Donato Hernani - Bal maskowy
Szczegóły |
Tytuł |
Donato Hernani - Bal maskowy |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Donato Hernani - Bal maskowy PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Donato Hernani - Bal maskowy PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Donato Hernani - Bal maskowy - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Hernani Donato
Bal maskowy"
Tłumaczenie - Janina Z. Klave
"Bal maskowy"
Kiedy wszedł, Tutmosis głaskał uda Marii Antoniny. Nie przejął się tym,
przyszedł, aby wywrzeć wrażenie, a nie wrażeniom ulegać.
Sala kipiała radością i śpiewała "Hedoniści tego świata, łączcie się..."
Nikt nie zwracał uwagi na torbę. Świetnie ! Uchylił się od uderzenia
tekturowego sztyletu, rzuconego w kierunku białego niedźwiedzie przez
gladiatorkę, która dosiadała trytona.
Lira pijanego Nerona defilowała przytulona do cylindra Abrahama Lincolna.
Anioł o obfitych piersiach popijał z tego samego kielicha co Adam.
Mógł zaczynać. Z torby wyciągnął głowę szatana. Oczami i nosem rzucała
snopy światła. Przykrył się nią i ryknął nad łańcuszkiem nimf:
- Huu-aa!
Żadna się nie odwróciła, były bardziej zainteresowane satyrem, który
zamierzał stać się ich opiekunem.
- Przecz, szatanie - mruknął niezadowolony. Ale nie pokonany.
Wszyscy biegali za wszystkimi, bo grano melodię z "Nocy Walpurgii".
Pogrzebał w torbie i szatan zmienił się w krętka bladego. W samą porę, aby
przechwycić Marię Antoninę powracającą z toalety. W odpowiedzi ofiarowała
także biodra rękom zachłannego Tutmosisa.
Krętek nie zrezygnował. Wyciągnął z torby maskę śmierci i uśmiechnął się
do kardynała Richelieu, który holował lady Godivę.
Tłum, dyrygowany przez jakiegoś Toscaniniego stojącego na plecach żółwicy
w rękawiczkach, wygwizdywał głośno śmierć. Poza Kleopatrą, zajętą czesaniem
paznokciami brody Zygmunta Freuda.
Muzyka grała Gershwina. Ze wszystkimi metalami.
Z torby wychylił się hrabia Drakula, którego kły i oczy wyciągnęły się w
kierunku Maty Hari. Trzema skokami uciekła na kolana Rasputina.
"Nie móc się podobać to już powód frustracji. A co dopiero nie móc
przestraszyć ?"
Upierał się. Grano kawalkadę z "Wilhelma Tella". Zmieniony w jeźdźca
Apokalipsy rzucił się ku grupie walkirii przytulonych do rzymskich senatorów
Senatorzy woleli jednak zajmować się sobą. Tym razem sala pogalopowała ku
prześladowcy.
"Rezygnuję. Ani wojna, ani zaraza, ani głód, ani zbrodnia nie wstrząsną
obojętnością tych ludzi."
Pożegnał się: "Żegnajcie, błazny !" Wyrzucił torbę.
Na progu usłyszał krzyki. Patrzyli na jego ludzką twarz i krzyczeli z
przerażenia.