Rozmowy ze smiercia - HELSING JAN van

Szczegóły
Tytuł Rozmowy ze smiercia - HELSING JAN van
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Rozmowy ze smiercia - HELSING JAN van PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Rozmowy ze smiercia - HELSING JAN van PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Rozmowy ze smiercia - HELSING JAN van - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JAN VAN HELSING Rozmowy ze smiercia mmmum (S ^ej Tytul oryginalu: WER HAT ANGST VOR'MSCHWARZEN MANN...? Tlumaczenie:Clear Eyes Translator Redakcja i korekta: Aneta Bartnicka Projekt okladki: Jan Udo Holey DTP: Wojciech Grzegorzyca ISBN 978-83-61050-05-6 Copyrights (C) by Jan van Helsing (C) for the Polish edition by Wydawnictwo STAPIS & BIOGENEZA, Katowice 2007 Wszelkie prawa zastrzezoneWydawnictwo STAPIS Katowice, Floriana 2a tel./fax +48/32 259 75 74 [email protected] www.stapis.com.pl BIOGENEZA sp. z o.o. Tarnowskie Gory, Sobieskiego 11 tel. 4-48/32 285 60 46 www. W trakcie pracy nad ta ksiazka smierc zabrala nasza oddana przyjaciolke, Jolante Wiewiore. Smierc, ktora przyszla zbyt wczesnie i zabrala Ja rodzinie, przyjaciolom i wielu, wielu ludziom, ktorym byla tak potrzebna i ktorym tak Jej teraz brakuje. Smierc, ktora Jola widziala dwa tygodnie przed odejsciem w ksztalcie czarnej postaci i ze zdziwieniem mowila o tym obecnej przy niej rodzinie. Smierc, ktora przyszla po Nia i mimo tak mlodego jeszcze wieku, tylu radosci i potrzeb zycia, jakie miala w sobie, zastala Ja pogodna i przygotowana do pozegnania nas na zawsze. Droga Jolu! Po lekturze ksiazki van Helsinga nieco latwiej nam to zrozumiec i pogodzic sie z Twoim odejsciem. Nie zmieni to jednak faktu, ze bardzo nam Ciebie brak. Te ksiazke dedykujemy wlasnie Tobie. Przyjaciele z Biogenezy Krystian i Heniek 5 TYTULEM WSTEPU Po przeczytaniu tekstu z obwoluty, pomyslisz zapewne: "To brzmi naprawde fascynujaco, jeszcze nigdy o czyms takim nie slyszalem!" lub: "Van Helsing przyzwyczail mnie do tej pory do czegos innego, a to brzmi dosc dziwnie.W kontekscie ewentualnych komentarzy chcialbym zauwazyc, ze bezruch oznacza smierc, a zmiana oznacza zycie. Dlatego wciaz sie zmieniam. Kazdego roku podrozuje do roznych krajow i chetnie wkraczam w nowe obszary doswiadczen duchowych i wiedzy. Podczas mojej wieloletniej kariery staralem sie poznac i zglebic wiele tajemnic, a poniewaz zawsze fascynowaly mnie niewyjasnione sfery zycia - zjawiska z pogranicza nauki - zajmowalem sie wieloma interesujacymi mnie wydarzeniami i pisalem o nich. W tej ksiazce przenioslem na papier moj, jak do tej pory, najciekawszy projekt. W przeciwienstwie do innych napisanych przez mnie prac, te okreslilbym jako "osobista", gdyz jej tresc stanowia moje wlasne przezycia. Te doswiadczenia w decydujacy sposob zmienily moje zycie i to do tego stopnia, ze juz nigdy nie bede "starym Janem van Helsingiem". Nie ma juz odwrotu! W niniejszej ksiazce zapraszam was w niezwykla podroz: razem wkroczymy w nowe, niezbadane obszary. Oczywiscie mozecie trwac przy swoich dawnych schematach myslowych i wzorcach zachowan. Gdybyscie jednak zapragneli podazyc za mna w duchowe rejony, to nie tracmy czasu i przejdzmy do rzeczy... BOISZ SIE MOZE? Co pomyslalbys, gdyby twoja babcia, lezac na lozu smierci, powiedziala ci, ze stoi przy niej smierc i ze zamierza ja teraz zabrac? Prawdopodobnie po krotkim namysle stwierdzilbys, ze babci na starosc miesza sie w glowie albo ze wziela za duzo lekow, ktore pewnie wywolaly halucynacje, lub ze z jej podswiadomosci "wynurzyly sie" zwiazane z przesadami obrazy. Jednoczesnie moglbys sobie pomyslec, ze juz gdzies slyszales taka historie lub ogladales cos podobnego w filmie (na przyklad Joe Black, rez. Martin Brest USA, 1998 czy Sens zycia Monty Pythona). Mogles tez czytac cos na ten temat w ksiazkach Terry'ego Pratchetta. Wszedzie tam, przynajmniej na chwile, pojawia sie mroczna postac. Jednak w to, ze istnieje ona naprawde, raczej nie wierzysz, prawda? Co jednak pomyslalbys, gdyby twoja babcia nastepnej nocy rzeczywiscie umarla? A tak sie wlasnie zdarza w wiekszosci przypadkow. Ja osobiscie zadalbym sobie wtedy pytanie: "Kogo zobaczyla babcia przy swoim lozku? Czy ktos naprawde tam stal? A jesli tak, to czy byla to smierc?" Sadze, ze zwracalibysmy na takie slowa wieksza uwage, gdybysmy choc raz porozmawiali na ten temat z ksiedzem lub kims, kto opiekuje sie umierajacymi. Odpowiedzi moglyby nas zaskoczyc. Ze wzgledu na wydarzenia, ktore opisze zaraz szerzej, przez ponad dwa lata spotykalem sie z osobami pracujacymi w szpitalu lub hospicjum oraz z tymi, ktorzy opiekowali sie umierajacymi. Wypytywalem ich, czy spotkali sie kiedys z umierajacymi, ktorzy mowiliby o tym, ze widzieli czarna postac lub cos o niej wspominali. Prawie wszyscy rozmowcy powiedzieli mi cos o tej postaci. I tak na przyklad, Gudrun z Augsburga, ktora byla pielegniarka w hospicjum, opowiadala: "Pewna kobieta dwa dni przed swoja smiercia uparcie twierdzila, ze widziala czarna postac przechodzaca obok jej domu. Inna pacjentka, calkowicie przy zdrowych zmyslach, mowila, ze czarna postac zajrzala do niej przez okno. Kobieta ta zmarla jeszcze tej samej nocy. Pewien starszy pan krotko przed smiercia mowil, ze jakas czarna postac stala przy jego lozku, i ze chcialby wiedziec, kto to byl..." 10 W lipcu 2004 roku otrzymalem list od mojej czytelniczki, w ktorym prosila o skomentowanie opisywanych przezyc:"Szanowny Panie van Helsing, Chcialam goraco Panu podziekowac za opublikowanie ksiazki>>Dzieci nowego tysiaclecia<<. Bardzo mi pomogla w poradzeniu sobie ze zdolnosciami jasnowidzenia, jakie posiada moja corka. Pewna rzecz jednak lezy mi na sercu i nie znalazlam w Pana ksiazce rozwiazania tego problemu. Moja matka, ktora umarla w zeszlym roku, w wieczor przed swoja smiercia powiedziala nam, ze przy jej lozku stala czarna postac i trzymala ja za reke. Gdy zawolalam swoja corke, Sibylle, aby przekonac sie, czy dzieki zdolnosciom jasnowidzenia moze sie czegos dowiedziec, to choc nie widziala ona zadnej czarnej postaci przy lozku, dostrzegla jednak trzy albo cztery, swiecace jaskrawym swiatlem, istoty unoszace sie nad lozkiem. Musze tu nadmienic, ze od chwili, gdy moja matka wspomniala o czarnej postaci, do tego momentu, minal juz kwadrans. W tym czasie postac juz zniknela. Chcialam wiec Pana zapytac: kim jest owa postac? Czy nalezy sie jej bac? Czy to byl szatan? Probowalam porozmawiac ostroznie o tym przezyciu z przyjaciolmi i bylam zdziwiona ich reakcjami. Moja najlepsza przyjaciolka opowiedziala mi o swoim wujku, ktory w nocy przed smiercia przewracal sie z boku na bok, mowiac cos niezrozumialego. Obudzilo to jego zone, ta zas obudzila meza, pytajac, co sie stalo. Powiedzial jej, ze jakis czlowiek w czarnym plaszczu stal przy jego lozku. Kilka godzin pozniej wujek umarl. Podczas badan, jakie prowadzilem w zwiazku ze wspomniana ksiazka, rozmawialem z emerytowana pielegniarka, ktora wciaz dobrze pamietala pewien przypadek. Pacjent operowany pod narkoza na krotko popadl w stan smierci klinicznej, a pozniej opowiadal, ze jakis czarny dran stal przy stole operacyjnym razem z lekarzami. Pacjent ten jednak przezyl. Na takie historie trafilem juz wczesniej dziesiatki razy i lacza sie one z nastepujacymi charakterystycznymi szczegolami: 11 Krotko przed smiercia umierajacemu ukazuje sie postac w czarnym habicie, podobnym do tych, jakie nosza mnisi lub w czarnym kapeluszu. Postac ta zazwyczaj milczy, a swiadkowie nie sa w stanie opisac jej twarzy. Czasami zaglada przez okno, przechodzi obok domu, staje przy lozku, pojawia sie w snach lub puka do drzwi.Rzecz taka zdarzyla sie rowniez w mojej dalszej rodzinie. Do prababci mojej pierwszej zony w dniu jej smierci ktos zagladal przez okno i widziala czarna postac u drzwi domu. W przypadku jej stryjecznego dziadka Aloisa, w chwili jego smierci ktos lub cos zapukalo do drzwi. Tego rodzaju historie nie sa niczym nowym. Wrecz przeciwnie! Nieomal we wszystkich tradycjach na swiecie natrafic mozna na podobne relacje ludzi majacych bliski kontakt ze smiercia; istnieje tez wiele opowiesci o czarnej postaci ukazujacej sie umierajacym ludziom. W niektorych rejonach postac ta nazywana jest Kuma Smierc, przy czym slowo "kum" nie jest przypadkowe i wskazywac ma na to, ze w zyciu smierc jest jakby naszym krewnym. Pokrewienstwa z nim nie mozna sobie wybrac, podobnie jak nie mozna wybrac samej smierci. Kostucha nazywaja ja w polnocnych Niemczech i traktuja jako przewodnika dusz, ktory przychodzi po umierajacych i prowadzi ich do krolestwa zmarlych. Dla Brandnera Kaspara jest to po prostu handlarz kosci. Najczesciej czarna postac przedstawiana jest jako kosciotrup. Inni nazywaja ja kosiarzem, ktory jest sredniowieczna alegoria smierci, przedstawiana w sztukach jako szkielet w szerokim kapeluszu i w habicie. Co szczegolne, w rekach trzyma kose, ktora kosi swoje plony lub odcina srebrzysta nic, laczaca cialo z dusza. W tym kontekscie mozna tez interpretowac Psalm 90.5: "Powodzia porywasz ich; sa jako sen, jako trawa, ktora z poranku rosnie. Z poranku kwitnie i rosnie; ale w wieczor bywa koszona i usycha." rys. 1. Kosiarz 12 Niekiedy czarna postac, przedstawiana jest z klepsydra, ktora odmierza czas naszego zycia.Ta smierc przychodzi do lozek, w ktorych spia dzieci, do lozek w domach starcow. Niekiedy jedzie na motocyklu lub samochodem. Zabiera zycie mlodym ludziom, podczas gdy inni nie moga sie doczekac, kiedy dobiegnie ono konca. Nigdy nie mozemy byc pewni, kiedy przyjdzie po nas. Smierci nikt z nas nie uniknie, pokazuje to ponizsza legenda, choc byc moze nie robi tego ze smiertelna powaga: "Jednym z doradcow krola Damaszku byl pewien mlody czlowiek. Krol bardzo go cenil. Pewnego dnia ten mlody oficer przyszedl do krola i byl najwyrazniej wstrzasniety. -Moj Krolu, chcialbym cie o cos prosic. Prosze, pozycz mi najszybszego z twoich koni. Musze natychmiast pojechac do Bagdadu. -Dlaczego? - spytal zdziwiony krol. -Wlasnie przechodzilem przez twoje palacowe ogrody i spotkalem tam Smierc. Grozila mi. Spiesze sie wiec, bo chcialbym jej uciec. Krol zgodzil sie pozyczyc mu konia, sam zas udal sie do ogrodu, by zobaczyc, czy straszny gosc wciaz jeszcze tam jest. I rzeczywiscie, Smierc nie ruszyla sie z miejsca i byla w ogrodzie. Krol zapytal: -Dlaczego grozilas mojemu wiernemu sludze? I to w dodatku w moich palacowych ogrodach? -Wcale mu nie grozilam - zapewnila go Smierc - po prostu unioslam ze zdziwienia rece. -A coz to za wymowka?! - rzekl na to krol. -Alez tak, to prawda - zapewnila go Smierc. - Dostalam od Najwyzszego Pana zadanie, aby dzis wieczorem spotkac go w Bagdadzie. I bylam zdziwiona, wciaz widzac go tutaj." Moze to tylko legenda, bajka o personifikowanej smierci. Jak jednak mamy rozumiec slowa Franciszka z Asyzu, ktory w swojej Piesni Slonecznej mowi: "Na naszego brata, cielesna smierc; nikt z zyjacych ludzi go nie uniknie. Biada tym, ktorzy umieraja w smiertelnym grzechu. Blogoslawiony ten, do ktorego smierc przychodzi w chwili, gdy ma najswietsze i szczere checi; bowiem druga smierc nic nie moze mu zrobic." Dziwne, prawda? 13 Spojrzmy jeszcze na inne literackie przedstawienie czarnej postaci. Chodzi o bajke braci Grimm, ktora jest tak charakterystyczna, ze chcialbym ja tutaj przytoczyc:"Pewien ubogi czleczyna mial dwanascioro dzieci, musial wiec dzien i noc pracowac, aby je wyzywic. A kiedy trzynaste dziecie przyszlo na swiat, biedak nie widzial juz ratunku. Wyszedl z chaty i postanowil prosic pierwszego spotkanego przechodnia na ojca chrzestnego. Pierwszym jednak, kogo spotkal, byl Pan Bog, ktory wiedzial juz oczywiscie, po co biedak wyszedl z domu, i rzekl: -Ubogi czlowiecze, chetnie potrzymam dziecie twoje do chrztu, bede o nie dbal i uczynie je szczesliwym. -Kim jestes? - zapytal ojciec. -Jestem Panem Bogiem. -W takim razie nie chce cie w kumy - odparl czlowiek - bogatym dajesz wszystko, a ubogiemu pozwalasz zdychac z glodu. Tak mowil ubogi, gdyz nie wiedzial, jak rozumnie rozdziela Pan Bog bogactwo i ubostwo. Odwrocil sie wiec od Pana i poszedl dalej. Po chwili zblizyl sie do niego Szatan i rzekl: -Jesli chcesz mnie za kuma, to dam twemu dziecieciu wszystkie bogactwa tego swiata i wszystkie rozkosze! -Kim jestes? - zapytal ubogi. -Jestem Szatanem. -W takim razie nie chce cie w kumy - odparl ojciec - zwodzisz i ludzisz czlowieka! I ruszyl dalej. Po pewnym czasie zblizyla sie don koscista Smierc i rzekla: -Wez mnie za kume. -Kim jestes? - zapytal ubogi. -Jestem Smierc. A ojciec na to: -Ty jestes dla mnie dobra kuma. Zabierasz bogatego i ubogiego bez roznicy, ty bedziesz moja kuma! Smierc zas odparla: -Uczynie twe dziecie slawnym i bogatym, gdyz kto ma mnie za przyjaciela, niczego mu nie zabraknie. Ojciec rzekl uradowany: -W przyszla niedziele jest chrzest. Staw sie o czasie. Smierc przybyla, jak obiecala, i zostala matka chrzestna trzynastego dziecka. Kiedy chlopiec podrosl, zjawila sie przed nim pewnego razu jako chrzestna matka i zaprowadzila go do wielkiego lasu. Tam ukazala mu ziele rosnace pod drzewem i rzekla: -Teraz otrzymasz ode mnie podarunek chrzestny. Uczynie cie slawnym lekarzem. Kiedy zawezwa cie do chorego, ukaze ci sie zawsze: jesli bede stala u wezglowia chorego, mozesz go smialo zapewnic, ze przywrocisz mu zdrowie, daj mu tylko tego ziela, a wnet wyzdrowieje; jezeli jednak zobaczysz mnie w nogach chorego, powiedz rodzinie, ze nie ma juz dla niego ratunku, a wiedz, ze zaden lekarz na swiecie nie zdola go wowczas uleczyc. Strzez sie jednak, abys cudownego ziela nie uzyl wbrew mojej woli, bo mogloby sie to zle skonczyc dla ciebie. Wkrotce mlodzieniec zostal najslawniejszym lekarzem na calym swiecie. >>Wystarczy mu tylko spojrzec na chorego, a juz wie, jaki jest jego stan i czy wyzdrowieje, czy tez musi umrzec<<- mowiono o nim. Ludzie zjezdzali sie ze wszech stron i zwozili do niego chorych, placac mu tak hojnie, ze wkrotce stal sie bogatym czlowiekiem. Pewnego razu zdarzylo sie, ze sam krol zaniemogl ciezko; wezwano wiec don slynnego lekarza, aby orzekl, czy krol moze wyzdrowiec. Ale gdy mlodzieniec zblizyl sie do jego loza, ujrzal smierc stojaca u nog chorego, pojal wiec, ze wybila juz jego ostatnia godzina. -A gdybym tak raz oszukal Smierc - pomyslal lekarz. - Jestem przeciez jej chrzesniakiem, wiec nie bedzie sie na mnie gniewac! Szybko chwycil chorego w pol i przekrecil go na lozu tak, ze Smierc znalazla sie u jego wezglowia. Potem dal mu swego ziela, a krol wyzdrowial natychmiast. Nazajutrz Smierc przyszla do lekarza zla i zagniewana, pogrozila mu palcem i rzekla: -Wywiodles mnie w pole; tym razem wybacze ci to, gdyz jestes mym chrzesniakiem, ale jesli jeszcze raz to uczynisz, zabiore ciebie samego! Wkrotce potem krolewna zachorowala ciezko. Byla ona jedynym dzieckiem krola, totez nieszczesny ojciec plakal dzien i noc i kazal oznajmic, ze kto uratuje krolewne, otrzyma ja za zone i zostanie dziedzicem tronu. Kiedy lekarz zjawil sie w jej komnacie, ujrzal Smierc stojaca w nogach chorej. Oszolomiony uroda krolewny i mysla o tym, iz moglby zostac jej mezem, 15 zapomnial o grozbie Smierci i nie baczac na grozne spojrzenia, jakie mu rzucala, chwycil chora w pol i przekrecil na lozu tak, ze glowa znalazla sie tam, gdzie byly nogi, a nogi tam, gdzie byla glowa. Potem dal jej cudownego ziela, a policzki krolewny zarumienily sie natychmiast i zycie wstapilo w nia znowu. Rozgniewala sie Smierc, podeszla groznie do lekarza i zawolala:-Oszukales mnie znowu, teraz kolej na ciebie! Po czym chwycila go lodowata dlonia i zaprowadzila do podziemnej pieczary. Lekarz ujrzal tam tysiace swiec ustawione w szeregach, niektore z nich byly wielkie, inne mniejsze, inne zupelnie male. Co chwila gasly niektore, a inne zapalaly sie, tak iz plomyki drgaly ciagle w wiecznej odmianie. -Oto -rzekla Smierc - swiece zycia ludzi. Gdy zapala sie swieca, rodzi sie czlowiek, gdy gasnie - umiera. Te oto wielkie swiece naleza do dzieci, srednie do ludzi w sile wieku, malenkie do starcow. Ale zdarza sie, ze dzieci albo mlodzi ludzie maja malenkie swieczki. -Ukaz mi moja swiece - rzekl lekarz, sadzac, ze jest ona pewnie dosc wielka. Ale Smierc ukazala mu malenki ogarek, ktory lada chwila mial zgasnac, i rzekla: -Oto twoja swieca! -Ach, matko chrzestna! - zawolal lekarz przerazony. - Zapal mi nowa swiece, zrob to dla mnie, abym mogl jeszcze uzyc zycia, zostac krolem i malzonkiem pieknej krolewny. -Tego nie moge uczynic - odparla Smierc. - Jedna swieca musi sie wpierw wypalic, zanim druga zaplonie. -Wiec wstaw nowa swiece, ktora bedzie sie zaraz dalej palic, gdy tylko ta zgasnie! - prosil lekarz. Smierc udala, ze chce spelnic jego pragnienie i wyjela wielka, nowa swiece, ale chcac sie zemscic, rozmyslnie zgasila nia stara swieczke. W tejze chwili lekarz padl na ziemie i dostal sie w rece Smierci." (Grimm W. i J., Basnie braci Grimm, t.l, tlum. M. Tarnowski, Warszawa, 1986) rys. 2. Wielka Ksiega Basni Wiedenskich: Kuma Smierc przy chrzcielnicy 16 To tylko bajka, ale czy w kazdej bajce nie tkwi jakies ziarno prawdy?Przede wszystkim opisano tu istote (czarna postac), ktora do dnia dzisiejszego widzialo mnostwo ludzi na calym swiecie i obecnie nadal sie to zdarza. Wedlug tych osob czarna postac jest rzeczywista i cielesna, potrafi przyjsc do umierajacego i zastukac do drzwi. Wspolczesne pojmowanie smierci to z kolei proces umierania, zanik czynnosci zyciowych, a nie tajemnicza postac. Rzeczywiste pochodzenie nazwy Kuma Smierc nie jest, nawiasem mowiac, do konca wyjasnione. Wielka Ksiega Basni Wiedenskich Maxa Steibicha wspomina na przyklad, ze termin ten pochodzi z jednej z sag wiedenskich. Mowa w niej o tym, ze Smierc ulitowala sie kiedys nad pewnym biednym tkaczem o imieniu Urssenbeck, ktory nie mogl znalezc ojca chrzestnego dla swego dziecka. I tak Kuma Smierc przyjela na siebie role rodzica chrzestnego, a w prezencie obdarzyla dziecko pewnym darem, dzieki czemu wyroslo na slynnego lekarza. Lekarz ten mieszkal przy ulicy Schonlaterngasse w Pierwszej Dzielnicy w Wiedniu, a jego dom do dzisiaj nazywany jest "Domem Smierci". Tak wiec wiemy, ze... 17 CZARNA POSTAC POJAWIA SIE WSZEDZIEOpowiesci o tym, ze czarna postac pojawia sie tuz przed smiercia, znane sa nam rowniez z kultur, ktore istnialy w odleglej przeszlosci: W kulturze greckiej znalezc mozemy na przyklad Tanatosa, personifikacje smierci, ktory zabieral zmarlych do Hadesu. Jest czesto mylony z Charonem, ktory przewozil dusze zmarlych przez rzeke Acheron. Charon, przedstawiany jako nieprzyjemny i zly, ale za to niezwykle zywotny stary czlowiek, byl synem Ereba i Nyks oraz sluga Hadesu. Za swoj wysilek, przewozenie dusz, otrzymywal w zaplacie jednego obola, ktorego wkladano w usta zmarlego (czasem zmarlemu kladziono na oczy dwie monety, tak bylo rowniez w czasach rzymskich). Wedlug owczesnego swiatopogladu, ci, ktorzy nie mieli grobu, bladzili jako cienie na brzegach Acheronu. Wierzono tez, ze zmarli, ktorym nie dano obola, musza czekac, az serce Charona zmieknie na tyle, ze zgodzi sie on przewiezc ich dusze na drugi brzeg bez zadnej oplaty. W mitach greckich wspomniane sa tez inne postacie, ktore nieopatrznie "wrzucane sa" wraz z Tanatosem do jednego worka... Na przyklad Hermesa nazywano poslancem smierci. Byl przewodnikiem i opiekunem wedrowcow, poslancem bogow i towarzyszem nocnych wedrowek, a wiec rowniez prowadzil zmarlych do swiata podziemi. Dlatego tez dano mu przydomek Psychopompos, co znaczy Przewodnik Dusz. Rola poslanca swietnie do niego pasowala, poniewaz bardzo elokwentnie, szybko i sprawnie, poruszajac sie z ogromna predkoscia w powietrzu, realizowal powierzone mu zadania. rys. 3. Charon, przewoznik w swiecie podziemi, ktory przewozi przez rzeke Acheron przybywajace tu dusze zmarlych rys. 4. Hypnos, Hermes i Tanatos nad cialem Sarpedona Atrybutami Hermesa byly: kapelusz podrozny (petasos), sandaly i laska. Jego kapelusz i sandaly posiadaly skrzydla. Wskazywaly one na szybkosc, z jaka Hermes wykonywal zadania. Hermes odprowadzal dusze do krolestwa zmarlych. Byl przy tym Dobrym Pasterzem, znajacym drogi, ktore prowadzily przez swiat podziemi. Uczestniczyl tez w sadach nad zmarlymi. Swiat podziemi, do ktorego Hermes odprowadzal zmarlych, zwany byl Hadesem (od imienia swego wladcy). Nazwa Hades oznaczala pozniej caly swiat podziemi, ktory byl niedostepny dla ludzi. Hades, wraz ze swoja bezlitosna malzonka Persefona, panowal nad duszami. Przedstawiano go w pozycji siedzacej, z berlem i kluczami w rekach oraz z helmem, ktory w momencie nalozenia czynil go niewidzialnym. Wlasciwa personifikacja smierci byl jednak Tanatos, o ktorym chcialbym powiedziec wiecej. W mitologii pelnil on role aniola smierci. Wedlug poety Hezjoda, Tanatos mieszkal tam, gdzie noc spotykala sie z dniem i gdzie Atlas trzymal na swych barkach sklepienie nieba. Tam z kolei, gdzie nigdy nie docieraly promienie slonca (Heliosa), mieszkal Sen (Hypnos). Sen podczas swych podrozy nad ziemia i morzem byl przyjazny i mily dla ludzi. Tanatos zas "mial serce z kamienia, byl bezwzgledny i bezlitosny". Czlowieka, ktorego raz zabral, nigdy juz nie uwalnial. Byl wrogiem nawet niesmiertelnych bogow. Tanatosa przedstawiano jako czarnego, uskrzydlonego geniusza o ponurym spojrzeniu. Odcinal nozem ofiarnym kosmyk wlosow umierajacego. Pozniej przedstawiano go jako syna Gai i Tartara, wciaz spiacego pieknego mlodzienca lub chlopca ze skrzydlami. W rekach trzymal opuszczona pochodnie, ktora jeszcze plonela lub juz byla zgaszona. Stal sie ofiara podstepnego Syzyfa, budowniczego Koryntu i zostal przez niego uwieziony. Uratowal go Ares, bog wojny. Jak mowia legendy, w czasie, gdy Tanatos byl uwieziony, nikt nie umieral. Podobna legende, o tak zwanym Panu Narodzin i Smierci, znajdujemy u finskich Laponczykow z grupy Skolt. Laponczycy ci, mieszkajacy na polnocny zachod od Jeziora Inari, 400 kilometrow na polnoc od kregu polarnego, sa prawdopodobnie najmniej licznym narodem na swiecie. Przypuszczalnie pochodza z Tybetu. Przyjmuje sie rowniez, ze byli pierwszymi mieszkancami Skandynawii. Jedyne relacje o Laponczykach z grupy Skolt zawdzieczamy Robertowi Crottetowi, ktory w 1937 roku jako pierwszy pozyskal ich zaufanie (po wielu spotkaniach), dzieki czemu poznal stare sagi i legendy tego narodu. Owi Laponczycy nie witaja sie podaniem reki, lecz pocieraniem nosow. Przypisuje sie im silne zdolnosci medialne i telepatyczne, o czym wspominal rowniez Crottet. Moj przyjaciel, Stefan Erdmann, mlody pisarz, ktory podobnie jak ja zajmuje sie tematyka z pogranicza nauki, przebywal u Laponczykow z grupy Skolt szescdziesiat lat pozniej i mogl potwierdzic relacje Crotteta. Ci bardzo niscy ludzie, o niezwykle jasnym spojrzeniu i swietlistych oczach, nigdy wczesniej nie opowiadali nikomu obcemu o swej wiedzy. Zapytani odpowiadali: "Nie znamy zadnych historii. Nasze mozgi sa mniejsze od jagod w tundrze". Do powyzszych slow zupelnie nie pasuje madrosc legendy, ktora zachowala sie w ich kulturze: "Bylo to dawno, dawno temu. Wszystko wygladalo inaczej niz w dzisiejszych czasach. Jednak Ziemia byla okragla, slonce swiecilo i swiecil tez ksiezyc i gwiazdy. Byli tam tez ludzie, rodzili sie i umierali. Ale wszystko bylo wowczas inne niz dzis. A to dlatego, ze po ziemi kroczyl mlodzieniec, ktorego wszyscy musieli sluchac. Nawet krolowie. Ten mlody pan nie tolerowal zadnego sprzeciwu. Jego duma byla rownie wielka jak jego uroda, jego oczy blyszczaly jak diamenty, spojrzenie mial twarde. Malo mowil, ale jego slowa rowniez lsnily niczym diament. Odwiedzal kazdego czlowieka przynajmniej dwa razy w zyciu. Mimo tego, ze Ziemia byla okragla jak kula, tak jak dzis, wydawalo sie, ze nie przeszkadzaja mu zadne odleglosci. Nikt nie wiedzial, w jaki sposob 20 wykonuje swoje zadania. Nikt tez nie pytal, jak to mozliwe, ze jednoczesnie odwiedza tysiace ludzi w roznych miejscach na Ziemi.Wkraczal do domow mlodych par, mowiac:>>Wkrotce przyjdzie wam na swiat dziecko. Badzcie gotowi i przygotujcie kolyske. Gdy nadejdzie pora, przyprowadze dusze.<< Nikt sie nie dziwil, ze nigdy nie widziano, kiedy przyprowadzal dusze, poniewaz duszy nie da sie zobaczyc... Przychodzil tez do domow starych ludzi i mowil:>>Wkrotce umrzecie. Badzcie gotowi i przygotujcie trumne. Gdy nadejdzie pora, przyjde po dusze.<< Nazywano go Panem Narodzin i Smierci. Byl mlody i piekny. Czynil tak, jakby Ziemia nalezala tylko do niego. Zawsze przychodzil sam. Niektorzy ludzie opowiadali jednak, ze czasem towarzyszyla mu druga postac, jakby cien podazajacy za nim w oddali. Nikt nie odwazyl sie z nim rozmawiac, poniewaz byl tak dumny, ze zdawalo sie, iz slucha tylko wlasnych stow. Coz zreszta mogliby powiedziec ludzie Panu Narodzin i Smierci'? A jednak pewnego dnia wydarzylo sie cos, co zmienilo caly swiat, czyniac go takim, jakim jest dzisiaj. Daleko na polnocy zyl pewien Laponczyk. Byl tak madry, ze nawet krolowie przybywali do niego z daleka, by zasiegnac porady. On sam byl ubogi i mieszkal samotnie w chacie na skraju tundry. Mowi sie, ze pewnego razu zachorowal i oczekiwal odwiedzin mlodzienca, poniewaz sadzil, ze wkrotce umrze. Pewnego dnia ktos zapukal do jego drzwi. Starzec otworzyl je i zobaczyl przed soba postac, ktora przypominala cien podazajacy za Panem Narodzin i Smierci. -Jutro przyjdzie do ciebie mlody Pan - powiedzial cien i poklonil sie. - Wkrotce swiat straci najmadrzejsza dusze. Krolowie beda musieli sami podejmowac decyzje i przyniesie to malo radosci poddanym. -Jestem bardzo stary - odpowiedzial Laponczyk - i nie moge uniknac smierci. -Mozesz - powiedzial cien i usmiechnal sie. To byl okropny usmiech, zablysly zeby, gorsze niz zeby glodnego wilka. -Mysle, ze wiem kim jestes - powiedzial stary Laponczyk - choc jeszcze nigdy cie nie widzialem. Chyba wiem, jak sie nazywasz. Masz imie, przed ktorym chyla sie tylko zli ludzie. -To, jak sie nazywam - rzekl cien - nie ma dla ciebie znaczenia. Duzo wazniejszym jest, co moge dla ciebie zrobic. 21 -A co mozesz dla mnie zrobic?-Juz ci mowilem: moge na zawsze uwolnic cie od smierci. Laponczyk, ktory kochal zycie, milczal przez chwile. Cien zdawal sie byc zaniepokojony. Zblizyl sie do starca, saczac mu do uszu jakies slowa. -No wiec - dodal glosniej - pomoge ci zbudowac twoja trumne. Musimy sie pospieszyc, aby byla gotowa, gdy jutro przyjdzie do ciebie mlody Pan. Zgadzasz sie? -Tak - odparl z wahaniem Laponczyk - ale obawiam sie, ze moje sumienie sie z tym nie zgadza. -Sumienie nie jest do niczego potrzebne, jesli jest sie niesmiertelnym - stwierdzil cien. I dodal - Ja tez go nie potrzebuje. Jego zeby zablysly zlowrogo. -Zyje od tysiecy lat, cieszac sie niesmiertelnoscia. Nastepnego ranka ktos zapukal do drzwi i do domu wszedl mlody Pan. Uklonil sie przed Laponczykiem. A potem, patrzac mu prosto w oczy, powiedzial: -Za dwa tygodnie przyjde uwolnic twoja dusze od ciala. Badz gotowy i zbuduj swoja trumne. Stary czlowiek, usmiechajac sie, odpowiedzial: -Trumna jest juz gotowa. Pan Narodzin i Smierci byl bardzo zdziwiony. Jeszcze nigdy zaden czlowiek nie odwazyl sie do niego przemowic ani usmiechnac, gdy przychodzil zakomunikowac mu smierc. Jednak slyszal o slawie starca. Wiedzial wiec, ze przypisywano mu wielka madrosc. Z tego powodu mlody Pan - ktory tylko z pozoru byl mlody, bowiem nikt nie byl w stanie zliczyc jego lat - znizyl sie do rozmowy ze starym Laponczykiem. -Wydaje sie, ze w ogole nie boisz sie smierci - powiedzial. -Dlaczego mialbym sie jej bac - odpowiedzial starzec - zylem juz dosc dlugo. Moja dusza teskni za tym, by poznac nowe krainy. Pozwol, ze pokaze ci moja trumne. Uwazam, ze jest piekna, ale chcialbym wiedziec, czy tobie tez sie podoba. >>Ten starzec jest dosc zarozumialy - pomyslal Pan Narodzin i Smierci - ale dlaczego nie mialbym mu sprawic tej przyjemnosci?<< -Dobrze, pokaz mi - zgodzil sie. Starzec przyniosl trumne i ustawil ja u stop szlachetnego goscia. Mlody Pan widywal juz piekniejsze trumny, ale powiedzial: -Wydaje sie byc bardzo porzadna. 22 -Ciesze sie - powiedzial starzec - ale bylbym bardzo wdzieczny, gdybyszechcial mi wyswiadczyc pewna przysluge. Chcialbym wiedziec, czy jest dostatecznie wygodna. Jestes mniej wiecej tego samego wzrostu, co ja. Gdybys tylko zechcial polozyc sie na chwile w trumnie, moglbys powiedziec mi, czy jest dostatecznie piekna i wygodna. Poniewaz mlody Pan byl dosc prozny, znana byla mu tez proznosc innych i nie wydawala mu sie niczym niezwyklym. -Czemu nie - powiedzial i polozyl sie w trumnie. Szybciej niz trwa jedna mysl, zatrzasnelo sie wieko trumny i zostalo zabite gwozdziami, ktore zamknely je tak, ze zadna sila nie moglaby pomoc Panu Narodzin i Smierci wydostac sie. -Niezle ci poszlo - powiedzial jakis glos. Cien nagle ukazal sie obok starca. - Chodz, zaniesiemy teraz trumne daleko w tundre. Pan Narodzin i Smierci byl zbyt dumny, by krzyczec i wolac o pomoc. Milczal, pozwalajac, by wyniesiono go daleko, gdzie zyja tylko dzikie zwierzeta i drapiezne ptaki i by go tam pogrzebano. -Tutaj nikt go nie znajdzie - ponuro rzekl cien, zacierajac z zadowolenia rece. - Poklocilem sie z Bogiem i za kare kazal mi zamieszkac w piekle. Czasem przychodze na Ziemie i probuje zdobyc kilka dusz do towarzystwa. Jak do tej pory nigdy mi sie nie udawalo. Ale teraz wreszcie Bog nie dostanie zadnej duszy z Ziemi i nie bedzie mogl zadnej duszy tu wyslac. Starzec powrocil do swej chaty i zasmial sie do ksiezyca, ale ksiezyc nie odpowiedzial. Spojrzal wiec w lustro i usmiechnal sie: Ciekawe, jak bede wygladal za trzysta lat? W tej samej chwili dopadl go strach i zaczelo budzic sie w nim sumienie. Minal jakis czas. Na Ziemi nikt sie nie rodzil i nikt nie umieral. W niebie zwolano zgromadzenie. Przybyli wielcy panowie i najwazniejszy z nich powiedzial: -Bog prosil mnie, bym zwolal was wszystkich, poniewaz jest niezadowolony z tego, co sie dzieje na Ziemi. Nie mozna sie uskarzac na sytuacje na innych planetach. Tam wszystko dzieje sie tak, jak nalezy. Istoty rodza sie i umieraja, a tak byc powinno. Niestety na Ziemi jest inaczej. Nie przysyla sie stamtad do nas zadnej duszy. Dzieje sie tak, poniewaz nigdzie nie mozna znalezc Pana Narodzin i Smierci. Ten, ktory ze wzgledu na swoja niezwykla urode tak chetnie sie wszedzie pokazywal, nie chodzi juz po Ziemi. Zaniedbuje swoje obowiazki. To tak, jakby w ogole nie istnial. Dlatego tez musimy spojrzec w dol na te dziwna, okragla 23 planete, by odnalezc mlodego Pana i przyprowadzic go tutaj. I tak, wyslano jednego z nich na Ziemie. Nikt nie wie, jakie bylo jego imie, poniewaz panowie nieba lubia otaczac sie tajemnica.Jednak to, co ow wielki pan odkryl na Ziemi, bylo bardzo smutne. Malzenstwa rozpaczaly, bo nie mogly miec dzieci i daremnie czekaly na to, az Pan Narodzin przyjdzie je odwiedzic. Starcy popadali w jeszcze wieksze zwatpienie, poniewaz oslabieni i chorzy lezeli w lozkach. Tracili glos, bo mowili juz zbyt dlugo. Nic juz nie widzieli, bo ich oczy byly zbyt zmeczone. Tesknili za uwolnieniem duszy i daremnie wyczekiwali odwiedzin Pana Smierci. Na swiecie panowal wielki nielad i strach, bowiem lek przed niesmiertelnoscia byl wiekszy od leku przed smiercia. W koncu Wielki Pan, ktory przybyl z nieba, znalazl starego Laponczyka, o ktorym opowiadano, ze jako ostatni widzial pieknego mlodzienca. Starzec byl juz zniszczony wiekiem, a jego sumienie klulo go ostrzej niz moglyby to zrobic gwozdzie, ktorymi zabil trumne. Nie mogl jednak pojsc za glosem swego sumienia, bo pilnowala go ciagle mroczna postac, by nikomu nie zdradzil, gdzie pochowali mlodego Pana. Jednak gdy postac ta zobaczyla zblizajacego sie Pana Niebios, uciekla z chaty, wyjac z przerazenia. Laponczyk, ktory prawie nie mogl juz mowic, lamiacym sie, cichym glosem opowiedzial, co sie zdarzylo, a Wielki Pan udal sie do tundry, odnalazl trumne i otworzyl ja. Mlody Pan, ktory nic nie utracil ze swej urody, spojrzal blyszczacymi oczyma na swego wybawce. Ten jednak nie rzekl ani slowa. Polozyl reke na jego ramieniu i obaj uniesli sie do nieba, gdzie czekalo na nich zgromadzenie. Najwazniejszy i najbardziej szanowany z nich powiedzial: -Ty, Panie Narodzin i Smierci, wedlug boskiego rozporzadzenia, wrocisz natychmiast na Ziemie, by dalej wykonywac swe zadanie, jak robiles to przed swym niespodziewanym pogrzebem. Jednak od tej pory bedziesz przychodzil tylko do tych ludzi, ktorym bedziesz przynosil lub zabieral dusze. Nie bedziesz im tego zapowiadal wczesniej. W zwiazku z tym nikt cie nie zobaczy ani nie uslyszy: bedzie to kara za twa dume. Idz i uwolnij starcow, ktorzy na ciebie czekaja, ale starego Laponczyka uwolnij jako ostatniego, bo zrobil cos bardzo zlego. Od tego czasu Ziemia jest taka, jaka dzis ja znamy. Nikt z ludzi nie wie wczesniej, kiedy bedzie mial dziecko albo kiedy jego dusza bedzie zabrana. Ale wciaz jeszcze - i pewnie bedzie tak przez cala wiecznosc - piekny mlodzieniec, Pan Narodzin i Smierci, kroczy po Ziemi nie widziany przez nikogo." 24 Przytoczona opowiesc to saga, ale ukazuje nam powszechne wyobrazenie przewodnika dusz, ktory przed smiercia sygnalizuje umierajacym, ze nadeszla pora, by opuscic cialo (a wiec i Ziemie) i ktory przeprowadza dusze do krolestwa zmarlych.Egipcjanie mowili o Anubisie z glowa psa czy szakala, w mitologii germanskiej na przyklad walkirie zabieraly dusze poleglych wojownikow z pola bitwy i prowadzily ich do Walhalli. Dla Celtow przewodnikiem dusz byl Ogma, dla chrzescijan byl to aniol Michal albo swiety Krzysztof, a u wrot niebios czekal na dusze swiety Piotr, ktory decydowal, czy je tam wpuscic. Czarna postac, smierc czy kosiarz najwyrazniej nie przychodzili tylko po to, by zabrac dusze, lecz rowniez aby ostrzegac ludzi. Pozwolcie, ze przytocze kilka historii, ktore sam poznalem, aby zrozumienie tego bylo latwiejsze: Jeden z moich najblizszych przyjaciol, Adam, jechal autostrada A8 z Monachium do Stuttgartu. Nagle zobaczyl czarna postac przelatujaca nad autostrada od prawej strony i zatrzymujaca sie w powietrzu nad barierka rozdzielajaca pasy autostrady. W pierwszej chwili Adam pomyslal, ze cos mu sie przewidzialo i jego mysli znow skupily sie na prowadzeniu samochodu i spotkaniu, na ktore jechal. Jednak dziesiec minut pozniej zimny dreszcz przebiegl mu po plecach, gdy uslyszal w radiu, ze wlasnie w tym miejscu, gdzie widzial czarna postac, mial miejsce powazny wypadek z wieloma ofiarami smiertelnymi i ze autostrada jest chwilowo zamknieta. O innym przypadku slyszalem, gdy pisalem te ksiazke. Dotyczy on przezycia pewnego architekta, ktore mialo miejsce okolo pietnastu lat temu. Pewnej zimowej nocy, przy silnych opadach sniegu, architekt ten jechal droga krajowa z Neustadt/Waldnaab w strone Windischeschensbach, gdy nagle na poboczu zauwazyl potezna postac w czarnym habicie. Nie mogl dostrzec twarzy, ale w oczy rzucil mu sie ogromny rozmiar glowy, nieproporcjonalnej do reszty ciala. Postac trzymala w rece jakis kij, a moze kose - tego nie byl w stanie stwierdzic dokladnie - i nie ruszala sie z miejsca. Czlowiek ten mowil, ze po plecach przebiegl mu zimny dreszcz, opanowal go strach i poczul sie dosc niepewnie. Przejechal obok postaci i skierowal sie w strone domu. Po chwili zobaczyl niebieskie swiatla karetki jadacej z naprzeciwka. Niestety, nie udalo mu sie dowiedziec, czy karetka miala jakis zwiazek z czarna postacia. 25 Pamieta, ze nastepnego poranka przy stole opowiadano o tym, ze poprzedniego dnia ze wsi zniknal pastor. Pojechal w miejsce, w ktorym wczesniej widzial czarna postac, ale nie znalazl tam sladow stop, czy jakichkolwiek innych fizycznych sladow czyjejs obecnosci.Dajmy juz spokoj przykladom i zadajmy sobie pytanie: 26 DLACZEGO NIE WIEMY NIC WIECEJ O CZARNEJ POSTACI?Uwazam, ze z jednej strony jest to zwiazane z ogolnym lekiem "nowoczesnych i wyksztalconych obywateli", ktorzy nie chca zajmowac sie ta tematyka, a z drugiej, z obawa Kosciola, ktory nie widzi powodu, by ludzie rozwijali swa duchowa madrosc w tym zakresie. Poza tym, nasze spoleczenstwo zorientowane jest materialistycznie i konsumpcyjnie, a tym samym zajmowanie sie kwestia smierci nie tylko nie pasuje, ale jest wrecz szkodliwe dla jego interesow. W Anglii, o czym przekonalem sie w czasie roznych rozmow, temat ten traktowany jest swobodniej. Zyja tam ludzie uznawani za media duchowe, majacy tak zwana druga twarz oraz posiadajacy zdolnosci prekognicji i jasnowidzenia. Potrafia nawiazac kontakt ze zmarlymi, badz tez sa z nimi w kontakcie juz od dziecinstwa i moga posredniczyc w kontaktach miedzy zmarlymi a ich krewnymi. Co ciekawe, ludzie okreslani jako medium, wspolpracuja z policja, a nawet ze Scotland Yardem, czy z przedstawicielami medycyny. W moim kraju takich ludzi przedstawianoby z pewnoscia jako wariatow i szarlatanow, ale to nie jest jedyna rzecz, ktora w Niemczech wyglada nie tak, jak trzeba. Zostawmy jednak ten temat... Dzialalnosc osob uznanych za medium duchowe prowadzi do pewnych wnioskow. Jezeli ktos raz nawiaze kontakt ze zmarlym, szybko sie zorientuje, ze religie takie jak chrzescijanstwo, judaizm oraz islam nie ukazuja prawdy na temat tak zwanego nieba. Wszyscy zmarli, bez wyjatku, opowiadaja podczas kontaktu z medium, ze zyli juz wielokrotnie i ze przygotowuja sie wlasnie do nowej inkarnacji. Mowa jest tutaj wlasciwie o reinkarnacji - ponownym odradzaniu sie. Reinkarnacje uznaje na przyklad buddyzm - religia, w ktorej wyobrazenie smierci, jak tez sam sposob podejscia do niej, sa bardzo specyficzne... Po przyjrzeniu sie historii kultur i systemow religijnych na swiecie, mozna dojsc do wniosku, ze wspolczesnie (glownie na Zachodzie) ludzie boja sie 27 rys. 5. Smierc nie zna litoscismierci bardziej niz kiedys. Widac to wyraznie, jesli spojrzymy kilkaset lat wstecz: W antycznych czasach chrzescijanstwa oraz we wczesnym sredniowieczu, zgodnie z moja wiedza, nie bylo jeszcze zadnych obrazowych przedstawien smierci. Dopiero na przelomie tysiacleci znalezc mozemy wczesne przyklady jej personifikacji. W sztuce dojrzalego sredniowiecza tak zwane obrazy memento mori mialy pobudzac ludzi do myslenia o nietrwalosci wlasnego zycia. Evelyn Lang pisze na ten temat: "Memento mori (>>pamietaj o smierci<<) oznaczalo przygotowanie sie na smierc i mialo jednoczesnie napominac, by prowadzic cnotliwe i pobozne zycie, tak aby w kazdej chwili byc przygotowanym na to, by umrzec. Okolo 1600 roku powstal zakon Braci Smierci, dla ktorego>>memento mori<<stalo sie wrecz programem. Czlonkowie zakonu pozdrawiali sie tymi slowami, by wciaz miec przed oczyma przemijalnosc zycia na Ziemi, a jako ostrzezenie i przypomnienie ubierali sie w czarne szkaplerze (rodzaj narzuty; przyp. aut), na ktorych wymalowana byla trupia czaszka. Myslenie o wlasnej smierci, zdrowej duszy i modlenie sie za zmarlych byly dla wielu ludzi waznym powodem, by przystapic do jednego z licznych zakonow. Byly one przygotowaniem>>na dobra smierc>> oraz pomagaly czlonkom zakonu po smierci poprzez modlitwe, obchodzenie corocznych swiat, czy odbycie tak zwanej ostatniej drogi. rys. 6. Taniec smierci 28 rys. 7. Smierc zabiera kazdego, krola... W Gornym Palatynacie, w Ebermannsdorf, znany byl miedzy innymi Zakon Braci Uzyskania Dobrej Smierci. Waznym medium dla szerzenia idei sztuki umierania (>>ars moriendi<<) bylo malarstwo, a zwlaszcza grafika. Sredniowieczne>>artes moriendi<<, zwane rowniez>>artes bene moriendi<<, czy krotko ksiazeczki dla umierajacych<<, byly pomoca dla umierajacych i wskazywaly ludziom wlasciwa droge wyboru pomiedzy dobrem a zlem". Dzieki takim tekstom, najpierw pisanym recznie, ilustracjami, wizerunek smierci stawal sie coraz bardziej Evelyn Lang pisze rowniez: "Za najstarsze przedstawienia ars moriendi uchodza powstale okolo 1450 roku miedzioryty mistrza ES: w pieciu kolejnych parach obrazow ukazywana jest w coraz dramatyczniejszy sposob walka Nieba i Piekla o dusze umierajacego, by w jedenastym motywie pocieszyc nas obrazem blogoslawionej godziny smierci. Pieciu pokusom na lozu smierci, mianowicie - zwatpieniu wiary, rozpaczy, brakowi cierpliwosci w cierpieniu, pysze i trosce o to, co przemijajace -przeciwstawione sa dodanie otuchy w wierze, pocieszenie w zwatpieniu, napomnienie zachowania cierpliwosci, oddanie w pokorze i przypomnienie wiecznego uwolnienia od cierpienia. Ostatni obraz ukazuje szatana, ktory bezsilny odstepuje od loza umierajacego, podczas gdy aniol zabiera dusze do nieba. Kolejnosc tych jedenastu ilustracji byla zawsze zachowywana i w licznych wydaniach ksiazek ukazywano je w ten sposob az do XVII wieku." rys. 8... bogacza... 29 Inna forma wyrazania memento mori byly w poznym sredniowieczu tak zwane tance smierci, ktore w dramatyczny sposob (w szeregu kolejnych scen) ukazywaly nieuniknionosc smierci, przychodzacej po kazdego, niezaleznie od jego pozycji i nazwiska. Bowiem w obliczu smierci wszyscy ludzie sa rowni: papiez i grzesznik, cesarz i chlop.Takie tance mozna bylo czesto zobaczyc namalowane na murach kosciolow i kaplic lub zamkowych kruzgankow. Obrazy te opatrywano roznymi powiedzonkami, jak na przyklad: "Chlopie, chodz juz ze mna chodz, czas juz, bym cie kosa scial" (gdy smierc przychodzila po chlopa) albo: "Pieniadze i wszystko, co masz, juz ci nie pomoga, gdy nadchodzi czas" (slowa skierowane do kupca). Na przestrzeni stuleci sposob przedstawiania smierci wciaz sie zmienial: "W sztuce wczesnego sredniowiecza smierc przedstawiana jest jako osoba w pelnej krasie. W poznym sredniowieczu jest juz jednak trupem toczonym przez robaki lub postacia bez odzienia, badz w calunie. Zapadnieta skora i wystajace kosci to charakterystyczne cechy przedstawiania smierci w XV i XVI wieku. Zastepuje je kosciotrup przedstawiany jako Kosiarz Smierci, z sierpem lub kosa w rekach. Jezdziec Smierci znajduje swoj pierwowzor w apokaliptycznych jezdzcach, gloszacych wojne, zaraze, glod, kleski zywiolowe, koniec swiata i sad ostateczny (Objawienie sw. Jana 6.1-8). Lowca Smierc ma z kolei swoje korzenie w Psalmie 124,7:>>Dusza nasza jako ptaszek uszla z sidla ptasznikow; sidlo sie potargalo, a mysmy uszli<<. Kosciotrup z siecia i sidlami poluje na zywych i strzela z luku strzalami niosacymi smierc." W XVIII wieku mysli z kregu memento mori przedstawiano w jeszcze inny sposob. Chodzi o dziesiec "stopni wiekowych" mezczyzny i kobiety w drodze na gore i w dol, przy wykorzystaniu symboliki architektury schodow. Takie opisy swiadcza o tym, ze motyw memento mori byl w dawnych czasach wciaz obecny - w malarstwie czy architekturze. rys. 9...i pachole 30 Ludzie wyrazali mysl o przemijaniu i marnosci zycia (vanitas) poprzez otaczanie sie takimi przedmiotami jak: czaszka, klepsydra, lustro, swieca.Nalezy tez wspomniec listy memento mori, ktore rozprzestrzenily sie od schylku XVII wieku az po wiek XIX i byly popularne zwlaszcza w Austrii i poludniowych Niemczech. Byly to wielokrotnie skladane odbitki miedziorytow lub litografii, opatrzone paroma slowami. Przykladem takich listow jest przedstawienie eleganckiej pary, ktora po rozlozeniu stron zamienia sie w szkielety. Laska i wachlarz tych postaci staja sie cmentarna lopata i kosa, a para spotyka sie znow na cmentarzu. Powrocmy jednak z naszej podrozy w przeszlosc do czasow wspolczesnych i do relacji, jakie przekazuja nam umierajacy. Potwierdzaja one bowiem to, ze... 31 CZARNA POSTAC ISTNIEJE!Pewnego dnia pilem piwo ze znajomym, ktory przez trzydziesci lat pracowal w szpitalu w Gornym Palatynacie jako pielegniarz. Opowiedzial mi taka historie: "Swietnie pamietam jeszcze przypadek, gdy pewna starsza pani oburzala sie, ze przy jej lozku stal mezczyzna ubrany na czarno - ale bez twarzy. Kobieta ta chciala wiedziec, czy przypadkiem ktos nie zrobil jej glupiego kawalu. Umarla dwa dni pozniej." Bardziej niezwykla wydaje mi sie historia, ktora przekaze wam bez zadnych upiekszen, a ktora opowiedzial mi moj dobry przyjaciel. Oto ona: "Ze wzgledu na nieudane malzenstwo i bolesne ataki, ktorych stalem sie celem, dotarlem do punktu w moim zyciu, w ktorym nie wiedzialem, co dalej robic. Chcialem ze soba skonczyc. Wyszedlem z domu, wsiadlem do samochodu i wyjechalem na autostrade, gdzie na dobrze mi znanym odcinku znajdowal sie most, z ktorego zamierzalem rzucic sie w przepasc. Skok taki z pewnoscia zakonczylby sie smiercia. Na koncu tego mostu znajdowal sie parking, na ktory zjechalem z autostrady. Zostawilem tam samochod, nastepnie ruszylem waska sciezka, mijajac pojemniki z sola do sypania na jezdnie i dotarlem do filarow mostu. Most byl niczym strome urwisko. Oddzielal mnie od niego jedynie plot, w ktorym dostrzeglem male drzwi, przez ktore przeszedlem. Bylo juz prawie ciemno, a jedyne przytlumione swiatlo zimowego popoludnia polykala mgla. Wstrzasaly mna dreszcze. Spojrzalem na swoje stopy, a potem wychylilem sie lekko, spogladajac w dol i zastanawiajac sie. Do ziemi bylo siedemdziesiat, osiemdziesiat metrow - nie wiem, ile dokladnie... W myslach zegnalem sie juz ze wszystkim, modlilem sie, myslalem o dzieciach, o domu, o wszystkim. Plakalem wielkimi, goracymi lzami, ktore splywaly mi po zmarznietych policzkach i w jakis sposob mnie ogrzewaly. Pogodzony ze swiatem, z dzielem tworzenia, dziekujac w myslach za wszystko, odepchnalem sie od barierki i skoczylem. 32 Otworzylem oczy, by widziec, dokad mnie ta podroz prowadzi i przerazilem sie.>>Co tu sie dzieje?<<- pomyslalem sobie. Nie spadalem. Dlaczego? Co sie stalo? Co powstrzymalo mnie przed upadkiem?Gdybym sam tego nie przezyl, nigdy bym w to nie uwierzyl, zawislem bowiem jak zatrzymany w powietrzu skoczek narciarski. I wtedy uslyszalem glos: -W porzadku, to twoja decyzja! Jestem tu po to, by cie przejac, by ci towarzyszyc. Musisz tylko jeszcze jeden jedyny raz powiedziec>>tak<<. Spojrzalem przed siebie i zobaczylem smierc w czarnym plaszczu. Jej postac zawisla w powietrzu i usmiechala sie do mnie. -Chyba zwariowalem - pomyslalem. - Przeciez ona nie istnieje naprawde. A jednak postac nie zniknela i dalej do mnie mowila: -Podejmujesz wlasnie wazna decyzje, choc wlasciwie powinna byc inna! Czy uwazasz, ze na te chwile jest ona rzeczywiscie dobra? -Tak mysle - odpowiedzialem. -Ach, a wiec myslisz! To dobrze, ze znow zaczales myslec. W ostatnich dniach i godzinach wydawalo sie, ze tego nie potrafisz. I nagle zatesknilem za twardym gruntem pod nogami. -To dobrze, ze znow tesknisz za gruntem pod nogami. Ale najpierw musimy sobie cos wyjasnic, zanim znow kilka razy zmienisz decyzje. Wiesz tak wiele o roznych obowiazujacych w zyciu regulach, znasz prawa rzadzace zyciem. Zdajesz sobie sprawe, ze istnieje powod, dla ktorego przyszedles na swiat w tym ciele i dlaczego sie na to zdecydowales. Zapomniales o tym wszystkim? Moge spokojnie pozwolic ci spasc, przyjme twoja dusze i pojdziesz ze mna, ale wszystko bedzie toczyc sie dalej i tam, gdzie pojdziemy, zrozumiesz powody i znow podejmiesz podobna decyzje. Poprzez takie unikanie przysporzysz jedynie cierpienia twoim dzieciom, rodzinie, przyjaciolom i wspolpracownikom, przez co zmienisz ich drogi zyciowe. A i tak zaczniesz dokladnie od tego, na co sie zdecydowales tam, w swietle. Wiec co sie dla ciebie zmieni? Ukarzesz jedynie tych, ktorzy cie kochaja i potrzebuja cie w obecnej powloce. Nie taki byl twoj plan! Cos scisnelo mnie za gardlo. Zamiast znow zapasc sie w sobie, poczulem sie inaczej. Nagle wszystko stalo sie jasne! 33 -No dobrze. Moge cie teraz puscic? Teraz juz wiesz, ze masz zadanie! Miej to zawsze przed oczyma, jezeli znow popadniesz w podobne klopoty.-Ta istota zna moje najbardziej ukryte mysli - przeszlo mi przez glowe - I wcale nie jest grozna. Nie, jest wrecz ojcowska, lagodna, serdeczna. Tak, wrecz opiekuncza! Przypomniala mi sie w tym momencie moja babcia, ktora kochalem ponad wszystko. Gdy bylem jeszcze dzieckiem, spiewala mi do snu piosenki, ktorych slow nie potrafie sobie dokladnie przypomniec. Ale jedna strofe pamietam doskonale:>>I w rekach trzyma hebel smierc, i wszystkich rowno, rowno tnie...<<. Wowczas te slowa byly dla mnie kolysanka, czyms znajomym i w jakims sensie - przede wszystkim poprzez melodie - mialy w sobie cos cudownego, lagodnego i uspokajajacego. Niosly gleboka nadzieje, a nawet pewnosc, ze Smierc (w tej piesni przedstawiona byla jako kosiarz) ma w sobie cos ojcowskiego i opiekunczego. Dokladnie w taki sposob mi sie ukazala. Przypomnialo mi sie rowniez, ze moja babcia juz w mlodosci uznana zostala za nieuleczalnie chora. Miala miesniaka macicy, ktory rosl i rosl. Poniewaz babcia miala bardzo wysokie cisnienie krwi i do tego slabe serce, nie zdecydowano sie nigdy na operacje. Musiala wiec zyc z choroba jeszcze prawie czterdziesci lat, a miesniak wazyl pod koniec okolo czterdziestu kilogramow. Mimo tak powaznych problemow zdrowotnych, ryzykujac zycie, uratowala przed smiercia (wraz z moim dziadkiem) setki jencow wojennych. Wszystko to przypomnialo mi sie w tym momencie i uswiadomilo mi, jaki ciezar babcia wziela na siebie. Nigdy sie jednak nie poddala. A ja wlasnie chcialem sie poddac, bo bylem niezdolny do tego, by poradzic sobie z nieznosnie bolesnymi problemami malzenskimi. Bylo mi wstyd. Wszystkie te mysli przemykaly mi przez glowe, a z moich oczu plynely lzy. Uslyszalem glos: -No to juz jasne, ze podjales decyzje, by zyc dalej. Kiedys zrozumiesz, co jest powodem ws