9575

Szczegóły
Tytuł 9575
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9575 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9575 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9575 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ALEXIS DE TOCQUEVILLE WSPOMNIENIA EDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL MAIL TO: [email protected] MMIII� CZʌ� PIERWSZA Napisana w Tocqueville w lipcu 1850 roku. [GENEZA I CHARAKTER TYCH �WSPOMNIE�" � OG�LNA FIZJOGNOMIA EPOKI POPRZEDZAJ�CEJ REWOLUCJ� 1848 ROKU - OZNAKI ZWIASTUJ�CE T� REWOLUCJ�1] Oddalonemu przej�ciowo od teatru spraw publicznych i � dla krucho�ci mego stanu zdrowia � niezdolnemu po�wi�ci� si� �adnemu wi�kszemu studium, nie pozostaje mi w mym osamotnieniu nic innego jak przez moment zastanowi� si� nad sob�, czy raczej rozpatrzy� si� wok� siebie we wsp�czesnych wydarzeniach, kt�rych by�em uczestnikiem lub �wiadkiem. My�l�, �e z mej bezczynno�ci najlepszy zrobi� u�ytek, gdy odtworz� te wydarzenia, odmaluj� ludzi, kt�rzy na mych oczach brali w nich udzia�, by w ten spos�b, je�li zdo�am, pochwyci� i wyry� w mej pami�ci zamazane rysy, kt�re sk�adaj� si� na niepewn� fizjognomi� mojego czasu. Wraz z tym postanowieniem powzi��em i inne, kt�remu pozostan� nie mniej wierny; te wspomnienia b�d� odetchnieniem dla umys�u, a nie dzie�em uczonym. Pisz� je wy��cznie dla 1 Pierwsz� cz�� swoich wspomnie� Tocqueville pozostawi� nie podzielon� na rozdzia�y. Wyodr�bni� je i opatrzy� tytu�ami bratanek autora, Christian de Tocqueville, kt�ry w roku 1893 przygotowa� pierwsze wydanie Wspomnie�. siebie. B�d� one zwierciad�em w kt�rym bawi� si� b�d� widokiem moich wsp�czesnych i siebie samego, nie za� malowid�em przeznaczonym dla publiczno�ci. Nie przeczytaj� ich nawet najlepsi przyjaciele, poniewa� chc� zachowa� swobod� malowania bez pochlebstwa i siebie, i ich. Chc� szczerze ods�oni� skryte pobudki, kt�re ka�� nam dzia�a�, im i mnie zar�wno jak innym ludziom, i pobudki te zrozumiawszy � opisa� je. S�owem, chc� w tych wspomnieniach wypowiada� si� szczerze i dlatego jest niezb�dne, aby pozosta�y zupe�nie sekretne. Nie zamierzam w mych wspomnieniach cofa� si� dalej ni� do rewolucji 1848 roku, ani te� prowadzi� ich poza 30 pa�dziernika 1849 roku, kiedy opu�ci�em ministerstwo2. Zawarte w tych granicach wydarzenia nie s� pozbawione pewnej wielko�ci, a r�wnie� i moja �wczesna pozycja pozwoli�a mi dobrze je widzie�, dlatego chc� je odmalowa�. Jakkolwiek nieco na uboczu, �y�em w obr�bie parlamentarnego �wiata ostatnich lat monarchii lipcowej, a przecie� mia�bym k�opot z wyrazistym odtworzeniem zdarze� tego czasu tak nieodleg�ego, lecz tak zatartego w mej pami�ci. Gubi� w�tek wspomnie� po�r�d labiryntu ma�ych incydent�w ma�ych idei, ma�ych nami�tnostek, osobistych pogl�d�w i sprzecznych projekt�w, w kt�rym wyczerpywa�o si� �ycie �wczesnych polityk�w. W moim umy�le utrwali�a si� tylko og�lna fizjognomia tych lat. Na m� to cz�sto spogl�da�em z zaciekawieniem pomieszanym z obaw� i wyrazi�cie postrzega�em szczeg�lne rysy, kt�re j� charakteryzuj�. Ogl�dane z oddalenia i jako ca�o�� nasze dzieje mi�dzy rokiem 1789 a 1830 jawi�y mi si� niczym obraz zaciek�ej walki, jaka toczy�a si� mi�dzy dawnym ustrojem, jego tra- 2 Tocqueville by� ministrem spraw zagranicznych w gabinecie, kt�ry rozwi�za� si� 31 pa�dziernika 1849 r. na ��danie Ludwika Napoleona. dycjami, pami�tkami, nadziejami i jego lud�mi uosobionymi w arystokracji, a now� Francj� wiedzion� przez klas� �redni�. Wydawa�o mi si�, �e rok 1830 zamkn�� ten pierwszy okres naszych rewolucyj, czy raczej naszej rewolucji, poniewa� by�a tylko jedna rewolucja, ci�gle ta sama w zmiennych obrotach fortuny i r�nych nami�tno�ci, kt�rej pocz�tek widzieli nasi ojcowie i kt�rej my sami wedle wszelkiego prawdopodobie�stwa nie zobaczymy ko�ca. Wszystko, co si� osta�o z dawnego ustroju, zosta�o na zawsze zburzone. W 1830 triumf klasy �redniej by� ostateczny i tak zupe�ny, �e wszelka w�adza, wszystkie swobody i prerogatywy, ca�e rz�dzenie znalaz�y si� �cie�nione i jakby upchni�te w w�skich granicach owej klasy mieszcza�skiej, z wy��czeniem � na mocy prawa � wszystkiego, co by�o pod ni� oraz � moc� fakt�w � wszystkiego, co by�o nad ni�. Tym sposobem zosta�a ona nie tylko jedynym przewodnikiem spo�ecze�stwa, ale rzec mo�na sta�a si� ona jego dzier�awc�. Pozajmowa�a wszelkie urz�dy, zwi�kszy�a niebywale ich liczb� i przyzwyczai�a si� �y� tyle� prawie ze skarbu publicznego ile ze swojej w�asnej przedsi�biorczo�ci. I nieledwie jak rzecz ca�a si� by�a dope�ni�a, zaraz te� nast�pi�o wielkie uspokojenie wszystkich politycznych nami�tno�ci, swego rodzaju powszechne pomniejszenie wszelkich wydarze� i pr�dki rozw�j publicznego bogactwa. Szczeg�lny duch klasy �redniej sta� si� og�lnym duchem rz�d�w zapanowa� w polityce zewn�trznej r�wnie dobrze jak w sprawach wewn�trznych duch aktywno�ci i przedsi�biorczo�ci, cz�sto bez poczucia przyzwoito�ci, na og� stateczny, nieraz zuchwa�y przez pr�no�� i egoizm, nie�mia�y z temperamentu, umiarkowany w ka�dej rzeczy wyj�wszy upodobanie w dobrobycie, wreszcie mierny duch ten, zmieszany z duchem ludu lub arystokracji, mo�e by� niezr�wnany, sam natomiast zawsze da rz�dy pozbawione wielko�ci i cnoty. Rozpanoszywszy si� jak nigdy �adna arystokracja, klasa �rednia, kt�r� nale�y zwa� klas� rz�dow�, utwierdzi�a si� w swym panowaniu, a wkr�tce w egoizmie i poczyna�a sobie niczym w prywatnej firmie ka�dy z jej cz�onk�w tyle my�la� o sprawach publicznych, ile m�g� z nich wyci�gn�� korzy�ci dla swych spraw prywatnych, i w swym ma�ym dobrobycie �acno zapomina� o ludziach z ludu. Potomno��, kt�ra dostrzega tylko wielkie zbrodnie, a kt�rej umykaj� zazwyczaj przywary, nie dowie si� by� mo�e nigdy, do jakiego stopnia �wczesne rz�dy przybra�y pod koniec charakter towarzystwa przemys�owego, gdzie wszystkie operacje s� nastawione na zysk, jaki mog� z nich osi�gn�� jego cz�onkowie. Przywary te wynika�y z naturalnych pop�d�w panuj�cej klasy, z jej niepodzielnej w�adzy, z wycie�czenia i korupcji tego czasu. Do ich powi�kszenia znacznie przyczyni� si� kr�l Ludwik Filip3. By� przypadkiem, kt�ry sprawi�, �e choroba sta�a si� �miertelna. Jakkolwiek w�adca ten by� synem najszlachetniejszego w Europie rodu, chocia� w g��bi duszy skrywa� p�yn�c� z tego dziedziczn� dum� i z pewno�ci� �adnego cz�owieka nie uwa�a� za sobie r�wnego, to jednak posiada� wi�kszo�� zalet i wad, kt�re szczeg�lnie przynale�� ni�szym szczeblom spo�ecze�stwa. Mia� w zwyczaju regularno�� i oczekiwa� tego od otoczenia. W zachowaniu by� stateczny, pe�en prostoty w przyzwyczajeniach i umiarkowany w gustach, z natury przyjaciel prawa i wr�g wszelkich nadu�y�, pow�ci�gliwy je�li nie w pragnieniach, to w swych posuni�ciach, ludzki ale nie wra�liwy, zach�anny i �agodny, �adnych ha�a�liwych nami�tno�ci, �adnych rujnuj�cych s�abo�ci, �adnych ra��cych przywar, z cn�t kr�lewskich mia� tylko jedn�, odwag�. Grzeczno�ci by� niebywa�ej, 3 Ludwik Filip, ksi��� Orleanu (1773 �1850) � potomek bocznej linii kr�lewskiego domu Burbon�w wywodz�cej si� od Filipa Orlea�skiego, m�odszego brata Ludwika XIV. Po rewolucji lipcowej 1830 r. i abdykacji Karola X, Burbona z linii kr�lewskiej, Ludwik Filip zosta� namiestnikiem generalnym kr�lestwa, a 7 sierpnia kr�lem Francuz�w. lecz ma�o wyszukanej i bez wielko�ci, grzeczno�ci raczej kupca ni� w�adcy. Zupe�nie nie gustowa� w literaturze i sztuce, kocha� natomiast nami�tnie przemys�. Pami�� mia� znakomit�, zdoln� do uporczywego przechowywania najdrobniejszych szczeg��w. Jego konwersacja obfita, niezborna, oryginalna, trywialna, anegdociarska, pe�na fakcik�w, pieprzu i sensu, dawa�a ca�� przyjemno��, jak� mo�na znale�� w rozrywkach intelektu, gdy brak im delikatno�ci i powagi. Umys� wyborny, lecz zacie�niony i skr�powany niedostatkiem wznios�o�ci i rozmachu w duszy. �wiat�y, finezyjny, gi�tki i uparty, nastrojony wy��cznie utylitarnie i wype�niony tak� pogard� dla prawdy oraz tak� niewiar� w cnot�, �e przyt�pia�o to jasno�� jego umys�u, �e nie tylko nie dostrzega� pi�kna bij�cego zawsze z prawdy i prawo�ci, lecz nawet nie rozumia�, jaki mo�e z nich czasem p�yn�� po�ytek, g��boki znawca ludzi, ale tylko poprzez ich wady, w religii niedowiarek jak wiek XVIII, w polityce sceptyk jak wiek XIX, sam bez wiary, nie wierzy� wcale w wiar� innych, w�adz� i nieuczciwych dworzan kocha� w spos�b tak naturalny, jak gdyby rzeczywi�cie urodzi� si� na tronie, z ambicjami pow�ci�ganymi tylko przez ostro�no��, nigdy nie nasyconymi i nigdy przesadnymi, zawsze przyziemnymi. Wielu by�o w�adc�w podobnych do tego portretu, lecz w przypadku Ludwika Filipa zupe�nie szczeg�lna by�a analogia czy raczej rodzaj pokrewie�stwa, rodzinnego wr�cz podobie�stwa mi�dzy jego osobistymi wadami a u�omno�ciami jego czasu; dla wsp�czesnych, a w szczeg�lno�ci dla rz�dz�cej klasy czyni�o go to w�adc� poci�gaj�cym oraz wyj�tkowo niebezpiecznym i znieprawiaj�cym. Stoj�c na czele arystokracji mia�by na ni� by� mo�e wp�yw dobroczynny. Jako przyw�dca bur�uazji pcha� j� ku naturalnym sk�onno�ciom, kt�rym by�a ona a� nadto gotowa ulega�. Swe wady po��czyli rodzinnym zwi�zkiem i maria� ten wzmocni� zrazu kr�la, nast�pnie zdemoralizowa� klas� mieszcza�sk�, a na koniec oboje doprowadzi� do zguby. Mimo, �e nigdy nie wyst�powa�em w Radach kr�la, do�� cz�ste okazje otwiera�y mi do niego dost�p. Ostatni raz spotka�em go kr�tko przed katastrof� lutow�. By�em w�wczas dyrektorem Akademii Francuskiej4 i mia�em m�wi� z kr�lem o nie wiem ju� jakiej sprawie tycz�cej tej korporacji. Przedstawiwszy kwesti�, kt�ra mnie sprowadzi�a, chcia�em odej��, kr�l mnie zatrzyma�, siad� na krze�le, mnie posadzi� na drugim i rzek� poufale: �Skoro pana widz�, panie de Tocqueville, porozmawiajmy. Pragn� by mi pan nieco powiedzia� o Ameryce"5. Zna�em go wystarczaj�co, by zrozumie�, co znacz� te s�owa: �to ja b�d� m�wi� o Ameryce". W rzeczy samej m�wi� o niej i osobliwie, i d�ugo, za� ja nie mia�em ani mo�no�ci, ani ochoty wtr�cenia swojego, poniewa� rzeczywi�cie by�em nim zaciekawiony. Odmalowywa� miejscowo�ci, jakby mia� je przed oczyma, przypomina� sobie znamienitszych ludzi spotkanych przed czterdziestu laty, jakby rozsta� si� z nimi wczoraj, wymienia� ich nazwiska, imiona, m�wi� w jakim byli w�wczas 4 Akademia Francuska zosta�a ufundowana patentem Ludwika XIII w 1635 r. Grupuje wybitnych przedstawicieli francuskiego �ycia umys�owego w tradycj� ustalonej liczbie czterdziestu. W czasach Tocqueville'a dyrektor by� wybierany co kwarta� i przewodniczy� posiedzeniom akademik�w. 5 Ludwik Filip przebywa� w Ameryce w 1799 r. Tocqueville, wraz ze swoim przyjacielem Gustawem de Beaumont, pojecha� do Stan�w Zjednoczonych z oficjaln� misj� kt�rej celem by�o zapoznanie si� z ameryka�skim wi�ziennictwem. Przebywali tam od maja 1831 r. do lutego 1832, a w roku 1833 opublikowali wsp�lnie napisany memoria� O systemie penitencjarnym w Stanach Zjednoczonych i jego zastosowaniu we Francji. Najcenniejszym rezultatem podr�y sta�a si� jednak ksi��ka O demokracji w Ameryce, kt�rej cz�� pierwsza ukaza�a si� w 1835, druga w 1840 r. i kt�r� trzydziestoletni autor zdoby� du�y rozg�os. Do dzi� jest ona uwa�ana za jedn� z �wietniejszych analiz spo�ecze�stwa ameryka�skiego i zagro�e� zwi�zanych z procesem demokratyzacji, w kt�rym Tocqueville widzia� g��wn� tendencj� rozwoju r�wnie� i spo�ecze�stw europejskich. wieku, wspomina� koleje ich �ycia, genealogie, dzieci z cudown� dok�adno�ci� i mn�stwem szczeg��w, nie b�d�c przy tym nudny. Bez odpoczynku powr�ci� z Ameryki do Europy, m�wi� mi o r�nych naszych sprawach zagranicznych i wewn�trznych z nies�ychanym brakiem pomiarkowania w s�owach, bo nie mia�em �adnego prawa do jego zaufania. Powiedzia� mi wiele z�ego o cesarzu Rosji, kt�rego nazywa� Panem Miko�ajem6, lorda Palmerston7 potraktowa� mimochodem jako szelm� i zako�czy� opowiadaj�c mi d�ugo o hiszpa�skich ma��e�stwach8, niedawno zawartych i o k�opotach, jakich mu przyczyni�y ze strony Anglii. �Kr�lowa ma o nie wielki �al i nie skrywa swej irytacji, ale przecie� � dorzuci� � te biadolenia nie przeszkodz� mi powozi� moim fiakrem". Jakkolwiek powiedzonko to pochodzi�o z czas�w dawnego ustroju, pomy�la�em sobie, �e nale�y w�tpi�, by u�y� go kiedykolwiek Ludwik XIV po przyj�ciu sukcesji hiszpa�skiej. S�dz� zreszt�, �e Ludwik Filip si� myli� i, by si� pos�u�y� jego s�owami my�l�, �e hiszpa�skie ma��e�stwa mocno si� przyczyni�y do wywr�cenia jego fiakra. 6 Miko�aj I (1796-1855) - car Rosji od 1825 r. 7 Henry John Temple wicehrabia Palmerston (1784�1865) � angielski m�� stanu, od roku 1807 cz�onek parlamentu i wielokrotny minister spraw zagranicznych. 8 Nazywano tak podw�jn� uni� personaln� o jak� z inspiracji Guizota stara�a si� Francja celem zdobycia wp�ywu na polityk� hiszpa�sk�. 10 pa�dziernika 1846 r. kr�lowa Izabela po�lubi�a swego kuzyna ksi�cia Kadyksu a jej siostra � ksi�cia de Montpensier najm�odszego syna Ludwika Filipa. Ma��e�stwa hiszpa�skie przyczyni�y si� do ca�kowitego zerwania przymierza mi�dzy Francj� a Angli�. Nieco dalej Tocqueville por�wnuje starania Ludwika Filipa o zapewnienie ci�g�o�ci dynastii Burbon�w w Hiszpanii do podobnych d��e� Ludwika XIV, kt�ry osadzi� na tronie hiszpa�skim swego wnuka ksi�cia Andegawenii (Filipa V Hiszpa�skiego) w roku 1700, co doprowadzi�o do d�ugoletniej wojny o sukcesj� hiszpa�sk�. Po trzech kwadransach kr�l podni�s� si� podzi�kowa� mi za przyjemno��, jak� wyni�s� z naszej konwersacji (nie wyrzek�em dw�ch s��w) i po�egna� mnie widocznie mn� zachwycony, bo tak zwykle bywa, �e nabiera si� dobrego mniemania o bystro�ci osoby, przed kt�r� we w�asnym przekonaniu b�yskotliwie si� m�wi�o. By�a to nasza ostatnia rozmowa. W�adca ten, nawet w najkrytyczniejszych momentach, naprawd� improwizowa� swoje odpowiedzi dla najwy�szych organ�w pa�stwowych, w podobnych okoliczno�ciach by� r�wnie wielom�wny jak w konwersacji, lecz z mniejszym szcz�ciem i dowcipem . Zazwyczaj by� to zalew gotowych frazes�w wyg�aszanych z fa�szyw� i przesadn� gestykulacj�, wielki wysi�ek, aby wyda� si� wzruszonym i wielkie �omotanie si� po piersiach. W takich przypadkach stawa� si� cz�sto niejasny, poniewa� puszcza� si� zuchwale i, by tak rzec, g�ow� naprz�d w d�ugie zdania, kt�rych rozmiaru i ko�ca nie m�g� z g�ry przewidzie� i z kt�rych wydobywa� si� w ko�cu si�� gubi�c sens i nie ko�cz�c my�li. Na og� styl jego przy uroczystych okazjach przypomina� sentymentalny �argon osiemnastowieczny, powtarzany z �atw� i osobliwie niepoprawn� obfito�ci�, co� z Jana Jakuba Rousseau9 poprawionego przez dziewi�tnastowieczn� kuchark�. Przypominam sobie jak jednego dnia, znajduj�c si� w pierwszych szeregach i mocno na widoku podczas wizyty jak� Izba Deputowanych sk�ada�a w Tuileriach, o ma�o nie wybuchn��em �miechem i nie spowodowa�em skandalu, poniewa�, gdy kr�l przemawia�, Remusat10, m�j kolega w Aka- 9 Jean-Jacques Rousseau (1712�1778) � pisarz, publicysta, filozof, jeden z najwybitniejszych ludzi francuskiego O�wiecenia. Dzi�ki przede wszystkim swej powie�ci Julia albo Nowa Heloiza (1761) uwa�any za wsp�tw�rc� preromantycznego sentymentalizmu. 10 Charles de Remusat (1797-1875) - literat i filozof, od r. 1846 cz�onek Akademii Francuskiej. Deputowany do Zgromadzenia Narodowego, w okresie monarchii lipcowej i II Republiki zwi�zany z grup� lewego centrum. W r. 1840 minister spraw wewn�trznych. Pozostawi� demii i w legislaturze 11 wpad� na pomys�, aby mi szepn�� z�o�liwie do ucha tonem powa�nym i melancholijnym, t� pi�kn� sentencj�: �W tym momencie dobry obywatel powinien si� przyjemnie wzruszy�, lecz akademik cierpi". W �wiecie politycznym tak utworzonym i tak kierowanym, rzecz�, kt�rej brakowa�o najbardziej, zw�aszcza pod koniec, by�o samo �ycie polityczne. Nie mog�o ono ani si� narodzi�, ani utrzyma� w owym prawnym kolisku zakre�lonym przez konstytucj�, dawna arystokracja by�a pobita, a lud wykluczony. Poniewa� wszystkie sprawy rozstrzyga�y si� mi�dzy cz�onkami jednej i tej samej klasy, wedle jej interes�w i jej punktu widzenia, nie mo�na by�o znale�� pola walki, na kt�rym wielkie partie mog�yby toczy� wojn�. Ta osobliwa jednolito�� pozycji, interes�w i skutkiem tego pogl�d�w, jaka panowa�a w obr�bie tego, co pan Guizotl2 nazwa� krajem legalnym, odbiera�a pi�ciotomowe pami�tniki (M�moires de ma vie, Paris 1958 1967) obejmuj�ce czas od Dyrektoriatu do pocz�tk�w III Republiki, w kt�rych nakre�li� ciekawy portret Tocqueville'a. 11 Mianem l�gislature okre�la si� we Francji system cia� wydaj�cych ustawy (np. Senat wraz z Izb� Deputowanych), albo kadencj� tych cia�. Miano Legislatywy przys�uguje zwyczajnemu Zgromadzeniu ustawodawczemu w odr�nieniu od Konstytuanty � Zgromadzenia uchwalaj�cego konstytucj�. 12 Fran�ois-Pierre Guillaume Guizot (1787 - 1874) historyk i m�� stanu. Od r. 1812 profesor Sorbony, potem cz�onek Akademii Francuskiej - jego wyk�ad�w s�ucha� Tocqueville. W okresie Restauracji pe�ni wa�ne funkcje w r�nych ministerstwach, sympatyzuje z libera�ami. W czasach monarchii lipcowej by� deputowanym i sprawowa� kolejno: urz�d ministra spraw wewn�trznych, o�wiaty i spraw zagranicznych, staj�c si� g��wnym rzecznikiem polityki konserwatywnej, kt�ra przyspieszy�a upadek Ludwika Filipa i kt�rej ostatnim przejawem by� sprzeciw wobec projektu ustawy zmierzaj�cej do demokratyzacji prawa wyborczego, m. in. poprzez obni�enie cenzusu maj�tkowego uprawniaj�cego do udzia�u w wyborach. Przy tej okazji wypowiedzia� swoje s�ynne: "Enrichissez vous!" (boga�cie si�). Po roku 1848 wycofa� si� z �ycia politycznego i po�wi�ci� pracom historycznym. parlamentarnym debatom wszelk� oryginalno�� i realno��, a wi�c wszelk� prawdziw� pasj�. Dziesi�� lat �ycia sp�dzi�em w towarzystwie znakomitych umys��w, kt�re podnieca�y si� bez przerwy nie mog�c si� rozpali�, kt�re wysila�y ca�� sw� bystro�� �eby wynale�� jakie� powa�ne przedmioty sporu i nie potrafi�y ich znale��. Z drugiej strony przewaga, jak� zyska� kr�l Ludwik Filip w sprawach pa�stwowych wykorzystuj�c b��dy, a zw�aszcza przywary swoich przeciwnik�w, przewaga ta sprawia�a, �e nigdy nie nale�a�o zbyt si� oddala� od pogl�d�w w�adcy, aby tym samym nie oddali� sukcesu i sprowadza�a r�nic� mi�dzy partyjnymi kolorami do drobnych odcieni, a walk� do s�ownych utarczek. Nie wiem czy w kt�rym� z parlament�w (nie wy��czaj�c Konstytuanty, tej prawdziwej z 1789 roku) zebra�o si� wi�cej r�norodnych i �wietnych talent�w ni� w naszym podczas ostatnich lat monarchii lipcowej. Mog� jednak stwierdzi�, �e ci wspaniali m�wcy srodze si� nudzili s�uchaj�c si� wzajemnie i co gorsza, �e s�uchaj�c ich nudzi� si� ca�y nar�d. Przyzwyczaja� si� on niepostrze�enie do traktowania walki w Izbach raczej jako igraszek umys�u ni� powa�nej debaty, a tego wszystkiego, co dzieli�o r�ne parlamentarne stronnictwa wi�kszo��, centrolewic�, opozycj� dynastyczn�13 � jako wew- 13 Tocqueville charakteryzuje tu rzeczywi�cie jedn� �rodzin�" po lityczn�, kontynuuj�c� tradycj� stronnictwa liberalnego z czas�w Restauracji, kt�re po rewolucji lipcowej podzieli�o si� na konserwatywn� �parti� oporu" i reformistyczn� �parti� ruchu". W ostatnich latach monarchii konserwaty�ci dysponowali wi�kszo�ci� w Zgromadzeniu, ich czo�owym przedstawicielem by� Guizot. Reformistyczna mniejszo�� to centrolewica lub lewe centrum z Thiersem na czele oraz opozycja lub lewica dynastyczna z Odilonem Barrotem jako przyw�dc�. O podziale na frakcje parlamentarne decydowa�y bardziej osobiste animozje ni� zasadnicze r�nice pogl�d�w politycznych: mniejszo�� nalega�a na reform� prawa wyborczego i zerwanie z protekcjonizmem w gospodarce dla ocalenia monarchii, kt�rej tak samo jak wi�kszo�� by�a zwolenniczk�. netrznych k��tni dzieci jednej rodziny, kt�re usi�uj� wzajemnie si� wykantowa� przy podziale spadku. Kilka g�o�nych fakt�w ujawnionej korupcji sk�ania�o go do podejrzewania wsz�dzie afer ukrytych, wyrobi�o w nim przekonanie, �e ca�a klasa rz�dz�ca jest skorumpowana oraz cich� dla niej pogard�, kt�r� brano za ufn� i zadowolon� uleg�o��. Kraj by� w�wczas podzielony na dwie cz�ci czy raczej dwie sfery: w g�rnej, jedynej w kt�rej mia�o si� mie�ci� ca�e �ycie polityczne, panowa�a apatia, niemo�no�� i bezruch, w strefie dolnej przeciwnie, �ycie polityczne dawa�o o sobie zna� poprzez gor�czkowe i nieregularne symptomy, dostrzegalne dla uwa�nego obserwatora. By�em jednym z tych obserwator�w i cho� daleki by�em od my�li, �e katastrofa jest tak bliska i �e b�dzie tak straszna, to czu�em jak w mym umy�le rodzi si� niepostrze�enie i wzrasta niepok�j, jak zakorzenia si� w nim przekonanie, �e zmierzamy ku nowej rewolucji. Przynios�o to moim my�lom wielk� odmian�, bo powszechne uspokojenie i nijako��, jakie przysz�y po rewolucji lipcowej, utrzymywa�y mnie d�ugo w mniemaniu, �e przyjdzie mi sp�dzi� �ycie w spo�ecze�stwie wycie�czonym i znieruchomia�ym. I w takim prze�wiadczeniu trwa�by ka�dy, kto spogl�da�by wy��cznie do wn�trza rz�dowej fabryki. Wszystko wydawa�o si� tam sprz�gni�te, a�eby obracaj�c d�wigniami wolno�ci wytwarza� olbrzymi� w�adz� kr�lewsk�, absolutn� prawie do despotyzmu i dzia�o si� to bez wysi�ku, skutkiem regularnej i spokojnej pracy ca�ej machiny. Dumny bardzo z korzy�ci, jakie czerpa� z owego przemy�lnego mechanizmu, kr�l Ludwik Filip przed�o�y� sobie, �e je�li tylko nie naruszy tego pi�knego instrumentu, jak nieopatrznie uczyni� Ludwik XVIII14, je�li pozwoli mu 14 Ludwik XVIII (1755-1824) - wnuk Ludwika XV i brat Ludwika XVI, �ci�tego w styczniu 1793 z wyroku rewolucyjnej Konwencji. Wst�pi� na tron w r. 1814 po upadku Cesarstwa, po powrocie Napoleona z Elby i w czasie s�ynnych "stu dni" schroni� si� w Gan dzia�a� wedle jego regu�, to nie gro�� mu �adne niebezpiecze�stwa. Stara� si� te� wy��cznie o utrzymywanie go w dobrym stanie i u�ywanie go zgodnie ze swymi zamiarami, zapominaj�c przy tym o spo�ecze�stwie, na kt�rym spoczywa� ten przemy�lny mechanizm; by� jak cz�owiek, co nie wierzy, �e podpalono mu dom, poniewa� w kieszeni ma klucz. Tego rodzaju troskami i zabiegami �y� nie mog�em, co mi pozwala�o si�ga� okiem poza mechanizm instytucji i mnogo�� drobnych, codziennych fakt�w, a�eby przyjrze� si� stanowi obyczaj�w i nastrojom kraju. Tam za� dostrzega�em wyra�nie jak gromadz� si� oznaki, kt�re zazwyczaj zwiastuj� nadej�cie rewolucyj i zaczyna�em rozumie�, �e w roku 1830 koniec aktu wzi��em za koniec ca�ej sztuki. W pa�dzierniku 1847 roku liczne grono moich parlamentarnych przyjaci� zebra�o si�, a�eby uzgodni� jak�� lini� post�powania na zbli�aj�c� si� sesj� ustawodawcz�. Ustalono, �e opublikujemy program w formie manifestu i mnie powierzono jego opracowanie. Potem pomys� tej publikacji zosta� zarzucony, lecz rzecz, o kt�r� mnie proszono zredagowa�em15. Odnajduj� j� teraz w swoich papierach i wyjmuj� z niej te oto zdania. Przedstawiwszy apati� �ycia parlamentarnego, dorzucam: dawie, obj�� w�adz� ponownie w r. 1815. Po jego �mierci w r. 1824 rz�dy obj�� jego brat, hrabia d'Artois jako Karol X. Tocqueville sugeruje ironiczne por�wnanie mi�dzy Ludwikiem Filipem, kt�ry swym konserwatyzmem u�atwi� polityczn� karier� Ludwikowi Napoleonowi Bonapartemu, przysz�emu Napoleonowi III, a Ludwikiem XVIII, kt�rego reakcyjne rz�dy, sprawowane wbrew gwarancjom zawartym w Karcie konstytucyjnej, przyczyni�y si� do triumfalnego powrotu Napoleona z Elby. 15 Manifest ten, pod tytu�em De la classe moyenne et du Peuple (O klasie �redniej i o ludzie), zosta� przedrukowany w IX tomie Oeuvres completes Tocqueville'a (Paris 1860-1865), wydanych przez G. Beaumonta. �... Nadejdzie czas, gdy kraj podzieli si� znowu na dwie wielkie partie. Rewolucja francuska, kt�ra znios�a wszystkie przywileje i specjalne uprawnienia, pozostawi�a wszak�e jedno prawo, prawo w�asno�ci. Nie trzeba, by posiadaj�cy �ywili z�udzenie, �e ich pozycja jest mocna, by sobie wyobra�ali, �e prawo w�asno�ci jest sza�cem nie do zdobycia, poniewa� nigdzie dot�d nie zosta� on zdobyty, albowiem nasz czas nie jest podobny �adnemu innemu. Gdy prawo w�asno�ci by�o tylko �r�d�em i podwalin� dla wielu innych praw, broni�o si� bez trudu, lub raczej nie by�o atakowane; w�wczas opasywa�o ono spo�ecze�stwo jakby wa�em obronnym, dla kt�rego inne prawa by�y wysuni�tymi umocnieniami; nie si�ga�y go uderzenia, nawet nie usi�owano powa�nie go dosi�gn��. Dzisiaj natomiast, gdy prawo w�asno�ci jawi si� jako ostatnia ju� pozosta�o�� po zburzonym �wiecie arystokratycznym, gdy wznosi si� ono samotnie jako odosobniony przywilej po�r�d zr�wnanego spo�ecze�stwa i nie pozostaje os�oni�te przez liczne inne prawa, �atwiej podwa�alne, bardziej znienawidzone, dzi� wi�c zagra�a mu wi�ksze niebezpiecze�stwo: ka�dego dnia musi ono samotnie stawia� czo�a bezpo�redniemu i nieustannemu natarciu opinii demokratycznych... ... Walka polityczna b�dzie si� wkr�tce toczy� mi�dzy tymi, co posiadaj� a tymi, co nie posiadaj�; wielkim polem bitwy stanie si� w�asno��, za� g��wne kwestie polityczne b�d� si� rozgrywa� wok� mniej lub bardziej g��bokich modyfikacji prawa posiadaczy. W�wczas to ujrzymy ponownie wielkie publiczne poruszenia i wielkie stronnictwa. Dlaczeg� to znaki zapowiadaj�ce ten obr�t rzeczy nie s� dla wszystkich widzialne? Czy s�dzi si�, �e to przez przypadek, skutkiem chwilowego kaprysu ludzkiego umys�u pojawiaj� si� zewsz�d te szczeg�lne doktryny o r�nych nazwach, lecz wsp�lnym g��wnym rysie, kt�rym jest negacja prawa w�asno�ci; kt�re d��� wszystkie do przynajmniej ograniczenia, umniejszenia, os�abienia jego dzia�ania? Kt� nie rozpoznaje w tym najnowszego symptomu tej starej choroby demokratycznej naszego czasu, kt�rej przesilenie by� mo�e jest bliskie?" Ja�niej i bardziej ponaglaj�co wyra�a�em si� w swoim przem�wieniu do Izby Deputowanych 29 stycznia 1848 roku, zamieszczonym w �Monitorze� z 30 stycznia 16. Oto najwa�niejsze ust�py: �...M�wi si�, �e nie ma niebezpiecze�stwa, bo nie ma rozruch�w, m�wi si�, �e poniewa� na powierzchni spo�ecze�stwa nie ma nieporz�dku w sensie materialnym, to rewolucje s� od nas daleko. Panowie, pozw�lcie sobie powiedzie�, �e s�dz�, i� si� mylicie. Bez w�tpienia, nieporz�dek nie przejawia si� w faktach, lecz wdar� si� g��boko w umys�y. Sp�jrzcie, co si� dzieje w �onie tych klas pracowniczych kt�re dzi�, przyznaj�, s� spokojne. Prawd� jest, �e nie targaj� nimi nami�tno�ci czysto polityczne w takim stopniu, jak niegdy�, lecz czy� nie widzicie, �e nami�tno�ci z politycznych przemieni�y si� w socjalne? Czy� nie widzicie, �e rozprzestrzeniaj� si� w ich �onie pogl�dy, idee, kt�re nie prowadz� wcale do obalenia wy��cznie tej ustawy, tego ministerium, tego nawet rz�du, lecz do obalenia spo�ecze�stwa, do wstrz��nienia podstawami, na kt�rych dzi� ono si� wspiera? Czy� nie s�yszycie jak ci�gle w�r�d nich si� powtarza, �e wszystko, co znajduje si� ponad nimi, jest niezdolne i niegodne nimi rz�dzi�, �e dotychczasowy rozdzia� d�br w �wiecie jest niesprawiedliwy, �e w�asno�� opiera si� na podstawach, kt�re nie s� sprawiedliwymi? I czy� nie s�dzicie, �e kiedy podobne pogl�dy si� zakorzeniaj� i staj� si� prawie powszechne, �e kiedy g��boko schodz� w masy, to musz� w�wczas 16 �Le Moniteur Universel� dziennik za�o�ony w 1789 r. w Pary�u, zamieszcza� sprawozdania z obrad parlamentu. Staje si� oficjalnym dziennikiem rz�dowym w r. 1800, od r. 1869 zmienia tytu� na �Journal officiel�. Tocqueville pomyli� daty � przem�wienie wyg�asza� 27 stycznia, zosta�o opublikowane w �Monitorze� z 28 stycznia. pr�dzej czy p�niej doprowadzi�, nie wiem kiedy, nie wiem jak, lecz musz� wcze�niej czy p�niej doprowadzi� do najgro�niejszych przewrot�w? Takie jest, Panowie, moje najg��bsze przekonanie s�dz�, �e nie w por� zasypiamy na wulkanie, jestem o tym g��boko przekonany. Powiedzia�em wam przed chwil� Panowie, �e to z�o doprowadzi wcze�niej czy p�niej, nie wiem kiedy, nie wiem jak, nie wiem sk�d przyjd�, lecz wcze�niej czy p�niej doprowadzi do najpowa�niejszych w tym kraju rewolucyj, b�d�cie o tym przekonani. Kiedy przychodzi mi szuka� w r�nych epokach, u r�nych lud�w, jaka by�a rzeczywista przyczyna, kt�ra doprowadzi�a do ruiny rz�dz�ce klasy, dostrzegam oczywi�cie takie czy inne zdarzenie, cz�owieka, przypadkow� lub powierzchown� przyczyn� lecz wierzcie mi, �e przyczyn� rzeczywist�, przyczyn� sprawcz�, kt�ra powoduje utrat� w�adzy przez ludzi jest to, �e stali si� oni niegodni by j� sprawowa�. Pomy�lcie Panowie o dawnej monarchii, by�a ona silniejsza ni� wy silniejsza swymi pocz�tkami, lepiej ni� wy wspiera�a si� na dawnych zwyczajach, na starych obyczajach, na starodawnych wierzeniach, by�a silniejsza ni� wy, a jednak obr�ci�a si� w proch. Dlaczego? S�dzicie mo�e, �e sprawi� to jaki� szczeg�lny przypadek? My�licie, �e by�o to dzie�o jakiego� cz�owieka deficytu przysi�gi w sali Jeu de Paume, La Fayette'a, Mirabeau?17 Nie Panowie, jest inna przyczyna ta, �e klasa, kt�ra 17 Mowa o faktach i ludziach potocznie uznawanych za przyczyny wybuchu Rewolucji Francuskiej, deficyt � chodzi o olbrzymie niedobory w bud�ecie pa�stwa i zarazem jeden z powod�w zwo�ania Stan�w Generalnych, od kt�rych minister finans�w chcia� uzyska� uchwalenie reformy podatkowej, przysi�ga � deklaracja uchwalona przez przedstawicieli stanu trzeciego 20 czerwca 1789 w sali Jeu de Paume, w kt�rej przysi�gli sobie nie rozsta� si� zanim nie opracuj� i nie wtedy rz�dzi�a, przez sw� oboj�tno��, przez egoizm, przez swoje wady sta�a si� niezdolna i niegodna rz�dzi�. Oto prawdziwa przyczyna. Panowie! Je�li jest s�uszne �ywi� patriotyczn� trosk� w ka�dej epoce, to jak�e s�uszne jest �ywi� j� w naszym czasie! Czy� nie czujecie Panowie jak�� instynktown� intuicj�, kt�rej nie da si� uzasadni�, lecz kt�ra nie zawodzi, �e w Europie znowu dr�y ziemia? Czy nie czujecie w powietrzu wiatru rewolucji? Tego wiatru, o kt�rym nie wiadomo gdzie si� rodzi, sk�d przychodzi i kogo porwie. I w tak� por� pozostajecie spokojni wobec zepsucia publicznych obyczaj�w, a to s�owo nie jest zbyt mocne. M�wi� teraz bez goryczy, zwracam si� do was, jak s�dz�, wyzbyty stronnego ducha partyjno�ci, atakuj� ludzi, wobec kt�rych nie czuj� gniewu, lecz wreszcie mam obowi�zek powiedzie� mojemu krajowi to, co jest moim g��bokim i ustalonym przekonaniem. Ot� moim przekonaniem g��bokim i ustalonym jest to, �e psuj� si� obyczaje publiczne, �e zepsucie publicznych obyczaj�w was doprowadzi w kr�tkim, by� mo�e bliskim czasie do nowych rewolucji. Czy� nici kr�lewskiego �ywota s� mocniejsze, trudniejsze do przeci�cia ni� u innych ludzi? Czy w godzinie, kt�ra w�a�nie wybija, macie pewno�� jutra? Czy wiecie, co mo�e si� sta� z Francj� za rok, za uchwa�� dla kr�lestwa francuskiego konstytucji �na trwa�ych podstawach opartej". Marie-Joseph Motier markiz de La Fayette (1757-1834) - polityk i genera�. Zyska� s�aw� w walkach o niepodleg�o�� Stan�w Zjednoczonych. Przedstawiciel stanu szlacheckiego w Stanach Generalnych 1789 r., inicjowa� opracowanie Deklaracji praw cz�owieka i jako liberalny rojalista bra� udzia� w Rewolucji Francuskiej. W czasach Restauracji by� jednym z przyw�dc�w stronnictwa liberalnego, Honore- Gabriel Riqueti hrabia de Mirabeau (1749�1791) � polityk, przedstawiciel trzeciego stanu w Stanach Generalnych, rzecznik monarchii konstytucyjnej i jeden z najlepszych m�wc�w rewolucyjnych. miesi�c, mo�e za dzie�? Tego nie wiecie, lecz macie �wiadomo��, �e nad horyzontem jest burza, �e do nas nadci�ga. Czy pozwolicie jej si� zaskoczy�? Nie pozw�lcie Panowie, b�agam was! � nie prosz�, a b�agam. Pad�bym przed wami na kolana, tak powa�na i rzeczywista wydaje mi si� gro�ba, tak bardzo jestem prze�wiadczony, �e przed ni� przestrzega� nie jest pust� form� retoryczn�. Tak! gro�ba jest wielka! Za�egnajcie j�, gdy jest jeszcze na to czas. Naprawcie z�o skutecznymi �rodkami, atakuj�c je nie w symptomach, lecz w jego istocie. M�wiono o zmianach w ustawodawstwie. Sk�onny jestem s�dzi�, �e zmiany te s� nie tylko po�yteczne, lecz konieczne, wierz� w potrzeb� reformy prawa wyborczego, w pilno�� reformy parlamentarnej, lecz Panowie, nie jestem na tyle nierozs�dny, a�eby nie wiedzie�, �e to nie prawa przes�dzaj� o losach lud�w, nie, to nie prawny mechanizm tworzy wielkie zdarzenia, lecz sam duch rz�d�w. Je�li pragniecie, zachowajcie prawa, cho� my�l�, �e to b��d, ale zachowajcie je, je�li taka wasza wola, zachowajcie nawet ludzi co do mnie, nie wnosz� �adnego sprzeciwu, ale � na Boga � odmie�cie ducha rz�d�w, albowiem � powtarzam to raz jeszcze � duch rz�d�w dzisiejszych prowadzi was w przepa��" l8 Na �awach wi�kszo�ci te ponure przepowiednie przyj�to obra�liwymi �miechami. U opozycji zyska�y �ywy poklask, lecz bardziej przez ducha partyjno�ci ni� z przekonania. Tak naprawd�, nikt jeszcze nie wierzy� powa�nie w niebezpiecze�stwo, kt�re zapowiada�em, cho� tak bliscy byli�my upadku. Zwyczaj ubarwiania ponad miar� wyrazu swych uczu� i niepohamowanej przesady w wypowiadaniu my�li, zwyczaj zastarza�y, jakiego ci 18 Fragmenty tego przem�wienia zosta�y w��czone do Wspomnie� przez ich pierwszego wydawc� Christiana de Tocqueville, autor zostawi� w swym r�kopisie puste miejsce. wszyscy politycy nabyli w trakcie d�ugiej komedii parlamentarnej, pozbawi� ich tak�e umiej�tno�ci oceny tego, co rzeczywiste i prawdziwe. Od wielu lat wi�kszo�� twierdzi�a, �e opozycja wystawia kraj na niebezpiecze�stwo, a opozycja powtarza�a bez przerwy, �e ministrowie gubi� monarchi�. Jedni i drudzy czynili to tyle razy, nie bardzo w zagro�enie wierz�c, �e w ko�cu przestali w nie wierzy� zupe�nie w chwili, gdy wydarzenia mia�y przyzna� racj� obu stronom . Nawet moi bliscy przyjaciele s�dzili, �e w mojej mowie by�o nieco retoryki. Pami�tam, �e gdy schodzi�em z trybuny, Dufaure 19 wzi�� mnie na stron� i powiedzia� mi z owym wyczuciem parlamentu, kt�re u niego stanowi jedyny rys geniuszu: �Uda�o si� panu lecz uda�oby si� znacznie lepiej, gdyby Pan nie wzni�s� si� tak ponad pogl�dy zgromadzenia i nie chcia� nas tak wystraszy�". Teraz za� twarz� w twarz ze sob�, gdy we wspomnieniach szukam odpowiedzi czy rzeczywi�cie by�em tak przera�ony, jak wygl�da�em � znajduj�, �e nie, i bez oporu przyznaj�, �e wydarzenia potwierdzi�y m�j pogl�d szybciej i pe�niej ni� przewidywa�em . Nie, nie spodziewa�em si� takiej rewolucji, jak� mieli�my zobaczy�, zreszt�, kto m�g� si� jej spodziewa�. Dostrzega�em, jak s�dz�, ja�niej ni� inni og�lne przyczyny, kt�re �ci�ga�y monarchi� lipcow� ku ruinie. Nie widzia�em jednak bie��cych wypadk�w, kt�re mia�y j� obali�. A tymczasem szybko mija�y dni, kt�re dzieli�y nas jeszcze od katastrofy. 19 Jules-Armand Dufaure (1798-1881) - adwokat, cz�onek stronnictwa liberalnego, od 1834 deputowany do Zgromadzenia. Dwukrotnie by� ministrem spraw wewn�trznych II Republiki. Wok� niego i Tocqueville'a skupia�a si� grupa m�odych neokonserwatyst�w, zwolennik�w umiarkowanych reform. II [BANKIETY - BEZPIECZE�STWO RZ�DU - TROSKI PRZYW�DC�W OPOZYCJI - OSKAR�ENIE MINISTR�W] Nie chcia�em si� wdawa� w awantur� z bankietami1. Mia�em po temu swoje ma�e i du�e racje. Ma�ymi racjami, powiedzia�bym ch�tnie � lichymi racjami, chocia� by�y godne szacunku i by�yby wybornymi w sprawach prywatnych, nazywa�em irytacj� i niesmak, jakie we mnie wywo�ywa�y charakter i kombinacje tych, kt�rzy kierowali ca�ym przedsi�wzi�ciem - bo wiadomo, �e w polityce z�ym przewodnikiem jest emocja, jak� budz� w nas ludzie. Dosz�o w�wczas do �cis�ego porozumienia mi�dzy panem Thiers2 i panem Barrot3 oraz do prawdziwej fuzji dwu od- 1 Bankietami nazywano kampani� propagandow� na rzecz reform elektoralnych i parlamentarnych kt�r� w latach 1847�1848 prowadzi�y wszystkie orientacje opozycyjne. Przybra�a ona form� bankiet�w, poniewa� organizatorzy chcieli w ten spos�b omin�� ograniczenia ustawy o zgromadzeniach publicznych. 2 Louis-Adolphe Thiers (1797-1877) - adwokat, historyk, m�� stanu. Autor dziesi�ciotomowej Historii Rewolucji (1824�1827) i dziewi�tnastotomowej Historii Konsulatu i Cesarstwa (1840 � 1855). W ostatnich latach Restauracji dzia�a w liberalnej opozycji, zak�ada w r. 1830 dziennik �Le National�, b�d�cy trybun� zwolennik�w ksi�cia Orlea�skiego, krytycznie nastawionych wobec absolutyzmu kr�la Karola X. W pierwszej dekadzie monarchii lipcowej Thiers pe�ni funkcje ministra spraw wewn�trznych, spraw zagranicznych i szefa gabinetu �am�w opozycji, kt�re w naszym parlamentarnym �argonie nazywali�my centrolewic� i lewic�. Wszystkie oporne i niepokorne umys�y, kt�re tak licznie by�y reprezentowane w tym ostatnim stronnictwie, zosta�y stopniowo u�agodzone, zmi�kczone i ujarzmione przez obietnice stanowisk, jakimi sypa� pan Thiers. My�l� nawet, �e pan Barrot po raz pierwszy da� si� nie tyle z�apa�, co zaskoczy� podobnymi argumentami. Jakakolwiek by tego by�a przyczyna, dwaj szefowie opozycji weszli w jak najlepsz� za�y�o��, a pan Barrot, u kt�rego zar�wno s�abo�ci jak i cnoty mieszaj� si� �atwo z odrobin� niedowarzenia, wysila� si� jak m�g�, aby zapewni� triumf swojego sprzymierze�ca, nawet ze szkod� dla samego siebie. Pan Thiers pozwoli� mu anga�owa� si� w spraw� bankiet�w, a my�l� nawet, �e go do tego nak�oni� sam si� nie anga�uj�c, jako i przyczynia si� do sprowadzenia proch�w Napoleona, w drugiej dekadzie, gdy role jego przej�� Guizot, przewodzi w Zgromadzeniu opozycyjnemu lewemu centrum. W Zgromadzeniach II Republiki staje na czele partii porz�dku, zwalcza socjalist�w i z l�ku przed nimi popiera Ludwika Napoleona. W dniu zamachu stanu 2 grudnia 1851 aresztowany, potem wygnany, powraca do Francji w r. 1852, a do �ycia politycznego w r. 1863, by w Zgromadzeniu wyst�powa� jako rzecznik liberalizacji autorytarnych rz�d�w Napoleona III, a w r. 1870 jako przeciwnik wojny z Prusami. Po upadku Cesarstwa i zgnieceniu Komuny Paryskiej, kt�rego by� organizatorem, Thiers prawie do ko�ca �ycia pozostaje czo�ow� postaci� polityczn� III Republiki. By� jej prezydentem w l. 1871-1873. 3 Odilon Barrot (1791 �1873) - adwokat, m�wca i polityk. W ostatnich Zgromadzeniach monarchii lipcowej przewodzi opozycji dynastycznej. Po rewolucji lutowej by� deputowanym do Konstytuanty i Legislatywy. W roku 1848 i po raz drugi w 1849 Ludwik Napoleon powierzy� mu misj� utworzenia gabinetu. Po zamachu stanu Barrot, zwolennik monarchii konstytucyjnej, wycofa� si� z �ycia politycznego. W pierwszych latach III Republiki Thiers mianowa� go przewodnicz�cym Rady Stanu. �e chcia� rezultat�w, a nie odpowiedzialno�ci za t� niebezpieczn� agitacj�. Tote� otoczony bliskimi przyjaci�mi tkwi� w Pary�u, milcz�cy i nieruchomy, podczas gdy Barrot od trzech miesi�cy przemierza� kraj we wszystkich kierunkach, w ka�dym mie�cie, w jakim si� zatrzymywa� wyg�asza� d�ugie mowy przypominaj�c, moim zdaniem, owych naganiaczy, co czyni� wiele ha�asu, a�eby zaczajonemu strzelcowi wyprowadzi� zwierzyn� na strza�. Niewielk� mia�em ochot� uczestniczy� w tym polowaniu. Lecz g��wna i powa�na racja mej odmowy by�a inna. Przedstawia�em j� wielokrotnie tym, kt�rzy pr�bowali mnie wci�gn�� w te polityczne zebrania. �Po raz pierwszy od osiemnastu lat � m�wi�em � zaczynacie zwraca� si� do ludu i poszukujecie punktu oparcia poza klas� �redni�. Je�li ludu nie uda si� wam podburzy� � co wydawa�o mi si� najprawdopodobniejsze � staniecie si� jeszcze bardziej odra�aj�cy ni� teraz dla tych, kt�rzy rz�dz� i dla klasy �redniej, kt�ra w wi�kszo�ci ich popiera, a tym samym wzmocnicie administracj�, kt�r� chcecie obali�. Je�li natomiast uda si� wam podburzy� lud, nie potraficie przewidzie�, tak jak i ja, dok�d ca�e to wzburzenie was poprowadzi". W miar�, jak kampania bankiet�w si� przed�u�a�a, wbrew moim oczekiwaniom prawdopodobniejsz� stawa�a si� ta druga hipoteza. Pewien niepok�j zaczyna� ogarnia� samych agitator�w, niepok�j co prawda niejasny, kt�ry w ich my�lach pojawia� si� tylko przelotnie. Dowiedzia�em si� od de Beaumonta4, kt�ry wtedy by� po�r�d nich jednym z pierwszych, �e poruszenie 4 Gustave-Auguste de Beaumont (1802 � 1866) � publicysta i polityk. Przyjaciel Tocqueville'a, towarzyszy� mu w podro�y do Stan�w Zjednoczonych. Deputowany do Zgromadzenia od r. 1839, pos�owa� nast�pnie do Konstytuanty (pracowa� w Komisji opracowuj�cej konstytucj�) i do Legislatywy za II Republiki, by� ambasadorem w Londynie w 1848 i w Wiedniu w 1849 r. Przygotowa� pierwsze wydanie pism zebranych Tocqueville'a. w kraju spowodowane bankietami przeros�o nie tylko nadzieje, ale i �yczenia tych, kt�rzy je wywo�ali, starali si� oni raczej je uspokaja� ni� powi�ksza�. Zamierzali nie robi� bankietu w Pary�u, a nawet �adnych innych po zwo�aniu Izb. Tak naprawd�, to szukali wyj�cia, �eby si� wycofa� ze z�ej drogi na jak� weszli. I z pewno�ci� ostatni bankiet zosta� postanowiony wbrew nim, do��czyli si� do niego pod naciskiem, z rozp�du i nade wszystko dla podra�nionej pr�no�ci. Przez swe wyzywaj�ce post�powanie sam rz�d wymusza� na opozycji niebezpieczne kroki w przekonaniu, �e w ten spos�b doprowadzi j� do kl�ski. Opozycja przyjmowa�a wyzwanie przez fanfaronad� i �eby nie wygl�da�o, �e si� wycofuje. Dra�ni�c i podniecaj�c si� wzajemnie, popychaj�c si� ku wsp�lnej przepa�ci i on, i ona znale�li si� ju� na jej skraju, a jeszcze jej nie widzieli i kroczyli dalej. Pami�tam, �e na dwa dni przed rewolucj� lutow� spotka�em Duvergiera de Hauranne5 na balu u ambasadora Turcji. Darzy�em go szacunkiem i przyja�ni�, mimo �e posiada� wszystkie wady, jakie daje partyjniactwo. ��czy� z tym jednak ten rodzaj bezinteresowno�ci i szczero�ci, kt�ry towarzyszy prawdziwym uczuciom, dwa przymioty rzadkie za naszych dni, kiedy to prawdziwym uczuciem obdarza si� najcz�ciej samego siebie. Zwr�ci�em si� do niego z poufa�o�ci�, na kt�r� dozwala�y nasze relacje: "Odwagi, drogi przyjacielu, rozgrywacie niebezpieczn� parti�". Na co odrzek� powa�nie, lecz bez �adnych oznak 5 Prosper Duvergier de Hauranne (1798 � 1881) � publicysta historyk i polityk. Deputowany od 1831 r. Jeden z przyw�dc�w centrolewicy, organizowa� kampani� bankiet�w, napisa� g�o�n� broszur� o reformie prawa wyborczego i parlamentu. W Konstytuancie cz�onek Komisji konstytucyjnej, wybrany do Legislatywy jest zwolennikiem powrotu do monarchii. Po zamachu stanu Ludwika Napoleona uwi�ziony i wygnany. Po upadku II Cesarstwa sta� si� zwolennikiem Republiki. Napisa� obszern� Histori� rz�d�w parlamentarnych we Francji od 1814 do 1848. W 1870 r. wszed� do Akademii Francuskiej. niepokoju. �Niech pan wierzy, �e wszystko dobrze si� sko�czy, a zreszt� trzeba ryzykowa�. Nie ma wolnych rz�d�w, kt�re nie przesz�yby przez podobne pr�by". Owa replika dobrze maluje tego cz�owieka, zdecydowanego i ograniczonego, cho� bystrego, t� jednak bystro�ci�, kt�ra postrzega jasno i drobiazgowo to wszystko, co mie�ci si� w jej horyzoncie i nie potrafi sobie wyobrazi�, �e horyzont mo�e si� zmieni�, erudyt�, bezinteresownego, �arliwego, choleryka, m�ciwego, nale��cego do tej uczonej i sekciarskiej rasy, kt�ra uprawia polityk� na�laduj�c cudzoziemszczyzn� i wspominaj�c histori�, kt�ra my�lenie zamyka w obr�bie jednej idei, ni� si� podnieca i za�lepia. Zreszt� rz�d niepokoi� si� jeszcze mniej ni� przyw�dcy opozycji. Kilka dni przed t� rozmow� widzia�em si� z ministrem spraw wewn�trznych Duch�telem6. Z tym ministrem pozostawa�em w do�� dobrych stosunkach, mimo �e od o�miu lat prowadzi�em ostr� wojn� (co si� tyczy polityki zagranicznej, przyznaj� - zbyt ostr�) z gabinetem, kt�rego by� on jednym z szef�w. Nie wiem czy w�a�nie ten mankament nie przys�u�y� mi si� w jego oczach, bo jak mi si� zdaje, �ywi� on w g��bi duszy czu�� s�abo�� do tych, co atakowali jego koleg� od spraw zagranicznych, pana Guizot7. Zbli�y�a nas i w pewnym sensie zwi�za�a wsp�lna walka o popraw� systemu penitencjarnego8, jak� toczyli�my kilka lat przedtem. Duch�tel r�ni� si� 6 Charles-Marie hrabia Duch�tel (1803�1867) � ekonomista, polityk zwi�zany ze stronnictwem liberalnym przed 1830 r. Za Ludwika Filipa by� ministrem rolnictwa, handlu, finans�w, od r. 1840 � spraw wewn�trznych. Po r. 1848 wycofa� si� z �ycia politycznego. 7 Funkcj� t� pe�ni� Guizot od r. 1840. 8 Prace nad reform� wi�ziennictwa zosta�y podj�te na pocz�tku lat trzydziestych i zmierza�y do uczynienia z wi�zienia instytucji wychowuj�cej. Tocqueville w tych pracach uczestniczy� poprzez sw� misj� w Ameryce (por. rozdz. I, przyp. 5), a potem w latach 1841 � 1843 jako cz�onek i sprawozdawca parlamentarnej Komisji do reformy wi�zie�. mocno od de Hauranne'a, o kt�rym wy�ej m�wi�em. W postawie i obej�ciu tak by� dostojny, jak tamten chuderlawy, kanciasty, czasem skwaszony i zgry�liwy. Mia� w sobie tyle� sceptycyzmu, co tamten �arliwo�ci w przekonaniach, tyle� �agodnej oboj�tno�ci, co tamten rozgor�czkowania w dzia�aniu. Umys� bardzo gi�tki, bardzo otwarty i bardzo subtelny, zamkni�ty w masywnym ciele, doskonale rozumiej�cy sprawy pa�stwa, m�wi�cy o nich z wy�szo�ci�, dobrze znaj�cy grub� strun� z�ych ludzkich nami�tno�ci, a zw�aszcza z�ych nami�tno�ci w�asnego stronnictwa i potrafi�cy na niej umiej�tnie gra�, bez przes�d�w i uraz, ciep�y i przyst�pny, zawsze got�w wy�wiadczy� przys�ug�, je�li nie by�o to wbrew jego interesom; pe�en wzgardy i �yczliwo�ci dla bli�nich, cz�owiek wreszcie, kt�rego nie mo�na by�o darzy� ani estym�, ani nienawi�ci�. Kilka wi�c dni przed katastrof� wzi��em pana Duch�tel na stron� w rogu sali konferencyjnej i przedk�ada�em mu, �e rz�d i opozycja zdaj� si� zgodnie pracowa�, aby popchn�� wypadki ku skrajno�ci, kt�ra mo�e okaza� si� szkodliwa dla wszystkich. Spyta�em go czy nie widzi uczciwego wyj�cia z sytuacji tak niezno�nej, jakiego� godziwego uk�adu, kt�ry pozwoli�by cofn�� si� ka�dej ze stron. Doda�em, �e moi przyjaciele i ja byliby�my zadowoleni, gdyby nam je wskazano i �e do�o�yliby�my wszelkich stara�, a�eby koledzy z opozycji na podobny uk�ad przystali. S�ucha� uwa�nie zapewniaj�c, �e mnie rozumie, lecz wyra�nie czu�em, �e nie mia� przekonania do tego co mu powiedzia�em. �Rzeczy przybra�y taki obr�t � rzek� � �e niemo�liwe sta�o si� znalezienie rozwi�zania, jakiego szuka�em, s�uszno�� jest po stronie rz�du i nie mo�e on ust�pi�, a je�li opozycja b�dzie obstawa� przy swoim, wynikn� z tego by� mo�e walki uliczne, lecz od dawna s� one przewidziane i gdyby rz�d by� powodowany niecnymi nami�tno�ciami, jakie mu si� przypisuje, pragn��by tej walki zamiast si� jej obawia�, bo ma pewno�� zwyci�stwa". To rzek�szy, zacz�� z upodobaniem wprowadza� mnie w szczeg�y przygotowa� militarnych � liczebno�� wojska, rozmiar zapas�w, ilo�� zgromadzonej amunicji. Rozsta�em si� z nim przekonany, �e rz�d, cho� nie zmierza� do wywo�ania rozruch�w, to zupe�nie si� ich nie obawia� i �e maj�c pewno�� triumfu, gabinet w zapowiadaj�cych si� wydarzeniach upatrywa� jedyny spos�b, a�eby skupi� swych rozproszonych zwolennik�w i obezw�adni� przeciwnik�w. Musz� wyzna�, �e wierzy�em w to podobnie jak on, zrobi�a na mnie wra�enie jego nie udawana pewno�� siebie. Do prawdziwie zaniepokojonych nale�eli w Pary�u jedynie przyw�dcy radyka��w lub ludzie, kt�rzy mieli na tyle bliskie kontakty z ludem i parti� rewolucyjn�, �eby wiedzie�, co si� po tamtej stronie dzia�o. Mam prawo s�dzi�, �e wi�kszo�� z nich spogl�da�a z obaw� na mo�liwo�� dalszego rozwoju wypadk�w, b�d� dlatego, �e zachowali tradycj� swych dawnych nami�tno�ci raczej ni� nami�tno�ci same, b�d� dlatego, �e przywykli do stanu rzeczy, w kt�rym ugruntowali swoj� pozycj�, cho� uprzednio tyle razy na� wyklinali, b�d� najpewniej dlatego, �e ze wzgl�du na sw� sytuacj� mogli z bliska widzie� i dobrze pozna� swych sprzymierze�c�w i w tym ostatnim momencie przerazi�o ich zwyci�stwo, jakie mieli im zawdzi�cza�. W przeddzie� wydarze� do pani de Tocqueville9 przysz�a z wizyt� pani de Lamartine10; zdradza�a niepok�j tak nadzwyczajny i wzburzenie, prawie pomieszanie umys�u od przeczu� tak z�owieszczych, �e poruszona jej widokiem moja ma��onka opowiedzia�a mi o tym jeszcze tego samego wieczora. Z pewno�ci� do cech nie najmniej dziwacznych owej osobliwej rewolucji nale�y to, �e zdarzenie, kt�re j� wywo�a�o by�o spowodowane i nieledwie po��dane przez tych w�a�nie, kt�rzy 9 pani de Tocqueville - Mary Mottley (1799-1864), Angielka, kt�r� Tocqueville pozna� w r. 1828 i po�lubi� w 1835. 10 pani de Lamartine � Mary-Anne Birch (1790 � 1863), Angielka, kt�ra po�lubi�a Lamartine'a w r. 1820. mieli w jego wyniku utraci� w�adz�, za� przewidzieli je i l�kali si� go ludzie, kt�rzy mieli zwyci�y�. W tym miejscu musz� odtworzy� �a�cuch historii, a�eby lepiej z nim powi�za� w�tek w�asnych wspomnie�. Jak wiadomo, podczas otwarcia sesji Izby w 1848 roku, kr�l Ludwik Filip w swej mowie tronowej okre�li� organizator�w bankiet�w jako ludzi powodowanych �lepymi lub wrogimi nami�tno�ciami11. By�o to r�wnoznaczne z bezpo�rednim zaanga�owaniem kr�lewskiego majestatu przeciw ponad setce cz�onk�w Izby. Obelga ta, dodaj�c gniewu do rozpalonych ambicji, kt�re opanowa�y serca tych ludzi, ostatecznie odebra�a im rozs�dek. Spodziewano si� gwa�townej debaty, wszak�e potoczy�a si� ona tak nie od razu. Dyskusja nad adreseml2 do kr�la by�a pocz�tkowo spo