98

Szczegóły
Tytuł 98
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

98 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 98 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

98 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Kochaj albo rzu�" autor: Andrzej Mularczyk Na dysku pisa� Franciszek Kwiatkowski Opowie�� filmowa "Edytor" Katowice 1994 Rozdzia� 1 ... Spytam go: Kochasz? Je�li kochasz - to pu��! Daj mi szans�! No tak, kocha� to on kocha. Sam przecie� w k�ko powtarza, �e zakocha� si� we mnie jak kot w wiosennym s�o�cu, ale jego zazdro�� jest jak odbezpieczony granat! A jak si� nie zgodzi? A gdy powie: 'Nigdy ci� tam samej nie puszcz�? Zosta� albo rzu�!' Co wtedy? Zrezygnowa�? Z czego? Z Ameryki czy z Zenka? O Bo�e, dlaczego musz� wiecznie wybiera�? Mo�e tylko raz w �yciu ma si� szans� zosta� Krzysztofem Kolumbem: Je�li kocha mnie naprawd�, to pu�ci. Powiem mu: Je�li kto� kogo� kocha, to chce tego samego, czego pragnie obiekt jego mi�o�ci. Ja chc� pojecha� na podb�j �wiata. Nie zgodzisz si� - znaczy, �e bardziej ode mnie kochasz siebie! Nie masz innego wyboru: je�li mam uwierzy�, �e mnie naprawd� kochasz, to musisz mnie pu�ci�. I radz� ci: kochaj, bo inaczej ci� rzuc� ... Takie my�li przebiega�y przez g�ow� Ani, kt�ra telepi�c si� w rozpra�onym s�o�cem autobusie PKS w gruncie rzeczy zmierza�a w stron� swego przeznaczenia. Kluczem do niego by�a obietnica zaproszenia do Ameryki. ... Wzi�� �ap�wk� g�adko, nawet okiem nie mrygn��, chyba jako cz�owiek na urz�dzie to ten dra� sobaczy sw�j honor ma i porz�dnego cz�owieka nie oszuka? Ja, cz�ek rzetelny, z j�zyka �widra nie robi�, obieca�em ws�wk� da� - to i s�owa dotrzyma�em. Eee, zreszt� na w�jta nie mo�na narzeka�, ka�dy wie, �e to bezlito�nie uczciwy cz�owiek. Bra� -bierze, ale jak nie da rady przy�atwi� eternitu na dach czy cementu albo tregr�w na budow�, to kopert� ze ws�wk� zwraca. Aj, Bo�e�ciu, �wiec� przed o�tarz zafundujem, �e Ty nam pom�g� w skuteczn� kolaboracj� z urz�dem wej��. Teraz nale�y sia raz-dwa wys�a� Zenka z harmoni� pieni�dzy, �eby magazyniera F�far� do nieprzytomno�ci doprowadzi� i jutro z samego rana sam wybra� maszyn� najmniej feler�w maj�c�, bo przecie na tak� bez feler�w trafi� to jak na cz�owieka bez grzechu. Ale co innego p�kni�ty reflektor, a co innego p�kni�ty blok silnika, jak to si� Sieroci�skiemu zdarzy�o, cho� przecie jego szwagier w powiecie silnie partyjny. Gorzej, �e ci�gnik podlega reklamacji, ale �ap�wka nie. Aj, Bo�e�ciu, kiedy nareszcie takie czasy nastan�, �eby ch�op m�g� sw�j dobrobyt podnie��, a nie zgrzeszy� przy tym i ruptury nie dosta�? Takie my�li k��bi�y si� pod maciej�wk� Ka�mierza Pawlaka, kt�ry wierci� si� niespokojnie na ramie roweru, czuj�c na swoim karku gor�cy oddech sapi�cego z wysi�ku Kargula. W podr�czniku na drug� klas� darmo by szuka� odpowiedzi na pytanie, o kt�rej godzinie i na kt�rym kilometrze drogi zderz� si� ze sob� autobus PKS oraz poniemiecki rower m�ski bez dzwonka, je�li oba te pojazdy jad� jedn� drog� z przeciwnych kierunk�w. Autobus wyruszy� z Wroc�awia o godzinie 16.45, rower za� spod Urz�du Gminnego w Lutomy�lu o godzin� p�niej. Autobus Jelcz by� nap�dzany silnikiem diesla, rower si�� n�g W�adys�awa Kargula. Ka�da minuta zbli�a�a moment nieuchronnego zetkni�cia si� tych dw�ch pojazd�w. Dla Ani autobus wl�k� si� zbyt wolno. Jak najszybciej chcia�a si� podzieli� z najbli�szymi wiadomo�ci�, jak� to wielk� szans� da� jej los: pojedzie do Ameryki i zarobi dolary na traktor dla rodziny! Posuwaj�cy si� na jednym rowerze Kargul i Pawlak te� chcieli jak najszybciej dotrze� do domu, by og�osi� rodzinie triumfaln� wie�� o przyj�tej wreszcie �ap�wce. To poci�ga�o za sob� konieczno�� wys�ania eksperta z zadaniem upojenia magazyniera F�fary, co pozwoli pozyska� sobie jego przychylno�� przy odbiorze Ursusa C-330. ... Kto wie, mo�e to Ania ten ci�gnik za�atwi�a, na t� pielgrzymk� do Cz�stochowy pojechawszy? Ot, szcz�cie, �e na stolic� Piotrow� nasz rodak wst�pi�, bo ju� z t� parti� bezlito�nie trudnowato by�o wzgl�dem przydzia�u ci�gnika dogada� sia! Mo�e by�, �e nasza wnusia, spotkawszy Ojca �wi�tego pod Jasn� G�r�, szepn�a jemu, �eby On za nami przed tym najwy�szym Urz�dem wstawi� sia! Ot, prawdziwe szcz�cie,�e Ania na t� pielgrzymk� pojecha�a... Peda�uj�c z wysi�kiem Kargul rozwa�a� w my�lach problem, na jakim szczeblu zapad�a decyzja o przydziale ci�gnika. Wierc�cy si� niecierpliwie na ramie Ka�mierz utrudnia� mu my�lenie i utrzymanie r�wnowagi. Ania i jej dziadkowie zbli�ali si� ku sobie jak dwa poci�gi na jednym torze. To si� musia�o �le sko�czy�. Je�li naszym losem nie rz�dzi przeznaczenie, w takim razie zast�puje je rozk�ad jazdy autobus�w. Ania ju� w wyobra�ni prze�ywa�a t� chwil�, gdy wpadnie na podw�rze w Rudnikach i og�osi wszystkim radosn� wie��, �e nie tylko widzia�a na w�asne oczy Jana Paw�a II, ale spotka�a w Cz�stochowie kogo�, kto w 487 lat po Kolumbie pozwoli jej odkry� dla siebie Ameryk�! Przywiezie stamt�d dolary na nowiutki traktor! To chyba ostatecznie przekona Zenka, �eby nie stawia� przeszk�d. Na szcz�cie ten, kto obieca� jej przys�a� zaproszenie, zna Johna Pawlaka z Chicago; skoro brat dziadka Kazimierza nie reagowa� na listy, w kt�rych Ania wyra�nie dawa�a do zrozumienia, �e chcia�aby odwiedzi� 'dziadka Johna', to teraz skorzysta z zaproszenia mister Septembra: "Przy�l� ci zaproszenie za trzy tygodnie - obieca�. - Mo�esz przyjecha� do Chicago w jesieni i tam si� zn�w spotkasz z papie�em". ... Tak, to te� mo�e by� argument, kt�ry u�atwi mi przekonanie Zenka. Jak babcia Marynia i Anielcia us�ysz�, �e Ojciec �wi�ty b�dzie jesieni� w Chicago, na pewno popr� m�j wyjazd! To b�dzie jakby druga cz�� pielgrzymki, tylko �e na tej krajowej straci�am, bo mi pod Jasn� G�r� ukradli z szyi z�oty medalik, za to na tamtej, ameryka�skiej, to si� odkuj�... ... No, by� ch�opem to k�opot serdeczny, ale trzeba przyzna�, �e odk�d Gierek nasta�, to w�adza coraz dalej id�ce zrozumienie wykazuje i bardziej ludzka stawszy sia. Za Gomu�ki trzeba by�o protekcj� mie�, �eby chcieli od ciebie �ap�wk� wzi��, a za Gierka w�adza zgodnie z has�em 'Nar�d z parti� - partia z narodem' - ch�tniej bierze, �eby ten socjalizm tak�e wi�cej ludzkie oblicze mia�... Pawlak docenia� fakt, �e w�adza wychodzi�a naprzeciw spo�ecze�stwu. Teraz, kiedy wracali z Urz�du Gminnego do domu, pod jego maciej�wk� k��bi�y si� pytania, czy aby nie za du�o w�o�y� do koperty; pod kapeluszem Kargula rodzi�a si� obawa, czy aby Ka�mierz nie uzna zdobycia traktora jedynie za sw�j sukces, skoro jemu kaza� pilnowa� roweru, a z kopert� do gminy sam polaz�, twierdz�c, �e �adna w�adza nie lubi, jak jej si� patrzy na r�ce, a ju� szczeg�lnie w chwili wr�czania �ap�wki. - Kr�ci si� na tej ramie, jakby robaki mia� - Kargul ofukn�� swojego pasa�era. - A ty przyci�nij na peda�y, bo wleczesz sia jak na czyn spo�eczny! Ka�mierz spoconymi d�o�mi �ciska� kierownic�, jakby by�o rzecz� oczywist�, �e to on - cho� jedzie na ramie - kieruje rowerem, Kargul za� tylko kr�ci nogami. Spod k�apciatego ronda kapelusza z czo�a Kargula �cieka�y strumyki potu. - Pod g�r� ci�ko -wysapa�, �api�c z trudem oddech. - Pod g�r�, ale z wiatrem - Pawlak bez wahania oddali� jego skarg�. - Tobie zawsze ci�ko. Jak ja by we wojn� tak poma�u nogami przebiera�, to ja by dawno traw� por�s�! - Mo�e si� pomieniamy? - zaproponowa� Kargul, zwalniaj�c nieco na zakr�cie. - Teraz ja na ram� p�jd�. - Ot, pomorek - Pawlak niespokojnie zerkn�� przez rami� na Kargula. -Przecie we dw�ch na jedne rame nie wliziem! Zreszt� ty wag� masz jak stary kaban! - Awo! Powiedz lepiej prawd�, �e ty nogami do peda��w nie si�gniesz! Oj, nie w smak by�a Ka�mierzowi ta uwaga s�siada. Zagryz� usta, ale nie my�la� zrezygnowa� z kierowniczej roli. Na wysoko�ci kapliczki z Panem Jezusem Frasobliwym poleci� Kargulowi skr�ci� w lewo: pojad� na skr�ty przez miedz� Sieroci�skiego! - Miedz� nie dam rady z tob� tarabani� sia! - oponowa� Kargul. - Kr�� lepiej nogami, to dasz rad�! - Ot, radzak si� znalaz� - Kargul sapa� r�wnocze�nie ze zm�czenia, jak i ze z�o�ci. - Ja kr�c� nogami, a ty j�zykiem! -A bodaj ci�, bambary�o! - Ka�mierz nacisn�� maciej�wk� na g�ow� i uj�� mocniej kierownic�. - Z tob� za pogrzebem i��, a nie o przysz�o�� rodziny walczy�! Sam ostro skr�ci� kierownic� w lewo, by zmusi� Kargula do wjechania na miedz� Sieroci�skiego. W tym momencie Kargul ujrza� wy�aniaj�cy si� zza zakr�tu autobus PKS. Rozleg� si� ochryp�y d�wi�k sygna�u. Autobus zbli�a� si�, a na �rodku drogi raz w prawo, raz w lewo koleba� si� rower z dwoma m�czyznami. Ten na siode�ku stara� si� pozosta� po prawej stronie jezdni, za� ten na ramie wszelkimi si�ami skr�ca� kierownic� w lewo; rower przez chwil� balansowa� na jezdni jak nakr�cony dziecinny b�k, kt�ry traci ju� si�� rozp�du; autobus zbli�a� si�, tr�bi�c przera�liwie; oczy kierowcy wysz�y nieomal z orbit, jego prawa noga depta�a hamulec; jelcz posuwa� si� skokami; z p�ek posypa�y si� baga�e. Na g�ow� Ani spad�a czyja� siatka; p�kni�te torby wyzwoli�y kaskad� per�owej kaszy i cukru, kt�re pokry�y pasa�er�w bia�ym p�aszczem; Ania zerwa�a si�, ale w tym momencie kierowca wykona� unik i si�a bezw�adu rzuci�a j� na kolana siedz�cego w s�siednim rz�dzie foteli �o�nierza, kt�ry przyj�� t� niespodziank� nader �yczliwie... Autobus z rozpaczliwym tr�bieniem przemkn�� �ukiem tu� obok tarasuj�cego �rodek jezdni roweru. Uderzenie powietrza zmiot�o z asfaltu rower wraz z jego pasa�erami. Kiedy Ania, wyswobodziwszy si� z ramion �o�nierza, obejrza�a si� za siebie, ujrza�a przez tyln� szyb� pust� szos�. Nie mia�a czasu na dalsz� obserwacj�, bo poczu�a na swoich d�oniach gor�cy poca�unek �o�nierza, kt�ry zlizuj�c cukier z jej r�k zapewnia� j�, �e tak s�odkiej dziewczyny nigdy jeszcze w �yciu nie spotka�... Autobus znikn�� ju� za zakr�tem, gdy z rowu wy�oni� si� na czworakach zakurzony Pawlak i zacz�� wygra�a� pi�ci� niewidocznemu jelczowi. - Ty czorcie �abajowaty! - dar� si�, pryskaj�c �lin�. - Jeszcze ty popadniesz w moje �apy! �eby ty �azi� po wodzie i pi� prosi�! - Ot, gor�czka cz�ek! Prosto jak ten tw�j brat, Ja�ko! - Kargul nasadzi� kapelusz, patrz�c na Pawlaka jak na szale�ca. - Ta� my cudem ocaleni! - Czekaj no, ju� ja tobie kwit wystawi�! Patrzaj, co z rowera zosta�o! Na nie rowu le�a�o to, co jeszcze przed chwil� by�o rowerem: pogi�te w �semki ko�a, wykrzywiona kierownica, urwany peda�, skr�cone jak baranie rogi b�otniki. Kargul patrzy� na to �elastwo, jak pasterz patrzy�by na obgryzione przez wilki ko�ci barana. - �eby Ciebie wilcy -spojrza� ponuro na Ka�mierza, kt�ry otrzepywa� kolana z ziemi i kurzu. - Na skr�ty jemu zachciawszy sia i tak mogli my prost� drog� do pana Boga trafi�! - Owa! Jemu taki bambary�a potrzebny jak zaj�cowi dzwonek u ogona! - Ka�mierz wcisn�� spodnie w cholewy i podrepta� �wawo miedz� Sieroci�skiego. - Zabieraj si� z tym z�omem! - Oczadzia�?! - zaprotestowa� Kargul. - Razem na rowerze my jechali, a teraz jeden ma jego nie��?! Ka�mierz nawet si� nie zatrzyma�. Machn�� r�k�, jakby si� odgania� od uprzykrzonej muchy. - Ta� ty kierowa�, to teraz jego targaj! - Ot, bestyjnik! - sapa� Kargul, wyci�gaj�c z rowu pogi�te �elastwo. - Z tob� gada� to jakby plewy m��ci�! Pawlak znikn�� za k�p� wierzb. Kargul pomaca� przednie ko�o, kt�re swym kszta�tem przypomina�o precelek, i zawiesi� ram� roweru na ramieniu, ruszaj�c w �lad za Pawlakiem. Gryz�o go, �e ten konus jak zawsze b�dzie pierwszy i zd��y zebra� mi�d sukcesu, nim on dotelepie si� na miejsce... Rozdzia� 2 Przez ��ki zielone, przez pola z�oc�ce si� ju� dojrzewaj�cym zbo�em bieg�a drog� na skr�ty Ania. Tak si� spieszy�a, �e zamiast omin�� pastwiska PGR-u, przechodz�c mi�dzy kolczastym drutem, rozdar�a sobie bufiasty r�kaw kwiecistej sukienki, w kt�rej wita�a pod Jasn� G�r� Jana Paw�a II. To o tej sukience powiedzia� mister September, �e 'jest jak wiosna jego dzieci�stwa'. Teraz jej strz�p zosta� na drucie. Ania bieg�a, odprowadzana sennym spojrzeniem stada kr�w. Z daleka nios�o si� klekotanie bocian�w. Na stodole Pawlak�w �y�a bociania rodzina i traz Ania mia�a wra�enie, �e bociany pozdrawiaj� j� z daleka, bo przeczuwaj� jej odlot do dalekich kraj�w! Pomacha�a bocianom na powitanie i wpad�a na podw�rze z g�o�nym wo�aniem: - Ludzieee! Gdzie jeste�cie?! Pos�uchajcie dobrej nowinyyyy! Rzuci�a podr�n� torb� pod studni�. Na ganek domu Kargula wyjrza�a Anielcia w fartuchu, z ganku Pawlak�w patrzy�a w stron� wnuczki Marynia, mocz�c obola�e stopy w misce, jakby to ona, a nie jej wnuczka wr�ci�a z pielgrzymki. Ania wirowa�a na �rodku podw�rza, trzymaj�c za pasek torebk�, z kt�rej wyfruwa�y r�ne drobiazgi: szminka, grzebie�, d�ugopis, okulary s�oneczne... Wirowa�a dalej jak na karuzeli, dop�ki nie chwyci� j� w ramiona Zenek. - Z czego tak si� cieszysz? �e� papie�a widzia�a? - Nie! �e pojad� do Ameryki! - szczerze wyzna�a p�tniczka. - A kto ci� tam zaprasza? - mrukn�� Zenek, kt�remu od razu wyda�a si� mocno podejrzana ta eksplozja rado�ci. Tego si� w�a�nie obawia�a, �e Zenek sprzeciwi si� tej podr�y, �e b�dzie robi� wszystko, by odci�� j� od tej wielkiej szansy, kt�ra w�a�nie objawi�a si� jej pod Jasn� G�r�. I teraz, zamiast relacji o spotkaniu z papie�em, Marynia, Anielcia i Zenek musieli wys�ucha� informacji o spotkaniu z cz�owiekiem, kt�ry chcia� przed ni� otworzy� wrota do wielkiego �wiata. Bo musz� wiedzie�, �e pod Jasn� G�r� spotkali si� Polacy z Ca�ego �wiata, a w�r�d nich by� te� mister September... U�miech Zenka powoli gas�. Anielcia z Maryni� patrzy�y po sobie, nie rozumiej�c, do czego zmierza ich wnuczka. - Kto to jest 'mister September'? - Prawnik z Chicago. - Mo�e to handlarz �ywym towarem? Ania stara�a si� storpedowa� podejrzliwo�� Zenka, pokazuj�c mu wizyt�wk� mister Septembra, kt�ry mia� biuro prawnicze i w dodatku zna dziadka Johna z Chicago. Kiedy September us�ysza� od Ani, �e ona ma w Chicago stryjecznego dziadka Pawlaka, sam spyta�, czy ma na imi� John i czy pochodzi spod Trembowli. Okaza�o si�, �e obaj nale�� do Towarzystwa Syn�w Piasta i �e on, jako doradca prawny Johna, doradzi� mu, by ten w swoim domu, w kt�rym pono� przebywa� kiedy� Ignacy Paderewski, otworzy� klub polonijny. I dlatego on, mister Teddy September, obiecuje Annie Adamiec z domu Pawlak przys�a� zaproszenie do Ameryki na otwarcie klubu. - Zrobi� ci wod� z m�zgu, a ty mu uwierzy�a�? Jak mia�a nie uwierzy� cz�owiekowi z fajk� w ustach i aparatem polaroid zawieszonym na szyi? Prosz�, mog� sami sobie obejrze� jego zdj�cie. Pstrykn�� - i wyj�� gotow�, kolorow� fotografi�! Nie, Ania nie mia�a najmniejszych w�tpliwo�ci, �e mo�e ufa� Teddy'emu Septembrowi; przyjecha� do Polski pierwszy raz na spotkanie z papie�em i Ojczyzn�, a kiedy si� poznali w t�umie oczekuj�cym na przyjazd Ojca �wi�tego, uzna� j� za symbol tej Polski, do kt�rej t�skni� od czterdziestu lat. Obieca�, �e przy�le jej zaproszenie i gwarantuje prac� w Chicago. Ania zarobi tam tyle, �e Zenek kupi bez �aski ci�gnik w Peweksie. Nie powiedzia�a tylko jednego: �e mister September zrobi� jej drugie zdj�cie, kt�re zabra� ze sob�, by pokaza� je swemu synowi. Mo�e September-Junior, gdy zobaczy tak urodziw� dziewczyn�, zmieni sw�j indyferentny stosunek do Polski i Polek. Pragnieniem mister Septembra jest zach�ci� syna do polsko�ci, a czy mo�e by� lepsza metoda ni� wykorzysta� r�nic� p�ci? Ania wcale nie ukrywa�a faktu, �e jest m�atk�, ale to bynajmniej nie zniech�ci�o mister Septembra: te rodaczki, kt�re odwiedzaj� Chicago, najcz�ciej przypominaj� sobie sw�j stan cywilny dopiero w powrotnym samolocie do Warszawy... Tego oczywi�cie Ania nie powt�rzy�a Zenkowi, ten jednak, jakby czyta� w jej my�lach, pokr�ci� przecz�co g�ow�. - Odpada! Nigdzie nie pojedziesz! -Kochasz mnie?! - Bo co? - Bo jak kochasz, to mnie pu��! - W�a�nie dlatego, �e ci� kocham, to nie puszcz�! - To stracisz! - Ciebie? - Traktor! - Traktor? - patrzy� zdumiony. - A co ma do tego traktor?! - Ja bym tam zarobi�a na ci�gnik! Wiedzia�a, �e o tym traktorze marzyli zar�wno dziadkowie, jak i jej m��. Uwa�a�a, �e to powinien by� g��wny argument, kt�ry m�g� jej otworzy� drog� do Ameryki. W tej chwili rozleg�o si� g�ganie sp�oszonych g�si i na podw�rze wkroczy� zdyszany Pawlak. - To dziadek �yje! - ucieszy�a si� Ania, przypomniawszy sobie w tej chwili,scen� na szosie. - Awo. Jeszcze jak! - potwierdzi� Ka�mierz, dumny z efekt�w misji w urz�dzie. - Ci�gnik za�atwiony! - Widzisz?! - Zenek zwyrazem triumfu spojrza� na Ani�. - Ju� nie musisz si� m�czy� w tej Ameryce! Wszystko za�atwione! - Ot, dziermoli - ofukn�� go Ka�mierz. - Wszystko to b�dzie za�atwione, jak magazyniera F�far� on doprowadzi do nieprzytomno�ci przy pomocy brymuchy! - Jeszcze nie dosta�em traktora, a ju� mam mu stawia�? - Ot durny, �e tylko w telewizji jego pokazywa�! Niby aktywista, politycznie u�wiadomiony, a nie wie, �e u nas z g�ry p�aci sia za to, co ma dopiero by�?! Galopem le� i trze�wy mi nie wracaj! Popchn�� Zenka w stron� bramy: nie ma czasu do stracenia, musi jeszcze dzi� dopa�� F�far� i spoi� go tak, �eby jutro nie przeszkadza� przy wyborze ci�gnika. Niech we�mie s�odk� w�dk�, bo to i elegancko i g�owa d�u�ej boli... - Zenek! - zawo�a�a Ania, ale ch�opak machn�� tylko r�k� i ju� by� za bram�. Zrozumia�a, �e jej jedyny konkretny argument: �e tam zarobi na traktor z Pewexu - przesta� cokolwiek znaczy�. Jutro mieli dosta� ci�gnik. Ale nie zamierza�a ust�pi�: s� jeszcze sposoby, �eby zmi�kczy� nawet zazdrosnych m��w. Zacz�a dzieli� si� wra�eniami z wyjazdu do Cz�stochowy, gdy w bramie stan�� W�adys�aw Kargul z rowerem na ramieniu. Patrz�c na skr�cone w �semk� przednie ko�o, Anielcia prze�egna�a si� szerokim krzy�em. - W�ady�, kto ci� tak urz�dzi�? - Ano ten, co chce by� zawsze m�drzejszy. Ja peda�uj�, a on kierowa� chce! Jego spojrzenie spod okapu k�apciatego kapelusza wskazywa�o wymownie, kogo ma na my�li. Pawlak wzruszy� tylko ramionami i zmierzy� s�siada od st�p do g��w. - Ot, pomorek. Si�ga do powa�y, a do �ycia niezda�y! -ogarn�� ramieniem wnuczk�. - Ciesz si�, dziewuchna, �e ty si� w tamtego dziadka nie wda�a. - Z czego mam si� cieszy�? Ja chcia�am do Ameryki jecha�, a Zenek mi nie daje: Pawlak, wys�uchawszy jej relacji o spotkaniu z mister Septembrem, wzi�� stron� Zenka. -Na c� tobie tam pcha� sia, jak ty u nas za tego dolara pi�� razy wi�cej kupisz jak u nich?! Ta� to jedyna wy�szo�� tego socjalizma nad kapitalizmem, �e u nas dasz te 30 dolar�w ws�wki i ju� masz traktor! - To dziadek da� �ap�wk�? - A c� ona raptem taka zadziwiona? - Przecie� to przest�pstwo! Mo�na do wi�zienia trafi�. - Aj, Bo�e�ciu, jakby za to wsadzali, to w Polsce by by�a bezlitosna pustynia! A dzi�ki Bogu i Gierkowi po to mamy front jedno�ci narodu, �eby ka�dy na swoje wyszed�. - Ale wodzi� kogo� na pokuszenie to grzech! - Ta� chyba ona po to na te pielgrzymk� pojecha�a, �eby wszystkie nasze grzechy na rok z g�ry odkupi�! Rozdzia� 3 ... Ca�e szcz�cie, �e on po alkoholu robi si� taki nami�tny. To jedyna zaleta w�dki: jak si� napije, staje si� wulkanem mi�o�ci! Ale dzi� ugasz� najwi�ksz� nawet eksplozj�! Jeszcze nie wiesz, Zeniu, �e ka�da kobieta ma niezawodn� bro�. Dowiesz si�, jak tylko zjawisz si� w naszym pokoiku. Dot�d by�o to dla ciebie s�odkie gniazdko mi�o�ci, ale dzi� czeka ci� srogie rozczarowanie. No, chyba �e zmienisz zdanie i pu�cisz mnie do Ameryki. Wiem, zaraz mi powiesz, oczywi�cie, �e zbyt mnie kochasz, �eby si� zgodzi� na rozstanie. A ja ci na to odpowiem: Je�li kochasz- to pu��! A je�li nie? Je�li powie: "Po moim trupie? Wystarczy, �e ci� na pielgrzymk� pu�ci�em!' Wtedy ten aktywista m�odzie�owy dowie si�, �e nawet w PRL-u jest jeden rodzaj strajku, kt�ry nie jest zakazany. Strajk ma��e�ski! Takie my�li k��bi�y si� w g�owie Ani, gdy skulona siedzia�a na tapczanie w nylonowej koszulce nocnej, obejmuj�c r�koma kolana. By�a tak zdeterminowana jak w�wczas, gdy po nie zdanym egzaminie na uniwersytet podj�a pr�b� samob�jczej �mierci w zimnej toni wype�niaj�cej wyrobiska starych kamienio�om�w. W�wczas z ramion �mierci wyrwa� j� Zenek. Los w nagrod� da� mu j� jako towarzyszk� �ycia. Ale przecie� nie da� jej mu na w�asno��. Chyba ka�dy ma prawo skorzysta� z oferty losu? A je�li j� spyta, dlaczego mia�aby jecha� tam sama? Co mu odpowie? Przecie� nie przyzna si�, �e mister September, kt�ry tak zabawnie przeci�ga polskie zg�oski, jakby stara� si� przypomnie� sobie ich brzmienie, zanim sko�czy s�owo, pragn�� przy jej pomocy zach�ci� swego syna do polsko�ci! Nie, tego mu powiedzie� nie mog�a. Najlepszym argumentem na z�agodzenie oporu Zenka b�dzie mimo wszystko strajk! Ksi�yc wlewa� si� na poddasze przez okienko, a ona z podkulonymi kolanami obmy�la�a taktyk� walki o swobod� swoich decyzji. Skoro otrzyma�a obietnic� zaproszenia w�a�nie w trakcie spotkania z papie�em, to chyba wraz z Jego b�ogos�awie�stwem. Jak dostanie zaproszenie, to mo�e na miejscu spotka� si� z bratem dziadka Kazimierza. Zastanawia�a si�, co powie John Pawlak, jak zobaczy swoj� chrzestn� c�rk� po dziewi�tnastu blisko latach. Widzia� j� raz, i to w beciku, kiedy to po raz pierwszy i ostatni odwiedzi� wie� Rudniki, by zabra� st�d woreczek ziemi na sw�j przysz�y gr�b w Chicago... My�lami by�a daleko st�d, �ni�c sw�j ameryka�ski sen, gdy z daleka doszed� j� g�os Zenka, wywrzaskuj�cego piosenk�: "Mo�esz mieszka� w moim sercu, mam dla ciebie miejsca do��, gdy staniemy na kobiercu, b�dziesz dla mnie wielki boss"... �piewa� t� piosenk� zawsze, gdy w jego �y�ach buzowa�a mieszanka alkoholu i po��dania. Ten stan m�a by� �wietn� okazj�, by mog�a wykorzysta� swoj� bro�... - Zaskrzypia�y schody pod chwiejnymi krokami Zenka. Ania odwr�ci�a si� twarz� do �ciany i przykry�a si� r�owym kocem, ale zadba�a o to, by jej nagie biodra wygl�da�y spod niego kusz�co. Zenek wszed� do pokoiku na palcach. Stara� si� zachowywa� cicho, ale kiedy przewiesza� przez oparcie krzes�a spodnie, z brz�kiem posypa�y si� monety. Ania przeci�gn�a si� leniwie, ods�aniaj�c w tym ge�cie swoje bujne piersi. Zenek przywar� do niej ca�ym cia�em. Jego r�ka poszuka�a piersi Ani, jakby chcia� sprawdzi�, jak mocno bije jej serce. Odsun�a si� do �ciany. - Zostaw... - Nigdy ci� nie zostawi�... - Pi�e�! - S�u�bowo! Podzi�kuj mi. - Za co? - Mamy traktor! Nale�y mi si� nagroda. Jego usta w�drowa�y od jej ramienia ku szyi, potem ku uchu. A przywar�a do �ciany. - Nie chc�! - Przekonam ci� - wymrucza�, czuj�c �ar bij�cy od jej cia�a. -Zostaw mnie w spokoju! Nie mog� by� z kim�, kto mnie kocha. -Oszala�a�? Zaraz ci udowodni�, �e kocham ci� za trzech! - Jakby� mnie kocha�, to by� mnie pu�ci� do Ameryki! - Kocie! Kto kocha naprawd�, ten chce mie� tego drugiego bez przerwy przy sobie! Chcia� j� natychmiast przekona� o sile swych uczu�, ale w�wczas us�ysza�, �e albo si� zgodzi na jej wyjazd, albo niech zapomni o swoich prawach ma��e�skich: Na dow�d, �e nie s� to tylko czcze pogr�ki, Ania wyrwa�a si� z jego ramion i po�o�y�a si� na wersalce, narzucaj�c na siebie r�owy kocyk. - Ultimatum? -zaperzy� si� Zenek. - Oszuka�e� mnie - powiedzia�a g�osem uwiedzionej dziewicy. -Obiecywa�e�, �e zawsze b�dziesz robi�, co ja zechc�. - Jasne jak plecy anio�a - potwierdzi� ochoczo Zenek. - Bo my�la�em, �e chcesz tego, co ja! - Chcia�am pojecha� do Ameryki, popracowa�, �eby� mia� nowy traktor! - Ju� jutro b�dzie u nas na podw�rzu - odpar� Zenek triumfalnie. - Nie musisz si� fatygowa�. - A wi�c ty jako m�� te� nie musisz si� fatygowa�! - Co ci odbi�o? - stan�� nad wersalk�, przygl�daj�c si� ramionom i piersiom Ani, wy�aniaj�cym si� kusz�co z piany falbanek. -Zaraz ci� przekonam, �e ma��e�stwo to przyjemno��, a nie obowi�zek! - Zapomnij o tym! - prychn�a jak podra�niona kotka. Nakry�a g�ow� kocem. Zenek bez specjalnego wysi�ku przysun�� wersalk� wraz z Ani� do tapczana. Rozleg� si� straszliwy hurgot... Przera�ona ha�asem Marynia poderwa�a si� na ��ku. Patrzy�a na sufit, jakby lada chwila mia� jej si� zwali� na g�ow�. Ze zdumieniem spostrzeg�a, �e Ka�mierz siedzi w koszuli na skraju ��ka i �mi ukrytego w d�oni papierosa. - Aj, Bo�e�ciu, a c� to? - Marynia zerkn�a ku g�rze, na drgaj�c� od wstrz�s�w lamp�. - Burza?! - Wersalka - spokojnie stwierdzi� Ka�mierz. Uni�s� g�ow�, jakby poprzez powa�� chcia� dojrze�, w kt�r� stron� teraz zosta�a przesuni�ta. - A ty czego nie �pisz? - Doczeka� si� jutra nie mog� - zgasi� papierosa o parapet i wyrzuci� go przez otwarty lufcik na zewn�trz. - Za�atwili my spraw� rozwojow� wsp�lnymi si�ami. - Ka�mierz, mo�e by� k�opot - westchn�a Marynia. - Ania do Ameryki jecha� napiera sia! - Ot, durna b�dzi�gwa! -obruszy� si� Pawlak. - Ta� jak my traktora zdobyli, to my tu mamy lepszy raj jak w tej Ameryce! Poklepa� poduszk�, szykuj�c si� do spania, gdy zn�w nad ich g�owami rozleg�o si� szuranie. Ka�mierz z�apa� pytaj�ce spojrzenie �ony. - Co chcesz, m�odzi s�, a krew nie woda... - u�miechn�� si�, patrz�c na rozhu�tan� lamp�, jakby po jej ta�cu orientowa� si�, co dzieje si� na poddaszu. - Dobry to by� dzie�: Ania z b�ogos�awie�stwem Ojca �wi�tego wr�ciwszy, Zenek traktora dostawszy; mo�e by�, �e tej nocy statystycznie nas przyb�dzie. Nad ich g�owami rozleg� si� znowu gwa�towny szurgot. Lampa zako�ysa�a si� tak silnie, �e Ka�mierz z podziwu a� mlasn�� j�zykiem o podniebienie: chyba si� w nich ta krew zagotowa�a! Ania odci�ga�a od tapczanu wersalk�, pokonuj�c op�r mi�ni Zenka. Ich pojedynek trwa�. Ania wiedzia�a jedno: jak si� zaczyna strajk, nie mo�na si� ugi��! . Zenek odczeka�, a� dziewczyna znowu po�o�y�a si� na wersalce ty�em do niego. Podszed� na palcach i bez wysi�ku przyci�gn�� mebel do tapczana, zrywaj�c z �ony koc. Wymkn�a mu si� z ramion i usiad�a w koszulce na parapecie okna, jakby gotuj�c si� w razie konieczno�ci do samob�jczego skoku. Zenek zawaha� si�, ale w jego �y�ach po�ar trwa� nadal. I to w�a�nie by�o jedyn� jej nadziej�... Marynia, wsparta �okciami o poduszk�, z napi�ciem ws�uchiwa�a si� w tupot bosych st�p wnuczki. - A c� oni tam wyprawiaj�? - Ot, skleroza z ciebie - mrukn�� Pawlak. - Zapomnia�a, �e przez rok po �lubie to nocka nie tylko do spania jest? - Jako� nie mog� sobie przypomnie�, �eby ty mnie razem z ��kiem po izbie gania�. - Bo�my aby jeden siennik mieli -przypomnia� jej Ka�mierz i patrz�c w powa�� stwierdzi� z nadziej�, �e mo�e za dziewi�� miesi�cy przyjdzie ko�ysk� wstawi� na miejsce wersalki. Marynia zrozumia�a aluzj�. Cho� podziela�a nadzieje m�a, to mia�a pewne obiekcje. - A on nie za bardzo napity aby? - Aj, Mania - odgoni� si� od tych w�tpliwo�ci niecierpliwym machni�ciem r�ki. - Ty zawsze uwa�aj�ca jak milicja! Ta� ��ko to nie motocykl! Jak si� trafi wypadek, to nikt nie ginie, co najwy�ej kogo� przyb�dzie! Rozdzia� 4 Nie mogli si� doczeka� chwili, kiedy na ich podw�rze zajedzie ��ty, nowiutki traktor. �eby otworzy� mu wjazd wprost pod wiat�, musieli wyci�� za stodo�� topol�. Kargul i Pawlak przykl�kli z pi�� po obu stronach drzewa. Ze swego gniazda na stodole patrzy�y na nich bociany, jakby zdziwione, �e gospodarze wycinaj� drzewo, kt�re sami kiedy� zasadzili. - Ka�mierz, a jak b�dzie kara za niszczenie �rodowiska? - Jakie� to niszczenie?! Ta� sam ja sadzi� i sam �cinam! - I sam kar� zap�acisz! - Ot, bestyjnik - sapn�� Pawlak. - Jaki to on prorz�dowy zrobiwszy sia! Ano, �ap si� za pi��, bo g�ow� mi tylko moroczysz. Zazgrzyta�a pi�a. Jej z�by nadgryz�y pie� topoli, ale nie dosz�y nawet do po�owy grubo�ci drzewa, kiedy Kargul przerwa� pi�owanie i nadstawi� ucha. - Ano zacichnijmy - przekrzywi� g�ow�, �owi�c dalekie d�wi�ki. - Chyba �e to on? Z daleka ni�s� si� terkot silnika. Pawlak poderwa� si� na r�wne nogi, zostawiaj�c pi�� w po�owie pnia. Poprawi� na g�owie maciej�wk� i nads�uchiwa�: cienko co� �piewa ten traktor; zamiast rycze� jak lew, to brz�czy niczym komar o zachodzie s�o�ca. Czy aby Zenkowi nie wcisn�li jakiego� felernego egzemplarza? Spo�r�d dojrzewaj�cych zb� wy�oni� si� na polnej drodze motorower. Perkoc�c i prychaj�c zbli�a� si� do stod� Kargula i Pawlaka. Listonosz wykona� slalom mi�dzy topolami i nie gasz�c silnika wyci�gn�� z torby kopert�. - Panie Pawlak, pokwitowa� prosz�! Skrzywi� si� Ka�mierz kwa�no, bowiem wszystkie listy, kt�re trzeba by�o kwitowa�, zawsze zapowiada�y k�opoty: albo podatek, albo kar� brak bosaka na wypadek po�aru, albo odmow� przyznania eternitu na pokrycie stodo�y. Tym razem jednak nie m�g� nawet przewidzie�, jakie b�d� konsekwencje otrzymanej korespondencji. - To list z Ameryki! - listonosz by� dumny, jakby by� osobistym pos�a�cem prezydenta Cartera. Rozdzia� 5 Marynia ze zgroz� patrzy�a na Ani�, kt�ra znios�a w�a�nie z g�ry tob� ze swoj� po�ciel� i nar�cze sukienek, jakby szykowa�a si� do nag�ej przeprowadzki. Po�o�y�a to wszystko na �awie w kuchni. Sta�a nachmurzona, wyra�nie oczekuj�c na jak�� reakcj� babci. -A ty co? - Marynia unios�a brod� Ani i pr�bowa�a spojrze� jej w oczy. - Z Cyganami wybiera sia? - B�d� spa�a na dole. - Ty nie dziwacz, dziecko! �on� mu jeste�! Przysi�ga�a� wiern� by�! - To on mnie zdradzi�! - Ania by�a bardziej nad�sana ni� z�a. - Przysi�ga� robi� wszystko, co ja zechc�, a teraz nie chce mnie do Ameryki pu�ci�! - A po co tobie taki �wiat drogi telepa� sia? Ania wzruszy�a ramionami: min�y dawne czasy, kiedy wyprawa na jarmark by�a wielk� podr�! Teraz kto, nie podr�uje, ten �ycie marnuje. Pojecha�aby na kilka miesi�cy, to i j�zyk by opanowa�a, i dolary zarobi�a, a Zenek traktuje j� jak niewolnic�. Niby nowoczesny taki, a zazdrosny jak su�tan! Ale ona ju� wczoraj znalaz�a spos�b, �eby z�ama� jego op�r: og�osi�a strajk ma��e�ski! - A po jak� zaraz�?! - Marynia za�ama�a r�ce nad g�upot� wnuczki. - Durna, �e nic tylko ryby tob� karmi�! A jak se Zenek �amistrajka znajdzie?! Za�wieci�y si� oczy Ani, �ci�gn�a brwi, brod� wysun�a wojowniczo do przodu i w tym momencie sta�a si� tak podobna do swego dziadka Ka�mierza, �e nikogo nie mog�y zdziwi� wypowiedziane przez ni� s�owa: - Jak tak, to kolacji on nie do�yje! Spojrza�a gro�nie na drzwi, za kt�rymi da� si� s�ysze� odg�os czyich� krok�w. Je�li to Zenek, to niech wie, �e strajk wcale nie zosta� odwo�any! W drzwiach pojawi� si� Ka�mierz z kopert� w r�ku. Wr�czy� j� Maryni, bo sam nie m�g� si� ju� bez okular�w niczego doczyta�. Ledwie Marynia stwierdzi�a, �e to list od Ja�ka z Chicago, Ania - jakby wiedziona jak�� nadziej� - wyrwa�a jej z r�k kopert�, wydoby�a g�sto zapisany arkusz i pokryty stemplami blankiet. Przebieg�a wzrokiem linijki listu, po czym - ku zdumieniu Ka�mierza -zarzuci�a mu ramiona na szyj� i j�a wykrzykiwa�: "Jedziemy do Ameryki"! Podsun�a przed oczy zaskoczonego dziadka oficjalne zaproszenie dla Karguli i Pawlak�w. Teraz Zenek nie b�dzie mia� ju� nic do powiedzenia! - Oczadzia�a czy jak? - Pawlak patrzy� na wnuczk� jakby by�a niespe�na rozumu. - �niwa id�, a jej si� Ameryk� zachcia�o odkrywa�! - Mnie dziadek mo�e odm�wi�, ale swojemu bratu chyba nie! - D�onu ju� tak od twoich chrzcin w sze��dziesi�tym roku g�ow� mi tymi zaproszeniami durzy - wyj�� kopert� z r�k Ani i rzuci� na st� kuchenny jak gracz w karty odrzuca ma�o wart� blotk�. - A gdzie� mnie czas znale��, �eby taki szmat drogi ko�dyba� sia... Ania odwr�ci�a si� twarz� do okna, chc�c ukry� �zy, kt�re nap�yn�y jej do oczu. Przez te �zy dostrzeg�a Kargula, kt�ry po tamtej stronie podw�rza, machaj�c bia�� kopert�, przywo�ywa� dono�nym basem Anielk�, jakby mia� dla niej radosn� wiadomo��. Co to mog�o by�, co nagle tak o�ywi�o jej drugiego dziadka? Marynia poszuka�a okular�w i przebieg�a wzrokiem linijki napisanego przez Johna Pawlaka listu. - Ka�mierz! Ja�ko pisze, �e koniecznie chce nas zobaczy�! Pawlak odwr�ci� si� od kredensu, z kt�rego wyci�gn�� p�to kie�basy i odgryzaj�c spory kawa�, powiedzia� z pe�nymi ustami: - Ta� mo�em si� zobaczy�, czemu nie? Ania, s�ysz�c t� deklaracj�, odwr�ci�a si� od okna ca�a rozja�niona. - Pojedziemy, dziadku? - A po jak� zaraz�? - Pawlak zakrztusi� si�, zaskoczony wnioskiem, jaki Ania opacznie wyci�gn�a z jego poprzedniego zdania. - Ano, niech D�onu tu zn�w pofatyguje sia. Jest mu co pokaza�! Ta� traktora my nareszcie dobiwszy sia! Rozdzia� 6 - A ty co taki zadowolony, jakby rz�d upad�? - spyta�a Aniela Kargulowa, widz�c radosny wyraz twarzy m�a. - Do Ameryki mam jecha�! - hukn�� Kargul, machaj�c kopert�. - Ja�ko zaprasza. - Ta� on ciebie za wroga mia�! Musi wariacji dosta�! - Ot, gada jak koczerbicha jaka�! Kiedy to by�o?! Za sanacji kos� mnie zajecha�, a za demokracji rachunek chce sp�aci� i zaproszenie przys�a�! - Ka�mierz od tylu lat dostaje od Ja�ka zaproszenia, a nie jedzie! - Mo�e to i dla Polski lepiej -stwierdzi� refleksyjnie Kargul, obserwuj�c przez okno Ka�mierza, kt�ry w�a�nie wyszed� na ganek swego domu nads�uchuj�c, czy nie nadje�d�a Zenek na nowym ci�gniku. - Na eksport postur� on ma prosto marnie�k�, jak kozie� czy inna skacina. - Ca�kiem jak charakter - przy�wiadczy�a Aniela. Ani przez chwil� nie traktowa�a powa�nie my�li, by jej W�ady� mia� wraz z Ka�mierzem ruszy� za ocean. Wyj�a z r�ki m�a upstrzon� stemplami kopert� i chcia�a j� wrzuci� pod blach� kuchni, gdzie weso�o buzowa� ogie�. - Oczadzia�a, czy jak? - Kargul w ostatniej chwili wyrwa� jej list z r�ki. - Bez tego Ameryka przede mn� zamkni�ta! - Ot, stary bzdyk - Aniela wzruszy�a ramionami. - Na stare lata jemu wanderowa� zachciawszy sia. W Warszawie jeszcze nie by�, a do tej Ameryki chce jecha�! - Do Warszawy ja bym musia� jecha� za w�asne pieni�dze, a do Ameryki za Ja�kowe dolary. - Awo! Po co ty tam pojedziesz?! Anielcia, z zadart� g�ow� patrzy�a na niego jak na s�up telegraficzny. Pochyli� si� ku oknu, spojrza� na Pawlaka i p�g�osem wyzna� �onie prawdziwy motyw swoich podr�niczych plan�w: - Po co? A cho�by po to, �eby na z�o�� zrobi� temu konusowi, co si� ka�e na ramie od rowera wozi�! W tej chwili rozleg� si� rze�ki terkot traktora. Kargul wcisn�� kopert� w kiesze� z�achanej marynarki i ruszy�,by powita� nowy etap rozwoju bazy technicznej po��czonych gospodarstw, kt�re dawniej dzieli� p�ot, a teraz ��czy� zi�� i traktor. Zdobycie ci�gnika Ursus C-330 by�o nie tylko dowodem tego, �e ich gospodarka si� rozwija, lecz tak�e �wiadczy�o o istnieniu ostatniego ludzkiego uczucia w buduj�cym socjalizm spo�ecze�stwie, jakim by�o poparte �ap�wk� kumoterstwo. Obaj gospodarze, wpatrzeni w zbli�aj�cy si� poln� drog� ��ty jak dojrza�a dynia ci�gnik, zupe�nie zapomnieli, �e nie doko�czyli �cinania topoli. Drzewo nadal zagradza�o od strony stod� wjazd pod wiat�. To, co nadje�d�a�o poln� drog�, to nie by� tylko traktor. To by�a lepsza przysz�o��. To by�o zwyci�stwo pieni�dza i kumoterstwa nad bezduszn� biurokracj�! To by� jeszcze jeden dow�d, �e na samych swoich nawet w socjalizmie nie ma mocnych... Zenek ko�ysa� si� na siode�ku ci�gnika z min� dow�dcy czo�gu, kt�ry przyni�s� mieszka�com Rudnik wolno��. W klapie jego marynarki tkwi� go�dzik, zupe�nie jakby Ursus by� jego narzeczon�, kt�r� prowadzi nie pod wiat�, lecz przed o�tarz. Mruga� �wiat�ami, naciska� klakson, macha� r�k�, jakby pozdrawia� wiwatuj�ce t�umy. Na razie w komitecie powitalnym by� tylko Pawlak i Kargul. Ka�mierz obj�� maszyn� nieomal mi�osnym spojrzeniem, ale wyrazi� przy tym obaw�, czy ona aby nie felerna. - Ta� ci�gnik to nie twoja koby�ka. On na gwarancji - wy�mia� Kargul ma�ostkow� podejrzliwo�� s�siada. - Ot, pomorek! - A Bierut, Gomu�ka i Gierek to nie gwarantowali, �e socjaliz1m to najlepszy ustr�j?! - zaperzy� si� Ka�mierz. - I z tej gwarancji aby bezlitosna rozpierducha zrobiwszy sia! - Teraz wi�cej czasu na �ycie b�dzie - Kargul przeci�gn�� wielk� d�oni� po oponie tylnego ko�a z tak lubie�nym wyrazem twarzy, jakby dotyka� babskiego kolana, a nie produktu fabryki opon 'Stomil'. - A ona wola�a fiacika! - Zenek na widok nadchodz�cej Ani zeskoczy� z siode�ka ci�gnika. Patrzy� na ni� z wyrzutem. Nie m�g� darowa�, �e minionej nocy odm�wi�a mu nagrody za jego wk�ad w walk� o zdobycie traktora: to on si� po�wi�ca i upija si� z magazynierem F�far� dla dobra sprawy, a ona odwraca si� do niego plecami? Strajk zapowiada, zupe�nie jakby �yli w kapitalizmie?! - Sama sobie kupi� fiacika - Ania zadar�a g�ow� i wysun�a doln� szcz�k�, przez co zn�w upodobni�a si� do swego dziadka Ka�mierza. Pawlak mia� zwykle tak� min� w chwili, kiedy og�asza�, �e zgadza si� na ka�de pogl�dy, byle nie by�y one sprzeczne z jego pogl�dami. - Ciekawe za co? - Zenek u�miechn�� si� szyderczo, �eby Ania odczu�a ca�� nierealno�� swoich marze�. Gdyby Ania podesz�a, poca�owa�a go w nagrod� za to, �e jeszcze teraz gn�bi� go okrutny kac po wczorajszym s�u�bowym pija�stwie, mo�e by jej darowa� t� pr�b� strajkowego szanta�u, ale ona pomacha�a w powietrzu bia�� kopert� i obwie�ci�a triumfalnie, �e zarobi na fiacika w Ameryce. - A ja ci� nie puszcz�! - Pojad�! - Sama? Nigdy i nigdzie! - Z dziadkiem pojad�! Ania spojrza�a w stron� Ka�mierza, oczekuj�c z jego strony potwierdzenia. Pawlak wzruszy� tylko ramionami, bo przecie� prosto bezlito�nie durny by musia� by�, �eby si� wybiera� za ocean, kiedy nawet wyprawa z Kargulem do miasta na jednym rowerze omal nie kosztowa�a go utraty �ycia. Nic go, Ameryka nie obchodzi�a, najlepszy dow�d, �e Ja�ko przys�a� mu chyba ju� dziesi�te z kolei zaproszenie, a on z �adnego nie skorzysta�... Widz�c pytaj�ce spojrzenie Zenka, machn�� r�k�, co mia�o oznacza�, �e dyskutowa� z bab� to darmo g�b� studzi�... -Ja do �adnej Ameryki nie wybieram sia! Na twarzy Zenka pojawi� si� wyraz ulgi, ale nie zago�ci� zbyt d�ugo, bo oto niespodziewanie zadudni� bas Kargula: - Ale ja wybieram sia! -Jak powiedzia�? - Ka�mierz trzymaj�c d�o� na latarni traktora wykrzywi� twarz w ironicznym u�mieszku. - Ot, Kolumb znalaz�szy sia! Za�mia� si� g�o�no, tak go rozbawi�o skojarzenie postaci Kargula z Kolumbem. Kargul przest�pi� z nogi na nog�, si�gn�� do kieszeni porwanej marynarki i wyci�gn�� z niej bia�� kopert�. Tak� sam�, jak� trzyma�a w r�ce Ania. - Jad� do Ameryki! W g�osie Kargula brzmia�a nuta takiej determinacji, jak w�wczas, gdy zdecydowa� si� wyda� swoj� Jad�k� za m�ynarza Kokeszk�, byle uchroni� j� przed Witi�, kt�ry - cho� samosw�j, bo zza Buga - to nosi� nazwisko Pawlak. Pawlak wci�� traktowa� deklaracj� Kargula jak g�upi �art kt�rym tamten swoim zwyczajem chce zagra� mu na nerwach. - Chiba �e na miotle! - parskn�� szyderczo i nadal zacz�� delektowa� si� traktorem. - Na zaproszenie - Kargul podetkn�� Pawlakowi przed oczy kopert�, za�wiadczaj�c� prawdziwo�� jego s��w. Ka�mierz zaniem�wi� na chwil�. Mierzy� spojrzeniem Kargula od k�apciatego kapelusza po rozklapane buciska, jakby czeka� na natchnienie, kt�re pozwoli mu obdarzy� bezczelnego uzurpatora odpowiednio obra�liwym epitetem. Czuj�c na sobie wyczekuj�ce spojrzenie Ani, kt�ra nieoczekiwanie dla siebie znalaz�a w drugim dziadku oparcie dla swych plan�w, postanowi� raz na zawsze uci�� t� spraw�. - Awo patrzaj, jaki to turysta! - obszed� Kargula naoko�o, jakby pierwszy raz w �yciu mia� okazj� obejrze� z bliska kogo� tak bezczelnego. - U mnie jest za obrazem chiba �e z pi�� zaprosze�! Paj�czyn� one zar�s�szy. Dzisiaj Ja�ko znowu mi nowe przys�a�, a ja do tej Ameryki nie pcham sia prosto jak ten cham! - Bo z ciebie taki ka�akunio, �e nie daj Bo�e - Kargul westchn�� demonstracyjnie na dow�d, �e postawa Pawlaka jest ca�kowicie sprzeczna z normami dobrego wychowania, kt�rych on, Kargul, nauczony by� przestrzega�. - U mnie inna kultura. Jak mnie kto zaprasza, nie odmawiam. - Awo, patrzaj, jaki ten ba�watu�cio raptem bezlito�nie kulturalny zrobi� sia, a jeszcze wczoraj �ap�wki nie umia� da�! -Ka�mierz gestem wskaza� Ani i Zenkowi posta� Kargula,jakby sam jej wygl�d ca�kowicie zaprzecza� tym deklaracjom o posiadanej kulturze. - Ciekawo��, kto tam ciebie zaprasza? - Ja�ko - Kargul znowu wyci�gn�� przed siebie r�k� z kopert�. Pawlak otworzy� usta i dysza� przez chwil� jak ryba wyrzucona na brzeg. Prze�kn�� �lin� i odruchowo rozpi�� pod szyj� guzik flanelowej koszuli, jakby si� ba�, �e zad�awi si� w�asn� w�ciek�o�ci�. - �eby jego wilcy, no! To on najpierw brata mojego na obczyzn� wygna�, �eby potem od niego zaproszenie wy�udzi�?! - Sam przys�a�! - A po jak� zaraz�?! - Bo chce rodaka zobaczy�! - Ta� on prosto bezlitosnej wariacji dosta�! - zapia� Ka�mierz wspinaj�c si� na palce jak kogut na p�ocie, gdy obwieszcza stadu kur swoje kr�lowanie. - To my ju� lepszych rodak�w na eksport nie mamy, tylko takiego cabana?! Ot, chwost z�odziejski! Rozejrza� si� pod nogami za jakim� dr�giem, kt�ry by mu pom�g� przep�dzi� intruza zza swojej stodo�y. - Czy ja twoje ruszy�?! - A Ja�ko czyj?! M�j! - A kto tobie broni jecha�?! - Ot, durny, �e tylko w pysk plasn��! Czego mnie tam szuka�, jak ja tam nic nie zgubiwszy?! I tak si� zacz�o: Pawlak doskakiwa� do Kargula jak czupurny kogut, ten cofn�� si� za pie� topoli; g�os Pawlaka skrzypia� jak n� po szkle, g�os Kargula dudni� jak echo w studni; Ka�mierz kipia� w�ciek�o�ci� jak czajnik na ogniu. Kargul za� ka�dym swoim s�owem dolewa� oliwy do ognia... Nadbieg�a Marynia z Anielk�. Widz�c, �e ich m�owie kr��� wok� siebie jak dwa byki - jelenie na rykowisku, ka�da stan�a za plecami swojego m�a. - Kto mi zabroni do Ameryki jecha�?! -dudni� prowokacyjnie Kargul. - Tylko ciekawe, po co? - Pawlak chowa� wyj�ty z kamizelki zegarek na dewizce do kieszeni spodni, co niechybnie zapowiada�o ostateczn� rozpraw� z przeciwnikiem. - Bom �wiata ciekawy! - Za Ja�kowe dolary?! - On chce kogo� z rodziny zobaczy�. Kargul na swoje nieszcz�cie pos�u�y� si� argumentem, kt�ry spowodowa� natychmiastow� reakcj� Pawlaka: Ka�mierz doskoczy� do niego i przekrzywiaj�c g�ow� zapia� cienko, pryskaj�c �lin� w oblicze Kargula: - Ot, koniosraj jeden! Odk�d ty dla Ja�ka rodzina?! - rzuci� si� na Kargula, staraj�c si� w�o�y� r�k� do kieszeni jego marynarki i wyszarpn�� stamt�d list. - Dawaj list, gadzino jedna! Rozleg� si� trzask rozdartej podszewki. Kargul zas�aniaj�c si� obur�cz, cofa� si� ty�em, nie przestaj�c prowadzi� s�ownego pojedynku. - Ot, gor�czka cz�ek! Mnie Ja�ko przys�a�, to i pojad�! - Wstyd by�by takiego �apciucha �wiatu pokazywa�! - Czep si� swojej baby, konusie jeden! Kargul dobrze wiedzia�, jak najcelniej ugodzi� swego adwersarza. Dla Pawlaka nie by�o gorszego epitetu, ni� wypomnienie mu jego mik�ego wzrostu. Dzia�a�o to na niego jak podci�cie batem ogiera pod sam ogon. Nasadzi� na czo�o maciej�wk� i ruszy� z kopyta, zaciskaj�c pi�ci. - Ty, Pawlak, od nowa nie zaczynaj, bo my ju� raz zacz�li. - I czas nam ko�czy�, bo� si� do mojej rodziny przyssa� jak ciele do cycka! Poszed� ty precz! - Pilnuj swoich gnid na g�owie! - Ludzie - krzykn�� b�agalnie Ka�mierz jak kto�, kto spadaj�c z dachu prosi o modlitw� - trzymajcie mnie, bo jak go trachn�, to rzygnie on i dup�, i g�b�! Ani Zenek, ani Ania nie zd��yli dopa�� Ka�mierza. Sun�� z pochylon� g�ow� niczym tryk, celuj�c daszkiem maciej�wki prosto w brzuch Kargula. Ten, zas�oniwszy si� r�koma, kroczy� ty�em w stron� stodo�y, czujnie �ledz�c wzrokiem ka�dy ruch Ka�mierza. Zamachn�� si� Pawlak, ale nie trafi� w rami� Kargula i omal �e nie straci� r�wnowagi. Za�mia� si� Kargul szyderczo widz�c, �e Pawlaka okr�ci�o jak w ta�cu. Tego ju� by�o Ka�mierzowi za wiele. - Ty mordo zakazana! Ty Herodzie! To Ja�ko by� przez ciebie bezlito�nie na emigracj� zes�any, a ty teraz mi�d chcesz spija� z jego cierpie�?! Niedoczekanie twoje! Tak ci zaraz dam, �e a� si� przykociurbisz! Pawlak ruszy� do natarcia z takim impetem, �e przebi� si� przez zas�on� ramion Kargula i zmusi� go do cofania si� a� do chwili, kiedy plecy tamtego opar�y si� o pie� topoli. Nogawka spodni Kargula zaczepi�a o z�by pi�y, kt�ra tkwi�a w pniu podci�tej topoli. Zaj�cza�a potr�cona pi�a, a przepi�owane do po�owy drzewo pod naporem dw�ch cia� zako�ysa�o si�, rozleg� si� niepokoj�cy trzask... Zenek zmartwia�. Je�li topola "padnie, z Ursusa C-330 zostanie niewiele wi�cej ni� z tego roweru, na kt�rym wczoraj wr�cili z urz�du Pawlak z Kargulem. - Trzymajcie drzewo! - rzuci� si� biegiem w stron� traktora, zapu�ci� silnik i zacz�� si� szarpa� z biegami, by wycofa� go z zagro�onej strefy. - Ka�mierz, my tu ha�dry-ma�dry robimy - wyst�ka� z trudem Kargul - a ci�gnik stracimy! - Ty mnie nie ko�uj! - sapa� Pawlak, orz�c pazurami �ebra s�siada. - Dziadku, trzymajcie, bo Zenek zginie! Dopiero pe�en przera�enia g�os Ani kaza� Pawlakowi obejrze� si� w stron� traktora. Co tam Zenek! Gorzej, �e jeszcze chwila a padaj�ca topola zmia�d�y ich nabytek. Pu�ci� Kargula, by wraz z nim podeprze� trzeszcz�ce drzewo. Teraz dysz�c ci�ko stali obok siebie rami� w rami�. �y�y wyst�pi�y im na czo�o. Pie� mia�d�y� ich ramiona, a Zenek wci�� nie m�g� wrzuci� wstecznego biegu: Wreszcie skrzynia bieg�w zgrzytn�a jak nie naoliwiony kierat, traktor zaterkota� i ruszy� do ty�u. W tej samej chwili Kargul i Pawlak uskoczyli na bok, a zielona korona drzewa zakry�a widok ci�gnika. Kobiety krzykn�y. Ania ruszy�a biegiem w t� stron�, gdzie jeszcze przed chwil� ��ci� si� weso�o Ursus C-330, a teraz kipia�a ziele� ga��zi. Wszyscy zamarli s�ysz�c krzyk Ani: - Ju� po nim! - Na co ta denerwacja, ta� on ubezpieczony - mrukn�� Kargul, wycieraj�c r�kawem pot z czo�a. - Zenek? - Pawlak nie odrywa� wzroku od wnuczki, kt�ra by� mo�e by�a ju� w tej chwili wdow�. - Ci�gnik! Ruszyli obaj wzd�u� pnia, potykaj�c si� o ga��zie. Spo�r�d li��i wy�oni� si� Zenek. Ania przypad�a do jego boku. - Bo�e! Jakie szcz�cie, �e nic mu si� nie sta�o - westchn�a Marynia, patrz�c ze �zami na �ciskaj�cego Ani� ch�opaka. - Nic? - Ka�mierz spojrza� koso na �on� i gestem wskaza� jej p�kni�t� latarni� Ursusa. - Ta� ja o Zenku m�wi�. - I na co te teremedie - wzruszy� ramionami Ka�mierz. - Ta� m�a dla Ani �atwiej zdoby� jak traktora! Rozdzia� 7 W imi� Ojca i Syna i Ducha �wi�tego, witam Was i o zdrowie pytam, bo pragnienie mam serdeczne ujrze� Was. Chc� przed ca�� rodzin� �ycie swe rozliczy�, pokaza� najbli�szym, co po sobie zostawiam... Marynia siedzia�a przy stole i uroczy�cie, jakby to by�a ewangelia, odczytywa�a linijki listu od Ja�ka Pawlaka; Ka�mierz wisia� oczyma na jej ustach, sam pod nosem powtarzaj�c bezg�o�nie us�yszane s�owa, jakby powtarza� po kim� przysi�g�; Kargul z Anielk� stali przy oknie w skupieniu; Ania wpatrywa�a si� z zachwytem w zdj�cia domu w Chicago, kt�re przys�a� nieznany jej w�a�ciwie brat dziadka Kazimierza. - �liczny -dom - szepn�a Ania, ale Zenek bardziej by� zachwycony ameryka�skimi samochodami, kt�re parkowa�y przed domem Johna Pawlaka. - Jak mnie pu�cisz, to zarobi� na taki... - Wol� mie� ciebie ni� samoch�d! Pawlak uciszy� ich niecierpliwym sykni�ciem: jemu dusza omal�e z zawiasa nie wyskoczy, kiedy s�ucha s��w brata swego, a ci nic tylko jakie� licytacje urz�dzaj�! Da� Maryni znak, by podj�a dalsz� lektur�. Czekam Was w swoim domu w Chicago, a dom ten ma nie byle jak� polack� przesz�o��... - Co ma? - Zenek nie m�g� zrozumie� sensu tego przymiotnika, ale nast�pne zdania wyja�ni�y wszystkim, co te� Jan Pawlak mia� na my�li, pisz�c o "polackiej" przesz�o�ci: Bo tu wielki Polak raz spa�, co on potem by� za naszego prezydenta... - Kto to m�g� by�? - zastanawia� si� g�o�no Zenek, ale na my�l przyszed� mu tylko Boles�aw Bierut. - Oczadzia� czy jak? -zgromi� go Ka�mierz. - Ta� Ja�ko nigdy by takiego hamana pod sw�j dach nie wpu�ci�! - To o, Paderewskiego chodzi! - wtr�ci�a si� Ania, kt�ra dobrze zapami�ta�a informacj� mister Septembra na temat projektu utworzenia w domu Johna Pawlaka klubu dla Polonii. Dalszy ci�g listu potwierdzi� prawdziwo�� tych danych: U mnie si� szykuje wielka uroczysto�� pami�tkowa, nawet poka�� na filmie, �e w moim domu spa� raz prezydent Paderewski. Na otwarcie klubu, co b�dzie we wrze�niu, to ja na t� okazj� wszystkich razem i ka�dego z osobna zapraszam do Chicago. Przy�l� Wam dolary na drog�, a od Was prosz� du�o razowego chleba, takiego jak nasza mama piek�a na chrzanowych li�ciach... Westchn�� Pawlak g��boko i powiedzia� przez �ci�ni�te wzruszeniem gard�o: - Aj, Bo�e�ciu, ca�y Ja�ko - potoczy� wzrokiem po twarzach zebranych w izbie os�b. - Czarnego chleba mu brakuje, a groszem si� rozrzuca i wszystkich zaprasza. Spojrza� na Kargula, by ten nie mia� w�tpliwo�ci, �e zaproszenie go do Ameryki Ka�mierz uwa�a za dow�d bezsensownej rozrzutno�ci ze strony swego brata. - Mo�e milionerem zosta� - wyrwa�a si� Ania, podniecona coraz bardziej realn� perspektyw� wyprawy za ocean. - Ot, dziermoli - Ka�mierz jednym spojrzeniem zgasi� entuzjazm wnuczki. - W naszej rodzinie, chwali� Boga, nikt pieni�dzy ani kariery nie zrobi�, ale za to i w wi�zieniu nikt nie siedziawszy! Marynia z�o�y�a kartk�, podesz�a do obrazu �wi�tej Rodziny, wisz�cego nad ma��e�skim �o�em i wspinaj�c si� na palce, wetkn�a list za ram� obrazu. - A ty co? - zdziwi� si� Ka�mierz. - Zawsze tam przecie chowasz zaproszenia od Ja�ka - Marynia poprawi�a przekrzywion� ram�. - Trzeba jemu dzisiaj jeszcze odpisa�, �e nie jedziemy. - Ot, gada jak rozdziawa! A tobie kto powiedzia�, �e nie jedziemy? - Ta� sam rano tak zadecydowa�! - Ot tobie na! Ta� ja by nie by� chrze�cijanin, �eby ja bratu swemu chleba czarnego odm�wi�! S�ysz�c t� deklaracj�, Ania a� klasn�a w r�ce z zachwytu: znaczy, �e wszyscy pojad�! - Ot, durna b�dzi�gwa! -Pawlak zaatakowa� z kolei wnuczk�, nie mog�c poj��, jak w g�owie gospodarskiej c�rki mog�a si� zrodzi� tak nieodpowied�ialna my�l. - A kto� �ywio�y dopatrzy, a? My b�dziemy turyst�w odgrywa�, a kabany z wagi spadn�, krowy na deszczki bezlito�nie wyschn�! -�niwa przecie� trzeba obskoczy� - odezwa� si� Zenek, wci�� licz�c na to, �e w ekipie zdobywc�w Ameryki zabraknie miejsca dla jego �ony. - Ot, Zenek potrafi ekonomicznie my�le� - pochwali� go Pawlak. - I dlatego zostanie, �eby plonu dopilnowa�. Ca�e szcz�cie, �e my dzi� traktora dostawszy. B�dzie czym si� przed Ja�kiem pochwali�! - popchn�� Zenka ku wyj�ciu. - Ano galopem le� i traktora pod to okno stawiaj! - A po co ci�gnik pod okno stawia�? - zdziwi� si� Kargul. - Bo na oknie postawi si� telewizor - zdecydowa� Ka�mierz, krz�taj�c si� jak inspicjent w teatrze na dziesi�� minut przed premier�. - Ka�dy niech si� galancie wyszykuje, �eby cho� na fotografii wysz�o, �e w tym socjalizmie te� mo�na na swoje wyj��! Rozdzia� 8 Wok� ustawionego pod oknem ci�gnika C-330 zebra�a si� ca�a rodzina Pawlak�w. Zenek na polecenie Ka�mierza ustawi� na parapecie radziecki telewizor "Rubin", by dope�ni� obrazu ich zamo�no�ci. Marynia poci�a si� w up