8892

Szczegóły
Tytuł 8892
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8892 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8892 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8892 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

FREDERICK FORSYTH M�ciciel FREDERICK FORSYTH urodzi� si� w 1938 roku w Ashford. W wieku 17 lat wst�pi� do RAF-u, uzyska� licencj� pilota wojskowego. Dwa lata p�niej porzuci� s�u�b� w lotnictwie na rzecz dziennikarstwa, zostaj�c reporterem w prowincjonalnej gazecie. W latach 1961-65 by� korespondentem Reutera w Berlinie i Pary�u. W1967 roku z ramienia BBC wyjecha� do Biafry, sk�d nadawa� reporta�e z tocz�cej si� wojny z Nigeri�. Wyrzucony z pracy za rzekom� nieobiektywno��, powr�ci� do Biafry jako "wolny strzelec". Zaprzyja�ni� si� z przyw�dc� secesjonist�w genera�em Ojukwu. Podsumowaniem tego okresu jest jego pierwsza ksi��ka - reporta� S�owo bia�ego cz�owieka (1969). �wiatow� s�aw� przynios�a pisarzowi powie�� Dzie� Szakala (1971). Ugruntowa�y j� kolejne tytu�y: Akta Odessy (1972) i Psy wojny (1974). W nast�pnych latach opublikowa� jeszcze 7 powie�ci i 3 zbiory opowiada�, m.in. Diabelsk� alternatyw� (1979), Negocjatora (1989), Ikon� (1996), Upiora Manhattanu (1999), Weterana (2001) i M�ciciela (2003). ��czny nak�ad ksi��ek Forsytha uznanego za tw�rc� gatunku zwanego thrillerem politycznym, osi�gn�� sto milion�w egzemplarzy. Sukces literacki zdyskontowa�y liczne adaptacje filmowe, w tym g�o�ny obraz Freda Zinnemanna o pr�bie zamachu na genera�a de Gaulle'a. Polecamy ostatni� ksi��k� Forsytha WETERAN Pi�� pasjonuj�cych opowiada� jednego z najpopularniejszych pisarzy �wiata - tytu�owy "Weteran", a tak�e "Cud", "Obywatel", "Dzie�o sztuki" i "Szepcz�cy wiatr". Precyzyjnie skonstruowane i spuentowane, pe�ne nieoczekiwanych zwrot�w akcji i autentycznych szczeg��w charakterystycznych dla pisarstwa Forsytha, potwierdzaj� jego klas� jako najwybitniejszego wsp�czesnego autora thriller�w. Od Londynu, Sieny i Bangkoku do Little Big Horn, od czas�w wsp�czesnych, II wojny �wiatowej po Ameryk� ko�ca XIX wieku, Forsyth utrzymuje czytelnika w nieustannym napi�ciu. Detektyw Burns prowadzi dochodzenie w sprawie bestialskiego zab�jstwa starszego cz�owieka. Wydaje si�, �e sprawiedliwo�� zatriumfuje, ale obrony sprawc�w podejmuje si� najbardziej wzi�ty londy�ski adwokat... [WETERAN] Na pok�adzie boeinga 747 dochodzi do podejrzanego spotkania dw�ch pasa�er�w. �wiadkiem jest stateczny obywatel. Jego anonim wywo�uje natychmiastow� reakcj� tajnych s�u�b urz�du celnego... [OBYWATEL] Bezrobotny aktor oddaje bezcenne dzie�o sztuki do wyceny i pada ofiar� oszustwa. Wraz z dw�jk� przyjaci� przygotowuje precyzyjny plan zemsty... [DZIE�O SZTUKI] Niemiecki chirurg, pozostawiony w Sienie przez uchodz�c� armi� Kesseriinga, po 30 latach usi�uje wyja�ni� niezwyk�� zagadk� z ostatnich dni wojny... [CUD] Frederick FORSYTH M�ciciel Z angielskiego prze�o�yli JACEK MANICKI, WITOLD NOWAKOWSKI WARSZAWA 2004 Tytu� orygina�u: AVENGER Copyright (c) Frederick Forsyth 2003 All rights reserved Copyright (c) for the Polish edition by Wydawnictwo Albatros A. Kury�owicz 2004 Copyright (c) for the Polish translation by Witold Nowakowski & Jacek Manicki 2004 Redakcja: Barbara Nowak Ilustracja na ok�adce: Jacek Kopalski Projekt graficzny ok�adki: Andrzej Kury�owicz ISBN 83-7359-141-9 Dystrybucja Firma Ksi�garska Jacek Olesiejuk Kolejowa 15/17, 01-217 Warszawa tel./fax (22)-631-4832, (22)-632-9155, (22)-535-0557 www.olesiejuk.pl/www.oramus.pl Wydawnictwo L & L/Dzia� Handlowy Ko�ciuszki 38/3, 80-445 Gda�sk tel. (58)-520-3557, fax (58)-344-1338 Sprzeda� wysy�kowa Internetowe ksi�garnie wysy�kowe: www.merlin.pl www.ksiazki.wp.pl www.vivid.pl WYDAWNICTWO ALBATROS ANDRZEJ KURY�OWICZ adres dla korespondencji: skr. poczt. 55, 02-792 Warszawa 78 Warszawa 2004. Wydanie II Sk�ad: Laguna Druk: OpolGraf S.A., Opole Szczurom Tunelowym: Zrobili�cie to, ch�opcy, na co ja nigdy nie mia�bym odwagi. Wst�p Zbrodnia Si�dmy raz m�ody Amerykanin wyl�dowa� w kloacznym dole. Chwil� walczy�, potem uton��, od st�p do g��w oblepiony �ajnem. Tamci od�o�yli dr�gi, usiedli na trawie, po�mieli si� i zapalili. Potem wyko�czyli drugiego wolontariusza i sze�� sierot. Zabrali furgonetk� ze znakami akcji humanitarnej i wr�cili na prze��cz. Sta�o si� to pi�tnastego maja tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tego pi�tego roku. CZʌ� 1 Rozdzia� 1 Robotnik Samotny biegacz dotar� do pag�rka i zn�w rozpocz�� walk� z b�lem. By�a to zarazem tortura i terapia. Dlatego bieg� dalej. Bez przerwy s�ysza� od znajomych, �e triatlon jest najci�sz� ze wszystkich dyscyplin. Brutaln� i bezwzgl�dn�. Wprawdzie dziesi�cioboista musi wi�cej umie�, a pchni�cie kul� wymaga o wiele wi�kszej si�y, lecz tylko triatlon sprawdza ludzk� wytrzyma�o�� i odporno�� na b�l i zm�czenie. Biegacz z New Jersey, tak jak co dzie�, rozpocz�� trening ju� przed �witem. Najpierw pojecha� a� nad jezioro. Po drodze zdj�� rower z paki i przywi�za� go �a�cuchem do drzewa. Tak na wszelki wypadek, �eby nie ukradli. Dwie minuty po pi�tej rano w��czy� stoper, obci�gn�� mankiet neoprenowej pianki i zanurzy� si� w lodowatej wodzie. Trenowa� triatlon olimpijski, czyli taki, w kt�rym d�ugo�� etapu mierzona jest w metrach. Tysi�c pi��set metr�w p�ywania to prawie cholerna mila. Wyszed� na brzeg, szybko zrzuci� piank� i zosta� tylko w szortach i koszulce. Wsiad� na wy�cig�wk� i odjecha�. Czterdzie�ci kilometr�w sp�dzi� pochylony nisko nad kierownic�, peda�uj�c jak na finiszu. Ju� dawno zmierzy� tras� na jeziorze i wiedzia�, do kt�rego drzewa p�yn��. Po godzinie jazdy bocznymi drogami w oznaczonym miejscu pozostawi� rower i rzuci� si� do biegu. Ostatni etap liczy� dziesi�� kilometr�w. Ko�c�wka zaczyna�a si� przed wiejsk� bram�. O, w�a�nie min�� j� przed chwil�. Ostatnie dwa tysi�ce metr�w mia� pod g�r�. �adnej lito�ci dla organizmu, �adnego odpoczynku. Bardzo bola�o, cho�by dlatego, �e wci�� forsowa� r�ne grupy mi�ni. Ani kolarz, ani marato�czyk nie potrzebuj� silnych ramion i piersi p�ywaka. Dla nich to tylko zb�dny balast. Z kolei szybkie ruchy n�g cyklisty s� ca�kiem odmienne od rytmicznych krok�w d�ugodystansowca. Tu przydaj� si� zgo�a inne �ci�gna i musku�y. Nawet tempo, cho� te� r�wnomierne, nie przystaje jedno do drugiego. Triatlonista musi by� wszechstronny - to na dobr� spraw� trzech dobrych sportowc�w w jednym. Dla dwudziestopi�ciolatka to prawdziwy koszmar. Pi��dziesi�ciolatk�w powinno si� wyrzuca� z trasy, z powo�aniem na przepisy konwencji genewskiej. A nasz biegacz w�a�nie w styczniu mia� pi��dziesi�te pierwsze urodziny. Rzuci� okiem na zegarek i a� j�kn�� w duchu. Niedobrze. Kilka minut poni�ej najlepszego czasu. Spi�� si� w sobie, �eby stoczy� ko�cowy pojedynek z wrogiem. Olimpijczycy staraj� si� dotrze� do mety w dwie godziny i dwadzie�cia minut. On to robi� w dwie i p� godziny. Teraz jednak czas ucieka�, a do celu pozosta�y wci�� dwa kilometry. Za zakr�tem autostrady numer trzydzie�ci wida� by�o pierwsze domy. Stara wie� Pennington pami�ta�a czasy jeszcze sprzed wojny o niepodleg�o��. Ci�gn�a si� po obu stronach szosy odbijaj�cej w bok od mi�dzystanowej dziewi��dziesi�tej pi�tej, prowadz�cej z Nowego Jorku do Delaware, Pensylwanii i Waszyngtonu. We wsi autostrada nosi�a miano G��wnej. Pennington nie wyr�nia�a si� niczym szczeg�lnym spo�r�d miliona innych schludnych, zadbanych i przyjaznych osad, kt�re wci�� stanowi� ciche i niedoceniane serce Ameryki. W samym �rodku G��wna krzy�owa�a si� z West Delaware. Wok� by�o kilka ko�cio��w trzech r�nych wyzna�, bank First National i par� sklep�w. Przy alejkach, w cieniu ga��zi, drzema�y domy. Biegacz zmierza� w stron� skrzy�owania. Zosta�o mu p� kilometra. Jeszcze za wcze�nie, aby wst�pi� na kaw� do Cup of Joe lub na �niadanie do Vito's Pizza. Zreszt�, nawet gdyby by�y otwarte, to i tak by si� nie zatrzyma�. Na po�udnie od skrzy�owania min�� bia�y niebrzydki domek z okresu wojny secesyjnej, z b�yszcz�c� tabliczk� przy drzwiach z nazwiskiem prawnika, niejakiego Calvina Dextera. To by�y jego drzwi, jego wizyt�wka i jego praktyka - wyj�wszy chwile, gdy wyje�d�a�, by zaj�� si� czym� innym. Klienci i s�siedzi przywykli do tego, �e czasami robi� sobie kr�tki urlop i jecha� na ryby. Nikt nie wiedzia�, �e w Nowym Jorku nosi� inne nazwisko i mia� inne mieszkanie. Na obola�ych nogach pokona� pi��set metr�w dziel�cych go od zakr�tu Chesapeake Drive na po�udniowym ko�cu osady. Tu mieszka� i tu ko�czy�a si� jego golgota. Zwolni�, zatrzyma� si� i nisko zwiesi� g�ow�. Opar� si� r�k� o drzewo i dysza� przez d�u�sz� chwil�. Dwie godziny trzydzie�ci sze�� minut. Daleko od rekordu. Z drugiej strony, w promieniu stu sze��dziesi�ciu kilometr�w na pewno nie by�o nikogo, kto w jego wieku dokona�by takiego wyczynu. To zupe�nie niewa�ne. Liczy� si� tylko b�l, przywo�ywany po to, by st�umi� zapiek�e, podst�pne cierpienie. Ale ono nie chcia�o znikn��. Bola�o gorzej - tak jak tylko mo�e bole� strata mi�o�ci, rodziny i dziecka. O tym nigdy nie m�wi� znajomym, kt�rzy z u�miechem kr�cili g�owami, podziwiaj�c jego sprawno�� fizyczn�. Skr�ci� w swoj� uliczk� i powoli przeszed� dwie�cie metr�w. W oddali zobaczy� m�odego gazeciarza, kt�ry w tej chwili rzuci� grub� paczk� gazet na jego werand�. Ch�opak pomacha� mu w przelocie i pomkn�� na rowerze dalej. Cal Dexter uni�s� r�k� w odpowiedzi. P�niej mia� zamiar wyprowadzi� skuter i wr�ci� po furgonetk�. Rower zabiera� w drodze do domu. K�ad� go na pak�, ko�o skutera. Wpierw jednak musia� si� wyk�pa�, zje�� kilka zdrowych "dopalaczy" i wypi� sok pomara�czowy. Podni�s� ze schod�w plik porannych gazet, rozerwa� opask� i przebieg� wzrokiem po tytu�ach. Tak jak si� spodziewa�, by� to niedzielny numer "New York Timesa". Zaprenumerowa� go ju� bardzo dawno. Kawa� lektury. Z najobszerniejszym dzia�em "prywatnych" og�osze�. Calvin Dexter, �ylasty, jasnow�osy i mi�o u�miechni�ty prawnik z Pennington w New Jersey nie urodzi� si� do takich rzeczy. Nic tu si� nie zgadza�o, z wyj�tkiem nazwy stanu. Pocz�� si� w slumsach Newarku, w�r�d szczur�w i karaluch�w. Przyszed� na �wiat w styczniu tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tego roku, jako syn murarza i kelnerki z miejscowego baru. Jego rodzice, pos�uszni �wczesnym moralnym nakazom, pobrali si�, kiedy wysz�y na jaw skutki ich spotkania na ma�ej pota�c�wce suto zakrapianej pod�ym bimbrem. Ale Calvin pocz�tkowo nic o tym nie wiedzia�. Dzieci nigdy nie wiedz�, sk�d i po co si� bior�. Z biegiem czasu poznaj� prawd�, cho� nieraz w przykry spos�b. Ojciec - przynajmniej jego zdaniem - wcale nie by� taki najgorszy. Po Pearl Harbor zg�osi� si� na ochotnika do wojska, lecz jako wykwalifikowany murarz okaza� si� potrzebniejszy w kraju, gdzie, wskutek wojny, w samym tylko New Jersey budowano tysi�ce nowych fabryk, biur i stoczni. By� twardzielem o mocnych pi�ciach. Pi�� bowiem w�r�d robotnik�w stanowi�a najwy�sze prawo. Stara� si� �y� prosto i w miar� uczciwie; ka�d� wyp�at� w ca�o�ci przynosi� do domu i wychowywa� syna w mi�o�ci do Sztandaru, Konstytucji i Joego DiMaggio. Po zako�czeniu wojny korea�skiej pracy zacz�o ubywa�. Wok� szerzy�a si� korupcja, a zwi�zki zawodowe j�cza�y w r�kach mafii. Calvin mia� pi�� lat, kiedy odesz�a od nich matka. By� jeszcze za ma�y, aby j� zrozumie�. Nie mia� poj�cia, �e ma��e�stwo nie mo�e istnie� bez mi�o�ci, i z filozoficzn� flegm�, w�a�ciw� dzieciom w jego wieku, wierzy�, �e doro�li bez przerwy si� k��c�. Nic nie wiedzia� o domokr��cy, kt�ry jej obieca� lepsze �ycie i nowe ciuchy. S�ysza� tylko, �e "wyjecha�a". Ojciec co wiecz�r wraca� prosto z pracy, by si� nim opiekowa�, i wieczorami, zamiast wpa�� na piwo z kilkoma przyjaci�mi, t�pym wzrokiem patrzy� w telewizj�. Calvin dopiero jako nastolatek dowiedzia� si�, �e matka - sama z kolei porzucona przez komiwoja�era - usi�owa�a wr�ci�. Z�y i rozgoryczony ojciec nie pozwoli� jej na to. Dwa lata p�niej wpad� na pomys�, jak za jednym zamachem rozwi�za� problemy z mieszkaniem i prac�. Zabra� syna, kupi� star� przyczep� kempingow� i wyprowadzi� si� z rudery, w kt�rej mieszka� w Newark. Od tamtej pory Calvin przez dziesi�� lat zwiedza� Ameryk�. Ojciec przerzuca� si� z budowy na budow�, a syn ci�gle zmienia� szko�y. Spali w przyczepie. By�y to czasy Elvisa Presleya, Dela Shannona, Roya Orbisona i Beatles�w, z kraju, o kt�rym Cal nigdy przedtem nie s�ysza�. By�y to czasy Kennedy'ego, "zimnej wojny" i Wietnamu. Praca by�a, ale si� ko�czy�a i musieli rusza� w dalsz� drog�. W�drowali po p�nocnych miastach: East Orange, Union i Elizabeth. Potem znale�li si� w Nowym Brunszwiku i Trenton. Przez jaki� czas mieszkali w Pine Barrens, gdzie Dexter senior na chwil� zosta� nawet majstrem. A p�niej poci�gn�li na po�udnie, do Atlantic City. Mi�dzy �smym a szesnastym rokiem �ycia Cal ucz�szcza� do dziewi�ciu szk�. Jego wiedz� da�oby si� zmie�ci� na znaczku pocztowym. Pozna� za to �ycie od nieco innej strony. By� cwany i zadziorny. Obronn� r�k� wyszed� z niejednej bijatyki. Wzrostem wda� si� raczej w matk� - mia� metr siedemdziesi�t. Brakowa�o mu te� postury i wagi ojca. A jednak w szczup�ym ciele kry�a si� wytrwa�o�� i niespo�yta wr�cz energia. Potrafi� przywali�. Pewnego razu na jarmarku stan�� do walki z zawodowcem, szybko roz�o�y� go na deskach i zgarn�� dwadzie�cia dolar�w. Chwil� p�niej podszed� do nich jaki� facet cuchn�cy tani� brylantyn� i zaproponowa� ojcu, �e ch�tnie we�mie ch�opaka do klubu i wyszkoli go na boksera. Lecz musieli zn�w wyjecha�, do nast�pnej pracy. Nie by�o mowy o kieszonkowym ani wakacjach. W czasie wolnym od szkolnych zaj�� Cal chodzi� z ojcem na budow�. Tam robi� kaw�, ima� si� r�nych zaj�� i pe�ni� funkcj� go�ca. W�a�nie przy jednej z takich okazji pozna� pewnego cz�owieka, kt�ry powiedzia� mu, �e m�g�by zarobi� troch� grosza, roznosz�c "listy" pod wskazane adresy w Atlantic City. Oczywi�cie, doda� �w dobroczy�ca, nikomu ani s�owa. Tak w�a�nie, latem tysi�c dziewi��set sze��dziesi�tego pi�tego roku, Cal sta� si� pomocnikiem bukmachera. Sprytny ch�opak umia� si� znale�� nieomal w ka�dej sytuacji. Po cichu wkrada� si� do kina i ch�on�� wyg�odnia�ym wzrokiem cuda "made in Hollywood": grzmi�ce westerny, b�yszcz�ce feeri� barw musicale i zwariowane komedie Martina i Lewisa. A w telewizji widzia� w reklamach przeczyste kuchnie, b�yszcz�ce chromem, i u�miechni�tych, szcz�liwych ludzi, kt�rzy wyra�nie si� kochali. Zerka� na kabriolety i po�yskliwe, d�ugie limuzyny na plakatach wisz�cych ko�o autostrady. Nic nie mia� przeciw budowla�com. Fakt, byli pro�ci i mrukliwi, ale przewa�nie traktowali go jak swojaka. Na rusztowaniu nosi� kask, tak jak oni, i nie zaprzecza�, �e kiedy� p�jdzie w �lady ojca. W g��bi serca ukrywa� jednak ca�kiem inne plany. Nie zamierza� ci�gle �y� w huku m�ota pneumatycznego i chmurze dusz�cego py�u z betoniarki. Potem jednak przysz�o mu do g�owy, �e w zasadzie to nie ma nic, co m�g�by zaoferowa� w zamian za wygody i du�o lepsz� pensj�. My�la� o filmie, ale wydawa�o mu si�, �e wszyscy gwiazdorzy srebrnego ekranu s� du�o wy�si ni� metr siedemdziesi�t. Sk�d m�g� wiedzie�, �e to nieprawda? O aktorstwie napomkn�� wy��cznie dlatego, �e w oczach pewnej m�odej barmanki by� nieco podobny do Jamesa Deana. Kiedy powiedzia� o tym na budowie, ca�a brygada rykn�a zgodnym �miechem, wi�c porzuci� ten pomys�. Dla dzieciak�w z ulicy sport by� najpewniejsz� drog� do pieni�dzy i s�awy. Cal jednak za kr�tko przebywa� w ka�dej szkole, by na sta�e za�apa� si� do jakiej� dru�yny. Nie mia� wi�c wykszta�cenia ani kwalifikacji. M�g� zatem zosta� najwy�ej kelnerem, boyem hotelowym lub pomocnikiem na stacji napraw. Albo dostawc�. �adne z tych zaj�� nie by�o lepsze ni� praca na budowie. Ci�ka har�wa i ryzyko sprawia�y nawet, �e tu zarobi�by pewnie wi�cej. Alternatyw� by�a zbrodnia. W ca�ym New Jersey nikt wychowany w dokach i na budowach nie m�g� udawa�, �e nie dostrzega, co mafia daje swoim ludziom. Du�e mieszkania, szybkie kobiety i jeszcze szybsze samochody... Chodzi�y s�uchy, �e rzadko kt�ry gangster trafia do pud�a. Cal wprawdzie nie by� z pochodzenia W�ochem, wi�c nie zalicza� si� do arystokracji, lecz s�ysza� nieraz o swoich ziomkach wiod�cych ca�kiem zno�ne �ycie. Jako siedemnastolatek uko�czy� szko�� i nast�pnego dnia po rozdaniu �wiadectw zjawi� si� na budowie ojca, na przedmie�ciach Princeton. Miesi�c p�niej zachorowa� kierowca spychacza. Nie mia� go kto zast�pi�. Nie by�o specjalisty. Cal rozejrza� si� po szoferce i pokiwa� g�ow�. - Ja to zrobi� - powiedzia�. Majster skrzywi� si� z pow�tpiewaniem. Zna� przepisy. Wiedzia�, �e w razie jakiej� inspekcji to on pierwszy si� po�egna z prac�. Ale z drugiej strony, robota sta�a w miejscu, ze wzgl�du na zwa�y ziemi. - Od cholery tu r�nych d�wigni... - b�kn��. - Dam sobie rad� - odpar� ch�opak. Dwadzie�cia minut p�niej ju� wiedzia�, co do czego s�u�y. G�ra ziemi znikn�a. To oznacza�o premi�, lecz nie by�o pocz�tkiem prawdziwej kariery. W styczniu tysi�c dziewi��set sze��dziesi�tego �smego roku Cal sko�czy� osiemna�cie lat. W tym samym czasie Wietkong rozpocz�� ofensyw� Tet. Cal siedzia� w barze w Princeton i ogl�da� dziennik. W przerwie na reklamy pu�cili kr�tki filmik zach�caj�cy m�odych ludzi do wst�pienia w szeregi armii. "U nas zdob�dziesz wykszta�cenie i przyzwoit� prac�", brzmia�o ko�cowe has�o. Nast�pnego dnia Cal stawi� si� w biurze werbunkowym US Army w Princeton. - Chc� si� zaci�gn�� do wojska - powiedzia�. W tamtych latach ka�dy m�ody Amerykanin, kt�remu nie dopisa�o szcz�cie, m�g� po doj�ciu do pe�noletno�ci otrzyma� kart� powo�ania. I niemal ka�dy nastolatek, wesp� z rodzicami, robi� wszystko, aby wykr�ci� si� od s�u�by. Starszy sier�ant siedz�cy za biurkiem wyci�gn�� r�k� po kart�. - Nie mam - odpar� Cal Dexter. - Jestem ochotnikiem. To wzbudzi�o powszechn� uwag�. Sier�ant poda� mu jaki� formularz. Wci�� patrzy� Calowi w oczy, niczym kuna w obawie przed utrat� kr�lika. - To �wietnie... ch�opcze. B�d� z ciebie ludzie. Chcesz dobrej rady od starego wygi? - Jasne. - Zaci�gnij si� nie na dwa, ale na trzy lata. B�dziesz mia� szans� na lepszy przydzia� i nawet na szybszy awans. - Pochyli� si�, jakby chcia� mu zdradzi� pa�stwow� tajemnic�. - Mo�e nawet unikniesz wyjazdu do Wietnamu. - Ale ja chc� jecha� do Wietnamu! - zaperzy� si� m�odzieniec w poplamionym drelichu. Sier�ant przemy�la� to przez chwil�. - Dobrze - mrukn�� pod nosem, jakby chcia� powiedzie�: De gustibus... Zamiast tego zacz�� namaszczonym tonem: - Podnie� praw� r�k�... Trzydzie�ci trzy lata p�niej by�y murarz wycisn�� cztery pomara�cze, energicznie potar� r�cznikiem mokre w�osy, zabra� ze sto�u szklank� z sokiem i plik gazet i wyszed� z kuchni do pokoju. Pobie�nie przejrza� lokalne wiadomo�ci i doniesienia z Waszyngtonu, zerkn�� do "New York Timesa" i wzi�� do r�ki czasopismo dla fan�w awiacji. Od tego powinien zacz��. "Vintage Airplane" nie mia�o du�ego nak�adu. W Pennington by�o do nabycia tylko dla prenumerator�w. Kupowali je przede wszystkim mi�o�nicy starych samolot�w, jeszcze z drugiej wojny �wiatowej. Cal spojrza� na drobne og�oszenia w dziale "kupi�" - i nagle zamar�. Ostro�nie odstawi� szklank� na st� i jeszcze raz przeczyta� dwie linijki tekstu. Og�oszenie brzmia�o: "AVENGER poszukiwany. Tylko powa�ne oferty. Cena nie gra roli. Czekam na telefon". Nikt na pewno nie mia� na sprzeda� wielozadaniowego bombowca pok�adowego Grumman Avenger z czas�w wojny na Pacyfiku. By�y tylko w muzeach. Kto� poda� szyfr wywo�ania. Pod spodem widnia� jaki� numer, najprawdopodobniej telefonu kom�rkowego. Dzia�o si� to trzynastego maja dwa tysi�ce pierwszego roku. Rozdzia� 2 Ofiara Ricky Colenso nie po to przyszed� na �wiat dwadzie�cia lat temu, �eby teraz umrze� w zapad�ej bo�niackiej dziurze. Urodzi� si�, by sko�czy� studia i na sta�e pozosta� w Stanach, o�eni� si�, mie� kilkoro dzieci i �y� spokojnym i szcz�liwym �yciem w wolnym kraju. Wszystko wysz�o na opak, bo mia� za mi�kkie serce. W tysi�c dziewi��set siedemdziesi�tym roku m�ody i zdolny matematyk Adrian Colenso obj�� katedr� na Uniwersytecie Georgetown, na przedmie�ciach Waszyngtonu. Liczy� sobie w�wczas dwadzie�cia pi�� lat, wi�c by� cholernie m�ody na takie zaszczyty. Trzy lata p�niej zjawi� si� z wyk�adem na zje�dzie w Toronto, w s�siedniej Kanadzie. W�r�d s�uchaczy siedzia�a powabna os�bka, kt�ra chyba niewiele rozumia�a z tego, co do niej m�wi�. Nazywa�a si� Annie Edmond. Spodoba� jej si� pan profesor, wi�c z pomoc� bliskich przyjaci� nam�wi�a go na randk� w ciemno. Zdziwi�a si�, kiedy Colenso wyzna�, �e nigdy w �yciu nie s�ysza� s�owa o jej ojcu. Dotychczas wci�� si� op�dza�a od �owc�w posag�w. A w drodze do hotelu stwierdzi�a ponadto, �e poza du�� wiedz� o rachunku kwantowym Adrian potrafi� tak�e nami�tnie ca�owa�. Tydzie� p�niej wyjecha� z powrotem do Waszyngtonu. Panna Edmond postanowi�a wzi�� sprawy w swoje r�ce. Zrezygnowa�a z pracy, w mig za�atwi�a sobie posad� w kanadyjskim konsulacie, wynaj�a mieszkanie tu� przy Wisconsin Avenue i przylecia�a z dziesi�cioma walizkami. Dwa miesi�ce p�niej wysz�a za Adriana. �lub sta� si� pewnym wydarzeniem w Windsorze, w Ontario, a m�oda para sp�dzi�a miesi�c miodowy w Caneel Bay, na ameryka�skich Wyspach Dziewiczych. W �lubnym prezencie ojciec panny m�odej kupi� im posiad�o�� przy Foxhall Road, w pobli�u Nebraska Avenue, w jednej z najbardziej "wiejskich", a przez to i najdro�szych cz�ci Georgetown. Dom by� z basenem i kortem tenisowym, a wok� niego rozci�ga�o si� prawie p� hektara lasu. Maj�tek �ony szed� na utrzymanie, a na reszt� - zarobki m�a. W zasadzie nic nie zak��ca�o rodzinnego szcz�cia. Richard Eric Steven urodzi� si� w marcu tysi�c dziewi��set siedemdziesi�tego pi�tego roku. Rodzice wo�ali na niego "Ricky". Dorasta� jak miliony innych Amerykan�w, kochany i w poczuciu pe�nego bezpiecze�stwa. Robi� to, co robili niemal wszyscy ch�opcy: wakacje sp�dza� na obozach i prze�ywa� emocje zwi�zane z dziewcz�tami i jazd� sportowym wozem. Czasami �l�cza� nad podr�cznikiem i ba� si� egzamin�w. Nie by� tak m�dry jak jego ojciec, lecz nie nale�a� tak�e do t�pak�w. Po ojcu odziedziczy� uwodzicielski u�miech, a urod� raczej po matce. Wszyscy chwalili go za uczynno��, bo nie zdarzy�o si�, by komu� odm�wi� pomocy. Ale do Bo�ni jecha� nie powinien. W tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tym czwartym roku uko�czy� szko�� �redni� i dosta� si� na Harvard. Zim� obejrza� w telewizji wstrz�saj�cy program o czystkach etnicznych i n�dzy uchod�c�w w jakim� odleg�ym kraju nosz�cym nazw� Bo�nia. Postanowi� im jako� pom�c. Matka b�aga�a go, �eby zosta� w Stanach. Tu tak�e mia�by niejedn� okazj�, �eby da� upust swoim altruistycznym sk�onno�ciom. Lecz w nim wci�� tkwi� widok zrujnowanych wiosek, p�acz�cych dzieci i rozpaczliwie pustych spojrze� uchod�c�w. Musia� wyjecha�. Ojciec podzwoni� tu i �wdzie. Dowiedzia� si�, �e piecz� nad ca�o�ci� akcji humanitarnej pe�ni Urz�d Wysokiego Komisarza do spraw Uchod�c�w (UNHCR - United Nations High Commissioner for Refugees. przy Organizacji Narod�w Zjednoczonych, z biurem w Nowym Jorku. Ricky uprosi� rodzic�w, �eby pozwolili mu jecha� do Bo�ni, cho�by na wakacje. Potem wybra� si� do Nowego Jorku w celu dope�nienia wszelkich formalno�ci. Wiosn� tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tego pi�tego roku mija�y trzy lata od wybuchu wojny domowej, kt�ra rozerwa�a dawn� Jugos�awi� i przetoczy�a si� przez nieszcz�sn� Bo�ni�. UNHCR dzia�a� ju� tam od dawna, przy pomocy czterystu "internacjona��w" i kilku tysi�cy miejscowych ochotnik�w. Akcj� dowodzi� by�y �o�nierz wojsk brytyjskich, brodaty i energiczny Larry Hollingworth, kt�rego Ricky widzia� wcze�niej w telewizji. Ch�opak wci�� uparcie obstawa� przy swoim postanowieniu. W Nowym Jorku przyj�to go grzecznie, lecz bez entuzjazmu. Rekruci zg�aszali si� ca�ymi tabunami; przez biuro przelewa� si� codziennie t�um interesant�w. To by� jednak ONZ, obwarowany r�nymi przepisami. Procedura trwa�a p� roku. Pod stosem formularzy ugi�aby si� o�ka niejednej ci�ar�wki. Ricky tymczasem, w poczuciu kl�ski, musia� jesieni� wraca� na Harvard. Z mocno zgn�bion� min� wyszed� z gabinetu i wsiad� do windy. By�a ju� pora lunchu. Jaka� sekretarka w �rednim wieku przyjrza�a mu si� z ciep�ym u�miechem. - Je�li naprawd� chcesz tam pom�c, to mo�e zg�o� si� do miejscowego biura w Zagrzebiu - powiedzia�a. - Te� poszukuj� kandydat�w. Na miejscu wszystko idzie �atwiej. Chorwacja by�a przedtem cz�ci� nieistniej�cej Jugos�awii, lecz obroni�a swoj� pa�stwowo��. W jej stolicy dzia�a�y r�ne filie organizacji mi�dzynarodowych, w tym UNHCR. Ricky odby� d�ug� rozmow� przez telefon ze swymi rodzicami. Wreszcie uzyska� ich niech�tn� zgod� i polecia� tras� Nowy Jork-Wiede�-Zagrzeb. Ale odpowied� by�a wci�� ta sama: formularze i kontrakt d�ugoterminowy. W opinii urz�dnik�w odpowiedzialnych za dob�r kandydat�w amatorskie "praktyki wakacyjne" przynosi�y o wiele wi�cej szkody ni� po�ytku. - Niech pan spr�buje mo�e w jakiej� organizacji pozarz�dowej - mrukn�� komisarz, chc�c mu chocia� troch� pom�c. - Przesiaduj� w kawiarni, tu� obok. UNHCR pe�ni� funkcj� zwierzchni�, lecz oczywi�cie nie jedyn�. Tak zwana pomoc sta�a si� dla wielu zwyczajn� profesj�. Poza Organizacj� Narod�w Zjednoczonych i komisjami rz�dowymi w Bo�ni dzia�a�y jeszcze inne grupy przywracaj�ce jaki taki �ad i porz�dek w zniszczonym wojn� kraju. By�o ich ponad trzysta. Tylko niekt�re z nich sta�y si� szerzej znane: brytyjska Save the Children, ameryka�ska Feed the Children, Age Concern, War on Want, Medicins sans Frontieres i tak dalej. Wszystkie trafi�y do Zagrzebia. - jedne ko�cielne, inne �wieckie. By�y i takie - zw�aszcza te najmniejsze - kt�re powsta�y dopiero teraz, w latach wojny domowej, iruszone widokiem nieszcz�� nieustannie pokazywanych przez zachodnie stacje telewizyjne. Na samym ko�cu tej d�ugiej listy znajdowa�y si� pojedyncze ci�ar�wki z oci�a�ymi szoferami, kt�rzy jechali przez ca�� Europ�, by przywie�� dary napr�dce zakupione z czyich� dobrowolnych sk�adek. Dla nich ostatni etap przed met� w sercu Bo�ni zaczyna� si� w Zagrzebiu lub w Splicie, tu� nad Adriatykiem. Ricky znalaz� kafejk�, zam�wi� kaw� i �liwowic�, bo nie�le zmarz� w podmuchach marcowego wiatru, i rozejrza� si�, z kim by tu pogada�. Dwie godziny p�niej wszed� t�gi i brodaty facet w zwyk�ej, znoszonej kurtce. Wygl�da� na szofera. Kiedy zam�wi� kaw� i koniak, Ricky natychmiast nabra� przekonania, �e go�� musi by� z Karoliny P�nocnej lub Po�udniowej. Podszed� szybko i si� przedstawi�. Okaza�o si�, �e dobrze trafi�. John Slack okaza� si� dystrybutorem w male�kiej instytucji dobroczynnej z Ameryki, nosz�cej nazw� Loaves-n-Fishes, powo�anej ca�kiem niedawno jako oddzia� Salvation Road, czyli firmy stworzonej na tym grzesznym �wiecie przez wielebnego Billy'ego Jonesa, telewizyjnego kaznodziej� i zbawiciela dusz (za odpowiednie datki) z Charlestonu, w Karolinie Po�udniowej. John oci�a�ym wzrokiem popatrzy� na Ricky'ego, jakby podobne pro�by s�ysza� ju� miliony razy. - Umiesz prowadzi� ci�ar�wk�, ch�opcze? - Umiem. - Nie by�a to ca�kiem prawda, lecz du�e samochody w gruncie rzeczy niewiele r�ni�y si� od ma�ych. "Kr��ownik szos" bywa� czasem wi�kszy od �redniej furgonetki. - Znasz si� na mapie? - Oczywi�cie. - I chcesz zarobi�? - Nie. Dziadek wystarczaj�co wiele daje na moje utrzymanie. John Slack zmru�y� oczy. - Na nic nie liczysz? Chcesz pomaga�? - W�a�nie. - Dobra, zgoda. Moja robota jest zupe�nie prosta. Jad�, kupuj� prowiant, koce, ciuchy i tak dalej. Zazwyczaj w Austrii. Wracam z tym wszystkim tu, do Zagrzebia, tankuj�, i wio do Bo�ni. Siedzimy w Travniku. Tam �ci�gaj� tysi�ce uchod�c�w. - To mi pasuje - odpowiedzia� Ricky. - Sam pokryj� w�asne wydatki. Slack jednym haustem wypi� resztk� koniaku. - No to idziemy - mrukn��. Ci�ar�wka okaza�a si� niemieckim hanomagiem o �adowno�ci dziesi�ciu ton. Ricky nauczy� si� j� prowadzi�, zanim dotarli do granicy. Droga do Travnika zabra�a im dziesi�� godzin, w trakcie kt�rych zmieniali si� za kierownic�. O p�nocy dojechali do obozu Loaves-n-Fishes na peryferiach miasta. Slack rzuci� Ricky'emu kilka koc�w. - Dzisiaj �pij w szoferce - powiedzia�. - Rano znajd� ci jakie� lokum. Dzia�alno�� Loaves-n-Fishes rzeczywi�cie ograniczona by�a do minimum. Po przyje�dzie Slacka na p�noc mia�a ruszy� druga ci�ar�wka prowadzona przez ma�om�wnego Szweda. Ca�y ob�z sk�ada� si� z niewielkiego placu otoczonego �a�cuchem dla ochrony przed z�odziejaszkami, przerobionego na biuro kontenera i szopy - dumnie zwanej "magazynem" - w kt�rej tymczasowo sk�adowano przywiezione dary. Piecz� nad wszystkim sprawowali trzej naj�ci Bo�niacy. Aha, by�y jeszcze dwie nowe czarne Toyoty landcruiser do rozwo�enia mniejszych partii towaru. Slack oprowadzi� Ricky'ego po okolicy i znalaz� mu k�t do spania w mie�cie, u pewnej wdowy. Ch�opak kupi� sobie rozklekotany rower, �eby m�c doje�d�a� z domu do obozu, pieni�dze nosi� przy sobie w czarnym portfelu na pasku. John Slack popatrzy� na niego uwa�niej. - Mog� spyta�, ile tam chowasz? - zagadn��. - Wzi��em ze sob� tysi�c dolar�w - zupe�nie szczerze odpowiedzia� Ricky. - Na wszelki wypadek. - Szlag by trafi�! - zakl�� Slack. - Jak b�dziesz tym tak wymachiwa�, to sam doczekasz si� wypadku. Za te pieni�dze mo�na tutaj opala� si� do ko�ca �ycia. Ricky obieca�, �e b�dzie ostro�ny. Potem dowiedzia� si�, �e w ca�ej Bo�ni nie ma listonoszy, bo stara poczta przesta�a dzia�a� razem z upadkiem Jugos�awii, a nowa jeszcze nie powsta�a. Kierowcy wysy�ali listy z Austrii albo Chorwacji. Ricky szybko naskroba� par� s��w na poczt�wce kupionej jeszcze na lotnisku w Wiedniu i wrzuci� j� do plecaka. Szwed zabra� j� potem na p�noc. Tydzie� p�niej kartka dotar�a do pani Colenso. Travnik by� kiedy� gwarnym handlowym miastem, zamieszkanym przez Serb�w, Chorwat�w i bo�niackich muzu�man�w. Pozosta� po tym jedyny �lad w postaci �wi�ty�. Po Serbach zachowa�a si� cerkiew prawos�awna, a po Chorwatach - ko�ci� katolicki. Dzia�a�o tylko kilka meczet�w odwiedzanych przez islamsk� wi�kszo�� - czyli przez tych, co ci�gle zwali si� Bo�niakami. Wojna domowa rozbi�a trzy narody przez lata �yj�ce w pokoju. Liczne pogromy, o kt�rych by�o g�o�no w ca�ym kraju, zniszczy�y resztki zaufania. Serbowie pierwsi ust�pili pola i wycofali si� na p�noc, za g�rskie pasmo Vlasic, z jednej strony okalaj�ce Travnik, i dalej, wzd�u� rzeki Lasva, a� do Banja Luki. Chorwaci te� musieli odej�� i przenie�li si� pi�tna�cie kilometr�w dalej, do Vitez. W ten spos�b powsta�y trzy etniczne enklawy. Z ka�dej z nich nap�ywali kolejni uchod�cy. �wiatowe media niemal o wszystko obwinia�y Serb�w, nie patrz�c na to, �e zag�adzie ulega�y tak�e serbskie wioski, zw�aszcza tam, gdzie Serbowie stanowili mniejszo��. Chodzi�o o to, �e w Jugos�awii to oni sprawowali kontrol� nad wojskiem. W chwili rozpadu dawnej federacji zwyczajnie zagrabili dziewi��dziesi�t procent ci�kiego sprz�tu i w ten spos�b zyskali mia�d��c� przewag� nad przeciwnikami. Chorwaci, te� odpowiedzialni za wiele pogrom�w, niespodziewanie pozyskali sojusznika w osobie niemieckiego kanclerza Kohla, kt�ry przedwcze�nie uzna� ich pa�stwowo��. Dzi�ki temu mogli legalnie kupowa� bro� na �wiatowym rynku. Bo�niacy pos�uchali rad europejskich polityk�w i pozostali praktycznie bezbronni. Przez to doznali najgorszych cierpie�. I to dopiero Amerykanie, do cna zm�czeni bezczynno�ci�, pierwsi utarli Serbom nosa p�n� wiosn� tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tego pi�tego roku i zaci�gn�li zwa�nione strony do sto�u konferencyjnego w Dayton, w Ohio. Uk�ad z Dayton mia� wej�� w �ycie z pocz�tkiem listopada. Ricky Colenso tego nie doczeka�. Travnik ju� wcze�niej mocno ucierpia� wskutek ostrza�u artyleryjskiego serbskich baterii rozstawionych na pobliskich wzg�rzach. �ciany budynk�w by�y ob�o�one lu�nymi deskami. Nadlatuj�cy pocisk zmienia� deski w drzazgi, lecz nie dziurawi� muru. Zamiast szyb w okna wstawiano kawa�ki grubej folii. Dziwnym zbiegiem okoliczno�ci jaskrawo pomalowany meczet unikn�� trafienia. Dwa najwi�ksze domy, gimnazjum i siedziba s�ynnej niegdy� Szko�y Muzycznej, sta�y si� azylem dla uchod�c�w. Nie by�o mowy o tym, by kto� wyszed� w pole i dogl�da� zasiew�w. Ci�gle rosn�ca liczba uchod�c�w, trzykrotnie wy�sza od dawnej populacji, �y�a wy��cznie z dar�w i pomocy. W tym w�a�nie miejscu zaczyna�a si� w�a�ciwa rola Loaves-n-Fishes i kilku jej podobnych organizacji humanitarnych. Dwie toyoty mog�y zabra� do dwustu pi��dziesi�ciu kilogram�w lekarstw, odzie�y i �ywno�ci i rozwie�� to po okolicznych wsiach, w kt�rych panowa�a jeszcze wi�ksza n�dza ni� w centrum Travnika. Ricky z rado�ci� zgodzi� si� pojecha� bocznymi drogami w g�ry, na po�udnie od miasta. Min�y cztery miesi�ce od dnia, w kt�rym zobaczy� w telewizji wstrz�saj�cy obraz ludzkiej niedoli i rozpaczy. Cieszy� si�, �e mo�e jako� pom�c. Przecie� wy��cznie po to tu przyjecha�. Wzrusza�y go wyrazy ogromnej wdzi�czno�ci okazywanej mu przez steranych �yciem ch�op�w i wielkookie �niade dzieci. Dawa� im worki m�ki, kukurydz�, mleko w proszku i puszki z zup�. Wiedzia�, �e nic nie jedli co najmniej od tygodnia. W g��bi serca by� przekonany, �e w ten spos�b sp�aca d�ug zaci�gni�ty wobec Boga, kt�ry obdarza� go swoj� �ask� i - co wa�niejsze - da� mu ten przywilej, �e urodzi� si� w Ameryce. Ani s�owa nie umia� po serbskochorwacku, czyli w j�zyku wsp�lnym ca�ej Jugos�awii. Nie zna� te� bo�niackiego. Nie mia� poj�cia o geografii tutejszej okolicy, nie wiedzia�, dok�d prowadzi ta lub tamta droga, do wrog�w, czy do swoich. John Slack przydzieli� mu do pomocy m�odego Bo�niaka, Fadila Sulejmana, kt�ry m�wi� szkoln� angielszczyzn�, na ochotnika przy��czy� si� do Loaves-n-Fishes i pe�ni� funkcj� przewodnika, pilota i t�umacza. Przez ca�y kwiecie� i pierwsz� dekad� maja Ricky wysy�a� listy lub poczt�wki do swoich rodzic�w. Dociera�y do Georgetown z r�nym op�nieniem, w zale�no�ci od tego, kto jecha� na p�noc, z chorwackimi lub austriackimi znaczkami. W drugim tygodniu maja Ricky pozosta� ca�kiem sam na stra�y mienia. Szwed Lars utkn�� gdzie� na g�rskiej drodze z popsut� ci�ar�wk�, jeszcze przed granic�, opodal Zagrzebia. John Slack zabra� toyot� i pojecha� mu pom�c zreperowa� silnik. Fadil Sulejman poprosi� Ricky'ego o ma�� przys�ug�. Jak tysi�ce innych uchod�c�w, kt�rzy znale�li schronienie w Travniku, Fadil zosta� wygnany z domu przez nadci�gaj�c� fal� wojny. Wyt�umaczy� Ricky'emu, �e jego rodzina mia�a gospodarstwo w niewielkiej kotlinie w g�rach Vlasic. By� ciekaw, czy co� z tego jeszcze tam zosta�o. Czy zagroda sp�on�a, czy mo�e przetrwa�a? Na pocz�tku wojny ojciec zakopa� pod obor� wszystkie kosztowno�ci. A je�li ocala�y? Innymi s�owy, chcia�by odwiedzi� k�ty, kt�rych nie widzia� ju� trzy lata. Ricky z ochot� da�by mu wolne, gdyby nie jedno ma�e "ale"... Wiosenne deszcze rozmy�y drogi. Na tak� podr� potrzebny by�by samoch�d terenowy. Co prawda zosta� jeden landcruiser... Co robi�? - my�la� Ricky. Chcia� pom�c Fadilowi i ch�tnie zap�aci�by za benzyn�. Ale czy w g�rach by�o bezpiecznie? Tam si� czai�y serbskie patrole bombarduj�ce z armat Travnik. Fadil zapewnia�, �e rok min�� od ostatnich strza��w. Na po�udniowych zboczach nikomu ju� nic nie grozi�o. Ricky waha� si� jeszcze przez chwil�, lecz w ko�cu uleg� jego pro�bom, przekonany, �e sam czu�by si� potwornie po stracie domu i rodziny. Postawi� tylko jeden warunek - �e pojad� razem. Prawd� m�wi�c, wycieczka zacz�a si� nawet przyjemnie. Jechali w promieniach zachodz�cego s�o�ca. Zostawili za sob� miasto i przebyli pi�tna�cie kilometr�w g��wn� szos�, w stron� Donji Vakuf, zanim skr�cili w prawo. Droga pi�a si� w g�r�, zmieni�a si� w zwyk�� �cie�k�. Jechali dalej. Wok� nich zielenia�y wiosennymi li��mi brzozy, jesiony i d�by. Ricky czu� si� jak na szkolnym biwaku w Shenandoah. Ko�a toyoty czasem buksowa�y. Nie doci�gn�liby a� tutaj �adnym innym wozem bez nap�du na obie osie. D�by ust�pi�y miejsca �wierkom i przed nimi otwar�a si� dolina niewidoczna z poziomu szosy - co� na kszta�t g�rskiej kryj�wki. Po�rodku sta�y zgliszcza chaty. Ocala� z niej tylko komin; reszta zmieni�a si� w poczernia�e, pos�pne rumowisko. Dalej wida� by�o kilka chyl�cych si� barak�w, obor� i stodo��. Rick rzuci� okiem na Fadila. - Przykro mi - mrukn��. Wysiedli ko�o pogorzeliska. Ricky patrzy�, jak Fadil chodzi po wilgotnym popiele i tr�ca nog� jakie� resztki domu, w kt�rym urodzi� si� i wychowa�. Razem poszli w stron� obory, mijaj�c szambo pe�ne cuchn�cych i rozrzedzonych deszczem nieczysto�ci. Fadil zatrzyma� si� i rozejrza�. Gdzie� tutaj jego ojciec ukry� rodzinne skarby. W tej samej chwili us�yszeli szelest i ciche pochlipywanie. Znale�li dzieci pod przemoczon� i �mierdz�c� brezentow� p�acht�. W sumie sze�� przera�onych istot w wieku od czterech lat do dziesi�ciu. Czterech ch�opc�w i dwie dziewczynki. Starsza z nich na pewno zast�powa�a matk� i by�a przyw�dczyni� grupy. Teraz jednak wesp� z innymi siedzia�a jak skamienia�a. Fadil przem�wi� do niej cicho. Po chwili odpowiedzia�a. - Oni s� z Goricy. To jest ma�a wie�, ponad sze�� kilometr�w st�d, dalej w g�ry. Gorica to znaczy "ma�a g�rka". Ja znam j� - prze�o�y� swoj� angielszczyzn�. - Co si� sta�o? Fadil zn�w odezwa� si� po bo�niacku. Dziewczynka powiedzia�a co�, a potem wybuchn�a p�aczem. - Przyszli ludzie. Serbowie. Z broni�. - Kiedy? - Wczoraj w nocy. - I co zrobili? Fadil westchn��. - To by�a bardzo ma�a wie�. Cztery rodziny, dwadzie�cia doros�ych os�b, mo�e dwana�cioro dzieci. Ju� ich nie ma. Nie �yj�. Ich rodzice krzyczeli, �eby ucieka�y, kiedy tamci zacz�li strzela�. Uciek�y po ciemku. - To sieroty? Wszystkie? - Wszystkie. - Co to za kraj, na mi�o�� bosk�?! - zawo�a� Amerykanin. - Niech siadaj� do samochodu, musimy je zabra� na d�. Dzieci sz�y g�siego, w kolejno�ci wieku, trzymaj�c si� za r�ce. Wyszli z obory i na chwil� przystan�li w s�o�cu. �piewa�y ptaki. Dolina wygl�da�a pi�knie. Na skraju lasu zobaczyli dwa rosyjskie GAZ-y w barwach ochronnych i obcych ludzi w polowych mundurach - i z broni�. Trzy tygodnie p�niej pani Annie Colenso jak co dzie� zajrza�a do skrzynki na listy. Zn�w nic nie przysz�o. Zatelefonowa�a do Windsoru w Ontario. Kto� odebra� po drugim sygnale. Rozpozna�a g�os osobistej sekretarki ojca. - Cze��, Jean. Tu Annie. Mog� rozmawia� z tat�? - Oczywi�cie, pani Colenso. Ju� ��cz�. Rozdzia� 3 Magnat W baraku "A" przebywa�o dziesi�ciu m�odych pilot�w. Za �cian� obok, w baraku "B", jeszcze o�miu. Na zewn�trz, na zielonej p�ycie lotniska, sta�y dwa lub trzy hurricane'y z charakterystyczn� garbat� wypuk�o�ci� za kokpitem. Nie by�y nowe, a zaklejone "blizny" na ich kad�ubach znaczy�y miejsca trafie� z walk nad Francj�, stoczonych w zesz�ym tygodniu. Ko�czy� si� ciep�y i pogodny dzie� dwudziestego pi�tego czerwca tysi�c dziewi��set czterdziestego roku. Ale nastr�j na lotnisku Coltishall w Norfolku, w Anglii, daleki by� od s�onecznego. Piloci Dwie�cie Czterdziestego Drugiego Dywizjonu My�liwskiego Royal Air Force, powszechnie znanego jako "Kanadyjski", siedzieli smutni i ponurzy. Mieli ku temu wa�kie powody. Dwie�cie czterdziesty drugi bra� udzia� w walkach niemal od pierwszego strza�u, kt�ry pad� na zachodnim froncie. Stoczy� przegran� bitw� o Francj�, od wschodnich granic a� do w�d Kana�u Angielskiego, przez Francuz�w zwanego La Manche. Hitlerowska machina zawzi�cie par�a naprz�d, odrzucaj�c francuskie wojska na bok. Piloci pr�bowali spowolni� t� pow�d�. Tymczasem, kiedy oni bili si� w powietrzu, ich bazy przenoszono w zupe�nie inne miejsca. Brakowa�o zaplecza, prowiantu, paliwa i cz�ci zamiennych. Ka�dy, kto kiedy� by� w szeregach ust�puj�cej armii, wie, �e na usta ci�nie si� okre�lenie "chaos". Zanim znale�li si� za Kana�em Angielskim, stoczyli jeszcze jedn� bitw� nad pla�ami Dunkierki. W dole brytyjskie wojska stara�y si� ocali� to wszystko, co zosta�o. Rzuca�y si� na ka�d� �ajb�, byle tylko dotrze� do bia�ych ska� kusz�cych swym widokiem po drugiej stronie g�adkiego jak st� morza. Kiedy ostatni "Tommy" uciek� z pla�y, albo na pi�� lat poszed� do stalagu, Kanadyjczycy byli wyczerpani. Ostro dostali w ko��: dziewi�ciu zabitych, trzech rannych, trzech zestrzelonych i wzi�tych do niewoli. Trzy tygodnie p�niej ci�gle tkwili w Coltishall, bez cz�ci i narz�dzi, kt�re zosta�y we Francji. Ich dow�dca, major "Papa" Gobiel, zachorowa� jaki� czas temu i nie wr�ci� na swoje stanowisko. Anglicy obiecali im w zamian kogo� nowego. Zast�pca m�g� przyjecha� dos�ownie w ka�dej chwili. Ma�y sportowy kabriolet wyjecha� zza hangaru i zatrzyma� si� przed barakami. Z trudem wysiad� z niego jaki� cz�owiek. Nikt si� nie zjawi�, �eby go przywita�, wi�c poku�tyka� do baraku "A". Wyszed� stamt�d kilka minut p�niej i skierowa� si� do baraku "B". Kanadyjscy piloci obserwowali go przez okna, ze zdziwieniem patrz�c na jego oci�a�e kroki. Wreszcie stan�� w progu. Na ramionach mia� dystynkcje majora. Nikt nie wsta�. - Kto jest dy�urnym? - warkn�� gniewnie. Kr�py pilot siedz�cy opodal Steve'a Edmonda ci�ko podni�s� si� z krzes�a i obrzuci� przybysza przeci�g�ym spojrzeniem niebieskich oczu. - Chyba ja - powiedzia�. By� to Stan Turner. Wtedy, na pocz�tku wojny, mia� na swoim koncie zaledwie dwa str�cenia, ale pod koniec dobi� do czternastu i dosta� czapk� medali. Anglik odwr�ci� si� na pi�cie i powl�k� w stron� hurricane'�w. Kanadyjczycy wyszli z barak�w, �eby popatrze�, co b�dzie dalej. - W�asnym oczom nie wierz� - mrukn�� Johnny Latta do Steve'a Edmonda. - Skurczybyki przys�ali nam tutaj kalek�. Mia� racj�. Anglik chodzi� na protezach. Z wysi�kiem wcisn�� si� do kabiny samolotu, uruchomi� silnik marki Rolls-Royce Merlin, wykr�ci� pod wiatr i wystartowa�. Przez p� godziny wykonywa� wszystkie mo�liwe akrobacje z podr�cznika i na dodatek jeszcze par�, kt�rych w og�le tam nie by�o. M�g� sobie nieco pofolgowa�, gdy� - po pierwsze - by� �wietnym pilotem, zanim straci� nogi w wypadku przed wojn�, a po drugie - bo by� kalek�. Kiedy pilot my�liwca robi szybki zakr�t lub nurkuje z pe�n� moc� silnika, dzia�aj� na niego ogromne przeci��enia. Krew odp�ywa z g�rnych partii cia�a i przychodzi omdlenie. Ten pilot jednak nie mia� n�g, wi�c jego krew pozostawa�a znacznie bli�ej m�zgu i m�g� kr�ci� cia�niejsze p�tle. Po pewnym czasie wyl�dowa�, wysiad� z hurricane'a i poku�tyka� do milcz�cych Kanadyjczyk�w. - Jestem Douglas Bader - oznajmi� - i mam zamiar zrobi� z was najlepszy dywizjon w ca�ym tym cholernym RAF-ie. Dotrzyma� s�owa. Po kl�sce we Francji i na pla�ach Dunkierki nad wyspami zawis�a powa�niejsza gro�ba. G��wny dow�dca niemieckich si� powietrznych G�ring obieca� Hitlerowi, �e jego samoloty zapanuj� na niebie i otworz� drog� do inwazji. Rozpocz�a si� bitwa o Angli�. Zanim dobieg�a ko�ca, dwie�cie czterdziesty drugi przodowa� w statystykach. Beznogi major trwa� przy swoich ch�opcach i nie opu�ci� ani jednego lotu bojowego. P�n� jesieni� Luftwaffe powiedzia�a "do��" i wycofa�a si� do Francji. Hitler wyla� ��� na G�ringa i zaj�� si� wojn� z Rosj�. W trzech bitwach: nad Francj�, Dunkierk� i Brytani� przez dwa kwarta�y tysi�c dziewi��set czterdziestego roku Kanadyjczycy zanotowali osiemdziesi�t osiem potwierdzonych str�ce�, z czego sze��dziesi�t siedem w bitwie o Angli�. Ale stracili a� siedemnastu ludzi - zaledwie trzech spoza Kanady. Pi��dziesi�t pi�� lat p�niej Steve Edmond wsta� zza biurka i, tak jak to robi� ju� tysi�ce razy, podszed� do zdj�cia wisz�cego na �cianie gabinetu. Nie by�o na nim wszystkich kumpli, z kt�rymi razem lata�. Kilku zgin�o, zanim przyszli inni. Fotografi� zrobiono w Duxfordzie upalnego i bezchmurnego sierpniowego dnia, w najgorszych miesi�cach bitwy. Prawie wszyscy z widocznej na niej siedemnastki ju� nie �yli. Paru poleg�o w czasie wojny. Mieli od dziewi�tnastu do dwudziestu dw�ch lat. Pe�ni wigoru, u�miechni�ci, na progu �ycia, kt�rego tak naprawd� nie dane im by�o pozna�. Wyt�y� wzrok. Benzie lata� z nim w jednym szyku. Zestrzelony w dorzeczu Tamizy si�dmego wrze�nia, dwa tygodnie po zrobieniu zdj�cia. Solanders z Nowej Fundlandii zgin�� dzie� p�niej. Johnny Latta i Willie McKnight, stoj�cy rami� w rami�, polegli razem gdzie� nad Biskajami w styczniu czterdziestego pierwszego roku. - By�e� najlepszy z nas wszystkich, Willie - mrukn�� Edmond. McKnight cieszy� si� opini� atutowego asa. Mia� talent do latania. Dziewi�� uznanych zwyci�stw w pierwszych siedemnastu dniach s�u�by, dwadzie�cia jeden w chwili �mierci dziesi�� miesi�cy po pierwszym locie bojowym. Mia� w�wczas zaledwie dwadzie�cia jeden lat. Steve Edmond prze�y�, zestarza� si� i wzbogaci�. By� najwi�kszym potentatem przemys�u g�rniczego w Ontario. Ale przez wszystkie minione lata nie rozstawa� si� z t� fotografi�. Mia� j� przy sobie, gdy z kilofem pod ��kiem sypia� w podrz�dnej ruderze, gdy zarobi� sw�j pierwszy milion i gdy (zw�aszcza w�wczas) magazyn "Forbes" og�osi� go miliarderem. Spogl�da� na ni�, by pami�ta�, jak kruche jest �ycie ludzkie. Czasami zastanawia� si�, jak to si� sta�o, �e sam nie zgin��. Kiedy str�cono go za pierwszym razem, trafi� do szpitala. W grudniu tysi�c dziewi��set czterdziestego pierwszego roku dywizjon odlecia� na Daleki Wsch�d, a on zosta� w ��ku. Po wyleczeniu przydzielono go do Dow�dztwa Treningu Lotniczego. Krzywi� si� na to i ci�gle bombardowa� zwierzchnik�w pro�bami, �eby mu pozwolili wr�ci� do latania. Wreszcie uzyska� zgod� w czasie przygotowa� do l�dowania w Normandii. Zasiad� za sterami nowego samolotu szturmowego do zwalczania cel�w naziemnych, typu Typhoon. By�a to maszyna szybka i pot�na - postrach niemieckich czo�g�w. Drugi raz zosta� zestrzelony w pobli�u Remagen podczas ameryka�skiej przeprawy przez Ren. By� w eskadrze dwunastu angielskich typhoon�w, os�aniaj�cych punkty przerzutowe. Dosta� prosto w silnik, i mia� tylko kilka sekund, �eby wyr�wna� lot, odrzuci� owiewk� i wyskoczy�, zanim samolot eksplodowa�. Skaka� z niewielkiej wysoko�ci, wi�c wyl�dowa� twardo i z�ama� obie nogi. Przez chwil� le�a� ot�pia�y w �niegu, ledwie widz�c jakie� postacie w he�mach biegn�ce w jego stron�. W pewnym momencie u�wiadomi� sobie, �e Niemcy nie pa�aj� sympati� do typhoon�w. A �e walczy� z dywizj� pancern� SS, nie m�g� si� spodziewa� najmniejszej �aski. Kto� stan�� nad nim. Kto� powiedzia�: - A kog� tutaj nam przywia�o? Steve Edmond odetchn�� z ulg�. Chyba nikt z ludzi Hitlera nie m�wi� z akcentem znad Missisipi. Amerykanie nafaszerowali go morfin� i wyekspediowali z powrotem za Ren. Potem zabrano go do Anglii. Jaki� czas le�a� w gipsie, a p�niej lekarze doszli do s�usznego wniosku, �e tylko zajmuje ��ko rannym dowo�onym z frontu. Wys�ali go wi�c do sanatorium w okolice South Coast. Chodzi� o kulach, czekaj�c na powr�t do Kanady. Podoba�o mu si� w Tilbury Manor. Z przyjemno�ci� patrzy� na zmursza�e mury, pami�taj�ce czasy Tudor�w, na zielone trawniki, g�adkie niczym powierzchnia sto�u do bilardu, i na pon�tne piel�gniarki. Mia� wtedy dwadzie�cia pi�� lat i by� w stopniu podpu�kownika. Dosta� dwuosobowy pok�j, ale min�� tydzie�, zanim doczeka� si� s�siada. Nowo przyby�y by� w tym samym wieku. Amerykanin, bez munduru. Otrzyma� postrza� w rami� i lew� r�k� podczas jakiej� przygody w p�nocnych W�oszech. A to oznacza�o, �e bra� udzia� w tajnej operacji poza liniami wroga. Komandos. - Cze�� - powiedzia� na powitanie. - Jestem Peter Lucas. Grywasz w szachy? Steve Edmond pochodzi� z g�rniczej osady w Ontario. Do Kanadyjskich Kr�lewskich Si� Powietrznych zaci�gn�� si� w trzydziestym �smym roku, broni�c si� przed bezrobociem. �wiat wtedy nie potrzebowa� niklu. Kilka lat p�niej ten sam nikiel znalaz� zastosowanie w silnikach samolotowych, dzi�ki kt�rym Steve lata� nad Wielk� Brytani�. Natomiast Lucas by� dzieckiem z dobrego domu. Urodzi� si� w Nowej Anglii i od dzieci�stwa op�ywa� we wszelkie dostatki. Siedzieli sobie na �wie�ym powietrzu, pochyleni nad szachownic�, s�uchaj�c radia. Charakterystyczny g�os spikera BBC dobiega� przez otwarte okno �wietlicy. W pewnej chwili us�yszeli wiadomo��, �e feldmarsza�ek von Rundstedt w�a�nie podpisa� w Luneburgu akt bezwarunkowej kapitulacji. By� �smy maja tysi�c dziewi��set czterdziestego pi�tego roku. Wojna w Europie dobieg�a ko�ca. Amerykanin i Kanadyjczyk pobiegli my�l� do tych przyjaci�, kt�rzy nie doczekali tej nowiny. Jak zgodnie wspominali p�niej, ostatni raz wtedy p�akali, nie wstydz�c si�, �e kto� na nich patrzy. Po tygodniu po�egnali si� i ka�dy z nich wr�ci� do swojego kraju. Ale przyja�� zadzierzgni�ta wtedy, na odleg�ym angielskim brzegu, z��czy�a ich na ca�e �ycie. Steve Edmond ujrza� ca�kiem now� Kanad�. On sam te� by� zupe�nie innym cz�owiekiem, bohaterem wojennym z piersi� pe�n� medali, wracaj�cym do pr�nej, kwitn�cej ojczyzny. Wyjecha� z zag��bia Sudbury. Tam wi�c skierowa� swoje pierwsze kroki. Jego ojciec i dziadek byli g�rnikami. Pierwsze kopalnie miedzi i niklu powsta�y w Sudbury jeszcze w tysi�c osiemset osiemdziesi�tym pi�tym roku. W ich dalszych dziejach Edmondowie te� mieli ma�y udzia�. Steve Edmond z zadowoleniem stwierdzi�, �e w RAF-ie zarobi� ca�kiem spor� sumk�. Przeznaczy� j� na nauk� i - jako pierwszy z rodu - wst�pi� do college'u. Oczywi�cie wybra� g�rnictwo i mineralogi�, a z kierunk�w uzupe�niaj�cych - metalurgi�. Studia uko�czy� z wyr�nieniem i w czterdziestym �smym roku znalaz� zatrudnienie w International Nickel Company, Inco. By�a to wielka firma, z tradycjami, za�o�ona w tysi�c dziewi��set drugim roku. Zajmowa�a si� eksportem niklu do wszystkich zak�tk�w �wiata. Korzysta�a przy tym z bogatych z�� w okolicach Sudbury w Ontario. Edmond dosta� posad� kierownika kopalni. I pewnie �y�by sobie wygodnie w domku z ogr�dkiem, na kierowniczej pensji, gdyby nie jego p�d do przyg�d i nies�ychanie sprawny umys�, ci�gle podpowiadaj�cy: "S�uchaj, na to musi by� jaki� lepszy spos�b". Na studiach poszerzy� swoj� wiedz� o niklu. Dowiedzia� si�, �e w jego rudzie zwanej pentlandytem bywaj� jeszcze inne pierwiastki: platyna, pallad, iryd, rut, rod, tellur, selen, kobalt, srebro i z�oto. Zacz�� bada� rzadkie pierwiastki i zastanawia� si�, jak je spo�ytkowa�. Poza nim nikt si� tym nie k�opota�. Po prawdzie, by�o ich tak ma�o, �e ekstrakcja wydawa�a si� nieop�acalna. L�dowa�y po prostu na ha�dach. Ma�o kto posiada� cho� znikom� wiedz�, czym naprawd� s� pierwiastki rzadkie. Dobry pomys� z regu�y bywa pocz�tkiem wielkiej kariery, je�li tylko pomys�odawca ma w sobie do�� o