9510

Szczegóły
Tytuł 9510
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9510 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9510 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9510 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Asne Seierstad (ur. 1970), norweska dziennikarka i pisarka. Studiowa�a j�zyk rosyjski i filozofi� na Uniwersytecie w Oslo. By�a korespondentk� norweskiej prasy w Rosji, Chinach, Kosowie i Afganistanie, relacjonowa�a te� dzia�ania wojenne w Iraku. Ksi��ka Ksi�garz z Kabulu, prze�o�ona dotychczas na ponad dwadzie�cia j�zyk�w, by�a najwi�kszym bestsellerem z gatunku literatury faktu w historii norweskiego rynku wydawniczego i szybko osi�gn�a ogromny sukces mi�dzynarodowy, rozchodz�c si� w ponaddwumilionowym nak�adzie. P�n� jesieni� 2001 roku, tu� po upadku re�imu talib�w, do Afganistanu dotar�y setki dziennikarzy, w�r�d nich Asne Seierstad. W zrujnowanym Kabulu autorka zaprzyja�ni�a si� z Su�tanem Chanem, ksi�garzem i erudyt�, kt�ry przez lata, mimo szykan ze strony w�adz, sta� na stra�y literackiego i kulturalnego dziedzictwa swego kraju. Przyj�a zaproszenie i zamieszka�a z jego liczn� rodzin�, lecz wtedy pozna�a jego drug� twarz: otoczony ksi��kami czaruj�cy �wiatowiec we w�asnym domu by� panem �ycia i �mierci najbli�szych. Codzienne obserwacje i wys�uchane w domu Chana historie cz�onk�w rodziny ��cz� si� we wstrz�saj�c�, a zarazem po reportersku wywa�on� opowie�� o tragicznie do�wiadczanym narodzie. Jedna z najbardziej interesuj�cych i oryginalnych ksi��ek o Afganistanie. Saga rodzinna, katalog narodzin i �lub�w, opowie��, w kt�rej wszechwiedz�cy narrator zagl�da w my�li bohater�w, ale powstrzymuje si� od komentarzy. Seierstad ogranicza si� do opisywania tego, co widzi, a ka�dy szczeg� jest ca�kowicie przekonuj�cy. "The Spectator" Asne Seierstad Ksi�garz z Kabulu prze�o�y�a Anna Marciniak�wna Przek�ad ukaza� si� z pomoc� finansow� NORLA Non-fiction This translation has been published with the financial support of NORLA Non-fiction Tytu� orygina�u: Bokhandleren i Kabul. Et familiedrama Copyright (c) by Asne Seierstad, 2002 Published by agreement with Leonhardt & Hoier Literary Agency aps, Kobenhavn. Copyright (c) for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2005 Copyright (c) for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2005 Wydanie I Warszawa 2005 Redakcja: Magdalena Petry�ska Konsultacja: dr hab. Jolanta Sierakowska-Dyndo, prof. UW Korekta: Maria Przysiecka, El�bieta Jaroszuk Redakcja techniczna: Urszula Zi�tek Projekt graficzny serii: mamastudio Fotografia wykorzystana na I stronie ok�adki: (c) EPA/FORUM Fotografia autorki: (c) Cecilie Owren Wydawnictwo W.A.B. 02-502 Warszawa, �owicka 31 Tel/fax (22) 646 01 74, 646 01 75, 646 05 10, 646 05 11 [email protected] www.wab.com.pl Sk�ad i �amanie: Komputerowe Us�ugi Poligraficzne Piaseczno, ��kiewskiego 7 Druk i oprawa: Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca S.A., Krak�w ISBN 83-7414-073-9 spis rozdzia��w Przedmowa Zaloty Ksi��ki na stosie Zbrodnia i kara Samob�jstwa i pie�ni Podr� w interesach Czy chcesz, �ebym by� smutny? Nie ma wst�pu do nieba P�yn�ce, faluj�ce, furkocz�ce Wesele trzeciej klasy Matriarchat Pokusy Wezwanie od Alego Zapach kurzu Pr�ba Czy B�g mo�e umrze� Smutny k�t Stolarz Moja matka, Osama Zmia�d�one serce Epilog Moim rodzicom przedmowa Su�tan Chan by� pierwszym cz�owiekiem, kt�rego spotka- �am w Kabulu, kiedy przyby�am tam w listopadzie 2001 ro- ku. Przedtem sp�dzi�am sze�� tygodni z oddzia�ami Sojuszu P�nocnego - na pustyni przy granicy z Tad�ykistanem, w g�- rach Hindukuszu, w dolinie Pand�sziru i na stepach na p�noc od Kabulu. Towarzyszy�am im w ofensywie przeciw talibom, sypia�am na kamiennej pod�odze, w ziemiankach, na linii fron- tu. Podr�owa�am ci�ar�wkami, pojazdami wojskowymi, konno i piechot�. Kiedy re�im talib�w upad�, pod��y�am z Sojuszem P�- nocnym do Kabulu. Tam w pewnej ksi�garni spotka�am ele- ganckiego siwow�osego m�czyzn�. Po tygodniach sp�dzo- nych w�r�d gruz�w i w kurzu, gdzie rozmowy dotyczy�y wy- ��cznie taktyki wojennej i sukces�w na frontach, mo�liwo�� przegl�dania ksi��ek, rozmowy o literaturze i historii wyda- �a mi si� czym� niezwykle od�wie�aj�cym. P�ki w ksi�gar- ni Su�tana Chana ugina�y si� pod dzie�ami w r�nych j�zy- kach - zbiorami poezji i afga�skich legend, rozprawami his- torycznymi i powie�ciami. By� utalentowanym kupcem; kiedy wychodzi�am ze sklepu po pierwszej wizycie, nios�am siedem tom�w. Zacz�am cz�sto tu zagl�da� w wolnych chwilach, by popatrze� na ksi��ki i przy okazji porozmawia� z interesuj�cym cz�owiekiem, ksi�garzem i afga�skim patriot�, kt�rego w�asny kraj tylekro� zawi�d�. - Najpierw moje ksi��ki palili komuni�ci - m�wi� - po- tem pl�drowali ksi�garni� mud�ahedini, p�niej znowu podpalili j� talibowie. Godzinami s�ucha�am opowie�ci o zmaganiach Chana z kolejnymi re�imami i ich cenzur� oraz o jego prywatnej wojnie - o tym, jak ukrywa� ksi��ki przed policj�, wypo�y- czaj�c je ludziom na zewn�trz, i jak wreszcie poszed� za to do wi�zienia. Cz�owiek ten usi�owa� ocali� sztuk� i literatur� swego kraju, podczas gdy jego kolejni w�adcy dok�adali sta- ra�, by je zniszczy�. Zda�am sobie spraw�, �e mam przed so- b� �ywy fragment historii kultury Afganistanu, chodz�c� ksi��k� historyczn�. Pewnego dnia zaprosi� mnie do swego domu na kolacj�. Ca�a rodzina - jedna z jego �on, synowie, siostry, brat, mat- ka, kilku kuzyn�w - zasiad�a na pod�odze do wspania�ej uczty. Su�tan opowiada� r�ne historie, synowie �miali si� i dowcipkowali. Panowa� nastr�j swobody, ca�kowite prze- ciwie�stwo atmosfery prostych �o�nierskich posi�k�w w g�rach, z komendantami. Szybko jednak zauwa�y�am, �e kobiety m�wi� niewiele. �liczna m�odziutka �ona Su�ta- na siedzia�a bez s�owa przy drzwiach, obejmuj�c dziecko, w og�le si� nie odzywa�a. Pierwszej �ony tego wieczora nie by�o. Pozosta�e kobiety odpowiada�y na pytania, na pochwa- �y dotycz�ce jedzenia, same jednak nigdy nie zaczyna�y roz- mowy. Kiedy stamt�d wysz�am, powiedzia�am sobie: Oto Afga- nistan. Ciekawie by�oby napisa� ksi��k� o tej rodzinie. Dzie� p�niej odwiedzi�am Su�tana w ksi�garni i przed- stawi�am mu sw�j pomys�. , , ,, , , - Bardzo dzi�kuj� - odpar� kr�tko. - Ale to oznacza, �e musia�abym z wami na jaki� czas zamieszka�. - Zapraszamy. - Musia�abym �y� tak jak wy, wci�� z wami by�. Z tob�, twoimi �onami, siostrami, synami. - Zapraszamy - powt�rzy�. Pewnego mglistego lutowego dnia wprowadzi�am si� do domu rodziny Su�tana Chana. Przynios�am tylko komputer, notatniki, d�ugopisy, telefon kom�rkowy i to, co mia�am na sobie. Reszta przepad�a po drodze, gdzie� w Uzbekistanie. Przyj�to mnie z otwartymi ramionami, a ja bardzo szybko poczu�am si� znakomicie w afga�skich ubraniach, kt�re mi po�yczono. Dosta�am pos�anie na pod�odze obok maty Lejli, kt�rej zadaniem by�o dba� o moje dobre samopoczucie. - Ty jeste� moje dziecko - oznajmi�a dziewi�tnastolatka pierwszego wieczora. - B�d� si� tob� opiekowa� - zapew- nia�a, podrywaj�c si� z miejsca przy ka�dym moim ruchu. Su�tan nakaza� rodzinie, by dostarczano mi wszystkiego, czego sobie �ycz�. Dopiero p�niej dowiedzia�am si�, �e zagrozi� kar� ka�demu, kto nie b�dzie tego polecenia res- pektowa�. Przez ca�y dzie� podawano mi herbat� i jedzenie. Powoli by�am wprowadzana w �ycie rodziny. Ale jej cz�onkowie opowiadali mi o r�nych sprawach, kiedy sami tego chcieli, nie wtedy, kiedy ja ich pyta�am. Nie zawsze mieli ochot� na rozmowy w chwilach, gdy trzyma�am w r�ce notatnik; woleli zwierza� si� podczas wypraw na bazar, w autobusie lub p�nym wieczorem, kiedy uk�ada�y�my si� na matach. 9Wi�kszo�� odpowiedzi pada�a spontanicznie - i cz�sto by�y to odpowiedzi na pytania, kt�rych nie zd��y�am zada� lub na kt�re nie starcza�o mi wyobra�ni. Temu, co us�ysza�am, nada�am form� literack�, ale opisa- ne tu historie s� prawdziwe, uczestniczy�am w nich osobi�- cie albo znam je z opowie�ci os�b, kt�re bra�y w nich udzia�. Tak�e kiedy pisz�, co ludzie my�l� lub czuj�, punktem wyj- �cia s� dla mnie ich relacje o tym, co odczuwali i my�leli w danej sytuacji. Czytelnicy cz�sto mnie pytaj�: "Sk�d pani wie, co dzia�o si� w g�owach rozmaitych cz�onk�w rodziny?" Oczywi�cie, nie jestem wszechwiedz�ca - monologi we- wn�trzne i opisy uczu� s� w ca�o�ci oparte na zas�yszanych historiach. Nigdy nie uda�o mi si� opanowa� dari, odmiany j�zyka perskiego u�ywanej w domu Chana, lecz okaza�o si�, �e kil- ka mieszkaj�cych tam os�b w�ada angielskim. Rzecz nie- zwyk�a? Owszem, ale te� moja kabulska opowie�� dotyczy nader niezwyk�ej afga�skiej rodziny. W ko�cu ksi�garz to kto� rzadko spotykany w kraju, gdzie trzy czwarte ludno�ci nie umie czyta� ani pisa�. Angielszczyzna Su�tana by�a barwna i rozwlek�a; przy- swoi� j� sobie dzi�ki pewnemu dyplomacie, kt�remu udziela� lekcji j�zyka dari. Jego m�odsza siostra Lejla m�wi�a �wietnie po angielsku, gdy� chodzi�a do szko�y na uchod�stwie w Pa- kistanie, potem za� uko�czy�a afga�skie kursy wieczorowe. Najstarszy syn, Mansur, po kilku latach nauki w Pakistanie r�wnie� w�ada� p�ynn� angielszczyzn�. Opowiada� mi o swo- ich l�kach, mi�o�ciach oraz k��tniach z Bogiem, m�wi�, �e chce si� podda� procesowi duchowego oczyszczenia, zgodzi� si� tak�e, bym jako niewidzialna czwarta towarzyszka posz�a z nim na pielgrzymk� do Mazar. Zabierano mnie w podr�e w interesach do Peszawaru i Lahore, bra�am udzia� w po�cigu za Al-Kaid�, chodzi�am na bazar i do �a�ni, uczestniczy�am w weselu i przygotowaniach do niego, by�am w szkole, w Ministerstwie Edukacji, na posterunku policji i w wi�zieniu. Nie bra�am jednak udzia�u w dramatycznych prze�yciach D�amili ani w eskapadach Rahimullaha. Opo- wie�� o tym, jak Su�tan o�wiadczy� si� Sonji, us�ysza�am od uczestnik�w i �wiadk�w tego zdarzenia: od Sonji, Su�tana, jego matki, si�str, syn�w oraz Szarify. Su�tan nie zgodzi� si�, by w jego domu zamieszka� kto� spoza rodziny, wi�c funkcj� moich t�umaczy pe�nili Mansur, Lejla i on sam. Rzecz jasna, dawa�o im to du�y wp�yw na kszta�t historii rodzinnej, jednak starannie por�wnywa�am r�ne wersje zdarze� i zadawa�am te same pytania wszyst- kim trojgu, z kt�rych ka�de stanowi�o przyk�ad typowych dla tej rodziny kontrast�w. Ca�a rodzina zosta�a poinformowana, �e mieszkam u nich po to, by napisa� ksi��k�. Dlatego je�li woleli, �ebym o czym� nie pisa�a, m�wili mi o tym. Mimo to postanowi�am nie ujawnia� to�samo�ci swoich bohater�w - cz�onkowie ro- dziny Su�tana Chana i wszystkie inne osoby, o kt�rych wspo- minam, ukryte s� pod zmienionymi imionami. Nikt mnie o to nie prosi�, sama uzna�am, �e tak powinnam post�pi�. Moje dni wygl�da�y tak samo jak dni rodziny. O brzasku budzi�y mnie krzyki dzieci i polecenia wydawane przez m�- czyzn. Potem sta�am w kolejce do �azienki lub korzysta�am z niej, kiedy inni ju� sko�czyli si� my�. Je�li mia�am szcz�- cie, to wystarcza�o dla mnie ciep�ej wody, ale szybko si� nau- czy�am, �e ochlapanie twarzy zimn� wod� te� dzia�a orze�wiaj�co. Reszt� dnia sp�dza�am w domu z kobietami, odwie- dza�am z nimi krewnych i chodzi�am na bazar albo sz�am z Su�tanem i jego synami do sklepu lub na miasto w intere- sach, czasem te� towarzyszy�am im, gdy wyje�d�ali. Wieczo- rem jad�am z rodzin� obiad, a potem popija�am zielon� her- bat� do czasu, gdy trzeba by�o i�� spa�. By�am go�ciem, ale wkr�tce poczu�am si� jak w domu. Przyjmowano mnie naprawd� fantastycznie, rodzina by�a otwarta i szczodra. Prze�yli�my razem mn�stwo cudownych chwil, musz� jednak przyzna�, �e rzadko kiedy bywa�am na kogo� taka w�ciek�a jak w domu Su�tana Chana i nigdy nie k��ci�am si� tak cz�sto jak tutaj. Nigdy te� nie nachodzi�a mnie tak silna ochota, by kogo� uderzy�. Prowokowa�o mnie zawsze to samo: spos�b, w jaki m�- czy�ni traktowali kobiety. M�ska wy�szo�� i przewaga jest wpisana w ich stosunek do �wiata i rzadko j� kwestionuj�. S�dz�, �e mnie uwa�ano za istot� bezp�ciow�. Jako kobiecie Zachodu wolno mi by�o przebywa� zar�wno z kobietami, jak i z m�czyznami. Gdybym by�a m�czyzn�, nie mog�abym tak blisko przyja�ni� si� z kobietami, bo ludzie natychmiast zacz�liby plotkowa�. Jednocze�nie moja p�e� nie stanowi�a �adnej przeszkody w obcowaniu ze �wiatem m�czyzn. Kie- dy na przyj�ciach towarzystwo si� rozdziela�o, kobiety sz�y do siebie, m�czy�ni do siebie, ja jedna mog�am swobodnie kr��y� mi�dzy pokojami. Nie musia�am przestrzega� surowych zasad obowi�zuj�- cych afga�skie kobiety, je�li chodzi o str�j, mog�am te� cho- dzi�, gdzie chcia�am. Mimo to cz�sto wk�ada�am burk� po prostu po to, �eby mie� spok�j. Kobieta z Zachodu na uli- cach Kabulu budzi mn�stwo niepo��danego zainteresowa- nia. Okryta burk� mog�am si� rozgl�da� do woli i nikt si� na mnie nie gapi�, a podczas wsp�lnych wypraw obserwowa�am cz�onk�w rodziny, nie zwracaj�c na siebie uwagi. Anoni- mowo�� by�a moim sprzymierze�cem, jedyn� mo�liwo�ci� ucieczki, w Kabulu bowiem prawie nie ma miejsc, w kt�rych cz�owiek m�g�by by� sam. U�ywa�am burki r�wnie� po to, by si� przekona�, jak to jest by� afga�sk� kobiet�. Jak to jest, kiedy trzeba si� t�oczy� w autobusie na trzech przeznaczonych dla kobiet tylnych �awkach, cho� reszta pojazdu jest prawie pusta. Jak to jest, kiedy musisz si� kuli� w baga�niku taks�wki, poniewa� tylne siedzenie zajmuje m�czyzna. Jak to jest, kiedy na ulicy ogl�daj� si� za tob�, wysok�, atrakcyjn� burk�, i kiedy s�y- szysz pierwszy skierowany do burki komplement. Jak�e z czasem znienawidzi�am ten str�j! Jak�e on uciska czo�o, jaki powoduje b�l g�owy! Jak trudno co� dostrzec przez kratk� z nici! Jak�e burka ogranicza kobiet�, jak ma�o przepuszcza powietrza, jak szybko cia�o zaczyna si� w niej poci�, jak trzeba nieustannie patrze�, gdzie si� st�pa, bo nie wida� w�asnych st�p! Ile� �mieci zgarnia si� jej skrajem, jaka mo�e by� brudna, jak bardzo kr�puje ruchy! Co to za ulga zdj�� burk�, kiedy si� wraca do domu! U�ywa�am burki r�wnie� dla bezpiecze�stwa - kiedy podr�owa�am z Su�tanem po niepewnej drodze do D�alala- badu, kiedy musieli�my nocowa� w obskurnym nadgranicz- nym zaje�dzie, kiedy mimo p�nej pory wci�� przebywa- li�my na dworze. Afga�skie kobiety zazwyczaj nie podr�uj� z komputerami, wyposa�one w poka�ny zwitek dolar�w, wi�c osoba odziana w burk� mo�e liczy�, �e rozb�jnicy zostawi� j� w spokoju. Chcia�abym podkre�li�, �e moja ksi��ka jest opowie�ci� o pewnej konkretnej afga�skiej rodzinie. Istniej� jednak mi- liony innych. Moja rodzina wcale nie jest typowa. Nale�y do klasy �redniej, je�li o czym� takim w Afganistanie w og�le mo�na m�wi�. Wielu jej cz�onk�w otrzyma�o wykszta�cenie, znaczna cz�� potrafi czyta� i pisa�. Maj� pieni�dze, nie g�oduj�. Gdybym mia�a zamieszka� u najbardziej typowej rodziny afga�skiej, by�aby to liczna rodzina wiejska, w kt�rej nikt nie umie czyta� ani pisa�, a ka�dy dzie� jest walk� o prze�ycie. Rodzin� Su�tana Chana wybra�am nie dlatego, �e jest repre- zentatywna, ale dlatego, �e mnie zainspirowa�a. M�j pobyt w Kabulu przypad� na pierwsz� wiosn� po upadku rz�du talib�w. Tej wiosny zatli� si� pierwszy, w�t�y p�omyk nadziei. Ludzie si� cieszyli, �e ciemi�zcy zostali prze- p�dzeni, nikt ju� si� nie ba�, �e na ulicy zatrzyma go policja religijna, kobiety znowu zacz�y same wychodzi� do miasta, mog�y studiowa�, dziewczynki zn�w posz�y do szk�. A jed- nak rozczarowania ostatniego dziesi�ciolecia by�y wci�� �ywe. Dlaczego cokolwiek mia�oby si� zmieni�? Tej wiosny w kraju wci�� panowa� wzgl�dny spok�j i da- wa�o si� dostrzec wi�cej optymizmu. Ludzie robili plany, coraz wi�cej kobiet zostawia�o burki w domu, niekt�re po- dejmowa�y prac�; zacz�li wraca� uchod�cy. Rz�d oscylowa� mi�dzy tradycj� a nowoczesno�ci�, mi�- dzy bojownikami a lokalnymi wodzami plemiennymi. Przy- w�dca Hamid Karzaj pr�bowa� zachowa� r�wnowag� po�r�d chaosu i wytyczy� stabilny kurs polityczny. By� politykiem popularnym, ale nie mia� ani w�asnej partii, ani oddzia��w wojskowych - i to w kraju wr�cz zalanym broni�, pe�nym zwalczaj�cych si� nawzajem frakcji politycznych. Mimo udanych zamach�w na dw�ch ministr�w oraz pr�- by zamordowania trzeciego w Kabulu panowa� wzgl�dny spok�j, cho� ludzie wci�� czuli si� zagro�eni. Wielu uwa�a�o wr�cz, �e kraj zawdzi�cza jak� tak� egzystencj� obecno�ci obcych wojsk patroluj�cych ulice. Bez nich znowu wybuch�a- by wojna domowa, m�wili. Zapisa�am to, co widzia�am i s�ysza�am tamtej wiosny w Kabulu. Chcia�am opowiedzie� o ludziach, kt�rzy pragn�li otrz�sn�� si� po d�ugotrwa�ej zimie, aby rosn�� i kwitn�� - ale przede wszystkim o tych innych, kt�rzy, jak to okre�li�a Lejla, nadal czuj�, �e s� skazani na to, by "je�� piach". Asne Seierstad Oslo, 1 sierpnia 2002zaloty Kiedy Su�tan Chan uzna�, �e nadszed� czas, by znale�� so- bie now� �on�, nie by�o nikogo, kto chcia�by mu w tym pom�c. Najpierw zwr�ci� si� do swojej matki. - Wystarczy ci ta, kt�r� masz - powiedzia�a. Wobec tego Su�tan uda� si� do najstarszej siostry. - Ale ja lubi� twoj� pierwsz� �on� - odpar�a. - To ha�ba dla Szarify - oznajmi�a jedna z ciotek. Su�tan potrzebowa� pomocy, zalotnik bowiem sam nie mo�e prosi� o r�k� panny. W Afganistanie obyczaj nakazuje, by to jedna z nale��cych do rodziny kobiet przedstawi�a jego pro�b�, a przy okazji przyjrza�a si� bli�ej dziewczynie i sprawdzi�a, czy jest ona zdolna, dobrze wychowana i czy w og�le stanowi odpowiedni materia� na �on�. Jednak �adna kobieta z otoczenia Su�tana nie chcia�a mie� z zalotami nic wsp�lnego. Szukaj�c nowej �ony, Su�tan upatrzy� sobie trzy dziew- czyny, kt�re uzna� za odpowiednie. Wszystkie by�y zdrowe i urodziwe, wszystkie pochodzi�y z jego klanu. W rodzinie Su�tana tylko wyj�tkowo zawierano ma��e�stwa z osobami spoza klanu, uwa�ano, �e najm�drzej i najbezpieczniej jest zawiera� zwi�zki z krewnymi, i to najlepiej z bliskimi kuzy- nami lub kuzynkami. Najbardziej podoba�a si� Su�tanowi szesnastoletnia So- nja. Mia�a ciemne oczy o migda�owym kszta�cie i l�ni�ce czarne w�osy. By�a zgrabna i dorodna, m�wiono te�, �e jest pracowita. Rodzina dziewczyny by�a biedna, ale wystarczaj�co blisko spokrewniona z rodzin� Su�tana Chana: babka matki dziewczyny i babka matki Su�tana by�y siostrami. Podczas kiedy Su�tan zastanawia� si�, jak bez wsparcia kobiet z w�asnej rodziny poprosi� o r�k� panny, jego pierw- sza �ona nie domy�la�a si� nawet, �e jaka� m�odziutka dziewczyna, urodzona w tym samym roku, w kt�rym ona i Su�tan brali �lub, zajmuje teraz my�li jej m�a. Szarifa za- czyna�a si� starze�, przekroczy�a pi��dziesi�tk�, podobnie zreszt� jak i Su�tan. Urodzi�a mu trzech syn�w i c�rk�. Dla m�czyzny z pozycj� Su�tana by� czas najwy�szy, �eby po- szuka� sobie nowej �ony. - W takim razie id� sam - doradzi� mu w ko�cu brat. Su�tan starannie rozwa�y� jego s�owa i uzna�, �e to je- dyne rozwi�zanie. Pewnego ranka uda� si� do domu szesna- stolatki, kt�rej rodzice powitali krewniaka z otwartymi ra- mionami. Su�tan uwa�any by� za cz�owieka szczodrego i uczynnego, przyjmowano go zawsze jak najserdeczniej. Matka Sonji zagotowa�a wod� i poda�a herbat�. Usiedli na p�askich poduszkach pod �cianami glinianej chaty, wymienili stosowne uprzejmo�ci i pozdrowienia, a� wreszcie Su�tan uzna�, �e ju� pora przedstawi� swoj� propozycj�. - Mam przyjaciela, kt�ry pragnie po�lubi� Sonj� - oznaj- mi� rodzicom. Ju� nie pierwszy raz proszono ich o r�k� c�rki. By�a naprawd� �adna i zr�czna, rodzice jednak uwa�ali, �e jest jeszcze za m�oda na ma��e�stwo. Ojciec Sonji nie m�g� pra- cowa�. Zosta� sparali�owany po b�jce, w kt�rej pchni�to go no�em i przeci�to mu splot nerwowy na plecach. Urodziwa c�rka by�a cennym towarem przetargowym na ma��e�skim rynku i rodzice wci�� czekali na propozycje lepsze od tych, kt�re im ju� z�o�ono. - On jest bogaty - zacz�� Su�tan. - Dzia�a w tej samej bran�y co i ja, ma dobre wykszta�cenie i trzech syn�w. Ale jego �ona zaczyna si� starze�. - A w jakim stanie s� jego z�by? - zapytali rodzice pan- ny pospiesznie, chc�c si� dowiedzie�, w jakim wieku jest zalotnik. - Mniej wi�cej w takim jak moje - odpar� Su�tan. - Sami oce�cie. Stary, pomy�leli rodzice. Ale to niekoniecznie musia�o by� przeszkod�. Im starszy jest konkurent, tym wy�sz� cen� mo�na wyznaczy� za c�rk�. Zap�at� za pann� m�od� ustala si� na podstawie jej wieku, urody i umiej�tno�ci oraz statusu rodziny. Kiedy Su�tan Chan przedstawi� swoj� propozycj�, rodzice odpowiedzieli zgodnie z oczekiwaniami: - Ona jest za m�oda. Ka�da inna odpowied� oznacza�aby, �e sprzedaj� c�rk� zbyt tanio temu bogatemu, nieznajomemu zalotnikowi, o kt�rym Su�tan Chan wyra�a� si� tak ciep�o. Zbytnia gorli- wo�� by�a nie na miejscu. Wiedzieli jednak, �e Su�tan przyj- dzie znowu, bo Sonja by�a m�oda i pi�kna. Nast�pnego dnia Su�tan rzeczywi�cie przyszed�, by po- wt�rzy� o�wiadczyny. Ta sama rozmowa, ta sama odpo- wied�. Tym razem jednak uda�o mu si� spotka� r�wnie� Sonj�, z kt�r� nie rozmawia� od czasu, gdy by�a dzieckiem. Dziewczyna poca�owa�a go w r�k�, aby okaza� szacunek starszemu krewnemu, on za� zaszczyci� poca�unkiem czubek jej g�owy. Sonja wyczu�a panuj�ce napi�cie i wzdrygn�a si� pod taksuj�cym spojrzeniem wuja Su�tana. - Znalaz�em dla ciebie bogatego narzeczonego, co ty na to? - spyta�. Sonja utkwi�a wzrok w pod�odze. Odpowied� oznacza�a- by z�amanie wszelkich norm. M�oda dziewczyna nie mo�e nic s�dzi� na temat zalotnik�w. Trzeciego dnia Su�tan znowu przyszed� i tym razem przedstawi� konkretn� propozycj�. Pier�cionek, naszyjnik, kolczyki i bransoleta, wszystko z czerwonego z�ota. Ubra� tyle, ile panna m�oda zechce. Trzysta kilogram�w ry�u, sto pi��dziesi�t kilogram�w oleju jadalnego, krowa, kilka owiec i pi�tna�cie milion�w afgani, czyli ponad czterysta dolar�w. Ojciec Sonji by� wi�cej ni� zadowolony z propozycji i za- pyta�, czy mogliby pozna� owego tajemniczego pana, kt�ry tyle chce zap�aci� za ich c�rk� - cho� Su�tan zapewnia�, �e m�czyzna ten nale�y do klanu, nie potrafili go zidentyfiko- wa� ani przypomnie� sobie, by kiedykolwiek spotkali kogo� odpowiadaj�cego opisowi. -Jutro - obieca� Su�tan. -Jutro b�dziecie mogli zobaczy� jego zdj�cie. Nast�pnego dnia ciotka Su�tana po d�u�szych namowach zgodzi�a si� wyjawi� rodzicom Sonji, kim naprawd� jest za- lotnik ich c�rki. Wzi�a ze sob� zdj�cie, zdj�cie Su�tana Cha- na oczywi�cie, i przekaza�a im jego ultimatum, �e maj� go- dzin� na podj�cie decyzji. Je�eli powiedz�: tak, b�dzie bardzo wdzi�czny, ale przyjmie odmow� bez urazy. Pragnie jedynie za wszelk� cen� unikn�� nieko�cz�cych si� pertrak- tacji i niejasnych odpowiedzi: mo�e tak, a mo�e nie. Rodzice wydali zgod�, nim up�yn�a godzina. Podoba� im si� zar�wno sam Su�tan Chan, jak i jego pozycja oraz pieni�- dze. Kiedy tajemniczy zalotnik zyska� imi� i rodzice przyj�li jego o�wiadczyny, brat ojca poszed� do czekaj�cej na podda- szu Sonji. - Wuj Su�tan we w�asnej osobie prosi o twoj� r�k� - oznajmi�. - Przyjmiesz go? Z gard�a dziewczyny nie wydoby� si� �aden d�wi�k, sie- dzia�a zap�akana, z pochylon� g�ow� ukryt� pod d�ugim sza- lem. - Twoi rodzice przyj�li o�wiadczyny - poinformowa� stryj. - Masz teraz jedyn� okazj�, by powiedzie�, czego ty sa- ma pragniesz. Ona jednak siedzia�a nieporuszona jak kamie�, �miertel- nie przera�ona i odr�twia�a. Wiedzia�a, �e nie chce tego m�czyzny, ale wiedzia�a te�, �e musi si� podda� woli rodzi- c�w. Je�li wyjdzie za Su�tana, wzniesie si� o kilka szczebli na drabinie spo�ecznej, a �lubna zap�ata pomo�e rozwi�za� wie- le problem�w rodziny. Za otrzymane pieni�dze rodzice b�d� mogli kupi� jej braciom dobre �ony. Sonja milcza�a i tym samym jej los zosta� przypiecz�to- wany. Milczenie oznacza�o zgod�. Umow� zawarto, wyzna- czono dat� �lubu. Su�tan poszed� do domu, by zakomunikowa� rodzinie wielk� nowin�. Jego �ona Szarifa, matka i siostry siedzia�y na pod�odze nad misami ry�u i szpinaku. Szarifa my�la�a po- cz�tkowo, �e Su�tan �artuje, i przyj�a jego s�owa ze �mie- chem. Matka te� si� �mia�a z pomys�u syna. Nawet jej si� nie �ni�o, �e m�g�by stara� si� o �on� bez jej przyzwolenia. Sios- try siedzia�y oniemia�e. Nikt nie chcia� mu uwierzy�. Dopiero kiedy im pokaza� chustk� i s�odycze, jakie zalotnik otrzymuje od rodzic�w narzeczonej na potwierdzenie zar�czyn, dano wiar� jego s�owom. Szarifa p�aka�a dwadzie�cia dni. - Co ja zrobi�am nie tak? Taki wstyd! Dlaczego nie jeste� ze mnie zadowolony? Su�tan prosi�, �eby si� opanowa�a. Nikt w rodzinie nie popiera� jego decyzji, nawet synowie. Mimo to nikt nie �mia� powiedzie� ani s�owa. Wola Su�tana by�a niepodwa�alna. Szarifa by�a niepocieszona. Jedn� z najwi�kszych znie- wag stanowi� dla niej fakt, �e m�� wybra� analfabetk�, kt�ra nie sko�czy�a nawet pierwszej klasy. Ona sama by�a wy- kszta�con� nauczycielk� j�zyka perskiego. - Co ma ta dziewczyna, czego ja nie mam? - szlocha�a. Su�tan by� ponad to, nie obchodzi�y go �zy �ony. Nikt nie mia� ochoty bra� udzia�u w zar�czynowym przy- j�ciu, ale Szarifa musia�a pokona� wstyd i wystroi� si� jak nale�y. - Chc�, �eby wszyscy widzieli, �e si� ze mn� zgadzasz i popierasz moj� decyzj�. W przysz�o�ci b�dziemy mieszka� wszyscy razem i musisz okaza� Sonji, �e jest u nas mile widziana - nakaza�. Szarifa by�a zawsze pos�uszna swojemu m�owi, wi�c i teraz, gdy musia�a odda� go innej, spe�ni�a jego okrutne ��danie. A on w dodatku chcia� jeszcze, by w�o�y�a zar�czy- nowe pier�cionki na palce Su�tana i Sonji! Dwadzie�cia dni po o�wiadczynach odby�a si� uroczysta ceremonia zar�czyn. Szarifa wzi�a si� w gar�� i zrobi�a dob- r� min� do z�ej gry. Jej krewniaczki stara�y si�, jak mog�y, �eby j� wytr�ci� z r�wnowagi. -Jakie� to dla ciebie musi by� okropne - u�ala�y si� nad ni�. - To takie okrutne z jego strony. Straszne. Dwa miesi�ce p�niej, w wigili� muzu�ma�skiego Nowe- go Roku, odby�o si� wesele. Tym razem jednak Szarifa odm�wi�a uczestnictwa. - Nie znios�abym tego - oznajmi�a m�owi. Kobiety z rodziny j� popar�y. �adna nie kupi�a sobie no- wej sukni ani nie umalowa�a si� tak, jak wypada na wesele. Mia�y proste fryzury i sztuczne u�miechy na ustach, pragn�c ukaza� szacunek odtr�conej �onie, kt�ra nie mia�a ju� dzieli� �o�a z Su�tanem Chanem. Teraz by�o ono zarezerwowane dla m�odej, bezgranicznie przera�onej ma��onki. Wszyscy odt�d mieli �y� pod wsp�lnym dachem, dop�ki �mier� ich nie roz��czy.ksi��ki na stosie Pewnego potwornie mro�nego popo�udnia w listopadzie 1999 roku na rondzie przy Czarah-e Sedarat w Kabulu przez wiele godzin p�on�o wielkie ognisko. Wok� p�omieni t�oczyli si� ulicznicy; ta�cz�ce b�yski rozja�nia�y ich brudne, rozbawione twarzyczki, kiedy licytowali si�, kt�ry z nich od- wa�y si� podej�� najbli�ej ognia. Doro�li rzucali tylko w stro- n� stosu ukradkowe spojrzenia i po�piesznie szli dalej. Tak by�o najbezpieczniej. Wszyscy bowiem widzieli, �e to nie jest stos, kt�ry rozpalili miejscy stra�nicy, by ogrza� sobie r�ce - �e to stos na chwa�� Boga. Suknia bez r�kaw�w kr�lowej Sorai zwin�a si�, skurczy- �a i zamieni�a w popi�, podobnie jak bia�e, kszta�tne ramio- na w�adczyni i jej pe�na powagi twarz. Obok p�on�� jej ma�- �onek, kr�l Amanullah, i wszystkie jego ordery. Ca�y poczet kr�l�w z trzaskiem pali� si� na stosie, w otoczeniu ma�ych dziewczynek w afga�skich strojach ludowych, mud�ahedi- n�w na koniach i ch�op�w na targu w Kandaharze. Tego listopadowego dnia policja religijna przeprowadzi- �a dok�adn� rewizj� w ksi�garni Su�tana Chana. Wszystkie ksi��ki zawieraj�ce podobizny istot �ywych, to znaczy ludzi albo zwierz�t, zosta�y zrzucone z p�ek i ci�ni�te w ogie�. Ofiar� p�omieni pada�y po��k�e stronice, niewinne kartki pocztowe i wielkie, wyschni�te ok�adki starych encyklopedii. Razem z dzieciakami przy ognisku stali funkcjonariusze policji religijnej, uzbrojeni w bicze, d�ugie pa�ki i ka�asznikowy - ludzie, kt�rzy wszystkich mi�o�nik�w obraz�w, ksi��ek, rze�b, muzyki, ta�ca, filmu i wolnej my�li traktowali jak wrog�w ludu. Tego dnia zajmowali si� wy��cznie obrazkami. Na here- tyckie teksty nie zwracali uwagi, nawet je�eli sta�y na p�- kach tu� przed ich oczami. Niepi�mienni �o�nierze nie potra- fili odr�ni� prawowitej nauki talib�w od herezji, umieli natomiast odr�ni� obrazki od liter oraz istoty �ywe od mar- twych przedmiot�w. W ko�cu zosta� tylko popi�. Niesiony wiatrem, miesza� si� z kurzem kabulskich ulic, osiada� na jezdniach i w rynsz- tokach. Ksi�garza, ograbionego z najukocha�szych ksi��ek, dwaj talibscy �o�nierze wepchn�li do samochodu; ksi�garni� zamkni�to i zaplombowano, a Su�tan trafi� do wi�zienia za dzia�alno�� antymuzu�ma�sk�. Ca�e szcz�cie, �e te uzbrojone g�upki nie sprawdzi�y, co si� znajduje za rega�ami, my�la� w drodze do aresztu. Tam, sprytnie ukryte, przechowywa� najbardziej zakazane pozy- cje, kt�re wyjmowa� tylko wtedy, kiedy kto� specjalnie o nie pyta� i gdy mia� pewno��, �e mo�e pytaj�cemu zaufa�. W�a�ciwie Su�tan si� tego spodziewa�. Latami sprzedawa� niedozwolone ksi��ki, obrazy i pisma. �o�nierze nieraz do niego przychodzili, straszyli i zabrawszy kilka ksi��ek, od- chodzili. Dociera�y do niego pogr�ki z najwy�szych kr�g�w rz�dowych, by� nawet wzywany do Ministerstwa Kultury, w�adze bowiem pr�bowa�y sk�oni� go do zmiany postawy, zmusi�, by pracowa� dla talib�w. Su�tan Chan ch�tnie sprzedawa� ich wydawnictwa; jako wolnomy�liciel i cz�owiek o szerokich horyzontach uwa�a�, �e wszystkie g�osy powinny by� wys�uchane. Chcia� jednak, opr�cz ponurej nauki talib�w, sprzedawa� ksi��ki historycz- ne, wydawnictwa naukowe, teologiczne dzie�a na temat isla- mu, a przede wszystkim literatur� pi�kn�, powie�ci, poezj�. Talibowie wszelk� dyskusj� uwa�ali za herezj�, a w�tpliwo�� za grzech. Wszystko poza studiowaniem Koranu by�o niepo- trzebne, a nawet szkodliwe. Kiedy jesieni� 1996 roku przej�- li w�adz� w Kabulu, zwolnili pracownik�w ministerstw i na ich miejsce zatrudnili mu���w, kt�rzy wkr�tce opanowali wszystkie instytucje, od banku centralnego po uniwersytet. Ich celem by�o odtworzenie takiego spo�ecze�stwa, w jakim w si�dmym wieku �y� na P�wyspie Arabskim prorok Maho- met. Nawet podczas pertraktacji z zagranicznymi towa- rzystwami naftowymi przy stole rokowa� zasiadali mu��owie nieposiadaj�cy �adnych kwalifikacji technicznych. Su�tan dostrzega�, �e kraj pod rz�dami talib�w staje si� coraz mroczniejszy, biedniejszy, szczelniej zamkni�ty. W�a- dze przeciwstawia�y si� wszelkim pr�bom modernizacji, nie odczuwa�y �adnej potrzeby zrozumienia, a tym bardziej zaj- mowania si� ide� nowoczesno�ci i post�pu czy rozwoju gos- podarczego. Talibowie odrzucali wszelk� naukow� dyskusj�, oboj�tne, czy prowadzono j� w �wiecie zachodnim, czy mu- zu�ma�skim. Ich manifest sprowadza� si� do kilkunastu �a- �osnych regu�ek, okre�laj�cych, jak ludzie powinni si� ubie- ra�, w jaki spos�b m�czy�ni powinni przestrzega� czasu modlitwy oraz jak oddzieli� kobiety od reszty spo�ecze�- stwa. Ich wiedza na temat historii zar�wno Afganistanu, jak i islamu by�a bardzo mierna, zreszt� zupe�nie si� ni� nie interesowali. Su�tan Chan siedzia� w samochodzie, �ci�ni�ty mi�dzy dwoma niepi�miennymi talibami, i przeklina� sw�j kraj, kt�rym rz�dzili albo wojskowi, albo mu��owie. On sam by� wierz�cym, ale umiarkowanym muzu�maninem. Ka�dego ranka modli� si� do Allaha, przewa�nie jednak ignorowa� po- zosta�e cztery wezwania do modlitwy, chyba �e policja reli- gijna si�� ci�gn�a go do meczetu razem z innymi m�czyz- nami zgarni�tymi z ulicy. Niech�tnie przestrzega� postu w czasie ramadanu, nic nie jada� od wschodu do zachodu s�o�ca, przynajmniej wtedy, gdy kto� go widzia�. By� wierny obydwu swoim �onom, dzieci za� wychowywa� tward� r�k� na dobrych, bogobojnych muzu�man�w. Dla talib�w, kt�rych uwa�a� za niedouczonych ch�opskich kaznodziej�w, �ywi� najwy�sz� pogard�; ich przyw�dcy pochodzili z najbiedniej- szych i najbardziej zacofanych rejon�w kraju, gdzie analfa- betyzm by� niemal powszechny. Za aresztowaniem ksi�garza sta� Departament Krzewie- nia Cnoty i Zapobiegania Wyst�pkom, powszechnie znany ja- ko ministerstwo obyczajno�ci. Podczas przes�ucha� w aresz- cie Su�tan g�adzi� brod�, kt�ra zgodnie z nakazem talib�w mia�a d�ugo�� zaci�ni�tej pi�ci, oraz poprawia� szalwar kamiz, str�j r�wnie� zgodny z wymaganiami talib�w - ko- szula troch� za kolana, spodnie poni�ej kostek. Odpowiada� dumnie: - Mo�ecie spali� moje ksi��ki, mo�ecie zatru� mi �ycie, nigdy jednak nie zdo�acie unicestwi� historii Afganistanu. Ksi��ki by�y ca�ym �yciem Su�tana. Z chwil� kiedy w szkole dosta� sw�j pierwszy podr�cznik, ksi��ki i opo- wie�ci ca�kowicie go urzek�y. Urodzi� si� w niezamo�nej rodzinie, dorasta� w latach pi��dziesi�tych na wsi Deh Cho- dadad pod Kabulem. Matka i ojciec nie umieli pisa� ani czy- ta�, ale ciu�ali grosz do grosza, �eby wys�a� dzieci do szko�y. Su�tan by� najstarszym synem, wi�c wszystkie oszcz�dno�ci sz�y na jego wykszta�cenie - siostra, nieco od niego starsza, nigdy w �yciu nie przest�pi�a progu szko�y i na zawsze po- zosta�a analfabetk�. Do dzi� z trudem rozpoznaje godziny na zegarze; jej przeznaczeniem by�o przecie� tylko zam��- p�j�cie. Natomiast Su�tan mia� zosta� kim� wa�nym. Pierwsz� przeszkod� okaza�a si� droga do szko�y, gdy� ma�y Su�tan oznajmi�, �e nie mo�e i�� boso. Matka bezwzgl�dnie wy- pchn�a go za drzwi. "Widzisz, a jednak mo�esz!" - krzykn�- �a i zdzieli�a syna w ucho. Wkr�tce zreszt� sam zarobi� sobie na buty. Przez ca�y czas nauki pracowa�. Rano, przed lekcjami, i ka�dego popo- �udnia a� do zmroku wypala� ceg�y, by zarabia� pieni�dze dla rodziny, a p�niej znalaz� sobie prac� w sklepie. Rodzi- com powiedzia�, �e dostaje o po�ow� mniejsz� zap�at� ni� w rzeczywisto�ci, a r�nic� odk�ada� na kupno ksi��ek. Zacz�� nimi handlowa� ju� jako kilkunastolatek. Rozpo- cz�� w�a�nie studia w szkole in�ynierskiej, ale nigdzie nie m�g� zdoby� potrzebnych podr�cznik�w. Kiedy� wyjecha� z wujem do Teheranu i na jednym z tamtejszych �wietnie zaopatrzonych w ksi��ki bazar�w nieoczekiwanie trafi� na wszystkie tytu�y, kt�rych szuka�. Kupi� kilka zestaw�w po to, �eby je sprzeda� kolegom w Kabulu. Tak narodzi� si� ksi�- garz; los rzuci� Su�tanowi desk� ratunku. Jako in�ynier Su�tan pracowa� tylko na dw�ch budowach w Kabulu, potem zami�owanie do ksi��ek wyci�gn�o go z biura projektowego. I zn�w uwiod�y go bazary z ksi��kami w Teheranie. On, ch�opak ze wsi, w��czy� si� po�r�d ksi��ek w perskiej metropolii, ogl�da� wydawnictwa stare i nowe, antykwaryczne i wsp�czesne, odkrywaj�c pozycje, o jakich mu si� nawet nie �ni�o. Kupowa� ca�e skrzynie perskich poezji, ksi��ek o sztuce, dzie� historycznych, a tak�e - ju� dla zysku - podr�cznik�w dla in�ynier�w. Pierwsz� male�k� ksi�garni� otworzy� w centrum Kabu- lu, w�r�d sklepik�w z przyprawami i stragan�w z kebabem. By�y lata siedemdziesi�te i spo�ecze�stwo waha�o si� nie- pewnie mi�dzy nowoczesno�ci� a tradycj�. Rz�dzi� liberalny, nieco leniwy kr�l Zaher Szah, lecz jego nie�mia�o podejmo- wane pr�by unowocze�nienia kraju wywo�ywa�y ostr� kry- tyk� �rodowisk religijnych. Kiedy jednak grupa mu���w zaprotestowa�a przeciwko temu, �e kobiety z rodziny kr�- lewskiej pokazuj� si� publicznie z ods�oni�tymi g�owami, wtr�cono ich do wi�zienia. W kraju wzrasta�a liczba uniwersytet�w i szk� nauczy- cielskich, rozpocz�y si� studenckie demonstracje. Zosta�y one bezwzgl�dnie st�umione przez w�adze, wielu protestuj�- cych zabito. Cho� nie by�o wolnych wybor�w, partie i grupy polityczne, od skrajnie lewackich po fundamentalistyczne, mno�y�y si� jak grzyby po deszczu. Ugrupowania te zwalcza- �y si� mi�dzy sob�, pog��biaj�c panuj�cy w kraju nastr�j nie- pewno�ci. Po trzech latach suszy gospodark� ogarn�a stag- nacja; podczas katastrofalnej kl�ski g�odu w roku 1973, gdy kr�l Zaher Szah przebywa� na leczeniu we W�oszech, jego kuzyn, Daud, dokona� zamachu stanu, przej�� w�adz� i zni�s� monarchi�. Rz�dy prezydenta Dauda by�y znacznie bardziej res- trykcyjne ni� kr�la Zahera, ale ksi�garnia Su�tana kwit�a. Sprzedawa� ksi��ki i czasopisma wydawane przez rozmaite ugrupowania polityczne, od marksist�w po fundamentalis- t�w. Wci�� mieszka� na wsi, w domu matki i ojca, lecz co ra- no jecha� na rowerze do sklepiku w Kabulu i wraca� p�nym wieczorem. Jego jedynym problemem by�o nieustanne zrz�- dzenie matki, �e powinien si� w ko�cu o�eni�. Wynajdywa�a mu wci�� nowe kandydatki, a to jak�� kuzynk�, a to c�rk� s�siad�w. Su�tan jednak nie chcia� na razie zak�ada� rodziny. Romansowa� na prawo i lewo, tote� nie widzia� powodu, by si� spieszy�. Chcia� by� wolny, podr�owa�, robi� interesy w Teheranie, Taszkiencie i Moskwie. W Moskwie zreszt� czeka�a na niego przyjaci�ka, Ludmi�a. Par� miesi�cy przed grudniem 1979 roku, kiedy to kraj zosta� zaj�ty przez Zwi�zek Sowiecki, Su�tan po raz pierwszy pope�ni� b��d. Krajem rz�dzi� zatwardzia�y komunista Nur Mohammad Taraki; prezydent Daud i ca�a jego rodzina, a� do najmniejszego dziecka, zgin�li w niedawnym zamachu stanu. Wi�zienia by�y przepe�nione; w�adze aresztowa�y dziesi�tki tysi�cy przeciwnik�w politycznych, wielu z nich torturowano lub zabito. Usi�uj�c umocni� kontrol� nad krajem, komuni�ci za- ciekle zwalczali ugrupowania muzu�ma�skie. Mud�ahedini, �wi�ci bojownicy, podj�li zbrojn� walk� z rz�dem, kt�ra p�niej mia�a si� przekszta�ci� w bezlitosn� wojn� partyzan- ck� przeciwko Zwi�zkowi Sowieckiemu. Mud�ahedini reprezentowali r�ne ideologie i przekona- nia. Rozmaite ugrupowania wydawa�y publikacje maj�ce wspiera� d�ihad - czyli �wi�t� wojn� z rz�dem niewiernych - oraz islamizacj� kraju. Rz�d surowo t�pi� wszystkich, kt�- rzy mogli mie� powi�zania z mud�ahedinami, zakazuj�c druku oraz rozpowszechniania ich pism ideologicznych. Su�tan handlowa� wydawnictwami i komunist�w, i mu- d�ahedin�w. Mia� �y�k� handlow�, tote� kupowa� po kilka egzemplarzy wszystkich ksi��ek i pism, jakie tylko wpad�y mu w r�ce, po czym sprzedawa� je po nieco wy�szej cenie. Uwa�a�, �e powinien sprzedawa� wszystko, co ludzie chc� kupi�. Najbardziej zakazane publikacje ukrywa� pod lad�. Wkr�tce jednak zosta� przy�apany. Aresztowano pewne- go cz�owieka, kt�ry by� klientem Su�tana i mia� przy sobie kupione u niego ksi��ki. Podczas rewizji w ksi�garni policja znalaz�a mn�stwo niedozwolonych druk�w. Zap�on�� pierw- szy ksi��kowy stos, sam Su�tan za� zosta� poddany bez- wzgl�dnym przes�uchaniom, pobity i skazany na rok wi�zie- nia. Zamkni�to go na oddziale dla wi�ni�w politycznych, gdzie zar�wno pi�ra, papier, jak i ksi��ki by�y absolutnie zabronione. Przez d�ugie miesi�ce Su�tan gapi� si� w �cian�. W ko�cu, dzi�ki paczkom �ywno�ciowym przysy�anym przez matk�, uda�o mu si� przekupi� stra�nika i odt�d co ty- dzie� dostawa� przeszmuglowane z miasta ksi��ki. Zamkni�- ty w surowych kamiennych �cianach, Su�tan rozwija� swoje zainteresowania afga�sk� kultur� i literatur�, zg��bia� persk� poezj� i dramatyczn� histori� swojego kraju. Kiedy wyszed� z wi�zienia, by� jeszcze bardziej pewny swego: b�dzie wal- czy� o upowszechnianie afga�skiej kultury i historii. Zn�w podj�� sprzeda� zakazanej prasy, zar�wno wydawnictw mu- zu�ma�skiej partyzantki, jak i publikacji maoistycznej opozy- cji, ale by� teraz znacznie ostro�niejszy. W�adze jednak mia�y go na oku i pi�� lat p�niej powt�r- nie trafi� do aresztu. Znowu m�g� za murami filozofowa� na temat perskiej poezji. Tym razem do dawnych oskar�e� dodano kolejne, uznano mianowicie, �e jest drobnomiesz- czaninem, co w ustach komunist�w by�o najgorsz� obelg�. Zdaniem oskar�enia Su�tan zarabia� pieni�dze wed�ug kapi- talistycznych wzor�w. Dzia�o si� to w czasie, kiedy komunistyczny rz�d Afga- nistanu pr�bowa� wykorzysta� wojenn� zawieruch�, by zlikwidowa� plemienn� struktur� spo�eczn� i zaprowadzi� radosny komunizm. Pr�by kolektywizacji rolnictwa �ci�gn�y na ludno�� wielkie cierpienia. Wielu biednych ch�op�w odm�wi�o przyj�cia ziemi odebranej bogatym latyfundystom, poniewa� sianie ziarna w kradzionej ziemi jest sprzeczne z islamem. Wie� buntowa�a si� i komunistyczne programy spo�eczne nie przynosi�y �adnych rezultat�w. W ko�cu w�adze da�y za wygran�. Koszty wojny by�y olbrzymie. W ci�gu dziesi�ciu lat zgin�o p�tora miliona Afga�czyk�w. Kiedy nasz "drobnomieszcza�ski kapitalista" wyszed� z wi�zienia, mia� trzydzie�ci pi�� lat. Wojna ze Zwi�zkiem Sowieckim rozgrywa�a si� przede wszystkim na terenach wiejskich i Kabul pozosta� prawie nietkni�ty. Tutaj ludzi zajmowa�y codzienne troski. Tym razem wi�c matka zdo�a�a przekona� Su�tana, �e powinien si� o�eni�. Znalaz�a mu Szarif�, c�rk� genera�a, �adn� i energiczn� kobiet�. Pobrali si� i co drugi rok rodzi�o im si� dziecko - w sumie trzech syn�w i c�rka. Rosjanie wycofali si� z Afganistanu w roku 1989 i naresz- cie zrodzi�a si� nadzieja na pok�j. Mud�ahedini jednak nie z�o�yli broni, bo rz�d w Kabulu nadal korzysta� ze wsparcia komunistycznego mocarstwa - w maju 1992 roku zaj�li Ka- bul i wojna domowa wybuch�a z now� si��. Mieszkanie, kt�- re rodzina Su�tana Chana kupi�a w sowieckim kompleksie mieszkaniowym Mikrorejon, znajdowa�o si� tu� przy linii frontu. Rakiety trafia�y w �ciany domu, kule wybija�y szyby w oknach, a przez podw�rko przeje�d�a�y czo�gi. Kiedy� ca�y tydzie� wszyscy le�eli dla bezpiecze�stwa na pod�odze, gdy wi�c deszcz pocisk�w na par� godzin usta�, Su�tan zabra� rodzin� do Pakistanu. Pod jego nieobecno�� ksi�garnia zosta�a spl�drowana, podobnie jak biblioteka publiczna. Warto�ciowe ksi��ki roz- przedano kolekcjonerom za marne grosze lub wymieniono na czo�gi, kule i granaty. Kiedy Su�tan wr�ci� z Pakistanu, by zaj�� si� sklepem, r�wnie� kupi� mn�stwo ksi��ek skradzionych z Biblioteki Narodowej. Dokonywa� prawdziwie paserskich zakup�w. Za kilkadziesi�t dolar�w naby� dzie�a licz�ce sobie setki lat, mi�dzy innymi pi��setletni manu- skrypt z Uzbekistanu, kt�ry p�niej uzbecki rz�d chcia� od- kupi�, proponuj�c dwadzie�cia pi�� tysi�cy dolar�w. Su�tan znalaz� te� przygotowane specjalnie dla Zahera Szaha wyda- nie wielkiego eposu Szahname swojego ulubionego poety Ferdousiego i kupi� za bezcen wiele warto�ciowych ksi��ek od szabrownik�w, kt�rzy nie byli w stanie przeczyta� nawet tytu��w tych dzie�. Po pi�ciu latach za�artych walk Kabul zamieni� si� w stos ruin i utraci� pi��dziesi�t tysi�cy mieszka�c�w. Kiedy ludzie obudzili si� rankiem 27 wrze�nia 1996 roku, strza�y ucich�y; poprzedniego wieczora Ahmad Szah Masud wycofa� swoje oddzia�y do doliny Pand�sziru. Podczas wojny domowej na afga�sk� stolic� codziennie spada�o do tysi�ca rakiet. Teraz panowa�a �miertelna cisza. Na s�upie przed pa�acem prezydenckim wisia�o dw�ch ludzi. Wi�kszy z nich by� ca�y zbroczony krwi�. Zosta� wykas- trowany, po�amano mu palce, zmasakrowano tors i twarz, w czole zia�a dziura od kuli. Drugi zosta� po prostu zastrze- lony i powieszony, a jego kieszenie na znak pogardy wy- pchano lokaln� walut�, afgani. Tak sko�czyli dotychczasowy prezydent Mohammad Nad�ibullah i jego brat. Nad�ibullah by� cz�owiekiem znienawidzonym. Powiadano, �e kiedy Ro- sjanie zaj�li Afganistan, jako szef tajnej policji wyda� osiem- dziesi�t tysi�cy wyrok�w �mierci na tak zwanych wrog�w lu- du. W latach 1986-1992 by� prezydentem kraju popieranym przez Rosjan. Po przej�ciu w�adzy przez mud�ahedin�w, gdy Burhanuddin Rabbani zosta� prezydentem, a Masud - minis- trem obrony, Nad�ibullaha zamkni�to w areszcie domowym w budynku misji ONZ. Kiedy talibowie zaj�li wschodnie dzielnice Kabulu i zbli- �yli si� do pa�acu, rz�d mud�ahedin�w zdecydowa� si� na ucieczk�. W�wczas Masud zaproponowa� swojemu dostoj- nemu wi�niowi, �e go ze sob� zabierze. Ten jednak przera- zi� si�, �e poza miastem grozi mu �mier�, i zosta� z ochron� w budynku ONZ. Mia� te� nadziej�, �e jako Pasztun b�dzie m�g� pertraktowa� z pasztu�skimi talibami. Ale nazajutrz okaza�o si�, �e ca�a ochrona prezydenta znikn�a, a nad me- czetami powiewaj� bia�e flagi - biel to �wi�ta barwa talib�w. Mieszka�cy Kabulu z niedowierzaniem przystawali przy znaku drogowym na placu Ariana. Przygl�dali si� powieszo- nym m�czyznom i spokojnie szli do dom�w. Wojna si� sko�czy�a. Teraz mia�a si� rozpocz�� inna wojna - przeciwko ludzkim rado�ciom. Talibowie zaprowadzili prawo i porz�dek, ale przypu�cili bezlitosny atak na afga�sk� sztuk� i kultur�. Na rozkaz rz�du sp�on�y ksi��ki Su�tana; do kabulskiego muzeum wtargn�li ludzie z siekierami, a z nimi minister kultury w charakterze �wiadka. Co prawda kiedy przyszli, z dawnych zbior�w muzeum niewiele ju� zosta�o. Wszystkie zabytki ruchome rozszabro- wano podczas wojny domowej: wazy z czas�w Aleksandra Wielkiego, miecze, kt�re mog�y by� u�ywane w walce prze- ciwko mongolskim hordom Czyngis-chana, perskie miniatury i z�ote monety. Wi�kszo�� tych przedmiot�w znajduje si� te- raz w r�kach nieznanych kolekcjoner�w na ca�ym �wiecie. Tylko niewiele z nich zdo�ano ukry�, zanim pl�drowanie roz- pocz�o si� na dobre. Pozosta�o kilka olbrzymich rze�b przedstawiaj�cych po- staci afga�skich kr�l�w i ksi���t, osta�y si� te� licz�ce tysi�- ce lat pos�gi Buddy i malowid�a �cienne. Talibscy �o�nierze wzi�li si� zatem do roboty z takim samym zapa�em, z jakim ogo�ocili ksi�garni� Su�tana. Pracownicy muzeum z p�aczem patrzyli, jak talibowie r�bi� wszystko, co jeszcze zosta�o. A oni t�ukli rze�by, dop�ki nie zosta�y tylko go�e postumen- ty, zasypane zwa�ami marmurowych od�amk�w i glinianych skorup. W p� dnia unicestwili tysi�ce lat historii. Z masakry ocala� jedynie ozdobiony ornamentami cytat z Koranu, wyry- ty na kamiennej tablicy, kt�r� minister kultury zdecydowa� si� zostawi� w spokoju. Kiedy talibscy kaci sztuki opu�cili zdewastowane mu- zeum, kt�re podczas wojny domowej tak�e znajdowa�o si� przy linii frontu, w�r�d ruin zostali jego pracownicy. Zacz�li zbiera� pot�uczone fragmenty, zamiata� kamienny py� z po- d��g. Ocala�e kawa�ki sk�adali w skrzyniach, dok�adnie wszystko opisywali. Niekt�re fragmenty mo�na by�o rozpo- zna�, na przyk�ad ca�� r�k� jakiego� pos�gu, cz�� fryzury innego. Wszystkie skrzynie pochowano w piwnicach w na- dziei, �e przyjdzie dzie�, gdy b�dzie mo�na odrestaurowa� cho�by kilka zabytk�w. P� roku przed upadkiem talib�w zosta�y wysadzone w powietrze ogromne pos�gi Buddy w Bamjanie. Mia�y one oko�o dw�ch tysi�cy lat i stanowi�y najcenniejsze kulturowe dziedzictwo Afganistanu. U�yto tyle dynamitu, �e z mniej- szego nie zosta�y nawet drobne od�amki. Pod rz�dami takiego w�a�nie re�imu Su�tan Chan pr�bo- wa� ratowa� fragmenty afga�skiej kultury. Wkr�tce po spale- niu jego ksi��ek na rondzie w Kabulu da� komu� �ap�wk� i wyszed� z wi�zienia. Tego samego dnia zerwa� piecz�cie z drzwi ksi�garni. Stan�� po�r�d resztek swoich skarb�w i zap�aka�, potem za� zamalowa� czarnym tuszem wizerunki �ywych istot we wszystkich ksi��kach, kt�re �o�nierze przeoczyli. Wola� to ni� stos. Z czasem przyszed� mu do g�o- wy znacznie sprytniejszy pomys�, zacz�� mianowicie nakleja� na obrazki swoje wizyt�wki. W ten spos�b zakry� ilustracje, ale m�g� je w ka�dej chwili odkry�, a przy tym oznakowa� ksi��ki, wprowadzi� do wszystkich egzemplarzy swoje imi� i nazwisko. Kto wie, my�la�, mo�e kiedy� b�dzie mo�na wizyt�wki zdj��? Re�im jednak stawa� si� coraz bardziej bezlitosny. W miar� up�ywu lat coraz surowiej przestrzegano zakaz�w i nakaz�w, d���c do ostatecznego celu: �ycia wed�ug regu� z czas�w Mahometa. Su�tan ponownie zosta� wezwany do ministra kultury. "Kto� chce ci� za�atwi� - powiedzia� minis- ter. -Aja nie b�d� m�g� ci� ochrania�". Wtedy to, latem 2001 roku, Su�tan postanowi� opu�ci� kraj. Rozpocz�� starania o wiz� kanadyjsk� dla siebie, swoich dw�ch �on, syn�w i c�rki. �ony w owym czasie mieszka�y z dzie�mi w Pakistanie i nienawidzi�y �ycia uchod�c�w, kt�- re przysz�o im prowadzi�. Su�tan wiedzia� jednak, �e nie mo- �e porzuci� ksi��ek. Posiada� teraz w Kabulu trzy ksi�garnie. Jedn� prowadzi� jego m�odszy brat, drug� najstarszy syn, szesnastoletni Mansur, a trzeci� on sam. Tylko niewielka cz�� zbior�w sta�a na p�kach. Wi�k- szo��, oko�o dziesi�ciu tysi�cy tom�w, Su�tan pochowa� na strychach u znajomych w ca�ym Kabulu. Nie m�g� pozwoli�, by ksi�gozbi�r, kt�ry gromadzi� przez blisko trzydzie�ci lat, uleg� zatraceniu. Nie m�g� pozwoli�, by talibowie czy inni agresorzy nadal niszczyli ducha Afganistanu. Poza tym mia� wobec swojego ksi�gozbioru tajny plan, a raczej marzenie. Obieca� sobie mianowicie, �e kiedy talibowie nareszcie si� wynios� i Afganistan b�dzie mia� rz�d godny zaufania, wtedy przeka�e swe zbiory obrabowanym bibliotekom publicznym w mie�cie, tym, w kt�rych niegdy� na rega�ach sta�y tysi�ce tom�w. A mo�e, marzy�, otworzy w�asn� bibliotek� i sam zostanie pe�nym godno�ci bibliotekarzem? W obliczu gro��cej Su�tanowi �mierci Kanadyjczycy przyznali wizy emigracyjne jemu i jego rodzinie. Ale Su�tan nie wyjecha�. Spakowane i przygotowane do drogi �ony cze- ka�y w Pakistanie, on jednak wynajdywa� wci�� nowe pretek- sty, �eby od�o�y� podr�. A to czeka� na jakie� ksi��ki, a to kt�ra� z ksi�gar� by�a zagro�ona, to znowu umar� krewny i nale�a�o zorganizowa� pogrzeb. Zawsze co� stawa�o na drodze. A� przyszed� 11 wrze�nia. Kiedy na Afganistan zacz�� pa- da� deszcz bomb, Su�tan wyjecha� do swoich �on do Pakista- nu, poleciwszy Junusowi, jednemu z m�odszych, nie�onatych braci, by zosta� w Kabulu i pilnowa� ksi�garni. Po upadku talib�w, dwa miesi�ce po terrorystycznych atakach na USA, Su�tan jako jeden z pierwszych powr�ci� do Kabulu. Nareszcie m�g� wystawia� na p�kach wszystkie ksi��ki, jakie tylko chcia�. Dzie�a historyczne, w kt�rych ryci- ny zosta�y zamazane tuszem, m�g� teraz sprzedawa� cudzo- ziemcom w charakterze kuriozum, m�g� te� odklei� wizy- t�wki zas�aniaj�ce portrety �ywych istot. Znowu ods�oni� bia�e ramiona kr�lowej Sorai oraz obwieszon� z�otem pier� kr�la Amanullaha. Pewnego ranka sta� w ksi�garni z fili�ank� gor�cej her- baty w r�ce, patrz�c na budz�ce si� do �ycia