9272
Szczegóły |
Tytuł |
9272 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9272 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9272 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9272 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LAURELL K. HAMILTON
POCA�UNEK CIEMNO�CI
(Prze�o�y�: Piotr Grzegorzewski)
Zysk i s-ka
2002
Wszystkim tym, kt�rzy utrzymywali stare opowie�ci
przy �yciu w ma�ych pokoikach i wielkich domach,
przy blasku �wiec i �wietle elektrycznym,
wszystkim kt�rzy podtrzymywali wiar� w nie,
oraz wszystkim, kt�rzy zawsze je lubili.
Podzi�kowania
Robinowi Bellowi za bardzo wiele, w tym za materia�y dotycz�ce mitologii celtyckiej.
Darli Cook, bez kt�rej tak wiele rzeczy by�oby nie rozwi�zanych. Deborah Millitello, kt�ra
przeczyta�a t� ksi��k� i uzna�a j� za dobr�. Ca�ej mojej grupie pisarskiej, kt�ra z powodu
ogranicze� czasowych nie czyta�a ostatecznej wersji: Tomowi Drennanowi, Rettowi
MacPhersonowi, Marelli Sands, Sharon Shinn i Markowi Sumnerowi. A tak�e wszystkim
pracownikom Ballantine i Del Rey, szczeg�lnie mojej redaktorce Shelly Shapiro.
Rozdzia� 1
Dwadzie�cia trzy pi�tra w g�r� i wszystko, co wida� za oknem, to szary smog. Mog�
to sobie nazywa� Miastem Anio��w, ale je�li naprawd� na zewn�trz by�yby anio�y, musia�yby
lata� na o�lep.
Los Angeles jest miastem, do kt�rego ludzie, ci ze skrzyd�ami i bez, przyje�d�aj�, gdy
chc� uciec. Uciec przed innymi, uciec przed sob�. Ja te� tu uciek�am - i to z powodzeniem -
ale za ka�dym razem, gdy patrzy�am na to brudne niebo, chcia�am wraca� w moje rodzinne
strony - do Cahokia w Illinois, gdzie niebo by�o b��kitne, a trawa ros�a bez podlewania. Nie
mog�am jednak tam wr�ci�, gdy� moi krewni chcieli mnie zabi�. Je�li marzy si� wam bycie
ksi�niczk� w Krainie Faerie, wierzcie mi, �e jest to mocno przereklamowane.
Pukanie do drzwi. Otworzy�y si�, zanim zd��y�am cokolwiek powiedzie�. W wej�ciu
stan�� m�j szef, Jeremy Grey. Ma�y, szary cz�owieczek, cztery stopy jedena�cie cali wzrostu,
cal ni�szy ode mnie. By� ca�y szary, pocz�wszy od stonowanego garnituru od Armaniego, a
sko�czywszy na zapi�tej na ostatni guzik koszuli i jedwabnym krawacie. Tylko jego buty
by�y czarne i b�yszcz�ce. Nawet jego sk�ra by�a blada i jednolicie szara. Nie dlatego, �e by�
chory albo stary. Przypuszczalnie by� w kwiecie wieku, m�g� mie� najwy�ej czterysta lat.
Wok� oczu i w k�cikach ust mia� troch� zmarszczek, kt�re nadawa�y mu dojrza�o�ci, �adn�
miar� nie by� jednak stary. Nawet nie wspomagaj�c si� krwi� �miertelnik�w czy powa�nym
zakl�ciem, Jeremy m�g� �y� wiecznie. Przynajmniej teoretycznie. Naukowcy twierdz�, �e za
jakie� pi�� miliard�w lat S�o�ce rozro�nie si� i poch�onie Ziemi�. �adna z istot tego nie
prze�yje. Wszyscy zgin�. Czy pi�� miliard�w lat mo�na uzna� za wieczno��? Chyba nie.
Chocia� to wystarczaj�co du�o, by wzbudzi� zazdro�� u wi�kszo�ci z nas.
Odwr�ci�am si� plecami do okien i g�stego smogu. Dzie� by� tak szary jak m�j szef,
tyle �e jego kolor by� ch�odn�, rze�k� szaro�ci�, jak chmury przed wiosennym deszczem. To,
co znajdowa�o si� za oknem, by�o ci�kie i g�ste, jak co�, co pr�bujesz po�kn��, ale utkwi�o ci
w prze�yku. To by� dzie� w sam raz do ud�awienia si�. A mo�e to tylko ja by�am w takim
nastroju?
- Wygl�dasz na przygn�bion�, Merry - powiedzia� Jeremy. - Co si� sta�o?
Zamkn�� za sob� drzwi, po czym sprawdzi�, czy s� domkni�te. Dyskretny, jak zawsze.
Mia�am jednak wra�enie, �e kryje si� za tym co� wi�cej. By�o co� w jego spojrzeniu, jakie�
dziwne napi�cie w k�cikach oczu, w szczup�ych, przyobleczonych w doskonale skrojony
garnitur ramionach, co kaza�o mi my�le�, �e nie tylko ja jestem dzisiaj w pod�ym nastroju.
Mo�e to kwestia pogody czy w�a�ciwie jej braku. Solidny deszcz albo wiatr oczy�ci�by niebo
ze smogu i pozwoli� miastu odetchn��.
- T�skni� za domem - powiedzia�am. - Co si� sta�o?
U�miechn�� si� nieznacznie.
- Nie dasz si� zwie��, co?
- Nie - odpar�am.
- �adny str�j - powiedzia�.
Wiedzia�am, �e musz� wygl�da� nieziemsko, je�li Jeremy chwali m�j ubi�r. Zawsze
wygl�da� nienagannie, nawet w d�insach i T-shircie, kt�re nosi� tylko wtedy, gdy zale�a�o mu
na tym, �eby nie rzuca� si� w oczy. Widzia�am kiedy�, jak w trzy minuty przebieg� mil�,
goni�c podejrzanego, a mia� na nogach buty od Gucciego. Oczywi�cie, pomog�o mu to, �e by�
o niebo sprawniejszy i szybszy od zwyk�ego �miertelnika. Ja, na sam� my�l, �e musia�abym
kogo� goni� (ma�o prawdopodobne, acz mo�liwe), na wszelki wypadek zrzuca�am w domu
adidasy i wk�ada�am szpilki.
Jeremy pos�a� mi jedno z tych spojrze�, kt�rymi m�czy�ni zwykle ci� obdarzaj�, gdy
im si� podobasz. Nie by�o w tym nic osobistego, ale dla sidhe nie ma wi�kszej zniewagi ni�
to, �e kto� j� ignoruje, mimo �e zrobi�a wszystko, by wygl�da� atrakcyjnie - bo to znak, �e si�
nie uda�o. Mnie chyba jednak si� uda�o. Gdy zda�am sobie spraw� z obecno�ci smogu za
oknem, dla poprawienia nastroju ubra�am si� bardziej kolorowo ni� zwykle. B��kitny
dwurz�dowy �akiet, srebrne guziki, b��kitna plisowana sp�dniczka, ledwie wystaj�ca spod
�akietu. By�a tak kr�tka, �e gdy �le skrzy�owa�am nogi, b�yska�am ko�c�wk� czarnych
po�czoch. Dwucalowe, lakierowane, sk�rzane wysokie obcasy pozwala�y mi popisywa� si�
nogami. Kiedy jest si� tak niewysokim jak ja, trzeba co� zrobi�, �eby nogi sprawia�y wra�enie
d�ugich. Wi�kszo�� �ycia sp�dzi�am, chodz�c na dwu- lub trzycalowych obcasach.
Moje w�osy mia�y g��boko rud� barw�. By�y bardziej rude ni� kasztanowe i mia�y
czarne pasemka zamiast br�zowych, kt�rymi natura obdarzy�a wi�kszo�� rudow�osych. To
tak, jakby kto� wzi�� ciemnoczerwone rubiny i przeci�gn�� nimi po moich w�osach. Tego roku
by� to bardzo modny kolor. Krwisty kasztan - tak si� to nazywa�o na dworze kr�lewskim.
Fryzjerzy natomiast okre�lali to mianem czerwieni faerie lub szkar�atu sidhe. Tyle �e w moim
przypadku by� to naturalny kolor. Zanim sta� si� modny, musia�am go ukrywa�.
Pofarbowa�am w�osy na czarno, poniewa� ten kolor bardziej pasowa� do mojej karnacji.
Wi�kszo�� ludzi farbuje w�osy, wychodz�c z b��dnego przekonania, �e szkar�at sidhe
dope�nia naturaln� rud� barw�. Nic podobnego. To jest jedyny prawdziwy rudy kolor, jaki
znam, kt�ry pasuje do bladej, czysto bia�ej karnacji. To jest kolor dla kogo�, kto wygl�da
�wietnie w czerni, czerwieni i b��kicie.
Jedyne, co wci�� musia�am ukrywa�, to ziele� i z�oto w moich oczach oraz blask
mojej sk�ry. Je�li chodzi o oczy, to ukrywa�am je za br�zowymi szk�ami kontaktowymi. Co
do mojej sk�ry - przyt�umi�am jej blask za pomoc� magii. Ci�g�a koncentracja, niczym
muzyka z ty�u g�owy, by nigdy nie pozwoli� sobie zacz�� b�yszcze�. Ludzie w og�le nie
b�yszcz�, bez wzgl�du na to, jak s� b�yskotliwi. Tak wi�c �adnego blasku i szk�a kontaktowe
Poza tym otuli�am si�, niczym d�ugim p�aszczem, zakl�ciem. Pozwala�o mi ono uchodzi� za
cz�owieka z niewielk� domieszk� krwi istot magicznych i z pewnymi nadprzyrodzonymi
zdolno�ciami, dzi�ki kt�rym by�am naprawd� niez�ym detektywem, ale zarazem nikim
wyj�tkowym.
Jeremy nie mia� poj�cia, kim naprawd� jestem. Nikt w agencji o tym nie wiedzia�.
By�am jednym z najs�abszych ogniw kr�lewskiego dworu, ale bycie sidhe co� jednak
znaczy�o, nawet je�li si� sta�o na samym ko�cu szeregu. Znaczy�o na przyk�ad, �e mog�am z
powodzeniem skrywa� swe prawdziwe ja, swe prawdziwe zdolno�ci nawet przed najlepszymi
czarodziejami w mie�cie. Mo�e nawet w ca�ym kraju. Niezbyt wielki wyczyn, kt�ry na
dodatek nie m�g� mnie uchroni� przed no�em wbitym w plecy lub zakl�ciem
powstrzymuj�cym bicie serca. Do tego potrzebowa�am umiej�tno�ci, kt�rych nie mia�am. To
dlatego, mi�dzy innymi, si� ukrywa�am. Nie mog�am pokona� sidhe, sama nie umieraj�c.
Najlepsze, co mog�am zrobi�, to si� ukry�. Zaufa�am Jeremy�emu i pozosta�ym. Byli moimi
przyjaci�mi. Nie mog�am jednak przewidzie�, co sidhe mog� im zrobi�, gdy mnie znajd� i
odkryj�, �e moi przyjaciele znali moj� tajemnic�. Je�li nie mieliby o niczym zielonego
poj�cia, by�aby szansa, �e sidhe pu�ci�yby ich wolno. Niewiedza by�a w tym przypadku
wybawieniem. I mimo �e przyjaciele mogliby uwa�a� to za zdrad�, to je�li mia�am wybiera�
mi�dzy tym, �eby byli �ywi, cho� w�ciekli na mnie, a tym, �eby umierali w m�czarniach, nie
�ywi�c do mnie urazy, wybiera�am to pierwsze. Mog�abym jako� �y� ze �wiadomo�ci�, �e s�
na mnie w�ciekli. Nie by�am natomiast pewna, czy mog�abym �y�, maj�c na sumieniu ich
�mier�.
Wiem, wiem. Pewnie zastanawiacie si�, dlaczego nie poprosi�am o azyl w Urz�dzie do
spraw Ludzi i Istot Magicznych. Odpowied� jest prosta. Ot�, je�li moi krewni mnie znajd�,
by� mo�e mnie zabij�. Je�li jednak o sprawie stanie si� g�o�no, wtedy zabij� mnie z
pewno�ci�. I to o wiele wolniej. Wi�c �adnej policji, �adnych ambasador�w, tylko zabawa w
chowanego.
U�miechn�am si� do Jeremy�ego i odwdzi�czy�am mu si� spojrzeniem, kt�re m�wi�o,
�e podziwiam jego ma�e cia�ko przyobleczone w ten perfekcyjny garnitur. Ludzie uznaliby
zapewne, �e ze sob� flirtujemy. Dla nas nawet nie le�a�o to w pobli�u flirtowania.
- Dzi�kuj�, ale zapewne nie przyszed�e� tu po to, �eby prawi� mi komplementy.
Podszed� bli�ej, po czym przebieg� wymanikiurowanymi palcami po kraw�dzi biurka.
- W moim biurze s� dwie kobiety. Chcia�yby by� naszymi klientkami - powiedzia�.
- Co wi�c stoi na przeszkodzie? - spyta�am.
Odwr�ci� si�, opar� o biurko i skrzy�owa� ramiona na piersi. Patrzy� na moje odbicie w
oknie - albo bezwiednie, albo celowo - chocia� nie wiedzia�am dlaczego.
- Zwykle nie zajmujemy si� sprawami rozwodowymi - powiedzia�.
Otworzy�am szeroko oczy, odchodz�c od okna.
- Pami�tasz, co powiedzia�e� mi pierwszego dnia? �Lekcja pierwsza: Agencja
Detektywistyczna Greya nigdy, przenigdy nie zajmuje si� rozwodami�.
- Wiem, wiem - odpar�. Odsun�� si� od biurka i stan�� obok mnie, wpatruj�c si� we
mg�� za oknem. Nie sprawia� wra�enia szcz�liwszego ode mnie.
Opar�am si� o szyb�, dzi�ki czemu lepiej widzia�am jego twarz.
- Dlaczego �amiesz swoj� podstawow� zasad�?
Potrz�sn�� g�ow�, nie patrz�c na mnie.
- Chod� do nich, Merry. Zaufam twojemu os�dowi. Je�li powiesz, �eby�my trzymali
si� od tej sprawy z daleka, tak w�a�nie zrobimy. Ale wydaje mi si�, �e b�dziesz tego samego
zdania co ja.
Dotkn�am jego ramienia.
- Co ci� tak martwi, szefie? - Przebieg�am d�oni� w d� jego r�ki, zmuszaj�c go, by na
mnie spojrza�.
Jego oczy pociemnia�y z gniewu.
- Chod� do nich, Merry. Je�li b�dziesz potem tak w�ciek�a jak ja, nakryjemy drania.
Chwyci�am go za rami�.
- Spokojnie. To tylko sprawa rozwodowa.
- A co powiesz na usi�owanie morderstwa? - Jego g�os by� spokojny. Nie pasowa� do
gniewu w jego oczach i dr�enia ramion.
Odsun�am si� od niego.
- Usi�owanie morderstwa? O czym ty m�wisz?
- M�wi� o najpaskudniejszym zakl�ciu �mierci, z jakim kiedykolwiek mia�em do
czynienia.
- M�� pr�buje zabi� �on�? - spyta�am.
- Kto� z pewno�ci� usi�uje to zrobi�. �ona twierdzi, �e jej m��. A jego kochanka si� z
ni� zgadza.
Zamruga�am.
- Chcesz powiedzie�, �e masz w swoim biurze �on� i kochank�?
Skin�� g�ow� i mimo ca�ej z�o�ci u�miechn�� si�. Odpowiedzia�am tym samym.
- C�, zawsze musi by� ten pierwszy raz.
Wzi�� mnie za r�k�. - Nawet je�li oznacza� by to mia�o tylko zwyk�� spraw�
rozwodow� - powiedzia�. Potar� kciukiem moj� r�k�. Musia� by� zdenerwowany, w innym
wypadku nie dotyka�by mnie tak d�ugo. Spos�b na dodanie otuchy samemu sobie, rodzaj
sprawdzianu. Podni�s� moj� d�o� do ust i musn�� j� wargami. Nagle jakby zda� sobie spraw� z
tego, co zrobi�. U�miechn�� si� do mnie - to by�o wszystko, na co m�g� si� zdoby� - po czym
skierowa� si� do drzwi.
- Odpowiedz mi jeszcze na jedno pytanie.
Poprawi� garnitur, chocia� le�a� idealnie, po czym powiedzia�:
- Pytaj.
- Dlaczego si� tego boisz?
U�miech znikn�� z jego twarzy. - Mam z�e przeczucia. Nie mam daru przepowiadania
przysz�o�ci, ale i bez niego wyczuwam, kiedy co� �mierdzi.
- Wi�c dajmy sobie z tym spok�j. Nie jeste�my glinami. Robimy to dla pieni�dzy, a
nie dlatego, �e przysi�gali�my s�u�y� i chroni�.
- Je�li po spotkaniu z nimi b�dziesz mog�a si� z tego wycofa�, zrobimy to.
- Od kiedy to m�j g�os jest decyduj�cy? Na tabliczce na drzwiach znajduje si�
nazwisko Grey, a nie Gentry.
- Teresa jest tak empatyczna, �e nie odprawi nikogo z kwitkiem. A Roane ma zbyt
mi�kkie serce, �eby odm�wi� pomocy p�acz�cym kobietom. - Poprawi� sw�j szary krawat,
muskaj�c palcami brylantow� spink�. - Pozostali nie s� od podejmowania decyzji. Zostajesz
wi�c tylko ty.
Spojrza�am mu g��boko w oczy, pr�buj�c przedrze� si� przez barier� gniewu i smutku
i odczyta�, co naprawd� siedzi w jego g�owie.
- Nie jeste� empatyczny, nie masz mi�kkiego serca i jeste� �wietny w podejmowaniu
decyzji. Dlaczego tym razem nie mo�esz jej podj��?
- Dlatego, �e je�li odprawimy te kobiety, nie b�d� mia�y dok�d p�j��. Je�li odm�wimy
im pomocy, zgin�.
Wpatrzy�am si� w niego i w ko�cu zrozumia�am.
- Wiesz, �e powinni�my trzyma� si� od tej sprawy z daleka, ale nie mo�esz wzi�� na
siebie odpowiedzialno�ci za czyj�� �mier�.
Skin�� g�ow�.
- Tak.
- Sk�d pewno��, �e ja b�d� w stanie to zrobi� ?
- Mam nadziej�, �e przynajmniej jedno z nas ma cho� troch� oleju w g�owie.
- Nie zaryzykuj� naszego bezpiecze�stwa dla ratowania kogo�, kogo nie znam, wi�c
przygotuj si� na to, �e je odprawi�. - Nawet dla mnie m�j g�os zabrzmia� twardo i zimno.
Zn�w si� u�miechn��.
- Ale z ciebie zimna suka.
Potrz�sn�am g�ow� i podesz�am do drzwi.
- W�a�nie dlatego mnie kochasz. Zawsze mo�esz na mnie liczy�.
Wysz�am na korytarz przekonana, �e uda mi si� odprawi� te kobiety. Pewna, �e b�d�
murem, kt�ry ustrze�e nas przed dobrymi intencjami Jeremy�ego. Bogini wie, �e ju� przedtem
zdarza�o mi si� myli�. Nigdy jednak tak bardzo, jak tym razem.
Rozdzia� 2
Z jakiego� powodu s�dzi�am, �e wystarczy mi jedno spojrzenie, by orzec, kt�ra z tych
dw�ch kobiet jest �on�, a kt�ra kochank�. Ale gdy wesz�am do pokoju, ujrza�am dwie
atrakcyjne kobiety w niezobowi�zuj�cych strojach, wygl�daj�ce jak przyjaci�ki, kt�re
wysz�y razem na zakupy i lunch. Pierwsza z nich by�a niewysoka, chocia� kilka cali wy�sza
ode mnie i Jeremy�ego. Blond w�osy si�ga�y jej do ramion, wij�c si� w niedba�ych lokach,
kt�re sprawia�y wra�enie naturalnych. By�a �adna w ten prosty, niewyzywaj�cy spos�b, w jaki
mo�e by� �adna s�siadka z naprzeciwka. Tym, co j� wyr�nia�o, by�y niezwyk�e niebieskie
oczy, kt�re zdawa�y si� zajmowa� niemal p� twarzy. Jej brwi by�y cienkie i czarne, a oczy
otacza�a koronka czarnych rz�s - owe czarne brwi i rz�sy kaza�y mi przypuszcza�, �e nie by�a
naturaln� blondynk�. Nie mia�a makija�u, a mimo to wygl�da�a bardzo �adnie, w zwiewny,
naturalny spos�b. Troch� wysi�ku i mog�aby sta� si� prawdziw� pi�kno�ci�. Ale to wymaga�o
czego� wi�cej ni� makija� i lepiej dopasowane ubrania.
Siedzia�a przygarbiona na krze�le, jakby czeka�a na cios. Zamruga�a do mnie swymi
pi�knymi oczami, jak sarna z�apana przez �wiat�o reflektora, zupe�nie jakby nie mia�a si�y, by
powstrzyma� to, co nast�pi, a to, co nast�pi, mia�o by� naprawd� z�e.
Druga z kobiet by�a wysoka (musia�a mie� co najmniej z jakie� pi�� st�p osiem cali
wzrostu) i szczup�a. Jasnobr�zowe proste w�osy si�ga�y jej do pasa. Pocz�tkowo my�la�am, �e
ma niewiele ponad dwudziestk�. Kiedy jednak spojrza�am w jej br�zowe oczy, doda�am
jakie� dziesi�� lat. Nie mo�na mie� takiego spojrzenia przed trzydziestk�. Mia�a wzrok
pewniejszy ni� blondynka, ale wok� jej oczu wida� by�o dr�enie, a w ramionach napi�cie,
jakby g��boko w �rodku by�o co�, co j� rani�o. By�a tak drobnej budowy, �e odnosi�o si�
wra�enie, jakby pod sk�r� mia�a co� bardziej delikatnego ni� zwyk�e ko�ci. Tylko jedna rzecz
mog�a t�umaczy� podobn� delikatno�� budowy: w �y�ach tej kobiety p�yn�a krew sidhe. Och,
z ca�� pewno�ci� nie by�o tej krwi zbyt wiele, nie tyle, ile w moim przypadku. Najwyra�niej
gdzie� tam, w odleg�ej przesz�o�ci jej babcia musia�a zapomnie� si� z kim�, kto nie by�
cz�owiekiem, a owocem owej chwili zapomnienia by�o dziecko. Krew sidhe, niezale�nie od
stopnia pokrewie�stwa, pozostawa�a w genach na zawsze.
By�am gotowa si� za�o�y�, �e blondynka jest �on�, a ta druga kochank�. Blondynka
wygl�da�a na bardziej przybit�, co zwykle jest nast�pstwem ran zadanych przez m�czyzn�.
Jest taki rodzaj m�czyzn, kt�rzy rani� wszystkie kobiety dooko�a, zostawiaj�c najgorsze dla
najbli�szej rodziny. M�j dziadek taki by�.
Wesz�am do pokoju, u�miechaj�c si�, i wyci�gn�am na przywitanie r�k�, tak jak to
zwykle robi�am. Jeremy dokona� prezentacji. Niska blondynka by�a �on�, Frances Norton;
wysoka br�zowow�osa - kochank�, Naomi Phelps.
U�cisk d�oni Naomi by� pewny. R�ka by�a ch�odna, a te nadzwyczajne ko�ci poruszy�y
si� pod sk�r�. Trzyma�am jej d�o� odrobin� zbyt d�ugo, rozkoszuj�c si� tym dotykiem. Od
trzech lat nie by�am tak blisko innej sidhe. Nawet dotyk innych mieszka�c�w Faerie to nie
by�o to. Kr�lewska krew by�a jak narkotyk. Raz posmakujesz, a nigdy nie zapomnisz.
Spojrza�a na mnie zmieszana i by�a to bardzo ludzka reakcja. Pu�ci�am jej r�k�, ze
wszystkich si� staraj�c si� uchodzi� za cz�owieka. Czasami wychodzi�o mi to lepiej, czasami
gorzej. Mog�abym spr�bowa� zmierzy� jej zdolno�ci, �eby si� przekona�, czy tylko struktur�
ko�ci odziedziczy�a po przodkach, ale niegrzecznie by�oby bada� magiczne zdolno�ci kogo�
ju� przy pierwszym spotkaniu. W�r�d sidhe uznawano to za jawne wyzwanie, przejaw
lekcewa�enia, oznak�, �e nie wierzysz, i� druga osoba potrafi zabezpiecza� si� przed twoj�
magi�. Naomi zapewne nie poczu�aby si� zniewa�ona, ale jej niewiedza nie
usprawiedliwia�aby mojej niegrzeczno�ci.
Frances Norton poda�a d�o� tak, jakby si� ba�a ludzkiego dotyku. R�k� tylko troch�
zgi�a, tak �eby mog�a schowa� j� za siebie, gdy tylko sko�cz� si� wita�. By�am dla niej tak
samo grzeczna jak dla jej towarzyszki, ale gdy dotkn�am jej r�ki, poczu�am pod palcami
jakie� zakl�cie. Nacisk niewielkiego pola energetycznego, kt�re jakby chcia�o mnie
powstrzyma�. Czyja� magia, tak silna, �e wype�nia�a jej aur� niczym brudna woda czyst�
szklank�. W pewnym sensie ta kobieta nie by�a ju� sob�. To nie by�o op�tanie, cho� co�
bardzo podobnego. Z ca�� pewno�ci� by�o to z�amanie kilku ludzkich przepis�w, i to akurat
tych, kt�rych z�amanie stanowi�o ci�kie przest�pstwo.
Trzyma�am jej r�k�, czuj�c t� energi�. Zakl�cie pr�bowa�o przedrze� si� przez moj�.
sk�r� w g�r� ramienia. Nie mo�na by�o tego zobaczy�, ale wyczu�am ciemno�� pr�buj�c�
lizn�� moje rami�. Zatrzyma�am to poni�ej �okcia, a potem skupi�am si�, �eby to �ci�gn��,
jakbym zsuwa�a r�kawiczk�. Temu czemu� uda�o si� przej�� przez moj� os�on� tak, jakby jej
tam nie by�o. Niewiele istot mo�e to zrobi�. Z pewno�ci� �aden cz�owiek.
Kobieta popatrzy�a na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Co... co pani robi?
- Akurat pani nie robi� nic, pani Norton. - M�j g�os brzmia� jak z oddali, poniewa�
by�am skupiona na odpychaniu od siebie zakl�cia, �eby, gdy ju� puszcz� jej r�k�, nic na mnie
nie pozosta�o.
Pr�bowa�a wyswobodzi� r�k� z mojego u�cisku, ale jej nie pozwoli�am. Zacz�a j�
ci�gn��, s�abo, ale gor�czkowo.
- Pu�� Frances, w tej chwili! - krzykn�a jej towarzyszka.
By�am ju� prawie wolna, prawie gotowa, �eby j� pu�ci�, kiedy Naomi Phelps z�apa�a
mnie za rami�. W�osy zje�y�y mi si� na g�owie i przesta�am si� koncentrowa�. Zakl�cie
dosta�o si� z powrotem na moj� r�k� i by�o ju� w po�owie drogi do ramienia, zanim ponownie
uda�o mi si� skoncentrowa� tak, by je zatrzyma�. Ale to by�o wszystko, co mog�am zrobi�.
Nie mog�am go odepchn��, poniewa� zbyt du�o mojej uwagi poch�ania�a obecno�� Naomi.
Nigdy nie dotyka si� kogo�, kto zajmuje si� magi�, chyba �e si� chce, �eby co� si�
sta�o. Ta kobieta najwyra�niej nie mia�a w tego rodzaju sprawach �adnego do�wiadczenia.
Nikt, kto mia� za sob� cho�by elementarne przeszkolenie, nie zrobi�by czego� podobnego.
Wyczu�am pozosta�o�ci jakiego� rytua�u. Czego� z�o�onego. Czego� egoistycznego. My�l�,
kt�ra odruchowo przysz�a mi do g�owy, by�o ob�arstwo. Co�, co �ywi�o si� jej energi� i
pozostawi�o na niej sw�j �lad.
Odskoczy�a ode mnie, przyk�adaj�c r�ce do serca. Wyczu�a moj� energi�, wi�c mia�a
dar. Nie by�o to dla mnie zbyt wielk� niespodziank�. Zaskakuj�ce by�o to, �e nie mia�a
�adnego przeszkolenia. Obecnie ju� w przedszkolu przeprowadza si� testy na postrzeganie
pozazmys�owe. Program ten wprowadzono w latach sze��dziesi�tych. Naomi musia�a
postanowi�, �e nie b�dzie si� wyr�nia�a, i ukry�a swoje zdolno�ci. W efekcie w wieku
trzydziestu kilku lat wci�� nie mog�a sobie z nimi poradzi�. Wi�kszo�� ludzi, kt�rzy nie
przeszli przeszkolenia, ko�czy�a jako szale�cy, kryminali�ci albo samob�jcy, zanim uda�o im
si� dobiec trzydziestki. Musia�a by� niezwykle siln� osob�, je�li by�a �tak pouk�adana, na jak�
wygl�da�a. Ale ta niezwykle silna kobieta patrzy�a na mnie ze �zami w oczach.
- Nie przysz�y�my tu po to, by si� nad nami zn�cano - powiedzia�a.
Jeremy podszed� do nas, ale uwa�a�, �eby �adnej z nas nie dotkn��. Wiedzia�, �e nie
mo�e tego zrobi�.
- Nikt si� tu nad nikim nie zn�ca, panno Phelps. Po prostu zakl�cie, kt�re rzucono na
pani� Norton, pr�bowa�o... przedosta� si� na moj� wsp�pracowniczk�. Gdy panna Gentry
usi�owa�a je odepchn��, pani jej dotkn�a. Nie powinna pani dotyka� kogo�, kto zajmuje si�
magi�, panno Phelps. Skutk�w nie da si� przewidzie�.
Kobieta patrzy�a na nas, a wyraz jej twarzy m�wi�, �e nam nie wierzy.
- Chod�, Frances - powiedzia�a w ko�cu. - Nic tu, kurwa, po nas.
- Nie mog� - odpar�a Frances g�osem, kt�ry sta� si� cichy i uleg�y. Gdy popatrzy�a na
mnie, w jej oczach wida� by�o strach - i to strach przede mn�.
Czu�a energi�, kt�ra owija�a si� wok� naszych r�k, naciskaj�c na nas, i my�la�a, �e to
ja j� wywo�a�am.
- S�owo daj�, �e to nie ja - zapewni�am j�. - Rzucono na pani� jakie� zakl�cie, kt�re
przesz�o na mnie. Musz� je z siebie �ci�gn�� i przenie�� z powrotem na pani�.
- Chc� si� od niego uwolni� - powiedzia�a podniesionym g�osem.
- Je�li nie �ci�gn� go z siebie, ten, kto rzuci� na pani� to zakl�cie, b�dzie w stanie mnie
odnale��. Dowie si�, �e pracuj� w agencji detektywistycznej specjalizuj�cej si� w sprawach
nadprzyrodzonych i magicznych - zacytowa�am nasz slogan reklamowy. - Dowie si�, �e
zwr�ci�a si� pani do nas o pomoc. Czy tego w�a�nie pani chce?
Nieznaczne dr�enie przebieg�o po jej d�oni i przesz�o na ramiona, a� wreszcie ca�a
zacz�a si� trz���, jakby jej by�o zimno. Mo�e i by�o, ale nie by� to ten rodzaj ch�odu, z
kt�rym mo�na si� rozprawi�, wk�adaj�c jeszcze jeden sweter. �adne zewn�trzne �r�d�o ciep�a
nie uleczy wewn�trznego ch�odu. Musia�aby by� rozgrzana od j�dra duszy a� po koniuszki
palc�w. Kto� musia�by nape�ni� j� moc�, magi�, tak �e zacz�aby odmarza� po troszeczku,
jak jaka� staro�ytna istota odnaleziona po�r�d lod�w. Je�li odmrozi�oby si� j� zbyt szybko,
spowodowa�oby si� wi�cej zniszcze�, ni� gdyby pozostawiono j� w spokoju. Nie potrafi�am
tak delikatnie pos�ugiwa� si� moc�. Mog�am tylko j� uspokoi�, sprawi�, �eby przesta�a si�
ba� - ale ten, kto rzuci� na ni� zakl�cie, i tak m�g� to odkry�. Nie s�dzi�am, �eby by� w stanie
mnie odnale��, ale dowiedzia�by si�, �e spotka�a si� z kim� u�ywaj�cym magii, kim�, kto
pr�bowa� jej pom�c. Co� mi m�wi�o, �e nie spodoba�oby mu si� to. M�g� zrobi� co�
pochopnego, na przyk�ad przyspieszy� ca�y proces.
Czu�am wysysaj�c� energi� zakl�cia, pr�buj�c� sforsowa� moj� os�on�, po�ywi� si�
mn�. To by�o co� na kszta�t magicznego raka, ale tak �atwego do z�apania jak grypa. Jak wielu
ludzi do tej pory zarazi�a? Z jak wielu ludzi to zakl�cie wysysa energi�? Kto�, kto mia� dar,
m�g� spostrzec, �e co� si� dzieje, ale pewnie nie wiedzia� co. M�g� instynktownie unika�
Frances Norton, a przy tym ca�ymi tygodniami, a nawet miesi�cami nie u�wiadamia� sobie,
�e zm�czenie, niejasne poczucie braku sensu, depresja, by�y spowodowane przez zakl�cie.
Chcia�am jej powiedzie�, co zamierzam zrobi�, ale popatrzywszy w jej wielkie oczy,
da�am sobie spok�j. By�a za bardzo spi�ta, za bardzo si� ba�a. Musia�am to zrobi� tak, �eby
tego nie poczu�a. Tylko tyle mog�am uczyni�.
Przez te kilka chwil, kiedy by�o pod moj� sk�r�, zakl�cie zd��y�o �ciemnie�, sta� si�
bardziej realne. Zacz�am �ci�ga� je z r�ki. Przywar�o jak smo�a i musia�am si� skupi�, by je
odepchn��, zdj�� je z siebie jak grube ubranie. Ka�dy cal mojej sk�ry, kt�ry zosta�
uwolniony, wydawa� mi si� l�ejszy, czystszy. Nie mog�am sobie wyobrazi�, jak mo�na �y� z
czym� takim. To tak, jakby sp�dzi� ca�e �ycie bez �wie�ego powietrza, w ciemnym pokoju,
do kt�rego nigdy nie dochodzi s�o�ce.
Uwolni�am rami�, r�k�, po czym zacz�am wolniutko odrywa� palce od jej d�oni. Sta�a
w ca�kowitym bezruchu, jak zaj�c ukrywaj�cy si� w trawie, chwytaj�cy si� ze wszystkich si�
nadziei, �e lis ominie go, je�li tylko b�dzie siedzia� cicho. Nie chcia�am zdradza� Frances
Norton, �e w po�owie znajdowa�a si� ju� w lisim gardle, przebieraj�c n�kami w powietrzu.
Kiedy oderwa�am palce, zakl�cie spad�o z nich i wr�ci�o na swoje miejsce z prawie
s�yszalnym odg�osem. Wytar�am d�onie w �akiet. By�am czysta od zakl�cia, ale mia�am
straszn� ochot� umy� r�ce we wrz�tku. Chocia� zwyk�a woda mog�a nie pom�c. Najlepiej do
tego nadawa�aby si� woda �wi�cona albo morska.
Frances opad�a na krzes�o i ukry�a twarz w d�oniach. Jej ramiona dr�a�y. W pierwszej
chwili my�la�am, �e bezg�o�nie p�acze. Kiedy jednak Naomi przytuli�a j�, ods�oni�a such�
twarz. Frances po prostu dr�a�a, tylko dr�a�a, jak gdyby nie mog�a ju� p�aka�, nie dlatego, �e
nie chcia�a, a dlatego, �e wyp�aka�a ju� wszystkie �zy. Siedzia�a tam i pozwala�a si� przytula�
i ko�ysa� kochance swego m�a. Trz�s�a si� tak bardzo, a� zacz�a szcz�ka� z�bami, ale si�
nie rozp�aka�a. Wygl�da�o to jeszcze gorzej, ni� gdyby zala�a si� �zami.
- Przepraszamy panie. Musimy na chwil� wyj�� - powiedzia�am. Spojrza�am na
Jeremy�ego i skierowa�am si� do drzwi, wiedz�c, �e p�jdzie za mn�.
- Przepraszam, Merry - powiedzia�, gdy ju� znale�li�my si� na korytarzu. -
Potrz�sa�em jej r�k� i nic si� nie sta�o. Zakl�cie na mnie nie podzia�a�o.
Skin�am g�ow�. Wierzy�am mu.
- Mo�e po prostu lepiej smakuj�.
Roze�mia� si�.
- Co prawda nie sprawdza�em, ale got�w jestem si� o to za�o�y�.
- Masz tak� sam� moc jak ja. Jeste� lepszym czarodziejem ni� ja kiedykolwiek b�d�,
nawet je�li zakl�cie na ciebie nie zareagowa�o.
Potrz�sn�� g�ow�.
- Nie, nie zareagowa�o. Mo�e i masz racj�. Mo�e to zbyt niebezpieczne dla ciebie.
Popatrzy�am na niego z niesmakiem.
- Nagle zacz��e� by� ostro�ny?
Spojrza� na mnie, staraj�c si� nie zmienia� wyrazu twarzy.
- Dlaczego odnosz� wra�enie, �e nie zachowasz si� jak suka o zimnym sercu, tak jak
mia�em nadziej�?
Opar�am si� o �cian� i popatrzy�am na niego z w�ciek�o�ci�.
- To co� jest tak niebezpieczne, �e lepiej b�dzie zawiadomi� policj�.
- Zg�oszenie na policj� nie uratuje ich. Nie mamy wystarczaj�cych dowod�w na to, �e
to m��. Je�li nie udowodnimy tego przed s�dem, nie sp�dzi w wi�zieniu ani chwili, a to
oznacza, �e b�dzie m�g� zrobi� co� jeszcze gorszego. Musimy zamkn�� go w strze�onej celi,
sk�d nie b�dzie m�g� im wyrz�dzi� krzywdy.
- Dop�ki nie jest za kratkami, potrzebna im ochrona. To nie jest robota dla agencji
detektywistycznej, tylko dla opiekunek do dziecka.
- Uther i Ringo s� doskona�ymi opiekunkami do dziecka - powiedzia�.
- Nie w�tpi�.
- Ci�gle jeste� przygn�biona. Dlaczego?
- Powinni�my trzyma� si� od nich z daleka - odpar�am.
- Ale nie b�dziemy - powiedzia� z u�miechem.
- Nie. Nie b�dziemy. - W Stanach by�o mn�stwo agencji, kt�re reklamowa�y si�, �e
maj� specjalist�w od spraw magicznych. To by� interes na wielk� skal�, tyle �e reklamy
wi�kszo�ci z tych agencji nijak si� mia�y do prawdy. Co innego my. Byli�my jedn� z
nielicznych agencji, kt�re mog�y pochwali� si� zespo�em z�o�onym w ca�o�ci z os�b ze
zdolno�ciami nadprzyrodzonymi. Byli�my r�wnie� jedyn� agencj�, kt�ra mog�a pochwali� si�
tym, �e prawie wszyscy jej pracownicy - z wyj�tkiem dw�ch - byli istotami magicznymi.
Niezbyt wiele istot magicznych pe�nej krwi decydowa�o si� na �ycie w wielkim, zat�oczonym
mie�cie. Los Angeles by�o lepsze od Nowego Jorku czy Chicago, ale i tak by�o tu zbyt wiele
metalu, techniki i ludzi. Mnie to nie przeszkadza�o. Moja ludzka krew pozwala�a mi
tolerowa� �ycie w stalowo-szklanych wi�zieniach. Co prawda, wola�am wie�, ale jak si� nie
ma, co si� lubi... Mog�am si� bez tego oby�. Niekt�re istoty magiczne mog�y.
- Chcia�abym im odm�wi�, Jeremy.
- Masz z�e przeczucia, prawda?
Skin�am g�ow�. - Zgadza si�. - Wiedzia�am, �e je�li odprawi� je z kwitkiem, dr��ca
twarz Frances b�dzie pojawia� si� w moich snach. Je�li temu, kto usi�uje je zabi�, uda si�
doprowadzi� rzecz ca�� do ko�ca, obie mog� zacz�� mnie nawiedza�. Mog� wr�ci� jako
duchy i op�akiwa� mnie za to, �e �wiadomie pozbawi�am je ostatniej szansy ratunku. Ludziom
wydaje si�, �e duchy strasz� swych zab�jc�w, ale nie do ko�ca odpowiada to prawdzie.
Duchy zdaj� si� mie� specyficzne poczucie sprawiedliwo�ci i przy moim szcz�ciu b�d� je
mia�a na g�owie a� do momentu, gdy znajd� kogo�, kto je ujarzmi. Je�li w og�le uda si� to
zrobi�. Niekt�re duchy by�y prawdziwymi twardzielami. Wtedy ko�czy�o si� z rodzinnym
duchem, wyj�cym jak banshee przy ka�dej �mierci. Nie s�dzi�am, �eby te kobiety mia�y tak
silne charaktery, ale nie da�abym sobie za to r�ki uci��. To jednak bardziej poczucie winy
kaza�o mi wej�� z powrotem do biura ni� strach przed odwetem duch�w. Niekt�rzy twierdz�,
�e istoty magiczne nie maj� serca ani poczucia obowi�zku. Je�li chodzi o niekt�re istoty
magiczne, odpowiada to prawdzie, ale nie, je�li chodzi o Jeremy�ego i mnie. Oboje potrafimy
wsp�czu�. Naprawd� wsp�czu�.
Rozdzia� 3
To Naomi Phelps przede wszystkim z nami rozmawia�a, podczas gdy Frances
siedzia�a, dygocz�c. Nasza sekretarka przynios�a jej kaw� i szal. R�ce trz�s�y jej si� tak
bardzo, �e rozlewa�a kaw�, ale uda�o jej si� te� troch� wypi�. Czy to z powodu ciep�a, czy
kofeiny, wygl�da�a ju� troch� lepiej.
Jeremy poprosi� Teres�, �eby wys�ucha�a z nami kobiet. Teresa by�a nasz� sta��
wsp�pracowniczk�. Dw�ch cali brakowa�o jej do sze�ciu st�p, by�a szczup�a, z wysoko
osadzonymi ko��mi policzkowymi, d�ugimi, jedwabistymi czarnymi w�osami i sk�r� barwy
kawy z mlekiem. Gdy zobaczy�am j� pierwszy raz, od razu wiedzia�am, �e obok
afroameryka�skiej krwi p�ynie w jej �y�ach krew sidhe, cho� pewnie pr�no by szuka� jej
przodk�w na dworze kr�lewskim. To dzi�ki temu koniuszki jej uszu by�y lekko spiczaste.
Wiele os�b, pragn�c uchodzi� za sidhe, wszczepia sobie chrz�stki, �eby mie� spiczaste uszy.
Zapuszczaj� w�osy a� do kostek i udaj�, �e s� sidhe. Prawda natomiast jest taka, �e czystej
krwi sidhe nigdy nie mia�y spiczastych uszu. S� one oznak� nieczystej krwi. Jednak dla
wi�kszo�ci �udzi prawdziwa sidhe musi mie� spiczaste uszy i koniec. Zaiste, wielka jest si�a
zabobon�w.
Teresa mia�a r�wnie delikatn� budow� ko�ci co Naomi, ale nigdy nie kusi�o mnie,
�eby dotkn�� jej r�ki. By�a jednym z pot�niejszych jasnowidz�w, jakich zna�am. Ze
wszystkich si� stara�am si�, �eby mnie nie dotkn�a, z l�ku, �e mo�e odkry� m�j sekret i
zagrozi� nam wszystkim. Usiad�a z boku na krze�le, patrz�c ciemnymi oczami na kobiety.
Nie poda�a im r�ki. Obesz�a je szerokim ko�em, tak wi�c nie by�o szansy, �eby nawet
przypadkiem ich dotkn�a. Jej twarz by�a bez wyrazu, ale musia�a wyczu� zakl�cie,
niebezpiecze�stwo, kiedy wesz�a do pokoju.
- Nie wiem, ile mia� kochanek - m�wi�a Naomi - dziesi�tki czy setki. - Wzruszy�a
ramionami. - Wiem tylko, �e jestem ostatni� w d�ugim ich szeregu.
- Pani Norton... - zacz�� Jeremy.
Frances podnios�a na niego wzrok, zaskoczona, jak gdyby nie spodziewa�a si�, �e
b�dziemy zadawa� jej jakiekolwiek pytania.
- Czy ma pani jaki� dow�d na istnienie tych wszystkich kobiet?
Prze�kn�a i odpowiedzia�a g�osem, kt�ry prawie przechodzi� w szloch. - Zdj�cia, robi�
im zdj�cia polaroidem. - Opu�ci�a wzrok, po czym doda�a cicho: - Nazywa� je swoimi
trofeami.
Musia�am zada� to pytanie. - Pokaza� pani te zdj�cia czy je pani znalaz�a?
Spojrza�a w g�r�, jej wzrok by� pusty - nie by�o w nim gniewu, wstydu, niczego.
- Pokaza� mi je. Lubi... lubi opowiada� mi o tym, co z nimi robi�. Kt�ra z nich by�a w
tym dobra, lepsza ode mnie.
Otworzy�am usta, ale zaraz je zamkn�am, poniewa� nie przychodzi�y mi do g�owy
�adne s�owa pocieszenia. By�am oburzona. Frances Norton powinna by� w�ciek�a. M�j gniew
m�g� pom�c nam rozwi�za� problem dora�nie, ale nie m�g� jej przywr�ci� si�. Nawet je�li
mogliby�my pozby� si� jej m�a, nie zagoi�oby to ran, kt�re on zada�. Frances mia�a na
g�owie gorsze sprawy ni� tylko zakl�cie.
Naomi dotkn�a jej ramienia, by j� uspokoi�.
- W taki w�a�nie spos�b si� pozna�y�my. Frances zobaczy�a moje zdj�cie, a potem na
siebie wpad�y�my kt�rego� dnia. Przy�apa�am j� na tym, �e przygl�da mi si� w restauracji.
Musia�a mnie zapami�ta�, kiedy opowiedzia� jej o tym, co mi robi�. - Naomi opu�ci�a wzrok.
Jej r�ce le�a�y prosto i bezw�adnie wzd�u� n�g. - Ca�a by�am w siniakach. - Spojrza�a w g�r�,
nasze oczy si� spotka�y. - Frances podesz�a do mojego stolika. Podwin�a r�kaw i pokaza�a
swoje siniaki. A potem powiedzia�a: �Jestem jego �on��. I tak w�a�nie si� pozna�y�my. - Przy
tych ostatnich s�owach u�miechn�a si� nie�mia�o. By� to ten rodzaj u�miechu, jaki
towarzyszy opowie�ci o tym, jak spotka�o si� swoj� mi�o��. S�odka historia, kt�r� si�
opowiada znajomym.
Zastanawia�am si�, czy nie ��czy�a ich jaka� silniejsza wi�. Je�li by�y kochankami, to
mog�o zmieni� �rodki zaradcze, jakie zamierzali�my przedsi�wzi��. W tego rodzaju sprawach
trzeba bra� pod uwag� wszelkie emocje. Poniewa� mi�o�� i nienawi�� maj� r�ne energie,
pracuje si� z nimi na r�ne sposoby. Powinni�my si� dowiedzie� jakiego rodzaju zwi�zek
��czy te kobiety, jeszcze zanim zacz�li�my uzdrawia� sytuacj�. Nie dzisiaj jednak. Dzisiaj
powinni�my wys�ucha� tego, co maj� do powiedzenia.
- To by�o bardzo odwa�ne z twojej strony - zauwa�y�a Teresa. Jej g�os, jak zreszt�
wszystko w niej, w jaki� przedziwny spos�b ��czy� �agodno�� i kobieco�� z ukryt� pod nimi
si��; stal okryta jedwabiem. Zawsze my�la�am o Teresie jako o wspania�ej pi�kno�ci z
Po�udnia, chocia� nie wyjecha�a nigdy dalej na po�udnie ni� do Meksyku.
Frances spojrza�a na ni�, a potem ponownie opu�ci�a wzrok, po czym unios�a go
znowu i jej usta poruszy�y si�. To by� prawie u�miech. Ten jeden malutki ruch sprawi�, �e w
moje serce wst�pi�a nadzieja. Je�li mog�a zacz�� si� u�miecha�, je�li mog�a zacz�� by� dumna
z si�y, jak� okaza�a, to mo�e jeszcze nie wszystko stracone.
Naomi u�cisn�a jej rami� i u�miechn�a si� z dum� i uczuciem. Zn�w odnios�am
wra�enie, �e s� ze sob� bardzo blisko.
- To by�o moje wybawienie. Od chwili gdy pozna�am Frances, zacz�am na serio
pr�bowa� z nim zerwa�. Nie wiem, jak mog�am mu pozwoli�, �eby mnie rani�. Nie jestem
takim typem kobiety. To znaczy nigdy przedtem nie pozwoli�am �adnemu m�czy�nie tak si�
traktowa�. - Wygl�da�a na zawstydzon�, tak jakby mog�a co� zrobi�.
Frances doda�a jej otuchy u�ciskiem d�oni. Naomi u�miechn�a si� do niej, po czym
spojrza�a na nas zmieszana.
- On jest jak narkotyk. Wystarczy jeden jego dotyk, a czeka si� na nast�pny.
Niekoniecznie jego zreszt�. To tak, jakby obudzi� moj� seksualno��, sprawi�, �e moje cia�o
bole�nie pragn�o dotyku. - Zn�w opu�ci�a wzrok. - Nigdy nie by�am tak seksualnie
�wiadoma innych ludzi. Pocz�tkowo to by�o zawstydzaj�ce, a jednocze�nie podniecaj�ce.
Potem zacz�� mnie rani�. Na pocz�tku niewielkie rzeczy, w rodzaju wi�zania, potem... zacz��
mi dawa� klapsy. - Zmusi�a si�, by spojrze� nam w oczy. W jej spojrzeniu by�o wyzwanie,
jakby prowokowa�a nas, by�my my�leli o niej jak najgorzej. By� to przejaw wielkiej si�y.
Jakim sposobem temu facetowi uda�o si� j� z�ama�? - U�wiadomi� mi, �e rozkosz mo�e
wi�za� si� z b�lem, a potem zacz�� robi� jeszcze gorsze rzeczy. Rzeczy, kt�re po prostu
rani�y. Pr�bowa�am go powstrzyma� przed perwersjami i wtedy zacz�� bi� mnie naprawd�,
nie pr�buj�c ju� nawet udawa�, �e ma to jaki� zwi�zek z seksem. - Jej usta dr�a�y, spojrzenie
wci�� by�o wyzywaj�ce. - Ale bicie go podnieca�o. To, �e nie podnieca�o mnie, �e mnie
przera�a�o, te� mu si� podoba�o.
- Fantazje o gwa�cie - powiedzia�am.
Skin�a g�ow�, jej oczy by�y szeroko otwarte, gdy pr�bowa�a powstrzyma� �zy.
Trzyma�a si� mocno, pr�buj�c st�amsi� wszystko w sobie. - Pewnego dnia przesta�y by� to
tylko fantazje.
- Mnie r�wnie� lubi� bra� si�� - w��czy�a si� Frances.
Spojrza�am na nie i ledwo si� powstrzyma�am przed potrz��ni�ciem g�ow�. Od
szesnastego do trzydziestego roku �ycia przebywa�am na Dworze Unseelie. By�y to lata
przebudzenia mojej seksualno�ci, wi�c wiedzia�am wiele o zwi�zku mi�dzy rozkosz� a
b�lem. Ale nigdy nic si� nie dzia�o bez mojej zgody. Je�li dla drugiej osoby b�l nie wi��e si�
z rozkosz�, to nie jest seks. To s� tortury. A miedzy ostrym seksem a torturami jest olbrzymia
r�nica. Dla sadyst�w ta r�nica nie istnieje. W skrajnych przypadkach nie s� zdolni do
uprawiania normalnego seksu bez przemocy albo przynajmniej bez wzbudzania w swoich
ofiarach strachu. Wi�kszo�� sadyst�w potrafi jednak uprawia� normalny seks. Mog� to robi�,
�eby ci� oszuka�, ale zawsze okazuje si�, �e nie s� w stanie stworzy� normalnego zwi�zku.
Koniec ko�c�w to, czego naprawd� po��daj�, wychodzi na jaw.
Sk�d mia�am tak rozleg�� wiedz� na ten temat? Jak ju� m�wi�am, lata przebudzenia
si� mojej seksualno�ci sp�dzi�am na Dworze Unseelie. Nie zrozumcie mnie �le. Na Dworze
Seelie r�wnie� robi si� dziwne rzeczy. S� one jednak zbli�one do ludzkich wyobra�e� na
temat dominacji i uleg�o�ci. Dw�r Unseelie jest na tego rodzaju rzeczy o wiele bardziej
otwarty. Wynika to zapewne z tego, �e Kr�lowa Powietrza i Ciemno�ci, moja ciotka,
niepodzielnie w�adaj�ca kr�lestwem przez ostatnie tysi�clecie (z przybli�eniem do stu lat),
jest sadystk� i ukszta�towa�a kr�lestwo na swoje wyobra�enie, podobnie jak Dw�r Seelie na
swoje wyobra�enie ukszta�towa� m�j wuj, Kr�l �wiat�a i Iluzji. Co ciekawe, na Dworze Seelie
na porz�dku dziennym s� spisek i k�amstwo. Nale�� one bowiem do �wiata iluzji. Wywodz�
si� z wiary, �e je�li na zewn�trz wszystko wygl�da dobrze, to takie jest w istocie. Dw�r
Unseelie jest przynajmniej bardziej szczery.
- Naomi, czy by� to pani pierwszy toksyczny zwi�zek? - spyta�a Teresa.
- Tak - potwierdzi�a. - Wci�� nie pojmuj�, jak mog�am do tego dopu�ci�.
Spojrza�am na Teres�, a ona nieznacznie kiwn�a g�ow�. To znaczy�o, �e ws�ucha�a si�
w odpowied� i kobieta m�wi�a prawd�. Teresa by�a jedn� z najsilniejszych czarodziejek w
kraju. Nie tylko na jej d�onie nale�y uwa�a�. W wi�kszo�ci wypadk�w potrafi orzec, czy kto�
k�amie, czy nie. Przez te trzy lata, kiedy razem pracowa�y�my, musia�am w jej towarzystwie
ca�y czas mie� si� na baczno�ci.
- Jak pani go spotka�a? - spyta�am. Nie u�y�am jego imienia ani nazwiska, poniewa�
obie kobiety m�wi�y o nim per �on�, zupe�nie jakby nie by�o �adnego innego m�czyzny, z
kt�rym mo�na by�oby go pomyli�. Nie pomylili�my.
- Odpowiedzia�am na og�oszenie.
- Co to by�o za og�oszenie? - spyta�am.
Wzruszy�a ramionami. - Og�oszenie jak og�oszenie, nic niezwyk�ego, z wyj�tkiem
zako�czenia, w kt�rym napisa�, �e chce stworzy� magiczny zwi�zek. Nie wiem, co takiego
by�o w tym og�oszeniu, ale ledwo je przeczyta�am, zapragn�am si� z nim spotka�.
- Zakl�cie wewn�trznego przymusu - powiedzia� Jeremy. Spojrza�a na niego. - Co
takiego?
- Niekt�rzy maj� tyle mocy, �e mog� umie�ci� w og�oszeniu zakl�cie, kt�re
przyprowadzi do nich tego, kogo chc�. W ten spos�b da�em og�oszenie, na kt�re
odpowiedzia�a pani Gentry. Tylko ludzie o naprawd� wyj�tkowych zdolno�ciach mogli
wykry� zakl�cie, a ju� naprawd� nieliczni potrafili dotrze� do prawdziwej tre�ci og�oszenia.
Naprawd� podany by� na przyk�ad zupe�nie inny numer telefonu ni� ten, kt�ry wydrukowano.
Wiedzia�em, �e ka�dy, kto odczyta ukryty numer, b�dzie si� nadawa� do tej pracy.
- Nie mia�am poj�cia, �e co� takiego mo�na umie�ci� w gazecie - powiedzia�a Naomi.
- Przecie� on nie m�g� dotkn�� ka�dego egzemplarza. - To, �e Naomi wiedzia�a, i� na�o�enie
zakl�cia bez dotykania jest naprawd� bardzo trudne, znaczy�o, �e wie wi�cej o magii, ni�
s�dzi�am. Mia�a racj�.
- Potrzeba do tego naprawd� wielkiej mocy. To bardzo trudne i to, �e ten kto� by� w
stanie to zrobi�, �wiadczy o tym, �e ma du�e zdolno�ci.
- Wi�c to og�oszenie przyci�gn�o mnie do niego? - spyta�a.
- Mo�e nie tyle pani�, co jak�� pani cech�, kt�rej on potrzebowa� - odpar� Jeremy.
- Wi�kszo�� z jego kobiet wygl�da�a na sidhe - powiedzia�a Frances.
Spojrzeli�my na ni�. Zamruga�a.
- Spiczaste uszy. Jedna z kobiet mia�a tak po kociemu zielone oczy, �e zdawa�y si�
jarzy� na zdj�ciu. Ich sk�ra nie by�a taka, jak� maj� ludzie, by�a bardziej zielona, niebieska.
Trzy z nich mia�y wi�cej... cz�ci cia�a ni� maj� ludzie, ale to nie by�a jaka� deformacja.
Odnios�am wra�enie, �e tak w�a�nie mia�y wygl�da�.
By�am pod wra�eniem. Pod wra�eniem tego, �e potrafi�a to dostrzec i pouk�ada� sobie
w g�owie. Je�li tylko uda�oby si� nam j� uratowa�, wyrwa� z jego szpon�w...
- Co m�wi� o Naomi?
- �e jest niepe�nej krwi sidhe. Naprawd� bra�o go, je�li kobiety by�y niepe�nej krwi
sidhe. Nazywa� je swoimi kr�lewskimi na�o�nicami.
- Dlaczego wybiera� w�a�nie sidhe? - spyta� Jeremy.
- Nigdy mi tego nie wyja�ni� - odpar�a Frances.
- My�l�, �e mog�o to by� mu potrzebne do odprawiania rytua��w - powiedzia�a
Naomi.
Odwr�cili�my si� do niej.
- Jakich rytua��w? - spytali�my jednocze�nie Jeremy i ja.
- Pierwszej nocy zabra� mnie do wynaj�tego mieszkania. Sypialnia mia�a ca�e �ciany
w lustrach i wielkie okr�g�e �o�e. Pod�oga by�a zrobiona z pi�knego b�yszcz�cego drewna, a
ko�o �o�a le�a� perski dywan. Wszystko zdawa�o si� b�yszcze�. Kiedy wesz�am na ��ko,
poczu�am si� tak, jakbym przesz�a przez jakiego� ducha. Nie wiedzia�am, co to by�o, tej
pierwszej nocy, ale kt�rej� z nast�pnych po�lizgn�am si� na dywanie i ujrza�am na pod�odze
pod nim podw�jne ko�o z symbolami dooko�a. Wtedy zrozumia�am, �e �o�e sta�o w �rodku
ko�a. Nie rozpozna�am symboli, ale wiedzia�am, �e to by�o jakie� magiczne miejsce.
- Czy kiedykolwiek w ��ku robi� co�, co wygl�da�o na rytua�y magiczne? - spyta�am.
- Niczego, co bym rozpozna�a. Po prostu uprawiali�my seks.
- Nie by�o czego�, co by si� regularnie powtarza�o? - spyta� Jeremy.
Potrz�sn�a g�ow�. - Nie.
- Czy uprawiali�cie seks tylko w tym mieszkaniu? - zapyta� zn�w Jeremy.
- Nie, czasami spotykali�my si� w hotelu.
To mnie zaskoczy�o. - Czy w tym mieszkaniu robi� co�, czego nie robi� nigdzie
indziej?
Poczerwienia�a. - Tylko tam sprowadza� innych m�czyzn.
- �eby uprawiali z nim seks? - spyta�am.
Potrz�sn�a g�ow�. - Nie, �eby uprawiali seks ze mn�. - Spojrza�a na nas, jakby
czekaj�c na okrzyk przera�enia lub pot�pienia. Czegokolwiek oczekiwa�a, rozczarowa�a si�.
Je�li tylko by�o trzeba, wszyscy potrafili�my t�umi� emocje. Poza tym seks grupowy wygl�da�
dosy� niewinnie w zestawieniu z pokazywaniem �onie zdj�� swoich kochanek. To by�o co�
nowego. Seks grupowy istnia� na tym �wiecie troch� d�u�ej ni� polaroidy.
- Czy to za ka�dym razem byli ci sami m�czy�ni? - spyta� Jeremy.
Potrz�sn�a g�ow�. - Nie, ale byli znajomymi. To znaczy, to nie by�o tak, �e �ci�ga�
przechodni�w z ulicy. - Zabrzmia�o to defensywnie, zupe�nie jakby by�o to czym� o wiele
gorszym, a to, co robi�a, nie by�o jeszcze takie z�e.
- A czy kt�ry� z nich spotka� si� z pani� wi�cej ni� jeden raz? - spyta� Jeremy.
- Trzech z nich.
- Czy zna pani ich nazwiska?
- Tylko imiona. Liam, Donald i Brendan.
Sprawia�a wra�enie bardzo pewnej tych imion.
- Ile razy widzia�a pani tych m�czyzn?
- Nie wiem - odpar�a, staraj�c si� na nas nie patrze�. - Wiele razy.
- Pi��? - spyta� Jeremy. - Sze��, dwadzie�cia sze��?
Podnios�a wzrok zaskoczona. - Nie dwadzie�cia razy, nie a� tyle.
- Wi�c ile? - spyta�.
- Mo�e osiem, mo�e dziesi��, nie wi�cej. - Wygl�da�o na to, �e to dla niej wa�ne, �e
nie by�o tego wi�cej ni� dziesi�� razy. Czy by�a to jaka� magiczna granica? Wi�cej ni�
dziesi�� razy i jeste� kim� gorszym, ni� gdyby to by�o osiem razy?
- A ile razy uprawia�a pani seks grupowy? Zn�w poczerwienia�a. - Czemu pan pyta?
- To pani nazwa�a to rytua�em, nie my - odpar� Jeremy. - To wszystko, jak na razie, nie
wygl�da na rytua�, ale liczby mog� mie� magiczne znaczenie. Liczba os�b wewn�trz ko�a.
Ilo�� razy, gdy by�a pani wewn�trz ko�a z wi�cej ni� jednym m�czyzn�. Prosz� mi wierzy�,
panno Phelps, ja naprawd� nie stroj� sobie z pani �art�w.
Zn�w podnios�a wzrok. - Nie to mia�am na my�li...
- Owszem, w�a�nie to - odpar� Jeremy - ale rozumiem, dlaczego odnosi si� pani
podejrzliwie do ka�dego m�czyzny, wszystko jedno: cz�owieka czy nie. - Chwil� si�
zastanawia�, po czym spyta�: - Czy wszyscy ci m�czy�ni byli lud�mi?
- Donald i Liam mieli spiczaste uszy, ale poza tym wygl�dali jak ludzie.
- Czy Donald i Liam byli obrzezani? - spyta�am.
- Dlaczego pani o to pyta? - spyta�a szybko, zn�w si� rumieni�c.
- Dlatego, �e prawdziwe istoty magiczne powinny mie� setki lat, a poza tym nigdy nie
s�ysza�am o istocie magicznej, kt�ra by�aby �ydem.
Nasze oczy spotka�y si�. - Och - powiedzia�a, po czym zastanowi�a si�. - Liam by�
obrzezany. Donald nie.
- Jak wygl�da� Donald?
- Wysoki, umi�niony jak ci�arowiec, blond w�osy do pasa.
- Czy by� �adny? - spyta�am.
Nad tym pytaniem r�wnie� chwil� si� zastanawia�a. - �adny nie, co najwy�ej
przystojny.
- Jakiego koloru mia� oczy?
- Nie pami�tam.
Je�liby to by� jeden z tych kolor�w oczu, jakie maj� sidhe, musia�aby to zapami�ta�.
Je�li nie liczy� spiczastych uszu, to m�g�by by� ka�dy z dziesi�tk�w m�czyzn z Dworu
Seelie. Na Dworze Unseelie by�o tylko trzech blondyn�w, a �aden z moich trzech wujk�w nie
podnosi� ci�ar�w. Musieliby bardzo uwa�a�, �eby nie podrze� r�kawic chirurgicznych, kt�re
stale nosili. A nosili, by nikogo nie zabi�. Ich d�onie bowiem przy ka�dym dotyku wydziela�y
trucizn�. Urodzili si� przekl�ci.
- Czy pozna�aby pani tego Donalda?
- Tak.
- Czy ci m�czy�ni mieli ze sob� co� wsp�lnego? - spyta� Jeremy.
- Wszyscy mieli d�ugie w�osy, do ramion lub nawet jeszcze d�u�sze.
D�ugie w�osy, niewykluczone, �e implantowane chrz�stki w uszach, celtyckie imiona -
odnios�am wra�enie, �e mog� to by� ludzie udaj�cy sidhe. Nigdy nie s�ysza�am o seksualnym
kulcie w�r�d ludzi udaj�cych sidhe, ale nigdy nie powinno si� lekcewa�y� ludzkiej zdolno�ci
do psucia idea�u.
- Dobrze, panno Phelps - powiedzia� Jeremy. - A co je�li chodzi o tatua�e, znaki na ich
cia�ach, bi�uteri�?
- Nic z tych rzeczy.
- Czy spotyka�a si� pani z nimi tylko w nocy?
- Nie, czasami wieczorami.
- Nie by�a to jaka� szczeg�lna pora roku, na przyk�ad blisko wakacji? - spyta� Jeremy.
Zmarszczy�a brwi.
- Spotyka�am si� z nimi troch� d�u�ej ni� przez dwa miesi�ce. To nie by�y ani
wakacje, ani jaka� szczeg�lna pora roku.
- Czy uprawia�a pani seks z nim lub z innymi okre�lon� ilo�� razy w tygodniu?
Musia�a si� chwil� zastanowi�, ale w ko�cu pokr�ci�a g�ow�.
- Z tym by�o r�nie.
- Czy recytowali co� lub �piewali? - spyta� Jeremy.
- Nie - odpar�a.
Jak dla mnie, nie wygl�da�o to na �aden rytua�.
- Dlaczego u�y�a pani s�owa �rytua��, panno Phelps? Dlaczego nie u�y�a pani terminu
�zakl�cie�?
- Nie wiem.
- Ale� wie pani - powiedzia�am. - Ma pani magiczne zdolno�ci. Nie s�dz�, �eby u�y�a
pani s�owa rytua� bez powodu. Prosz� si� zastanowi�. Dlaczego w�a�nie to s�owo?
Zamy�li�a si�, wpatrzy�a w przestrze� niewidz�cym spojrzeniem, a pomi�dzy jej
brwiami pojawi�y si� cienkie zmarszczki. Zamruga�a i popatrzy�a na mnie. - Pewnej nocy
s�ysza�am, jak rozmawia przez telefon. - Opu�ci�a g�ow�, po czym j� podnios�a, zn�w patrz�c
wyzywaj�co, i domy�li�am si�, �e nie podoba jej si� to, co musi powiedzie�. - Przywi�za�
mnie do ��ka, ale zostawi� drzwi uchylone. S�ysza�am t� rozmow�. Powiedzia�: �Rytua�
p�jdzie dobrze tej nocy�, potem jego g�os sta� si� tak cichy, �e nie mog�am go dos�ysze�, i w
ko�cu: �Niedo�wiadczone poddaj� si� �atwo�. - Popatrzy�a na mnie. - Nie by�am dziewic�,
kiedy go pozna�am. By�am... do�wiadczona. Zanim go pozna�am, uwa�a�am si� za dobr� w
��ku.
- Co sprawi�o, �e przesta�a si� pani za tak� uwa�a�? - spyta�am.
- Powiedzia� mi, �e nie jestem wystarczaj�co dobra, �eby go zaspokoi�, �e musi si�
nade mn� zn�ca�, inaczej by�by znudzony. - Stara�a si� pozosta� wyzywaj�ca i przegra�a. W
jej spojrzeniu pojawi� si� b�l.
- Czy kocha�a go pani? - Stara�am si� zada� to pytanie mo�liwie jak naj�agodniej.
- Co za r�nica?
Frances wzi�a j� za r�k�.
- W porz�dku, Naomi. To mo�e nam pom�c.
- Nie rozumiem, co to ma za znaczenie - powiedzia�a Naomi.
- Je�li go pani kocha, b�dzie trudniej wyzwoli� pani� spod jego wp�ywu, to wszystko -
powiedzia�am.
Nie zwr�ci�a uwagi, �e zmieni�am �kocha�a� na �kocha�. Po prostu odpowiedzia�a na
pytanie. - My�l�, �e go kocha�am.
- A czy nadal go pani kocha? - Nienawidzi�am siebie za to pytanie, ale musieli�my
wiedzie�.
Chwyci�a r�k� Frances w obie swoje, zaciskaj�c je do bia�o�ci. �zy zacz�y p�yn�� po
jej twarzy. - Nie kocham go, ale... - musia�a zrobi� kilka ma�ych wdech�w, zanim by�a w
stanie doko�czy� - ...ale gdybym go zobaczy�a i zaproponowa�by mi seks, nie potrafi�abym
odm�wi�. Mimo �e jest okropny i zrani� mnie, seks z nim jest wci�� lepszy ni� cokolwiek, co
czu�am wcze�niej. Potrafi�abym odm�wi� przez telefon, ale je�libym go zobaczy�a, uleg�abym
mu... to znaczy, walczy�abym, je�liby mnie bi�, ale je�liby to by�o w czasie uprawiania
seksu... to wszystko jest takie pogmatwane...
Frances podnios�a si� i stan�a za krzes�em Naomi. Szal zsun�� si�, gdy obj�