Sanchez Clara - Skradziona
Szczegóły |
Tytuł |
Sanchez Clara - Skradziona |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Sanchez Clara - Skradziona PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Sanchez Clara - Skradziona PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Sanchez Clara - Skradziona - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Skradziona
Clara Sanchez
Znak literanova (2013)
Ocen a: ***
L i ter atur a
Wspó czesn a,
Hi szpan i a,
P or ód, Matka,
Etyki ety:
P or wan i e,
S pr zeda ,
N ar odzi n y,
Dzi ecko
Strona 3
P owi e opar ta n a pr awdzi wych
hi stor i ach dzi eci odebr an ych m atkom
.
Autor ka n agr odzon a P REMI O
P L AN ETA.
P ewn ego dn i a w teczce z
dokum en tami , do któr ej dzi eci n i e
powi n n y zagl da , Wer on i ka
zn al az a f otogr af i . Z e zdj ci a
spogl da a n a n i dzi ewczyn ka,
bar dzo do n i ej podobn a, tr och
tyl ko star sza. N a odwr oci e r k m amy
by o zapi san e jedyn i e i m i : L aur a.
Wer on i ka, m imo e m i a a dopi er o 9
l at, i n tui cyjn i e wyczuwa a, e n i e
powi n n a zadawa pyta . Jedn ak
r odzi n n a tajem n i ca n i e dawa a jej
spokoju.
Strona 4
Ki mby a L aur a? I jak jej osoba
czy a si z dzi wn ymzachowan i em
r odzi ców?
„S kr adzi on a” to powi e
n awi zuj ca do kon tr ower syjn ej
af er y, któr a wstr z sn a
Hi szpan i : co n ajm n i ej 60000
Hi szpan ów zosta o w dzi eci stwi e
por wan ych i spr zedan ych zar az po
n ar odzi n ach. I ch m atki by y
pr zekon an e, e dzi eci zm ar y pr zy
por odzi e.
r ód o opi su: Wydawn i ctwo Z n ak,
201 4
Strona 5
r ód o ok adki :
http: ak.com
.pl /
Strona 6
Strona 7
Ta historia rozgrywa się
w latach 1987–1994, tak jak
wiele innych prawdziwych,
długo ukrywanych historii, które
zainspirowały życie
i świadomość postaci
występujących w tej powieści.
„Do wszystkiego można przywyknąć.
Gdy nic już nam nie pozostało”.
NATALIA GINZBURG
Strona 8
I. Gdzieś zagubiona
Strona 9
1. VERÓNICA
Na najwyższej półce szafy moich
rodziców leżała teczka z krokodylej
skóry owinięta w koc, którego nigdy nie
używaliśmy. Żeby ją zdjąć, musiałam
przynieść z suszarni aluminiową
drabinkę i wejść na najwyższy stopień.
Ale najpierw musiałam odszukać wśród
kolczyków, bransoletek i pierścionków
w szkatułce na biżuterię mojej matki
kluczyk, którym otwierało się teczkę.
Nigdy nie przywiązywałam do niej
większej wagi. Nawet mój ośmioletni
Strona 10
brat Ángel wiedział o istnieniu teczki,
ale nie kusiło nas, żeby w niej szperać,
bo w środku nie było nic ciekawego: akt
własności domu, książeczki szczepień,
dokumenty ubezpieczenia społecznego,
licencja na taksówkę, wyciągi bankowe,
rachunki i dyplomy rodziców, a kiedy
pójdę do liceum, trafi tam także moje
świadectwo. Od czasu do czasu ojciec
zdejmował ze stołu w jadalni salaterkę
na owoce i otwierał teczkę, która
rozkładała się na trzy części i nie
mieściła się nigdzie indziej, chyba że na
kuchennym, gdyby się wszystko z niego
Strona 11
uprzątnęło.
Ojciec poprosił mnie, żebym
zbudziła go o piątej z poobiedniej
drzemki. Nie ogolił się, na znak, że
zaczynają się wakacje. Wstał
opuchnięty, przeciągnął się, ziewnął,
a potem otworzył szafę i zdjął teczkę:
wyglądało na to, że zamierza
wykorzystać okazję, żeby przejrzeć
papiery. Poszłam za nim korytarzem.
Szłam za jego owłosionymi nogami
i kąpielówkami w paski sięgającymi do
połowy uda. Urósł mu kilkumilimetrowy
zarost i przypominał jednego z tych
Strona 12
lunatycznych ojców, którzy wychodzili
w weekendy z domów szeregowych na
naszym osiedlu, mocowali półki
w garażu i myli samochód na wpół
śpiący i odrętwiali. Mój ojciec
zajmował się wtedy myciem taksówki.
Prawie wszyscy ojcowie z sąsiedztwa
okazywali się bardziej atrakcyjni, gdy
szli do pracy i wracali, niż kiedy byli
w domu, z tą różnicą, że mój musiał być
ponadprzeciętnie przystojny, bo kiedy
przychodził po mnie do szkoły,
nauczycielki, matki innych dzieci,
a nawet same dzieci pytały mnie: „To
Strona 13
twój ojciec?”. Jeśli chciałam gdzieś
zwrócić na siebie uwagę, musiałam
tylko poprosić go, żeby ze mną poszedł.
U jego boku nabierałam pewnego
blasku. Jednak mój ojciec nie miał za
grosz poczucia estetyki i nie uważał się
za nikogo specjalnego. Nie zdawał sobie
sprawy, że jest osobą, która podoba się
innym, przejmował się tylko pracą.
Poszłam za nim do jadalni, gdzie
otworzył na mahoniowym stole teczkę
z ważnymi dokumentami, tę świętą
teczkę, która podzieliła świat na przed
i po, a moich rodziców na tych dawnych
Strona 14
i na tych skrywających tajemnicę. Nigdy
nie zapomnę tamtego popołudnia. Matka
zabrała Ángela na karate i miała wrócić
dopiero za półtorej godziny, bo ona
także korzystała z okazji, żeby
popływać, zanim go odbierze.
Moją matkę, Robertę, wszyscy
nazywali Betty. Miała nerwicę i lekarz
zalecił jej, żeby dużo ćwiczyła. Biegała,
pływała, tańczyła. Ja wcale nie lubiłam,
jak tańczyła, bo przychodził taki
moment, kiedy zaczynała płakać i nie
było wiadomo, czy ze smutku, czy
z radości. Lekarz poradził jej również,
Strona 15
żeby otoczyła się kwiatami, dzięki
czemu dom wydawał się bardzo wesoły.
Skrzynki z kwiatami i doniczki stały na
werandzie, na parapetach, na meblach,
a w miejscach, do których nie docierało
światło, umieściła kwiaty z plastiku
i z materiału.
Tak więc byliśmy sami, mój ojciec
i ja, z otwartą na stole teczką, gdy ktoś
do niego zadzwonił. Wyszedł
rozmawiać do ogrodu przez telefon
bezprzewodowy i zaczął od
stwierdzenia, że za taką kwotę nawet nie
wkłada kluczyka do stacyjki. Ja zostałam
Strona 16
w pokoju. Nudziło mi się i nie myślałam
o niczym, kiedy pogładziłam ręką
mahoniowy blat stołu i skórzaną
powierzchnię teczki. Z zewnątrz
dochodził głos ojca. Mówił i mówił.
Coś mnie podkusiło, żeby całkiem
rozłożyć teczkę, i odkryłam, że składa
się z czterech części, nie z trzech, jak mi
się dotąd wydawało. Chciałam się
przekonać, jaka jest długa, i właśnie
wtedy zobaczyłam, że z jednej
przegródki wystaje róg czegoś, co
wyglądało na fotografię. Wyjęłam ją
ostrożnie czubkami palców, jakby
Strona 17
parzyła, i obejrzałam dokładnie, nie
wiedząc, co o tym myśleć.
Patrzyłam na dziewczynkę podobną
do mnie, tylko starszą. Ja miałam prawie
dziesięć lat, a ta druga pewnie
dwanaście. Miała włosy wpadające
w blond, obcięte na wysokości uszu,
z grzywką i okrągłą twarz osadzoną na
długiej, chudej szyi, przez co sprawiała
wrażenie zarozumiałej. Kim była ta
dziewczynka? Co robiła w miejscu,
gdzie przechowuje się ważne rzeczy?
Miała na sobie dżinsowe ogrodniczki
z bluzką włożoną do środka i pantofle,
Strona 18
a w rękach trzymała piłkę.
Nagle przestałam słyszeć ojca.
Rozłączył się, więc zostawiłam zdjęcie
tam, gdzie było, z wystającym rogiem,
a teczkę w takim stanie, w jakim ją
zastałam. Miałam wrażenie, że zrobiłam
coś złego, dowiedziałam się czegoś,
o czym nie powinnam wiedzieć, i za nic
na świecie nie chciałam zaniepokoić
ojca ani go zmartwić – miał już
wystarczająco dużo problemów z pracą
– tym, że zajrzałam gdzieś, gdzie nie
powinnam zaglądać.
Wyszłam do ogrodu. Ojciec ziewnął
Strona 19
jak lew.
– Verónico – powiedział – przynieś
mi z lodówki piwo, najzimniejsze, jakie
znajdziesz.
Nawet by mi przez myśl nie
przeszło, żeby zapytać go, kim jest ta
dziewczynka: szósty zmysł ostrzegł
mnie, że byłoby lepiej dla wszystkich,
gdybym jej nie odkryła. Puszka była
oszroniona i parzyła mnie w palce,
kiedy szłam z kuchni do ogrodu.
Przyglądałam się ojcu, jak pije
piwo, mrużąc oczy. Upał ustępował.
Ach! – powiedział z zadowoleniem,
Strona 20
kiedy skończył przełykać. Otarł kąciki
ust palcami i poprawił okulary, żeby na
mnie popatrzeć, jakby wreszcie się do
końca obudził. Blask z zewnątrz oddalał
się od nas niczym fala.
Od tej chwili teczka z krokodylej
skóry leżąca pod kocem na najwyższej
półce szafy zaczęła wysyłać bardzo
silne światło, które docierało do mnie
niezależnie od tego, w jakiej części
domu byłam. To światło wdzierało mi
się do głowy i kazało mi iść do suszarni
po aluminiową drabinkę, zaciągnąć ją
do sypialni rodziców, poszukać