Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9158 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Wojciech J�drzejewskiOP
T�sknota
kt�ra rozszerza
serce
POZNA� 2003
Jerozolima
(c) Copyright by Wojciech J�drzejewski, 2003 Copyright by Inicjatywa Wydawnicza (Jerozolima", 2003
Redakcja Ma�gorzata Dumowska
" Korekta i redakcja techniczna El�bieta Turzy�ska
Projekt ok�adki i stron tytu�owych El�bieta Sobkowiak
ISBN 83-89282-00-3
Nihil obstat
Pozna�, 23 wrze�nia 2002 r. ks. dr Zbigniew Sujkowski, Cenzor
Imprimatur
Pozna�, 26 wrze�nia 2002 r. ks. bp Marek J�draszewski, Wikariusz Generalny
Inicjatywa Wydawnicza "Jerozolima"
�ukasz Ka�u�ny 61-045 Pozna�, ul. Toru�ska 20/1
tel. (061) 870 86 85
e-mail'.
[email protected]
www .Jerozolima, pny.iian. p l
Od redakcji
Dajemy czytelnikowi do r�k t� niewielk� ksi��k�, kt�rej autorem jest znany duszpasterz m�odzie�y, dominikanin, ojciec Wojciech J�drzejewski. Pragniemy wszystkich zach�ci� do jej przeczytania, poniewa� odwo�uje si� do g��bokiego pragnienia mi�o�ci, kt�re le�y w sercu ka�dego cz�owieka. Kocha� i by� kochanym, mie� �wiadomo�� tego, �e B�g mnie kocha, to fundament, na kt�rym mo�emy budowa� swoje cz�owiecze�stwo, swoje chrze�cija�stwo oraz relacje z bli�nimi. Niestety, dzisiejszy zabiegany �wiat, tempo �ycia kt�re na og� prowadzimy, utrudnia bardzo otwieranie si� na rzeczywisto�� mi�o�ci. Szczeg�lnie m�odzi ludzie, kt�rzy chc� �y� w spos�b dynamiczny, bo tacy w�a�nie s�, mog� mie� trudno�ci w tworzeniu g��bokich wi�zi mi�o�ci. Dzieje si� tak dlatego, �e kultura masowa, reklama, "SMS-owy" spos�b komunikacji sugeruj�, �e wszystko mo�na dosta� �atwo, szybko i bez wysi�ku - instant. Je�li jeste�my w ten spos�b "za-
kr�ceni", s�owa ojca Wojciecha "odkr�caj�". Autor delikatnie, lecz konsekwentnie pokazuje nam jak zej�� z b��dnych dr�g, jak nauczy� si� cierpliwo�ci, tak�e wobec siebie samego. Mi�o�� do Boga i do cz�owieka ��czy si� z t�sknot�, kt�ra nie zabija, lecz mo�e rozszerza� serce.
Niewielkie rozmiary i prostota stylu wynikaj� z tego, �e ksi��ka jest zapisem rekolekcji wyg�oszonych przez autora - i jest to wielka zaleta, bo w�a�nie wszyscy zabiegani mog� j� przeczyta�. Lektura jej nie zabierze wiele czasu, a Czytelnik przekona si�, jak wiele przestrzeni zyska Jego serce.
Ma�gorzata Dumowska
Pragnienie mi�o�ci
T�sknota, kt�ra rozszerza serce, jest czym� bardzo istotnym, bo charakteryzuje jeden z centralnych wymiar�w naszego cz�owiecze�stwa. Takiej g��boko ludzkiej i g��boko ewangelicznej t�sknoty trzeba si� nauczy�. M�wi o niej drugie z o�miu Chrystusowych b�ogos�awie�stw: B�ogos�awieni cisi, albowiem oni na w�asno�� posi�d� ziemi� (Mt 5, 5). To b�ogos�awie�stwo nawi�zuje do w�dr�wki Izraelit�w przez pustyni�, kiedy to szemrali id�c do Ziemi Obiecanej (Wj 16, 2-8). Wyszli z Egiptu porwani Bo�� obietnic�, zapragn�li Ziemi Obiecanej. Oto specyfika bycia cz�owiekiem: w najwa�niejszych sprawach, w mi�o�ci do drugiego cz�owieka, w naszej wierze i w mi�o�ci do Boga jeste�my jakby zawieszeni. Dlaczego?
Wyznanie dane nam przez drugiego cz�owieka, kt�ry patrzy w oczy i m�wi: "Kocham ci�", jest ju� obietnic�. Pami�tajmy o tym. Ka�dy gest czu�o�ci, dobroci, nie tylko w relacjach mi�osnych, ale
r�wnie� w r�nego rodzaju przyja�niach, kontaktach i dobroci okazywanej drugiemu cz�owiekowi, jest w pewnym sensie ju� obietnic�: "Nie jeste� dla mnie przypadkowym przechodniem, z kt�rym si� zaraz rozstan�". A obietnica budzi pragnienie.
Dlaczego Izraelici wyszli z Egiptu? Dlatego, �e dostali obietnic� osi�gni�cia Ziemi Obiecanej, ziemi wolno�ci, i zapragn�li tej Ziemi. To jest bardzo wa�ne i niezwyk�e: cz�owiek potrafi si� poderwa� z ziemi, poniewa� otrzymuje obietnic�, �e wydarzy si� co� bardzo wa�nego. T� obietnic� sk�ada mu drugi cz�owiek, sk�ada j� B�g, wi�c wyrusza w drog�, bo pragnie j� osi�gn��. Podczas drogi okazuje si� jednak, �e powstaje ostry roz-d�wi�k mi�dzy ju� rozbudzonym pragnieniem a jego spe�nieniem. W tej w�a�nie przestrzeni jest miejsce na t�sknot�. Bo je�li kto� w kim� obudzi mi�o�� do cz�owieka czy te� do Boga, to w tym pragnieniu jest ch�� osi�gni�cia ziemi; chcia�oby si� w tym uczestniczy�, chcia�oby si� by� jedno z ukochanym cz�owiekiem i chcia�oby si� by� jedno z Bogiem.
Cz�sto bywa tak, �e mamy gor�ce pragnienie, a jedno wcale nie jeste�my, jeszcze d�uga droga przed nami. Jak znie�� to poczucie zawieszenia? To jest strasznie trudne. Poczucie zawieszenia poznajemy przez dwa do�wiadczenia. Pierwsze to do�wiadczenie dystansu i braku. Je�li mi na kim� nie zale�y, je�li B�g jest ide�, kt�ra
8
mnie nie obchodzi, to Jego obecno�� czy nieobecno��, bogactwo Jego dar�w czy ich brak, bycie blisko czy daleko - to mnie po prostu nie obchodzi. Je�li kto� jest gdzie� daleko, w ostatnim rz�dzie, to nie obchodzi mnie, co o mnie my�li, bo go nie znam. Kiedy jednak cz�owiek staje si� upragniony przeze mnie, bo wyruszyli�my w drog� do siebie, wtedy to, czego on mi nie daje, odczuwam bardzo bole�nie jako brak. Odczuwam pewien dystans do ukochanej osoby, dystans nieunikniony. Musz� go odczuwa�, poniewa� pragn� jedno�ci i nic innego nie jest w stanie mnie zadowoli� w tej drodze.
Gdy po otrzymaniu obietnicy odczuwam dystans i brak, jest to bardzo trudne do�wiadczenie. To pierwsza pr�ba, kt�r� musi przej�� rodz�ca si� t�sknota, bowiem do�wiadczenie dystansu i braku w relacji z drugim cz�owiekiem i Bogiem mo�e sta� si� czym�, co nas zniszczy. W tym wszystkim bardzo trzeba uwa�a�, aby nie oskar�a� drugiego cz�owieka o to, �e nie jeste�my w jedno�ci pe�nej i od zaraz. Bo tak nie mo�e by�. Ten dystans, kt�ry wci�� jest pomi�dzy nami, musi bole� i zapewne d�ugo jeszcze b�dzie bola�. Uwa�ajmy, aby nie oskar�a� innych, tych, kt�rych kochamy, i tych, kt�rzy nas kochaj�. Uwa�ajmy te� w naszej relacji do Boga, aby�my nie oskar�ali Go, �e wci�� jeste�my od siebie daleko. Jeste�my daleko, bo jeste�my dwoma odr�bnymi tajemnicami, kt�re powoli zbli�aj� si� do siebie i nic tu si� nie da przy�pieszy�.
Szemranie zabija t�sknot�. T�sknota jest czym� pi�knym i czystym, pozwala zachowa� duchowe napi�cie, oczekiwanie na coraz g��bsz� jedno��, na to, �eby t� ziemi� posi���, �eby mie� w niej swoje uczestnictwo. Natomiast ciche wyrzuty, upchni�te w sobie, niewypowiedziane g�o�no, mog� zabi� ka�dy zwi�zek i t�sknot�, a ju� na pewno nie pozwol� na jej zrodzenie si�. W owym niebezpiecznym momencie, kiedy odczuwamy brak i dystans, trzeba bardzo uwa�a�, aby nie �ebra� o mi�o��. Poniewa� pretensja z powodu braku mo�e si� zamieni� w �ebranie, mo�e zamieni� si� w manipulowanie drugim cz�owiekiem, by wi�cej zdoby�. Dystans, o kt�rym m�wimy, musi bole�, bo nie da si� go zasypa� z dnia na dzie�. To normalna rzecz, jedna z pi�kniejszych w do�wiadczaniu bycia cz�owiekiem.
Podobnie jest w relacji do Boga; �atwiej jest po prostu m�wi� o relacjach mi�dzy lud�mi, bo to do�wiadczenie jest nam bli�sze, ale te wszystkie prawid�a dotycz� r�wnie� znoszenia trudu bycia daleko od Boga: nie jestem jedno z Nim, a mi�o�� chce by� jedno. Na to nic nie poradzimy.
Bardzo cz�sto rodzice nie potrafi� znie�� dystansu, jaki rodzi si� mi�dzy nimi i dzie�mi, wi�c w�amuj� si� do nich, �eby dzieli� ich �ycie. Na przyk�ad pods�uchuj� ich rozmowy przez drzwi. Zazwyczaj nastolatek w pewnym momencie przestaje m�wi� o wszystkim rodzicom; rodzice s� roz-
10
dygotani, zaniepokojeni tym, co si� z nim dzieje. Nie rozumiej�, �e ten dystans musi powsta�, by tworzy� nowego cz�owieka, kt�ry ma dawa� mi�o�� z w�asnej woli, a nie przytula� si� do mamusi. Rodzic musi umie� powstrzyma� strach przed zwi�kszeniem dystansu mi�dzy sob� a dzie�mi, by mog�y stawa� si� samodzielne, odpowiedzialne. Ten dystans mi�dzy nimi b�dzie r�s�, aby rodzi� si� cz�owiek pe�en mi�o�ci. Zgoda na dzianie si� tych oczywistych rzeczy jest wyrazem wielkiej mi�o�ci, kt�rej ka�dy z nas uczy si� na ka�dym etapie swojego �ycia.
Poczucie braku zawsze b�dzie obecne, poniewa� my pragniemy pe�nej jedno�ci, a to jest na tym �wiecie nieosi�galne. Jednym z niebezpiecze�stw w poczuciu braku jest ch�� wycofania si�. Mo�na r�wnie� poczu� si� cz�owiekiem rozczarowanym, my�l�c: "Ja tak wiele si� spodziewa�em si� po nim, tak wiele spodziewa�em si� po Bogu i nikt mi tego nie da�". S� ludzie, kt�rzy zamykaj� si� w samotno�ci, nie wchodz� ju� w relacje z innymi, bo czuj� si� rozgoryczeni i zawiedzeni, wr�cz oszukani. Ju� nie chc� pragn��, nie chc� t�skni�, �eby nie cierpie�. Wol� w og�le nic nie czu�, ni� czu� t�sknot� i brak w niej zawarty.
Mo�na te� przesta� odczuwa� jakikolwiek brak, kiedy go zag�uszymy r�nego rodzaju rozrywkami. A wtedy przestajemy my�le� i t�skni� za Bogiem i przestajemy odczuwa� brak Boga, brak drugiego
11
cz�owieka, coraz g��bszej mi�o�ci, spotkania, zbli�ania si�, poniewa� t� wielk� t�sknot� zamienili�my na par� monet ma�ych pragnie� i zachcianek, kt�re realizujemy, dzieje si� z nami to, co w przypowie�ci Jezusa o ziarnie zag�uszonym chwastami. Podobnie nawet i pragnienie mo�e wygasn�� z czasem. Wtedy nie odczuwamy niczego, umieraj�c powoli bez mi�o�ci. Smutek braku, kt�ry odczuwamy w mi�o�ci, mo�e by� zbyt dotkliwy, mo�e prowadzi� do ch�ci ucieczki. Zamiast sobie jasno i spokojnie powiedzie�: "Boli mnie, cierpi� i jest to normalne, poniewa� nie jestem jedno z ukochanym cz�owiekiem, nie jestem jedno z Bogiem", robimy wszystko, aby ten smutek zag�uszy�. B�ogos�awieni, kt�rzy si� smuc� (por. Mt 5, 4) - m�wi Chrystus, bo smutek jest wpisany w mi�o��.
Poczucie braku jest pierwszym do�wiadczeniem, kt�re mamy prze�y�, aby m�c rozkwitn�� t�sknot�. Mamy jeszcze drugie - do�wiadczenie nieporadno�ci, kt�re mo�e �atwo przemieni� si� w utrat� kontroli nad swoimi uczynkami. Ludzie prze�ywszy nieporadno��, id� w ostr� .jazd� religijn�" - tak bardzo im zale�a�o, aby by� jedno z Bogiem, tak bardzo chcieli ten dystans skr�ci�, �e w og�le stracili kontrol� nad sob�. �ycie duchowe i �ycie mi�o�ci rz�dzi si� �elaznymi zasadami. Tu nic nie da si� skr�ci� i wskakiwanie bocznym wej�ciem nic nie da, bo drugim
12
si� wyskoczy - nie ma innej mo�liwo�ci. Trac�c do siebie dystans, budz�c si�, widzimy swoj� nieporadno�� pomimo najszczerszych ch�ci bycia jedno z ukochanym Bogiem. Nasza nieporadno�� w realizacji swoich zamierze� doprowadza nas nieraz do rozpaczy! S� ludzie, kt�rzy nie potrafi� tego znie��, i wtedy mog� my�le�: "Trac� szans� na jedno�� z ukochan� osob�", wmawiaj� sobie: "Ja si� do niczego nie nadaj�, nie umiem tego zrobi�". To do�wiadczenie nieporadno�ci w kochaniu Boga i drugiego cz�owieka jest zagro�eniem dla rodz�cej si� t�sknoty.
Jak sobie z tym radzi�, jak si� nie oskar�a�, nie poni�a�, jak nie katowa� siebie? Rozwi�zaniem jest uczenie si� j�zyka mi�o�ci. Trzeba sobie powiedzie�: "Nie umiem rzeczywi�cie dzieli� si� sob�, s�ucha� bez skr�powania, gdy kto� m�wi mi o sobie co� bardzo osobistego. Po prostu nie umiem tego zrozumie�, ale przecie� mog� si� tego nauczy�. Nie umiem pokaza�, jak bardzo kocham tego cz�owieka, moje poczynania s� nieudolne, ale przecie� mog� si� tego nauczy� i chc� si� tego nauczy�, powoli, ma�ymi krokami. Chc� si� uczy�, jaki jest rytm zbli�ania si� do drugiego cz�owieka, �eby nie robi� niem�drych posuni��. Chc� si� uczy�, czym jest mi�o��, jak ona dojrzewa, bo mi�o�� jest sztuk�, kt�rej mo�na i trzeba si� nauczy�".
13
T�sknota jest sztuk� umiej�tnego znoszenia dystansu pomi�dzy pragnieniem a niedost�pno-�ci� w takiej mierze, w jakiej pragnie moje serce ukochanego cz�owieka i ukochanego Boga. Mamy by� czujni, �eby w tym miejscu nie por�s� chwast oskar�e� wobec innych, i wychwytywa� wszystko, co nam przeszkadza w rozwoju prawdziwej t�sknoty. Ona pozwoli nam doj�� do obiecanej ziemi, pozwoli nam znie�� wszystkie niedogodno�ci i braki, kt�re si� nieuchronnie wi��� z" podj�ciem tej drogi.
Zaopiekuj si� sob�
Jezus opowiedzia� nast�puj�c� przypowie��: Pewien cz�owiek schodzi� z Jerozolimy "do Jery cha i wpad� w r�ce zb�jc�w. Ci nie tylko �e go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na p� umar�ego, odeszli. Przypadkiem przechodzi� t� drog� pewien kap�an; zobaczy� go i min��. Tak samo lewita, gdy przyszed�
na to miejsce i zobaczy� go, min��. Pewien za� Samarytanin, b�d�c w podr�y, przechodzi� r�wnie� obok niego. Gdy go zobaczy�, wzruszy� si� g��boko-podszed� do niego i opatrzy� mu rany, zalewaj�c je oliw� i winem; potemwsadzi� go na swoje bydl�, zawi�z� do gospody i piel�gnowa�, a Nast�pnego za� dnia wyj�� dwa denary, da� gospodarzowi i rzek�: Miej o nim staranie, a je�li co wi�cej wydasz, ja oddam tobie, gdy b�d� wraca�.. Kt�ry� z tych trzech okaza� si� wed�ug twego zdania, bli�nim tego kt�ry wpad� w r�ce zb�jc�w?" On odpowiedzia�: " Ten kt�ry mu okaza� mi�osierdzie". Jezus mu rzek�: "Id�, i ty czy� podobnie!". [�k 10, 30-37] Wybra�em Ewangeli� o mi�osiernym Samarytaninie, poniewa� chc� j� pokaza� z ca�-
15
kiem innej, nowej strony. Cz�owiek, kt�ry zosta� pobity przez zb�jc�w, schodzi do Jerycha. Jest w drodze. My te� jeste�my w drodze do realizacji pragnie�, kt�re w sobie odczuwamy i odkrywamy. Do bycia "lud�mi w drodze" popycha nas w�a�nie pragnienie dobra, ale w tej drodze pope�niamy b��dy, jeste�my niejednokrotnie poobijani przez r�nego rodzaju wypadki, upadki i grzechy, kt�re w naszym �yciu si� pojawiaj�-
Przy drodze le�y pobity, poraniony i ograbiony cz�owiek. Mija go kap�an, mija go lewita. Dopiero Samarytanin wzruszy� si� g��boko, podszed� do tego biedaka i zaopiekowa� si� nim. Teraz zapomnijmy o interpretacji tej Ewangelii, kt�r� znamy od dawna, w duchu wra�liwo�ci na drugiego cz�owieka. Popatrzmy na ni� w �wietle przykazania: Kochaj siebie samego (por. Kp� 19, 18). Bo to ja sam bardzo cz�sto le�� poraniony, poobijany przez innych ludzi i przez samego siebie, przez w�asny brak m�dro�ci, przez w�asne b��dy, i to ja sam siebie mijam - nie patrz� w t� stron� albo rzucam okiem i id� dalej, id�, a nieraz nawet biegn�.
Konieczne jest, aby wzruszy� si� g��boko swoim w�asnym widokiem, podej�� do siebie i przyj�� samego siebie. Takiego siebie, kt�ry potrzebuje pomocy i opieki. To wszystko w nas, co jest poobijane, ograbione, co jest chore od grzechu, potrzebuje zaopiekowania. To ja sam przede wszystkim mam by� swoim bli�nim, nie ucieka�
16
od siebie, nie zostawia� siebie samego, tylko podej��, wzruszy� si� na w�asny widok i zaopiekowa� si�. "Biedny cz�owiek" - pomy�le� o sobie, ale cz�owiek. Cz�owiek, a nie n�dzna kreatura, kt�ra dobrze, �e tam zdycha, bo sama sobie jest winna. Potrafimy by� wobec siebie szalenie oboj�tni albo ogromnie nielito�ciwi, okrutni wobec samych siebie. Nic dziwnego, �e tak traktujemy innych ludzi: z oboj�tno�ci�, nieraz nawet okrucie�stwem. Dzieje si� tak, poniewa� nie umiemy kocha� siebie samych w tym wszystkim, co w nas zosta�o tak poobijane i poranione w drodze realizacji pragnie�.
Zobaczy� siebie jako dobro -to jest pierwsza, zasadnicza sprawa. To prawda, �e dobro kruche; to prawda, �e dobro zagro�one; to prawda, �e by� mo�e dobro nawet g��boko chore, ale jednak dobro. Jestem cz�owiekiem, jestem chciany przez Boga. Widzie� siebie r�wnie� w swoich s�abo�ciach i grzechach, widzie� ten cudowny rdze� cz�owiecze�stwa, kt�ry jest chciany przez Boga, kochany przez Niego. Jeste� Jego dzie�em, dzie�em dobrego Boga. Je�li za� cz�owiek b�dzie patrzy� na siebie w taki spos�b, �e jaka� jego cz�� nie jest dobrem, lecz z�em, ma to wr�cz katastrofalne skutki. Jeste� dobry, jeste� by� mo�e kruchym, poranionym dobrem, ale jeste� dobrem. To trzeba sobie bardzo g��boko przyswoi� i w to naprawd� uwierzy�, tak aby poczu� to ca�� sw� istot�. Z�o jest brakiem dobra i dlatego musisz
17
zaopiekowa� si� sob�, gdy widzisz to, co szwankuje w twoim �yciu. Nie omijaj siebie, nie uciekaj od siebie, nie zostawiaj siebie samego i nie biegnij gdzie� na o�lep, poniewa� boisz si� spojrze� w tamt� stron�, poniewa� ju� - by� mo�e -wyda�e� wyrok na samego siebie. Nie uciekaj! To jest pierwszy krok: nie uciekaj od siebie, nie zostawiaj siebie, bo je�li ty si� sob� nie zaopiekujesz - inni te� tob� si� nie zajm�, a je�li nawet b�d� pr�bowali, to si� na nic nie zda.
Stoi przed nami nast�puj�ce ��danie: Samarytanin, czyli ja sam, podchodz� do samego siebie, podchodz�, aby zaopiekowa� si� tym s�abym, poranionym, ograbionym. Mam dwa �rodki lecznicze: oliw� i wino. Je�li chc� kocha� samego siebie i pom�c sobie, to potrzebuj� na ka�dym etapie opieki mie� w r�ku oliw� i wino.
Wzruszy� si� g��boko (...) i opatrzy� jego rany, zalewaj�c je oliw� i winem. (�k 10, 33b-34a). Spr�bujmy to wszystko przeanalizowa�. Oliwa jest �rodkiem �agodz�cym, jest obrazem mi�osierdzia, �agodno�ci, delikatno�ci. Tego wszystkiego potrzebujemy w stosunku do w�asnych poranie� i s�abo�ci. Potrzebujemy mi�osierdzia dla samych siebie w r�nych momentach naszego �ycia. Jest kilka kluczowych chwil w naszym �yciu, w kt�rych konieczna jest oliwa.
Pierwszym momentem jest prze�ywanie poczucia winy. Jest to straszne. Psychologia dlatego z niech�ci� patrzy na chrze�cija�stwo, bo
18
my�li, �e religia wytwarza poczucie winy. Terapeuci i psycholodzy maj� prawo tak my�le�, dlatego �e ludzie, kt�rzy do nich przychodz�, b�d�c osobami g��boko religijnymi, prze�ywaj� nieraz wr�cz koszmarne, mordercze poczucie winy. Ale je�li chrze�cija�stwo wywo�uje poczucie winy, to jest opacznie rozumiane! Bowiem Jezus wzywa nas do skruchy, a nie do prze�ywania poczucia winy. Poczucie winy jest postaw� do wewn�trz, jest katowaniem siebie, mordowaniem siebie. Jest widzeniem wszystkiego z�a we mnie, wszystkich oskar�e�, kt�re kieruj� pod w�asnym adresem. W tych oskar�eniach brzmi tak�e echo, rezonuj� wszystkie oskar�enia, kt�re kiedykolwiek zebra�em. Ca�y ch�r gra g�o�no: "Jeste� beznadziejny, jeste� nikim, jeste� zerem!" Odzywa si� moje w�asne oskar�enie, b�l i smutek, kt�ry izoluje, odcina, wprowadza w krain� �mierci. Poczucie winy nie ma nic wsp�lnego ze skruch�.
Skrucha jest wyj�ciem poza siebie, jest wyznaniem, a nie samooskar�aniem siebie; jest precyzyjnym zobaczeniem, co ja zrobi�em naprawd� z�ego. To jest skrucha. I gdy katuje nas poczucie winy, to znaczy, �e jest w nas g��boka rana zatruta jadem oskar�e�, kt�re zebrali�my przez ca�e dotychczasowe �ycie. To bolesne poczucie winy trzeba obla� oliw� mi�osierdzia, bo to jest rana. Trzeba z wielk� �agodno�ci� powiedzie� samemu sobie: "Nie jeste� wcale beznadziejny, nie jeste� przegranym cz�owiekiem". Trzeba przypom-
19
nie� sobie wtedy przebaczaj�c� mi�o�� Boga i przytuli� samego siebie, ukocha� siebie, aby ukoi� poczucie winy. Trzeba da� samemu sobie odczu�, �e nie patrz� na siebie z surowo�ci� s�dziego, kt�ry mnie przekre�la. Trzeba w tym momencie ukocha� siebie i powiedzie� sobie: "To nieprawda, �e jeste� z�y. Wiem, �e chcia�e� dobrze i dlatego nadal ci� kocham. Pob��dzi�e� - to by�o g�upie, bezmy�lne, to by� mo�e by�o bardzo g��boko rani�ce ciebie i innych, ale wiem, �e chcia�e� dobrze i kocham ci� w twoim grzechu". Je�li ty siebie nie pokochasz w twoich s�abo�ciach, to nikt si� do ciebie nie dobije i nie dostanie.
Bardzo wa�ne jest, aby wydoby� g�osy, kt�re pomrukuj� w nas ponuro, i nauczy� si� nazywa� je po imieniu, zda� sobie spraw�, �e s� jakie� g�osy, kt�re ci�gle we mnie si� odzywaj� i przypominaj� mi o moich u�omno�ciach.
Oliw� do leczenia moich ran jest pytanie: co tak naprawd� zrobi�e� z�ego? Co si� sta�o? Spr�buj to zobaczy� rzeczowo: o co konkretnie oskar�asz siebie? Nie m�w o wszystkim teraz, tylko co konkretnie zrobi�e� �le, ustal fakty. �agodnie porozmawiajmy ze sob�, z tym obola�ym poczuciem winy. Owa �agodno�� jest w�a�nie oliw�.
Poczucie krzywdy to druga sytuacja, kiedy potrzebujemy oliwy �agodno�ci, kt�ra b�dzie koi�a b�l. W spotkaniu z samym sob� miesza si� w nas oskar�enie pod w�asnym adresem ze z�o�-
20
ci� na innych. Kto� nas nie zatrzyma�, kto� wykorzysta� nasz� s�abo��, nie zobaczy� tego, i� sam nas rani i wzmacnia nasze poczucie winy, poczucie krzywdy. Poczucie krzywdy musi si� wyp�aka� i te� trzeba je przytuli�. W wielu sprawach jeste�my nieprzygotowani do �ycia, wiele naszych b��d�w z tego w�a�nie wynika. Zbyt ma�o wiedzieli�my o wielu sprawach, nie by�o to nam powiedziane. Z tego rodzi si� poczucie krzywdy i �alu wobec siebie i innych. Pozw�lmy, aby poczucie krzywdy mog�o si� swobodnie wyp�aka�, aby mog�o z nas wyp�yn��, z naszego serca, umys�u, emocji. Niech ono pop�ynie, a my w tym czasie przytulajmy wszystko, co napotkamy w nas, wzruszajmy si� tym i pozw�lmy oczy�ci� si� naszemu sercu, duszy i my�lom.
Poczucie przegranej i poczucie swojej beznadziejno�ci - to s� momenty, kt�re mog� nas zabija� wewn�trznie. Us�yszmy te wszystkie g�osy, jak p�acz� histerycznie, ale nie b�jmy si� podej�� do nich z �agodno�ci�. Dajmy si� wyp�aka� krzywdom i beznadziejno�ci. B�d�my blisko nich, niech p�acz� w naszych ramionach, bo je�li sobie p�jdziemy dalej, a one zostan� tam same, to po jakim� czasie przestan� p�aka�. Dziecko krzykiem przywo�uje rodzica. To ty sam jeste� dla siebie rodzicem i opiekunem. Trzeba wys�ucha� z mi�o�ci� wszystkich narzeka� i krzywd. Ucieczka nic nie da, zapomnienie o tym prowadzi do b�lu, kt�rego i tak nie unikniemy, bo wci�� w nas �yje.
21
Bardzo cz�sto parali�uje nas uczucie bezsensu stara�. Jak mam si� stara� zmieni� co� w sobie, kiedy tego jest tak wiele, kiedy to jest taki g�szcz, tak bardzo spl�tany? Nieraz patrz�c na siebie, widzimy dziwnych mutant�w i pytamy: "Kto si� w tym wszystkim po�apie?". Pojawia si� przera�enie - chc� uciec, zostawi� to wszystko.
Co robi�? Doskona�� odpowied� daje ewangeliczny Zacheusz (por. �k 19, 2-10). Wchodzi na sykomor�, dzik� fig� i stamt�d wo�a do Jezusa. Tak samo i my musimy si� wdrapa� na nasz� dzik� fig� - obwieszon� dziwno�ci� i przer�nym pokr�ceniem - i stamt�d wo�a� do Jezusa o mi�osierdzie. Najpierw jednak musimy sami si� pochyli� nad tym z mi�o�ci�, a dopiero potem prosi� o pomoc, by do�wiadczy� przebaczenia, kt�re jest g�osem Boga m�wi�cego: "Chc�, �eby� �y�". Nie chc� �mierci grzesznika, lecz chc�, �eby si� nawraca� i mia� �ycie. (por. Ez 33,11) B�g ci�gle daje ci now� szans� - przebaczenie.
W naszych poranieniach ogromn� pomoc� jest drugi cz�owiek. Kiedy przynosz� paralityka i k�ad� przed Jezusem (por. Mk 2, 1-4), cz�owiek ten czuje si� naprawd� bezradny wobec wszystkiego. W takiej sytuacji mamy prawo prosi� o pomoc. Mo�e nas przera�a� �wiadomo��, �e podejd� do tego le��cego ,ja" i nie zajm� si� nim, bo nie b�d� mia� si�. Dlatego potrzebuj� pomocy i mi�o�ci przyjaciela.
22
Wino jest �rodkiem dezynfekuj�cym. Chodzi
o to, by szuka� prawdy w sobie, by wprowadza�
w sobie �ad i porz�dek. Przypomnijmy sobie dwa
b�ogos�awie�stwa, kt�re stoj� w Ewangelii obok
siebie: B�ogos�awieni, kt�rzy �akn� i pragn� sprawiedliwo�ci... i b�ogos�awieni mi�osierni... (por.
Mt 5, 6-7). Te b�ogos�awie�stwa nale�y zastosowa�
do siebie i by� mi�osiernym dla siebie, rozumie�,
ukocha� siebie w tych wszystkich poranieniach
i grzechach, ale jednocze�nie d��y� do sprawiedliwo�ci, czyli do bardzo trudnej pracy nad sob�.
Trudno�� polega na uczciwo�ci, kt�ra jest pierwszym krokiem do oczyszczenia.
Wino potrzebne do uzdrowienia ran wewn�trznych to w�a�nie poszukiwanie sprawiedliwo�ci, czyli pewnego �adu, porz�dku, uczciwo�ci w patrzeniu na siebie oraz nazywaniu po imieniu swoich problem�w. Chc� by� wobec siebie uczciwy, poniewa� kocham samego siebie. Wiem, �e jestem dobrym, warto�ciowym cz�owiekiem, poniewa� takim uczyni� mnie B�g. Jednak musz� uczy� si� nazywania w prawdzie moich problem�w, nie ba� si� konfrontacji z nimi. Nierzadko trzeba siedzie� tak d�ugo i tak rzetelnie zw�aszcza nad tymi, kt�re si� powtarzaj� cz�sto, �eby zobaczy�, kt�re w sobie nakr�ci�em i rz�dz� mn�. Trzeba zidentyfikowa� te wszystkie koleiny, kt�re ju� we mnie s�, a ja po prostu w nich jad� a� do upadku. Nale�y dr��y�, uczy� si� rozumie�, dlaczego to robi�.
23
To jest przecie� proste pytanie: DLACZEGO to robi�? Alkoholik u psychoterapeuty m�wi: "Pij�", a on pyta: "Dlaczego pijesz?". Odpowied�: "Bo mi to daje ulg�". Pytanie: "To znaczy, �e je�li jest ulga, to jest w tobie jakie� napi�cie?" - taki dialog zmusza do zastanowienia si�: "Co ja w sobie chc� poluzowa�?". To jest drogowskaz do wszystkich konflikt�w alkoholika, kt�re on w sobie nosi. Kr�tko m�wi�c, pytanie: dlaczego to robi�? czego tam szuka�em? po co tam chodz�? S� to bardzo wa�ne drogowskazy do wewn�trz. W tym poznawaniu siebie trzeba si�gn�� po pomoc drugiego cz�owieka, trzeba wpu�ci� go naprawd� blisko w te wszystkie swoje problemy, kt�re okradaj� nas ze szcz�cia, rani� nas i krzywdz�. To jest bardzo trudne, ale do zrobienia. Je�li tylko podejmiemy decyzj� w swoim sercu o uczciwo�ci w stosunku do samego siebie i zechcemy wprowadzi� �ad i porz�dek w swoje �ycie, zawsze si� znajdzie kto�, kto poda nam r�k� i pomo�e przej�� przez trudny moment. Uczciwo�� wobec samego siebie w efekcie ko�cowym daje nam g��boki pok�j wewn�trzny.
Jak dobrze pragn�� dobra?
Jak pragn�� dobra mocno, w spos�b trwa�y i tak, �eby go dobrze pragn��? To jest jedno z najwa�niejszych pyta�. Zadajemy je sobie �wiadomi tego, jak wiele ju� pragnie� zgubili�my, jak bardzo cz�sto zw�tpili�my, �e jeste�my w stanie realizowa� dobro, jak bardzo nie dowierzamy samym sobie, �e jeste�my w�a�nie do tego powo�ani, wi�c s�abn� nasze r�ce i mamy kolana omdla�e {por. Iz 35, 3). Nieraz m�wimy: "Jestem leniwy", ale w wi�kszo�ci wypadk�w jest to g��boka zatrata wiary w to, �e ja mog� co� dobrego robi�. Jest to r�wnie� utrata si� �ywotnych i dlatego jeste�my leniwi w dobru. Co zrobi�, aby dobro by�o we mnie �ywe, wci�� podtrzymywane, prawdziwe, trwa�e i mocne? Bez tego pragnienia b�dziemy apatyczni, nasze �ycie szybko straci sens. Co zrobi�, aby wiedzie�, jakie dobro czyni�?
Po pierwsze: nale�y kontemplowa� Boga w Jego zamys�ach wobec �wiata, �eby zobaczy�, czego On pragnie, jaka jest my�l stw�rcza Boga
25
mi�uj�cego �wiat. B�g, kt�rego my znamy, skrzy si� w swoim objawieniu i dzia�aniu. Zatem rodzi si� pytanie: "O co Bogu chodzi?" To bardzo wa�ne pytanie w naszym �yciu. Jezus nazwa� swoich aposto��w przyjaci�mi, poniewa� powiedzia� im wszystko, co us�ysza� od swojego Ojca (por. J 15, 15). B�g od wiek�w, odk�d tylko cz�owiek zaistnia�, wyjawia mu zamys�y swojej mi�o�ci. A poniewa� nie czytamy Pisma �wi�tego, nie medytujemy tego S�owa, to s� one nam nieznane. Pismo �wi�te jest prawdziw� histori� Boga, kt�ry wpl�tuje si� w ludzkie losy, dzieli si� swoim zamys�em zbawienia, swoim zamys�em stw�rczym, m�wi cz�owiekowi, o co Mu chodzi. Pokazuje ludziom ogrom swoich zbawczych plan�w, ale nie tylko; m�wi r�wnie� poprzez swoje czyny, kt�re nieustannie nam objawia. To jest niesamowite, �e B�g do��cza si� do ludzkich los�w, wchodzi pomi�dzy nie po to, �eby cz�owiek m�g� zobaczy�, jaki jest sens jego �ycia, m�g� zobaczy�, jak B�g to wszystko pomy�la�, �eby m�g� si� zachwyci� Bo�ym pomys�em na �wiat i Bo�ym pomys�em na �ycie cz�owieka, na jego przeznaczenie. Smutne jednak jest to, �e nie rozumiemy �ywego s�owa Boga. Aby je cho� w cz�ci rozumie�, trzeba kontemplowa� zamys�y Bo�e. To znaczy wpatrywa� si� w nie, ws�uchiwa�.
Drugim wa�nym elementem mocnego pragnienia dobra jest s�yszenie ka�dego dnia Chrystusowego PRAGN�! (J 19, 28), kt�re wypowiada
26
z krzy�a. To jest niesamowite, �e w�a�nie w takiej sytuacji, gdy Jezusowi mog�oby si� wszystkiego odechcie�, gdyby by� tylko cz�owiekiem, wo�a: PRAGN�! Przychodzi do swojego stworzenia i staje si� jednym z nas, zostaje odtr�cony, wyrzucony poza granice �yj�cych, na krzy� i z krzy�a m�wi: PRAGN� ciebie i twojego szcz�cia, PRAGN� tego wszystkiego, o czym m�wi�em ci od pocz�tku: Niech si� stanie cz�owiek! (por. Rdz l, 26-27). Podtrzymuje to swoje pragnienie, kt�re by�o u zarania istnienia ka�dego z nas. W ca�ym piekle Wielkiego Pi�tku B�g potwierdza swoje PRAGN�. Zatem, gdy nam si� odechciewa wszystkiego w takim "pokopanym" �wiecie, to w�a�nie wtedy potrzebujemy s�ysze� Jezusowe PRAGN�! - i to s�ysze� je bardzo osobi�cie. Nie tylko pragn� dobra, pragn� zbawienia �wiata, ale tak�e pragn� Ciebie, �eby� do mnie powr�ci�.
Po trzecie, �eby by�o w nas �ycie oraz �ywe, dobre i rozeznane pragnienie dobra, potrzebujemy odkry� pewn� niewiast� - Maryj �. W trakcie ka�dej mszy m�wimy takie oto s�owa: "Wierz� w Syna Bo�ego, kt�ry przyj�� cia�o z Maryi Dziewicy i sta� si� cz�owiekiem". Spr�bujcie te s�owa s�ysze� nie tylko jako opis Wcielenia, ale te� jako pewne zadanie i obietnic�, kt�ra jest do nas skierowana. Ot�, to ja i ty mamy przyj�� cia�o z Maryi Dziewicy po to, �eby sta� si� cz�owiekiem. Co to znaczy przyj�� cia�o z Maryi Dziewicy, przyj�� b�ogos�awiony owoc Jej �ywota, z Jej r�k? Nie
27
przypadkiem Chrystus na krzy�u powiedzia�: "Oto Matka Twoja" i od tej godziny ucze� wzi�� J� do siebie (J 19, 27). Je�li chcemy odzyska� swoje cz�owiecze�stwo, powraca� do siebie, odzyska� samych siebie, sta� si� zdolnymi do dobra, dobra trwa�ego i pi�knego, owocuj�cego �yciem, to ma si� to dokona� razem z Maryj�, tak jak narodziny Bo�ego Syna. To Ona przekazuje nam Swojego Syna, przekazuje nam cz�owiecze�stwo, kt�re zosta�o odnowione i przemienione w Chrystusie. Syn Boga, przyjmuj�c ludzk� natur�, przemieni� J� i u�wi�ci�. Za ka�dym razem przyjmujemy w Komunii �wi�tej Cia�o Chrystusa - to Cia�o, kt�re by�o noszone w Jej �onie. To Ona nam je przekazuje, przekazuje nam Eucharysti�, przekazuje nam Chrystusa, kt�ry chce si� wcieli� w nas po to, �eby nas odnawia� w naszym byciu lud�mi. Chrystus karmi nas swoim Cia�em, aby ka�dy z nas sta� si� cz�owiekiem. Cz�owiekiem �ywym, bardzo �ywym.
Cz�sto jeste�my chodz�cymi zjawami oderwanymi od siebie, �yj�cymi w jakim� zapomnieniu, zapami�taniu si� w r�nych sprawach. Bywa, �e jeste�my niesamowicie wci�gni�ci do wewn�trz, nie do prawdziwego ,ja", tylko gdzie� tam, w jakie� p�ywaj�ce "co�" wewn�trz siebie, chodz�ce, snuj�ce si� w jakiej� mgle. Ani to nie jest bycie wewn�trz w�asnego serca, s�uchanie siebie, kochanie siebie, ani to nie jest bycie na zewn�trz -to jest takie "pomi�dzy". To jest takie bycie niby-
28
-cz�owiekiem; mo�na tutaj u�y� s�owa "nibyt". W tym s�owie jest byt i niebyt: jest, nie jest, a "nibyt" to w�a�nie jest, a jednak nie ma. I bardzo cz�sto my jeste�my tacy "pomi�dzy", w zawieszeniu, nie �yj�cy naprawd�. W scenie, w kt�rej Jezus uzdrawia niewidomego, dotyka jego oczu i pyta: Widzisz co�? A on odpowiada: Widz� ludzi jak drzewa (por. Mk 8, 22-26).
Bardzo cz�sto nasze patrzenie i czucie innych ludzi jest takie w�a�nie na p� �ywe, takie, �e niby ludzie s�, snuj� si�, chodz�, u�miechaj�, witaj�, rozmawiaj�. Ale to naprawd� my NIE S�YSZYMY, NIE WIDZIMY, NIE DOTYKAMY, NIE CZUJEMY, NIE POTRAFIMY P�AKA� Z LUD�MI, KT�RZY P�ACZ�, WESELI� SI� Z TYMI, KT�RZY SI� WESEL�, ZACHWYCA� SI� ICH PI�KNEM, poniewa� jeste�my gdzie� zawieszeni. Nie umiemy kocha� siebie - nie umiemy �y�. W�a�nie tak reaguje cz�owiek, kt�ry nie �yje, ten, kt�rego cz�owiecze�stwo nie odradza si� ka�dego dnia w przeb�stwionym, uwielbionym, u�wi�caj�cym cz�owiecze�stwie Jezusa, dawanym nam w �onie Maryi.
Co to znaczy: BY� �YWYM CZ�OWIEKIEM? �ywy cz�owiek to ten, kt�ry w pewnym momencie zaczyna przypomina� sobie to wszystko, co wie od urodzenia, co wie jego dusza stworzona na podobie�stwo Boga. Nie musimy sobie wt�acza� do g�owy: trzeba kocha� Pana, trzeba si� modli� -poniewa� jeste�my wezwani do mi�o�ci i pragnie-
29
nie modlitwy nosimy w sobie, tylko zapomnieli�my o tym, bo przestali�my by� �ywi. Kiedy kto� �pi, to nie pami�ta, a �pi w�a�nie ten, kt�ry nie jest �ywym cz�owiekiem, ten, kt�ry nie ma �adnego kontaktu z sob� samym i �ywego kontaktu z innymi lud�mi.
Im bardziej wpatrujemy si� w odwieczn� prawd�, im bardziej o�ywa nasze serce, gdy rezonuje, s�ysz�c Jezusowe Pragn� z krzy�a, tym bardziej od�ywamy. To jest tak mocne Pragn�, �e kiedy je s�yszymy w ciszy i milczeniu, b�d�c przed krzy�em na modlitwie, to nasze serce zaczyna wreszcie powraca� do �ycia. Wraca mu pami�� o tym, co ma" w sobie, o najpi�kniejszych pragnieniach -�eby �y� mi�o�ci�.
Podobne trudno�ci prze�ywali nawet Aposto�owie, cho� byli tak blisko Pana Jezusa. Pami�tamy, co si� sta�o w dniu m�ki. Uczniowie, jak zbite psy, uciekli spod krzy�a. Piotr si� zapar�. Po zmartwychwstaniu s�ysz�, �e niby Pan �yje! Ci, kt�rzy Go spotykaj�, nie s� pewni, czy to nie jest zjawa... To wszystko jest niepewne, niepokoj�ce i tajemnicze, nie wiadomo, o co chodzi. Uczniowie przedtem szli pewnie za Panem, a teraz zw�tpili, bo okaza�o si�, �e troch� strachu ich z�ama�o i zostawili wszystko, uciekaj�c. Nast�puje ta scena, w kt�rej Piotr m�wi: "Nie wiem jak wy, ale ja id� �owi� ryby" (por. J 21, 2-8). Czuje si� niepewnie, tkwi w zawieszeniu. Zw�tpi� w siebie. Trudno tak �y�, wi�c wraca do tego, co robi� kiedy� -
30
do rybo��wstwa. Oni m�wi�: "Idziemy i my z tob� �owi� ryby". O �wicie puste sieci, na brzegu stoi Jezus. Nie widz�, �e to On. Pyta: "Czy co� z�owili�cie?" "Nic" - odpowiedzieli. Jezus m�wi: "Zarzu�cie sieci jeszcze raz". Zarzucaj� - i oto cudowny po��w. Jan od razu m�wi: To jest Pan!, a Piotr rzuca si� w morze, p�ynie do Chrystusa (por. J 21, 7). Zastan�wmy si�, co tam si� sta�o. Ot� Jezus wybra� ten cud, �eby przypomnie� wszystko Piotrowi, �eby obudzi� w nim pami��, kt�ra by�a na pocz�tku jego drogi. To by� drugi nowy pocz�tek, aby Piotr mia� si�� p�j�� za Jezusem i przyzna�: "Tak, Panie, ja, kt�ry si� Ciebie zapar�em, chc� i�� za Tob�, bo Ci� kocham". A Pan trzykrotnie m�wi: Pa� baranki moje (por. J 21, 15-17). I Piotr nie dyskutuje, jest got�w p�j��, bo sobie przypomnia�, kim jest naprawd�. Cho� przez chwil� w to zw�tpi�, to jednak przypomnia� sobie i uwierzy�, �e do tego jest wezwany, aby p�j�� za Panem i pe�ni� Jego wol�.
Je�li p�jdziemy odwieczn� drog� kontemplacji, kt�ra wyznacza nam odwieczny sens istnienia �wiata, je�li b�dziemy w modlitwie s�uchali Jezusowego Pragn�, je�li b�dziemy karmili si� Jego Cia�em i b�dzie o�ywa�o nasze cz�owiecze�stwo wraz z jego pami�ci� - to wtedy po prostu b�dziemy wiedzieli, jakie dobro mamy czyni�. B�dziemy mieli si��, �eby je czyni�, realn� moc w sobie, bo b�dziemy �ywi i b�dziemy wiedzieli, co mamy robi�. To b�dzie po prostu w nas.
31
Cz�sto ludzie pytaj�: "Co mam zrobi�? Jakie dobro podj��?". A ja pytam: "Co chcesz?". Kto� odpowiada: "Chyba chc� by� ksi�dzem". "No to jak chcesz, to b�d�". "Ale nie wiem, czy to jest wola Bo�a?". To jest jaka� niem�dra niewiedza. B�g tak nie dzia�a i wola Bo�a nie sp�ynie z nieba. Po naszych pragnieniach wiemy, jak� jest wola Bo�a w fundamentalnych sprawach naszego �ycia. Bo�ej woli szukajmy w naszych prawdziwych pragnieniach. Mamy d��y� do tego, aby nasze serce by�o �ywe i ca�� energi� skierowa� na modlitw� zachwycania si� Bogiem i zada� sobie pytanie: "Jaki Ty jeste�, Bo�e?". Bo to jest wezwanie Bo�e.
Nie b�j si� o�ywa�, b�dziesz wiedzia�, kim jeste�, bo b�dziesz pragn��. B�g chce szcz�cia cz�owieka. Jeste�my wezwani do tego, �eby wpatrywa� si� w Niego, �eby szuka� prawdziwego siebie, �eby kocha� siebie, �eby by� w prawdziwym kontakcie z innymi lud�mi. Wtedy to �ywe cz�owiecze�stwo b�dzie wiedzia�o, co ma robi�. Gdy nie jeste� pewien, to id� za tym; lepiej �eby� poszed�, lepiej skorygowa� ruch ni� cz�owieka nie wzbudzi� w og�le. B�g jest mistrzem w przekierowaniu energii, ale energia musi by�, bo gdy jej nie ma, to co ma przekierowa�? Im bardziej wpatrzymy si� w Boga, tym bardziej b�dziemy czuli, co mamy robi�. Jezus pyta uczni�w Jana: Czego szukacie? (por. J 1, 38). Przez to pytanie ujawnia si� powa�ne traktowanie ludzi, kt�rym co� si� chce, kt�rzy pr�buj� czyni� dobro.
32
B�g nie gorszy si� naszymi b��dami, bo i tak b�dzie z tego dobro. Trzeba ryzykowa�. Bardzo wa�ne jest, aby�my ws�uchali si� w nasze pragnienia i jednocze�nie s�yszeli nasze opory, w nich te� przemawia zdrowa intuicja. S�uchajmy siebie, swoich pragnie� i swoich opor�w, rozmawiajmy ze sob�, a nie biegajmy gdzie� poza sob�. Znaki i odpowiedzi przychodz� zewsz�d. Nosimy w sobie jedno wielkie pragnienie. To pragnienie nazywa si�: �eby uczestniczy� w mi�o�ci ca�ym sob�, dawa� mi�o�� i bra� mi�o��, przyjmowa� i obdarowywa� innych, i to coraz g��biej, intensywniej i trwalej.
To nasze pragnienie uczestnictwa w mi�o�ci coraz bardziej rozrywa nam serce, bo chcieliby�my uczestniczy� w spos�b nieutracalny, ca�kowity i dog��bny, i pragniemy wieczno�ci. Pragniemy zanurzy� si� na zawsze w mi�o�ci Boga, w niej trwa�, w niej uczestniczy� wraz z innymi, dzieli� t� mi�o��. Uczta Baranka, uczta mi�o�ci - to w�a�nie nas czeka.
Je�li �ycie wieczne nie jest wa�ne dla nas - to dow�d, �e nie �yjemy, �e nie mamy nadziei na mi�o��, �e nie zasmakowali�my w dobru, kt�re mo�na przekazywa� i z mi�o�ci bra�, dawa� i cieszy� si� jego przep�ywem i pragn�� go w �wiecie, w kt�rym �yjemy. Je�li b�dziemy chcieli si� tego uczy�, uczy� si� mi�o�ci, dobra, to wtedy �ycie wieczne b�dzie upragnionym celem, b�dzie przedmiotem t�sknoty serca, kt�re ju� wie, �e w ni-
33
czym innym nie znajdzie szcz�cia i spe�nienia, jak tylko w�a�nie we w��czeniu si� w strumie� odwiecznej Bosko�ci. Mi�o�ci Boga, kt�ra nas porywa i uzdalnia do tego, �eby czyni� dobro.
Najwi�ksze bogactwo
Wielu ludzi odesz�o od nas, poniewa� nie potrafili�my ich kocha�. Niejeden z nich przez nasz� nieumiej�tno�� utwierdzi� si� w najgorszych przekonaniach na w�asny temat. Zasiali�my b�l przez nasz� nieporadno��. B��dy, jakie pope�niamy w mi�o�ci, rani� innych, a ich cierpienie k�adzie si� cieniem smutku na naszych sercach.
B�ogos�awie�stwa Pana Jezusa s� hymnem o mi�o�ci. To pie�� o szcz�liwym �yciu. Jedynie w�wczas, gdy zaczynamy �piewa� ten hymn, wkraczamy w strumie� b�ogos�awie�stw. To najbardziej przejmuj�ce do�wiadczenie, kiedy widzimy, �e drugi cz�owiek mo�e stawa� si� pi�kniejszy dzi�ki mi�o�ci, jak� go obdarzamy, dziel�c si� darowanym nam �yciem.
�r�d�em naszej nieumiej�tno�ci obdarowywania innych jest fakt, �e nie potrafimy kocha� samych siebie. B�ogos�awie�stwa wskazuj� dro-
35
gi, na kt�rych obie mi�o�ci mog� wraca� do zdrowia i nabiera� mocy.
Osiem s��w, w jakich powinna wypowiada� si� mi�o�� dorastaj�ca do Boskiej miary. Pos�uchajmy ich.
MI�O�� WYRZEKA SI� POSIADANIA
B�ogos�awieni ubodzy w duchu, albowiem, do nich nale�y Kr�lestwo niebieskie
Nie jeste� mn� - ty, kt�rego kocham. Jeste� kim� odr�bnym, nie posiadam ci� - �yjesz swoim �yciem. Jeste� tajemnic�, kt�rej nie znasz nawet ty sam. Mam sk�onno��, �eby uczyni� ci� wi�niem moich my�li: przywi�zuj� si� do interpretacji twoich czyn�w, komponuj� z nich tw�j obraz. Ulegam z�udzeniu, �e rozumiem ci� lepiej ni� ty sam siebie i chc� uk�ada� ci �ycie. Napakowa�em swoj� g�ow� odkryciami na tw�j temat - i to moje nieszcz�sne bogactwo staje si� wa�niejsze ni� tw�j b�l, potrzeby i ograniczenia.
Robi� to wszystko, bo i siebie samego traktuj� w podobny spos�b. Pozwalam si� nie�� poczuciu winy wobec moich b��d�w i na o�lep robi� dziesi�tki postanowie�. Nie umiem pos�ucha� w�asnych pragnie�, prze�y� mojego cierpienia. Chc� kontrolowa� wszystko, co jest we mnie -wt�oczy� si� w bogat� idealn� form�. Chc� po-
36
siada� siebie na w�asno�� zamiast �y�. Wizje �wi�to�ci sta�y si� moim bogactwem, a straci�em siebie, jakim jestem naprawd�. Nie kocham siebie i nie kocham ciebie, maj�c serce zaj�te my�lami.
Wypuszczaj�c z r�k te w�tpliwe skarby, otwieram si� na Kr�lestwo wra�liwo�ci. Otwieram drzwi serca, ucz� si� ciekawo�ci i zachwytu nad pi�knem i bogactwem �ycia. Ucz� si� poznawa� samego siebie. Wyrzekam si� posiadania, chc� s�ucha� tajemnicy, kt�r� jeste�. Tak bardzo potrzebuj� pokory.
MI�O�� UMIE P�AKA�
B�ogos�awieni, kt�rzy si� smuc�, albowiem oni b�d� pocieszeni
Jakie to smutne: mi�o�� tak nieporadna, zagubiona, tak bardzo przetr�cona. Pe�na dobrych ch�ci i wci�� b��dz�ca. Nie umiem kocha�, ale jak mia�em si� tego nauczy�?! Kochany u�omn� mi�o�ci� innych, mam serce, kt�re bije nier�wnym rytmem. Gubi� si� w moich pragnieniach. Dociera do mnie prawda o moim zranionym sercu. Jestem temu winien i nie jestem winien.
Chc� nauczy� si� p�aka�. Stwardnia�a ziemia niepowodze� w mi�o�ci do siebie i innych
37
potrzebuje takiej w�a�nie rosy. Nie chc� udawa� twardziela, zamyka� si� w nieczu�o�ci, obwinia� siebie lub piel�gnowa� �al do innych. Niech pop�yn� �zy smutku nad pogubion� mi�o�ci�. Niech obietnica mi�o�ci, kt�r� wci�� �piewa moje serce, usunie cie� niewiary w to, �e jest to mo�liwe.
MI�O�� NIE UCIEKA SI�
'....... DO PRZEMOCY "
B�ogos�awieni cisi, albowiem oni na w�asno�� posi�d� ziemi�
Pragn� jedno�ci i blisko�ci z tob�. Bole�nie odczuwam dystans, kt�ry nas dzieli. Kiedy milczysz i nie umiesz mi m�wi� o sobie, podejrzewam ci� o niech��. Chcia�bym wi�cej twojego czasu, s��w, bezpo�rednio�ci. Twoje tajemnice odczuwam jako rani�c� mnie niedost�pno��. Nie umiem uszanowa� wra�liwo�ci, kt�ra do blisko�ci dojrzewa w innym ni� moje tempie. Brak mi cierpliwo�ci i dlatego niekiedy si�gam po manipulacje, chc�c w�ama� si� do twojego wn�trza.
B�d� uczy� si� czeka� na nasz� jedno�� i b�d� jej pragn��. Daj� ci czas, aby to spotkanie dokonywa�o si� w wolno�ci i prawdzie. Chc� ufa�, �e nasze �wiaty zbli�aj� si� do siebie. Wyrzekam si�
38
pr�b manipulacji i przemocy. Prosz� o dar twojej blisko�ci.
MI�O�� WPROWADZA �AD
B�ogos�awieni,
kt�rzy �akn� i pragn� sprawiedliwo�ci, albowiem oni b�d� nasyceni
Potrzebujesz i szukasz mojej pomocy w nie�atwym zadaniu pracy nad sob�. Rozdra�nienie wobec twoich ogranicze� i wad jest krzy�em dla wysi�k�w, kt�re podejmujesz. Wystarczaj�co ju� rozbija ci� chaos, jaki w sobie odkrywasz. Moje k��liwe uwagi, niecierpliwo�� nie pomagaj� ci w szukaniu dr�g wyj�cia i walki ze sob�.
Nie nauczy�em si� we w�asnym �yciu uczciwo�ci w nazywaniu moich problem�w. Nie poczu�em jeszcze, ile kosztuje wysi�ek porz�dkowania w�asnych spraw. Dlatego nie umiem s�u�y� tobie m�drym wsparciem.
Chc� stawa� si� dojrzalszy i silniejszy w dobru, aby umacnia� twoj� nadziej�. B�d� przypomina� ci o twoich najpi�kniejszych pragnieniach i wierzy�, �e zdo�asz za nimi pod��a�. Nie pozwol�, by ogarn�o mnie poczucie rezygnacji. B�d� wierzy�, �e dobro, kt�re jest w tobie, pokona wszelki chaos i ciemno��.
MI�O�� PODNOSI
B�ogos�awieni mi�osierni, albowiem oni mi�osierdzia dost�pi�
Twoje upadki budz� m�j l�k, �e si� nie wyrwiesz z uwik�a�, powtarzaj�cych si� grzech�w. Z czasem twoje ci�g�e nawroty znieczulaj� mnie i popadam w cynizm. Potrafi� by� surowym s�dzi� w chorym poczuciu, �e to ci� otrze�wi. Kiedy prosisz o przebaczenie, nie umiem ci� przytuli�.
Sam sobie nie wybaczam i czuj� si� uczciwszy, mieszkaj�c w mroku �mierci; w wi�zieniu poczucia winy.
Nie b�d� ukrywa� b�lu, gdy krzywdzisz siebie i innych. Postaram si� jednak, by� mia� pewno��, �e nie jeste� sam w cierpieniu twego upadku. Nie b�d� si� gorszy� twoimi grzechami. Zrobi� wszystko, by zrozumie� i przebaczy�, gdy mnie zranisz.
Przestan� dokopywa� samemu sobie za pope�nione b��dy. Chc� uczy� si� skruchy, kt�ra jest gotowo�ci� nawr�cenia i przemiany. Mi�osierdzie broni przed rozpacz�.
MI�O�� JEST TRZE�WA
B�ogos�awieni czystego serca, albowiem oni Boga ogl�da� b�d�
Staj� si� �lepy, ilekro� ponosz� mnie fale przer�nych nami�tno�ci. Gdy m�j niepok�j, l�k
40
i znu�enie zag�uszam silnymi doznaniami, oni? okradaj� mnie z wra�liwo�ci. Trac� wtedy z oczu siebie samego; twoje �ycie r�wnie� zaczyna by� tak ma�o znacz�ce. Spogl�dam na �wiat zamglonym wzrokiem. Przygasa moja zdolno�� oceny w�asnych intencji, robi� si� nieczu�y na twoje problemy i potrzeby. Staj� si� niedost�pny dla samego siebie i dla twojej mi�o�ci.
Chc� widzie�, co si� ze mn� dzieje. Do�wiadczy�em ju�, jak bardzo upojenie zmys��w okrada z wolno�ci i jasno�ci spojrzenia. Zbyt cenne jest moje �ycie i za bardzo ci� kocham, by zatraca� si� w amoku nami�tno�ci. Nie pozwol� iluzji na pozbawienie mnie zdolno�ci odczuwania: ofiarowanego i przyjmowanego daru.
MI�O�� WNOSI POK�J
B�ogos�awieni, kt�rzy wprowadzaj� pok�j, albowiem, oni b�d� nazwani synami Bo�ymi
Czasami patrz� na �wiat jak na pole walki. Obserwuj� i ekscytuj� si� gierkami "ma�ych ludzi". Wy�apuj� s�abo��, niedojrza�o�� i opowiadam o nich. Karmi� si� sensacjami i fascynuje mnie brzydota. Powi�ksza si� kr�g os�b, kt�rym nie ufam. Uk�adam strategie kontakt�w z nimi. Pog��biam podzia�y, zabijam naturalno�� ludzkich odruch�w, staj� si� niespokojny. Moj� chor� wizj�
41
zara�am twoje uczucia i my�li, maj�c ambicj�*
leczenia ci� z naiwno�ci.
Na ile to ode mnie zale�y, nie b�d� siewc� nieufno�ci; pr�dzej czy p�niej uderzy ona w nasz� mi�o��. Przestaj� bawi� si� w w�szenie, zwalniam z pracy tropiciela z�a, kt�ry zdominowa� m�j obraz �wiata. Tak wiele jest do zbudowania mi�dzy nami. Nasze spotkanie jest zbyt wa�ne, by za�mieca� je sensacjami i plotkami. Tyle pokoju kryje si� w ciszy, kt�ra nas ogarnia, gdy jeste�my na siebie uwa�ni.
MI�O�� JEST WYTRWA�A
B�ogos�awieni, kt�rzy cierpi� prze�ladowanie dla sprawiedliwo�ci
Nic tak nie boli, jak zakwestionowanie naszej mi�o�ci. W moim i twoim sercu drzemie l�k, �e nie kochamy si� naprawd�, �e kieruj� nami pokr�tne lub nie�wiadome motywacje. Zbyt dobrze zdajemy sobie spraw� ze z�o�ono�ci naszych intencji, aby zarzut o brak autentyczno�ci pozosta� bez echa. Nie umiemy si� broni�, rani nas w�asna podejrzliwo�� wzmocniona przez innych.
Przygarniam m�j l�k i bezradno��. Nie pozwol� jednak, by rani�ce zarzuty zabi�y moj� mi�o��. Jestem got�w na jej oczyszczenie i ufam, �e pragniesz tego samego. Je�li dzielimy t� gotowo�� i
42
opar�a si� ona ju� niejednej pr�bie - nie rozdzieli nas ucisk.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy za� zobaczymy twarz� w twarz...
W niebie nauczymy si� mi�o�ci na dobre. Tymczasem ju� teraz gromad�my sobie skarby w niebie.