8225
Szczegóły |
Tytuł |
8225 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8225 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8225 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8225 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Andrzej �urowski
K�OPOTY KLARY
czyli
Z dzie�mi, a nawet i z doros�ymi lud�mi, jako� da si� �y�, chocia� oczywi�cie
nie mog� si� r�wna� z nami, zwierzakami
Tower Press, Gda�sk 1997
Projekt ok�adki i strony tytu�owej: Dariusz Szmidt
Autorzy zdj��: Andrzej Zurowski, GB, Agencja BE&W
Redaktor: El�bieta Smolarz
Korekta: Barbara Buk�w ska-Przy chodze�
Wydanie I ) Copyright by Tower Press, Gda�sk 1997
ISBN 83-87342-04-1
- No, jeste� nareszcie - fukn�a Klara z wyrzutem, kiedy kotka w ko�cu w�lizn�a
si� do sypialni Kai. - Wszyscy poza tob� od dawna czekaj�.
- Wam �atwiej, Kaja i Dziadek �pi�. A tam na pi�trze ca�y czas rozr�ba: Rafa� za
�adne skarby nie chcia� zasn��. Szala� w ��eczku. Szkoda, �e nie widzieli�cie,
jak potem Magda i Andrzej na zmian� nosili go na r�kach. A Rafa�, zachwycony,
tylko robi� do mnie oko. - Kotka Maja jest wyra�nie zadowolona z tajnych uk�ad�w
z Rafa�em. - Dopiero jak �a-skawca zasn��, mog�am i ja wymkn�� si� cichutko.
- Ale� ci ludzie zabawni! - Szarotka z wy�szo�ci� wyd�a policzki. - Kto to
widzia�, �eby na przyk�ad powa�ny chomik musia� nosi� chomicz�ta, nim zasn�.
Prawda, Rocky?
- No dobrze, wreszcie wszyscy ludzie w tym domu �pi� -Maja roz�o�y�a si�
wygodnie na parapecie. - Mo�emy zaczyna� narad�. Po co nas, Klaro, wezwa�a� w
takiej tajemnicy?
- Zaczynamy! - pisn�� Rocky.
- ...czynamy! - Szarotka zd��y�a tylko z drug� po�ow� s�owa. Nigdy nie jest w
stanie nad��y�, aby wraz z Rockym powiedzie� r�wnocze�nie to samo, chocia�
bardzo si� stara.
- Dobra, zaczynamy - mrukn�� Batiar i k�apn�� z�bami w stron� Rumora. Ot tak,
dla podkre�lenia swojej pozycji, jak zwykle. Ten ca�y Rumor te� niby pies, ale z
wysoko�ci swej pot�nej postaci owczarka podhala�skiego Batiar zawsze uwa�a, �e
tylko on ma prawo decydowa� za obydwa psy w tym towarzystwie. Bo te� i co to z
Rumora za pies: taki, ot, jamnik kr�liczy. Dobrze, �e przynajmniej d�ugow�osy,
bo pu-chaty i nie wida� jaki z niego chudzielec.
Zamiast przytakn��, Rumor tylko merdn�� ogonem, �eby nikomu przypadkiem nie
przysz�o do g�owy, �e on - arystokrata - mo�e i�� w zawody o psie pierwsze�stwo
z byle pastuchem. Owczarek, i to podhala�ski, prosz�... Przyja�ni� si� z
Batiarem jeszcze ujdzie. Ale �eby z nim konkurowa�, przesada i zbytek
uprzejmo�ci. Rumor wskoczy� na ��ko Kai i zaszy� si� pod ko�dr� dziewczynki
niczym w kr�liczej norze. Tylko bezczelnie wystawi� nos na ca�e towarzystwo.
Klara potupta�a w stron� akwarium i wspi�a si� na tylne �apki, �eby z
niewielkiej wysoko�ci, w�a�ciwej �wince morskiej, spr�bowa� sprawdzi�, czy aby
rybki te� s� ju� gotowe do nocnej narady. Z tymi rybkami to sta�e zawracanie
g�owy. Nie�le si� nag�owi� trzeba, �eby si� z nimi dogada�. Nigdy pary z ust.
Najwy�ej troch� wody.
Ale rybki najwyra�niej s� gotowe. Nawet Bojownik da� sobie na chwil� spok�j z
wyg�upami. Dobrotliwie faluje przy �cianie akwarium i tylko od czasu do czasu
�ypie okiem
w stron� Mieczyka, czyby tak nie rozwin�� znienacka swojej wspania�ej p�etwy i
nie pogoni� strachaj �y. Mieczyk odp�yn�� w przeciwleg�y k�t akwarium - tak aby
go od Bojownika oddziela�o obydwoje Skalar�w. Nigdy z tym postrzele�cem nie
wiadomo - ni st�d, ni zow�d rozwinie ten sw�j grzebie� stu-barwny i pogoni.
Licho wie, kiedy� rzeczywi�cie m�g�by nadgry�� Mieczykowi koniuszek jego
pi�knego ogona. Szkoda by by�o Mieczykowego ogona - taki czarniutki i tak
cudownie sztywny, �e Mieczykowa wprost nie potrafi od niego oderwa� spojrzenia.
W sumie jednak w akwarium spok�j. Jeszcze tylko obydwie Molinezje goni� si�
w�r�d wodorost�w, ale Klara mo�e uzna�, �e rybki s� do spotkania gotowe. �winka
morska odwraca si� wi�c w stron� zgromadzonych zwierzak�w i dla zwi�kszenia
efektu przez chwil� jeszcze drapie si� �apk� za uchem.
- Zaczynamy! - decyduje wreszcie. - Tylko b�d�cie cicho, bo Kaja mog�aby si�
obudzi�.
- Nie obudzi si� - Rumor wysun�� nos spod ko�dry swojej pani. - Ona tylko tak
opowiada, �e za oknem przez ogr�d od strony lasu �a�� strachy i dlatego musi
mie� przez ca�� noc za�wiecon� lampk�. Bardzo dobrze - przynajmniej nam widno. A
Kaja i tak �pi przy tym �wietle jak suse�. Ja wiem najlepiej, bo przecie� co noc
posypiam troch� u ka�dego w ��ku. Kto� w ko�cu musi pilnowa� porz�dku. Na
Batiara nie mog� liczy�
- chrapie, jak gdyby mia� chrapy. Mimo �e nie ko� a pies, chocia� pastuch.
- Cicho, ty kr�liku jeden, do nory! - burkn�� basem Batiar.
- Wie doskonale, �e jamnik nie cierpi tego swojego przydom-ka kr�liczy.
- Spok�j wreszcie! - Klara zaskrzypia�a wystaj�cymi z�bkami. - Nie ma si� o co
obra�a�. Mnie te� nazywaj� �wink�, chocia� jestem �wink� morsk�.
- Zupe�na racja - kotka jest zadowolona, �e mo�e przygada� psom. - Nie po to nie
�pi� ju� p� nocy, aby wys�uchiwa� psiego jazgotu. - Z wysoko�ci parapetu Maja
omiot�a psy pow��czystym spojrzeniem. Kiedy tak po kociemu mru�y oczy, nigdy nie
wiadomo czy m�wi serio, czy kpi. - Nie martw si� Klaro: �wink� albo si� jest,
albo si� nie jest.
- �wini� si� bywa. Nawet je�eli jest si� kotk� - odci�� si� spod ko�dry Rumor,
kt�ry z Maj� zawsze ma troch� na pie�ku.
-A kr�liczym jamnikiem jest si� raz na zawsze -Maja b�kn�a to tak oboj�tnie,
jak gdyby to by� jedynie pomruk przeci�gania si�. - Piszcz, Klara, co masz do
wypisz-czenia.
Widz�c, �e �winka morska ma rzeczywi�cie powa�n� min�, nawet kotka przesta�a
kpi�co mru�y� oczy.
- Mam problem - zacz�a Klara.
- Kaja te� ma problem - wtr�ci� si� Batiar, przerywaj�c �wince morskiej. - Magda
stale na ni� krzyczy, �e zostawiasz bobki na dywanie. Tak, jakby Kaja mog�a co�
na to poradzi�. Zobaczysz, Klara, przestan� wypuszcza� ci� z tej klatki.
Doigrasz si�.
- Nie przerywaj! - Klara ma min� naprawd� powa�n�. -To nasz wsp�lny problem: jak
ich oswoi�?
Zwierzaki spojrza�y po sobie szczerze zdziwione. Co ta Klara wygaduje? Nawet
Bojownik przez chwil� zapomnia� prowokowa� Mieczyka.
- Co ty gadasz? - pisn�� w ko�cu Rocky. - Przecie� nasi ludzie s� ca�kiem nie�le
oswojeni. Kaja regularnie daje mi rano pszenic�. O jab�ku dla Szarotki - Rocky
czule pow�cha� chomiczk� - tak�e nie zapomina.
- Dziadek gotuje znakomicie - wtr�ci� Batiar. - Z Magd� i Andrzejem te� da si�
�y�.
- No a z Rafa�em - przytakn�� koledze Rumor - z Rafa�em to nawet mo�na si�
dogada�.
- Byle pies, a trafi�e� w dziesi�tk� - podchwyci�a Klara. -W�a�nie: dogada� si�
mo�na tylko z Rafa�em, a i z nim ju� coraz trudniej. Kiedy ledwie wyskoczy� z
brzucha Magdy - by�o z kim w tym domu porozmawia�. Jeszcze wci�� wydaje si� z
tych wszystkich ludzi najm�drzejszy; chocia� od kiedy nauczy� si� chodzi� i
zacz�� u�ywa� tych ich s��w, powoli zapomina prawdziw� mow�. Z miesi�ca na
miesi�c jest z nim coraz gorzej.
- Prawda - przytakn�a kotka. - Rafa� ro�nie i zamiast dalej u�ywa� porz�dnej
mowy zwierzak�w, uczy si� od doros�ych tych ich wszystkich �wist�w i szelest�w,
kt�rych nikt, kto rozumny, nie mo�e przecie� ani poj��, ani nawet powt�rzy�. Te
bbbbrrrrr, aoeuiy, aczczcz, uffff, echchch, rrrurrr, bzzzz i ca�a masa innych
idiotyzm�w.
- Nie przesadzajcie. Na razie i tak my, zwierzaki, wi�cej rozumiemy z tego, co
Rafa� gada, ni� ludzie. Ale to prawda, mo�e by� gorzej - westchn�a Szarotka.
Rocky pokiwa� g�ow�, przyznaj�c racj� Szarotce, co j� wyra�nie podnios�o na
duchu.
- Ja nie widz� powodu do paniki. Na to po prostu nie ma rady i kropka. Jak by
si� to dalej nie potoczy�o - my zwierzaki, przecie� m�drzejsze, i tak wi�cej
rozumiemy z tej nieporadnej ludzkiej mowy ni� oni z naszej.
- Rumor ma racj� - Rocky pokiwa� g�ow� w stron� Szarotki. - Dziwne tylko, �e
cz�owiek im mniejszy, tym m�drzejszy. Ot, taki Rafa�; jeszcze niedawno wszystkie
zwierzaki nazywa� hau, hau. I �mia� si� z doros�ych, bo mia� racj�: tylko oni
nie rozumieli, �e to hau, hau inaczej brzmi, kiedy chodzi o mnie na przyk�ad, a
inaczej, kiedy Rafa� wo�a Batiara, i jeszcze inaczej kiedy pokazuje Szarotk�.
Prawda, Szarotko? A mo�e -
Rocky rozejrza� si� dumnie po wszystkich i jakby jeszcze bardziej pr�bowa�
skurczy� swoje male�kie chomicze cia�ko -mo�e po prostu tak ju� jest w og�le, �e
im stworzenie mniejsze, tym m�drzejsze.
- Mo�e, mo�e... To zupe�nie prawdopodobne - Bojownik zafalowa� w akwarium ca��
roz�o�ysto�ci� swej migotliwej stubarwnie p�etwy. - Chyba tak nawet jest na
pewno. W ka�dym razie my, rybki, mamy �wi�ty spok�j. Z nami ludzie w og�le nie
usi�uj� si� dogada�. Im si� wydaje, �e jeste�my nieme. W tym domu to mo�e Kaja
co� tam jeszcze pojmuje.
- Co� w tym jest - Mieczyk �mign�� wzd�u� akwarium. -Wygl�da na to, �e Kaja
potrafi rozr�ni�, kiedy Bojownik jest naprawd� wojowniczy, a kiedy chce pokaza�
tylko, jaki jest pi�kny.
- Eeee, szkoda gada� - Maja przeci�gn�a si�, pr꿹c przy tym sw�j l�ni�cy
grzbiet wyra�nie w ten spos�b, aby �wiat�o z nocnej lampki jak najefektowniej
odbija�o si� w jej futerku. - Ludziom, a zw�aszcza doros�ym, wydaje si�, �e
dopiero kiedy si� poprzebieraj�, staj� si� pi�kniejsi. Magda to nawet raz po raz
wyrzeka na Andrzeja, �e mu si� nie chce przebiera�. A sama przecie� na golasa
wygl�da o wiele �adniej ni� w tych swoich bluzkach, kt�re tak niezno�nie
szeleszcz�, a� uszy bol�. Mo�ecie mi wierzy�, przecie� zawsze siedz� na
kaloryferze w �azience, kiedy Magda si� k�pie. Pewnie, �e wygl�da �adniej,
chocia�... - kotka mimochodem poliza�a futerko na ogonie - chocia� mo�e Magda
przebiera si� dlatego, �e jej wstyd, bo nie ma w�os�w. Tych par� k�pek - �miechu
warte. Patrzcie, jaki Rocky dumny, �e Szarotka taka w�ochata.
Chomik przybra� naj ob�j �tniejsz� ze swych min i jeszcze bardziej ni� zwykle
wyd�� policzki; Rocky nie lubi pokazywa� po sobie, jak bardzo Szarotka mu si�
podoba.
- Ja ich wszystkich nawet lubi� - Klarze uda�o si� wresz-
10
cie dorwa� do s�owa. - Jak na ludzi s� nawet ca�kiem nieg�u-pi. Jak na ludzi,
oczywi�cie, powtarzam. Tylko, �e w�a�nie s�abo oswojeni. Dlatego was tutaj
zebra�am: mo�e uda si� nam wsp�lnymi si�ami troch� tych ludzi wychowa�.
- Pr�ny trud. Z nimi nie pogadasz - Maja znowu kpi�co zmru�y�a oczy. - Za
bardzo t�pi - czy mo�e inaczej: nadto g�usi i �lepi - �eby ich czegokolwiek
nauczy�.
- Ale� Maju, pomy�l - Klara broni swojego zdania. - No pomy�l, te ich maniery...
- A co ty masz przeciwko ich manierom?
- Wszystko. Pierwsze z brzegu: nie s�yszysz, jak Magda na mnie wykrzykuje za
byle co, za par� bobk�w na dywanie?
- To prawda, ale ja id� na ust�pstwa. Ten piasek w kuwecie jest ca�kiem do
zniesienia. Nie ma innej rady - trzeba si� przystosowa�.
- Ty zawsze by�a� sceptyczk�l - Klara zaperzy�a si� nie na �arty.
- Patrzcie - kotka odwr�ci�a si� od Klary ostentacyjnie. -Ta �winka, morska
zreszt�, chcia�aby ich nauczy� prawdziwej mowy i manier, a sama przejmuje od
ludzi takie paskudne przekle�stwa. Sceptyczkal Dobre sobie.
- To nie �adne przekle�stwo, ty g�upia kocico! To s�owo, kt�re Andrzej zawsze
powtarza, kiedy nie udaje mu si� do czego� przekona� Magdy.
- Ju� si� nie z�o��, Klaro - Maja przesta�a mru�y� oczy i przybra�a ton bardziej
mrukliwy. - I zapami�taj sobie: z lud�mi mo�na od biedy �y�, ale �eby ich czego�
nauczy�, nie wyobra�aj sobie. Najwy�ej mo�na ich oswoi�. No, mo�e jeszcze
przysposobi� do rozumienia najprostszych gest�w. Albo d�wi�k�w - ot, miauczenia,
psiego szczekania, twoich pisk�w. Wiele pokole� kot�w musia�o pracowa� na to,
�eby chocia� cz�� ludzi zrozumia�a, �e mruczenie nie zawsze
u
oznacza rozkosz, a tylko grzeczno�� wobec nich, uprzejmo�� - rozumiesz? Do
dzisiaj zreszt� ma�o kt�ry cz�owiek pojmuje, �e g�askanie jest przyjemno�ci� nie
tyle dla kota - w ka�dym razie nie zawsze - ile dla tego, kt�ry g�aszcze. Bo
wydaje mu si� wtedy, �e jest bardziej czu�y i lepszy, ni� jest.
Rumor nagle szczekn�� ostrzegawczo. I rzeczywi�cie - Kaja zacz�a si�
przeci�ga�. Zaraz otworzy oczy i wstanie.
Batiar rozwali� si� na �rodku pokoju i g�o�no zachrapa� -b�dzie wygl�da�o na to,
�e twardo przespa� ca�� noc. Rocky i Szarotka b�yskawiczne zagrzebali si� w
trocinach. Bojownik dumnie ruszy� za marmurow� ska�k� i zamar� w bezruchu.
Reszta rybek zaszy�a si� w wodorostach. Tylko Maja spod przymkni�tych powiek z
ironicznym mruczeniem przygl�da si�, jak Klara zwiewa w g��b swojej budki.
- Znowu nic nie wysz�o z naszej narady. Znowu nie uda�o si� nam stworzy� planu
prawdziwego oswojenia ludzi i nauczenia ich cho�by najprostszych rzeczy - smutno
pisn�a �winka morska i wygodniej umo�ci�a si� w budce.
- Bo, zapami�taj sobie wreszcie - z parapetu dosz�o do Klary mruczenie Mai - z
dzie�mi, a nawet i z doros�ymi lud�mi, jako� da si� �y�, chocia� oczywi�cie nie
mog� r�wna� si� z nami, zwierzakami.
- Ufff! Poszli wreszcie - Klara najpierw wysun�a zza kanapy nosek, par� razy
poruszy�a w�sikami i ostro�nie rozejrza�a si� woko�o. Dopiero po chwili, ju�
pewniejsza, wybieg�a na �rodek salonu. Wygl�da tu okropnie: ba�agan, meble po-
przesuwane, przewr�cone krzes�o, talerzyki i fili�anki z resztkami herbaty,
szklanki nie dopitej coca-coli, a w k�cie wala si� jeszcze jakie� jab�ko, to si�
nawet przyda.
Po�r�d ca�ego tego rozgardiaszu Batiar rozci�gn�� si� na dywanie jak d�ugi.
Drzemie z wywalonym j�zorem. Nawet nie chce mu si� podnie�� g�owy.
- Ufff... - powt�rzy�a Klara z prawdziw� ulg�. - Ba�am si�, �e ju� si� nigdy nie
wynios�.
13
- A ja my�la�em, �e mnie zag�aszcz� na �mier� - Rumor wpad� do salonu wprost z
korytarza, gdy� na ca�e popo�udnie zagrzeba� si� w stercie p�aszczy i kurtek
zrzuconych na kup� przez czered� dzisiejszych go�ci, kt�rych zwierzaki zupe�nie
si� nie spodziewa�y. - Z pocz�tku by�o ciekawie i nawet mi�o, ale jak si� wzi�li
do g�askania i noszenia mnie na r�kach, musia�em zacz�� warcze� i udawa�, �e
zaraz pogryz�.
- Skaranie boskie z t� ekip� filmow�! - Batiar ci�ko podni�s� �eb z dywanu. -
�e te� Magda musi pracowa� akurat w telewizji! Niechby sobie by�a dziennikark� w
gazecie albo przynajmniej robi�a programy telewizyjne na miejscu, w tym ich
jakim� studio. Ale nie; upar�a si�, �e cykl dla dzieci i o dzieciach musi by�
filmowany w prawdziwym domu. No i mamy za swoje!
- To wszystko przez Kaj� - Maja pojawi�a si� w salonie nagle i nie wiadomo sk�d,
bezszelestnie jak to ona, po kociemu. - Tak d�ugo Kaja narzeka�a i chlipa�a, �e
mama wci�� poza domem, �e nigdy jej nie ma, �e siedzi w tej swojej telewi-zorni,
a� Magda da�a za wygran� i wymy�li�a serial z dzieciakami. No i teraz ca�a ta
mena�eria zwala si� nam na g�ow�. Kamera, �wiat�o, d�wi�k, operator, aktor,
re�yser, t�um dzieciak�w.
- O Bo�e, c� za niezno�ny facet, ten re�yser - drze si� w niebog�osy!
- Te� by� si� dar�a - nie wiadomo czy Maja sprzyja re�yserowi, czy po prostu
musi, jak zwykle, dopiec Klarze. - Dar�aby� si� tak samo, Klaro, gdyby� tylko
potrafi�a ogarn�� swoim �wi�sko-morskim rozumkiem ca�y ten ba�agan. Biedny
re�yser musi si� nie�le nawrzeszcze�, �eby wzi�� na smycz ekip�. W ko�cu to on
ma zmusi� ca�� t� czered�, �eby scenka po scence zagrali to, co Magda wymy�li�a.
- A Magda wcale si� nie drze, jak on. Widzisz... - Klara
14
jest zadowolona, �e sprzeciwiaj�c si� Mai, mo�e wzi�� te� w obron� Magd�; troch�
j� gryzie, �e tak denerwuje mam� Kai swoimi bobkami na ka�dym kroku.
- �adna sztuka. - Maja, zaprzysi�g�a przyjaci�ka Andrzeja, ma okazj� wstawienia
si� za nim. - Magda nie ma po prostu energii wrzeszcze� na ekip�, bo wszystko,
co j� gniecie, zd��y�a rano wysycze� na Andrzeja.
- Lepiej, �eby ten ca�y tw�j Andrzej pilnowa� swojej pisaniny.
- Ciszej tam na parterze! - Batiar otworzy� jedno oko i �ypie z dezaprobat�. -
Wystarczy tej paplaniny! Przynajmniej wy zachowujcie si� jak zwierz�ta, je�eli
ludzie musz� zachowywa� si� jak ludzie. Co za banda... A to re�yser wrzeszczy, a
to aktor zapomnia� tekstu i ca�� scenk� - kt�r� znam ju� na pami�� i do
znudzenia - trzeba powtarza� od pocz�tku. A to operator zagada� si� z Magd� i
co� nie tak wysz�o w zdj�ciach. A to, a owo - w ko�o Macieju. Ca�e to filmowanie
polega g��wnie na marnowaniu czasu.
- A mnie si� to podoba - wtr�ci� si� Rumor. - Lubi�, gdy przy filmowaniu wszyscy
si� �piesz�, biegaj� i warcz�. Zupe�nie jak ja, kiedy goni� pszczo�y po
ogrodzie.
- A� dziw, �e w ko�cu co� z tego wychodzi - Klara podrapa�a si� tyln� �apk� w
ucho. - Wydaje si�, �e to sam ba�agan i nikt nic z tego nie rozumie. Co chwil�
ten pan od mikrofon�w przerywa i wo�a, �e nie s�yszy.
- Mo�e nie ma w uchu takiego aparaciku jak Dziadek -mrukn�� Batiar. - Dziadek
us�ysza�by wszystko.
- ...gdyby by�o warto - mlasn�a Maja, dopijaj�c �mietank� z zapomnianego w
salonie dzbanuszka.
- A co, nie warto?! - tym razem Klara jest oburzona na dobre. - W ko�cu co drug�
�rod� Kaja i Rafa� ogl�daj� w telewizji te Magdy programy. I jako� wszystko
rozumiej�. Wra-
15
caj, kocico, do Andrzeja i mrucz mu te swoje przypochlebian-ki.
- Dobrze si� ten program nazywa: Po rozum do g�owy. Bardzo by ci si�, Klaro,
przyda�o to poogl�da�. Chocia� -Maja doda�a jeszcze od niechcenia - chocia�
marna nadzieja na rezultat...
- Powiedzia�em ju� raz - cisza na parterze!
Maja wyliza�a �mietank� do ostatniej kropelki. Przeci�gn�a si� wielce
zadowolona:
- Przekle�stwo! Najpierw ta ekipa i rejwach, �e nawet kiedy wskocz� na najwy�sz�
p�k� w bibliotece, to i tam nie spos�b podrzema� spokojnie. A teraz z kolei ci
dr� si� jak op�tani. �egnam pa�stwa, bez �alu. - Skierowa�a si� w stron�
biblioteki. - Czas nam z Andrzejem troch� popracowa�.
- Wygl�da mi na to, �e ca�ym tym filmowaniem najbardziej zachwycona jest Kaja -
Batiar zwr�ci� si� do kotki i Maja na razie zrezygnowa�a wida� z pracy, bo
zawr�ci�a od progu i umo�ci�a si� pomi�dzy przednimi �apami owczarka. -Smarkula
wreszcie mo�e co chwila przebiera� si� w inne kiecki, jeszcze j� poganiaj�, �e
kamera czeka. Ach te dziewuchy! - lizn�� kotk� niby ot tak, mimochodem, ale
wida� przecie�, �e z wyra�n� sympati�. - Ach, te dziewuchy! �e te� chce si� jej
tak wyg�upia�. Wszystkie one takie same. I ma�e, i du�e. Doros�e nawet gorsze.
Nie tylko, �e si� wci�� przebieraj�, ale jeszcze siadaj� przed lustrem i smaruj�
sobie usta jakim� czerwonym paskudztwem.
- G�upi pastuch! Nic, jak zwykle, nie rozumiesz - Klara z irytacji a� stan�a na
tylnych �apkach, zdecydowanie bior�c swoj� pani� w obron�. - Bardzo dobrze, �e
Kaja i jej kole�anki mog� si� do tego filmowania troch� poprzebiera�. Ciebie
Dziadek wyczesze - i cze��, ju� jeste� elegancki. Maja wyli�e sobie futerko i
tak�e jej wystarczy. A dziewczyny to niby
16
co maj� robi�, �eby si� chocia� troch� upi�kszy�? Ludziom, biedakom, nie tak
dobrze jak nam: im si� futerko na zim� samo nie zmienia.
- Te� by si� im mia�o co zmienia�! - kocica prychn�a ironicznie. - Tych troch�
w�os�w na g�owie? Masz, Klaro, racj�, czasem mi ich nawet odrobin� �al.
- Jako� na co dzie� trudno to zauwa�y� - warkn�� Rumor. - Nie okazujesz ludziom
przesadnego wsp�czucia; wiecznie obra�ona i wynios�a.
- Et, psia natura niewolnika. Ciebie to byle kto poklepie, ju� merdasz ogonem -
Maja lekcewa��co zmru�y�a kocie oczy.
Przebrzyd�a ironistka, pomy�la� Batiar, ale si� nie odezwa�. Za to ona zwr�ci�a
si� z kolei w�a�nie do owczarka:
- Niby taki� zakochany w Dziadku - ci�gnie kotka oboj�tnym tonem - a jak Filip
da� ci dzisiaj kawa�ek ciasta, to� si� o ma�o nie ud�awi�. Od razu przyjaciel.
- A id� ty, kocia naturo! - Batiar k�apn�� z�biskami i warkn�� niby-gro�nie, jak
to on. - Po pierwsze: nie �aden Filip, tylko Grze�; a po drugie: to bardzo mi�y
facet.
- W�a�nie �e on jest i Filip, i Grze� - Klara oderwa�a si� od resztek jab�ka,
kt�re ko�czy chrupa� w k�cie. - Po prostu ma pewnie dwa imiona. Sama dzisiaj
s�ysza�am. Trzyma� mnie w�a�nie na kolanach, kiedy Magda zawo�a�a z ogrodu:
�Grzesiu, na plan! Kamera czeka, kr�cimy scen� Filipa". Czyli: on jest i Grze�,
i Filip r�wnocze�nie.
- Bo to jest aktor, ty morsko-�wi�ski m�d�ku - Maja niespodziewanie stan�a po
stronie Batiara, pewnie przez roztargnienie. Bo w�a�ciwie, jak zwykle, musi jej
chodzi� o to, �eby pokaza�, jaka niby bystra. Kocica przem�drza�a! - No, nie
r�b, Klaro, takich min. Co za szcz�cie, �e nie urodzi�am si� �wink� morsk�,
taka to nigdy nic nie rozumie i wiecznie zdzi-
17
wion�. Ja siedz� sobie na bibliotece i tylko udaj�, �e drzemi�, a ludzie
swobodnie gadaj� i wszystko mo�na pods�ucha�.
- No, to skoro jeste� taka m�dra, powiedz: dlaczego ten Grze� to raz Grze�, a
raz Filip? No, prosz�... - Klara niby pr�buje si� odci��, ale wida�, �e a� jej
w�siki chodz� z ciekawo�ci.
- Przecie� m�wi�, �e Grze� to aktor. I w tym serialu gra z dzie�mi Filipa,
takiego ich niby starszego przyjaciela.
- A co to znaczy: gra? - Klara zd��y�a ju� zapomnie�, �e jest ura�ona.
Maja ma bardzo zadowolon� min�. Zawsze lubi potwierdza� swoj� wy�szo��:
- Aktor to taki zaw�d, po prostu. Jak dziennikarz, listonosz, albo jak
sprzedawca w sklepie zoologicznym. I on w�a�nie ich wszystkich gra. No, jak by
ci to powiedzie�: udaje r�nych innych ludzi. Pokazuje ich w teatrze albo przed
kamer�. Kr�tko m�wi�c: pokazuje ludziom, jakimi s� naprawd�.
- A co? To oni naprawd� nie s� naprawd�?
- Cicho sied�! - Maja nie znosi, kiedy byle �winka, i to jeszcze morska, pr�buje
jej przerywa�. - S� oczywi�cie naprawd� jak ty albo ja. Ale ludzie cz�sto nie
potrafi� przyjrze� si� uwa�nie samym sobie. I w�a�nie aktor im to pokazuje: jacy
naprawd� s�, jak si� zachowuj� lub jak by si� mogli zachowywa� w r�nych
sytuacjach, albo jak my�l�, czy raczej -jak by my�leli, gdyby my�leli. Aktor po
prostu podgl�da innych ludzi. Podpatruje, a potem ich w�a�nie gra. I wtedy oni
na to patrz� i dowiaduj� si� o sobie troch� wi�cej.
-1 my�lisz, �e oni to lubi�?
- Bardzo. Nie widzia�a�, jak Magda i Andrzej biegn� przed telewizor, kiedy tylko
pokazuj� w nim jaki� teatr?
- Wcale nie jestem pewien, �e tak znowu lubi�. W ka�dym
18
razie chyba nie zawsze - Rumor zamy�li� si� tak g��boko, �e jamnicze uszy jakby
mu si� jeszcze bardziej wyd�u�y�y. - No pomy�l, Maja: ten pan Krzysiek, kt�ry do
nas przychodzi, ten przyjaciel Andrzeja. On przecie� te� jest aktorem. Ja zwykle
siedz� z Andrzejem przed telewizorem, kiedy ogl�da teatry. No i par� razy
widzia�em, jak gra� ten jego Krzysiek. Ty sobie nawet nie wyobra�asz, jakich on
gra� ludzi. Okropnych. Po prostu strasznych! Raz to a� si� go troch� ba�em,
kiedy przyszed� do nas akurat nast�pnego dnia. I ty, kocico, my�lisz, �e ludzie
mog� lubi�, �eby ich kto� pokazywa� w takich paskudnych momentach....
- A pewnie. Ludzie si� temu przygl�daj�, siedz� sobie wygodnie w fotelach,
popijaj� herbatk� i widz�, jacy to na przyk�ad okropni mog� by� inni. I tyko
niekt�rzy potrafi� wzi�� to do siebie. Mo�e nawet troch� si� potem zastanowi�,
troch� siebie samych zrozumie� i co nieco zrozumie� innych. Ale to tylko
niekt�rzy.
- Kt�rzy?
- No, ci na przyk�ad, kt�rzy kochaj� zwierz�ta. Bo jak si� kocha, to w�a�nie
pr�buje si� rozumie�. I to ci ludzie usi�uj� si� porozumie� z nami, zwierzakami
- przyj�� nas takimi, jakimi jeste�my. Chocia� z g�ry wiadomo, �e nie potrafi�,
w ka�dym razie nie do ko�ca. Ale mimo to, tylko w�a�nie tych ludzi mo�na
tolerowa�.
- Szanowa�, chcia�a� powiedzie� - wtr�ci� Batiar.
- Sama najlepiej wiem, co chc� powiedzie�. Ale niech ci b�dzie - przytakn�a
Maja, cho� niech�tnie, i z powrotem odwr�ci�a si� do Klary. - Mo�e Batiar ma
racj�: tak, tych mo�na nawet szanowa�... troch� - doda�a - na wszelki wypadek,
�eby nie wyda� si� przesadnie �askaw�. - Mo�na ich troch� szanowa�, bo pr�buj�.
Usi�uj� co� zrozumie�. I z nas, zwierzak�w, i z samych siebie. A najwa�niejsze -
to pr�bowa�.
19
- I tak wyjdzie z tego najwy�ej po�owa - Batiar znalaz� wreszcie okazj�, �eby
sprzeciwi� si� Mai.
- Ale je�eli si� nie pr�buje, to nawet i tej po�owy nie b�dzie.
Batiar chyba zgodzi� si� z opini� kotki, bo podni�s� si� z dywanu i milczkiem
pocz�apa� do pokoju Dziadka. Zawsze mu �atwiej wyj��, ni� przyzna� kocicy racj�;
psia natura.
20
Dom to dom - wiadomo, najwa�niejszy. Ale co ogr�d, to jednak ogr�d. Zw�aszcza
kiedy s�o�ce �wieci tak wspaniale -mo�e nie a� tak ciep�o jak zim� kaloryfery,
ale co tu w og�le por�wnywa�: s�o�ce to s�o�ce. I te wszystkie zapachy! Tak,
zapachy na pewno nie s� mniej wa�ne. Z Kai to jednak dobra dziewczyna, mimo �e
dziewczyna. Nawet klatk� z chomikami wynios�a dzi� do ogrodu. Dla Klary jest
jeszcze lepsza; Szarotka i Rocky z odrobin� zazdro�ci przygl�daj� si� przez
kratki, jak �winka morska nurkuje w trawie. Ale zawsze co� za co� -nie ma tego
z�ego, co by nie wysz�o na dobre: chomik�w Rafa� w klatce przynajmniej nie
dosi�gnie, a za Klar� ugania po ca�ym trawniku. �e te� nauczy� si� tak szybko
biega�, jeszcze
wiosn� ledwo drepta� jak kaczka. O, teraz przyczepi� si� do Batiara. Ma�o mu
ogona nie urwie, smarkacz. To psisko ma jednak �wi�t� cierpliwo��. A mo�e tym
razem nie tyle to cierpliwo��, ile skutki zwyczajnego ob�arstwa? Batiar le�y jak
k�oda.
- Dzisiaj to chyba podjad�e� sobie do syta, co? Za wszystkie czasy - pisn�� z
klatki Rocky, a Szarotka zachichota�a natychmiast, ale urwa�a nagle, jak to ona,
wstydliwie. Ten Rocky - spojrza�a z podziwem -jak ju� co� powie, to powie.
- A pewnie, �e sobie podjad�em - Batiar wsta�, wypr�y� si� i ziewn�� na ca��
szeroko�� ogromnego pyska. - Trzeba umie� o siebie zadba�.
- Zw�aszcza jak si� ordynarnie kradnie - mrukn�a p�g�bkiem Maja, bo w takim
wspania�ym s�o�cu nie bardzo jej si� chce wszczyna� zajadlejsze spory, nawet z
Batiarem. - My�la�am, �e jeste� owczarek podhala�ski. A ty jeste� po prostu
z�odziejaszek pospolity.
C�, kto potrafi zakr�ci� si� wok� swoich spraw, ten �yje jak panisko. Batiar
mo�e by to nawet i powiedzia�, ale nie warto otwiera� pyska do byle kocicy,
kiedy jest tak wspaniale i sy-to. A zreszt�, kto Magdzie kaza� postawi� ca�y ten
ogromny makowiec na niskim ogrodowym stoliku - akurat na wysoko�ci nosa Batiara?
Trzeba by�o zobaczy� jej min�, kiedy zorientowa�a si�, �e psisko dojada resztki
makowca. No, a us�ysze� mo�na j� by�o pewnie daleko w lesie za ogrodem. Tylko
Dziadek si� �mia�. Te� co� tam niby mamrota�, ale tylko tak, dla pozoru. Nie ma
co, na Dziadka zawsze mo�na liczy�.
- Podjad�em, owszem, nie b�d� udawa�, �e nie - Batiar nawet nie usi�uje ukrywa�
satysfakcji. - Imieniny to jednak niez�a rzecz. Nawet ludzie potrafi� czasem co�
dobrego wymy�li�. Nie mia�bym nic przeciwko temu, �eby Kaja obchodzi�a imieniny
co tydzie�.
- Byle mi z tej okazji nie zawi�zywa�a na szyi takiej idiotycznej kokardki -
pisn�a Klara i czmychn�a przed Rafa�em w k�p� pokrzyw; a niech si� smarkacz
wreszcie poparzy.
- Rzeczywi�cie, z t� czerwon� kokard� wygl�dasz jeszcze g�upiej ni� zwykle -
zamrucza�a Maja z udanym wsp�czuciem, ale wyra�nie nie bez odrobiny
satysfakcji.
- Bo te� i po co oni obchodz� imieniny? - Klara wychyli�a czubek nosa spomi�dzy
pokrzyw. - Ja tam nic z tego nie mam, makowca nie jadam. �eby tak przynajmniej
podawali na imieniny marchewk�... - i rozmarzy�a si� do tego stopnia, �e
Rafa�owi zn�w uda�o si� podpe�zn�� i prawie j� dopa��.
- Imieniny... urodziny... �wi�ta... - Batiar wymrukuje te kolejne s�owa, jak
gdyby wszystkie znaczy�y to samo: makowiec. - Sto razy powtarza�em ci, Klaro -
odwr�ci� wreszcie �eb do �winki morskiej - �e trzeba by� wyrozumia�ym dla
dziwactw ludzi. W ko�cu te ich wszystkie �wi�ta nam przecie� nie szkodz�.
Czasem, jak wida�, potrafi� si� nawet na co� przyda�. A wielka mi sprawa kokarda
na szyi, prze�yjesz. Ja obro�� nosz� codziennie i nie narzekam.
- Ka�dy w ko�cu ma jakie� imi� - pisn�� pojednawczo Rocky - to zwyczajne....
-...ajne, ...ajne... - Szarotka chcia�a go poprze�, ale biedna, jak zwykle, nie
zd��y�a. �e te� zawsze musi si� tak zagapi�.
- Pewnie, �e ka�dy ma imi�. Ale nie ka�dy, Szarotko, takie g�upie, jak tw�j
ukochany. Rocky... te� mi imi�! - szczekn�� Rumor i pogna� w g��b ogrodu
obsobaczy� kolejnego wr�bla, kt�ry odwa�y� si� przysi��� na ga��zi orzecha. -
Wstyd! Po prostu wstyd! - odwr�ci� si� jeszcze w biegu.
- To nie jego wina - Szarotka pisn�a beksiwie i, jak to ona, czule przytuli�a
si� do Rocky'ego. - Kaja ogl�da w telewizji te g�upie kresk�wki i w jednej z
nich na nieszcz�cie wyst�powa� chomik, kt�ry mia� na imi� Rocky. No i tak ju�
zosta�o. Nie martw si�, m�j w�ochaczku, mnie tam podobasz si� ca�y, razem z
imieniem.
- A co - odci�� si� chomik, wyra�nie podtrzymany na duchu przez Szarotk� - imi�
Rumor brzmi lepiej?
- Lepiej nie lepiej, ale ma sens - jamnik zd��y� wr�ci� spod orzecha, bo wr�ble
nie wytrzyma�y w ko�cu jego jazgotu i odlecia�y. - Zawsze by�em dzielny. Od
samego pocz�tku. Mama m�wi�a mi, �e ledwie otworzy�em �lepka, od razu zacz��em
robi� w kojcu taki rumor, �e Andrzej tak mnie w�a�nie nazwa�.
- Dawno przesta�e� by� szczeniakiem, ale do rozumu nie doszed�e�. Kto to
widzia�, �eby ca�y bo�y dzie� ugania� po ogrodzie za ptaszkami i jazgota� jak
op�tany? Co tam za ptaszkami, nawet pszczole nie przepu�cisz. Magda m�wi, �e ty
chyba masz g�ow� nie ca�kiem w porz�dku.
- Sied� lepiej cicho i napychaj policzki ziarnem. Trzymaj� ci� w klatce, bo�
chomik g�upi jak chomik. Nawet by� do domu wr�ci� nie potrafi�.
- On wcale nie chcia�by st�d wychodzi�. Bo i po co? �eby gania� po ca�ym
ogrodzie jak byle pomylony jamnik? Rocky woli siedze� tutaj razem ze mn�.
Prawda, w�ochaczku?
No, Rumor wyra�nie dopiek� Szarotce do �ywego, skoro odwa�y�a si� wyg�osi� tak
d�ugie przem�wienie. Rocky spojrza� na ni� z uznaniem, ale nic nie powiedzia�,
bo w�a�nie na-pycha sobie obydwa policzki now� porcj� pszenicy. Mo�e zreszt�
napycha je sobie w�a�nie dlatego, �eby nie musie� jamnikowi odpowiada�.
Przez d�u�sz� chwil� panowa�a leniwa s�oneczna cisza. Tylko Maja, nie jak na
rozmarzon� kotk� przysta�o, zbyt energicznie porusza�a ogonem w jedynie sobie
znanym rytmie. Tylko to jedno - takie w�a�nie obijanie parapetu ogonem -
zdradza�o czasem, �e nie potrafi ukry� podniecenia.
24
- Maaajaaa... - wymrucza�a wreszcie przeci�gle. Unios�a si� z pe�n� gracj� i
wypr�y�a grzbiet we wspania�y pa��k. -Maaajaaa... To ci dopiero imi�!
Kr�lewskie. Wi�cej nawet: boskie - zrobi�a min� wielkiej kociej damy i doda�a
niedbale: - Maja, grecka bogini przyrody.
- Dobra, dobra, ty nasza bogini z parapetu - Batiar podni�s� warg� w krzywym
u�miechu. - Nie trzeba koniecznie przesiadywa� u Andrzeja w bibliotece i
wyciera� ogonem kurzu z ksi��ek, �eby sta� si� tak� niby-m�dr�. Sam s�ysza�em,
jak Andrzej m�wi� Kai, �e Maja to nie tylko grecka bogini; to tak�e w jakiej�
tam india�skiej ilozofii...
- ...nie india�skiej, tylko indyjskiej! I nie ilozofii, tylko filozofii, ty
pastuchu - prychn�a rozw�cieczona kotka. - Wiem o tym doskonale: w filozofii
indyjskiej maja to znaczy iluzja, z�udzenie, poz�r i - doda�a ju� spokojniej - i
bardzo pot�na si�a.
- Wiem, wiem, ty iluzjo. M�wi� przecie�, �e s�ysza�em, jak Andrzej opowiada� o
tym Kai. Te� masz si� czym chwali�... Ca�a w�a�nie jeste� iluzja i z�udzenie.
Nigdy nie wiadomo, co naprawd� my�lisz i czego si� mo�na po tobie spodziewa�.
Przewa�nie wszystkiego najgorszego - Batiar podni�s� si� leniwie i pocz�apa� do
miski. - Iluzja przewrotna - burkn�� jeszcze, ch�epcz�c wod�.
Maja wypr�y�a grzbiet do tego stopnia, �e mog�oby si� wydawa�, i� jej za chwil�
p�knie. A� si� rozsierdzonej kocicy podnios�a na plecach sier�� od szyi po sam
ogon.
- Batiar - prychn�a - Batiar... takiego imienia Rafa� nawet nie pr�buje
wym�wi�. Mo�e jeszcze nie potrafi, ale raczej w�tpi� - po prostu wstyd mu za
ciebie.
- O, przepraszam! - owczarek a� si� zach�ysn�� wod�. -Bardzo przepraszam! To
jest sprawa tradycji. Ja jestem pies Dziadka przede wszystkim. A Dziadek jest ze
Lwowa. A ba-
tiar to stare i bardzo pi�kne lwowskie s�owo.
- �wi�ta prawda, m�j drogi, �wi�ta prawda. S�owo jest lwowskie - Maja odpr�y�a
si�, zwin�a w k��bek i tylko oczy w s�o�cu b�yskaj� jej z�o�liwie. - Tyle
tylko, �e to stare lwowskie s�owo znaczy po prostu... chuligan, �obuz, zwyczajny
ulicznik.
- Po dzisiejszym numerze z makowcem powinno znaczy� tak�e: z�odziejaszek -
zachichota� Rocky z policzkami pe�nymi ziarna; rad, �e wreszcie mo�e si�
Batiarowi odci�� za swoje w�asne imi�, kt�rym tak naprawd� to wcale nie jest
zachwycony.
Wi�ksze zwierzaki nawet nie zareagowa�y. Mo�e dlatego, �e wdawa� si� w
przepychanki z takim, ot, maciupcim chomikiem po prostu nie uchodzi. A mo�e
dlatego, �e Dziadek to jest Dziadek i ma w tym towarzystwie szczeg�lne prawa.
Kiedy� to z Dziadkiem w og�le by�o wspaniale, zw�aszcza Rumorowi. By�o tak
jeszcze wtedy, kiedy Dziadek kiepsko s�ysza�. Ale si� sko�czy�o - Dziadek w�o�y�
sobie do ucha jaki� taki specjalny aparacik i s�yszy wszystko. Sko�czy�y si�
wi�c dobre czasy dla Rumora. Teraz Dziadek s�yszy nawet, kiedy Rumor obgryza
cichcem jego pantofle. A tak strasznie lubi je sobie poobgryza�! Dziadek kupi�
mu sztuczn� ko��, �eby Rumor da� wreszcie tym pantoflom spok�j. Ale� ci ludzie
niem�drzy - niech sobie sami takie ko�ci obgryzaj�! Im wszystko jedno, zjedz�
przecie� najwi�ksze �wi�stwo, nawet szpinak... Jeden tylko Batiar jest w stanie
wybaczy� Dziadkowi dos�ownie wszystko. S�owa na niego nie da powiedzie�. No, bo
te� i Dziadek da�by si� za Batiara pokroi� w plasterki. A zanim sprawi� sobie
ten ca�y aparacik do ucha, kiedy jeszcze kiepsko s�ysza� i mo�na by�o spokojnie
obgryza� pantofle, tak si� Dziadek z Batiarem zw�cha�, �e - jak to ludzie m�wi�
- �na migi" ca�kiem nie�le nauczy� si� rozumie� psi j�zyk. Ka�de
26
machni�cie uszu pochwyci, ka�dy rodzaj pomruku i �ypni�cia okiem. No i okr�ci�
sobie Batiar Dziadka wok� ogona. �e te� si� to wielkie psisko nie wstydzi,
rozpuszczony jak szczeniak jaki.
- Ale si� zaperzy�e� - Klara szczerzy do Batiara d�ugie z�bki zza k�py pokrzyw.
- Znowu da�e� si� sprowokowa� Mai. A�e� si� wod� zach�ysn��. Stary, a g�upi.
- Zaraz, zaraz - Szarotka, cho� taka nie�mia�a i cichutka, z Klar� to nawet
czasem potrafi si� poprzekomarza�. - Jak to w ko�cu jest? Stary to przecie�
m�dry. D�ugo �yje, du�o widzia� i wie. Rocky jest ode mnie tylko troszeczk�
starszy, a patrzcie...
- Nie bardzo jest na co, ty smarkata g�upolko - Batiar wy-kas�a� ju� wod� i z
powrotem po�o�y� si� na trawie.
- Wi�c jednak stary to m�dry - teraz Szarotka wyra�nie usi�uje przypodoba� si�
owczarkowi, najstarszemu z ca�ego towarzystwa.
-1 tak, i nie - tak powa�n� min� nawet u Batiara niecz�sto si� widzi. - I tak, i
nie; r�nie to bywa.
- Z�apa�a ci�! - pisn�� uradowany Rocky i pow�cha� czule Szarotk�. - Z�apa�a
ci�: nie masz zdania!
- Ja tylko nie mam pewno�ci - mrukn�� Batiar bardzo serio. - Pewno�� wcale nie
musi oznacza� m�dro�ci, cz�sto bywa wr�cz przeciwnie.
- Prosz�, prosz� - Rocky atakuje dalej. - A ja w�a�nie na przyk�ad teraz jestem
pewien, �e jest dzie�, p�ne popo�udnie, i �e potem b�dzie noc.
- A czy jeste� tak�e pewien, ty mikrusie, �e rano Kaja nie zapomni zmieni� ci w
miseczce wod�?
- No, czy ja wiem, zwykle nie zapomina. Ale je�eli za�pi po tych swoich
imieninowych szale�stwach i pobiegnie do szko�y w ostatniej chwili... - Rocky
spu�ci� z tonu.
- A w�a�nie... - Batiar �ypn�� podejrzliwie w stron� Mai, czy tapaskuda znowu
nie wejdzie mu w s�owo jak�� z�o�liwo�ci�. Lecz nie, kotka chyba rzeczywi�cie
przysn�a. - A w�a�nie... - powt�rzy� wi�c z jeszcze powa�niejszym wyrazem
pyska. - Pewnym mo�na by� tylko tego, co jest na pewno. No i Dziadka, oczywi�cie
- doda� - ale to si� rozumie samo przez si�. Nad ca�� reszt� warto si� zawsze
zastanowi�, czy aby jest tak niezachwianie pewna. Tylko g�upia sroka, kt�r�
Rumor w�a�nie obszczekuje, jest pewna zawsze i wszystkiego. Tego zw�aszcza, co z
g�ry sama o czym� s�dzi.
W ogrodzie zrobi�o si� zamieszanie. Imieninowi go�cie Kai wylegli na taras i
pomagaj� solenizantce w sprz�taniu resztek po przyj�ciu. Oczywi�cie poza
resztkami makowca -te Batiar sprz�tn�� osobi�cie do ostatniej kruszyny.
- Kaju, zabieraj zwierzaki do domu - g�os Andrzeja s�ycha� na ca�y ogr�d. Grube
ma to g�osisko i dono�ne, prawie jak Batiar, chocia� to tylko cz�owiek. -
Poszukaj Klary, gdzie� si� znowu zaszy�a przed Rafa�em. Po�piesz si�, p�no si�
robi, na zwierzaki najwy�szy czas.
- Na zwierzaki... - Maja zeskoczy�a z rozkosznie nagrzanego parapetu i z
podniesionym w g�r� ogonem ruszy�a przez taras w stron� domu. - Na zwierzaki...
- pomrukuje gniewnie. Do siebie to s�odziutko - Kajuniu, Rafalku - imieniny
sobie urz�dzaj�, a o nas to, ot, zwierzaki po prostu. Jakby�my imion nie mia�y.
28
- No i jak tam? Wod� wam dzi� rano Kaja zmieni�a?
- Zmieni�a, zmieni�a - zaspanym g�osem chrz�kn�� Rocky. Wtuleni z Szarotk� w
siebie wygl�daj� oboje niczym puchata przytulanka. Najwyra�niej posypiaj�
jeszcze troszeczk� po �niadaniu. - A wiesz, Batiar - Rocky szerzej otworzy�
pacior-kowate oczka - wczoraj to mi jednak troch� strachu nap�dzi�e�. Wcale nie
by�em ju� taki pewien, czy Kaja przed szko�� nie zapomni w po�piechu o �wie�ej
wodzie dla nas.
- A widzisz? - Batiar wydaje si� bardzo rad, dumny z wynik�w wczorajszej lekcji.
- Nigdy nie nale�y by� wszystkiego pewnym...
- ...bo mo�na wyj�� na g�upa - mrukni�cie dosz�o z g��bi
rozrzuconej jeszcze po�cieli Kai, wida� rzeczywi�cie musia�a troch� zaspa� i
bardzo si� �pieszy�a do szko�y; tym �adniej, �e nie zapomnia�a o wodzie dla
chomik�w. Mimo �e taka przecie� - prawd� m�wi�c - ba�aganiara. Spod fa�d�w koca
wygramoli�a si� Maja. Ziewn�a przeci�gle raz i jeszcze raz, otrz�sn�a futerko.
Zeskoczy�a na pod�og�, mrukn�a co� w rodzaju - ... bo na g�upa... - i z pe�n�
gracj� ruszy�a ku drzwiom.
- Chocia� raz przyzna�a� Batiarowi racj� - zachichota�a ze swego k�ta Klara.
Czy�by� si� �le czu�a?
- Czuj� si� �wietnie. Zw�aszcza kiedy si� od was wynosz� - tym razem ziewni�cie
Mai by�o bardziej na pokaz ni� z rzeczywistej potrzeby. - A swoj� drog� ciebie,
Rocky, to nawet Batiar jest w stanie czego� po�ytecznego nauczy�.
Wygl�da�o na to, �e chce co� jeszcze doda�, ale z biblioteki rozleg� si� w�a�nie
przyciszony stukot. To znaczy, �e Andrzej siad� ju� przy maszynie do pisania.
Kotka przyspieszy�a kroku; ale nie za bardzo - niech si� im nie wydaje, �e tak
jej spieszno do pana.
- O, ju� zacz��! - Klara skrzywi�a pyszczek. - To si� w g�owie nie mie�ci, jak
on wcze�nie bierze si� do pisania. Kiedy normalne zwierz�ta powinny sobie
jeszcze troch� pospa�, Andrzej od �witu zaczyna stuka� w t� swoj� maszyn�.
Ludzie s� jednak do niczego.
Maja, cho� by�a ju� w bibliotece, z pewno�ci� musia�a to us�ysze�. Za wiele
sobie ta byle �winka pozwala! Kotka bezszelestnie pojawi�a si� znowu w progu
pokoju i przysiad�a ca�a nabzdyczona. Tylko jej wielkie kocie oczy b�yszcz�
czujnie. Maja - cho� taka na poz�r oboj�tna - Andrzeja gotowa zawsze broni� do
upad�ego.
- Co� s�ysza�am! S�ysza�am! - udaj�c, �e nie dostrzega powrotu Mai, Klara
wyskoczy�a z k�ta dumna, �e chocia� raz
30
wie wi�cej ni� pozostali. - Kaja cz�sto bierze mnie do biblioteki Andrzeja i tam
w�a�nie pods�ucha�am. Wiem wszystko! Ona tak�e ma ju� dosy� tego, �e jej tato
pisze ksi��ki tylko dla doros�ych. I to dla niekt�rych ledwie - dla tych, kt�rzy
tak jak on maj� kr��ka na punkcie tego g�upiego teatru. Zupe�nie jak gdyby sami
nie potrafili rozejrze� si� dooko�a. Ju� wol�, kiedy Andrzej ogl�da telewizj�.
Wtedy przynajmniej przestaje stuka� w maszyn� i mo�na chwil� odetchn��. Ale w
telewizji te� tylko teatry ogl�da, ju� ca�kiem mu si� pomiesza�o.
- Co� ty si� tak rozgada�a? - fukn�a Maja. - A niech sobie ogl�da teatry. Co ci
to szkodzi? Zawsze to lepsze, ni� kiedy Kaja gapi si� na bajki o zwierz�tach.
Wed�ug tych tam g�uptak�w z telewizji, zwierzaki w bajkach koniecznie musz� by�
�mieszne i pokraczne. Obrzydzenie bierze... Ale co� ty, Klarciu, w�a�ciwie w
bibliotece pods�ucha�a?
Jaka nagle przymilna... Ni st�d, ni zow�d - Klarciu. Ta kocica potrafi by�
jednak wstr�tnie przewrotna. Batiar nie ma co do tego najmniejszych w�tpliwo�ci.
Przecie� nie chodzi jej
0 �adne serdeczno�ci i przymilanki, a tylko o to, by z naiwnej morskiej �winki
wyci�gn�� wszystko.
- A w�a�nie, w�a�nie! - Klara jest zachwycona, bo niecz�sto si� zdarza, by
zwierzaki s�ucha�y jej z tak� uwag�. - Niczego nie spostrzegli�cie ostatnio? Kai
nagle przesta�o przeszkadza� to wieczne stukanie jej taty na maszynie. I w�a�nie
ja wiem dlaczego! Tylko ja! - Klara zrobi�a d�ug� przerw�
1 bardzo dok�adnie wyciera sobie �apk� koniuszek nosa. Zupe�nie jak gdyby akurat
w tej chwili dosta�a kataru.
- I co si� tak trzesz po nosie? Wypiszcz wreszcie swoje -ogon Mai rytmicznie
uderza w pod�og�. Nie ma w�tpliwo�ci, �e gdzie� tam w g��bi, pod futerkiem,
kotka a� dr�y z ciekawo�ci.
Klara stan�a na tylnych �apkach i wypr�y�a si� na ca��
31
swoj� - niezbyt imponuj�c� - wysoko��. Niespiesznie rozejrza�a si� po wszystkich
zebranych razem i po ka�dym z nich z osobna, i jeszcze raz po wszystkich od
pocz�tku. Kiedy cisza stawa�a si� ju� rzeczywi�cie trudna do zniesienia, a
przed�u�anie jej nie przynios�oby dodatkowego efektu, Klara odezwa�a si� wolno i
na tyle powa�nie, na ile w og�le pozwala jej na to piskliwy g�osik:
- Ot� s�ysza�am, jak Kaja nam�wi�a Andrzeja, �eby w ko�cu napisa� porz�dn�
ksi��k�: dla dzieci.
- Bujasz - Rocky lekcewa��co fikn�� kozio�ka na swej malutkiej hu�tawce. - Na
pewno bujasz. Andrzej jest za stary, �eby m�g� co� z dzieci zrozumie�.
- ...eci, ...eci - skwapliwie przytakn�a Szarotka, cho�, jak zwykle, sp�ni�a
si� i nic z tego nie wysz�o.
- Wi�cej wam powiem - Klara wci�� na tylnych �apkach usi�uje wypr�y� si�
bardziej, ni� wynosi ca�a jej wysoko��. -Szcz�ki wam opadn�: to ma by� ksi��ka
o... - �winka morska zn�w niezno�nie d�ugo zaj�a si� w�asnym noskiem. Wreszcie
wypali�a:
- To ma by� ksi��ka o zwierzakach!
I ca�emu towarzystwu rzeczywi�cie opad�y szcz�ki. Rumorowi a� j�zyk wysun�� si�
prawie do pod�ogi. Niewielka to zreszt� sztuka u jamnika, zw�aszcza kr�liczego,
kt�ry g�ow� nosi od pod�ogi nie wy�ej ni� chomiczy podskok.
- No, skoro ju� wiecie tyle, to dowiedzcie si� jeszcze wi�cej - Maja ruszy�a od
progu, bez po�piechu przedefilowa�a przez ca�y pok�j, przystan�a dopiero przed
��kiem Kai i d�ugo - stanowczo zbyt d�ugo jak na cierpliwo�� jej towarzyszy -
ostrzy sobie pazury o por�cz. Wreszcie wskoczy�a na ko�dr� i dopiero po paru
pow��czystych machni�ciach j�zykiem futerka odezwa�a si�, umiej�tnie stopniuj�c
wyra�enie:
- Wszystko, co m�wi Klara, to prawda. Ale nieca�a - zno-
wu przerwa�a na jeszcze par� li�ni��. - To b�dzie ksi��ka dla dzieci i
rzeczywi�cie o zwierz�tach. Ale najwa�niejsze jest to, �e b�dzie to ksi��ka... o
nas.
Cisza zaleg�a taka, �e niemal da�o si� s�ysze�, jak w akwarium Welonkom faluj�
ogony. Nawet Bojownik na chwil� zapomnia� pyszni� si� swoj� ol�niewaj�c�
grzbietow� p�etw� i stan�� w wodzie bez ruchu z pyszczkiem niemal przyklejonym
do szyby. Maja rozejrza�a si� woko�o i z trudem powstrzyma�a si� od mruczenia;
nie b�dzie sobie ca�e to ta�ataj-stwo wyobra�a�, jak� przyjemno�� sprawi�o kotce
wprowadzenie ich w a� takie os�upienie. Trzeba na to bardzo uwa�a� - nigdy nie
wolno dopu�ci�, aby sobie za wiele wyobra�ali.
- Bredzisz! - Rumor mlasn�� wywalonym dot�d j�zorkiem i obliza� si� zamaszy�cie.
- Bredzisz! Sk�d niby mia�aby� wiedzie�?
- To ca�kiem proste - Maja z godno�ci� zachowa�a oboj�tno��. Zawsze pami�ta o
tym, by nosi� si� z klas�. - Andrzej napisa� ju� kilka rozdzia��w i da� je Kai
do przeczytania. Tak na pr�b�, czy si� jej spodobaj� i czy warto pisa� dalej.
Przycupn�am na por�czy fotela, kiedy Kaja te rozdzia�y czyta�a. A ona lubi
sobie czyta� p�g�osem, wi�c s�ysza�am wszystko.
- No i co?
- Jest tam co� o mnie?
- A o mnie?
Zwierzaki pytaj� ch�rem, przekrzykuj�c si� wzajem i jeden przez drugiego staraj�
si� dopcha� jak najbli�ej kotki. Nawet male�kie Molinezje zaprzesta�y gonitwy
w�r�d wodorost�w, �eby nie wspomnie� o Welonkach, kt�re wr�cz zrezygnowa�y z
falowania ogonami.
- O ka�dym co� si� tam znajdzie. Ale... - tu Maja zawiesi�a g�os - ale nie o
ka�dym ca�kiem pochlebnie.
Po oczach zwierzak�w wida�, jak w jednej chwili ka�de
33
z nich b�yskawicznie i bardzo dok�adnie przypomnia�o sobie wszystkie swoje
najgorsze przewiny.
- Znowu mam k�opot - j�kn�a Klara i j ak wcze�niej pr�y�a si� ponad w�asn�
miar�, tak teraz skurczy�a si� w ma�� nastroszon� kulk�. - Je�eli Andrzej
przyczepi si� w ksi��ce do tego, �e czasem zostawi� na dywanie jaki� male�ki
bobek i je�eli potem ka�de dziecko b�dzie mog�o o tym przeczyta�, to ja mu chyba
w nocy znowu po wygryzam dziury w skarpetce.
- A wygryzaj, wygryzaj. B�dzie mia� o czym napisa�.
Rumor k�apn�� z�bami z tak� zawzi�to�ci�, jak gdyby Maja nie by�a mimo wszystko
jego domow� kole�ank�, tylko zwyk��, obc�, spotkan� na ulicy kotk�, kt�r� nale�y
przynajmniej porz�dnie postraszy�. Nie to, �eby mu si� nagle zrobi�o a� tak �al
Klary, kt�rej Maja w�a�nie dopiek�a do �ywego. Rumor ma przede wszystkim swoje
w�asne powody do tej nag�ej irytacji. W ko�cu nieg�upi i wie dobrze, �e i jemu -
a mo�e zw�aszcza jemu - sporo si� ostatnio zebra�o za uszami. To szczekanie od
rana do wieczora po ca�ym ogrodzie w gonitwie za ptakami. To obsikiwanie w
zawody z Batiarem ja�owca przed domem, a� ca�y z��k� doszcz�tnie. O kapciach
Dziadka wr�cz szkoda wspomina�.
G�o�ne i przeci�g�e ziewni�cie Rumora przerwa�o wreszcie niezno�n� cisz�. Jak to
u niego zawsze, kiedy jest zdenerwowany.
- E tam, kocie gadanie! - warkn��. - Te� co�; co cz�owiek, a do tego doros�y,
mo�e napisa� o zwierz�tach? Co taki w og�le potrafi zrozumie� i wiedzie� o nas?
No, mo�e bym nawet i uwierzy�, gdyby to pisa� Rafa� - te� tylko cz�owiek, ale na
razie cz�owieczek; male�ki - to si� z nami troch� jeszcze dogada� potrafi. Ale
doros�y? Bzdura! Z doros�ymi to nie tylko nie pogadasz - oni nie rozumiej� nawet
i po�owy z tego, co si� im na migi pokazuje.
34
- Ju� ty si�, Rumor, nie b�j. Tyle, co Andrzej o tobie wie, ca�kiem wystarczy,
aby ci� nie�le obsmarowa�. Zreszt� - Maja mija�a ju� pr�g pokoju - zreszt� mam
nadziej�, �e nie tylko ciebie...
Wynios�a si� na dobre. Po chwili z biblioteki dobiega�o ju� nie tylko Andrzejowe
stukanie w maszyn� do pisania. Wyra�nie s�ycha� by�o tak�e g�o�ne mruczenie Mai.
Pewnie, zaraza, siedzi na biurku, tu� obok maszyny i wgapia si� w Andrzeja tymi
swoimi niebieskimi oczyskami. Byle si� przypochlebi�. Byle go, jak zwykle,
przekabaci� i nawet w ksi��ce znale�� si� przed wszystkimi innymi zwierzakami.
Jako jego ukochana koteczka, oczywi�cie. Nie ma co - znowu k�opot.
35
- Tego ju� za wiele! - Maja w�ciekle wali ogonem o pod�og�. - Wszystko znios�,
do chomik�w ju� nawet przywyk�am. Ale �eby myszy do domu sprowadza�? To ju�
doprawdy przechodzi wszelkie poj�cie!
- To id�, wygarnij to swemu panu, swojemu ukochanemu Andrzejowi - Batiar sili
si� na ironi�, o kt�r� temu poczciwcowi nie�atwo. - On sam przecie� kupi� Kai te
myszki i w�asnor�cznie tu przyni�s� razem z terrarium.
- Bo mu Kaja tak dziur� w brzuchu wierci�a, �e ju� nie m�g� wytrzyma� - Maja,
jak zwykle, zajadle broni Andrzeja. - A ten tw�j ca�y Dziadek te� go razem z
Kaja nie�le mordowa�. �e co to niby szkodzi, �e w nagrod� za stopnie, �e to ta-
36
kie - a� trudno powt�rzy� - mi�e zwierz�tka. A przecie� wiadomo, o co chodzi:
omota�a Dziadka smarkula i tyle.
- Dobra, dobra - kiedy Maja zacz�a w ca�� t� afer� miesza� Dziadka, Batiar
nagle zmieni� ton i sta� si� wobec kotki a� przesadnie pojednawczy. - Zreszt�,
wed�ug mnie, myszki rzeczywi�cie nikomu nie przeszkadzaj�.
Raz jeszcze uwa�nie przyjrza� si� parce, kt�ra skulona i wystraszona przycupn�a
w k�cie nowiutkiego terrarium. Klara te� przy drepta�a bli�ej. Pow�cha�a przez
szyb�. Wyra�nie si� nad czym� zastanawia.
- Pewnie, �e nie przeszkadzaj�. Tylko... - podrapa�a si� �apk� po nosie - co�
si� tutaj nie zgadza. Kiedy mieszka�am jeszcze w sklepie zoologicznym, tam te�
by�y bia�e myszki. A w�a�nie - bia�e! Ludzie nawet tak je nazywaj�: bia�e
myszki. Tak jak ta jedna tutaj, ten ch�opak - bielutki ca�y. Ale druga, patrzcie
- przecie� ona jest zupe�nie czarna!
-1 to ju� w�a�nie bezczelno�� wyj�tkowa! - oczy Mai zrobi�y si� ca�kiem okr�g�e
ze z�o�ci. - Po to jest czarna, �eby j� w nocy jeszcze trudniej by�o dopa��.
Kotka szerokim �ukiem obesz�a terrarium myszek i ruszy�a ku drzwiom.
- Mi�ego towarzystwa �ycz�. Ale beze mnie. Szybko mnie tutaj nie zobaczycie.
- A id�, id�! P�d� do Andrzeja na biurko! Mo�e wymruczysz, �ebraczko, �eby co�
pochlebnego o tobie napisa�. - Mimo ataku, w g�osie Rumora wci�� jednak
pobrzmiewa nutka niepokoju. Co te� tam o nim Andrzej napisze? Nie ma co, pewnie
suchej nitki na jamniku nie zostawi.
- Mo�e i wymrucz� - dobieg�o ju� z przedpokoju, po kociemu dra�ni�ce,
pow��czyste. - Te� spr�buj...
Rumor woli uda�, �e nie s�yszy. Podszed� do terrarium i przygl�da si� parze
myszek. Dziwnej parze - bia�o-czarnej.
37
- Mnie tam obce s� wszelkie segregacje ze wzgl�du na kolor futerka. W ko�cu
jestem psem cywilizowanym. - Batiar roz�o�y� si� obok Rumora z nosem przy samej
szybie terra-rium. - Ale co prawda, to prawda. Ojciec mi opowiada�, bo ja sam
g�r ju� nie widzia�em, urodzi�em si� tutaj nad morzem. Ale ojciec jeszcze pasa�
za m�odu w Tatrach owce. I kiedy tam na hali pilnowali stada, nikt nie mia�
w�tpliwo�ci, co my�le� o czarnej owcy...
Owczarek raz jeszcze spojrza� na czarn� myszk� z odrobin� dezaprobaty i nie bez
pewnej satysfakcji przeci�gn�� j�zykiem po swoim wspania�ym, falistym bia�ym
futrze.
- Bzdury! Bzdury! - pisn�a czarna myszka z pewn� nie�mia�o�ci�, ale stanowczo;
mo�na by powiedzie�, �e z determinacj�.
- �adne bzdury - mrukn�� pob�a�liwie Batiar i nawet nie uni�s� �ba sprzed