8000

Szczegóły
Tytuł 8000
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8000 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8000 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8000 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

STEFANIA PERZANOWSKA GDY MY�LI DO MAJDANKA WRACAJ� WYDAWNICTWO LUBELSKIE Redaktor DANIELA DEMIDOWSKA WYDAWNICTWO LUBELSKIE � LUBLIN 1970 Wydanie I. Nak�ad 10 000+260 egz. Ark. wyd. 9. Ark. druk. 11,75. Papier druk. sat. kl. V, 65 g. z Fabryki Papieru we W�oc�awku. Oddano do sk�adania 24 IV 1970 r. Druk uko�czono w listopadzie 1970 r. Cena z� 14.� Druk: Rzeszowskie Zak�ady Graficzne, Hze-M�W, ul. Marchlewskiego 19. Zam. 358/70. G-2-497. OD AUTORA Okrutna prawda kobiecego obozu na Majdanku nie by�a jeszcze przez nikogo opisywana; dog��bnie zna�y�my j� tylko my, by�e wi�niarki. Organizatorzy konkursu na wspomnienia majdankowskie postanowili przerwa� t� tam� milczenia i niewiedzy, zach�caj�c by�ych wi�ni�w do pisania i nadsy�ania prac. Uleg�am i ja tym sugestiom i po prze�amaniu pewnych wewn�trznych opor�w napisa�am te wspomnienia. Moje wewn�trzne opory wynika�y z tego, �e chyba nikt � nas, by�ych wi�ni�w, ch�tnie nie wraca my�lowo do tamtych czas�w i tamtych prze�y� � a niestety, gdy si� ju� zacznie o nich my�le�, nat�ok wspomnie� jest tak intensywny, �e przerwa� go nie spos�b. A gdy si� zacznie pisa�, nie mo�na si� ju� od tego oderwa�, nie mo�na zahamowa� coraz nowej fali natr�tnych obozowych obraz�w, narzucaj�cych si� z tak� moc�, �e musi si� pisa� dalej, aby wy�adowa� z siebie wszystkie my�li, kt�re uparcie nas teraz osaczaj� � i to zaczyna dzia�a� jak z�y narkotyk. A zatem � pisanie o obozie niesie w sobie ogromny �adunek emocjonalny, musi kosztowa� sporo nerw�w, a naviet wewn�trznego niepokoju. My, byli wi�niowie, nie mo�emy sobie bezkarnie pozwoli� na przypominanie tamtych lat � z tego nie potrafimy si� wyzwoli� � tak jest i tak ju� pozostanie. To jest w�a�nie ten nasz, minimalny ju� teraz, uraz poobozowy, to jest ta nasza, nieznaczna i niedostrzegalna �inno��", kt�ra jednocze�nie czyni z nas pewm-go rodzaju ogromn� obozow� rodzin�, Pisa�am zatem, te wspomnienia nie dla rozrywki i z samorzutnej ch�ci pisarskiej, pisz�c je, chcia�am W ten spos�b sp�aci� cho� cz�� d�ugu wobec losu, kt�-i pozwoli� prze�y� ob�z. Zamierzeniem moim nie by� pami�tnik, tylko opis ca�okszta�tu majdankowskiej rzeczywisto�ci. Ale na t� majdankowsk� rzeczywisto�� patrzy�am } > r.�<�</(� wszystkim oczami lekarza; bo chocia� by�am tak� sarn� wi�niark� jak wszystkie, cho� czu�am si� �ci�le zwi�zana z ca�� obozow� spo�eczno�ci� i, jakkol-icic/c w mniejszym stopniu, nie by�a mi tak�e obca obozowa poniewierka � prze�ywa�am jednak to wszystko w moim, w�a�ciwym memu zawodowi, lekarskim aspekcie. Bo po prostu nie potrafi�am inaczej. Dlatego te� z pewno�ci� niekt�re realia obozowe widzia�am w bardzo ostrym �wietle i bardzo przejrzy�cie, a inne mog�y si� nie tak jaskrawo narzuca� memu lekarskiemu widzeniu. Dlatego tak�e du�o miejsca po�wi�ci�am sprawom szpitala i s�u�by zdrowia, bo by�am przecie� z nimi jak naj�ci�lej zwi�zana i zaanga�owana ca�� swoj� osobowo�ci�. Mam tylko obawy, �e mo�e Majdanek w niekt�rych "pisach wygl�da za �agodnie, �e za ma�o w nim grozy I koszmaru, a za du�o refleksyjnych rozwa�a� � ale (O zapewne tak�e wina mego zawodu. Nie jestem r�wnie� pewna, czy wszystkie daty s� dok�adne � to je-dynie zatar� w mojej pami�ci czas � ale istotne dla mnie by�y przede wszystkim fakty, ich wymowa i ich autentyzm, Je�li te napomnienia b�d� mog�y sta� si� jednym niiw okrutnej prawdy o kobiecym obozie na Maj- 'Iuuku - , Ima iv pe�ni przeznaczone im zadanie. WST�P By�am po wojnie na Majdanku par� razy. Podczas ostatniego pobytu na dawnym polu kobiecym by�o pe�no bujnej zieleni i ��kowych kwiat�w. Po dawnych barakach ani �ladu. Jak�e inny by� teraz Majdanek, jak zupe�nie do dawnego, obozowego niepodobny. Znikn�o lepkie, g�ste b�oto udeptywane tysi�cami um�czonych n�g, znikn�a brudna, obozowa ulica z rz�dami szarych barak�w po bokach, znikn�� ha�a�liwy, gwarny, wielotysi�czny t�um kobiet w pasiakach � jest pustka i dzwoni�ca w uszach cisza. Tylko my, dawne wi�niarki tego obozu zak��camy j� w tej chwili. Kole�anki roze�miane wyszukuj� i pokazuj� mi miejsce w�r�d zieleni, gdaie na pewno sta�a moja prycza. Patrz� i u�miecham si� tak�e. I my�l�: jak�e przemo�ne s� si�y witalne przyrody i si�y witalne w ka�dym z nas, jak b�ogos�awiony jest czas, kt�ry pozwoli� rozkrzewi� si� i zazieleni� naszemu kobiecemu polu i pozwoli� na to, �e dzisiaj potrafimy si� u�miecha�, chodz�c po Majdanku. Ale gdy dochodzimy do III pola, na kt�rym stoj� stare obozowe baraki, a w trzynastu z nich mie�ci m; majdankowskie Muzeum � ko�czy si� nasz bezti nastr�j i nikn� nasze u�miechy. Tu w Muzeum cofn�� si� czas, tu zn�w ogarn�a nai i wci�gn�a w siebie aura obozu zag�ady, emanuj�ca ze wszystkich muzealnych eksponat�w. Dopiero tu, w Muzeum odnalaz�y�my dawny Majdanek, kt�ry przem�wi� do nas swoimi koszmarnymi realiami pomimo dystansu tylu lat. N�e mog�y�my si� przed tym obroni�, musia�y�my zn�w wch�on�� w siebie ca�� obozow� ohyd�, wszystkie tamte bestialstwa i zbrodnie. Oczy nasze patrzy�y z bolesn� zaci�to�ci�, t�a�y i nieruchomia�y nam twarze, co� d�awi�o za gard�o, EmU&za�o do milczenia i przyt�acza�o dr�cz�cymi, natr�tnymi my�lami: My prze�y�y�my � a tysi�ce naszych kole�anek zgin�o tu m�cze�sk� �mierci� obozowy Cia�a ich wrzucono do krematoryjnych piec�w, a prochy rozsia�y si� po majdankowskich polach. Stoj�c dzisiaj na tej u�y�nionej i u�wi�conej ich prochami majdankowskiej ziemi � nisko schylamy g�owy w ho�dzie przed bohaterskimi cieniami, o kt�rych niezagas�a pami�� pozostanie w nas na zawsze. Pe�ne pokory i kornej podzi�ki za darowane nam �ycie opuszcza�y�my Majdanek... ROZDZIA� I y za�adowano nas, trzydzie�ci pi�� wi�niarek radomskiego wi�zienia, w dniu 7 stycznia 1943 roku do bydl�cego wagonu � jecha�y�my w nieznane. Wiedzia�y�my tylko tyle, �e to �nieznane" oznacza "dla nas jeden z licznych oboz�w koncentracyjnych. Po ca�onocnej je�dzie, w czasie kt�rej poci�g stawa� wiele razy, a wrzaski esesma�skie na zewn�trz kaza�y si� domy�la� �adowania nowych transport�w z innych miast, rano odsuni�to zasuwy i z krzykiem: �Raus!" kazano wyj�� z poci�gu. Zdumiona zobaczy�am dworzec lubelski, ca�y obstawiony esesmanami. Z innych wagon�w te� wyrzucaj� wi�ni�w � szereg kobiet i m�czyzn, wszyscy z tym swoistym pi�tnem wi�zienia i bada� gestapowskich. Spojrza�am przed i za siebie, by�o nas, na oko, oko�o tysi�ca. Ustawieni w pi�tki idziemy w ten mro�ny poranek ulicami Lublina. Pod nogami chrz�ci �nieg. Na twarzach nielicznych przechodni�w wida� zar�wno przera�enie, wsp�czucie, strach, bezradno��, jak i zaci�to��, i nienawi��. Za miastem �nieg g��boki, wyboje, i�� coraz trudniej, jeste�my ju� wszystkie zm�czone. Pobyt w wi�zieniu i badania w gestapo nie wp�yn�y dodatnio na nasz� kondycj� fizyczn�. Wreszcie stajemy. Brama, budka stra�nicza, za ni� po�rodku droga, z obu jej stron, w perspektywie sze- reg szarych barak�w. Wszystko otoczone g�st� sieci� kolczastych drut�w. Pierwsza my�l: �A wi�c tak wygl�da ob�z koncentracyjny na Majdanku". Prowadz� nas w g��b obozu. Obok przechodzi grupa m�czyzn w pasiakach, esesman ryczy na nich i wymachuje pejczem. Za chwil� inny obraz, jak�e typowy dla obozu, a dla nas � nowicjuszek gro�ny i przera�aj�cy: esesmani z pasj� bij� pejczami i kopi� podkutymi buciorami le��cych na �niegu wi�ni�w. W pewnym momencie stajemy, oddzielaj� od nas m�czyzn, my idziemy dalej, na sam koniec obozu. Wprowadzaj� nas wreszcie na zupe�nie puste pole. Po bokach stoj� baraki zawiane �niegiem, po�rodku g��boki, kopny �nieg. Esesmani otwieraj� z trudem drzwi pierwszego baraku, po�owa okien wybita, to samo w drugim, wreszcie ka�� nam wej�� do trzeciego. Tu te� brak paru szyb, przera�liwie zimno. Trzypi�trowe prycze z siennikami i kocami, ma�y �elazny piecyk, tzw. koza. Wchodzi esesmanka-dozorczyni i m�wi, �e tu mamy mieszka�, co� jeszcze krzyczy po niemiecku i wychodzi. Zostajemy same. Jest nas oko�o trzystu, trzydzie�ci pi�� z Radomia, reszta z Kielc, Skar�yska, Tomaszowa, Cz�stochowy. Zm�czone siadamy na pryczach. Je�� nie daj�, ale ni,uny paczki �ywno�ciowe przys�ane nam do wi�zie- kt�re wyj�tkowo w ca�o�ci gestapo zwr�ci�o nam v, dniu wyjazdu. Robi si� wiecz�r. K�adziemy si�, ale i we zimno nie pozwala jednak zasn��. Nawet ibujctny si� rozebra�, otulamy si� kocem, ale to pomaga. Wpadamy wreszcie na pomys� i k�a- v. e dwie na pryczy, przykrywaj�c si� ju� .1 na to siennikiem. Jest du�o cieplej. � Marychna Kantorska, kt�ra mocno si� do mnie przytula, grzeje chyba lepiej ni� koce i siennik. Zasypiamy wreszcie w t� pierwsz� nasz� noc w obozie. Rano koce s� tak przymarzni�te do naszych ubra�, �e z trudem je odrywamy. Zimno w baraku przera�liwe. Wychodzimy na dw�r. Rozgl�dam si� po polu, widz� za barakiem wykopane do�y kloaczne bez �adnej ochrony przed �niegiem i mrozem. Jedyna studnia na polu zamarzni�ta, wi�c myjemy si� w �niegu, po�yczaj�c sobie nawzajem resztki wi�ziennego myd�a i nieliczne r�czniki. Wchodzi esesmanka, pytam j�, jak mo�na si� umy� i dodaj�, �e bardzo chce nam si� pi�. Dostaj� odpowied� tak na jedno, jak i na drugie pytanie jednakow�: ��nieg jest na zewn�trz". Ko�o po�udnia zn�w wchodzi esesmanka i pyta, czy s� w�r�d nas reichsdeutschki. Wychodz� dwie. Wyznacza je na blokowe baraku i ka�e i�� ze sob� i zabra� par� wi�niarek. Przynosz� troch� w�gla, chleb i gorzkie, ale gor�ce �zi�ka" do picia. Rozdzielaj� tak�e w�r�d nas miski i drewniane �y�ki. Zaczyna si� dzie� obozowy, tylko na razie do pracy nikogo nie zabieraj�. Jako jedyna lekarka zwracam si� do wsp�kole�a-nek z propozycj�, aby robi� codzienny przegl�d czysto�ci osobistej. Wszystkie si� zgadzaj�. Dobieram par� ch�tnych do pomocy i zaczynamy kontrol� sanitarn�. Jednocze�nie zg�aszaj� si� do mnie chore z r�nymi skargami. Jestem zupe�nie bezradna, bo nie mam ani s�uchawki, ani termometru, ani �adnych lek�w. Gor�czkuj�cym ka�� tylko pozosta� w ��ku. Najbardziej martwi mnie jedna z wi�ziennych kole�anek, kt�rej tworzy si� ropie� nad migda�kiem po nie leczonej anginie. Nie mo�e ju� m�wi�, z trudem oddycha. Bior� troch� piasku spod odkopanego �niegu, grzej� go na piecyku i przyk�adam gor�ce kataplazmy na gard�o. 11 Nie pomaga � dusi si� coraz bardziej, nozdrza rozd�te, wargi sine, oczy przekrwione. Nie mam poj�cia, jak jej pom�c. I wreszcie ol�nienie: � Widz� d�ugi kuchenny n�, kt�ry blokowa dosta�a do krajania chleba. Bior� go, owijam jak�� szmatk�, zostawiaj�c tylko koniec wolny. Podchodz� do kole�anki i pytam, czy zgadza si�, abym tym no�em przeci�a jej ropie�. Kiwa g�ow�, bo m�wi� nie mo�e. Si�� rozwieram jej usta moj� lew� r�k�, a praw� celuj� w ropie�. N� by� ostry, ropie� nabrany i ledwo dotkn�am, strumie� ropy zala� mi twarz. Da�am do p�ukania ciep�e obozowe zi�ka; mn�stwo ropy wylewa�o si� wraz z nimi, a moja chora zacz�a m�wi� i oddycha� normalnie. Ten pierwszy zabieg wykonany wbrew wszelkiej aseptyce i do tego narz�dziem i�cie rze�nickim przeszed� bez �adnych komplikacji. ROZDZIA� II (codziennie zg�aszaj� si� do mnie nowe chore, a ja melduj� o tym esesmance, prosz�c o leki, s�uchawk� i Jak�kolwiek izolacj� chorych. Poza wymy�laniem nie dostaj� �adnej odpowiedzi. Wreszcie na sz�sty chyba dzie� zjawia si� w baraku niemiecki lekarz obozowy Bodmann w asy�cie 1 ' ni.iiiki i esesmana sanitariusza. Pyta, czy jest le- I czy s� chore. Podchodz� � mierzy mnie pogar- 11 wzrokiem z g�ry na d�. Rzeczywi�cie, m�j r i v wygl�d m�g� nie wzbudza� zaufania; nie > (nie by�o wody), w sukni pogniecionej patulona kocem, na pewno nie wygl�da- ystkie chore do naga i ustawi� je w kolejce do badania. Jako nowiejuszka obozowa nie jestem w stanie tego poj��, jako lekarz nie mog� si� z tym pogodzi�, �eby gor�czkuj�ce chore mia�y sta� nago w zimnym baraku do badania lekarskiego. T�umacz�, �e le�� w ��kach i pokazuj� gdzie. Na to rykn�li na mnie ch�rem: �rozbiera�!" Gdy dr��ce z zimna stan�y wreszcie nagie w kolejce, nie bada� �adnej, kaza� mi tylko podawa� rozpoznania. Jedynie wi�niark� z lumbago uderzy� pi�ci� w okolic� l�d�wiowo-krzy�ow� tak mocno, �e upad�a. Na ko�cu szeregu sta�a rozgor�czkowana chora, kt�r� podejrzewa�am o dur wysypkowy (wysypki jeszcze nie by�o). Gdy poda�am rozpoznanie �podejrzenie tyfusu plamistego" � wpad� w dzik� furi�. Wygra�aj�c mi nad g�ow� pi�ciami wymy�la� mi najordynarniej, o�wiadczy�, �e jestem idiotk�, chora za� symulantk� i �e za kar� b�d� od jutra szorowa� pod�og� w baraku, a nie zajmowa� si� medycyn�, o kt�rej nie mam poj�cia. W�ciek�y wyszed� ze swoj� asyst�. W par� godzin potem przys�ano mi jednak s�uchawk�, termometr, strzykawk� i minimalny zestaw lek�w. Za dwa dni przyszed� ponownie. Zn�w ta sama defilada, tylko moja chora z podejrzeniem na tyfus plamisty mia�a ju� wysypk�, by�a zamroczona na skutek wysokiej temperatury i wsta� do tej prezentacji nie mog�a. Gdy mu o tym zameldowa�am, wymy�laj�c mi, w�ciek�y, podszed� do ��ka, zdar� z chorej koc i... zobaczy� wysypk�. A by�a ona wyj�tkowo obfita i bardzo typowa. Przesta� mi wymy�la�, zmieni� tonacj� g�osu i niezwykle uprzejmie zapyta�, gdzie studiowa�am medycyn�, jakie mam w og�le �yczenia i co chc� zrobi� z t� chor�. Powiedzia�am, �e prosz� przecie� codziennie o izolacj� tego i ewentualnych dalszych przypadk�w tyfusowych i o oddzielny barak szpitalny dla chorych. Zgodzi� si� i kaza� wyrysowa� plan ta- kiego baraku. I rzeczywi�cie, wkr�tce zacz�to jeden z barak�w przedziela� na szereg oddzielnych salek szpitalnych. Nast�pnego dnia zaprowadzono nas do �a�ni. Rozbieranie si� do naga w obecno�ci wi�ni�w obs�uguj�cych �a�ni� i esesman�w wywo�ywa�o opory u wielu 7. nas. Dobroduszny, o prymitywnej mentalno�ci bade--kapo, niemiecki wi�zie� rezyduj�cy na Majdanku od dawna, t�umaczy� nam, �e rozbieranie si� do naga jest w obozie rzecz� codzienn�, �e na nich to na pewno nie robi �adnego wra�enia, a my te� si� do tego wkr�tce przyzwyczaimy. Pewnym tak�e wstrz�sem by�o dla nas, jako nowicjuszek obozowych, odebranie nam wszystkich naszych osobistych rzeczy, a wi�c: ciep�ej bielizny, po�czoch, but�w, ubra�, okry� i przebranie nas w pasiaki i drewniaki. Sama �a�nia, a zw�aszcza mycie w niej zakrawa�o na kpiny. Odrobina szarego myd�a chlapni�ta na otwart� d�o� i gor�cy prysznic, kt�ry z tego myd�a rozsmarowanego po ciele robi� lepk�, klej�c� si� mas�, trudn� do sp�ukania. A na koniec ka�da z nas musia�a wej�� do wanny-basenu, nape�nionego brudnym, mieni�cym si� barwami t�czy na wierzchu, roztworem luli hypermanganici. Po wyj�ciu z tej �k�pieli" bru-natno-fioletowy osad pokrywa� ca�e nasze cia�a. I wreszcie szczyt dezynfekcji: flitowanie rozpylaczem Ow�osienia pod pachami i w pachwinach. Brudne, �mierdz�ce flitem, zzi�bni�te, w �wie�o na- li pasiakach, na zako�czenie ceremonii mia- i" l,u� chustki na g�ow�. I tu scena i�cie gro- /��ibrak�o chustek. Wniesiono dwa du�e kosze iii j.szych kapeluszy, kt�re kolejno rozda- nas. Gdy po chwili spojrza�y�my na 11 �j zupe�nie nie by� pogodny, prawie my �miechem. Istna maskara- da. Pasiaki, mokre, zlepione w�osy i na g�owach �� frywo�ne, kokieteryjne kapelusze. Jedna staruszka z Tomaszowa mia�a bia�y toczek z woalk�, druga kole�anka male�ki czerwony kapelusik z pi�rkiem, inna wytworny czarny kapelusz z kolorow� wst��k�. Ja dosta�am trawiasto zielony beret z czerwonym pi�rem, zawadiacko wpi�tym na ukos. Ta maskarada cho� w cz�ci roz�adowa�a ci�k� atmosfer�, jaka zapanowa�a po tej pseudok�pieli i zagrabieniu naszych wszystkich rzeczy. Ma si� rozumie�, nie by�yby�my kobietami, gdyby�my w ci�gu jednego dnia nie poprzerabia�y sobie tych kapeluszy na szczelnie przylegaj�ce do g�owy czapki. ROZDZIA� m Jjast�pnego dnia mamy pierwszych �go�ci" z m�skiego pola � kilkunastu m�czyzn, zaprz�gni�tych do w�zk�w z w�glem, kt�ry nam przywie�li. Jest w�r�d nich kilku radomiak�w z naszego transportu. Urywkami, w przerwach mi�dzy esesma�skimi wrzaskami informuj� nas, �e mieszkamy na V polu, �e my jeste�my pierwszym i na razie jedynym transportem kobiecym na Majdanku, a ob�z m�ski, i to do�� liczny, jest tu ju� od dawna. M�wi� nam tak�e o spodziewanych nowych transportach. I rzeczywi�cie, za par� dni, 17 stycznia wprowadzaj� esesmani na nasze kobiece pole transport z Pawiaka. Nie pozwalaj� si� z nimi kontaktowa�, ale ja, korzystaj�c z przywileju lekarza, biegn� tam czym pr�dzej. Barak bez ��ek i prycz. Le�� i siedz� na pod�odze. Jest ich kilkaset, w�r�d nich spora grupka m�odziutkich dziewcz�t � to pawiackie ma�olatki. Pytam, czy nie ma chorych, m�wi� jak jest w obozie, proponuj�, 15 aby pochowa�y troch� swoich rzeczy, jak b�d� je bra� do k�pieli i przebiera� w pasiaki. Od tego dnia ob�z zaludnia si� coraz bardziej. Przychodz� transporty z wi�zienia lubelskiego, lwowskiego, kilkaset kobiet z warszawskich �apanek, a tak�e szinu-glerki. Coraz nowe baraki zape�niaj� si� lud�mi, coraz wi�cej zg�asza si� chorych, duru plamistego jest ju� kilkana�cie wypadk�w. Chodz�c po barakach pyta�am, czy nie ma piel�gniarek, kt�re chcia�yby pracowa� w montuj�cym si� szpitalu. Zg�osi�y si� cztery piel�gniarki dyplomowane: Wanda Or�o�, Zofia Orlicka, Wanda Ossowska i Maria �urowska. Pr�cz nich Halina Cetnarowicz, po roku studi�w medycznych, Hanna Jodko-Narkiewicz, absolwentka medycyny okupacyjnej (u profesora Zaorskie-go), i Irena Todleben, chemik-bakteriolog. Wszystkie z transportu pawiackiego. Z transportu radomskiego zg�osi�y sw� pomoc: lekarka dentystka Jadwiga �u-czak i magister farmacji J�zefa Wdowska. Poza tym kilkana�cie kole�anek obozowych wyrazi�o ch�� pracy w szpitalu. Piel�gniarki dyplomowane z cz�ci� personelu niewykwalifikowanego mia�y pracowa� w szpitalu, z reszty utworzy�o si� kolumn� sanitarn�, kontroluj�c� w barakach czysto�� osobist� wsp�wi�niarek i prowadz�c� walk� z wszawic�, plag� obozu. Wreszcie oddzielono jedn� ma�� salk� w baraku l;ilnym. Nie czekaj�c na wyko�czenie ca�ego bara-izym pr�dzej zmontowa�y�my trzypi�trowe ��ka, nabi�y�my sienniki wi�rami i przenios�y�my do tej i chore z tyfusem plamistym. By�o ich ju� kilka-i ka�dy dzie� dodawa� nowe przypadki. Od-ilka nie mia�a jeszcze za�o�onych drzwi < li, kt�re zrobiono, ale nie by�o zawias�w, i pr�bie wej�cia lub wyj�cia przystawia-i z regu�y za chwil� wali�y si� nam one na g�ow�. Ale i tak by�y�my szcz�liwe, �e chore s� odizolowane, le�� na szpitalnych pryczach i maj� fachow� opiek�. Jeszcze tydzie� i wyko�czono ca�y barak. R�ni� si� on od innych tym, �e by� podzielony na osiem oddzielnych salek. Pe�ne zapa�u zabra�y�my si� do rozplano-wywania i montowania tego pierwszego �szpitala". Cztery salki dla chorych, w tym trzy zaka�ne, ambulatorium, magazyn, mieszkanie dla personelu i ma�a pseudokancelaria. W jednym z pustych barak�w le�a�y deski do prycz, puste sienniki i drewniane wi�ry. Pozbija�y�my i zmontowa�y te trzypi�trowe prycze, napcha�y�my sienniki wi�rami i chcia�y�my jak najszybciej przenie�� chore z barak�w do szpitala. Ale gdy nast�pnego dnia przyszed� niemiecki lekarz Bodmann i obejrza� nasze rozplanowanie, z pe�nym dezaprobaty grymasem o�wiadczy� kr�tko: �nie" i kaza� wszystko zmieni�: kancelaria na prawo, zaka�ne salki na lewo, ambulatorium i mieszkanie personelu te� gdzie indziej. I wyszed�, a my zabra�y�my si� do rozbijania prycz, przenoszenia i montowania ich z powrotem. Na rano by�o wszystko gotowe, barak wysprz�tany. Bodmann wszed�, zobaczy� i zn�w grymas, i zn�w �nie" � ambulatorium i zaka�ne na lewo, reszta po prawej stronie. I tak� zabaw� urz�dza� z nami jeszcze trzykrotnie. Montowanie trzypi�trowych prycz bez �adnych narz�dzi dla zupe�nie nieobeznanych z t� prac� kobiet, wcale nie by�o �atwe. Bardzo marudnie sz�a nam ta robota i mocno sobie przy tym poobija�y�my palce. Ale pi�ty raz z rz�du robi�y�my to i szybciej, i wpraw-niej. Wreszcie po tym pi�tym dniu odesz�a Bodman-nowi ochota na jeszcze inne rozplanowanie baraku, za��da� tylko, abym ja sypia�a oddzielnie, w�a�nie w tej pseudokancelarii. �adne moje t�umaczenie, �e 2 � Gdy my�li... 17 chc� sypia� z reszt� personelu nie pomog�y � wstawi�y�my wi�c i tam trzypi�trow� prycz�. Wszystko wreszcie by�o ustawione, sienniki po�o�one, ale nie mia�y�my ani koc�w, ani sto��w, ani jednej �ar�wki, ani misek, ani �y�ek i naturalnie �adnego sprz�tu szpitalnego. Bodmanna to oczywi�cie nic nie obchodzi�o, a na moje pytanie, sk�d mog�abym to dosta�, nie raczy� nawet odpowiedzie�. Za to esesma�ski sanitariusz Konieczny, gdy jego z kolei o to zapyta�am, beztrosko odpowiedzia�: �zorganizujcie sobie". W gwarze obozowej �zorganizowa�" znaczy�o zabra� komu�. Zacz�y�my wi�c chodzi� po barakach prosz�c 0 po�yczenie koc�w, sto�k�w, misek, �y�ek. W pustym, na p� rozwalonym baraku stoj�cym na ko�cu kobiecego pola uda�o nam si� �zorganizowa�" par� �ar�wek 1 stary st�. Przenios�y�my wreszcie chore i tak oto na pocz�tku lutego 1943 roku zacz�y�my prac� w pierwszym baraku szpitalnym na V polu. Dopiero po jakich� dziesi�ciu dniach sanitarne w�adze obozowe �askawie si� nami zainteresowa�y i przys�a�y troch� zestawu szpitalnego, jak: termometry, baseny, sterylizator, strzykawki, troch� lek�w, a tak�e par� taboret�w, sto��w i naczynia kuchenne. ROZDZIA� IV iymczasem zaludnienie w obozie kobiecym z ka�- godniem wzrasta�o i odpowiednio do tego ros�a horych. Cztery salki szpitalnego baraku ju� po i i';" mog�y pomie�ci� wszystkich chorych, pi .il/icli� drugi, ju� nie przebudowany ba- -I zn�w dwa nast�pne. Ta, w szalo- izaj�ca si� liczba chorych to natu- ralny rezultat warunk�w �ycia w obozie. Jak one wygl�daj�, jeste�my ju� w pe�ni zorientowane. Przesta�y�my ju� by� nowiejuszkami, dawno przemin�� pierwszy obozowy szok i trze�wo patrzymy w oczy codziennej, obozowej rzeczywisto�ci. Ju� nas wch�on�a w swoje tryby obozowa machina � nas i te wszystkie kobiety, kt�re coraz now� fal� nap�ywaj� do obozu i kt�re si� ju� nie licz� na setki, a na tysi�ce. Znamy tak�e dostatecznie zewn�trzn� ohyd� obozu. Ca�y jest podzielony na szereg prostok�tnych p�l. Jest ich na razie pi��. Nasze, pi�te znajduje si� na ko�cu. Od wej�cia do obozu i obozowej bramy ci�gnie si� d�uga droga. Kolejno numerowane pola z barakami s� po jej lewej stronie. Po prawej s� baraki nie zamieszka�e, takie jak: �a�nia, odwszalnia, baraki, gdzie pracuj� r�ne kolumny robocze, na przyk�ad: szwalnia, szewstwo i magazyny. Mi�dzy I i II polem stoi tak zwane ma�e krematorium i dwie komory gazowe. Ka�de pole otoczone jest szeregiem poziomo biegn�cych, podw�jnych drut�w kolczastych, do kt�rych w��czony jest pr�d o wysokim napi�ciu. Druty te s� podtrzymywane przez wygi�te drewniane s�upy, na szczycie kt�rych umocowano lampy o�wietlaj�ce ob�z wieczorami i w nocy. Mi�dzy polami do�� g�sto s� ustawione wysokie wie�e stra�nicze z esesma�skimi wartownikami. Karabin maszynowy, wystaj�cy z ka�dej wie�y i wycelowany w kierunku obozu, ma zupe�nie .jednoznaczn� wymow�. Przed ka�dym polem, tu� za bram� stoi budka stra�nicza, a w niej siedzi jeden lub paru esesman�w, kt�rzy sprawdzaj� wszystkie wej�cia i wyj�cia z pola. Wewn�trz ka�dego pola, po bokach, stoj� szeregiem baraki, a po�rodku jest tak zwana obozowa ulica (La-gerstrasse). Zbudowano na niej szubienic� i studni�. Ta ulica, tak jak i droga prowadz�ca przez ca�y ob�z, tylko pokryta �niegiem lub zmarzni�t� grud� � wygl�da zno�nie, ale od wczesnej wiosny do zimy tonie w g�stym b�ocie. Ob�z musia� by� postawiony na gliniastym gruncie, a brak �ciek�w i kanalizacji oraz sta�e, codzienne rozdeptywanie przez wi�ni�w tej gliny bardzo sprzyja�o tworzeniu i sta�emu utrzymywaniu si� grz�skiego, lepkiego b�ota. Ile� to razy wi�niarki gubi�y w nim drewniaki; mnie samej zdarzy�o si� to te� parokrotnie. Na tej zab�oconej ulicy nie wzesz�o nigdy ani jedno �d�b�o trawy, nie by�o te� na terenie pola ani jednego krzewu lub drzewa. A same majdankowskie baraki sklecone byle jak, z szarobrudnych desek te� maj� odra�aj�cy wygl�d. Wewn�trz ka�dego z nich, z przodu, na lewo od wej�cia stoi st� i par� taboret�w. Reszta pomieszczenia jest zaj�ta przez ustawione w trzech, czterech lub pi�ciu rz�dach drewniane trzypi�trowe prycze. W niekt�rych barakach, z powodu ich braku, wi�niarki sypia�y na pod�odze, na siennikach. W ma�ych okienkach sporo powybijanych szyb, a �e za jedyne ogrzewanie s�u�y� niewielki �elazny piecyk, barak bywa� wi�c z regu�y niedogrzany. Przeci�tnie mie�ci� on od trzystu do pi�ciuset os�b, ale bywa�o i wi�cej. Zzi�bni�te kobiety nie mog�o zagrza� spanie na w�-m sienniku napchanym drewnianymi wi�rami i na-cie si� lepkim od brudu, najcz�ciej zawszonym em. Mo�liwo�ci mycia i utrzymania czysto�ci � �adne, ne �r�d�o wody, studnia obozowa jest zamarz�e�] i jest �nieg, co odwa�niejsze w nim si� tsem, wieczorem wi�niarki po�wi�caj� swo-iozowej herbaty, czyli gorzkich zi�ek, na )� v i r�k. Ob�z nie jest skanalizowany � za barakami s� wykopane otwarte do�y kloaczne, zmuszaj�ce do za�atwiania swoich potrzeb fizjologicznych na oczach esesmana z wie�y wartowniczej. Do sta�ego asortymentu obozowych dokuczliwo�ci dochodzi�y jeszcze wszy, pch�y i myszy. Wszy, jako roznosicielki tyfusu plamistego, by�y kl�sk� wszystkich oboz�w. Jest rzecz� wiadom�, �e im wi�ksze zawszenie, tym. wi�ksza epidemia duru wysypkowego. Poniewa� przychodzi�y ci�gle coraz to nowe, ju� zawszone transporty, a koce, kt�re dawano do przykrycia, roi�y si� tak�e od wszy � wszelka z nimi walka w tych warunkach by�a z g�ry skazana na niepowodzenie. Pch�y, kt�rych bywa�o bardzo du�o, by�y tylko dokuczliwe, a myszy, kt�re na V polu zjawi�y si� w szczeg�lnej obfito�ci, te� nie by�y przyjemne, gdy z piskiem wyskakiwa�y z k�t�w albo biega�y po nas w nocy. Niekt�re kole�anki lubi�y je nawet, uwa�aj�c, �e maj� jaki� kontakt z polem, a wi�c z wolno�ci�. Tak wygl�da�y warunki mieszkaniowo-sanitarne na V .kobiecym polu w okresie wyj�tkowo ostrej zimy 1943 roku; a jaka by�a struktura �ycia obozowego i codzienny majdankowski dzie�? Tylko przez kilkana�cie pierwszych dni, na samym pocz�tku, gdy by�y�my pierwszym i jedynym transportem, nie wyganiano nas na apele i nie przydzielano do �adnych rob�t. Gdy ob�z w szybkim tempie zacz�� zape�nia� si� lud�mi, machina ruszy�a na pe�nych obrotach, aby sprawnie i z precyzj� wykonywa� swoje zadanie zag�ady. S� ju� niemieckie w�adze obozowe, a wi�c: komendantka, kierowniczka kancelarii (Raportfdhrerin), kierowniczka zatrudnienia wi�niarek (Arbeitsdienstfu-hrerin) i liczne nadzorczynie pilnuj�ce kolumn roboczych w pracy, ustawiaj�ce apele lub kontroluj�ce 2i baraki. Wszystkie w mundurach, jako s�u�ba pomocnicza SS; s� m�ode, niekt�re nawet przystojne, ale bardzo prostackie, o t�pych twarzach i wszystkie kompletnie amoralne. Z regu�y ka�da z nich mia�a kochanka w�r�d esesma�skiej za�ogi, o czym bez �enady rozmawia�y mi�dzy sob�, tak jak i esesmani, prawie WBZJTBCy �onaci, bez �adnych skrupu��w zmieniali sobie i wymieniali mi�dzy sob� kochanki. Gdy b�d�c s�u�bowo w �a�ni szuka�am �aziebnego, znalaz�am go w otwartym pomieszczeniu w ca�kiem niedwuznacznej sytuacji z nadzorczyni� Ani � moja obecno�� nie speszy�a ich zupe�nie � otrzyma�am potrzebn� mi odpowied� i wysz�am czym pr�dzej � za�enowana i speszona by�am tylko ja. Najprzystojniejsz� i troch� mniej prymitywn� by�a komendantka Elsa Ehrich (ale po wojnie, gdy by�am w Lublinie �wiadkiem na jej procesie, okaza�o si� z jej personali�w, �e ona tak�e nie mia�a �adnego wykszta�cenia � pracowa�a jako sprzedawczyni w rze�nickim sklepie). Ehrich by�a wysoka, zgrabna, harmonijna w ruchach, pi�knie uczesana w opadaj�ce na ramiona loki, w eleganckim mundurze i w b�yszcz�cych butach z cholewami, zawsze pe�na kokieterii w stosunku do oficer�w SS, a specjalnie do Blankego, kt�rego pono� by�a kochank�. By�a przystojn� istotnie, ale do momentu, dop�ki nie podchodzi�a do wi�niarek � wtedy momentalnie zmienia�a si� w dzik� besti� � grymas w�ciek�o�ci i zawzi�to�ci zmienia� jej twarz nie do poznania. To bestialstwo prawie wszystkich nadzorczy� z po-CZ�tku by�o dla nas zjawiskiem przera�aj�cym i nie do poj�cia � sk�d u m�odych dziewcz�t tyle w�ciek�o�ci, tyle ch�ci pastwienia si� nad bezbronnymi, I�ci i z�ych instynkt�w. Potem przekona-e to wszystko mie�ci�o si� u nich dosko- SS-Obersturmfiihrer Anton Thumann, kierownik oddzia�u III (Kierownictwo obozu) nale w ramach gorliwie spe�nianych obowi�zk�w, ch�ci przypodobania si� w�adzy i ��dzy awansu, a przede wszystkim w ramach ich prymitywnej mentalno�ci i brutalnych instynkt�w. By�y w�r�d nich szczeg�lnie zajad�e w pasji zn�cania si�, jak na przyk�ad Hildegard Lachert � �krwawa Brygida" �� kt�ra zaciekle bi�a wszystkich z najb�ahszego powodu. Ale by�a tak�e m�odziutka, ma�a, w�t�a Ani, kt�ra prawie �e nie bi�a. Mo�na |q by�o �atwo u�agodzi� w�dk�, szybko si� upija�a i sypia�a. Wszystkie by�y przekupne, a niekt�re naw� I chciwe. Jak najch�tniej uczestniczy�y w Bel �ydowskich w �a�ni i bez �adnego skr�powi 13 oczach wszystkich wykrada�y z ubra� �ydowskich pieni�dze i klejnoty. Ehrich te� w�asnor�cznie �ci�ga�a �yd�wkom pier�cionki z palc�w, gdy przyprowadzi�a je do badania do ambulatorium. Pr�cz w�adz niemieckich wyznaczono tak�e wi�-olarskle w�adze, tak zwane funkcyjne. Najwy�sza ranga to starsza obozu � Lageralteste. By�a ni� pra-' Wie przez ca�y czas trwania kobiecego Majdanka �eni� Piekarska � pod�a i z�a kobieta, niestety Polka 7, warszawskiego transportu z Pawiaka, kt�ra w obozie poda�a si� za reichsdeutschk� i m�wi�a tylko po niemiecku. By�a zauszniczk� i praw� r�k� komendantki Ehrich. Bi�a z tak� sam� pasj� jak ona, wiecznie szpera�a po barakach i po polu obozowym, nie rozstaj�c si� ze swoim pejczem, z kt�rego robi�a co chwil� �w�a�ciwy" u�ytek; specjalnie pastwi�a si� nad �yd�wkami. Z upodobaniem trudni�a si� donosicielstwem. Mia�a do pomocy Monik�, volksdeutschk� z lwowskiego wi�zienia, i Gaby, Niemk� kryminalistk� � obydwie wyj�tkowo dobrane kanalie. W�adz� sprawowa�y �eni� z Monik�. Gaby by�a na ich pos�ugi, wysy�a�y j� na szpiegowanie, a z regu�y bardzo gorliwie pomaga�a przy selekcjach �ydowskich. Wszystkie trzy by�y m�ode, z tym, �e Gaby mia�a odra�aj�c�, wulgarn� twarz, �wietnie nadaj�c� si� do kryminalnych kartotek. �eni� z Monik� by�y nawet niebrzydkie. Bardzo dba�y 0 : w�j wygl�d zewn�trzny, by�y starannie ufryzowane, nifl nosi�y drewniak�w, a eleganckie oficerki, a czasem po wieczornym apelu ukazywa�y si� w wytwornych podomkach. Mieszka�y przy kancelarii komendantki. Maj�c odpowiedzialne stanowiska, wiele wyrz�dza�y wdy i zapisa�y si� jak najgorzej w pami�ci wsp�- niarek. lejna funkcja to blokowa zarz�dzaj�ca ca�ym k>m i odpowiedzialna za wszystko, co si� w nim dzia�o, a wi�c przede wszystkim za jego stan liczebny, za og�ln� czysto�� pomieszczenia, porz�dek na pryczach, nale�yte u�o�enie w �kostk�" pos�ania, rozdzielanie jedzenia i za punktualne wyj�cie i nale�yte stanie na apelu. Do niej zg�asza�y si� wi�niarki z r�nymi lokalnymi k�opotami, a tak�e chore, kt�re doprowadza�a do ambulatorium. Mia�a do pomocy sprz�taczki (sztubowe), myj�ce pod�ogi, pal�ce w piecach i d�wigaj�ce kot�y z jedzeniem, a tak�e sekretark� (Schreiberin), prowadz�c� sta�� ewidencj� i kartotek� wi�niarek i oddaj�c� codziennie do kancelarii raport o aktualnym stanie liczbowym baraku. Funkcja blokowej, jak na wi�niarskie mo�liwo�ci by�a do�� wysokim stanowiskiem, daj�cym spor� w�adz� i spore mo�liwo�ci. Mo�na by�o to wykorzysta� dla dobra wi�niarek, s�u��c im rad�, opiek� i dbaj�c 0 sprawiedliwy podzia� n�dznych obozowych przydzia��w � ale mo�na te� by�o wykorzysta� j� wy��cznie dla siebie, okradaj�c wi�niarki z jedzenia i szykanuj�c je na ka�dym kroku. Blokowe na Majdanku, polskie wi�niarki polityczne, by�y uczciwe, przychylne i opieku�cze. Jeszcze jedna funkcja w obozie dawa�a pewne mo�liwo�ci i w�adz� � funkcja kapo, czyli wi�niarskiej dozorczyni nad robocz� kolumn� na zewn�trz lub wewn�trz obozu. I tu tak samo � kapo mog�a w miar� swoich mo�liwo�ci pomaga� i u�atwia� �ycie obozowe wsp�wi�niarkom lub te� zatruwa� je szykanami i maltretowaniem. Obozowy dzie� zaczyna si� o pi�tej godzinie � w zimie jest jeszcze o tej porze ciemno. Cho� niedospane i zzi�bni�te, kobiety ubieraj� si� szybko 1 sprawnie. Pasiak, po�czochy (na wczesn� wiosn� zabieraj� je nam), drewniaki i chustka na g�ow� zawi�zana pod brod�. Zanim si� j� za�o�y, jeszcze trzeba 25 przyczesa� w�osy i schowa� je pod chustk� tak, aby �aden kosmyk nie wystawa�, bo za to mo�na dosta� pejczem p(> g�owie od esesmanki. Ubranie i toaleta poranna majdaniarki sko�czona � teraz tylko stan�� z misk� po zi�ka, kt�re przynios�y sztubowe / kuchni. Je�li s� gor�ce i do tego mo�na zje�� pajdk� chleba, kt�r� si� zostawi�o z wieczornego przydzia�u � robi si� troszk� cieplej. Przed wyj�ciem trzeba jeszcze pos�a� prycz�. Koc musi by� dok�adnie u�o�ony w kostk�, bo inaczej zn�w za to mo�e dosta�. bicie wi�niarka lub blokowa, a nawet obydwie. Teraz ju� wychodz� na apel. Jest szary, mro�ny �wit. Blokowa je liczy i sprawdza, czy wszystko w porz�dku. Bo przecie� ka�da musi mie� zawieszony na szyi, wybity na blaszce sw�j numer obozowy i przyczepiony do pasiaka tr�jk�t okre�laj�cy jej narodowo�� i rodzaj przest�pstwa (czerwony tr�jk�t z liter� P oznacza polsk� wi�niark� polityczn�). Starsza obozu te� sprawdza ca�o�� i odbiera meldunek liczebny od blokowych. Przed barakami stoj� ustawione w pi�tkowe szeregi kobiety w pasiakach. Pozbawiono je nazwisk, zawod�w, wykszta�cenia, s� tylko numerami i obozow� ma-i robocz�. Stoj�, dygoc�c z zimna, i czekaj�, �eby si� wreszcie zacz�� ten apel. Wchodzi wyelegantowana, w narzuconej na mundur kowej pelerynie, komendantka, za ni� niemieckie irczynie. Z boku nad��a kto� z kancelarii. Gdy eohodz� wzd�u� ustawionych szereg�w, trzeba sta� chomo, na baczno��, bo za ka�de poruszenie spada cy i g�owy pejcz, nieod��czny atrybut w�adzy ntki i dozorczy�. Gdy sko�czy si� przegl�d, 1 la marz� tylko o tym, aby apel zgadza� si� ho w przeciwnym razie b�d� sta�y na tym mi. Po sko�czonym apelu, z wrzaskiem i wymys�ami niemieckie dozorczynie ustawiaj� wi�niarki w robo-i ze kolumny. Po wyj�ciu za bram� zatrzymuj� si� przed budk� stra�nicz� �� stoi przy niej esesman. Kapo kolumny roboczej na baczno�� melduje mu najpierw sw�j numer obozowy, a potem liczb� stoj�cych w szeregach kobiet. Esesman zapisuje to wszystko. Teraz mog� ju� i�� do wyznaczonych prac. Pracuj� po dwana�cie godzin dziennie z godzinn�, po�udniow� przerw�. Tylko nielicznym udaje si� dosta� przydzia� pracy l�ejszej i pod dachem, jak na przyk�ad w szwalni lub pralni. Ale ogromna wi�kszo�� wykonuje ci�k� fizyczn� prac� na dworze. Cz�sto jest ona bezsensowna, og�upiaj�ca, jak kopanie i zakopywanie row�w, przenoszenie kamieni z jednej sterty na drug�, noszenie �niegu lub ziemi. Planowo i z perfidi� zmuszano kobiety do tych prac, aby je doprowadzi� jak najszybciej do zupe�nego wyniszczenia. Niemieckie dozorczynie bardzo gorliwie si� o to staraj�, wrzaskami i biciem pop�dzaj�c zm�czone kobiety. Wieczorny apel po dwunastogodzinnej pracy jest jeszcze gorsz� udr�k� dla obola�ych plec�w i ramion, dla um�czonych n�g. Po takim dniu, nawet nie ogrzany barak i twarda prycza staj� si� koj�c� przystani�. ROZDZIA� V JL/ope�nieniem codziennej n�dzy obozowej jest je:; sta�e g�odowanie. Ma�a pajdka chleba, gorzkie /i do picia, a na obiad cz�sto nie dogotowana, a mv bez t�uszczu, nadgni�a brukiew � oto ca�odzieni �ywienie. Dwa razy tygodniowo dodawano po skopijnym wprost kawa�ku margaryny luli I 27 i w�osy i schowa� je pod chustk� tak, aby kosmyk nie wystawa�, bo za to mo�na dosta� pejczem po g�owie od esesmanki. Ubranie i toaleta poranna majdaniarki sko�czona � teraz tylko stan�� z misk� po zi�ka, kt�re przynios�y U bo we z kuchni. Je�li s� gor�ce i do tego mo�na zje�� pajdk� chleba, kt�r� si� zostawi�o z wieczornego przydzia�u � robi si� troszk� cieplej. Przed wyj�ciem trzeba jeszcze pos�a� prycz�. Koc musi by� dok�adnie u�o�ony w kostk�, bo inaczej zn�w za to mo�e dosta� bicie wi�niarka lub blokowa, a nawet obydwie. Teraz ju� wychodz� na apel. Jest szary, mro�ny �wit. Blokowa je liczy i sprawdza, czy wszystko w,porz�dku. Bo przecie� ka�da musi mie� zawieszony na szyi, wybity na blaszce sw�j numer obozowy i przyczepiony do pasiaka tr�jk�t okre�laj�cy jej narodowo�� i rodzaj przest�pstwa (czerwony tr�jk�t z liter� P. oznacza polsk� wi�niark� polityczn�). Starsza obozu te� sprawdza ca�o�� i odbiera meldunek liczebny od blokowych. Przed barakami stoj� ustawione w pi�tkowe szeregi kobiety w pasiakach. Pozbawiono je nazwisk, zawod�w, wykszta�cenia, s� tylko numerami i obozow� ma-y� robocz�. Stoj�, dygoc�c z zimna, i czekaj�, �eby si� wreszcie zacz�� ten apel. Wchodzi wyelegantowana, w narzuconej na mundur wojskowej pelerynie, komendantka, za ni� niemieckie �rczynie. Z boku nad��a kto� z kancelarii. Gdy chodz� wzd�u� ustawionych szereg�w, trzeba sta� uchomo, na baczno��, bo za ka�de poruszenie spada ; I icy i g�owy pejcz, nieod��czny atrybut w�adzy endantki i dozorczy�. Gdy sko�czy si� przegl�d, 11 ie marz� tylko o tym, aby apel zgadza� si� o, bo w przeciwnym razie b�d� sta�y na tym I mami. Po sko�czonym apelu, z wrzaskiem i wymys�ami niemieckie dozorczynie ustawiaj� wi�niarki w robocze kolumny. Po wyj�ciu za bram� zatrzymuj� si� przed budk� stra�nicz� �� stoi przy niej esesman. Kapo kolumny roboczej na baczno�� melduje mu najpierw sw�j numer obozowy, a potem liczb� stoj�cych w szeregach kobiet. Esesman zapisuje to wszystko. Teraz mog� ju� i�� do wyznaczonych prac. Pracuj� po dwana�cie godzin dziennie z godzinn�, po�udniow� przerw�. Tylko nielicznym udaje si� dosta� przydzia� pracy l�ejszej i pod dachem, jak na przyk�ad w szwalni lub pralni. Ale ogromna wi�kszo�� wykonuje ci�k� fizyczn� prac� na dworze. Cz�sto jest ona bezsensowna, og�upiaj�ca, jak kopanie i zakopywanie row�w, przenoszenie kamieni z jednej sterty na drug�, noszenie �niegu lub ziemi. Planowo i z perfidi� zmuszano kobiety do tych prac, aby je doprowadzi� jak najszybciej do zupe�nego wyniszczenia. Niemieckie dozorczynie bardzo gorliwie si� o to staraj�, wrzaskami i biciem pop�dzaj�c zm�czone kobiety. Wieczorny apel po dwunastogodzinnej pracy jest jeszcze gorsz� udr�k� dla obola�ych plec�w i ramion, dla um�czonych n�g. Po takim dniu, nawet nie ogrzany barak i twarda prycza staj� si� koj�c� przystani�. ROZDZIA� V \jope�nieniem codziennej n�dzy obozowej jest jeszcze sta�e g�odowanie. Ma�a pajdka chleba, gorzkie zi�ka do picia, a na obiad cz�sto nie dogotowana, a zawsze bez t�uszczu, nadgni�a brukiew � oto ca�odzienne wy�ywienie. Dwa razy tygodniowo dodawano po mikroskopijnym wprost kawa�ku margaryny lub kie�basy. 27 A zatem � ci�g�y g��d, ten nieod��czny towarzysz wszystkich wi�zie� i oboz�w. W zimie, w pierwszych miesi�cach kobiecego obozu majdankowskiego, nie dochodzi�y jeszcze paczki �ywno�ciowe z dom�w, wi�c g��d by� tym wi�kszy. Ogromna jednak cz�� kobiet, przede wszystkim Rosjanki i �yd�wki, w og�le nie dostawa�a �adnych pac/rk i g�odowa�a bardzo ca�y c/as. Ten g��d dokucza� i os�abia� fizycznie, ale nie doprowadza� jeszcze w tym okresie do tego potwornego wychudzenia i wyniszczenia, jakie si� widywa�o po d�ugotrwa�ym pobycie w obozie. Nie dawa� tak�e jeszcze g�odowej biegunki i g�odowych obrz�k�w, co obserwowa�o si� masowo w ko�cowej fazie wojny i oboz�w. Najgorszym jednak jego nast�pstwem by�o nie wyczerpanie i fizyczne dolegliwo�ci, ale przede wszystkim ogromna moralna i psychiczna demobilizacja. To w�a�nje dawa�o najbardziej godny po�a�owania obraz g�odowej n�dzy. Nie zimno, nie praca ponad si�y, ale g��d potrafi� wyzwala� z�e instynkty, zaciera� hamulce moralne i wyjaskrawia� egoizm, a niejednokrotnie os�abia� na tyle poczucie uczciwo�ci, �e pozwala� na okradanie wsp�wi�ni�w. On powodowa� tak�e zatracenie wszelkich �lad�w kulturalnego zachowania i doprowadza� do zwierz�cego prawie prymitywu. Widz� jak dzi� snuj�ce si� po majdankowskim obozie cienie kobiece, szperaj�ce w �mietnikach, a nawet dolach kloacznych i szukaj�ce tam czego�, co by si� jetzcze nadawa�o do jedzenia, lub rzucaj�ce si� za-ch�annie na zgni�e, cuchn�ce brukwiowe obierki wy-cane z kuchni. Stoj� przed moimi oczami o�wi�cimskie kobiety leni na ziemi i wylizuj�ce z b�ota odrobiny lora wyla�a si� nios�cym kot�y. I widz� tak�e mv t�um wi�niarek bij�cy si� zajadle 0 miejsce przy pustych kot�ach po zupie, kt�re wylizuje si� do czysta. Pami�tam dobrze skradzion� mi w o�wi�cimskiej kwarantannie pajdk� chleba, kt�rej nieopatrznie nie schowa�am w nocy przy sobie na pryczy. Pami�tam te� mocne uderzenie drewniakiem po g�owie przez wsp�wi�niark� w ravensbriickim jugendlagrze, gdy o�mieli�am si� stan�� w kolejce po zup�. Wyra�nie widz� tak�e w kwietniu 1945 roku, pod sam koniec wojny, w Neustadt-Glewe, obrz�kni�te z g�odu kobiety, wyskubuj�ce po wieczornym apelu ka�de �d�b�o trawy ledwo wystaj�ce z ziemi oraz zbieraj�ce i zjadaj�ce kor� z drzew. I wiem, �e w tym samym kwietniu wszystkie moje marzenia �wolno�ciowe" koncentrowa�y si� tylko na jednym � na ca�ym, du�ym bochenku chleba. Reszta moich �ycze�, t�sknot, marze� odesz�a gdzie� daleko 1 by�a zamazana � pozosta�a tylko ta dominuj�ca nad wszystkim � t�sknota do bochenka chleba. Wystarczy�o tylko przymkn�� oczy i ju� go widzia�am: ogromny, pachn�cy chleb. I zaraz my�l: czy jeszcze do�yj� takiej chwili, �e b�d� mog�a go trzyma� w r�ku i zje�� samej, nie widz�c tych �apczywych spojrze� doko�a. Wszystko to pami�tam i widz� dok�adnie, i wiem � taka by�a w�a�nie cena g�odu. Ale g��d, ci�ka praca, zimne, zawszone baraki to nie by� koniec obozowej poniewierki, to by�y jeszcze za �agodne �rodki do zupe�nego wyniszczenia wi�niarek. Majdanek by� przecie� oficjalnie przez Niemc�w naznaczony na ob�z zag�ady. Gdy zwr�ci�am si� pewnego dnia do komendantki Ehrich o przydzia� mleka dla niemowl�t, kt�rych matki, rosyjskie kobiety spod Worone�a, le�a�y chore 29 I na tyfus plamisty, w odpowiedzi uderzy�a mnie w twarz z jednej i z drugiej strony i z pasj� wyrzuci�a z siebie: � To nie jest sanatorium, to jest ob�z zag�ady! Tak, to by� ob�z zag�ady. A w�adze obozowe mia�y wypr�bowane i ustalone metody, kt�re szybciej i pewniej doprowadza�y do wyniszczenia, ni� zwyk�a, codzienna obozowa n�dza. By�a to metoda terroru i pastwienia si� nad bezbronnymi kobietami. Postanowiono nieustannymi szykanami i mn�stwi m kar zatru� ka�d� chwil� obozowego �ycia, postanowiono doszcz�tnie zmaltretowa�, sponiewiera� i doprowadzi� do ruiny nerwowej te uparte w ch�ci przetrwania kobiety. Przede wszystkim bicie. Bicie przy ka�dej okazji i bez �adnej okazji. Bicie pejczem po g�owie na apelu, pi�ci� po twarzy, gum� lub lask� na specjalnym ko�le. Pami�tam wiele takich masowych egzekucji na ko�le przy wieczornym apelu za tak �ci�kie" przewinienie, jak znalezienie jednej marchwi lub kartofla u kobiet pracuj�cych w tak zwanych ogr�dkach. Pami�tam tak�e, jak pracownica szpitala, starsza, siwa Halina Stypu�kowska zosta�a zbita i skopana przez komendantk� obozu za to, �e wiatr potarga� jej siwe w�osy. Bicie by�o rzecz� tak powszechn� i codzienn� jak obiadowa brukiew i jak nasze obozowe pasiaki. Bili wszyscy. Pocz�wszy od komendanta Thumanna, kt�ry potrafi� nawet o drugiej w nocy przyj�� do szpitala i bi� nas po twarzach, bo by� pijany i musia� si� gdzie� wy�adowa�, poprzez wszystkie szar�e obozowe. Ale rekord osi�ga�a chyba komendantka Elza Ehrich. Bi�a v, pasj� i zimnym okrucie�stwem w oczach. �adna manka nie robi�a tego tak mocno i tak dotkliwie ona. Bi�a zawsze dot�d, dop�ki nie pokaza�a si� eherin Elsa Ehrich, g��wna nadzorczyni pola kobiecego krew. Gdy wchodzi�a do szpitala, z regu�y by�o bicie za takie na przyk�ad przest�pstwo, jak gotowanie na piecyku wody do picia dla chorych. Cz�sto wpada�a nieoczekiwanie, bi�a pi�ci� po twa- 31 rzy, do��cza�a do tego jakie� przekle�stwo i wychodzi�a � a nikt z nas nie wiedzia�, za co zosta� Ukarany. Nigdy nie spostrzeg�am w jej twarzy cho�by na ient ludzkiego wsp�czucia lub lito�ci � widy-i przecie� bezradne rosyjskie dzieci i dzieci z Za-szczyzny, ci�ko chore kobiety, �miertelnie postrzelon� przez esesmana wi�niark�, i patrzy�a na to wszystko zawsze z nienawi�ci� i okrucie�stwem. Poza biciem ustawiano tak�e wi�ni�w na szereg godzin mi�dzy naelektryzowane druty, kt�rych dotkni�cie grozi�o natychmiastow� �mierci�, wieszano na r�kach w kancelarii obozowej i stosowano wiele innych dora�nych kar. Do tego ci�gle straszono krematorium i szubienic�, stoj�c� po�rodku pola obozowego. Straszenie, dzikie wrzaski i najordynarniejsze wymys�y by�y nieod��czn� cech� zachowania si� wszystkich Niemc�w w obozie. Prawie nie widywa�o si� ich innymi jak tylko rozw�cieczonych, wymy�laj�cych i z bestialstwem czaj�cym si� na twarzach. Tak oto wygl�da� codzienny majdankowski dzie� i tak dzia�a� wykonywany z rozmys�em i precyzj� regulamin obozu zag�ady. ROZDZIA� VI V pole kobiece pomimo niszczycielskich plan�w trwa nadal i mocno si� trzyma obozowej rzeczywisto�ci. Jest te� coraz liczniejsze. Prawie wszystkie baraki s� ju� przepe�nione, a wci�� jeszcze przybywaj� nowe tran-Bporty. Jeit coraz wi�cej kobiet, a w konsekwencji tego \-i si� te� liczba chorych w szpitalu. Ju� do przesz�o�ci nale�� ma�e salki tyfusowe. Teraz jest ju� szereg barak�w szpitalnych, bo epidemia duru plamistego rozwija si� w ca�ej pe�ni. Nie brak te� i innych schorze�. W szpitalu mamy zatem pe�ne r�ce roboty. My�la�am niejednokrotnie, �e to na pewno by�o zbyt szumne s�owo �szpital" do okre�lenia tych nies�ychanie prymitywnych miejsc pobytu chorych na Majdanku. W gwarze obozowej by�o spopularyzowane s�owo �rewir". Nie lubi�am u�ywania bez koniecznej potrzeby niemieckich okre�le�, nie lubi�am te� s�owa �rewir". Nazywa�y�my go zatem szpitalem, wiedz�c przecie� doskonale, jak bardzo warunki, w kt�rych pracujemy, daleko odbiegaj� od elementarnych wymog�w szpitalnych. Bydl�ce baraki z trzypi�trowymi pryczami, na nich chore, le��ce tylko na siennikach i przykryte jednym kocem. O prze�cierad�ach i poduszkach nie by�o mowy. Le�enie na trzecim pi�trze prycz dla nieprzytomnych, tyfusowych chorych by�o bardzo niepo��dane, jednak cz�sto konieczne. Baraki by�y bez wody, nosi�y�my j� ze studni, a gdy ta by�a zamarzni�ta, przetapia�y�my l�d lub �nieg. Ka�dy basen trzeba by�o wynosi� za barak do do�u kloacznego. Tak, to by� szalony prymityw, nie zas�uguj�cy na pewno na miano szpitala, ale je�eli ju� tak by� musia�o, to chcia�y�my tym bardziej, �eby nasza praca, praca ca�ego personelu by�a taka, jak powinna by� w ka�dym normalnym szpitalu. �eby chocia� to, co b�dziemy robi�y zas�ugiwa�o na miano uczciwie wykonywanych szpitalnych obowi�zk�w. Niezb�dny by� do tego przede wszystkim odpowiedni zesp� pracownik�w. Jak ju� wspomnia�am, zawodowych piel�gniarek by�o cztery, reszta to by�y ch�tne i pe�ne zapa�u do pracy szpitalnej kobiety, przewa�nie bo warszawski transport z Pawiaka by� 33 najliczniejszy w okresie montowania szpitala. Tym ch�tnym kandydatkom od razu m�wi�am, �e pracy b�dzie du�o, m�cz�cej, odpowiedzialnej, �e nie b�dzie jej wolno lekcewa�y�, a trzeba i musz� pracowa� z ca�ym oddaniem, bo to przecie� jest jedna, jedyna praca w obozie warto�ciowa i wa�na, bo pracowa� si� b�dzie dla swoich, nie dla znienawidzonych Niemc�w, i �e od jej jako�ci w du�ej mierze zale�e� b�dzie powr�t do zdrowia chorych kole�anek. Musz� przyzna�, �e mia�am wyj�tkowe szcz�cie z doborem ca�ego personelu. Nies�ychanie szybko i ch�tnie nowe niedo�wiadczone adeptki, pod kierunkiem swoich wykwalifikowanych kole�anek, wch�ania�y w siebie zasady pracy piel�gniarskiej. Mo�na by powiedzie�, �e to by�a swego rodzaju zupe�nie specyficzna szko�a piel�gniarska � be� wyk�ad�w, bez �wicze� na fantomach, a od razu praca z ci�ko chorymi, i to praca odpowiedzialna. Ale �e s�uchaczkami jej by�y kobiety inteligentne, warto�ciowe i na tyle m�dre, i� nie wstydzi�y si� nigdy przyzna� nawet do pomy�ek, ci�gle pytaj�c si� co i jak nale�y robi�, i �e mia�y nie tylko oczy, ale i serca otwarte na to, co im si� obja�nia�o i czego od nich wymaga�a obecna praca � w bardzo nied�ugim czasie sta�y si� naprawd� warto�ciowymi piel�gniarkami. Gdy z�apa�am jak� woln� chwil�, przewa�nie p�nym wieczorem, przypomina�am im anatomi� i fizjologi�, zasady aseptyki, kardynalne objawy najcz�stszych w obozie chor�b, sens i tre�� niekt�rych zabie-g�w. A mi�dzy sob� wprawia�y si� na liczeniu t�tna, i nawet na robieniu zastrzyk�w. By�o w�r�d nich �poro nastolatek, bo rekonwalescentkom ma�oletnim to sama proponowa�am prac� w szpitalu, widz�c Ich zami�owanie w tym kierunku. Jednocze�nie chcia-jo zatrzyma� w szpitalu tak�e i dlatego, �e ba�am si� o nie, poniewa� wiedzia�am, i� od razu po chorobie powr�c� do ci�kiej pracy fizycznej, chcia�am wi�c oszcz�dzi� im bicia i szykan esesma�skich dozorczy�. By�y przecie� tak bardzo m�ode, a niekt�re nawet po prostu smarkate. Pami�tam, �e jedn� z nich musia�am cz�sto upomina�, aby wyciera�a nos. Mia�a pi�tnasty rok, by�a jedynaczk�, na jej oczach pod �cian� domu, w kt�rym mieszka�a w Warszawie, rozstrzelano ojca, a J3 wywieziono do obozu. W�a�nie z tych dziewcz�t cztery s� obecnie lekarkami, a jedna sko�czy�a szko�� piel�gniarsk� w Warszawie. Ka�dy barak szpitalny mia� pewn� liczb� piel�gniarek, wi�ksz� lub mniejsz�, w zale�no�ci od aktualnego stanu chorych. Odpowiedzialn� za ca�okszta�t pracy by�a piel�gniarka oddzia�owa (odpowiada�o to funkcji blokowej w obozie). By�y te� sprz�taczki, czyli sztu-bowe, kt�re pe�ni�y rol� salowych. Musia�a te� by� kancelaria szpitalna, prowadz�ca ewidencj� i kartotek� chorych. Prac� rozplanowa�y�my sobie tak jak w normalnym szpitalu. Wszystkie piel�gniarki pe�ni�y o�miogodzinne dy�ury nocne i dzienne wed�ug u�o�onego planu. Piel�gniarki dy�urne mierzy�y trzy razy dziennie ciep�ot� i t�tno chorych oraz zapisywa�y to