844

Szczegóły
Tytuł 844
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

844 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 844 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

844 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Mieczys�aw �ywczy�ski Historia Powszechna 1789 - 1870 Przedmowa do si�dmego wydania Zapotrzebowanie na ksi��k� ks. Mieczys�awa �ywczy�skiego nie maleje, mimo �e dzie�o liczy sobie ju� ponad dwa dziesi�tki lat. Przyczyna jego powodzenia, nie tylko w kr�gach wy�szych uczelni, tkwi przede wszystkim w warto�ci tej chyba ju� klasycznej syntezy. R�wnocze�nie ksi��ka ta jest podstaw� i punktem wyj�cia do studi�w historycznych na r�nych etapach i najcz�ciej trafia do r�k student�w. Ju� sam cho�by ten fakt rodzi potrzeb� uwsp�cze�nienia jej tre�ci. Nie jest bynajmniej �atwo powiedzie�, na czym ono powinno polega� i faktycznie polega. Przede wszystkim nie mo�na zapomina�, �e dzie�o powsta�o za panowania cenzury, w okre�lonej rzeczywisto�ci spo�eczno-politycznej. Truizmem by�by tu wyw�d na temat wp�ywu tych okoliczno�ci na formu�owanie s�d�w historycznych. Kwesti� dyskusyjn� pozostaje zawsze, na ile autor podporz�dkowa� si� dogmatycznym schematom, w tym przypadku maj�cym swe �r�d�o w materialistycznej teorii dziej�w. Ks. �ywczy�ski niew�tpliwie k�adzie nacisk na rol� si� spo�ecznych w procesie historycznym. Wielkie postacie historyczne s� wyposa�one w cechy osobowe i maj� w tym procesie okre�lone miejsce, wskazane w formie lakonicznych, lecz dosadnych stwierdze�. W ten spos�b historia pisana przez �ywczy�skiego nie jest anonimowa, a jednocze�nie jest ona wolna od, maj�cej raczej walory komercyjne, heroizacji postaci. Jasny i ogromnie zwi�z�y, miejscami zbyt zwi�z�y styl, niepowtarzalne w swej wymowie s�dy, zdecydowane ci�cia, gdy chodzi o eliminowanie pewnych zjawisk z palety faktograficznej, wszystko to nosi tak wyraziste cechy osobowo�ci Autora, i� zasada nietykalno�ci tekstu wydaje si� oczywista. Pewne uzupe�nienia wywod�w zawartych w ksi��ce wydaj� si� jednak konieczne. Chodzi nie tylko o alternatywne pogl�dy proponuj�ce wizj� zjawisk dziejowych w wymiarze niezale�nym od obowi�zuj�cej w latach siedemdziesi�tych filozofii dziej�w. Ksi��ka bowiem nie mo�e by� od nich ca�kowicie wolna, przy maksymalnej nawet autonomii Autora. Kluczowym punktem jego rozwa�a� jest si�a nap�dowa rozwoju spo�eczno-politycznego. S� ni� warstwy wst�puj�ce na aren� dziejow�. Rozw�j natomiast identyfikuje si� z rewolucj�. Dopiero jednak pe�na �wiadomo�� klasowa proletariatu doprowadzi do radykalnej zmiany ustrojowej. Ta �wiadomo�� zaczyna dojrzewa� pod koniec okresu om�wionego w ksi��ce. Jej teoretyczne zr�by dali Marks i Engels, a tak�e wielu innych dzia�aczy lewicowych. Teoria dialektyczna Marksa o narastaniu sprzeczno�ci, kt�re doprowadz� do zmian jako�ciowych, zatem ustrojowych, ma logiczne uzasadnienie. Ruch robotniczy by� niew�tpliwie silnym bod�cem przemian spo�ecznych. Post�p jednak nast�powa� w wielu p�aszczyznach i w dziedzinie cywilizacyjnej r�wnie wiele zale�a�o od czynnik�w powoduj�cych zmiany ewolucyjne. Si�� tw�rcz� by�a tu bur�uazja, co zreszt� w ksi��ce mocno jest podkre�lone, przy jednoczesnym akcentowaniu egoistycznych motyw�w le��cych u pod�o�a post�pu mieszcza�skiego. Kszta�towanie si� �wiata trudno jednak zacie�ni� do przyczyn zwi�zanych ze strukturami klasowymi. O wiele bardziej, cho� zapewne mniej spektakularnie ni� to bywa w przypadku rewolucji, wp�ywa na to bogato zr�nicowana infrastruktura cywilizacyjna. Jest ona w pewnym sensie klasowo neutralna. Nale�� do niej obok imponderabili�w, jak mentalno��. sfera ideologiczno-�wiatopogl�dowa, religijna czy nawet �wiadomo�� narodowa, tradycja historyczna i wiele innych. Ta "Ideengeschichte" w ksi��ce si� cz�sto gdzie� gubi. I cho� trudno zaprzeczy� ca�kowicie wp�ywowi bytu na kszta�towanie �wiadomo�ci, to jednak bez paralelnego uznania odwr�conego sensu tej tezy nie�atwo zrozumie� procesy dziejowe. Ka�da synteza odsy�a do dalszej lektury. Niniejsza nie stanowi wyj�tku. Za��czona bibliografia jest ogromna. Autor dokona� wyboru syntez, nawet starszych, przez co zasygnalizowano rozw�j historiografii. Z monografii przytoczy� chyba g��wnie te, do kt�rych w tre�ci dzie�a istnieje bezpo�rednie odniesienie. Uzupe�nienie literatury za okres 20 lat by�o wi�c postulatem oczywistym. Natomiast inne zagadnienie, i tu decyduj�cy by� ju� s�d subiektywny wydawcy, stanowi dob�r literatury ilustruj�cej poszczeg�lne w�tki ksi��ki. Nie ograniczono si� tu do kryterium zastosowanego przez Autora, ale si�gni�to do wybitniejszych monografii problemowych. Ich liczba wzros�a znacznie w stosunku do wydania pierwszego. Racje takiej, a nie innej selekcji s�, jak ju� wspomniano, subiektywne, ale tylko do pewnego stopnia. R�wnie wa�nym motywem by�a ch�� wzbogacenia warsztatu, u�ytecznego mo�e nie tyle dla przygodnego czytelnika, ile dla zawodowego historyka, zw�aszcza pocz�tkuj�cego... Pierwsza edycja ksi��ki ks. �ywczy�skiego zbiega si� z dat� urodzin przeci�tnego studenta, do kt�rego r�k trafi wydanie si�dme. Wielu potraktuje ksi��k� jako podr�cznik uniwersytecki (Autor tego okre�lenia nie tolerowa�). Pogl�dy na dzieje b�d�ce przedmiotem rozwa�a� ks. �ywczy�skiego zasadniczo si� nie zmieni�y. Rewizja ich jednak z pewno�ci� nast�pi pod wp�ywem przemian w dziedzinie ustrojowo-politycznej. Ksi��k� trzeba wi�c b�dzie konfrontowa� z wynikami bada�, kt�re dopiero s� w zal��ku. Nie po to, by rewidowa� faktografi�. Z pewno�ci� jednak, by odczyta� na nowo sens dziej�w w �wietle do�wiadcze�, kt�re przecie� s� i musz� by� udzia�em kolejnych pokole�. Pozostaje mi do spe�nienia mi�y obowi�zek wyra�enia szczerej wdzi�czno�ci Seton Hall University w South Orange New Jersey (USA) za stworzenie warunk�w, zw�aszcza technicznych, dzi�ki kt�rym mog�em z du�� oszcz�dno�ci� czasu i trudu uzupe�ni� bibliografi� i dokona� kwerendy potrzebnej do redakcji dzie�a. Zygmunt Zieli�ski Wst�p Ksi��ka niniejsza daje pr�b� syntezy dziej�w powszechnych okresu 1789-1870. Takie uj�cie wymaga jednak paru wyja�nie�. Przede wszystkim nie ma zgody w�r�d historyk�w na temat, co to jest historia powszechna. W pracy swej stara�em si� uwzgl�dni� dzieje wszystkich cz�ci �wiata z tego powodu, �e ju� od XVIII w. mo�na m�wi� o coraz �ywszych kontaktach Europy nie tylko z Ameryk�, lecz tak�e z krajami Azji, cz�ciowo za� r�wnie� i Afryki. Jest jednak rzecz� zrozumia��, �e najwi�cej miejsca po�wi�ci�em Europie i Stanom Zjednoczonym. Dzieje Polski przedstawi�em tylko w najog�lniejszym zarysie, o ile to by�o konieczne dla wykazania �cis�ego ich zwi�zku z dziejami innych pa�stw i narod�w. Podobnie potraktowa�em dzieje Rosji w przekonaniu, �e i ten wa�ny przedmiot musi by� studiowany specjalnie, tego studium, podobnie jak i studium historii Polski, nie mog� przecie zast�pi� nawet najobszerniejsze ust�py, po�wi�cone im w ksi��ce o historii powszechnej. Poza tym g��wn� uwag� zwraca�em oczywi�cie na rozw�j ekonomiczno-spo�eczny i kulturalny, ale sporo miejsca po�wi�ci�em tak�e historii politycznej ze wzgl�du na znaczn� rol�, jak� odgrywa ta dziedzina w wykszta�ceniu dzisiejszego Czytelnika. Szczeg�lny nacisk po�o�y�em przy tym na zwi�zki ��cz�ce poszczeg�lne narody, na zjawiska wsp�lne i na cechy swoiste ka�dego z nich. Dzieje omawiane przeze mnie zamykaj� si� w latach 1789-1870, cho� zdaj� sobie spraw� z tego, �e zagadnienie podzia�u historii powszechnej na okresy nie dla wszystkich historyk�w przedstawia si� jednakowo. Nikt chyba nie w�tpi w prze�omowe znaczenie Wielkiej Rewolucji Francuskiej dla dziej�w Europy, ale powstaje pytanie, czy rewolucji tej nie ��czy� raczej z dziejami O�wiecenia, kt�rego by�a w pewnym sensie kontynuacj� i zarazem uwie�czeniem. Niekt�rzy badacze s�dz�, �e jako oddzielny okres, jako "wiek XIX" historii powszechnej, mo�na wydzieli� okres 1815-1914. Wydaje si� jednak, �e takie uj�cie, s�uszne mo�e z punktu widzenia historii politycznej, jest mniej uzasadnione z punktu widzenia historii gospodarczo-spo�ecznej. Pod koniec XVIII w. zacz�a si� rewolucja przemys�owa w Anglii, na pocz�tku w. XIX we Francji, a stopniowo i w innych krajach. Oko�o 1870 r. mamy ju� panowanie przemys�u maszynowego w wielu pa�stwach Europy i w Stanach Zjednoczonych. Poza tym od ko�ca XVIII w. zaczyna si� intensywna walka bur�uazji z reliktami ustroju feudalnego, a w zwi�zku z tym pojawia si� tak charakterystyczna dla ca�ego ju� nast�pnego biegu lat ideologia, zwana liberalizmem. Podobnie jest z rozwojem nowo�ytnych ruch�w narodowych. Ich pocz�tk�w nale�y oczywi�cie szuka� znacznie wcze�niej, ale nie ulega w�tpliwo�ci, �e od pocz�tku XIX w. g��wnie od czas�w napoleo�skich, wesz�y one w now� faz�. Podobnie i trzecie najbardziej charakterystyczne dla czas�w nowo�ytnych zjawisko, socjalizm. pojawia si�, �ci�le bior�c, nie dopiero po 1815 r., lecz ju� pod koniec XVIII w. (Babeuf, Buonarroti). Z tych wszystkich wzgl�d�w wydaje si�, �e czas od 1789 r do 1870 r. mo�na uwa�a� za okres dziej�w, stanowi�cy pewn� zwart� ca�o��. Rzecz jasna, �e nikt nie b�dzie si� jednak upiera� przy znaczeniu dat szczeg�owych, tj. 1789 i 1870 r., bo �ci�le bior�c pierwsza nowo�ytna rewolucja bur�uazyjna zacz�a si� w Ameryce ju� w 1776 r., a cho� wydaje si�, �e by�a ideowo zwi�zana z filozofi� O�wiecenia i z ideologi� rewolucji angielskich XVII w., to jednak bez tej rewolucji ameryka�skiej nie spos�b zrozumie� rewolucji bur�uazyjnej we Francji. To prawda, ale doda� te� trzeba, �e wyraz sw�j ideologia rewolucyjna ameryka�ska znalaz�a w konstytucji z 1787 r., a zatem i w dziejach Stan�w Zjednoczonych w ko�cu lat osiemdziesi�tych XVIII w. zaczyna si� nowy okres. Dla kraj�w pozaeuropejskich, a nawet i niekt�rych europejskich, przyj�te w ksi��ce niniejszej daty graniczne nie maj� oczywi�cie tego samego znaczenia, nie mo�na jednak powiedzie�, by go nie mia�y w og�le, zw�aszcza gdy chodzi o dat� ko�cow�. Przecie� w 1865 r. zako�czy�a si� wojna secesyjna ameryka�ska i w roku tym zbudowano kolej transkontynentaln� ameryka�sk�, ��cz�c� dwa oceany. W latach sze��dziesi�tych XIX w. mia�y miejsce ostatnie interwencje zbrojne pa�stw europejskich w Ameryce �aci�skiej, po 1865 r. zacz�� si� zarazem okres intensywnych pr�b ze strony Stan�w Zjednoczonych uzale�nienia jej od siebie. W latach sze��dziesi�tych zacz�a si� tak�e utrwala� zale�no�� Chin od pa�stw kapitalistycznych Europy, w 1868 r. zosta� ostatecznie st�umiony najwi�kszy w dziejach nowo�ytnych Chin bunt ch�op�w. W latach 1868-1871 dokona�a si� rewolucja wewn�trzna w Japonii, zacz�� si� okres kapitalizmu. W latach 1864-1873 Rosja utrwali�a swe panowanie w Azji �rodkowej. W og�le zreszt� w latach sze��dziesi�tych pa�stwa kapitalistyczne wchodz� w faz� energicznej walki o kolonie zamorskie, o podzia� �wiata. W sumie bior�c, cho� to ostatnie zjawisko wyst�puje jaskrawo dopiero w okresie nast�pnym, to jednak mo�na powiedzie�, �e tak�e w dziejach Azji i Afryki zaczyna si� oko�o 1870 r. nowy okres historii. Jako pr�ba syntezy ksi��ka niniejsza musi by� w pewnym sensie uproszczeniem opisu spraw bardzo cz�sto skomplikowanych, a zarazem selekcj� fakt�w i zjawisk. Opis, by� mo�e, nie zawsze jest jasny. Selekcja mo�e nie zawsze trafna, a w ka�dym razie nie zawsze dla wszystkich przekonuj�ca. Takie niebezpiecze�stwo grozi jednak ka�dej syntezie, tym bardziej gdy jest ona dzie�em jednego autora i gdy autor ten tylko w minimalnym stopniu m�g� si� oprze� wprost na �r�d�ach i w�asnych badaniach, na og� za� da� tylko podsumowanie bada� cudzych. Ksi��ka zosta�a pomy�lana przede wszystkim jako pomoc dla student�w historii, cho� mo�e wyda� si� im zbyt obszerna. S�dz� jednak, �e chc�c z niej korzysta� jako z pomocy do egzaminu mog� �atwo niekt�re partie opuszcza�, zw�aszcza gdy chodzi o kraje i pa�stwa mniej interesuj�ce. Ich dzieje znalaz�y si� w tej ksi��ce dlatego, �e autorowi chodzi�o nie o podr�cznik w �cis�ym znaczeniu, ale o zarys dziej�w powszechnych. Na ko�cu podaj� do�� obszern� bibliografi�, ograniczaj�c si� jednak tylko do pozycji ksi��kowych, a poza tym takich, kt�re maj� charakter zasadniczy. Prace popularnonaukowe cytuj� tylko w tym wypadku, je�li nie ma lepszych �ci�le naukowych, zw�aszcza gdy chodzi o literatur� polsk�. 1789-1815 Rozdzia� pierwszy Francja przed rewolucj� Ju� w drugiej po�owie XVIII w. kapitalizm w Anglii, Francji i Holandii doszed� do takiego rozwoju, a filozofia O�wiecenia w�r�d klas wy�szych tak by�a rozwini�ta, �e istniej�ce dot�d w tych pa�stwach feudalne formy ustrojowe stawa�y si� coraz wi�ksz� anomali� i musia�y ust�pi� pod naporem nowej klasy spo�ecznej, bur�uazji. Inaczej si� to dokona�o we Francji ni� w Anglii lub Holandii, kt�re by�y ju� krajami zaawansowanymi w rozwoju kapitalistycznym. W pierwszym z nich wstrz�s by� bardzo gwa�towny, gdy� tu kapitalizm natrafi� na wi�ksze przeszkody, na wi�kszy konserwatyzm ekonomiczny i spo�eczny rz�dz�cych czynnik�w feudalnych. Dlatego te�, cho� w zwi�zku z rozwojem kapitalizmu w Europie wszystkie prawie kraje europejskie przesz�y przez stadium rewolucji bur�uazyjnej, to jednak we Francji by�a ona najbardziej gwa�towna. W historiografii w. XIX nazwano j� Wielk� Rewolucj� Francusk� lub po prostu Wielk� Rewolucj� i nazwy te, mimo rewolucji pa�dziernikowej w Rosji w 1917 r. utrzyma�y si� cz�ciowo dot�d, cho� druga z nich jest zbyt og�lnikowa. Nale�a�oby m�wi� o Wielkiej Francuskiej Rewolucji Bur�uazyjnej, cho� �ci�le bior�c, obejmuje si� t� nazw� kilka rewolucji, jakie odby�y si� we Francji w latach 1789-1799. Francja przed 1789 r. uchodzi�a za jedno z najpot�niejszych pa�stw europejskich, cho� jej obszar w Europie by� nieco mniejszy ni� obecnie. Nie nale�a�o do Francji miasto Awinion i hrabstwo Venaissin, poza tym kilka znacznych posiad�o�ci nale�a�o do ksi���t Rzeszy Niemieckiej, formalnie zatem nie podlega�o w�adzy kr�la francuskiego. Biskup strasburski natomiast, maj�c sw� rezydencj� we Francji, w�ada� na wsch�d od Renu nad terytorium, kt�re wchodzi�o w sk�ad Rzeszy Niemieckiej. Po�o�ona na pograniczu francusko-hiszpa�skim na po�udniowych stokach Pirenej�w Andora by�a pa�stwem autonomicznym, w kt�rym kr�l francuski mianowa� swego namiestnika w porozumieniu z hiszpa�skim biskupem z Urgel. Nieokre�lona za to by�a sytuacja prawno-polityczna le��cej r�wnie� na pograniczu hiszpa�skim na p�noc od Pirenej�w Nawarry. Jeszcze w 1789 r. jej przedstawiciele o�wiadczyli we francuskim Zgromadzeniu Narodowym, �e ich kraj jest pa�stwem od Francji niezale�nym. Przed 1789 r. Francja by�a jednym z najludniejszych kraj�w w Europie. Mia�a wraz z Korsyk� oko�o 26 000 000 mieszka�c�w. tj. dwa razy wi�cej ni� Wielka Brytania w Europie (ok. 13 000 000) i przesz�o dwa razy wi�cej ni� Hiszpania (ok. 10000000). Dor�wnywa�a Austrii (27000000) i niemal�e osi�ga�a liczebno�� ludno�ci europejskiej Rosji (ok. 28000000), ale za to mia�a nad nimi t� przewag�, �e ludno�� jej by�a bardziej jednolita. Istnia�y wprawdzie znaczne r�nice kulturowe i nawet j�zykowe mi�dzy r�nymi krajami Francji. Ch�op z Normandii tylko z ogromnym trudem m�g� si� porozumie� z ch�opem gasko�skim, tym bardziej �e wi�kszo�� ludzi na wsi nie pos�ugiwa�a si� francuskim j�zykiem literackim - ale mimo to mieszka�cy Francji stanowili spo�eczno�� do�� zwart� pod wzgl�dem etnicznym i religijnym, a to ostatnie by�o w XVIII w. nader wa�ne. We Francji �wczesnej 97% ludno�ci zalicza�o si� do Ko�cio�a katolickiego, a wi�kszo�� tej ludno�ci, tj. oko�o 84%. mieszka�a na wsi. Kraj mia� bowiem jeszcze charakter rolniczy. Spo�r�d miast na czo�o wysuwa� si� Pary� ze swoj� przesz�o p�milionow� ludno�ci�, ust�puj�c w Europie tylko Londynowi (przesz�o 900000) i Stambu�owi (ok. 600000). Pod wzgl�dem spo�eczno-prawnym Francja by�a pa�stwem stanowym. Rozr�niano tylko trzy stany: kler, szlacht� i ca�� reszt� ludzi wolnych, kt�rych oznaczano og�lnie mianem stanu trzeciego. Pod wzgl�dem ekonomicznym jednak sytuacja by�a bardziej z�o�ona. Og�lna liczba duchowie�stwa �wieckiego wynosi�a ok. 70000 os�b. Zakonnik�w i zakonnic by�o w sumie ok. 60000. Duchowie�stwo korzysta�o z 4 wa�nych przywilej�w: honorowego (pierwsze�stwo przed wszystkimi), kultowego (tylko kult katolicki by� publiczny), s�downiczego (ksi�a mogli by� s�dzeni tylko przed s�dami duchownymi) i podatkowego. Do Ko�cio�a nale�a�o 10% ziemi uprawnej we Francji, mia� on poza tym dochody z dziesi�cin, ja�mu�n, r�nego rodzaju rent, co obliczano przeci�tnie na 180000000 do 200000000 liwr�w rocznie. Powo�uj�c si� na �redniowieczn� tradycj� prawn�, zwalniaj�c� Ko�ci� od ci�ar�w publicznych i ze wzgl�du na to, �e utrzymywa� on szko�y, szpitale i przytu�ki (cho� mia�y one specjalne uposa�enie), duchowie�stwo by�o zwolnione od wi�kszo�ci podatk�w, a w krajach przy��czonych do Francji od XVI w. zr�wnane pod tym wzgl�dem ze szlacht�. W zamian za to kler p�aci� pa�stwu rocznie tzw. zwyk�� dziesi�cin�, decima ordinaria, Od 400000 do 500000 liwr�w oraz uchwalan� co pewien czas tzw. ofiar� darmow�, donum gratuitum. Jej wysoko�� nie by�a ustalona. W 1775 r. uchwalono np. da� pa�stwu 16000000 liwr�w, a w 1780 r. a� 30000000, ale w niekt�rych latach nie dawano nic. Przeci�tnie zatem w ci�gu ostatnich czterech lat przed 1789 r. pa�stwo otrzymywa�oby 4250000, gdyby nie to, �e na wp�at� ofiary darmowej zaci�gano po�yczki, na kt�rych amortyzacj� po�yczano z kolei od pa�stwa. W 1784 r. duchowie�stwo by�o winne pa�stwu z tego tytu�u 134000000 liwr�w. Faktycznie zatem z tego �r�d�a pa�stwo nie otrzymywa�o prawie nic. Pod wzgl�dem spo�ecznym kler by� bardzo zr�nicowany. Biskupem tylko wyj�tkowo m�g� zosta� nie szlachcic. Od 1783 r. wszystkie biskupstwa a by�o ich 130, je�li nie liczy� czterech na Korsyce, by�y obsadzone przez szlacht�, niekt�re z nich zreszt� by�y faktycznie zarezerwowane tylko dla cz�onk�w rodzin magnackich, wszystkie za� - na og� bior�c - by�y dobrze, cho� niejednakowo uposa�one. W odmiennej sytuacji materialnej znajdowa� si� kler parafialny, rekrutuj�cy si� przewa�nie z mieszczan i ch�op�w. Wi�kszo�� dochod�w z lepszych parafii musia� on oddawa� rekrutuj�cym si� ze szlachty patronom, biskupom, kapitu�om, opatom, poza tym ponosi� ci�ary na rzecz pa�stwa, on bowiem musia� si� sk�ada� na ofiar� darmow� i na zwyk�� dziesi�cin�. Wskutek tego wielu ksi�y �y�o w biedzie i prowadzi�o tryb �ycia na poziomie ch�op�w, patrz�c cz�sto z zazdro�ci� na bogactwa biskup�w, opat�w i cz�onk�w kapitu�. Nic te� dziwnego, �e wielu ksi�y znalaz�o si� potem w szeregach rewolucjonist�w. Drugim stanem by�a szlachta. I w�r�d niej wyst�powa�o znaczne zr�nicowanie. W zasadzie dzieli�a si� na szlacht� rodow� (noblesse de race), czyli szlacht� po mieczu (noblesse d'epee) i szlacht� urz�dnicz� (noblesse de robe). Szlachcicem rodowym by� ten, kto si� urodzi� z ojca szlachcica. W sk�ad "szlachty z ubrania" mo�na by�o wej�� przez piastowanie niekt�rych urz�d�w w s�downictwie kr�lewskim i w administracji, poniewa� za� we Francji �wczesnej, jak w ca�ej zreszt� niemal Europie, urz�dy mo�na by�o kupowa�, przeto wielu ludzi z bur�uazji dzi�ki pieni�dzom wesz�o w szeregi szlachty urz�dniczej. Przywileje szlachty dzieli�y si� na honorowe i ekonomiczne. Do pierwszych nale�a�o prawo do posiadania herbu, do noszenia szpady, do specjalnej �awki w ko�ciele. Od 1781 r. oficerem w wojsku m�g� zosta� tylko szlachcic, poza tym tylko dla szlachty by�y dost�pne stanowiska biskup�w. Do przywilej�w ekonomicznych nale�a�o zwolnienie szlachty od wielu podatk�w (np. pog��wnego) i ci�ar�w (szarwarki). Ale sytuacja ekonomiczna i moralna szlachty nie by�a jednakowa. Pod tym wzgl�dem mo�na by�o szlacht� podzieli� na trzy grupy. Na czele sz�a szlachta dworska (noblesse de cour), w�a�ciwie arystokracja rodowa, do�� nieliczna, bo licz�ca tylko ok. 4000 rodzin. Dawna tradycja frondy nie wygas�a w�r�d niej ca�kowicie. Niezadowolenie mia�o zreszt� ustawiczn� podniet� wskutek kurcz�cych si� dochod�w tej warstwy. Mieszkaj�c stale w Pary�u lub Wersalu, w cieniu dworu kr�lewskiego i dzi�ki niemu rozpr�niaczona, arystokracja ta interesowa�a si� g��wnie �yciem dworskim, zajmowa�a si� intrygami i plotkami, wy�adowuj�c swe niezadowolenie w krytykowaniu wszystkiego, a w stosunku do kr�la przyjmuj�c postaw� s�u�alcz� na zewn�trz, a ironiczn�, cz�sto z�o�liw� w rozmowach Zaocznych. �ci�le bior�c, ta grupa spo�eczna utraci�a wiar� w sens dotychczasowego porz�dku rzeczy, ale ogranicza�a si� tylko do ja�owej krytyki. W istocie pragn�a jedynie zwi�kszenia swoich dochod�w i mo�no�ci odgrywania wi�kszej roli politycznej. Ludwik XIV �ci�gn�� t� szlacht� do stolicy dla dobra monarchii, ale bezpo�rednio przed 1789 r. wychodzi�o to monarchii na szkod�. Wspania�e pa�ace i pe�ne roztaczaj�cych ogromny przepych pr�niak�w salony ostro kontrastowa�y z n�dz� wielkiego miasta, jakim by� Pary�. Kontrast ten musia� si� rzuca� w oczy i jego mieszcza�stwu, ci�ko pracuj�cemu na chleb, i plebsowi, cz�sto g�oduj�cemu. Wywo�ywa� zatem rozgoryczenie i niech�� do panuj�cego ustroju i do monarchii. Przebywaj�ca na wsi szlachta rodowa by�a ogromnie zr�nicowana pod wzgl�dem ekonomicznym. Cz�� �y�a dostatnio w swoich zamkach i pa�acach, utrzymuj�c si� z czynsz�w dzier�awnych i zajmuj�c si� g��wnie polowaniem, zabawami i gr� w karty, a wi�c w gruncie rzeczy prowadz�c �ycie r�wnie pr�niacze, jak szlachta dworska. Maj�tek szlachecki na wsi na mocy prawa pierwor�dztwa dziedziczy� najstarszy syn, dla m�odych szukano posad w wojsku lub w Ko�ciele, cho�by nie mieli nawet do tych zaj�� �adnego poci�gu, albo te� i wydzielano im kawa� ziemi, z regu�y o wiele mniejszy ni� w�asno�� syna najstarszego. W ten spos�b jednak rodzony brat bogatego w�a�ciciela m�g� by� w�a�ciwie biedakiem, zaj�cie si� handlem lub przemys�em grozi�o bowiem odebraniem przywilej�w szlacheckich. Cz�� szlachty z konieczno�ci oddawa�a si� tym zaj�ciom, deklasuj�c si� w ten spos�b, ale wi�kszo�� tworzy "plebs szlachecki", �yj�cy na poziomie ch�op�w, ci�ko pracuj�cy, a w zwi�zku ze �wiadomo�ci� przynale�no�ci do klasy wy�szej rozgoryczony na wszystkich i wszystko. Ta biedota herbowa zazdro�ci�a bogatej szlachcie i bogatym mieszczanom, cho� tymi ostatnimi pogardza�a. Z niech�ci� te� patrzy�a na bogatych duchownych, nale��cych do tej samej klasy spo�ecznej. Do szlacheckiego plebsu nale�a�a jednak i masa szlachty, kt�ra nie mia�a nawet kawa�ka ziemi, wegetowa�a na dworach wielkich pan�w, na stanowiskach ni�szych oficer�w w armii lub chwytaj�c si� jakiegokolwiek zaj�cia. Z og�em szlachty ��czy�y ich herby, ambicje i pretensje, a oddziela�a bieda. Z tej grupy rekrutowa�o si� najwi�cej ludzi niezadowolonych ze wszystkiego, nieub�aganych krytyk�w, libertyn�w i sceptyk�w religijnych, urodzonych rewolucjonist�w. Trzeci� z kolei w porz�dku znaczenia honorowego by�a szlachta urz�dnicza. Szlachta rodowa odnosi�a si� do niej niech�tnie, niekiedy nawet wrogo, odmawia�a jej zwykle tytu�u szlacheckiego, oburza�a si� z powodu nadawania noblesse de robe urz�d�w zarezerwowanych dla "prawdziwej" szlachty. W rzeczywisto�ci jednak znaczenie szlachty urz�dniczej by�o ogromne, mia�a bowiem wielkie maj�tki i wyr�nia�a si� wykszta�ceniem. Przez opanowanie parlament�w, tj. najwy�szych s�d�w kr�lewskich, jedynie ona mog�a cz�ciowo ogranicza� samowol� kr�lewsk�, gdy� rozporz�dzenia kr�lewskie obowi�zywa�y dopiero od chwili ich zarejestrowania przez parlament paryski, a rozporz�dzenia w�adz na prowincji dopiero po zarejestrowaniu ich przez odpowiedni parlament prowincjonalny. �wiadoma swej pot�gi, ale zdaj�ca sobie zarazem spraw� z niech�ci ku sobie szlachty rodowej, szlachta urz�dnicza by�a w opozycji w stosunku do tradycji feudalnej i do w�adzy monarszej, kt�ra dawa�a pierwsze�stwo szlachcie rodowej. S�ynny Montesquieu nale�a� do tej w�a�nie szlachty z ubrania. Charakterystyczne dla stosunk�w �wczesnych by�o to, �e cho� nosi� wspania�y tytu�: Karol de Secondat baron de la Brede et de Montesquieu, uwa�any by� jednak za co� gorszego ni� zwyk�y szlachcic, kt�rego jedynym tytu�em do znaczenia by�o urodzenie. Ale mimo jej stanowiska antyfeudalnego, szlachta urz�dnicza nie by�a czynnikiem post�pu, w stosunku do stanu trzeciego �ywi�a bowiem, na og� bior�c, jeszcze wi�ksz� niech�� ni� szlachta rodowa. By�a to cz�sto niech�� parweniusz�w, ludzi �wie�o awansowanych, chc�cych zatrze� sw� niedawn� przynale�no�� spo�eczn� i dra�liwych na wszelkie uchybienia kastowe. Ludzie ci podkopywali znaczenie szlachty rodowej, ale ��czyli si� z ni�, gdy chodzi�o o obron� wsp�lnych przywilej�w szlacheckich. Trudno poda� dok�adnie liczb� szlachty przed rewolucj�, najprawdopodobniej by�o jej od 170 000 do 200 000. Poza duchowie�stwem i szlacht� reszt� narodu, tj. 99%, nazywano stanem trzecim, ale pod wzgl�dem prawnym zaliczali si� do niego tylko mieszczanie i wolni ch�opi. Mieszcza�stwo by�o jeszcze bardziej zr�nicowane ni� szlachta i kler. Pod wzgl�dem ekonomicznym mo�na wyr�ni� w�r�d mieszczan w zasadzie par� grup spo�ecznych. Do pierwszej nale�eli bogaci kupcy i przemys�owcy. Francja �wczesna by�a krajem uprzemys�owionym, przewa�a� wprawdzie drobny przemys� cha�upniczy, ale w XVIII w. rozwija�y si� tak�e szybko manufaktury. Rozwija�o si� te� g�rnictwo, kopalnie rudy �elaza, w�gla, cynku, miedzi. S�ynne by�y tkaniny jedwabne i p��tna francuskie, tapety, koronki, myd�o, szk�o i wyroby metalowe. Stosowanie w przemy�le wynalazk�w angielskich, obok licznych w�asnych, sprawi�o, �e przemys� francuski przekszta�ci� si� stopniowo w manufakturowy, zatrudniaj�c setki robotnik�w. Pozostawa� on wprawdzie w tyle za angielskim, jednak mimo to i we Francji da� podstaw� do wytworzenia si� bogatej bur�uazji przemys�owej. Jeszcze bogatsza by�a bur�uazja handlowa, g��wnie dzi�ki handlowi wschodniemu (handel lewanty�ski - od levant - wsch�d - z franc.) i z koloniami. W handlu lewanty�skim Francja zajmowa�a pierwsze miejsce w Europie. Port w Marsylii by� g��wnym po�rednikiem mi�dzy Persj� i Turcj� a Europ� Zachodni�. Podobn� rol� odgrywa�y porty w Bordeaux i w Hawrze, w mniejszym stopniu tak�e w Nantes w stosunku do kolonii ameryka�skiej, cho� tu Francuzi natrafili na powa�n� konkurencj� angielsk�. Francuski import z kolonii ameryka�skich wzr�s� siedmiokrotnie w latach 1715-1789, zw�aszcza nale��ca do Francji od 1697 r. zachodnia cz�� wyspy Haiti sta�a si� per�� korony francuskiej, g��wnie dzi�ki plantacjom trzciny cukrowej, na kt�rych pracowali niewolnicy murzy�scy. Wraz z bur�uazj� przemys�ow� i kupieck�, najbogatsz� grup� spo�eczn� we Francji tworzyli w�a�ciciele plantacji, handlarze niewolnik�w i bankierzy. Oni te� w�a�ciwie byli g��wnymi wierzycielami korony, bo tylko od nich m�g� po�ycza� kr�l, skoro szlachta by�a przewa�nie zad�u�ona, a ofiara darmowa od kleru praktycznie nic nie dawa�a. Oni te� g��wnie ratowali finanse pa�stwa, zdaj�c sobie jednak zarazem spraw� ze swego znaczenia, ale te� i tym bardziej przykro odczuwaj�c sw� ni�szo�� spo�eczn� w stosunku do dw�ch pierwszych stan�w i samowoln� a fataln� polityk� gospodarcz� korony i jej uwarunkowanie feudalne. Tak� pozosta�o�ci� czas�w feudalnych by�o m.in. istnienie wewn�trz kraju mn�stwa kom�r celnych na granicach prowincji, rozmaitych op�at wewn�trznych, r�nego rodzaju, zale�nie od prowincji i utrudnie�, co sprawi�o, �e czasem by�o �atwiej towar jaki� importowa� z zagranicy ni� przewie�� z prowincji do prowincji. Do trzeciej grupy mieszcza�stwa nale�y zaliczy� intendent�w prowincji, i poborc�w podatkowych, wy�szych urz�dnik�w skarbowych i s�dowych, a wi�c grup� urz�dnicz�, �ci�le zwi�zan� z aparatem pa�stwowym. Przy pomocy g��wnie tej grupy kr�lowie francuscy narzucili krajowi w�adz� absolutn�. Ta w�a�nie grupa faktycznie kierowa�a pa�stwem, decydowa�a o ci�g�o�ci jego polityki. Francja XVIII w. by�a pa�stwem w wysokim stopniu biurokratycznym, a jednak grupy tej nie uwa�ano za kierownicz�, a jej rola spo�eczna by�a drugorz�dna. Urz�dnicy angielscy na analogicznych stanowiskach r�wnie� nie nale�eli do grupy pod wzgl�dem spo�ecznym uprzywilejowanej, ale byli bogaci, mieli ogromne dochody. Urz�dnicy pruscy i austriaccy byli sk�po wynagradzani, ale mieli odpowiednie do swoich funkcji znaczenie spo�eczne. Inaczej by�o we Francji, gdzie urz�dnik m�g� co prawda wej�� do warstwy szlachty urz�dniczej, ale tylko wyj�tkowo, na og� za� - pozostaj�c na swoim stanowisku - by� uwa�any za co� gorszego ni� przeci�tny szlachcic czy ksi�dz. Dzia�o si� tak dlatego, �e obci��one ideologi� feudaln� pa�stwo po prostu sprzedawa�o urz�dy wi�cej daj�cemu, nie docenia�o znaczenia biurokracji, traktowa�o j� jako przej�ciowych najemnik�w, co jednak z kolei sprawia�o, �e i mieszcza�scy urz�dnicy pa�stwowi nie poczuwali si� wcale do odpowiedzialno�ci za pa�stwo, za jego polityk�. Sprawowane przez siebie funkcje uwa�ali tylko za �rodek utrzymania, a krytykuj�c rz�d, kt�remu s�u�yli i kt�rego b��dy widzieli ja�niej ni� og�, podkopywali zarazem autorytet w�adzy pa�stwowej. Czwart� grup� mieszcza�sk� byli ludzie wykonywaj�cy tzw. wolne zawody: adwokaci, lekarze, nauczyciele, literaci, dziennikarze, uczeni, w sumie bior�c, grupa ogromnie niejednolita, ale na og� niezale�na od pa�stwa, tw�rcy a cz�ciej propagatorzy ideologii O�wiecenia, kt�ra by�a owocem ich my�li narzucaj�cym si� tym silniej, im bardziej odczuwali anomalie otaczaj�cego ich �ycia. Mi�dzy tymi grupami mieszcza�stwa nie by�o oczywi�cie �cis�ych granic, nie mia�y one tak�e tych samych pogl�d�w politycznych. ��czy�a je niech�� do stanowego uk�adu spo�ecznego. W ogromnej swej wi�kszo�ci mieszcza�stwo nie chcia�o rewolucji, ale by�o niezadowolone z przywilej�w szlachty i rozgoryczone z powodu upo�ledzenia prawnego. Przeprowadzenie reform spo�ecznych na drodze ewolucji okaza�o si� jednak niemo�liwe. Do powy�szych grup mieszcza�stwa nale�y jeszcze doda� liczn� grup� drobnomieszcza�stwa, z�o�on� z samodzielnych rzemie�lnik�w, drobnych kupc�w, drugorz�dnych urz�dnik�w itd. Grupa ta nie mia�a, na og� rzecz bior�c, tych ambicji, co cztery wy�ej wymienione. Ekonomicznie by�a zreszt� zale�na od klas wy�szych. Ale i ona ulega�a, cho� w stopniu ograniczonym, ideologii O�wiecenia, mog�a za� stanowi� si�� polityczn� dzi�ki swej liczebno�ci, reprezentowa�a bowiem ok. 3000000 ludzi. Na samym dole drabiny spo�ecznej w miastach sta� proletariat: robotnicy manufaktur, czeladnicy warsztat�w rzemie�lniczych i wszelka biedota miejska. Ca�a ta grupa liczy�a ok. 2400000 ludzi. Na czo�o jej wysuwali si� oczywi�cie robotnicy, kt�rych liczba wzrasta�a ustawicznie w zwi�zku z rozwojem przemys�u. Poza nielicznymi wyj�tkami dola robotnik�w by�a ci�ka, gdy� d�ugo�� dnia roboczego i wysoko�� zarobk�w zale�a�y ca�kowicie od woli przedsi�biorcy, poza tym za� manufaktury stosowa�y u siebie surowy regulamin pracy, a w dodatku �ycie stawa�o si� coraz dro�sze. Robotnicy zwykle pracowali od �witu do wieczora z przerw� na obiad. Nic te� dziwnego, �e strajki i bunty robotnicze by�y do�� cz�ste, �e w�adze pa�stwowe i przedsi�biorcy starannie pilnowali, by robotnicy nie zak�adali towarzystw tajnych. Odmawiano zgody nawet na zak�adanie zwi�zk�w wzajemnej pomocy w obawie, by nie u�atwia�y one robotnikom spiskowania przeciwko przedsi�biorcom. Ale w 1789 r. Francja by�a krajem przewa�nie robotniczym. Wi�kszo�� jej ludno�ci (84-85%) mieszka�a na wsi. Stosunki w�asno�ciowe by�y tu do�� skomplikowane. Wprawdzie 4/5 wszystkich las�w, ��k i jezior pozostawa�o w posiadaniu kr�la, szlachty i Ko�cio�a, ale za to 5/6 ziemi uprawnej nale�a�o do ch�op�w i miast. By�a to jednak tylko w�asno�� faktyczna, nie za� nominalna. Wytworzy�a si� ona w ten spos�b, �e ju� w �redniowieczu panowie wypuszczali ziemi� ch�opom w dzier�aw� w zamian za pewne �wiadczenia sta�e i okoliczno�ciowe i z zastrze�eniem niekt�rych ze swoich praw, np. polowania i po�owu ryb na tych terenach. Dzier�awione z ojca na syna grunty stawa�y si� faktyczn� w�asno�ci� ch�op�w, kt�rzy nie mogli ju� by� z nich usuni�ci, cho� �wiadczenia na rzecz pana musieli nadal uiszcza�. Op�aty w XVIII w. opiera�y si� przewa�nie na dawnych umowach dzier�awczych, tote� w�a�ciciele starali si� o powi�kszenie tych op�at. Uci��liwe tak�e by�y niekt�re �wiadczenia, jak np. us�ugi osobiste na rzecz pana, op�aty nadzwyczajne i prawa feudalne, jak np. polowanie na gruntach ch�opskich. Mimo wszystko jednak ci ch�opi-w�a�ciciele nale�eli do najbogatszych na wsi. Zwykle r�wnie bogaci, czasem nawet bogatsi, byli wielcy dzier�awcy ziemi szlacheckiej i ko�cielnej, kt�rzy z kolei wydzier�awiali j� kawa�kami drobnym dzier�awcom, kt�rych sytuacja ze wzgl�du na wysoki czynsz dzier�awny (z regu�y po�owa plon�w, st�d te� zwano ich metayers - po�ownicy) przy utrzymaniu wszystkich �wiadcze� feudalnych by�a znacznie gorsza. Nast�pn� z kolei grup� spo�eczn� na wsi stanowili winiarze, kt�rzy na swych niewielkich zwykle dzia�kach utrzymywali si� tylko z uprawy winoro�li. Najni�ej sta�a ogromna, przesz�o pi�ciomilionowa grupa bezrolnych, utrzymuj�cych si� z pracy najemnej u bogatych ch�op�w lub z pracy cha�upniczej. Ale opr�cz �wiadcze� na rzecz pan�w, na ch�opach posiadaj�cych ziemi� pod jakimkolwiek tytu�em ci��y�y dodatkowo �wiadczenia na rzecz pa�stwa i Ko�cio�a. Od wszystkich podatk�w szlachta i duchowie�stwo by�y wolne, musia� je p�aci� mieszczanin, a przede wszystkim ch�op. Ten ostatni niemal wy��cznie uiszcza� podatek gruntowy (la taille), pog�owne (la capitotion) i podatek "dwudziestego grosza" (la vingtiem). Po wojnie siedmioletniej od 1763 r. podatki pa�stwowe znacznie wzros�y. Po wojnie z Wielk� Brytani� podniesiono je znowu w 1782 r. Do tego dochodzi�y op�aty na rzecz Ko�cio�a w postaci dziesi�cin niemal ze wszystkiego, co ch�op m�g� produkowa�. W rezultacie przeci�tny drobny metayer musia� oddawa� na rzecz seniora, Ko�cio�a, pa�stwa i wielkiego dzier�awcy przesz�o 60% swoich dochod�w. Reszta mog�a wystarczy� w razie urodzaju, ale prowadzi�a ch�opa do n�dzy wtedy, gdy plony by�y niewielkie. Poza tym ca�y handel zbo�em pozostawa� w r�kach prywatnych kupc�w, rezerw za� nie robiono. Gdy w 1788 r. przyszed� nieurodzaj, okaza�o si�, �e niekt�rym okolicom grozi g��d. Na przedn�wku w 1789 r. chleb osi�gn�� tak� cen�, jakiej nie notowano przez ostatnie 100 lat. Po wsiach i drobnych miasteczkach ludzie przymierali g�odem, a cz�sto i dos�ownie umierali z g�odu. Pojawi�y si� setki i tysi�ce �ebrak�w, w��cz�g�w, n�dzarzy prosz�cych o chleb, a cz�sto pr�buj�cych go zdoby� si��. Przedstawiony wy�ej obraz stosunk�w na wsi nie odnosi si� do ca�ej Francji. Nie we wszystkich prowincjach stosunki by�y jednakowe. R�nice w stanie posiadania, wysoko�� ci�ar�w na rzecz senior�w by�y niekiedy ogromne. Ale na og� bior�c, bezpo�rednio przed 1789 r. tylko niewielka cz�� ch�op�w �y�a we wzgl�dnym dostatku, powi�ksza�a drog� kupna sw�j stan posiadania, posy�a�a dzieci do szk� miejskich. Przesz�o 113 �y�a w n�dzy, reszta za� wegetowa�a w warunkach do�� ci�kich, gdy� i na wsi francuskiej mamy ogromny przyrost ludno�ci. Ale za to w przeciwie�stwie do ch�op�w na wschodzie Europy 11112 ch�op�w francuskich by�o osobi�cie wolnych. Tylko 1 000 000 do 1 500 000 znajdowa�o si� w stanie niewoli (servage). Nazywano ich mains mortables (od main morte - martwa r�ka), byli zale�ni ca�kowicie od swoich w�a�cicieli, nie mieli prawa sporz�dzania testament�w, gdy� wszystko, co posiadali, by�o w�asno�ci� pana, bez kt�rego zgody nie by�o im wolno zawrze� nawet zwi�zku ma��e�skiego. Od sierpnia 1779 r. ch�op�w niewolnych mo�na by�o znale�� tylko w dobrach ko�cielnych i szlacheckich. We Francji w 1789 r. istnia�y zatem ostre przeciwie�stwa klasowe, pog��biaj�ce si� wskutek kryzys�w gospodarczych. Historiografia konserwatywna zwykle lekcewa�y te ostatnie, podkre�laj�c, �e rewolucja dokona�a si� w kraju bogatym, zamo�niejszym ni� inne kraje europejskie i �e zosta�a spowodowana wy��cznie przez ideolog�w bur�uazji, nie by�a zatem nieunikniona. Pogl�d ten jednak nadmiernie upraszcza spraw� genezy rewolucji. Prawd� jest bowiem, �e Francja by�a krajem bardzo bogatym, ale dobrobyt by� udzia�em niewielkiej tylko cz�ci spo�ecze�stwa. Prawd� jest tak�e i to, �e klas� spo�eczn�, kt�ra w 1789 r. wyst�pi�a z programem gruntownych reform spo�ecznych, by�a bur�uazja, ale nie ulega w�tpliwo�ci, �e walk� z feudalizmem prowadzi�a przy decyduj�cej pomocy mas ludowych, pewne jest tak�e, �e cho� nie mia�y one jeszcze �wiadomo�ci klasowej, to jednak w latach osiemdziesi�tych XVIII w. sta�a si� si�� nap�dow� rewolucji dzi�ki kryzysowi gospodarczemu, kt�ry przechodzi�a w�wczas Francja. Kryzys ten, jak wszystkie w�wczas na kontynencie europejskim, by� spowodowany g��wnie sytuacj� w rolnictwie. Rok 1788 by� katastrofalny dla rolnik�w wskutek burz i gradu, zbo�e i wino podro�a�o ogromnie, co poci�gn�o za sob� w wielu okolicach n�dz� i g��d drobnych ch�op�w i biedoty miejskiej, a zarazem zachwia�o rynkiem wewn�trznym wielu ga��zi przemys�u, zw�aszcza we�nianego i jedwabniczego. Odpowiedzialno�ci� za to wszystko masy ludowe obarcza�y klasy uprzywilejowane, pos�dzaj�c je nawet o �wiadome ukrywanie zbo�a w celu p�niejszego sprzedania go z wi�kszym zyskiem. Do pog��bienia kryzysu przyczyni� si� tak�e traktat handlowy z Wielk� Brytani�, tzw. traktat Edena, zawarty w 1786 r. Opieraj�c si� na zasadzie swobodnej wymiany towar�w wprowadza� on c�a na produkty francuskie, wywo�one do Wielkiej Brytanii, i na angielskie, importowane do Francji, w wysoko�ci 10 do 12% zamiast kilkakrotnie wi�kszych dotychczasowych. Skorzystali na tym francuscy eksporterzy wina, kt�re w Wielkiej Brytanii mog�o skutecznie rywalizowa� z winem portugalskim, oraz eksporterzy porcelany, luster i myd�a. Ale od jesieni 1788 r. wyw�z wina francuskiego musia� si� ogromnie zmniejszy�, a poza tym od samego pocz�tku wiele ga��zi przemys�u francuskiego spotka�o si� z powa�n� konkurencj� ta�szej produkcji ogromnie ju� rozwini�tego przemys�u angielskiego. Poniewa� w Wielkiej Brytanii wiele towar�w, np. we�nianych, bawe�nianych, metalurgicznych, by�o du�o ta�szych ni� we Francji, st�d te� ka�dy eksporter angielski mimo 12% c�a wprowadza� na rynek francuski rzeczy o wiele ta�sze ni� miejscowe, francuskie. Wszystko to pog��bi�o kryzys w przemy�le francuskim, zacz�y si� bankructwa manufaktur w Amiens, Abbeville, Lyonie, cho� g��wn� przyczyn� kryzysu by�o za�amanie si� rynku wewn�trznego wskutek dro�yzny �rodk�w �ywno�ci, te ostatnie by�y bowiem, jak m�wiono, "termometrem fabryk". Na skutek kryzysu w wielu wsiach biedni ch�opi znale�li si� w stanie zupe�nej n�dzy, zacz�a si� mno�y� liczba w��cz�g�w i z�odziei. Og� ch�op�w �y� w ustawicznej obawie przed "rozb�jnikami" (brigands), powszechne te� by�o rozgoryczenie z powodu ucisku feudalnego. W miastach dochodzi�o do rozruch�w, wywo�ywanych przez biedot� miejsk�, rzemie�lnik�w i robotnik�w. W Pary�u 28 IV 1789 r. wybuch�o formalne powstanie na przedmie�ciu Saint-Antoine. T�um zniszczy� manufaktury dw�ch znienawidzonych przemys�owc�w i stoczy� zaci�t� walk� z wojskiem kr�lewskim. Powstanie zosta�o z�amane kosztem kilkuset zabitych i rannych. Wywo�ane zosta�o rozgoryczeniem z powodu niskich zarobk�w, nie wystarczaj�cych na utrzymanie, ale by�o zarazem przejawem zdecydowanej ch�ci walki z istniej�cym stanem rzeczy. Masy ludowe Pary�a nie prowadzi�y walki politycznej, ale wynik zacz�tego w 1789 r. ostrego konfliktu bur�uazji z monarchi� wi�za�y z nadziej� na popraw� swej doli. W tym sensie powstanie 14 lipca 1789, kt�re doprowadzi�o do zdobycia Bastylii, by�o przed�u�eniem powstania z 28 kwietnia. Rozdzia� drugi Rewolta uprzywilejowanych Ju� w drugiej po�owie XVIII w. walka ideowa bur�uazji z ustrojem feudalnym we Francji w�a�ciwie mia�a si� ku ko�cowi. Ustr�j ten istnia� wprawdzie nadal, ale w jego s�uszno�� wierzy�a ju� tylko niewielka liczba ludzi, niemal wy��cznie spo�r�d szlachty i wy�szego duchowie�stwa. Na tle silnych antagonizm�w klasowych pr�dzej lub p�niej musia�o doj�� do kryzysu rewolucyjnego. Narasta� on stopniowo, przyspieszy�a go sama monarchia sw� polityk� wewn�trzn� i zagraniczn�. Ludwik XIV mia� jeszcze hegemoni� w Europie, kulturze francuskiej zapewni� promieniowanie na ca�� Europ�, by� bo�yszczem monarch�w europejskich, ale przez ci�g�e wojny doprowadzi� kraj niemal do ruiny finansowej. Jego nast�pca, Ludwik XV �y� dziedzictwem s�awy i wielko�ci swego pradziadka, ale na skutek niemoralnego trybu �ycia, marnotrawstwa pieni�dzy, a tak�e przegranej wojny z Wielk� Brytani� w latach 1756- 1763 i swej walki z parlamentami, kt�re mia�y poparcie ca�ej opozycji mieszcza�skiej, ogromnie zdyskredytowa� nie tylko siebie, ale i monarchi� w og�le. Ju� pod koniec jego rz�d�w zar�wno bur�uazja, jak i znaczny od�am szlachty by� przekonany, �e monarchia absolutna si� prze�y�a, �e powinna by� ograniczona przez reprezentant�w spo�ecze�stwa i zale�na od praw, b�d�cych wyrazem woli og�u. W tych warunkach tylko geniusz na tronie m�g� by� przywr�ci� monarchii dawny jej blask i powstrzyma� proces rosn�cej niech�ci do w�adzy kr�lewskiej. Ale takim geniuszem nie by� Ludwik XVI (1774-1792), cz�owiek s�aby, do�� ograniczony, przy tym niezdecydowany. Jego �ona, Maria Antonina, c�rka Marii Teresy austriackiej, kobieta inteligentna, ale p�ocha, lubi�ca zabawy, by�a we Francji ogromnie niepopularna. G�o�na w ca�ej Europie sta�a si� w 1784 r. tzw. sprawa naszyjnika (l'affaire du collier), kt�ry naby� kardyna� de Rohan dla kr�lowej, chc�c zdoby� jej wzgl�dy. Maria Antonina by�a niewinna w ca�ej tej aferze, kardyna� za� pad� ofiar� oszustki, ale rozg�os, jakiego ta sprawa nabra�a, ogromnie skompromitowa� i monarchi�, i Ko�ci�. Mirabeau widzia� w tym preludium rewolucji, a Napoleon I jedn� z trzech jej przyczyn. Obok sprawy naszyjnika Napoleon wskaza� jako przyczyny rewolucji przegranie wojny siedmioletniej oraz pora�k� dyplomatyczn� Francji w 1788 r. Opinia ta nadmiernie upraszcza�a spraw�, ale nie by�a ca�kiem pozbawiona s�uszno�ci. Monarchia absolutna we Francji przechodzi�a powa�ny kryzys moralny, nie cieszy�a si� ju� tym autorytetem, jaki mia�a jeszcze na pocz�tku XVIII w., w dodatku za� znalaz�a si� w ci�kiej sytuacji finansowej. Wojna siedmioletnia wykaza�a nie tylko s�abo�� militarn� Francji i pozbawi�a j� wielu kolonii, ale zostawi�a tak�e ogromny, id�cy w setki milion�w liwr�w deficyt, powi�kszaj�cy si� w dodatku ustawicznie pomimo do�� dobrej sytuacji w kraju w latach 1763-1777, spowodowanej urodzajem zbo�a i wina. W chwili obj�cia w�adzy przez Ludwika XVI deficyt ten wynosi� ok. 300 000 000 liwr�w. Generalny kontroler finans�w, minister Anne Robert Turgot, musia� podj�� si� ratowania pa�stwa przed bankructwem, ale bez nak�adania nowych podatk�w i zaci�gania po�yczek. Postanowi� wi�c poczyni� liczne oszcz�dno�ci w wydatkach dworu, opodatkowa� szlacht� i kler, a poza tym przeprowadzi� reformy, kt�re by przyspieszy�y rozw�j ekonomiczny kraju, takie jak swoboda handlu zbo�em, zniesienie ogranicze� cechowych, zamiana szarwark�w ch�opskich na specjalny podatek itd. Podatek na�o�ony na szlacht� i kler by� w�a�nie nowym podatkiem, kt�ry nie m�g� by� na�o�ony bez zgody tych stan�w, kr�l bowiem mia� wobec nich zobowi�zanie wynikaj�ce z systemu feudalnego, w kt�rym zasada dotrzymania zobowi�za� by�a obustronna. Mowa tu w�a�ciwie wi�c tylko o zwi�kszeniu podatk�w p�aconych przez stan trzeci, co faktycznie by�o niemo�liwe z racji ci���cych na nim ju� ci�ar�w finansowych. Poniewa� 1774 r. by� nieurodzajny, wskutek czego ceny zbo�a wzros�y ogromnie, doprowadzi�o to w paru miejscowo�ciach, m.in. w Pary�u, do rozruch�w, kt�re zosta�y si�� st�umione. Nie m�g� jednak Turgot prze�ama� opozycji mo�nych, zaniepokojonych zmniejszaniem si� ich dochod�w i zarzucaj�cych mu, �e nie chce poprze� powstania w Ameryce przeciwko Wielkiej Brytanii. Pod naciskiem �ony oraz magnat�w �wieckich i duchownych kr�l da� Turgotowi dymisj�, a generalnym kontrolerem finans�w, lecz bez stanowiska ministra, mianowa� bankiera genewskiego Jakuba Neckera. Necker skasowa� niekt�re reformy poprzednika, zaci�gn�� par� po�yczek, kt�re, jak si� p�niej okaza�o, by�y na og� niekorzystne, ale poza tym, cho� przeciwnik Turgota, poszed� cz�ciowo jego drog�, proponuj�c oszcz�dno�ci w wydatkach dworu i opodatkowanie stan�w wy�szych. Widzia� jednak, �e jest to zadanie bardzo trudne i dlatego postanowi� zaapelowa� do opinii publicznej, og�aszaj�c w 1781 r. sprawozdanie ze stanu finans�w pa�stwa. Nie podawa�o ono istotnego stanu wydatk�w i dochod�w, ale mimo to ujawnienie wydatk�w dworu rozgniewa�o szlacht� dworsk�, w dodatku za� Necker narazi� si� i parlamentom, zwo�uj�c prowincjonalne zebranie stan�w. Pod naciskiem tych samych czynnik�w, co w 1776 r., kr�l da� dymisj� Neckerowi w 1781 r. Jego nast�pcy nie pr�bowali ju� wraca� do projekt�w opodatkowania szlachty i kleru, starali si� tylko zaci�ga� po�yczki, cho� na skutek wojny Francji po stronie Stan�w Zjednoczonych przeciwko Wielkiej Brytanii w latach 1778-1783 deficyt pa�stwowy zwi�kszy� si� jeszcze bardziej. Rozumiej�c, �e sytuacja sta�a si� bez wyj�cia, generalny kontroler Calonne wyst�pi� w 1787 r. z ca�ym programem gospodarczo-finansowym, w kt�rym znowu by�a mowa o konieczno�ci zmniejszenia wydatk�w dworu, zap�acenia przez kler d�ug�w zaci�gni�tych w stosunku do pa�stwa, swobody handlu zbo�em itd. Program ten, przedstawiony w 1787 r. zebraniu notabl�w, tj. powo�anych przez kr�la przedstawicieli trzech stan�w, g��wnie jednak szlachty i kleru, natrafi� tak�e na opozycj� i Calonne, nie widz�c wyj�cia, atakowany gwa�townie przez szlacht� i kler, poda� si� do dymisji. Jego nast�pca, minister arcybiskup Lomenie de Brienne, z konieczno�ci musia� pr�bowa� robi� to, co jego poprzednik, ale notable zn�w stawili op�r. Jeden z nich markiz Maria J�zef de La Fayette wyra�nie wskaza� na konieczno�� zwo�ania Stan�w Generalnych jako jedynie uprawnionych do obci��ania podatkami ca�ego kraju. De Brienne rozwi�za� zebranie notabl�w, ale stan�� wobec trudno�ci nie do pokonania, gdy parlament paryski odm�wi� rejestrowania kr�lewskich edykt�w podatkowych, stoj�c na stanowisku, �e zezwoli� na to mog� tylko Stany Generalne. Uwag� ca�ej Francji zaprz�ta�a w�wczas sprawa naszyjnika, opozycja przeciw kr�lowi stawa�a si� modna, mog�a liczy� na aprobat� wszystkich stan�w. Ludwik XVI przyby� wprawdzie 6 sierpnia 1787 na zebranie parlamentu i nakaza� zarejestrowanie rozporz�dzenia o podatku gruntowym i stemplowym, ale nazajutrz parlament zapis ten uniewa�ni�, za co jednak zosta� skazany przez kr�la na wygnanie do Troyes. Zwi�kszy�a si� w�wczas ogromnie popularno�� parlamentu. Wi�kszo�� bur�uazji zapomnia�a o tym, �e parlament broni� w�a�ciwie interes�w klas uprzywilejowanych, w jego oporze widziano tylko przeciwstawienie si� absolutnej monarchii. Niech�� do tej ostatniej zwi�kszy�a si� jeszcze bardziej, gdy 10 wrze�nia 1787 r. stronnictwo mieszcza�skie w Holandii, tzw. "patrioci", skierowa�o do Francji apel o pomoc przeciwko namiestnikowi Wilhelmowi V, kt�ry w celu utrzymania w�adzy absolutnej postara� si� o pomoc zbrojn� Prus. Program przebudowy pa�stwa wysuni�ty przez "patriot�w" zyska� sobie we Francji ogromn� popularno��. Bur�uazja francuska chcia�a w gruncie rzeczy tego samego, tote� kiedy kr�l ze wzgl�du na ci�k� sytuacj� finansow� we Francji nie odpowiedzia� na apel Holendr�w, prosz�cych o pomoc przeciwko Prusom, wzburzenie we Francji, mimo �e kr�l sprowadzi� parlament z powrotem do Pary�a, ogromnie wzros�o, tym bardziej �e do Holandii wkroczy�y wojska pruskie, a rz�d francuski zachowa� si� wobec tego faktu zupe�nie oboj�tnie. To by�o co� wi�cej ni� pora�ka dyplomatyczna, to by�a kl�ska moralna monarchii, kt�r� teraz wszyscy oskar�ali o nieudolno��. Has�o zwo�ania Stan�w Generalnych sta�o si� og�lne, cho� wielu przedstawicieli stan�w uprzywilejowanych wysuwa�o je tylko dla podkre�lenia swej opozycji. Najmniej pragn�y ich zwo�ania parlamenty, obawia�y si� bowiem utraty swego znaczenia, ale dw�r kr�lewski nie zdoby� si� na wykorzystanie przeciwie�stw, dziel�cych opozycj�, lecz chcia� j� z�ama� si��. Aresztowano paru cz�onk�w parlamentu paryskiego, wszystkim parlamentom odebrano szereg istotnych uprawnie�, przy okazji zreformowano w og�le proces karny, m.in. zakazano stosowania tortur. Reformy te by�y s�uszne i kiedy indziej spotyka�yby si� z uznaniem, ale w 1788 r. na wszystkie samowolne posuni�cia kr�la patrzono nieufnie. Bur�uazja przyj�a nowe posuni�cia monarchy oboj�tnie, stany uprzywilejowane za� zdecydowanie wrogo. Parlamenty postanowi�y stawi� kr�lowi op�r, pewne by�y przy tym og�lnego poparcia. W Bearn (Nawarra) po zamkni�ciu gmachu parlamentu dosz�o do rozruch�w. Podobnie by�o w Bretanii i w Delfinacie. W stolicy tej prowincji, Grenoble, wybuch�o 7 czerwca 1788 r. formalne powstanie. Wojsko atakowane z dach�w kamieniami i dach�wkami (st�d nazwa journee des tuiles, dzie� dach�wek), wycofa�o si� z miasta i parlament przywr�cono w spos�b uroczysty. W paru miejscowo�ciach wojsko, dowodzone przez oficer�w pochodzenia szlacheckiego, nie chcia�o t�umi� rozruch�w. Zebranie wy�szego kleru ostro zaatakowa�o kr�la i na znak protestu uchwali�o z�o�enie tylko 1/4 ofiary darmowej (w�a�ciwie 1 800 000 liwr�w zamiast 8 000 000 i to p�atnej w ci�gu dw�ch lat), o jak� prosi� monarcha. Wobec powszechnego oporu, ze wzgl�du na ci�k� sytuacj� finansow� i z uwagi na to, �e nie mo�na by�o liczy� na wojsko, kr�l zdecydowa� si� ust�pi� i 24 sierpnia Lomenie de Brienne otrzyma� dymisj�. Na jego miejsce kr�l powo�a� Neckera. Dawniejsza historiografia nie doceni�a wypadk�w z lat 1787 i 1788, dopiero nowsza podkre�la, �e by�a to przecie� rewolucja. �ci�le bior�c rewolucja francuska zacz�a si� nie dopiero w 1789 r ., lecz ju� o przesz�o rok wcze�niej, a pierwsz� jej faz� by�a "rewolucja arystokratyczna". Rewolucja ta mia�a du�e znaczenie dla dalszych dziej�w Francji, wykaza�a bowiem, �e kr�l bez pieni�dzy ma r�ce zwi�zane, a zatem tylko za pomoc� sprawy deficytu mo�na atakowa� absolutyzm kr�lewski. Po wt�re wykaza�a, �e kr�l nie mo�e liczy� na wojsko i wreszcie ujawni�a znowu rzecz, znan� co prawda ju� przedtem, �e Ludwik XVI jest cz�owiekiem zbyt ma�o energicznym, by narzuci� krajowi sw� wol�. Te trzy pewniki sta�y si� punktem wyj�cia dla opozycji bur�uazyjnej, kt�ra z kolei po szlachcie wyst�pi�a do walki ju� nie tylko z absolutyzmem monarszym, ale z samym ustrojem feudalnym. Necker odwo�a� reformy poprzednika. Parlamentom przywr�cono dawne ich znaczenie. Dzi�ki stosunkom z bankierami Neckerowi uda�o si� zaci�gn�� po�yczki (82 000 000 liwr�w) na bie��ce wyp�aty z kas pa�stwowych, gdy� nawet one zosta�y ju� wstrzymane przez Brienna, ale sprawa deficytu pa�stw