Wszystkie Weyry Pern - McCAFFREY ANNE(1)
Szczegóły |
Tytuł |
Wszystkie Weyry Pern - McCAFFREY ANNE(1) |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Wszystkie Weyry Pern - McCAFFREY ANNE(1) PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Wszystkie Weyry Pern - McCAFFREY ANNE(1) PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Wszystkie Weyry Pern - McCAFFREY ANNE(1) - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Anne McCaffrey
Wszystkie Weyry Pern
tom 11
All the Weyrs of PernPrzeklad Zuzanna Galinska
Data wydania oryginalnego 1991
Data wydania polskiego 1998
Z calym szacunkiem dedykuje te ksiazke doktorom Jackowi i Judy Cohenom, ktorzy tak wzbogacili moje zycie.
Prolog
Siwsp poczul, ze jego czujniki reaguja na wznowienie doplywu energii z ogniw slonecznych umieszczonych na dachu budynku, w ktorym znajdowalo sie jego pomieszczenie. Widocznie silny wiatr zwial zatykajacy je kurz i popiol wulkaniczny. Podczas ubieglych dwoch tysiecy pieciuset dwudziestu pieciu lat wydarzalo sie to na tyle czesto, ze mogl podtrzymac funkcjonowanie, przynajmniej na podstawowym poziomie.
Jak zwykle, sprawdzil wszystkie glowne obwody i nie znalazl zadnej usterki. Zewnetrzne wizjery pozostaly zatkane, ale zdolal stwierdzic, ze w poblizu panuje pewna aktywnosc.
Czyzby ludzie powrocili na Ladowisko?
Odchodzac stad, ludzie rozkazali mu znalezc sposob na zniszczenie organizmu, okreslanego przez kapitanow mianem "Nici". Jednak nie mogl tego dokonac, gdyz nie otrzymal wystarczajacych informacji. Tym niemniej priorytet nie zostal skasowany.
Byc moze teraz, gdy ludzie wrocili, dostarcza mu nowych danych i bedzie mogl wywiazac sie z zadania.
W miare jak odkrywalo sie coraz wiecej slonecznych ogniw, energia zaczela wypelniac jego obwody elektryczne. Odslanianie nie bylo przypadkowe, tak jakby przyczyna byl tylko wiatr. Przypominalo to raczej dzialalnosc czlowieka. Energia sloneczna ladowala dlugo nie uzywane kolektory, a Siwsp rozprowadzal ja na wszystkie systemy i wykonywal szybkie testy.
Zostal zaprojektowany tak, by przetrwac nawet najbardziej niesprzyjajace warunki. Energia plynela w nim caly czas, wiec byl gotowy do pracy jeszcze zanim odsloniete do konca zewnetrzne czujniki.
Ludzie wrocili na Ladowisko! Jeszcze raz rodzaj ludzki zatriumfowal nad ogromnymi przeciwnosciami.
Dzieki elementom optycznym Siwsp zauwazyl, ze ludziom nadal towarzysza stworzenia nazwane ognistymi smokami. Przez jego kanaly sluchowe przenikaly takze dzwieki. Byly to takie glosy, jakie wydawal czlowiek, ale mialy dziwne brzmienie. Widocznie w jezyku nastapily zmiany. Tym niemniej Siwsp policzyl, ze od chwili ladowania minelo juz dwa tysiace piecset dwadziescia piec lat, wiec moglo sie zdarzyc absolutnie wszystko. Siwsp sluchal i tlumaczyl, przymierzajac zmienione samogloski i zlane spolgloski do wzorow mowy, ktore zostaly w nim zaprogramowane. Organizowal nowe dzwieki w grupy i sprawdzal je w programie semantycznym.
Nagle w zasiegu jego czujnikow pojawilo sie ogromne biale stworzenie. Czyzby to byl potomek pierwszego wytworu bioinzynierow? Siwsp wykonal szybka ekstrapolacje z plikow biolabu i doszedl do wniosku, ze tak zwane smoki ewoluowaly i mialy sie swietnie. Jednak gdy przeszukal wszystkie dane na temat gatunku stworzonego przez ludzi, nie znalazl informacji o bialym zwierzeciu.
Zaczal powoli rozumiec, ze ludzkosc nie tylko przetrwala ponad dwadziescia piec wiekow Opadu Nici, lecz jeszcze bardziej rozkwitla. Siwsp wcale sie temu nie dziwil. Wiedzial, ze czlowiek zawsze dazy do przezycia nawet tam, gdzie inni ulegaja.
Jesli ludzie mogli wrocic na Poludniowy Kontynent, to moze udalo im sie takze zniszczyc pasozytniczy organizm? Byloby to nie lada osiagnieciem. Czym wiec zajmie sie teraz on, Siwsp, jezeli ten problem zostal juz rozwiazany?
Jednak ludzkosc, ze swoja nienasycona ciekawoscia i niepokojem, niewatpliwie znajdzie nowe zadania, ktorych Sztuczna Inteligencja o Werbalnym Systemie Porozumiewania moglaby sie podjac. Siwsp wiedzial ze swoich bankow pamieci, ze ludzie nie sa gatunkiem latwo wpadajacym w samozadowolenie. Wkrotce ci, ktorzy pracuja nad oczyszczeniem zalegajacego od stuleci kurzu, odkryja caly budynek i dotra do niego. Musi, oczywiscie, zareagowac tak, jak polecal mu program.
Siwsp czekal.
Rozdzial I
Obecne (dziewiate) przejscie, 17 obrot
Zanim Siwsp skonczyl opowiadac o pierwszych dziewieciu latach kolonizacji Pernu, slonce, ktore osadnicy nazwali Rukbat, zaszlo niezwykle pieknymi kolorami, chociaz chyba zaden z pelnych szacunku sluchaczy historii przedstawionej przez Sztuczna Inteligencje o Werbalnym Systemie Porozumiewania nie zwrocil na to uwagi.
W czasie, gdy melodyjny glos Siwspa wypelnial pomieszczenie i przenikal do holu, ludzie naplywali jak przyciagnieci magnesem. Rozpychali sie i przeciskali, by sluchac opowiesci i choc rzucic okiem na niewiarygodne ruchome obrazy, ktorymi ten dziwny stwor ilustrowal swoje slowa. Lordowie Warowni i Mistrzowie Cechow, pospiesznie wezwani przez poslancow - jaszczurki ogniste - bez skargi tloczyli sie w dusznym pomieszczeniu maszyny.
Lord Jaxom z Ruathy poprosil swojego bialego smoka, Rutha, by powiadomil o odkryciu Przywodcow Weyru Benden, oni wiec jako pierwsi dolaczyli do Mistrza Harfiarza Robintona i Mistrza Kowala Fandarela. Lessa i F'lar cichutko przysiedli na stolkach, ktore ustapili im Jaxom i Czeladnik Harfiarz Piemur. Piemur groznie zamachal do swojej zony Jancis, gdy ta rowniez chciala ustapic miejsca i gestem nakazal Breidemu, ktory stal z rozdziawionymi ustami w drzwiach, by przyniosl dodatkowe stolki. F'nor, dowodca skrzydla w Benden, znalazl juz skrawek przestrzeni tylko na podlodze, skad musial wyciagac szyje, zeby zobaczyc ekran. Jednak natychmiast historia pochlonela go na tyle, ze przestal zwracac uwage na niewygody. W malym, zatloczonym pomieszczeniu zrobiono jeszcze miejsce dla Lordow Groghe'a z Fortu, Asgenara z Lemos i Larada z Telgaru, ale w zamieszaniu odepchnieto Jaxoma az pod drzwi. Ustawil sie wiec na strazy i grzecznie, lecz stanowczo odmawial nastepnym chetnym prawa do wejscia.
Siwsp zwiekszyl sile glosu tak, by mogli go slyszec wszyscy, ktorzy stali na korytarzu. Wydawalo sie, ze nikomu nie przeszkadza zaduch i ciasnota, zwlaszcza ze po jakims czasie ktos pomyslal o podaniu wody, soku z czerwonych owocow i pasztecikow z miesem. Ktos inny otworzyl okna w korytarzu, zapewniajac przeplyw powietrza, chociaz niewiele z niego docieralo do pomieszczenia Siwspa.
-Ostatnia wiadomosc, ktora otrzymalem od kapitana Keroona potwierdzala, ze Warownia Fort dziala. Przyjalem te wiadomosc o 17:00, czwartego dnia dziesiatego miesiaca, jedenascie lat po Ladowaniu.
Kiedy Siwsp zamilkl, zapadla gleboka i pelna namaszczenia cisza. W koncu oszolomieni ludzie zaczeli sie poruszac. Mistrz Harfiarz Robinton tez doszedl do siebie i, czujac, ze do niego nalezy obowiazek zareagowania na te niespodziewane historyczne objawienia, zabral glos jako pierwszy.
-Jestesmy ci niezwykle zobowiazani za przekazanie nam tej zdumiewajacej opowiesci. - Robinton przemawial z wielka pokora i najglebszym szacunkiem. Przez pokoj i korytarz przeszedl zgodny pomruk. - Stracilismy tak duzo z naszej wczesnej historii. Zostala ona wlasciwie zredukowana do mitow i legend. Wyjasniles wiele z tego, co nas intrygowalo. Ale dlaczego twoja opowiesc urywa sie tak nagle?
-Autoryzowani operatorzy nie dostarczali dalszych informacji.
-Dlaczego?
-Nie udzielono mi wyjasnien. Poniewaz nie otrzymalem kolejnych instrukcji, kontynuowalem obserwacje do czasu, gdy ogniwa sloneczne zostaly zasypane, a poziom energii zredukowany do minimum niezbednego dla dzialania czesci centralnej.
-Te ogniwa sa zrodlem twojej mocy? - spytal Fandarel, a jego basowy glos az grzmial z entuzjazmu.
-Tak.
-A obrazy? Jak to zrobiles? - zazwyczaj powsciagliwy Fandarel nie kryl podniecenia.
-Nie znacie urzadzen nagrywajacych?
-Nie. - Fandarel potrzasnal z rozgoryczeniem glowa. - Tak jak wielu innych cudow, o ktorych wspominales. Czy mozesz nas nauczyc tego, co zapomnielismy? - Jego oczy blyszczaly wyczekujaco.
-Banki pamieci zawieraja informacje na temat Inzynierii Planetarnej i Kolonizacji oraz wielokulturowe i historyczne katalogi, ktore Administratorzy Kolonii uwazali za istotne.
Zanim Fandarel mogl sformulowac kolejne pytanie, F'lar podniosl reke.
-Z calym szacunkiem, Mistrzu Fandarelu, wszyscy mamy pytania do Siwspa. - Odwrocil sie i skinal na Mistrza Esselina i wszedobylskiego Breide'a. - Prosze oproznic korytarz, Mistrzu Esselinie. Nikt nie moze wejsc do tego pokoju bez wyraznego pozwolenia jednej z obecnych tu teraz osob. Czy to jasne? - spogladal surowo na obu mezczyzn.
-Tak jest, Przywodco Weyru, zupelnie jasne - odpowiedzial sluzalczo Breide.
-Oczywiscie, Przywodco Weyru, z pewnoscia, Przywodco Weyru - potakiwal Mistrz Esselin, klaniajac sie za kazdym razem, kiedy wymawial tytul F'lara.
-Breide, nie zapomnij przekazac raportu z dzisiejszego wydarzenia Lordowi Torikowi - dodal F'lar, doskonale zdajac sobie sprawe, ze Breide zrobilby to nawet bez jego pozwolenia. - Esselinie, przynies kosze zarow do oswietlenia sali i przyleglych pokoi, kilka polowek lub materacy, a takze koce i jedzenie.
-I wino. Nie zapominaj o winie, F'larze - zawolal Robinton. - Bendenskie wino, jesli mozna, Esselinie, dwa buklaki. Praca, ktora tu czeka, z cala pewnoscia przyprawi nas o pragnienie - dodal lekkim tonem i usmiechnal sie lobuzersko do Lessy.
-Och, Robintonie, nie wypijesz dwoch pelnych buklakow - napomniala go surowo Lessa. - Widze, co ci chodzi po glowie. Oszczedzaj sie, bo miales az za duzo wrazen jak na jeden dzien. Ja tez jestem oszolomiona.
-Pani Lesso - odezwal sie Siwsp pojednawczo - zapewniam, ze kazde slowo, ktore uslyszalas, jest prawdziwe.
Lessa zwrocila sie w strone ekranu pokazujacego te wszystkie cuda: wizerunki ludzi, ktorzy przed wiekami obrocili sie w proch, nieznane przedmioty...
-Siwspie, nie watpie w to, co nam opowiedziales, ale watpie w moje zdolnosci zrozumienia chociaz polowy niezwyklosci, ktore nam opisales i pokazales.
-Pani, wiedz, ze to, co sami osiagneliscie, graniczy z cudem - odrzekl Siwsp. - Poradziliscie sobie z niebezpieczenstwem, ktore omal nie zabilo osadnikow. Czy te olbrzymie i wspaniale stworzenia spoczywajace na zboczach wzgorz, to potomkowie smokow, ktore stworzyla pani Kitti Ping Yung?
-Tak - odpowiedziala Lessa z duma posiadaczki. - Zlota krolowa to Ramoth...
-Najwiekszy smok na calym Pernie - podpowiedzial scenicznym szeptem Mistrz Harfiarz Robinton i puscil oczko.
Lessa juz zamierzala spiorunowac go wzrokiem, ale zamiast tego rozesmiala sie.
-Tak, rzeczywiscie ona jest najwieksza.
-Spizowy, ktory na pewno odpoczywa obok niej, to Mnementh, a ja jestem jego jezdzcem - dodal F'lar usmiechajac sie szelmowsko na widok skrepowania swojej towarzyszki zycia.
-Skad wiesz, co znajduje sie poza tym pokojem? - wypalil Fandarel.
-Moje zewnetrzne czujniki juz dzialaja.
-Zewnetrzne czujniki... - Fandarel umilkl zadziwiony.
-A to biale? - pytal dalej Siwsp. - To...
-On - sprostowal Jaxom stanowczo, ale bez urazy - nazywa sie Ruth, a ja jestem jego jezdzcem.
-Nadzwyczajne. Raport bioinzynieryjny wskazywal, ze mialo byc piec odmian, bazujacych na materiale genetycznym jaszczurek ognistych.
-Ruth jest w porzadku - odparl Jaxom. Juz dawno przestal odczuwac uraze, gdy ktos podawal w watpliwosc zalety jego smoka. Ruth mial specjalne zdolnosci.
-To czesc naszej historii - powiedzial Robinton uspokajajaco.
-Ale z jej opowiadaniem zaczekamy, az niektorzy z nas odpoczna - twardo oznajmila Lessa, rzucajac harfiarzowi jeszcze jedno surowe spojrzenie.
-Pani, powsciagne swoja ciekawosc - odezwal sie Siwsp. Lessa podejrzliwie popatrzyla na pociemniala powierzchnie ekranu.
-Odczuwasz ciekawosc? A co masz na mysli mowiac do mnie "pani"?
-Nie tylko ludzie zbieraja informacje. "Pani" to tytul wyrazajacy szacunek.
-Siwspie, szacunek wobec Lessy wyraza sie nazywaniem jej Wladczynia Weyru - wyjasnil uprzejmie F'lar. - Albo jezdzczynia Ramoth.
-A jak mowic do ciebie, panie?
-Jestem Przywodca Weyru lub jezdzcem Mnementha. Poznales juz Mistrza Harfiarza Robintona, Czeladnika Harfiarza Piemura, Mistrza Kowala Jancis i Lorda Jaxoma z Warowni Ruatha, ale pozwol, ze teraz ci przedstawie Mistrza Kowala Fandarela, Lorda Groghe'a z Warowni Fort, o ktorej zawsze wiedzielismy, ze zostala zalozona jako pierwsza... - F'lar ukryl usmiech na widok skromnej miny Groghe'a - chociaz, oczywiscie, nie wiedzielismy dlaczego. A to Larad, Lord Telgaru, i Lord Lemosu, Asgenar.
-Lemos? Cos podobnego! - Ale zanim sluchacze zdazyli zareagowac na lekkie zdziwienie w glosie Siwspa, ten mowil dalej. - Dobrze wiedziec, ze imie bohaterskiej Sallah Telgar Andiyvar przetrwalo.
-Stracilismy wiedze o znaczeniu imion - mruknal Larad. - Ale radujemy sie, ze poswiecenie Sallah i jej meza, Tarviego nie odeszlo w zapomnienie.
-Siwspie - odezwal sie F'lar, stajac na wprost ekranu - mowiles, ze probowales odkryc skad pochodza Nici i jak je zniszczyc. Doszedles do jakichs wnioskow?
-Tak. Przez ostatnie tysiaclecie dowiedzialem sie kilku rzeczy. Organizm zwany Nicia jest w jakis sposob polaczony z planetka, ktora, w afelium, przebiega przez oblok Oorta, a gdy dociera do peryhelium, pociaga za soba materie spoza orbity waszej ostatniej planety. Wowczas ten ciagnacy sie oblok wydala czesc swego brzemienia w przestrzen kosmiczna wokol Pernu. Obliczenia przeprowadzone po ladowaniu wskazywaly, ze za kazdym razem bedzie to trwalo okolo piecdziesieciu lat, po czym material sciagniety przez planetke wyczerpie sie. Osadnicy wyliczyli rowniez, ze to zjawisko bedzie nawracac co mniej wiecej dwiescie piecdziesiat lat, z dokladnoscia do dziesieciu.
F'lar rozejrzal sie wokol siebie sprawdzajac, czy ktokolwiek zrozumial o czym mowi Siwsp.
-Z calym szacunkiem, Siwspie, nie rozumiemy twoich wyjasnien - powiedzial z zalem harfiarz. - Duzo czasu uplynelo odkad admiral Benden i gubernator Boll poprowadzili osadnikow na polnoc. Obecnie mamy siedemnasty Obrot... ty, jak mi sie wydaje, nazywasz to rokiem Dziewiatego Przejscia Czerwonej Gwiazdy.
-Zapisalem.
-Zawsze uwazalismy - dodal F'lar - ze Nici przychodza z Czerwonej Gwiazdy.
-To nie jest gwiazda. Chodzi o zablakana planete, ktora prawdopodobnie z jakiegos powodu wyrwala sie ze swojego rodzinnego systemu i podrozowala przez przestrzen kosmiczna do czasu, az przyciagnela ja sila grawitacji waszego slonca, Rukbatu. A materia, ktora nazywacie Nicia, nie pochodzi z powierzchni planety. Jej zrodlem jest oblok Oorta.
-A co to jest ten oblok Oorta? - spytal Mistrz Fandarel.
-Holenderski astronom Jan Oort odkryl, ze istnieja obloki sformowane z materii komet okrazajace gwiazde po orbicie bardziej od niej oddalonej niz orbita najdalszej planety. Tego rodzaju obloki otrzymaly nazwe oblokow Oorta, od nazwiska odkrywcy. Materia komet przenika z obloku do wnetrza systemu. W przypadku Rukbatu, czesc tej materii to jajowate ciala o twardych skorupach, ktore zmieniaja sie w szczegolny sposob. Zrzucajac zewnetrzna powloke i slabnac w zetknieciu z gorna warstwa atmosfery, spadaja na powierzchnie Pernu jako to, co zostalo okreslone terminem "Nici". Przypominaja zarloczny organizm pozerajacy materie organiczna zbudowana ze zwiazkow wegla.
Fandarel zamrugal usilujac przyswoic sobie te informacje.
-Coz, sam pytales Mistrzu Fandarelu - zauwazyl Piemur zlosliwie. - Siwspie, twoje wyjasnienia tylko mieszaja nam w glowach, gdyz nikt z nas nie posiada wystarczajacej wiedzy, aby je zrozumiec - odezwal sie F'lar, unoszac dlon na znak, by mu nie przerywano. - Ale skoro ty, i jak przypuszczam nasi przodkowie, wiedzieliscie, czym sa Nici i skad pochodza, dlaczego nie zniszczyliscie ich zrodla?
-Zanim doszedlem do powyzszych wnioskow, Przywodco Weyru, wasi przodkowie przeniesli sie na Polnocny Kontynent i nie powrocili, zeby przyjac raport.
Pokoj wypelnila cisza pelna poczucia rozpaczy i przegranej.
-Ale my tu jestesmy - powiedzial Robinton, prostujac sie na stolku. - I mozemy wysluchac raportu.
-Jesli go zrozumiemy - dodal F'lar zartobliwie.
-Mam programy edukacyjne ze wszystkich dziedzin nauki, chociaz nadrzednym rozkazem, wydanym mi przez kapitanow Keroona i Tilleka, jak rowniez admirala Bendena i gubernator Boli, bylo zbieranie informacji i odkrycie sposobu zniszczenia Nici.
-Czyli usuniecie zagrozenia jest mozliwe? - zapytal F'lar, zachowujac obojetny wyraz twarzy, by nie zdradzic nadziei, ktora odczuwal.
-Taka mozliwosc istnieje, Przywodco Weyru.
Wszyscy obecni spojrzeli na maszyne z niedowierzaniem.
-Taka mozliwosc istnieje, Przywodco Weyru - powtorzyl Siwsp - ale bedzie wymagac olbrzymiego wysilku zarowno od was, jak i od wszystkich mieszkancow Pernu. Najpierw musicie przyswoic sobie jezyk naukowy i nauczyc sie wykorzystywac nowoczesna technologie. Nastepnie trzeba uzyskac dostep do glownych bankow pamieci "Yokohamy", aby poznac nowe pozycje asteroidow. Dopiero wtedy bedzie mozna przystapic do likwidacji Nici. Najprawdopodobniej zdolamy tego dokonac.
-Mowisz o mozliwosci, o prawdopodobnym rezultacie? - F'lar podszedl do maszyny i oparl rece po obu stronach delikatnie jarzacego sie ekranu. - Zrobilbym wszystko, absolutnie wszystko, aby uwolnic Pern od Nici!
-Jesli jestescie przygotowani na to, aby odzyskac utracona wiedze i doskonalic ja, bedzie mozna tego dokonac.
-A ty nam pomozesz?
-Likwidacje Nici na Pernie zaprogramowano mi jako najwyzszy priorytet.
-Na pewno nie jest dla ciebie tak wazny, jak dla nas! - wykrzyknal F'lar, a F'nor goraco mu przytaknal.
Lordowie Warowni wymienili spojrzenia, wyrazajace nadzieje walczaca ze zdumieniem. Calkowite zniszczenie Nici bylo tym, co F'lar obiecal im dziewietnascie Obrotow temu, zanim zostal Przywodca jedynego Weyru Pernu, jaki wowczas istnial. Tylko eskadry odwaznych smokow i jezdzcow Bendenu bronily ludzkosci na Pernie przed zaglada lub powrotem do prymitywnego myslistwa i zbieractwa, gdy po uplywie czterystu Obrotow od ostatniego bliskiego Przejscia Czerwonej Gwiazdy Nici niespodziewanie znow zaczely opadac. Zrozpaczeni Lordowie Warowni w pierwszej chwili obiecali pomoc i zastosowanie sie do wszystkich wymagan F'lara. Jednak borykajac sie z naglacymi potrzebami wymuszanymi przez Przejscie, szybko o tym zapomnieli i zaczeli sie buntowac. Ale potem jeszcze szybciej pojeli, ze tylko jezdzcy smokow, pelniac swoja odwieczna sluzbe, moga uratowac planete. Jaxom, jako jezdziec smoka i zarazem Lord Warowni, najlepiej rozumial F'lara. Nie mial watpliwosci, ze Przywodca Weyru Benden rzeczywiscie zamierza dokonac tego, co obiecal, i ze zrobi wszystko, aby na zawsze uwolnic Pern od Nici.
-Czeka nas duzo pracy - powiedzial zwawym tonem Siwsp.
"Zachowuje sie tak", pomyslal Mistrz Robinton "jakby odczuwal ulge majac zajecie po tej dlugiej przerwie."
-Wasze Kroniki, Mistrzu Robintonie i Mistrzu Fandarelu, beda mialy niezmierna wartosc przy ocenie zarowno tego, co sie zdarzylo w przeszlosci, jak i obecnego poziomu wiedzy. Gdy poznam historie osadnictwa, bedzie mi latwiej przystosowac programy edukacyjne.
-Cech Harfiarzy pilnie prowadzil Kroniki - oznajmil Robinton z zapalem - chociaz najstarsze z nich sa juz nieczytelne. Przeciez minely tysiace Obrotow. Ale uwazam, ze Kroniki z ostatnich dwudziestu Obrotow obecnego Przejscia dostarcza ci wystarczajaco wiele informacji. Jaxom, czy ty i Ruth zechcielibyscie poleciec po nie do siedziby Cechu Harfiarzy?
Mlody Lord Warowni Ruatha natychmiast wstal.
-Sprowadz tez Sebella i Menolly - dodal Robinton, rzucajac spojrzenie na F'lara, ktory potwierdzil jego prosbe, stanowczym skinieniem glowy.
-W Kronikach mojego Cechu - zaczal Fandarel, pochylajac sie do przodu i wykrecajac wielkie dlonie w niezwyklym dla niego gescie napiecia - brakuje tak wielu slow i wyjasnien... Byc moze nawet zapisano w nich cos o tym obloku Oorta, ale nie zrozumielismy tego. Gdybys potrafil nam powiedziec, jakich slow brakuje lub co zostalo przeinaczone, udzielilbys nam olbrzymiej pomocy w doskonaleniu naszej wiedzy. - Chcial mowic dalej, ale Mistrz Robinton polozyl mu dlon na ramieniu nakazujac milczenie, gdyz w korytarzu rozlegl sie glos zaaferowanego Mistrza Esselina. Slyszano, jak poleca slugom, by dostarczyli Jancis i Piemurowi jedzenie, kubki i buklaki, a takze zaniesli materace i koce do mniejszych pokoi. Jednak zobaczywszy, ze F'nor odprawia go skinieniem glowy, pospieszyl z powrotem korytarzem, poza zasieg sluchu.
-Chwileczke, drogi przyjacielu - powiedzial Robinton, kiedy Fandarel chcial kontynuowac swa prosbe o pomoc, i zwrocil sie do maszyny:
-Siwspie, zapewne posiadasz wszystkie informacje, ktore kolonisci uwazali za istotne, ale naprawde nie sadze, bysmy powinni udostepniac je bez wlasciwej rozwagi.
-Chcialem powiedziec to samo - przytaknal F'lar.
-Rozwaga jest wbudowana cecha tego modelu Siwspa, Mistrzu Harfiarzu, Przywodco Weyru. Musicie ustalic miedzy soba, komu udostepnic moje banki pamieci, i w jaki sposob moze to byc wam przydatne.
Mistrz Harfiarz nagle jeknal i zlapal sie za glowe. Natychmiast podeszli do niego Lessa, Piemur i Jaxom, niespokojni o jego samopoczucie.
-Czuje sie dobrze, naprawde - bronil sie Robinton, machajac z rozdraznieniem rekami, by sie cofneli. - Czy zdajecie sobie sprawe z tego, czym bedzie dla nas to zrodlo wiedzy? - Z emocji jego glos brzmial ochryple. - Dopiero teraz zaczelo do mnie docierac, jak bardzo moze ono zmienic nasze zycie.
-Caly czas sie nad tym zastanawialem - odparl F'lar z ponurym usmiechem. - Jesli ten Siwsp wie o Niciach i Czerwonej Gwiezdzie cos, co moze nam pomoc... - F'lar urwal, nadzieja byla zbyt cenna, zeby glosno o niej mowic. - Potem usmiechnal sie krzywo i uniosl dlon. - Przede wszystkim trzeba zdecydowac, komu bedzie wolno tu wchodzic. Tak jak zaznaczyles, Robintonie, Siwsp nie moze byc dostepny dla kazdego.
-To oczywiste - przytaknal Mistrz Robinton. Nalal sobie wina i pociagnal dlugi lyk. - Koniecznie musimy podjac jakies postanowienie. Jednak, biorac pod uwage ten tlum w pokoju, nie ma mowy, bysmy mogli ocenzurowac odkrycie Siwspa, ani - dodal unoszac dlon, aby uciszyc protesty - nie sadze, ze powinnismy tak postapic. Tym niemniej... - zakonczyl z przebieglym usmiechem - nie mozemy pozwolic, aby kazdy, kto tego zechce, wpadal tu i monopolizowal... to...
-Urzadzenie - podpowiedzial Piemur. - Kiedy plotka sie rozejdzie, mnostwo ludzi bedzie chcialo porozmawiac z Siwspem tylko po to, by moc sie chwalic, ze to zrobili, a nie dlatego, ze doceniaja jego znaczenie.
-Piemurze, przynajmniej raz sie z toba zgadzam - odezwala sie Lessa i rozejrzala sie po pokoju. - Uwazam, ze juz teraz znajduje sie tu dosc osob, ktore potrzebuja dostepu do Siwspa. - Przerwala i popatrzyla surowo na Mistrza Robintona, ktory spojrzeniem pokazal, ze podtrzymuje jej opinie. - Z pewnoscia my, Przywodcy Weyrow, Mistrzowie Cechow i Lordowie Warowni, jestesmy reprezentantami ludnosci planety. Nikt nie moze wiec powiedziec, ze Siwsp jest zmonopolizowany przez jedna grupe. A moze jest nas zbyt wielu. Siwsp, co o tym myslisz?
-Nie. - Slyszac tak latwa akceptacje, Mistrz Harfiarz uradowal sie. A Siwsp mowil dalej: - W razie potrzeby zakres upowaznien moze byc rozszerzony lub ograniczony. A wiec jeszcze raz. Nastepujace osoby - i tu przyjemnym barytonem wymienil imiona wszystkich obecnych w pokoju -...
-Oraz Jaxom - szybko dodal Piemur przypomniawszy sobie, ze mlody Lord Warowni Ruatha polecial wypelnic polecenie Robintona, a przeciez ktos musial sie upomniec o prawa jednego z trzech odkrywcow tej niesamowitej maszyny.
-... i Lord Jaxom z Warowni Ruatha - uzupelnil Siwsp - sa upowaznieni do wydawania mi rozkazow. Czy to sie zgadza? Bardzo dobrze. Wzory glosow zostaly zarejestrowane, lacznie z glosem Lorda Jaxoma, ktory zarejestrowalem wczesniej. Nie bede reagowal na inne glosy, ani w obecnosci osob nieupowaznionych, chyba ze rozkazy zostana zmienione.
-Jako dodatkowe zabezpieczenie - zaproponowal Mistrz Robinton - przy zmianie tej listy musza byc obecni: jeden z Przywodcow Weyru, jeden Mistrz Cechu i jeden Lord Warowni. - Rozejrzal sie, aby sprawdzic, czy taka formula zostanie zaakceptowana.
W tym momencie wpadl Esselin, by zapytac o rozkazy na noc.
-Esselinie, przydziel najrozsadniejszych i najmniej ciekawskich z twoich ludzi do pilnowania drzwi budynku. Tylko Lord Jaxom i jego towarzysze moga tu wejsc dzis wieczorem.
Zanim Esselin zdazyl zapewnic F'lara o pelnej gotowosci do wypelnienia polecen, Fandarel i Larad wdali sie w nerwowa dyskusje o tym, ktory z Cechow bedzie mial pierwszenstwo w nauce u Siwspa.
-Musicie wiedziec - odezwal sie Siwsp glosno, zaskakujac ich wszystkich - ze stosunkowo latwo mozna mnie rozbudowac tak, abym wykonywal jednoczesnie wiele prac. - Kiedy cisza sie przedluzala, Siwsp dodal lagodniejszym, prawie przepraszajacym tonem: - Oczywiscie jezeli zawartosc Jaskin Katarzyny jest nadal nienaruszona.
-Masz na mysli jaskinie na poludniu? - zapytal Piemur.
-Tak. - Na ekranie pojawila sie oszolamiajaca roznorodnosc przedmiotow. - Tego wlasnie potrzebujemy do zbudowania dodatkowych terminali.
-Piemurze, twoje koralikowe plytki! - zawolala Jancis, lapiac meza jedna reka za rekaw, a druga w podnieceniu wskazujac ekran.
-Masz racje - przyznal Piemur. - Siwspie, co to jest? Zdaje sie, ze sa tam tego cale pudla, kazde innego rodzaju.
-To sa karty komputerowe z ukladami scalonymi. - Sluchajacym wydawalo sie, ze wywazony ton Siwspa zdradza lekkie podniecenie. - Czy byly tam takze ktores z tych przedmiotow? - Na ekranie Siwspa pokazaly sie ekrany, ktore wygladaly jak jego mniejsze kopie, oraz prostokatne przedmioty podobne do tego, co Siwsp nazwal klawiatura.
-Owszem - powiedzial Mistrz Robinton ze zdumieniem. - Kiedy zobaczylem te rzeczy, owiniete gruba folia, nie mialem pojecia, co to moze byc.
-Jesli zostalo ich wystarczajaco duzo, nie bedzie sporow o dostep do moich terminali. To resztki zwyklych procesorow. Wszystkie inne jednostki uruchamiane glosem zostaly zapakowane w celu przetransportowania na polnoc i, jak sie wydaje, zaginely, ale te podstawowe modele doskonale posluza naszym obecnym celom. Jezeli napiecie bedzie odpowiednie, mozna zmontowac do dwunastu stacji, i wszystkie beda w stanie wspolpracowac ze swoimi uzytkownikami tak samo szybko, jak ze mna.
Obecni znowu popadli w milczenie.
-Czy dobrze cie rozumiem? - zaczal Fandarel, odchrzaknawszy, bo z wrazenia zachrypl. - Mozesz sie podzielic na dwanascie czesci?
-Tak.
-W jaki sposob? - Fandarel domagal sie wyjasnien, z niedowierzania rozposcierajac szeroko ramiona.
-Mistrzu Kowalu, z pewnoscia nie ograniczasz sie do jednego paleniska, albo kowadla, jednej kuzni, jednego ognia?
-Oczywiscie, ze nie, ale mam wielu ludzi...
-Urzadzenie, ktore masz przed soba rowniez nie musi byc pojedyncze. Mozna je powielic, i potem kazdy nowy element bedzie pracowal samodzielnie.
-Bardzo trudno to zrozumiec - przyznal Fandarel, rozcierajac lysiejaca czaszke i potrzasajac glowa.
-Mistrzu Kowalu, przed toba znajduje sie maszyna, ktora mozna podzielic, a kazda czesc bedzie dzialala samodzielnie.
-Nie potrafie zrozumiec, jak to zrobisz, Siwspie, ale jesli tak jest, z pewnoscia rozwiazaloby to problem priorytetow - powiedzial Mistrz Robinton usmiechajac sie radosnie. - Och, kwestie paradoksow z przeszlosci, ktore teraz uda sie poznac dzieki temu wspanialemu urzadzeniu! - Pociagnal dlugi lyk wina.
-Juz samo tworzenie osobnych narzedzi - mowil dalej Siwsp - dostarczy wam sporo wiedzy, ktora bedziecie musieli sobie przyswoic zanim bedziecie gotowi do podjecia glownej pracy, czyli zaplanowania, jak zniszczyc Nici.
-W takim razie, zaczynajmy - wykrzyknal F'lar zacierajac rece. Po raz pierwszy w ciagu ostatnich wyczerpujacych Obrotow obecnego Przejscia poczul cien nadziei na lepsza przyszlosc.
-To pomieszczenie jest za male, by moglo w nim pracowac dwanascie osob - zauwazyl rozsadnie Lord Larad z Telgaru.
-W tym budynku jest wiele pokoi - poinformowal go Siwsp. - W istocie, byloby dobrze, gdyby kazdy mogl pracowac ze mna w osobnym gabinecie, ale warto rowniez przygotowac jedna wieksza sale, poswiecona na wspolna nauke. Bedziemy postepowac systematycznie, zaczynajac od poczatku - dodal, i nagle z otworu z boku glownego ekranu zaczely sie wysuwac karty z rysunkami. - Tego bedziemy potrzebowac do zainstalowania dodatkowych stanowisk, a to sa plany przebudowy budynku, potrzebnej do ich pomieszczenia.
Piemur, stojacy najblizej, bral kartki w miare jak wysuwaly sie z maszyny. Jancis przyszla mu z pomoca.
-Wkrotce bedziemy rowniez potrzebowali materialu do drukarki - mowil dalej Siwsp. - Rolki powinny znajdowac sie w Jaskiniach Katarzyny z innymi czesciami zamiennymi. Ale na razie mozemy uzyc papieru.
-Papieru? - wykrzyknal Larad. - Papieru z miazgi drzewnej?
-Jesli nie ma niczego innego, taki papier tez sie nada.
-Asgenarze, wydawaloby sie - powiedzial F'lar ze zduszonym smiechem - ze Mistrz Bendarek zdobyl swoje umiejetnosci w sama pore.
-Nie potraficie juz uzyskiwac plastiku z silikatow? - zapytal Siwsp. Mistrz Robinton pomyslal, ze uslyszal nute zdziwienia w jego glosie.
-Silikaty? - Mistrz Fandarel powtorzyl nieznane slowo.
-To tylko jedna z wielu umiejetnosci, jakie utracilismy - rozzalil sie Robinton. - Ale bedziemy sie pilnie uczyc.
Wyplyw kart ustal, i sortujac je, Piemur i Jancis zdali sobie sprawe, ze bylo tam szesc kopii kazdego rysunku. Kiedy ulozyli karty, popatrzyli po sobie z wyczekiwaniem.
-Juz nie dzisiaj - powiedziala Lessa stanowczo. - Skrecicie karki potykajac sie po ciemku w tych jaskiniach. Czekalismy tysiace Obrotow, wiec mozemy poczekac jeszcze do rana. I mysle, ze wszyscy powinnismy... - obrocila sie na piecie, aby przyszpilic Mistrza Harfiarza surowym wzrokiem - albo udac sie do lozka, albo wracac do domu.
-Moja droga Wladczyni Weyru - zaczal Robinton, prostujac sie. - Nic, absolutnie nic, wlaczajac twoje najstraszniejsze grozby, nie zmusi mnie... - I nagle zwiotczal i osunal sie.
Piemur zlapal kielich, zanim zdazyl wypasc mu z dloni. Podtrzymujac Mistrza, usmiechal sie z zadowoleniem.
-Oprocz, oczywiscie, fellisowego soku, ktory dodalem do jego ostatniego kielicha wina - dokonczyl za Robintona. - Zabierzmy go do lozka.
F'lar i Larad natychmiast rzucili sie na pomoc, ale Fandarel zatrzymal ich gestem wielkiej dloni. Uniosl dlugie cialo harfiarza w ramionach i skinal na Jancis, zeby pokazala, gdzie go ulozyc.
-Piemurze, nic sie nie zmieniles, prawda? - powiedziala Lessa oskarzycielsko, usilujac spiorunowac go wzrokiem. Jednak nie wytrzymala i rozplynela sie w szerokim usmiechu. Potem, poniewaz zastanawiala sie, co maszyna pomysli o tym, co zobaczyla, dodala:
-Siwspie, Mistrz Harfiarz Robinton czesto pozwala entuzjazmowi wziac gore nad troska o swoje zdrowie.
-Moge monitorowac stan zdrowia ludzi - powiedzial Siwsp. - Mistrz Harfiarz objawial znaczne podniecenie, ale to nie bylo nic groznego.
-Jestes tez uzdrowicielem? - wykrzyknal F'lar.
-Nie, Przywodco Weyru, ale jestem wyposazony tak, aby nadzorowac zyciowe funkcje osob obecnych w pokoju. Przed startem do tego systemu gwiezdnego uaktualniono moja wiedze medyczna. Moze wasi specjalisci zechca skorzystac z tych plikow?
-Mistrz Oldive musi tu przyjsc gdy tylko bedzie mogl! - zachwycil sie F'lar.
-Polowa planety musi tu przyjsc - powiedziala Lessa cierpko i glosno westchnela. - Watpie, czy nawet dwanascie Siwspow wystarczy do wykonania wszystkich prac, ktore nas czekaja.
-A wiec zorganizujmy sie - zaproponowal Fandarel, ktory wlasnie wrocil po odniesieniu Robintona do lozka. - Musimy opanowac podniecenie i ukierunkowac energie w najbardziej skuteczny sposob. - Rozlegly sie smiechy, bo uzyl swojego ulubionego zwrotu. - Mozecie sie smiac, ale wiecie, ze skuteczna praca jest rozsadna i oszczedza czas, a dzis wieczorem zajelismy sie zbyt wieloma sprawami naraz. Ten niespodziewany dar naszych przodkow jest bardzo stymulujacy, ale nie powinnismy robic niczego pospiesznie. Wroce teraz do telgarskiej siedziby Cechu, jezeli F'nor i Canth beda tak uprzejmi i mnie zawioza. Poczynie odpowiednie przygotowania, poszukam ludzi, ktorzy najlepiej sie nadadza do badania jaskin i szukania potrzebnych materialow, oraz takich, ktorzy byc moze zrozumieja rysunki, jakie otrzymalismy od Siwspa. Ale na dobre zaczniemy prace dopiero jutro. F'norze, idziemy? - Unoszac pytajaco krzaczaste brwi w kierunku jezdzca brazowego smoka, uprzejmie kiwnal wszystkim glowa, sklonil sie przed ekranem, i wyszedl.
-Chwileczke, F'norze - powiedzial Larad. - Ja tez wracam do Telgaru. Asgenarze, przylaczysz sie do nas?
Asgenar rozejrzal sie i usmiechnal ze smutkiem.
-Tak, lepiej tez odjade. Mam tyle pytan do Siwspa, jednak nie sadze, bym w tej chwili potrafil sformulowac rozsadnie choc jedno. Jutro sprowadze ze soba Bendarka.
Lord Groghe, ktory mowil niewiele, ale przez caly czas byl gleboko zamyslony, poprosil N'tona, zeby odwiozl go do Warowni Fort.
-Jancis i ja zostaniemy tu na wypadek, gdyby Mistrz Robinton sie obudzil - powiedzial Piemur Lessie i F'larowi. Na jego twarz powrocil lobuzerski usmiech. - Ale nie martwcie sie, nie zamierzam zadac moich osmiu tysiecy pieciuset trzydziestu dwoch nie cierpiacych zwloki pytan za jednym zamachem.
-W takim razie zyczymy ci wszyscy dobrej nocy, Siwspie - rzekl F'lar, zwracajac sie do ciemnego ekranu.
-Dobranoc. - W pokoju sciemnialo do ledwie widocznej poswiaty, ale w lewym dolnym rogu ekranu pozostalo jedno pulsujace zielone swiatelko.
Dwie godziny pozniej Jaxom i Ruth przybyli z obydwoma Mistrzami Harfiarzami, Sebellem i Menolly. Bialy smok byl obwieszony torbami. Dzieki klanowi, ktorego znacznie ubylo z dzbanow dostarczonych przez Esselina, Piemur zdolal nie zasnac, ale Jancis drzemala.
-Jedno z nas musi byc jutro przytomne i zorganizowac ludzi - powiedziala do swojego meza, mlodego czeladnika harfiarskiego. - Radze sobie z tym lepiej niz ty, kochany. - Pocalowala go, aby oslodzic te dosc nieprzyjemna uwage.
Piemur nie mial nic przeciwko temu: udajac ojcowski pocalunek ulozyl zone na poslaniu w pokoju obok tego, w ktorym odpoczywal Mistrz Robinton, a potem wrocil do pokoju Siwspa.
Wprawdzie Piemur obiecywal, ze nie zarzuci Siwspa pytaniami, ale teraz, gdy zostal sam, nie mogl powstrzymac ciekawosci. Jednak w pierwszej chwili nie potrafil sklecic nawet najprostszego zdania. Siedzial wiec niemy w polmroku pomieszczenia, z kubkiem klahu w jednej dloni i dzbankiem obok, na stoliku.
-Siwspie? - zaczal w koncu ostroznie.
-Slucham, Czeladniku Piemurze?
Pokoj pojasnial wystarczajaco, aby Piemur mogl widziec wyraznie.
-Jak ty to robisz? - spytal, zaskoczony.
-Panele, ktore ty i Mistrz Jancis odsloniliscie wczoraj, sluza do pobierania energii slonecznej. Kiedy wszystkie panele zostana odsloniete, jedna godzina ostrego slonca dostarczy mi mocy na dwanascie godzin.
-I od tej chwili twoja praca nie bedzie przypominala niczego, do czego jestes przyzwyczajony - zasmial sie Piemur.
-Moge zadac pytanie? Zdaje sie, ze w recznych latarkach uzywacie swiecacego zyjatka. Ale czy nie macie jakiegos rodzaju elektrowni, na przyklad wodnej?
-Elektrowni? - czuly sluch Piemura pozwalal mu powtarzac poprawnie nieznane slowa.
-Elektrownia wodna to duze urzadzenie przetwarzajace energie ruchomej wody w prad elektryczny.
-W telgarskiej siedzibie Cechu Kowali Mistrz Fandarel uzywa kol wodnych do poruszania wielkich mlotow i miechow, ale "elektryczny" jest nie znanym mi slowem. Chyba ze to jest to, co Fandarel robi ze swoimi pojemnikami kwasu.
-Pojemniki kwasu? Ma baterie?
Piemur wzruszyl ramionami.
-Nie wiem jak to nazywa. Jestem harfiarzem. Cokolwiek znaczy termin "elektryczny", Mistrz Fandarel bedzie go uwielbial, jesli tylko tak nazwane narzedzie okaze sie skuteczne.
-Czy wyposazenie Mistrza Fandarela jest podobne do tego urzadzenia?
Ekran rozjasnil sie nagle ukazujac rysunek kola wodnego.
-Jest dokladnie takie samo. Skad wiedziales?
-To najprostsze rozwiazanie i dlatego najczesciej sieje stosuje. Czeladniku Piemurze, czy zbadales teren Ladowiska?
-Nie musisz mnie tak tytulowac, Siwspie. Prosze, zwracaj sie do mnie po imieniu.
-Nie bedzie to odebrane jako brak szacunku?
-Nie przeze mnie. Niektorzy Lordowie Warowni sa troche przeczuleni, ale nie dotyczy to Jaxoma, ani Larada, czy Asgenara. Lessa moze byc trudna, ale nie F'lar, czy F'nor, albo N'ton. Tak, zbadalem Ladowisko. Czego jeszcze powinienem szukac?
Ekran pokazal skomplikowany mechanizm, umieszczony u stop nadrzecznego wzgorza.
-Nie ma tam teraz nic podobnego - powiedzial Piemur.
-Skoro Mistrz Kowal Fandarel juz uzywa kol wodnych, mozna zbudowac dalsze instalacje i nie bede musial byc uzalezniony wylacznie od ogniw slonecznych. Nowa instalacja pozwoli mi pobrac tyle mocy, ile bedzie potrzeba do wykonania wszystkich prac, o ktorych wspominalismy.
-Nie przechowali twoich paneli w jaskiniach?
-Nie.
-Skad mozesz o tym wiedziec? - Pewnosc siebie, wykazywana przez maszyne, irytowala Piemura. Przeciez ta... inteligencja nie moze miec zawsze racji.
-W mojej pamieci zapisano liste przedmiotow zlozonych w Jaskiniach Katarzyny. Nie ma na niej dodatkowych paneli energetycznych.
-Musi byc milo wiedziec wszystko - zachnal sie Piemur.
-Przy programowaniu systemu Siwsp jednym z podstawowych wymagan jest dokladnosc. Dysponuje ogromna baza danych. Ty bys to nazwal "wiedza". Ale niech ci sie nie wydaje, ze baza danych moze zawierac "wszystko", chociaz posiadam wystarczajaco duzo informacji, by zrealizowac program.
-Harfiarz tez musi byc dokladny - powiedzial Piemur cierpko. Dla Piemura dazenie Mistrza Fandarela do skutecznosci mialo swoja smieszna strone., jednak, tak jak wszyscy, ufal staremu Kowalowi. Nie byl pewien, czy mozna miec podobne zaufanie do rzetelnosci Siwspa.
-Harfiarz... to osoba, ktora gra na harfie, instrumencie muzycznym? - spytal Siwsp.
-Tym tez sie zajmuje - wyjasnil Piemur. Gdy zdal sobie sprawe, ze Siwsp nie wie zbyt wiele o dzisiejszym Pernie, jego kaprysny humor sie ocknal. - Jednak glownym zadaniem Cechu Harfiarzy jest nauczanie, zapewnienie lacznosci i, jezeli potrzeba, sprawowanie sadow oraz arbitrazu.
-A dostarczanie rozrywki?
-To tez... Jest to rowniez dobry sposob uczenia. Wielu harfiarzy wylacznie uczy, ale im kto jest bardziej uzdolniony i wyksztalcony, tym wiecej ma obowiazkow. Byloby zarozumialstwem z mojej strony uzurpowac sobie prawo Mistrza Robintona do objasnienia cie w tym wzgledzie. Chociaz, w rzeczywistosci, nie jest on juz najwyzszym Mistrzem Harfiarzem Pernu. Obecnie ten tytul przysluguje Sebellowi, poniewaz Mistrz Robinton przeszedl ciezki atak serca i zostal zmuszony do odejscia z aktywnej sluzby w Cechu Harfiarzy. Oczywiscie nie mozesz przez to rozumiec, ze on sie pogodzil z decyzja uzdrowicieli, chociaz uprzejmie przeniosl sie do Warowni Cove. Jednak bardzo aktywnie uczestniczyl we wszystkim, co sie dzialo, odkad Jaxom odkryl Ladowisko i Lake Statkow, a potem jaskinie. - Piemur urwal, zdajac sobie sprawe, ze bardzo sie rozgadal, bo jak zwykle, jego glownym celem bylo wywarcie wrazenia na rozmowcy. Ale tym razem odczuwal rowniez silna potrzebe udowodnienia sobie, ze pojawienie sie tej wyzszej inteligencji nie umniejsza jego wlasnej wartosci.
-Sebell, obecny Mistrz Harfiarz calego Pernu, jest w drodze z Kronikami - mowil dalej, gdy sie juz opanowal. - Przyjedzie tu rowniez Menolly. Moga wydac ci sie bardzo mlodzi, ale sa obecnie najwazniejszymi ludzmi w Cechu Harfiarzy. - Potem dodal z szacunkiem: - Musisz jednak wiedziec, ze Mistrz Robinton jest najbardziej powazanym i szanowanym czlowiekiem na Pernie. Smoki uratowaly go od smierci. Taki jest wazny.
-A wiec smoki byly udanym eksperymentem? - zapytal Siwsp.
-Eksperymentem? - Piemur poczul sie urazony, a potem uspokoil sie i zasmial cicho, ze smutkiem. - Na twoim miejscu, w obecnosci Przywodcow Weyrow nie nazywalbym smokow "eksperymentem".
-Dziekuje za rade.
Piemur przygladal sie przez dluga chwile ekranowi.
-Mowisz powaznie, prawda?
-Tak. Kultura i spoleczenstwo Pernu ewoluowaly i znacznie sie zmienily od wczesnych czasow kolonii. Musze poznac nowa etykiete, by uniknac niepotrzebnych zadraznien. Mowisz wiec, ze smoki staly sie najwazniejsze, wykraczajac poza swoja poczatkowa role w powietrznej obronie planety?
-Sa najwazniejszymi stworzeniami na Pernie. Bez nich nie przezylibysmy. - W glosie Piemura zabrzmiala duma i wdziecznosc.
-Nie obraz sie prosze, ale czy wolno pozostawiac przy zyciu nietypowe egzemplarze?
Piemur prychnal.
-Masz na mysli Rutha? On i Jaxom to wyjatki... od wielu regul. Jaxom jest Lordem Warowni i nie powinien byl Naznaczyc smoka. Ale zrobil to, a poniewaz sadzono, ze Ruth nie pozyje dlugo, pozwolono mu go hodowac.
-To jest calkowicie sprzeczne z tym, czego juz zdazylem sie dowiedziec.
-Owszem, ale Ruth jest naprawde wyjatkowy. Zawsze wie, kiedy jest w czasie. - Milczenie, w jakie zapadla maszyna uslyszawszy te slowa, pomoglo Piemurowi zwalczyc swoje poczucie nizszosci. Udalo mu sie zabic Siwspowi klina.
-Twoja uwaga jest niejasna.
-Wiedziales, ze smoki moga przenosic sie natychmiast pomiedzy jednym miejscem a drugim?
-To byla podstawowa umiejetnosc jaszczurek ognistych, z ktorych materialu genetycznego bioinzynierowie wyewoluowali smoki. Poznalismy podobne zjawiska na zbadanych przez czlowieka planetach. Niektore obce gatunki posiadaja umiejetnosc teleportacji.
-Wiec powiem ci, ze smoki moga sie takze poruszac pomiedzy jednym czasem a drugim. Udalo sie to Lessie na jej zlotej krolowej, a takze Jaxomowi na Ruthcie - wyjasnil Piemur usmiechajac sie zlosliwie. Byl jednym z niewielu ludzi, ktorzy wiedzieli, kiedy i dlaczego Jaxom latal pomiedzy czasem. - Ale jest to niezwykle niebezpieczna umiejetnosc i surowo sie odradza z niej korzystac. Ponadto niewiele smokow posiada poczucie czasu i przestrzeni takie, jak Ruth.
Wiec jesli jezdziec smoka lata pomiedzy czasem bez wyraznego pozwolenia swojego Przywodcy Weyru, dobrze mu sie za to dostaje, o ile oczywiscie nie wpadl podczas lotu w tarapaty, bo wtedy juz nikt go wiecej nie zobaczy.
-Czy bylbys tak dobry i wytlumaczyl mi, w jakich okolicznosciach latanie pomiedzy czasami jest dozwolone?
Piemur zdazyl juz zwymyslac sie za wspominanie o malej wycieczce Jaxoma. Powinien byl zatrzymac sie na przygodzie Lessy, ktora wpleciona juz byla w materie niedawnej historii. Zmienil wiec temat na mniej drazliwy i opowiedzial Siwspowi ze szczegolami historie bohaterskiego lotu Lessy i zlotej smoczycy Ramom i o tym, jak sprowadzily piec zaginionych Weyrow Pernu do terazniejszosci, aby ocalic ludzi zyjacych w Obecnym Przejsciu od unicestwienia. We wlasnych uszach opowiadanie brzmialo mu nadzwyczajnie, i chociaz Siwsp przez caly czas nie odezwal sie ani slowem, Piemur wyczul, ze jego niezwykly sluchacz zapamietal kazde slowo.
-Wyjatkowo odwazny i smialy wyczyn, godny upamietnienia w piesniach. Lessa ogromnie ryzykowala. Mogla zagubic w czasie zarowno siebie, jak i swoja krolowa Ramoth. Oczywiscie rezultaty usprawiedliwily te podroz - stwierdzil w koncu Siwsp. W tych slowach bylo wiecej pochwaly, niz Piemur spodziewal sie uslyszec. Usmiechnal sie z zadowoleniem. Udalo mu sie wywrzec wrazenie na tej maszynie.
-Wspomniales - Siwsp zmienil temat - ze Dlugi Interwal spowodowal upadek autorytetu Weyrow i ich znaczenia w spoleczenstwie. - Czy wiesz, ile razy nastepowaly podobne zaklocenia cyklu?
-Cyklu?
-Tak. Ile razy zblizenie tego ciala niebieskiego, ktore nazywacie Czerwona Gwiazda, nie sprowadzilo Nici na Pern?
-Ach, masz na mysli liczbe Dlugich Przerw? Byly dwie. Niewiele o tym wiemy. Dlatego az do czasu, kiedy nastapil pierwszy Opad w tym Przejsciu, prawie wszyscy byli pewni, ze Nici zniknely na zawsze.
Nagle zlota jaszczurka Piemura, owinieta luzno wokol jego szyi, gdzie bylo jej ulubione miejsce, uniosla sie i pisnela ostrzegawczo.
-Czujniki rejestruja, ze ta narosl na twojej szyi jest w rzeczywistosci jakims zywym stworzeniem wczepionym w ciebie.
-Och, to tylko Farli, moja krolowa, jaszczurka ognista.
-Te stworzenia pozostaly z wami w kontakcie?
-I tak, i nie. - Piemur nie sadzil, ze bedzie miec czas, aby przekazac Siwspowi wspolczesna historie jaszczurek ognistych. - Wlasnie powiedziala mi, ze Ruth i Jaxom wrocili z Kronikami oraz z Sebellem i Menolly. - Piemur wypil reszte klahu z kubka. - A wiec dowiesz sie wszystkiego, co sie zdarzylo podczas obecnego Przejscia. I chociaz nasze zycie wcale nie bylo nudne, twoja historia na pewno jest o wiele bardziej interesujaca.
Piemur uslyszal cicha rozmowe w koncu korytarza i pobiegl do wyjscia na wypadek, gdyby straznicy Esselina okazali sie nadgorliwi. Przeszedl zaledwie pare krokow, kiedy Jaxom, Sebell i Menolly, zgieci pod ciezarem worow, ktore niesli, wkroczyli na korytarz. Menolly, z ciemnymi wlosami ciagle jeszcze potarganymi od skorzanego helmu, natychmiast spytala:
-Gdzie jest Mistrz Robinton? - Rozejrzala sie wokol siebie, niespokojna o swego mentora.
-Tutaj, Menolly - uspokoil ja Piemur. - Przeciez dbamy o niego. Wepchnela mu w rece ciezki worek i wbiegla do pokoju, gdzie spal Robinton, aby upewnic sie, ze nic mu nie jest.
-Zostawili cie samego, abys opiekowal sie Siwspem? - zapytal Jaxom szeptem. - Poznales juz wszystkie sekrety wszechswiata?
Piemur prychnal.
-W koncu to ja odpowiadalem na jego... na pytania tej rzeczy. Ale, mimo wszystko, bylo to interesujace - wyjasnil Piemur. - I dalem mu... ee... pare dobrych rad. - Usmiechnal sie lobuzersko. - Spelnialem swoj obowiazek harfiarza.
Sebell, ktorego cera wydawala sie jeszcze bardziej brazowa w slabo oswietlonym korytarzu, usmiechnal sie lagodnie do Piemura, co dodalo uroku jego przystojnej, inteligentnej twarzy.
-Jaxom mowil, ze wasz Siwsp opowiada o tym, czym bylismy i czym mozemy byc takie historie, o jakich nie snilo sie nawet najlepszym harfiarzom.
-No coz, podejrzewam, ze Siwsp rownie dobrze moze przysporzyc wiecej problemow niz ich rozwiazac - powiedzial Piemur - ale gwarantuje, ze bedzie to ekscytujace. - Pomogl Jaxomowi, ktory ostroznie wyjmowal Kroniki z workow. - Jest tez bardzo zainteresowany toba i Ruthem.
-Co mu naopowiadales? - zapytal Jaxom glosem, ktory Piemur prywatnie nazywal tonem Lorda Warowni.
-Ja? Nic takiego, co mogloby wzbudzic twoj gniew, przyjacielu - zapewnil go pospiesznie. Jaxom ciagle jeszcze byl przewrazliwiony na punkcie Rutha. - Wiekszosc czasu recytowalem opowiesc o przejazdzce Lessy, a on powiedzial, ze nalezy o tym ukladac piesni. - Usmiechnal sie szeroko.
Podczas gdy Piemur mowil, Sebell rozgladal sie po pokoju, przygladajac sie dziwnemu wystrojowi scian. Sebell, w przeciwienstwie do Piemura, rzadko dzialal pochopnie.
-I ten Siwsp przebywa tu od chwili, gdy nasi przodkowie wyladowali na Pernie? - Sebell gwizdnal cicho i przeciagle. Popukal w jeden z pustych paneli i jeszcze raz rozejrzal sie po pokoju. - Gdzie przechowuje swoje kroniki? Jaxom powiedzial, ze pokazal tez zadziwiajace obrazy z naszej przeszlosci.
-Siwspie, opowiedz im o tym - rozkazal Piemur zarozumiale, pragnac zobaczyc, jak Sebell lub Menolly, ktora wlasnie weszla, zareaguja na te rzecz. - Siwsp? - ponaglil, gdy maszyna milczala. - To jest Sebell, Mistrz Harfiarz Pernu, nastepca Mistrza Robintona, a to Mistrzyni Menolly, najzdolniejsza kompozytorka Pernu. - Kiedy Siwsp nadal nie odpowiadal, Piemur poczul, ze wzbiera w nim irytacja. - Przyniesli ci Kroniki.
Siwsp pozostal niemy.
-Moze zuzyl cala energie zawarta w slonecznych panelach - tlumaczyl Piemur usilujac zachowac lekki ton, a jednoczesnie zastanawial sie, jak mozna zmusic Siwspa do odpowiedzi. Spojrzal spode lba na obojetny ekran i zielone swiatelko mrugajace w rogu. To przeklete urzadzenie bylo wlaczone, wiec musialo slyszec. - Nie rozumiem - powiedzial zmieszany. - Ze mna gadal bez przerwy. Tuz przed waszym przybyciem... Och, na Skorupy! - Uderzyl sie dramatycznie dlonia w czolo. - Ani ty, Sebellu, ani Menolly nie zostaliscie jeszcze wpisani na jego liste.
-Jaka liste? - zapytal Jaxom, marszczac brwi z irytacja. Piemur westchnal ze zmeczenia i osunal sie na najblizszy stolek.
-Chodzi o liste osob upowaznionych do porozumiewania sie z nim. Mistrz Robinton i inni postanowili ograniczyc liczbe tych, ktorzy maja dostep do Siwspa.
-Ale ja tu bylem! - wykrzyknal Jaxom.
-Och, prawdopodobnie bedzie z toba rozmawial, jak tylko Sebell i Menolly wyjda. Ustalono, ze Siwsp moze dopisac kogos do listy upowaznionych jedynie wtedy, gdy jednoczesnie pozwola na to Przywodca Weyru, Lord i Mistrz Cechu.
-Przeciez jestem Lordem Ruathy... - zaczal Jaxom.
-Ale Piemur nie jest jeszcze Mistrzem i nie ma tu zadnego Przywodcy Weyru. - Menolly cicho sie rozesmiala. - Siwsp robi dokladnie to, co mu polecono, a to wiecej niz mozna by kiedykolwiek spodziewac sie po tobie. - Usmiechnela sie do Piemura lagodzac przygane.
-Tak, ale teraz jest cicho i spokojnie, wiec to najlepsza pora, by Siwsp zaznajomil sie z nasza historia. Potem wroci Fandarel i calkowicie zajmie jego uwage sprawami technicznymi - powiedzial Piemur rozcierajac twarz. Byl juz bardzo zmeczony po tak podniecajacym, pelnym wrazen dniu.
-Ale ja jestem na tej liscie, prawda? - zapytal Jaxom nieco opryskliwie.
-Tak. Ty, ja, Jancis, Mistrz Robinton, wszyscy, ktorzy tu byli, kiedy Siwsp sie obudzil.
-I rozmawial z toba, gdy byles sam w pokoju - upewnil sie Jaxom. - Sebellu, Menolly zechcecie mi wybaczyc? Moze gdybyscie wyszli, Siwsp sie odezwie, a ja przekaze mu Kroniki.
-Nie zrani to naszych uczuc - odparla Menolly, spogladajac na Sebella, ktory skinal glowa na znak, ze sie z nia zgadza. Zdrowy rozsadek i zrownowazone usposobienie Sebella byly dwoma z wielu powodow, dla ktorych go kochala i szanowala. - Teraz sie przespimy. Ty, Piemurze, tez powinienes odpoczac, bo wyglada na to, ze masz dosyc na dzis. Ty i Sebell idzcie spac do Mistrza Robintona, a ja dolacze do Jancis. Jesli ten Siwsp czekal... ile to juz Obrotow powiedziales Jaxomie? Dwa i pol tysiaca? - mysl o tak dlugim czasie przyprawila ja o dreszcz - my tez mozemy poczekac do jutra.
-Nie powinienem zostawiac tego wszystkiego Jaxomowi - protestowal slabo P