8461

Szczegóły
Tytuł 8461
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8461 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8461 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8461 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRE NORTON LODOWA KORONA T�UMACZY�A MAJA KMIECIK TYTU� ORYGINA�U ICE CROWN ROZDZIA� PIERWSZY Roane walczy�a z ogarniaj�c� j� senno�ci�, napinaj�c do b�lu drobne cia�o. Kto� m�g�by m�drze stwierdzi� (ju� s�ysza�a wuja Offlasa z t� jego obrzydliw� cierpliwo�ci�, z jak� zawsze jej wszystko wyja�nia�), �e to nieprzyjemne doznanie mia�o ca�kowicie psychiczne pod�o�e. Gdyby skupi� si� na czym� innym, uczucie pogrzebania �ywcem, towarzysz�ce jej podczas tego b�yskawicznego lotu, ust�pi�oby. Lecz teraz le�a�a w wy�cie�anym wn�trzu ekspresowej kapsu�y kosmicznej i stara�a si� wytrzyma�. Uda�o jej si�, co prawda, przezwyci�y� strach, nie mog�a jednak pozby� si� my�li, �e za chwil� si� udusi. Zaciska�a wi�c pi�ci i przygryza�a mocno doln� warg�, a b�l, jaki sobie sprawia�a, pomaga� jej si� opanowa�. Zdaniem wuja Offlasa mo�na przetrzyma� wszystko, je�li si� tylko bardzo chce. Jej, niestety, nie zawsze si� to udawa�o. Teraz ma sposobno�� udowodnienia, �e jest co� warta, �e mo�e si� okaza� przydatna do realizacji jego plan�w, i nie wolno jej tego zaprzepa�ci�. Nawet sam szef Centrum Intensywnego Szkolenia zazdro�ci� jej tej szansy. I tylko fakt, �e jest siostrzenic� Offlasa Keila, zadecydowa�, �e j� otrzyma�a. Wyprawa na Clio mia�a charakter rodzinny: Keil jako dyrektor Projektu, jego syn Sandar i Roane. Zacisn�a powieki i stara�a si� oddycha� r�wno i powoli, pr�buj�c zapomnie� o tym, gdzie si� znajduje, a my�le� jedynie o celu, do kt�rego zmierza. Taka gratka zdarza si� raz na sto, nie, raczej raz na tysi�c. A ona, szcz�ciara, w tym uczestniczy. Dopiero teraz poczu�a psychiczne zm�czenie. To ca�e szkolenie� Tyle wkuwania! Czu�a si� jak g�bka umieszczona w basenie z poleceniem wch�aniania. Tylko, �e ona nie potrafi�a p�cznie� w spos�b typowy dla g�bki; musia�a pakowa� to wszystko poza cia�em i ko��mi, kt�re nie by�y w stanie si� rozci�gn��. Po sprawiedliwo�ci, jej g�owa powinna by� teraz tak ci�ka od wszystkiego, co wt�oczy�y w ni� komputery szkoleniowe, �eby nie da� si� utrzyma� prosto na karku. Clio by�a jedn� z zamkni�tych planet. Mimo to, ze wzgl�du na okoliczno�ci, wuj Offlas otrzyma� wyra�ne rozkazy, by tam wyl�dowa� i pozosta�, dop�ki nie zlokalizuj� skarbu. Skarb! Ju� samo to s�owo wywo�ywa�o dreszczyk emocji, mimo i� skarb ten m�g� stanowi� �akomy k�sek jedynie dla kogo� takiego jak cz�owiek S�u�by. Prawdziwe skarby � cenne, pi�kne przedmioty � w og�le nie interesowa�y Offlasa Keila. M�g� rzuci� dla nich dom, w celu sklasyfikowania ich pod wzgl�dem okresu historycznego, lecz poza tym traktowa� je wy��cznie jako zabawki. Natomiast wiedza Prekursor�w � to zupe�nie co innego. A ten skarb, kt�ry jest celem ich wyprawy, zosta� precyzyjnie zdefiniowany w wyniku gromadzonych przez ca�e lata informacji, wskaz�wek, wzmianek czy aluzji, pods�yszanych z r�nych �r�de�, przeanalizowanych i zweryfikowanych w wyniku �mudnych bada�, koncentruj�cych si� na okre�lonym obszarze Clio. Poniewa� Clio by�a niedost�pnym �wiatem, ostatnie etapy bada� musiano przeprowadza� mo�liwie najszybciej i w absolutnej tajemnicy, z wykorzystaniem si� S�u�by. A Projekt wymaga� jak najmniejszego udzia�u oddzia��w specjalnych. To spowodowa�o, �e Roane skierowano do Centrum Intensywnego Szkolenia, by przyswoi�a sobie wszelkie konieczne informacje na temat Clio. Zastanawia�a si�, jak wygl�da �ycie na zamkni�tej planecie (nie przez okres kilku dni, na jaki tam wyl�duj�, lecz od urodzenia do �mierci). Oczywi�cie ca�a teoria, na mocy kt�rej utworzono zamkni�te planety, by�a z gruntu z�a; takie manipulowanie istotami ludzkimi godzi�o w Cztery Prawa. Clio za�o�ono dwie�cie, mo�e trzysta lat temu, przed Przewrotem w 1404 roku, gdy w konfederacji dominowali Psychokraci. By�a trzeci� odkryt� planet� tego typu, cho� plotka g�osi�a, �e by�o ich wi�cej, nikt jednak nie wiedzia�, ile. Wysadzenie w powietrze Forqual Center podczas Przewrotu zniszczy�o wi�kszo�� dokument�w. Wszystkie te �wiaty stanowi�y tereny do�wiadcze�, b�d�cych punktem szczeg�lnego zainteresowania jednego z cz�onk�w Hierarchii Psychokrat�w. Pierwsi osadnicy z �wypranymi� m�zgami i zaszczepion� fa�szyw� pami�ci� zostali osiedleni w komunach, kt�re wydawa�y si� czym� naturalnym tym umieszczonym w nowych �wiatach okaleczonym umys�om. Nast�pnie pozostawiono ich, by wytworzyli nowe typy cywilizacji b�d� nie tworzyli �adnych, kt�ry to proces podgl�dano potajemnie co jaki� czas. Kiedy te zamieszkane, eksperymentalne planety odkryto teraz ponownie, og�oszono je zamkni�tymi. Sta�o si� tak dlatego, �e �adna w�adza nie mog�a by� pewna, jak prawda o nich mog�aby wp�yn�� na ich nar�d. Ostatecznie cz�onkowie tych spo�ecze�stw znajdowali si� na ni�szym szczeblu rozwoju i byli mutantami, co najmniej na jednej planecie. Lecz mieszka�cy Clio byli lud�mi w pe�nym tego s�owa znaczeniu, cho� �yj�cymi w archaiczny spos�b, podobny do tego, w jaki �yli przodkowie Roane na kilkaset lat przed pierwszym lotem kosmicznym. Nie by�o obecnie pewno�ci w kwestii, co chcia� osi�gn�� Psychokrata, kt�ry za�o�y� Clio. S�u�ba przypuszcza�a jednak, �e ustanowi� co� na podobie�stwo planu starej Europy, znanego na planecie Terra. Du�y wschodni kontynent zosta� nieregularnie podzielony na ma�e kr�lestwa. Dwa zachodnie kontynenty obsadzono natomiast �tubylcami� o znacznie prymitywniejszym poziomie kultury � plemionami w�drownych my�liwych. A potem pozostawiono ich samym sobie i zmuszono do polegania na w�asnym rozumie. Na kontynencie wschodnim seria wojen o ekspansj� terytorialn� zako�czy�a si� ustanowieniem dw�ch wielkich mocarstw, kt�rych niespokojn� granic� stanowi�y ma�e buforowe pa�stewka, utrzymuj�ce niepodleg�o�� g��wnie dzi�ki temu, �e dwie wielkie pot�gi nie by�y jeszcze gotowe, by zmierzy� si� w walce. Intrygi, drobne utarczki, powstawanie i upadek dynastii by�y nieod��cznymi elementami �ycia na Clio. Dla obserwator�w z gwiazd by�a to gigantyczna rozgrywka, w kt�rej, niestety, w wyniku z�ych posuni�� taktycznych, gin�li ludzie. R�wnie� na zachodzie plemiona walczy�y ze sob�, lecz poniewa� pozostawa�y na ni�szym szczeblu rozwoju, nie okupiono tego a� tak wielkim rozlewem ludzkiej krwi. Jednak�e, Roane nie musia�a zaprz�ta� sobie tym g�owy. Jej ekspedycja mia�a wyl�dowa� potajemnie na wschodnim masywie l�dowym, w jednym z tych ma�ych buforowych pa�stewek pomi�dzy dwoma mocarstwami. ��Reveny � powiedzia�a na g�os. � Kr�lestwo Reveny. By�o to dziwne s�owo i pocz�tkowo mia�a trudno�ci z jego wym�wieniem. Jednak nie dziwniejsze ni� wiele nazw innych �wiat�w, niekt�rych udziwnionych do tego stopnia, �e nie dawa�y si� ukszta�towa� ani ud�wi�czni� ludzkimi strunami g�osowymi. Przed wypraw� obejrza�a kilkakrotnie tr�jwymiarowy film z miejsca, gdzie b�d� prowadzi� poszukiwania, i dzi�ki temu oswoi�a si� z tamtejszym krajobrazem. To nale�a�o do jej zwyk�ych obowi�zk�w i stanowi�o cz�� jej w�drownego trybu �ycia. Wuj Offlas, w trakcie swych w�dr�wek w charakterze eksperta do spraw archeologii Prekursor�w, zabiera� j� ze sob�, niekiedy w roli �nadbaga�u�, z jednego �wiata na drugi. Roane podoba�o si� to, co zobaczy�a na filmie o Reveny. Obszar, jaki b�d� musieli przeczesa� dla swych cel�w, by� g�rzysty i zalesiony oraz � na szcz�cie � rzadko zaludniony. Jego cz�� stanowi� rezerwat �owiecki rodziny kr�lewskiej. Jedyn� osad� zamieszkiwali nadzoruj�cy lasy kr�lewskie le�nicy i stra�nicy. Reszta mieszka�c�w to byli pasterze, kt�rzy przenosili si� co sezon do pracy na innym terenie. Je�li przybysze spoza ich �wiata b�d� mieli szcz�cie i wyka�� dostateczn� ostro�no��, nie grozi im kontakt z �adnym z nich. Na filmach wszystko wygl�da�o jak �ywe. By�y prawdziwe zamki ze strzelistymi wie�ami, kolorowe miasteczka z kr�tymi uliczkami (tak r�ne od blok�w zamieszkiwanych przez jej rodak�w) oraz� Nie mo�e jednak zapomina�, �e to wszystko by�o bardzo prymitywne. Na polach toczy�y si� walki. Roane wzdrygn�a si�, przypomniawszy sobie kilka ta�m, kt�re poruszy�y do g��bi nie tylko jej umys�, lecz r�wnie� wra�liwy �o��dek, przyprawiaj�c j� o md�o�ci. Na ile zdo�a�a si� zorientowa�, ludzie z Reveny nadal byli w jaki� spos�b sterowani. Cho� mog�o by� i tak, �e pierwotne uwarunkowanie by�o tak totalne, i� ci�gle na nowo upodabniali si� do swych przodk�w, nie podlegaj�c naturalnemu procesowi ewolucji. Niew�tpliwie na miejscu stwierdzi, i� s� jej r�wnie obcy pod wzgl�dem emocjonalnym i umys�owym, co podobni pod wzgl�dem fizycznym. O ile w og�le dojdzie do spotkania z nimi. Ko�ysanie kapsu�y z�agodnia�o, a potem zupe�nie usta�o. Roane domy�li�a si�, �e wyl�dowa�a. Otworzy�a oczy i z westchnieniem ulgi, �e oto ma ju� za sob� t� ci�k� pr�b�, wysiad�a i rozejrza�a si� wok� siebie. ��Sp�ni�a� si� Odwr�ci�a si� gwa�townie, przyg�adzaj�c odruchowo wymi�ty kombinezon. Nie dlatego, by Sandar przywi�zywa� jak�kolwiek wag� do tego, �e wygl�da jak czupirad�o, co by�o faktem. Mi�o by�oby jednak, gdyby cho� raz dostrzeg� w niej dziewczyn�, a nie tylko kul� u nogi. ��Nast�pi�o op�nienie w wyrzutni Metro � wyja�ni�a pospiesznie i natychmiast poczu�a, �e da�a si� sprowokowa�. Dlaczego zawsze czu�a si� winna i musia�a si� t�umaczy� przed Sandarem oraz jego ojcem? Je�li nast�powa�a jaka� zw�oka, zawsze powodem by�a ona, Roane, nigdy oni. Patrz�c na kuzyna usi�owa�a zwalczy� w sobie potrzeb� przepraszania. On si� nie zmieni�, nie spu�ci� nic ze swego tonu wy�szo�ci. W�a�ciwie dlaczego mia�oby si� tak sta� w przeci�gu zaledwie dw�ch miesi�cy? Nie by�o powodu, by rezygnowa� z wynios�o�ci, z kt�r� by�o mu tak do twarzy, by z przystojniaka o regularnych rysach sta� si� pokrak�, by pozby� si� uroku, kt�rym tak ch�tnie czarowa� wszystkich, opr�cz niej. Sandar nawet w obskurnym kombinezonie kanalarza wygl�da�by jak bohater tr�jwymiarowch film�w. W mundurze S�u�by by� wci�� Sandarem Wielkim. S�ysza�a kiedy�, jak nazwa�a go tak dziewczyna, kt�r� spotka�a na planecie Varch. Fakt, �e Roane by�a jego kuzynk�, sprawia�, i� przez jaki� czas bywa�a popularna; trwa�o to jednak zazwyczaj kr�tko � do momentu a� obskakuj�ce go dziewczyny nie zorientowa�y si�, �e on si� absolutnie z ni� nie liczy. ��Ruszaj si�! � Uszed� ju� kawa�ek i musia�a podbiec, �eby go dogoni�. � Mamy tylko p� godziny na dotarcie do pola przed rozpocz�ciem odliczania. Sadzi� d�ugimi susami, a ona, chc�c mu dotrzyma� kroku, musia�a biec truchtem. Zaczyna� w niej narasta� bunt. B�d�c z dala od Sandara zawsze �udzi�a si�, �e mog� by� przyjaci�mi, jednak kiedy stawa�a z nim twarz� w twarz u�wiadamia�a sobie, jak g�upia by�a to nadzieja. ��M�j baga�! � krzykn�a. ��Nic mu nie b�dzie. Schowa�em go do luku baga�owego. ��Ale musimy go zabra�! Gdzie� Sandar, nie zwracaj�c uwagi na jej protesty, kierowa� si� ku wyj�ciu z l�dowiska. Nagle wyci�gn�� r�k�, a jego palce zacisn�y si�, bynajmniej nic delikatnie, na jej ramieniu powy�ej �okcia. ��Nie mamy czasu, ju� ci m�wi�em. Je�li si� sp�nisz, poniesiesz konsekwencje. Poza tym nic stamt�d nie b�dziesz potrzebowa�a. Na statku masz wszystko, co niezb�dne. ��Ale� � Roane chcia�a zaprze� si� pi�tami, wyrwa� spod jego dyktatury. Wiedzia�a jednak doskonale, �e jest zdolny poci�gn�� j� si��. Widzia�a wyraz jego twarzy. By� o co� w�ciek�y i got�w wy�adowa� t� z�o�� na niej, je�li tylko da mu pretekst. Jej ramiona opad�y. Po raz kolejny da�a si� z�apa� na ten ograny numer. Dwa miesi�ce w Centrum Intensywnego Szkolenia wyrobi�y w niej fa�szywe poczucie pewno�ci. Na ile fa�szywe, uzmys�owi�a sobie teraz. B�dzie musia�a zostawi� sw�j plecak zamkni�ty gdzie� w tym koszmarnym budynku. Nie w�tpi�a, �e dostarcz� jej wszystko, co niezb�dne. Wuj Offlas zawsze podr�owa� w najbardziej komfortowych warunkach, na jakie pozwala� dany projekt. Jednak w plecaku by�o kilka osobistych drobiazg�w, a niekt�re z nich by�y przez d�ugie lata cz�ci� niej samej. To by�o wstr�tne ze strony Sandara. Parszywy pocz�tek wyprawy. Sta�a milcz�ca, ci�gle uwi�ziona w jego u�cisku, podczas gdy on �ci�ga� migacz transportowy. Tak, by�a zniewolona, ale nie zrezygnowana. Kiedy�, jako�, uda jej si� zatriumfowa� nad Sandarem. Wierzy�a w to g��boko. Gdy migacz spiralnym ruchem unosi� ich w g�r�, wpatrywa�a si� we w�asne d�onie. By�y ma�e i ciemne, o kilka odcieni ciemniejsze od sk�ry Sandara. Wiedzia�a, �e zar�wno on, jak i wuj czuli odraz� do jej mieszanej krwi. Sandar niekiedy zachowywa� si� tak, jakby wr�cz nie chcia� jej widzie�. Na kosmodromie sta�y na wyrzutniach cztery statki kosmiczne, w tym jeden gwiezdny liniowiec, na kt�ry gromadnie wsiadali pasa�erowie. Przemkn�li obok jego wysokiej sylwetki, by ulokowa� si� w znacznie mniejszym statku, oznaczonym insygniami Departamentu Badawczego. Roane zdo�a�a si� uwolni� z uchwytu Sandara i ruszy�a ku rampie, z kt�rej wielokrotnie ju� startowa�a w swoje podr�e. W�o�y�a identyfikator do portowej kontrolki. Natychmiast zapali�o si� zapraszaj�ce �wiate�ko. Nieco za ni� stan�� jeden z cz�onk�w za�ogi. ��Szanowna panna Hume � sprawdzi� na rozk�adzie statku. � Poziom trzeci, kabina sz�sta, dziesi�� minut do odliczania. Pospieszy�a do drabinki, pragn�c jak najpr�dzej znale�� si� w zaciszu w�asnej kabiny, z dala od grubia�stwa Sandara. Dotar�szy do niej rzuci�a si� na koj� i, cho� dzwonek ostrzegawczy jeszcze nie zadzwoni�, zapi�a ochronne pasy startowe. Kabina by�a typow� kabin� m�odszego oficera. Na wszystkich mo�liwych fragmentach �cian wisia�y szafki, a na jednej �cianie widnia�a w�ska szczelina zas�oni�tych kotar� drzwi, kt�re musia�y prowadzi� do ciasnej komory od�wie�ania. Koja by�a do�� wygodna, lecz ca�e umeblowanie by�o �ci�le urz�dowe. W tej ponurej klitce nie by�o nic osobistego. Ten, kto tu przed ni� mieszka�, zabra� wszystkie prywatne drobiazgi ze sob�. Po raz kolejny zaduma�a si� nad tym, jak to jest mie� prawdziwy, planetarny, sta�y dom, gdzie mo�na gromadzi� przedmioty lubiane i sprawiaj�ce rado�� sam� tylko mo�liwo�ci� ich ogl�dania, gdy� s� pi�kne b�d� przypominaj� jaki� szcz�liwy okres, czy te� po prostu mi�o je posiada�. Je�eli wuj Offlas �ywi� kiedykolwiek takie pragnienia, to dawno ju� je zatraci�. A Sandarowi chyba na tym nie zale�a�o. Mia�a nadziej�, i� prawd� by�o to, co m�wi� o kompletnym wyposa�eniu statku. Co prawda niewiele jej by�o potrzeba, gdy� podczas pracy nosi�o si� uniform S�u�by �jednocz�ciowe okrycie z materia�u dostosowanego do klimatu, zaprojektowane tak, by znios�o wszelkie trudne warunki. Ponadto ju� dawno pogodzi�a si� z faktem, �e luksusy kobiecego �ycia, takie jak perfumy czy kosmetyki u�ywane przez osiad�e na planecie kobiety, by�y nie dla niej. Nad jej g�ow� rozleg�o si� ostrzegawcze brz�czenie, sygna� do ostatniego odliczania. Wsun�a si� g��biej w ochronny kokon na koi. A wi�c zn�w wyruszaj�, po raz� Nie by�a pewna, czy potrafi�aby zliczy�, ile razy przechodzi�a przez t� sam� procedur�. Czy ta jej tu�aczka kiedykolwiek si� sko�czy? Ta wyprawa by�a jak ka�da inna. Gdy tylko dotarli do g�rnej strefy, wuj Offlas przys�a� po ni�, by wybada�, czego si� nauczy�a. Pos�usznie uda�a si� do jego kabiny i zrelacjonowa�a swoje post�py. Kiedy sko�czy�a, z jego ust nie pad�o ani jedno s�owo pochwa�y, wyrazi� natomiast nadziej�, �e dziewczyna zabierze si� ostro do roboty. Potem da� jej g�r� ta�m i czytnik oraz nakaza�, by mo�liwie najefektywniej spo�ytkowa�a czas w przestrzeni. Nie odwa�y�a si� zaprotestowa�, poniewa� wiedzia�a, �e pr�dzej czy p�niej za��da od niej sprawozdania. Podr� by�a nudna jak flaki z olejem. Na liniowcu, gdzie zapewniano pasa�erom rozmaite formy rozrywki, mog�o by� o wiele weselej. Jednak�e wuj Offlas uwa�a�, �e przerwy pomi�dzy jedn� a drug� prac� powinny by� przeznaczone wy��cznie na dokszta�canie. Wreszcie weszli w faz� l�dowania, m�wi�c dok�adniej ich statek wszed� na orbit� nad Clio, gdzie przesiedli si� wraz z ekwipunkiem do LB � niewielkiego standardowego statku ewakuacyjnego, przystosowanego specjalnie do bezpo�redniego l�dowania. Zapada� ju� zmierzch, gdy po skrupulatnie zaplanowanym obni�eniu lotu wyl�dowali na powierzchni planety. Wszyscy troje rzucili si� do pospiesznego wy�adowywania zapas�w i przyrz�d�w, gdy� LB mia� zaprogramowany czas, po kt�rego up�ywie automatycznie wraca� do macierzystego statku. Wraz z nim wycofywa� si� nast�pnie na d�u�sz� orbit�. Cho� �adni obserwatorzy nieba z Clio nie rozpoznaliby gwiezdnego statku, to jednak mog�yby si� pojawi� pog�oski o dziwnym zjawisku na ich niebie. Pierwsz� rzecz�, jak� u�wiadomi�a sobie Roane taszcz�c na zewn�trz skrzynie i pojemniki, by�a cudowna �wie�o�� powietrza. Po zasta�ej, nie podlegaj�cej cyrkulacji atmosferze na statku mia�a wra�enie, �e wdycha jakie� subtelne perfumy. Wci�gn�a je g��boko w p�uca. Dop�ki ostatnia partia ekwipunku nie zosta�a wy�adowana, nie mieli ani chwili, �eby si� rozejrze�. Gdy wuj Offlas zatrzasn�� w�az i odskoczy� do ty�u, LB odbi� si� od ziemi. Pomimo tak b�yskawicznego roz�adunku zmierzch zd��y� si� zmieni� w g��bok� noc. Roane przysiad�a na skrzyni i wyj�a z wewn�trznej kieszeni kombinezonu par� szkie� noktowizyjnych. W�o�y�a je i rozejrza�a si� doko�a. Znajdowali si� na polanie otoczonej wysokimi drzewami. LB zniszczy� par� krzak�w, przygniataj�c je do ziemi i �ami�c na drzazgi, a wytaszczone z niego skrzynie zry�y grunt i powyrywa�y kawa�y mchu. Wuj Offlas zerka� znad niewielkiej mapki w prawo i w lewo, jakby szuka� w terenie znak�w orientacyjnych. Tymczasem Sandar mocowa� si� z otwarciem jednego z wy�cie�anych kontener�w, wyci�gaj�c ze� skrzynk�, kt�r� trudem umie�ci� na kolanach. Pochyli� si� nad ni� nisko, by odczyta� parametry na wska�nikach znajduj�cych si� na jej wierzchu. Wyregulowa� dwa z nich, po czym si�gn�� po kolejn� bli�niacz� skrzynk�, z kt�r� post�pi� identycznie. ��W porz�dku. Zabierz to i umie�� mniej wi�cej dwana�cie� nie, dwadzie�cia krok�w st�d, w tamtym kierunku � wuj Offlas wskaza� na lewo � a ja zajm� si� t� � podni�s� drug� skrzynk�. Skoro deformatory ju� pracowa�y, mogli rozbi� ob�z. Zadaniem przyrz�d�w, zwanych deformatorami, by�o zapobieganie niepo��danemu naj�ciu cz�owieka lub zwierz�cia zamieszkuj�cego t� planet�. Polega�o to na tym, �e deformator zniekszta�ca� rzeczywisto��, wysy�aj�c fale z fa�szywymi danymi, og�upiaj�cymi wszelkie istoty �ywe do tego stopnia, i� traci�y orientacj� i b��dzi�y w k�ko, nie mog�c si� przedosta� poza lini� wyznaczon� zasi�giem fal urz�dzenia. Ka�de z nich trojga mia�o przypi�ty z przodu pasa nadajnik, anuluj�cy skutki jego dzia�ania, aby m�c si� swobodnie porusza� po kontrolowanym przez deformator terenie. Oko�o p�nocy ob�z by� gotowy. Pos�uguj�c si� fachowo laserem, wuj Offlas wykroi� w ziemi d� wysoko�ci Sandara. Nad nim wyros�a ponadmetrowa kopu�a, kt�ra z kolei zosta�a zamaskowana zieleni� spryskan� specjalnym preparatem, zabezpieczaj�cym j� na wiele dni przed zwi�dni�ciem. Przesuni�te do �rodka skrzynie ze sprz�tem podzieli�y ziemiank� niczym �cianki dzia�owe na trzy ma�e klitki i jedno wi�ksze pomieszczenie. W nim w�a�nie zainstalowali polowy promiennik, po czym ka�de z nich po kolei obesz�o polan� dooko�a, sprawdzaj�c, czy na zewn�trz nie przedostaje si� �adne zdradliwe �wiat�o. Przez jaki� czas b�d� musieli pracowa� noc�, a spa� w ci�gu dnia, wi�c �wiat�o w ziemiance b�dzie konieczne. Roane by�a tak skonana, �e nie mog�a opanowa� ziewania i natychmiast po uporaniu si� ze wszystkim skuli�a si� w swojej prowizorycznej izdebce. Kiedy zapad� kolejny zmierzch, wzi�a do r�ki jeden ze znajduj�cych si� w s�siednim pomieszczeniu detektor�w i uda�a si� na wst�pne rozpoznanie okolicy. Sandar ruszy� w przeciwnym kierunku, a jego ojciec zabra� si� do montowania g��wnego komputera i przygotowania pozosta�ej aparatury, jaka b�dzie im potrzebna, gdy detektor naprowadzi ich na cel. Offlas najwyra�niej wydawa� si� absolutnie pewny, �e znajd� to, czego szukaj�. W przesz�o�ci nigdy nie by� tak pewny swego. Teraz sprawia� wra�enie w pe�ni przekonanego, i� uwin� si� z tym b�yskawicznie. Jego wiara by�a zara�liwa. Roane niemal spodziewa�a si�, �e ju� po pierwszym wypadzie w teren b�dzie mog�a zameldowa� o sukcesie. Tak si� jednak nie sta�o. Nie powiod�o si� r�wnie� Sandarowi. Trzeciej nocy wypu�cili si� daleko w pola. W razie czego sygna�y emitowane przez deformator mia�y im wskaza� powrotn� drog� do obozu. I cho� w tej sytuacji niemo�liwo�ci� by�o si� zgubi�, Roane stwierdzi�a, i� samotne zapuszczanie si� w nieznane, dzikie okolice napawa j� pewnym l�kiem. Nigdy przedtem nie by�a tak ca�kowicie zdana na w�asne si�y. Na pok�adzie statku, nawet w osobnej kabinie, panowa�a atmosfera ciasnoty, wywo�ana obecno�ci� innych ludzi. Lecz tu � w szk�ach noktowizyjnych umo�liwiaj�cych wyra�ne widzenie � zacz�a si� w ko�cu czu� osobliwie wolna. W po�owie czwartej nocy wspina�a si� na wzg�rze, z detektorem dyndaj�cym na przewieszonym przez rami� pasku, u�ywaj�c obu r�k do podci�gania si� na ska��. Przedtem pada� deszcz, wi�c k�pki trawy i ch�oszcz�ce po twarzy ga��zie by�y przesi�kni�te wilgoci�. Jednak wodoodporne ubranie chroni�o cia�o przed przemokni�ciem, a ona sama rozkoszowa�a si� spadaj�cymi na twarz i d�onie kropelkami, nie zwa�aj�c na to, �e kr�tkie w�osy lepi�y si� jej g�adko do czaszki. Wcze�niej przesz�a przez drog�, a �ci�le m�wi�c przejecha�a przez ni� z impetem, �lizgaj�c si� na wywrotnej, gliniastej nawierzchni. Droga ta tworzy�a dziwne zag��bienie, przedzieraj�ce si� w�r�d rosn�cej na poboczach i si�gaj�cej wy�ej jej g�owy zieleni, a u g�ry pl�tanina ga��zi tworzy�a co� na kszta�t dachu, wskutek czego wygl�da�o to jak tunel. Nie wiedzia�a, czy ten tunel zosta� stworzony celowo, by ukry� drog� przed intruzami, czy te� by� jedynie rezultatem niekontrolowanego, bujnego wzrostu ro�linno�ci. Tak czy inaczej nawierzchnia naznaczona by�a koleinami k� i zryta kopytami, co �wiadczy�o, i� by�a cz�sto u�ytkowana. Pospiesznie wdrapa�a si� wi�c na skarp�, zacieraj�c po sobie �lady od�aman� ga��zi�. To wzg�rze wznosi�o si� do�� wysoko z prawej strony drogi. Wdrapawszy si� na szczyt nie podnios�a si�, lecz nadal posuwa�a si� na czworakach, dbaj�c o to, by jej sylwetka nie rysowa�a si� na tle nieba. Ksi�yc by� ju� wysoko i �wieci� jasno, dlatego mia�a doskona�y widok na wszystko, co znajdowa�o si� w dole. Zast�pi�a szk�a noktowizyjne lornetk�, aby m�c dok�adniej zbada� okolic�, gdy� znajdowa�a si� tam grupa zabudowa�, liczebno�ci� przypominaj�ca wiosk�. Niemal tu� pod ni� sta�o najokazalsze z nich. Sk�ada�o si� z dwu mniej wi�cej pi�ciopi�trowych wie�, po��czonych budynkiem z wygl�du nie wi�kszym ni� jedna izba, lecz si�gaj�cym wysoko�ci trzech pi�ter. Wie�e oraz dach mniejszej cz�ci mia�y parapety, a ca�o�� otacza� wysoki mur w kszta�cie ko�a. W dw�ch czy trzech nies�ychanie w�skich oknach pomimo p�nej pory pob�yskiwa�y nik�e �wiate�ka. Stoj�ca najbli�ej wie�a mia�a bram� wychodz�c� na ogr�d rozci�gaj�cy si� do samego podn�a g�ry. Sam ogr�d by� poprzecinany odbijaj�cymi si� bia�o w �wietle ksi�yca �cie�kami i pe�en starannie rozplanowanych klomb�w kwiatowych. Jednak�e tym, co powstrzyma�o Roane od natychmiastowego odwrotu, by� widok krz�taj�cych si� w nim m�czyzn. Pracowali parami, w sumie by�o ich sze�ciu. Wkopywali w ziemi� s�upy stanowi�ce podpor� du�ych, groteskowych figur. Ka�dy z tych pos��k�w mia� na jednym ramieniu owaln� tarcz�, pomalowan� w jakie� skomplikowane wzory, podczas gdy druga �apa, a mo�e pazur, �ciska�a drzewce ma�ej chor�giewki. Ustawiano je w rz�dzie przodem do ni�szego budynku i wida� by�o, �e praca ta nie jest �atwym zadaniem. Pos��ki przedstawia�y zwierz�ta lub ptaki, a w jednym przypadku jakie� pokurczone, cz�ekokszta�tne stworzenie w koronie. Wszystkie jednak wydawa�y si� Roane dziwaczne i zastanawia�a si�, czy maj� jakie� alegoryczne znaczenie. Zagadk� pozostawa�o r�wnie�, dlaczego musz� by� ustawiane w �rodku nocy; obserwowa�a je wi�c, dop�ki ostatni z nich nie zosta� przymocowany do s�upa. W�wczas m�czy�ni znikn�li, oddalaj�c si� jedyn� wybrukowan� uliczk�, prowadz�c� do bramy w �cianie wie�y. Poza murami tej pseudofortecy sta�y dwa rz�dy dom�w, zbudowanych z tego samego kamienia co warownia, lecz znacznie mniejszych. Najwi�kszy mia� zaledwie dwa pi�tra. Ich dachy pokrywa�y kamienne p�ytki, opadaj�ce pod ostrym k�tem ze zwie�czonych fantazyjnie g�owami zwierz�t szczyt�w. By�a to twierdza, wioska, w miniaturze. I cho� wygl�da�a inaczej ni� na tr�jwymiarowych filmach, rozpozna�a w niej Hitherhow � g��wn� kr�lewsk� osad� my�liwsk� w Reveny. Czy�by ustawianie figur oznacza�o przybycie kr�la? A co za tym idzie � wielkie polowanie? Je�li tak, co taki ruch w lesie mo�e oznacza� dla niej i jej towarzyszy? Oczywi�cie deformatory ich ochroni�. Lecz je�li pojawi si� wielu my�liwych, b�d� musieli pozosta� w ukryciu dop�ki nagonka si� nie sko�czy, a wuj Offlas nie b�dzie zadowolony z takiej straty czasu. ROZDZIA� DRUGI ��Co m�wiono na szkoleniu? � Wuj Offlas chodzi� nerwowo wielkimi krokami w t� i z powrotem gryz�c kciuk, co od dawna stanowi�o u niego oznak� g��bokiego namys�u. Teraz zwr�ci� si� do Roane z tamtym pytaniem. � Kto mo�e przyjecha�? Kr�l? ��Kr�l Niklas, s�dz�c z lat planetarnych, jest ju� starcem. Czy by�by jeszcze w stanie polowa�? ��To ja ciebie pytam. To ty ogl�da�a� filmy dostarczone przez szpiegowskie roboty. ��Ci od szkolenia nie byli niczego pewni. Je�li to nie kr�l� � Roane zamy�li�a si� � �adne z jego dzieci ju� nie �yje. Ma jedn� wnuczk�, ksi�niczk� Ludorik� Sandar wybuchn�� �miechem: ��A to ci dopiero! Sk�d oni bior� takie napuszone imiona? ��Uspok�j si�! Ksi�niczka� Kto jeszcze? � W g�osie wuja Offlasa brzmia�a stanowczo��. ��Dlaczego to takie wa�ne? � Jego syn wyra�nie nie mia� ochoty si� podda�. ��To jest cholernie wa�ne, g�upcze! Ranga tego polowania zadecyduje o liczbie jego uczestnik�w. Im wa�niejsza osobisto��, tym wi�cej ludzi z ni� przyjedzie. Sandar zaczerwieni� si�. Wuj Offlas by� naprawd� zdenerwowany, gdy� nigdy dot�d nie obchodzi� si� tak ostro ze swoim synem. Roane pospiesznie przekaza�a reszt� posiadanych informacji. ��Jest jeszcze ksi��� Reddick, daleki kuzyn kr�la, lecz o wiele m�odszy. To ju� wszystko, co ustali�y szpiegowskie roboty. ��Z przygotowa�, kt�re widzia�a�, wynika � wuj Offlas przygryz� w zatroskaniu doln� warg� � �e musi to by� kto� z kr�lewskiego rodu. Je�li to ksi�niczka, mo�emy czu� si� w miar� bezpiecznie. Prawdopodobnie nie jest zbytni� amatork� polowa�. Ale i tak nie podoba mi si� to ca�e zamieszanie tu� pod naszym bokiem. Dobrze by by�o po�wi�ci� jeden dzie� na obserwacj�, dop�ki nie upewnimy si�, kto przyje�d�a. Czas! � Zacisn�� praw� r�k� w pi�� i z ca�ej si�y waln�� ni� w lew� d�o�. � Musimy jak najlepiej wykorzysta� czas. Im d�u�ej pozostaniemy na planecie, tym wi�ksza szansa na dokonanie odkrycia� Sandar uni�s� g�ow� i wystawi� twarz na podmuchy nasilaj�cego si� wiatru. ��Dzisiaj nic nam nie grozi. Nadci�ga burza. Chocia� z drugiej strony nie b�dzie zbyt przyjemnie znale�� si� w jej centrum� Jego ojciec odwr�ci� si� w tym samym kierunku. Blada szaro�� zmierzchu faktycznie wydawa�a si� bardziej mroczna ni� zwykle. Ponadto wida� by�o zbieraj�ce si� chmury. ��Zanim si� rozp�ta, minie par� godzin. Roane � zwr�ci� si� do dziewczyny � obejmiesz pierwsz� wart�, przed burz�. Melduj za pomoc� tego, je�li zajdzie konieczno�� � wr�czy� jej r�czny komputer. Zacznij obch�d od strony p�nocnej. Ci le�nicy s� wytrawnymi tropicielami. Ty, Sandar, rozstaw dodatkowe deformatory. Nie chcia�em tak szybko zu�ywa� baterii, ale teraz jest to konieczne. Ja nastawi� odpowiednio emiter fal odpychaj�cych, a tak�e deformator. Roane cichutko westchn�a. Wcale jej si� nie u�miecha�o ponowne wczo�giwanie si� na wzg�rze. Z drugiej strony my�l o obserwowaniu miniaturowego zamku przejmowa�a j� dreszczykiem emocji, usuwaj�cym w cie� zm�czenie i l�k przed nadci�gaj�c� burz�. W g��bi duszy by�a zaskoczona, �e wuj Offlas wyznaczy� j� do tego zadania. Chyba dlatego, �e Sandar zna si� lepiej na nastawianiu wszelkich czujnik�w. W�lizgn�a si� do ziemianki i napcha�a kieszenie kombinezonu specjaln� �ywno�ci� o przed�u�onej trwa�o�ci. Co prawda by�a ona zupe�nie bez smaku, ale Roane nie chcia�a a g�odniaka, a w �o��dku ju� odczuwa�a pustk�. Zataczaj�c ko�o w kierunku p�nocnym dotar�a do nowego terytorium. Nie mog�a traci� czasu na badanie terenu, lecz dba�a, by skrupulatnie zaciera� po sobie �lady. Omija�a starannie le��ce ga��zie, by �adna z nich nie trzasn�a pod jej stop�, i uwa�a�a, �eby w grz�skim le�nym pod�o�u nie zostawi� odcisk�w but�w. Te �rodki ostro�no�ci spowodowa�y, i� sz�a wolniej, i dlatego, gdy dotar�a do wzg�rza, ciemno�ci ju� rzed�y. Po drodze dokona�a jeszcze jednego odkrycia � by�a to druga wie�a stoj�ca w lesie, niemal zupe�nie zamaskowana krzewi�c� si� wok� bujn� ro�linno�ci�. W otworze w �cianie, stanowi�cym zapewne wej�cie, nie by�o drzwi, a ca�o�� wygl�da�a na dawno nie zamieszkan�. By� mo�e by�y to opuszczone ruiny. Kusi�o j�, �eby je spenetrowa� i obieca�a sobie, �e to zrobi, jak tylko nadarzy si� sposobno��. Teraz mia�a przed oczyma zar�wno wiosk�, jak i zamek. W wielu oknach pali�y si� �wiat�a. Widzia�a te� krz�taj�cych si� ludzi. Drewniane figury pob�yskiwa�y kolorami, a trzymane przez nie flagi �opota�y na wietrze. Roane by�a tak zaabsorbowana t� scen�, �e drgn�a gwa�townie na d�wi�k nasilaj�cego si� odg�osu rogu. Na �cianie parapetowej zamkowego muru dostrzeg�a wartownika odzianego w jaskrawy kubrak, unosz�cego do ust r�g, by odpowiedzie� na to wezwanie. Do wioski wje�d�ali je�d�cy, prowadzeni przez m�czyzn�, kt�ry jedn� r�k� �ci�ga� cugle, a w drugiej dzier�y� r�g. D�� w niego, wydobywaj�c dono�ny d�wi�k. Za nim jecha� drugi, w r�wnie cudacznym stroju � kubraku w zawi�y dese� przerzuconym przez pier�. Z ty�u jecha� ma�y oddzia� sk�adaj�cy si� z sze�ciu ludzi w �o�nierskim szyku, w metalowych he�mach na g�owach. Wszyscy salutowali trzymanymi w ge�cie pozdrowienia szablami. Za nimi pod��a�o kolejnych dw�ch je�d�c�w, wiod�cych d�ugi szereg uzbrojonych ludzi. Jednym z je�d�c�w by�a kobieta, kt�rej d�uga sp�dnica trzepota�a po obu bokach wierzchowca, jakby by�a p�kni�ta na ca�ej d�ugo�ci. Sp�dnica by�a w kolorze g��bokiej le�nej zieleni, a obcis�y �akiet utrzymany w tym samym odcieniu, zdobiony by� na piersiach srebrnymi spiralami. Z tej wysoko�ci Roane nie widzia�a jej twarzy, poniewa� zakrywa� j� wysoko postawiony ko�nierz peleryny, kt�ra sp�ywa�a fa�dami w ty� na ramiona. Na g�owie mia�a kapelusz z szerokim rondem, przybrany stroikiem z d�ugich ��tych pi�r. Jej towarzysz przyodziany by� w tak� sam� ziele�, od but�w na nogach po okrywaj�cy g�ow� wysoki kapelusz z w�skim rondem. Jego twarzy Roane r�wnie� nie dostrzega�a, cho� s�dz�c po stroju, musia� to by� kto� wysoko postawiony. Wie�niacy wylegli na powitanie przyby�ych. M�czy�ni wymachiwali czapkami, kobiety k�ania�y si� nisko. Dama w zieleni unios�a r�k� w ge�cie pozdrowienia. Wszystkie wierzchowce by�y astria�skimi dwuro�cami, co u�wiadomi�o Roane, �e ma faktycznie do czynienia z kultur� osadnik�w, ��cz�c� w sobie elementy kultur wielu planet, wykreowan� zgodnie z zachciank� oddalonego o p� galaktyki umys�u. Zwierzaki te by�y mniejsze i l�ejsze od tych, jakie Roane widywa�a wcze�niej, lecz nie mog�o by� mowy o pomy�ce, czego dowodem by�y charakterystyczne kr�cone rogi, wy�aniaj�ce si� spod grzywy kiedy potrz�sa�y �bami, jakby ta�cz�c. Roane obserwowa�a pilnie wjazd ca�ego towarzystwa na dziedziniec zamkowy. Przed g��wnym wej�ciem kobieta oraz ubrany na zielono m�czyzna zsiedli ze swych �rumak�w�. On sk�oni� si� w p�, po czym poda� jej d�o�, a ona wspar�a si� na niej dystyngowanie, niemal nie dotykaj�c jej palcami. Wygl�da�o to jak na filmie i Roane by�a oczarowana. W jaskrawych kolorach ludzie wydawali si� nierealni, przypominali raczej postacie z bajki i nie mog�a w nich uwierzy�. Czym innym by�o mie� to nagrane na szpiegowskiej ta�mie, a czym innym ogl�danie na �ywo. Ze�lizgn�a si� ze swojego stanowiska ca�kowicie pewna jednego: �e osob�, kt�ra w�a�nie przyby�a, jest ksi�niczka Ludorika. Nie mog�a natomiast odgadn��, kim by� towarzysz�cy jej m�czyzna; m�g� by� ka�dym szlachetnie urodzonym z Reveny, pocz�wszy od ksi�cia Reddicka w d�. Wycofywa�a si� z zachowaniem wszelkich �rodk�w ostro�no�ci, �wiadoma, �e musi wraca� okr�n� drog�. W dodatku w czasie jej przeszpieg�w nadci�gn�a burza. Nagle zrobi�o si� ciemno jak w nocy, i gdyby nie szk�a noktowizyjne, zgubi�aby drog�. Wiatr szarpa� koronami drzew z przera�aj�c� furi�. Roane przebywa�a ju� w wielu �wiatach; zna�a huragany, oberwania chmur i burze piaskowe, podczas kt�rych ciskany wiatrem �wir zdziera� sk�r� do krwi. W�wczas jednak znajdowa�a si� w ukryciu, jakie zapewnia� jej ob�z, os�oni�ta przed bezpo�rednim szale�stwem �ywio��w. Teraz, z�apana w szczerym polu, bliska by�a za�amania. Musi znale�� schronienie. A mog�a nim by� jedynie zrujnowana wie�a. Zbieraj�c resztki si� ruszy�a w jej kierunku. Do zwalaj�cych z n�g uderze� wiatru do��czy� deszcz. Ga��zie �ama�y si�, spada�y na ziemi�. Kul�c si� ze strachu umkn�a spod jednej strzaskanej k�ody. Ciemno�ci rozdar� bicz b�yskawicy, po kt�rym rozleg� si� og�uszaj�cy huk. A drzewo, do kt�rego przylgn�a ca�ym cia�em, mimo i� wydawa�o si� grube i silne, zako�ysa�o si� w porywie wichury. Nic mog�a tu zosta�, lecz czy starczy jej odwagi, by ruszy� dalej? Kolejny piorun znalaz� sobie cel niedaleko od niej. Krzykn�a, lecz jej glos zag�uszy� potworny grzmot. Pr�bowa�a biec, toruj�c sobie na o�lep drog� przez zaro�la. Po pewnym czasie ujrza�a przed sob� przypominaj�ce otwart� paszcz� wej�cie do wie�y. Wpad�a do �rodka zdyszana, z trudem �api�c powietrze. Dzi�ki nieprzemakalnemu ubraniu cia�o mia�a suche, lecz w�osy przylepi�y si� do g�owy, a woda sp�ywa�a stru�kami po twarzy do rozchylonych ust. Biegn�c tu mia�a wra�enie, �e si�a �ywio�u odbiera jej oddech. Teraz na tyle dosz�a do siebie, �e mog�a si� ruszy�. Nastawi�a promiennik na najmniejsz� moc i zacz�a lustrowa� otoczenie. Ku jej zaskoczeniu, by�y tu meble. Gdy jednak podesz�a bli�ej, stwierdzi�a, �e swoj� obecno�� tutaj zawdzi�czaj� one prawdopodobnie faktowi, i� nie mo�na ich by�o ruszy� z miejsca. St� wyciosany by� z jednej grubej p�yty ciemnoczerwonego kamienia. Gdy star�a nagromadzone na nim pok�ady kurzu, dostrzeg�a, i� kamie� jest poprzecinany cieniutkimi �y�kami z�ota, b�yszcz�cego nawet w s�abym �wietle. U szczytu sto�u w blat wprawiono naprzemiennie czerwone i bia�e kwadraty, tworz�ce prawdopodobnie plansz� do jakiej� gry. Na przeciwleg�ych ko�cach tej wspartej na okr�g�ych balach p�yty, ustawiono dwa pozbawione n�g krzes�a, kt�rych siedzenia stanowi�y kwadratowe skrzynie z wysokimi oparciami i szerokimi por�czami. Zar�wno oparcia, jak i por�cze by�y rze�bione, lecz zag��bienia wzor�w wype�nia�a gruba warstwa szarego kurzu, dlatego trudno by�o rozpozna�, co przedstawiaj�. Pod jedn� ze �cian sta� masywny kufer, r�wnie� rze�biony. Za nim, przylegaj�c do �ciany, bieg�y schody, kt�rych zewn�trzna strona nie by�a zabezpieczona �adn� por�cz�, wykonane z takiego samego kamienia jak �ciany. R�ni� si� jedynie kolorem, gdy� nie by� tak jaskrawo czerwony jak ten, z kt�rego wykonano st�, lecz mia� brudnorudy odcie�. By�y tam jeszcze dwa wysokie, si�gaj�ce ramienia Roane stojaki z pokrytego rdz� metalu. Umieszczono na nich lampy � miski z du�ymi knotami. Pod�og� pokrywa�y kupy li�ci i ziemi naniesione przez nie zabezpieczone drzwiami wej�cie. Roane podesz�a do schod�w i zacz�a si� na nie wspina�, kieruj�c �wiat�o promiennika w miejsce, gdzie stopnie znika�y w ziej�cej czerni� jamie u g�ry. Dotar�a na drugi poziom i dopiero tam odkry�a, �e wie�a, sprawiaj�ca z zewn�trz wra�enie trzypi�trowej, ma w rzeczywisto�ci jedynie dwa pi�tra. Je�li kiedykolwiek istnia�o trzecie, to albo by�o drewniane i spr�chnia�o, albo je rozebrano. Skierowa�a tam strumie� �wiat�a, lecz ujrza�a tylko kamie� i pot�ne belki. Pomieszczenie na g�rze r�wnie� by�o umeblowane: dwa kolejne stojaki do lamp oraz stoj�ce na wysokim pode�cie ogromne �o�e z tego samego drewna co krzes�a na dole. Przypomina�o kszta�tem pod�u�n� skrzyni�, a wype�nia�a je cuchn�ca pow�oka czego�, co mog�o by� przegni�� tkanin�, prawdopodobnie szcz�tkami sko�tunionej po�cieli. By�y te� okna � w�skie szczeliny bez zabezpieczenia przed wiatrem i deszczem, kt�ry teraz sp�ywa� strumykami na pod�og�. Kolejny b�ysk pioruna o�wietli� jasno ca�e pomieszczenie. Po nim rozleg� si� taki huk grzmotu, �e Roane upu�ci�a promiennik, skuli�a si� za kufrem, zacisn�a powieki i zakry�a r�koma uszy. Zdawa�o jej si�, �e grzmot wype�ni� ca�� wie��, kt�ra zatrz�s�a si� od huku. Strach sparali�owa� j� do tego stopnia, �e nawet gdy wszystko ucich�o, nie by�a w stanie si� ruszy�. Nie zetkn�a si� dot�d z podobnie rozszala�ym �ywio�em jak ten, kt�ry teraz sprowadzi� j� do roli wi�nia. Nigdy p�niej nie potrafi�a okre�li�, jak d�ugo trwa�a w tej panice � godzin�, mo�e dwie, lecz w ko�cu zn�w zacz�a my�le�. Wuj Offlas� Sandar� Przebywali w lesie. Czy ob�z zdo�a� si� oprze� tak straszliwej burzy? A je�li uderzy� piorun lub zwali�o si� drzewo�? Zacz�a nieporadnie manipulowa� przy minikomie, r�cznym komputerku, usi�uj�c wybra� zakodowany sygna�. Na pr�no jednak nas�uchiwa�a odpowiedzi. Burza musia�a spowodowa� zak��cenia w odbiorze. O ile odbiornik jeszcze w og�le istnia�� Cho� wiatr nadal zawodzi� wok� wie�y i raz po raz s�ycha� by�o trzask od�amywanych ga��zi, a nawet padaj�cych drzew, to zdawa�o si�, �e najgorsze ju� min�o. Roane strzepn�a kurz z wieka kufra, sprawdzi�a ostro�nie, czy nie za�amie si� pod jej ci�arem, i usiad�a na nim. Nast�pnie wyj�a tubk� z racj� �ywno�ciow� i posili�a si� jej zawarto�ci�. Tak pokrzepiona, ponownie wzi�a do r�ki promiennik, chc�c dok�adniej przyjrze� si� pomieszczeniu. Mimo obecno�ci ��ka w�tpi�a, by wie�a by�a kiedykolwiek zamieszkana. By� mo�e jej przeznaczeniem by�o dawa� schronienie takim nieszcz�nikom jak ona, ludziom z�apanym przez burz� w �rodku lasu. Niesamowity smr�d bij�cy od ��ka, coraz bardziej intensywny pod wp�ywem przejmuj�co wilgotnego powietrza, nie pozwala� jej si� zbli�y� do tamtej cz�ci komnaty. W ko�cu jednak prze�ama�a si� i podesz�a. Samo �o�e wygl�da�o jak skrzynia bez wieka, dziura wype�niona zgnilizn�. W jego czterech rogach widnia�y kolumienki, na kt�rych czyja� nies�ychanie utalentowana r�ka wyrze�bi�a po mistrzowsku przepi�kne wzory. Przypomina�y do z�udzenia kor� drzew i pn�ce si� winoro�le, obecnie w wi�kszej cz�ci ukryte pod oblepionymi kurzem i zasuszonymi owadami paj�czynami, tworz�cymi odra�aj�c� draperi�. Pomi�dzy wysokim wezg�owiem (r�wnie� rze�bionym i posiadaj�cym ma�e wn�ki z miniaturkami wi�kszych lamp) a �cian� widnia�a szpara. W �wietle promiennika Roane ujrza�a co� dziwnego: szereg wykutych w kamieniu dziur, tworz�cych drabin�, prowadz�c� ku znajduj�cym si� powy�ej krokwiom. Prze��czy�a promiennik na pe�n� moc i zacz�a przesuwa� strumie� �wiat�a w g�r�, tak daleko, jak da�o si� si�gn��, i odkry�a, �e stopnie wiod� do jednej z wielkich belek poprzecznych. Nasuwa�o to my�l o jakim� sekretnym przej�ciu, kt�re mog�oby w istocie tam by�, gdyby �ciany pokrywa�a jakakolwiek dekoracyjna tkanina lub gobelin. Kusi�o j�, �eby si� tam wdrapa�. Jednak rozs�dek podpowiada�, �e lepiej da� sobie z tym spok�j i by� gotow� do opuszczenia wie�y, gdy tylko burza ucichnie. Wiedzia�a, �e musi i��, czeka�a jedynie, by b�yskawice, kt�rych ba�a si� najbardziej, przesta�y rozdziera� niebo. Niestety, by�o ju� za p�no. Wierc�c si� niezdecydowanie przy wyj�ciu, wahaj�c si�, czy zaryzykowa� marsz, czy jeszcze poczeka�, Roane dostrzeg�a jaskrawy b�ysk i us�ysza�a dono�ne r�enie dwuro�ca. Jacy� my�liwi, podobnie jak ona zaskoczeni przez burz�? Odskoczy�a w ty� i spojrza�a na pod�og�, gdzie widnia�y nieco zatarte podczas niespokojnego miotania si� tam i z powrotem, odciski jej st�p. Jednym szarpni�ciem rozpi�a kombinezon i wyj�a z zanadrza chusteczk�. Machaj�c ni� energicznie zaciera�a za sob� �lady, wycofuj�c si� do schod�w. Jedyn� kryj�wk�, jaka przychodzi�a jej na my�l, by�o miejsce nad wezg�owiem ��ka. Chocia� natychmiast wy��czy�a promiennik, by�o wystarczaj�co widno, by wdrapa� si� na g�r�. Dotar�a na pi�tro w sam� por�. Ledwo znalaz�a si� w sypialni, us�ysza�a na dole g�osy i tupot krok�w. �adnego wi�cej ryzyka. Ju� i tak by�a zbyt nieostro�na. Wcisn�a si� pomi�dzy wezg�owie �o�a a zimn� �cian�, zakrywaj�c d�oni� nos, by nie czu� odra�aj�cej woni wydzielanej przez zawarto�� legowiska. Nic teraz nie widzia�a: w drewnianym wezg�owiu nie by�o �adnych szpar. Ale za to s�ysza�a. Przybysze nie m�wili oczywi�cie j�zykiem Basic. Jednak w trakcie szkolenia Roane zdoby�a praktyczn� wiedz� o j�zyku Reveny i teraz zacz�a wy�apywa� s�owa. Wchodzili na schody. Nie potrafi�a okre�li�, ilu ich by�o, cho� usilnie stara�a si� rozr�ni� g�osy i liczb� krok�w. Raz po raz rozlega� si� metaliczny brz�k, jakby co� uderza�o w �cian�. Towarzyszy�y temu jakie� niezrozumia�e dla niej okrzyki, przypuszcza�a, �e przekle�stwa. Byli ju� na g�rze i przesuwali si� w g��b izby. Teraz s�ysza�a ich wyra�nie. ��� jecha� dalej przy takiej pogodzie. Trzeba mie� kompletnie pusto we �bie! ��� si� nie spodoba� � Drugi g�os by� ledwie s�yszalnym mamrotaniem. ��Do diab�a z tym! Powiadam ci, to miejsce jest tak samo dobre, �eby j� zakamuflowa�, jak podziemia Keveldso. Zwalimy j� na tamto wyro, uwi��emy na smyczy, a sami przeczekamy ten deszcz na dole. Boisz si�, �e zamieni si� w w�a i wy�lizgnie przez kt�re� z tych okienek? Nie ma obawy! A na dole b�dziemy przecie� my, siedz�c sobie spokojnie i mile gaw�dz�c, wi�c nie uda jej si� zle�� niepostrze�enie po schodach i zwia�. Poza tym i tak nie zerwie si� z tego �a�cucha. Jest z solidnej stali do wyrobu mieczy, a obro�a by�a zrobiona specjalnie do przytrzymywania jednego z ps�w�cz�ekob�jc�w nale��cych do Jego Mi�o�ci. Przymierz j�, no ju�, wypr�buj j�, ch�opie. � Rozleg�o si� zgrzytni�cie metalu. � Tak w�a�nie zatrza�niemy j� na jej gardle. Nic da rady zwia� bez tego tu kluczyka, a on w�druje dok�adnie tutaj, na sprz�czk� mojego paska. Nie na darmo by�em pomagierem przy tych bestiach, chocia� nie powiem, �ebym by� niezadowolony, �e uciek�em od tych bud! ��To mu si� nie spodoba� ��A czy bardziej by mu si� spodoba�o, jakby zwali�o si� na nas jakie� drzewo i zrobi�o z nas galaret�? Widzia�e�, co si� przytrafi�o Larkinowi. A� si� porzyga�e�, co nie? On ma jakie� plany co do tej laluni, wi�c p�ki co, nie mo�e wykorkowa�, nawet jakby mia�o j� przygnie�� drzewo. Kaza� dopilnowa�, �eby nie wyzion�a ducha i sam s�ysza�e�, �e nie �artowa�. ��No� � Jednak Roane odnios�a wra�enie, �e przyzna� to niech�tnie. Ponownie jej uszu dobieg� zgrzyt metalu, potem �miech, a pierwszy m�wca ci�gn�� dalej: ��Nikt nie o�mieli si� lekcewa�y� jego rozkazu. No, dobra! Jest uwi�zana na mur. Nie ruszy si� z tego miejsca. Idziemy, a ona niech sobie le�y. Lepiej jej nie cuci�. Te przej�cia jej nie�le dopiek�y. Walczy�a jak lwica, zanim j� Larkin stukn��. Tupot st�p, potem oddalaj�cy si� odg�os krok�w na schodach. Roane wstrzymywa�a oddech. Ohydny fetor z ��ka sta� si� nie do zniesienia, gdy� wrzucaj�c do niego pojman� kobiet�, z�oczy�cy poruszyli wype�niaj�ce je zbutwia�e szcz�tki. Jak d�ugo b�dzie musia�a si� ukrywa�? I czy w og�le b�dzie mog�a tu pozosta�? Od tego smrodu robi�o jej si� niedobrze. �a�owa�a teraz, �e po�akomi�a si� na tamt� racj� �ywno�ciow�. Na pewno nic umar�aby z g�odu. W pokoju panowa�a absolutna cisza, cho� ka�dy odg�os i tak zosta�by zag�uszony przez nasilaj�cy si� ponownie wiatr. Zdaje si�, �e burza przycich�a tylko na chwil�, a teraz odradza�a si� na nowo z jeszcze wi�ksz� si��. Ze s��w m�czyzn wnioskowa�a, i� pozostawiona tu przez nich osoba, kimkolwiek by�a, by�a nieprzytomna. A ona musi z�apa� troch� powietrza, bo inaczej zwymiotuje. Mog�a prze�lizgn�� si� wzd�u� �ciany do jednego z okien i tam odetchn��. Niewa�ne, �e zn�w zacina� deszcz; musi poczu� na twarzy �wie�y wiatr. Przesuwa�a si� ostro�nie, co kilka centymetr�w zatrzymuj�c si� i nas�uchuj�c. Kiedy w ko�cu wydosta�a si� zza wezg�owia �o�a, zastyg�a w bezruchu obserwuj�c szczyt schod�w. Z do�u dochodzi� s�aby odblask �wiat�a. Musieli przynie�� ze sob� latarni�. Lecz pok�j pogr��ony by� w p�mroku, w kt�rym majaczy�y ciemne kszta�ty. Zrobi�a jeszcze jeden krok, gdy us�ysza�a szcz�k metalu. Ponownie zamar�a, zwracaj�c g�ow� w kierunku ��ka. Z wype�niaj�cej je zgnilizny unios�a si� jaka� ciemna posta�. Fetor spowodowany ruchem wywo�a� u niej atak kaszlu, gwa�townie st�umionego, jakby kaszl�cy stara� si� usilnie opanowa� rozrywaj�ce p�uca spazmy. Kolejny b�ysk pioruna o�wietli� na moment komnat�. W ��ku by�a dziewczyna. Obu r�koma zakrywa�a nos i usta, a jej ramiona dygota�y wstrz�sane dreszczami. Sponad tych przyci�ni�tych do twarzy d�oni spogl�da�y na Roane szeroko otwarte oczy. ROZDZIA� TRZECI Roane porusza�a si� jak automat. Przynajmniej p�niej nie by�a w stanie przypomnie� sobie �adnego �wiadomego dzia�ania. Nim ponownie zacz�a my�le�, ju� pochyla�a si� nad cuchn�cym bar�ogiem, maj�c pod sob� miotaj�ce si� na wszystkie strony cia�o. Jedn� d�oni� zakry�a usta dziewczyny i przygniot�a j� swoim ci�arem, usi�uj�c j� obezw�adni�. Nagle poczu�a dotkliwy b�l w r�ce zas�aniaj�cej usta przeciwniczki, wi�c oderwa�a j� instynktownie od jej twarzy. Dziewczyna j� ugryz�a. Roane obawia�a si�, �e maj�c wolne usta zacznie krzycze�, lecz ta odezwa�a si� cicho: ��Chcesz mnie udusi�, durniu? Roane odsun�a si�, masuj�c obola�� d�o�. Odpi�a promiennik z paska, nastawi�a na niskie promieniowanie i w��czy�a. Ujmuj�c go jak tarcz�, skierowa�a �wiat�o na kobiet�. Blada twarz, jaka ukaza�a si� w jego blasku, by�a pomazana czarnymi smugami i obramowana potarganymi, ciemnymi w�osami. Na szyi, poni�ej znamionuj�cego zdecydowanie podbr�dka, mia�a szerok�, metalow� obro��, od kt�rej odchodzi� nikn�cy w ciemno�ciach �a�cuch. Dziewczyna trzyma�a si� obur�cz za obro��, nie przestaj�c wpatrywa� si� prosto w �wiat�o, jakby chcia�a dojrze�, kto za nim stoi. ��Je�li nie jeste� jednym z tych �mieci tam na dole � powiedzia�a szeptem � to kim jeste�? � Wyra�nie wzi�a j� za m�czyzn� i Roane postanowi�a nie wyprowadza� jej na razie z b��du. ��Schroni�em si� tu przed burz�� odpowiedzia�a wymijaj�co jeszcze cichszym szeptem. � S�ysza�em, jak ci� tu przynie�li i schowa�em si�. ��Gdzie? � spyta�a dziewczyna natarczywie, jakby odpowied� mia�a dla niej jakie� rozpaczliwe znaczenie. Roane przesun�a strumie� �wiat�a jak wska�nik na wezg�owie ��ka. ��Za tym. Jest tam dosy� miejsca. ��Niemniej jednak to, gdzie by�e�, nie m�wi mi, kim jeste� � rzuci�a ostro dziewczyna. � Ja jestem ksi�niczka Ludorika! � Ton, jakim to oznajmi�a, usuwa� brudne smugi z jej twarzy, przejmuj�cy od�r i wi꿹c� j� obro��. Roane popatrzy�a na t� obro�� i poczu�a, �e rozpala si� w niej iskierka gniewu. Wszystko, czego nauczy�a si� podczas szkolenia, m�wi�o jej, �e powinna natychmiast st�d wyj��. Mog�a skorzysta� z wykutych w �cianie stopni. Przysi�ga�a przecie� uroczy�cie najdonio�lejszymi s�owami znanymi jej narodowi, �e nie b�dzie nawi�zywa�a �adnych kontakt�w. Wewn�trzne sprawy Reveny nie interesowa�y przybysz�w z kosmosu. Odwieczne prawo o nieingerencji by�o �ci�le przestrzegane. A teraz� ta obro�a� ��Nie jestem z Reveny � odpar�a ponownie wymijaj�co, staraj�c si� m�wi� mo�liwie najciszej. ��A zatem nie chcesz si� miesza� w t� spraw�? � warkn�a ksi�niczka. � Czym�e wi�c jeste�? Szpiegiem z Vordain? A mo�e zagranicznym przemytnikiem? Ten, kto nigdy nie ods�oni twarzy ani nie ujawni nazwiska, nie mo�e zosta� pot�piony, gdy dostrze�emy w nim chodz�ce z�o. � Wyg�osi�a ostatnie zdanie, jakby cytowa�a jakie� przys�owie. � Czy mo�na ci� kupi�? Mog� nie�le zap�aci� Roane zdumiewa�o ch�odne opanowanie ksi�niczki. Gdyby nie to, �e m�wi�a szeptem, mog�oby si� zdawa�, i� zamiast w tym cuchn�cym bar�ogu, uwi�zana na �a�cuchu i z obro�� na szyi, siedzi spokojnie w swoim pa�acu. Nagle Roane spostrzeg�a, �e co�, co pocz�tkowo wzi�a za jeszcze jedn� brudn� plam� z boku brody dziewczyny, jest ciemniej�cym, wielkim siniakiem. Raz po raz Ludorika robi�a przerwy mi�dzy s�owami, jakby m�wienie sprawia�o jej trudno��. ��Kim s� ci ludzie na dole? � spyta�a z kolei Roane. Fakt, �e o�mielili si� tak brutalnie potraktowa� nast�pczyni� tronu, dowodzi�, �e to nie pospolici kryminali�ci. A im wi�cej si� dowie o tym, co si� za tym kryje, tym lepiej b�dzie mog�a zaplanowa� przysz�e dzia�ania. Wiedzia�a ju�, �e nie mo�e zostawi� Ludoriki na pastw� losu. ��Chc�c os�abi� ich czujno��, musia�am gra� rol� omdla�ej bia�og�owy, wi�c nic mog�am im si� dok�adnie przyjrze�. Mieli na sobie kaftany le�nik�w, ale szczerze m�wi�c, nie wierz�, by nimi byli. A jak trafi�am w ich �apy � wzruszy�a ramionami, przy czym �a�cuch si� napr�y� zacie�niaj�c obro�� i wywo�uj�c tym samym atak st�umionego kaszlu � tego nie wiem. Po�o�y�am si� spokojnie spa� do w�asnego ��ka w Hitherhow. Kiedy si� ockn�am, le�a�am na podskakuj�cym na wybojach le�nej drogi wozie, a deszcz la� na mnie tak, �e o ma�o si� nie utopi�am. To w jaki� w�tpliwy spos�b przywr�ci�o mi przytomno�� umys�u. Potem trafili�my w sam �rodek burzy i zwali�o si� na nas drzewo. W�z doszcz�tnie sp�on��. Zdaje si�, �e tego, co nim kierowa�, nie dotycz� ju� sprawy tego �wiata. Tamci wyci�gn�li mnie i przynie�li tutaj. Nagle zmieni�a temat. ��S�dz�, �e nic pochodzisz z Vordain � powiedzia�a � Je�li jeste� przemytnikiem, zostaniesz ca�kowicie u�askawiony, a do tego zyskasz spor� sakiewk�. Tylko uwolnij mnie od tego � zn�w szarpn�a za obro�� � i doprowad� do plac�wki w Yatton. � Ci�gle patrzy�a wprost przed siebie, jakby wyra�nie widzia�a Roane. Gdy dziewczyna z kosmosu nie odpowiedzia�a, ksi�niczka zacisn�a na moment usta, a potem doda�a: ��Odnosz� wra�enie