stad�a. Izabell� w
1474 r., po �mierci Henryka, zosta�a kr�low� kastylijsk�. W tym samym prawie czasie Jan II
zako�czy� �ycie, i Ferdynand zasiad� na tronie Aragonii. Tak wi�c P�wysep Pirenejski, z�o�ony
dot�d z drobnych dzielnic, na cztery g��wne rozpad� si� cz�ci: jedn� by�y kraje Ferdynanda i
Izabelli, obejmuj�ce kr�lestwa Kastylii, Leonu, Aragonii, Walencji i kilka innych jeszcze
prowincji; drug� Nawarra, niewielkie kr�lestwo u st�p Pirenej�w; trzeci� Portugalia, w
dzisiejszych mniej wi�cej granicach; czwart� Grenada, ostatnie schronienie Maur�w, na p�noc od
Cie�niny Gibraltarskiej.
Kr�lewscy ma��onkowie nie zapomnieli o przyj�tym zobowi�zaniu wzgl�dem zniesienia pot�gi
Maur�w; okoliczno�ci tylko nie pozwoli�y im d�ugo urzeczywistni� swoich ch�ci. Lecz skoro tylko
nadesz�a sposobna chwila, podj�to wojn�, kt�rej losy stanowczo or�owi chrze�cija�skiemu
sprzyja�y. Maurowie, trac�c warowni� za warowni�, miasto za miastem, zostali wreszcie obl�eni
w swej stolicy. Poddanie si� Grenady, zajmuj�cej w dziejach chrystianizmu pierwsze miejsce po
odzyskaniu �wi�tego Grobu, nast�pi�o 25 listopada 1491 r., w dwadzie�cia dwa lata po �lubie
Izabelli; przytaczamy tu nawiasem, �e kilka wiek�w p�niej, ta sama data ws�awiona zosta�a
wyparciem Anglik�w ze Stan�w Zjednoczonych.
W ci�gu lata 1491 r., podczas gdy wojska hiszpa�skie obozowa�y pod miastem, Izabella,
towarzysz�c z dzie�mi ma��onkowi, o ma�o nie uleg�a nieszcz�ciu, gdy� namiot kr�lewski zaj��
si� p�omieniem i sp�on�� wraz z innymi rycerskimi, przy czym stracono mn�stwo kosztownych
przedmiot�w. Dla zapobie�enia na przysz�o�� takiemu wypadkowi i chc�c uwieczni� zdobycie
Grenady, najwa�niejszy, jak dot�d, czyn swoich rz�d�w, ma��onkowie postanowili za�o�y� w tym
miejscu miasto porz�dnie murowane, mog�ce obj�� ca�� armi� chrze�cija�sk�. Gr�d ten,
wystawiony w trzy miesi�ce, otrzyma� nazw� Santa-Fe (�wi�ta wiara), bardzo trafnie obran�, ze
wzgl�du na gorliwo�� jakiej potrzeba by�o do prowadzenia rob�t pod pal�cym niebem hiszpa�skim
i na ufno�� w pomocy Boskiej, o�ywiaj�c� wojsko obl�nicze. Wystawienie tego miasta
postrachem tkn�o niewiernych, bo uwa�ali je za dow�d, i� nieprzyjaciel nie ust�pi, chyba z
ostatnim tchnieniem, i by� mo�e, �e ono wp�yn�o na poddanie si� Boabdila, kr�la Grenady, kt�ry
w kilka tygodni p�niej otworzy� Hiszpanom bramy Alhambry.
ROZDZIA� IV
Ranek 2 stycznia 1492 r. obchodzony by� z uroczysto�ci�, niewidzian� nawet w mie�cie tak
przywyk�ym do wspania�ych obrz�dk�w religijnych, jak siedziba Ferdynanda i Izabelli. Zaledwie
s�o�ce wzesz�o, a ju� Santa-Fe by�o w ruchu i twarze wszystkich promienia�y rado�ci�. Uk�ady
wzgl�dem poddania Grenady, trzymane dot�d w tajemnicy, by�y nareszcie uko�czone, nar�d
dowiedzia� si� urz�dowo o pomy�lnym ich skutku, i w dniu tym zwyci�zcy wkroczy� mieli do
twierdzy.
Na dworze by�a �a�oba, z powodu �mierci don Alonza portugalskiego, narzeczonego ksi�niczki
kastylijskiej; ale rado�� zwyci�stwa usun�a znaki smutku, i wszystko co �y�o w �wi�tecznych
wyst�pi�o szatach. Kardyna� prymas, na czele silnego oddzia�u wojska, uda� si� ku Grenadzie, dla
obj�cia jej w posiadanie. Po drodze spotka� si� z hufcem jazdy maureta�skiej, w kt�rego dow�dcy,
po rysach szlachetnych i smutnym obliczu, pozna� Boabdila. Kardyna� wskaza� mu miejsce, gdzie
Ferdynand, powodowany pobo�no�ci� czy polityk�, zatrzyma� si�, nie chc�c wej�� do miasta,
dop�ki znak Zbawiciela nie zast�pi chor�gwi Mahometa. Boabdil powita� zwyci�zc�, a potem
zwr�ci� si� ku w�wozowi, kt�remu dot�d pozosta�a romantyczna nazwa: El ultimo suspiro del
Moro (ostatnie westchnienie Maura), z tego powodu, �e kr�l maureta�ski rzuci� stamt�d ostatnie
spojrzenie na mury i wie�yce opuszczonego grodu.
Tymczasem wojsko chrze�cija�skie wygl�da�o z niecierpliwo�ci� wzniesienia krzy�a na wie�ach
Alhambry, a mieszka�cy okolicznych stron oraz ksi�a i zakonnicy, gromadzili si� t�umnie, chc�c
by� �wiadkami tryumfu chrystianizmu. Najwi�cej ciekawych cisn�o si� ko�o stanowiska kr�lowej,
gdy� tam i przepych dworski najokazalej si� rozwin�� i obecno�� pobo�nej Izabelli, rozlewa�a jaki�
urok religijny.
Pomi�dzy duchownymi by� zakonnik ujmuj�cej powierzchowno�ci, kt�rego grandowie Hiszpanii
witali z uszanowaniem, nazywaj�c ojcem Pedro. Towarzyszy� mu m�odzieniec szlachetnej
postawy, licz�cy oko�o lat dwudziestu. Cia�o jego muskularne i twarz ogorza�a �wiadczy�y, �e
chocia� m�ody, ju� nieraz spotyka� si� z trudem, a cho� w tak wa�nej uroczysto�ci wyst�pi� bez
uzbrojenia, �atwo by�o pozna�, �e wczesne to rozwini�cie t�yzny zawdzi�cza� s�u�bie wojennej.
Ubi�r jego by� prosty, lecz odznacza� si� w�a�ciw� wy�szym stanom wytworno�ci�.
Szczeg�lnie od chwili, gdy zbli�ywszy si� do Izabelli, dost�pi� �aski uca�owania jej r�ki, kt�ry to
zaszczyt spotyka� zwykle tylko ludzi wielkiej zas�ugi lub dostojnego urodzenia, m�odzieniec
powszechn� zwraca� uwag�. Jedni m�wili, �e to potomek domu Guzman; drudzy przypuszczali, �e
pochodzi z gniazda Ponce'�w, ws�awionego w tej wojnie czynami ksi�cia-markiza Kadyksu; inni
wnosz�c po wysokim czole i �mia�ym ruchu wywodzili go od Mendoz�w.
Widoczne by�o, �e przedmiot tylu przypuszcze� nie zwraca� bynajmniej uwagi na to og�lne
wra�enie. Przechadzaj�c si� w t�umie od niechcenia, zaj�ty by� rozmow� z duchownym
towarzyszem.
� �wi�ty to dzie� dla chrze�cija�stwa, zawo�a� z uniesieniem zakonnik. Przemoc barbarzy�ska,
trwaj�ca siedem wiek�w, zosta�a na koniec obalona; na szczytach ostatniego przytu�ku niewiernych
staje krzy� Zbawiciela. Przodkowie twoi, m�j synu, powstaliby z trumien, gdyby ta radosna wie��
dosi�g�a ich grobowc�w.
� Oby Naj�wi�tsza Panna wieczny im da�a odpoczynek, bo w�tpi�, ojcze Pedro, czy nawet
Grenada, cho� tak cudownie przez Maur�w upi�kszona, podoba� by im si� mog�a po raju.
� Jeste� widz� bardzo lekkomy�lnym, don Luis, nie tak to bywa�o, gdy pod opiek� swej matki,
�wi�tej pami�ci, pobo�ne zmawia�e� pacierze.
Te s�owa wym�wione by�y z zapa�em zbli�onym bardzo do gniewu.
- Nie kar� mnie tak surowo, wielebny ojcze, za nierozwa�ne wyra�enie, bo �wiadcz� si� Bogiem,
�e nie chcia�em ubli�y� �wi�temu ko�cio�owi naszemu.
- Czy widzisz tego cz�owieka? - zapyta� mnich, maj�c oczy zwr�cone w jedn� stron�, lecz nie
wskazuj�c przedmiotu swej uwagi.
- Na honor, widz� tysi�ce ludzi, m�j ojcze. Czy wolno spyta� o kim mowa?
- Spojrzyj na owego m�czyzn� wysokiego wzrostu, twarzy szlachetnej i powa�nej, kt�rego
u�o�enie godne jest monarchy, podczas gdy ubi�r ubogiego zaledwie pokazuje szlachcica.
- Zdaje mi si�, �e go spostrzegam, ale nic w nim nie widz� nadzwyczajnego.
- By� mo�e, a jednak w postawie jego jest wy�szo�� rzadko napotykana u ludzi nieprzywyk�ych do
w�adzy.
- S�dz�c z powierzchowno�ci, uwa�am go za �eglarza.
- Jest nim rzeczywi�cie, don Luis. Przybywa z Genui, a imi� jego Christoval Colon, czyli, jak
zwykle go zowi�, Krzysztof Kolumb.
� Zaostrzasz ciekawo�� moj� ojcze Pedro. Kt� jest ten Kolumb i jaki jego zamiar?
� Jest to zagadka, kt�rej nie rozwi�za�y ani pro�by moje do Naj�wi�tszej Panny, ani nauka
klasztorna, ani gor�ce pragnienie odkrycia prawdy. Siadaj ze mn� na tym g�azie, powiem ci co
mnie wiadomo. Cz�owiek ten, ju� od lat siedmiu przebywa mi�dzy nami, staraj�c si� o s�u�b�,
celem odkrycia nieznanych kraj�w; utrzymuje bowiem, i� �egluj�c na zach�d, dosi�gnie Indii i
owej wyspy Cipango, tak cudownie opisanej przez wenecjanina Marco Polo.
� Na �w. Jakuba! � przerwa� �miej�c si� don Luis, � to cz�owiek szalony. Zamiar jego wtedy
chyba m�g�by si� powie��, gdyby ziemia by�a okr�g�a; wszak Indie le�� na wsch�d, a nie na
zach�d Hiszpanii.
� Powszechnie mu to zarzucaj�, lecz on na wszystko gotow� ma odpowied�.
� Czy� podobna przypu�ci� tak� niedorzeczno��? Przecie� widzimy najwyra�niej, �e ziemia jest
p�ask�.
� Zdanie jego w tym wzgl�dzie zupe�nie jest odmienne i s�uszne, przyzna� trzeba, ma do tego
powody. Jako �eglarz uwa�am nieraz, i� na morzu, gdy okr�t jaki zjawia si� w oddaleniu, wida�
najprz�d ko�ce maszt�w, nast�pnie �agle, a na ostatku dopiero sam kad�ub. Czy� tego nie dostrzeg�
w swych podr�ach, m�j synu?
- Przypominam sobie rzeczywi�cie, �e spotkawszy raz fregat� angielsk�, ujrzeli�my najpierw
wy�sze �agle, jakby bia�� plamk� na powierzchni wody, dalej ni�sze, a w ko�cu olbrzymi kad�ub,
nasro�ony armatami.
- Jeste� wi�c w zgodzie z Kolumbem, i wierzysz, �e ziemia ma kszta�t okr�g�y?
- Przenigdy, ojcze, zwiedzi�em �wiat w r�nych, kierunkach, i przekona�em si�, �e wszystkie kraje
na jednej le�� p�aszczy�nie.
- Dlaczego� tedy �agielki owego okr�tu pr�dzej si� pokaza�y od �agli?
- Dlatego, �e.....�e one przed innymi wzrok m�j uderzy�y.
- To chyba Anglicy najwi�ksze �agle zak�adaj� na szczycie maszt�w!?
- Co za�! m�j ojcze. Nie tacy to wprawdzie marynarze jak Genue�czycy, ale� b��du tak grubego
pewno si� nie dopuszcz�. Znasz si�� wiatru i pojmujesz, �e im wi�kszy �agiel, tym ni�ej powinien
by� umieszczony.
- A wi�c ujrza�e� przedmiot mniejszy przed wi�kszym?
- W istocie, ojcze Pedro, wida� �e� korzysta� od Kolumba, lecz kwestia nie jest jeszcze racj�.
� Sokrates lubi� rzuca� zapytania i oczekiwa� odpowiedzi.
� Do licha, m�j ojcze, nie jestem ja Sokrates, tylko ucze� tw�j i krewniak, Luis de Bobadilla,
synowiec przyjaci�ki kr�lowej, markizy de Moya, nie ust�puj�cy w urodzeniu �adnemu
kawalerowi hiszpa�skiemu, chocia� nieprzyjaciele moi utrzymuj�, �e mam �y�k� hulactwa.
� Nie potrzebujesz mi wymienia� swej genealogii, ani obja�nia� charakteru, bo znam ci� od
dzieci�stwa. To pewna, �e posiadasz jeden przymiot niezaprzeczony, otwarto��, kt�rej w�a�nie
da�e� dowody, przyznaj�c, �e nie jeste� Sokratesem.
Tej przym�wce zakonnika towarzyszy� u�miech satyryczny; m�odzieniec jednak bynajmniej si�
tym nie obrazi�.
� Wielebny ojcze, zawo�a�, od�� na bok powag� i pogadaj ze mn� o tej rzeczy nadzwyczajnej.
Czy mniemasz naprawd�, �e ziemia jest okr�g�a?
� Nie, zaiste, don Luis, gdy� l�kam si� by� w sprzeczno�ci z Pismem �wi�tym. Jednak�e to
spostrze�enie o �aglach mocno mnie k�opocze. Zamierza�em ju� nieraz sprawdzi� je naocznie, ale
gdy tylko wst�pi� na okr�t, choroba morska tak silnie mnie chwyta, �e nie mog� o tym ani
pomy�le�.
� To by�oby rzeczywi�cie uwie�czeniem twej m�dro�ci, zawo�a� �miej�c si� g�o�no don Luis.
Ojciec P