8683

Szczegóły
Tytuł 8683
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

8683 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 8683 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8683 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

8683 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

DUKAJ JACEK 5. Wojny Schizofrenia! I to nielekka. - Nie ma was! - krzycza� na nich. Biegli dalej; a ten pierwszy cofa� w�a�nie r�k� do ciosu. Otw�rz oczy! Wyjd� z Pa�acu! Zapomnij na moment! D�upp! Waln�� szczytem czaszki o sufit kabiny K�a. Zamroczy�o go. Jeszcze nie do ko�ca �wiadomy otoczenia, zareagowa� w spos�b stosowny dla ci��enia Farstone (lub Pa�acu) i w efekcie odbi�o go od bocznej �ciany. Zamruga�, nie wierz�c w�asnym oczom. Z odleg�o�ci dw�ch cali szczerzy� si� bowiem z niej wielki jak pos�g Stalina Patrick Gheorg McPherson. W odruchu ju� niemal histerii odepchn�� si� Zamoyski wstecz, ku fotelowi. Nie chc�c na wszelki wypadek traci� z oczu ekranu z uspokajaj�co u�miechni�tym Patrickiem, nie obejrza� si� i zanim zobaczy� - najpierw wymaca� fotel, i cia�o na nim. Nie zareagowa�a na dotyk, nie odezwa�a si�. Wtedy spojrza�. By�a nieprzytomna. Z poci�tych nadgarstk�w s�czy�a si� krew, w lewej d�oni wci�� �ciska�a n�. Karmi�a Kie� do ko�ca. - Niech pan przewi��e jej rany - odezwa� si� Patrick przez g�o�niki. - Gdyby nie niewa�ko��... - Wiem - warkn�� Zamoyski. Zerkn�� na ekran po przeciwnej stronie. Gwiazdy rozje�d�a�y si� na boki, �ci�gni�te z przodu w osobliw� fa�d�. Lecieli, i to ze spor� pr�dko�ci�. Wszystko wskazywa�o na to, �e kabina by�a jednak wyposa�ona w kamery, bo Patrick najwyra�niej przechwyci� spojrzenie Zamoyskiego - i podczas gdy Adam opatrywa� Angelik�, on t�umaczy�: - Niewa�ko��, bo nie mo�emy marnowa� paliwa dla silnik�w manewrowych. Co innego, gdyby w Porcie. Ale trzy K�y to minimum, by stworzy� i utrzyma� zamkni�ty Port. Pojedynczy Kie� potrafi tylko deformowa� lokalnie Einsteinowsk� czasoprzestrze�, co pozwala mu przemieszcza� si� z fa�szyw� ponad�wietln�. W uk�adzie wewn�trznym jednak, w siodle fali qFTL, jego pr�dko�� mo�e by� bardzo ma�a, a przyspieszenie zerowe. Jak teraz. - Dok�d lecimy? - Nie wiem. - Co? - Po odci�ciu od Plateau nie jestem w stanie... - Znowu nas odci�o?? - Tak. Znajdujemy si� pod blokad�. - Pi�knie. Ale zanim to si� sta�o... - Lecieli�my do Creytona-113. To czarna dziura, wystarczaj�co daleko. Weszliby�my tam w kiesze� temporaln�. Lecz teraz - staram si� tylko uciec jak najdalej od Wojen. To na ekranie - to symulacja. W uk�adzie zewn�trznym poruszamy si� bowiem szybciej od �wiat�a i od rufy nie dochodz� �adne informacje, natomiast te z przodu - z wyprzedzeniem zale�nym od k�ta, pod jakim... - Rozumiem. Nie rozumia� nic. Przed chwil� pyta� w Fartsone (ale czy istotnie m�g� by� pewien, �e by�a to jedynie chwila...?), kto wejdzie na pola K�a, i ten�e Patrick Gheorg odpar� mu, �e Oficjum. Teraz patrzy - i czyja morda w interfejsie? P. G. Na dodatek ta blokada. Czy�by Wojny nas �ciga�y? No i sk�d, do kurwy n�dzy, wzi�� si� sekretarz Judasa w moim Pa�acu Pami�ci?! To� to jaka� paranoja, istny Palmer Eldritch: otworz� toalet� i wyjdzie tysi�c ma�ych Gheorg�w. W�a�nie - toaleta. Mam szcza� do �luzy? Temu K�u brakuje podstawowego wyposa�enia. Prze�kn�� �lin�. Gard�o suche, prawie zrogowacia�e. Kiedy ostatnio pi�? Jego nanomantyczna manifestacja - owszem, nie tak dawno; ale on, Zamoyski, jego cia�o? Manierki diabli wzi�li, podobnie jak wszystko, czego podczas Smaugowego startu na dopalaczach nie mieli przywi�zane do ubra�, poupychane w kieszeniach. Wi�c ani wody, ani prowiantu. Popatrywa� na prawy ekran, w sektorach rufowych ciemny. Weryfikowa� oto pozytywnie owo wspomnienie znad Narwy (fajka Mitchella), z kt�rego kojarzy� Adam oderwane szczeg�y drugiego lotu �Wolszczana� - do pakietu nale�a�o bowiem r�wnie� wspomnienie p�sfery bezgwiezdnego mroku za ruf�. Obwi�zawszy oddartymi r�kawami koszuli Angeliki jej nadgarstki, mocniej przypi�� nieprzytomn� dziewczyn� do fotela. N� schowa�. - Siedzisz na wewn�trznych komputerach K�a, tak? - zagadn�� Patricka. - Zgadza si�. - Jeste� programem Oficjum. - Wszyscy�my programami. - Program Oficjum, ale widz� g�b� McPhersona. - Ta nak�adka osobowo�ciowa zosta�a wybrana jako optymalna w komunikacji z panem i stahs Angelik�. Phoebe McPherson wyrazi� oficjalnie zgod� na ograniczony splinting. - Kto? - pogubi� si� Zamoyski. - Kt�ry to? - Patrick Gheorg McPherson. Zamoyski kr�ci� g�ow�. Zbyt wiele zbieg�w okoliczno�ci: cud, paranoja lub pi�tek trzynastego. - Priorytety. - Bezpieczne przetransportowanie obojga do kt�regokolwiek z Port�w Cywilizacji, gdy stanie si� ju� mo�liwe ich otwarcie. - Przetransportowanie mnie czy jej? - Powiedzia�em: obojga. - Ale w sytuacji kryzysu? Koniecznego wyboru? - Pana. Zatem jednak mia� racj�: Judas �ga�! Sam Zamoyski, Zamoyskiego pami�� - by�a wa�na. Jako�; dla kogo�. Z pewno�ci� dla Oficjum. - Nasz status? - Precyzyjniej, prosz�. Rzeczywi�cie, bez Plateau raczej t�pe tu AI. - Gdybym wyda� ci rozkaz... - Zale�y jaki. - Aha! Czyli furtka jest. - Zawsze ch�tnie przyjmuj� rozs�dne sugestie, zw�aszcza w warunkach tak ograniczonej mocy obliczeniowej. Formu�ka by�a bezsensownym pustos�owiem: aby m�c wybra� z alternatyw A i B t� sensowniejsz�, musia�by program sam ju� by� na tyle inteligentny, by potrafi� je zanalizowa� dalej ni� sugeruj�cy je, a zatem na diab�a mu w og�le takie sugestie? Sugestie... Kij mu w oko. Nale�y wobec tego przynajmniej mie� nadziej�, i� �w pu�ap inteligencji nie jest tak tragicznie niski. - Potrafisz chyba obliczy�, ile wytrzyma cz�owiek bez po�ywienia i wody? �e ju� nie wspomn� o takim szczeg�le jak tlen - bo mamy tu chyba zapasy powietrza? Ogniwa utleniaj�ce? Cokolwiek? Mhm? - Inkluzje Oficjum rozwa�y�y ten problem - odpar� z rozwag� Gheorg/program i Zamoyskiemu dreszcz przeszed� po plecach: rozpozna� t� intonacj�. - Do Creytona powinni�my dotrze� w ci�gu trzydziestu o�miu k-godzin. Nawet zwa�ywszy na utrat� krwi pana i stahs McPherson... - Chcia�e� powiedzie� - przerwa� mu Zamoyski - powinni�my byli tam dotrze�. Sam twierdzisz, �e po odci�ciu od Plateau nie wiesz nawet, w kt�r� stron� lecimy. Swoj� drog�, zastanawiam si�, jak to mo�liwe. Przecie� chyba wiesz, gdzie celowa�e�. - To nie ma znaczenia. Mogli�my zosta� w dowolny spos�b zdyskraftowani - Kie� wraz z kraftowanym przeze� fragmentem kosmosu - przez operatory zewn�trzne. Na przyk�ad Wojen, �eby daleko nie szuka�. - Wi�c czemu, u diab�a, nie zejdziesz z tej fali i nie sprawdzisz, co naprawd� si� dzieje? - Bo teraz przynajmniej jeste�my jako tako chronieni przed bezpo�rednimi zagro�eniami. Prosz� przy tym pami�ta�, i� w ka�dej chwili mo�emy wyj�� spod blokady Plateau i wtedy si� przekonamy i tak. Zamoyski s�ucha�, s�ucha�, i ros�a w nim paranoja. Osi�gn�a ju� takie rozmiary, �e nawet t� blokad� - fakt, i� ponownie znale�li si� w zasi�gu oddzia�ywania Wojen - ch�tnie interpretowa� jako dow�d po�redni w�asnego znaczenia dla pot�g XXIX wieku. To na niego polowali! Niemal w to wierzy� - w takiej chwili, jak ta. - Zamierzasz zatem czeka� - skwitowa�. - Ile? - Jeszcze nieca�e pi�� godzin. - Aha. Jest tu gdzie� toaleta? - Niestety. K�y nie s� statkami za�ogowymi. W�a�ciwie nie ma czego� takiego jak za�ogowe statki kosmiczne. Podr�uje si� w Portach - tam mo�esz mie� wygody, jakie tylko chcesz. Bo pewne jak diabli, �e tu nie ma �adnych. Usadowi� si� w k�cie przy drzwiach, zgodnie z urojonym pionem, tak, �eby mie� na widoku zar�wno oba ekrany, jak i Angelik� w obr�conym fotelu. Nie wygl�da�o to na zapa�� - po prostu spa�a, teraz znowu m�odsza o kilka lat. Przez sen uk�ada�a wargi do jakiego� s�owa... Z trudem wyzwoli� si� spod uroku, odwr�ci� wzrok. Spa�... Niez�a my�l; przespa� przynajmniej te pi�� godzin. Kiedy ju� odzyskamy po��czenie z Plateau... Zakl�� cicho. Obywatelstwo jest na wyci�gni�cie r�ki. Wystarczy wej�� do Pa�acu, znale�� eksponat, przypomnie� sobie. Ale - ale widzia� przyja�nie u�miechni�tego Patricka Gheorga i r�ka sama odruchowo si�ga�a przebitego rapierem boku. Wszelako by� to ju� absurd tak wysoki (ba� si� zajrze� do w�asnej g�owy, wr�ci� do wyobra�enia; na Boga Ojca, kt� kiedy s�ysza� o podobnym idioty�mie?!), �e �w l�k dzia�a� na niego bardziej jak czerwona p�achta na byka. Z czystej perwersji, z niezdrowej ciekawo�ci - wr�ci�by tam i tak. Tym razem nie opu�ci� powiek; widzia� wn�trze K�a, lecz z ka�d� sekund� jego uwaga odp�ywa�a od tego widoku i ogniskowa �wiadomo�ci przesuwa�a mu si� do wygrawerowanego w pami�ci krajobrazu, z wierzbami, stawem, Ksi�ycem i g�adkokamiennymi ruinami. Zbli�a� si� do tarasu powoli, ostro�nie, rozgl�daj�c si� na wszystkie strony. Sk�d w�a�ciwie wzi�li si� wtedy owi szermierze? Pierwszy wyskoczy� by� wprost z cienia kolumny. Zamoyski wszed� na taras zezuj�c wg��b tych cieni. Dwa stoliki by�y przewr�cone, oprawka fotografii z Durennem p�kni�ta. Zatrzyma� si� na �rodku podkowy, jak najdalej od kolumn i p�acht zdradzieckiej ciemno�ci. Zapachy miesza�y si� w powietrzu, ci�gn�c jednocze�nie w kilkana�cie mnemoside�. Czeka�. Panowa�a cisza. Angelika zacz�a drapa� si� przez sen w przedrami�; na szcz�cie mocno zawi�za� opatrunek. Wiatr by� zimny; dosta� g�siej sk�rki. Roztar� ramiona. Gheorg/program spogl�da� z zaciekawieniem. Pomi�dzy drzewami, sk�d byli wybiegli, teraz tylko falowa�y krzewy. Na co ja w�a�ciwie czekam? Rozgl�dn�� si� po stolikach. Na pocz�tek niech b�dzie ten. Raz, dwa, sw�d spalonego drzewa, i trzeci krok, i wtedy m�skie rami� zamkn�o jego szyj� w dusz�cym uchwycie. Przerzuci� Zamoyski skrytob�jc� przez biodro, zahaczaj�c stop� o jego gole�. Polecieli w eksponaty, Adam i Patrick Gheorg. Kln�c na g�os, poszybowa� a� na poranion�, pokrwawion� �przedni�� �cian� kabiny. Znowu nie opanowa� odruch�w. Gheorg/program udawa�, ze �ledzi go z ekranu wzrokiem. - No czego? - warkn�� na� Adam. - Wszystko w porz�dku? - Jak cholera. - Korzysta pan z wewn�trznych przy��czy? - �e co? Nie. Tym razem wbieg� na taras. Oni ju� czekali: siedmiu. Wyj�� pistolet maszynowy i zastrzeli� ich. Dw�ch ostatnich usi�owa�o uciec przed falang� pocisk�w, ukry� si� - poci�gn�� za nimi po tarasie d�ug� seri�. Dosta� wszystkich. Gdy zmienia� magazynek, kolejnych czterech Patrick�w Gheorg�w mkn�o zakosami od drzew. Ci ju�, oczywi�cie, wyekwipowani byli w bro� paln�. Posuwali si� skokami, po dw�ch; w tym czasie ta druga dw�jka wali�a pod dach willi ci�kie salwy. Zamoyski sam musia� si� ukry� za kolumn�. Poczeka� a� podejd� do samego tarasu. Gdy us�ysza�, jak na� wskakuj�, wyszarpn�� z�bami zawleczk� i wysokim �ukiem cisn�� zza kolumny granat; po chwili drugi i trzeci. Wybuchy rozdziera�y noc, Ksi�yc trz�s� si� na niebie. Od�amki furkota�y dooko�a, rozdzielane przez kamienny filar na dwa fronty burzy metalu - gdyby wystawi� tam r�k�, pozosta�by jeno kr�tki kikut: ko�� i krew. Przeszed� potem po ruinach willi i po okolicy licz�c zw�oki. Nie doliczy� si�, ale to te� nic dziwnego, zwa�ywszy na stopie� ich rozcz�onkowania. Zdumia� si� widz�c, �e jeden z Patrick�w Gheorg�w McPherson�w �yje. �ci�lej: kona, rozci�gni�ty na schodach, czerwona �lina na rudej brodzie, posiekany korpus, dygot d�oni. Kaszla�by, gdyby mia� si��. Adam pochyli� si� nad nim. - Kim jeste�? - Gi�! - szepn�� Gheorg. - Kim? - Zamoyski przy�o�y� mu do czo�a gor�c� luf� pistoletu. - Nie masz prawa... - Co? Tamten ledwo oddycha�, dusi� si� krwi�, Zamoyski niemal przycisn�� ucho do jego warg. - Nie zniszczysz... - s�owa cichsze od wiatru. - Co? Czego? - ...wszech�wiata. I z t� efektown� kwesti� na ustach facet odda� ducha. Przekonanie o w�asnej wa�no�ci doprowadzi�o mnie do kompleksu Boga, skwitowa� w my�li Zamoyski u�miechaj�c si� kwa�no do Patricka z ekranu. Wskoczy� z powrotem na taras. Nie pojawili si� �adni nowi napastnicy. Nawet gdyby, chyba nie po�wi�ci�by im uwagi - teraz dopiero spostrzeg� bowiem, co uczyni�: zniszczy� wszystkie eksponaty. Ich nierozpoznawalne szcz�tki oraz kawa�ki stolik�w wala�y si� po�r�d marmurowego gruzu po ca�ym tarasie. Bezmy�lnie podni�s� fragment jakiego� elektronicznego urz�dzenia, obr�ci� w palcach. Przedmiot nie posiada� zapachu. Potrz�sn�� g�ow�, przypomnia� sobie od nowa. Ksi�yc, staw, wierzby, ruiny... Sta� kilkana�cie metr�w od schod�w, w tym samym miejscu, co zwykle. Podszed� bli�ej, zajrza�. Wszystko potrzaskane; trup�w nie ma, lecz Pa�ac le�y w gruzach. Jeszcze raz. Przypomnie� sobie. Podbieg�, spojrza�. Ruina ruiny; szcz�tki. Jeszcze raz. To samo. By�o obywatelstwo, nie ma obywatelstwa. Szlag. Przez w�asn� g�upot�; i w�asne kompleksy. (No bo co innego?). Do psychiatry ty id�, Zamoyski. Lecz si�. Mo�e ty o tym nie wiesz, ale samob�jca jeste�, ot co. I to wielokrotny. (- Plateau? - Nie. - To co on robi?) Oprzytomnia�. Angelika niepos�usznymi d�o�mi odpina�a si� od fotela. Wzrok utkwiony mia�a w Zamoyskim. - Dobrze, ju� dobrze - uspokoi� j�. Nadal przygl�da�a mu si� podejrzliwie. - Przekopiowa�e� sobie z Plateau Gabinet? - Co? Nie. To znaczy - Zamoyski wskaza� na ekran po lewej - on si� przekopiowa�. - W�a�nie wyja�nia�em stahs McPherson sytuacj�... - zacz�� Gheorg/program. - Min�o dziewi�� miesi�cy - uprzedzi� go Adam zwracaj�c si� do Angeliki. - Rozmawia�em z twoim ojcem. To by�a robota de la Roche'ego, ten drugi zamach i porwanie. Przechwyci� wiadomo�� ze Studni. Teraz wojna z Deformantami na pe�n� skal�, Porty zatrza�ni�te. Lecimy przeczeka� przy czarnej dziurze. Ten de la Roche do chyba jaki� sprzymierzeniec Deformant�w, nie? Zaatakowali jego K�y przez pomy�k�? Zero poj�cia o waszej polityce. Co w�a�ciwie oznacza obywatelstwo? - Judas ci je zaoferowa�? - Co? Nie. Chocia�... - Powinien by�. Jezu, ale mam pragnienie... No nic, co chcia�e� wiedzie�? Polityka, h�? - Okropnie si� por�n�a�. - Fakt. - Zerkn�a na przewi�zane strz�pami koszuli r�ce. - Ale, jak powiedzia�e�, musia�am go karmi�, skoro nie mia�am pewno�ci, czy informacja dotar�a i Cesarz zamkn�� pola porywaczy. - Do Patricka za� mrukn�a k�tem ust: - Mog�e� pokaza� si� wcze�niej. - By�a ju� pani nieprzytomna, stahs - rzek� Gheorg/program. - No ale ostatecznie uda�o si�, nie? - westchn�a. - Daj Krzyw� Remy'ego. B�dziemy edukowa� dzikusa - u�miechn�a si� do Adama. Zamoyski prze�kn�� �lin� przez suche gard�o. Pali�o go jakie� chorobliwe gor�co, gdyby teraz przy�o�y� przedrami� do czo�a, chybaby si� sparzy�. Na dodatek nie m�g� odwr�ci� spojrzenia - w�wczas bowiem Angelika domy�li�aby si� wszystkiego, by� o tym przekonany: �e wystarczy drobny gest, by si� zdradzi�. Wi�c pe�na kontrola. Nie poka�e, �e - zapomnia� o niej. Gdyby nie Wojny, zosta�by w Farstone nie wiadomo jak d�ugo. Gdyby nie ich blokada, to do Farstone by wr�ci� z Pa�acu. Pewnie by si� tu wykrwawi�a. Zapomnia� o niej. Zaraz jednak zirytowa� si� i odwr�ci� gniew od siebie. A co to, jestem jej co� winien? Sk�d to poczucie winy? Sk�d wstyd? Zapomnia�em; c�, zdarza si�. Nie by�o w tym zamierzenia krzywdy. Mia� jednak �wiadomo��, �e fa�szuje w tym momencie swoje uczucia. - Na osi poziomej - t�umaczy�a tymczasem Angelika, odpi�wszy si� ju� i podp�yn�wszy do ekranu, na kt�rym, miast rudow�osego Patricka Gheorga, wy�wietla� si� kolorowy wykres, na pierwszy rzut oka zdradzaj�cy niejakie podobie�stwo do Hertzsprunga-Russela - mamy progresj� formy inteligentnego �ycia. Od form przypadkowych, w jakich wyplu�a je ewolucja, pocz�wszy. Na osi pionowej - potencja� intelektualny formy, tak zwan� �inteligencj� efektywn�� Remy'ego. - No w�a�nie. Kim, u licha, jest ten Remy? - Remy, Alphonse Casimir, dwa sto siedem, dwa sto osiemdziesiat dziewi��, pisarz i videocreator science fiction, tw�rca Teorii Konwergencji Progres�w. - Aha. Dzi�kuj�. - Prosz� bardzo. Zn�w by�a przewodniczk� po nieznanym; on zn�w s�ucha�; wszystko wr�ci�o do normy. By� mo�e umr� tu, z braku tlenu czy wody, by� mo�e zdezintegruj� ich Wojny - ale, p�ki co, p�ki m�wi�a, wszystko by�o w porz�dku! M�g�by si� teraz naprawd� odpr�y�, zapomnie� w jej s�owach, jak wtedy, przy ognisku... gdyby nie suchy �ar wstydu w ustach, ilekro� na d�u�ej zatrzyma� wzrok na jej twarzy. - Zobacz, jak uk�adaj� si� losy cywilizacji w ramach jednego gatunku, w warunkach planetarnych - kt�re s� wysoce zmienne. Cywilizacja A wchodzi w interakcj� z cywilizacj� B. Na wyj�ciu z grubsza mamy: cywilizacj� A (je�li po�kn�a lub przekonwertowa�a B), cywilizacj� B (je�li ta po�kn�a lub przekonwertowa�a A), albo cywilizacj� AB: form� wy�sz�. Potem ta AB styka si� z C... i tak dalej, konkurencja, ewolucja, kopiowanie cech zwyci�skich w danych warunkach. Nad��asz? - Ten Remy by�, widz�, heglist� - rzek�, �eby pokaza�, �e nie tylko nad��a. - Jak mawia ojciec Frenete - za�mia�a si� - tego nie mo�na by� pewnym nawet po �mierci! Zamoyski te� si� za�mia�, chocia� nie zrozumia� �artu. W duchu po raz kolejny przykaza� sobie milcze�: to najprostszy spos�b symulacji m�dro�ci. Zatem milcz, g�upcze! - Wracaj�c do Konwergencji Remy'ego. On to rozpisa� dla gatunk�w psychozoik�w i dla warunk�w wszech�wiata jako �rodowiska. A w rozpatrywanych przedzia�ach czasowych te warunki s� sta�e: pr�dko�� �wiat�a, Planck, sta�a grawitacyjna, ilo�� wymiar�w, krzywizna przestrzeni, liczba p , �rednia g�sto�� materii, liczba, rodzaj i w�asno�ci cz�stek elementarnych, i temu podobne. One decyduj� o przewadze formy. To za�, co przechodzi z cywilizacji do cywilizacji, przez podb�j, asymilacj� lub wzajemn� indukcj� w wy�cigu - to s� technologie, sfera form naddanych; ale za tym id� oczywi�cie zmiany w kulturze, sposobie organizacji, wreszcie biologii i samej formie gatunkowej. - I to mamy na tym wykresie? - Krzywa jest uniwersalna, lecz ta akurat zosta�a opisana dla homo sapiens. - Dotkn�a lewego dolnego rogu. - Zero na osi pionowej oznacza przej�cie od zwierz�cia do psychozoika. Krzywa startuje spod osi i idzie przez Formy Przedcywilizacyjne w cywilizacje klasyczne. Dalej na Krzywej mamy Cyborgizacje. W lewo od nich - przypadkowe, genialne jednostki w ramach gatunku, tudzie� szczytowe osi�gni�cia eugeniki. W d� od Cyborgizacji - Protezy Kompensacyjne. Id�c po Krzywej dalej w prawo mijamy Pierwszy Pr�g Remy'ego: pocz�tek masowej, �wiadomej autokreacji gatunku: technologia odciska si� w formie. Ten pierwszy przedzia�, od punktu zero do Progu, w Cywilizacji Homo Sapiens wype�niaj� stahsowie. Tradycja okre�la stopie� przesuni�cia na Krzywej. - Wi�c gdzie my si� na niej znajdujemy? - Ty i ja? Tu. - Wskaza�a punkt mniej wi�cej w jednej trzeciej przedzia�u, lecz wyra�nie ponad Krzyw�. - Materia� genetyczny stahs�w przeszed� pewn� wst�pn� selekcj�. Co do ciebie nie mam pewno�ci, ale to powinny by� te okolice. Masz co prawda dost�p do Plateau, ale nie jeste� w stanie si� na� przesi���. - Przerwa�a, wci�gn�a powietrze, zakaszla�a. - Czy mi si� wydaje, czy zaczynam chrypie�? - Oj, chrypiesz, chrypiesz. Pokiwa�a sm�tnie g�ow�. - Gard�o sobie dla ciebie zdzieram, doce� to. - Nigdy nie zdo�am si� odwdzi�czy�. - Tak. Teraz wchodzimy w drugi przedzia�: phoebe. Na Krzywej mamy tu sprz�gi neuronalno-maszynowe. To w og�le jest ci�g maszyn logicznych, elektronicznych, biologicznych, chemicznych, kwantowych czy innych. Potem du�y obszar zajmuj� Formy Odciele�nione, bo to jest wszystko to, co zsoftware'yzowane na ten hardware, tak�e na Plateau, a posiada �wiadomo��; ni�ej znajduje si� tu s�aba AI. Potem za� dochodzimy po Krzywej do Drugiego Progu i punktem granicznym jest tu Komputer Ostateczny. Zak�adam, �e nawet ty s�ysza�e�. - Owszem - skrzywi� si� - nawet ja. Co prawda jako o tworze czysto hipotetycznym. Maszyna, od kt�rej nie mo�na zaprojektowa� lepszej, poniewa� j� ograniczaj� ju� wy��cznie sta�e fizyczne. Z tego, co pami�ta�, �w Komputer Ostateczny stanowi� machin� r�wnie abstrakcyjn�, co zgo�a Maszyna Turinga: model obudowany na suchych r�wnaniach, czysty konstrukt my�lowy. Tak w ka�dym razie pami�ta�. Granice dla� mia�y wyznacza� przede wszystkim: g�sto�� upakowania kom�rek logicznych (ustalaj�ca zmienn� do wszystkich innych r�wna� granicznych); termodynamika, to znaczy wydolno�� radiacyjna procesora (ka�dy taktuj�cy szybciej ni� oko�o 1016 razy na sekund� spali�by si� do szcz�tu, chocia�by promieniowa� w pa�mie widzialnym - co jest najbardziej efektywne - niczym ma�e s�o�ce); oraz wewn�trzna synchronizacja sygna�u, a jako �e nie mo�e on by� szybszy od �wiat�a, to nawet dla komputer�w stosunkowo niewielkich, bo o �rednicy mniejszej od metra, nieprzekraczaln� cz�stotliwo�� stanowi 1010 s-1. Potem �ciana - nie technologiczna, lecz wynikaj�ca z samej natury wszech�wiata: z faktu, �e jest, jaki jest. Przypis do Zasady Antropicznej: gdyby mog�y istnie� lepsze komputery, nie mogliby istnie� ludzie. Za czas�w Zamoyskiego by� to pewnik. No ale teraz - teraz to ju� nie s� moje czasy. - Dok�adnie - Angelika przytakn�a jego ostatnim s�owom, a Zamoyski a� si� wzdrygn��. - Zauwa� przy tym, �e forma Komputera Ostatecznego jest ju� identyczna dla ka�dej cywilizacji ka�dego gatunku we wszech�wiecie, niezale�nie od jakiej formy on startowa�. Dalej, po przekroczeniu Drugiego Progu... - Znaczy, zaraz, znaczy si� - co? po udoskonaleniu Komputera Ostatecznego...? - Sied� cicho i s�uchaj. Uni�s� otwart� d�o�, skuli� si�, po�o�y� palec na ustach - nie odezwie si� ju� ani s�owem. - W�a�nie - skin�a. - Co ja... Aha, Drugi Pr�g. Cywilizacje, kt�re nie chc� zosta� po�kni�te, musz� go przeskoczy�. Cezur� jest opanowanie kraftunku. Od tego momentu, jak widzisz, Krzywa idzie ostro w g�r�, asymptotycznie do linii Formy Optymalnej. Na niej, tak wysoko, �e tego tu nie wida�, znajduje si� UI. Cierpliwo�ci, wyt�umacz�. Widzisz, ten przedzia�, od Drugiego Progu, i w��cznie z nim, w ca�o�ci wygl�da zawsze i dla ka�dego gatunku tak samo. Tu mieszcz� si� inkluzje. - To te nadinteligencje? Ups, przepraszam. Nie powiem ju� ani s�owa. - Przysi�ga� prawnik prowadzony na wyrwanie j�zyka. Nie, nie chodzi tu o �nadinteligencje�. To s�owo, �inkluzja�, posiada obecnie w potocznym j�zyku dwa znaczenia, trzeba wnioskowa� z kontekstu. Pierwsze, pierwotne, definiuje ka�de trwa�e odkraftowanie czasoprzestrzeni. Porty, Saki - to jedynie zawini�cia okresowe, aktywnie utrzymywane przez K�y. Inkluzje za� - inkluzje s� odcinane na zawsze i w momencie tego odci�cia podlegaj� daleko posuni�temu modelowaniu. Mo�esz w�wczas zmieni� im liczb� wymiar�w. Sta�e fizyczne. No�niki oddzia�ywa�. Same oddzia�ywania. Czas. Wszystko. Plateau jest inkluzj�. Cesarz jest inkluzj�. Silna AI jest mo�liwa tylko w inkluzjach. To s� tak zwane �inkluzje logiczne�: zaprojektowane dla swych warunk�w fizycznych umo�liwiaj�cych pobicie Komputera Ostatecznego. I rzeczywi�cie, to o nich mowa, kiedy s�yszysz: �inkluzja to�, �inkluzja tamto�. Sp�jrz na wykres. Poni�ej Plateau w Trzecim Przedziale znajduj� si� seminkluzje: formy s�absze lub z na�o�onymi ograniczeniami, pods�owi�skie. Natomiast wy�ej po hiperbolicznej Krzywej id� kolejne pokolenia inkluzji, silne AI, mozolnie konwerguj�ce ku UI: inkluzji ultymatywnej, �wi�temu Graalowi meta-fizyki: konstruktowi procesuj�cemu w optymalnej kombinacji sta�ych. Nie �ledz� tego na bie��co, ale m�wi si� ju� o generacjach trzymiliardowych. Rozumiesz, ka�da inkluzja otwarta projektuje siebie w kolejnej, udoskonalonej wersji, w nowej fizyce; mowa zatem raczej o liniach to�samo�ci. Rzeczywi�cie, chrypia�a. Zamilk�a teraz i w zamy�leniu spogl�da�a na ekran. - Co jeszcze... No pytaj, pytaj. Nie wyg�upiaj si�! Pytaj. - Dobrze. S�owi�ski. Kto zacz? Nast�pny klasyk science-fiction? - A, prawda. Nie, phoebe S�owi�ski to wybitny meta-fizyk. Okre�li� graniczne przyspieszenie czasu w inkluzji; szybszej relatywizacji nie mo�na wyci�gn�� nawet pi�trowo. Obecnie wszystkie inkluzje logiczne to inkluzje S�owi�skiego. Tak�e Plateau. Tak�e Wojny - chocia� one nie znajduj� si� w inkluzjach, lecz w Portach. Teoretycznie. Mhm, co jeszcze pami�tam z meta-fizyki... Zakaz Thievi�go: w danym momencie mo�e istnie� tylko jedna inkluzja o danej kombinacji cech. Prawa Transu: przenikalno�� inkluzji dla informacji/energii z zewn�trz i/lub od �rodka jest cech� podlegaj�c� modelowaniu. Pod tym wzgl�dem Plateau jest inkluzj� optymaln�. Co wi�cej... - Deformanci. - Racja. Deformant�w masz tu wsz�dzie, s� na po�owie wykresu. Po pierwsze: schodz� z Krzywej. Po drugie: wy�amuj� si� z Cywilizacji. Po trzecie: nie identyfikuj� si� z �adn� form�. Lepiej to wida� na Modelu Progres�w. Patrick! Dzi�ki. Ka�da taka Krzywa to jeden Progres: ci�g form od psychozoika odzwierz�cego do UI; mo�e si� w nim mie�ci� niesko�czona ilo�� Cywilizacji. Trzecia o� Modelu zosta�a wprowadzona dla zobrazowania gatunkowych r�nic formy. Progresy startuj� zatem z punkt�w znacznie od siebie oddalonych, by zbiec si� do otoczenia Komputera Ostatecznego i potem pi�� si� ciasn� wi�zk� omal pionowo do UI. �w Model r�wnie dobrze m�g�by przedstawia� szkielet wigwamu, a raczej tipi, gdzie wszystkie podpory maj� kszta�t Krzywych Remy'ego. Co prawda �adne wigwamy nie posiada�y tak strzelistego zwie�czenia, ani tipi - tak wypuk�ych �cian. U zwie�czenia bowiem, tam, na szczycie - �wieci�a gwiazda UI. - Rozumiem, �e Cywilizacja cz�owieka... - Ona czemu� stanowi wyj�tek. Stabilno�� Cywilizacji jest odwrotnie proporcjonalna do d�ugo�ci odcinka na Krzywej, jaki zajmuje - a nasza obejmuje praktycznie ca�y Progres. Co si� nie zdarza; �adna inna ze znanych Cywilizacji nie wch�on�a inkluzji. - I, rozumiem, �e z tego w�a�nie powodu konflikty. Ci filosomaci i Horyzontali�ci... Zapomnia�, co chcia� powiedzie�. Za�mi�o go. Poruszy� niemo ustami. Ruchomy kalejdoskop barw �ci�gn�� jego spojrzenie w prawo: to zmieni�y si� gwiazdy na ekranie. - ...�e pad�y wszystkie spirale - m�wi� Patrick/program. - Kie� nie jest zdolny do dalszego kraftunku. Prawdopodobnie przesz�y po nas Wojny. Znajdujemy si� w odleg�o�ci ponad siedmiu lat �wietlnych od najbli�szej publicznej gwiazdy. Zamoyski, z g�ow� dziwnie ci�k�, r�ow� �m� na oczach, rozumowa� z senn� powolno�ci�. Co za publiczne gwiazdy? Znaczy si� - istniej� tak�e prywatne? No tak: zamkni�te w Portach. Wi�c to, co w otwartej galaktyce... Nic dziwnego, �e mieli pretensje o kradzie� ilu� tam parsek�w. Gdyby tak ka�dy zakraftowywa� kosmos pod�ug swojego widzimisi�... - Plateau? - pyta�a Angelika. - Ci�gle izolowane. Zamoyski spostrzeg�, �e powoli zsuwa si� po �cienie, w skos nad ekran z gwiazdami. Zamacha� r�koma, ale nie by�o si� czego z�apa�. - Co jest? - Zaraz skoryguj�. I faktycznie, ju� po chwili owo �ladowe ci��enie znikn�o. - Wi�c jednak mamy jeszcze jaki� nap�d? - mrukn�� Zamoyski, z powrotem dryfuj�c do bezpiecznego w zero-g k�ta. - Manewrowy. Przypomnia� sobie teraz przeci��enie, z jakim uciekali z Saka. No tak, nap�d by� - ale nawet policzywszy sta�e 3 g (morderstwo, nic innego!), nie mieli szans na dotarcie gdziekolwiek w jakim� rozs�dnym czasie. Angelika musia�a pomy�le� to samo, bo wymieni�a z Adamem d�ugie spojrzenie, p� na p� zgroza i rozbawienie. Wyd�a przy tym j�zykiem lewy policzek i przymru�y�a lewe oko; lecz d�onie, d�onie samowolnie si�ga�y opatrunk�w na naci�ciach, palce zakrzywia�y w szpony, przenosi�y dr�enie z wn�trza cia�a. - Ile... - zacz�li r�wnocze�nie. Znowu spojrzenia, kwa�na cisza. Odci�ty od Plateau program/Gheorg nie wykaza� si� wielk� domy�lno�ci�. - Jak brzmi pytanie? Zamoyski przeczeka�; usta zaci�ni�te, d�o� masuj�ca czo�o i przes�aniaj�ca oczy. To Angelika wypowiedzia�a je na g�os. - Ile czasu nam zosta�o? - Oko�o pi��dziesi�ciu siedmiu godzin w modelu dla obojga, stahs. - Czym w�a�ciwie s� te Wojny? - wybuchn�� Zamoyski w zapad�ej po tym ciszy. - Rejestrujesz w pobli�u jakie� K�y? W og�le cokolwiek? Patrick...? Najpierw mi t�umaczyli, �e nic nie izoluje od Plateau - po czym Wojny to robi�. Potem si� dowiaduj�, �e K�y... - Odbieram sygna� pozbawiony identyfikatora Cywilizacji - przerwa� mu program/Gheorg. - Wst�pna ocena odleg�o�ci �r�d�a: �wier� miliona kilometr�w. Zamoyski bezradnie wypu�ci� powietrze z p�uc. - Deformanci - mrukn�a Angelika. - Po utopieniu nale�y po�wiartowanego zatrutymi kulami rozstrzela� na p�on�cym stosie - skomentowa� sucho Adam, przesuwaj�c si� wzd�u� �ciany ku ekranowi. McPherson parskn�a za jego plecami. - Gdzie oni? - postuka� brudnym od krwi palcem w gwiazdy. - Poka�. Kostelacje przesun�y si�; mi�dzy ciemn� mg�awic� a jak�� potr�jn� gwiazd� pojawi� si� pulsuj�cy, czerwony punkt. - Wzgl�dna pr�dko��. - Dziesi�� kilometr�w na sekund� w zbli�eniu, ale to g��wnie z Dopplera; sk�adowa prostopad�a jeszcze nie pewna. Jednak na pewno min�liby�my si� w sporej odleg�o�ci. - A ten sygna� - spyta�a Angelika - co to jest? - Wezwanie pomocy. W Kodzie. Adam odruchowo obejrza� si� na ni�. - To taka lingua franca Galaktyki - odpowiedzia�a kr�tko na nie zadane pytanie. - �e jak? - �achn�� si� Zamoyski. - Uniwersalny j�zyk? Mi�dzygatunkowy? Struktura ponadidiomatyczna? Nie wierz�! - Ale ju� zarzekaj�c si� tak wiedzia�, �e �le czyni, bo wierzy� powinien tu we wszystko. - To niezupe�nie jest j�zyk - u�ci�li� spokojnie Patrick/program. - Pan ma oczywi�cie racj�, psychozoiki z r�nych nisz nie mog� m�wi� tym samym j�zykiem. Ka�da nisza wymusza w�asne struktury percepcyjne �wiata, aprioryczne kategorie umys�u, organizuj�ce potem j�zyk, rozumowania, ca�� kultur�, cywilizacj�. St�d znajduje si� u korzeni j�zyk�w wewn�trzgatunkowych pewne abstrakcyjne regu�y og�lne, po�rednio wynikaj�ce w�a�nie z tego przypasowania do �rodowiska. Wszelako ka�da nisza gatunkowa (planetarna, jak w przypadku homo sapiens, czy inna) jest zarazem fragmentem niszy wi�kszej: wszech�wiata. Przystosowania gatunkowe mieszcz� si� w rodzinie przystosowa� psychozoicznych dla danego punktu na Wykresie Thievi�go. Mo�na p�j�� zatem w poszukiwaniu regu� podstawowych j�zyka jeszcze g��biej, i to w�a�nie uczyniono, efektem za� jest Kod: skomplikowany system metaregu� poj�ciowych. Oczywi�cie z �nagim� Kodem nie b�dzie pan mia� nigdy do czynienia, zawsze wyewoluowuje si� stosowne interpretery: zwi�zyki. Sygna� od Deformant�w przyszed� w formie nieobrobionej, co mo�e by� po�rednim dowodem odci�cia ich od Plateau - ale nawet on stanowi� ju� pewn� pochodn� Kodu. Naturalnie zamierzam na niego odpowiedzie� i p�j�� na przechwycenie, wi�c dowiemy si� wi�cej. - Coo? Oboje obr�cili si� ku drugiemu ekranowi. Model Proges�w na powr�t zast�pi�a na nim twarz Patricka Gheorga McPhersona. - Prosz� o kontrargumenty - rzek�. - S�ucham. S�ucha�, lecz oni - zrazu g�ucho milczeli, potem pokrzywili si�, pomamrotali z�e s�owa, na koniec Angelika przyzna�a: - Teraz to ju� wszystko jedno, wr�g nie wr�g. Wszelako nie zabrzmia�o to specjalnie optymistycznie. C� wi�cej by�o do powiedzenia? Mkn�li ku Deformantom (a w�a�ciwie nie ku nim, lecz po stycznej ku punktowi przechwycenia) z 1 g., tak, �e fotel mieli teraz na �cianie, ekrany na bocznych, przeorientowane o 90�, za� z sufitu lecia� czerwony py� krwawej skrzepliny. Angelika z furi� wytrzepywa�a go sobie z w�os�w. W pod�odze zia�a dziura korytarza prowadz�cego do perystaltyki �luzy. Ostatecznie zaj�o im to nieco ponad godzin�. Gheorg us�u�nie wy�wietli� zegar; mogli liczy� uciekaj�ce u�amki �ycia. Zamoyski liczy� tak�e co innego: mianowicie prawdopodobie�stwo, i� ta kolejna fala Wojen wyrzuci�a dwie swoje ofiary tak blisko siebie. Bo przecie� nie by�o to �adne kosmiczne skrzy�owanie, �rodek zat�oczonego uk�adu planetarnego. Wi�c? Przypadek? Nawet je�li, to ju� chyba doprawdy ostatni taki na dziesi�� lat. Deformanci twierdzili, �e, istotnie, z ich strony przypadek. Program/Gheorg wymienia� z nimi informacje w Kodzie. Streszczenia t�umacze� przekazywa� Angelice i Adamowi; musia�y by� to streszczenia, nat�enie przep�ywu danych mi�dzy K�em a Deformantami nie pozwala�o na przek�ad w czasie rzeczywistym cho�by promila tre�ci. Potem, gdy w zbli�eniu ujrzeli na �ciennym ekranie �r�d�o sygna��w, zrozumieli: to nie byli Deformanci - to by� Deformant; jeden. Program/Gheorg nawet go spyta� o pochodzenie z Progresu - ale tamten nie wiedzia� lub nie chcia� zdradzi�; zreszt� nie mia�o to znaczenia. Mo�e pochodzi� od homo sapiens, mo�e nie. Rozci�ga� si� na prawie dziesi�� tysi�cy kilometr�w sze�ciennych. Najpierw, gdy jeszcze mie�ci� si� ca�y na ekranie, przypomina� bardziej ple�� zarastaj� pr�ni� - od koronki wiotkich, prawie niewidocznych nici, do miejscowych zgrubie�. W miar� jednak jak zmniejsza�a si� skala i dostrzegali kolejne szczeg�y, przewa�a�y skojarzenia z porwan� sieci�, rozszarpanym up�awem, wypreparowanym uk�adem krwiono�nym potraktowanym z bliska brenek�. Zaraz sta�o si� jasne, �e nie b�d� w stanie mu pom�c. Twierdzi�, �e kona. Niszcz�ca wn�trzno�ci K��w fala Wojen przetoczy�a si� po nim i to, co pozosta�o - by� to zaiste preparat sekcyjny. Deformant bowiem nie stanowi� bynajmniej formy przystowanej do �ycia w pr�ni, jak to sobie Zamoyski zrazu wyobra�a�. �y� w Porcie - lecz Port rozpru�y Wojny. Zabieg przypomina� wyj�cie wn�trzno�ci z cia�a, tylko �e bardziej brutalny. �w Port - a w�a�ciwie En-Port - subtelnie wyrze�biona wielokrotna p�tla czasoprzestrzeni, by� jedynym naturalnym �rodowiskiem �ycia Deformanta. Wi�cej - Deformant samo po cz�ci by� tym Portem; K�y, to jest �ywe analogi K��w utrzymuj�ce Port, stanowi�y jego organy. Kraftoid, m�wi�a Angelika. Wype�nia� by� sob� t� kiesze� czterech wymiar�w, rozpi�ty na niepoj�cie skomplikowanej siatce Stref (poszarpany Sak to przy niej prosta autostrada); tam i w taki spos�b obraca�y si� jego procesy �yciowe - tu natomiast widzieli tyle, ile pozosta�oby z cz�owieka przejechanego przez walec, po czym wyrzuconego w pr�ni�. Walec zwa� si� �Wojny�. Zamoyski kaza� programowi/Gheorgowi zapyta� o nie Deformanta. Tamten r�wnie� nie wiedzia�. Twierdzi�, �e w og�le niewiele wie; �e nie uczestniczy w konflikcie. To Cywilizacje - ex definitione - s� struktur� zwart�, zorganizowan�. Deformanci to wszechanarchia. Ci i owi mog� si� skrzykn�� do jakiego� celu - teraz najwyra�niej zachodzi�a taka okoliczno�� - lecz wi�kszo�� trzyma si� z dala, przewa�nie nawet si� ze sob� nie komunikuj�c; realizowa�y si� po�r�d nich tak�e formy �ci�le izolacjonistyczne. Jak klarowa�a Zamoyskiemu Angelika, Progres puszczony w przestrzeni fazowej Remy'ego idzie ciasn� wi�zk�; Deformacja natomiast przejawia maksymaln� ergodyczno�� i rozchodzi si� na wszystkie strony. Z czego wynikaj� p�niej wszystkie k�opoty z Powt�rnymi Kontaktami. Albowiem formy tak ostro zdywergencjonowane, je�li chodzi o stopie� trudno�ci w porozumieniu si�, niczym si� ju� nie r�ni� od obcoprogresowych Deformant�w. W istocie zawsze istnieje pewne pokrewie�stwo struktur prej�zykowych Kodu mi�dzy wszystkimi Cywilizacjami, niezale�nie, do jakiego Progresu nale�� i jak wysoko le�� na jego Krzywej; o Deformacji nie da si� tego powiedzie�. Skoro bowiem, na podobie�stwo gazu doskona�ego rozpr�aj�cego si� w zamkni�tej komorze, penetruje ona ca�o�� przestrzeni fazowej Remy'ego, tym samym realizuje wszystkie dopuszczone przez sta�e wszech�wiata formy psychozoiczne. Tak zatem (m�wi� Prawa Progresu) raz uruchomiony Progres danego gatunku (wystarczy jeden na ca�y wszech�wiat), o ile nie zostanie uci�ty nisko na Krzywej, przed Dyspersj� - gwarantuje zaistnienie ka�dej wyobra�alnej formy inteligentnego �ycia. Szczelne wype�nienie wszystkich niszy jest tylko kwesti� czasu, i to a-czasu, tote� mo�na tu aproksymowa� pewne sta�e rz�dy wielko�ci. I wsp�cze�ni progresolodzy - dowiadywa� si� Zamoyski - istotnie m�wi� tu o a-czasie oko�o 106 pentyn�w. Po tym okresie prawdopodobie�stwo zaistnienia (w�wczas lub wcze�niej) ka�dej niesprzecznej fizycznie formy inteligentnego i postinteligentnego �ycia wynosi� b�dzie 1. Tymczasem jednak Dyspersja trwa, gaz si� rozpr�a, Wykres zarasta krzaczasto. Cholera wie, gdzie by�o na nim miejsce tego konkretnego Deformanta. Program/Gheorg zapyta� go o imi�. Z podanego w transkrypcji Kodowej zbioru wybra� nast�pnie do t�umacze� �Franciszka�. Franciszek twierdzi�, �e ma milion lat: by� s�owi�czykiem. To znaczy, teraz ju� nie. Teraz kona�. Wlatywali w granatowo-seledynowo-z�ot� sie�. Fragmenty z�ote to by�y te jeszcze �ywe. Gheorg w��czy� reflektory K�a (by�o ich kilkadziesi�t, bardzo mocnych; z zewn�trz Kie� wygl�da� zapewne jak wielka choina �wiat�a) i mogli podziwia� kolory w naturalnych pasmach. W istocie jednak Zamoyskiego raczej obrzydzenie bra�o na ten widok. Za bardzo by�o to wszystko organiczne, zbyt twardo uderza�o w akordy turpizmu, nazbyt si� kojarzy�o ze zgnilizn� - chocia�, oczywista, w pr�ni o �adnych klasycznych procesach gnilnych nie m.og�o by� mowy. Ale skojarzenia przetacza�y si� przez umys�. Jelita grubo�ci dziesi�tek i setek metr�w. �ci�gna jak zamro�one ejakulacje atramentowych cieczy. Nerwowody jak ruroci�gi, kt�rymi przepompowuje si� p�ynne z�oto. Inne �y�y, inne organy - przeci�te, rozerwane, rozszarpane od wewn�trznych eksplozji; wiele �lepych zako�cze�, skauteryzowanych przez zero Kelvina. Taaak; Franciszek ma wyprute flaki. Kona�, lecz to jego konanie by�o tych samych rozmiar�w, identycznie rozci�gni�te. Lata, m�wi�, stulecia; organ po organie, m�zg po m�zgu, w miar� jak wyr�wnywa� b�dzie temperatur� z zewn�trzem. Nadal wzywa� pomocy. Nawet za�o�ywszy, i� blokada utrzyma si� w niesko�czono��, istnia�a dla Franciszka szansa ratunku - id�cy z c krzyk w Kodzie w ko�cu dotrze do kogo� ze sprawnymi K�ami. Deformant zostanie ocalony, w jakiej� szcz�tkowej formie. Albo w�a�nie dobity. Albowiem samodzielnie nie potrafi� odtworzy� swoich K��w, nie po takich zniszczeniach. Dostrzegli ich resztki, zapl�tane w kilometrowe falbany tkanki. Zamoyski zrozumia� w�wczas trafno�� nazwy - bo by�y to k�y, p�milowe z�biska gwiezdnego potwora, krzywe, czarne siekacze, poch�aniaj�ce �wiat�o reflektor�w niemal w stu procentach. Musia� prosi� Patricka/program o podci�gni�cie kontrastu ekranu. Gheorg tymczasem zaj�ty by� czym innym: targami. Franciszek m�g� by� Deformantem nawet izolacjonistycznym, lecz o Gnosis i McPhersonach s�ysza�. Zamoyski poj�� oto nast�pn� prawd�: istnieje, obok sta�ych meta-fizyczynych i Praw Progresu, jeszcze jedna uniwersalna regu�a: ekonomia. Nawet przy najszcz�liwszym zbiegu okoliczno�ci doprowadzenie si� do stanu sprzed Wojen b�dzie Franciszka kosztowa� fortun�. Targowa� si� zatem z McPherson ostro - ile dla niej warta przed�u�enie linii �wiadomo�ci jednej z jej realizacji? Sprawdzanie osobistych kont (czy co� takiego w og�le tu istnieje?) nie by�o konieczne: nale�a�a do rodu stahs�w. Sam Adam Zamoyski nie zosta� w tych negocjacjach najwyra�niej w og�le wspomniany. Kiedy w ko�cu doszli do porozumienia, nie zrozumia� warunk�w; zreszt� nie dopytywa� si�. Negocjacje by�y tak skomplikowane i tak d�ugo si� ci�gn�y tak�e z uwagi na konieczno�� wyhodowania przez Deformanta pe�nego emulatora Kodu dla stahsowego angielskiego (na pewno nie m�g� tego zrobi� zamkni�ty w tym ciasnym hardware K�a Patrick Gheorg), co - jak wszystkie operacje na Kodzie - na procesorach pods�owi�skich by�o prawie niewykonalne w jakim� rozs�dnym a-czasie. Kod, wnioskuj�c z eksplikacji Gheorga, stawia� t�umaczy w pozycji fizyk�w rozwi�zuj�cych r�wnania ruchu wielu mas wolniej, ani�eli te masy przemieszczaj� si� w rzeczywisto�ci. Widok na ekranie ustali� si�. Bardzo ostro�nie manewruj�c (znajdowali si� przecie� we wn�trzno�ciach Deformanta) program/Gheorg zr�wna� wektor pr�dko�ci K�a z kraftoidowym. Jednak przy tej ca�ej ostro�no�ci nie zdo�a� unikn�� zahaczenia o cia�o Franciszka - a� wstrz�s przeszed� przez Kie� i Adamem i Angelik� cisn�o o �cian� ciasnej kabiny. Poniewa� by�o to niespodziewane, dotkliwie si� pot�ukli. Potem dopiero Zamoyski poj��, i� program/Gheorg bynajmniej nie pope�ni� b��du. Wbili si� w z�oto i l�ni�ca paj�czyna zaros�a dzi�b - grot - K�a. Obrazy z uj�� zewn�trznych pokazywa�y to niejasno, w niezr�cznych skr�tach, jelito Franciszka zawsze znajdowa�o si� na nich na samym skraju pola widzenia. Zamoyski poprosi� Gheorga o symulacj� og�lnego uj�cia. I na og�lnym ujrza� wreszcie wyra�nie: jak Deformant po�era szaroniebieski Kie�, wch�ania go w siebie z obsceniczn� powolno�ci�. - Co on robi...? - Zamoyski po raz pierwszy od d�u�szego czasu zwr�ci� si� bezpo�rednio do Angeliki. - Wytwarza dla nas biosfer� - odpar�a z min� �nie pytaj, ja zajm� si� wszystkim�. Gdy nadszed� czas, program/Gheorg otworzy� �luz�. Zamoyski pod�wiadomie wstrzyma� oddech, ale do �rodka wion�o ch�odne, �wie�e powietrze. Pop�yn�� korytarzem a� do przegubu zobaczy�, co si� w�a�ciwie dzieje. Z�ota po�wiata bi�a zza w�azu z tak� moc�, �e musia� mru�y� oczy. Franciszek wlewa� si� do K�a. Adamowi przypomnia�y si� zwierz�ta trawi�ce sw� ofiar� jeszcze przed po�kni�ciem. Rany na przedramionach - zadane przez Angelik� i przez niego samego - piek�y go ostro, nie pozwalaj�c zapomnie� o wra�liwo�ci cielesnego opakowania, jego bioware'u, jak m�wi�a McPherson. Wr�ci� do kabiny, przykaza� Gheorgowi: - Obud� mnie, jak wyro�nie tu McDonald's - po czym zasn��; to potrafi�: zasypia� w niewa�ko�ci pod�ug kaprysu woli. Ale w istocie obudzi� go nap�r moczu na p�cherz, ju� bolesny. Uni�s� powieki i przez u�amek sekundy nie wiedzia�, gdzie jest. Wisia� pod ��tym li�ciem jakiej� ro�liny, otoczony przez d�ungl� z�ota, granatu i czerni, wszystko sk�pane w miodowym blasku. Powietrze pachnia�o cynamonem. Rozbuchany dooko�a barok form organicznych przywodzi� na my�l Birma�skie Ogrody Sony; sp�dzi� tam z Nin� ostatnie wakacje, opalali si� nago pod rododendrami, s�o�ce w�wczas... Trzask - - przypomnia� sobie sen - trzask, trzask - - ju� wiedzia�, jak zdoby� obywatelstwo. Zacisn�� pi��. - Tak - szepn��. - Tak, tak! W tej chwili jednak wygrywa�a fizjologia. Z�apa� si� li�cia, podci�gn��, obr�ci�. Odchylona tym ruchem kurtyna z�ota ukaza�a pogr��on� w �nie Angelik� McPherson, p�tora metra dalej unosz�c� si� w powietrzu w pozycji embrionu. Mia�a wp�uchylone usta i d�onie lekko zaci�ni�te w p�pi�ci, niczym noworodek. Zamoyski ujrza� j� - i a� zatrz�s�o nim. Dreszcz straszliwego przeczucia przeszed� mu po sk�rze: �pi�ca Angelika - zaraz tu zostanie ujawniona jaka� straszliwa prawda. Poszybowa� w przeciwn� stron�. Gdzie� tutaj powinien trafi� na ekran... - Patrick! - zawo�a� cicho, by nie budzi� dziewczyny. - Panie Zamoyski... Obejrza� si�. Z g�stwy wysypa� si� r�j owad�w (w ka�dym razie na owady wygl�da�y; mieni�y si� w ruchu b��kitnie i seledynowo) i skonfigurowa� si� przed Adamem w posta� bladego mnicha w grubym habicie. Odrzucony kaptur ukazywa� jasn� tonsur�, ciemne w�osy stroszy�y si� w nier�wny obwarzanek. Mnich wygl�da� bardzo m�odo; u�miecha� si� nie�mia�o. Sk�adniki jego manifestacji by�y o wiele rz�d�w wielko�ci wi�ksze od cesarskich nanomat�w i odnosi�o si� wra�enie niejakiej ziarnisto�ci postaci - z pewno�ci� nie ka�dy w�os z osobna zosta� tu zszczepiony. - Obawiam si�, i� ju� nie b�dziecie mieli wielkiego po�ytku z Patricka - rzek� Franciszek (klasyczny angielski XIX-XX wieku). - Jego hardware, procesory K�a, okaza� si� niezbyt odporny na ten rodzaj przekszta�ce�, jakie zmuszony by�em zastosowa�. Zamoyski rozgl�dn�� si� dooko�a. - Zbyt du�e, zbyt du�e - mrukn��. - Rozmontowa�e� wn�trze K�a? - Rozmontowa�em... powiedzmy. Ale prosz� si� nie martwi�. Wszystko wskazuje na to, �e nie b�d� musia� go�ci� was tak d�ugo, jak si� pierwotnie spodziewali�my; dlatego te� zaniecha�em syntezy anabiozer�w. Wkr�tce powinien si� kto� zjawi�. - Plateau? - Owszem. To znaczy - moje. - Co znaczy: twoje? - Ach. Tak. Zosta�em poinformowany o pa�skiej przypad�o�ci - westchn�� Franciszek. - Dop�ki nie zasi�gnie pan j�zyka u stahs Angeliki, prosz� wierzy� mi na s�owo. Plateau to nie UI, istnieje ich wiele, wszystkie s�owi�skie i w maksimum transu. Ka�dy Progres, ka�da Cywilizacja ma swoje. My korzystamy z tysi�cy Plateau, chocia�by jako �rodk�w ��czno�ci, forum handlowych. I gdy tylko odzyska�em dost�p do jednego z Plateau, w kt�re jestem wtajemniczony, upubliczni�em informacj� o naszym po�o�eniu. - Skontaktowa�e� si� z Gnosis? - Nie w�tpi�, �e jak�� okr�n� drog� informacja dotar�a i do nich. Wszelako kiedy m�wi�em o nied�ugiej go�cinie, mia�em na my�li jedynie fakt, i� nie b�dzie ona trwa�a dziesi�ciolecia k-czasu. �miem bowiem zak�ada�, �e wasza Cywilizacja sama jest w powa�nych k�opotach. Ratunek mo�e nie by� tak szybki. - No tak: zamkn�li wszystkie Porty. - Mhmm... - mnich okaza� zmieszanie. - Mia�em na my�li nieco wi�ksze k�opoty... - Cholera, rzeczywi�cie - rozespany Zamoyski wreszcie skojarzy�. - Te Wojny! Je�li one niszcz� wszystkie K�y po drodze, to Porty zosta�y otwarte przemoc�. No ale - kalkulowa� szybko - to powinno umo�liwi� Cywilizacji wys�anie po nas tr�jz�bowca z K��w trzymanych w Portach. Chyba �e tak kiepsko stoj� ze sprz�tem, a ta wojna z Deformantami... to jest... chcia�em powiedzie�... Franciszek pokr�ci� g�ow�. Si�gn�� za siebie, schwyci� czarn� lian�, rozerwa�, �cisn��. Wyp�yn�� z niej prze�roczysty p�yn i uformowa� si� w drgaj�c� ba�k�. Franciszek uj�� j� delikatnie w d�onie, po czym roz�o�y� szeroko ramiona; powt�rzy� gest w pionie. W powietrzu l�ni� teraz p�prze�roczysty owal cieczy, lepka b�ona. Manifestacja Deformanta przesun�a j� na bok. Pod takim k�tem ujrza� Zamoyski na owym ekranie czarn� g��bi� kosmosu z milionem gwiezdnych cekin�w, zg�stnia�ych w poprzek w Mleczn� Drog�. - To jest to, co st�d widzimy - rzek� mnich. - Ale to tylko �wiat�o. Tego ju� nie ma. - S�ucham? - Tysi�ce lat b�dziemy jeszcze mogli podziwia� boski gobelin naszej galaktyki; lecz jej samej ju� nie ma. Wojny przesz�y od ramienia do ramienia. Ka�da drobina materii wi�ksza od cz�steczki wody zosta�a wepchni�ta we w�asne zapadlisko i kollapsowana; dotyczy to tak�e wszystkich K��w, kt�re nie sz�y na kraftfali. Nie ma ju� Mlecznej Drogi; jest tylko mg�awica czarnych dziur. Wi�kszo�� z nich zd��y�a zreszt� do tej pory wyparowa�. Struktura grawitacyjna i moment p�du zosta�y zachowane - lecz teraz ju� tylko ciemno�� obraca si� wok� ciemno�ci. Wojny za� - Wojny walcz� dalej. Szuka� pan uryna�u, panie Zamoyski? T�dy prosz�. Tamten kwiat.

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!