Antologia SF - Wizje Alternatywne 1
Szczegóły |
Tytuł |
Antologia SF - Wizje Alternatywne 1 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Antologia SF - Wizje Alternatywne 1 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Antologia SF - Wizje Alternatywne 1 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Antologia SF - Wizje Alternatywne 1 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Antologia opowiadań „SF” pisarzy
polskich
Wizje alternatywne
pod redakcją Wojtka Sedeńko
Strona 3
Słowo wstępu
Tytuł „Wizje alternatywne” nie jest
tytułem przypadkowym. W 1967 roku w
wydawnictwie „Doubleday and
Company” ukazał się zbiór „Dangerous
Visions” zredagowany przez Harlana
Ellisona. Antologia z miejsca stała się
tak zwanym wydarzeniem i dość
powszechnie jest uważana za
rewolucyjną w historii gatunku; przede
wszystkim zapoczątkowała pewną
Strona 4
nobilitację SF, zerwała z
dotychczasowymi konwencjami i
utartymi schematami, których ojcami
byli wydawcy, a wśród nich m.in. John
W. Campbell.
„Wizje alternatywne” nie roszczą
sobie prawa do dokonania podobnego
przełomu w polskiej fantastyce, choć
niewątpliwie jest to antologia
poruszająca nowe tematy, a przede
wszystkim jest bardzo świeża (pisarze
zaczęli pisać opowiadania w maju 1990
r.). Szybkość jej powstania — zaledwie
w pięć miesięcy — to nie tylko novum
na naszym rynku, ale i możliwość
pokazania aktualnych spraw w
fantastycznym zwierciadle.
Z „Niebezpiecznych wizji” Ellisona
Strona 5
zapożyczyłem tylko pomysł, genialny w
swej prostocie, zwrócenia się do
wybranych autorów z prośbą o napisanie
nowych opowiadań; miały być „inne”,
prosiłem, aby autorzy nie kierowali się
modą, czy ograniczali do któregoś z
podgatunków SF, lecz wzięli na warsztat
sprawy, o których polska fantastyka
dotąd milczała, omijała lub
wypowiadała się rzadko. Bardzo
pomógł tu fakt rozwiązania cenzury, ale
nie chodziło mi o to, aby otrzymać teksty
obsceniczne, nie; szło o nowy kształt
rodzimej SF, penetrację nowych pól
tematycznych. I tu od razu nasuwał się
wzór Harlana Ellisona.
Krytycy toczą na łamach prasy spory
o przyszłość polskiej fantastyki,
Strona 6
najczęściej sprowadza się to jednak do
podsumowania i rozliczania przeszłości,
a zwłaszcza nurtu fantastyki
socjologicznej. A ten przestał być
właściwie aktualny. Otrzymywaliśmy
wciąż teksty opisujące modele
społeczeństw kojarzące się nam, mniej
lub bardziej, z komunistyczną
rzeczywistością, totalitarnym systemem
władzy. Bohater lub grupka bohaterów
walczyła o ideał wolności, odrobinę
szczęścia, prawo do człowieczeństwa,
prawdę, mając przeciwko sobie
zorganizowane siły aparatu władzy, a
także niemoc i brak wrażliwości reszty
społeczeństwa.
Walka to była z reguły przegrana, ale
czasami końcowe, małe zwycięstwo
Strona 7
pozostawiało nam iskierkę nadziei (bo
czyż zaledwie dwa lata temu można było
mieć nadzieję?). I właśnie nadzieja była
chyba głównym przesłaniem polskiej
specjalności w gatunku fantastyki
socjologicznej.
Nikt nie próbował odpowiedzieć na
pytanie, ba, nikt go nawet nie zadał, co
będzie, gdy runą mury Paradyzji? W ten
sposób powstała luka, którą trudno
wypełnić fantasy, Ciągiem Dalszym
Wolskiego czy kosmicznym kowbojem.
Chociaż — gdybym otrzymał powieść
opowiadającą o tym, jak to ludzkość
przepędziła Obcych, uporządkowała
wszystko w sposób idealny, zapanował
dobrobyt powszechny, pięciogodzinny
dzień pracy, wolne piątki, policja
Strona 8
zaczęła łapać bandziorów, a nie wcinać
się w życie obywateli — umarłbym z
nudów, a książkę postawił obok trylogii
Borunia i Trepki, Obruczewa i innych
socwieszczy, jako świadectwo epoki
Ziutka Słoneczko.
Część autorów próbuje zastąpić
polityczną SF występując przeciwko
ZŁU w ogóle. Sporo pojawiło się w
ostatnich miesiącach opowiadań z
szatanem czy innym diabelskim
pomiotem w roli głównej. Zaznacza się
zainteresowanie ekologią, wycieczkami
w przeszłość i rozważaniami typu, co by
było gdyby lub jak to było naprawdę.
Jedno jest pewne — polskich
pisarzy fantastów czeka poważny
egzamin z wyobraźni — a czy go zdali,
Strona 9
oceń Czytelniku sam, na podstawie
dwunastu, ciepłych jeszcze opowiadań,
wchodzących w skład niniejszej
antologii. Sądzę, że pokazuje ona, iż
polska SF jest silna, mocno osadzona w
naszych realiach, a jej siła tkwi właśnie
w odrębności od fantastyki anglosaskiej.
W Polsce wychodzi obecnie tylko
jedna antologia i na dodatek prezentuje
tylko dorobek fantastyki anglosaskiej, a
głównie amerykańskiej — chodzi mi o
„Don Wollheim proponuje” (nawiasem
mówiąc wybór to nie najlepszy, ale tak
świetni redaktorzy, jak na przykład
Terry Carr, niestety, już odeszli).
Próby stworzenia almanachu
prezentującego dorobek i osiągnięcia
polskiej SF datuje się od lat 60–tych.
Strona 10
Pierwszym redaktorem był Zbigniew
Przyrowski, który w tomie „Posłanie z
piątej planety” (Nasza Księgarnia,
1964) zebrał plon konkursu rozpisanego
przez Naszą Księgarnię i redakcję
„Młodego Technika”.
W 1973 roku, również Przyrowski,
dokonał wyboru opowiadań najbardziej
reprezentatywnych autorów w historii
polskiej fantastyki i opublikował je w
zbi or ze „Nowa cywilizacja” (Nasza
Księgarnia). Trzy lata później ukazał się
plon drugiego konkursu „Młodego
Technika”, opracowany także przez
Przyrowskiego, który tym samym
zasłużył sobie na miano polskiego Hugo
Gernsbacka — „Wołanie na mlecznej
drodze” (Nasza Księgarnia, 1976).
Strona 11
Druga połowa lat 70–tych to
początek wielkiej popularności science
fiction w naszym kraju; próby
zaprezentowania dorobku rodzimej
fantastyki podejmują Bronisław Kledzik
w „Wehikule wyobraźni (Wyd.
Poznańskie, 1978) i Lech Jęczmyk w
„Gościu z głębin” (Czytelnik, 1979).
Oba zbiory dość dobrze dokumentują
dokonania naszych autorów na polu SF.
W 1980 roku ukazała się ostatnia
antologia firmowana przez Zbigniewa
Przyrowskiego — „Drugi próg życia”
(Nasza Księgarnia), prezentująca
najlepsze opowiadania z 25–letniego
dorobku rubryki SF w „Młodym
Techniku”.
Początek poprzedniej dekady
Strona 12
przyniósł z kolei próbę stworzenia
antologii, która miała prezentować i
promować nową polską fantastykę.
Mowa o „Spotkaniach w
przestworzach” pod redakcją Andrzeja
Wójcika. Niestety, pierwsze dwa tomy
(łącznie ukazało się ich siedem), złożone
w KAW–ie jeszcze w 1979 roku, ujrzały
światło dzienne dopiero w trzy lata
później. Następne miały coraz większe
opóźnienie — doszło do tego, że
prezentowały debiutanckie opowiadania
autorów, którzy w tym czasie zdążyli już
wydać debiut książkowy.
Odnotować trzeba jeszcze dwa tomy
wydane przez Almapress przy
współpracy Polskiego Stowarzyszenia
Miłośników Fantastyki: „Rok 1984”
Strona 13
(1988) i „Dira necessitas” (1988) —
oba w wyborze Andrzeja
Szatkowskiego oraz plon konkursu
miesięcznika „Fantastyka” — „Trzecia
brama” (Wyd. Literackie, 1987) pod
redakcją Macieja Parowskiego.
Wszystkie wymienione wyżej
antologie zawierały albo plon
konkursów, albo prezentowały
opowiadania w większości znane już z
prasy lub zbiorów autorskich. I to
właśnie wyróżnia „Wizje alternatywne”
— zawarte w nich teksty są
publikowane po raz pierwszy.
Nowa sytuacja na rynku
książkowym, nowe oficyny pojawiające
się jak grzyby po deszczu spowodowały,
że rok 1990 obrodził dobrymi tekstami.
Strona 14
Nie wiem, czy tłumaczyć to zjawisko
nowymi realiami, rozwiązaniem cenzury
czy koniecznością zarabiania na życie,
dość, że autorzy poszukują nowych
tematów i strategii, i proszę, w samej
tylko „Fantastyce” — Inglot, Dukaj,
najlepszy z dotychczasowych
Sapkowski, ciekawy Grzędowicz,
poprzeczkę podniósł wyraźnie
Ziemkiewicz. W poprzednich latach
było chudo, jeśli chodzi o dobre
opowiadania SF.
Na wieść o przygotowywaniu
niniejszego tomu w środowisku
zawrzało. Już pierwsze nadesłane teksty
utwierdziły mnie w przekonaniu, a
trzeba powiedzieć, że były pisane w
pośpiechu, w ciągu zaledwie dwóch
Strona 15
miesięcy, że autorzy złapali wiatr w
żagle — powiało nowymi pomysłami.
„Wizje alternatywne” są, moim
zdaniem, sygnałem, że w polskiej
fantastyce „coś drgnęło”, mam nadzieję,
że ten wiatr w żagle zamieni się w
wicher, początkując nowy boom na SF.
Jedno, co w tych opowiadaniach
uderza, to aktualność poruszanych
spraw. Dużo mówi się teraz o aborcji,
religii, zanieczyszczaniu środowiska —
i są to główne tematy poruszane przez
autorów niniejszego zbioru.
Udowadniają oni, że pisząc fantastykę
wcale nie stoją na uboczu głównych
problemów, z jakimi boryka się nasze
społeczeństwo.
Ocenę pozostawmy jednak krytykom,
Strona 16
pozostaje mi tylko, Drogi Czytelniku,
życzyć ci przyjemnej lektury.
Wojtek Sedeńko
„Wladziówka”, wrzesień 1990
Strona 17
JACEK INGLOT urodził się 5
czerwca 1962 roku w Trzebnicy. Na
stałe osiedlił się we Wrocławiu, gdzie
ukończył szkoły, łącznie z filologią
polską na tamtejszym Uniwersytecie.
Kiedyś, jeszcze jako małolat, sięgnął po
książkę niejakiego Lema i tak
zasmakował w fantastyce, że sam złapał
za pióro. Debiutował opowiadaniem
„Dira necessitas” w kwartalniku
„Feniks”, to samo opowiadanie dało
później tytuł antologii wydanej przez
Almapress w 1988 roku. W tym samym
roku ukazała się w „Fantastyce”
Strona 18
humoreska „Science and Fiction, Inc.”
i od tej pory zadomowił się w
miesięczniku, gdzie drukuje jako krytyk i
nowelista. Jak sam mówi, skończy się to
niechybnie schizofrenią, gdyż jako
krytyk zwalcza Macieja Parowskiego,
któremu z drugiej strony próbuje
przypodobać się jako autor.
W chwili obecnej oczekuje na
wydanie zbioru opowiadań
„Bohaterowie do wynajęcia”,
napisanego wspólnie z Andrzejem
Drzewińskim. W 1989 roku otrzymał II
nagrodę w konkursie na słuchowisko IV
programu PR — nosiło tytuł
„Pożegnanie z Abrę”.
Jacek jest skromnym człowiekiem,
jako krytyk zwalcza fantastykę debilną,
Strona 19
lubi towarzystwo Marka Oramusa i
piwo.
O p o w i a d a n i e „Quietus i
chrześcijanie”, w którym osobiście
bardzo zagustowałem, planuje rozwinąć
w powieść, noszącą roboczy tytuł
„Krucjata”. Przyznam się, że cieszy
mnie rozwój Jacka Inglota — autora,
daje się u niego zauważyć „krzywą
wznoszącą”, jak to określa Marek
Or a mus . „Quietus i chrześcijanie”
rozpoczyna antologię i tematykę religii i
narodzin chrześcijaństwa; pokazuje nam
w innym świetle, choć akcja toczy się
znacznie po pogromie chrześcijan,
postać cesarza Flaviusa Claudiusa
Iulianusa zwanego Odszczepieńcem.
Strona 20
Quietus i
chrześcijanie
Po raz pierwszy zobaczył
Nipuańczyków, przechodząc przez
Forum Apostaty. Stali na szerokiej
podstawie kolumny wielkiego cesarza,
otoczeni przez hałaśliwy tłum żebraków.
Na przedzie tkwił nieduży,
pomarszczony mężczyzna, w chitonie