Berling Peter - Korona świata
Szczegóły |
Tytuł |
Berling Peter - Korona świata |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Berling Peter - Korona świata PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Berling Peter - Korona świata PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Berling Peter - Korona świata - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
BERLING PETER
KORONA ŚWIATA
epopeja średniowieczna część 3.
Część 1 – Dzieci Graala
Część 2 –Krew królów
Strona 3
PROLOG
Na południe od Bagdadu, na lewym brzegu Tygrysu, stał ktezyfoński liwan, letni pałac
amira al-muminin, „księcia wiernych". Kalif przeniósł się tu wraz z dworem i haremem, żeby w
miejscowych termach uwolnić się od prześladujących go lekarzy. Al-Mustasima
dręczyła bowiem podagra, łupało go w plecach, kłuło w kolanach, a stopy tak czy owak
nie były przywykłe do dźwigania ciężaru jego ciała.
Kiedy leżał w ciepłej wodzie, a smukłe ręce polewały go wonnymi esencjami, wcierały
je łagodnie w zwiędłą skórę i starannie opiłowanymi paznokciami ślizgały się wzdłuż
jego kończyn, przynosiło mu to stokroć większą ulgę niż lewatywy ordynowane przez
żydowskich doctores z Aleksandrii, puszczanie krwi i polewanie zimną wodą przez medyków
przysłanych mu przez cesarza z Salerno czy delikatne nakłuwanie ciała
igłami, na co namówił go uczeń Ibn Bajtara z Pekinu.
Al-Mustasim podniósł wzrok na jedyne w swoim rodzaju sklepienie beczkowe,
posadzone na piaszczystym brzegu Tygrysu niczym ogromne strusie jajo. Samotny
liwan wznosił się pionowo ku niebu. Po jednej stronie otwierał się na palmy daktylowe
oazy, po drugiej na leniwie płynącą rzekę. Kalif uwielbiał tę przewiewną halę, która
pochodziła jeszcze z czasów Proroka, jej jasny chłód i lekkość konstrukcji. Wśród
kamieni gnieździły się jaskółki, a od czasu do czasu w pobliże basenu, w którym
spoczywał, zabłąkała się szmaragdowa jaszczurka. Dziewczęta uderzające w
tamburyn, z dzwonkami na przegubach dłoni i szczupłych kostkach u nóg, kołysały się
w rytmie dźwięków fletu. Gdyby nie śpiewały, pomyślał mały stary człowiek, byłyby
jeszcze piękniejsze, ale wtedy pewnie by paplały jak damy z mojego haremu, które za
zasłoną — Al--Mustasim popatrzył ze smutkiem na swą zapadniętą klatkę piersiową i
wystający brzuch, i dalej w dół na zwiotczałą ozdobę swoich lędźwi - marzyły o innych
mężczyznach. Myśli kalifa pośpieszyły ku kobiecie, którą przysłał mu An-Nasir, sułtan
Strona 4
Damaszku. Syryjski władca zachwalał mu ją jako niewiastę bystrą i dowcipną i
podkreślał jej wyjątkowe pochodzenie. To córka cesarza z rodu Staufów, mądra i
ukształtowana na zachodnią modłę. Potrafi nie tylko czytać, ale i pisać, a w sztuce
opowiadania nikt jej nie dorówna. Pewnie uznam ją za zbyt starą do haremu, rozmyślał
Al-Mustasim. Bądź co bądź ten dojrzały dar liczył już sobie dwadzieścia pięć wiosen.
Kalif popatrzył na zegar na brzegu basenu — cóż za szkaradzieństwo! Ale za to
pokazywał godziny i był darem od króla Franków, który kazał go sporządzić specjalnie
dla niego w paryskiej pracowni złotniczej. Pozłacana figurka przedstawiała rycerza,
który dzierżył w jednej ręce okrągłą tarczę okoloną inkrustowanymi cyframi, a pośrodku
przebitą ośką, na tej zaś obracała się strzała, wskazując godziny. Nie to jednak było
ważne, gdyż rycerz miał w drugiej ręce małą maczugę lub raczej pałeczkę od bębenka,
jakim bawią się chłopcy. I tąż pałeczką uderzał głośno o każdej pełnej godzinie w brzeg
tarczy dwanaście razy. Potem jednak — i to było najpiękniejsze jego ramię wyskakiwało
co kwadrans w górę i waliło w hełm „bang! bang!" Przyłbica, Allahowi dzięki, była
spuszczona, toteż kalif za każdym razem potrafił sobie bez trudu wyobrazić, że znajduje
się pod nią głowa niewiernego. Również tym razem Al-Mustasim przyłapał się na tym,
że z zachwytem łowi uchem odgłosy uderzeń. Klasnąwszy w dłonie, odprawił z
powrotem za zasłonę śpiewające bajadery,* pozwolił kąpielowym, by zawinęli go w
prześcieradła i zanieśli na sofę na skraju hali, dokładnie naprzeciwko namiotu uszytego
z lekkiej tkaniny, w którym jego damy znów zaczęły szeptać ze sobą.
Klarion z Salentyny stała wśród nich i wiedziała, że wkrótce zostanie wezwana do kalifa.
Naczelny eunuch własnoręcznie usunął jej ostatnie czarne kręcone włoski pod pachami
i właśnie nacierał ją maściami i olejkami. Znała te zabiegi, w których nie omijano
żadnego miejsca ciała. Do każdego używano pachnidła z innego tygielka. Czuła przy-
Strona 5
jemne łaskotanie, a zarazem satysfakcję z zazdrosnego poszeptywania kobiet. To
prawda, nie była już najmłodsza i podarowała życie córce, a ponadto zdradzała lekką
skłonność do tycia, ale kalif był chudym człowieczkiem, tacy zaś potrafią docenić
krągłość bioder oraz bujne piersi.
Nie miała na sobie nic oprócz przezroczystej tkaniny z Mosulu, która podkreślała jej
miękkie kształty. Uczesana, upudrowana i jeszcze raz spryskana wonnościami,
przeszła z podniesioną głową przez liwan i zbliżyła się do sofy, na której spoczywał
władca.
Al-Mustasim dźwignął się na łokciu i usiadłszy, przyglądał się Klarion z upodobaniem.
Wskazał jej miejsce na obleczonej aksamitem poduszce, która leżała u jego stóp. Był
ciekaw, czym zamierza go uradować, i bynajmniej tego nie ukrywał.
- Nadobna huryso* z raju, opowiedz mi o tych dwojgu dzieciach, óre Allah posłał, żeby
sprowadzić Franków na właściwą drogę! Aha, pomyślała Klarion, to stąd wieje wiatr.
Zadumana patrzyła na Tygrys w dole, jakby opowiadała o czymś, co ukazało się jej
podczas widzenia.
—Nie tylko Franków — rzekła z uśmiechem — cały Zachód. Wielki cesarz rzymski...
—Czy to nie papież? — nieroztropnie wpadł jej w słowo Al-stasim.
Papież to najwyższy kapłan! — podjęła z oburzeniem. — Ten , który podaje się za
następcę Jezusa z Nazaretu i z nienawistną zazdrością prześladuje dzieci, prawowitych
dziedziców świętej krwi! A król Franków jest jego sługą i siepaczem. Kalif zerknął na
bijący właśnie zegar. Dzieci pochodzą zatem od proroka Isy?* Klarion skinęła głową.
Wtem rozległo się głośne „bang! bang! bang!"
—Jak król Franków śmie podnosić rękę na dzieci proroka? — Frankowie to durne
plemię, pomyślał kalif, dowodzi tego choćby ten rycerz, który wali pałką we własny
Strona 6
hełm.
Wyjaśnię wam to – oznajmiła Klarion , która nie rozumiała dlaczego starzec ciągle
spogląda na tę dziwna lalkę. Czyżby w środku siedział mały Murzynek i wymachiwał
rękami, kiedy władca patrzył na niego ? -W najbardziej uroczej dolinie Zachodu leży
niczym piękna niewiasta Okcyrania , którą oblegaja ,zabiegając o jej względy , czterej
potężni książęta : cesarz ze sowim rozległym państwem od wschodu , od zachodu zaś
król Aragonii , wszelako oddzielony od niej górami . Na południu, ale za morzem, kraje
należące do władcy z dynastii Hafsydów. Tylko na północy grozi niebezpieczeństwo,
gdyż tam czyha król Franków, haniebnie pragnie ją wziąć siłą...
—To on podarował mi tego rycerza wybijającego godziny - przerwał jej łagodnie Al-
Mustasim. — Jego zegar nie świadczy o wyszukanym smaku, ale bije.
Zastrzeżenie to trafiło Klarion do przekonania, zostawiła więc Francję w spokoju. Tam
właśnie leży owa czarodziejska kraina Okcytania, ukochana Zachodu, najpiękniejszy
kwiat w kulturze miłości rycerskiej i dworskiego obyczaju . Nie wydawało jej się , żeby
Al.-Mustasim rozumiał o czym mówi.
– Tam – niedaleko Al-Andalus ,saraceńskiej Kordoby ze swoim splendorem ,wspaniałej
Sewilli , potężnej Grenady , dla której panie , jesteś najwyższym zwierzchnikiem - tam
dojrzewają najcudowniejszeowoce wiedzy i mądrości. Żydzi, muzułmanie i chrześcijanie
żyją w pokoju i...
Bynajmniej! — zaprotestował rozgniewany kalif. — Tak mogłoby być! Zamiast jednak
cieszyć się szczęściem, którym Allah szczodrze ich obdarza, te tępe chrześcijańskie
psy zwalczają nas...
To przez katolickiego papieża, który w swej bucie uznaje jedynie własną naukę, a nie
na przykład nauczanie Jezusa Chrystusa!
Strona 7
Prorok Isa — podjął wątek kalif—nie wieścił niczego, co dawałoby Frankom prawo do
wzniecania pożogi wojennej. Przeciwnie. Wasz prorok głosił łagodność, braterstwo,
miłosierdzie... — Zadumał się chwilę nad przydatnością takich zachowań, po czym
dodał: — Prawie do przesady! Czyż nie mówił: „Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek
twój, nadstaw mu i drugi"?
Klarion roześmiała się. - Nie jestem chrześcijanką. Ale gdyby to były tylko uderzenia w
policzek! Frankijski król w zgubnym przymierzu z rzymskim papieżem ogniem i
mieczem napadają na Okcytanię, żądny łupów jeden, bezlitosny i zapamiętały w złości
drugi.
Zegar rozgłośnie wybił pełną godzinę, osiem uderzeń. Nad rzeką zawisły niebieskie
zasłony wieczoru. Kalif kazał przynieść owoce i schłodzoną wodę różaną.
Własnoręcznie nalał Klarion.
Miałaś mi opowiedzieć o dzieciach. Cóż one mają wspólnego z tym osobliwym królem i
z tym złym papieżem, jeśli Allah posłał je do was za pośrednictwem swego proroka Isy?
Posłał je prosto do Okcytanii, owego ogrodu różanego, gdzie spotkały się żydowska
kabała, muzułmańska teologia i prastare kulty celtyckie. Wracający ze Wschodu
krzyżowcy przywieźli obce obyczaje i kulturę niczym nasiona obcych kwiatów. W
szczęśliwej Okcytanii, gdzie poeci bywali książętami, rycerze pieśniarzami, a mędrcy
kapłanami, rozwinęła się nauka Czystych, którzy nie obawiali się zła i mieli raj przed
oczyma, religia nakazująca wiarę w prawdziwe przesłanie Jezusa z Nazaretu,
niezafałszowane i bezpośrednie! Ich cnota, która nie potrzebowała przebaczenia,
pokuty ani czyśćca, stała się cierniem w oku papieża i belką przed głową króla
Franków, który spoglądał pożądliwie na ową żyzną krainę. Okcytania ze swoimi
ciemnymi lasami, srebrnymi rzekami i ukrytymi jaskiniami, których ściany lśniły od złota i kamieni
szlachetnych, była bezbronna. Nigdy jej nie widziałam — dodała z żalem
Strona 8
Klarion, a jej oczy zabłysły — ale Crean opowiadał mi o niej.
A to kto? — Stary kalif, choć wydawał się senny, był uważnym słuchaczem.
Dzielny rycerz, który wyprowadził dzieci z oblężonej twierdzy Montsegur...
Mów od początku, jak to było — napomniał ją Al-Mustasim i Klarion, która samowolnie
odbiegła od tematu, wzięła to sobie do serca. Pewnego dnia stało się: król i papież
wystawili wielką armię na „wyprawę krzyżową" przeciwko...
— Co?! Wyprawa krzyżowa przeciwko chrześcijanom, w samym sercu Zachodu?
Owszem, tak to nazwali bezczelnie i kłamliwie i obiecali uczestnikom bogate łupy.
Hordy najemników wtargnęły więc do kraju, pustoszyły miasta i zamki i prześladowały
mieszkańców. „Spalcie ich wszystkich żywcem", rozkazał legat papieski, „Bóg na
pewno odnajdzie swoich w dniu Sądu Ostatecznego!"
— Co za bluźnierstwo przeciwko Allahowi! — Kalif aż się zatrząsł.
— O tak, ale to nie wszystko! Kiedy spalili do szczętu miasta razem z ludźmi, którzy
schronili się w świątyniach, na wysokim skalistym stożku ostała się j eszcze jedna
twierdza, Montsegur. Opierała się przez trzydzieści trzy lata, lecz strażnicy Graala
postanowili w końcu się poddać i położyć kres swemu ziemskiemu żywotowi...
Al-Mustasim był pod wrażeniem. Graal? Czy to ojciec „dzieci Graala"?
Dokładnie nie wiadomo, kto lub co jest owym Graalem. — Klarion nie starała się nawet
udawać mądrzejszej, niż była. Zamiast tego wygładziła na piersi muślin, pod którym
dumnie zarysowały się ciemne sutki. — Crean z Bourivanu, szlachetny obrońca dzieci,
mawiał: „Graal to wiedza tajemna".
Wiedza o czym? — podchwycił kalif.
O rodowodzie świętej krwi, to krew królów, krew królewskiego domu Dawida...
Ach — wyrwało się księciu wiernych — proroka Isy?
Strona 9
Znów rozległo się bicie zegara.—
Pewnie tak — odpowiedziała Klarion, która
przyłapała się na tym, że teraz i ona wpatruje się w figurkę z hełmem na głowie. — W
każdym razie w noc poprzedzającą kapitulację twierdzy dzieci, chłopczyk i dziew-
czynka, zostały spuszczone ze skały na linach. Uratowanie dzieci zarządził pewnie
Przeorat, czyli Najwyższa Rada Syjonu. To tajny zakon, do którego należy także i
któremu wiernie służy Crean z Bourivanu.
Odczekała, aż ucichnie brzęczenie tarczy po ostatnim uderzeniu. „Bang!"
— To potężny związek działający w ukryciu — dodała, rozbrajająco trzepocząc
rzęsami, pragnęła bowiem, aby kalif uwierzył jej na piękne oczy, że jej wiedza o
Przeoracie sięga niewiele dalej.
Al-Mustasim nie przestawał jednak dociekać.
— Dla kogo? — zapytał, ale nie patrzył już na zegar. Jego spojrzenie zatrzymało się
na okrywającej Klarion muślinowej szacie, prześlizgnęło po jej udach i zagłębiło w
ciemnym trójkącie łona. — Dla kogo?—powtórzył.
Klarion pochwyciła jego wzrok; przeciągnęła się niczym zadowolona kotka, która
nieruchomiejąc nagle potrafi zwieść mysz, że jej nie widzi, i ta może nadal łasować
oczami.
— Mogę wam tylko powiedzieć przeciwko komu. Przeciwko Kościołowi papieży
rzymskich i przeciwko domowi królów francuskich wysłali swoje wojska zaciężne, aby
wzięły szturmem MontsegGraala którego szukali, nie znaleźli. Załoga twierdzy
powędrowała dobrowolnie na stos, odmówiła bowiem uznania papieża. Okoliczne
tereny, zamki i miasta otrzymał król Francji, który w ten sposób podwoił swoje
posiadłości i teraz uważa, że jest tak samo potężny jak cesarz i że należy mu się taka
Strona 10
sama cześć.
— Znam to — mruknął kalif, którego myśli wpełzły głęboko pod muślin. —Wciąż nie
brakuje książąt, którzy uważają, że władza i bogactwo zapewniają również godność...
Ale co się stało z dziećmi?
Dwa dźwięczne uderzenia zasygnalizowały, że wkrótce minie godzina. Na zewnątrz
dawno zapadł gęsty mrok, a on wciąż jeszcze nie był u celu swoich pragnień. Klarion
zobaczyła, że mysz ucieka, i sprężyła się.
Crean z Bourivanu, ścigany przez Franków, przewiózł je morzem do Rzymu i
potajemnie prześlizgnął się przez jaskinię Bestii. Pomógł mu pewien mnich,
franciszkanin William...
William z Roebruku, słynny posłaniec, który cztery albo pięć lat temu odwiedził
wielkiego chana Mongołów? —Al-Mustasim przedzierzgnął się z myszy w kocura, w
jego oczach natychmiast pojawiły się czujne błyski. Klarion roześmiała się.
Nie wiem, czy ten spryciarz William był u Mongołów w Karakorum. W owym czasie
dzieci znajdowały się pod dobrą opieką u nas, na zamku w Otranto, gdzie i ja się
wychowałam. Codziennie sama je...
Opisz mi je! Jak im właściwie na imię?
Rosz i Jeza — oznajmiła z dumą Klarion. — Ich prawdziwe imiona są o wiele dłuższe,
bo pochodzą z najwyższej arystokracji, ale muszą być trzymane w tajemnicy z uwagi na
prześladowców, którzy nie cofają się nawet przed morderstwem.
A jak wyglądają? — W głosie kalifa przebijało zniecierpliwienie.
Rosz na pewno wyrósł na młodego rycerza. Był pięknym chłopcem o brązowych oczach
i ciemnych włosach, a jego skóra miała barwę spiżu. Młody Got. Tryskał młodzieńczą
żądzą czynu i fantazją — po prostu musiało się go kochać!
Strona 11
Kalif uśmiechnął się słysząc, z jakim podziwem dziewczyna o nim mówi, choć przy
opisie kwitnącej młodości poczuł ukłucie w sercu. A Jeza? — zapytał, odsuwając myśl o
niedostatkach własnej postury i swojego wieku. Jeza najchętniej przyszłaby na świat
jako chłopiec. W jej żyłach płynie gorąca krew Normanów. Była smukła jak trzcina,
gwiazdy jej oczu ciskały szarozielone błyski, a bujne złote loki okalały twarz o ostro
zarysowanym profilu. Tylko wargi zwiastowały zmysłowość drzemiącą w ciele, które
teraz już pewnie rozkwitło. Była spragniona wiedzy i miała mądre wyczucie kwestii
politycznych.
Trudno to sobie wyobrazić w takim haremie jak mój — mruknął zawiedziony kalif. — Co
rusz wybuchałyby awantury! — Pozwolił sobie
przez chwilę popatrzeć na Klarion takim wzrokiem, jaki przystoi jedynie właścicielowi. —
Podobno jesteś córką cesarza?
Nie tylko podobno, naprawdę nią jestem! — oburzyła się zagadnięta, aż zafalowały jej
piersi, i wyprostowała się dumnie. — Cesarz podarował mojej matce Otranto, położone
na południowym krańcu jego państwa, w Apulii, którą kochał tak bardzo, że spędzał tam
większość czasu. Tam też wielkiego Staufa dosięgła śmierć. Mnie nadał tytuł hrabiny
Salentyny.
Widziałaś kiedykolwiek cesarza Fryderyka?
Nie. Nigdy więcej nie odwiedził mojej matki. Wychowywałam się w Otranto wraz z moim
bratem Hamonem L'Estrange, który w zeszłym roku pojął za żonę najmłodszą siostrę
emira Bajbarsa...
Ach, „Łucznika".
Klarion poruszyła się niespokojnie na swojej poduszce, przez co materia na jej udach
napięła się niebezpiecznie, grożąc rozdarciem. Kalif natychmiast się ożywił. O tak —
Strona 12
rzekł w zamyśleniu — gdyby Mamelucy* nie zamordowali ostatniego władcy Egiptu z
dynastii Ajjubidów, An-Nasir nie zostałby pewnie sułtanem Damaszku, a i ty
przypuszczalnie nie byłabyś tutaj, żeby przynieść memu sercu...
Klarion poczuła, że posunęła się w swojej grze za daleko, gdyż nie miała najmniejszej
ochoty przynosić orzeźwienia jego sercu ani innym zmęczonym członkom jego
zwiędłego ciała. Z opresji wybawił ją śmiały skok z powrotem do Apulii.
Żyliśmy szczęśliwie i w pokoju w naszym zamku nad brzegiem morza. Papież zgubił
wtedy trop dzieci, których śmiertelnie nienawidził. Ale potem ten bęcwał William
sprowadził wrogów z powrotem na ich ślad. Musieliśmy uciekać z Otranto na łeb na
szyję trierą, cudownym okrętem wojennym, który cesarz podarował mojej matce, bo
oprawcy stali już pode drzwiami.
W kraju cesarza? — To było dla kalifa niepojęte. Zegar wybił pełną godzinę i władca
poczuł głód, lecz jeszcze większy był jego apetyt na dalszy ciąg historii, która stała się teraz
naprawdę frapująca. A może to ciało opowiadającej dziewczyny wydawało mu się
z każdą chwilą bardziej apetyczne?
Tymczasem papież ogłosił detronizację cesarza i pozbawił go wszelkich tytułów i
godności — dodała szybko Klarion. Dziewięć uderzeń zegara skłoniło również ją do
pośpiechu, gdyż wiedziała, iż nadeszła pora, kiedy władcy udają się do stołu, chyba że
powstrzymuje ich coś lepszego.
Dobrze przynajmniej — rzekł kalif — że jestem cesarzem i papieżem w jednej osobie.
Tylko takiego zuchwałego arcymułły* by mi brakowało! — Odpędził nieprzyjemną myśl.
— A co było dalej? Dokąd uciekli Rosz i Jeza?
—Przez morze do Konstantynopola! Ale i tam podążyli za mmi oprawcy. Po długiej
tułaczce dzieci dotarły do Egiptu.
Al-Mustasim przypomniał sobie o sprawie.
Strona 13
—Czy sułtan Kairu nie nosił się nawet z myślą — był już wprawdzie stary i miał
pomieszane w głowie, a jego syn niewiele był wart — żeby odstąpić dzieciom tron?
O wieku nie powinien był wspominać, bo srodze mściło się to na nim. Zezłościł się na
samego siebie, lecz Klarion co prędzej obdarzyła go uśmiechem, który — choć
nieszczery — zadał kłam jego obawom. Prowokująco wolno założyła nogę na nogę.
Sułtan Ajjub wyzionął ducha, zanim mógł odnieść zwycięstwo nad królem Ludwikiem.
Jego syn niczego nie pragnął goręcej, jak wyrzec się świeckiej władzy i powierzyć
sułtanat parze królewskiej, Roszowi i Jezie. Pobił króla Franków i wziął go do niewoli,
po czym został zamordowany podczas przewrotu pałacowego zorganizowanego przez
Bajbarsa. Także znany z okrucieństwa „Łucznik" uległ urokowi dzieci. W przypływie
wielkoduszności wypuścił króla Ludwika z więzienia, żeby mógł ich uczynić „królami
Jerozolimy".
Jerozolima! — westchnął w zamyśleniu kalif. Zegar już dawno wybił kolejną godzinę, Al-
Mustasim wszakże nawet nie spojrzał w jego stronę. Oczy władcy spoczywały na
ustach Klarion. Zauważył, że ledwie skosztowała wody różanej. Klasnął w dłonie i kazał
przynieść wino. Kalif napełnił tylko jeden puchar, sam upił trochę i podał go kobiecie.
Wreszcie jej wargi zabłysły. Al-Mustasim patrzył z lubością, jak ślizga się teraz po nich różowy
język. Do murów obleganego zamku można też przystawiać drabiny. Nie
zwlekając podał jej drogocenne naczynie po raz wtóry.
Oczarowany charyzmą i urokiem dzieci, Ludwik Pobożny przezwyciężył swój gniew na
„kacerskie dzieci", które ścigał od Montsegur aż po Konstantynopol, i gotów był im
przyznać koronę Jerozolimy. Udaremnił mu to jednak sprzeciw jego dworu oraz
baronów osiadłych w Ziemi Świętej. Rosz i Jeza tymczasem dojrzeli i stali się
samodzielni. Dowiodła tego choćby ich śmiała próba uwolnienia Szirat i mnie z haremu
An-Nasira. Byłam wtedy przy nadziei z Bykiem i wcale nie myślałam go opuścić.
Strona 14
Kalif z trudem przełknął napomknienie o Byku wraz z jądrami, a tymczasem Klarion
niewzruszenie ciągnęła:
Z kłopotliwej sytuacji, w jakiej znalazła się para królewska, wybawił ją Crean z
Bourivanu na czele oddziału asasynów.
Ach — szepnął w zamyśleniu Al-Mustasim, który wykorzystał dziki potok wymowy, by
przypuścić szturm na ciało opowiadającej jak na twierdzę. — Ach — powtórzył — w ten
sposób weszli do gry izmailici?
Pociągnąwszy spory łyk, jak na zwycięskiego zdobywcę przystało, poczuł lekki zawrót
głowy.
— Oni uczestniczyli w wyprawie od samego początku. Ich kanclerz złożył nam wizytę
już w Otranto. Przeorat nie zdaje się wyłącznie na rycerzy Świątyni...
Tym razem Klarion, wchodząc całkowicie w rolę usłużnej niewolnicy, dolała władcy
wina, a wyborny trunek posmakował mu podwójnie. Dziwne, że ta — jakże ona się
zowie?! — ta tajna rada Syjonu zaufała akurat bluźnierczym templariuszom i
asasynom, tej bandzie morderców dowodzonej przez Starca z Gór!
Chcąc ukryć podniecenie, sięgnął po wino, które popijał powoli i z rozkoszą.
Hrabina Salentyny z takąż samą rozkoszą wsparła się na rękach, które wbiła za sobą w
poduszkę, i wyprężyła w górę ciało, jakby nikt jej nie oblegał. Powiodła oczyma po
sklepieniu liwanu. Kiedy odchyliła głowę, wypadla jej zapinka i bujne włosy spłynęły
uwodzicielsko na ramiona.
To dwa ciemne, głębokie zbiorniki wodne, których dna nie dostrzeżecie, panie —
odpowiedziała szeptem, odmawiając wezwaniu kalifa, który znowu podsunął jej puchar.
— Oba jednak zasilane są z tego samego czystego źródła. Strażnikiem owego
tajemnego źródła jest Przeorat. Wybrał templariuszy i asasynów, oba to zakony
Strona 15
wojowniczych mnichów, ponieważ potrafią zachować wiedzę o początku, o
pochodzeniu wszech rzeczy. Gotowi są wypełnić ślepo każdy rozkaz i przeprowadzić w
świecie wolę strażnika Wielkiego Planu.
Al-Mustasim sam opróżnił kielich i drżącą ręką napełnił sobie znowu, zlał przy tym sporo wina na jej
muślinową szatę, czerwona plama szerzała się i ukazały się jej nagie uda,
lecz on nawet tego nie zauważył. Czy chodzi o los dzieci, piękna huryso?
Klarion uświadomiła sobie z przerażeniem, że kalif słuchając opowieści o dzieciach ,
bynajmniej nie zapomniał o kobiecie siedzącej u jego stóp.
Starzec jął gorączkowo gmerać przy swoich szatach. Uśmiechnęła się łagodnie,
wcisnęła mu prędko w rękę puchar z ciężkim winem i uciekła w dalszy ciąg opowieści.
— Chodzi wyłącznie o przyszłość dzieci; Wielki Plan jest dla królewskiej pary zarazem
losem i przeznaczeniem. Spełni się, choćbyśmy się przed nim bronili. Przekonali się o
tym wszyscy, także William z Roebruku, który je umiłował i co rusz spotykał na ich
żmudnej drodze do Królestwa Pokoju. Crean z Bourivanu odprowadził parę królewską
na daleki Orient do Alamutu, siedziby wielkiego mistrza asasynów. Wątpię jednak, czy
tam, u imama wszystkich izmailitów, znajdą swe ostateczne przeznaczenie, czyli...
Puchar kalifa uderzył z głośnym brzękiem o kamienną posadzkę.
— ...czyli koronę świata! — dodała mimo wszystko Klarion, zanim zwróciła wzrok na
starca. Al-Mustasim zasnął.
------------------------------------------------------
* B a j a d e r a — pierwotnie hinduska tancerka świątynna, potem zawodowa tancerka i
śpiewaczka.
Hury sa (arab.) — dziewica w raju, towarzysząca muzułmanom w nagrodę za pobożne
życie.
Isa (arab.) — Jezus.
Strona 16
Bagdad — w latach 762-1258 stolica państwa Abbasydów i siedziba kalifatu.
Mamelucy — gwardia przyboczna sułtanów Egiptu (tureccy niewolnicy).
Mułła — muzułmański duchowny.
I . ZMĘCZONY KALIF
— Hasło brzmi: Bi-ismi amir al-mumininl — przykazał pierwszy szambelan dworu
podległej mu gwardii pałacowej w przedsionku sali audiencyjnej. — Kiedy zawołam: „W
imieniu księcia wiernych!", wpadniecie do sali i pojmiecie wszystkich. Każdego, kto stawi opór,
należy zgładzić na miejscu! — Mąka al-Malawi ściszonym głosem instruował
swoich ludzi, ledwie ostatni członek delegacji przeszedł przez wysokie drzwi
prowadzące do wystawnej sali, gdzie oczekiwał ich kalif Al--Mustasim.
— Oszczędźcie tylko czcigodnego Nasir ad-Dina Tusiego, pozostałych zaprowadźcie
do więzienia, gdzie czeka już na nich kat!
— I jakby przypomniał sobie jeszcze o szczególnie uciążliwym obowiązku, -dodał ze
złością: — Ale wyłówcie mi wcześniej te dzieci! Chcę je mieć żywcem!
Słowa te skierował także do niewielkiego wzrostem mężczyzny, który stał cicho w kącie,
lecz jego kłujące spojrzenie zdradzało, że nic nie umknęło jego uwagi. Oddalając się,
powłóczył nogą. Kapitan gwardii ze złością pokiwał głową, a szambelan wślizgnął się
rzez drzwi do sali audiencyjnej.
Tygrys, oddzielający bagdadzką medynę ze starym pałacem kalifa od wschodniej
części miasta, toczył leniwie swe muliste wody. Al-Mustasim, książę wiernych z
panującej nieprzerwanie od pięciuset lat dynastii Abbasydów, nie szczędząc pieniędzy,
stworzył od podstaw w nowej części miasta dzielnicę wystawnych pałaców, którą
otoczył podwójnym murem, a przede wszystkim koszarami liczącej sto dwadzieścia
tysięcy jeźdźców konnicy. Mimo to od pewnego czasu kalif nie czuł się już tutaj zbyt
pewnie i dlatego postanowił, że on sam wycofa się do ciasnego starego pałacu,
Strona 17
natomiast komendę na wschodnim brzegu rzeki odda w ręce wielkiego wezyra.
Al-Mustasim był starcem nikłej postury. W o wiele za dużym turbanie na głowie wydawał
się wręcz drobniutki. Niespokojnie wodził wzrokiem po mętnych falach rzeki, na której
roiło się od łodzi przewożących towary oraz promów, a pomiędzy nimi szybkimi
uderzeniami wioseł torowały sobie drogę galery rządowe. Amira al-mumimn opuścił już zapał
wczesnych lat jego panowania. Nie on wprawdzie spowodował upadek królestwa
Chorezmijczyków, swego największego wroga, ale zdarzyło się to jeszcze za jego
życia. Usiłował doprowadzić do pokoju między Mamelukami z Kairu a ostatnimi Ajjubi-
dami z Damaszku, pragnąc objąć nim także Franków — Allah jasihum!* --z Królestwa
Jerozolimskiego. Chrześcijańskie psy powinny podziękować swojemu królowi
Ludwikowi; to był pobożny człowiek, któremu nie można było odmówić, kiedy poprosił o
zawieszenie broni. Al-Mustasim westchnął i powrócił spojrzeniem do sali audiencyjnej u
swoich stóp. Jak przez mgłę dotarło do jego uszu, że dysputa z poselstwem ma się ku
końcowi. I dobrze. Niezbyt go zajmowała.
Delegacji wysłanej przez wielkiego da'iego asasynów przewodził niezaangażowany po żadnej
stronie Nasir ad-Din Tusi. Chłopskie rysy jego twarzy nie wskazywały raczej na
to, że ów mężczyzna w średnim wieku jest jednym z najsłynniejszych uczonych świata
muzułmańskiego. Kalif pomyślał ze smutkiem, że ten mądry człowiek — podobnie jak
on sam, słaby książę wiernych — w ciągu swego krótkiego ziemskiego żywota
nieodmiennie starał się doprowadzić do ugody między fanatycznymi izmailitami a
sunnickiem kalifatem. Wprawdzie poczciwemu Tusiemu nigdy się to nie uda, ale
przynajmniej tym razem asasyni owego chorego na manię wielkości „imama", jak
nazywał siebie panujący wielki mistrz sekty, nie grozili nikomu śmiercią. Nie domagali
się też bezsensownego trybutu ani abdykacji kalifa na rzecz któregoś z szyitów
wysuwających absurdalne żądanie, żeby książę wiernych pochodził w prostej linii od
samego Proroka.
Strona 18
Zmęczony wzrok kalifa zatrzymał się na wysokim kasetonowym suficie, gdzie z biegiem
czasu poczerniały stalaktytowe sople ze szlachetnych gatunków drewna. Al-Mustasim
był trzydziestym siódmym kalifem z dynastii Abbasydów. Ci asasyni natomiast pojawili
się zaledwie przed stu laty! Allahu akbar!* Zanim weszli do sali audiencyjnej, obszukano ich, czy nie
mają broni, a jak znał Mąkę al-Malawiego, pierwszego szambelana dworu
— który nienawidził asasynów nawet bardziej niż skorpionów —ten z rozkoszą rozebrał
ich do koszuli, nie omijając podczas kontroli żadnego z otworów ciała, w których można
by przemycić sztylet przed sam tron kalifa. Jednakże po tych skrytobójcach z Alamutu
można było spodziewać się najgorszych czarów. Wystarczyło, że wyciągnął taki rękę, a
już trzymał w niej sztylet. Dlatego kalif rozkazał straży przybocznej, aby potrójnym
szeregiem zajęła miejsce na stopniach schodów u jego stóp.
Mądry Nasir ad-Din Tusi powinien był właściwie już dawno zauważyć, że jego wysiłki
spełzną na niczym. Zjednoczenie wyznawców Mahometa przeciwko nadciągającemu z
bardzo daleka zagrożeniu ze strony Mongołów przypominało próbę nakłonienia kota i
psa czy sokoła i węża do schronienia się pod wspólnym dachem przed chmurą
burzową, o której nie wiadomo nawet, czy i gdzie dojdzie do wyładowania z
błyskawicami i piorunami. Zanim taki obraz zjednoczenia stałby się wyobrażalny, ci
rozbójnicy z gór Chorasanu, którzy tak chętnie uważali się za orły — choć raczej
przypominali węże! — musieliby najpierw przestać kąsać i dowieść, jak bardzo leży im
na sercu jedność muzułmanów. Wprzeciwnym razie on, będąc jako kalif ulubionym
celem tej bandy morderców, hodowałby jedynie żmiję na swej piersi.
Wyglądało na to, że roztropny Tusi, którego uczoność kalif cenił w takiej samej mierze,
jak naśmiewał się z jego politycznej naiwności, odgadł myśli swego najwyższego
zwierzchnika. Ponad głowami szambelana , również obecnego podczas audiencji
naczelnego sekretarza, oraz straży przybocznej przywódca delegacji zwrócił się do Al-
Strona 19
Mustasima:
—Dostojny książę wiernych, z dumą i upodobaniem spoglądasz na swoją nową
madrasę,* na twoją cześć nazwaną Al-Mustansiriją. Otworzyłeś tę świątynię wiedzy dla
wszystkich czterech kierunków sunny: *.przyznałeś katedry profesorom szafiitom i
hanafi itom, pozwoliłeś prowadzić wykłady nawet sekciarskim hanbalitom i malikitom, a
na nauczanie szyitów zabrakło miejsca?
Pytanie to — jeśli w ogóle było to pytanie, a nie gorzki wyrzut — nie zawisło w próżni,
tylko doczekało się natychmiastowej odpowiedzi. Maka-al -Malawi zerwał się z miejsca,
jakby ukąsiła go tarantula.
—Niedoczekanie!—zapienił się szambelan. — Od dziesięciu pokoleń izmailici nękają
kalifów zasiadających na tym tronie, grożą im, mordują wiernych im wezyrów, a wy w
podzięce żądacie teraz katedry dla swej odszczepieńczej nauki. Zegnij wpierw
kark,zuchwała kacerska hołoto! A jeśli książę wiernych w swej niezmierzonej
łaskawości przyjmie wasz hołd i trybut, jaki będzie trzeba płacić...Zasapał się ze złości i zbrakło mu
tchu, co roztropniejszy od niego kanclerz, dawatdar Ajbak, wykorzystał bez
zwłoki, żeby samemu dojść do głosu.
—Szanowny Nasir ad-Dinie Tusi, jeśli obawiacie się — chciałem powiedzieć: jeśli
Alamut obawia się Mongołów, to dla nas wcale jeszcze nie powód, żebyśmy wysyłali
naszą cenną armię konną przeszło tysiąc mil w wasze dzikie góry.
Tęgawy dawatdar zawsze pamiętał przede wszystkim o bezpieczeństwie wewnętrznym.
—Asasyni nie znają strachu — odparł Tusi, znowu zwracając się do kalifa, który zapadł
w drzemkę mimo narastającego hałasu. — Dajcie to sobie powiedzieć ustami kogoś,
kto wprawdzie do nich nie należy, jednakowoż zna ich i ceni. Mimo to potrafią
dostrzegać zbliżające się niebezpieczeństwa i nie stracili zmysłu strategicznego: wroga
należy powstrzymać zawczasu. Jeśli hordy mongolskich jeźdźców rozleją się już tu na
Strona 20
równinie, to rozpędzą na wszystkie wiatry waszą dumną konnicę niczym sfora wilków
stado owiec.
Spokojnie możemy czekać na nich tutaj, chronieni przez rzekę i podwójne mury. — Pod
względem usposobienia dawatdar przypominał kubek w kubek swego pana, choć
wyraźnie różnił się od niego powierzchownością: ważył pewnie trzykrotnie więcej. —
Kair i Damaszek nam...
Nie przyślą wam na pomoc nawet jednego wojownika — odpowiedział sekretarzowi
Tusi. — Wspomnijcie na moje słowa, Ajbaku! Zazwyczaj sądzicie, że burza rozpęta się
w górach albo przejdzie bokiem, i podobnie Syria się nie odsłoni, tym bardziej mając na
karku kairskich Mameluków. Powiadam wam — to mówiąc, zwrócił się jeszcze raz do
kalifa — jeśli wam, jedynemu duchowemu autorytetowi wyznawców Mahometa, nie uda
się ogłosić pokoju Bożego między wszystkimi ludami i władcami prawdziwej wiary i
stanąć z nimi ramię w ramię, nawałnica ze Wschodu zmiecie was wszystkich, jednego
po drugim. Jedynie gęsty gaj otaczający oazę zdoła oprzeć się burzy. Pojedyncze
palmy na pustyni są łamane albo wyrywane z ziemi razem z korzeniami!
Kalif od dawna spoglądał znowu na kopuły i dziedzińce swojej Al-Mustansiriji. Muezin* z
pobliskiego minaretu meczetu pałacowego, Dżami al-kasr, wzywał na południową
modlitwę.Różowe, senne miasto spoczywało w oparach upału. Rozciągało się dalej, niż
sięgało oko władcy.
Al-Mustasim uświadomił sobie z niezadowoleniem pustkę w żołądku, jedno jeszcze
chciał wszakże wiedzieć przed odprawieniem delegacji tam, skąd przybyła: co się stało
z tymi dziećmi? Specjalnie napomniał Nasir ad-Dina Tusiego, żeby mu przywiózł dzieci,
w przeciwnym razie może sobie oszczędzić występu asasynów, na których widok
ściskało go tylko w żołądku.