8366

Szczegóły
Tytuł 8366
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8366 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8366 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8366 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

�UKASZ G�RNICKI DWORZANIN POLSKI Naja�niejszemu Ksi���ciu a najmo�niejszemu w Krze�cia�stwie panu, Panu Zygmuntowi Augustowi z �aski Bo�ej Krolowi Polskiemu, Wielkiemu Ksi�dzu Litewskiemu, Ruskiemu, Pruskiemu, Mazowieckiemu, �mudzkiemu, i inszych wiela pa�stw panu, i dziedzicowi Panu mojemu mi�o�ciwemu. �Szcz�ciu to Waszej Krolewskiej Mi�o�ci przyczy�� sie musi, Naja�niejszy, a Mi�o�ciwy Krolu, i� za �adnego Polskiego Krola tak wiele uczonych ludzi w Polszcze nie by�o, jako za panowania W. K. M. a to zasi� nie od szcz�cia jest, ale w�a�nie z r�ku twych krolewskich, i� ma Polska tyle ksi�g swoim j�zykiem, ile sie ich pirwej nigdy nie najdowa�o. Albowiem gdy� to W. K. M. j�� pokazowa� widomie �wiatu, �e mi�ujesz Koron� t�, hnet obrocili sie do tego ci, ktorym da� B�g wi�cej umie�, aby Patryej swojej u�yteczni byli, i j�li sie rzeczy powa�nych pisa� j�zykiem polskim, nasta�a Biblia, nasta�y ine pisma, ktore pokazuj� drog� ludziom do dobrze czynienia; bo i� z g�upstwa wszytki nieprawo�ci rost�, je�li pirwej nie wypurguje cz�owiek oczu umys�u swego, a nie b�dzie widzia� tej dobrej drogi, ktor� i�� ma, nie jest rzecz mo�na, aby kiedy sam z siebie przystojnie �y� m�g�. Przeto wiele powinna Polska W. K. M. za t� ja�nie dobrotliw� ch�� ku sobie. Czemu sie przypatruj�c i ja s�uga W. K. M. a rozumiej�c, �e to wszytko wieldze jest W. K. M. mi�o, czo kto dla narodu polskiego dobrym umys�em czyni, podj��em nieco pr�cej, abych mu sie te� czymkolwiek popisa�. I zwyczajem starych onych, jako uczyni� Grabi� Balcer Castiglion, ktoregom ja Dworzanina po polsku wyrazi� chcia�, wypisa�em rozmowy Dworzan W. K. M. Pr�dnickie. A i�e� W. K. M. i Ksi�dza Maciejowskiego wysokich cn�t, i Dworzan swych, ktore tu wspominam, godno�ci by� dobrze �wiadom, za czym wiara moja u ludzi oko�o osobno�ci ich wa�niejsza by� mo�e, posy�am W. K. M. mojemu mi�o�ciwemu panu na pi�mie te rozmowy, a posy�am tak, jako nie Orzechowskiego z�otym, ale moim o�owianym pi�rem, wypisane by� mog�y. Wszako� je�liby sie ony podoba�y ludziom (czego ja sobie obiecowa� nie �miem), nie mnie by za to, ale W. K. M. dzi�kowa� byli powinni; abowiem mi�o�� W. K. M. przeciwko Rzeczypospolitej ku tej pracy mnie pobudzi�a, a dobrodziejstwo W. K. M. do tego mi pomog�o, �em jej jako�kolwiek dokona� m�g�. A Wasza Kro. M. nie poczt� jako jest ma�a od poddanego, ale ch�� moj�, jako jest wielka od s�ugi wdzi�cznie przyj�� b�dziesz raczy�. Przy czym uni�one, a wieczne me s�u�by w mi�o�ciw� �ask� W. K. M. zalecam. Pisan w Tykoczynie o�mnastego dnia Lipca. Roku od narodzenia Pa�skiego, Tysi�cznego pi�cisetnego sze��dziesi�tego pi�tego. W. K. M. Najniszszy s�uga LukaszG�rnicki PIRWSZA KSI�GA DWORZANINA By�a przypowie�� u Grekow: tak �yj, jakoby tego nikt nie uczu�, �e� by� na �wiecie. Kt�r� przypowie�� Plutarch szkaluje, i gani, a wywodzi, i� nikomu w tej ciemno�ci �y� nic przystoi. Abowiem kto � prawi - cnotliwie, a m�drze �ywie, ten w k�cie nie siedz�c i przyk�adem i pomoc� u�yteczny ludziom by� mo�e; a kto zasi� �le a g�upie, ten w�dy nie pokrywaj�c swych niedostatk�w, swych chor�b, na takowego cz�owieka trefi� mo�e, kt�ry ono wszytko uleczy i naprawi. Jako� jaw tej mierze s Plutarchem dzier�� i powiadam, i� tak m�dremu, jako g�upiemu uledz miedzy trupy nie przystoi, ale g�upiemu (gdy� to jest pirwszy do m�dro�ci stopie�, chcie� si� da� leczy�) do tego sie mie� trzeba, �eby za pokazaniem prostoty swej ludziom pozby� g�upstwa, a m�dremu zasi� to nale�y, i�by omy�la� dobre pospolite, a odnosz�c za poczciwe sprawy s�aw� i pochwa��, nie szed� milczkiem s �wiata, jako nieme zwierz�ta schodz�. Co gdy mnie cz�sto na my�l przychodzi�o, chociam tego nie widzia� w sobie, i�by rozum m�j m�g� by� kiedy u�yteczny ludziom; jednak, �eby zosta�a pami�tka jaka taka na �wiecie ch�ci mojej przeciwko narodowi swemu, a m�g� sie wywabi� ten, ktoryby i prostoty mojej poratowa�, i narodowi polskiemu uczyni� pos�ug�: wzi��em to przed si�, abych Polskiego Dworzanina uczyni�, wzi�wszy go s ksi�g Gropha Balcera Kastigliona, ktore ksi�gi on m�drze, uczenie, i wielk� wymow� napisa�. Ale abych pisania tego mego da� spraw�, i� (pod�ug mego baczenia) inaksze by� nie mog�o, tak niechaj wie ka�dy ten, kto na nie wezrzy. I� Kastiglio pisa� j�zykiem w�oskim, a pisa� W�ochom, kt�rych obyczaje s� od naszych daleko rozne. Ot� ktoby to by� chcia� tak prawie jako stoi przet�umacza� persony w�oskie, tak m�szczyzn, jako i bia�ych g�ow zachowuj�c, m�g�by by� podobno m�dry uczyni� temu dosy�, ale ja prostak anim m�g�, ani te� mog�c, wa�y�bym sie by� tego: bo widz�, �eby to uszom polskim przyjemne nie by�o. Przeto nie tylko zaniecha�em imion w�oskich, a w�o�y�em polskie, i rozmow� tam tej podobn� napisa�em, ale te� i wiele inych rzeczy w�o�y�-em nie chcia�, jako hnet s przodku oko�o gier (bo prooemium to jego, ktore on wzi�� z Oratora Ciceronowego s�u�y� mnie nie mog�o), jednych nie k�ad�, a drugie odmieniam: i� jednym grom u nas by nie rozumiano (gdy� o Tarantelli domowej Polak nic nie s�ycha�), a drugie nie zejd� sie do tej rozmowy, gdzie bia�ych g�ow nie masz. Gdzie tych mnie sie w�o�y� w dialog polski nie godzi�o, bo ani nasze Polki s� tak uczone jako W�oszki, ani drugich rzeczy, ktore owdzie s�, cirpie� by ich uszy mog�y. Nu� de effeminatis czo on pisze, i� ten z�y zwyczaj do nas nic przyszed�, szkoda go te� by�o i wspomina�. Zasi� de duello i tego tak sie w�o�y� nie godzi�o, bo oko�o bitwy w szrankach wszytko inaczej u nas, ni� jest we W�oszech. Wiecem i to opu�ci�, czo on pisze della imitatione, i� ten m�dry discurs nie s�u�y jedno uczonemu Polakowi; bo ow drugi oko�o j�zyka Tuszka�skiego, wi�c disputatio, kt�ra ars jest misterniejsza je�li pictura, czy statuaria, kt�rej u nas nie znaj�; nu� wspominanie mianowicie kilka os�b francuskiego narodu, i wobec wszytkich Francuz�w; i drugie drobiozgi tym podobne, kt�rych ja wylicza� nie chc�, widzi to ka�dy, �eby w polszczyzn� �adn� miar� wni�� nie mog�y; abo chocia�by te� i wni�� mog�y, tedy m�dry czytelnik obaczy snadnie przyczyn�, czemum ja tego abo owego nie w�o�y�, abo czemum czo odmieni�, abo te� zasi� dla czegom w drugich rzeczach jest od Kastigliona rozny. Wspomni� te� tu i to, �em nie naznaczy� Dworzaninowi, aby malowa� umia�, bo mi sie to widzi rzecz ma�o potrzebna; a te� naszym Polakom, kt�rzy delicatum palatum nie dawno mie� pocz�li, nie sz�oby to w smak, ktemu wa�niejszy w tej mierze Cicero u mnie, kt�ry perfecto Oratori (kt�remu de fundo cz�sto m�wi� i pokaza�, jako gdzie kt�ry grunt le�y, a oko�o czego jest roznica, przychodzi) malowania nic naznaczy�. Pod�my� dalej. U nas z okna nie mi�uj�; u nas komedyj takich, jakie maj� by�, ani tragedyj nie masz, i�by to Polacy wiedzie� mogli (m�wi� o tych, kt�rzy literas nie maj�), co jest Histrio. U nas tego sposobu oko�o maszkar, jaki jest we W�oszech, nie u�ywaj�. U nas �lachta na skrzypicach, na piszcza�kach nie grawa; a je�li kto gra, tedy barzo rzadko. U nas nie wiedz�, jakie jest wszetecze�stwo francuskie s pany swoimi; a przeto tego w polskim wspomina� mnie sie nie zda�o. A gdy do facecyj przychodzi, tam sie wiele rzeczy zaniecha�o, wiele odmieni�o; bo matto nato, abo owo, come puo esser egli dotto se non ha letto? �adnym sposobem tak w polszczyznie u��by nie mog�o. Zasi� owo czo m�wi Commessario Florentino delle pallote medicate, nie mo�e by� nik�ska �mieszno teraz, kiedy z�o�� ludzka takow� wymy�li�a przypraw� kulkam, i� nie tylko w ciele cz�owieczym, ktore ona zapali, ogie� sie ugasi� nie mo�e, ale ani w drzewie. Nu� owo, czo on za dziw k�adzie a rzecz niepodobn� ku wierze, aby na ledzie m�g� ogie� ci�, �aden dziw nie jest, bo sie tego oczy nasze dosy� napatrzywaj�. Przym�wk� te� ow� jednookiemu odmieni�em, bo mi si� tak zda�o lepiej, a zw�aszcza �e on te� s Cicerona wzi�� to inaczej. Potym na ostatku wtorej ksi�gi tyka Kastiglio kunsztu onego, kt�ry uczyni� Ricciardo Minutulo Catelli; i drugi wspomina, kt�ry Beatrice uczyni�a swemu m�owi, ale mnie sie tego w�o�y� nie widzia�o, abowiem Bokaciusa chyba ci Polacy znaj�, kt�rzy we W�oszech bywali. Zgo�a niechaj to ka�dy wie, i�em ja Polakom pisz�c, Polakom folgowa� chcia�: przeto opu�ci�em si�a rzeczy, ktore abo nie nale�a�y Polszcze, abo rzecz zatrudni� a poczciwe uszy obrazi� mog�y: zw�aszcza w trzeciej ksi�dze, gdzie owo problema wspomina, czemu bia�e g�owy pospolicie s� na te �askawe, kt�rzy im odejmuj� florem virginitatis et e contra m�szczyzni nie lubi� tych bia�ych g��w, ktore s� pocz�tkiem ich lasciwiej. Praeterea gdzie m�wi, i� substantia non recipit majus nec minus, tom ja (chyba czo sie owo troszk� o kamieniu a o drewnie w�o�y�o) opu�ci�, bo nie tylko sie to do polszczyzny nie zejdzie, ale i do w�oszczyzny ledwo, chocia maj� dialektyk� pisan� j�zykiem swym; takie� te� i owo argumentum, ktore wzi�� ex Aristotele zaniecha�o sie, co powieda, �e m�� jest jako forma a bia�a g�owa jako materia. Wi�c i owa disputatio wszytka de calido et frigido in viro et muliere, precz sie pu�ci�a, jako ta, kt�rejem ja po polsku powiedzie� nie umia�, a tegom zasi� nie chcia�, czo on o mniszkach, abo o mnichach m�wi, bo teraz maj� ksi�a tak wiele pra�niku, i� go przysparza� im namniej nie trzeba; a mniszki zasi� u nas ju� sie inaksze sta�y, ni� pirwej by�y. Czo sie te� tycze owej inwektywy na starce, i tej nik�ska Polska nie potrzebuje, jako te� i inych lasciwij, abo owego wspominania, jako sie Sokrates przeciwko Alcibiadowi zachowa�, o czym Plato in convivio de amore pisze. A i� ten jest obyczaj we W�oszech, �e m�atkom m�szczyzni s�u��, a u nas to nie przystoi, przeto wszytkiego tego musia�em nie w�o�y�, gdzie powieda del amor vero et falso, i jako kt�ry ma bia�ag�owa pozna� i co dalej m�wi oko�o mi�o�ci; abowiem chocia tam na tym miejscu dozwala m�atkom po jak�� prz�ck� mi�owa�, a wszako� snad�by owe s�owa skazi� mog�y t�, kt�raby oko�o poczciwo�ci nie mia�a prawie ugruntowanego sumienia. Na ostatek czo owo m�wi Perche que vivi spirti che escono per gli occhi etc. czo Kastiglio wzi�� s Platona i s Kommentarza Marsilii Ficini in convivium de amore, ex quarto capite orationis septimae, tegom ja tak nie k�ad�, jako tam stoi, bo by to dobrze nigdy nie by�o (m�wi� tak, jako rozumiem). Alem w�o�y� to na tym miejscu, czo wni�� mog�o, i da� sie rozumie�. A mo�e mi tego ka�dy wierzy�, �em w tej mierze chcia� by� sk�py, a nie tylko mi sie nie zda, abym ma�o oko�o tej to mi�o�ci powiedzia�, ale mi sie tak widzi, �e przyli� wiele, zw�aszcza wspominaj�c owe bia�ychglow chytre obyczaje; wszako� nie wiem, by nasze Polki nie by�y w tym tak misterne, chocia nauki w sobie nie maj�, jako kiedy W�oszki. A przeto nie one z mojej ksi�gi chytrsze zostan�, ale sie m�szczyzni niejako przestrzeg� na chytro�� wszelak�. Ju� do tego czo jest w czwartej ksi�dze przychodz�, i powiedam, i� patrz�c ja na te miejsca w autorzech, s kt�rych czo wzi�� Kastiglio, tak-em pisa�, jako ku wyrozumieniu Polakowi naj�atwiej by�o, gdy� sie sens jednaki w mojej, jako i w Grofowej rzeczy najduje; bo gdzie m�wi pan Der�niak, �e virtus doceri non potest, a pan Wapowski na to mu odpowieda; tam, to czo wzi�� Kastiglio ex Platonis Protagora, powiedzia�o sie troszk� inaczej, a owo zasi�, il generar la bellezza nella bellezza, abo i owo drugie, Puo venir anchor ragionevolmente in fin al bascio, nie powiedzia�o sie dla tego, i� jest przysprosniejszym. I tak folguj�c ja nie tylko uszom, ale i j�zykowi polskiemu, gdzie Kastiglio powieda, Perche lo influsso di quella bellezza quando e presente, dona mirabil diletto all'amante, et riscaldandogli il cuore, risueglia, et liquefa alcune virtu sopite, et congelate nell' anima, lequali etc. (czo wszytko wzi�� ex Phaedro Platonis, gdzie Plato m�wi de pennis i przywodzi to simile o dziec�cych z�bach, jako sie z bole�ci� wydzieraj� z dzi�s�), wszytkiegom tego zaniecha�; a nie telko tego, ale i przed tym, i po tym czo tam stoi, czo Kastiglio abo ex convivio de amore, abo ex Phaedro, abo i z inych miejsc wyci�gn��, opu�ci�em; abowiem polski j�zyk tego wyrazi� nie mo�e, a nie tylko polski, ale i w�oski tym terminom z Philozophiej nie zdo�a, jako owemu potentia organica, tenebre materiali, bellezza astratta, wi�c la convenientia che hanno i fantasmi co'l corpo; bo to wszytko �acina jest, a nie w�oszczyzna. Item si rivolga in se stesso, czo wzi�� ex Platonis Alcibiade priore. Owa ja nie rozumiem, ktoby tak by� sprosny, �eby nie baczy�, i� takowe rzeczy prze�o�y� sie nijako nie mog�y. A dla tego nielza by�o inaczej, jedno w�dy na kszta�t tego napisa� czo takiego, a owe pro�b� omin��, gdzie m�wi "Pero degnati signor d'udir i nostri prieghi: Infondi te stesso etc., bo polskie uszy nie maj� tego gustum, �eby sie im to podoba� mia�o; a gdy� sie Polacy i pro�b� do �wi�tych brzydz�, i chc� wszytko bra� ciele�nie, s��w, a nie sensu patrz�c, pewnie �eby sie i tym barzo brzydzili, a mimo to, nie wiem jakoby to kto wy�o�y�, Facci scntir quelli odori spirituali, cho vivifican le virtu dell'intelletto etc. Ty�o jest tej sprawy, kt�r� ja o sobie daj� oko�o napisania po polsku Dworzanina, i przy tym stoj�, i� libri del Cortegiano tak sie prze�o�y� nie mog�, jako Marsilius Ficiuns Platona prze�o�y�. Wszako� komu sie ten m�j Dworzanin podoba� nie b�dzie, oto ma Kortegiana W�oskiego, kt�rego moja polszczyzna namniej nie zepsowa�a, niechaj�e go ku smaku swemu prze�o�y, a ja mu tego i�cie �ycz�, �eby mi� sze�ci� set mil i dalej nazad zostawi� i pokaza� drog�, jako takowe rzeczy w polszczyzn� wnosi� sie maj�. Czego kiedy dowiedzie (w czym mu i to moje przetarcie drogi nie zawadzi), tedy to acz nic niechaj u niego uprosz�, �eby mi odpu�ci�, i� Polaki, a nie W�ochy w tym Dialogu mie� chc�, bo ci Polacy, jak sie dobrze do tej rozmowy godz�, jako kiedy Conte Lodovico da Canossa, abo Messer Federico Fregoso, abo il Magnifico Julian, abo Signor Ottavian Fregoso. Wi�c go ani to niechaj nie obra�a, i� te osoby, ktore s� w Dialog wwiedzione wespo�ek wszyscy jednego czasu n dworu s sob� nie byli, abowiem nie tylko pan Wapowski na ten czas nie by� dworzaninem, ale ani pan Kryski, ani drudzy, okrom pana Myszkowskiego, a pana Bojanowskiego; gdy� pan Kostka bawi� sie ksi�dzem Maciejowskim, i wielkim kosztem sta� na jego dworze; wszako� wszyscy ci znali sie s sob� pospo�u, a chocia�by sie te� nie znali, tedy mi to by�o wolno, wtoczy� je w Dialog exemplo ludzi onych wielkich, kt�rzy tak�e czynili. A co drugiego, wspominam pana Jana Kochanowskiego, kt�rego wirsze pod ten czas, gdy go ja wspominam, jeszcze sie by�y nie ws�awi�y, ale to nic, bo jednak rych�o po tym pan Kochanowski wirsz pisa� pocz��, a co parum distat, niliil distare yidetur. Ta� te� wym�wka chc� aby mi s�u�y�a do tego, i�em kilka kunsztownych pos�ug Jego Mi�o�ci pana Kaspra Zebrzydowskiego Kasztellana Rogozi�skiego, a pana Krzysztopha Krupskiego Starosty Hrodelskiego na on czas przytoczy�, kiedy sie by�y jeszcze nie sta�y, w czym wiem, i�em nie barzo zb��dzi�, bo i to czas�w dzisiejszych wielokro� czyni� uczeni ludzie. W tym bych by� podobno zb��dzi�, kiedybym by� da� Jego M. panu Ocieskiemu Kanclerski tytu�, abo panu Zebrzydowskiemu Kasztella�ski, bo tego czasu kiedy ja te rozmowy k�ad�, jeszcze tych oni tytu��w nie mieli. Ale pan Kanclerz by� Ochmistrzem u Krolowej starej, a pan Zebrzydowski dworzaninem u Krola �go M. dzisiejszego pana naszego. A tak mam za to, i� cz�owiek baczny wszytko to moje po�o�enie i obmow� w dobre obr�ci, ani tego gani� b�dzie, i�em ja i tu i owdzie co�kolwiek swego przy�o�y�, nape�niaj�c te miejsca, kt�rychem przest�pi�, nie s Kastiglionem cz�owiekiem tak wielkim jako jest, na sztych sie k�ad�c. Ale ju� nie bawi�c sie d�u�ej do rozmowy namienionej pod�my, przy kt�rej chociam ja nie by�, jednak o wszytkim mam wiadomo�� dostateczn�, i powiem gdzie ona by�a, a s kt�rej przyczyny uros�a. *** Tu� u Krakowa jest rzeczka Pr�dnik, nad kt�r� Samuel Maciejowski Krakowski Biskup i Kanclerz Koronny w�oskim kszta�tem dom pi�kny zmurowa� kaza�, jako dla wiela inych dobrych przyczyn, tak te� dla tego, aby w tak osobnym kraju, jaki jest oko�o Krakowa, mia� miejsce, gdzieby postronne ludzi, a wielkich Kr�l�w pos�y czci� m�g�. Abowiem maj�c on na sobie wielkie sprawy, dla kt�rych w jego domu u wszytkich gmach�w drzwi zaw�dy otworem sta�y, snadniej m�g� na stronie, ni� w mie�cie uczyni� temu dosy�. A w tym nie szuka� ani roskoszy �adnej, ani swej w�asnej chluby, kt�r� sie przyrodzenie jego hydzi�o, a�e pomni�c sie by� ma�o nie pirwszym Senatorem w Polszcze, pomni�c sie by� urz�dnikiem Koronnym, ustawicznie to omy�la�, sk�dby Krol Jego M. cze��, a nar�d polski s�aw� u postronnych mia� ludzi, ktore chwalebne jego staranie, izby tym �atwiej sz�o ku zamierzonemu kresu, natura macoch� jemu nie by�a, ale tak� matk�, i� czo sobie cz�owiek jeden od niej ��da� mo�e, to wszytko jemu by�a da�a hojn� r�k�. Mia� urod� prawie pa�sk�, twarz wdzi�czn�, a s kt�rej nicze� inego s�dzi� nie m�g�, jedno szczyry umys�, a dobre serce, rozum ostry, nauki wiele, bieg�o�ci w rzeczach, dzielno�ci w sprawach dosy�, czym wszytkim dobrze szafowa� umia�, bo w szcz�ciu nad�to�ci, a w nieszcz�ciu upad�ej my�li zna� nie by�o. A czo najbarziej w cz�owieku chwal�, tak dzierza� na wodzy swe ��dze, i� ani �akomstwa w nabywaniu, ani pustoty w dostatku, ani okrucie�stwa we w�adzej, ani bezbo�no�ci na urz�dzie, ani bezece�stwa w �yciu, ani �adnej szkaradnej wady w nim zna� ani s�ycha� nie by�o. Wi�c ludzko�� a senatorska powaga m�drze by�y z�o�one i usadzone, �e rozezna� �aden nie m�g�, czo czemu panowa�o. Owa by� prawym panem, nie st�d, i� mia� wiele, ale przeto, �e sobie m�g� i umia� roskazowa�. Ten tedy taki Biskup, Sokrates drugi, mia� zaw�dy oko�o siebie zacne, uczone i dzielne ludzi, na czo kosztu ani starania nie litowa�, garn�c takie ku sobie, i wielkimi jurgielty wzywaj�c, tak, i� dw�r jego by� jedn� osobn� szko�� rycerskich ludzi, s kt�remi �y�, nie jako pan s s�ugami, ale jako ojciec s syny, maj�c s tego wielk� roskosz, i� kto lata swe najlepsze u niego strawi� chcia�. A i� ustawicznie mieszka� u dworu, cisn�� sie do tego czelnicjszy z dworzan ka�dy, aby by� w domu ksi�dza Maciejowskiego nie go�ciem, gdzie i by�o zaw�dy czego s�ucha�, i mia� plac cz�owiek pokaza� to czo umia� w gromadzie onych osobnych ludzi, jakich tam pe�no by�o, kt�rzy wszyscy na pana swego patrz�c i dziwuj�c sie w nim tym tak wielkim Bo�ym darom: uczciwo�ci, miary, dobroci, wstydu, �wi�tobliwo�ci, wz�r z niego jednego, jako bra� z onych pi�ci panien Zeuxis malarz kszta�t pi�kno�ci, ustawicznie brali. I ktokolwiek jakiej jego cnoty, cho� z daleka na�ladowa� m�g�, ten ka�dy abo wielkim cz�owiekiem ur�s�, abo w dziwnej mi�o�ci ludzkiej umar�; przeto i on cnotliwy Przer�bski (kt�ry z domu Maciejowskiego na mniejsz� piecz��, a potym na Biskupstwo Che�mskie, a s tego na Arcybiskupstwo z wielk� sw� czci� i s�aw� wst�pi�) by� tak wdzi�cznym u ludzi, i� ku wrodzonej cnocie swej, ku rozumowi, ku czujno�ci, ku sprawie, kt�ra w nim wielka by�a, i ku inym dobrym przymiotom przy��czy� by� niekt�re pana swego obyczaje. I gdzieby by� �yw do tych czas�w snad� by by� m�g� mi�o�ci� t�, kt�r� mia� przeciwko Rzeczypospolitej, i podeprze� nieco tych rzeczy, ktore znacznie, a widomie do ziemie lec�. Ale nie to jest rzecz przedsi�wzi�cia mego, wylicza� te, kt�rzy s ksi�dza Maciejowskiego szko�y ku wysokim stolicam i dostoje�stwu przyszli; to tylko powiem, i� z onego Troja�skiego konia nic wysz�o nigdy tak wiele m�nych �o�nierz�w, jako z domu ksi�dza Maciejowskicgo dobrych cnotliwych i godnych ludzi. Rych�o tedy potym, kiedy Krol Jego M. po �mierci Krola Zygmunta �wi�tej pami�ci, ojca swego, na regiment Krolestwa Polskiego wst�pi�, i do Krakowa przyjecha�, ksi�dz Maciejowski, prze nie barzo sposobne zdrowie na Pr�dnik odjechawszy, siedm albo o�m dni tam mieszka�. A gdy do niego cz�sto dworzanie, pan Kryski, pan Wapowski, pan AIexander Myszkowski, pan Der�niak, pan Bojanowski i mi zacni przyje�d�ali, trefi�o sie raz, i� ksi�dz Biskup po obiedzie u sto�u siedz�c (gdzie te� by� i Jego M. pan Stanis�aw Maciejowski, Kasztellan Lubelski), gdy kto� karty wspomnia�, powiedzia�: Azaby sie nie mog�a nale�� jaka ina krotochwila, nie ta ustawiczna, karty. Czemuby te� kto nie wni�s� owego obyczaju do nas, kt�ry jest we W�oszech, i� �lachta zacna poleruj�c rozumy swoje wynajduje na biesiedzie gry rozumne i tych u�ywa, w kt�rych sie nier�wno wi�tsza pociecha i po�ytek najduje a ni�li w karciech; zaprawd� W. M. by to przysta�o, kt�rzy �wie�o z W�och przyje�d�acie, nie zaniechywa� tych dobrych zwyczaj�w, ale owszem wie�� do tego drugie, �eby sie ich imowali. Panie Kryski, ku W. M. ja m�wi�, kt�ry� podobno lepiej ni� kto iny w�oskiej ziemi �wiadom, poku� W. M. tego, a tak jako� by� powodem do Akademiej Padewskiej miedzy Polaki (jako ja mam spraw�), tak i tu niechajby sie takowe gry od W. M. pocz�y. Masz oto W. M. rowne towarzystwo, pana Wapowskiego, pana Myszkowskiego, pana Der�niaka, kt�rzy tego W. M. radzi pomog�. I Kostka m�j, chocia m�ody, jednak w tej mierze mo�e sie popisa� nie grubie. Na to pan Kryski tak odpowiedzia�: Jako wiele inych obyczaj�w dobrych jest we W�oszech, Mi�o�ciwy ksi�e, tak te� ten, kt�ry ja barzo chwal�, i� ludzie zacniejszy maj� t� zabaw� po�yteczn� ku obostrzeniu rozumu gry rozmowne, i barzobym ja temu rad, aby sie ich te� u nas ludzie nie sprosni j�li. Ale do wynalezienia i podania rzeczy ludziom trzeba cz�owieka wzi�tego, i�by to, czo powie, sz�o w pos�uch. Ja M. ksi�e, i�em do tej doskona�o�ci nic przyszed�, bespieczniej mi sie widzi, pomaga� tego temu, kt�ry to naprz�d wywrze, ni� samemu by� pocz�tkiem; abowiem to pewnie wiem, �eby sie takowe gry, gdziebym jaz nimi na harce wyjecha�, w �miech obr�ci�y. A jeden pan Lupa Podlodowski, kt�remu sie jako W�oszy sami, tak rzeczy od nich wynalezione nie podobaj�, mia�by wielk� pogod� strofowa� to wszytko, cobym ja tu powiedzia�. A ja przed W. M. panem swym, nie chcia�bym sie zle popisa�, bo ledajako m�wi�, zesz�oby sie gdzie indziej, mnie zw�aszcza, kt�ry m�drze m�wi� nie umiem, ale przed W. M. �adn� miar�. Pan Kryski M. ksi�e (odpowiedzia� pan Lupa) ma ten obyczaj, chwali� wszytki rzeczy w�oskie, a mnie ma za tego, jakobym wszytko ich gani� mia�, aleja �adnemu kwoli chwali� tego nie b�d�, czo mi sie nie podoba. A do tych czas�w jednak ma�o rzeczy u W�och�w widz�, kt�reby by�y godne chwa�y, m�wi� o tych rzeczach, kt�rychem �wiadom. Mo�e by� tam czo takiego, o czymem ja nie s�ycha�, czo je�li dobre b�dzie, rad pochwal�. I te tam wasze gry, panie Kryski, (jako je zowiecie) rozmowne, b�dali w sobie czo osobnego mia�y, nie tylko je wys�awia� b�d�, ale sie ich i sam im�, jako ten, kogo gra nie mierzy. Tu powiedzia� pan Alexander Myszkowski: Znam to do siebie M. ksi�e, �e sie ni nacz nie godz�, ale jednak nie wiem czemu, jako nauka sama tak ci ludzie, kt�rzy sie ni� paraj�, s� u mnie w wielkiej zci i powadze; ani owych chwali� mog�, kt�rzy chcz�cz by� widzem prawemi dworzany, na gard�o ksi�gam odpowiedzieli, tak i� zda sie im, �eby jednym stopniem ni�ej st�pi�, i zaraz stanie� musieli gdzieby mieli da� to zna� ludziom, i� sie uczyli kiedy. Czo jako przygany godno, zna to ten ka�dy, kt�ry jaki�kolwiek z nauki wzi�� po�ytek, abowiem nie chcie� sie nauczy� tego, czego nie umiesz, i owszem mie� sie za m�drego, kiedy� g�upi, jest to, by� dobrze szale�szvm ni� �w, kt�rego w klozie chowaj�. Czego ja uchodz�c M, ksi�e, wyznawani to przed W. M. panem swym, �e nic nie umiem. a przy tym i to powiedam, �ebym sie zaw�dy rad czego nauczy�. Wiec i� s takowy cli gier si�a jeden wzi�� sobie w g�ow� mo�e, radbym, aby wola W. M. do tego przyst�pi�a, i�by sie pan Kryski s poczynania ich wym�wi� nic m�g�, bo kiedy sie pan Wapowski, pan Kostka, pan Der�uiak rozumy swemi do tego przy�o��, wskrzesi sie z nowu ona ich Academia Padewska, ktor�� W. M. teraz wspomina� raczy�, a ze mnie gotowego jednego ucznia maj�. Ku temu ksi�dz Biskup powiedzia�: Jeszcze ja tego nie gani�, i� W. M. jako i pan Kryski nic o sobie nie dzierzysz, pod ten czas zw�aszcza, kiedy o ucznie, ni� o mistrze trudniej. Ale to przedsi� wiem, i�by� W. M. tak dobrze, jako i pan Kryski, m�g� w to trefi�, a wi�cejbych chwali� t� ochot�, ktor�by� W. M. w tej mierze pokaza�, ni� to rozumne nauki pokrywanie. Na ten czas pan Andrzej Kostka tak powiedzia�: Pu�ciszli to W. M. Mi�o�ciwy ksi�e, na one same, nie rych�o sie na to zgodz�, kto b�dzie mia� z nich te gry pocz��, aleby lepiej, �eby� to W. M. jednemu roskaza�, bo kiedy to b�dzie, ju� sie �aden nie wym�wi, a radniej b�dzie wola�, �eby jego rozumowi przyganiouo, ni� aby go kto mia� nazwa� ma�o bacznym na �ask� W. Mi�o. a zw�aszcza, �e te� oto pi�ty pan Bojanowski przyby� (a pan Bojanowski na ten czas prawie wchodzi�) i wiem pewnie, i� je�li on nie b�dzie pocz�tkiem tych gier, tedy przedsi� mo�e im da� dobry przysmak trefno�ci� swoj�. Powiedzia� zasi� ksi�dz Biskup: Dobrze Kostka, gdy� tego sam poda�, trudniej tobie b�dzie, ni� komu inemu s tego sie zedrze�. Tobie to roskazuj�, aby� pocz��, a swoje gr� wynalaz�. A pana Kryskicgo, pana Wapowskiego, pana Myszkowskiego, pana Der�niaka, pana Bojanowskiego prosz�, aby to� uczynili. Tu hnet ozwa� sie pan Wapowski m�wi�c: Nie jest tu �aden z nas M. ksi�e, kt�ryby pro�by W. M. bez wstydu wielkiego s�ucha�, a roskazania nie z dziwn� ch�ci�, czeka� mia�. Przeto prosimy W. M. jako swego mi�o�ciwego pana, aby� nam tak, jako i panu Kostce roskazowa� raczy�. Gdy� to W. M. po mnie mie� chcecie (odpowiedzia� ksi�dz Biskup), tedy panie Wapowski, W. M. roskazuj�, aby� wnet po Kostce gr� swoje powiedzia�, a po W. M. pan Myszkowski, potym pan Der�niak, wi�c pan Bojanowski swoje wynajdzie, a pan Kryski zostanie na ostatek. A czyja b�dzie gra najpe�niejsza, t� W. M. przed sie we�miecie. A ty Kostka nie mnimaj, i�emci przodkowa� kaza�, abych ciebie za najm�drszego rozumia�, ale dla tegom to uczyni�, aby� nie musia� na zad zostawszy nic nie powiedzie�, jako sie to wi�c tym trefi�, kt�rzy dostatek rzeczy w g�owie swej nie maja. Zatym pan Bojanowski powiedzia�: Nie wiem, czo ja mam nale�� M. ksi�e, nie straci�em nic, i nie rozumiej�c o czym gadka, boj� si�, aby to jaka chytra samo�owka na mi� nie by�a. Na to powiedzia� pan Lubelski: Nie tusz�, panie Bojanowski, aby kto W. M. tak �atwie oszuka� m�g�, w dobreje� �wiczon szkole. Ale przedsi�, aby� wiedzia� czo to jest. Chcia�by J. M. ksi�dz Biskup, aby miasto grania kart wynalaz� ka�dy z W. M. gr� rozumn�, na kszta�t owych naszych gier, jako bywaj�, abo o s�omie, na czo dobra (jak nieboszczyk ksi�dz Tomicki do�wiadcza� dowcipu pachol�t swoich) abo owa druga: "Nie b�dzie jej ten pi�, niechaj j� on pije" i inych takich jest wiele, jednoby w�dy troszk� foremniejsz� wymaca�. A gdy ka�dy sw� powie, tedy obierze Jego M. ksi�dz Biskup ku igrze t�, kt�ra sie b�dzie najlepsza J. M. widzia�a. Odpowiedzia� pan Bojanowski: Ju� ja rozumiem M. panie, o takowe gry mnie nie b�dzie trudno. Ku temu ksi�dz Biskup rzek�: Czego� ja inego, panie Bojanowski, od W. M. czekam, nie takowych gier prostaczkich. I rozumiem, �e sie W. M. s swoj� �le nie popiszesz! Ale ty Kostka, nie bawi�c sie zaczni. Zatym pan Kostka rzek�: Nag�a to na mi� M. ksi�e, nielza, jedno mi sie do cudzej pomocy uciec, bo tak dobrej gry w swojej g�owie nie najd�, j�kam raz we W�oszech s�ysza�. Ledwe tego dom�wi� pan Kostka, kiedy przysz�o pachol� daj�c zna�, i� Komornik z listy od Krola J. M. przyjecha�, ktore listy, gdy ksi�dz Biskup wzi�� i przeczed�, i� sie wielkie rzeczy (jako to potym tajno nie by�o) w nich zamyka�y, zaraz wsta�, a dla odprawy ich do komnaty (bo ta rozmowa na sali by�a) i�� musia�, zostawiwszy na miejscu na swym J. M. pana Lubelskiego, i przykazawszy, aby ka�dy by� roskazania jego pos�uszen. Po ode�ciu ksi�dza Biskupa roskaza� pan Lubelski, aby pan Kostka, jako pocz��, m�wi�, kt�ry w te s�owa powiedzia�: Mnie sie tak widzi M. panie, i� ka�dy z nas, jako w inych rzeczach, tak i oko�o upodobania sobie cz�owieka, ma swe osobne widzenie, i dla tego cz�stokro� to bywa, i� czo jednemu jest barzo mi�o, to drugiego barzo mierzy. Ale w tym sie jeden z drugim ka�dy zgadza, i� mu to wieldze milo, czo sobie upodoba�, przeto zbytnie mi�o�ci do serca przypuszczenie oszukiwa cz�stokro� zdanie nasze, tak barzo, �e ten cz�owiek, kt�rego mi�ujemy, zda sie nam jeden sam na �wiecie wszytkimi cnotami ubogacony, a bez wszelakiej wady. Lecz i� natury cz�owieczej me jest s to, aby sko�czone doskona�o�ci w sie wzi�� mog�a, ani sie mo�e nale�� cz�owiek na �wiecie bez Ale musimy to zna� k sobie przyszedszy, �e sie omylamy barzo na swoim zdaniu, a i� straci ka�dy z nas, i rozum, i oczy, gdy w mi�o�� zajdzie. A tak jabym chcia�, aby ta nasza gra by�a, i�by ka�dy powiedzia�, kt�r�by osobliwie cnot� chcia� mie� ozdobionego tego cz�owieka, kt�regoby mi�owa�. A gdy� bez przywary nikt nie jest, jak�by te� t� w nim chcia� widzie�. A st�d obaczymy, kto b�dzie umia� wynale�� chwalebniejsze i po�yteczniejsze cnoty, a sztuki godniejsze przezrzenia, i coby mniej szkodzi�y, i temu, kt�ry mi�uje, i temu, kogo mi�uj�. Gdy tak powiedzia� pan Kostka, obr�ci� sie Jego M. pan Lubelski do pana Wapowskiego i kaza�, aby swoje powiedzia�, kt�ry tak pocz��: Nie �miem twierdzi� M. panie, aby mie, jakom na �wiecie, mi�o�� nigdy nie dotkn�a, ale te� zasie ani tego powiedam, i�bym usilnie kiedy mi�owa� mia�. A je�li mie kto pyta, dla czegom sie barzo wda� nie chcia�, przeto, i�em widzia� tych wiele, ktore mi�o�� n�dzne, strapione, blade, sm�tne, wysch�e, a ma�o do ludzi podobne czyni�a, na czo ja ze strachem patrz�c i s�ysz�c ich ci�szkie wzdychanie, i ustawiczne lamenty ze �zami, je�li mi kiedy gor�tsza mi�o�ci iskra w serce wesz�a, hnetem sie wszytk� si�� i rozumem o to stara�, abym j� zgasi�. Wi�c jako ci postaw� swoj� odwodzili mie od tego, abych nie mi�owa�; tak potym zasic zna�em drugie, kt�rzy mie ku mi�o�ci barzo ci�gn�li, a byli od tych strapionych we wszytkim rozni; abowiem chlubi�c sie oni s pi�knej postawy, s kilku �agodnych s��w swojej panny, nie telko przestawali na tym ma�ym pokazie laski, ale te� i nie�ask� umieli wi�c sobie os�odzi�, tak, i� wojn�, frasunk, gniew, niech��, �arnowe, poswarek s pann� miewali u siebie za rzecz przyjemn�, a barzo wdzi�czn�, a dla tego szcz�liwszy ni� szcz�liwi, takowi mnie sie zdali, abowiem je�li nie�aska tak wiele s�odkiego da� im mog�a, c� �aska: Wierz�, i� im musia�a dopiro tak niepomiern� przynosi� roskosz, jakiej nikt snad� wypowiedzie�by nie umia�. A tak chcia�bym ja, aby to dzi� nasza gra by�a, i�by ka�dy powiedzia�, gdyby sie na� panna rozgniewa� mia�a, jak�by chcia� mie� przyczyn� gniewu: i� je�li tu kto z W. M. jest, kt�ry w takowym gniewie dozna� smaku, wiem pewnie, �e nie b�dzie zazrza� tego dobrego drugim, ale pewnie przyczyn� jedne s tych, ktore tak przyjemny gniew czyni�: a ja ledwe nie przyrzek� zaj�� troszk� g��biej w mi�o�� s t� nadziej�, abym ja te� te s�odko�� nalaz� tam, gdzie drudzy gorzko�� najduj�. Barzo si� ta gra wszytkim podoba�a okrom Jego M. pana Lubelskiego, kt�ry nie bawi�c si�, ani tego rozbiraj�c jako drudzy, panu Myszkowskicmu m�wi� kaza�. A ten hnet powiedzia� tak: U mnie to barzo dziwna panie Wapowski, czo� W. M. o gniewie w mi�o�ci powiedzia�, jakoby drugim ludziom mia� bywa� mi�y. Prawda, i� bywa rozmaity, ale mnie jako �yw by� barzo przykry, i nie rozumiem, czoby to za cukier mia� by�, kt�ryby gi m�g� os�odzi�; lecz podobno wedle przyczyny, s kt�rej uro�cie, raz bywa przykry, drugi raz przykrzejszy, czegom ja obojga do�wiadszy�, bo raz pomnie, i� sie by�a panna, kt�rejcm s�u�y�, przeciwko mnie obruszy�a, nie wiem je�li s czyich plotek, czy sie jej tak samej zda�o widzie� we mnie jak�� odmian�, a nie cza�� wiar� przeciwko sobie, czo gdym ja pozna�, tak-em w ten czas rozumia�, i� �adna bole�� z moj� bole�ci� nie mia�a por�wna�. A to mi sie zda�a rzecz naci�szsza, cirpic� niewinnie, a mie� te serdeczn� �a�o��, nie dla mego przewinienia; ale dla jej niedoskona�ej mi�o�ci i wiary o mnie. Drugi raz zasi� pomni�, �em j� by� rozgniewa� swoim jakimsi nietrefnym post�pkiem, czo rozwa�aj�c u siebie i znaj�c ten jej gniew by� s�uszny, bo z mego przewinienia widzia�a mi sie ona pirwsza bole�� jako nic przeciwko tej wtorej, i takem to najdowa� u siebie, �e nie mia�a by� na �wiecie ci�szsza m�ka, jako ta, �eni widzia� za swym wyst�pkiem rozgniewan� twarz tego cz�owieka, kt�remum sie ja samemu na �wiecie wszelakim obyczajem podoba� i zachowa� pragn��. St�d tedy chcia�bym, aby nasta�a gra nasza, i�by ka�dy powiedzia�, maj�c sie pogniewa� s sw� pann�, s kogoby wola�, i�by uros�a przyczyna gniewu, je�li s siebie, czy s panny: to dla tego, i�by�my nale�� mogli, czo jest ci�szszcgo, je�li obrazi� tego, kogo mi�ujesz, czy by� obra�on od niego. Tu ka�dy patrza� na pana Lubelskiego, je�liby na tej grze przesta� chcia�, ale pan Lubelski, nie daj�c nic zna� po sobie, pana Der�niaka, aby m�wi�, upomnia�, kt�ry odt�d sw� zacz��: Ten �wiat moim zdaniem jest jako pospolita �a�nia, abowiem jako do �a�nie pospolitej kto wnidzie, ten musi cirpie� wiele niewczas�w (gdzie jeden sie ma�e gorza�k� z myd�em, drugi ma�ci� od urazu; wi�c ten puszcza ba�ki, a �w zasi� siecze sie winnikiem; zasi� jeden wo�a zalej, a drugiby rad, �eby drzwi uchylono), tak tu na �wiat, kto sie urodzi, i� wchodzi nic na sw� w�asn�, ale na pospolit� dziedzin�, nielza mu inaczej, jedno przyj�� za dobre wszytko to, czo w kim przykrego, a przeciwnego sobie widzi. Wi�c czo w �a�ni choroby cielesne przyczyn� tego s�, i� sie jeden ma�ci� ma�e, a drugi ba�ki puszcza, to tu na �wiecie choroby duszne, jako jest �akomstwo, zbytnia chciwo�� dostoje�stwa, gniew, rospusta, hardo��, i ine, kt�rych jest silna liczba, przyczyn� tego s�, i� jeden drugiemu cz�owiek przykry by� musi. Ot� przeciwko temu czo sie dzieje za ska�eniem natury naszej od onego jeszcze jab�ka, kt�rego Adam niefortunnie skosztowa�, trudno czo m�wi�, i trudno temu cz�owiecza m�dro�� zabie�e� ma, �eby to w ludziech usta�o. Ale gdzieby sie wszyscy ludzie na �wiecie na to zm�wili, rozebra� po jednej mi�dzy sie choroby duszne wszytki, i�by jedno Krolestwo by�o ludzi �akomych, a tam �eby sie ju� �adna ina choroba duszna nie najdowa�a; drugie Krolestwo samych marnotrawc�w; trzecie chciwych dostoje�stwa; czwarte samych gniewliwych; pi�te, niewstydliwych, i tak �eby sz�o rz�dem, a� do wszytkich chor�b. Radbych tu ka�dego z W. M. s�ysza� zdanie, w kt�rymby kto kr�lestwie s tych mieszka� chcia�, i dla kt�rych przyczyn z jednemi lud�mi radniej, ni� z drugimi przesta�by wola�. A tej gry czo jest za po�ytek, powiem hnet, ale nie pirwej, a� sie ka�dy s powie�ci� swoj� odprawi, bo na tym nieco nale�y. Tu gdy przesta� pan Der�niak, pan Lubelski panu Bojanowskiemu swoje zacz�� kaza�, kt�ry tak pocz��: Radbym, aby mi to by�o wolno M. panie, jako wi�c owo bywa w radzie, i� jeden na drugiego wotum zzwala, �ebym ja te� na jedn� z tych gier zezwoli� m�g�, bo zaprawd� ka�da s tych ma w sobie dosy� krotochwile. Wszako� abym ja porz�dku nie psowa�, tedy tak powiedam, i� ktoby chcia� chwali� dw�r dzisiejszego pana Krola J. M. (nie wspominaj�c jeszcze samego cnot i osobnych a prawie Krolewskich przymiot�w) m�g�by to bez pochlebstwa powiedzie�, i� u �adnego Krze�cia�skiego Krola tak wiele czystych ludzi na kupie nie najdzie, a kt�rzyby mimo rycerskie g��wne rzemi�s�o tak �wiczeni w rozmaitych rzeczach byli, jako na dworze teraz pana naszego. A przeto s� tego dobrze godni, aby je dworzany zwano, jako te, kt�rzy umiej� rozezna�, czo doskona�emu Dworzaninowi nale�y. Ale i� u inych dwor�w im kto najwszeteczniejszy, tym sie ma za najczystszego Dworzanina, aby w tym by�a widoma rozno��, kto prawym jest Dworzaninem, a kto tego zacnego przezwiska nie godzien: Widzia�oby mi sie M. panie, aby� W. M. obra� jednego s tych pan�w, a jemu to roskaza�, i�by opisa� i wymalowa� s�owy doskona�ego Dworzanina, a rospowiedzia� te wszytki przymioty i oddzielne przypadki, ktore temu s�u��, kogo prawym Dworzaninem zwa� mamy; a w tych rzeczach, ktore sie b�d� zda�y zdro�ne a nieprzysta�e Dworzaninowi, aby by�o ka�demu wolno przeciw temu m�wi�. Ko�czy� przedsi� swoje rzecz pan Bojanowski, kiedy pan Lubelski przekaziwszy mu tak powiedzia�: Mnieby sie ta gra barzo podoba�a. Ale mi idaie o to, �e�cie sie W. M. jeszcze nie wszyscy wyprawili; zosta� pan Kryski, kt�ry nie powiedzia� gry swojej. A je�li ja dobrze znam postaw� jego, widzi mi si�, �e mia� nam co� osobnego, a nad to, czo sie tu m�wi�o, powiedzie�. Wszak�e to b�dzie na to lekarstwo. Czo by� winien pan Kryski, to tu w tym zap�aci. We�miesz to W. M. na si�, panie Kryski, opisa� i wymalowa� s�owy doskona�ego Dworzanina. Czo tym ochotniej W. M. uczynisz, im to lepiej, ni� kto iny rozumiesz, jako wiele na pos�usze�stwie nale�y, gdzie ma by� porz�dek. A komu sie czo inaczej, ni� W. M, powiesz, b�dzie zda�o, temu niech b�dzie wolno przeciwko W. M. m�wi�, tak, jako pan Bojanowski poda�. Pan Kryski na on czas tak odpowiedzia�: I gry �adnej M. panie trefniejszej w mej g�owie nie by�o i s tego zaprawd� radbym jakokolwiek znikn��, a to dla tego, i� widz� by� rzecz zbytnie trudn�, ani ja najduj� tego baczenia w sobie, �ebym wiedzia�, czo prawemu Dworzaninowi nale�y; a na to mi �wiadk�w nie trzeba, abowiem nie czyni�c ja tego, czo Dworzanin prawy czyni� ma, mo�e to ka�dy rozumie�, i� nie umiem, prze czo te� zas�u�y�em mniejsz� przygan�, bo gorzej (bez w�tpienia) jest, nie chcie� dobrze czyni�, ni� nie umie�. Czo gdy tak jest, nie wiem jaki po�ytek tym panom, a W. M. krotochwil� z rosprawy mojej ur�� mo�e, chyba, �eby tak, i� nie wiedz�c ja czo Dworzaninowi umie� i czyni� przystoi, podobno wszytko b�d� k�ad� opak, a tak� rzecz� poprawdzie mo�e biesiada by�, bo przeciwko mej powie�ci �atwie ka�dy najdzie czo m�wi�; gdzie, kiedyby� to by� W. M. na tego w�o�y�, kt�ryby by� temu zdo�a� i ka�d� rzecz dowodnie powieda�, nik�by mu sie by� sporu trzyma� nie wa�y�, a takby by�a gra ma�o trefno�ci mia�a. Czemu i�e� snad� W. M. wi�cej folgowa�, i dla tego to brzemi� raczy�e� na mi� w�o�y�, zrzuci� go s siebie ani mog�, ani chc�, abych sie nie sprzeciwi� wolej W. M., ani ubli�y� zdaniu, a rozs�dkowi jego, kt�ry wiel� stopni, ni� m�j jest wyszszy. Gdy tego pan Kryski domawia�, powiedzia� pan Myszkowski: Zda mi si�, i�by lepiej jak�kolwiek s tych namienionych gier wzi�� przed sie teraz, a t� osobn� na jutro zachowa� dla tego, aby pan Kryski mia� wi�cej czasu do namys�u a przygotowania, bo poprawdzie m�wi� s pr�dka, a nierozmy�lnie o rzeczy takiej, nie jest to lada czo. Odpowiedzia� pan Kryski: Nie chce ja by� panie, jako on, kt�ry rozebrawszy sie do koszule gorzej skoczy�, ni� p�ki skaka� w kabacie. Wol� to ju� dzi� odprawi�, bo i�em na to nie my�li�, samo mi� to u wszech W. M. wym�wi, i da mi t� wolno��, �e b�d� m�g�, nie boj�c sie niczyjego strofowania m�wi� to, czo mi naprz�d do ust przydzie. A przeto, abych tego brzemienia d�ugo na sobie nie nosi�, tak powiedam, i� w ka�dej rzeczy tak trudno nale�� prawdziw� doskona�o��, �e sie zda, jakoby rzecz niepodobna, aby j� kto upatrzy� m�g�, a to dla tego, i� ka�dy cz�owiek ma swoje oko�o ka�dej rzeczy osobliwe zdanie: wiele tych najdzie, kt�rym sie podoba cz�owiek �wawy, a takiego nazow� biesiednym: drudzy ludzie radzi widz� cichego, skromnego niekt�rzy zasi� barzej chwal� cz�owieka rzezwiego, pracowitego. A u inych wszytko to nic, jedno statek sam, a powaga ma przodek. I w kim to widz�, ten ju� u nich wielki cz�owiek: owa ka�dy i chwali i gani ka�d� rzecz, wedle swego zdania, a pokrywaj�c zawdy przywar� p�aszczem cnoty, a cnot� p�aszczem jakiej nietrefnej sztuki, i krzcz�c z�e dobrem, a dobre z�em (jako czo czego jest blisko) przezwiskiem, prosto tak, i� wszeteczny, hnet b�dzie nazwan bespiecznym: skromny melankolikiem: nikczemny dobrym: bezbo�ny m�drym, i tak o inych. Czo chocia tak jest, jednak ja to rozumiem, i� ka�da rzecz ma swoje doskona�o��, cho� jest skryta, a t� mo�e uzna� uciekszy sie do rozumu ten ka�dy, kt�ry w tej rzeczy, w kt�rej doskona�o�ci szuka, jest bieg�y. Wi�c, i� prawda (jakom powiedzia�) cz�ciuchno pokryto siedzi, a tego o sobie nie powiadam, �ebym j� nale��, a na ja�ni� wyci�gn�� umia�, przeto nie mog� ja jedno tak�e Dworzany chwali�, jacy mi sie najbarziej podobaj�, a s tem przestawa�, czo mi sie podobniejszego do prawdy widzi wedle mego b�ahego zdania, przy kt�rym b�dzie wolno ka�demu zosta�, komu sie dobrze b�dzie zda�o, a komu te� nie, zosta� przy swym, kiedy b�dzie od mego ro�ne. Ani w tym sporu trzyma� b�d�, �eby rozs�dek m�j mia� by� lepszy, ni� czyj iny, abowiem nie telko ka�demu z W. M. mo�e sie tak zda�, a mnie inaczej, ale te� i mnie samemu raz tak, drugi raz inaczej widzie� sie mo�e. A tak przyst�puj�c do rzeczy. Ten Dworzanin, kt�rego ja tu formowa� mam, chc� naprz�d, aby sie w �lacheckim zacnym domu urodzi�, abowiem nie tak sromotna rzecz jest nie�lachcicewi nie czyni� spraw poczciwych, jako �lachcicewi, kt�ry je�li namniej sst�pi s tej drogi, kt�r� szli przodkowie jego, zostawi zmaz� na domu na swym, a nie telko nie przybawi nic, ale straci i to, czo by�o nabyte, gdy� �lachectwo jest jako rospalona pochodnia, kt�ra obja�nia i k�adzie przed oczy dobre i z�e cz�owiecze sprawy, i pobudza, zapala ku cnocie tak boja�ni� nies�awy, jako te� nadziej� czci a chwa�y. Wi�c i� ta pochodnia nie roz�wieca uczynk�w pod�ych ludzi, przeto nie maj� oni pobidki do cnoty, ani boja�ni nies�awy. I owszem zda sie im, i� nie powinni stara� sie o to, aby w czym przodki swe przeszli, a �lachcicewi nie przystojna. rzecz sie widzi, nie przy�� acz nic ku temu kresu, ku kt�remu przyszed� jego przodek. A dla tego bywa to niemal zawdy, i� w bitwie, abo na tych miejscach, gdzie ludzie czci dostawaj�, �lachcic sobie lepiej poczyna, i znaczniejszy bywa, ni� nie�lachcic. Abowiem natura w ka�d� rzecz wsia�a ono skryte ziarno, ktore w�asno�� a moc t�, kt�r� od przodka swego pirwszego ziarna wzi�o, podaje temu ziarnu, ktore wypuszcza s siebie, i takie je czyni, jakie jest samo, czo widzimy nie telko w stadziech ko�skich, abo i inych zwierz�t, ale te� patrz�c na drzewa, u kt�rych ga��zi zawdy s� do pniaka a �niatu podobne, a je�li sie kiedy odrodz�, to tam nie przyrodzenie winno, ale ogrodnik niedba�y. Tak�e sie te� dzieje i w ludziech, kt�rzy kiedy oko�o wychowania maj� dobre gospodarze, niemal zawdy s� podobni tym, s kt�rych id�, i cz�stokro� je przechodz�. Ale je�li ogrodnik dobry nie przyst�pi, �wiczenia nie b�dzie, tedy jako drzewo ogrodne w le�ne sie obraca, a zwirz� rochmanne w dzikie, tak i cz�owiek pr�dko zdziczeje, i nigdy sie nie postanowi, wyjmuj�c, na kogo natura, abo niebo dary swe rosypie. lako widujemy drugie ludzi, kt�rzy nie zdadz� si�, aby byli porodzeni, ale i� je B�g swemi w�asnemi r�koma w formie ula� i ozdobi� rozumem, wymow�, urod�, kszta�tem, wdzi�czno�ci�, i szcz�ciem do ludzi, tak, i� czo jedno poczn�, wszytko im dziwnie przystoi; abo te� zasi�, kogo na tym wszytkim fortuna skara�a, jako sie rodz� drudzy tak nikczemni, tak niezgrabni, tak niewdzi�czni, �e nie mo�e cz�owiek inaczej wierzy�, jedno, �e je natura na po�miech miedzy ludzie pu�ci�a. A tym takowym, jako dobre wychowanie, i ustawiczna pilno�� rzadko kiedy czo pomo�e, tak zasi� onym, ktore przyrodzenie hojnie nada�o, r�wna praca to da� mo�e, �e je nad ludzie wysadzi. Acz i miedzy tym bywa po�rzodek, to jest ludzie ci, kt�rzy pirwszych onych fortunnych nie doszli, a przed tymi zasi� nikczemnymi si�a maj�, bo takowi �redni prac�, pilno�ci�, staraniem poprawi� swego barzo mog�, i dowie�� tego, i� wszystko, czo jedno poczn�, b�dzie im przysta�o. Ale przedsi� Dworzanin moj, mimo zacne urodzenie, chc�, aby by� jednym s tych fortunnych, to jest, i�by mia� nie tylko rozum wielki, urod�, udatno��, kszta�t w ciele, twarz pi�kn� a m�sk�, ale te� i przyjemno�� jak�� przyrodzon�, kt�raby go wdzi�cznym do ludzi czyni�a, tak, i� ktoby go jedno widzia�, zaraz i sam mi�owa� musia�, i najdowa� gi by� godnym �aski ka�dego wielkiego pana, bo za tak� przyjemno�ci� wszytki sprawy, wszytki post�pki jego hnet ozdobniejsze, lhne droszsze, hnet chwalebniejsze b�d�. Tu pan Bojanowski tak powiedzia�: Aby nasza gra sz�a tym torem, jako Jego Mo�� pan Lubelski naznaczy�, tak to powiedam, i� Dworzaninowi nie zda sie mnie tak rzecz barzo potrzebna to �lachectwo, a kiedybym rozumia� by� to rzecz now� w uszu Waszych Mosciow, przywi�d� bym wiele ludzi na przyk�ad, kt�rzy urodziwszy sie w pirwszych zacno�ci� domiech, sromotnie �yli, a zasi� wiele nie�lachcic�w, kt�rzy cnot� sw� uczynili zacne potomstwo swoje. A je�liby sie to tak mia�o, jako� W. M. powiedzia�, i� w ka�dej rzeczy jest ona skryta moc, a w�asno�� pirwowsianego ziarna, to�by�my wszyscy jednacy by� musieli, gdy� z jednego przodka idziem, aniby by� �lachetniejszy jeden, ni� drugi. Ale i� jest ten rozdzia� miedzy nami, i stopnie miedzy stany, ja mnimam wiele inych przyczyn by� do tego, miedzy kt�remi przyczynami widzi mi si�, i� fortuna ma przodek, a ledwo to nie jej samej dzie�o, bo widzimy, i� we wszytkich na �wiecie rzeczach roskazuje; a ma to sobie za igrzysko, podnie�� kto sie jej podoba a� pod ob�oki, cz�owieka niegodnego, nikczemnego, a zasi� pogr��y� do dna, ledwe nie do piek�a te, kt�rzy byli godni wysokiej stolice. Wi�c co sie tycze szcz�cia owych, kt�rzy sie rodz�, hojnie od przyrodzenia nadani, jako� W. M. powiedzia�: prawda to jest, i zgadzam sie w tym z W. M.; ale to widzimy tak w zacnych jako i w pod�ych ludziech, abowiem przyrodzenie nie ma tego tak subtylnego rozdzia�u, i owszem (jakom powiedzia�) cz�stokro� w ludziech niziuchnego stanu widujemy wielkie a przednie dary przyrodzone. A przeto, gdy� to �lachectwo nie przychodzi ani za godno�ci�, ani za najwi�tszemi Boskiemi dary, a rychlej jest ku chlubie naszym przodkom, ni� nam samym; mnie sie to zda by� przeciwko rozumowi, chcie�, aby (je�li tego Dworzanina rodzice zacni nie b�d�) wszytki jego dobre przymioty za nic nie sta�y, a i�by nie dosy� na tym mia� ku przy�ciu do doskona�o�ci, co� w. m. teraz wyczyta�, jako na rozumie, na urodzie, udatno�ci i na onej wdzi�czno�ci, kt�ra mu u wszech ludzi na pirwszym wezrzeniu mi�o�� jedna� ma. Na to pan Kryski tak odpowiedzia�: Nie powiedam ja, panie Bojanowski, tego, aby w ludziech pod�ych nie mog�y by� te� wszytki cnoty, ktore i w zacnych. Ale (abych tego nie powtarza� o czym ju�em powiedzia�, i wiele inych dowod�w przywie��bych m�g�, chwal�c �lachectwo, ktore zawdy i u ka�dego cz�owieka jest we czci, abowiem sam nas tego rozum uczy, i� z dobrych dobrzy sie rodz�) maj�c ja opisa� Dworzanina bez Ale, ozdobionego i naddanego tym wszystkim, czo ludzie chwal�; n�jduj� to by� barzo rzecz potrzebn�, uczyni� go �lachcicem, jako dla wielu inych przyczyn, tak te� dla tego, aby mia� w zysku mnimanie to dobre, ktore ka�dy �lachcic ma u wszech w obec ludzi, abowiem niechaj b�d� dwa na dworze, s kt�rych �aden nie popisa� sie jeszcze ani dobrze, ani �le, hnet skoro sie tego dowiedz� ludzie, i� jeden z nich jest �lachcicem, drugi nie, u ka�dego nie�lachcic on b�dzie w mniejszej cenie, ni� slachcic. A b�dzieli on nie�lachcic chcia� mie� dobre mnimanie, b�dzie musia� wielkim staraniem i za d�ugim czasem dochodzie tego, czego �w drugi zaraz dosta�, tylko tym samym, i� sie �lachcicem urodzi�. A jako wiele na za�o�eniu takiego fundamentu nale�y, ka�dy to dobrze obaczy� mo�e. Wszak tu miedzy nami trefowa�o sie to, i� przyje�d�ali ludzie z roznych ziem, kt�rzy b�d�c wielkimi prostaki, mieli jednak indziej t� s�aw�, jakoby mieli by� zawo�anemi dworzany. Prawda, i� sie potym nikczemno�� ich odkry�a, wszak�e�my my przedsi� przez d�ugi czas ci�gn�li kota za onym mnimaniem, ktore o nich do nas s�awa przynios�a, chocia� sie jednak sprawowali dobrze inaczej, ni� ci, za ktore sie mie� chcieli. Bywali te� zasi� drudzy, kt�ryche�my sobie s przodku nizacz nie mieli, a potym doznawali�my tego, �e byli lud�mi osobnemi. Oto� ktoby chcia� wiedzie�, czym sie to dzieje, i� taki w tej mierze b��d bywa, a cz�owiek cz�owieka nie zaraz poznawa, niewiem by ta przyczyna miedzy inemi ostatnia by�a, i� wieldzy panowie, chcz�c zawdy dziwy p�odzi�, usadz� sie czasem na to, aby byli �askawi na ty ludzi, ktore sami� znaj� by� rychlej nie�aski, ni� �aski godne, a pod czas sie te� i sami oszukiwaj�, jedno, i� za nimi niemal wszytek �wiat idzie, przeto przy �asce ich s�awa mi�o�nikom ro�cie, za kt�r� jakmiarz zawdy cz�owiek zdanie a rozs�dek sw�j p�dzi. A je�li pod czas najduje takiego, w czym mu sie nie chce zgadza� s pospolitym zdaniem, przedsi�, nie ufaj�c sam sobie, idzie za lud�mi, a zostawuje zawdy miejsce czemu� tam skrytemu, czego zda mu sie, �e nie dochodzi, bo w�dy podobna mu sie rzecz nie widzi, aby to takie powszechnie mnimanie nie mia�o by� na jakim pewnym gruncie zasadzone. Wi�c, i� cz�owiek ka�dy pr�dki do tego jest, i� abo mi�uje, abo ma w nienawi�ci, jako to ja�nie widujemy, gdy sie dwa bij�, abo gdy goni�, abo gdy szermuj�, gdzie ci, kt�rzy patrz�, bez �adnej znacznej przyczyny, jedni temu, drudzy owemu dziwnie �ycz�; a oko�o te� uznawania o czyich przymiociech abo godno�ciach si�a do ch�ci, abo niech�ci naszej, dobra abo z�a, tam tego s�awa jemu u nas pos�u�y. Przeto pospolicie tak bywa, i� z mi�o�ci, abo z nienawi�ci o rzeczach s�dzimy. Patrzcie� w. m. jako wiele na tym nale�y, za jakiego ci� naprz�d ludzie wezm�, a jako sie cisn�� do tego musi, aby mia� hnet s przodku dobre mnimanie ten ka�dy, kto sie na to bierze, aby by� prawym Dworzaninem. Ale o tym niechaj b�dzie dosy�, pod�my ju� do czego inego. Gdy sie Dworzanin m�j zacnie i tak szcz�liwie, jako sie powiedzia�o, urodzi, zakon a zawo�anie jego, abo (jako dzi� m�wi�) professia niechcz�, aby by�a ina, jedno rycerskie rzemi�s�o, w kt�rym naprz�d wiar� przeciwko panu swemu, a potym m�stwem, si��, ochot� i przewa�no�ci�, potrzeba, �eby miedzy drugimi s�yn��, czyni�c temu dosy� po wszelki czas i na ka�dym miejscu, a najmniejszej rzeczy nie puszczaj�c mimo si�, kt�raby mu nies�aw� przynie�� mia�a, bo szwank w tej mierze, a ust�pienie na lewo, by o w�os wieczn� sromot� pachnie, a jako poczciwo�� bia�ej g�owy, kt�ra j� raz straci, nigdy sie jej nazad nie wr�ci, tak s�awa poczciwego, a rycerskiego zawo�ania cz�owieka, je�li namniej w czym naszczerbiona b�dzie, ju� sie nigdy niepoprawi, ale tak zha�bion� a pe�n� lekko�ci zostanie. A tak ten moj Dworzanin im �wicze�szy b�dzie w tym rzemi�le rycerskim, tym b�dzie wi�tszej czci, a chwa�y godzien. Wszak