Berling Peter - Korona świata

Szczegóły
Tytuł Berling Peter - Korona świata
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Berling Peter - Korona świata PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Berling Peter - Korona świata PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Berling Peter - Korona świata - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 BERLING PETER KORONA ŚWIATA epopeja średniowieczna część 3. Część 1 – Dzieci Graala Część 2 –Krew królów Strona 3 PROLOG Na południe od Bagdadu, na lewym brzegu Tygrysu, stał ktezyfoński liwan, letni pałac amira al-muminin, „księcia wiernych". Kalif przeniósł się tu wraz z dworem i haremem, żeby w miejscowych termach uwolnić się od prześladujących go lekarzy. Al-Mustasima dręczyła bowiem podagra, łupało go w plecach, kłuło w kolanach, a stopy tak czy owak nie były przywykłe do dźwigania ciężaru jego ciała. Kiedy leżał w ciepłej wodzie, a smukłe ręce polewały go wonnymi esencjami, wcierały je łagodnie w zwiędłą skórę i starannie opiłowanymi paznokciami ślizgały się wzdłuż jego kończyn, przynosiło mu to stokroć większą ulgę niż lewatywy ordynowane przez żydowskich doctores z Aleksandrii, puszczanie krwi i polewanie zimną wodą przez medyków przysłanych mu przez cesarza z Salerno czy delikatne nakłuwanie ciała igłami, na co namówił go uczeń Ibn Bajtara z Pekinu. Al-Mustasim podniósł wzrok na jedyne w swoim rodzaju sklepienie beczkowe, posadzone na piaszczystym brzegu Tygrysu niczym ogromne strusie jajo. Samotny liwan wznosił się pionowo ku niebu. Po jednej stronie otwierał się na palmy daktylowe oazy, po drugiej na leniwie płynącą rzekę. Kalif uwielbiał tę przewiewną halę, która pochodziła jeszcze z czasów Proroka, jej jasny chłód i lekkość konstrukcji. Wśród kamieni gnieździły się jaskółki, a od czasu do czasu w pobliże basenu, w którym spoczywał, zabłąkała się szmaragdowa jaszczurka. Dziewczęta uderzające w tamburyn, z dzwonkami na przegubach dłoni i szczupłych kostkach u nóg, kołysały się w rytmie dźwięków fletu. Gdyby nie śpiewały, pomyślał mały stary człowiek, byłyby jeszcze piękniejsze, ale wtedy pewnie by paplały jak damy z mojego haremu, które za zasłoną — Al--Mustasim popatrzył ze smutkiem na swą zapadniętą klatkę piersiową i wystający brzuch, i dalej w dół na zwiotczałą ozdobę swoich lędźwi - marzyły o innych mężczyznach. Myśli kalifa pośpieszyły ku kobiecie, którą przysłał mu An-Nasir, sułtan Strona 4 Damaszku. Syryjski władca zachwalał mu ją jako niewiastę bystrą i dowcipną i podkreślał jej wyjątkowe pochodzenie. To córka cesarza z rodu Staufów, mądra i ukształtowana na zachodnią modłę. Potrafi nie tylko czytać, ale i pisać, a w sztuce opowiadania nikt jej nie dorówna. Pewnie uznam ją za zbyt starą do haremu, rozmyślał Al-Mustasim. Bądź co bądź ten dojrzały dar liczył już sobie dwadzieścia pięć wiosen. Kalif popatrzył na zegar na brzegu basenu — cóż za szkaradzieństwo! Ale za to pokazywał godziny i był darem od króla Franków, który kazał go sporządzić specjalnie dla niego w paryskiej pracowni złotniczej. Pozłacana figurka przedstawiała rycerza, który dzierżył w jednej ręce okrągłą tarczę okoloną inkrustowanymi cyframi, a pośrodku przebitą ośką, na tej zaś obracała się strzała, wskazując godziny. Nie to jednak było ważne, gdyż rycerz miał w drugiej ręce małą maczugę lub raczej pałeczkę od bębenka, jakim bawią się chłopcy. I tąż pałeczką uderzał głośno o każdej pełnej godzinie w brzeg tarczy dwanaście razy. Potem jednak — i to było najpiękniejsze jego ramię wyskakiwało co kwadrans w górę i waliło w hełm „bang! bang!" Przyłbica, Allahowi dzięki, była spuszczona, toteż kalif za każdym razem potrafił sobie bez trudu wyobrazić, że znajduje się pod nią głowa niewiernego. Również tym razem Al-Mustasim przyłapał się na tym, że z zachwytem łowi uchem odgłosy uderzeń. Klasnąwszy w dłonie, odprawił z powrotem za zasłonę śpiewające bajadery,* pozwolił kąpielowym, by zawinęli go w prześcieradła i zanieśli na sofę na skraju hali, dokładnie naprzeciwko namiotu uszytego z lekkiej tkaniny, w którym jego damy znów zaczęły szeptać ze sobą. Klarion z Salentyny stała wśród nich i wiedziała, że wkrótce zostanie wezwana do kalifa. Naczelny eunuch własnoręcznie usunął jej ostatnie czarne kręcone włoski pod pachami i właśnie nacierał ją maściami i olejkami. Znała te zabiegi, w których nie omijano żadnego miejsca ciała. Do każdego używano pachnidła z innego tygielka. Czuła przy- Strona 5 jemne łaskotanie, a zarazem satysfakcję z zazdrosnego poszeptywania kobiet. To prawda, nie była już najmłodsza i podarowała życie córce, a ponadto zdradzała lekką skłonność do tycia, ale kalif był chudym człowieczkiem, tacy zaś potrafią docenić krągłość bioder oraz bujne piersi. Nie miała na sobie nic oprócz przezroczystej tkaniny z Mosulu, która podkreślała jej miękkie kształty. Uczesana, upudrowana i jeszcze raz spryskana wonnościami, przeszła z podniesioną głową przez liwan i zbliżyła się do sofy, na której spoczywał władca. Al-Mustasim dźwignął się na łokciu i usiadłszy, przyglądał się Klarion z upodobaniem. Wskazał jej miejsce na obleczonej aksamitem poduszce, która leżała u jego stóp. Był ciekaw, czym zamierza go uradować, i bynajmniej tego nie ukrywał. - Nadobna huryso* z raju, opowiedz mi o tych dwojgu dzieciach, óre Allah posłał, żeby sprowadzić Franków na właściwą drogę! Aha, pomyślała Klarion, to stąd wieje wiatr. Zadumana patrzyła na Tygrys w dole, jakby opowiadała o czymś, co ukazało się jej podczas widzenia. —Nie tylko Franków — rzekła z uśmiechem — cały Zachód. Wielki cesarz rzymski... —Czy to nie papież? — nieroztropnie wpadł jej w słowo Al-stasim. Papież to najwyższy kapłan! — podjęła z oburzeniem. — Ten , który podaje się za następcę Jezusa z Nazaretu i z nienawistną zazdrością prześladuje dzieci, prawowitych dziedziców świętej krwi! A król Franków jest jego sługą i siepaczem. Kalif zerknął na bijący właśnie zegar. Dzieci pochodzą zatem od proroka Isy?* Klarion skinęła głową. Wtem rozległo się głośne „bang! bang! bang!" —Jak król Franków śmie podnosić rękę na dzieci proroka? — Frankowie to durne plemię, pomyślał kalif, dowodzi tego choćby ten rycerz, który wali pałką we własny Strona 6 hełm. Wyjaśnię wam to – oznajmiła Klarion , która nie rozumiała dlaczego starzec ciągle spogląda na tę dziwna lalkę. Czyżby w środku siedział mały Murzynek i wymachiwał rękami, kiedy władca patrzył na niego ? -W najbardziej uroczej dolinie Zachodu leży niczym piękna niewiasta Okcyrania , którą oblegaja ,zabiegając o jej względy , czterej potężni książęta : cesarz ze sowim rozległym państwem od wschodu , od zachodu zaś król Aragonii , wszelako oddzielony od niej górami . Na południu, ale za morzem, kraje należące do władcy z dynastii Hafsydów. Tylko na północy grozi niebezpieczeństwo, gdyż tam czyha król Franków, haniebnie pragnie ją wziąć siłą... —To on podarował mi tego rycerza wybijającego godziny - przerwał jej łagodnie Al- Mustasim. — Jego zegar nie świadczy o wyszukanym smaku, ale bije. Zastrzeżenie to trafiło Klarion do przekonania, zostawiła więc Francję w spokoju. Tam właśnie leży owa czarodziejska kraina Okcytania, ukochana Zachodu, najpiękniejszy kwiat w kulturze miłości rycerskiej i dworskiego obyczaju . Nie wydawało jej się , żeby Al.-Mustasim rozumiał o czym mówi. – Tam – niedaleko Al-Andalus ,saraceńskiej Kordoby ze swoim splendorem ,wspaniałej Sewilli , potężnej Grenady , dla której panie , jesteś najwyższym zwierzchnikiem - tam dojrzewają najcudowniejszeowoce wiedzy i mądrości. Żydzi, muzułmanie i chrześcijanie żyją w pokoju i... Bynajmniej! — zaprotestował rozgniewany kalif. — Tak mogłoby być! Zamiast jednak cieszyć się szczęściem, którym Allah szczodrze ich obdarza, te tępe chrześcijańskie psy zwalczają nas... To przez katolickiego papieża, który w swej bucie uznaje jedynie własną naukę, a nie na przykład nauczanie Jezusa Chrystusa! Strona 7 Prorok Isa — podjął wątek kalif—nie wieścił niczego, co dawałoby Frankom prawo do wzniecania pożogi wojennej. Przeciwnie. Wasz prorok głosił łagodność, braterstwo, miłosierdzie... — Zadumał się chwilę nad przydatnością takich zachowań, po czym dodał: — Prawie do przesady! Czyż nie mówił: „Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek twój, nadstaw mu i drugi"? Klarion roześmiała się. - Nie jestem chrześcijanką. Ale gdyby to były tylko uderzenia w policzek! Frankijski król w zgubnym przymierzu z rzymskim papieżem ogniem i mieczem napadają na Okcytanię, żądny łupów jeden, bezlitosny i zapamiętały w złości drugi. Zegar rozgłośnie wybił pełną godzinę, osiem uderzeń. Nad rzeką zawisły niebieskie zasłony wieczoru. Kalif kazał przynieść owoce i schłodzoną wodę różaną. Własnoręcznie nalał Klarion. Miałaś mi opowiedzieć o dzieciach. Cóż one mają wspólnego z tym osobliwym królem i z tym złym papieżem, jeśli Allah posłał je do was za pośrednictwem swego proroka Isy? Posłał je prosto do Okcytanii, owego ogrodu różanego, gdzie spotkały się żydowska kabała, muzułmańska teologia i prastare kulty celtyckie. Wracający ze Wschodu krzyżowcy przywieźli obce obyczaje i kulturę niczym nasiona obcych kwiatów. W szczęśliwej Okcytanii, gdzie poeci bywali książętami, rycerze pieśniarzami, a mędrcy kapłanami, rozwinęła się nauka Czystych, którzy nie obawiali się zła i mieli raj przed oczyma, religia nakazująca wiarę w prawdziwe przesłanie Jezusa z Nazaretu, niezafałszowane i bezpośrednie! Ich cnota, która nie potrzebowała przebaczenia, pokuty ani czyśćca, stała się cierniem w oku papieża i belką przed głową króla Franków, który spoglądał pożądliwie na ową żyzną krainę. Okcytania ze swoimi ciemnymi lasami, srebrnymi rzekami i ukrytymi jaskiniami, których ściany lśniły od złota i kamieni szlachetnych, była bezbronna. Nigdy jej nie widziałam — dodała z żalem Strona 8 Klarion, a jej oczy zabłysły — ale Crean opowiadał mi o niej. A to kto? — Stary kalif, choć wydawał się senny, był uważnym słuchaczem. Dzielny rycerz, który wyprowadził dzieci z oblężonej twierdzy Montsegur... Mów od początku, jak to było — napomniał ją Al-Mustasim i Klarion, która samowolnie odbiegła od tematu, wzięła to sobie do serca. Pewnego dnia stało się: król i papież wystawili wielką armię na „wyprawę krzyżową" przeciwko... — Co?! Wyprawa krzyżowa przeciwko chrześcijanom, w samym sercu Zachodu? Owszem, tak to nazwali bezczelnie i kłamliwie i obiecali uczestnikom bogate łupy. Hordy najemników wtargnęły więc do kraju, pustoszyły miasta i zamki i prześladowały mieszkańców. „Spalcie ich wszystkich żywcem", rozkazał legat papieski, „Bóg na pewno odnajdzie swoich w dniu Sądu Ostatecznego!" — Co za bluźnierstwo przeciwko Allahowi! — Kalif aż się zatrząsł. — O tak, ale to nie wszystko! Kiedy spalili do szczętu miasta razem z ludźmi, którzy schronili się w świątyniach, na wysokim skalistym stożku ostała się j eszcze jedna twierdza, Montsegur. Opierała się przez trzydzieści trzy lata, lecz strażnicy Graala postanowili w końcu się poddać i położyć kres swemu ziemskiemu żywotowi... Al-Mustasim był pod wrażeniem. Graal? Czy to ojciec „dzieci Graala"? Dokładnie nie wiadomo, kto lub co jest owym Graalem. — Klarion nie starała się nawet udawać mądrzejszej, niż była. Zamiast tego wygładziła na piersi muślin, pod którym dumnie zarysowały się ciemne sutki. — Crean z Bourivanu, szlachetny obrońca dzieci, mawiał: „Graal to wiedza tajemna". Wiedza o czym? — podchwycił kalif. O rodowodzie świętej krwi, to krew królów, krew królewskiego domu Dawida... Ach — wyrwało się księciu wiernych — proroka Isy? Strona 9 Znów rozległo się bicie zegara.— Pewnie tak — odpowiedziała Klarion, która przyłapała się na tym, że teraz i ona wpatruje się w figurkę z hełmem na głowie. — W każdym razie w noc poprzedzającą kapitulację twierdzy dzieci, chłopczyk i dziew- czynka, zostały spuszczone ze skały na linach. Uratowanie dzieci zarządził pewnie Przeorat, czyli Najwyższa Rada Syjonu. To tajny zakon, do którego należy także i któremu wiernie służy Crean z Bourivanu. Odczekała, aż ucichnie brzęczenie tarczy po ostatnim uderzeniu. „Bang!" — To potężny związek działający w ukryciu — dodała, rozbrajająco trzepocząc rzęsami, pragnęła bowiem, aby kalif uwierzył jej na piękne oczy, że jej wiedza o Przeoracie sięga niewiele dalej. Al-Mustasim nie przestawał jednak dociekać. — Dla kogo? — zapytał, ale nie patrzył już na zegar. Jego spojrzenie zatrzymało się na okrywającej Klarion muślinowej szacie, prześlizgnęło po jej udach i zagłębiło w ciemnym trójkącie łona. — Dla kogo?—powtórzył. Klarion pochwyciła jego wzrok; przeciągnęła się niczym zadowolona kotka, która nieruchomiejąc nagle potrafi zwieść mysz, że jej nie widzi, i ta może nadal łasować oczami. — Mogę wam tylko powiedzieć przeciwko komu. Przeciwko Kościołowi papieży rzymskich i przeciwko domowi królów francuskich wysłali swoje wojska zaciężne, aby wzięły szturmem MontsegGraala którego szukali, nie znaleźli. Załoga twierdzy powędrowała dobrowolnie na stos, odmówiła bowiem uznania papieża. Okoliczne tereny, zamki i miasta otrzymał król Francji, który w ten sposób podwoił swoje posiadłości i teraz uważa, że jest tak samo potężny jak cesarz i że należy mu się taka Strona 10 sama cześć. — Znam to — mruknął kalif, którego myśli wpełzły głęboko pod muślin. —Wciąż nie brakuje książąt, którzy uważają, że władza i bogactwo zapewniają również godność... Ale co się stało z dziećmi? Dwa dźwięczne uderzenia zasygnalizowały, że wkrótce minie godzina. Na zewnątrz dawno zapadł gęsty mrok, a on wciąż jeszcze nie był u celu swoich pragnień. Klarion zobaczyła, że mysz ucieka, i sprężyła się. Crean z Bourivanu, ścigany przez Franków, przewiózł je morzem do Rzymu i potajemnie prześlizgnął się przez jaskinię Bestii. Pomógł mu pewien mnich, franciszkanin William... William z Roebruku, słynny posłaniec, który cztery albo pięć lat temu odwiedził wielkiego chana Mongołów? —Al-Mustasim przedzierzgnął się z myszy w kocura, w jego oczach natychmiast pojawiły się czujne błyski. Klarion roześmiała się. Nie wiem, czy ten spryciarz William był u Mongołów w Karakorum. W owym czasie dzieci znajdowały się pod dobrą opieką u nas, na zamku w Otranto, gdzie i ja się wychowałam. Codziennie sama je... Opisz mi je! Jak im właściwie na imię? Rosz i Jeza — oznajmiła z dumą Klarion. — Ich prawdziwe imiona są o wiele dłuższe, bo pochodzą z najwyższej arystokracji, ale muszą być trzymane w tajemnicy z uwagi na prześladowców, którzy nie cofają się nawet przed morderstwem. A jak wyglądają? — W głosie kalifa przebijało zniecierpliwienie. Rosz na pewno wyrósł na młodego rycerza. Był pięknym chłopcem o brązowych oczach i ciemnych włosach, a jego skóra miała barwę spiżu. Młody Got. Tryskał młodzieńczą żądzą czynu i fantazją — po prostu musiało się go kochać! Strona 11 Kalif uśmiechnął się słysząc, z jakim podziwem dziewczyna o nim mówi, choć przy opisie kwitnącej młodości poczuł ukłucie w sercu. A Jeza? — zapytał, odsuwając myśl o niedostatkach własnej postury i swojego wieku. Jeza najchętniej przyszłaby na świat jako chłopiec. W jej żyłach płynie gorąca krew Normanów. Była smukła jak trzcina, gwiazdy jej oczu ciskały szarozielone błyski, a bujne złote loki okalały twarz o ostro zarysowanym profilu. Tylko wargi zwiastowały zmysłowość drzemiącą w ciele, które teraz już pewnie rozkwitło. Była spragniona wiedzy i miała mądre wyczucie kwestii politycznych. Trudno to sobie wyobrazić w takim haremie jak mój — mruknął zawiedziony kalif. — Co rusz wybuchałyby awantury! — Pozwolił sobie przez chwilę popatrzeć na Klarion takim wzrokiem, jaki przystoi jedynie właścicielowi. — Podobno jesteś córką cesarza? Nie tylko podobno, naprawdę nią jestem! — oburzyła się zagadnięta, aż zafalowały jej piersi, i wyprostowała się dumnie. — Cesarz podarował mojej matce Otranto, położone na południowym krańcu jego państwa, w Apulii, którą kochał tak bardzo, że spędzał tam większość czasu. Tam też wielkiego Staufa dosięgła śmierć. Mnie nadał tytuł hrabiny Salentyny. Widziałaś kiedykolwiek cesarza Fryderyka? Nie. Nigdy więcej nie odwiedził mojej matki. Wychowywałam się w Otranto wraz z moim bratem Hamonem L'Estrange, który w zeszłym roku pojął za żonę najmłodszą siostrę emira Bajbarsa... Ach, „Łucznika". Klarion poruszyła się niespokojnie na swojej poduszce, przez co materia na jej udach napięła się niebezpiecznie, grożąc rozdarciem. Kalif natychmiast się ożywił. O tak — Strona 12 rzekł w zamyśleniu — gdyby Mamelucy* nie zamordowali ostatniego władcy Egiptu z dynastii Ajjubidów, An-Nasir nie zostałby pewnie sułtanem Damaszku, a i ty przypuszczalnie nie byłabyś tutaj, żeby przynieść memu sercu... Klarion poczuła, że posunęła się w swojej grze za daleko, gdyż nie miała najmniejszej ochoty przynosić orzeźwienia jego sercu ani innym zmęczonym członkom jego zwiędłego ciała. Z opresji wybawił ją śmiały skok z powrotem do Apulii. Żyliśmy szczęśliwie i w pokoju w naszym zamku nad brzegiem morza. Papież zgubił wtedy trop dzieci, których śmiertelnie nienawidził. Ale potem ten bęcwał William sprowadził wrogów z powrotem na ich ślad. Musieliśmy uciekać z Otranto na łeb na szyję trierą, cudownym okrętem wojennym, który cesarz podarował mojej matce, bo oprawcy stali już pode drzwiami. W kraju cesarza? — To było dla kalifa niepojęte. Zegar wybił pełną godzinę i władca poczuł głód, lecz jeszcze większy był jego apetyt na dalszy ciąg historii, która stała się teraz naprawdę frapująca. A może to ciało opowiadającej dziewczyny wydawało mu się z każdą chwilą bardziej apetyczne? Tymczasem papież ogłosił detronizację cesarza i pozbawił go wszelkich tytułów i godności — dodała szybko Klarion. Dziewięć uderzeń zegara skłoniło również ją do pośpiechu, gdyż wiedziała, iż nadeszła pora, kiedy władcy udają się do stołu, chyba że powstrzymuje ich coś lepszego. Dobrze przynajmniej — rzekł kalif — że jestem cesarzem i papieżem w jednej osobie. Tylko takiego zuchwałego arcymułły* by mi brakowało! — Odpędził nieprzyjemną myśl. — A co było dalej? Dokąd uciekli Rosz i Jeza? —Przez morze do Konstantynopola! Ale i tam podążyli za mmi oprawcy. Po długiej tułaczce dzieci dotarły do Egiptu. Al-Mustasim przypomniał sobie o sprawie. Strona 13 —Czy sułtan Kairu nie nosił się nawet z myślą — był już wprawdzie stary i miał pomieszane w głowie, a jego syn niewiele był wart — żeby odstąpić dzieciom tron? O wieku nie powinien był wspominać, bo srodze mściło się to na nim. Zezłościł się na samego siebie, lecz Klarion co prędzej obdarzyła go uśmiechem, który — choć nieszczery — zadał kłam jego obawom. Prowokująco wolno założyła nogę na nogę. Sułtan Ajjub wyzionął ducha, zanim mógł odnieść zwycięstwo nad królem Ludwikiem. Jego syn niczego nie pragnął goręcej, jak wyrzec się świeckiej władzy i powierzyć sułtanat parze królewskiej, Roszowi i Jezie. Pobił króla Franków i wziął go do niewoli, po czym został zamordowany podczas przewrotu pałacowego zorganizowanego przez Bajbarsa. Także znany z okrucieństwa „Łucznik" uległ urokowi dzieci. W przypływie wielkoduszności wypuścił króla Ludwika z więzienia, żeby mógł ich uczynić „królami Jerozolimy". Jerozolima! — westchnął w zamyśleniu kalif. Zegar już dawno wybił kolejną godzinę, Al- Mustasim wszakże nawet nie spojrzał w jego stronę. Oczy władcy spoczywały na ustach Klarion. Zauważył, że ledwie skosztowała wody różanej. Klasnął w dłonie i kazał przynieść wino. Kalif napełnił tylko jeden puchar, sam upił trochę i podał go kobiecie. Wreszcie jej wargi zabłysły. Al-Mustasim patrzył z lubością, jak ślizga się teraz po nich różowy język. Do murów obleganego zamku można też przystawiać drabiny. Nie zwlekając podał jej drogocenne naczynie po raz wtóry. Oczarowany charyzmą i urokiem dzieci, Ludwik Pobożny przezwyciężył swój gniew na „kacerskie dzieci", które ścigał od Montsegur aż po Konstantynopol, i gotów był im przyznać koronę Jerozolimy. Udaremnił mu to jednak sprzeciw jego dworu oraz baronów osiadłych w Ziemi Świętej. Rosz i Jeza tymczasem dojrzeli i stali się samodzielni. Dowiodła tego choćby ich śmiała próba uwolnienia Szirat i mnie z haremu An-Nasira. Byłam wtedy przy nadziei z Bykiem i wcale nie myślałam go opuścić. Strona 14 Kalif z trudem przełknął napomknienie o Byku wraz z jądrami, a tymczasem Klarion niewzruszenie ciągnęła: Z kłopotliwej sytuacji, w jakiej znalazła się para królewska, wybawił ją Crean z Bourivanu na czele oddziału asasynów. Ach — szepnął w zamyśleniu Al-Mustasim, który wykorzystał dziki potok wymowy, by przypuścić szturm na ciało opowiadającej jak na twierdzę. — Ach — powtórzył — w ten sposób weszli do gry izmailici? Pociągnąwszy spory łyk, jak na zwycięskiego zdobywcę przystało, poczuł lekki zawrót głowy. — Oni uczestniczyli w wyprawie od samego początku. Ich kanclerz złożył nam wizytę już w Otranto. Przeorat nie zdaje się wyłącznie na rycerzy Świątyni... Tym razem Klarion, wchodząc całkowicie w rolę usłużnej niewolnicy, dolała władcy wina, a wyborny trunek posmakował mu podwójnie. Dziwne, że ta — jakże ona się zowie?! — ta tajna rada Syjonu zaufała akurat bluźnierczym templariuszom i asasynom, tej bandzie morderców dowodzonej przez Starca z Gór! Chcąc ukryć podniecenie, sięgnął po wino, które popijał powoli i z rozkoszą. Hrabina Salentyny z takąż samą rozkoszą wsparła się na rękach, które wbiła za sobą w poduszkę, i wyprężyła w górę ciało, jakby nikt jej nie oblegał. Powiodła oczyma po sklepieniu liwanu. Kiedy odchyliła głowę, wypadla jej zapinka i bujne włosy spłynęły uwodzicielsko na ramiona. To dwa ciemne, głębokie zbiorniki wodne, których dna nie dostrzeżecie, panie — odpowiedziała szeptem, odmawiając wezwaniu kalifa, który znowu podsunął jej puchar. — Oba jednak zasilane są z tego samego czystego źródła. Strażnikiem owego tajemnego źródła jest Przeorat. Wybrał templariuszy i asasynów, oba to zakony Strona 15 wojowniczych mnichów, ponieważ potrafią zachować wiedzę o początku, o pochodzeniu wszech rzeczy. Gotowi są wypełnić ślepo każdy rozkaz i przeprowadzić w świecie wolę strażnika Wielkiego Planu. Al-Mustasim sam opróżnił kielich i drżącą ręką napełnił sobie znowu, zlał przy tym sporo wina na jej muślinową szatę, czerwona plama szerzała się i ukazały się jej nagie uda, lecz on nawet tego nie zauważył. Czy chodzi o los dzieci, piękna huryso? Klarion uświadomiła sobie z przerażeniem, że kalif słuchając opowieści o dzieciach , bynajmniej nie zapomniał o kobiecie siedzącej u jego stóp. Starzec jął gorączkowo gmerać przy swoich szatach. Uśmiechnęła się łagodnie, wcisnęła mu prędko w rękę puchar z ciężkim winem i uciekła w dalszy ciąg opowieści. — Chodzi wyłącznie o przyszłość dzieci; Wielki Plan jest dla królewskiej pary zarazem losem i przeznaczeniem. Spełni się, choćbyśmy się przed nim bronili. Przekonali się o tym wszyscy, także William z Roebruku, który je umiłował i co rusz spotykał na ich żmudnej drodze do Królestwa Pokoju. Crean z Bourivanu odprowadził parę królewską na daleki Orient do Alamutu, siedziby wielkiego mistrza asasynów. Wątpię jednak, czy tam, u imama wszystkich izmailitów, znajdą swe ostateczne przeznaczenie, czyli... Puchar kalifa uderzył z głośnym brzękiem o kamienną posadzkę. — ...czyli koronę świata! — dodała mimo wszystko Klarion, zanim zwróciła wzrok na starca. Al-Mustasim zasnął. ------------------------------------------------------ * B a j a d e r a — pierwotnie hinduska tancerka świątynna, potem zawodowa tancerka i śpiewaczka. Hury sa (arab.) — dziewica w raju, towarzysząca muzułmanom w nagrodę za pobożne życie. Isa (arab.) — Jezus. Strona 16 Bagdad — w latach 762-1258 stolica państwa Abbasydów i siedziba kalifatu. Mamelucy — gwardia przyboczna sułtanów Egiptu (tureccy niewolnicy). Mułła — muzułmański duchowny. I . ZMĘCZONY KALIF — Hasło brzmi: Bi-ismi amir al-mumininl — przykazał pierwszy szambelan dworu podległej mu gwardii pałacowej w przedsionku sali audiencyjnej. — Kiedy zawołam: „W imieniu księcia wiernych!", wpadniecie do sali i pojmiecie wszystkich. Każdego, kto stawi opór, należy zgładzić na miejscu! — Mąka al-Malawi ściszonym głosem instruował swoich ludzi, ledwie ostatni członek delegacji przeszedł przez wysokie drzwi prowadzące do wystawnej sali, gdzie oczekiwał ich kalif Al--Mustasim. — Oszczędźcie tylko czcigodnego Nasir ad-Dina Tusiego, pozostałych zaprowadźcie do więzienia, gdzie czeka już na nich kat! — I jakby przypomniał sobie jeszcze o szczególnie uciążliwym obowiązku, -dodał ze złością: — Ale wyłówcie mi wcześniej te dzieci! Chcę je mieć żywcem! Słowa te skierował także do niewielkiego wzrostem mężczyzny, który stał cicho w kącie, lecz jego kłujące spojrzenie zdradzało, że nic nie umknęło jego uwagi. Oddalając się, powłóczył nogą. Kapitan gwardii ze złością pokiwał głową, a szambelan wślizgnął się rzez drzwi do sali audiencyjnej. Tygrys, oddzielający bagdadzką medynę ze starym pałacem kalifa od wschodniej części miasta, toczył leniwie swe muliste wody. Al-Mustasim, książę wiernych z panującej nieprzerwanie od pięciuset lat dynastii Abbasydów, nie szczędząc pieniędzy, stworzył od podstaw w nowej części miasta dzielnicę wystawnych pałaców, którą otoczył podwójnym murem, a przede wszystkim koszarami liczącej sto dwadzieścia tysięcy jeźdźców konnicy. Mimo to od pewnego czasu kalif nie czuł się już tutaj zbyt pewnie i dlatego postanowił, że on sam wycofa się do ciasnego starego pałacu, Strona 17 natomiast komendę na wschodnim brzegu rzeki odda w ręce wielkiego wezyra. Al-Mustasim był starcem nikłej postury. W o wiele za dużym turbanie na głowie wydawał się wręcz drobniutki. Niespokojnie wodził wzrokiem po mętnych falach rzeki, na której roiło się od łodzi przewożących towary oraz promów, a pomiędzy nimi szybkimi uderzeniami wioseł torowały sobie drogę galery rządowe. Amira al-mumimn opuścił już zapał wczesnych lat jego panowania. Nie on wprawdzie spowodował upadek królestwa Chorezmijczyków, swego największego wroga, ale zdarzyło się to jeszcze za jego życia. Usiłował doprowadzić do pokoju między Mamelukami z Kairu a ostatnimi Ajjubi- dami z Damaszku, pragnąc objąć nim także Franków — Allah jasihum!* --z Królestwa Jerozolimskiego. Chrześcijańskie psy powinny podziękować swojemu królowi Ludwikowi; to był pobożny człowiek, któremu nie można było odmówić, kiedy poprosił o zawieszenie broni. Al-Mustasim westchnął i powrócił spojrzeniem do sali audiencyjnej u swoich stóp. Jak przez mgłę dotarło do jego uszu, że dysputa z poselstwem ma się ku końcowi. I dobrze. Niezbyt go zajmowała. Delegacji wysłanej przez wielkiego da'iego asasynów przewodził niezaangażowany po żadnej stronie Nasir ad-Din Tusi. Chłopskie rysy jego twarzy nie wskazywały raczej na to, że ów mężczyzna w średnim wieku jest jednym z najsłynniejszych uczonych świata muzułmańskiego. Kalif pomyślał ze smutkiem, że ten mądry człowiek — podobnie jak on sam, słaby książę wiernych — w ciągu swego krótkiego ziemskiego żywota nieodmiennie starał się doprowadzić do ugody między fanatycznymi izmailitami a sunnickiem kalifatem. Wprawdzie poczciwemu Tusiemu nigdy się to nie uda, ale przynajmniej tym razem asasyni owego chorego na manię wielkości „imama", jak nazywał siebie panujący wielki mistrz sekty, nie grozili nikomu śmiercią. Nie domagali się też bezsensownego trybutu ani abdykacji kalifa na rzecz któregoś z szyitów wysuwających absurdalne żądanie, żeby książę wiernych pochodził w prostej linii od samego Proroka. Strona 18 Zmęczony wzrok kalifa zatrzymał się na wysokim kasetonowym suficie, gdzie z biegiem czasu poczerniały stalaktytowe sople ze szlachetnych gatunków drewna. Al-Mustasim był trzydziestym siódmym kalifem z dynastii Abbasydów. Ci asasyni natomiast pojawili się zaledwie przed stu laty! Allahu akbar!* Zanim weszli do sali audiencyjnej, obszukano ich, czy nie mają broni, a jak znał Mąkę al-Malawiego, pierwszego szambelana dworu — który nienawidził asasynów nawet bardziej niż skorpionów —ten z rozkoszą rozebrał ich do koszuli, nie omijając podczas kontroli żadnego z otworów ciała, w których można by przemycić sztylet przed sam tron kalifa. Jednakże po tych skrytobójcach z Alamutu można było spodziewać się najgorszych czarów. Wystarczyło, że wyciągnął taki rękę, a już trzymał w niej sztylet. Dlatego kalif rozkazał straży przybocznej, aby potrójnym szeregiem zajęła miejsce na stopniach schodów u jego stóp. Mądry Nasir ad-Din Tusi powinien był właściwie już dawno zauważyć, że jego wysiłki spełzną na niczym. Zjednoczenie wyznawców Mahometa przeciwko nadciągającemu z bardzo daleka zagrożeniu ze strony Mongołów przypominało próbę nakłonienia kota i psa czy sokoła i węża do schronienia się pod wspólnym dachem przed chmurą burzową, o której nie wiadomo nawet, czy i gdzie dojdzie do wyładowania z błyskawicami i piorunami. Zanim taki obraz zjednoczenia stałby się wyobrażalny, ci rozbójnicy z gór Chorasanu, którzy tak chętnie uważali się za orły — choć raczej przypominali węże! — musieliby najpierw przestać kąsać i dowieść, jak bardzo leży im na sercu jedność muzułmanów. Wprzeciwnym razie on, będąc jako kalif ulubionym celem tej bandy morderców, hodowałby jedynie żmiję na swej piersi. Wyglądało na to, że roztropny Tusi, którego uczoność kalif cenił w takiej samej mierze, jak naśmiewał się z jego politycznej naiwności, odgadł myśli swego najwyższego zwierzchnika. Ponad głowami szambelana , również obecnego podczas audiencji naczelnego sekretarza, oraz straży przybocznej przywódca delegacji zwrócił się do Al- Strona 19 Mustasima: —Dostojny książę wiernych, z dumą i upodobaniem spoglądasz na swoją nową madrasę,* na twoją cześć nazwaną Al-Mustansiriją. Otworzyłeś tę świątynię wiedzy dla wszystkich czterech kierunków sunny: *.przyznałeś katedry profesorom szafiitom i hanafi itom, pozwoliłeś prowadzić wykłady nawet sekciarskim hanbalitom i malikitom, a na nauczanie szyitów zabrakło miejsca? Pytanie to — jeśli w ogóle było to pytanie, a nie gorzki wyrzut — nie zawisło w próżni, tylko doczekało się natychmiastowej odpowiedzi. Maka-al -Malawi zerwał się z miejsca, jakby ukąsiła go tarantula. —Niedoczekanie!—zapienił się szambelan. — Od dziesięciu pokoleń izmailici nękają kalifów zasiadających na tym tronie, grożą im, mordują wiernych im wezyrów, a wy w podzięce żądacie teraz katedry dla swej odszczepieńczej nauki. Zegnij wpierw kark,zuchwała kacerska hołoto! A jeśli książę wiernych w swej niezmierzonej łaskawości przyjmie wasz hołd i trybut, jaki będzie trzeba płacić...Zasapał się ze złości i zbrakło mu tchu, co roztropniejszy od niego kanclerz, dawatdar Ajbak, wykorzystał bez zwłoki, żeby samemu dojść do głosu. —Szanowny Nasir ad-Dinie Tusi, jeśli obawiacie się — chciałem powiedzieć: jeśli Alamut obawia się Mongołów, to dla nas wcale jeszcze nie powód, żebyśmy wysyłali naszą cenną armię konną przeszło tysiąc mil w wasze dzikie góry. Tęgawy dawatdar zawsze pamiętał przede wszystkim o bezpieczeństwie wewnętrznym. —Asasyni nie znają strachu — odparł Tusi, znowu zwracając się do kalifa, który zapadł w drzemkę mimo narastającego hałasu. — Dajcie to sobie powiedzieć ustami kogoś, kto wprawdzie do nich nie należy, jednakowoż zna ich i ceni. Mimo to potrafią dostrzegać zbliżające się niebezpieczeństwa i nie stracili zmysłu strategicznego: wroga należy powstrzymać zawczasu. Jeśli hordy mongolskich jeźdźców rozleją się już tu na Strona 20 równinie, to rozpędzą na wszystkie wiatry waszą dumną konnicę niczym sfora wilków stado owiec. Spokojnie możemy czekać na nich tutaj, chronieni przez rzekę i podwójne mury. — Pod względem usposobienia dawatdar przypominał kubek w kubek swego pana, choć wyraźnie różnił się od niego powierzchownością: ważył pewnie trzykrotnie więcej. — Kair i Damaszek nam... Nie przyślą wam na pomoc nawet jednego wojownika — odpowiedział sekretarzowi Tusi. — Wspomnijcie na moje słowa, Ajbaku! Zazwyczaj sądzicie, że burza rozpęta się w górach albo przejdzie bokiem, i podobnie Syria się nie odsłoni, tym bardziej mając na karku kairskich Mameluków. Powiadam wam — to mówiąc, zwrócił się jeszcze raz do kalifa — jeśli wam, jedynemu duchowemu autorytetowi wyznawców Mahometa, nie uda się ogłosić pokoju Bożego między wszystkimi ludami i władcami prawdziwej wiary i stanąć z nimi ramię w ramię, nawałnica ze Wschodu zmiecie was wszystkich, jednego po drugim. Jedynie gęsty gaj otaczający oazę zdoła oprzeć się burzy. Pojedyncze palmy na pustyni są łamane albo wyrywane z ziemi razem z korzeniami! Kalif od dawna spoglądał znowu na kopuły i dziedzińce swojej Al-Mustansiriji. Muezin* z pobliskiego minaretu meczetu pałacowego, Dżami al-kasr, wzywał na południową modlitwę.Różowe, senne miasto spoczywało w oparach upału. Rozciągało się dalej, niż sięgało oko władcy. Al-Mustasim uświadomił sobie z niezadowoleniem pustkę w żołądku, jedno jeszcze chciał wszakże wiedzieć przed odprawieniem delegacji tam, skąd przybyła: co się stało z tymi dziećmi? Specjalnie napomniał Nasir ad-Dina Tusiego, żeby mu przywiózł dzieci, w przeciwnym razie może sobie oszczędzić występu asasynów, na których widok ściskało go tylko w żołądku.