8225

Szczegóły
Tytuł 8225
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8225 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8225 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8225 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej �urowski K�OPOTY KLARY czyli Z dzie�mi, a nawet i z doros�ymi lud�mi, jako� da si� �y�, chocia� oczywi�cie nie mog� si� r�wna� z nami, zwierzakami Tower Press, Gda�sk 1997 Projekt ok�adki i strony tytu�owej: Dariusz Szmidt Autorzy zdj��: Andrzej Zurowski, GB, Agencja BE&W Redaktor: El�bieta Smolarz Korekta: Barbara Buk�w ska-Przy chodze� Wydanie I ) Copyright by Tower Press, Gda�sk 1997 ISBN 83-87342-04-1 - No, jeste� nareszcie - fukn�a Klara z wyrzutem, kiedy kotka w ko�cu w�lizn�a si� do sypialni Kai. - Wszyscy poza tob� od dawna czekaj�. - Wam �atwiej, Kaja i Dziadek �pi�. A tam na pi�trze ca�y czas rozr�ba: Rafa� za �adne skarby nie chcia� zasn��. Szala� w ��eczku. Szkoda, �e nie widzieli�cie, jak potem Magda i Andrzej na zmian� nosili go na r�kach. A Rafa�, zachwycony, tylko robi� do mnie oko. - Kotka Maja jest wyra�nie zadowolona z tajnych uk�ad�w z Rafa�em. - Dopiero jak �a-skawca zasn��, mog�am i ja wymkn�� si� cichutko. - Ale� ci ludzie zabawni! - Szarotka z wy�szo�ci� wyd�a policzki. - Kto to widzia�, �eby na przyk�ad powa�ny chomik musia� nosi� chomicz�ta, nim zasn�. Prawda, Rocky? - No dobrze, wreszcie wszyscy ludzie w tym domu �pi� -Maja roz�o�y�a si� wygodnie na parapecie. - Mo�emy zaczyna� narad�. Po co nas, Klaro, wezwa�a� w takiej tajemnicy? - Zaczynamy! - pisn�� Rocky. - ...czynamy! - Szarotka zd��y�a tylko z drug� po�ow� s�owa. Nigdy nie jest w stanie nad��y�, aby wraz z Rockym powiedzie� r�wnocze�nie to samo, chocia� bardzo si� stara. - Dobra, zaczynamy - mrukn�� Batiar i k�apn�� z�bami w stron� Rumora. Ot tak, dla podkre�lenia swojej pozycji, jak zwykle. Ten ca�y Rumor te� niby pies, ale z wysoko�ci swej pot�nej postaci owczarka podhala�skiego Batiar zawsze uwa�a, �e tylko on ma prawo decydowa� za obydwa psy w tym towarzystwie. Bo te� i co to z Rumora za pies: taki, ot, jamnik kr�liczy. Dobrze, �e przynajmniej d�ugow�osy, bo pu-chaty i nie wida� jaki z niego chudzielec. Zamiast przytakn��, Rumor tylko merdn�� ogonem, �eby nikomu przypadkiem nie przysz�o do g�owy, �e on - arystokrata - mo�e i�� w zawody o psie pierwsze�stwo z byle pastuchem. Owczarek, i to podhala�ski, prosz�... Przyja�ni� si� z Batiarem jeszcze ujdzie. Ale �eby z nim konkurowa�, przesada i zbytek uprzejmo�ci. Rumor wskoczy� na ��ko Kai i zaszy� si� pod ko�dr� dziewczynki niczym w kr�liczej norze. Tylko bezczelnie wystawi� nos na ca�e towarzystwo. Klara potupta�a w stron� akwarium i wspi�a si� na tylne �apki, �eby z niewielkiej wysoko�ci, w�a�ciwej �wince morskiej, spr�bowa� sprawdzi�, czy aby rybki te� s� ju� gotowe do nocnej narady. Z tymi rybkami to sta�e zawracanie g�owy. Nie�le si� nag�owi� trzeba, �eby si� z nimi dogada�. Nigdy pary z ust. Najwy�ej troch� wody. Ale rybki najwyra�niej s� gotowe. Nawet Bojownik da� sobie na chwil� spok�j z wyg�upami. Dobrotliwie faluje przy �cianie akwarium i tylko od czasu do czasu �ypie okiem w stron� Mieczyka, czyby tak nie rozwin�� znienacka swojej wspania�ej p�etwy i nie pogoni� strachaj �y. Mieczyk odp�yn�� w przeciwleg�y k�t akwarium - tak aby go od Bojownika oddziela�o obydwoje Skalar�w. Nigdy z tym postrzele�cem nie wiadomo - ni st�d, ni zow�d rozwinie ten sw�j grzebie� stu-barwny i pogoni. Licho wie, kiedy� rzeczywi�cie m�g�by nadgry�� Mieczykowi koniuszek jego pi�knego ogona. Szkoda by by�o Mieczykowego ogona - taki czarniutki i tak cudownie sztywny, �e Mieczykowa wprost nie potrafi od niego oderwa� spojrzenia. W sumie jednak w akwarium spok�j. Jeszcze tylko obydwie Molinezje goni� si� w�r�d wodorost�w, ale Klara mo�e uzna�, �e rybki s� do spotkania gotowe. �winka morska odwraca si� wi�c w stron� zgromadzonych zwierzak�w i dla zwi�kszenia efektu przez chwil� jeszcze drapie si� �apk� za uchem. - Zaczynamy! - decyduje wreszcie. - Tylko b�d�cie cicho, bo Kaja mog�aby si� obudzi�. - Nie obudzi si� - Rumor wysun�� nos spod ko�dry swojej pani. - Ona tylko tak opowiada, �e za oknem przez ogr�d od strony lasu �a�� strachy i dlatego musi mie� przez ca�� noc za�wiecon� lampk�. Bardzo dobrze - przynajmniej nam widno. A Kaja i tak �pi przy tym �wietle jak suse�. Ja wiem najlepiej, bo przecie� co noc posypiam troch� u ka�dego w ��ku. Kto� w ko�cu musi pilnowa� porz�dku. Na Batiara nie mog� liczy� - chrapie, jak gdyby mia� chrapy. Mimo �e nie ko� a pies, chocia� pastuch. - Cicho, ty kr�liku jeden, do nory! - burkn�� basem Batiar. - Wie doskonale, �e jamnik nie cierpi tego swojego przydom-ka kr�liczy. - Spok�j wreszcie! - Klara zaskrzypia�a wystaj�cymi z�bkami. - Nie ma si� o co obra�a�. Mnie te� nazywaj� �wink�, chocia� jestem �wink� morsk�. - Zupe�na racja - kotka jest zadowolona, �e mo�e przygada� psom. - Nie po to nie �pi� ju� p� nocy, aby wys�uchiwa� psiego jazgotu. - Z wysoko�ci parapetu Maja omiot�a psy pow��czystym spojrzeniem. Kiedy tak po kociemu mru�y oczy, nigdy nie wiadomo czy m�wi serio, czy kpi. - Nie martw si� Klaro: �wink� albo si� jest, albo si� nie jest. - �wini� si� bywa. Nawet je�eli jest si� kotk� - odci�� si� spod ko�dry Rumor, kt�ry z Maj� zawsze ma troch� na pie�ku. -A kr�liczym jamnikiem jest si� raz na zawsze -Maja b�kn�a to tak oboj�tnie, jak gdyby to by� jedynie pomruk przeci�gania si�. - Piszcz, Klara, co masz do wypisz-czenia. Widz�c, �e �winka morska ma rzeczywi�cie powa�n� min�, nawet kotka przesta�a kpi�co mru�y� oczy. - Mam problem - zacz�a Klara. - Kaja te� ma problem - wtr�ci� si� Batiar, przerywaj�c �wince morskiej. - Magda stale na ni� krzyczy, �e zostawiasz bobki na dywanie. Tak, jakby Kaja mog�a co� na to poradzi�. Zobaczysz, Klara, przestan� wypuszcza� ci� z tej klatki. Doigrasz si�. - Nie przerywaj! - Klara ma min� naprawd� powa�n�. -To nasz wsp�lny problem: jak ich oswoi�? Zwierzaki spojrza�y po sobie szczerze zdziwione. Co ta Klara wygaduje? Nawet Bojownik przez chwil� zapomnia� prowokowa� Mieczyka. - Co ty gadasz? - pisn�� w ko�cu Rocky. - Przecie� nasi ludzie s� ca�kiem nie�le oswojeni. Kaja regularnie daje mi rano pszenic�. O jab�ku dla Szarotki - Rocky czule pow�cha� chomiczk� - tak�e nie zapomina. - Dziadek gotuje znakomicie - wtr�ci� Batiar. - Z Magd� i Andrzejem te� da si� �y�. - No a z Rafa�em - przytakn�� koledze Rumor - z Rafa�em to nawet mo�na si� dogada�. - Byle pies, a trafi�e� w dziesi�tk� - podchwyci�a Klara. -W�a�nie: dogada� si� mo�na tylko z Rafa�em, a i z nim ju� coraz trudniej. Kiedy ledwie wyskoczy� z brzucha Magdy - by�o z kim w tym domu porozmawia�. Jeszcze wci�� wydaje si� z tych wszystkich ludzi najm�drzejszy; chocia� od kiedy nauczy� si� chodzi� i zacz�� u�ywa� tych ich s��w, powoli zapomina prawdziw� mow�. Z miesi�ca na miesi�c jest z nim coraz gorzej. - Prawda - przytakn�a kotka. - Rafa� ro�nie i zamiast dalej u�ywa� porz�dnej mowy zwierzak�w, uczy si� od doros�ych tych ich wszystkich �wist�w i szelest�w, kt�rych nikt, kto rozumny, nie mo�e przecie� ani poj��, ani nawet powt�rzy�. Te bbbbrrrrr, aoeuiy, aczczcz, uffff, echchch, rrrurrr, bzzzz i ca�a masa innych idiotyzm�w. - Nie przesadzajcie. Na razie i tak my, zwierzaki, wi�cej rozumiemy z tego, co Rafa� gada, ni� ludzie. Ale to prawda, mo�e by� gorzej - westchn�a Szarotka. Rocky pokiwa� g�ow�, przyznaj�c racj� Szarotce, co j� wyra�nie podnios�o na duchu. - Ja nie widz� powodu do paniki. Na to po prostu nie ma rady i kropka. Jak by si� to dalej nie potoczy�o - my zwierzaki, przecie� m�drzejsze, i tak wi�cej rozumiemy z tej nieporadnej ludzkiej mowy ni� oni z naszej. - Rumor ma racj� - Rocky pokiwa� g�ow� w stron� Szarotki. - Dziwne tylko, �e cz�owiek im mniejszy, tym m�drzejszy. Ot, taki Rafa�; jeszcze niedawno wszystkie zwierzaki nazywa� hau, hau. I �mia� si� z doros�ych, bo mia� racj�: tylko oni nie rozumieli, �e to hau, hau inaczej brzmi, kiedy chodzi o mnie na przyk�ad, a inaczej, kiedy Rafa� wo�a Batiara, i jeszcze inaczej kiedy pokazuje Szarotk�. Prawda, Szarotko? A mo�e - Rocky rozejrza� si� dumnie po wszystkich i jakby jeszcze bardziej pr�bowa� skurczy� swoje male�kie chomicze cia�ko -mo�e po prostu tak ju� jest w og�le, �e im stworzenie mniejsze, tym m�drzejsze. - Mo�e, mo�e... To zupe�nie prawdopodobne - Bojownik zafalowa� w akwarium ca�� roz�o�ysto�ci� swej migotliwej stubarwnie p�etwy. - Chyba tak nawet jest na pewno. W ka�dym razie my, rybki, mamy �wi�ty spok�j. Z nami ludzie w og�le nie usi�uj� si� dogada�. Im si� wydaje, �e jeste�my nieme. W tym domu to mo�e Kaja co� tam jeszcze pojmuje. - Co� w tym jest - Mieczyk �mign�� wzd�u� akwarium. -Wygl�da na to, �e Kaja potrafi rozr�ni�, kiedy Bojownik jest naprawd� wojowniczy, a kiedy chce pokaza� tylko, jaki jest pi�kny. - Eeee, szkoda gada� - Maja przeci�gn�a si�, pr꿹c przy tym sw�j l�ni�cy grzbiet wyra�nie w ten spos�b, aby �wiat�o z nocnej lampki jak najefektowniej odbija�o si� w jej futerku. - Ludziom, a zw�aszcza doros�ym, wydaje si�, �e dopiero kiedy si� poprzebieraj�, staj� si� pi�kniejsi. Magda to nawet raz po raz wyrzeka na Andrzeja, �e mu si� nie chce przebiera�. A sama przecie� na golasa wygl�da o wiele �adniej ni� w tych swoich bluzkach, kt�re tak niezno�nie szeleszcz�, a� uszy bol�. Mo�ecie mi wierzy�, przecie� zawsze siedz� na kaloryferze w �azience, kiedy Magda si� k�pie. Pewnie, �e wygl�da �adniej, chocia�... - kotka mimochodem poliza�a futerko na ogonie - chocia� mo�e Magda przebiera si� dlatego, �e jej wstyd, bo nie ma w�os�w. Tych par� k�pek - �miechu warte. Patrzcie, jaki Rocky dumny, �e Szarotka taka w�ochata. Chomik przybra� naj ob�j �tniejsz� ze swych min i jeszcze bardziej ni� zwykle wyd�� policzki; Rocky nie lubi pokazywa� po sobie, jak bardzo Szarotka mu si� podoba. - Ja ich wszystkich nawet lubi� - Klarze uda�o si� wresz- 10 cie dorwa� do s�owa. - Jak na ludzi s� nawet ca�kiem nieg�u-pi. Jak na ludzi, oczywi�cie, powtarzam. Tylko, �e w�a�nie s�abo oswojeni. Dlatego was tutaj zebra�am: mo�e uda si� nam wsp�lnymi si�ami troch� tych ludzi wychowa�. - Pr�ny trud. Z nimi nie pogadasz - Maja znowu kpi�co zmru�y�a oczy. - Za bardzo t�pi - czy mo�e inaczej: nadto g�usi i �lepi - �eby ich czegokolwiek nauczy�. - Ale� Maju, pomy�l - Klara broni swojego zdania. - No pomy�l, te ich maniery... - A co ty masz przeciwko ich manierom? - Wszystko. Pierwsze z brzegu: nie s�yszysz, jak Magda na mnie wykrzykuje za byle co, za par� bobk�w na dywanie? - To prawda, ale ja id� na ust�pstwa. Ten piasek w kuwecie jest ca�kiem do zniesienia. Nie ma innej rady - trzeba si� przystosowa�. - Ty zawsze by�a� sceptyczk�l - Klara zaperzy�a si� nie na �arty. - Patrzcie - kotka odwr�ci�a si� od Klary ostentacyjnie. -Ta �winka, morska zreszt�, chcia�aby ich nauczy� prawdziwej mowy i manier, a sama przejmuje od ludzi takie paskudne przekle�stwa. Sceptyczkal Dobre sobie. - To nie �adne przekle�stwo, ty g�upia kocico! To s�owo, kt�re Andrzej zawsze powtarza, kiedy nie udaje mu si� do czego� przekona� Magdy. - Ju� si� nie z�o��, Klaro - Maja przesta�a mru�y� oczy i przybra�a ton bardziej mrukliwy. - I zapami�taj sobie: z lud�mi mo�na od biedy �y�, ale �eby ich czego� nauczy�, nie wyobra�aj sobie. Najwy�ej mo�na ich oswoi�. No, mo�e jeszcze przysposobi� do rozumienia najprostszych gest�w. Albo d�wi�k�w - ot, miauczenia, psiego szczekania, twoich pisk�w. Wiele pokole� kot�w musia�o pracowa� na to, �eby chocia� cz�� ludzi zrozumia�a, �e mruczenie nie zawsze u oznacza rozkosz, a tylko grzeczno�� wobec nich, uprzejmo�� - rozumiesz? Do dzisiaj zreszt� ma�o kt�ry cz�owiek pojmuje, �e g�askanie jest przyjemno�ci� nie tyle dla kota - w ka�dym razie nie zawsze - ile dla tego, kt�ry g�aszcze. Bo wydaje mu si� wtedy, �e jest bardziej czu�y i lepszy, ni� jest. Rumor nagle szczekn�� ostrzegawczo. I rzeczywi�cie - Kaja zacz�a si� przeci�ga�. Zaraz otworzy oczy i wstanie. Batiar rozwali� si� na �rodku pokoju i g�o�no zachrapa� -b�dzie wygl�da�o na to, �e twardo przespa� ca�� noc. Rocky i Szarotka b�yskawiczne zagrzebali si� w trocinach. Bojownik dumnie ruszy� za marmurow� ska�k� i zamar� w bezruchu. Reszta rybek zaszy�a si� w wodorostach. Tylko Maja spod przymkni�tych powiek z ironicznym mruczeniem przygl�da si�, jak Klara zwiewa w g��b swojej budki. - Znowu nic nie wysz�o z naszej narady. Znowu nie uda�o si� nam stworzy� planu prawdziwego oswojenia ludzi i nauczenia ich cho�by najprostszych rzeczy - smutno pisn�a �winka morska i wygodniej umo�ci�a si� w budce. - Bo, zapami�taj sobie wreszcie - z parapetu dosz�o do Klary mruczenie Mai - z dzie�mi, a nawet i z doros�ymi lud�mi, jako� da si� �y�, chocia� oczywi�cie nie mog� r�wna� si� z nami, zwierzakami. - Ufff! Poszli wreszcie - Klara najpierw wysun�a zza kanapy nosek, par� razy poruszy�a w�sikami i ostro�nie rozejrza�a si� woko�o. Dopiero po chwili, ju� pewniejsza, wybieg�a na �rodek salonu. Wygl�da tu okropnie: ba�agan, meble po- przesuwane, przewr�cone krzes�o, talerzyki i fili�anki z resztkami herbaty, szklanki nie dopitej coca-coli, a w k�cie wala si� jeszcze jakie� jab�ko, to si� nawet przyda. Po�r�d ca�ego tego rozgardiaszu Batiar rozci�gn�� si� na dywanie jak d�ugi. Drzemie z wywalonym j�zorem. Nawet nie chce mu si� podnie�� g�owy. - Ufff... - powt�rzy�a Klara z prawdziw� ulg�. - Ba�am si�, �e ju� si� nigdy nie wynios�. 13 - A ja my�la�em, �e mnie zag�aszcz� na �mier� - Rumor wpad� do salonu wprost z korytarza, gdy� na ca�e popo�udnie zagrzeba� si� w stercie p�aszczy i kurtek zrzuconych na kup� przez czered� dzisiejszych go�ci, kt�rych zwierzaki zupe�nie si� nie spodziewa�y. - Z pocz�tku by�o ciekawie i nawet mi�o, ale jak si� wzi�li do g�askania i noszenia mnie na r�kach, musia�em zacz�� warcze� i udawa�, �e zaraz pogryz�. - Skaranie boskie z t� ekip� filmow�! - Batiar ci�ko podni�s� �eb z dywanu. - �e te� Magda musi pracowa� akurat w telewizji! Niechby sobie by�a dziennikark� w gazecie albo przynajmniej robi�a programy telewizyjne na miejscu, w tym ich jakim� studio. Ale nie; upar�a si�, �e cykl dla dzieci i o dzieciach musi by� filmowany w prawdziwym domu. No i mamy za swoje! - To wszystko przez Kaj� - Maja pojawi�a si� w salonie nagle i nie wiadomo sk�d, bezszelestnie jak to ona, po kociemu. - Tak d�ugo Kaja narzeka�a i chlipa�a, �e mama wci�� poza domem, �e nigdy jej nie ma, �e siedzi w tej swojej telewi-zorni, a� Magda da�a za wygran� i wymy�li�a serial z dzieciakami. No i teraz ca�a ta mena�eria zwala si� nam na g�ow�. Kamera, �wiat�o, d�wi�k, operator, aktor, re�yser, t�um dzieciak�w. - O Bo�e, c� za niezno�ny facet, ten re�yser - drze si� w niebog�osy! - Te� by� si� dar�a - nie wiadomo czy Maja sprzyja re�yserowi, czy po prostu musi, jak zwykle, dopiec Klarze. - Dar�aby� si� tak samo, Klaro, gdyby� tylko potrafi�a ogarn�� swoim �wi�sko-morskim rozumkiem ca�y ten ba�agan. Biedny re�yser musi si� nie�le nawrzeszcze�, �eby wzi�� na smycz ekip�. W ko�cu to on ma zmusi� ca�� t� czered�, �eby scenka po scence zagrali to, co Magda wymy�li�a. - A Magda wcale si� nie drze, jak on. Widzisz... - Klara 14 jest zadowolona, �e sprzeciwiaj�c si� Mai, mo�e wzi�� te� w obron� Magd�; troch� j� gryzie, �e tak denerwuje mam� Kai swoimi bobkami na ka�dym kroku. - �adna sztuka. - Maja, zaprzysi�g�a przyjaci�ka Andrzeja, ma okazj� wstawienia si� za nim. - Magda nie ma po prostu energii wrzeszcze� na ekip�, bo wszystko, co j� gniecie, zd��y�a rano wysycze� na Andrzeja. - Lepiej, �eby ten ca�y tw�j Andrzej pilnowa� swojej pisaniny. - Ciszej tam na parterze! - Batiar otworzy� jedno oko i �ypie z dezaprobat�. - Wystarczy tej paplaniny! Przynajmniej wy zachowujcie si� jak zwierz�ta, je�eli ludzie musz� zachowywa� si� jak ludzie. Co za banda... A to re�yser wrzeszczy, a to aktor zapomnia� tekstu i ca�� scenk� - kt�r� znam ju� na pami�� i do znudzenia - trzeba powtarza� od pocz�tku. A to operator zagada� si� z Magd� i co� nie tak wysz�o w zdj�ciach. A to, a owo - w ko�o Macieju. Ca�e to filmowanie polega g��wnie na marnowaniu czasu. - A mnie si� to podoba - wtr�ci� si� Rumor. - Lubi�, gdy przy filmowaniu wszyscy si� �piesz�, biegaj� i warcz�. Zupe�nie jak ja, kiedy goni� pszczo�y po ogrodzie. - A� dziw, �e w ko�cu co� z tego wychodzi - Klara podrapa�a si� tyln� �apk� w ucho. - Wydaje si�, �e to sam ba�agan i nikt nic z tego nie rozumie. Co chwil� ten pan od mikrofon�w przerywa i wo�a, �e nie s�yszy. - Mo�e nie ma w uchu takiego aparaciku jak Dziadek -mrukn�� Batiar. - Dziadek us�ysza�by wszystko. - ...gdyby by�o warto - mlasn�a Maja, dopijaj�c �mietank� z zapomnianego w salonie dzbanuszka. - A co, nie warto?! - tym razem Klara jest oburzona na dobre. - W ko�cu co drug� �rod� Kaja i Rafa� ogl�daj� w telewizji te Magdy programy. I jako� wszystko rozumiej�. Wra- 15 caj, kocico, do Andrzeja i mrucz mu te swoje przypochlebian-ki. - Dobrze si� ten program nazywa: Po rozum do g�owy. Bardzo by ci si�, Klaro, przyda�o to poogl�da�. Chocia� -Maja doda�a jeszcze od niechcenia - chocia� marna nadzieja na rezultat... - Powiedzia�em ju� raz - cisza na parterze! Maja wyliza�a �mietank� do ostatniej kropelki. Przeci�gn�a si� wielce zadowolona: - Przekle�stwo! Najpierw ta ekipa i rejwach, �e nawet kiedy wskocz� na najwy�sz� p�k� w bibliotece, to i tam nie spos�b podrzema� spokojnie. A teraz z kolei ci dr� si� jak op�tani. �egnam pa�stwa, bez �alu. - Skierowa�a si� w stron� biblioteki. - Czas nam z Andrzejem troch� popracowa�. - Wygl�da mi na to, �e ca�ym tym filmowaniem najbardziej zachwycona jest Kaja - Batiar zwr�ci� si� do kotki i Maja na razie zrezygnowa�a wida� z pracy, bo zawr�ci�a od progu i umo�ci�a si� pomi�dzy przednimi �apami owczarka. -Smarkula wreszcie mo�e co chwila przebiera� si� w inne kiecki, jeszcze j� poganiaj�, �e kamera czeka. Ach te dziewuchy! - lizn�� kotk� niby ot tak, mimochodem, ale wida� przecie�, �e z wyra�n� sympati�. - Ach, te dziewuchy! �e te� chce si� jej tak wyg�upia�. Wszystkie one takie same. I ma�e, i du�e. Doros�e nawet gorsze. Nie tylko, �e si� wci�� przebieraj�, ale jeszcze siadaj� przed lustrem i smaruj� sobie usta jakim� czerwonym paskudztwem. - G�upi pastuch! Nic, jak zwykle, nie rozumiesz - Klara z irytacji a� stan�a na tylnych �apkach, zdecydowanie bior�c swoj� pani� w obron�. - Bardzo dobrze, �e Kaja i jej kole�anki mog� si� do tego filmowania troch� poprzebiera�. Ciebie Dziadek wyczesze - i cze��, ju� jeste� elegancki. Maja wyli�e sobie futerko i tak�e jej wystarczy. A dziewczyny to niby 16 co maj� robi�, �eby si� chocia� troch� upi�kszy�? Ludziom, biedakom, nie tak dobrze jak nam: im si� futerko na zim� samo nie zmienia. - Te� by si� im mia�o co zmienia�! - kocica prychn�a ironicznie. - Tych troch� w�os�w na g�owie? Masz, Klaro, racj�, czasem mi ich nawet odrobin� �al. - Jako� na co dzie� trudno to zauwa�y� - warkn�� Rumor. - Nie okazujesz ludziom przesadnego wsp�czucia; wiecznie obra�ona i wynios�a. - Et, psia natura niewolnika. Ciebie to byle kto poklepie, ju� merdasz ogonem - Maja lekcewa��co zmru�y�a kocie oczy. Przebrzyd�a ironistka, pomy�la� Batiar, ale si� nie odezwa�. Za to ona zwr�ci�a si� z kolei w�a�nie do owczarka: - Niby taki� zakochany w Dziadku - ci�gnie kotka oboj�tnym tonem - a jak Filip da� ci dzisiaj kawa�ek ciasta, to� si� o ma�o nie ud�awi�. Od razu przyjaciel. - A id� ty, kocia naturo! - Batiar k�apn�� z�biskami i warkn�� niby-gro�nie, jak to on. - Po pierwsze: nie �aden Filip, tylko Grze�; a po drugie: to bardzo mi�y facet. - W�a�nie �e on jest i Filip, i Grze� - Klara oderwa�a si� od resztek jab�ka, kt�re ko�czy chrupa� w k�cie. - Po prostu ma pewnie dwa imiona. Sama dzisiaj s�ysza�am. Trzyma� mnie w�a�nie na kolanach, kiedy Magda zawo�a�a z ogrodu: �Grzesiu, na plan! Kamera czeka, kr�cimy scen� Filipa". Czyli: on jest i Grze�, i Filip r�wnocze�nie. - Bo to jest aktor, ty morsko-�wi�ski m�d�ku - Maja niespodziewanie stan�a po stronie Batiara, pewnie przez roztargnienie. Bo w�a�ciwie, jak zwykle, musi jej chodzi� o to, �eby pokaza�, jaka niby bystra. Kocica przem�drza�a! - No, nie r�b, Klaro, takich min. Co za szcz�cie, �e nie urodzi�am si� �wink� morsk�, taka to nigdy nic nie rozumie i wiecznie zdzi- 17 wion�. Ja siedz� sobie na bibliotece i tylko udaj�, �e drzemi�, a ludzie swobodnie gadaj� i wszystko mo�na pods�ucha�. - No, to skoro jeste� taka m�dra, powiedz: dlaczego ten Grze� to raz Grze�, a raz Filip? No, prosz�... - Klara niby pr�buje si� odci��, ale wida�, �e a� jej w�siki chodz� z ciekawo�ci. - Przecie� m�wi�, �e Grze� to aktor. I w tym serialu gra z dzie�mi Filipa, takiego ich niby starszego przyjaciela. - A co to znaczy: gra? - Klara zd��y�a ju� zapomnie�, �e jest ura�ona. Maja ma bardzo zadowolon� min�. Zawsze lubi potwierdza� swoj� wy�szo��: - Aktor to taki zaw�d, po prostu. Jak dziennikarz, listonosz, albo jak sprzedawca w sklepie zoologicznym. I on w�a�nie ich wszystkich gra. No, jak by ci to powiedzie�: udaje r�nych innych ludzi. Pokazuje ich w teatrze albo przed kamer�. Kr�tko m�wi�c: pokazuje ludziom, jakimi s� naprawd�. - A co? To oni naprawd� nie s� naprawd�? - Cicho sied�! - Maja nie znosi, kiedy byle �winka, i to jeszcze morska, pr�buje jej przerywa�. - S� oczywi�cie naprawd� jak ty albo ja. Ale ludzie cz�sto nie potrafi� przyjrze� si� uwa�nie samym sobie. I w�a�nie aktor im to pokazuje: jacy naprawd� s�, jak si� zachowuj� lub jak by si� mogli zachowywa� w r�nych sytuacjach, albo jak my�l�, czy raczej -jak by my�leli, gdyby my�leli. Aktor po prostu podgl�da innych ludzi. Podpatruje, a potem ich w�a�nie gra. I wtedy oni na to patrz� i dowiaduj� si� o sobie troch� wi�cej. -1 my�lisz, �e oni to lubi�? - Bardzo. Nie widzia�a�, jak Magda i Andrzej biegn� przed telewizor, kiedy tylko pokazuj� w nim jaki� teatr? - Wcale nie jestem pewien, �e tak znowu lubi�. W ka�dym 18 razie chyba nie zawsze - Rumor zamy�li� si� tak g��boko, �e jamnicze uszy jakby mu si� jeszcze bardziej wyd�u�y�y. - No pomy�l, Maja: ten pan Krzysiek, kt�ry do nas przychodzi, ten przyjaciel Andrzeja. On przecie� te� jest aktorem. Ja zwykle siedz� z Andrzejem przed telewizorem, kiedy ogl�da teatry. No i par� razy widzia�em, jak gra� ten jego Krzysiek. Ty sobie nawet nie wyobra�asz, jakich on gra� ludzi. Okropnych. Po prostu strasznych! Raz to a� si� go troch� ba�em, kiedy przyszed� do nas akurat nast�pnego dnia. I ty, kocico, my�lisz, �e ludzie mog� lubi�, �eby ich kto� pokazywa� w takich paskudnych momentach.... - A pewnie. Ludzie si� temu przygl�daj�, siedz� sobie wygodnie w fotelach, popijaj� herbatk� i widz�, jacy to na przyk�ad okropni mog� by� inni. I tyko niekt�rzy potrafi� wzi�� to do siebie. Mo�e nawet troch� si� potem zastanowi�, troch� siebie samych zrozumie� i co nieco zrozumie� innych. Ale to tylko niekt�rzy. - Kt�rzy? - No, ci na przyk�ad, kt�rzy kochaj� zwierz�ta. Bo jak si� kocha, to w�a�nie pr�buje si� rozumie�. I to ci ludzie usi�uj� si� porozumie� z nami, zwierzakami - przyj�� nas takimi, jakimi jeste�my. Chocia� z g�ry wiadomo, �e nie potrafi�, w ka�dym razie nie do ko�ca. Ale mimo to, tylko w�a�nie tych ludzi mo�na tolerowa�. - Szanowa�, chcia�a� powiedzie� - wtr�ci� Batiar. - Sama najlepiej wiem, co chc� powiedzie�. Ale niech ci b�dzie - przytakn�a Maja, cho� niech�tnie, i z powrotem odwr�ci�a si� do Klary. - Mo�e Batiar ma racj�: tak, tych mo�na nawet szanowa�... troch� - doda�a - na wszelki wypadek, �eby nie wyda� si� przesadnie �askaw�. - Mo�na ich troch� szanowa�, bo pr�buj�. Usi�uj� co� zrozumie�. I z nas, zwierzak�w, i z samych siebie. A najwa�niejsze - to pr�bowa�. 19 - I tak wyjdzie z tego najwy�ej po�owa - Batiar znalaz� wreszcie okazj�, �eby sprzeciwi� si� Mai. - Ale je�eli si� nie pr�buje, to nawet i tej po�owy nie b�dzie. Batiar chyba zgodzi� si� z opini� kotki, bo podni�s� si� z dywanu i milczkiem pocz�apa� do pokoju Dziadka. Zawsze mu �atwiej wyj��, ni� przyzna� kocicy racj�; psia natura. 20 Dom to dom - wiadomo, najwa�niejszy. Ale co ogr�d, to jednak ogr�d. Zw�aszcza kiedy s�o�ce �wieci tak wspaniale -mo�e nie a� tak ciep�o jak zim� kaloryfery, ale co tu w og�le por�wnywa�: s�o�ce to s�o�ce. I te wszystkie zapachy! Tak, zapachy na pewno nie s� mniej wa�ne. Z Kai to jednak dobra dziewczyna, mimo �e dziewczyna. Nawet klatk� z chomikami wynios�a dzi� do ogrodu. Dla Klary jest jeszcze lepsza; Szarotka i Rocky z odrobin� zazdro�ci przygl�daj� si� przez kratki, jak �winka morska nurkuje w trawie. Ale zawsze co� za co� -nie ma tego z�ego, co by nie wysz�o na dobre: chomik�w Rafa� w klatce przynajmniej nie dosi�gnie, a za Klar� ugania po ca�ym trawniku. �e te� nauczy� si� tak szybko biega�, jeszcze wiosn� ledwo drepta� jak kaczka. O, teraz przyczepi� si� do Batiara. Ma�o mu ogona nie urwie, smarkacz. To psisko ma jednak �wi�t� cierpliwo��. A mo�e tym razem nie tyle to cierpliwo��, ile skutki zwyczajnego ob�arstwa? Batiar le�y jak k�oda. - Dzisiaj to chyba podjad�e� sobie do syta, co? Za wszystkie czasy - pisn�� z klatki Rocky, a Szarotka zachichota�a natychmiast, ale urwa�a nagle, jak to ona, wstydliwie. Ten Rocky - spojrza�a z podziwem -jak ju� co� powie, to powie. - A pewnie, �e sobie podjad�em - Batiar wsta�, wypr�y� si� i ziewn�� na ca�� szeroko�� ogromnego pyska. - Trzeba umie� o siebie zadba�. - Zw�aszcza jak si� ordynarnie kradnie - mrukn�a p�g�bkiem Maja, bo w takim wspania�ym s�o�cu nie bardzo jej si� chce wszczyna� zajadlejsze spory, nawet z Batiarem. - My�la�am, �e jeste� owczarek podhala�ski. A ty jeste� po prostu z�odziejaszek pospolity. C�, kto potrafi zakr�ci� si� wok� swoich spraw, ten �yje jak panisko. Batiar mo�e by to nawet i powiedzia�, ale nie warto otwiera� pyska do byle kocicy, kiedy jest tak wspaniale i sy-to. A zreszt�, kto Magdzie kaza� postawi� ca�y ten ogromny makowiec na niskim ogrodowym stoliku - akurat na wysoko�ci nosa Batiara? Trzeba by�o zobaczy� jej min�, kiedy zorientowa�a si�, �e psisko dojada resztki makowca. No, a us�ysze� mo�na j� by�o pewnie daleko w lesie za ogrodem. Tylko Dziadek si� �mia�. Te� co� tam niby mamrota�, ale tylko tak, dla pozoru. Nie ma co, na Dziadka zawsze mo�na liczy�. - Podjad�em, owszem, nie b�d� udawa�, �e nie - Batiar nawet nie usi�uje ukrywa� satysfakcji. - Imieniny to jednak niez�a rzecz. Nawet ludzie potrafi� czasem co� dobrego wymy�li�. Nie mia�bym nic przeciwko temu, �eby Kaja obchodzi�a imieniny co tydzie�. - Byle mi z tej okazji nie zawi�zywa�a na szyi takiej idiotycznej kokardki - pisn�a Klara i czmychn�a przed Rafa�em w k�p� pokrzyw; a niech si� smarkacz wreszcie poparzy. - Rzeczywi�cie, z t� czerwon� kokard� wygl�dasz jeszcze g�upiej ni� zwykle - zamrucza�a Maja z udanym wsp�czuciem, ale wyra�nie nie bez odrobiny satysfakcji. - Bo te� i po co oni obchodz� imieniny? - Klara wychyli�a czubek nosa spomi�dzy pokrzyw. - Ja tam nic z tego nie mam, makowca nie jadam. �eby tak przynajmniej podawali na imieniny marchewk�... - i rozmarzy�a si� do tego stopnia, �e Rafa�owi zn�w uda�o si� podpe�zn�� i prawie j� dopa��. - Imieniny... urodziny... �wi�ta... - Batiar wymrukuje te kolejne s�owa, jak gdyby wszystkie znaczy�y to samo: makowiec. - Sto razy powtarza�em ci, Klaro - odwr�ci� wreszcie �eb do �winki morskiej - �e trzeba by� wyrozumia�ym dla dziwactw ludzi. W ko�cu te ich wszystkie �wi�ta nam przecie� nie szkodz�. Czasem, jak wida�, potrafi� si� nawet na co� przyda�. A wielka mi sprawa kokarda na szyi, prze�yjesz. Ja obro�� nosz� codziennie i nie narzekam. - Ka�dy w ko�cu ma jakie� imi� - pisn�� pojednawczo Rocky - to zwyczajne.... -...ajne, ...ajne... - Szarotka chcia�a go poprze�, ale biedna, jak zwykle, nie zd��y�a. �e te� zawsze musi si� tak zagapi�. - Pewnie, �e ka�dy ma imi�. Ale nie ka�dy, Szarotko, takie g�upie, jak tw�j ukochany. Rocky... te� mi imi�! - szczekn�� Rumor i pogna� w g��b ogrodu obsobaczy� kolejnego wr�bla, kt�ry odwa�y� si� przysi��� na ga��zi orzecha. - Wstyd! Po prostu wstyd! - odwr�ci� si� jeszcze w biegu. - To nie jego wina - Szarotka pisn�a beksiwie i, jak to ona, czule przytuli�a si� do Rocky'ego. - Kaja ogl�da w telewizji te g�upie kresk�wki i w jednej z nich na nieszcz�cie wyst�powa� chomik, kt�ry mia� na imi� Rocky. No i tak ju� zosta�o. Nie martw si�, m�j w�ochaczku, mnie tam podobasz si� ca�y, razem z imieniem. - A co - odci�� si� chomik, wyra�nie podtrzymany na duchu przez Szarotk� - imi� Rumor brzmi lepiej? - Lepiej nie lepiej, ale ma sens - jamnik zd��y� wr�ci� spod orzecha, bo wr�ble nie wytrzyma�y w ko�cu jego jazgotu i odlecia�y. - Zawsze by�em dzielny. Od samego pocz�tku. Mama m�wi�a mi, �e ledwie otworzy�em �lepka, od razu zacz��em robi� w kojcu taki rumor, �e Andrzej tak mnie w�a�nie nazwa�. - Dawno przesta�e� by� szczeniakiem, ale do rozumu nie doszed�e�. Kto to widzia�, �eby ca�y bo�y dzie� ugania� po ogrodzie za ptaszkami i jazgota� jak op�tany? Co tam za ptaszkami, nawet pszczole nie przepu�cisz. Magda m�wi, �e ty chyba masz g�ow� nie ca�kiem w porz�dku. - Sied� lepiej cicho i napychaj policzki ziarnem. Trzymaj� ci� w klatce, bo� chomik g�upi jak chomik. Nawet by� do domu wr�ci� nie potrafi�. - On wcale nie chcia�by st�d wychodzi�. Bo i po co? �eby gania� po ca�ym ogrodzie jak byle pomylony jamnik? Rocky woli siedze� tutaj razem ze mn�. Prawda, w�ochaczku? No, Rumor wyra�nie dopiek� Szarotce do �ywego, skoro odwa�y�a si� wyg�osi� tak d�ugie przem�wienie. Rocky spojrza� na ni� z uznaniem, ale nic nie powiedzia�, bo w�a�nie na-pycha sobie obydwa policzki now� porcj� pszenicy. Mo�e zreszt� napycha je sobie w�a�nie dlatego, �eby nie musie� jamnikowi odpowiada�. Przez d�u�sz� chwil� panowa�a leniwa s�oneczna cisza. Tylko Maja, nie jak na rozmarzon� kotk� przysta�o, zbyt energicznie porusza�a ogonem w jedynie sobie znanym rytmie. Tylko to jedno - takie w�a�nie obijanie parapetu ogonem - zdradza�o czasem, �e nie potrafi ukry� podniecenia. 24 - Maaajaaa... - wymrucza�a wreszcie przeci�gle. Unios�a si� z pe�n� gracj� i wypr�y�a grzbiet we wspania�y pa��k. -Maaajaaa... To ci dopiero imi�! Kr�lewskie. Wi�cej nawet: boskie - zrobi�a min� wielkiej kociej damy i doda�a niedbale: - Maja, grecka bogini przyrody. - Dobra, dobra, ty nasza bogini z parapetu - Batiar podni�s� warg� w krzywym u�miechu. - Nie trzeba koniecznie przesiadywa� u Andrzeja w bibliotece i wyciera� ogonem kurzu z ksi��ek, �eby sta� si� tak� niby-m�dr�. Sam s�ysza�em, jak Andrzej m�wi� Kai, �e Maja to nie tylko grecka bogini; to tak�e w jakiej� tam india�skiej ilozofii... - ...nie india�skiej, tylko indyjskiej! I nie ilozofii, tylko filozofii, ty pastuchu - prychn�a rozw�cieczona kotka. - Wiem o tym doskonale: w filozofii indyjskiej maja to znaczy iluzja, z�udzenie, poz�r i - doda�a ju� spokojniej - i bardzo pot�na si�a. - Wiem, wiem, ty iluzjo. M�wi� przecie�, �e s�ysza�em, jak Andrzej opowiada� o tym Kai. Te� masz si� czym chwali�... Ca�a w�a�nie jeste� iluzja i z�udzenie. Nigdy nie wiadomo, co naprawd� my�lisz i czego si� mo�na po tobie spodziewa�. Przewa�nie wszystkiego najgorszego - Batiar podni�s� si� leniwie i pocz�apa� do miski. - Iluzja przewrotna - burkn�� jeszcze, ch�epcz�c wod�. Maja wypr�y�a grzbiet do tego stopnia, �e mog�oby si� wydawa�, i� jej za chwil� p�knie. A� si� rozsierdzonej kocicy podnios�a na plecach sier�� od szyi po sam ogon. - Batiar - prychn�a - Batiar... takiego imienia Rafa� nawet nie pr�buje wym�wi�. Mo�e jeszcze nie potrafi, ale raczej w�tpi� - po prostu wstyd mu za ciebie. - O, przepraszam! - owczarek a� si� zach�ysn�� wod�. -Bardzo przepraszam! To jest sprawa tradycji. Ja jestem pies Dziadka przede wszystkim. A Dziadek jest ze Lwowa. A ba- tiar to stare i bardzo pi�kne lwowskie s�owo. - �wi�ta prawda, m�j drogi, �wi�ta prawda. S�owo jest lwowskie - Maja odpr�y�a si�, zwin�a w k��bek i tylko oczy w s�o�cu b�yskaj� jej z�o�liwie. - Tyle tylko, �e to stare lwowskie s�owo znaczy po prostu... chuligan, �obuz, zwyczajny ulicznik. - Po dzisiejszym numerze z makowcem powinno znaczy� tak�e: z�odziejaszek - zachichota� Rocky z policzkami pe�nymi ziarna; rad, �e wreszcie mo�e si� Batiarowi odci�� za swoje w�asne imi�, kt�rym tak naprawd� to wcale nie jest zachwycony. Wi�ksze zwierzaki nawet nie zareagowa�y. Mo�e dlatego, �e wdawa� si� w przepychanki z takim, ot, maciupcim chomikiem po prostu nie uchodzi. A mo�e dlatego, �e Dziadek to jest Dziadek i ma w tym towarzystwie szczeg�lne prawa. Kiedy� to z Dziadkiem w og�le by�o wspaniale, zw�aszcza Rumorowi. By�o tak jeszcze wtedy, kiedy Dziadek kiepsko s�ysza�. Ale si� sko�czy�o - Dziadek w�o�y� sobie do ucha jaki� taki specjalny aparacik i s�yszy wszystko. Sko�czy�y si� wi�c dobre czasy dla Rumora. Teraz Dziadek s�yszy nawet, kiedy Rumor obgryza cichcem jego pantofle. A tak strasznie lubi je sobie poobgryza�! Dziadek kupi� mu sztuczn� ko��, �eby Rumor da� wreszcie tym pantoflom spok�j. Ale� ci ludzie niem�drzy - niech sobie sami takie ko�ci obgryzaj�! Im wszystko jedno, zjedz� przecie� najwi�ksze �wi�stwo, nawet szpinak... Jeden tylko Batiar jest w stanie wybaczy� Dziadkowi dos�ownie wszystko. S�owa na niego nie da powiedzie�. No, bo te� i Dziadek da�by si� za Batiara pokroi� w plasterki. A zanim sprawi� sobie ten ca�y aparacik do ucha, kiedy jeszcze kiepsko s�ysza� i mo�na by�o spokojnie obgryza� pantofle, tak si� Dziadek z Batiarem zw�cha�, �e - jak to ludzie m�wi� - �na migi" ca�kiem nie�le nauczy� si� rozumie� psi j�zyk. Ka�de 26 machni�cie uszu pochwyci, ka�dy rodzaj pomruku i �ypni�cia okiem. No i okr�ci� sobie Batiar Dziadka wok� ogona. �e te� si� to wielkie psisko nie wstydzi, rozpuszczony jak szczeniak jaki. - Ale si� zaperzy�e� - Klara szczerzy do Batiara d�ugie z�bki zza k�py pokrzyw. - Znowu da�e� si� sprowokowa� Mai. A�e� si� wod� zach�ysn��. Stary, a g�upi. - Zaraz, zaraz - Szarotka, cho� taka nie�mia�a i cichutka, z Klar� to nawet czasem potrafi si� poprzekomarza�. - Jak to w ko�cu jest? Stary to przecie� m�dry. D�ugo �yje, du�o widzia� i wie. Rocky jest ode mnie tylko troszeczk� starszy, a patrzcie... - Nie bardzo jest na co, ty smarkata g�upolko - Batiar wy-kas�a� ju� wod� i z powrotem po�o�y� si� na trawie. - Wi�c jednak stary to m�dry - teraz Szarotka wyra�nie usi�uje przypodoba� si� owczarkowi, najstarszemu z ca�ego towarzystwa. -1 tak, i nie - tak powa�n� min� nawet u Batiara niecz�sto si� widzi. - I tak, i nie; r�nie to bywa. - Z�apa�a ci�! - pisn�� uradowany Rocky i pow�cha� czule Szarotk�. - Z�apa�a ci�: nie masz zdania! - Ja tylko nie mam pewno�ci - mrukn�� Batiar bardzo serio. - Pewno�� wcale nie musi oznacza� m�dro�ci, cz�sto bywa wr�cz przeciwnie. - Prosz�, prosz� - Rocky atakuje dalej. - A ja w�a�nie na przyk�ad teraz jestem pewien, �e jest dzie�, p�ne popo�udnie, i �e potem b�dzie noc. - A czy jeste� tak�e pewien, ty mikrusie, �e rano Kaja nie zapomni zmieni� ci w miseczce wod�? - No, czy ja wiem, zwykle nie zapomina. Ale je�eli za�pi po tych swoich imieninowych szale�stwach i pobiegnie do szko�y w ostatniej chwili... - Rocky spu�ci� z tonu. - A w�a�nie... - Batiar �ypn�� podejrzliwie w stron� Mai, czy tapaskuda znowu nie wejdzie mu w s�owo jak�� z�o�liwo�ci�. Lecz nie, kotka chyba rzeczywi�cie przysn�a. - A w�a�nie... - powt�rzy� wi�c z jeszcze powa�niejszym wyrazem pyska. - Pewnym mo�na by� tylko tego, co jest na pewno. No i Dziadka, oczywi�cie - doda� - ale to si� rozumie samo przez si�. Nad ca�� reszt� warto si� zawsze zastanowi�, czy aby jest tak niezachwianie pewna. Tylko g�upia sroka, kt�r� Rumor w�a�nie obszczekuje, jest pewna zawsze i wszystkiego. Tego zw�aszcza, co z g�ry sama o czym� s�dzi. W ogrodzie zrobi�o si� zamieszanie. Imieninowi go�cie Kai wylegli na taras i pomagaj� solenizantce w sprz�taniu resztek po przyj�ciu. Oczywi�cie poza resztkami makowca -te Batiar sprz�tn�� osobi�cie do ostatniej kruszyny. - Kaju, zabieraj zwierzaki do domu - g�os Andrzeja s�ycha� na ca�y ogr�d. Grube ma to g�osisko i dono�ne, prawie jak Batiar, chocia� to tylko cz�owiek. - Poszukaj Klary, gdzie� si� znowu zaszy�a przed Rafa�em. Po�piesz si�, p�no si� robi, na zwierzaki najwy�szy czas. - Na zwierzaki... - Maja zeskoczy�a z rozkosznie nagrzanego parapetu i z podniesionym w g�r� ogonem ruszy�a przez taras w stron� domu. - Na zwierzaki... - pomrukuje gniewnie. Do siebie to s�odziutko - Kajuniu, Rafalku - imieniny sobie urz�dzaj�, a o nas to, ot, zwierzaki po prostu. Jakby�my imion nie mia�y. 28 - No i jak tam? Wod� wam dzi� rano Kaja zmieni�a? - Zmieni�a, zmieni�a - zaspanym g�osem chrz�kn�� Rocky. Wtuleni z Szarotk� w siebie wygl�daj� oboje niczym puchata przytulanka. Najwyra�niej posypiaj� jeszcze troszeczk� po �niadaniu. - A wiesz, Batiar - Rocky szerzej otworzy� pacior-kowate oczka - wczoraj to mi jednak troch� strachu nap�dzi�e�. Wcale nie by�em ju� taki pewien, czy Kaja przed szko�� nie zapomni w po�piechu o �wie�ej wodzie dla nas. - A widzisz? - Batiar wydaje si� bardzo rad, dumny z wynik�w wczorajszej lekcji. - Nigdy nie nale�y by� wszystkiego pewnym... - ...bo mo�na wyj�� na g�upa - mrukni�cie dosz�o z g��bi rozrzuconej jeszcze po�cieli Kai, wida� rzeczywi�cie musia�a troch� zaspa� i bardzo si� �pieszy�a do szko�y; tym �adniej, �e nie zapomnia�a o wodzie dla chomik�w. Mimo �e taka przecie� - prawd� m�wi�c - ba�aganiara. Spod fa�d�w koca wygramoli�a si� Maja. Ziewn�a przeci�gle raz i jeszcze raz, otrz�sn�a futerko. Zeskoczy�a na pod�og�, mrukn�a co� w rodzaju - ... bo na g�upa... - i z pe�n� gracj� ruszy�a ku drzwiom. - Chocia� raz przyzna�a� Batiarowi racj� - zachichota�a ze swego k�ta Klara. Czy�by� si� �le czu�a? - Czuj� si� �wietnie. Zw�aszcza kiedy si� od was wynosz� - tym razem ziewni�cie Mai by�o bardziej na pokaz ni� z rzeczywistej potrzeby. - A swoj� drog� ciebie, Rocky, to nawet Batiar jest w stanie czego� po�ytecznego nauczy�. Wygl�da�o na to, �e chce co� jeszcze doda�, ale z biblioteki rozleg� si� w�a�nie przyciszony stukot. To znaczy, �e Andrzej siad� ju� przy maszynie do pisania. Kotka przyspieszy�a kroku; ale nie za bardzo - niech si� im nie wydaje, �e tak jej spieszno do pana. - O, ju� zacz��! - Klara skrzywi�a pyszczek. - To si� w g�owie nie mie�ci, jak on wcze�nie bierze si� do pisania. Kiedy normalne zwierz�ta powinny sobie jeszcze troch� pospa�, Andrzej od �witu zaczyna stuka� w t� swoj� maszyn�. Ludzie s� jednak do niczego. Maja, cho� by�a ju� w bibliotece, z pewno�ci� musia�a to us�ysze�. Za wiele sobie ta byle �winka pozwala! Kotka bezszelestnie pojawi�a si� znowu w progu pokoju i przysiad�a ca�a nabzdyczona. Tylko jej wielkie kocie oczy b�yszcz� czujnie. Maja - cho� taka na poz�r oboj�tna - Andrzeja gotowa zawsze broni� do upad�ego. - Co� s�ysza�am! S�ysza�am! - udaj�c, �e nie dostrzega powrotu Mai, Klara wyskoczy�a z k�ta dumna, �e chocia� raz 30 wie wi�cej ni� pozostali. - Kaja cz�sto bierze mnie do biblioteki Andrzeja i tam w�a�nie pods�ucha�am. Wiem wszystko! Ona tak�e ma ju� dosy� tego, �e jej tato pisze ksi��ki tylko dla doros�ych. I to dla niekt�rych ledwie - dla tych, kt�rzy tak jak on maj� kr��ka na punkcie tego g�upiego teatru. Zupe�nie jak gdyby sami nie potrafili rozejrze� si� dooko�a. Ju� wol�, kiedy Andrzej ogl�da telewizj�. Wtedy przynajmniej przestaje stuka� w maszyn� i mo�na chwil� odetchn��. Ale w telewizji te� tylko teatry ogl�da, ju� ca�kiem mu si� pomiesza�o. - Co� ty si� tak rozgada�a? - fukn�a Maja. - A niech sobie ogl�da teatry. Co ci to szkodzi? Zawsze to lepsze, ni� kiedy Kaja gapi si� na bajki o zwierz�tach. Wed�ug tych tam g�uptak�w z telewizji, zwierzaki w bajkach koniecznie musz� by� �mieszne i pokraczne. Obrzydzenie bierze... Ale co� ty, Klarciu, w�a�ciwie w bibliotece pods�ucha�a? Jaka nagle przymilna... Ni st�d, ni zow�d - Klarciu. Ta kocica potrafi by� jednak wstr�tnie przewrotna. Batiar nie ma co do tego najmniejszych w�tpliwo�ci. Przecie� nie chodzi jej 0 �adne serdeczno�ci i przymilanki, a tylko o to, by z naiwnej morskiej �winki wyci�gn�� wszystko. - A w�a�nie, w�a�nie! - Klara jest zachwycona, bo niecz�sto si� zdarza, by zwierzaki s�ucha�y jej z tak� uwag�. - Niczego nie spostrzegli�cie ostatnio? Kai nagle przesta�o przeszkadza� to wieczne stukanie jej taty na maszynie. I w�a�nie ja wiem dlaczego! Tylko ja! - Klara zrobi�a d�ug� przerw� 1 bardzo dok�adnie wyciera sobie �apk� koniuszek nosa. Zupe�nie jak gdyby akurat w tej chwili dosta�a kataru. - I co si� tak trzesz po nosie? Wypiszcz wreszcie swoje -ogon Mai rytmicznie uderza w pod�og�. Nie ma w�tpliwo�ci, �e gdzie� tam w g��bi, pod futerkiem, kotka a� dr�y z ciekawo�ci. Klara stan�a na tylnych �apkach i wypr�y�a si� na ca�� 31 swoj� - niezbyt imponuj�c� - wysoko��. Niespiesznie rozejrza�a si� po wszystkich zebranych razem i po ka�dym z nich z osobna, i jeszcze raz po wszystkich od pocz�tku. Kiedy cisza stawa�a si� ju� rzeczywi�cie trudna do zniesienia, a przed�u�anie jej nie przynios�oby dodatkowego efektu, Klara odezwa�a si� wolno i na tyle powa�nie, na ile w og�le pozwala jej na to piskliwy g�osik: - Ot� s�ysza�am, jak Kaja nam�wi�a Andrzeja, �eby w ko�cu napisa� porz�dn� ksi��k�: dla dzieci. - Bujasz - Rocky lekcewa��co fikn�� kozio�ka na swej malutkiej hu�tawce. - Na pewno bujasz. Andrzej jest za stary, �eby m�g� co� z dzieci zrozumie�. - ...eci, ...eci - skwapliwie przytakn�a Szarotka, cho�, jak zwykle, sp�ni�a si� i nic z tego nie wysz�o. - Wi�cej wam powiem - Klara wci�� na tylnych �apkach usi�uje wypr�y� si� bardziej, ni� wynosi ca�a jej wysoko��. -Szcz�ki wam opadn�: to ma by� ksi��ka o... - �winka morska zn�w niezno�nie d�ugo zaj�a si� w�asnym noskiem. Wreszcie wypali�a: - To ma by� ksi��ka o zwierzakach! I ca�emu towarzystwu rzeczywi�cie opad�y szcz�ki. Rumorowi a� j�zyk wysun�� si� prawie do pod�ogi. Niewielka to zreszt� sztuka u jamnika, zw�aszcza kr�liczego, kt�ry g�ow� nosi od pod�ogi nie wy�ej ni� chomiczy podskok. - No, skoro ju� wiecie tyle, to dowiedzcie si� jeszcze wi�cej - Maja ruszy�a od progu, bez po�piechu przedefilowa�a przez ca�y pok�j, przystan�a dopiero przed ��kiem Kai i d�ugo - stanowczo zbyt d�ugo jak na cierpliwo�� jej towarzyszy - ostrzy sobie pazury o por�cz. Wreszcie wskoczy�a na ko�dr� i dopiero po paru pow��czystych machni�ciach j�zykiem futerka odezwa�a si�, umiej�tnie stopniuj�c wyra�enie: - Wszystko, co m�wi Klara, to prawda. Ale nieca�a - zno- wu przerwa�a na jeszcze par� li�ni��. - To b�dzie ksi��ka dla dzieci i rzeczywi�cie o zwierz�tach. Ale najwa�niejsze jest to, �e b�dzie to ksi��ka... o nas. Cisza zaleg�a taka, �e niemal da�o si� s�ysze�, jak w akwarium Welonkom faluj� ogony. Nawet Bojownik na chwil� zapomnia� pyszni� si� swoj� ol�niewaj�c� grzbietow� p�etw� i stan�� w wodzie bez ruchu z pyszczkiem niemal przyklejonym do szyby. Maja rozejrza�a si� woko�o i z trudem powstrzyma�a si� od mruczenia; nie b�dzie sobie ca�e to ta�ataj-stwo wyobra�a�, jak� przyjemno�� sprawi�o kotce wprowadzenie ich w a� takie os�upienie. Trzeba na to bardzo uwa�a� - nigdy nie wolno dopu�ci�, aby sobie za wiele wyobra�ali. - Bredzisz! - Rumor mlasn�� wywalonym dot�d j�zorkiem i obliza� si� zamaszy�cie. - Bredzisz! Sk�d niby mia�aby� wiedzie�? - To ca�kiem proste - Maja z godno�ci� zachowa�a oboj�tno��. Zawsze pami�ta o tym, by nosi� si� z klas�. - Andrzej napisa� ju� kilka rozdzia��w i da� je Kai do przeczytania. Tak na pr�b�, czy si� jej spodobaj� i czy warto pisa� dalej. Przycupn�am na por�czy fotela, kiedy Kaja te rozdzia�y czyta�a. A ona lubi sobie czyta� p�g�osem, wi�c s�ysza�am wszystko. - No i co? - Jest tam co� o mnie? - A o mnie? Zwierzaki pytaj� ch�rem, przekrzykuj�c si� wzajem i jeden przez drugiego staraj� si� dopcha� jak najbli�ej kotki. Nawet male�kie Molinezje zaprzesta�y gonitwy w�r�d wodorost�w, �eby nie wspomnie� o Welonkach, kt�re wr�cz zrezygnowa�y z falowania ogonami. - O ka�dym co� si� tam znajdzie. Ale... - tu Maja zawiesi�a g�os - ale nie o ka�dym ca�kiem pochlebnie. Po oczach zwierzak�w wida�, jak w jednej chwili ka�de 33 z nich b�yskawicznie i bardzo dok�adnie przypomnia�o sobie wszystkie swoje najgorsze przewiny. - Znowu mam k�opot - j�kn�a Klara i j ak wcze�niej pr�y�a si� ponad w�asn� miar�, tak teraz skurczy�a si� w ma�� nastroszon� kulk�. - Je�eli Andrzej przyczepi si� w ksi��ce do tego, �e czasem zostawi� na dywanie jaki� male�ki bobek i je�eli potem ka�de dziecko b�dzie mog�o o tym przeczyta�, to ja mu chyba w nocy znowu po wygryzam dziury w skarpetce. - A wygryzaj, wygryzaj. B�dzie mia� o czym napisa�. Rumor k�apn�� z�bami z tak� zawzi�to�ci�, jak gdyby Maja nie by�a mimo wszystko jego domow� kole�ank�, tylko zwyk��, obc�, spotkan� na ulicy kotk�, kt�r� nale�y przynajmniej porz�dnie postraszy�. Nie to, �eby mu si� nagle zrobi�o a� tak �al Klary, kt�rej Maja w�a�nie dopiek�a do �ywego. Rumor ma przede wszystkim swoje w�asne powody do tej nag�ej irytacji. W ko�cu nieg�upi i wie dobrze, �e i jemu - a mo�e zw�aszcza jemu - sporo si� ostatnio zebra�o za uszami. To szczekanie od rana do wieczora po ca�ym ogrodzie w gonitwie za ptakami. To obsikiwanie w zawody z Batiarem ja�owca przed domem, a� ca�y z��k� doszcz�tnie. O kapciach Dziadka wr�cz szkoda wspomina�. G�o�ne i przeci�g�e ziewni�cie Rumora przerwa�o wreszcie niezno�n� cisz�. Jak to u niego zawsze, kiedy jest zdenerwowany. - E tam, kocie gadanie! - warkn��. - Te� co�; co cz�owiek, a do tego doros�y, mo�e napisa� o zwierz�tach? Co taki w og�le potrafi zrozumie� i wiedzie� o nas? No, mo�e bym nawet i uwierzy�, gdyby to pisa� Rafa� - te� tylko cz�owiek, ale na razie cz�owieczek; male�ki - to si� z nami troch� jeszcze dogada� potrafi. Ale doros�y? Bzdura! Z doros�ymi to nie tylko nie pogadasz - oni nie rozumiej� nawet i po�owy z tego, co si� im na migi pokazuje. 34 - Ju� ty si�, Rumor, nie b�j. Tyle, co Andrzej o tobie wie, ca�kiem wystarczy, aby ci� nie�le obsmarowa�. Zreszt� - Maja mija�a ju� pr�g pokoju - zreszt� mam nadziej�, �e nie tylko ciebie... Wynios�a si� na dobre. Po chwili z biblioteki dobiega�o ju� nie tylko Andrzejowe stukanie w maszyn� do pisania. Wyra�nie s�ycha� by�o tak�e g�o�ne mruczenie Mai. Pewnie, zaraza, siedzi na biurku, tu� obok maszyny i wgapia si� w Andrzeja tymi swoimi niebieskimi oczyskami. Byle si� przypochlebi�. Byle go, jak zwykle, przekabaci� i nawet w ksi��ce znale�� si� przed wszystkimi innymi zwierzakami. Jako jego ukochana koteczka, oczywi�cie. Nie ma co - znowu k�opot. 35 - Tego ju� za wiele! - Maja w�ciekle wali ogonem o pod�og�. - Wszystko znios�, do chomik�w ju� nawet przywyk�am. Ale �eby myszy do domu sprowadza�? To ju� doprawdy przechodzi wszelkie poj�cie! - To id�, wygarnij to swemu panu, swojemu ukochanemu Andrzejowi - Batiar sili si� na ironi�, o kt�r� temu poczciwcowi nie�atwo. - On sam przecie� kupi� Kai te myszki i w�asnor�cznie tu przyni�s� razem z terrarium. - Bo mu Kaja tak dziur� w brzuchu wierci�a, �e ju� nie m�g� wytrzyma� - Maja, jak zwykle, zajadle broni Andrzeja. - A ten tw�j ca�y Dziadek te� go razem z Kaja nie�le mordowa�. �e co to niby szkodzi, �e w nagrod� za stopnie, �e to ta- 36 kie - a� trudno powt�rzy� - mi�e zwierz�tka. A przecie� wiadomo, o co chodzi: omota�a Dziadka smarkula i tyle. - Dobra, dobra - kiedy Maja zacz�a w ca�� t� afer� miesza� Dziadka, Batiar nagle zmieni� ton i sta� si� wobec kotki a� przesadnie pojednawczy. - Zreszt�, wed�ug mnie, myszki rzeczywi�cie nikomu nie przeszkadzaj�. Raz jeszcze uwa�nie przyjrza� si� parce, kt�ra skulona i wystraszona przycupn�a w k�cie nowiutkiego terrarium. Klara te� przy drepta�a bli�ej. Pow�cha�a przez szyb�. Wyra�nie si� nad czym� zastanawia. - Pewnie, �e nie przeszkadzaj�. Tylko... - podrapa�a si� �apk� po nosie - co� si� tutaj nie zgadza. Kiedy mieszka�am jeszcze w sklepie zoologicznym, tam te� by�y bia�e myszki. A w�a�nie - bia�e! Ludzie nawet tak je nazywaj�: bia�e myszki. Tak jak ta jedna tutaj, ten ch�opak - bielutki ca�y. Ale druga, patrzcie - przecie� ona jest zupe�nie czarna! -1 to ju� w�a�nie bezczelno�� wyj�tkowa! - oczy Mai zrobi�y si� ca�kiem okr�g�e ze z�o�ci. - Po to jest czarna, �eby j� w nocy jeszcze trudniej by�o dopa��. Kotka szerokim �ukiem obesz�a terrarium myszek i ruszy�a ku drzwiom. - Mi�ego towarzystwa �ycz�. Ale beze mnie. Szybko mnie tutaj nie zobaczycie. - A id�, id�! P�d� do Andrzeja na biurko! Mo�e wymruczysz, �ebraczko, �eby co� pochlebnego o tobie napisa�. - Mimo ataku, w g�osie Rumora wci�� jednak pobrzmiewa nutka niepokoju. Co te� tam o nim Andrzej napisze? Nie ma co, pewnie suchej nitki na jamniku nie zostawi. - Mo�e i wymrucz� - dobieg�o ju� z przedpokoju, po kociemu dra�ni�ce, pow��czyste. - Te� spr�buj... Rumor woli uda�, �e nie s�yszy. Podszed� do terrarium i przygl�da si� parze myszek. Dziwnej parze - bia�o-czarnej. 37 - Mnie tam obce s� wszelkie segregacje ze wzgl�du na kolor futerka. W ko�cu jestem psem cywilizowanym. - Batiar roz�o�y� si� obok Rumora z nosem przy samej szybie terra-rium. - Ale co prawda, to prawda. Ojciec mi opowiada�, bo ja sam g�r ju� nie widzia�em, urodzi�em si� tutaj nad morzem. Ale ojciec jeszcze pasa� za m�odu w Tatrach owce. I kiedy tam na hali pilnowali stada, nikt nie mia� w�tpliwo�ci, co my�le� o czarnej owcy... Owczarek raz jeszcze spojrza� na czarn� myszk� z odrobin� dezaprobaty i nie bez pewnej satysfakcji przeci�gn�� j�zykiem po swoim wspania�ym, falistym bia�ym futrze. - Bzdury! Bzdury! - pisn�a czarna myszka z pewn� nie�mia�o�ci�, ale stanowczo; mo�na by powiedzie�, �e z determinacj�. - �adne bzdury - mrukn�� pob�a�liwie Batiar i nawet nie uni�s� �ba sprzed