Victor Ostrovsky Claire Hoy - Wyznania szpiega

Szczegóły
Tytuł Victor Ostrovsky Claire Hoy - Wyznania szpiega
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Victor Ostrovsky Claire Hoy - Wyznania szpiega PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Victor Ostrovsky Claire Hoy - Wyznania szpiega PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Victor Ostrovsky Claire Hoy - Wyznania szpiega - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Claire Hoy Victor Ostrovsky Z tajemnic izraelskiego wywiadu Wydawnictwo „Polus" Warszawa 1991 Okładkę i strony tytułowe projektował: Jerzy Kępkiewicz. Redakcja: Czesław Sandelewski. Skład: Elżbieta Posłaniec. Tłumaczenie z angielskiego: Piotr Kowalski, Zygmunt Słomkowski Tytuł oryginału: „By Way of Deception. A Devastating lnsider's Portrait of the Mossad" Copyright © Claire Hoy i Yictor Ostrovski 1990 Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej pracy nie może być odtwarzana, czy rozpowszechniana w żadnej formie i żadnymi środkami, bądź elektronicznymi bądź Strona 2 mechanicznymi, włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy, przy użyciu innych systemów informacyjnych i powielających, bez pisemnej zgody wydawcy, © Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo „Polus". Warszawa 1991 ISBN 83-900071-1-8 Wszystkim tym, którzy chętnie oddali życie, choć należało ich oszczędzać. V.O. Memu tajnemu natchnieniu — Lydii C.H. OD AUTORÓW Ujawnienie faktów, które poznałem w czasie czterech lat spędzonych w szeregach Mosadu, nie było decyzje^ Salwą. Pochodzę z żarliwie syjonistycznego środowiska. Uczono mnie zawsze, Strona 3 że państwo Izrael nie może postępować niewłaściwie, że jesteśmy Dawidem pozostającym w nieustannej walce z wciąż rosnącym Goliatem, że nikt nas nie będzie chronił, jeśli nie zrobimy tego sami. Przekonanie to umacniali we mnie ludzie, którzy przeżyli zagładę i żyli wśród nas. W naszym ręku. ręku nowego pokolenia Izraelitów, obywateli państwa zmartwychwstałego na własnej ziemi po ponad dwóch tysiącach lat wygnania, spoczywały losy całego narodu. Dowódców naszych armii nazywano orędownikami sprawy — nie generałami. Nasi przywódcy byli dla nas kapitanami u steru wielkiego okrętu. Byłem dumny, kiedy wybrano mnie i dostąpiłem zaszczytu włączenia się do tego, co uważałem za wybrany zespół Mosadu. Ale wypaczone ideały i egocentryczny pragmatyzm, które spotkałem wewnątrz Mosadu, połączone z zachłannością, lubieżnością, z absolutnym brakiem szacunku dla życia ludzkiego, charakteryzujące ten tzw. zespól skłoniły mnie do opowiedzenia tej historii. Moją decyzją przeciwstawiam się tym, którzy ośmielili się przekształcić Strona 4 syjonistyczne marzenie w dzisiejszy koszmar. Czynię to ryzykując życiem, ale kieruje mną miłość do Izraela jako wolnego i sprawiedliwego kraju. Mosad— organizacja wywiadowcza, którą obarczono odpowiedzialnoś- cią za torowanie drogi w służbie przywódców sterujących państwem, zawiodła zaufanie, jakim ją obdarzono. Planując różne operacje na własną rękę, dla miałkich, egoistycznych celów zepchnęła kraj na drogę prowadzącą do antagonizmów i wojny totalnej. Nie mogę dłużej milczeć. Nie mogę też ryzykować osłabienia wiarygod- ności tej książki poprzez ukrywanie rzeczywistości za fałszywymi nazwiskami i zakamuflowanymi tożsamościami. (Jakkolwiek używam liter zamiast nazwisk w stosunku do kilku osób czynnych w terenie, aby chronić ich życie). Alea iacta es t — kości są rzucone. Victor Ostrovsky Lipiec 1990 Pracując ponad 25 lat jako dziennikarz nauczyłem się, że nigdy nie należy nikomu odmawiać, jeśli ktoś pragnie przekazać jakąś historię, niezależnie od tego, jak dziwacznie może ona brzmieć. Początkowo Strona 5 historia Victora Ostrovskiego wydawała się dziwaczniejszą niż jakakolwiek inna. Pewnego popołudnia, w kwietniu 1988 roku, siedziałem na swoim zwykłym miejscu w loży prasowej parlamentu w Ottowie, gdy zadzwonił do mnie Victor Ostrovsky. Powiedział, że ma materiał o charakterze między- narodowym, który mógłby mnie zainteresować. Wydałem właśnie kontrower- syjny bestseller pt. ,,Przyjaciele na świeczniku", dotyczący kłopotów ówczes- nego premiera Kanady i jego rządu. Victor powiedział, że podoba mu się mój stosunek do kasty urzędniczej l dlatego zdecydował się przekazać swoje opowiadanie właśnie mnie. Zaproponował piętnastominutowe spotkanie w pobliskiej kawiarni, abym mógł go wysłuchać. Po trzech godzinach Victor wciąż jeszcze absorbował moją uwagę. Należało się upewnić, oczywiście, że człowiek ten jest tym, za kogo się podaje. Pierwsze własne dochodzenia prowadzone poprzez posiadane kontak- ty oraz gotowość Victora do posługiwania się nazwiskami i jego zupełna otwartość poważnie ułatwiły z czasem stwierdzenie, że jest on naprawdę byłym kat są M o sadu. Strona 6 Zawartość tej książki nie uszczęśliwi bynajmniej wielu ludzi. Jest to bowiem historia denerwująca, daleka od opisu najlepszych cech, jakie może posiadać natura ludzka. Wielu uważać będzie Victora za zdrajcę Izraela. Trudno. Ja widzę w nim człowieka głęboko przekonanego o tym, że Mosad jest organizacją, która się wyródzila. Idealistyczne wyobrażenia Victora załamały się pod wpływem naporu realiów. Ostrovsky jest człowiekiem, który wierzy, że ,Mosad powinien mieć obowiązek publicznego rozliczenia się ze swych działań. Nawet CIA musi tłumaczyć się przed ciałem pochodzącym z wyboru. Mosad nie musi. l września 1951 roku ówczesny premier Dawid Ben-Gurion wydal dyrektywę, według której Mosad został stworzony jako organizacja wywia- dowcza niezależna od izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Po dziś dzień, niezależnie od tego że każdy wie ojej istnieniu, a niekiedy politycy przechwalają się nawę! jej osiągnięciami, Mosad pozostaje organizacją pod każdym względem tajną. Nie ma o niej wzmianki w izraelskim budżecie, zaś nazwisko jej szefa nigdy nie jest publicznie ujawniane, jak długo sprawuje Strona 7 on tę funkcję. Jednym z głównych wątków tej książki jest przekonanie Victora, że Mosad nie jest kontrolowany, że nawet premier, formalnie będący jego zwierzchnikiem, nie ma rzeczywistego wplywu na jego działania, a często jest przez niego manipulowany tak, by zatwierdzał lub zlecał akcje leżące może w interesie tych, którzy kierują Mosadem, ale niekoniecznie w interesie Izraela. Już sam chrakter pracy wywiadowczej wymaga dużej dozy tajności. Jednakże pewne składniki tej działalności są w innych krajach demokratycz- nych jawne. Na przykład w Stanach Zjednoczonych dyrektor CIA i jego zastępca są najpierw mianowani przez prezydenta, następnie poddani publicznym przesłuchaniom w senackiej komisji do spraw wywiadu, i w końcu muszą być zatwierdzeni przez większość w Senacie. Przykłady: 28 lutego 1989 roku komisja, której przewodniczy David L. Boren, zebrała się w sali SH 216 senackiego budynku im. Harta, aby przesłuchać starego urzędnika CIA, Richarda J. Kerra, w związku z jego nominacją na stanowisko wicedyrektora Centralnej Agencji Wywiadowczej. Jeszcze przed publicznym przesłuchaniem Kerr musiał wypełnić obszerny, Strona 8 złożony z 45 pozycji kwestionariusz dotyczący wszystkiego, od jego doświad- czeń życiowych, naukowych, zawodowych poczynając, a na sytuacji finan- sowej kończąc, łącznie ze stanem posiadania ziemi, uposażeniem w ciągu ubiegłych pięciu lat i wierzytelnościami hipotecznymi. Były tam też pytania dotyczące organizacji, do których należał, jego ogólnej filozofii życiowej i koncepcji wywiadowczych. Otwierając przesłuchanie senator Boren stwierdził, że jest to rzadki przypadek, by komisja prowadziła swe prace publicznie. ..Niektóre inne kraje zapewniają dalom ustawodawczym nadzór nad działalnością wywiadowczą, jednakże szeroki zakres tego procesu w naszym kraju jest zaprawdę jedyny w swoim rodzaju". Między innymi komisja prowadzi kwartalne przeglądy wszelkich zleco- nych przez prezydenta tajnych działań i odbywa specjalne przesłuchania za każdym razem, gdy prezydent zapoczątkowuje nową tajną akcję. ,,Jakkolwiek —. ciągnął senator — nie mamy prawa zgłaszania weta wobec zamierzonej tajnej akcji, to jednak w przeszłości prezydenci stosowali się do naszych rad korygując lub zaniechując działań, które komisja Strona 9 uważała za źle pomyślane, bądź też takich, które według nas stwarzały zbędne ryzyko dla interesów bezpieczeństwa". W Izraelu nawet premier, jakkolwiek sprawujący rzekomo zwierzchność nad wywiadem, często dowiaduje się o tajnych działaniach dopiero wówczas, gdy zostały one już wykonane, a opinia publiczna w ogóle rzadko wie o nich cokolwiek, nie ma żadnego komisyjnego badania działalności i personelu M o sadu. Właściwe znaczenie politycznej kurateli nad wywiademwyłożyłsir Willom Stephenson w przedmowie do książki ,,Człowiek zwany nieust- raszonym", w której stwierdził, że wywiad jest dla krajów demokratycznych potrzebnym czynnikiem dla uniknięcia katastrofy czy nawet całkowitego zniszczenia. ..Wśród coraz bardziej skomplikowanych arsenałów istniejących na świecie wywiad jest istotną, może najważniejszą bronią —pisał— ale właśnie dlatego, że tajny, jest najbardziej niebezpieczny. Trzeba wynajdywać, korygować i ściśle stosować zabezpieczenia mające zapobiec nadużywaniu Strona 10 tajności. -Podobnie jak w każdej innej sprawie charakter i wiedza tych, którym się ją powierza, będą jednak czynnikiem decydującym. Nadzieja wolnych ludzi na to, że wytrwają i zwyciężą, opiera się na prawości i bezwzględnej uczciwości tej właśnie gwarancji". Inne uzasadnione pytanie dotyczące historii Yictora brzmi lak: jak względnie niskiej rangi funkcjonariusz Instytutu —jak się zwykło nazywać Mosad— mógł tak wiele o nim wiedzieć? Odpowiedź na nie jest zadziwiająco łatwa. Przede wszystkim Mosad jest organizacją bardzo niewielką. Nigel West (pseudonim brytyjskiego konserwatywnego członka parlamentu Ruperta Allasona) napisał w swej książce ..Gry wywiadu", że sztab CIA w Langley, w stanie Yirginia, do którego kieruje nawet drogowskaz od Alei Parkowej George 'a Washingtona za granicami okręgu Waszyngton, zatrudnia około 25 tysięcy pracowników, ..których przytłaczająca większość nie próbuje nawet ukrywać charakteru swej pracy". 10 Cały Mosad zatrudnia łącznie z sekretarkami i sprzątaczkami zaledwie Strona 11 1200 osób. Wszystkie one mają polecenie odpowiadać w razie pytań, że' pracują w Ministerstwie Obrony. West pisze też, że ,,dowody zebrane od radzieckich dezerterów wskazują, iż pierwszy główny zarząd KG B zatrudnia (na całym świecie) około 15 tysięcy oficerów i około 3000 zatrudnionych w kwaterze głównej znajdującej się na południowy zachód od stolicy, w pobliżu moskiewskiej obwodnicy". Tak było w latach pięćdziesiątych. Nowsze dane podają liczbę 250 tysięcy ludzi zatrudnionych przez KGB na całym świecie. Nawet kubański wywiad DGI ma około dwóch tysięcy wyszkolonych oficerów operacyjnych w kubańskich misjach dyplomatycz- nych w różnych krajach świata. Chcecie wierzyć czy nie. ale Mosad ma zaledwie 30—35 oficerów operacyjnych działających jednocześnie w świecie. Główną przyczyną tej niskiej liczby —jak przeczytacie w tej książce —jest fakt, że w odróżnieniu od innych krajów Izrael może korzystać z licznych lojalnych osób spośród rozsianej w świecie poza Izraelem społeczności żydowskiej. Służy temu unikalny system tzw. SAYANIM, czyli ochotniczych żydowskich pomoc- ników. Victor prowadził notatki dotyczące własnych doświadczeń i wielu wydarzeń opowiadanych mu przez innych. Jest kiepskim pisarzem, ale posiada fotograficzną pamięć wykresów, planów i innych materiałów wizual- nych, tak niezmiernie ważną dla skutecznych działań wywiadowczych. Strona 12 I właśnie dlatego, że Mosad jest taką małą, silnie powiązaną organizacją. miał on dostęp do tajnych akt komputerowych i opowiadań ustnych, których odpowiedniki byłyby niedostępne dla młodszego ,,zawodnika" w CIA lub KGB. On i jego koledzy z kursu jako uczniowie mieli dostęp do głównego komputera Mosadu. Spędzali niezliczone godziny, wielokrotnie studiując najdrobniejsze szczegóły dziesiątków prawdziwych operacji Mosadu. Miało to nauczyć nowo zwerbowanych, jak podchodzić do operacji i jak unikać dawnych błędów. Ponadto, o ile trudno byłoby ściśle ocenić unikalną historyczną zwartość społeczności żydowskiej, to jej przekonanie, ze niezależnie od różnic politycz- nych musi się ona wspólnie bronić przed wrogami, prowadzi do otwartości między nimi, której nie znajdzie się na przykład wśród pracowników CIA czy KGB. Krótko mówiąc czują oni, że między sobą mogą rozmawiać dosyć szczerze i tak też czynią. n Chcę, oczywiście, podziękować Yictorowi za to, ze dal mi możliwość ujawnienia tego cennego materiału. Chcę też podziękować mojej żonie, Lidii, za jej ciągłą pomoc w tej sprawie, tym bardziej że charakter tej opowieści Strona 13 stale narzuca większe napięcie niż moja normalna polityczna działalność. Ponadto Biblioteka Parlamentu w Ottowie byla tak pomocna, jak jest zawsze. Claire Hoy, lipiec 1990 Prolog Operacja Sfinks Można by wybaczyć Butrusowi Eben Halimowi, że zwrócił uwagę na tę kobietę. Była to przecież zabójcza blondyna, nosząca stale obcisłe spodnie i głęboko wydekoltowane bluzki, które pokazywały akurat tyle jej urody, aby wywołać u każdego mężczyzny chęć zobaczenia czegoś więcej. Od tygodnia pojawiała się co dzień na jego przystanku autobusowym w Yillejuif, na południowym przedmieściu Paryża. Ponieważ przystanek służył tylko dwu liniom autobusowym —jednej lokalnej i jednej RATP do Paryża — na ogół czekało na nim zawsze kilku stałych pasażerów, i nie można było jej nie zauważyć. Halim wprawdzie nie wiedział o tym, ale o to właśnie chodziło. Strona 14 Był sierpień 1978 roku. Wydawało się, że jej nawyki były podobnie niezmienne jak jego. Znajdowała się na przystanku, gdy Halim nadchodził, by złapać autobus. Po kilku chwilach sportowym ferrari BB-512 podjeż- dżał jasnoskóry, błękitnooki, dobrze ubrany mężczyzna, przyhamowywał, aby zabrać blondynę, po czym przyspieszał i odjeżdżał, Bóg raczy wiedzieć dokąd. Halim, Irakijczyk, którego żona, Samira, nie mogła już dłużej znosić ani jego, ani ich ponurego życia w Paryżu, poświęcał dużą część swej samotnej podróży usilnym rozmyślaniom o kobiecie. Miał po temu dosyć czasu. Halim nie był skłonny do rozmów z kimkolwiek w drodze, a bezpieczeństwo irackie poleciło mu, aby obierał okólną drogę do pracy i często zmieniał trasę. Jedynymi jej stałymi punktami był niedaleki od jego mieszkania przystanek autobusowy w Yillejuifi stacja metra przy dworcu Saint Lazare. Tam Halim wsiadał do pociągu, do Sarcelles, na północnym obrzeżu miasta, gdzie uczestniczył w ściśle tajnych pracach związanych z budową reaktora atomowego dla Iraku. 13 Pewnego razu inny autobus przybył przed ferrari. Kobieta spojrzała wzdłuż ulicy szukając samochodu, następnie wzruszyła ramionami i wsiad- Strona 15 ła do autobusu. Autobus Halima był nieco spóźniony na skutek drobnego „incydentu", kiedy to dwa kwartały dalej zajechał mu drogę peugeot. Kilka chwil później nadjechało ferrari. Kierowca rozejrzał się za dziewczyną, a Halim widząc, co się stało, zawołał do niego po francusku, że pojechała autobusem. Mężczyzna, który wyglądał na zakłopotanego, odpowiedział po angielsku, po czym Halim powtórzył mu swoją uwagę w tym języku. . Wdzięczny mężczyzna spytał Halima, dokąd jedzie. Halim powie- dział, że do stacji Madeleine, na tyle bliskiej dworca Saint Lazare, że można było przejść pieszo. Kierowca, Ran S. — którego Halim miał znać tylko jako Anglika, Jacka Donovana — powiedział, że i on jedzie w tym kierunku i zaproponował podwiezienie. Dlaczegóż nie — pomyślał Halim wskakując do wozu i sadowiąc się wygodnie na fotelu. Ryba połknęła haczyk. A dobry los sprawił, że miało się to okazać wspaniałym połowem do Mosadu. Operacja Sfinks zakończyła się spektakularnie 7 czerwca 1981 roku, gdy wyprodukowane w Stanach Zjednoczonych izraelskie myśliwce bom- bardujące zniszczyły w toku zuchwałego rajdu nad wrogim terytorium Strona 16 iracki zespół nuklearny Tamuze 17 (czy Osirak) w Tuwaitha, tuż koło Bagdadu. Nastąpiło to jednak dopiero po latach organizowanych przez Mosad międzynarodowych intryg, zabiegów dyplomatycznych, sabotaży i morderstw, które opóźniły budowę fabryki, choć nie zdołały całkowicie jej wstrzymać. Izrael był poważnie zaniepokojony tą budową, od chwili gdy po kryzysie energetycznym 1973 roku Francja podpisała umowę w sprawie dostarczenia Irakowi, wówczas jej drugiemu największemu dostawcy ropy, ośrodka badań jądrowych. Kryzys wzmógł zainteresowanie budową elektrowni jądrowych jako alternatywnym źródłem energii i kraje, które budowały takie urządzenia, gwałtownie zwiększały ich sprzedaż na rynku światowym. Francja chciała wówczas sprzedać Irakowi przemysłowy reaktor o mocy 700 MW. 14 Irak zawsze podkreślał, że ośrodek badań jądrowych miał służyć celom pokojowym, przede wszystkim zaopatrzeniu Bagdadu w energię. Izrael obawiał się jednak, że ośrodek ten będzie użyty do produkcji bomb atomowych skierowanych przeciw niemu. Francuzi zgodzili się dostarczyć dla dwóch reaktorów 93-procentowy wzbogacony uran, pochodzący z ich wojskowej fabryki w Pierrelatte. Zamierzali dostarczyć Irakowi cztery ładunki paliwa, łącznie 150 funtów (ok. 67,5 kg — tł.) wzbogaconego uranu, ilość dostateczną do wy- Strona 17 produkowania czterech bomb nuklearnych. W tym czasie amerykański prezydent Jimmy Carter uczynił swoim głównym celem w polityce zagranicznej niedopuszczanie do rozprzestrzeniania nuklearnego i dyp- lomaci amerykańscy energicznie wywierali naciski zarówno na Francuzów, jak i na Irakijczyków, aby zmienili swe plany. Również Francuzi zaczęli ostrożnie traktować intencje Iraku, gdy kraj ten zdecydowanie odmówił ich propozycji zastąpienia wzbogaconego uranu innym, zwanym karamel — substancją, z której można wytwarzać energię nuklearną, ale nie można wyprodukować bomby jądrowej. Irak był uparty. Umowa jest umową. W lipcu 1980 roku iracki „silny człowiek", Saddam Husajn, wykpił na konferencji prasowej w Bagdadzie obawy Izraelczyków. „Patrzcie — mówił — przez lata syjonistyczne koła w Europie wyszydzały Arabów jako niekulturalnych, zacofanych ludzi, nadających się wyłącznie do jazdy na wielbłądach przez pustynię. Dziś te same koła twierdzą bez mrugnięcia okiem, że Irak znajduje się w przeded- niu wyprodukowania bomby atomowej". To, że w końcu lat siedemdziesiątych Irak zbliżał się szybko do tego momentu, skłoniło izraelski wywiad wojskowy AMAN do wysłania ówczesnemu szefowi Mosadu, wysokiemu, szczupłemu, łysiejącemu ex- generałowi Tsvy Zamirowi memorandum, zwanego jako ściśle tajne — ,,czarnym". AMAN chciał mieć dokładniejsze wiadomości dotyczące etapu realizacji planu irackiego. Dlatego też wezwano Dawida Birana, Strona 18 szefa TSOMETU — wydziału werbunkowego Mosadu — na spotkanie z Zamirem. Biran, pucołowaty, krągłolicy, zawodowy pracownik Mosadu, znany modniś, spotkał się następnie ze swymi szefami oddziału i kazał im natychmiast znaleźć iracką wtyczkę do fabryk w Sarcelles we Francji. Dokładne dwudniowe przeszukiwanie akt personalnych nie dało rezultatów, wobec czego Biran wezwał szefa paryskiej stacji Mosadu, Davida Arbela, siwego poliglotę, zawodowego oficera Mosadu, i przekazał mu szczegóły potrzebne do wykonania zadania. Podobnie jak wszystkie inne tego typu placówki, stacja paryska mieści się w silnie umocnionej 15 piwnicy ambasady izraelskiej. Jako szef stacji Arbel był wyższy rangą nawet od ambasadora. Ludzie Mosadu kontrolują worek dyplomatyczny, a cała poczta przychodząca i wychodząca w ambasadach przechodzi przez ich ręce. Oni też są odpowiedzialni za utrzymanie bezpiecznych lokali, znanych jako „mieszkania operacyjne". Na przykład stacja londyńska posiada ponad sto takich mieszkań i wynajmuje dalszych pięćdziesiąt. Paryż posiadał również swoją grupę Sayanim, czyli ochotniczych pomocników żydowskich, we wszystkich warstwach społecznych. Jeden z nich, pseudonim Jacques Marcel — pracował w kadrach w fabryce jądrowej w Sarcelles. Gdyby sprawa nie była tak pilna, nie proszono by go o dostarczenie oryginalnego dokumentu. Normalnie przekazałby informa- cję ustnie, albo nawet przepisał ją na papierze. Wyjęcie dokumentu Strona 19 pociąga za sobą ryzyko wpadki i grozi sayanowi niebezpieczeństwem. Tym razem jednak uznano, że potrzebny jest oryginalny dokument, przede wszystkim dlatego, że imiona arabskie są często mylące (często używają oni różnych imion w różnych sytuacjach), tak więc by mieć pewność, zażądano od Marcela listy wszystkich Irakijczyków, którzy tam pracowali. Ponieważ następnego dnia Marcel miał i tak przyjechać do Paryża na zebranie, polecono mu włożyć listę do bagażnika jego samochodu razem z innymi dokumentami, które legalnie zabierał na zebranie. Poprzedniego wieczoru katsa (oficer operacyjny) z Mosadu spotkał się z nim, otrzymał duplikat klucza do bagażnika i przekazał odpowiednie instrukcje. O okreś- lonej godzinie Marcel miał przejechać boczną ulicą, niedaleko Szkoły Wojennej, gdzie zobaczy czerwonego peugeota ze szczególną nalepką na tylnej szybie. Samochód miał być wynajęty i pozostać całą noc przed kawiarnią, aby mieć pewność zachowania miejsca na parkowanie, co w Paryżu jest zawsze towarem pierwszej potrzeby. Powiedziano Mar- celowi, żeby objechał wokół blok domostw, a gdy będzie wracał, peugeot wyjedzie dając mu możliwość zaparkowania w tym miejcu. Następnie miał po prostu pójść na swoje zebranie, pozostawiając dokument kadrowy w bagażniku. Ponieważ pracownicy ważnych gałęzi przemysłu są często wyryw- kowo kontrolowani ze względów bezpieczeństwa, w drodze na swe spotkanie Marcel był obstawiony przez Mosad, o czym zresztą nie Strona 20 wiedział. Po przekonaniu się, że nie jest pilnowany, dwaj ludzie z Mosadu wyjęli dokument z bagażnika i weszli do kawiarni. Podczas gdy pierwszy z nich składał zamówienie kelnerce, drugi poszedł do toalety. Tam wyciągnął aparat fotograficzny z przymocowanymi małymi składanymi aluminiowymi nóżkami, zwany „klamrą". Urządzenie to zaoszczędza czas, gdyż jest od razu właściwie ustawione i nie wymaga nastawiania ostrości. Stosuje się do niego specjalne filmy do szybkich zdjęć, produkowane przez wydział fotograficzny Mosadu. Pozwalają one wykonać pięćset zdjęć na jednej rolce. Gdy nóżki są ustawione, fotografujący może szybko wsuwać- i wysuwać dokumenty przed obiektyw, zwalniając migawkę trzymanym w zębach gumowym połączeniem. Po sfotografowaniu w ten sposób wszystkich trzech stron dokumentu, mosadowcy włożyli go z powrotem do bagażnika Marcela i zniknęli. Przy użyciu normalnego mosadowskiego podwójnego szyfru nazwis- ka zostały natychmiast przesłane drogą komputerową do wydziału parys- kiego w Tel Awiwie. We wspomnianym systemie każdy dźwięk fonetyczny ma swój numer. Jeśli, dajmy na to, imię brzmi Abdul, to „Ab" może mieć na przykład numer 7, a „duł" — 21. Aby sprawy bardziej skomplikować, każda liczba ma swój kod — literę lub inną liczbę. Te ,,panewkowe" kody zmieniane są co tydzień. Nawet po tych wszystkich zabiegach każda depesza zawiera tylko połowę informacji. W naszym wypadku jedna zawierałaby kod kodu dla „Ab", a druga — kod kodu dla „duł". Gdyby