Lawrence Mark - Księga przodka (1) - Czerwona siostra
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Lawrence Mark - Księga przodka (1) - Czerwona siostra |
Rozszerzenie: |
Lawrence Mark - Księga przodka (1) - Czerwona siostra PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Lawrence Mark - Księga przodka (1) - Czerwona siostra pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Lawrence Mark - Księga przodka (1) - Czerwona siostra Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Lawrence Mark - Księga przodka (1) - Czerwona siostra Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Spis treści
Dedykacja
Od autora
Dramatis Personae
Klasa Czerwona
Prolog
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18 19 20
Klasa Szara
21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31
32 33 34 35 36 37 38 39 40 41
Epilog
Podziękowania
Strona 4
Dedykacja
Dla Celyn, która nie potrzebuje słów, by być elokwentna.
Strona 5
Od autora
Zamiast umieścić poniższe informacje w dodatku na końcu książki, gdzie
moglibyście ich nie zauważyć, dopóki nie skończycie czytać (co nieraz mi się
zdarzało), ulokowałem je na samym początku. Niemniej najlepiej będzie, jeśli
na razie je opuścicie, by wrócić do nich dopiero wtedy, gdy uznacie, że są
wam potrzebne. Wszystkie te dane są również zawarte w tekście i dotrą
do was w sposób naturalny.
***
Wszyscy mieszkańcy Abethu wywodzą się z czterech „plemion”. Tymi
plemionami byli:
Gerantowie – wyróżniający się wielkimi rozmiarami.
Hunskowie – wyróżniający się szybkością. Ciemnowłosi i ciemnoocy.
Marjale – wyróżniający się umiejętnością czerpania z mniejszej magii.
Quantale – wyróżniający się umiejętnością wkraczania na Drogę
i używania większej magii.
***
Wielkie rodziny Cesarstwa dodają do nazwiska przyrostek -sis, gdy cesarz
mianuje głowę rodu lordem. Dynastia cesarska nosi nazwisko Lansis.
Do najważniejszych rodów zaliczają się między innymi Tacsisowie,
Jotsisowie, Memsisowie, Galamsisowie, Leensisowie, Gersisowie, Rolsisowie
i Chemsisowie.
***
W Konwencie Słodkiej Łaski nowicjuszki muszą ukończyć cztery klasy, nim
mogą złożyć święte śluby. Nazwy klas pochodzą od czterech zakonów
Strona 6
mniszek:
Klasa Czerwona – typowy wiek nowicjuszki 9–12.
Klasa Szara – typowy wiek nowicjuszki 13–14.
Klasa Mistyczna – typowy wiek nowicjuszki 15–16.
Klasa Święta – typowy wiek nowicjuszki 17–19.
***
Po złożeniu świętych ślubów nowicjuszki zostają mniszkami. Mogą wtedy
podążyć jedną z następujących ścieżek:
Oblubienica Przodka (Święta Siostra) – mniszka zajmująca się
oddawaniem czci Przodkowi oraz podtrzymywaniem wiary. To najczęstsze
z powołań.
Siostra Wojowniczka (Czerwona Siostra) – mniszka biegła w walce
z bronią i bez niej. W jej żyłach z reguły płynie hunskijska krew.
Siostra Dyskrecji (Szara Siostra) – mniszka specjalizująca się
w szpiegostwie, podstępach i truciznach. W jej żyłach często płynie marjalska
krew. Ma talent do pracy w cieniu.
Mistyczna Siostra (Święta Czarownica) – mniszka potrafiąca wkraczać
na Drogę i manipulować nićmi. W jej żyłach zawsze płynie quantalska krew.
Strona 7
Dramatis Personae
Mniszki
(uszeregowane według rangi)
Szkło: Ksieni Klasztoru Świętej Łaski, znana też jako Shella Yammal
Róża: Siostra przełożona, Święta Siostra, kieruje sanatorium
Koło: Siostra przełożona, nauczycielka Ducha, Święta Siostra, prowadzi
lekcje Ducha
Jabłko: nauczycielka Cienia, Szara Siostra, znana też jako Trucicielka,
prowadzi lekcje Cienia
Patelnia: nauczycielka Drogi, Święta Czarownica, prowadzi lekcje w klasach
Drogi
Linijka: nauczycielka Akademii, Święta Siostra, prowadzi lekcje Akademii
Łój: nauczycielka Miecza, Czerwona Siostra, prowadzi lekcje Miecza
Chryzantema: święta Siostra, najczęściej zwana Siostrą Mopem
Krzemień: Czerwona Siostra, nauczycielka Klasy Szarej
Imbryk: Szara Siostra
Dąb: święta Siostra, nauczycielka Klasy Czerwonej
Skała: Czerwona Siostra
Nowicjuszki
Alata: młodsza nowicjuszka
Arabella Jotsis: młodsza nowicjuszka, ma krew quantalską i hunskijską
Clera Ghomal: młodsza nowicjuszka, przyjaciółka Nony, ma krew
hunskijską
Croy: młodsza nowicjuszka
Darla: młodsza nowicjuszka, ma krew gerantyjską
Ghena: młodsza nowicjuszka, ma krew hunskijską
Hessa: młodsza nowicjuszka, przyjaciółka Nony z klatki Giljohna, ma krew
Strona 8
quantalską
Jula: młodsza nowicjuszka, przyjaciółka Nony, dobrze się uczy
Kariss: młodsza nowicjuszka
Katcha: młodsza nowicjuszka
Ketti: młodsza nowicjuszka, ma krew hunskijską
Leeni: młodsza nowicjuszka
Mally: młodsza nowicjuszka, starsza klasowa Klasy Szarej
Ruli: przyjaciółka Nony, ma krew marjalską
Sarma: młodsza nowicjuszka
Sharlot: młodsza nowicjuszka
Sheelar: młodsza nowicjuszka
Suleri: starsza nowicjuszka
Inni
Cesarz Crucical: jego pałac znajduje się w mieście Prawda
Sherzal: siostra cesarza. Jej pałac znajduje się blisko granicy ze Scithrowlem
Velera: siostra cesarza. Jej pałac znajduje się na wybrzeżu
Wielki kapłan Jacob: głowa Kościoła Przodka
Archont Nevis: kapłan wysokiej rangi
Archontka Anasta: kapłanka wysokiej rangi
Archont Philo: kapłan wysokiej rangi
Archont Kratton: kapłan wysokiej rangi
Thuran Tacsis: lord, głowa rodu Tacsisów
Raymel Tacsis: dziedzic Thurana Tacsisa, walczący na ringu w Caltess,
ma krew gerantyjską
Lano Tacsis: drugi syn Thurana Tacsisa, ma krew hunskijską
Akademik Rexxus Degon: akademik wysokiej rangi
Markus: dziecko z klatki Giljohna, ma krew marjalską
Saida: dziecko z klatki Giljohna, ma krew gerantyjską
Willum: dziecko z klatki Giljohna, ma krew marjalską
Chara: dziecko z klatki Giljohna, ma krew marjalską
Partnis Reeve: właściciel sali walk Caltess
Gretcha: zawodniczka walcząca na ringu w Caltess, ma krew gerantyjską
Maya: uczennica z Caltess, ma krew gerantyjską
Regol: kandydat z Caltess, ma krew hunskijską
Denam: kandydat z Caltess, ma krew gerantyjską
Strona 9
Tarkax: znany jako Lodowa Włócznia, sławny wojownik z plemion lodu
Yisht: wojowniczka z plemion lodu, służy Sherzal
Zole: dziewczynka z plemion lodu, podopieczna Sherzal
Irvone Galamsis: sędzia z sądu najwyższego
Siostra Sowa: legendarna Czerwona Siostra (nieżyjąca)
Siostra Chmura: legendarna Czerwona Siostra (nieżyjąca)
Safira: była starsza nowicjuszka, służy Sherzal
Malkin: kot ksieni Szkło
Argus: strażnik więzienny z Harriton
Dava: strażniczka więzienna z Harriton
John Fallon: strażnik więzienny z Harriton
Herber: grabarz
Jame Lender: więzień stracony w Harriton
Strona 10
Klasa Czerwona
Strona 11
Prolog
Kiedy chce się zabić mniszkę, ważne jest, by przyprowadzić ze sobą armię
o wystarczającej liczebności. Żeby policzyć się z siostrą Cierń z Klasztoru
Świętej Łaski, Lano Tacsis przywiódł ze sobą dwustu ludzi.
Z miejsca, gdzie znajduje się wejście do klasztoru, można zobaczyć
zarówno północny, jak i południowy lód, ale najlepszy widok rozpościera się
nad płaskowyżem i wąskimi ziemiami. W pogodne dni można ujrzeć sugestię
błękitu – wybrzeże morza Marn.
W jakimś punkcie boleśnie długich dziejów zapomniany dziś lud zbudował
na płaskowyżu tysiąc dwadzieścia cztery kolumny – żłobkowane olbrzymy
grubsze od tysiącletnich dębów i wyższe niż sosny wysokie. Kamienny las,
pozbawiony jakiejkolwiek organizacji, pokrywał płaski teren od jednego
skraju aż po drugi, tak że żadne miejsce nie znajdowało się dalej niż
dwadzieścia metrów od kolumny. Siostra Cierń czekała sama w tym lesie.
Szukała swego ośrodka.
Ludzie Lana zaczęli się rozpraszać między kolumnami. Cierń nie widziała
ani nie słyszała zbliżających się wrogów, znała jednak ich położenie.
Obserwowała wcześniej, jak pięli się w górę zachodnim traktem,
prowadzącym z Doliny Styksu. Szli w trzech albo czterech rzędach,
pelarthijscy najemnicy z granic lodu, odziani w futra białych niedźwiedzi albo
śnieżnych wilków, narzucone na skórzane kurty. Niektórzy mieli też
fragmenty kolczugi – stare i pociemniałe albo nowe i błyszczące, zależnie
od tego, czy sprzyjało im szczęście. Wielu dzierżyło włócznie, niektórzy
miecze, a mniej więcej co piąty miał też krótki łuk refleksyjny z rogu.
Z reguły byli wysocy i jasnowłosi, mężczyźni nosili brody, krótkie albo
zaplecione w warkoczyki, a kobiety miały na policzkach i czołach
namalowane niebieskie linie, przypominające zimne promienie słońca.
Oto chwila.
Cały świat, a nawet więcej niż on, gnał przez wieczność, mijał w pędzie
kolejne lata, by dotrzeć do momentu tego uderzenia twojego serca. A jeśli
mu na to pozwolisz, wszechświat, nie wstrzymując oddechu, minie tę
katastrofalną sekundę i popędzi do następnej, zmierzając ku nowej wieczności.
Wszystko, co istnieje, echa wszystkiego, co się kiedykolwiek wydarzyło,
Strona 12
korzenie wszystkiego, co kiedykolwiek nadejdzie, muszą minąć tę chwilę, która
należy do ciebie. Twoim jedynym zadaniem jest sprawić, by wszystko to się
zatrzymało. By zauważyło.
Cierń stała nieruchomo, bo tylko ten, kto prawdziwie znieruchomieje, może
się stać ośrodkiem. Stała bezgłośnie, bo tylko ten, kto milczy, może słyszeć.
Stała bez strachu, bo tylko nieustraszeni naprawdę rozumieją zagrożenie.
Jej bezruch był bezruchem lasu, zakorzenionym niepokojem, powolnym
jak dęby i szybkim jak sosny, kipiącą cierpliwością. Był bezruchem ścian lodu
zwróconych ku morzu, przejrzystych i głębokich, niebieskich tajemnic
osłoniętych zimnem przed prawdą świata, cierpliwością eonów
przeciwstawiających się nagłemu upadkowi. Bezruchem urodzonego
w smutku dziecka, które leży martwe w kołysce. A także bezruchem matki,
sparaliżowanej tym odkryciem, ulotnym i wiecznym.
Cierń zachowywała milczenie, które było już stare, nim po raz pierwszy
ujrzała światło świata. To był spokój przekazywany przez pokolenia, ten sam,
który każe nam oglądać świt, niewypowiedziany sojusz z falą i płomieniem,
które jednakowo odbierają mowę naszym językom i każą nam czekać
nieruchomo, gdy wody wzbierają, albo przyglądać się biernie radosnemu,
niszczycielskiemu tańcowi ognia. To była cisza odrzucenia, krzywdy dziecka,
niemej i nieświadomej, ale pozostawiającej bliznę na wiele lat. Była
niewypowiedzianą głębią pierwszej miłości, plączącej język i pozbawiającej
elokwencji, niechcącej kalać cudownego, porażającego uczucia czymś tak
niezgrabnym jak słowa.
Cierń czekała. Nieustraszona jak kwiaty, jaskrawe, delikatne i otwierające
się przed niebem. Odważna, jak mogą być odważni tylko ci, którzy już
ponieśli klęskę.
Docierały do niej głosy Pelarthijczyków, którzy nawoływali się nawzajem,
gdy tracili z oczu towarzyszy na ciasnych przestrzeniach płaskowyżu. Krzyki
odbijające się od kolumn, błyski światła pochodni, nieprzeliczone kroki. Coraz
bliżej i bliżej. Cierń poruszyła ramionami pod czarną skórzaną zbroją.
Zacisnęła palce obu dłoni na ostrych krawędziach gwiazdek. Oddychała
spokojnie, ale serce biło jej szybko.
– W tym miejscu patrzą na mnie umarli – wydyszała. Kolejny krzyk rozległ
się bardzo blisko, zobaczyła sylwetki przemykające w luce między dwiema
kolumnami. Wiele sylwetek. – Jestem bronią służącą Arce. Ci, którzy staną
do walki ze mną, poznają rozpacz.
Jej głos przybierał na sile razem z napięciem zawsze pojawiającym się
przed walką. Czuła mrowienie w kościach policzkowych i ucisk w gardle,
czuła, że zagłębiła się we własnym ciele, a jednocześnie unosi się nad nim
Strona 13
i otacza je ze wszystkich stron.
Pierwszy z Pelarthijczyków wpadł truchtem w pole widzenia siostry Cierń
i zatrzymał się nagle na jej widok. Był młodym, bezbrodym mężczyzną, ale
jego oczy spoglądały twardo spod obręczy żelaznego hełmu. Za nim tłoczyli
się następni, wbiegając jeden za drugim na pole walki.
Czerwona Siostra przywitała ich pochyleniem głowy.
Potem się zaczęło.
Strona 14
1
Żadne dziecko nie wierzy, że naprawdę je powieszą. Nawet gdy stanie
na szafocie, czując dotyk szorstkiego sznura, którym skrępowano mu ręce,
i widząc cień pętli, padający mu na twarz, wie, że ktoś je uratuje – matka,
ojciec wracający po długiej nieobecności, król wymierzający
sprawiedliwość... ktoś. Tylko nieliczne dzieci żyły wystarczająco długo,
by zrozumieć świat, na którym się zrodziły. Być może to samo dotyczy
dorosłych, ale oni przynajmniej zdążyli odebrać kilka gorzkich nauczek.
Saida wspięła się na schody szafotu, podobnie jak na szczeble wiodące
na strych Caltess, na które wchodziła tak wiele razy. Wszyscy najmłodsi
robotnicy spali tam razem pośród worków, kurzu i pająków. Dziś wieczorem
również wejdą na te szczeble i będą szeptali o niej w mroku. Jutro wieczorem
zapomną o tych szeptach i nowy chłopiec albo dziewczynka zajmie puste
miejsce pozostawione przez nią pod okapem.
– Nie zrobiłam tego – odezwała się bez nadziei. Jej łzy już wyschły.
Z zachodu dął zimny, korytarzowy wiatr, a słońce gorzało czerwonym
blaskiem. Wypełniało połowę nieba, ale dawało niewiele ciepła. Ostatni dzień
jej życia?
Strażnik popchnął ją naprzód, raczej obojętnie niż brutalnie. Saida
spojrzała na niego. Był wysoki, stary i wychudzony, jakby wiatr wytarł jego
ciało aż do kości. Kolejny krok. Pętla kołysała się, ciemna na tle słońca.
Więzienne podwórko było niemal opustoszałe. Tylko garstka ludzi gapiła się
z głębokich cieni pod zewnętrznym murem, zapewniającym choć częściową
osłonę przed wichrem. Stare kobiety o siwych włosach unoszących się
w powietrzu. Saida zastanawiała się, co je tu przyciągnęło. Być może były już
tak wiekowe, że niepokoiły się myślą o śmierci i chciały zobaczyć, jak ona
wygląda.
– Ja tego nie zrobiłam. To była Nona. Sama tak powiedziała.
Powtarzała te słowa tak często, że wszelkie znaczenie z nich odpłynęło,
pozostawiając tylko bezbarwny dźwięk, ale wszystko to była prawda. Nawet
Nona tak powiedziała.
Kat uśmiechnął się blado do Saidy, a potem pochylił się, by sprawdzić jej
więzy. Swędziały ją i były zaciśnięte za mocno. Ręka bolała ją w miejscu,
Strona 15
gdzie złamał ją Raymel. Saida nie odezwała się jednak ani słowem. Rozejrzała
się po podwórku, spoglądając na drzwi do więziennych bloków, przybudówki,
a nawet na wielką bramę prowadzącą do świata zewnętrznego. Ktoś na pewno
przyjdzie.
Nagle z trzaskiem otworzyły się drzwi Zawiasu, przysadzistej wieży,
w której naczelnik żył ponoć luksusowo jak lord. Wyszedł z niej strażnik,
mrużący powieki w blasku słońca. Tylko strażnik. Nadzieja, która tak ochoczo
ożyła w piersi Saidy, prysła raz jeszcze.
Zza mężczyzny wyłoniła się jednak niższa i grubsza sylwetka.
Dziewczynka uniosła wzrok. Nadzieja ożyła. Na podwórko wyszła kobieta
w długim habicie mniszki. Jedynym symbolem jej urzędu była trzymana
w ręce laska o złotym, zakrzywionym zakończeniu.
Kat rozejrzał się wkoło. Wąski uśmieszek na jego twarzy ustąpił miejsca
głębokiemu marsowi.
– Ksieni...
– Nigdy jej tu jeszcze nie widziałem – stwierdził stary strażnik, zaciskając
mocno dłoń na ramieniu dziewczynki.
Saida otworzyła usta, ale zaschło jej w nich za bardzo, by mogła dać wyraz
swym myślom. Ksieni przyszła po nią. Zabierze ją do klasztoru Przodka.
Da jej nowe miejsce i nowe imię. Dziewczynka nie była nawet zaskoczona.
Nigdy nie wierzyła, że naprawdę ją powieszą.
Strona 16
2
W więzieniu tylko smród jest prawdziwy. Eufemizmy używane przez
strażników, uśmiech noszony na użytek publiczny przez naczelnika, nawet
fasada budynku, wszystko to zwykłe kłamstwa, ale fetor mówi niczym
nieupiększoną prawdę – odchody i zgnilizna, zakażenie i rozpacz. Niemniej
w więzieniu Harriton pachniało ładniej niż w wielu innych. Więźniowie
czekali tu na powieszenie i nie mieli czasu zgnić. Krótki pobyt, a potem
szybki upadek na krótkim sznurze i mogli sobie spokojnie karmić robaki
w przeznaczonym dla skazańców rowie na cmentarzu dla ubogich na wzgórzu
Winscon.
Gdy Argus został strażnikiem, odór nieco mu przeszkadzał. Powiadają, że
ludzki umysł po pewnym czasie przestaje rejestrować nawet najgorszy fetor.
To prawda, ale to samo dotyczy wszystkich niemiłych rzeczy w życiu.
Po dziesięciu latach umysł Argusa traktował łamanie ludzkich karków z równą
swobodą jak smród panujący w więzieniu Harriton.
– Kiedy schodzisz?
Obsesja Davy na punkcie rozkładu służby pozostałych strażników również
irytowała kiedyś Argusa, ale teraz odpowiedział jej bez zastanowienia i bez
wypominek.
– O siódmym dzwonie.
– Siódmym!
Niska kobieta typowym dla siebie jazgotem poskarżyła się
na niesprawiedliwy harmonogram. Oboje szli nieśpiesznie ku głównemu
blokowi więziennemu, mając za plecami prywatny szafot. Jame Lender dyndał
na nim ukryty pod zapadnią. Nadal podrygiwał lekko. Teraz należał
do grabarza. Stary Herber zjawi się wkrótce po dzisiejszy plon ze swym
zaprzężonym w osła wózkiem. Krótka przejażdżka na wzgórze Winscon
mogła się okazać bardzo długa dla Starego Herbera, jego pięciu pasażerów
oraz osła, niemal równie zgrzybiałego, jak jego właściciel. Fakt, że Jame
prawie w ogóle nie miał na sobie ciała, powinien zmniejszyć obciążenie,
na równi z tym, że dwie z pozostałych czworga skazańców były małymi
dziewczynkami.
Herber najpierw pojedzie krętą ulicą Cyrulików aż do Akademii,
Strona 17
by sprzedać takie części ciała, na jakie będzie dziś zapotrzebowanie.
Do zawartości cmentarnego rowu na wzgórzu doda tylko część ładunku –
zaledwie stertę wilgotnych szczątków, jeśli popyt będzie naprawdę duży.
– ...o szóstym wczoraj, o piątym przedwczoraj.
Dava przerwała monolog, który pomagał jej przetrwać długie lata.
Uporczywe poczucie krzywdy zapewniało jej kręgosłup potrzebny,
by poradzić sobie ze skazanymi na śmierć mężczyznami dwa razy większymi
od niej.
– Kto to jest?
Wysoka postać stukała ciężką laską w drzwi bloku dla nowych więźniów.
– Ten facet z Caltess? – Dava strzeliła palcami przed jego twarzą, jakby
chciała zaskoczeniem wydobyć z niego odpowiedź. – No wiesz, ten, który
ma zawodników walczących na ringach.
– Partnis Reeve! – zawołał Argus, przypomniawszy sobie nazwisko.
Wysoki mężczyzna odwrócił się ku niemu. – Dawno cię tu nie było.
Partnis często odwiedzał dzienne więzienie, by wydobyć z kłopotów
swoich zawodników. Jeśli ktoś kieruje stajnią gwałtownych i skorych
do gniewu ludzi, od czasu do czasu musi wykupić któregoś z nich z pudła, ale
walczący na ringach zawodowcy rzadko trafiali do Harriton. Musieli umieć
zachować zimną krew, potrzebną, by powstrzymać się przed zabójstwem
podczas bijatyk w karczmach. Tylko amatorzy tracili panowanie nad sobą i nie
przestawali kopać leżącego na podłodze przeciwnika, aż zostanie z niego
mokra plama.
– Witaj, przyjacielu! – Partnis rozpostarł szeroko ramiona i uśmiechnął się
szeroko, nawet nie próbując przypomnieć sobie imienia Argusa. –
Przyszedłem po moją dziewczynkę.
– Twoją dziewczynkę? – Strażnik zmarszczył brwi. – Nie wiedziałem, że
masz rodzinę.
– Kupiłem jej kontrakt. – Partnis zbył tę sprawę machnięciem ręki. Otwórz
drzwi, dobry człowieku. – Miała dziś zawisnąć, a i tak już jestem spóźniony.
Argus wyjął z kieszeni ciężki, żelazny klucz.
– Zapewne już jest za późno, Partnis. Słońce już zachodzi. Stary Herber
zaraz zjawi się ze swoim skrzypiącym wozem po dzisiejszy plon.
– Obaj skrzypią, co? Herber i jego wózek – wtrąciła Dava. Zawsze lubiła
żartować, ale nigdy jej to nie wychodziło.
– Wysłałem gońca z poleceniem, żebyście nie powiesili dziewczynki
z Caltess, dopóki...
– Poleceniem?
Argus zatrzymał się, trzymając klucz w zamku.
Strona 18
– No dobra, sugestią. Sugestią, w którą owinięto srebrną monetę.
– Aha...
Argus otworzył drzwi i wpuścił gościa do środka. Poprowadził
go najkrótszą drogą, przez posterunek strażników, a potem krótkim
korytarzem, w którym dzisiejsi więźniowie wyglądali przez wąskie okna
w drzwiach swoich celi na podwórko, na którym pod oknem naczelnika stał
publiczny szafot.
Główna brama już się otworzyła, gotowa wpuścić wózek grabarza. Pod
stopniami szafotu czekała mała postać. Towarzyszył jej jeden strażnik. Sądząc
z wyglądu, John Fallon.
– Akurat na czas! – odezwał się Argus.
– Znakomicie! – Partnis ruszył naprzód, ale nagle się zatrzymał. – Czy
to nie...
Umilkł, krzywiąc usta w grymasie frustracji.
Argus spojrzał w kierunku, w którym gapił się wysoki mężczyzna,
i zauważył źródło jego niezadowolenia. Ksieni Świętej Łaski przepchała się
przez niewielki tłumek gapiów zebrany pod schodami wieży naczelnika. Z tej
odległości niską, tłustą kobietę można by wziąć za czyjąś matkę, ale pastorał
zdradzał, kim jest naprawdę.
– Dobre niebiosa, ta okropna stara czarownica znowu chce mnie okraść.
Partnis przyśpieszył, stawiając coraz dłuższe kroki, zmuszając Argusa
do pozbawiającego godności truchtu. Idąca po jego drugiej stronie Dava
musiała biec.
Mimo pośpiechu Partnis dotarł do dziewczynki tylko o mgnienie oka przed
ksienią.
– Gdzie jest druga? – spytał, rozglądając się wkoło, jakby uwięziona
dziewczynka mogła się ukrywać za plecami strażnika.
– Kto?
John Fallon przeniósł spojrzenie z Partnisa na zbliżającą się mniszkę. Habit
kołysał się w rytm jej kroków.
– Dziewczynka! Były dwie. Wysłałem rozkaz... prośbę, żeby
je oszczędzono.
– Z resztą powieszonych.
Fallon wskazał głową na wysoką na kilka stóp stertę przy bramie.
Nakrywającą ją szarą, brudną płachtę przyciśnięto kamieniami. W tej samej
chwili pojawił się wózek grabarza.
– Niech to szlag! – Słowa, które wyrwały się z ust Partnisa były tak głośne,
że wszyscy obecni na podwórku odwrócili głowy. Wysoki mężczyzna uniósł
obie ręce, rozpościerając szeroko palce, a potem opuścił je do boków, drżąc
Strona 19
z wysiłku. – Chciałem dostać obie.
– O tej dużej będziesz musiał podyskutować z grabarzem – zauważył
Fallon. – A o tej... – Złapał dziewczynkę za bok. – ...będziesz musiał
podyskutować ze mną. Potem z tymi dwojgiem. – Wskazał głową na Davę
i Argusa. – A na koniec z naczelnikiem.
– Nie będzie żadnych dyskusji.
Mniszka stanęła między Fallonem i Partnisem. W porównaniu z nimi była
maleńka. Uniosła pastorał, by nie mogli patrzeć sobie w oczy.
– Zabiorę to dziecko.
– Nie zrobisz tego! – Reeve spojrzał na nią z góry, marszcząc mocno czoło.
– Z całym szacunkiem dla Przodka i tak dalej, dziewczynka należy do mnie.
Zapłaciłem za nią. – Spojrzał na bramę. Herber zatrzymał już pod nią swój
wózek. – Poza tym... skąd wiesz, że to właśnie ona jest tą, o którą ci chodziło?
Ksieni prychnęła pogardliwie i obdarzyła Partnisa macierzyńskim
uśmiechem.
– Pewnie, że to ona. Wystarczy na nią spojrzeć, Partnisie Reeve.
To dziecko ma ogień w oczach. – Zmarszczyła brwi. – Widziałam tę drugą.
Bała się. Była zagubiona. W ogóle nie powinna tu trafić.
– Saida jest w celi – odezwała się dziewczynka. – Powiedzieli mi, że pójdę
pierwsza.
Argus zerknął na nią. Małe dziecko w luźnej płóciennej szacie. To nie były
łachmany ulicznika, pełne rdzawych plam, lecz raczej chłopska sukmana.
Mogła mieć z dziewięć lat. Strażnik nie potrafił już dobrze tego ocenić. Dwoje
jego starszych dzieci dawno dorosło, a mała Sali już zawsze będzie miała pięć
lat. Dziewczynka była wojownicza, na jej chudej, brudnej buzi widniał
wściekły grymas. Miała czarne oczy i hebanowe, krótko ostrzyżone włosy.
– To mogła być ta druga – nie ustępował Reeve. – Ona była większa.
W jego głosie brakowało jednak przekonania. Właściciel ringów potrafi
rozpoznać ogień, kiedy go widzi.
– Gdzie jest Saida? – zapytała dziewczynka.
Ksieni otworzyła oczy nieco szerzej. Pojawiło się w nich coś
przypominającego ból. Zniknęło jednak szybciej niż cień ptasiego skrzydła.
Argus doszedł do wniosku, że to był tylko wytwór jego wyobraźni. O Ksieni
Słodkiej Łaski mówiono różne rzeczy, rzadko prosto w oczy, ale nikt nigdy
nie nazwał jej miękką.
– Gdzie moja przyjaciółka? – powtórzyła dziewczynka.
– Czy dlatego zostałaś? – zapytała ksieni. Wyciągnęła spod habitu
mrozojabłko, tak ciemnoczerwone, że prawie czarne. Owoc był gorzki
i twardy jak drewno. Muł mógłby go zjeść, ale niewielu ludzi miałoby na to
Strona 20
ochotę.
– Została? – odezwała się Dava, choć pytanie nie było skierowane do niej.
– Została, bo to jest cholerne więzienie! Była związana i pod strażą!
– Czy zostałaś po to, żeby pomóc przyjaciółce?
Dziewczynka nie odpowiadała. Łypała tylko ze złością na ksienię, jakby
była gotowa w każdej chwili się na nią rzucić.
– Łap.
Kobieta rzuciła jej jabłko.
Maleńka rączka złapała owoc szybko jak strzała. Jabłko plasnęło o otwartą
dłoń. Sznur za plecami dziewczynki upadł na ziemię.
– Łap!
Ksieni wyjęła kolejne jabłko i rzuciła je mocno.
Dziewczynka chwyciła je w drugą dłoń.
– Łap!
Argus nie potrafił odgadnąć, gdzie ksieni schowała tyle owoców, ale
po uderzeniu serca przestało go to obchodzić. Gapił się na trzecie jabłko
uwięzione między dwoma dłońmi, w których dziewczynka trzymała dwa
poprzednie owoce.
– Łap!
Ksieni rzuciła jej czwarte jabłko, ale dziewczynka wypuściła trzy
poprzednie i pozwoliła, by kolejny owoc przeleciał nad jej ramieniem.
– Gdzie jest Saida?
– Pójdziesz ze mną, Nono Grey – oznajmiła ksieni ze współczuciem
rysującym się na twarzy. – O Saidzie porozmawiamy w klasztorze.
– Zatrzymam ją. – Partnis podszedł do dziewczynki. – To moja najdroższa
córka! Poza tym omal nie zabiła Raymela Tacsisa. Jego rodzina nie dopuści,
by odzyskała wolność. Ale gdybym zademonstrował jej wartość, może
pozwoliliby mi wystawić ją najpierw do kilku walk.
– Raymel nie żyje. Zabiłam go...
– Najdroższa? Dziwię się, że wypuściłeś ją z rąk, panie Reeve – odezwała
się ksieni, przerywając sprzeciwy dziewczynki.
– Nie pozwoliłbym, gdybym tam był! – Partnis zacisnął dłoń, jakby chciał
na nowo pochwycić utraconą szansę. – Kiedy o tym usłyszałem, byłem
na drugim końcu miasta. Natychmiast wróciłem i zastałem na miejscu chaos.
Wszędzie było pełno krwi... ludzie Tacsisa czekali... Gdyby straż miejska jej
stamtąd nie wyciągnęła, siedziałaby teraz w prywatnym lochu Thurana. On nie
jest człowiekiem, który pogodziłby się z utratą syna.
– Dlatego właśnie oddasz ją mnie.
Uśmiech ksieni przypominał Argusowi matkę. Tak właśnie uśmiechała się