1825
Szczegóły |
Tytuł |
1825 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1825 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1825 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1825 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Michael Crichton
"System"
Prze�o�y�
S�AWOMIR K�DZIERSKI
Tytu� orygina�u
DISCLOSURE
Ilustracja na ok�adce
CARRUTHERS / SIPA IMAGE
Redakcja merytoryczna
MARIA MAGDALENA KWIATKOWSKA
Redakcja techniczna
ANNA WARDZA�A
Copyright (c) 1993 by Michael Crichton
For the Polish edition
Copyright (c) Wydawnictwo Amber Sp. z o. o.
ISBN 83-7082-693-8
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 1994. Wydanie I
Druk: Zak�ady Graficzne im. K.E.N. w Bydgoszczy
Dla Douglasa Crichtona
Za naruszaj�ce prawo uznane b�d� nast�puj�ce praktyki
pracodawcy: 1. odmowa zatrudnienia albo zwolnienie danej
osoby, albo te� inne dyskryminowanie jej pod wzgl�dem wyna-
grodzenia, warunk�w zatrudnienia lub zwi�zanych z zatrud-
nieniem przywilej�w - ze wzgl�du na ras�, kolor sk�ry, religi�,
p�e� lub narodowo�� 2. ograniczanie, segregacja lub jakiekol-
wiek klasyfikowanie pracownik�w b�d� os�b staraj�cych si�
o zatrudnienie, kt�re pozbawi�oby lub mog�oby pozbawi� rze-
czone osoby mo�liwo�ci zatrudnienia albo w inny spos�b
naruszy� ich status pracownika, ze wzgl�du na ras�, kolor sk�ry,
religi�, p�e� lub narodowo�� tej osoby.
Artyku� VII, Ustawa o Prawach Obywatelskich z 1964 r.
W�adza nie jest rodzaju m�skiego ani �e�skiego,
KATHERINE GRAHAM
Poniedzia�ek
OD: DC/M
ARTURAKAHNA
TWINKLE/KUALA LUMPUR/MALEZJA
DO: DC/S
TOMA SANDERSA
SEATTLE /W DOMU/
TOM
UZNA�EM, �E W ZWI�ZKU Z FUZJ�, POWINIENE� OTRZY-
MA� T� WIADOMO�� W DOMU, A NIE W BIURZE.
LINIE PRODUKCYJNE TWINKLE PRACUJ� NA 29% MOCY,
MIMO WSZELKICH PR�B JEJ ZWI�KSZENIA. WYRYWKOWE
KONTROLE NAP�DU WYKAZUJ� PRZECI�TNY CZAS PRZE-
SZUKIWANIA W ZAKRESIE 120-140 MILISEKUND l NIE ZNAMY
PRZYCZYNY TAKIEGO BRAKU STABILNO�CI. POZA TYM,
W DALSZYM CI�GU MAMY ZAK��CENIA ZASILANIA EKRANU,
KT�RE PRAWDOPODOBNIE S� WYWO�ANE ROZWI�ZANIEM
TECHNICZNYM ZAWIASU. MIMO DOKONANIA PRZEZ DC/S
W UBIEG�YM TYGODNIU POPRAWEK, NIE S�DZ�, BY USTERKI
ZOSTA�Y USUNI�TE.
JAK PRZEBIEGA FUZJA? CZY STANIEMY SI� BOGACI
I S�AWNI?
Z G�RY GRATULUJ� CI AWANSU.
ARTUR
W poniedzia�ek 15 czerwca Tom Sanders nie mia� najmniej-
szego zamiaru sp�ni� si� do pracy. Rano, o 7.30, wszed�
pod prysznic w swoim domu na Bainbridge Island. Wiedzia�, �e
musi si� ogoli�, ubra� i wyj�� z domu w ci�gu dziesi�ciu minut,
je�eli chce zd��y� na prom o 7.50 i przyby� do pracy o 8.30. Dzi�ki
temu, jeszcze przed spotkaniem z prawnikami z Conley-White,
m�g�by om�wi� pozosta�e punkty ze Stefani� Kaplan. Mia� ju�
i tak dzie� wype�niony po brzegi i otrzymany w�a�nie faks z Malezji
tylko pogarsza� sytuacj�.
Sanders by� kierownikiem dzia�u w Digital Communications
Technology w Seattle. Przez ca�y tydzie� w firmie panowa�a
gor�czkowa atmosfera, poniewa� Conley-White, firma wydaw-
nicza z Nowego Jorku, zamierza kupi� udzia�y w DigiComie.
Dzi�ki tej fuzji, Conley uzyskiwa� dost�p do technologii, kt�ra
mia�a ca�kowicie przeobrazi� technik� wydawnicz� w przysz�ym
stuleciu.
Ale ostatnia wiadomo�� z Malezji by�a niedobra i Artur mia�
racj�, wysy�aj�c mu j� do domu. Tom przewidywa� trudno�ci
z wyt�umaczeniem, w czym le�y problem, przedstawicielom Con-
ley-White, poniewa� ci ludzie po prostu nie...
- Tom? Gdzie jeste�? Tom?
Z sypialni wo�a�a Susan, jego �ona. Wychyli� g�ow� spod
strumieni wody.
- Jestem pod prysznicem.
13
Powiedzia�a co�, czego nie dos�ysza�. Wyszed� z kabinki i si�gn��
po r�cznik.
� Co?
� Pyta�am, czy mo�esz nakarmi� dzieci?
Jego �ona by�a prawnikiem i przez cztery dni w tygodniu
pracowa�a w mieszcz�cej si� w centrum miasta kancelarii prawniczej.
Bra�a wolne w poniedzia�ki, �eby wi�cej czasu sp�dzi� z dzie�mi, ale
niezbyt dobrze radzi�a sobie z codziennymi domowymi obowi�z-
kami. Poniedzia�kowe poranki mia�y wi�c cz�sto do�� dramatyczny
przebieg.
� Tom? Czy m�g�by� zast�pi� mnie w karmieniu dzieci?
� Nie, Sue - zawo�a� w odpowiedzi. Zegar nad umywalk�
wskazywa� 7.34. - Ju� jestem sp�niony. - Pu�ci� wod� do
umywalki i namydli� twarz.
By� przystojnym m�czyzn� o elastycznych, harmonijnych ru-
chach. Dotkn�� siniaka, kt�rego zarobi� w czasie sobotniego
kole�e�skiego meczu futbolowego. Przewr�ci� go Mark Lewyn,
kt�ry by� szybki, ale niezgrabny. Sanders robi� si� ju� za stary na
futbol. Wci�� by� w dobrej kondycji i wa�y� zaledwie nieca�e pi��
funt�w wi�cej ni� w czasach uniwersyteckich, ale gdy przesun��
d�oni� po wilgotnych w�osach, zobaczy� siwe pasma. "Nale�a�oby
si� pogodzi� z wiekiem - pomy�la� - i przerzuci� na tenis".
Do pokoju wesz�a Susan, ci�gle jeszcze w szlafroku. Jego �ona
rano, prosto po wyj�ciu z ��ka, zawsze wygl�da�a pi�knie. Posiada�a
ten typ pe�nej �wie�o�ci urody, kt�ra nie wymaga�a �adnego
makija�u.
� Jeste� pewien, �e nie m�g�by� ich nakarmi�? - zapyta�a. -
Och, jaki �adny siniak! Bardzo m�ski. - Poca�owa�a go delikatnie
i postawi�a przed nim na p�eczce kubek ze �wie�o zaparzon�
kaw�. - Musz� o �smej pi�tna�cie by� z Matthewem u pediatry,
a �adne z dzieci jeszcze nic nie jad�o, ja za� jestem nie ubrana. Mo�e
jednak m�g�by� da� im �niadanie? Bardzo, bardzo ci� prosz�. -
�artobliwie zwichrzy�a mu w�osy i jej szlafrok rozchyli� si�.
U�miechn�a si� i poprawi�a go. - Jeste� mi co� winien...
� Sue, nie mog�. - Z roztargnieniem poca�owa� j� w czo�o. -
Mam spotkanie i nie mog� si� sp�ni�.
Westchn�a.
- Och, niech ci b�dzie. - Wysz�a z pokoju, wydymaj�c wargi.
14
Sanders zacz�� si� goli�.
Chwil� p�niej us�ysza� g�os �ony:
- No dobrze, dzieci, idziemy. Elizo, w�� buciki.
Prawie natychmiast rozleg�o si� zawodzenie Elizy, kt�ra mia�a
cztery lata i bardzo nie lubi�a nosi� but�w. Sanders sko�czy� ju�
prawie golenie, gdy dotar� do niego krzyk �ony:
- Elizo, w�� natychmiast buciki i sprowad� braciszka na
d�! - Eliza odpowiedzia�a co� niewyra�nie, a Susan oznajmi�a
ostrym tonem: - Elizo Anno, m�wi� do ciebie! - i zacz�a
energicznie zatrzaskiwa� szuflady w szafce, w korytarzu. Dzieci
rozp�aka�y si�.
Do �azienki wesz�a Eliza, wyra�nie zaniepokojona napi�t�
sytuacj�. Usta mia�a wygi�te w podk�wk�, w jej oczach kr�ci�y
si� �zy.
� Tatusiu... - za�ka�a. Nie przerywaj�c golenia, przytuli� j�
woln� r�k�.
� Jest wystarczaj�co du�a, �eby mi pom�c - zawo�a�a z ko-
rytarza Susan.
� Mamusiu - rozp�aka�a si� na g�os dziewczynka, obur�cz
�ciskaj�c nog� Sandersa.
� Elizo, czy wreszcie przestaniesz?!
Dziewczynka rozp�aka�a si� jeszcze g�o�niej, a Susan, s�ysz�c to,
tupn�a nog�. Sanders nie m�g� patrze� na p�acz�c� c�reczk�.
- Dobrze, Sue, nakarmi� dzieciaki. - Zakr�ci� wod� i wzi��
Liz� na r�ce.- Idziemy, Lizo - oznajmi�, ocieraj�c jej �zy. -
Pomy�limy teraz o waszym �niadaniu.
Wyszed� do korytarza. Susan popatrzy�a na niego z ulg�.
- Potrzebuj� tylko dziesi�ciu minut, to wszystko - powiedzia-
�a. - Consuela znowu si� sp�nia. Zupe�nie nie rozumiem, co si�
z ni� dzieje.
Sanders nie odpowiedzia�. Jego dziewi�ciomiesi�czny syn Matt
siedzia� po�rodku korytarza, uderza� grzechotk� o pod�og� i p�aka�.
Sanders podni�s� go drug� r�k�, m�wi�c:
- Chod�cie, dzieci. B�dziemy je��.
Gdy podnosi� Matta, r�cznik, kt�rym by� przepasany, rozwi�za�
si�. Pr�bowa� go przytrzyma�. Eliza zachichota�a:
- Widz� twojego siusiaka, tatusiu. -
kopi�c go.
15
�
Nie kopie si� tatusia w takie miejsce - pouczy� j� Sanders.
Niezgrabnie owin�� si� ponownie r�cznikiem i ruszy� na d�.
� Nie zapomnij, �e Mattowi trzeba doda� witamin do p�atk�w.
Jedn� kropelk�. I nie dawaj mu ju� p�atk�w ry�owych, pluje nimi.
Teraz lubi j�czmienne - zawo�a�a za nim Susan i wesz�a do
�azienki, zatrzaskuj�c za sob� drzwi.
Eliza popatrzy�a na ojca powa�nie.
� Czy to b�dzie jeden z tych dni, tato?
� No c�, na to wygl�da.
Zszed� po schodach, my�l�c, �e teraz na pewno sp�ni si� na
prom i w konsekwencji na pierwsze um�wione spotkanie. Niezbyt
wiele, zaledwie kilka minut, ale nie b�dzie ju� w stanie om�wi�
pewnych spraw ze Stefani�. Mo�e jednak zdo�a zadzwoni� do niej
z promu, a wtedy...
� Czy ja mam siusiaka, tatusiu?
� Nie, Lizo.
� Dlaczego, tato?
� Tak po prostu jest, kochanie.
� Ch�opcy maj� siusiaki, a dziewczynki co innego - o�wiad-
czy�a powa�nie.
� Masz racj�.
� Dlaczego, tatusiu?
� Dlatego.
Posadzi� c�rk� na krze�le przy kuchennym stole, wysun�� z k�ta
wysoki fotelik i usadowi� w nim Matta.
� Co chcesz na �niadanie, Lizo? Ry�owe krispies czy chexy?
� Chexy.
Matt zacz�� �omota� �y�k� o por�cz fotelika. Sanders wyj��
z szafki chexy i misk�, a nast�pnie mniejsz� miseczk� i pude�ko
p�atk�w j�czmiennych dla Matta. Eliza obserwowa�a go, kiedy
otwiera� lod�wk�, aby wyj�� mleko.
� Tato?
� S�ucham.
� Chc�, �eby mamusia by�a szcz�liwa.
� Ja te�, kochanie.
Przygotowa� p�atki dla Matta i postawi� je przed synem. Potem
nasypa� chex�w do miski Elizy i popatrzy� na ni�.
- Wystarczy?
16
- Tak.
Nala� mleka do p�atk�w.
� Tato, nie! - krzykn�a Eliza i wybuchn�a p�aczem. - Chcia-
�am sama nala� mleka!
� Przepraszam, Lizo...
� Zabierz je... We� je stamt�d... -wrzeszcza�a histerycznie.
� Bardzo mi przykro, Lizo, ale nie...
� Chcia�am sama nala� mleka! - Zsun�a si� z krzes�a
i zacz�a kopa� pi�tami w pod�og�. - Zabierz je, zabierz je
stamt�d!
Eliza urz�dza�a takie sceny kilka razy dziennie. Zapewniano go,
�e jest to tylko pewien etap w rozwoju dziecka. Radzono rodzicom,
aby podobne ataki histerii traktowali stanowczo.
- Bardzo mi przykro, Lizo - oznajmi� Sanders. - Ale
b�dziesz musia�a je zje��. - Usiad� ko�o syna i zacz�� go karmi�.
Matt w�o�y� r�k� do p�atk�w, rozsmarowa� je sobie po twarzy
i r�wnie� zacz�� p�aka�.
Sanders wzi�� r�cznik, �eby wytrze� buzi� Mattowi i zauwa�y�,
�e zegar kuchenny wskazuje ju� za pi�� �sma. Pomy�la�, �e powinien
w�a�ciwie zadzwoni� do biura i uprzedzi� o swoim sp�nieniu.
Najpierw jednak musia� uspokoi� Eliz�. Wci�� le�a�a na pod�odze,
kopi�c nogami i krzycz�c, �eby zabra� mleko.
- No dobrze, Elizo, uspok�j si�. Uspok�j si�.
Wyj�� drug� miseczk�, nasypa� p�atk�w i poda� jej karton
z mlekiem.
- Prosz�.
Za�o�y�a r�czki za plecy i wyd�a wargi.
� Nie chc� go.
� Elizo, natychmiast nalej mleko.
Jego c�rka wspi�a si� na krzes�o.
� Dobrze, tatusiu.
Sanders usiad�, przetar� Mattowi twarz i zacz�� go karmi�.
Ch�opczyk natychmiast przesta� p�aka� i �apczywie zacz�� je��
p�atki. Biedny dzieciak by� po prostu g�odny. Eliza stan�a na
krze�le, unios�a karton z mlekiem i obla�a ca�y st�.
- Ooo!
- Nic si� nie sta�o. - Tom jedn� r�k� wytar� st�, drug� bez
przerwy karmi� Matta.
17
Eliza przysun�a pude�ko p�atk�w do swojej miseczki i przy-
gl�daj�c si� uwa�nie umieszczonemu na odwrocie rysunkowi Goo-
fy'ego, zacz�a je��. Siedz�cy przy niej Matt po�yka� jedzenie
b�yskawicznie. Przez chwil� w kuchni panowa� spok�j.
Sanders zerkn�� przez rami�. By�a ju� prawie �sma. Powinien
w ko�cu zadzwoni� do biura.
Wesz�a Susan ubrana w d�insy i be�owy sweter. Twarz mia�a ju�
spokojn� i rozlu�nion�.
� Przepraszam, �e straci�am cierpliwo�� - powiedzia�a. -
Dzi�kuj�, �e mnie zast�pi�e�. - Poca�owa�a go w policzek.
� Jeste� szcz�liwa, mamusiu? - zapyta�a Eliza.
� Tak, s�oneczko. - Susan u�miechn�a si� do c�rki i od-
wr�ci�a do m�a. - Teraz ju� si� nimi zajm�. Nie chcia�e� si�
sp�ni�. Czy to dzisiaj jest tw�j wielki dzie�? Ten, w kt�rym mieli
og�osi� tw�j awans?
� Mam nadziej�.
� Zadzwo� do mnie, gdy tylko si� czego� dowiesz.
� Oczywi�cie - Sanders wsta�, owin�� mocniej r�cznik w pasie
i poszed� po schodach na g�r�, �eby si� ubra�. Przed promem o 8.20
w mie�cie zawsze tworzy�y si� korki. Musia� si� pospieszy�, je�eli
chcia� zd��y�.
Zaparkowa� w swoim sta�ym miejscu za stacj� benzynow�
Shella i zadaszonym chodnikiem poszed� w kierunku promu.
Znalaz� si� na jego pok�adzie na kilka chwil przed podniesieniem
rampy. Czuj�c pod stopami wibracj� maszyn, wyszed� przez drzwi
na g��wny pok�ad.
- Hej, Tom!
Zerkn�� przez rami�. Zbli�a� si� do niego Dave Benedict,
prawnik z firmy zajmuj�cej si� przedsi�biorstwami pracuj�cymi
w dziedzinie wysoko rozwini�tych technologii.
� Sp�ni�e� si� na si�dm� pi��dziesi�t? - zapyta� Benedict.
� Tak. Zwariowany ranek.
� Mnie to m�wisz. Chcia�em by� w biurze godzin� temu. Ale
teraz, kiedy nie ma ju� zaj�� w szkole, Jenny nie wie, co zrobi�
z dzieciakami, p�ki nie wyjad� na ob�z.
� Aha.
� Mam w domu ob��d w kratk� - stwierdzi� Benedict, kr�c�c
g�ow�.
Na chwil� zapad�a cisza. Sanders przypuszcza�, �e obaj mieli
podobne poranki, ale �aden z nich nie rozwija� tematu. Sanders
zastanawia� si� cz�sto, dlaczego kobiety omawiaj� ze swoimi
przyjaci�kami najintymniejsze szczeg�y po�ycia ma��e�skiego,
podczas gdy m�czy�ni zachowuj� w tych sprawach dyskretne
milczenie.
- No, c� - zacz�� Benedict. - Jak si� ma Susan?
19
�
Doskonale. Po prostu �wietnie.
� Dlaczego w takim razie kulejesz? - u�miechn�� si� Benedict.
� Sobotni zak�adowy mecz futbolowy. Troszeczk� wymkn��
mi si� spod kontroli.
� S�uszna kara za bawienie si� razem z dzie�mi - skwitowa�
Benedict. DigiCom s�yn�� z m�odych pracownik�w.
� Hej! - zawo�a� Sanders. - Zdoby�em przecie� punkt.
� I to takie wa�ne?
� Cholernie wa�ne. To by�o zwyci�skie przy�o�enie. Wbieg�em
do strefy ko�cowej w blasku chwa�y. I wtedy mnie skosili.
Stan�li w kolejce po kaw� w pok�adowym barku.
- Prawd� m�wi�c, przypuszcza�em, �e zameldujesz si� dzisiaj
wcze�nie i pe�en rado�ci �ycia - zacz�� Benedict. - Czy� DigiCom
nie ma dzi� swojego wielkiego dnia?
Sanders wzi�� kaw� i wsypa� do niej s�odzik.
� A dlaczego?
� Chyba dzisiaj ma by� og�oszony komunikat o fuzji?
� Jakiej fuzji? - zapyta� Sanders niewinnie. Sprawa ta mia�a
by� utrzymana w tajemnicy i wiedzia�o o niej zaledwie kilku
cz�onk�w kierownictwa DigiComu. Popatrzy� na Benedicta bez-
nami�tnie.
� Daj spok�j - nalega� Benedict. - S�ysza�em, �e sprawa jest
ju� bardzo zaawansowana. I �e Bob Garvin ma dzisiaj z�o�y�
o�wiadczenie o restrukturyzacji, a tak�e og�osi� kilka nowych
awans�w. - Wypi� �yk kawy. - Garvin ust�puje, prawda?
Sanders wzruszy� ramionami.
- Zobaczymy..- Oczywi�cie, Benedict wyra�nie ci�gn�� go za
j�zyk, ale Susan cz�sto wsp�pracowa�a z prawnikami z firmy
Benedicta i Sanders nie m�g� pozwoli� sobie na nieuprzejmo��.
By�a to jedna z komplikacji w prowadzeniu interes�w w czasach,
kiedy ma��onki r�wnie� pracowa�y.
Wyszli razem na pok�ad i stan�li przy relingu lewej burty,
patrz�c na przesuwaj�ce si� budynki na Bainbridge Island. Sanders
ruchem g�owy wskaza� dom na Wing Point, kt�ry by� przez wiele
lat letni� rezydencj� Warrena Mangusona, gdy by� senatorem.
� S�ysza�em, �e znowu zosta� sprzedany - powiedzia�.
� Tak? A kto go kupi�?
� Jaki� dupek z Kalifornii.
20
Bainbridge pozosta� za ruf�. Patrzyli razem na szare wody
cie�niny. Kawa parowa�a w �wietle poranka.
- A wi�c tak - rzek� Benedict. - My�lisz, �e Garvin mo�e
nie ust�pi�?
- Nikt tego nie wie - odpar� Sanders. - Pi�tna�cie lat temu
Bob stworzy� to przedsi�biorstwo z niczego. Gdy zaczyna�, sprze-
dawa� przecenione korea�skie modemy; i to w chwili, gdy nikt nie
mia� poj�cia, czym jest modem. Teraz sp�ka ma trzy budynki
w centrum i wielkie zak�ady w Kalifornii, Teksasie, Irlandii i Malezji.
Buduje modemy faks�w o rozmiarach dziesi�ciocent�wki, sprzedaje
oprogramowanie do faks�w i poczty elektronicznej. Garvin zaj��
si� te� CD-ROMami i opracowa� algorytmy zastrze�one prawem
autorskim, dzi�ki kt�rym m�g�by si� sta� g��wnym dostawc� na
rynki edukacyjne w ca�ym nast�pnym stuleciu. Bob daleko odszed�
od faceta, kt�ry handlowa� trzema setkami sfelerowanych mode-
m�w. Nie wiem, czy zechce si� z tym rozsta�.
- Czy nie jest to jeden z warunk�w fuzji?
Sanders u�miechn�� si�.
- Je�eli wiesz co� o fuzji, Dave, mo�e by� mi o niej opowie-
dzia� - zaproponowa�. - Bo ja nic o tym nie s�ysza�em.
Sanders rzeczywi�cie nie zna� warunk�w maj�cej nast�pi� fuzji.
Jego praca dotyczy�a bada� rozwojowych nad CD-ROMmami
i elektronicznymi bazami danych. Chocia� by�y to sfery niezmiernie
istotne dla przysz�o�ci firmy - i przede wszystkim z ich powodu
Conley-White interesowa� si� DigiComem - dotyczy�y przede
wszystkim spraw technicznych. A Sanders by� cz�onkiem kierownic-
twa zajmuj�cym si� zasadniczo w�a�nie sprawami technicznymi.
Nie informowano go o decyzjach zapadaj�cych na najwy�szych
szczeblach.
W przypadku Sandersa kry�a si� w tym pewna ironia. We
wcze�niejszych latach, gdy pracowa� jeszcze w Kalifornii, by� �ci�le
zwi�zany z procesami decyzyjnymi kierownictwa. Ale z chwil�
przeniesienia, osiem lat temu, do Seattle zosta� w�a�ciwie odsuni�ty
od w�adzy.
Benedict wypi� �yk kawy.
� C�, s�ysza�em, �e Bob z ca�� pewno�ci� ust�puje i ma
zamiar mianowa� na stanowisko prezesa kobiet�.
� Kto ci o tym powiedzia�?
21
�
Przecie� kobieta jest ju� u was dyrektorem, prawda?
� Tak, oczywi�cie. - Ju� od dawna dyrektorem pionu finan-
sowego by�a Stefania Kaplan. Jednak Tomowi nie wydawa�o si�
prawdopodobne, aby kiedykolwiek mog�a poprowadzi� firm�.
Kaplan by�a milcz�ca, skupiona i bardzo kompetentna, ale wielu
pracownik�w sp�ki jej nie lubi�o. Sam Garvin niespecjalnie za ni�
przepada�.
� No, c� - odezwa� si� Benedict. - Zas�yszana przeze mnie
plotka g�osi, �e zgodnie z zamierzeniami Garvina ma ona przej��
wszystkie sprawy w ci�gu pi�ciu lat.
� Czy plotka ujawnia�a tak�e jej nazwisko?
Benedict pokr�ci� g�ow�.
� S�dzi�em, �e wiesz. W ko�cu to twoja firma.
Wyszed� na o�wietlony s�o�cem pok�ad, wyj�� telefon kom�r-
kowy i wybra� numer. Odezwa�a si� jego asystentka,
Cindy Wolfe.
� Biuro pana Sandersa.
� Hej! To ja.
� Hej, Tom. Jeste� na promie?
� Tak. B�d� tu� przed dziewi�t�.
� Dobrze, powiem im. - Przerwa�a na chwil� i Sanders
odni�s� wra�enie, �e Cindy bardzo starannie dobiera s�owa. - Dzi-
siaj rano jest dosy� du�y ruch. Pan Garvin by� tu przed chwil�
i szuka� ci�.
Sanders zmarszczy� brwi.
� Szuka� mnie?
� Tak. - Nast�pna pauza. - By�, hmm, troch� zdziwiony, �e
jeszcze ci� nie ma.
� Czy powiedzia�, czego sobie �yczy?
� Nie, ale zagl�da do gabinet�w na naszym pi�trze, do jednego
po drugim, i rozmawia z lud�mi. Co� si� szykuje, Tom.
� Co?
� Nikt mi nic nie m�wi.
� A co ze Stefani�.
� Dzwoni�a i powiedzia�am jej, �e jeszcze nie przyjecha�e�.
� To wszystko?
� Artur Kahn dzwoni� z KL i pyta�, czy dosta�e� jego faks.
23
�
Tak. Zadzwoni� do niego. Czy co� jeszcze?
� Nie, ju� wszystko, Tom.
� Dzi�ki, Cindy. - Wcisn�� guzik z napisem END, aby
zako�czy� rozmow�.
Stoj�cy ko�o niego Benedict wskaza� palcem telefon San-
dersa.
- Te cude�ka s� niesamowite. Staj� si� coraz mniejsze, prawda?
Czy ten jest waszej produkcji?
Sanders skin�� g�ow�.
� Zgin��bym bez niego. Zw�aszcza w takie dni jak ten. Kto
by�by w stanie zapami�ta� wszystkie numery? Jest czym� wi�cej ni�
tylko telefonem. To r�wnie� moja ksi��ka telefoniczna. Popatrz. -
Zacz�� demonstrowa� aparat Benedictowi. - Ma pami�� na
dwie�cie numer�w. Wprowadzasz je za po�rednictwem trzech
pierwszych liter nazwiska. - Sanders wystuka� K-A-H, aby uzyska�
mi�dzynarodowe po��czenie z Arturem Kahnem w Malezji. Wcisn��
SEND i us�ysza� d�ug� seri� elektronicznych pisk�w. Razem z kodem
kraju i rejonu by�o ich trzyna�cie.
� Jezu! - zawo�a� Benedict. - Gdzie ty dzwonisz? Na Marsa?
� Prawie. Do Malezji. Mamy tam fabryk�.
Malezyjska filia DigiComu mia�a zaledwie rok i produkowa�a
nowe stacje CD-ROM�w - sprz�t przypominaj�cy odtwarzacz
p�yt kompaktowych, ale przeznaczony do komputer�w. W bran�y
panowa�a powszechna opinia, �e wkr�tce ca�a informacja przed-
stawiana b�dzie w zapisie cyfrowym i wi�ksza jej cz�� zostanie
zmagazynowana w�a�nie na kompaktach. Oprogramowanie kom-
puterowe, bazy danych, a nawet ksi��ki i czasopisma - wszystko
znajdzie si� na takich w�a�nie dyskietkach.
Nie sta�o si� to jeszcze tylko dlatego, �e CD-ROMy by�y wolne.
U�ytkownicy musieli czeka� przed ciemnymi ekranami, a stacje
tymczasem warcza�y i brz�cza�y. U�ytkownicy komputer�w nie
lubi� czeka�. W przemy�le, w kt�rym pr�dko�� ulega�a podwojeniu
co osiemna�cie miesi�cy, CD-ROMy nie uzyska�y takich osi�g�w
w ci�gu ostatnich pi�ciu lat. Technolodzy DigiComu pr�bowali
upora� si� z tym problemem za pomoc� nowego pokolenia stacji
dysk�w o kodowej nazwie Twinkle (od piosenki: "Twinkle, twinkle
24
little SpeedStar"). Stacje Twinkle by�y dwukrotnie szybsze od
jakichkolwiek innych na �wiecie. Twinkle by� zaprojektowany jako
niewielki, autonomiczny odtwarzacz multimedialny z w�asnym
ekranem. Mo�na go by�o nosi� w r�ku i korzysta� ze� w autobusie
czy poci�gu. Teraz jednak zak�ady w Malezji mia�y k�opoty
z produkcj� tych stacji.
Benedict napi� si� kawy.
- Czy to prawda, �e jeste� jedynym szefem dzia�u, kt�ry nie
ma technicznego wykszta�cenia?
Sanders u�miechn�� si�.
� Prawda. Wywodz� si� z marketingu.
� Czy to nie jest troch� niezwyk�e? - spyta� Benedict.
� Niezupe�nie. W dziale Marketingu po�wi�cali�my wiele
czasu na ustalanie osi�g�w nowych produkt�w i wi�kszo�� z nas
nie by�a w stanie rozmawia� z in�ynierami. Ja mog�em. Nie
wiem, dlaczego. Nie mam technicznego wykszta�cenia, ale potrafi�em
porozumie� si� z tymi facetami. Wiedzia�em wystarczaj�co du�o,
�eby nie mogli mi wciska� kitu. A wi�c wkr�tce sta�em si�
tym jedynym, kt�ry rozmawia� z in�ynierami. A� wreszcie osiem
lat p�niej Garvin zapyta� mnie, czy nie pokierowa�bym u niego
dzia�em. I jestem tutaj.
Wci�� by� sygna� po��czenia. Sanders popatrzy� na zegarek.
W Kuala Lumpur by�a ju� prawie p�noc. Mia� nadziej�, �e Artur
Kahn nie b�dzie jeszcze spa�. W chwil� p�niej rozleg� si� trzask
i zaspany g�os powiedzia�:
� Ehem. Halo.
� Artur, tu Tom.
Artur Kahn zakaszla� chrypliwie.
� Och. Tom. Dobrze. - Znowu zakaszla�. - Dosta�e�
m�j faks?
� Tak.
� W takim razie wiesz, o co chodzi. Nie rozumiem, co si�
dzieje. A sp�dzi�em ca�y dzie� przy linii produkcyjnej. Musia�em,
bo Jafar odszed�.
Mohammed Jafar, bardzo zdolny m�ody cz�owiek, by� brygadzis-
t� linii produkcyjnej w zak�adach w Malezji.
25
- Jafar odszed�? Dlaczego?
W s�uchawce s�ycha� by�o szumy.
� Zosta� przekl�ty.
� Nie rozumiem.
� Na Jafara rzuci� kl�tw� jego kuzyn. Dlatego odszed�.
� Co?
� To prawda, o ile mo�esz w co� takiego uwierzy�. Powiedzia�,
�e siostra jego kuzyna w Johore wynaj�a czarownika, aby rzuci� na
niego kl�tw�. Pobieg� wi�c do uzdrowicieli w celu zdobycia przeciw-
zakl�cia. Tubylcy prowadz� szpital w Kuala Tingit, w d�ungli,
jakie� trzy godziny drogi od KL. Jest bardzo znany. Wielu polityk�w
korzysta z ich us�ug, gdy poczuj� si� chorzy. Jafar uda� si� tam, aby
go uzdrowili.
� Ile czasu to potrwa?
� Licho wie. Inni pracownicy poinformowali mnie, �e praw-
dopodobnie tydzie�.
� A jakie masz k�opoty z lini�, Arturze?
� Nie wiem - odpar� Kahn. - Nie jestem pewien, czy
k�opoty zwi�zane s� w�a�nie z lini�, ale zespo�y schodz� z niej
bardzo wolno. Ponadto kiedy bierzemy je na kontrol�, za ka�dym
razem uzyskujemy czas przeszukiwania powy�ej stu milisekund.
Nie wiemy, dlaczego s� tak wolne i nie wiemy, dlaczego powstaj�
odchylenia. Ale in�ynierowie przypuszczaj�, �e problem jest zwi�-
zany z kompatybilno�ci� czipu sterownika, kt�ry ustala pozycj�
optyki podzia�u i oprogramowania stacji CD.
� Przypuszczasz, �e wadliwe s� czipy sterownika? - Elementy
te by�y produkowane w Singapurze i dowo�one ci�ar�wkami przez
granic� do zak�ad�w w Malezji.
� Nie wiem. Albo s� wadliwe, albo w kodach modu�u steruj�-
cego siedzi wirus.
- A co z migotaniem ekranu?
Kahn zakaszla�.
- Mam wra�enie, �e to b��d w projekcie, Tom. Po prostu nie
mo�emy sobie z nimi da� rady. Po��czenia w zawiasach, kt�re
przewodz� pr�d do ekranu, s� osadzone wewn�trz plastykowej
obudowy. Powinny utrzymywa� elektryczne po��czenie, bez wzgl�du
26
na ustawienie ekranu. Ale zasilanie w��cza si� i wy��cza. Je�eli
porusza si� zawiasem, ekran zapala si� i ga�nie.
Sanders s�ucha�, marszcz�c brwi.
� To dosy� standardowy projekt, Arturze. Ka�dy cholerny
laptop na �wiecie posiada takie rozwi�zanie zawiasu. Funkcjonuje
ono przez ostatnie dziesi�� lat.
� Wiem - odpar� Kahn. - Ale nasz nie dzia�a. Doprowadza
mnie to do sza�u.
� Mo�e lepiej prze�lij mi kilka egzemplarzy.
� Ju� to zrobi�em, przez DHL. Dostaniesz je dzisiaj wieczorem,
najp�niej jutro rano.
� W porz�dku - odpar� Sanders i zamilk� na chwil�. - A co
ty o tym s�dzisz? - zapyta� wreszcie.
� W sprawie produkcji? No c�, obecnie nie jeste�my w stanie
sprosta� zadaniu i wypuszczamy zespo�y trzydzie�ci do pi��dziesi�ciu
procent wolniej, ni� przewiduje to norma. Niezbyt dobra wiadomo��.
Nie mo�na uzna� tego za rewelacj�, Tom. Nasze urz�dzenie jest
jedynie nieznacznie lepsze od tego, co Toshiba i Sony wprowadzi�y
ju� na rynek. A oni robi� swoje przy o wiele mniejszych kosztach.
Mamy wi�c powa�ny k�opot.
� Jest to sprawa tygodnia, miesi�ca?
� Miesi�ca, je�eli nie trzeba b�dzie zmienia� projektu. Je�li
b�dziemy musieli przeprojektowa� - cztery miesi�ce. Gdyby
okaza�o si�, �e problem tkwi w czipie, mo�e nawet rok.
Sanders westchn��.
� Wspaniale.
� Tak wygl�da sytuacja. Nie dzia�a i nie wiemy, dlaczego.
� Komu jeszcze o tym powiedzia�e�? �- zapyta� Sanders.
� Nikomu. Ca�y pasztet nale�y do ciebie, przyjacielu.
- Serdecznie ci dzi�kuj�.
Kahn zakaszla�.
� Chcesz zachowa� t� spraw� w tajemnicy do chwili, gdy fuzja
dojdzie do skutku, czy masz inne plany?
� Nie wiem. Nie jestem pewien, jak powinienem post�pi�.
� No c�, ze swojej strony b�d� siedzia� cicho. Je�eli kto� mnie
zapyta, powiem, �e nie mam poj�cia. Bo naprawd� nie wiem.
27
- Dobra. Dzi�kuj� ci, Arturze. Porozmawiamy p�niej.
Sanders przerwa� po��czenie. Twinkle rzeczywi�cie stanowi�
powa�ny problem w kontek�cie maj�cej nast�pi� fuzji z Con-
ley-White. Sanders nie bardzo wiedzia�, jak rozegra� t� spraw�. Ale
wkr�tce b�dzie musia� podj�� decyzj�. Syrena promu rykn�a
i m�czyzna zobaczy� przed sob� czarne zarysy Doku Colmana
oraz wie�owce �r�dmie�cia Seattle.
DigiCom mie�ci� si� w trzech oddzielnych budynkach usytuo-
wanych wok� historycznego Pioneer Square w �r�dmie�ciu
Seattle. Pioneer Square mia� w�a�ciwie kszta�t tr�jk�ta i w jego
�rodkowej cz�ci znajdowa� si� niewielki park zdominowany przez
metaloplastyczn� pergol� z umieszczonym na jej zwie�czeniu
antycznym zegarem. Wok� placu gromadzi�y si�, postawione tam
na pocz�tku stulecia, niskie budynki z czerwonej ceg�y, z fasadami
pokrytymi p�askorze�b�. Obecnie w budynkach tych mie�ci�y si�
pracownie modnych architekt�w, biura projektowe i szereg przed-
si�biorstw pracuj�cych w dziedzinie wysoko rozwini�tych techno-
logii, takich jak: Aldus, Advance HoloGraphics i DigiCom. Pocz�t-
kowo DigiCom zajmowa� Hazzard Building w po�udniowej cz�ci
placu. W miar� jak sp�ka rozrasta�a si�, zaj�a trzy pi�tra
w po�o�onym w s�siedztwie Western Building, a potem r�wnie�
w Gorham Tower na James Street. Ale biura zarz�du w dalszym
ci�gu mie�ci�y si� na trzech najwy�szych pi�trach Hazzard Building,
od strony placu. Gabinet Sandersa by� na czwartym pi�trze, ale
spodziewa� si�, �e pod koniec tygodnia przeniesie si� na pi�te.
O dziewi�tej zdo�a� dotrze� na swoje pi�tro i natychmiast
poczu�, �e co� jest nie w porz�dku. Na korytarzach panowa� gwar,
w powietrzu czu�o si� niemal elektryczne napi�cie. Pracownicy
biura gromadzili si� przy drukarkach laserowych i szeptali przy
automatach do kawy. Gdy przechodzi� obok nich, odwracali si� lub
milkli gwa�townie.
29
"Oho" - pomy�la�.
Ale jako kierownikowi dzia�u nie wypada�o mu wypytywa�
podw�adnych, co si� dzieje. Sanders szed� dalej, kln�c pod nosem,
w�ciek�y na siebie, �e sp�ni� si� w tak wa�nym dniu.
Przez szklane drzwi sali konferencyjnej na czwartym pi�trze
zobaczy� Marka Lewyna, trzydziestotrzyletniego dyrektora Biura
Projektowania Wyrob�w, prowadz�cego konferencj� z paroma
osobami z Conley-White. By�a to niezwyk�a scena. Lewyn - m�ody,
przystojny i pewny siebie, ubrany w czarne d�insy i czarn� koszulk�
od Armaniego - spacerowa� tam i z powrotem, przemawiaj�c
z o�ywieniem do ubranych w granatowe garnitury pracownik�w
Conley-White, siedz�cych sztywno przed ustawionymi na stole
makietami wyrob�w i robi�cych notatki.
Gdy Lewyn dostrzeg� Sandersa, pomacha� r�k�, podszed� do
drzwi sali konferencyjnej i wysun�� g�ow� na korytarz.
� Cze��, stary - powiedzia�.
� Hej, Mark. Pos�uchaj...
� Musz� ci tylko co� powiedzie� - przetrwa� mu Lewyn. -
Pieprz ich wszystkich. Pieprz Garvina. Pieprz Phila. Pieprz fuzj�.
Pieprz ich wszystkich. Ta reorganizacja �mierdzi. Jestem z tob�,
rozumiesz stary?
� Pos�uchaj Mark, czy m�g�by�...
� Jestem teraz cholernie zaj�ty. - Lewyn ruchem g�owy
wskaza� siedz�cych w sali ludzi z Conleya. - Ale chcia�em, �eby�
wiedzia�, co o tym my�l�. To, co robi�, jest niesprawiedliwe.
Porozmawiamy p�niej, dobra? Uszy do g�ry, stary! - doda�. -
Nie �am si�. - Wr�ci� do sali konferencyjnej.
Wszyscy pracownicy Conley-White patrzyli przez szklane drzwi
na Sandersa. Odwr�ci� si� i szybkim krokiem ruszy� w stron� swojego
gabinetu, czuj�c coraz bardziej nasilaj�cy si� niepok�j. Lewyn znany
by� ze swojej sk�onno�ci do przesady, ale nawet w takiej sytuacji...
To, co robi�, jest niesprawiedliwe.
Chyba nie by�o szczeg�lnej w�tpliwo�ci, o co chodzi�o. Sanders
mia� zosta� pomini�ty w awansach. Id�c po korytarzu, poczu�
wyst�puj�ce na czole drobne krople potu i nag�y zawr�t g�owy. Na
chwil� opar� si� o �cian�. Otar� d�oni� twarz i gwa�townie zamruga�
30
oczyma, a potem nabra� g��boko powietrza w p�uca i potrz�sn��
g�ow�.
Nie b�dzie awansu, Chryste! Jeszcze raz odetchn�� g��boko
i ruszy� przed siebie.
Zamiast awansu, kt�rego si� spodziewa�, najprawdopodobniej
mia�a nast�pi� jaka� reorganizacja. I zapewne by�a ona w jaki�
spos�b zwi�zana z fuzj�.
Dzia�y techniczne dziewi�� miesi�cy temu prze�y�y powa�n�
reorganizacj�, kt�ra zmieni�a ustalone drogi s�u�bowe, wprowadza-
j�c zamieszanie w�r�d wszystkich pracownik�w w Seattle. Nie
wiedzieli, do kogo zwraca� si� o przydzia� papieru do laserowych
drukarek albo o rozmagnesowanie monitora. Zapanowa�y miesi�ce
ba�aganu i dopiero w ci�gu ostatnich tygodni dzia�y techniczne
zdo�a�y osi�gn�� co�, co przypomina�o dobry rytm pracy. A teraz
znowu reorganizacja...? Przecie� to wszystko nie trzyma�o si� kupy.
Chocia� w�a�nie dzi�ki ubieg�orocznej reorganizacji Sanders
uzyska� szans� obj�cia kierownictwa dzia��w technicznych. W jej
rezultacie Oddzia� Wysoko Przetworzonych Produkt�w zosta�
podzielony na cztery sekcje: Projektowania Wyrob�w, Programo-
wania, Danych Telekomunikacyjnych i Produkcji - kt�re znaj-
dowa�y si� pod og�lnym zarz�dem jeszcze nie mianowanego
generalnego dyrektora oddzia�u. Tom Sanders nieoficjalnie wy-
st�powa� ju� jako OWPP, przede wszystkim dlatego, �e jako
kierownik produkcji by� osob� najbardziej zainteresowan� koor-
dynowaniem dzia�alno�ci pozosta�ych sekcji.
Teraz jednak, przy kolejnej rewolucji... kto wie, co mo�e si�
zdarzy�? Sanders mo�e po prostu wr�ci� do zarz�dzania zak�adami
produkcyjnymi DigiComu na ca�ym �wiecie. Albo co� jeszcze
gorszego - od paru tygodni uparcie kr��y�y plotki, �e centrala
sp�ki w Cupertino ma zamiar ca�kowicie przej�� kontrol� nad
produkcj� z Seattle i przekaza� j� poszczeg�lnym kierownikom
zak�ad�w w Kalifornii. Sanders nie zwraca� uwagi na te pog�oski,
poniewa� nie mia�y �adnego sensu. Kierownicy zak�ad�w mieli
wystarczaj�co du�o zaj�� z pilnowaniem samej produkcji, aby
zawraca� sobie g�ow� dodatkowymi problemami.
Teraz Sanders musia� jednak wzi�� pod uwag� mo�liwo��, �e
31
plotki by�y prawdziwe. A w takiej sytuacji mog�o go czeka� co�
gorszego ni� degradacja. M�g� ca�kiem straci� prac�.
Chryste. Straci� prac�?
Zacz�� przypomina� sobie, o czym Dave Benedict m�wi�
mu dzisiaj rano na promie. Benedict polowa� na plotki i wszystko
wskazywa�o na to, �e sporo wie. By� mo�e nawet wi�cej, ni�
m�wi�.
Czy to prawda, �e jeste� jedynym kierownikiem dzia�u, kt�ry nie
ma wykszta�cenia technicznego?
A potem, znacz�co:
Czy to nie jest troch� niezwyk�e?
"Chryste" - pomy�la� Sanders i poczu�, �e znowu zaczyna si�
poci�. Zmusi� si�, aby wzi�� kolejny g��boki oddech. Dotar� do ko�ca
korytarza i wszed� do swojego gabinetu, spodziewaj�c si� zobaczy�
czekaj�c� na niego Stefani� Kaplan. Ona mog�aby mu powiedzie�, co
si� w�a�ciwie dzieje. Ale w gabinecie jej nie by�o. Odwr�ci� si�
w stron� swojej asystentki, Cindy Wolfe, kt�ra sta�a przy kartotece.
� Gdzie jest Stefania?
� Nie przyjdzie.
� Dlaczego?
� Odwo�ali twoje spotkanie o dziewi�tej trzydzie�ci z powodu
tych wszystkich zmian personalnych - oznajmi�a Cindy.
� Jakich zmian? - zapyta� Sanders. - Co si� dzieje?
� Co� w rodzaju reorganizacji - wyja�ni�a Cindy. Stara�a si�
nie patrze� mu w oczy i zajrza�a do le��cego na biurku ter-
minarza. - W�a�nie zaplanowano na dzisiaj, na dwunast� trzydzie-
�ci, prywatny lunch w- g��wnej sali konferencyjnej z udzia�em
wszystkich kierownik�w dzia��w i Phil Blackburn ju� idzie na d�,
�eby z tob� pom�wi�. Powinien by� lada chwila. Popatrzmy, co
jeszcze? DHL ma dostarczy� po po�udniu stacje dysk�w z Kuala
Lumpur. Gary Bosak chce spotka� si� z tob� o dziesi�tej trzydzie-
�ci. -*-*Przesun�a palcem po stronicy terminarza. - Don Cherry
dzwoni� dwukrotnie w sprawie Korytarza i przed chwil� mia�e�
pilny telefon od Eddiego z Austin.
� Po��cz mnie z nim.
Eddie Larson by� kierownikiem produkcji w zak�adach w Austin,
32
wytwarzaj�cych telefony kom�rkowe. Cindy po��czy�a go i chwil�
p�niej us�ysza� znajomy g�os z teksa�sk� wymow�.
� Cze��, Tommy.
� Hej, Eddie. O co chodzi?
� Drobne k�opoty z dzia�em produkcji. Masz chwilk� czasu?
� Tak, oczywi�cie.
� Czy mo�na ci ju� gratulowa� nowego stanowiska?
� Jeszcze o niczym nie s�ysza�em - odpar� Sanders.
� Aha. Ale masz je otrzyma�?
� Jeszcze o niczym nie s�ysza�em, Eddie.
� Czy to prawda, �e maj� zamiar zamkn�� zak�ady w Austin?
Sanders by� tak zaskoczony, �e wybuchn�� �miechem.
� Co?
� Hej, o tym w�a�nie u nas gadaj�, Tommy. Conley-White ma
zamiar wykupi� sp�k�, a potem nas zamkn�.
� Do diab�a! - powiedzia� Sanders. - Nikt nic nie kupuje
i nikt nic nie sprzedaje, Eddie. Linia w Austin jest standardem
przemys�owym. I przynosi du�y doch�d.
� Powiesz mi, je�eli b�dziesz co� wiedzia�, prawda, Tommy? -
zapyta� po kr�tkiej pauzie Eddie.
� Tak, oczywi�cie - odpar� Sanders. - Ale to tylko plotki,
Eddie. Zapomnij o tym. A teraz jakie masz k�opoty?
� G�upoty. Kobiety z linii produkcyjnej ��daj�, aby�my usun�li
zdj�cia go�ych panienek z m�skiej szatni. M�wi�, �e czuj� si� nimi
poni�one. Moim zdaniem to absurd - odpar� Larson. - Przecie�
kobiety nigdy nie wchodz� do m�skiej szatni.
� W takim razie sk�d wiedz� o zdj�ciach?
� W zespo�ach sprz�taj�cych w nocy s� r�wnie� baby. I dlatego
teraz kobiety z linii domagaj� si� usuni�cia go�ych panienek.
Sanders westchn��.
� Nie chcemy �adnych zarzut�w, i� nie reagujemy na skargi
wtedy, gdy obra�a si� czyje� uczucia. Zdejmij zdj�cia.
� Nawet je�eli kobiety maj� takie same w s w o j e j szatni?
� Po prostu zr�b to, Eddie.
� Moim zdaniem ust�pujemy przed feministycznymi bzdu-
rami.
33
Rozleg�o si� pukanie do drzwi. Sanders podni�s� g�ow� i zobaczy�
stoj�cego w nich Phila Blackburna, prawnika sp�ki.
� Eddie, musz� ju� ko�czy�.
� Dobra - odpar� Larson. - Ale powtarzam ci...
� Eddie, przepraszam ci�. Musz� ko�czy�. Daj mi zna�, je�eli
co� si� zmieni.
Sanders od�o�y� s�uchawk� i Blackburn wszed� do gabinetu.
Tom odni�s� wra�enie, �e prawnik u�miecha si� zbyt szeroko,
zachowuje si� zbyt rado�nie.
To z�y znak.
Philip Blackburn, g��wny doradca prawny DigiComu, by�
szczup�ym m�czyzn� w wieku czterdziestu sze�ciu lat ubra-
nym w ciemnozielony garnitur od Bossa. Podobnie jak Sanders,
Blackburn pracowa� w DigiComie od ponad dziesi�ciu lat, co
oznacza�o, �e nale�a� do "starych", tych, kt�rzy "byli od pocz�tku".
Gdy Sanders po raz pierwszy si� z nim zetkn��, Blackburn by�
zuchwa�ym, brodatym, m�odym prawnikiem z Berkeley, spec-
jalizuj�cym si� w prawach obywatelskich. Teraz jednak od dawna
zrezygnowa� z protest�w na rzecz pomna�ania dochod�w, do czego
d��y� z pe�nym samozaparcia zapa�em, akcentuj�c jednocze�nie
konieczno�� przestrzegania obowi�zuj�cych w przedsi�biorstwie
nowych zasad: r�norodno�ci i jednakowych szans. Zawsze ubiera�
si� wed�ug najnowszej mody, dzi�ki czemu w pewnych kr�gach
sp�ki Blackburn by� obiektem kpin. Jak okre�li� to jeden z cz�onk�w
kierownictwa: "Phil ma wiecznie pop�kan� sk�r� na palcu, bo
ci�gle go �lini, ustalaj�c, sk�d wieje wiatr". By� pierwszym, kt�ry
zacz�� nosi� spodnie z rozkloszowanymi nogawkami, pierwszym,
kt�ry zgoli� baczki i pierwszym, kt�ry zacz�� g�osi� chwa�� zasady
r�norodno�ci.
Jego spos�b bycia sta� si� przedmiotem wielu dowcip�w.
Kapry�ny, ci�gle zwracaj�cy uwag� na sw�j wygl�d, Blackburn
przez ca�y czas dotyka� palcami twarzy, przesuwa� d�oni� po
w�osach, wyg�adza� zmarszczki na ubraniu, co sprawia�o wra�enie,
�e nieustannie pie�ci sam siebie. To za� w po��czeniu z fatalnym
35
zwyczajem pocierania i dotykania nosa, a tak�e d�ubania w nim
sta�o si� �r�d�em ci�g�ej weso�o�ci. Ale w tej weso�o�ci kry�a si�
spora doza uszczypliwo�ci. Blackburnowi nie ufano, uwa�aj�c go
za moralizuj�cego faceta od brudnej roboty.
Blackburn potrafi� wyg�asza� pe�ne charyzmy przem�wienia,
a w prywatnych kontaktach przez kr�tki czas sprawia� przekony-
waj�ce wra�enie - my�l�cego, uczciwego cz�owieka. W firmie
jednak postrzegano go takim, jaki by� w rzeczywisto�ci - najem-
nikiem, cz�owiekiem pozbawionym w�asnego zdania i dzi�ki temu
idealnie pasuj�cym do wyznaczonej mu przez Garvina roli wyko-
nawcy wszelkich egzekucji.
Pocz�tkowo Sanders i Blackburn byli bliskimi przyjaci�mi. Nie
tylko ich kariery zwi�zane by�y z rozwojem sp�ki, ale splot�y si�
r�wnie� ich osobiste losy. Gdy Blackburn w 1982 roku prze-
prowadza� swoj� wyj�tkowo paskudn� spraw� rozwodow�, przez
jaki� czas mieszka� w kawalerskim mieszkaniu Sandersa w Sun-
nyvale. Kilka lat p�niej Blackburn by� dru�b� na �lubie Sandersa
z m�od� adwokatk� z Seattle, Susan Handler.
Gdy jednak Blackburn o�eni� si� powt�rnie w 1989 roku,
Sanders nie zosta� zaproszony na �lub, poniewa� ich wzajemne
stosunki by�y w�wczas dosy� napi�te. Niekt�rzy z pracownik�w
sp�ki uwa�ali t� sytuacj� za nieuniknion�. Blackburn by� cz�onkiem
wewn�trznych kr�g�w w�adzy w Cupertino, do kt�rych, dzia�aj�cy
w Seattle, Sanders ju� nie nale�a�. Poza tym obydwaj byli przyjaciele
przeprowadzili ze sob� kilka ostrych rozm�w na tematy zwi�zane
z problemami organizacyjnymi w zak�adach w Irlandii i Malezji.
Sanders by� zdania, �e Blackburn lekcewa�y realia istniej�ce
w innych krajach.
Typowe dla Blackburna by�o ��danie, aby po�ow� zatrudnionych
w nowych zak�adach w Kuala Lumpur stanowi�y kobiety i �eby
pracowa�y razem z m�czyznami. Natomiast malezyjscy kierownicy
chcieli, aby kobiety pracowa�y osobno, w wydzielonych cz�ciach
linii produkcyjnej, z dala od m�czyzn. Phil protestowa� zaciekle,
gdy Sanders mu powtarza�:
� To muzu�ma�ski kraj, Phil.
� Nic mnie nie obchodzi - odpowiada� Phil. - DigiCom
uznaje prawo do r�wnych szans.
� Phil, przecie� to ich kraj. S� muzu�manami.
36
- I co z tego? Fabryka jest nasza.
R�nice zda� mi�dzy nimi pog��bia�y si�. Rz�d Malezji nie
chcia�, aby miejscowi Chi�czycy byli zatrudniani na kierowniczych
stanowiskach, chocia� posiadali lepsze kwalifikacje, i domaga� si�,
aby w tym celu szkolono Malaj�w. Sanders nie zgadza� si� z t�
jawnie dyskryminacyjn� polityk�, poniewa� chcia�, aby w jego
zak�adach pracowali najlepsi. Natomiast Phil, kt�ry w Ameryce by�
zdecydowanym przeciwnikiem dyskryminacji, natychmiast zaapro-
bowa� ��dania rz�du malezyjskiego stwierdzaj�c, �e DigiCom
powinien by� elastyczny w my�leniu. W ostatniej chwili Sanders
musia� polecie� do Kuala Lumpur na spotkanie z su�tanami
Selangoru i Pahangu i przysta� na ich ��dania. Phil o�wiadczy�
w�wczas, �e Sanders "przypochlebia� si� ekstremistom".
By�a to jedna z wielu kontrowersji, z kt�rymi Tom musia� si�
upora� w czasie uruchamiania nowej fabryki w Malezji.
Teraz Sanders i Blackburn przywitali si� z rezerw� i ostro�no�ci�,
typow� dla by�ych przyjaci�, dla kt�rych z dawnej serdeczno�ci
pozosta�y jedynie zewn�trzne pozory. Gdy Blackburn wszed� do
gabinetu, Sanders poda� mu r�k� i zapyta�:
� Co si� dzieje, Phil?
� Mamy wielki dzie� - odpar� Blackburn, siadaj�c w fotelu
przed biurkiem Sandersa. - Mn�stwo niespodzianek. Nie wiem,
o czym ju� s�ysza�e�.
- �e Garvin podobno podj�� decyzj� o restrukturyzacji.
- Tak. Kilka decyzji.
Zapad�a chwila ciszy. Blackburn poprawi� si� w fotelu i popatrzy�
na swoje r�ce.
� Wiem, �e Bob osobi�cie chcia� ci� o tym poinformowa�.
Przyszed� dzisiaj wcze�niej, �eby porozmawia� ze wszystkimi
w dziale.
� Nie by�o mnie.
- No, tak. Byli�my troch� zaskoczeni, �e si� dzisiaj sp�ni�e�.
Sanders nie skomentowa� tej uwagi. Patrzy� na Blackburna
i czeka�, co b�dzie dalej.
- W ka�dym razie - oznajmi� Blackburn - sprawa wygl�da
nast�puj�co. Bob postanowi� powierzy� kierownictwo oddzia�u
osobie spoza Oddzia�u Wysoko Przetworzonych Produkt�w.
A wi�c tak. Wreszcie sprawa sta�a si� jasna. Sanders wci�gn��
37
g��boko powietrze w p�uca, czuj�c gwa�towny ucisk w piersi
i napi�cie w ca�ym ciele. Pr�bowa� to ukry�.
� Wiem, �e decyzja ta jest dla ciebie pewnym wstrz�sem -
stwierdzi� Blackburn.
� No, c� - wzruszy� ramionami Sanders. - Dosz�y do mnie
plotki. - Gdy m�wi� te s�owa, gor�czkowo zastanawia� si� nad
przysz�o�ci�. By�o ju� oczywiste, �e nie b�dzie awansu, nie b�dzie
podwy�ki, nie b�dzie mia� nast�pnej szansy, aby...
� Tak. C� - powiedzia� Blackburn, odchrz�kn�wszy lekko. -
Bob postanowi�, �e kierownictwo oddzia�u obejmie Meredith Johnson.
Sanders zmarszczy� brwi.
� Meredith Johnson?
� Owszem. Pracuje w biurze w Cupertino. Wydaje mi si�, �e
j� znasz.
� Tak, owszem, ale... - Sanders pokr�ci� g�ow�. Przecie� ten
pomys� by� zupe�nie bez sensu. - Meredith jest z dzia�u sprzeda�y.
Tym w�a�nie si� zajmowa�a.
� Owszem, poprzednio. Ale dobrze wiesz, �e Meredith przez
ostatnich kilka lat pracowa�a w Eksploatacji.
� Mimo wszystko, Phil. OWPP jest dzia�em technicznym.
� Przecie� sam nie masz technicznego przygotowania, a dos-
konale sobie radzi�e�.
� Ale by�em zwi�zany z tymi sprawami przez wiele lat, nawet
w�wczas, gdy pracowa�em w Marketingu. Pos�uchaj, przecie� OWPP
to g��wnie zespo�y programist�w i linie produkcyjne. W jaki spos�b
Meredith mo�e tym kierowa�?
� Bob nie oczekuje, �e zajmie si� bezpo�rednim kierowaniem
oddzia�em. B�dzie nadzorowa�a prac� kierownik�w dzia��w i od-
biera�a od nich informacje. Oficjalna nazwa jej stanowiska to:
wiceprezes do spraw Eksploatacji i Projektowania Wysoko Prze-
tworzonych Produkt�w. W ramach nowej struktury organizacyjnej
obejmie to ca�y dzia� OWPP, dzia� Marketingu i dzia� TelComu.
� Jezu! - westchn�� Sanders, odchylaj�c si� do ty�u w fote-
lu. - Przecie� to prawie wszystko.
Blackburn wolno pokiwa� g�ow�.
Sanders umilk�, zastanawiaj�c si� ponownie nad ca�� spraw�.
- Innymi s�owy - oznajmi� wreszcie - Meredith Johnson ma
przej�� kierownictwo sp�ki.
38
�
Nie wyci�ga�bym a� tak daleko id�cych wniosk�w - oznaj-
mi� Blackburn. - W tym nowym schemacie organizacyjnym nie
b�dzie mia�a bezpo�redniej kontroli nad sprzeda��, finansami ani
dystrybucj�. Ale moim zdaniem nie ma w�tpliwo�ci, �e Bob umie�ci�
j� na dobrej pozycji do obj�cia sukcesji w chwili, gdy w ci�gu
najbli�szych lat zrezygnuje ze swojej funkcji. - Blackburn poprawi�
si� w fotelu. - Ale to przysz�o��. W chwili obecnej...
� Chwileczk�. Kierownicy czterech dzia��w OWPP b�d� jej
podporz�dkowani? - zapyta� Sanders.
� Tak.
� A kto to b�dzie? Czy decyzja zosta�a ju� podj�ta?
� No, c�. - Phil odkaszln��, przesun�� d�o�mi po klapach
marynarki i poprawi� chusteczk� w kieszonce na piersi. - Oczywi�-
cie, decyzje w sprawie mianowania kierownik�w dzia��w b�d�
nale�a�y do Meredith.
� Co oznacza, �e mog� zosta� bez pracy.
� Do diab�a, Tom - odpar� Blackburn. - Nic z tych rzeczy.
Bob chce zatrzyma� wszystkich pracownik�w dzia��w. W tym
r�wnie� i ciebie. Nie wyobra�a sobie innego rozwi�zania.
� Ale to, czy zachowam prac�, zale�y od decyzji Meredith
Johnson.
- W�a�ciwie tak - przyzna� Blackburn. - S�dz� jednak, �e to
zwyk�a formalno��.
Sanders wcale tak nie uwa�a�. Garvin bez trudu m�g� wyznaczy�
wszystkich kierownik�w dzia��w jednocze�nie z mianowaniem
Meredith Johnson. A ju� na pewno m�g� podj�� decyzj�, aby
wszyscy dotychczasowi kierownicy pozostali na swoich stanowis-
kach - kierownicy, kt�rzy tak dobrze s�u�yli jemu i firmie.
- Jezu! - westchn�� znowu Sanders. - Pracowa�em tu ponad
dwana�cie lat.
- I spodziewam si�, �e b�dziesz z nami jeszcze przez wiele
nast�pnych - oznajmi� g�adko Blackburn. - Pos�uchaj. W interesie
wszystkich le�y, aby utrzyma� zespo�y w ca�o�ci. Poniewa� jak ju�
powiedzia�em, Meredith nie b�dzie w stanie kierowa� nimi bezpo-
�rednio.
- Hmmm.
Blackburn poprawi� mankiety i przesun�� d�oni� po w�osach.
- Pos�uchaj, Tom. Wiem, �e jeste� rozczarowany faktem, i�
39
nie otrzyma�e� tego awansu. Ale nie przywi�zuj takiej wagi do
mo�liwo�ci mianowania kierownik�w dzia��w przez Meredith.
Prawd� m�wi�c, nie powinna wprowadza� �adnych zmian. Twoja
sytuacja jest jasna. - Przerwa� na chwil�. ]- Wiesz, jaka jest
Meredith, Tom.
- Owszem - przyzna� Sanders, kiwaj�c g�ow�. - Do diab�a,
jaki� czas z ni� �y�em. Ale nie widzia�em jej od wielu lat.
Blackburn zrobi� zdziwion� min�.
� Nie utrzymywali�cie ze sob� kontakt�w?
� W�a�ciwie nie. Gdy Meredith przysz�a do sp�ki, by�em tu,
w Seattle, a ona pracowa�a w Cupertino. Spotka�em si� z ni� raz,
gdy tam pojecha�em. Przywita�em si� i to wszystko.
� W takim razie znasz j� jedynie z dawnych czas�w. - Black-
burn powiedzia� to takim tonem, jakby ta informacja co� mu
wyja�nia�a. - Sprzed sze�ciu czy siedmiu lat.
� Jeszcze dawniej - u�ci�li� Sanders. - Jestem w Seattle od
o�miu lat. A wi�c to musi by�... - Zamy�li� si� na chwil�. - Kiedy
z ni� chodzi�em, pracowa�a dla Novell w Mountain View. Sprzeda-
wa�a karty Ethernet dla lokalnych sieci niewielkich przedsi�biorstw.
Kiedy to by�o? - Chocia� doskonale pami�ta� zwi�zek z Meredith
Johnson, nie potrafi� teraz bli�ej okre�li� czasu jego trwania.
Pr�bowa� przypomnie� sobie jakie� charakterystyczne wydarzenie:
urodziny, awans, zmian� mieszkania - co�, co pomog�oby mu
skonkretyzowa� dat�. Wreszcie u�wiadomi� sobie, �e razem z Me-
redith ogl�da� w telewizji wyniki wybor�w: wzbijaj�ce si� pod sufit
balony, wiwatuj�cych ludzi. Pi�a piwo. Epizod z pocz�tku ich
znajomo�ci, - Jezu, Phil. To musia�o by� prawie dziesi�� lat temu.
� Dawno - stwierdzi� Blackburn.
Gdy Sanders po raz pierwszy spotka� Meredith Johnson, by�a
jedn� z tysi�cy przystojnych sprzedawczy� pracuj�cych w San
Jose - m�odych, dwudziestoparoletnich kobiet, kt�re niedawno
uko�czy�y college. Prowadzi�y pokazy sprz�tu komputerowego,
a ich prze�o�ony sta� obok i wyja�nia� wszystko klientowi. Po
jakim� czasie wiele z tych kobiet zdoby�o wystarczaj�co du��
wiedz�, aby same mog�y prowadzi� sprzeda�. Kiedy Sanders pozna�
Meredith, opanowa�a ju� zawodowy �argon w wystarczaj�cym
stopniu, aby m�c swobodnie papla� o sieci transmisji danych,
o architekturze pier�cieniowej i sztafetowym sposobie transmisji
40
oraz w�z�ach �wiat�owodowego okablowania sieci Ethernet. W�a�-
ciwie nie dysponowa�a jak�� g��bok� wiedz�, ale te� jej nie
potrzebowa�a. By�a przystojna, seksowna i sprytna. Potrafi�a
nieprawdopodobnie nad sob� panowa�, co pozwala�o jej wybrn��
z niezr�cznych sytuacji. W�wczas Sanders bardzo j� podziwia�. Ale
nigdy nie wyobra�a� sobie, �e Meredith by�aby w stanie piastowa�
wysokie stanowisko w przedsi�biorstwie.
Blackburn wzruszy� ramionami.
- Wiele mo�e si� wydarzy� przez dziesi�� lat, Tom - powie-
dzia�. - Meredith nie jest ju� wy��cznie pracownikiem sprzeda�y.
Wr�ci�a na uczelni�, zdoby�a dyplom magistra zarz�dzania. Praco-
wa�a w Symantecu, potem u Conrada i wreszcie przesz�a do nas.
Przez kilka ostatnich lat bardzo blisko wsp�pracowa�a z Garvinem.
Sta�a si� kim� w rodzaju jego protegowanej. By� zadowolony ze
sposobu, w jaki za�atwi�a szereg zlece�.
Sanders pokr�ci� g�ow�.
� A teraz jest moim szefem...
� Czy to dla ciebie jaki� problem?
� Nie. Po prostu mam troch� dziwne uczucie. By�a przyjaci�ka
zosta�a aktualnym szefem.
� Rzeczywi�cie, g�upia sprawa - stwierdzi� Blackburn. U�mie-
cha� si�, ale Sanders wyra�nie czu�, �e prawnik uwa�nie go
obserwuje. - Mam wra�enie, �e troch� ci� to niepokoi, Tom.
� Trzeba si� do tego przyzwyczai�.
� Czy denerwuje ci� fakt, �e kobieta b�dzie twoim prze-
�o�onym?
� Absolutnie. Pracowa�em pod kierownictwem Eileen, gdy
by�a szefem dzia�u badawczo-rozwojowego, i doskonale nam si�
uk�ada�o. Nie o to chodzi. Po prostu nie mog� sobie wyobrazi�
Meredith Johnson jako swojego szefa.
� Jest doskona�ym, do�wiadczonym mened�erem - oznajmi�
Phil. Wsta� i wyg�adzi� krawat. - Poza tym s�dz�, �e zrobi na tobie
dobre wra�enie, gdy si� wreszcie spotkacie. Daj jej szans�, Tom.
� Oczywi�cie - przytakn�� Sanders.
� Jestem pewien, �e wszystko si� u�o�y. I pami�taj o przysz�o�ci.
W ko�cu za rok lub dwa powiniene� zosta� bogaty.
� Czy to oznacza, �e w dalszym ci�gu b�dziemy wydzielali
OWPP?
41
- O, tak. Z ca�� pewno�ci�.
Ta cz�� planu fuzji by�a szczeg�lnie gor�co dyskutowana.
Sprowadza�a si� do tego, �e po przy��czeniu DigiComu do Con-
ley-White Oddzia� Wysoko Przetworzonych Produkt�w mia� by�
wydzielony i wprowadzony na gie�d� jako osobna sp�ka. Oznacza�o
to ogromny zysk dla wszystkich zatrudnionych w nim pracownik�w.
Ka�dy z nich bowiem b�dzie mia� mo�liwo�� ta�szego zakupu
opcji, zanim akcje znajd� si� w ofercie publicznej.
� Dopracowujemy w chwili obecnej ostatnie szczeg�y - oznaj-
mi� Blackburn. - Ale spodziewam si�, �e kierownicy dzia��w, tacy
jak ty, b�d� mieli przydzielone po dwadzie�cia tysi�cy udzia��w
oraz prawo poboru pi��dziesi�ciu tysi�cy udzia��w po dwadzie�cia
pi�� cent�w za udzia�, a tak�e prawo corocznego nabywania po
pi��dziesi�t tysi�cy udzia��w przez nast�pnych pi�� lat.
� Nawet pod przysz�ym kierownictwem Meredith?
� Zaufaj mi. Wydzielenie OWPP nast�pi w ci�gu osiemnastu
miesi�cy. To pewne.
� A je�li co� si� zmieni?
� Wykluczone, Tom. - Blackburn u�miechn�� si�. - Zdradz�
ci male�ki sekret. Ten pomys� wysun�a w�a�nie Meredith.
Blackburn wyszed� z gabinetu Sandersa i przeszed� korytarzem
do pustego pokoju. Stamt�d zadzwoni� do Garvina. Us�ysza�
w s�uchawce znajome, ostre warkni�cie:
� Tu Garvin.
� Rozmawia�em z Tomem Sandersem.
� I co?
� Powiedzia�bym, �e nie�le wszystko zni�s�. Oczywi�cie, by�
rozczarowany. Mam wra�enie, �e dotar�y ju� do niego plotki. Ale
przyj�� wiadomo�� nie najgorzej.
� A co z nowym schematem organizacyjnym? - zapyta� Gar-
vin. - Jak zareagowa�?
� Jest zaniepokojony - odpar� Blackburn. - Zg�osi� zastrze-
�enia.
� Dlaczego?
� S�dzi, �e ona nie ma wystarczaj�cego do�wiadczenia tech-
nicznego, aby obj�� kierownicz� funkcj�.
� Do�wiadczenia technicznego? - parskn�� Garvin. - To
ostatnia sprawa, kt�r� bym si� akurat martwi�.