9272

Szczegóły
Tytuł 9272
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9272 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9272 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9272 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

LAURELL K. HAMILTON POCA�UNEK CIEMNO�CI (Prze�o�y�: Piotr Grzegorzewski) Zysk i s-ka 2002 Wszystkim tym, kt�rzy utrzymywali stare opowie�ci przy �yciu w ma�ych pokoikach i wielkich domach, przy blasku �wiec i �wietle elektrycznym, wszystkim kt�rzy podtrzymywali wiar� w nie, oraz wszystkim, kt�rzy zawsze je lubili. Podzi�kowania Robinowi Bellowi za bardzo wiele, w tym za materia�y dotycz�ce mitologii celtyckiej. Darli Cook, bez kt�rej tak wiele rzeczy by�oby nie rozwi�zanych. Deborah Millitello, kt�ra przeczyta�a t� ksi��k� i uzna�a j� za dobr�. Ca�ej mojej grupie pisarskiej, kt�ra z powodu ogranicze� czasowych nie czyta�a ostatecznej wersji: Tomowi Drennanowi, Rettowi MacPhersonowi, Marelli Sands, Sharon Shinn i Markowi Sumnerowi. A tak�e wszystkim pracownikom Ballantine i Del Rey, szczeg�lnie mojej redaktorce Shelly Shapiro. Rozdzia� 1 Dwadzie�cia trzy pi�tra w g�r� i wszystko, co wida� za oknem, to szary smog. Mog� to sobie nazywa� Miastem Anio��w, ale je�li naprawd� na zewn�trz by�yby anio�y, musia�yby lata� na o�lep. Los Angeles jest miastem, do kt�rego ludzie, ci ze skrzyd�ami i bez, przyje�d�aj�, gdy chc� uciec. Uciec przed innymi, uciec przed sob�. Ja te� tu uciek�am - i to z powodzeniem - ale za ka�dym razem, gdy patrzy�am na to brudne niebo, chcia�am wraca� w moje rodzinne strony - do Cahokia w Illinois, gdzie niebo by�o b��kitne, a trawa ros�a bez podlewania. Nie mog�am jednak tam wr�ci�, gdy� moi krewni chcieli mnie zabi�. Je�li marzy si� wam bycie ksi�niczk� w Krainie Faerie, wierzcie mi, �e jest to mocno przereklamowane. Pukanie do drzwi. Otworzy�y si�, zanim zd��y�am cokolwiek powiedzie�. W wej�ciu stan�� m�j szef, Jeremy Grey. Ma�y, szary cz�owieczek, cztery stopy jedena�cie cali wzrostu, cal ni�szy ode mnie. By� ca�y szary, pocz�wszy od stonowanego garnituru od Armaniego, a sko�czywszy na zapi�tej na ostatni guzik koszuli i jedwabnym krawacie. Tylko jego buty by�y czarne i b�yszcz�ce. Nawet jego sk�ra by�a blada i jednolicie szara. Nie dlatego, �e by� chory albo stary. Przypuszczalnie by� w kwiecie wieku, m�g� mie� najwy�ej czterysta lat. Wok� oczu i w k�cikach ust mia� troch� zmarszczek, kt�re nadawa�y mu dojrza�o�ci, �adn� miar� nie by� jednak stary. Nawet nie wspomagaj�c si� krwi� �miertelnik�w czy powa�nym zakl�ciem, Jeremy m�g� �y� wiecznie. Przynajmniej teoretycznie. Naukowcy twierdz�, �e za jakie� pi�� miliard�w lat S�o�ce rozro�nie si� i poch�onie Ziemi�. �adna z istot tego nie prze�yje. Wszyscy zgin�. Czy pi�� miliard�w lat mo�na uzna� za wieczno��? Chyba nie. Chocia� to wystarczaj�co du�o, by wzbudzi� zazdro�� u wi�kszo�ci z nas. Odwr�ci�am si� plecami do okien i g�stego smogu. Dzie� by� tak szary jak m�j szef, tyle �e jego kolor by� ch�odn�, rze�k� szaro�ci�, jak chmury przed wiosennym deszczem. To, co znajdowa�o si� za oknem, by�o ci�kie i g�ste, jak co�, co pr�bujesz po�kn��, ale utkwi�o ci w prze�yku. To by� dzie� w sam raz do ud�awienia si�. A mo�e to tylko ja by�am w takim nastroju? - Wygl�dasz na przygn�bion�, Merry - powiedzia� Jeremy. - Co si� sta�o? Zamkn�� za sob� drzwi, po czym sprawdzi�, czy s� domkni�te. Dyskretny, jak zawsze. Mia�am jednak wra�enie, �e kryje si� za tym co� wi�cej. By�o co� w jego spojrzeniu, jakie� dziwne napi�cie w k�cikach oczu, w szczup�ych, przyobleczonych w doskonale skrojony garnitur ramionach, co kaza�o mi my�le�, �e nie tylko ja jestem dzisiaj w pod�ym nastroju. Mo�e to kwestia pogody czy w�a�ciwie jej braku. Solidny deszcz albo wiatr oczy�ci�by niebo ze smogu i pozwoli� miastu odetchn��. - T�skni� za domem - powiedzia�am. - Co si� sta�o? U�miechn�� si� nieznacznie. - Nie dasz si� zwie��, co? - Nie - odpar�am. - �adny str�j - powiedzia�. Wiedzia�am, �e musz� wygl�da� nieziemsko, je�li Jeremy chwali m�j ubi�r. Zawsze wygl�da� nienagannie, nawet w d�insach i T-shircie, kt�re nosi� tylko wtedy, gdy zale�a�o mu na tym, �eby nie rzuca� si� w oczy. Widzia�am kiedy�, jak w trzy minuty przebieg� mil�, goni�c podejrzanego, a mia� na nogach buty od Gucciego. Oczywi�cie, pomog�o mu to, �e by� o niebo sprawniejszy i szybszy od zwyk�ego �miertelnika. Ja, na sam� my�l, �e musia�abym kogo� goni� (ma�o prawdopodobne, acz mo�liwe), na wszelki wypadek zrzuca�am w domu adidasy i wk�ada�am szpilki. Jeremy pos�a� mi jedno z tych spojrze�, kt�rymi m�czy�ni zwykle ci� obdarzaj�, gdy im si� podobasz. Nie by�o w tym nic osobistego, ale dla sidhe nie ma wi�kszej zniewagi ni� to, �e kto� j� ignoruje, mimo �e zrobi�a wszystko, by wygl�da� atrakcyjnie - bo to znak, �e si� nie uda�o. Mnie chyba jednak si� uda�o. Gdy zda�am sobie spraw� z obecno�ci smogu za oknem, dla poprawienia nastroju ubra�am si� bardziej kolorowo ni� zwykle. B��kitny dwurz�dowy �akiet, srebrne guziki, b��kitna plisowana sp�dniczka, ledwie wystaj�ca spod �akietu. By�a tak kr�tka, �e gdy �le skrzy�owa�am nogi, b�yska�am ko�c�wk� czarnych po�czoch. Dwucalowe, lakierowane, sk�rzane wysokie obcasy pozwala�y mi popisywa� si� nogami. Kiedy jest si� tak niewysokim jak ja, trzeba co� zrobi�, �eby nogi sprawia�y wra�enie d�ugich. Wi�kszo�� �ycia sp�dzi�am, chodz�c na dwu- lub trzycalowych obcasach. Moje w�osy mia�y g��boko rud� barw�. By�y bardziej rude ni� kasztanowe i mia�y czarne pasemka zamiast br�zowych, kt�rymi natura obdarzy�a wi�kszo�� rudow�osych. To tak, jakby kto� wzi�� ciemnoczerwone rubiny i przeci�gn�� nimi po moich w�osach. Tego roku by� to bardzo modny kolor. Krwisty kasztan - tak si� to nazywa�o na dworze kr�lewskim. Fryzjerzy natomiast okre�lali to mianem czerwieni faerie lub szkar�atu sidhe. Tyle �e w moim przypadku by� to naturalny kolor. Zanim sta� si� modny, musia�am go ukrywa�. Pofarbowa�am w�osy na czarno, poniewa� ten kolor bardziej pasowa� do mojej karnacji. Wi�kszo�� ludzi farbuje w�osy, wychodz�c z b��dnego przekonania, �e szkar�at sidhe dope�nia naturaln� rud� barw�. Nic podobnego. To jest jedyny prawdziwy rudy kolor, jaki znam, kt�ry pasuje do bladej, czysto bia�ej karnacji. To jest kolor dla kogo�, kto wygl�da �wietnie w czerni, czerwieni i b��kicie. Jedyne, co wci�� musia�am ukrywa�, to ziele� i z�oto w moich oczach oraz blask mojej sk�ry. Je�li chodzi o oczy, to ukrywa�am je za br�zowymi szk�ami kontaktowymi. Co do mojej sk�ry - przyt�umi�am jej blask za pomoc� magii. Ci�g�a koncentracja, niczym muzyka z ty�u g�owy, by nigdy nie pozwoli� sobie zacz�� b�yszcze�. Ludzie w og�le nie b�yszcz�, bez wzgl�du na to, jak s� b�yskotliwi. Tak wi�c �adnego blasku i szk�a kontaktowe Poza tym otuli�am si�, niczym d�ugim p�aszczem, zakl�ciem. Pozwala�o mi ono uchodzi� za cz�owieka z niewielk� domieszk� krwi istot magicznych i z pewnymi nadprzyrodzonymi zdolno�ciami, dzi�ki kt�rym by�am naprawd� niez�ym detektywem, ale zarazem nikim wyj�tkowym. Jeremy nie mia� poj�cia, kim naprawd� jestem. Nikt w agencji o tym nie wiedzia�. By�am jednym z najs�abszych ogniw kr�lewskiego dworu, ale bycie sidhe co� jednak znaczy�o, nawet je�li si� sta�o na samym ko�cu szeregu. Znaczy�o na przyk�ad, �e mog�am z powodzeniem skrywa� swe prawdziwe ja, swe prawdziwe zdolno�ci nawet przed najlepszymi czarodziejami w mie�cie. Mo�e nawet w ca�ym kraju. Niezbyt wielki wyczyn, kt�ry na dodatek nie m�g� mnie uchroni� przed no�em wbitym w plecy lub zakl�ciem powstrzymuj�cym bicie serca. Do tego potrzebowa�am umiej�tno�ci, kt�rych nie mia�am. To dlatego, mi�dzy innymi, si� ukrywa�am. Nie mog�am pokona� sidhe, sama nie umieraj�c. Najlepsze, co mog�am zrobi�, to si� ukry�. Zaufa�am Jeremy�emu i pozosta�ym. Byli moimi przyjaci�mi. Nie mog�am jednak przewidzie�, co sidhe mog� im zrobi�, gdy mnie znajd� i odkryj�, �e moi przyjaciele znali moj� tajemnic�. Je�li nie mieliby o niczym zielonego poj�cia, by�aby szansa, �e sidhe pu�ci�yby ich wolno. Niewiedza by�a w tym przypadku wybawieniem. I mimo �e przyjaciele mogliby uwa�a� to za zdrad�, to je�li mia�am wybiera� mi�dzy tym, �eby byli �ywi, cho� w�ciekli na mnie, a tym, �eby umierali w m�czarniach, nie �ywi�c do mnie urazy, wybiera�am to pierwsze. Mog�abym jako� �y� ze �wiadomo�ci�, �e s� na mnie w�ciekli. Nie by�am natomiast pewna, czy mog�abym �y�, maj�c na sumieniu ich �mier�. Wiem, wiem. Pewnie zastanawiacie si�, dlaczego nie poprosi�am o azyl w Urz�dzie do spraw Ludzi i Istot Magicznych. Odpowied� jest prosta. Ot�, je�li moi krewni mnie znajd�, by� mo�e mnie zabij�. Je�li jednak o sprawie stanie si� g�o�no, wtedy zabij� mnie z pewno�ci�. I to o wiele wolniej. Wi�c �adnej policji, �adnych ambasador�w, tylko zabawa w chowanego. U�miechn�am si� do Jeremy�ego i odwdzi�czy�am mu si� spojrzeniem, kt�re m�wi�o, �e podziwiam jego ma�e cia�ko przyobleczone w ten perfekcyjny garnitur. Ludzie uznaliby zapewne, �e ze sob� flirtujemy. Dla nas nawet nie le�a�o to w pobli�u flirtowania. - Dzi�kuj�, ale zapewne nie przyszed�e� tu po to, �eby prawi� mi komplementy. Podszed� bli�ej, po czym przebieg� wymanikiurowanymi palcami po kraw�dzi biurka. - W moim biurze s� dwie kobiety. Chcia�yby by� naszymi klientkami - powiedzia�. - Co wi�c stoi na przeszkodzie? - spyta�am. Odwr�ci� si�, opar� o biurko i skrzy�owa� ramiona na piersi. Patrzy� na moje odbicie w oknie - albo bezwiednie, albo celowo - chocia� nie wiedzia�am dlaczego. - Zwykle nie zajmujemy si� sprawami rozwodowymi - powiedzia�. Otworzy�am szeroko oczy, odchodz�c od okna. - Pami�tasz, co powiedzia�e� mi pierwszego dnia? �Lekcja pierwsza: Agencja Detektywistyczna Greya nigdy, przenigdy nie zajmuje si� rozwodami�. - Wiem, wiem - odpar�. Odsun�� si� od biurka i stan�� obok mnie, wpatruj�c si� we mg�� za oknem. Nie sprawia� wra�enia szcz�liwszego ode mnie. Opar�am si� o szyb�, dzi�ki czemu lepiej widzia�am jego twarz. - Dlaczego �amiesz swoj� podstawow� zasad�? Potrz�sn�� g�ow�, nie patrz�c na mnie. - Chod� do nich, Merry. Zaufam twojemu os�dowi. Je�li powiesz, �eby�my trzymali si� od tej sprawy z daleka, tak w�a�nie zrobimy. Ale wydaje mi si�, �e b�dziesz tego samego zdania co ja. Dotkn�am jego ramienia. - Co ci� tak martwi, szefie? - Przebieg�am d�oni� w d� jego r�ki, zmuszaj�c go, by na mnie spojrza�. Jego oczy pociemnia�y z gniewu. - Chod� do nich, Merry. Je�li b�dziesz potem tak w�ciek�a jak ja, nakryjemy drania. Chwyci�am go za rami�. - Spokojnie. To tylko sprawa rozwodowa. - A co powiesz na usi�owanie morderstwa? - Jego g�os by� spokojny. Nie pasowa� do gniewu w jego oczach i dr�enia ramion. Odsun�am si� od niego. - Usi�owanie morderstwa? O czym ty m�wisz? - M�wi� o najpaskudniejszym zakl�ciu �mierci, z jakim kiedykolwiek mia�em do czynienia. - M�� pr�buje zabi� �on�? - spyta�am. - Kto� z pewno�ci� usi�uje to zrobi�. �ona twierdzi, �e jej m��. A jego kochanka si� z ni� zgadza. Zamruga�am. - Chcesz powiedzie�, �e masz w swoim biurze �on� i kochank�? Skin�� g�ow� i mimo ca�ej z�o�ci u�miechn�� si�. Odpowiedzia�am tym samym. - C�, zawsze musi by� ten pierwszy raz. Wzi�� mnie za r�k�. - Nawet je�li oznacza� by to mia�o tylko zwyk�� spraw� rozwodow� - powiedzia�. Potar� kciukiem moj� r�k�. Musia� by� zdenerwowany, w innym wypadku nie dotyka�by mnie tak d�ugo. Spos�b na dodanie otuchy samemu sobie, rodzaj sprawdzianu. Podni�s� moj� d�o� do ust i musn�� j� wargami. Nagle jakby zda� sobie spraw� z tego, co zrobi�. U�miechn�� si� do mnie - to by�o wszystko, na co m�g� si� zdoby� - po czym skierowa� si� do drzwi. - Odpowiedz mi jeszcze na jedno pytanie. Poprawi� garnitur, chocia� le�a� idealnie, po czym powiedzia�: - Pytaj. - Dlaczego si� tego boisz? U�miech znikn�� z jego twarzy. - Mam z�e przeczucia. Nie mam daru przepowiadania przysz�o�ci, ale i bez niego wyczuwam, kiedy co� �mierdzi. - Wi�c dajmy sobie z tym spok�j. Nie jeste�my glinami. Robimy to dla pieni�dzy, a nie dlatego, �e przysi�gali�my s�u�y� i chroni�. - Je�li po spotkaniu z nimi b�dziesz mog�a si� z tego wycofa�, zrobimy to. - Od kiedy to m�j g�os jest decyduj�cy? Na tabliczce na drzwiach znajduje si� nazwisko Grey, a nie Gentry. - Teresa jest tak empatyczna, �e nie odprawi nikogo z kwitkiem. A Roane ma zbyt mi�kkie serce, �eby odm�wi� pomocy p�acz�cym kobietom. - Poprawi� sw�j szary krawat, muskaj�c palcami brylantow� spink�. - Pozostali nie s� od podejmowania decyzji. Zostajesz wi�c tylko ty. Spojrza�am mu g��boko w oczy, pr�buj�c przedrze� si� przez barier� gniewu i smutku i odczyta�, co naprawd� siedzi w jego g�owie. - Nie jeste� empatyczny, nie masz mi�kkiego serca i jeste� �wietny w podejmowaniu decyzji. Dlaczego tym razem nie mo�esz jej podj��? - Dlatego, �e je�li odprawimy te kobiety, nie b�d� mia�y dok�d p�j��. Je�li odm�wimy im pomocy, zgin�. Wpatrzy�am si� w niego i w ko�cu zrozumia�am. - Wiesz, �e powinni�my trzyma� si� od tej sprawy z daleka, ale nie mo�esz wzi�� na siebie odpowiedzialno�ci za czyj�� �mier�. Skin�� g�ow�. - Tak. - Sk�d pewno��, �e ja b�d� w stanie to zrobi� ? - Mam nadziej�, �e przynajmniej jedno z nas ma cho� troch� oleju w g�owie. - Nie zaryzykuj� naszego bezpiecze�stwa dla ratowania kogo�, kogo nie znam, wi�c przygotuj si� na to, �e je odprawi�. - Nawet dla mnie m�j g�os zabrzmia� twardo i zimno. Zn�w si� u�miechn��. - Ale z ciebie zimna suka. Potrz�sn�am g�ow� i podesz�am do drzwi. - W�a�nie dlatego mnie kochasz. Zawsze mo�esz na mnie liczy�. Wysz�am na korytarz przekonana, �e uda mi si� odprawi� te kobiety. Pewna, �e b�d� murem, kt�ry ustrze�e nas przed dobrymi intencjami Jeremy�ego. Bogini wie, �e ju� przedtem zdarza�o mi si� myli�. Nigdy jednak tak bardzo, jak tym razem. Rozdzia� 2 Z jakiego� powodu s�dzi�am, �e wystarczy mi jedno spojrzenie, by orzec, kt�ra z tych dw�ch kobiet jest �on�, a kt�ra kochank�. Ale gdy wesz�am do pokoju, ujrza�am dwie atrakcyjne kobiety w niezobowi�zuj�cych strojach, wygl�daj�ce jak przyjaci�ki, kt�re wysz�y razem na zakupy i lunch. Pierwsza z nich by�a niewysoka, chocia� kilka cali wy�sza ode mnie i Jeremy�ego. Blond w�osy si�ga�y jej do ramion, wij�c si� w niedba�ych lokach, kt�re sprawia�y wra�enie naturalnych. By�a �adna w ten prosty, niewyzywaj�cy spos�b, w jaki mo�e by� �adna s�siadka z naprzeciwka. Tym, co j� wyr�nia�o, by�y niezwyk�e niebieskie oczy, kt�re zdawa�y si� zajmowa� niemal p� twarzy. Jej brwi by�y cienkie i czarne, a oczy otacza�a koronka czarnych rz�s - owe czarne brwi i rz�sy kaza�y mi przypuszcza�, �e nie by�a naturaln� blondynk�. Nie mia�a makija�u, a mimo to wygl�da�a bardzo �adnie, w zwiewny, naturalny spos�b. Troch� wysi�ku i mog�aby sta� si� prawdziw� pi�kno�ci�. Ale to wymaga�o czego� wi�cej ni� makija� i lepiej dopasowane ubrania. Siedzia�a przygarbiona na krze�le, jakby czeka�a na cios. Zamruga�a do mnie swymi pi�knymi oczami, jak sarna z�apana przez �wiat�o reflektora, zupe�nie jakby nie mia�a si�y, by powstrzyma� to, co nast�pi, a to, co nast�pi, mia�o by� naprawd� z�e. Druga z kobiet by�a wysoka (musia�a mie� co najmniej z jakie� pi�� st�p osiem cali wzrostu) i szczup�a. Jasnobr�zowe proste w�osy si�ga�y jej do pasa. Pocz�tkowo my�la�am, �e ma niewiele ponad dwudziestk�. Kiedy jednak spojrza�am w jej br�zowe oczy, doda�am jakie� dziesi�� lat. Nie mo�na mie� takiego spojrzenia przed trzydziestk�. Mia�a wzrok pewniejszy ni� blondynka, ale wok� jej oczu wida� by�o dr�enie, a w ramionach napi�cie, jakby g��boko w �rodku by�o co�, co j� rani�o. By�a tak drobnej budowy, �e odnosi�o si� wra�enie, jakby pod sk�r� mia�a co� bardziej delikatnego ni� zwyk�e ko�ci. Tylko jedna rzecz mog�a t�umaczy� podobn� delikatno�� budowy: w �y�ach tej kobiety p�yn�a krew sidhe. Och, z ca�� pewno�ci� nie by�o tej krwi zbyt wiele, nie tyle, ile w moim przypadku. Najwyra�niej gdzie� tam, w odleg�ej przesz�o�ci jej babcia musia�a zapomnie� si� z kim�, kto nie by� cz�owiekiem, a owocem owej chwili zapomnienia by�o dziecko. Krew sidhe, niezale�nie od stopnia pokrewie�stwa, pozostawa�a w genach na zawsze. By�am gotowa si� za�o�y�, �e blondynka jest �on�, a ta druga kochank�. Blondynka wygl�da�a na bardziej przybit�, co zwykle jest nast�pstwem ran zadanych przez m�czyzn�. Jest taki rodzaj m�czyzn, kt�rzy rani� wszystkie kobiety dooko�a, zostawiaj�c najgorsze dla najbli�szej rodziny. M�j dziadek taki by�. Wesz�am do pokoju, u�miechaj�c si�, i wyci�gn�am na przywitanie r�k�, tak jak to zwykle robi�am. Jeremy dokona� prezentacji. Niska blondynka by�a �on�, Frances Norton; wysoka br�zowow�osa - kochank�, Naomi Phelps. U�cisk d�oni Naomi by� pewny. R�ka by�a ch�odna, a te nadzwyczajne ko�ci poruszy�y si� pod sk�r�. Trzyma�am jej d�o� odrobin� zbyt d�ugo, rozkoszuj�c si� tym dotykiem. Od trzech lat nie by�am tak blisko innej sidhe. Nawet dotyk innych mieszka�c�w Faerie to nie by�o to. Kr�lewska krew by�a jak narkotyk. Raz posmakujesz, a nigdy nie zapomnisz. Spojrza�a na mnie zmieszana i by�a to bardzo ludzka reakcja. Pu�ci�am jej r�k�, ze wszystkich si� staraj�c si� uchodzi� za cz�owieka. Czasami wychodzi�o mi to lepiej, czasami gorzej. Mog�abym spr�bowa� zmierzy� jej zdolno�ci, �eby si� przekona�, czy tylko struktur� ko�ci odziedziczy�a po przodkach, ale niegrzecznie by�oby bada� magiczne zdolno�ci kogo� ju� przy pierwszym spotkaniu. W�r�d sidhe uznawano to za jawne wyzwanie, przejaw lekcewa�enia, oznak�, �e nie wierzysz, i� druga osoba potrafi zabezpiecza� si� przed twoj� magi�. Naomi zapewne nie poczu�aby si� zniewa�ona, ale jej niewiedza nie usprawiedliwia�aby mojej niegrzeczno�ci. Frances Norton poda�a d�o� tak, jakby si� ba�a ludzkiego dotyku. R�k� tylko troch� zgi�a, tak �eby mog�a schowa� j� za siebie, gdy tylko sko�cz� si� wita�. By�am dla niej tak samo grzeczna jak dla jej towarzyszki, ale gdy dotkn�am jej r�ki, poczu�am pod palcami jakie� zakl�cie. Nacisk niewielkiego pola energetycznego, kt�re jakby chcia�o mnie powstrzyma�. Czyja� magia, tak silna, �e wype�nia�a jej aur� niczym brudna woda czyst� szklank�. W pewnym sensie ta kobieta nie by�a ju� sob�. To nie by�o op�tanie, cho� co� bardzo podobnego. Z ca�� pewno�ci� by�o to z�amanie kilku ludzkich przepis�w, i to akurat tych, kt�rych z�amanie stanowi�o ci�kie przest�pstwo. Trzyma�am jej r�k�, czuj�c t� energi�. Zakl�cie pr�bowa�o przedrze� si� przez moj�. sk�r� w g�r� ramienia. Nie mo�na by�o tego zobaczy�, ale wyczu�am ciemno�� pr�buj�c� lizn�� moje rami�. Zatrzyma�am to poni�ej �okcia, a potem skupi�am si�, �eby to �ci�gn��, jakbym zsuwa�a r�kawiczk�. Temu czemu� uda�o si� przej�� przez moj� os�on� tak, jakby jej tam nie by�o. Niewiele istot mo�e to zrobi�. Z pewno�ci� �aden cz�owiek. Kobieta popatrzy�a na mnie szeroko otwartymi oczami. - Co... co pani robi? - Akurat pani nie robi� nic, pani Norton. - M�j g�os brzmia� jak z oddali, poniewa� by�am skupiona na odpychaniu od siebie zakl�cia, �eby, gdy ju� puszcz� jej r�k�, nic na mnie nie pozosta�o. Pr�bowa�a wyswobodzi� r�k� z mojego u�cisku, ale jej nie pozwoli�am. Zacz�a j� ci�gn��, s�abo, ale gor�czkowo. - Pu�� Frances, w tej chwili! - krzykn�a jej towarzyszka. By�am ju� prawie wolna, prawie gotowa, �eby j� pu�ci�, kiedy Naomi Phelps z�apa�a mnie za rami�. W�osy zje�y�y mi si� na g�owie i przesta�am si� koncentrowa�. Zakl�cie dosta�o si� z powrotem na moj� r�k� i by�o ju� w po�owie drogi do ramienia, zanim ponownie uda�o mi si� skoncentrowa� tak, by je zatrzyma�. Ale to by�o wszystko, co mog�am zrobi�. Nie mog�am go odepchn��, poniewa� zbyt du�o mojej uwagi poch�ania�a obecno�� Naomi. Nigdy nie dotyka si� kogo�, kto zajmuje si� magi�, chyba �e si� chce, �eby co� si� sta�o. Ta kobieta najwyra�niej nie mia�a w tego rodzaju sprawach �adnego do�wiadczenia. Nikt, kto mia� za sob� cho�by elementarne przeszkolenie, nie zrobi�by czego� podobnego. Wyczu�am pozosta�o�ci jakiego� rytua�u. Czego� z�o�onego. Czego� egoistycznego. My�l�, kt�ra odruchowo przysz�a mi do g�owy, by�o ob�arstwo. Co�, co �ywi�o si� jej energi� i pozostawi�o na niej sw�j �lad. Odskoczy�a ode mnie, przyk�adaj�c r�ce do serca. Wyczu�a moj� energi�, wi�c mia�a dar. Nie by�o to dla mnie zbyt wielk� niespodziank�. Zaskakuj�ce by�o to, �e nie mia�a �adnego przeszkolenia. Obecnie ju� w przedszkolu przeprowadza si� testy na postrzeganie pozazmys�owe. Program ten wprowadzono w latach sze��dziesi�tych. Naomi musia�a postanowi�, �e nie b�dzie si� wyr�nia�a, i ukry�a swoje zdolno�ci. W efekcie w wieku trzydziestu kilku lat wci�� nie mog�a sobie z nimi poradzi�. Wi�kszo�� ludzi, kt�rzy nie przeszli przeszkolenia, ko�czy�a jako szale�cy, kryminali�ci albo samob�jcy, zanim uda�o im si� dobiec trzydziestki. Musia�a by� niezwykle siln� osob�, je�li by�a �tak pouk�adana, na jak� wygl�da�a. Ale ta niezwykle silna kobieta patrzy�a na mnie ze �zami w oczach. - Nie przysz�y�my tu po to, by si� nad nami zn�cano - powiedzia�a. Jeremy podszed� do nas, ale uwa�a�, �eby �adnej z nas nie dotkn��. Wiedzia�, �e nie mo�e tego zrobi�. - Nikt si� tu nad nikim nie zn�ca, panno Phelps. Po prostu zakl�cie, kt�re rzucono na pani� Norton, pr�bowa�o... przedosta� si� na moj� wsp�pracowniczk�. Gdy panna Gentry usi�owa�a je odepchn��, pani jej dotkn�a. Nie powinna pani dotyka� kogo�, kto zajmuje si� magi�, panno Phelps. Skutk�w nie da si� przewidzie�. Kobieta patrzy�a na nas, a wyraz jej twarzy m�wi�, �e nam nie wierzy. - Chod�, Frances - powiedzia�a w ko�cu. - Nic tu, kurwa, po nas. - Nie mog� - odpar�a Frances g�osem, kt�ry sta� si� cichy i uleg�y. Gdy popatrzy�a na mnie, w jej oczach wida� by�o strach - i to strach przede mn�. Czu�a energi�, kt�ra owija�a si� wok� naszych r�k, naciskaj�c na nas, i my�la�a, �e to ja j� wywo�a�am. - S�owo daj�, �e to nie ja - zapewni�am j�. - Rzucono na pani� jakie� zakl�cie, kt�re przesz�o na mnie. Musz� je z siebie �ci�gn�� i przenie�� z powrotem na pani�. - Chc� si� od niego uwolni� - powiedzia�a podniesionym g�osem. - Je�li nie �ci�gn� go z siebie, ten, kto rzuci� na pani� to zakl�cie, b�dzie w stanie mnie odnale��. Dowie si�, �e pracuj� w agencji detektywistycznej specjalizuj�cej si� w sprawach nadprzyrodzonych i magicznych - zacytowa�am nasz slogan reklamowy. - Dowie si�, �e zwr�ci�a si� pani do nas o pomoc. Czy tego w�a�nie pani chce? Nieznaczne dr�enie przebieg�o po jej d�oni i przesz�o na ramiona, a� wreszcie ca�a zacz�a si� trz���, jakby jej by�o zimno. Mo�e i by�o, ale nie by� to ten rodzaj ch�odu, z kt�rym mo�na si� rozprawi�, wk�adaj�c jeszcze jeden sweter. �adne zewn�trzne �r�d�o ciep�a nie uleczy wewn�trznego ch�odu. Musia�aby by� rozgrzana od j�dra duszy a� po koniuszki palc�w. Kto� musia�by nape�ni� j� moc�, magi�, tak �e zacz�aby odmarza� po troszeczku, jak jaka� staro�ytna istota odnaleziona po�r�d lod�w. Je�li odmrozi�oby si� j� zbyt szybko, spowodowa�oby si� wi�cej zniszcze�, ni� gdyby pozostawiono j� w spokoju. Nie potrafi�am tak delikatnie pos�ugiwa� si� moc�. Mog�am tylko j� uspokoi�, sprawi�, �eby przesta�a si� ba� - ale ten, kto rzuci� na ni� zakl�cie, i tak m�g� to odkry�. Nie s�dzi�am, �eby by� w stanie mnie odnale��, ale dowiedzia�by si�, �e spotka�a si� z kim� u�ywaj�cym magii, kim�, kto pr�bowa� jej pom�c. Co� mi m�wi�o, �e nie spodoba�oby mu si� to. M�g� zrobi� co� pochopnego, na przyk�ad przyspieszy� ca�y proces. Czu�am wysysaj�c� energi� zakl�cia, pr�buj�c� sforsowa� moj� os�on�, po�ywi� si� mn�. To by�o co� na kszta�t magicznego raka, ale tak �atwego do z�apania jak grypa. Jak wielu ludzi do tej pory zarazi�a? Z jak wielu ludzi to zakl�cie wysysa energi�? Kto�, kto mia� dar, m�g� spostrzec, �e co� si� dzieje, ale pewnie nie wiedzia� co. M�g� instynktownie unika� Frances Norton, a przy tym ca�ymi tygodniami, a nawet miesi�cami nie u�wiadamia� sobie, �e zm�czenie, niejasne poczucie braku sensu, depresja, by�y spowodowane przez zakl�cie. Chcia�am jej powiedzie�, co zamierzam zrobi�, ale popatrzywszy w jej wielkie oczy, da�am sobie spok�j. By�a za bardzo spi�ta, za bardzo si� ba�a. Musia�am to zrobi� tak, �eby tego nie poczu�a. Tylko tyle mog�am uczyni�. Przez te kilka chwil, kiedy by�o pod moj� sk�r�, zakl�cie zd��y�o �ciemnie�, sta� si� bardziej realne. Zacz�am �ci�ga� je z r�ki. Przywar�o jak smo�a i musia�am si� skupi�, by je odepchn��, zdj�� je z siebie jak grube ubranie. Ka�dy cal mojej sk�ry, kt�ry zosta� uwolniony, wydawa� mi si� l�ejszy, czystszy. Nie mog�am sobie wyobrazi�, jak mo�na �y� z czym� takim. To tak, jakby sp�dzi� ca�e �ycie bez �wie�ego powietrza, w ciemnym pokoju, do kt�rego nigdy nie dochodzi s�o�ce. Uwolni�am rami�, r�k�, po czym zacz�am wolniutko odrywa� palce od jej d�oni. Sta�a w ca�kowitym bezruchu, jak zaj�c ukrywaj�cy si� w trawie, chwytaj�cy si� ze wszystkich si� nadziei, �e lis ominie go, je�li tylko b�dzie siedzia� cicho. Nie chcia�am zdradza� Frances Norton, �e w po�owie znajdowa�a si� ju� w lisim gardle, przebieraj�c n�kami w powietrzu. Kiedy oderwa�am palce, zakl�cie spad�o z nich i wr�ci�o na swoje miejsce z prawie s�yszalnym odg�osem. Wytar�am d�onie w �akiet. By�am czysta od zakl�cia, ale mia�am straszn� ochot� umy� r�ce we wrz�tku. Chocia� zwyk�a woda mog�a nie pom�c. Najlepiej do tego nadawa�aby si� woda �wi�cona albo morska. Frances opad�a na krzes�o i ukry�a twarz w d�oniach. Jej ramiona dr�a�y. W pierwszej chwili my�la�am, �e bezg�o�nie p�acze. Kiedy jednak Naomi przytuli�a j�, ods�oni�a such� twarz. Frances po prostu dr�a�a, tylko dr�a�a, jak gdyby nie mog�a ju� p�aka�, nie dlatego, �e nie chcia�a, a dlatego, �e wyp�aka�a ju� wszystkie �zy. Siedzia�a tam i pozwala�a si� przytula� i ko�ysa� kochance swego m�a. Trz�s�a si� tak bardzo, a� zacz�a szcz�ka� z�bami, ale si� nie rozp�aka�a. Wygl�da�o to jeszcze gorzej, ni� gdyby zala�a si� �zami. - Przepraszamy panie. Musimy na chwil� wyj�� - powiedzia�am. Spojrza�am na Jeremy�ego i skierowa�am si� do drzwi, wiedz�c, �e p�jdzie za mn�. - Przepraszam, Merry - powiedzia�, gdy ju� znale�li�my si� na korytarzu. - Potrz�sa�em jej r�k� i nic si� nie sta�o. Zakl�cie na mnie nie podzia�a�o. Skin�am g�ow�. Wierzy�am mu. - Mo�e po prostu lepiej smakuj�. Roze�mia� si�. - Co prawda nie sprawdza�em, ale got�w jestem si� o to za�o�y�. - Masz tak� sam� moc jak ja. Jeste� lepszym czarodziejem ni� ja kiedykolwiek b�d�, nawet je�li zakl�cie na ciebie nie zareagowa�o. Potrz�sn�� g�ow�. - Nie, nie zareagowa�o. Mo�e i masz racj�. Mo�e to zbyt niebezpieczne dla ciebie. Popatrzy�am na niego z niesmakiem. - Nagle zacz��e� by� ostro�ny? Spojrza� na mnie, staraj�c si� nie zmienia� wyrazu twarzy. - Dlaczego odnosz� wra�enie, �e nie zachowasz si� jak suka o zimnym sercu, tak jak mia�em nadziej�? Opar�am si� o �cian� i popatrzy�am na niego z w�ciek�o�ci�. - To co� jest tak niebezpieczne, �e lepiej b�dzie zawiadomi� policj�. - Zg�oszenie na policj� nie uratuje ich. Nie mamy wystarczaj�cych dowod�w na to, �e to m��. Je�li nie udowodnimy tego przed s�dem, nie sp�dzi w wi�zieniu ani chwili, a to oznacza, �e b�dzie m�g� zrobi� co� jeszcze gorszego. Musimy zamkn�� go w strze�onej celi, sk�d nie b�dzie m�g� im wyrz�dzi� krzywdy. - Dop�ki nie jest za kratkami, potrzebna im ochrona. To nie jest robota dla agencji detektywistycznej, tylko dla opiekunek do dziecka. - Uther i Ringo s� doskona�ymi opiekunkami do dziecka - powiedzia�. - Nie w�tpi�. - Ci�gle jeste� przygn�biona. Dlaczego? - Powinni�my trzyma� si� od nich z daleka - odpar�am. - Ale nie b�dziemy - powiedzia� z u�miechem. - Nie. Nie b�dziemy. - W Stanach by�o mn�stwo agencji, kt�re reklamowa�y si�, �e maj� specjalist�w od spraw magicznych. To by� interes na wielk� skal�, tyle �e reklamy wi�kszo�ci z tych agencji nijak si� mia�y do prawdy. Co innego my. Byli�my jedn� z nielicznych agencji, kt�re mog�y pochwali� si� zespo�em z�o�onym w ca�o�ci z os�b ze zdolno�ciami nadprzyrodzonymi. Byli�my r�wnie� jedyn� agencj�, kt�ra mog�a pochwali� si� tym, �e prawie wszyscy jej pracownicy - z wyj�tkiem dw�ch - byli istotami magicznymi. Niezbyt wiele istot magicznych pe�nej krwi decydowa�o si� na �ycie w wielkim, zat�oczonym mie�cie. Los Angeles by�o lepsze od Nowego Jorku czy Chicago, ale i tak by�o tu zbyt wiele metalu, techniki i ludzi. Mnie to nie przeszkadza�o. Moja ludzka krew pozwala�a mi tolerowa� �ycie w stalowo-szklanych wi�zieniach. Co prawda, wola�am wie�, ale jak si� nie ma, co si� lubi... Mog�am si� bez tego oby�. Niekt�re istoty magiczne mog�y. - Chcia�abym im odm�wi�, Jeremy. - Masz z�e przeczucia, prawda? Skin�am g�ow�. - Zgadza si�. - Wiedzia�am, �e je�li odprawi� je z kwitkiem, dr��ca twarz Frances b�dzie pojawia� si� w moich snach. Je�li temu, kto usi�uje je zabi�, uda si� doprowadzi� rzecz ca�� do ko�ca, obie mog� zacz�� mnie nawiedza�. Mog� wr�ci� jako duchy i op�akiwa� mnie za to, �e �wiadomie pozbawi�am je ostatniej szansy ratunku. Ludziom wydaje si�, �e duchy strasz� swych zab�jc�w, ale nie do ko�ca odpowiada to prawdzie. Duchy zdaj� si� mie� specyficzne poczucie sprawiedliwo�ci i przy moim szcz�ciu b�d� je mia�a na g�owie a� do momentu, gdy znajd� kogo�, kto je ujarzmi. Je�li w og�le uda si� to zrobi�. Niekt�re duchy by�y prawdziwymi twardzielami. Wtedy ko�czy�o si� z rodzinnym duchem, wyj�cym jak banshee przy ka�dej �mierci. Nie s�dzi�am, �eby te kobiety mia�y tak silne charaktery, ale nie da�abym sobie za to r�ki uci��. To jednak bardziej poczucie winy kaza�o mi wej�� z powrotem do biura ni� strach przed odwetem duch�w. Niekt�rzy twierdz�, �e istoty magiczne nie maj� serca ani poczucia obowi�zku. Je�li chodzi o niekt�re istoty magiczne, odpowiada to prawdzie, ale nie, je�li chodzi o Jeremy�ego i mnie. Oboje potrafimy wsp�czu�. Naprawd� wsp�czu�. Rozdzia� 3 To Naomi Phelps przede wszystkim z nami rozmawia�a, podczas gdy Frances siedzia�a, dygocz�c. Nasza sekretarka przynios�a jej kaw� i szal. R�ce trz�s�y jej si� tak bardzo, �e rozlewa�a kaw�, ale uda�o jej si� te� troch� wypi�. Czy to z powodu ciep�a, czy kofeiny, wygl�da�a ju� troch� lepiej. Jeremy poprosi� Teres�, �eby wys�ucha�a z nami kobiet. Teresa by�a nasz� sta�� wsp�pracowniczk�. Dw�ch cali brakowa�o jej do sze�ciu st�p, by�a szczup�a, z wysoko osadzonymi ko��mi policzkowymi, d�ugimi, jedwabistymi czarnymi w�osami i sk�r� barwy kawy z mlekiem. Gdy zobaczy�am j� pierwszy raz, od razu wiedzia�am, �e obok afroameryka�skiej krwi p�ynie w jej �y�ach krew sidhe, cho� pewnie pr�no by szuka� jej przodk�w na dworze kr�lewskim. To dzi�ki temu koniuszki jej uszu by�y lekko spiczaste. Wiele os�b, pragn�c uchodzi� za sidhe, wszczepia sobie chrz�stki, �eby mie� spiczaste uszy. Zapuszczaj� w�osy a� do kostek i udaj�, �e s� sidhe. Prawda natomiast jest taka, �e czystej krwi sidhe nigdy nie mia�y spiczastych uszu. S� one oznak� nieczystej krwi. Jednak dla wi�kszo�ci �udzi prawdziwa sidhe musi mie� spiczaste uszy i koniec. Zaiste, wielka jest si�a zabobon�w. Teresa mia�a r�wnie delikatn� budow� ko�ci co Naomi, ale nigdy nie kusi�o mnie, �eby dotkn�� jej r�ki. By�a jednym z pot�niejszych jasnowidz�w, jakich zna�am. Ze wszystkich si� stara�am si�, �eby mnie nie dotkn�a, z l�ku, �e mo�e odkry� m�j sekret i zagrozi� nam wszystkim. Usiad�a z boku na krze�le, patrz�c ciemnymi oczami na kobiety. Nie poda�a im r�ki. Obesz�a je szerokim ko�em, tak wi�c nie by�o szansy, �eby nawet przypadkiem ich dotkn�a. Jej twarz by�a bez wyrazu, ale musia�a wyczu� zakl�cie, niebezpiecze�stwo, kiedy wesz�a do pokoju. - Nie wiem, ile mia� kochanek - m�wi�a Naomi - dziesi�tki czy setki. - Wzruszy�a ramionami. - Wiem tylko, �e jestem ostatni� w d�ugim ich szeregu. - Pani Norton... - zacz�� Jeremy. Frances podnios�a na niego wzrok, zaskoczona, jak gdyby nie spodziewa�a si�, �e b�dziemy zadawa� jej jakiekolwiek pytania. - Czy ma pani jaki� dow�d na istnienie tych wszystkich kobiet? Prze�kn�a i odpowiedzia�a g�osem, kt�ry prawie przechodzi� w szloch. - Zdj�cia, robi� im zdj�cia polaroidem. - Opu�ci�a wzrok, po czym doda�a cicho: - Nazywa� je swoimi trofeami. Musia�am zada� to pytanie. - Pokaza� pani te zdj�cia czy je pani znalaz�a? Spojrza�a w g�r�, jej wzrok by� pusty - nie by�o w nim gniewu, wstydu, niczego. - Pokaza� mi je. Lubi... lubi opowiada� mi o tym, co z nimi robi�. Kt�ra z nich by�a w tym dobra, lepsza ode mnie. Otworzy�am usta, ale zaraz je zamkn�am, poniewa� nie przychodzi�y mi do g�owy �adne s�owa pocieszenia. By�am oburzona. Frances Norton powinna by� w�ciek�a. M�j gniew m�g� pom�c nam rozwi�za� problem dora�nie, ale nie m�g� jej przywr�ci� si�. Nawet je�li mogliby�my pozby� si� jej m�a, nie zagoi�oby to ran, kt�re on zada�. Frances mia�a na g�owie gorsze sprawy ni� tylko zakl�cie. Naomi dotkn�a jej ramienia, by j� uspokoi�. - W taki w�a�nie spos�b si� pozna�y�my. Frances zobaczy�a moje zdj�cie, a potem na siebie wpad�y�my kt�rego� dnia. Przy�apa�am j� na tym, �e przygl�da mi si� w restauracji. Musia�a mnie zapami�ta�, kiedy opowiedzia� jej o tym, co mi robi�. - Naomi opu�ci�a wzrok. Jej r�ce le�a�y prosto i bezw�adnie wzd�u� n�g. - Ca�a by�am w siniakach. - Spojrza�a w g�r�, nasze oczy si� spotka�y. - Frances podesz�a do mojego stolika. Podwin�a r�kaw i pokaza�a swoje siniaki. A potem powiedzia�a: �Jestem jego �on��. I tak w�a�nie si� pozna�y�my. - Przy tych ostatnich s�owach u�miechn�a si� nie�mia�o. By� to ten rodzaj u�miechu, jaki towarzyszy opowie�ci o tym, jak spotka�o si� swoj� mi�o��. S�odka historia, kt�r� si� opowiada znajomym. Zastanawia�am si�, czy nie ��czy�a ich jaka� silniejsza wi�. Je�li by�y kochankami, to mog�o zmieni� �rodki zaradcze, jakie zamierzali�my przedsi�wzi��. W tego rodzaju sprawach trzeba bra� pod uwag� wszelkie emocje. Poniewa� mi�o�� i nienawi�� maj� r�ne energie, pracuje si� z nimi na r�ne sposoby. Powinni�my si� dowiedzie� jakiego rodzaju zwi�zek ��czy te kobiety, jeszcze zanim zacz�li�my uzdrawia� sytuacj�. Nie dzisiaj jednak. Dzisiaj powinni�my wys�ucha� tego, co maj� do powiedzenia. - To by�o bardzo odwa�ne z twojej strony - zauwa�y�a Teresa. Jej g�os, jak zreszt� wszystko w niej, w jaki� przedziwny spos�b ��czy� �agodno�� i kobieco�� z ukryt� pod nimi si��; stal okryta jedwabiem. Zawsze my�la�am o Teresie jako o wspania�ej pi�kno�ci z Po�udnia, chocia� nie wyjecha�a nigdy dalej na po�udnie ni� do Meksyku. Frances spojrza�a na ni�, a potem ponownie opu�ci�a wzrok, po czym unios�a go znowu i jej usta poruszy�y si�. To by� prawie u�miech. Ten jeden malutki ruch sprawi�, �e w moje serce wst�pi�a nadzieja. Je�li mog�a zacz�� si� u�miecha�, je�li mog�a zacz�� by� dumna z si�y, jak� okaza�a, to mo�e jeszcze nie wszystko stracone. Naomi u�cisn�a jej rami� i u�miechn�a si� z dum� i uczuciem. Zn�w odnios�am wra�enie, �e s� ze sob� bardzo blisko. - To by�o moje wybawienie. Od chwili gdy pozna�am Frances, zacz�am na serio pr�bowa� z nim zerwa�. Nie wiem, jak mog�am mu pozwoli�, �eby mnie rani�. Nie jestem takim typem kobiety. To znaczy nigdy przedtem nie pozwoli�am �adnemu m�czy�nie tak si� traktowa�. - Wygl�da�a na zawstydzon�, tak jakby mog�a co� zrobi�. Frances doda�a jej otuchy u�ciskiem d�oni. Naomi u�miechn�a si� do niej, po czym spojrza�a na nas zmieszana. - On jest jak narkotyk. Wystarczy jeden jego dotyk, a czeka si� na nast�pny. Niekoniecznie jego zreszt�. To tak, jakby obudzi� moj� seksualno��, sprawi�, �e moje cia�o bole�nie pragn�o dotyku. - Zn�w opu�ci�a wzrok. - Nigdy nie by�am tak seksualnie �wiadoma innych ludzi. Pocz�tkowo to by�o zawstydzaj�ce, a jednocze�nie podniecaj�ce. Potem zacz�� mnie rani�. Na pocz�tku niewielkie rzeczy, w rodzaju wi�zania, potem... zacz�� mi dawa� klapsy. - Zmusi�a si�, by spojrze� nam w oczy. W jej spojrzeniu by�o wyzwanie, jakby prowokowa�a nas, by�my my�leli o niej jak najgorzej. By� to przejaw wielkiej si�y. Jakim sposobem temu facetowi uda�o si� j� z�ama�? - U�wiadomi� mi, �e rozkosz mo�e wi�za� si� z b�lem, a potem zacz�� robi� jeszcze gorsze rzeczy. Rzeczy, kt�re po prostu rani�y. Pr�bowa�am go powstrzyma� przed perwersjami i wtedy zacz�� bi� mnie naprawd�, nie pr�buj�c ju� nawet udawa�, �e ma to jaki� zwi�zek z seksem. - Jej usta dr�a�y, spojrzenie wci�� by�o wyzywaj�ce. - Ale bicie go podnieca�o. To, �e nie podnieca�o mnie, �e mnie przera�a�o, te� mu si� podoba�o. - Fantazje o gwa�cie - powiedzia�am. Skin�a g�ow�, jej oczy by�y szeroko otwarte, gdy pr�bowa�a powstrzyma� �zy. Trzyma�a si� mocno, pr�buj�c st�amsi� wszystko w sobie. - Pewnego dnia przesta�y by� to tylko fantazje. - Mnie r�wnie� lubi� bra� si�� - w��czy�a si� Frances. Spojrza�am na nie i ledwo si� powstrzyma�am przed potrz��ni�ciem g�ow�. Od szesnastego do trzydziestego roku �ycia przebywa�am na Dworze Unseelie. By�y to lata przebudzenia mojej seksualno�ci, wi�c wiedzia�am wiele o zwi�zku mi�dzy rozkosz� a b�lem. Ale nigdy nic si� nie dzia�o bez mojej zgody. Je�li dla drugiej osoby b�l nie wi��e si� z rozkosz�, to nie jest seks. To s� tortury. A miedzy ostrym seksem a torturami jest olbrzymia r�nica. Dla sadyst�w ta r�nica nie istnieje. W skrajnych przypadkach nie s� zdolni do uprawiania normalnego seksu bez przemocy albo przynajmniej bez wzbudzania w swoich ofiarach strachu. Wi�kszo�� sadyst�w potrafi jednak uprawia� normalny seks. Mog� to robi�, �eby ci� oszuka�, ale zawsze okazuje si�, �e nie s� w stanie stworzy� normalnego zwi�zku. Koniec ko�c�w to, czego naprawd� po��daj�, wychodzi na jaw. Sk�d mia�am tak rozleg�� wiedz� na ten temat? Jak ju� m�wi�am, lata przebudzenia si� mojej seksualno�ci sp�dzi�am na Dworze Unseelie. Nie zrozumcie mnie �le. Na Dworze Seelie r�wnie� robi si� dziwne rzeczy. S� one jednak zbli�one do ludzkich wyobra�e� na temat dominacji i uleg�o�ci. Dw�r Unseelie jest na tego rodzaju rzeczy o wiele bardziej otwarty. Wynika to zapewne z tego, �e Kr�lowa Powietrza i Ciemno�ci, moja ciotka, niepodzielnie w�adaj�ca kr�lestwem przez ostatnie tysi�clecie (z przybli�eniem do stu lat), jest sadystk� i ukszta�towa�a kr�lestwo na swoje wyobra�enie, podobnie jak Dw�r Seelie na swoje wyobra�enie ukszta�towa� m�j wuj, Kr�l �wiat�a i Iluzji. Co ciekawe, na Dworze Seelie na porz�dku dziennym s� spisek i k�amstwo. Nale�� one bowiem do �wiata iluzji. Wywodz� si� z wiary, �e je�li na zewn�trz wszystko wygl�da dobrze, to takie jest w istocie. Dw�r Unseelie jest przynajmniej bardziej szczery. - Naomi, czy by� to pani pierwszy toksyczny zwi�zek? - spyta�a Teresa. - Tak - potwierdzi�a. - Wci�� nie pojmuj�, jak mog�am do tego dopu�ci�. Spojrza�am na Teres�, a ona nieznacznie kiwn�a g�ow�. To znaczy�o, �e ws�ucha�a si� w odpowied� i kobieta m�wi�a prawd�. Teresa by�a jedn� z najsilniejszych czarodziejek w kraju. Nie tylko na jej d�onie nale�y uwa�a�. W wi�kszo�ci wypadk�w potrafi orzec, czy kto� k�amie, czy nie. Przez te trzy lata, kiedy razem pracowa�y�my, musia�am w jej towarzystwie ca�y czas mie� si� na baczno�ci. - Jak pani go spotka�a? - spyta�am. Nie u�y�am jego imienia ani nazwiska, poniewa� obie kobiety m�wi�y o nim per �on�, zupe�nie jakby nie by�o �adnego innego m�czyzny, z kt�rym mo�na by�oby go pomyli�. Nie pomylili�my. - Odpowiedzia�am na og�oszenie. - Co to by�o za og�oszenie? - spyta�am. Wzruszy�a ramionami. - Og�oszenie jak og�oszenie, nic niezwyk�ego, z wyj�tkiem zako�czenia, w kt�rym napisa�, �e chce stworzy� magiczny zwi�zek. Nie wiem, co takiego by�o w tym og�oszeniu, ale ledwo je przeczyta�am, zapragn�am si� z nim spotka�. - Zakl�cie wewn�trznego przymusu - powiedzia� Jeremy. Spojrza�a na niego. - Co takiego? - Niekt�rzy maj� tyle mocy, �e mog� umie�ci� w og�oszeniu zakl�cie, kt�re przyprowadzi do nich tego, kogo chc�. W ten spos�b da�em og�oszenie, na kt�re odpowiedzia�a pani Gentry. Tylko ludzie o naprawd� wyj�tkowych zdolno�ciach mogli wykry� zakl�cie, a ju� naprawd� nieliczni potrafili dotrze� do prawdziwej tre�ci og�oszenia. Naprawd� podany by� na przyk�ad zupe�nie inny numer telefonu ni� ten, kt�ry wydrukowano. Wiedzia�em, �e ka�dy, kto odczyta ukryty numer, b�dzie si� nadawa� do tej pracy. - Nie mia�am poj�cia, �e co� takiego mo�na umie�ci� w gazecie - powiedzia�a Naomi. - Przecie� on nie m�g� dotkn�� ka�dego egzemplarza. - To, �e Naomi wiedzia�a, i� na�o�enie zakl�cia bez dotykania jest naprawd� bardzo trudne, znaczy�o, �e wie wi�cej o magii, ni� s�dzi�am. Mia�a racj�. - Potrzeba do tego naprawd� wielkiej mocy. To bardzo trudne i to, �e ten kto� by� w stanie to zrobi�, �wiadczy o tym, �e ma du�e zdolno�ci. - Wi�c to og�oszenie przyci�gn�o mnie do niego? - spyta�a. - Mo�e nie tyle pani�, co jak�� pani cech�, kt�rej on potrzebowa� - odpar� Jeremy. - Wi�kszo�� z jego kobiet wygl�da�a na sidhe - powiedzia�a Frances. Spojrzeli�my na ni�. Zamruga�a. - Spiczaste uszy. Jedna z kobiet mia�a tak po kociemu zielone oczy, �e zdawa�y si� jarzy� na zdj�ciu. Ich sk�ra nie by�a taka, jak� maj� ludzie, by�a bardziej zielona, niebieska. Trzy z nich mia�y wi�cej... cz�ci cia�a ni� maj� ludzie, ale to nie by�a jaka� deformacja. Odnios�am wra�enie, �e tak w�a�nie mia�y wygl�da�. By�am pod wra�eniem. Pod wra�eniem tego, �e potrafi�a to dostrzec i pouk�ada� sobie w g�owie. Je�li tylko uda�oby si� nam j� uratowa�, wyrwa� z jego szpon�w... - Co m�wi� o Naomi? - �e jest niepe�nej krwi sidhe. Naprawd� bra�o go, je�li kobiety by�y niepe�nej krwi sidhe. Nazywa� je swoimi kr�lewskimi na�o�nicami. - Dlaczego wybiera� w�a�nie sidhe? - spyta� Jeremy. - Nigdy mi tego nie wyja�ni� - odpar�a Frances. - My�l�, �e mog�o to by� mu potrzebne do odprawiania rytua��w - powiedzia�a Naomi. Odwr�cili�my si� do niej. - Jakich rytua��w? - spytali�my jednocze�nie Jeremy i ja. - Pierwszej nocy zabra� mnie do wynaj�tego mieszkania. Sypialnia mia�a ca�e �ciany w lustrach i wielkie okr�g�e �o�e. Pod�oga by�a zrobiona z pi�knego b�yszcz�cego drewna, a ko�o �o�a le�a� perski dywan. Wszystko zdawa�o si� b�yszcze�. Kiedy wesz�am na ��ko, poczu�am si� tak, jakbym przesz�a przez jakiego� ducha. Nie wiedzia�am, co to by�o, tej pierwszej nocy, ale kt�rej� z nast�pnych po�lizgn�am si� na dywanie i ujrza�am na pod�odze pod nim podw�jne ko�o z symbolami dooko�a. Wtedy zrozumia�am, �e �o�e sta�o w �rodku ko�a. Nie rozpozna�am symboli, ale wiedzia�am, �e to by�o jakie� magiczne miejsce. - Czy kiedykolwiek w ��ku robi� co�, co wygl�da�o na rytua�y magiczne? - spyta�am. - Niczego, co bym rozpozna�a. Po prostu uprawiali�my seks. - Nie by�o czego�, co by si� regularnie powtarza�o? - spyta� Jeremy. Potrz�sn�a g�ow�. - Nie. - Czy uprawiali�cie seks tylko w tym mieszkaniu? - zapyta� zn�w Jeremy. - Nie, czasami spotykali�my si� w hotelu. To mnie zaskoczy�o. - Czy w tym mieszkaniu robi� co�, czego nie robi� nigdzie indziej? Poczerwienia�a. - Tylko tam sprowadza� innych m�czyzn. - �eby uprawiali z nim seks? - spyta�am. Potrz�sn�a g�ow�. - Nie, �eby uprawiali seks ze mn�. - Spojrza�a na nas, jakby czekaj�c na okrzyk przera�enia lub pot�pienia. Czegokolwiek oczekiwa�a, rozczarowa�a si�. Je�li tylko by�o trzeba, wszyscy potrafili�my t�umi� emocje. Poza tym seks grupowy wygl�da� dosy� niewinnie w zestawieniu z pokazywaniem �onie zdj�� swoich kochanek. To by�o co� nowego. Seks grupowy istnia� na tym �wiecie troch� d�u�ej ni� polaroidy. - Czy to za ka�dym razem byli ci sami m�czy�ni? - spyta� Jeremy. Potrz�sn�a g�ow�. - Nie, ale byli znajomymi. To znaczy, to nie by�o tak, �e �ci�ga� przechodni�w z ulicy. - Zabrzmia�o to defensywnie, zupe�nie jakby by�o to czym� o wiele gorszym, a to, co robi�a, nie by�o jeszcze takie z�e. - A czy kt�ry� z nich spotka� si� z pani� wi�cej ni� jeden raz? - spyta� Jeremy. - Trzech z nich. - Czy zna pani ich nazwiska? - Tylko imiona. Liam, Donald i Brendan. Sprawia�a wra�enie bardzo pewnej tych imion. - Ile razy widzia�a pani tych m�czyzn? - Nie wiem - odpar�a, staraj�c si� na nas nie patrze�. - Wiele razy. - Pi��? - spyta� Jeremy. - Sze��, dwadzie�cia sze��? Podnios�a wzrok zaskoczona. - Nie dwadzie�cia razy, nie a� tyle. - Wi�c ile? - spyta�. - Mo�e osiem, mo�e dziesi��, nie wi�cej. - Wygl�da�o na to, �e to dla niej wa�ne, �e nie by�o tego wi�cej ni� dziesi�� razy. Czy by�a to jaka� magiczna granica? Wi�cej ni� dziesi�� razy i jeste� kim� gorszym, ni� gdyby to by�o osiem razy? - A ile razy uprawia�a pani seks grupowy? Zn�w poczerwienia�a. - Czemu pan pyta? - To pani nazwa�a to rytua�em, nie my - odpar� Jeremy. - To wszystko, jak na razie, nie wygl�da na rytua�, ale liczby mog� mie� magiczne znaczenie. Liczba os�b wewn�trz ko�a. Ilo�� razy, gdy by�a pani wewn�trz ko�a z wi�cej ni� jednym m�czyzn�. Prosz� mi wierzy�, panno Phelps, ja naprawd� nie stroj� sobie z pani �art�w. Zn�w podnios�a wzrok. - Nie to mia�am na my�li... - Owszem, w�a�nie to - odpar� Jeremy - ale rozumiem, dlaczego odnosi si� pani podejrzliwie do ka�dego m�czyzny, wszystko jedno: cz�owieka czy nie. - Chwil� si� zastanawia�, po czym spyta�: - Czy wszyscy ci m�czy�ni byli lud�mi? - Donald i Liam mieli spiczaste uszy, ale poza tym wygl�dali jak ludzie. - Czy Donald i Liam byli obrzezani? - spyta�am. - Dlaczego pani o to pyta? - spyta�a szybko, zn�w si� rumieni�c. - Dlatego, �e prawdziwe istoty magiczne powinny mie� setki lat, a poza tym nigdy nie s�ysza�am o istocie magicznej, kt�ra by�aby �ydem. Nasze oczy spotka�y si�. - Och - powiedzia�a, po czym zastanowi�a si�. - Liam by� obrzezany. Donald nie. - Jak wygl�da� Donald? - Wysoki, umi�niony jak ci�arowiec, blond w�osy do pasa. - Czy by� �adny? - spyta�am. Nad tym pytaniem r�wnie� chwil� si� zastanawia�a. - �adny nie, co najwy�ej przystojny. - Jakiego koloru mia� oczy? - Nie pami�tam. Je�liby to by� jeden z tych kolor�w oczu, jakie maj� sidhe, musia�aby to zapami�ta�. Je�li nie liczy� spiczastych uszu, to m�g�by by� ka�dy z dziesi�tk�w m�czyzn z Dworu Seelie. Na Dworze Unseelie by�o tylko trzech blondyn�w, a �aden z moich trzech wujk�w nie podnosi� ci�ar�w. Musieliby bardzo uwa�a�, �eby nie podrze� r�kawic chirurgicznych, kt�re stale nosili. A nosili, by nikogo nie zabi�. Ich d�onie bowiem przy ka�dym dotyku wydziela�y trucizn�. Urodzili si� przekl�ci. - Czy pozna�aby pani tego Donalda? - Tak. - Czy ci m�czy�ni mieli ze sob� co� wsp�lnego? - spyta� Jeremy. - Wszyscy mieli d�ugie w�osy, do ramion lub nawet jeszcze d�u�sze. D�ugie w�osy, niewykluczone, �e implantowane chrz�stki w uszach, celtyckie imiona - odnios�am wra�enie, �e mog� to by� ludzie udaj�cy sidhe. Nigdy nie s�ysza�am o seksualnym kulcie w�r�d ludzi udaj�cych sidhe, ale nigdy nie powinno si� lekcewa�y� ludzkiej zdolno�ci do psucia idea�u. - Dobrze, panno Phelps - powiedzia� Jeremy. - A co je�li chodzi o tatua�e, znaki na ich cia�ach, bi�uteri�? - Nic z tych rzeczy. - Czy spotyka�a si� pani z nimi tylko w nocy? - Nie, czasami wieczorami. - Nie by�a to jaka� szczeg�lna pora roku, na przyk�ad blisko wakacji? - spyta� Jeremy. Zmarszczy�a brwi. - Spotyka�am si� z nimi troch� d�u�ej ni� przez dwa miesi�ce. To nie by�y ani wakacje, ani jaka� szczeg�lna pora roku. - Czy uprawia�a pani seks z nim lub z innymi okre�lon� ilo�� razy w tygodniu? Musia�a si� chwil� zastanowi�, ale w ko�cu pokr�ci�a g�ow�. - Z tym by�o r�nie. - Czy recytowali co� lub �piewali? - spyta� Jeremy. - Nie - odpar�a. Jak dla mnie, nie wygl�da�o to na �aden rytua�. - Dlaczego u�y�a pani s�owa �rytua��, panno Phelps? Dlaczego nie u�y�a pani terminu �zakl�cie�? - Nie wiem. - Ale� wie pani - powiedzia�am. - Ma pani magiczne zdolno�ci. Nie s�dz�, �eby u�y�a pani s�owa rytua� bez powodu. Prosz� si� zastanowi�. Dlaczego w�a�nie to s�owo? Zamy�li�a si�, wpatrzy�a w przestrze� niewidz�cym spojrzeniem, a pomi�dzy jej brwiami pojawi�y si� cienkie zmarszczki. Zamruga�a i popatrzy�a na mnie. - Pewnej nocy s�ysza�am, jak rozmawia przez telefon. - Opu�ci�a g�ow�, po czym j� podnios�a, zn�w patrz�c wyzywaj�co, i domy�li�am si�, �e nie podoba jej si� to, co musi powiedzie�. - Przywi�za� mnie do ��ka, ale zostawi� drzwi uchylone. S�ysza�am t� rozmow�. Powiedzia�: �Rytua� p�jdzie dobrze tej nocy�, potem jego g�os sta� si� tak cichy, �e nie mog�am go dos�ysze�, i w ko�cu: �Niedo�wiadczone poddaj� si� �atwo�. - Popatrzy�a na mnie. - Nie by�am dziewic�, kiedy go pozna�am. By�am... do�wiadczona. Zanim go pozna�am, uwa�a�am si� za dobr� w ��ku. - Co sprawi�o, �e przesta�a si� pani za tak� uwa�a�? - spyta�am. - Powiedzia� mi, �e nie jestem wystarczaj�co dobra, �eby go zaspokoi�, �e musi si� nade mn� zn�ca�, inaczej by�by znudzony. - Stara�a si� pozosta� wyzywaj�ca i przegra�a. W jej spojrzeniu pojawi� si� b�l. - Czy kocha�a go pani? - Stara�am si� zada� to pytanie mo�liwie jak naj�agodniej. - Co za r�nica? Frances wzi�a j� za r�k�. - W porz�dku, Naomi. To mo�e nam pom�c. - Nie rozumiem, co to ma za znaczenie - powiedzia�a Naomi. - Je�li go pani kocha, b�dzie trudniej wyzwoli� pani� spod jego wp�ywu, to wszystko - powiedzia�am. Nie zwr�ci�a uwagi, �e zmieni�am �kocha�a� na �kocha�. Po prostu odpowiedzia�a na pytanie. - My�l�, �e go kocha�am. - A czy nadal go pani kocha? - Nienawidzi�am siebie za to pytanie, ale musieli�my wiedzie�. Chwyci�a r�k� Frances w obie swoje, zaciskaj�c je do bia�o�ci. �zy zacz�y p�yn�� po jej twarzy. - Nie kocham go, ale... - musia�a zrobi� kilka ma�ych wdech�w, zanim by�a w stanie doko�czy� - ...ale gdybym go zobaczy�a i zaproponowa�by mi seks, nie potrafi�abym odm�wi�. Mimo �e jest okropny i zrani� mnie, seks z nim jest wci�� lepszy ni� cokolwiek, co czu�am wcze�niej. Potrafi�abym odm�wi� przez telefon, ale je�libym go zobaczy�a, uleg�abym mu... to znaczy, walczy�abym, je�liby mnie bi�, ale je�liby to by�o w czasie uprawiania seksu... to wszystko jest takie pogmatwane... Frances podnios�a si� i stan�a za krzes�em Naomi. Szal zsun�� si�, gdy obj�