8782

Szczegóły
Tytuł 8782
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8782 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8782 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8782 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Literatura i przyroda ANTOLOGIA EKOLOGICZNA Wyboru dokona�, opracowa� i wst�pem opatrzy� Jacek Kolbuszewski Wydawnictwo �Ksi��nica' Redaktorzy serii Krystyna Heska-Kwa�nieuiicz Bogdan Zeler Opracowanie graficzne serii Marek J. Piwko Ilustracja na ok�adce Mariusz Banachowicz Copyright � by Wydawnictwo �Ksi��nica", Katowice 2000 Wydawca do�o�y� wszelkich stara�, aby odnale�� posiadaczy praw autorskich do cytat�w zamieszczonych w ksi��ce. Dzi�kuje wszystkim osobom i instytucjom, kt�re wyrazi�y zgod� na opublikowanie tekst�w. Ewentualne niedopatrzenia zostan� naprawione w kolejnych wydaniach. ISBN 83�7132-417-0 Wst�p Otwart� ksi�g� jest natura, Dla tego, kto w niej czyta� umie. Konstanty Damrot W s�ynnej, acz stanowczo dzi� zbyt ma�o znanej roz- prawie Kultura a natura^ (1913), stanowi�cej fundamenty nowoczesnej ideologii ochrony przyrody, Jan Gwalbert Pawlikowski (1860�1939) trafnie napisa�, �e �kultura wysz�a z przyrody i nosi�a na sobie d�ugo jej cechy, potem zwr�ci�a si� przeciwko niej"2. W zwi�z�ym tym zdaniu, by� mo�e z pewn� przesad�, uchwyci� Pawlikowski zjawisko niezwykle charakterystyczne dla dziej�w kultury europej- skiej. Przeciwstawne bowiem traktowanie �kultury" i �na- tury", d�ugo pojmowanej po prostu jako synonim poj�cia �przyrody"3, zakorzeni�o si� w europejskim my�leniu nie- 1 Jej fragmenty celowo znalaz�y si� w niniejszej antologii, zob. s. 337. 2 J.G.Pawlikowski: Kultura a natura. W: O lice ziemi. Warszawa 1938, s. 55. 3 Tak by�o w my�li i j�zyku pokolenia romantycznego w pierwszej po�owie XIX wieku. Dla romantyk�w poj�cia �natura" i �przyroda" (czasem nazywana �przyrodzeniem") by�y synonimami. Zr�nicowanie tych poj�� w szerszej skali pojawi�o si� dopiero � u nas w okresie M�odej Polski � na prze�omie XIX i XX wieku. Jeszcze jednak wielki tw�rca ekologii Ernest Haeckel (1834�1919), kt�ry stworzy� jej koncepcj�, troch� zreszt� inaczej dzi� rozumian� ni� w jego pracach, oba te poj�cia traktowa� wymiennie, troch� tak, jak to czyni! Pawlikowski. Warto jednak, zastanawiaj�c si� nad tym zagadnieniem, przypomnie� znamienn� w tym zakresie uwag� Romana Ingardena, kt�ry rozwa�aj�c relacj� przyro- da�cz�owiek, napisa�: �Niewielk� rol� w tym zagadnieniu odgrywa pytanie, jak pojmie si� sam� Przyrod�: czy jako og� rzeczy, czy jako og� tego, co widzialne, czy wreszcie jako ca�o�� bytu. Donios�y jest jedynie LITERATURA I PRZYRODA WST�P zwykle g��boko i zwi�zane by�o z instrumentalnym trak- towaniem natury-przyrody. My�lenie takie uprawomoc- nia�y zar�wno religijne koncepcje chrze�cija�stwa4, jak pogl�dy wybitnych filozof�w, na przyk�ad wielkiego Kar- tezjusza5, kt�ry twierdzi�, �e cz�owiek sta� si� powinien �panem i posiadaczem natury"6. W my�leniu takim kiero- wano si� przekonaniem, �e inne prawa rz�dz� cz�owiekiem, inne za� przyrod�, �e przeznaczeniem i dziejow� rol� cz�owieka jest tworzenie �post�pu". Taki niezwykle silny kult post�pu znalaz� wyraz na przyk�ad w Dialektyce przyrody Fryderyka Engelsa7, akcentuj�cego, �e �przeob- ra�anie przyrody przez cz�owieka, a nie sama tylko przyro- da jako taka, jest najbardziej istotn� i bezpo�redni� pod- staw� my�lenia ludzkiego i w miar� tego, jak cz�owiek uczy� si� zmienia� przyrod�, rozwija�a si� jego inteligencja"8. Komentuj�c tego rodzaju eksploatatorskie koncepcje postawy cz�owieka wobec przyrody, a mo�na by ich przyk�ad�w przytoczy� tu niepor�wnanie wi�cej9, wsp�- czesna nam badaczka zwi�zk�w cz�owieka z przyrod� powiada interesuj�co i do�� ekspresywnie: fakt, �e Przyroda istnieje przed wszelk� dzia�alno�ci� cz�owieka i �e zmienia si� w sobie na og� niezale�nie nie tylko od dzia�ania cz�owieka, lecz tak�e od jego istnienia. Ona jest te� ostateczn� podstaw� jego bytu, jak te� istnienia jego dzie�. Wida� to nie tyle w fakcie poznania ludzkiego, ile w zawarto�ci i sposobie istnienia wytwor�w kultury ludzkiej"; R. Ingarden: Cz�owiek i przyroda. W: Ksi��eczka o cz�owieku. Krak�w 1973. s. 13�14. 4 Por. biblijne s�owa Boga: �B�d�cie p�odni i rozmna�ajcie si�, aby�cie zaludnili ziemi� i uczynili j� sobie poddan�"; Rdz. 1,28. 5 Ren� Descartes (1596�1650) by� czo�owym przedstawicielem francuskiego racjonalizmu, uznawa� pewno�� w�asnego my�lenia cz�owie- ka za fundamentaln� podstaw� wiedzy. 6 Bardzo ciekawie i g��boko koncepcj� t� t�umaczy J. Dorst: Si�a �ycia. Warszawa 1987, s. 86. 7 Fryderyk Engels (1820�1895), niemiecki my�liciel i dzia�acz rewolucyjny, wsp�tw�rca materializmu dialektycznego. 8 J. Dorst: Si�a �yda..., s. 87. 9 Czytelnik bardziej t� problematyk� zainteresowany powinien zaj- rze� do cytowanej tu ksi��ki Jeana Dorsta Si�a �ycia. �[...] pragmatyczne traktowanie przyrody jako cz�owie- czej s�u�ebnicy jest tylko z�agodzon� wersj� antropocent- rycznej pychy kowbojskiego do niej podej�cia. Nie otwiera perspektywy dialogu z przyrod�, o kt�ry tak pi�knie upomina si� Martin Buber w swej formule �ja�ty�, �pod- miot�przedmiot�. Jeszcze bardziej ograniczona, a nawet zawodna, jest l�kowa postawa wobec przyrody. Obawa przed �rewan�em� przyrody10 najcz�ciej prowadzi b�d� to do utopijnych wizji powrotu cz�owieka do wyimaginowa- nego stanu natury, b�d� te� przeciwnie � do pr�b stosowa- nia jeszcze �skuteczniejszych� technologii w jej opanowy- waniu"11. Wynika st�d niemal jednoznacznie niew�tpliwa potrze- ba tworzenia nowej orientacji postaw ukierunkowanych na � jak to ujmuje Bo�ena Markowska � �pozytywne aspekty relacji cz�owiek � przyroda". Przede wszystkim dlatego, �e maj�c przed oczyma tylko sprawy ludzkie, problemy polityczne, spo�eczne, ekonomiczne, rzadziej wreszcie kulturowe, zajmuj�c zatem wobec �wiata ow� postaw� antropocentryczn�12, mamy przesadnie uprosz- 10 Przypomnijmy sobie, bo daje to dobr� rzeczy miar�, t� ogromn� pow�d�, jaka nas nawiedzi�a latem 1997 r. W jakiej mierze by�a ona �zawiniona" przez �si�y natury", w jakiej za� wywo�a� j� cz�owiek, nie b��dami w spuszczaniu wody ze zbiornik�w retencyjnych, wysadzaniem b�d� rezygnacj� z przerywania wa��w ochronnych, ale przede wszystkim wielowiekow� eksploatacj� dolin i zlewisk rzecznych, wycinaniem las�w, kanalizowaniem i �ujarzmianiem" rzek, ograniczaj�cym ich naturalne rozlewiska w imi� ich zaludniania i zagospodarowywania? Nieunikniony w warunkach ewolucji ludzko�ci rozw�j gospodarczy istotnie si� przejawia w czynieniu sobie �ziemi poddan�", przecie� jednak �w proces w istocie jest swoistym wymuszaniem na �biernej" przyrodzie albo pewnych uleg�o�ci wobec cz�owieka, albo jakich� wobec niego �wiadcze�, sprzecz- nych z jej ontologi� (sposobem istnienia). Powodzie s� zatem skutkiem tego procesu! 11 B. Markowska; Si�dmy nieprzyjaciel i si�dmy �wiata kierunek. W: Nieobecne dyskursy. Cz. II. Pod red. Z. Kwieci�skiego.Toru� 1992, s. 57. 12 Przypomnijmy, �e antropocentryzm jest pogl�dem, wedle kt�rego cz�owiek jest o�rodkiem i �celem" �wiata, wszystko za� w przyrodzie 8 LITERATURA I PRZYRODA czon� wizj� �u�yteczno�ci" przyrody, traktowanej jako �r�d�o r�norakich korzy�ci, energii, po�ywienia, zysku, technologicznych wykorzysta�. �adnie w zwi�zku z tym pisze wspomniana badaczka: �Znamy zaledwie znikom� cz�� gatunk�w zasiedlaj�- cych ziemi� i nie wiemy, jak� rol� w cyklach naturalnych odgrywa ich wi�kszo��. Niszczenie niekt�rych gatunk�w, wprost lub po�rednio � poprzez degradacj� �rodowisk ich �ycia � doprowadzi� mo�e do niewyobra�alnych dzi� nast�pstw. W przyrodzie bowiem [...] nie ma [...] niczego zb�dnego � ostrzegaj� obdarzeni pokor� i wyobra�ni� naukowcy"13. Zarazem jednak jednym z najwi�kszych b��d�w pope�- nianych przez ludzi jest w tym wypadku stanowczo zbyt �atwe przecenianie zasobno�ci i �odporno�ci" przyrody, co dotyczy nie tylko takich, szybko si� przecie� wyczer- puj�cych, zasob�w naturalnych, jak w�giel, rudy �elaza czy ropa naftowa14, ale tak�e innych zjawisk. O przyrodzie bowiem sk�onni jeste�my nieraz my�le� w kategoriach pewnego jej �nadmiaru", a w zwi�zku z tym o jej niemal niesko�czonych mo�liwo�ciach regeneracyjnych. Gdy do- wiadujemy si�, �e na wodach tundry i metr kwadratowy dzieje si� ze wzgl�du na niego, co poci�ga za sob� interpretacje �wiata wy��cznie z punktu widzenia do�wiadczenia ludzkiego. �ycie w spo�ecznie zorganizowanych formach, szczeg�lnie na przyk�ad w miastach, bodaj w�a�nie sprzyja takiemu my�leniu antropocentrycznemu, obiektywnie jednak nie zmienia ono oczywistego przecie� faktu, i� nie jeste�my jedynymi danego nam �wiata mieszka�cami, w sensie za� liczebno�ci istot �ywych zamieszkuj�cych ziemi� stanowimy, my ludzie, niepoka�n� mniejszo��. Rzadko kiedy zdajemy sobie spraw� z tego, �e w Polsce �yje ok. 25000 gatunk�w owad�w (policzmy w pami�ci, ile ich mo�e by�, gdyby ka�dy gatunek reprezentowa� mia�a skromna liczba tylko 10 000 okaz�w!), na �wiecie za� zarejestrowano ich dot�d oko�o miliona. 13 B. Markowska: Si�dmy nieprzyjaciel..., s. 57. 14 Zauwa�my tu na marginesie, i� poszukiwaniu nowych �r�de� energii, �uwalniaj�cych" cz�owieka od zale�no�ci od ropy naftowej i w�gla, w r�wnej mierze nie towarzyszy jednak poszukiwanie sub- stytut�w �elaza i innych potrzebnych cz�owiekowi metali, produkcja za� samochod�w stale ro�nie! WST�P �produkuje" w okresie l�gowym 100 000 komar�w, b�d� gdy postrzegamy ro�liny, okre�lane przez nas mianem �chwast�w", a wi�c ro�lin zb�dnych i nawet �szkod- liwych"15, ro�lin rozsadzaj�cych na mniej ucz�szczanych drogach asfalt, wciskaj�cych si� mi�dzy p�yty chodnik�w i wyrastaj�cych na dachach zaniedbanych domostw, w�w- czas nieledwie przekonani jeste�my o pot�dze jej witalno- �ci, a zatem tak�e swoistej �niezniszczalno�ci". Wizja takiego �nadmiaru" bogactwa form przyrody i jej �ywotno�ci, zw�aszcza w sytuacjach, gdy sprawia nam ona w naszym ucywilizowanym �yciu jakie� k�opoty, prowadzi � zn�w antropocentrycznie � do z�udze� o moralnym prawie cz�owieka do jej temperowania, formowania, ogra- niczania. Pragmatyczne racje sugeruj� przecie� t�pienie plagi komar�w, te same jednak wzgl�dy kieruj� wycina- niem amazo�skich puszcz i � to ju� u nas, na przyk�ad na G�rze �w. Anny w Opolskiem � prowadzeniem autostrad niedaleko rezerwat�w przyrody. Jest to jednak tylko jedna strona medalu. Wyznacza j� zatem, jak rzecz uj�� Roman Ingarden, fakt, i� cz�owiek �transcedentuje przyrod�" i wskutek tego �wytwarza �wiat, kt�ry mimo swej stale utrzymuj�cej si� postaci przybiera niezliczone, wci�� nowe oblicza historyczne"16. Ingarden akcentuje bowiem zarazem mocno i to, co ju� mniej ch�tnie przyjmowane jest do wiadomo�ci przez 15 Zauwa�my, �e ta kategoria �szkodliwo�ci" zn�w jest antropocent- ryczna, uwzgl�dnia bowiem tylko to, �e one cz�owiekowi przeszkadzaj�, nie liczy si� za� z ich ontologi�. 16 R. Ingarden: Cz�owiek i przyroda..., s. 13. Uzupe�nia te s�owa Ingardena bardzo ciekawa, godna osobnego zastanowienia, jego refleksja m�wi�ca, i� cz�owiek �Zmienia Przyrod� ujarzmiaj�c j� (rolnictwo, technika) i nadaje jej zarazem pewien sens, kt�rego ona sama w sobie nie posiada, tworzy dzie�a r�ni�ce si� w swej istocie od tego wszystkiego, co znajduje si� w �wiecie jako tw�r samej Przyrody. Dzie�a te s� dostosowane do jego ducha i stanowi� jego dope�nienie. Gdy s� ju� raz wytworzone, natrafia na nie w �wiecie, jakby by�y w nim czym� rzeczywistym"; tam�e, s. 15. IO LITERATURA I PRZYRODA ludzi, �e cz�owiek �yj�c w �wiecie �odmiennym od Natu- ry", i tworz�c now� rzeczywisto�� ludzkiego �wiata, �pra- wie ca�kiem zapomina, �e u pod�o�a ca�ej tej nowej rzeczy- wisto�ci kryje si� Natura oboj�tna na wszelk� warto�� i nieczu�a na szcz�cie i niedol� cz�owieka. Zapomina te�, �e to jedynie cienka warstwa na jego powierzchni stanowi w nim cz�owiecze�stwo i �e to ona zmienia ca�y sens jego �ycia i jego losu"17. Zarazem za�, powiada Ingarden w wywodzie wnik- liwym i subtelnym, �w cz�owiek �[...] czuje si� w swej czystej i autonomicznej istocie czym� wy�ej stoj�cym od przyrody i czym� o tyle szlachetniejszym od proces�w czysto fizycznych lub tego, co si� dzieje w zwierz�tach, �e nie mo�e poczuwa� si� do �cis�ego zwi�zku z przyrod� i �y� w jej obr�bie w jedno�ci z ni� b�d�c w pe�ni szcz�liwym, gdy od czasu do czasu odkrywa w sobie co� z Pierwotnej Przyrody, czuje si� tym nie tylko niezmiernie upokorzony, ale i sobie zupe�nie obcy, i staje si� sobie w�wczas niezrozumia�ym. Nie mo�e i nie chce uwierzy�, �e stanowi cz�on pierwotnej natury, �e jest zwierz�ciem i �e nie jest ani jako naturalna rzeczywisto��, ani jako pewne indywiduum pod �adnym wzgl�dem czym� lepszym od zwierz�t, ani te� niczym radykalnie odmiennym od reszty Natury. Nie mo�e w to uwierzy� w g��bi swego serca, cho� nauka m�wi mu, �e procesy �yciowe zachodz�ce w jego ciele i nawet w jego duszy nie s� w zasadzie innego rodzaju ni� procesy rozgrywaj�ce si� w zwierz�tach. I w g��bi swego serca nie wierzy w sw� w�asn� �mier�, i przekonywa sam siebie, �e dusza jego jest nie�miertelna, cho� codziennie widzi, jak umieraj� jego przyjaciele i towarzysze pracy. Nie rozumie te� �mierci innych ludzi i jest przera�ony widokiem roz- k�adaj�cego si� trupa, kryje go przeto g��boko w ziemi. Jest g��boko nieszcz�liwy, gdy czuje si� w jakiej� sytuacji sprowadzony do poziomu zwierz�cia lub gdy widzi, �e wszystkie jego si�y i ca�y wysi�ek nie pozwalaj� mu prze- 17 Tam�e, s. 16. WST�P II kroczy� naprawd� granic wyznaczonych przez Przyrod�. Poczyna tedy �y� ponad stan swych si� i swoj� natur� przyrodzon�: tworzy sobie nowy �wiat, now� rzeczywisto�� dooko�a siebie i w sobie samym. Tworzy �wiat kultury i nadaje sobie aspekt cz�owiecze�stwa"18. Czy jednak nadaj�c sobie �w �aspekt cz�owiecze�stwa" cz�owiek istotnie musi stawia� go opozycyjnie wobec natury? Czy powinien go tak stawia� i zawsze w dziejach ludzkiej przesz�o�ci tak stawia�? By znale�� odpowied� na to pytanie, nie wystarczy ograniczy� si� do � sk�din�d, zw�aszcza z perspektywy nauk historycznych, godnego uwagi � prze�ledzenia (na przyk�ad w ramach historii gospodarczej) form ludzkiego wsp�ycia z przyrod�, obserwuj�c i ustalaj�c, w jakie stosunki z ni� cz�owiek wchodzi� poprzez r�ne postaci swej aktywno�ci w r�nych stadiach organizacji �ycia spo�ecznego. Analiza bowiem takich fakt�w, obejmuj�cych na przyk�ad mi�dzy innymi oswajanie dzikich zwierz�t dla ich gospodarczego wyzyskania, histori� �owiectwa i hodo- wli, poczynania badawcze i zdobywcze (odkrywanie nie- znanych krain, alpinistyczna eksploracja wysokich g�r itp.)19 ujawni� musi � zw�aszcza w pr�bach uj�cia takich i wielu innych zagadnie� w perspektywie historycznej 18 Tam�e, s. 13�14. 19 Po chwili namys�u mo�emy ten wykaz powa�nie powi�kszy�, tworz�c pe�niejszy ich katalog. Mo�e by warto w ramach jakiej� lekcji, mo�e biologii, a mo�e historii, b�d� innego spotkania, uczyni� to zagadnienie przedmiotem szerszej, zbiorowej dyskusji? Doj�� tu mo�emy do bardzo ciekawych wniosk�w, zauwa�aj�c na przyk�ad znaczenie, jakie dla cz�owieka mia�o nabycie umiej�tno�ci �eglugi po rzekach i morzach, jakie spos�b wykorzystywania rzek mia� znaczenie dla �ycia ludzkich zbiorowo�ci (tu pomocne nam mog� by� np. nast�puj�ce przyst�pnie napisane prace: G. Lab u da: Rzeki w dziejach narod�w [ze szczeg�lnym uwzgl�dnieniem narodu polskiego]. W: Rzeki. Kultura � cywilizacja � historia. Pod redakcj� J. Ku�tuniaka. T. 1. Katowice 1992, s. 15�38; L. Leciejewicz: Rola mniejszych rzek w dziejach dawnych spo�ecze�stw na przyk�adzie Pars�ty, tam�e, s. 121�140; M. Parczew- ski: Sie� rzeczna a rozmieszczenie osadnictwa wczesno�redniowiecznego we wschodniej cz�ci polskich Karpat, tam�e, s. 141�152). 12 LITERATURA I PRZYRODA � konieczno��, a w ka�dym razie niew�tpliw� celowo��, widzenia ich z perspektywy kulturowej. W my�leniu bowiem o zjawiskach przyrody celowe staje si� dostrze�enie swoistej dwoisto�ci sposobu ich istnienia w ludzkiej �wiadomo�ci � najpierw jako prawdziwych, obiektywnie istniej�cych byt�w, potem jako wyobra�e� o nich, konkretyzuj�cych w ludzkiej �wiadomo�ci ich istnienie20. Wedle bowiem tych wyobra�e� przyroda (jej zjawiska) staje si� przedmiotem pewnych �wm�wionych", a w ka�dym razie przypisywanych i cz�sto szeroko akcep- towanych jej znacze�, w �lad za� za tym tak�e i warto�ci. Przyk�ad najprostszy: obiektywnie rzecz bior�c (u�yjmy tu okre�lenia antropomorfizuj�cego) �g�upia" sowa jest po prostu ptakiem, kt�ry sw� �yciow� aktywno�� realizuje noc�, zarazem jednak stanowi wyrafinowany symbol m�d- ro�ci. Z kolei � zn�w rzecz antropomorfizuj�c � niepo- r�wnanie od niej �m�drzejsza" (inteligentniejsza) g�, tak ceniona przez ludzi tylko dla smaku jej mi�sa oraz warto�ci jej ciep�ego pierza, sta�a si� na podstawie powierzchownej jej obserwacji symbolem g�upoty (�g�upia g�"). �G�upia" jest obok niej tak kura, jak i koza; owieczka natomiast jest �potulna". Mo�na takie przyk�ady, b�d�ce ocywi�cie do- wodem antropocentryzmu, mno�y�21, ju� jednak na pod- stawie tych kilku wida� wyra�nie, �e zjawiska przyrody w ludzkiej �wiadomo�ci funkcjonuj� jakby na dw�ch wspo- mnianych poziomach. Pierwszym z nich jest ich realny byt przyrodniczy, drugim � spos�b, w jaki wpisuj� si� one w ludzk� �wiadomo��. Co przy tym wa�ne, ka�da epoka w dziejach kultury wnosi do tych wyobra�e� nowe jako�ci, 20 Zob. np. A. Gruszecki: Znaczenie �wiata ro�linnego w podaniu i poezji ludu polskiego. �Biblioteka Warszawska" 1877, t. 3; ten�e: Symbolika ptak�w w podaniu i poezji ludu polskiego. �Echo" 1878, nr 156�210; Z. Ulanowska: R�a w poezji i obyczaju naszym i obecnym. �Tygodnik Ilustrowany" 1886, nr 183. 21 Przytoczenie wi�kszej ilo�ci takich frazeologizm�w mo�e by� zabawnym i przyjemnym �wiczeniem j�zykowym, dobrze oddaj�cym istot� omawianej tu rzeczy. ^^_____________________WST�P_________________________1^ znaczenia i warto�ci, te za�, przekazywane z pokolenia na pokolenie, staj� si� elementami tradycji: ci�g�o�ci kulturo- wej o mniej czy wi�cej d�ugim trwaniu. Ot� w tym drugim poziomie zjawiska przyrody staj� si� swoistym elementem ludzkiej kultury, cho� z natury swojego bytu jej przejawy nie nale�� do tego zespo�u wytwor�w cz�owieka, o kt�rych zwykli�my my�le�, maj�c na uwadze przejawy kultury. Zwykle bowiem my�limy tak, �e do kultury nale�� np. Koncerty brandenburskie Jana Sebastiana Bacha, Wawel i powie�ci Stefana �eromskiego, popularne piosenki czy moda, gdy koty, s�onie, porosty, jaskinie i ska�y, lasy i puszcze, czy zielone ��ki szeroko nad b��kitnym Niemnem rozci�gnione, nale�� ju� tylko do przyrody. W istocie jest troch� inaczej, cho� nie zawsze to umiemy dostrzec. Wystarczy jednak sobie uprzytomni�, �e �klasyczna" definicja kultury sformu�owana przez Edwar- da Ty lora (1832�1917) w dziele P�mitive Culture (1871) m�wi, �e ,jkultura [...] jest to z�o�ona ca�o��, kt�ra obej- muje wiedz�, wierzenia, sztuk�, moralno��, prawa, obycza- je oraz inne zdolno�ci i nawyki nabyte przez ludzi jako cz�onk�w spo�ecze�stwa"22, by poj��, �e istniej� powa�ne podstawy po temu, by zjawiska przyrody postrzega� tak�e w perspektywie kulturowej, cho�by na przyk�ad jako przedmiot literackiego czy malarskiego obrazowania. Na- tomiast Ralph Linton (1893�1953), ameryka�ski an- tropolog i teoretyk kultury, autor wybitnego dzie�a Kulturo- we podstawy osobowo�ci (1945; wyd. poi. 1975), owo poj�cie kultury wi�za� z zachowaniami cz�owieka, st�d w jego uj�ciu kultur� jest �konfiguracja wyuczonych zachowa� i rezultat�w zachowa�, kt�rych elementy s� wsp�lne cz�on- kom danego spo�ecze�stwa i przekazywane w jego obr�- bie"23. Wedle wybitnego polskiego socjologa i ciesz�cego si� �wiatow� s�aw� badacza kultury Stefana Czamowskiego 22 Cyt. za A. Kloskowska: Socjologia kultury. Wyd. 2, Warszawa 1983, s. 19�20. 23 Tam�e, s. 24. LITERATURA I PRZYRODA (1879�1937) kultur� jest �wszelki dorobek umys�owy tak czy inaczej utrwalony w praktyce spo�ecznej i przekazywa- ny z pokolenia na pokolenie"24. Takie rozumienie kultury zn�w uprzytamnia, �e ludzkie my�lenie o przyrodzie, szczeg�lnie wtedy, gdy w jakikolwiek spos�b jest tw�rcze, tworzy jaki� odr�bny, inny od naturalnego jej bytu status. Takie definicje kultury mo�na by mno�y�25, ale nie to jest celem niniejszych rozwa�a�. Warto tu bardziej zwr�ci� uwag� na to, i� z ka�dej z nich wynika jasno, �e ludzkie wyobra�enia o przyrodzie, ludzkie o niej my�lenie tworz�ce tradycj� tych wyobra�e�, ludzkie wobec niej zachowania, ludzkie wmawianie jej pewnych znacze� i warto�ci, czyni� z niej zjawisko kulturowe. Owym wi�c zjawiskiem kulturo- wym przyroda staje si� nie tylko wtedy, gdy �czyni�c z natury sztuk�" (by u�y� s��w osiemnastowiecznego poety), cz�owiek tworzy pi�kne parki i ogrody, odpowiada- j�ce jego potrzebom estetycznym i emocjonalnym26, ale tak�e wtedy, gdy tworz�c i przekazuj�c tak otoczeniu, jak pokoleniom nast�pnym jakie� wyobra�enia o przyrodzie dzikiej, pierwotnej, przydaje jej znaczenia symboliczne, metafizyczne oraz kategori� pi�kna b�d� brzydoty. Uj- muj�c rzecz �artobliwie, rzec mo�na, i� powiadaj�c, �e kura jest brzydka albo g�upia, czynimy z niej fenomen o znacze- niu kulturowym... Nie przypadkiem zatem m�wimy tak�e cz�sto o pi�knie zjawisk przyrody, z niejakim zdumieniem zauwa�aj�c, i� nie zawsze by�o ono dostrzegane, je�li za� by�o, to na sposoby historycznie zmienne27, w dodatku, za� na sposoby niewiele maj�ce wsp�lnego tak z metafizycznym po jmowa- 24 S. Czarnowski: Dzie�a. T. 1. Warszawa 1956, s. 20. 25 Zob. S.Bednarek: Pojmowanie kultury i jej historii we wsp�czes- nych syntezach dziej�w kultury polskiej. Wroc�aw 1995. 26 Wspomnimy tu pi�kn� �Sofi�wk�" w Tulczynie Potockich, upami�tnion� we wspania�ym poemacie Stanis�awa Trembeckiego pod tym samym tytu�em, cytowanym w niniejszej antologii. 27 Dodajmy: nie tylko historycznie. Wchodz� tu w rachub� tak�e inne uwarunkowania, np. geografkzno-kulturowe. W r�nych kulturach r�ne s� idea�y pi�kna! WST�P niem przyrody, jak z interpretacj� niew�tpliwego istnienia celowo�ci jej form. Ciekawie o tym trudnym zagadnieniu pisa� wybitny uczony Stanis�aw Ossowski (1897�1963), zauwa�aj�c, �e cho� z perspektywy metafizycznej �mo�na wszystkie twory przyrody uwa�a� za jednakowo �doskona- �e�, to jednak w estetyce, jako nauce o pi�knie, taki �egalitaryzm" utrzyma� si� nie da, bowiem �budowa jastrz�bia lub jask�ki wydaje si� doskonalsza ni� budowa kury"28. Oczywi�cie, dodaje Ossowski, prawdziwo�� takie- go stanowiska z punktu widzenia filozofii przyrody jest co najmniej w�tpliwa, dla estetyki jednak ma ona znaczenie niezwykle donios�e, bowiem �o naszych prze�yciach es- tetycznych decyduj� nasze nastawienia", st�d zjawiska przyrody traktowa� mo�emy tak, jak gdyby one by�y wytworami sztuki29, a zatem tak, jakby ich brzydota lub pi�kno by�y w nich �wiadomie �zaprojektowane" � tak samo, jak z woli artysty i jego mo�liwo�ci tw�rczych �wpisane" s� one w dzie�o sztuki. I na takiej w�a�nie zasadzie, konstatuje Ossowski, �estetyka przyrody na�la- duje estetyk� sztuki"30, co sprawia, �e ludzkie s�dy o pi�k- nie czy brzydocie przyrody budowane s� jakby na zasadzie analogii do s�d�w o dzie�ach sztuki. Dzieje si� za� tak mimo kilku fundamentalnych r�nic mi�dzy �wiatem przyrody a sztuk�. Trudno tu m�wi� o wszystkich, warto jednak wyja�ni�, w jaki spos�b ulega zniesieniu antynomia bodaj najpowa�niejsza, jak� tworzy fakt, i� sztuka nastawiona jest na przekazywanie w�a�- ciwych ludzkiej logice i specyfice j�zyka danej sztuki znacze� oraz warto�ci31, podczas gdy, jak celnie powiada 28 S. Ossowski: U podstaw estetyki. Wyd. 2. Warszawa 1949, s. 259; zob. te� M. Go�aszewska: Zarys estetyki. Wyd. 2. Warszawa 1983, s. 92�115- 29 Zob. tam�e, s. 267. 30 Tam�e, s. 267. 31 Pami�tajmy, �e innymi � i to diametralnie innymi � j�zykami przemawiaj� literatura, malarstwo, rze�ba czy muzyka, fakt jednak, �e owe �j�zyki" wyra�aj� jakie� znaczenia, powoduje, �e s� one tak�e no�nikami pewnych konkretnych warto�ci. 16 LITERATURA I PRZYRODA WST�P 17 Ossowski � �w przyrodzie [...] nie spotyka si� stosunk�w semantycznych. Nie ma tam przedmiot�w, kt�re by co� oznacza�y, co� wyobra�a�y, komunikowa�y jak�� tre��"32. W �lad za tym rzec zatem mo�na, �e �wiat przyrody w rzeczywisto�ci, na tyle, na ile ona jest dla nas obiektywnie poznawalna, w istocie swego bytu nie zna takiego systemu warto�ci, jaki istnieje w �wiecie sztuki. W male�kiej mierze ju� o tym by�a tu mowa. Jak te� widzieli�my, orzekaj�c, �e kura i g� s� g�upie, paw jest pr�ny, dodaj�c nadto dla przyk�adu, �e tatrza�ski Giewont to ��pi�cy rycerz", orze� jest �kr�lem ptak�w", gdy lew to �kr�l zwierz�t", d�b za� Bartek k. Zagna�ska to ��wiadek historii", cz�owiek zja- wiskom przyrody wmawia pewne znaczenia, w ten za� spos�b buduje stosunki semantyczne i systemy warto�ci, jednak�e nie w autonomicznym obr�bie �wiata przyrody33, ile w jego relacji z cz�owiekiem. Zarazem te�, co niezwykle istotne, na r�norakie sposoby wprowadza owe wyobra�e- nia, znaczenia i warto�ci w szerszy obieg, co sprawia, �e staj� si� one w�asno�ci� wsp�ln� pewnych spo�eczno�ci. Moment ten nieraz doceniali wybitni przyrodnicy. Tak czyni� wybitny botanik, badacz historii polskiej flory, Marian Raciborski (1863�1917), tak rzecz ujmowa� id�cy jego �ladem wsp�czesny geolog Krzysztof Jakubowski, gdy akcentowa� trafno�� zaproponowanego przez niego poj�cia �zabytku przyrody", rysuj�cego si� zreszt� w wy- ra�nej analogii do koncepcji �pomnika przyrody"34 Alek- sandra von Humboldta. St�d ju� tylko krok do budowania narodowej inter- pretacji poj�cia przyrody, kt�ra w pewnych okoliczno- �ciach staje si� w zbiorowej �wiadomo�ci istotnym iden- tyfikatorem poj�cia ojczyzny. W �lad za tym idzie znamien- ny spos�b jej widzenia przez pryzmat pewnych, aprobowa- 32 Tam�e, s. 248. 33 Lew przecie� nigdy si� nie dowie, �e jest �kr�lem zwierz�t". 34 Zob. K. Jakubowski: Tradycje i g��wne kierunki rozwoju ochrony przyrody nieo�ywionej w Polsce. W: Studia z dziej�w ochrony przyrody. Warszawa 1985, s. 150�151. nych przez narodow� zbiorowo�� warto�ci. Co oczywiste, ma to pewne godne uwagi nast�pstwa dla sposobu ludz- kiego my�lenia o zagadnieniach ochrony tyle� �rodowiska naturalnego, ile � przede wszystkim � przyrody. Wniosek taki mo�na zreszt� logicznie wyprowadza� z wielu r�nych przes�anek. Uprawnia do tego lektura geograficznych pism Wincentego Pola, o kt�rym b�dzie tu jeszcze mowa, interesuj�cych tak�e sugestii dostarcza pi- sarstwo Stanis�awa Vincenza, nie tylko jako autora Na wysokiej po�oninie, ale tak�e eseju Krajobraz jako t�o dzie- j�w, w kt�rym rozwa�a on istnienie krajobrazu jako t�a i zarazem wyniku dziej�w. Vincenz istot� wywod�w Pola spointowa� w celnym stwierdzeniu, i� jego P�nocny wsch�d Europy jest �[...] wyrazem wiary, �e Rzeczpospolita to ludzkie �ycie zbiorowe, kt�rej t�em i wynikiem jest cz�� Europy mi�dzy Morzem Ba�tyckim a Dnieprem, posiada w krajobrazie fundamenty jeszcze g��biej za�o�one ni� w pa�stwowo�ci"35. Orzeczenia takie, m�wi�ce, i� nie tylko cz�owiek kszta�tuje krajobraz �milionami kropel pracy ludzkiej", ale tak�e przyroda formuje cz�owieka, prowadz� Vincenza do konstatacji o istnieniu swoistego uk�adu mi�dzy cz�owiekiem a przyrod�, w kt�rym przyroda ,,[...] na og� dotrzymuje uk�ad�w. I wtedy ju� raczej wzywa i uczy, ni� zmusza. Najwa�niejsze, gdy cz�owiek nie tylko umie i zdo�a wykorzysta� jej okazje, lecz gdy pojmie jej intencje. Tych przecie nie tr�bi ona nikomu w uszy. Co najwy�ej pozwala je odgadn�� jak artysta prawdziwy"36. St�d owa przyroda w przekonaniu Vincenza jest dla cz�owieka jednocze�nie wyzwaniem i wezwaniem. T� filo- zofi� krajobrazu rozwin�� Vincenz nadto w swej koncepcji �pisma �wiatowego", pod kt�rym to poj�ciem rozumie� nale�y daj�ce si� w krajobrazie �odczyta�" i zinterpretowa� wpisane w przyrod� �znaki �wiata", ukazuj�ce, w jakim stadium znajduje si� dany krajobraz. Wyja�ni� to pisarz na 35 S. Vincenz: Z perspektywy podr�y. Krak�w 1980, s. 363. 36 Tam�e, s. 385. 2 Literatura i przyroda i8 LITERATURA I PRZYRODA WST�P przyk�adzie celowo�ci studiowania zespo��w ro�linnych: nauka taka prowadzi wedle niego do czytania �tekst�w przyrody"37. St�d wyrasta� mo�e i powinno przekonanie o celowo�ci ochrony takich krajobraz�w, �rodowisk �tek- st�w przyrody" jako �znak�w �wiata" ukazuj�cych jego warto�� w perspektywie ludzkiej, przecie� jednak nie tylko materialnej. Powiada Vincenz: �Gdy w�drujemy �cie�k�, gdy w�d- rujemy w�r�d krajobrazu, gdy patrzymy na jego widom� posta�, wynik pracy tylu pokole� � ��czymy si� z nimi, z wieloma nieznanymi pracownikami wsp�lnoty"38. T� wsp�lnot� tworz� jednak nie tylko ludzie, nale�� bowiem do niej r�wnie� owe przyrodnicze, kulturowej i cywiliza- cyjnej obr�bce nie poddane �znaki �wiata" takie, jak ro�liny, ptaki, woda, a zatem sk�adniki wspomnianego �pisma �wiatowego"39. Z wyrastaj�cej st�d skali warto�ci najszerzej rozumianych zjawisk przyrodniczych �atwo ju� wyprowadzi� szersze wnioski dotycz�ce sposobu ludzkich zachowa� wobec tych �znak�w �wiata" � no�nik�w �pisma �wiatowego", opowiadaj�cego o ontologii40 przyro- dy, jej dziejach i sposobie ludzkiego z ni� wsp�ycia. Pierwszym wynikaj�cym st�d wnioskiem jest poznanie tych warto�ci, drugim � konieczno�� ich ochrony. Chroni si� bowiem to, co si� ceni, mamy za� wiele r�nych powod�w o charakterze nie tylko egzystencjalnym, ale tak�e kulturowym, by liczne zjawiska przyrody prawdziwie ceni�. Cho�by dlatego, �e si� nam podobaj�, b�d� dlatego, 37 Zob. S. Vincenz: Outopos. Wroc�aw 1993, s. 154�155. 38 Tam�e, s. 185. 3S Jego koncepcj� zrekonstruowa�em w szkicu �Pismo �wiatowe" Stanis�awa Vincenza. W: Z problem�w aksjologii literatury i kultury popularnej. Prace ofiarowane J�zefowi Nowakowskiemu. Pod redakcj� Stanis�awa Uliasza. Rzesz�w 1996, s. 41�54, gdzie bli�sze, tu zb�dne, szczeg�y. 40 Pami�tamy, �e ontologia jest dzia�em filozofii zajmuj�cym si� og�ln� teori� bytu, a zatem owo poj�cie oznacza� tak�e mo�e spos�b istnienia pewnych byt�w. �e � oczywi�cie w zwi�zku z tym � przypisujemy im, cz�sto przej�te z tradycji, znaczenia ich warto�ci. Ma to naturalny nieledwie zwi�zek z zagadnieniem �d�u- giego trwania" pomnikowych warto�ci r�norakich fenome- n�w przyrodniczych. Przede wszystkim z problemem seman- tycznego (znaczeniowego) i aksjologicznego (warto�ciuj�ce- go) ich nacechowania, wskutek czego wi��e si� dodatkowo z istnieniem i znaczeniem poj�cia �przyrody polskiej". Stosowane jest ono niemal powszechnie, czasem wy- miennie z poj�ciem �przyrody ojczystej", co za� oczywiste, jest metafor�, w istocie jednak w potocznym rozumieniu nierzadko wcale jako przeno�nia (a niekiedy i symbol) pojmowane nie jest. Z przyrodniczo-ontologicznego punk- tu widzenia jest ono oczywi�cie pozbawione najmniejszego sensu, ma jednak istotn� warto�� emocjonaln�, kt�rej zreszt� wcale nie nale�y lekcewa�y�, wr�cz za� przeciwnie, wysoko trzeba ceni�. Stanowi ono przecie� podstaw� uczuciowego stosunku do zjawisk przyrody, co dobrze ilustruj� s�owa Cypriana Kamila Norwida o jego t�sknocie do kraju, w kt�rym �win� jest du�� popsowa� gniazdo na gruszy bocianie, bo wszystkim s�u��". Na jego jednak logiczn� i � by tak rzec � ontologiczn� � absurdalno�� �wietnie wskazuje przyk�ad poetyckiej gry, jak� z pewnym fragmentem Pana Tadeusza Adama Mickiewicza podj�� Leo Belmont41. Jak bowiem pami�tamy, Mickiewicz w Pa- nu Tadeuszu, w �smej ksi�dze poematu napisa� o tym, jak Tadeusz, zrozpaczony po k��tni z Telimen� w samob�j- czych zamiarach �bieg� ku ��kom, gdzie stawy b�yszcza�y si� w dole", bowiem � ironicznie doda� autor � �czu� poci�g niewymowny utopi� si� w b�ocie". Ot� �Dziwnym zrz�dzeniem los�w, po tym samym brzegu Jecha� hrabia na czele d�okej�w szeregu, A zachwycony wdzi�kiem nocy tak pogodnej 41 Leo Belmont � pseudonim poety Leopolda Blumentala (1865�1941). 2O LITERATURA I PRZYRODA WST�P 21 I harmonij� cudn� orkiestry podwodnej, Owych ch�r�w, co brzmia�y jak harfy eolskie (�adne �aby nie graj� tak pi�knie jak polskie), Wstrzyma� konia i o swej zapomnia� wyprawie, Zwr�ci� ucho do stawu i s�ucha� ciekawie..." �artobliwe s�owa poety, �e ��adne �aby tak pi�knie nie graj� jak polskie", sk�oni�y Leo Belmonta do napisania wiersza Z�y patriota �filister (1900): �Sta�em d�ugo, sta�em jakby gap, Zapatrzony � w co? � w przydro�ne b�oto! Zas�uchany � w co? � w skrzeczenie �ab! Zrozpaczony... �em z�ym patriot�! Nie odkry�em, aby gorszy g�os Mia�y �aby niemieckie od polskich, A na domiar � to filistra los! Nie s�ysza�em �adnych harf eolskich! Brzydkie b�oto, brzydki �abi skrzek, A najbardziej... chyba w mojej duszy! �wiat jest pi�kny w ka�dym py�ku swym: Mickiewicza miej oczy i uszy!" Co oczywiste, w najpowa�niejszych polskich nauko- wych pracach przyrodniczych ju� od kilkudziesi�ciu lat owo poj�cie �przyrody polskiej" pojawia si� coraz rza- dziej42, wypiera je bowiem wsp�cze�nie43 �ci�lejsze, uj- 42 Aczkolwiek w jednej z najpopularniejszych swych prac, jeszcze przedwojennych, wybitny botanik W�adys�aw Szafer (1886�1970), autor wielkiego dzie�a Szata ro�linna Polski (1959) i redaktor czasopisma �Chro�my Przyrod� Ojczyst�", rosn�c� dziko na Polesiu azali� pontyjsk� nazwa� �najpi�kniejszym polskim kwiatem"; zob. W. Szafer, J. Szaf�- rowa: Kwiaty w naturze i sztuce. Lw�w 1939, s. 40�48. 43 Co zupe�nie nie przeszkadza temu, �e najpopularniejszym i bodaj najwa�niejszym z racji jego spo�ecznego zasi�gu periodykiem po�wi�co- muj�ce rzecz w kategoriach geopolitycznych, okre�lenie m�wi�ce o pewnych zjawiskach przyrodniczych �w Pol- sce". I tak we wst�pie do niezwykle ciekawej i cennej pracy zbiorowej Ostoje ptak�w w Polsce, wydanej pod auspicjami Og�lnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptak�w, Maciej Gromadzki napisa�: �Ptaki nie uznaj� granic wyznaczonych przez cz�owie- ka. Przemieszczaj� si� z kraju do kraju i z kontynentu na kontynent, przelatuj� nad morzami i oceanami, zamiesz- kuj� niemal wszystkie siedliska, w inny spos�b spotykaj� si� z zupe�nie innymi lud�mi, innymi narodami. Oznacza to, �e chroni� ptaki mo�na tylko w skali ca�ego �wiata, �e trzeba to czyni� w szerokiej mi�dzynarodowej wsp�pra- cy"44. S�owa te � cho� zapewne nie to w tym wypadku by�o intencj� autora � w oczywisty spos�b relatywizuj� poj�cie �przyrody polskiej", zwracaj�c uwag� na potrzeb� global- nej w skali ca�ego �wiata ochrony nie tylko ptak�w, ale i ich siedlisk. Sugestywnie i m�drze w zwi�zku z tym pisze dalej Gromadzki: �[...] do tego, aby wiosn� pod naszym dachem ulepi�a swe gniazdko jask�ka, potrzeba, aby w Afryce Po�udniowej istnia�y bagna, na kt�rych jask�ki sp�dzaj� zim� i aby bagien tych nikt nie osuszy�. A je�li chcemy, aby do naszego gospodarstwa zawita� bocian, to musimy oczekiwa�, �e nie zostanie on otruty przez rolnik�w na dalekich afryka�skich sawannach. Nie za�piewa w Polsce skowronek, je�li zjedz� go W�osi. Ale do innych kraj�w nie polec� inne ptaki, je�li w Polsce nie znajd� miejsca i warunk�w do przetrwania nym ochronie przyrody jest czasopismo �Chro�my Przyrod� Ojczyst�". Ze �ci�le logicznego punktu widzenia poj�cie �przyrody ojczystej" jawi si� jednak na pewno zasadniej od poj�cia �przyrody polskiej", bowiem �polsko��" nie mo�e by� i nie jest obiektywnie cech� zjawisk przyrody, bocian�w czy wierzb. 44 Og�lnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptak�w, Ostoje ptakom w Polsce. Opracowali M. G�owacki, A. Dyrcz, Z. G�owaci�ski, M. Wieloch. Gda�sk 1994, s. 14. 22 LITERATURA I PRZYRODA zimy czy wypoczynku w czasie w�dr�wki. Takie przyk�ady mo�na podawa� w niesko�czono��. To w�a�nie ptaki poma- gaj� nam zrozumie�, �e w swoim kraju �yjemy wprawdzie u siebie, ale nie jeste�my tu sami i nie �yjemy tylko dla siebie"45. W spos�b bodaj oczywisty dla ka�dego przyrodnika odnosi si� tu Gromadzki do tych globalnych strategii, kt�re g�oszone s� te� coraz cz�ciej i coraz powszechniej tak�e w licznych pracach naukowych i popularnonaukowych, jakie mniej wi�cej od �wier�wiecza pocz�y coraz liczniej dociera� do polskiego czytelnika. Zarazem jednak owe perswazyjnie zabarwione sugestie naprowadzaj� na istotny moment dobrze obja�niaj�cy pewien przynajmniej aspekt ontologiczny poj�cia �przyrody polskiej", odwo�uj� si� bowiem do znamiennych przejaw�w wsp�ycia ludzi i ptak�w w Polsce, do emocjonalnej potrzeby obecno�ci w naszym �yciu indywidualnym i zbiorowym skowronk�w, jask�ek, bocian�w. W �wiadomo�ci bowiem zbiorowej jawi� si� one jako ptaki specyficznie polskie i w tym sensie sta�y si� wa�nym sk�adnikiem kultury polskiej. St�d owe w�druj�ce daleko na zim� ptaki stanowi� integralny ele- ment polskiego krajobrazu kulturowego i wyobra�enia o nich nale�� do wa�nych czynnik�w go identyfikuj�cych, co wida� cho�by z przytoczonych wy�ej s��w Norwida. Postrzegany, by tak rzec, w perspektywie kulturowej bocian jawi si� jako wa�ny czynnik obrazuj�cy swojsko�� �adu �wiata, w kt�rym �yje cz�owiek. Jest to swojsko�� ekosfery danej wsp�lnie ludziom i bocianom. Do�� tu wspomnie� o kilku cho�by przys�owiach pobliskich doty- cz�cych tego pi�knego ptaka: �Bocian na ogonie jask�k� przynosi"; �Bociek jest wiosny wiest"; �Gdzie bocian na gnie�dzie siedzi, tam piorun nie uderzy"; �Gdzie bocian, tam pok�j"; Ostoje ptak�w w Polsce... s. 14. WST�P 23 �Kiedy bociek w gnie�dzie siedzi, to pociecha wam s�sie- dzi; a nad czyj�, nad cha�up�, z tym nie b�dzie lato� krucho"46. Spoza tre�ci tych bocianich przys��w wyrasta nieraz wiedza o pewnych przejawach wiejskiego stylu �ycia. Jako zwiastun wiosny, ten, co jask�k� na ogonie przynosi, przylatuj�cy do kraju bociek zapowiada zarazem dora�n� popraw� kondycji parobk�w zatrudnionych u gospodarza, odlatuj�c obwieszcza jej okresowe pogorszenie. M�wi o tym nast�puj�ce przys�owie: �Bo�ki przylecia�y � podwieczorki przywr�ci�y, bo�ki odlecia�y � podwieczorki zabra�y"47. Kryje si� za tymi s�owami tre�� obja�niona przez wydawc�w Nowej ksi�gi przys��w polskich : �Na wiosn�, kiedy przylatuj� bociany, w zwi�zku z rozpoczynaj�cymi si� robotami rolnymi, gospodarze na wsi zaczynali wydawa� s�u�bie podwieczorki; w jesieni, po uko�czeniu rob�t polnych, podwieczorki ju� nie obowi�zy- wa�y gospodarzy"48. Wyw�d podobny mo�na by powt�rzy� ilustruj�c go przys�owiami dotycz�cymi innych ptak�w; spo�r�d wielu mo�liwych przyk�ad�w wybierzmy ju� tylko kilka najbar- dziej reprezentatywnych: �Kiedy si� jask�ka zni�a, deszcz si� do nas zbli�a"49; �Jak skowronek za�wiergoli, my�l� ch�opi o roli"50; �Kto s�owika zabija, zasmuci anio��w"51. Uwa�na obserwacja zjawisk zachodz�cych w awifaunie prowadzi�a czasem do przys�owiowego werbalizowania istotnych refleksji o znaczeniu szerszym. Jedno z przys��w 46 Nowa ksi�ga przys��w i wyra�e� przys�owiowych polskich. W opar- ciu o dzie�o Samuela Adalberga opracowa� zesp�l redakcyjny pod kierunkiem Juliana Krzy�anowskiego, t. 1, Warszawa 1969, s. 120�121. 47 Tam�e, s. 120. 48 Tam�e. 49 Tam�e, s. 834. 50 Tam�e, t. 3, s. 211. 51 Tam�e, t. 3, s. 234. LITERATURA I PRZYRODA dotycz�cych czapli, w wersji najwcze�niejszej konotowane ju� w 1582 r., m�wi: �I czapla czasem jastrz�bia zwyci�y", odwo�uj�c si� za� do tego przyk�adu Maciej Stryjkowski (1547�po 1582) w 1582 r. t�umaczy�, �e nie mo�na lekcewa�y� �md�ych", to znaczy pozornie s�abych, nie- przyjaci�, okaza� si� oni bowiem mog� gro�ni52. Zakres tego rodzaju konotacji akcentuj�cych swojsko�� owych w�drownych ptak�w jako wpisanych w rodzimy krajobraz mo�na by oczywi�cie poszerzy�, i to znacznie, przynajmniej w dw�ch kierunkach, obserwacj� obejmuj�c inne zjawiska przyrody. P�aszczyzn� pierwsz� wyznaczaj� tu czynniki natury etnologicznej i folklorystycznej, a zatem zespo�y wyob- ra�e� ludowych i zwi�zanych z nimi r�norakich kul- towych praktyk, zasi�giem swym obejmuj�cych relacje cz�owiek�przyroda w �yciu dawnej wsi polskiej. Wchodzi tu w zakres ogrom zagadnie�, kt�rych w niniejszym uj�ciu ogarn�� si� na pewno nie da, mo�na je zatem tylko w paru znamiennych przyk�adach zasygnalizowa�. Pierwszym momentem najsilniej mo�e rzucaj�cym si� w oczy jest magiczna i lecznicza rola ro�lin w �yciu i kulturze luduS3. Ten w�tek zosta� w badaniach etnologicznych i antropolo- gicznych bardzo bogato udokumentowany (w pewnych znamiennych przejawach zostanie on zilustrowany ni�ej). Moment drugi wyznacza tu rozleg�a sfera magicznych wyobra�e� i wierze� o ontologii i funkcji r�nych zjawisk przyrody, przede wszystkim mo�e �wiata ro�linnego i zwie- rz�cego, wraz z rozleg�ym kompleksem wyobra�e� aitiolo- gicznych (najmocniej utrwalonych w polskiej bajce ludo- wej54), dotycz�cych genezy, okoliczno�ci powstania i w �lad 52 Tam�e, t. i, s. 351. 53 Zob. np. J. Talko-Hryncewicz: Zarysy lecznictwa ludowego na Rusi po�udniowej. Krak�w 1893; H. Biegeleisen: Lecznictwo ludu polskiego. Krak�w 1929; P. Kowalski: Leksykon znaki iwiata. Omen, przes�d, znaczenie. Warszawa 1998. 54 Zob. J. Krzy�anowski; Polska bajka ludowa w uk�adzie sys- tematycznym. T. 1�Z. Warszawa 1956. WST�P 20. za tym znacze� pewnych czy to zjawisk, czy obiekt�w �wiata przyrody, czego �lady oczywi�cie licznie przenika�y do literatury, romantycznej zw�aszcza. Dobrym tego �wia- dectwem mo�e by� na przyk�ad poemat Aleksandra Fredry Kamie� nad Liskiem. D���c tu jedynie do wskazania najbardziej znamien- nych prawid�owo�ci determinuj�cych kulturowe aspekty pojmowania zjawisk przyrody, z braku miejsca ograniczmy si� do jednego tylko przyk�adu takich wa�nych wyobra�e� magicznych, jakim by�o prze�wiadczenie ludowe, i� jas- k�ki nigdzie z Polski nie odlatuj�, lecz zimuj� pod lodem. Jego bezpo�rednim wyrazem jest przys�owie: �Piej�c do k�ka lata jask�ka, zrodziwszy dzieci w wod� poleci"55. Wyra�one tu przekonanie, �e jask�ki zim� sp�dzaj� na dnie w�d, co paradoksalne, wcale nie jest sprzeczne z cytowa- nymi wy�ej wyobra�eniami o tym, �e na wiosn� powracaj� one �na ogonie bociana". Wiadomo bowiem, �e r�norakie przejawy wiedzy ludu o �wiecie nie uk�ada�y si� wedle kryteri�w zracjonalizowanych. Powiada o tym celnie Lud- wik Stomma, dostrzegaj�c �dualizm w spojrzeniu kultury ludowej na rzeczywisto��" i wyja�niaj�c, �e sprzeczno�ci s� w niej czym� oczywistym, jednemu bowiem aspektowi tego widzenia odpowiada �relacja o �wiecie", gdy drugiemu � �prze�ywanie �wiata"56. W interesuj�cym nas przypad- ku wiedza o bocianie i jask�kach, i� przylatuj� z wiosn�, do�wiadczona autopsyjnie, wyznacza relacje o �wiecie, gdy przekonanie, i� jask�ki zimuj� pod lodem, jest sposobem jego prze�ywania. I tego sposobu prze�ywania ani nie nale�y lekcewa�y�, ani tym bardziej stawia� ni�ej od porz�dku �relacji o �wiecie", cho�by dlatego, �e zazwyczaj by� on silniej i wyra�niej nacechowany aksjologicznie (tak jest zreszt� w wielu potocznych wyobra�eniach i dzisiaj, gdy porz�dek wyobra�e� mitycznych g�ruje nad relacj� 55 Nowa ksi�ga przys��w..., t. 2, s. 834. 56 L. Stomma: Antropologia kultury wsi polskiej XIX wieku. Warszawa 1986, s. 192�193. 26 LITERATURA I PRZYRODA i rzetelniejsz� wiedz� o rzeczywisto�ci, co odnosi si� tak�e do zjawisk przyrody nawet w bliskim otoczeniu cz�owieka). Co znamienne, w�a�nie ten porz�dek prze�ywania i wyob- ra�anie sobie �wiata, nie za� uporz�dkowanej wedle zrac- jonalizowanych kryteri�w ludowej o nim wiedzy (wyros�ej najcz�ciej z do�wiadczenia), by� fascynuj�cy dla literatury romantycznej, gdy dostrzeg�a ona atrakcyjno�� motywu jask�ek sp�dzaj�cych zim� pod lodem. Wkracza on nie przypadkiem do literatury ju� nie na zasadzie autorskiej wiedzy o przyrodzie, ale na zasadzie artystycznej stylizacji danego zjawiska, realizowanej w imi� jakiej� autorskiej celowo�ci w sposobie pokazywania �wiata. Oto na przyk�ad nale��cy do mitycznego porz�dku owego �wiata Skierka w Balladynie Juliusza S�owackiego, wyja�niaj�c Choch- likowi, co zdobi wianek �wytryskaj�cej" z wody �na s�o�ca promyku" cudownej w swym pi�knie Goplany, powiada, prostuj�c b��d Chochlika, �e zdobi� go albo kwiaty, albo... sitowie: �O nie... to na w�osach wr�ki U�pione le�� jask�ki. Tak powi�zane za n�ki Kiedy� w jesienny poranek Upad�y na dno rzeczu�ki: Rzeczu�ka rzuci�a wianek, Wianek czarny jak heban Na z�ote w�osy Goplany". Ten motyw jask�ki zim� sp�dzaj�cej pod lodem arcyciekawie pojawi� si� tak�e w wa�nej funkcji symbo- licznej w wierszu Cypriana Norwida Marzenie w s�o- wach: �Gdy po deszczu, po majowym. Wst�ga t�czy cicho sp�ynie, Ja w wianeczku lilijowym Biegam sobie po dolinie. WST�P Biegam, latam, kr��� w k�ka, po dolinie, po jeziorze, I w g��b patrz� jak jask�ka, Gdy zimowe zwiedza �o�e". Ta koncepcja �patrzenia w g��b", wnikania pod nie daj�c� si� wzrokiem prze�ama� warstw� lodu ma wyrazist� symbolik� ujawniaj�c�, �e istotne znaczenia �wiata s� zakryte dla poznania zewn�trznego, powierzchownego. Warto tu za� zwr�ci� uwag� na jeden jeszcze ow� sytuacj� znakomicie dookre�laj�cy z przyrodniczego punktu widze- nia i dobrze �wiadcz�cy o zmy�le obserwacyjnym poety, moment �kr��enia w k�ka", daj�cy si� celnie zinter- pretowa� dopiero z przyrodniczego punktu widzenia. Oto owo kr��enie w ko�o charakterystyczne jest w przyrodzie dla sytuacji zwi�zanych z dezorientacj� w terenie: brak owej orientacji w przestrzeni wywo�uje u organizm�w �ywych ruchy koliste, sprawiaj�ce, �e dana istota wraca do punktu wyj�cia. U Norwida prze�amanie owego zagubienia symbolizuje znalezienie si� � jak jask�ka pod lodem � w g��bi w�d, b�d�cych symbolem istoty tajemnic �ycia. I ten motyw tak�e jest swoistym wyk�adnikiem uznania kulturowych warto�ci pewnych wyobra�e� o przyrodzie nie jako obiektywnego faktuS7, ale czynionych przyrodzie wm�wie�, poci�gaj�cych za sob� wa�ne z ludzkiego, kul- turowego punktu widzenia, warto�ci. Ten za� spos�b wykorzystania pewnych znamiennych motyw�w folklorys- tycznych (liczb� przyk�ad�w mo�na by tu powi�kszy�, poddaj�c np. analizie z tej perspektywy ballady Adama Mickiewicza, ale na to ju� brak tu miejsca) zwraca uwag� na drugi istotny w tym wypadku uk�ad odniesienia. Jest nim � oczywi�cie � literatura. Ju� u pseudo- klasycznego Kajetana Ko�miana w Ziemia�stwie polskim czytamy: 57 bo poeci romantyczni mieli osobliw� wiedz� o przyrodzie, o czym jeszcze b�dzie tu w r�nych aspektach mowa. 28 LITERATURA I PRZYRODA �Gdy skowronek nad bruzd� rodzinn� zanuci I bocian klekoc�cy na gniazdo powr�ci, I �urawie w powietrzu przez krzyki radosne G�osz� w szacie zielonej wracaj�c� wiosn�, Oto jest chwila pracy � niech j� rolnik chwyta; Kto pierwszy pola zwiedza, pierwszy wiosn� wita". Nie chodzi jednak w tej chwili o rozwijanie tego literackiego w�tku, lecz jedynie o wskazanie, jaki wa�ny si� za nim kryje aspekt kulturowy, a mianowicie, w jaki spos�b awifauna staje si� identyfikatorem jedynej w swoim rodzaju niepowtarzalnej polskiej swojsko�ci przyrody i polskiego z ni� wsp�ycia. Doskonale ten moment obja�niaj� celne uwagi J�zefa Bach�rza na temat � szerzej uj�tego � �zoo- graficznego" aspektu tw�rczo�ci Adama Mickiewicza. Pi- sze Bach�rz: �Swojszczyzna Mickiewiczowskiego repertuaru �zoo- graficznego� ogl�dana z lotu ptaka, czyli bez zbli�e� do okre�lonych tekst�w, to ju� na pierwszy rzut oka rezultat i wyraz zakorzenienia poety w najbli�szej ojczy�nie geogra- ficznej i w szlacheckiej spo�eczno�ci �domowej�. Dominuj� w jego �zwierzy�cu� te gatunki i odmiany, kt�re zna szlachcic litewski tamtych czas�w. Zna albo z autopsji, albo z uczestnictwa w kulturze, dziedziczonej z pokolenia na pokolenie. W S�owniku Adama Mickiewicza nie ma jakich� spektakularnych wykrocze� poza zwyk�� wiedz� �wie�nia- ka� dworkowego, dozoruj�cego gospodarstwa i chadzaj�ce- go na polowania, i poza wiadomo�ciami, kt�re tradycyjnie czerpano z kalendarzy drukuj�cych ciekawostki zoologicz- ne, z opowie�ci biblijnych, z bajek zwierz�cych, z miejs- cowych poda� ludowych, z podr�cznik�w szkolnych i�je- �li chodzi o stwory mitologiczne � ze szkolnej nauki �aciny i rudyment�w rymotw�rstwa sarmackiego, przepisywa- nego do domowych sylw". Odpowiada to zreszt� szerzej pewnej regule, o kt�rej pisa�a Anna Martuszewska, akcentuj�c, i� w literaturze zwierz�ta �[...] przyczyniaj� si� [...] do kreowania obrazu WST�P 2Q �rodowisk, w kt�rych �yje cz�owiek, wsp�tworz� okre�lo- ny typ tego �rodowiska [...]". Ot� istotnie, uog�lniaj�c uwag� Martuszewskiej i nie odnosz�c jej tylko do problemu awifauny czy literackich �zwierzy�c�w", ale poszerzaj�c j� zasadnie na ca�o�� r�norakich motyw�w przyrodniczych w literaturze, orzec mo�na, i� jedn� z jej najistotniejszych (prawda: nie jedyn�, lecz jedn� z wielu, tu nas jednak interesuj�c� najbardziej) funkcji jest �kreowanie obrazu �rodowiska, w kt�rym �yje cz�owiek", jak m�wi cytowana autorka. Motywy przyrod- nicze, obejmuj�ce arcyliczny szereg zjawisk z zakresu przyrody o�ywionej i nieo�ywionej stanowi� niejednokrot- nie w literaturze kulturowo zdeterminowany i okre�lony identyfikator niepowtarzalnej lokalnej swojsko�ci. Tak jest u Adama Mickiewicza w Panu Tadeuszu z grzybami. Ju� w wykazie tre�ci ksi�gi trzeciej poematu Umizgi da� Mic- kiewicz sygna� � zapowied�, �e scharakteryzuje tam zna- mienne dla Litwy ich gatunki. W tek�cie owej ksi�gi mamy za� do czynienia z kapitalnym poczuciem humoru poety, ujawniaj�cym si� w �serwisowych" por�wnaniach (grzyby jak kieliszki na stole); humor ten nacechowany zosta� dyskretnie zabarwionym i troch� figlarnym erotyzmem. Nie dostrzegli tego dot�d badacze poematu, cho� W�adys�aw Dynak akcentowa� do�� wyra�nie paraerotyczne funkcje pewnych epizod�w my�liwskich w tym poemacie, w aluzji do charta bez ogona. Tu zawar�y si� one w konstatacji, i� m�odzie�cy w lesie poszukuj� grzyba b�d�cego �god�em panie�stwa", gdy panny biegaj� za fallicznie �wysmuk- �ym" borowikiem, b�d�cym �grzyb�w pu�kownikiem". Nie to je