8209
Szczegóły |
Tytuł |
8209 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8209 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8209 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8209 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kornel Makuszy�ski
Ludzie tragiczni
Kobieta ma w sobie pierwiastek tragiczny; macierzy�stwo aureol� m�cze�sk� nad
g�ow� jej roz�wietla, m�� zasi� krzy�em jest, na kt�rym pr�dzej czy p�niej
zawi�nie niewiasta wszelka. A poniewa� do m�cze�stwa trzeba skarbu duszy -
niewiasta posag w to wnosi.
Kobieta ma w sobie rys m�cze�ski. �ycie ssie z kobiety wszystkie jej soki
�ywotne, jak gdyby kobieta stworzona by�a tylko do karmienia, jak gdyby �ycie
mia�o stosunki tylko z Ellen Key. Pod�e jest �ycie - rzek�a raz kobieta, kt�rej
si� przed samym balem zrobi� pryszcz na lewej �opatce.
Ca�e nieszcz�cie, �e kobieta, nie mog�c rozumem, mierzy �ycie i pod�o�� jego
uczuciem tylko; szcz�cie, bowiem gdyby kobiecie dany by� nieopatrznie rozum
musia�aby oszale�. A tak tylko cierpi, strasznie cierpi; cierpi, kiedy jej umrze
matka i kiedy jej umrze dobra krawcowa; cierpi, kiedy m�� strzeli� sobie w
biedny �eb i kiedy przyjaci�ka sprowadzi�a tuzin halek z Pary�a; kobieta zawsze
cierpi; a kiedy w kobiecie wstaje bole��, wtedy wstaje kobieta, aby p�j�� do
samotnego mieszkania tego, kt�ry za nie nie p�aci, ale kocha j�. C� kobiecie
perskie dywany, za kt�re zap�aci� m�� jej; kobieta woli po tysi�c razy widok
opuszczonego pokoju, kiedy tylko kilka kart widokowych, rozwieszonych na
czterech �cianach, patrzy na jej szcz�cie, kt�re wymaga nieco zaparcia si�
siebie i pi�knej bielizny.
O, �ycie! �ycie!
Kobieta ma w sobie pierwiastek tragiczny. Do�� spojrze� na kobiet�, lecz nie
wieczorem na premierze, w teatrze, kiedy przez �zy ukrywane do ludzi si�
U�miechanie w przepysznie o�wietlonej restauracji, kiedy ostrygi zrasza cytryn�
i �zami, nie w chwili, kiedy si� modli Bogu i dusz� ma wniebowzi�t�, tak �e o
niczym w tej chwili nie my�li - lecz spojrze� na ni� trzeba, kiedy wstanie rano,
zmi�ta i po��k�a, z rozpuszczonymi w�osami, w kt�rych z�oto l�ni i pierze,
wtedy kiedy w oczach ma prawdziw� dusz� swoj�, um�czon� biedn� dusz� kochanego
ptaka. Czemu kobieta, kiedy si� upije w gabinecie, jest zazwyczaj smutna?
Albowiem dusza si� jej w smutku zawsze p�awi; smutna jest, kiedy jest weso�a, ta
nieszcz�sna pomy�ka �ycia, kt�r� ka�dy chce ogl�da� nag�.
Kobieta to jest indywiduum tragiczne; a tym tragiczniejsze, im pi�kniejsza jest
kobieta. Kiedy si� na niej skupi tysi�c oczu, z kt�rych ka�da para osobno si�
oblizuje, kiedy j� nieczyste po��dania odzieraj� z szat, kiedy j� pali� zaczn�
spojrzenia jak p�omienie - wtedy w kobiecie bunt si� zrywa jak orze� z gniazda.
I ile� pogardy, ile� dumy kr�lewskiej jest w niej w tej chwili, kiedy im rzuci
pi�kno�� swoj� jak ja�mu�n�.
- Odbywa si� karmienie zwierz�t my�li wtedy kobieta - sta� mnie na to!
W tym jest gest kr�lewski i kr�lewski tragizm.
Czy� nieprawda?
Ech, jak my ma�o znamy kobiety, o �lepi! W chwili, kiedy nam siebie ciska jak
uderzenie siebie zrezygnowan� i um�czon�, nam si� zdaje, �e to jej upadek. �e
si� perfumuje przed tym? Potwarco! Nawet ja�mu�n� mo�na rzuci� pi�knie!
A kiedy kobieta widzi, �e rzucaj�c pi�kno�� swoj� w pod�e oczy, rzuca�a groch o
�cian�, wtedy jest smutna. Smutek pi�knej kobiety jest czym� w �wiecie
najpi�kniejszym; gdyby to by�a suknia - by�aby najdro�sz� na ziemi sukni�; gdyby
to mog�o by� posagiem - kobieta smutna by�aby najlepsz� parti�. Smutek kobiety
pi�knej jest czym� bezcennym, czym� takim, czego nikt nie widzia� i nie zobaczy.
S�czy si� z niego urok jak srebro z ksi�yca, ci�gnie si� z niego czar jak gaza
z oberwanej falbany, wieje od niego tchnienie tak przeczyste, jak z
destylowanego spirytusu. Jak�e przedziwnie pi�kn� jest kobieta smutna...
Lecz najpi�kniejsz� jest kobieta, kiedy my�li o �mierci, kt�ra stan�a poza ni�
i r�ce jej k�adzie na oczy.
- Chcia�abym umrze� - m�wi kobieta i przymyka oczy, przechyliwszy w ty� g�ow�,
nie tak jednak, aby zepsu� lini� twarzy.
- Chcia�abym umrze� - m�wi szeptem kobieta i my�li: - czy ten idiota widzi, �e
mam po�czochy za pi��dziesi�t koron...
Jak�e niepor�wnanie pi�kn� jest kobieta, kt�ra pragnie �mierci!
Kobieta chce umrze� dla b�ahego cz�sto powodu, nie tak jak m�czyzna, kt�ry aby
zdoby� �mierteln� podniet�, musi najpierw zdefraudowa� sto tysi�cy. Kobieta
pragnie �mierci jak kwiat s�o�cem si� �ywi�cy.
A nieraz... Bo�e!... nieraz chce umrze� komu� na z�o��. Czy mo�na wymy�le�
zemst� bardziej rafinowan�? Wtedy za�ywa paczk� zapa�ek i przygotowuje sobie
dzbanek kwa�nego mleka na antidotum.
- Przecie� dla tego durnia nie b�d� si� tru�a naprawd�... - my�li w tej chwili,
k�adzie si� na otomanie i j�czy.
W kobiecych pami�tnikach znajduj� si� zawsze mi�dzy kartkami �miertelne bakcyle.
Ile razy kobieta pisz�ca pami�tnik jest ju� �pi�ca, tyle razy na ostatniej
zapisanej stronie chce umrze�. To jest fakt dowiedziony. Kobieta wobec tego
przyzwyczaja si� do �mierci jak do trucizny - przez cz�ste za�ywanie. Naprawd�
kobieta nie zrobi sobie nigdy nic z�ego, z tego prostego powodu, �eby jej po
�mierci nikt nie pos�dzi� o histeri�. To jest ci�kie pos�dzenie.
Kobieta bardzo cz�sto nosi przy sobie rewolwer; jest to zwyci�stwo nad samym
sob� ogromne, zupe�nie takie, jak gdyby 2yd nosi� w kieszeni psa, albowiem
kobieta boi si� myszy, nietoperza, dziecka i rewolweru.
A nieraz kobieta grozi �mierci�, a�eby si� mog�a czulej ni� zwykle po�egna� z
tym, kt�remu ni� grozi. Po�egnania to s� rzeczy pi�kne; wtedy kobiecie jest
wszystko jedno i w ca�ej pe�ni korzysta z tego wszystkiego i jednego.
Cz�sto zasi� myl� pozory: zdawa�o si�, �e pi�kna kobieta utopi�a si� z mi�o�ci;
a to by�a nieprawda, nie bra�a tego zamiaru na serio, tylko po drodze,
przyzwyczaiwszy si� do wierzenia we w�asne k�amstwa, zagalopowa�a si� i skoczy�a
do rzeki, oszukawszy sam� siebie.
Lecz o tym wszystkim nie ka�dy wie, a tego powinni uczy� w szko�ach dodaj�c:
je�li ci kobieta grozi, �e si� utopi, powiedz jej, �e bardzo �le b�dzie potem
wygl�da�a, sina i opuch�a.
A je�li ci kobieta powie, �e si� struje, powiedz jej, �e na drugiej ulicy
zrobi�a to samo kucharka, wi�c nie wypada.
A je�li kupi�a rewolwer, kup jej wtedy kapelusz. Nie zastrzeli si� przed tym,
zanim znosi kapelusz.
Kobieta lubi, kocha, ma pasj� do samob�jc�w; kobieta, kt�ra ma na sumieniu
samob�jc� i co wi�cej: krew jego na gorsecie, idzie w g�r� jak papier
warto�ciowy. Ach, jak przedziwnie pi�knie wygl�da kobieta, kt�rej doniesiono, �e
ten i ten dure� si� zastrzeli�. Rozdyma nozdrza i chwyta powietrze jak raniona
�ania, kt�ra zna osobi�cie niejednego jelenia. Potem czyni tak, jakby si�
powstrzymywa�a od p�aczu, kt�ry z niej rzuci si� za chwil� rw�cym, wspania�ym
strumieniem, nie tak jednak�e, aby potem nos jej poczerwienia�. Potem zasi�
wydaje czym pr�dzej polecenia na ca�y dzie� kucharce, bo za chwil� wpada w
odr�twienie, kt�re jest mleczn� siostr� �mierci.
Wieczorem m�wi do m�a:
- Prawda, jaka ja jestem dzi� strasznie blada?
- Nie uwa�am...
- Ty nigdy tego nie mo�esz zauwa�y�. Prawda, jak mnie dzi� g�owa boli?
- A sk�d�e ja o tym mog� wiedzie�? Co ci jest?
- Nic... nic... .Jaki� g�uchy b�l...
I ten g�uchy b�l czyni z niej Niobe, czyni z niej istot� bosk�, kt�ra tylko
przez jak�� pomy�k� ideow� spe�nia rozmaite funkcje fizjologiczne.
Pochwalona niech b�dzie kobieta!
Kobieta, kt�ra cierpi...
Kt�ra �ka i p�acze...
Kt�ra od ust dzieciom odejmie,. a kupi sobie jedwabn� halk�, aby si� dzieci
potem nie wstydzi�y za matk�.
I pomy�le� sobie, �e istnieje gdzie� na �wiecie kraj, gdzie pannie m�odej w dniu
wesela wybijaj� ko�kiem dwa przednie z�by, i �e s� ludzie, kt�rym si� to podoba.
Pochwalona tedy niech b�dzie kobieta, nawet ta bez z�b�w.
�mier� umi�owa�a j�, a ona �mier�.
Kobieta jest tragiczna...
W�a�nie jedzie dwukonn� doro�k� mocno zawoalowana i rozgl�da si� na obie strony.
Zanim wysiad�a, rozejrza�a si� bacznie po ulicy, a potem, udaj�c, �e si� nie
spieszy, wesz�a na schody.
Dzwoni.
Ach, jak kobieta �licznie dzwoni, kiedy jej si� zdaje, �e si� boi!
Wyszed� on, spojrza� na ni�, a chwyciwszy wzrokiem beznadziejnie smutny wyraz
jej twarzy, w jednej chwili sta� si� smutny jak nie zap�acony weksel, jak
krawiec, jak anio� w Wielki Pi�tek albo jak polskie pismo ~:ln1orystyczne.
- To ty?
- Ja... Zamykaj pr�dko, zdaje mi si�, �e kto� szed� za mn�.
- Uspok�j si�, dziecko drogie. Nikt nie idzie.
Weszli do jego gabinetu, kt�ry wygl�da� tak, jakby tu mieszka�a kokota albo inna
dewotka.
Czeka�, co b�dzie, nie wiedz�c, co w niej dzi� siedzi.
Ona sta�a chwil�, wsparta o framug� drzwi, potem jak lwica, kt�ra dosta�a
nag�ych drgawek, rzuci�a mu si� do n�g, �kaj�c.
- Jezus Maria!... Co Ci jest?...
A ona zawy�a jak do ksi�yca i zacz�a czkawk� przez �zy:
- Nic... nic... nie gniewaj si�...
- Mo�e wody? ...
- Nie trzeba, to... to... przejdzie...
On wiedzia�, �e przejdzie, ale mu szkoda by�o czasu.
- Cierpisz? - zapyta�, ale by� troch� z�y.
- Bardzo... ja okropnie cierpi�...
- Dziecko moje!... najdro�sze dziecko moje...
W tym miejscu w�ciek�y by� ju� zupe�nie.
- Co b�dzie, je�eli ona tak zechce wy� przez godzin�? - my�la�.
- Czego ten ba�wan mnie nie uspokaja? - my�la�a ona - oczy b�d� mia�a zupe�nie
czerwone.
A potem:
- No... no... uspok�j si�... cicho... dzieciak kto� jest... m�j, strasznie
m�j...
- Ju� nie p�acz�...
- Si��� tutaj... nie tam... tu... tak, g��wk� mi da� na kolana.
Czym pr�dzej wyj�� z kieszeni P�k kluczy, aby jej nie gniot�y.
- O, tak! Teraz ju� cicho...
- W oczy...
Znaczy�o to, �e nale�y zbli�y� w�sy do oczu i napoi� usta sol� �ez.
- Jeszcze...
Osuszy� jej oczy, jak przez kanalizacj�, lepiej nie by�o mo�na.
Czeka� teraz mniej s�onej pociechy.
Uj�a jego r�k� i nie m�wi�a nic.
Ksi�yc si� t�uk� po szybach i w�azi� w k�ty.
On spojrza� na ni� ukosem, nie wiedz�c jeszcze, o co jej idzie.
- Zwariowa�a stara histeryczka - pomy�la�.
A ona my�la�a, w jaki spos�b zmieni� teraz gabinet na sypialni�. Kobiety s�
zawsze nieszczere, jakby tego nie mo�na by�o powiedzie� jasno i wyra�nie.
- M�j... - szepn�a.
- Co ci, dzieciaku?
- Nic... ju� nic... Ale b�dzie gorzej...
- O, psiakrew! - pomy�la�...
- Kochasz mnie?
- Dziecko!
- Ale powiedz, czy mnie kochasz?
- Naturalnie, �e ci� kocham.
- Kiedy ty to tak zimno m�wisz!
- Przecie� wiesz, jak strasznie ci� kocham.
- To dobrze... To b�dzie dobrze.
- Co jej jest? - my�la� - na czym to si� sko�czy?
Wsta�a nagle i wyprostowa�a si�.
- Ty nie wiesz, z czym ja tu przysz�am.
- W istocie nie wiem.
- A mnie si� zdaje, �e tu wieje �miertelny ch��d...
- Co takiego?
- ...�miertelny ch��d. Nie czujesz?
- Przepraszam ci�, mo�e� ty troch� niezdrowa?
- Jestem zdrowa jak nigdy.
- Wi�c co ci jest?
- To si� musi sko�czy�!
- Aha!... - pomy�la� i krzykn��: - Jezus Maria!
- Tak, to si� sko�czy... Ja mam dzieci.
On zwiesi� smutno g�ow�.
- Ja mam dzieci, czy s�yszysz?
- Wiem...
- I to si� sko�czy! To si� musi sko�czy�.
Opar�a si� jedn� r�k� o st� i by�a pi�kna.
On podszed� do okna i gwizda�.
Bardzo d�ugi antrakt milczenia. By�o 5�ycha� uderzanie jej serca i bzykaj�c�
gdzie� w k�cie much�.
- P�jd� tu... - szepn�a.
- Czego?
Odwr�ci� si� i usiad� blisko niej.
- �eby� ty wiedzia�, jak ja ci� niesko�czenie kocham, jak strasznie... jak
strasznie...
On pos�a� w odpowiedzi t�skny wzrok w stron� sypialni, kt�ra tym niezwyczajnym
marudzeniem dzisiejszym by�a niepomiernie zdziwiona.
Sytuacja zaczyna�a go naprawd� nudzi�.
- Ma�pa zielona - pomy�la� z niezmiern� tkliwo�ci�.
A ona m�wi�a:
- S�uchaj! Powiem ci co�, co mi przez gard�o przej�� nie chce. Kocham ciebie i
kocham moje dzieci... kocham m�a...
W tym miejscu spojrza�a na niego spod oka,. ale on ani nie drgn��. Umia� to na
pami��.
- ...Tak �y� nie mo�na...
- Tak! - rzek� on beznadziejnie i zwiesi� g�ow�.
- ...Tak �y� niepodobna. My�la�am dzi� nad tym przez ca�� noc i dosz�am do
przekonania �e my si� musimy rozsta�...
Powiedzia�a to z j�kiem zerwanej nagle struny.
- No i...?
- I rozejdziemy si�.
On chcia� rozpacza�, ale by� troch� zm�czony; wi�c tylko zwiesi� g�ow�, podpar�
j� obiema r�kami i patrzy� ponuro w przeciwleg�� �cian�.
Ona uj�a r�koma jego g�ow�.
- Biedny m�j...
Westchn�� jak cz�owiek, kt�ry czeka tylko na rejenta, aby odda� dusz� w
przechowanie Bogu.
- Bo widzisz, ja ci nie powiedzia�am jeszcze wszystkiego...
Na nim to nie zrobi�o wra�enia.
- ...Zupe�nie ci nie powiedzia�am. Ja ci chc� powiedzie�, �e je�eli mi nie wolno
�y� z tob�, nie chc� �y� zupe�nie.
Dwie �zy, spogl�daj�c na siebie uwa�nie, a by kt�ra nie wyrwa�a si� z g�upia za
pr�dko, czeka�y w k�tach jej oczu.
- Ja �y� nie b�d�!
Powiedzia�a to mocno i zacz�a szybkim krokiem przemierza� pok�j.
On my�la� przez d�u�sz� chwil�, jak si� zachowa� w sytuacji tak wybitnie
karawaniarskiej, wreszcie uczyni� to, co w�a�ciwie uczyni� by� powinien. Osun��
si� do jej kolan, obj�� je i zacz�� ca�owa�, zauwa�ywszy przy tym, �e sukni�
czu� troch� za silnie benzyn�.
A ona sta�a jak �wi�ta, b�ogos�awi�c ukochanej g�owie.
On ca�owa� t� nieszcz�sn� sukni� i my�la�.
Wreszcie powsta�.
Twarz mia� tragiczn�.
- Chcesz umrze�?
- Tak!
- Umr� z tob�...
A wtedy ona wyda�a z siebie na �wiat wrzask tak straszny, jakby on by� co
najmniej ginekologiem.
Spoili si� w poca�unku, kt�ry dot�d nie mia� sobie r�wnego; trwa� w
niesko�czono��.
Znalaz�y si� dwie dusze i �ka�y.
Wygl�dali, jakby na pos�gu stali, z kamienia wykuci, sprz�g� ich b�l i m�ka.
On my�la� w tej chwili:
- Histeryczne pomys�y!
A ona:
- Co za bydl�! Jak on znakomicie udaje...
A potem wpad�a w omdlenie, to cudne omdlenie, kt�re pozwala ze siebie zdj��
nawet sznur�wk�; w omdleniu takim kobiet� opuszcza dusza, a o cia�o stara si�
ju� kto inny.
Przechylona bezw�adnie, oddycha�a ci�ko, mo�e w ten spos�b po raz ostatni w
�yciu; nie wiedzia�a nic, co si� z ni� dzieje, zauwa�y�a tylko ostatkiem
�wiadomo�ci, �e g�upio zrobi�a bior�c stanik zapinany na haftki...
A potem cierpia�a, �egnaj�c si� z �yciem. Co jej da�o to n�dzne �ycie? Mia�a
wszystko, ale dla kobiety wszystko, to jeszcze za ma�o; kobieta pragnie rzeczy,
kt�rych mie� nie mo�e i w tej tragedii pragnie� jak ogie� si� przepala.
�ycie dla kobiety jest macoch�, dla m�czyzny bogatym wujaszkiem, kt�remu grozi
parali� post�powy. Wi�c kobieta szuka piersi, na kt�rej by mo�na oprze� znu�on�,
utlenion� g�ow�, i p�acze. Liszki maj� jamy, ptacy maj� gniazda, a kobieta ma
kochanka.
---------------
- No tak!... - rzek� on po milczeniu, kt�re ju� nie wiedzia�o, co ze sob�
zrobi�.
- �egnam ci� po kr�lewsku, m�j jedyny - rzek�a ona, albowiem nad tym frazesem
my�la�a ju� trzy dni przedtem.
- Droga moja... - szepn�� on, albowiem niczego przedtem nie obmy�li�.
- Usi�d� tu... bli�ej... pom�wimy o tym, wiesz...
- O czym?
- O �mierci...
Perspektywa troch� nieweso�a - m�wi� o �mierci u �r�d�a �ywota i to w chwili,
kiedy cz�owiek wi�cej my�li o koniaku ni�eli o �miertelnej cykucie. Przeto z
trudno�ci� tylko zrobi� g�b� tragiczn�.
- M�w...
- Jak tu strasznie cicho!...
- Tak, tu jest bardzo cicho... - Nikt t� ulic� nie je�dzi... - Przynajmniej
bardzo rzadko.
- Ja bym si� tu sama ba�a.
- Dzieciaku!
- I ty tu jutro umrzesz!
- Co takiego? Aha! Tak! Jutro...
- Jedyny m�j!
- Och!
A potem:
- Jak ty silnie ca�ujesz...
On posmutnia�:
- To s� poca�unki �miertelne.
Wi�c mu ona zacz�a szeroko opowiada� jak to w�a�ciwie b�dzie. Ona odejdzie i
b�dzie si� na kolanach modli�a do p�nocy u siebie w domu; a kiedy wybije ta
godzina, on umrze. Rewolwer roztrzaska mu g�ow�, t� biedn�, ukochan� g�ow�, z
kt�rej najwi�ksz� rado�� mia� na �wiecie tylko fryzjer.
- Masz rewolwer?
- Mam...
Spojrza�a na niego podejrzliwie.
- S�uchaj, a mo�e� ty ju� si� chcia� kiedy strzela�?
Biedny cz�owiek zrobi� min� zak�opotan�.
- Ach, no nie... W�a�ciwie nigdy...
Ale by� ponury i z pewno�ci� chcia� si� ju� kiedy� zastrzeli�.
Ona patrzy�a na niego z podziwem. Podszed� do nocnego stolika i wyj�� rewolwer.
- Patrz!
Pi�kna kobieta ukry�a si� za szaf�.
- Nie �artuj, m�j drogi, tyle z tym wypadk�w.
Wi�c jej nie przera�a�.
- S�uchaj...
- Prosz� ci�?
- I ty si� nim zastrzelisz?
- Tak!
- Dzi�?
- Dzi�, o p�nocy.
- S�owo honoru?
- Nie daje si� s�owa honoru na takie drobnostki.
- To mi przysi�gnij.
- Przysi�gam ci!
- Jak mnie kochasz?
- Na mi�o�� twoj� przysi�gam!
Cofn�a si� i rozchyli�a w upojeniu usta:
- �eby� ty wiedzia�, jaki� ty w tej chwili wspania�y!
On spu�ci� skromnie g�ow� na piersi i po chwili spyta�:
- No, a ty?
- Ja? Ja umr� tak�e.
- Dzi�?
- Dzi�. Chyba, �e w chwili, kiedy b�d� wiedzia�a, �e nie �yjesz, serce mi p�knie
z b�lu.
- Dziecko!...
- Mam morfin�. Rano b�d� nie�ywa.
Zamy�li�a si� niesko�czenie, a potem, patrz�c gdzie� w bezkres, m�wi�a szeptem:
- Co to b�dzie za skandal w mie�cie!
Wyobra� sobie! Je�eli kto przypuszcza� cokolwiek. Bo�e! Co to b�dzie! Co to
b�dzie!
- C� on?
- Kto? M��? Nie wiem, niech robi, co chce. Nienawidz� go w tej chwili.
- Tyle razy m�wi�a� mi, �e go kochasz.
- Kto, ja?
- A tak, ty.
- To nieprawda, a je�li kiedy m�wi�am, to tylko tobie na z�o��.
- Dzieci ci nie �al?
Pochyli�a g�ow� i r�koma obj�a kolana. Wobec tego nie pyta� d�u�ej, bo
widocznie jej by�o strasznie �al dzieci.
Kobieta mo�e nawet by� hien�, mo�e nienawidzie� m�a, lecz dzieci kocha zawsze;
wszak dzieci maj� z ojca zwyczajnie tak ma�o! Mo�na je tedy kocha� bez nara�ania
si� na kolizj� uczu�.
Atmosfera by�a przygn�biaj�ca. �mier� si� zbli�a�a naprawd�. Oboje byli bladzi.
On mia� przed sob� jeszcze trzy godziny tego okropnego czasu, w kt�rym cz�owiek
pakuje garderob� na tamten �wiat i rozmawia w mi�dzyczasie z dusz�, wym�wiwszy
jej mieszkanie w ciele.
Ona si� ubra�a starannie.
- M�j drogi,.- zapnij mi haft� tu pod szyj�, boj� si�, �ebym si� nie
przezi�bi�a.
- Wobec �mierci?
- A tak... Masz racj�...
Nie przem�wili ju� do siebie ani s�owa. Milczenie to czu� by�o otwartym grobem.
Ale kiedy sk�ada�a na jego czole ostatni w �yciu tym poca�unek, chwyci� j� spazm
za gard�o i d�awi� j� kocim ruchem. Nawet on usi�owa� mie� w oczach �zy.
- B�d� si� modli�a do p�nocy... potem ja...
I �ka�a.
On kl�cza� u jej st�p i dr�a� na ca�ym ciele.
Przeczeka� w tej pozycji a� do chwili, w kt�rej us�ysza�, �e schodzi po
schodach.
Powsta� w�ciek�y.
- Ona si� naprawd� struje, histeryczka.
Co tu robi�? Co w�a�ciwie robi�?
Siad�, my�la�, chodzi�, pali� papierosy jednego po drugim.
- Struje si�, s�owo daj�, �e si� struje, takiej du�o nie potrzeba...
Diabli nadali wrzasn�� wreszcie, spojrza� na zegarek i pojecha� jeszcze na
operetk�.
- To niech si� truje - my�la� - Jest taki zwariowany babsztyl, to niech si�
truje.
Jednej histeryczki mniej na �wiecie, to tak�e co� znaczy ...
W nocy jednak�e nie m�g� zasn��.
- A nu� ju� po niej? - my�la�. - Ca�e szcz�cie, �e to nie przeze mnie.
Potem sobie co� przypomnia�, wsta� z ��ka, za�wieci� �wiec�, wyj�� z nocnego
stolika rewolwer i - schowa� go do szuflady biurka, kt�r� zamkn�� na klucz.
- �eby mnie nie skusi�o - pomy�la�.
Rano zerwa� si� i pobieg� na miasto.
Przeszed� chy�kiem ulic�, przy kt�rej mieszka�a. Spokojnie.
- To nic nie znaczy - rzek� - mo�e ju� po wszystkim.
Ba� si� pyta� str�a. W cukierni przegl�dn�� pisma poranne. Nic. Zacz�� doznawa�
niemi�ego rozczarowania. Ale brak wiadomo�ci w pismach niczego nie dowodzi.
- Mogli przez grzeczno�� nie napisa�, to w ka�dym razie skandal dla rodziny.
Nagle b�ysn�o mu co� w g�owie.
Bieg� ulicami i zacz�� pilnie czyta� wszystkie pogrzebowe klepsydry.
- Mo�e ju� wywiesili! - mrucza� i czyta� nazwiska wszystkich, kt�rzy po kr�tkich
a ci�kich cierpieniach zasn�li w Panu i prosz� krewnych i znajomych na obrz�d
pogrzebowy, kt�ry si� odb�dzie punktualnie.
Stan�� w�a�nie przed parkanem, z kt�rego a� bi�o od �miertelnych plakat�w.
Czytaj�c, potr�ci� kogo�.
- Pardon!
- Och!
- O!
- Pani te� szuka? Ja �yj�.
A ona znalaz�a w grobie dla niego tylko jedno: wzgard�...
- Pod�y! - sykn�a.
I posz�a, bogatsza o jedno wi�cej do�wiadczenie, ubo�sza o jednego kochanka.
Nie mog�a sobie podarowa� tylko jednej rzeczy.
- I ja - my�la�a - przez tego durnia nie zmru�y�am przez ca�� noc oka!