Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Riese – to kryptonim największego projektu górniczo-budowlanego realizowanego przez III Rzeszę w latach 1943-1945 w Górach Sowich na Dolnym Śląsku. Cel jego budowy do dzisiaj nie został jednoznacznie wyjaśniony. Jesień 1946 roku. Do Głuszycy, niewielkiej miejscowości w Górach Sowich, z tajną misją przybywa tajemniczy mężczyzna. Przedmiotem jego zainteresowania są sztolnie wykute we wnętrzu gór. Poczynania faceta bacznie obserwuje UB i NKWD. Wiosna 1992 roku. W ręce sędzi Laury Szeligi wpadają dokumenty, z których wynika, że jej zmarły ojciec nie był tym, za kogo ona go uważała. Usiłując dojść prawdy, przekona się, że sekret skrywana przez Riese stale rzuca złowieszczy cień, stale budzi emocje i popycha ludzi do zbrodni. W powieści odnajdziemy także dalsze dzieje bohaterów „W cieniu Olbrzyma” – debiutu literackiego autorki.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Riese. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy |
Autor: | Kaleta Jolanta Maria |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Psychoskok |
Rok wydania: | 2017 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Ten tragedia sensacyjno-kryminalnym, pozwoli nam przenieść się do roku 1946 do miejscowości w Górach Sowich – Głuszycy. W tym niepozornym miejscu dochodzi do znaczących wydarzeń. Zagadkowy facet przebywa do Głuszycy z tajną misją, a NKWD a także Urząd Bezpieczeństwa w Wałbrzychu interesuje się wykutymi s skałach sztolniami. Projekt budowlany o kryptonimie Riese realizowanym przez Niemców podczas II wojny światowej budzi coraz większe zainteresowanie, lecz by poznać prawdę będziemy musieli, aż nadejdzie wiosna 1992 roku…
Jolanta Maria Kaleta to pisarka z wielkim doświadczeniem: ma na koncie cały szereg książek, które w konwencji dramatu sensacyjno-kryminalnego przedstawiają różnorakie zdarzenia historyczne, przeważnie z Dolnego Śląska. Dramatem sensacyjno-kryminalnym, z akcentem na dramat, jest też jej najwieższa opowieść „Riese”. Autorka porusza w niej wątki historyczne (od zdarzeń II wojny światowej, przez pierwsze lata powojenne, po czas po przełomie 1989 roku) i moralne (postawy mieszkańców tamtego rejonu, ludzkie dylematy, szlachetność i odwaga vs. najstraszniejsza zdrada). Wszystko wplecione w wartką akcję, z olbrzymią znajomością historii i realiów życia na tzw. Ziemiach Odzyskanych, których mieszkańcy – i ci rdzenni, i ci „zza Buga”, przesiedleńcy – musieli żyć w olbrzymim napięciu na pograniczu nie tylko politycznym, lecz i kulturowym. Spod sprawnego pióra autorki wyłaniają się wyraziste postacie bohaterów wplątanych w intrygę z finałem nie tylko powodującym zaskoczenie czytelnika, lecz i skłaniającym do zadumy ponad najciemniejszymi zakamarkami ludzkiej duszy. Autorka wyrazistą kreską – jak mówi się o pracach graficznych – maluje przed oczyma czytelnika niebywały dramat, jakiego doświadczała w tamtych czasach niejedna zapewne rodzina. Mnie zachwyciło w tej książce pdf to, że nakładają się na siebie dwa dramaty: kameralny kilkorga głównych bohaterów i wręcz epicki Polaków, Niemców i Rosjan tworzących w powojennej rzeczywistości Gór Sowich (gdzie w tle widzimy zamek Książ i podziemne labirynty) mieszankę zaiste wybuchową. Trzeba sięgnąć po tę książkę, ponieważ jest w niej mnóstwo prawdy – i tej historycznej, i tej z głębi ludzkiej duszy.
W ciągu ostatniego roku obiektywy kamer bardzo nierzadko zwrócone były w kierunku Dolnego Śląska. Wiązało się to z poszukiwaniami tzw. „złotego pociągu”. Sam również z olbrzymim zaciekawieniem śledziłem doniesienia związane z eksploracją wskazywanego przez poszukiwaczy terenu. Niestety nie doczekaliśmy się rozwiązania zagadki legendarnego skarbu III Rzeszy. Sekret nie została odkryta i dalej pozostanie „konikiem” wielu ludzi zainteresowanych regionem. Wspomniane wydarzenia zapewne przyczyniły się do popularyzacji tego prześlicznego rejonu naszego kraju, jednak dla mnie – czytelnika, lecz także osoby zachwyconej zagadkowym Dolnym Śląskiem – już jakiś czas temu najlepszym jego ambasadorem nieustanna się wrocławska pisarka Jolanta Maria Kaleta. Teraz trafiła mi się niewątpliwa przyjemność zapoznania się z jej najnowszą powieścią – „Riese. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy”, jedenastą w dorobku autorki, która od 2012 roku – od czasu rozpoczęcia kariery pisarskiej – zdobyła prawdopodobnie przepis na świetną opowieść sensacyjną. Receptę tę, coraz bardziej ją ulepszając, z powodzeniem zastosowała przy konstruowaniu fabuły i akcji własnego najnowszego „dziecka”. Dla czytelników zaznajomionych z prozą tej pisarki nie będzie żadną nowością, że konstruując fabułę, akcję prowadzi ona dwutorowo – w tym przypadku współcześnie a także w czasie bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej. Wydaje mi się, że jest to sprawdzony zabieg, tym bardziej że epizody przenoszące czytelnika w dany czas i miejsce następują po sobie naprzemiennie. Sprzyja to oczywiście łatwiejszemu odbiorowi treści, jednocześnie nie wywołując poczucia zagubienia. Bezboleśnie wprowadza w bieg pasjonujących zdarzeń a także pozwala na szczegółowe zaznajomienie się z postaciami bohaterów opowieści. Główną bohaterkę – sędzię Annę Szeligę – poznajemy w chwili, gdy podejmuje decyzję, która będzie miała olbrzymi wpływ na jej życie. Decyduje się bowiem na podjęcie pracy w Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. W trakcie wykonywania czynności służbowych, wśród wielu teczek z dokumentami spraw prowadzonych przez PRL-owski Urząd Bezpieczeństwa znajduje informacje, z których wynika, że jej tragicznie zmarły przed wieloma laty ojciec był SS-manem, zaś po wojnie został skazany przez ówczesne władze polskie na śmierć za szpiegostwo na rzecz hitlerowskich Niemiec. Zawartość teczki wywraca życie Laury do góry nogami, dlatego – wykorzystując możliwości związane z zajmowanym stanowiskiem – postanawia ona przeprowadzić śledztwo dotyczące ojca, a co za tym idzie, też swojej tożsamości. Od tej chwili poznanie tajemnicy związanej z Gustawem Zarembą vel Horstem stanie się jej obsesją. Pierwsze ustalenia prowadzą ją do rodzinnej Głuszycy a także do Jedliny Zdrój, związane są również z Górami Sowimi i znajdującym się w nich rozbudzającym ludzką wyobraźnię, tajemniczym poniemieckim kompleksem Riese. Kiedy skończyłem czytać, zadałem sobie pytanie: co decyduje, że uznajemy książkę za dobrą? Odpowiedź wydała mi się łatwa i jednoznaczna: jest niezła wtedy, gdy staje się dla czytelnika inspiracją. Opowieść „Riese. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy” niewątpliwie okazała się taką inspiracją dla mnie. Skłoniła mnie choćby do zaplanowania kolejnej podróży, podczas której będę mógł osobiście odkrywać Riese, poczuć klimat tak realistycznie przedstawiony przez autorkę. Była także impulsem do przemyśleń, zastanowienia się ponad sensem obsesyjnej chęci odkrywania sekretów. Być może lepiej jest, gdy sekret stale nią pozostaje? Może mieć wówczas znacznie mniejszą siłę rażenia. Wreszcie uzmysłowiła mi, że nie godzi się wydawać sądów o ludziach bez całkowitego poznania motywów, które kierowały ich postępowaniem. Omawiana opowieść okazała się również dla mnie najlepszą, jaka wyszła spod pióra Jolanty Marii Kalety. Uznałem ją za najbardziej dojrzałą, najpiękniej opowiedzianą i właściwie pozbawioną wad. Oczekiwałem mistrzowskiego połączenia faktów z fikcją, świetnego oddania ducha epoki, lecz oprócz tego dostałem też fragment zaskoczenia, ogromne emocje, a także dużo ciekawostek, idealnie wkomponowanych w fabułę. Skorzystałem z możliwości obserwowania złożonych losów ludzkich, relacji łączącej kata i ofiarę. Jednocześnie goniłem za tajemnicą, a kiedy już zdawało się, że zostanie wyjaśniona, zastępowała ją kolejna. Pomyślałem wtedy, że życie pisze najlepsze scenariusze. Trzeba umieć je odpowiednio wykorzystać, prawda, Pani Jolanto? Być może dla innych „Riese. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy” stanie się impulsem do odkrycia nowej, idealnej pasji? Wszystko przed Tobą, Czytelniku…