Teresa Torańska - Byli

Szczegóły
Tytuł Teresa Torańska - Byli
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Teresa Torańska - Byli PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Teresa Torańska - Byli PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Teresa Torańska - Byli - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 TERESA TORAŃSKA r'\ --.--- Świat Książki Strona 2 Projekt okładki Anna Kfos Redaktor prowadzący Katarzyna Krawczyk Redakcja, wstęp, kalendarium i indeks osób Nina Smolar Redakcja techniczna Lidia Lamparska Korekta Elżbieta Jaroszuk Krystyna Śliwa Copyright© by Teresa Torańska 2006 Copyright © by Bertelsmann Media sp. z o.o, Warszawa 2006 Świat Książki Warszawa 2006 Bertelsmann Media sp. z o.o. ul. Rosoła 1 O, 02- 786 Warszawa Skład i łamani e Fabryka Wyobraźni sp. j. Druk i oprawa Białostockie Zakłady Graficzne SA ISBN 83-247-0246-6 ISBN 978-83-247-0246-6 Nr 5533 Strona 3 WPROWADZENIE W preze ntowa nych rozmowach Teresa To ra ń s ka próbowała się d owiedzieć n i e tyle tego , jak sprawowali swe wyso kie urzędy w PRL-u jej rozmówcy, ale raczej jakie byty motywy ich a kcesu d o rządzącej pa rtii , a potem jej czynnego wspie ra n ia. Ta k jak w Onych, rozmawia bez agresji i pod n iesionego głosu . Zadając p roste pyta n i a , potrafi wyd obyć z n ich o p i s zdarzeń wzbogaconych o e m ocj e . W przeciwie ństwie do rozmówców z Onych, którzy świado mie wybra li ideo logię ko m u n i styczną najczęściej j eszcze przed wojn ą i ko nsekwe ntn i e - według zasady „ce l uświęca środ ki" - sta rali się wprowadzać w życie jej założenia , wszystkich bohate rów tej książki łączy pewna przypad kowość wyboru kariery i pol ityki. To przypadek sprawił, że dla generała Ja ruzelskiego jedynym sposobe m na wyrwanie się z ciężkiego i beznadziej nego życia na zesła n i u było wstąpienie do arm i i . To przypadek sprawił, że a rm i a Andersa już nie przyj mowała nowyc h kan dydatów na żołn ierzy i że można było zaciągnąć się do oddziałów, orga n izowa nych p rzez po lskich ko mun istów w ZSRR. To przypadek spowodował, że Józef Tejch ma nie wstą pił na u niwe rsytet , ja k chc iał, tyl ko pojechał do Nowej Huty i rozpoczął ka rierę pa rtyj ną .. . Gdyby Jerzy Urba n , zezłoszczo ny szkodliwymi dla gos podarki kraj u - jego zda­ niem - żąda n ia m i NSZZ ,,So l idarność" o raz zatrważającą głu potą rządzącyc h , n i e na pisał l i stu d o pierwszego sekretarza PZPR-u Sta n i sława Ka n i , który za proponował m u sta nowisko rzeczn i ka rząd u , to by za pewne odszedł z reda kcj i „Polityki" i zaczął pracę w i n nym piśm i e . Gdyby Maciej Szczepański m ieszkał gdzie indziej i byt redaktorem gazety pa rtyj­ nej , powiedzmy, w Olsztyn ie, to n i e zostałby głównym pro paga ndzistą czasów Gierka . Chyba jedynie Kazimierz Kąko l świado mie poki e rował swoją ka rierą. Wiedział, że jego dzi e n n i karska go rliwość w ka m pa n i i a n tyse m ickiej zosta n i e d ostrzeżona oraz nagrodzo na i m i mo akowskiej przeszłośc i został chętnie głównym e ksponente m an­ tykoście l nej po l i tyki parti i . Strona 4 6 WPROWADZE N I E Oczywiście bardzo często życiem rządzi przypadek i n i e którzy z rozmówców ża­ tują czy to n i e których decyzji , czy tego , że tak, a n i e i naczej , potoczyta się ich h i storia i że w gru ncie rzeczy przypad kowo dokoo ptowan i zosta l i do mac h i ny władzy. Wpierw. pełni młodzieńczych złudzeń o wyższośc i ustroj u socj a l istycznego , nawet w radzie­ cki m wyda n i u , z zapałem pracowa l i na jego rzecz . Zadziwia czasam i wielka naiwność , wiara w to . że porządny cztowie k u władzy może zrobić coś dobrego , pożytecznego dla społeczeństwa czy to w sferze ku ltury [Tejch m a , Jagietło] . czy polityki. A pote m , gdy rzeczywistość okazywała się coraz bardziej b rud n a . zabra kło i m determi nacj i do wyjścia z a paratu władzy [mówi o tym Tejch ma] albo m i e l i poczucie n i emocy (Jaruzelski o Grud n i u 70) . W zasadzie wszyscy opisuj ą , jak władza , poczucie władzy, jej a panaże , ułatwia­ jące życi e, wciągają i jak n i eprzyj e m n e jest wypa d n i ęcie z jej kręgu, jak silnie oddzia­ ływa narkotyk władzy, strach p rzed osa motn i e n iem. wykl uczeniem z sobie znanego środowiska - z wyjątkie m Kąkola - wszyscy o tym mówi ą . I ze strac h u godzą się - z wyjątkiem M ichała Jagiełły - n a coraz bardziej ewidentne n iegodziwości czy nawet n iekiedy zbrod nie, pokrywając to frazesa m i o działa n i u dla „dobra" kraj u, o m n iej­ szym złu . Jedyn ie M i chatowi Jagie l l e starczyto odwagi na rzucenie pracy w KC PZPR i legitymacj i partyjnej 13 grud n i a 1 98 1 roku . Oczywiście taka decyzja n i e jest tatwa . Dla ge nerata wojskowa wierność ma wielkie . nawet przemożne znacze n i e , dla cywili loja lność , n ie wobec pa rtii czy ide i , ale wobec ws półpracowników odgrywa sporą rol ę . D l atego M ichat Jagietto męczyt się , n i m oznaj m ił. że ma dosyć KC . Z kolei loj a l n ość Macieja Szczepańskiego przypomina ślepą m iłość syna do ojca - Gierka - dla którego dobra należy zrobić wszystko . Najciekawszy i najbardziej złożony psychologiczn ie jest cas u s Jerzego Urba n a . Przeszedt d rogę o d ostryc h a rtykułów krytykujących system w latac h pięćdziesiątych i sześćdziesiątych m i nio nego wieku do jego równie czynnego poparcia . Czytając jego wypowiedzi, odnosi się wraże n i e , że chodzi tu o syn d rom „ na złość mamie odm rożę sob ie uszy " czy p u b l iczne wsadzanie kija w m rowi sko (dwa razy powtarza w roz­ mowie , że l u b i wykonać n u m e r i patrzeć , co z tego wyjdzie). Taki m numerem była zgoda na rolę rzeczn i ka rządzącej part i i [od puśćmy dekoracyj ną rolę rządu) . O n , l iberał, tęskniący za demokratycznym ładem, godzi s i ę na da nie twarzy parti i , której a ktywiści dwanaście lat przedtem demonstrowal i zajadły a ntysemityzm , zamordyzm , a dziesięć lat wcześniej n i e protestowa li. gdy strzelano do l udzi , i której wielu przy­ wódców - jeśli n i e czyn n ie - biern i e to a kceptowało . Taki m n umerem , czy raczej happeni nga m i, byty konferencje prasowe . tra n s m itowane przez telewizję . Te seanse Strona 5 WPROWADZEN I E 7 pogardy i n ienawiści, jak o n i c h mówiono , były spektakle m . 1 tu ma rację Urba n . Byty przedstawieniem . w którym biorący u dział dobrze znal i swe rol e . M a też rację, gdy twi erdzi , że przyczyniły się często do stawy i ka rier dzie n n i ka rzy zagra n icznych, a kre­ dytowanych w Polsce . Ki l ku z nich p rzyznawało w czasie ko nfe rencj i z okazji 25-lecia „Solidarności", że dzięki relacjom z Polski wyro b i l i sobie n azwiska . Można pokusić się o stwierdzen ie, że U rban swo i m i bezczel nymi oświadcze­ niami, połaja n ka m i mediów zachodnich , które n ie byty mu dłużne, wzmacn iał rolę opozycji . Gdyż, ki edy rozsierdzeni dzienn i ka rze rel acjonowali sytuację w Pol sce, p i sa­ li z taką pasją, że łatwiej i m było za i nteresować macierzyste redakcje don iesi e n i a m i z dalekiego kraju, c o w efe kcie utrzymywało zai nteresowa n i e Pol ską i „ So l i darnością" p rzez długie lata i oczywiście m iało pewien wpływ na politykę rządów zachod nich . Dziwi może jed na rzecz w postawie U rbana - jego w i e l ka na iwność i wiara w za pew­ n i e n i a generałów, że fakty mu p rzedstaw i a n e , które nastę p n i e podawał do wiadomo­ ści publ icznej, będą prawdziwe . Chciał - ja k m ówi - p rzedstawiać p rawd ę , choćby jedynie prawdę PZPR- u , ale nie chciał być wykorzystywa ny do głoszenia oczywi stego fałszu. Jednak ki l ka razy osz u ka n o go boleś n i e . Dlatego to wielki e wyjście z c i e n ia , ta wielka rola . którą grat z własnego n i eprzymuszonego wyboru , dziś dosta rcza m u pewnych zgryzot . Urba n wykazuje zadziwiającą bezradność w szu ka n i u odpowiedzi na pyta n i e , dlaczego był tym , ki m był. Upatrzył sobie Te resę Tora ńską na a ku sze rkę prawdy o so­ bie , jednak wezwan i e było chyba za wczesne . Rozwa rcie (jaźn i] o kazało się jeszcze za małe . Prezentowane rozmowy w s u m i e dają wgląd w sta n świadomości bohate rów Tora ńskiej . mówią też d użo o Polsce, o atmosferze pan ującej w PZPR-ze , o życ i u aparatczyka . bez koturnów, patosu czy sloganów. Dopełn ien iem tych rozmów są „peesy", zawierające opis dzisiejszego stosu n ku do o powiadanych p rzez rozmówców dziejów i do ich rol i w polityce i społeczeństwie . Nina Smolar Strona 6 Rozmowa z generałem Wojciechem Jaruzelskim PIERWSZY Strona 7 Strona 8 Wolność. Czym jest? Uświadom ioną ko niecznośc i ą . Powtórzę za zna nym i fi lozofa m i . Heglem i Marksem . To nie jest głup i e , co głos i l i . Oni m i el i rację . Człowi e k n i e jest absolutnie wol ny. Pan byt choć raz ? Nie bytem . Człowiek całe życ ie m u s i l iczyć się z wieloma ogra n icze n i a m i . Z prawa m i , które obowiąz u ją , z otoczen iem, w ja kim żyje . A pa n i była? Jestem . Od 1 3 grudnia 1 98 1 roku. Ależ proszę pa n i , o czym pan i mówi' Pocz u c i e , że mogę , m a m p rawo, że mi wolno , bez określenia ram , w kt órych mogę się p o r uszać , z pom i n ięciem nadrzęd nych ko­ n ieczności , p resj i i uwa r u n kowa ń , które można o kreślić kategorią m n i ej szego zła , to teoria' Człowiek od dzieciństwa słyszy : nie ru szaj tego , n i e dotykaj , nie rób , n i e idź tu - tam , n ie wypada , n i e wol n o . Za kazy, na kazy, rygory. I czerwony barszcz, którego nie lubi, zjeść musi ? Musi . Bo pan siedziaf nad talerzem barszczu . . . Siedziałem . N i e raz do wieczora . W nas z ej jadal n i w Trzecinach . A potem byto katol ic­ kie gimnazj u m i i n ternat, sześć lat, u ojców marianów. I pod porząd kowa n i e reg ułom su rowszym niż w dom u . Pam iętam jak przez różową m głę . Dlaczego różo wą ? Tamten czas - lata dw u dzieste , trzydzieste , gdy ogląda się je z dy s ta ns u siedem­ d z iesięci u lat, wydają się bezko n fliktowe , a przykre czy n iesympatycz ne zda rze n i a odchodzą daleko w cień . Kiedyś śniły m i się - jeszcze pięć , dziesięć lat po woj n i e - dom , w którym m i esz­ kal i ś my, dwór dziadków - d u ży, który stał obok , ogród , park. Trzeci ny to była posiad­ łość otoczona wspa niałą p rzyrodą , c u downymi kraj obraza m i . Kon i e , psy, p rzeważn i e doberma ny. Kochałem ko n i e . Pierwszego - kucyka - dosta łe m , g d y bytem małym chłopcem . To była klaczka , n azywałem ją Ku cka . Kucka była m oja . Strona 9 12 PIERWSZV Trzeci ny spal iły się doszczęt n i e w czasie działa ń woje n nych . Po woj n ie obj ęła je reforma rol n a . Kil ka l a t tem u pojechałem tam . I . . . ? Po naszyc h Trzecinach została tyl ko rze ka B ro k wpadająca do Bugu , pola . gdzie w zimie ze sta rą strzel bą dziadka polowałe m na zające , oraz skarpa , po której ki edyś zjeżdżałem na san kac h . N ie ma dworu . n ie ma b udynków gospodarczyc h , nie ma wie l kiego ogrodu . Ale nie ma też i paskudnych czwo raków - stwierdziłem z satysfa k­ cją . Stoją w ich m i ej sce ba rdzo p rzyzwoite domy byłyc h pracown i ków majątku . a nasz dawny fu rman mieszka dzisiaj w większym i ład niej szym od mojego . D l a m nie - człowieka lewicy - byto to odkrycie optym i styczne. Wszystkim więc . którzy ubolewają - pon iekąd słusz n i e - nad zniszczonymi czy zdewastowa nymi. czę­ sto w barbarzyński sposó b , polskim i dwora m i i pałacam i , które przez wieki byty ska rb n i cą n aszej tradycj i i kultury, mówi ę , że równolegle z dwora m i z n i kły czworaki . Wie l kim dorobkiem Polski Ludowej jest zniknięcie czworaków. I ziemiaństwa. klasy próżniaczej. D l aczego próżniaczej? Zie mia n a m i od wieków byl i rodzice mojego ojca. Ziem ianami byli równ ież rodzice moj ej matki . Mój ojciec m iał 1 / 8 m ajątku w Rusi Sta rej, gdzie gospoda rował j ego brat. A m ojej matce po śmierci j ej rodziców przypadłaby potowa m ajątku w Trzecinac h . Ojciec byt wysoko kwal i fi kowanym rol n i ki e m , u kończył czes ką a kademię rol n i czą w Taborze i zaj mował się a d m i n i strowaniem cudzym i majątka m i . M iędzy i n ny m i w Ku rowie. gdzie się u rodziłe m , a potem majątkiem rodziców mojej matki w Trzec i n ac h . Całe życie ciężko pracował. Pochodzenie: inteligencja pracująca - podoi pan w punkcie zbornym do armii Berlinga. To była p rawd a . M oja matka też była wykształconą kobietą . Ale w gimnazjum marianó w zaliczano pana rodziców nie do „inteli­ gencji pracującej". tylko do ziemiaństwa. To co m i ałem podać według pa n i? Tam . na Syberii? Form a l n ie - synem właściciela ziemskiego n i e byte m . Tylko wnukiem . A pana córka także, choć z innych powodów, skla­ dając papiery na studia w 1983 roku. napisala w kwestionariuszu: po­ chodzenie rodziców - najemni praco wnicy umyslowi. A w rubryce zawód ojca - minister obrony narodowej. N i e wiedziałem . . . Ale form a l n ie byto to chyba w porządku . Strona 10 ROZMOWA Z GENERAŁEM WOJCIECHEM JARUZELSKIM 13 Ojciec Wtadystaw, rok I 920, w oddziale zagończyków. Matka Wanda z domu Zaremba, lata dwudzieste XX wieku. Dziadek Wojciech. uczestnik powstania styczniowego. Strona 11 14 PIERWSZY Formalnie byt pan już także premierem i pierwszym sekretarzem PZPR-u. Wiedziała jed n a k , że wojsko jest m i naj b l iższe . Ona p rzeżywała bardzo trudne chwi l e , wiem. W 198 1 roku chodziła do klasy matu ra l nej . Stan wojenny byt dla niej ciosem. I co z tego?! Proszę się nie oburzać. Ja się n i e oburza m . Ja n i e rozu m i e m . Miałem n i e podej m ować decyzj i o wprowadze­ n i u sta n u wojen nego z uwagi na córkę?! Do wiedziata się o nim, jak my, z pana przemó wienia tele wizyj­ nego ? Ta k jest Nigdy żony i córki nie wprowadzałem w szczegóły mojej szamotaniny. Ostatnich s iedem - dziesięć d n i przed p ra ktyczn ie n ie byto m n ie w dom u . Jeś l i p rzy­ chodziłem , to na chw i l ę , z m i e n i ć b i e l izn ę . I leż n ieprzespa nych nocy w U rzędzie Rady M i n i strów spędziłem' Koszmarnyc h , pełnych u d rę ki , ki edy borykałem się: co robić? co robić! Jak z tego wyjść?' N a zaple­ czu gabi netu m i ałem n iewi e l ki pokoik z wąską ka napką i toaletką . A w gabinecie wielką mapę ś wiata. N i e w ga b i n ecie , tyl ko w koryta rzu prowadzącym do mego gabinet u . Ba rdzo wiel ką. Powiesił ją ktoś z moich współpracowni ków. Codzie n n i e na nią patrzyłe m . E u ropa - po­ dzielona , przecięta na pół - i Polska znajdująca się na głównej osi m iędzy Wsc hodem i Zachodem , w naj ba rdziej newra l gicznym m i ejsc u tego przecięcia . Patrzyłem na nią szeroko otwartymi ocza m i . Trzeba byto n a n i ą patrzeć trzeźwo, rea l istycz n i e . C o panu wtedy po wiedziata ? Córka? N i e chcę i m p rowizowa ć . N i e pa m ięta m . Ona uciekla z domu. N ie uciekła , tylko zamieszkała u swoich p rzyjaciół. Za wiedzą matki . Po maturze pa uzowa­ ła . Na stu d ia poszła rok późn iej . Ale się nie skarżyła . Dzie l n ie przetrwała . Milczała . Sam fakt, że milczała , ona i moja żona , byt dla mnie ogromnym wsparciem . Prawdopodobnie chciały mi oszczędzić przykrości. Moja córka zawsze była mądrą dziewczyną . Tylko mamie któregoś razu w kuchni po wiedziala: dziękuję ci, że wychowataś mnie na wolnego cztowieka. Nie wiem , co m iała na myśl i . Może moje sta nowisko , mój gorset, w którym tkwiłem . Strona 12 ROZMOWA Z GENERAŁEM WOJCIECHEM JARUZELSKIM 15 Ż ona mogła z nią rozmawiać swobo d n i ej , nie była w swoich reakcjach ogra n i ­ czona form uła m i i oce n a m i żołnierza , zwłaszcza tak wysoko postawi onego j a k j a . Moja żona zresztą w ogóle j e s t osobą em ocjonalną, w wielu sytuacjach rea­ gującą bardzo sponta n iczn i e . Powiedziałbym , nawet n i ekonwencjona l n i e . Poza tym więcej czasu spędzała w domu niż ja . Pracowała na U niwe rsytecie Warszawskim j a ko wykładowca, jest germ a n i stką . De facto tym domem rządziła . M n ie często w n i m n i e byfo. A z tamtego, pana rodzinnego, coś zos talo ? Dwa srebrne l ichta rze. które babce udało się schować. I trochę fotografi i . A w panu, co się urato wato ? Napoleon (uśmiech). Mam w sobie głęboko za korze niony ku lt N a poleon a . W roku 7927. W roku 1931. Chciat pan być Napoleonem ? N i e. nie. moje aspiracje nigdy nie s ięgały tak wysoko. J a ko dziecko nie myślałem zresztą . że będę wojskowym . J a wtedy chciałem być Lolkiem grenadiere m . który mu służył. To byt chłopiec, bohater książeczki Lolek grenadier. Otrzymałem ją od rodziców, mając pięć lat. nie u miałem jeszcze czytać. Jest jedną z niel icznych rzeczy, Strona 13 16 PIERWSZV jakie zachowały się z mego rodzi n nego domu po woj n i e . Nasza poczciwa n i a n i a ją u ratowała. Z b i b l i oteki . którą zostawi liśmy. uciekając przed Niemcami . Trzymam dla w n u ka . Ma dziewięć m i esięcy. Jest fantastyczny. Też będzie generatem ? Nie . n i e . N iech będzie. proszę bardzo . c hoć ja kocham wojsko . koc ham te n zawód , a l e o n n iech będzie le karzem . i n żynie re m . dzie n n i karzem . Świat będzie potrzebował coraz m n iej żołn ierzy. Na okładce jest rysunek małego c hłopca w d u żej napoleońskiej czapie. bardzo chciałem mieć wtedy taką czapę . A na tytułowej stronie jest napisane ręką mojej matki : Wojtuś Jaruzelski. Lolek trafił do gwa rd i i cesarza i u jego boku zwyciężał pod Austerl itz . Jeną , Wagra m . A na końcu ks iążeczki budzi się. Lo l e k powraca z kra i ny cza rów i uświada­ mia sob i e . że te wszystkie bitwy byty s n e m . Upokorzeń na Wyspie Ś więtej Heleny z cesarzem nie przeżyt? Ta jego służba dla cesarza była snem . Dobrym . Pięknym snem . Teraz myślę, że Lolek grenadier zawsze we m nie tkwił. I cesarz ? N o (uśmiech). trochę t o i rracjonalne i sprzeczne - w i e m - z wyznawanym przeze m n i e światopogląde m . ale trudn o . Jeśli czas go n i e wypłukał. n i kt j uż ze mnie cesa­ rza n i e wykarczuje . Próbo wan o ? N o . w i e pan i . ja w wojsku z e swoją atencją dla N apoleona się n ie obnosiłem . Choć , owszem . m ówiło się o n i m . o jego wielk i m tale n c i e . Był przecież gen i u szem wojen­ nym . dowódcą wszech czasów. I nie bat się Rosji. No. prawdopodobn ie do czasu. Rosja go w koń cu pokonała . A pan, bat się ? Rosj i? Jak pan i wie. byłem wych owywan y - od n iemowlęcia n iemalże - w antyrosyjsko­ ści. w a ntyradzieckośc i . Mój dziadek. po którym mam i m i ę , brał udział w powsta n i u styczn i owym , zesła no go n a Syb i r. p rzesiedział tam osiem lat. Mój ojciec walczył w woj n ie 1920 roku j a ko ochotni k . Wtedy Rosji n ienawidziłem. Ale pote m . gdy poznałem zwykłego Rosj a n i na . Sybi raka. który dziel ił się z nami kawałkiem chleba . kiedy zobaczyłem go , c i erpiącego jak my, ofiarnie walczącego na froncie. zweryfiko­ wałem mój stos unek do n ic h . Lu bię Rosj ę , l u bię Rosjan. Choć to dziś n iemodne. Strona 14 ROZMOWA Z GENERAŁEM WOJCIEC H E M JARUZELSKIM 17 Lubi! pan Chruszczo wa ? N i e znałem . Raz uścisnąłem m u dło ń . Na lotni s ku w Gole n i owie , kiedy razem z Gomułką przyjechał do Szczec i n a , gdzie byłem dowódcą 1 2 dywizj i . Ciepła i pulch­ na , n i c szczegól n ego . Breżniewa ? Ja l u b i ę , proszę pan i . naród rosyjski . Prostych l udzi , serdecznych, dobrych , z którym i rąbałem drzewo w tajdze . J a l u bię moich towarzyszy bro n i , Rosjan, z który m i wspól­ nie walczyłem na froncie . Wie pa n i , co to jest b raterstwo b ro ni? Kiedy obok siebie w wa lce ma się kolegę , na którego można l iczyć , który gotów jest za ciebie u m rzeć . To tworzy więź. N i e da się j ej opisać . Pierwszego Rosjanina zobaczy! pan kiedy ? We wrześn i u 1 9 39 roku . 1 O wrześn i a uci ekl iśmy z Trzec i n p rzed N iemca m i . My i chy­ ba trzech mężczyzn ze służby. Trzy wozy po parę kon i i tak zwa ny wózek kra kowski . bardzo pakowny e kwi paż . Moja siostra naszą tułaczkę po latach ze szczegółam i opisała . O n a pa m ięta z niej prawie każdy dzień . Miala jedenaście lat. Ja szesnaście. J echaliśmy na wschód . Główn ie noca m i , bo w dzień N iemcy bombar­ dowa l i zatłoczone d rogi . Pod Nowogródkiem w jed nym z majątków, bo zatrzymywa­ l iśmy się w maiątkach jako l u dzie z tej sfery, dowiedzieliśmy się, że w rad i u podan o i n formacj ę , iż Sowieci p rzekroczyli naszą gra n icę. Wtedy na radzieckich mówiło s i ę Sowieci . Ojciec zdecydował, ż e trzeba wraca ć . Pierwszyc h zobaczyłem pod Grod n e m . Ukryl iśmy się w rzadkim les i e . Krążyli p.o n i m czołga m i , strzelal i . Widziałem zabitych polskich żołnierzy. Potem zobaczyłem ich w 1 9 40 roku n a Litw i e . Nagle pojaw i l i się na łęgac h obok m iasta Kalva rija , p o polsku Kalwa ri a . Było i c h m rowie . M rowie . W sza ryc h szynelac h , w spiczastych cza pkach budionnówkach z czerwo nym i gwiazdam i. Szo k. M i ałem wraże n i e , że ta ogro m n a masa za chwilę nas zalej e . Bardzo się ich bałe m . Moja ówczesna wiedza o Związku Radzieckim, ówczesna świadomość i wycho­ wan i e spowodowały, że wydawal i m i się i stotam i niemal d i a belski m i . Trwałem w ocze­ kiwa n iu, kiedy przyniosą nam nowe n i eszczęści a . Uciekliśmy na Litwę , zamieszka liśmy u państwa Hawryłkiewiczów w majątku Wi n kszn upie. Litwa była wtedy n ie podległa , n ie przypuszcza liśmy, że Sowieci ją zaj­ mą n iecały rok później . Majątki nacjonal izowa n o , właścicieli wyrzucano z dworów, zaczęły się deportacj e . Strona 15 18 PIERWSZY W czerwcu 1941 roku. o świc ie, walenie kolb ą w drzwi. Spałem na plebanii u księdza . Litwina. Weszło kilku żołnie rzy. Z wielkimi sztykam i. Sztykami ? Bagnet a m i. Bagnet to stara. ulubiona broń Rosj ani n a ż ołnier za dzi e l n ego z natury. Jest . takie powiedzenie cars kiego feldmarszałka Suworowa - który między innymi zdławił po­ wsta n ie kościuszkowskie - często prz ez nich cy t owa n e : pula dura - sztyk motodiec. Nie rozumiem. Kula - durna, trafi do celu albo nie. a bagnet to zuch, zawsze jest skuteczny. Ale trzeba mieć odwagę, żeby się nim p osług i wać . Mordo wać, miaf pan . . . Co? . . . odwagę. Na froncie nie bytem szeregowym żołnierzem. ale oficerem zwiadowcą. Posługiwałem się pistoletem. Zresztą w ogóle w drugi ej wojnie światowej mało kto używał bagnetu. Walczyło się g ł ów n i e b ro n ią maszynową. Z plebanii dowieziono mnie do rodziców. Jakiś Litwin odczytał po litews ku i po rosyjs ku decyzję o deportacji, zrozumieliśmy piąte przez dz i es ią te Ojca kazano spa­ . kować oddzielnie. znak. że zostani emy rozdzieleni. Przy towa ro wym wa go n ie stał bojec, żołnierz z karabinem. Ojca umieszczono w jednym wagonie. mnie. matkę i siostrę wepchnięto do innego. Byto w ni m kilka­ dziesiąt osób. Na przedmieściach Wi l n a staliśmy półtora dnia. wagon z ojcem został odczepio n y wywieziono go do ła grów , . Bardzo to dzi s iaj wy d aj e mi się odległe i miałkie. Pamięć ludzka je s t s el e ktyw n a . Wy rz uca rzeczy. które dręczą. b olą i stara się w psychicznej samoobronie zachować wspomnienia, które ży cie mu ułatwiają. Te utrudnifyby ? Na pewno. Zresztą temat deportacji w PRL-u n i e istniał. Byt w s tyd liwie p om ij a n y przez całe dziesięciolecia. Przyjęta została formuła: w czasie wojny znalazł się n a terenie ZSRR. Ja też tak pisałem w życiorysach. To była formuła zastępcza. Mówiąc szczerze. specjalnie mi jakoś nie uwierała. Nie trzeba byto przecież być wielkim znaw­ cą przed miotu, by wiedzieć, dlac z ego i jak znalazłem s ię w Zwi ą zk u Radzieckim . Rosja to wielki kraj. Nasz ogromny sąsiad. z którym łączy nas słowiańskość, podobieństwo cech n a ro do wyc h oraz wiele kart historii. Z łych i dobrych. Niekiedy tragicz n yc h . My byliśmy ciężko przez nich k rzy w d ze ni ale zdarzało się, że i my , ich krzywdziliśmy. Wciąż pam iętaj ą nam. że w latach 1610-12 rządziliśmy Kremlem. Strona 16 ROZMOWA Z GENERAŁEM WOJCIECHEM JARUZELSKIM 19 Pociąg o d czasu d o czasu zatrzymywat się n a jakichś stacjach , wywotywali dwa czetowieka za kipiatkom i biegtem po wrzątek . Po m iesiącu dojecha l i ś m y na Sybe rię , do Kraj u Attajskiego . I wie pan i , to może pa radoksa l n e , ale n igdy potem j u ż Rosjan się nie bate m . Wszedl pan w mrowie ? Znaleźl iśmy się w Górach Attajskic h , w środku tajgi , 300 kilometrów od Bijska . Zobaczytem , że to ludzie tacy sa m i jak my. I zaczql krakać jak oni? No, to zbyt daleko posunięte stwierdzen i e , bo n iekonieczni e trzeba byto krakać . Ale statem się - można powiedzieć genera l n i e - czło n kiem stada . Pitowatem z n i m i wielkie syberyjskie sosny, rąbate m , u ktadatem w pryzmy. Jak oni marztem i gtodowatem . Nie lubię tych wspo m n ie ń . Dzisiaj n i e którzy wyciągają swoje c ierp i en i a i epatują nimi otocze n i e . Ja tą d rogą n i e pójdę. Wszedtem na i n n ą : d rogę soj uszu i przyjaź­ n i. Związek Radziecki byt naszym soj u sznikie m . Przy wszystkich ciężarach i bólach ogra n iczonej suweren nośc i . Mam satysfa kcj ę , że potrafitem w pewnym momencie wzn ieść się ponad historyczne u razy i osobiste krzywdy. N i e mogę , oczywiście, usu nąć z mego życi orysu tych c i ężkich chwil i n i e mogę ukrywa ć . że mój ojciec wkrótce po wyjśc i u z lagrów u m a rt . Byt mocno zb udowanym mężczyzną. masywnym , na gra n icy otytośc i , z ogrom nym tem pe ramente m , bardzo energiczny, a po ki l ku m iesiącach z obozu wyszedt szkielet. Zjadt m a kuchy, wytto­ czyny ze stoneczn i ka , które w normalnych waru n kach stużą jako pokarm d l a bydła , a nam zastępowaty n i e raz c h l e b . dostał krwawej dyzenterii i u m a rt . Ryż mógl g o uratować. Ale ryżu nie byto . Lekarstw też nie byto . M iał 53 lata . W połowie lat osiemdziesiątych w rozmowie z Gorbaczowem ws pom n iate m , że mój ojciec jest pochowa ny w Bijsku , na cmenta rzu prawostawnym . W czerwcu 1942 roku jego grób obłożyliśmy darn i ą i postawi l iśmy na nim zwykty drew n i a ny krzyżyk. Gorbaczow spowodowat. że na mogile mego ojca postawiono nagrobek, poto­ żono ptytę , wbito w nią kato l i c ki krzyż i napisano - po rosyjsku , oczywiści e - nazwisko i daty. Bardzo to byto ładne z jego strony. Ale wie pani , czym m n i e naprawdę zaskoczyt? Obok grobu mego ojca postawio­ no drugi , większy, dla „ Polaków zmartych na Syberi i w latach 1939-46". Oczywiście symboliczny. Bardzo to byto mądre i taktowne z jego strony. Że oto proszę, zobaczcie, szanuje się wszystkich zmartych , a n i e tylko czy n i się gest d l a J a ruzelskiego . Strona 17 20 PIERWSZV Ojciec wpisal pana na listę ochotnikó w do armii Andersa. N ie zdążyłem . Tys iące Pola ków n i e zdążyło dotrzeć do Andersa . Nie mogl iśmy wy­ dostać się z tajgi . M i ejscowe N KWD n i e zezwalało na wyjazd . Prawdopodobnie nie chcieli tracić siły roboczej . Z matką i siostrą zdecydowal iśmy się uciec . Pomógł nam jeden z wozaków. Bardzo n iebezpieczna eska pada . Kiedy po tygod n i u z per ypetiami dotarliśmy do Bijska , gdzie u rzędował tak zwa ny m ąż zaufa n i a , armia Andersa szykowała się już do wyjścia z Rosj i . Najpierw powiedzi eli mi: proszę czekać, nie wasza kolej . Powołania bowiem od bywały się regionam i . A później okazało się, że jest za póź n o . Jedynym ratu n kiem , zbawien i e m , nadzieją na powrót do Polski stała się armia Berl i nga . Pobudka o szóstej rano. Tak jest . W szkole oficerskiej w Riaza n i u . J a k w g i m nazj u m u marianów (uśmiech). D o sa l i wchodził ksiądz, zapalał świat­ ło , klaskał i wołał: wstawa ć , wstawać! A po obudze n i u był pacierz przy łóżkach . Na kolanach ? Tak jest. I msza dwa razy w tygod n i u . Po pacierzu g i m nastyka , a po gimnastyce ś nia­ danie. Przed ś n iada n ie m wszyscy głośno na stojąco mówi l i : pobłogosław, Pa nie Boże , nas i te dary, które będziem spożywali z Twojej świętej Opatrzności . . . Po śniadaniu zaś: dzięki Ci, Boże , za te dary, któreśmy spożywal i z Twojej świętej Opatrznośc i . . . , dalej n ie pamięta m . Przy obiedzie i kolacji to samo. W Riaza n i u spal iśmy na piętrowych łóżkach i budzono nas bardziej brutalnie , ostrzejszym ton e m . Pobudka ! - krzyczał dyżu rny - podjom! M ieliśmy m i esza ną kad rę , polsko-rosyjską . M o i m pierwszym batalionem pie­ choty, bo były dwa , d owodził Rosja n i n , kapita n Kostrikow. Komendantem szkoły był Polak, przedwoj e n ny oficer, major Łopaci ń s ki . Po pobudce była zaprawa fizyczn a , rozebra n i d o pasa, bez względu n a pogodę biega l i śmy i skaka l iśmy. Potem tre n i ng strzelecki, na sucho, ładowanie i rozładowy­ wanie b ro n i . Ś m ieszne to było i idiotyczn e , j a k dzisiaj widzę , bo ćwi czyliśmy n a tak zwa nej łódce a m u n i cyj nej kara bin u , w którego magazynku m ieściło się pięć sztuk a m u n icji. Po to , by uzyskać wię kszą sprawność, m usieliśmy wpyc hać te naboje na tem p o . Potem biegliśmy d o długiego koryta z rzędem kranów. Wtedy jeszcze się n i e gol iłem. Woda ? Lodowata , n ic strasznego . Po Syberii byłem zaha rtowany. U marianów zresztą też myłem się w z i m n ej . Strona 18 ROZMOWA Z GENERAŁEM WOJCIECHEM JARUZELSKI M 21 Dzisiaj myślę, że dyscyplina, której nauczyłem się u marianów, ułatwiła m i przy­ stosowa nie się do rygorów obowiązujących w Riaza n i u . Chociaż były one zu pełnie n ieporównywa l n e . Tam - perswazyj n a , opieku ńcza . W Riaza n i u - rygorystyczna , twa rda , surowa. Ona wyn i kała z żelaznej logi ki, jaka obowiązuje w woj s ku: wym u sić bezwzględne posłuszeństwo, bo jest niezbędne na froncie. Wtedy tego nie rozum iałem i gdy kazano m i czołgać się w kałuży, uważałem to za bezse ns. Poruczni k Konieczny, przedwojenny podoficer zawod owy, ryczał basem : pad­ n ij, czołgaj się I Jeszcze dziś te jego komendy dźwięczą mi w uszach . Był moim dowódcą w kompa n i i karabi nów maszynowych . Ciągle słyszałem: więcej potu na ćwi- czeniach, mniej krwi w walce. Niegłupie to było. Jak przejdzie się twardą szkołę w kosza rac h , na pol igonie, na placu ćwicze ń , na froncie rzeczywiście jest lżej . Po myciu był apel, odliczanie, przegląd umundurowa nia i Kiedy ranne wstają zorze. Polska pieśń kościelna była dla nas ważnym pa­ triotycznym akcentem w radziec­ kim otocze n i u . Potem wymarsz na śn iada nie i zajęcia, siedem godzin do obia­ d u , a po obiedzie ko lej ne trzy Byliśmy wszyscy straszliwie wygłodzeni . N ie pa m ięta m , ile do­ W gimnazjum marianów. lata trzydzieste XX stawa l iśmy chleba , ale pamiętam wieku. W środku - córka Romualda Traugutta, powyżej od prawej prawnuk i wnuk Traugutta, sposób jego dzielen ia. Chodziło poniżej przykucnięty po prawej W Jaruzelski. o to, by było sprawiedliwie Przy stole siedziała d rużyna , czyli przeciętnie dziesięciu podchorążyc h , na stole leżał bo­ chen i stało wiadro zu py. Wszyscy siedzieli odwróceni tyłem do stołu, a jeden kroił chleb i pytał ko m u . Zgłasza liśmy swoje nazwi ska . Różnice w wielkośc i kromek były więc kwestią przypadku . a n i e b raku bezstro n n ości. Podobnie rozdzie l a l i ś my zupę . Strona 19 22 PIERWSZV Na kon iec d n i a byt apel . I znowu polski akcent. Ze wzruszen iem śpiewaliśmy Wszystkie nasze dzienne sprawy i Rotę. Na placu Lenina ? N i e , n i e , też na korytarzu . Ape l e odbywały się na korytarzu szkoty. Plac Lenina znaj­ dował się w centrum m ia sta . Maszerowal iśmy tam , by ćwiczyć krok defi ladowy. Kim byt Lenin, już pan wiedziat? Oczywiśc i e . I ko n a . Wie l ki człowiek - mówiono - wspa niały przywódca , wódz. A Stalin ? Gen i u sz . Dziś powiedziałbym , że to gen i usz gry, m a n i p u lacji , i n trygi , szatańskiej prze b iegłości . Gen ia l ny potwór. Zbrodniarz. Co byto w nim genialnego ? J ego sita . J ego determ i n acja . O n stawił opór H itlerowi . On poprowadził do zwycię­ stwa . Początkowo wydawał m i się jakąś abstra kcyj ną postacią z dalekiego Kremla . Ale gdy zobaczyłem n a fro n c i e radzieckich towarzyszy. u mierających z jego i m i e niem na u stach , gdy widziałem żołnierzy, którzy krzycząc „za rodinu! za Stalina!". rzucają się do boj u i g i n ą , uległe m fascynacji . Najtęższe u mysły ulegały podobnej fascyn acj i . Nie tyl ko my - młodzi i gtu pi. On wyzwalał przec ież uciemiężone n a rody spod buta n i emieckiego najeźdźcy. Gasił piece krematoryj n e . To dzięki n iemu Polska miała zagwarantowaną zachodnią granicę na Odrze i Nysie , o n ją wywalczył dla nas, wchodząc w spór z C h urch i l lem . Takie p rzekona n ia d o m i n owały wtedy w moi m środowisku . Połączen i e fascynacji i po­ dziwu dla wiel kiego wodza . n astępcy Lenina . Dobroczyńcy Polski , rzecznika oraz gwaranta polskich gra n i c i polskich i nteresów. Przecież was skaza! na Syberię. I co z tego? Skazał, by za pewnić bezpieczeństwo Związkowi Radzieckiemu . By opóź­ nić agresję h itlerowską n a swój kraj . Kto was tego uczyt? W Riaza ni u Władysław Matw in . przedwojen n y komunista, później m iędzy i n nymi se­ kretarz KC PZPR, człowiek n iemałego formatu . Byt naszym „świętym " , jak nazywali­ śmy w żołnierski m żargon i e oficerów oświatowych . Potem byli kolej n i „święc i " . ta kże starzy KPP-owcy, n ietuzi n kowi l udzie , god n i zau fa n ia. W pułku kapitan Bro nsztaj n , czy l i Michał Bro n . uczest n i k wojny domowej w H iszpa n i i , po woj n i e w li oddziale WP. a po 1968 roku wye m igrował do Szwecj i . Pranie mózgu. Zam ie ń my na i ndoktrynacj ę . Strona 20 ROZMOWA Z G E N ERAŁEM WOJCIECHEM JARUZELSKI M 23 „ Mamusiu Kochana, pamiętaj - zapewnia! pan matkę jesienią I 943 roku - że ja zawsze pozostanę takim, jakim bytem, i moich przekonań nikt fatwo nie zmieni ". Trochę w stydzę s i ę fo rmy tych l i stów. P i sałe m j e często na kolan i e , potem w o kopach . Pol szczyzna w n i c h nie podoba m i się. Po latach oderwania od kraj u j est okaleczona rusycyzmam i . koślawa . n i e taka , ja k bym sob i e życzył. Pan - jeśli chodzi o styl - jest perfekcjonistą. Tak j e st Długo zawsze pracowałem nad swo i m i wystą p i e n i ami . Wi elokrotn i e je . po swoich sekretarzach przerabiałem . cyzelowałe m zda n i a . d o pre cyz owałem . Pana matka część listó w pisanych z frontu i wysyfanych przez pana do niej do Bijska spalifa. Z obawy o m n i e . Było w n ic h podobno dużo krytycznych oce n . Po p rostu wiele rzeczy w woj sku i w Polsce . do której wszedłem z 1 a rmią w 1 9 44 roku. n i e podobało mi si ę . Kochana mama . Nie chciała . by mi zaszkodziły. W m ojej karierze . Obawiała się , że wpadną w obce ręc e . Nie podobafy się panu „akademie, pogadanki itp. (. ) które wiadoma . . , rzecz, co mają na celu"? Oczekiwa no od nas potępienia przeszłości przedwojennej. Tłumaczono. że rządy sana­ cji to b yła czarna rea kcj a a rząd londyński to bankruci polityczni . Trzeba było . zacisnąć zęby. Starano się z nas wyd rzeć przekonania . jakie wyni e ś l iśmy z d omu i ze szkoty . I wydarli, prawda ? Proszę pani. ja wiem. że po latach trudno zrozu m ieć przeszłość . Można opisać jedy­ nie fakty, nie da się j ednak odtwo rzyć tamtego myśl e n i a , tamtych emocji , ta mtych p syc h icznych uwarunkowa ń . One n i e były j ednoznaczne . Po wyjściu arm i i Andersa my, Polacy, p r z eżywa l iśmy w R o sj i trudne chwile . Słysze liśmy od Rosjan: no. patrzcie. my tu walczymy, b ro nimy świata przed faszy­ zmem . a wasz Ande rs p osze dł do ciepłych krajów. Więc kiedy znaleźliśmy się w woj­ sku . kiedy człowiek zrzuc i ł z siebie podarte łachy, zało żył polski mundur i do s tał bro ń . był szczęśliwy. O trzym a liśmy sza nsę uczestn ictwa w woj n i e. Patrzcie - mogliśmy po­ wiedzieć R osj a n om - my też będziemy walczyć , Polacy nie wymigują się od wa l ki . W szkole w Riazaniu znaleźli się ludzie doświadcze n i . Niektórzy m ieli za sobą ciężkie p rzeżycia ci ęższe n iż mo je . Jeden z moich kole gów . . nazywał s ię La nda , zgi­ nął potem na Wa le Pomors ki m , miał wszy st kie zęby wybite . O p owiadał. że p o d czas przesłuchań byt brutal nie b ity i któregoś razu n i e wytrzymał. chwycił taboret. na którym siedział. i zaczął n i m tłuc e n kawudzistów. Za to wyb i l i mu wszystkie zęby.