7697

Szczegóły
Tytuł 7697
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7697 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7697 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7697 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Allan Cole i Chris Bunch Opowie�� wojowniczki Cykl: Anteros tom 2 Dla Susan i Karen KSI�GA PIERWSZA PO�CIG Rozdzia� pierwszy DEMON POD BRAMAMI Oto ja: Rali Emilie Antero, niegdy� kapitan Gwardii Maranon. Jestem �o�nierzem i �o�nierzem pozostan� do chwili, gdy Czarny �owca pochwyci mnie, korzystaj�c z chwili nieuwagi. Jak wi�kszo�� �o�nierzy, ceni� sobie twardy grunt pod nogami, solidn�, dobrze utrzyman� bro�, oraz gor�c� kolacj� i k�piel po d�ugim, m�cz�cym marszu. Kr�tko m�wi�c, mam praktyczny umys� i przedk�adam zdrowy rozs�dek nad majaczenia mag�w. A jednak przez dwa minione lata domem by� mi drewniany pok�ad pot�nego wojennego okr�tu, do walki s�u�y�o prze�arte rdz� ostrze... a dobrze, �e mieli�my cho� takie miecze. K�pali�my si� w zimnych morskich falach i jadali�my byle co, nie dbaj�c o pory posi�k�w. �eglowali�my po nie znanym kartografom zachodnim oceanie, nie wierz�c, �e jeszcze kiedy� w �yciu ujrzymy dom. Je�li za� chodzi o zdrowy rozs�dek, sta� si� on nieomal�e przyczyn� mej zguby; ratunek przyni�s� mi pewien mag i wiara w czary. Nasze czyny i przygody wychwalano ju� na wiele r�norakich sposob�w. Z�otou�ci bardowie napisali niejedn� epick� opowie�� o tym, jak pokonali�my wiele tysi�cy mil, by po�o�y� kres najwi�kszemu z�u, jakie zna historia. M�wili, �e stawk� w tej walce by� los wszystkich cywilizacji. Prawda mocno ucierpia�a w tych wszystkich legendach; co gorsza, nikt nie zauwa�y�, jak wiele nauczyli�my si�, poddawani owym krwawym pr�bom. Bez tej nauki za� pozostaniemy bezbronni, je�li kiedy� w przysz�o�ci ciemno�ci zn�w zagro�� naszej krainie. Zreszt�, s�dz�, �e czytaj�c moj� opowie�� przekonacie si�, �e w tym przypadku prawda potrafi utka� o wiele bardziej podniecaj�c� opowie��, ni� jej �adniejsza siostra. Ale zanim zechcesz wzbogaci� tego z�odzieja, ksi�garza, p�ac�c mu za moj� opowie��, pragn� ci� ostrzec: jestem kobiet�. Je�li masz co� przeciwko temu, schowaj miedziaki do kieszeni i odejd�. Nie b�d� za tob� t�skni�. Wszystkich innych za� zapraszam - we�cie do r�ki histori� mego �ycia i niech b�dzie dla was jak ogie� na kominku. Je�li dzie� jest mro�ny, poprawcie polana na palenisku i rozgrzejcie si� w ich cieple. Dla spragnionych grzeje si� w kocio�ku wino z przyprawami. Kto za� g�odny, niech powie kwatermistrzyni, �eby przynios�a w�dliny, specjalnie dla was schowane w kambuzie. Ciesz� si�, �e mog� was go�ci� u siebie. M�j skryba powiada, �e nale�a�oby w tym miejscu poprosi� o �ask� bog�w i boginie dziejopisarzy. Ja jednak wol� zadowoli� moje w�asne b�stwa, a wiedzcie, �e s� one nad podziw zazdrosne. Powiedzia�am temu durniowi, �e g�sie pi�ro nic nie zdzia�a przeciw mieczowi, wi�c i spokojni bogowie inkaustu nie znajd� u mnie powa�ania. Modlitwy zachowam dla tych, kt�rzy dbaj�, by mi sk�ry nie podziurawiono w walce, i �ebym pozosta�a ca�a i zdrowa. Gdy�my si� brali do dzie�a, wyda�am skrybie surowy rozkaz: s�owa, kt�re zapisze, maj� by� tylko i wy��cznie moje. Jego obiekcje co do wyboru wyra�e� mniej mnie obchodz�, ni� pr�ny buk�ak na wino. Zamierzam powiedzie� wam ca�� prawd�, cho�by by�a brzydka i p�aska jak ta bia�a, okr�g�a patelnia, kt�r� on nazywa twarz�, albo te� �ysa i l�ni�ca jak jego tonsura. �aden gryzipi�rek nie b�dzie os�adza� mej prawdy ozdobnikami. Ale ten skryba jest uparty i k��tliwy, czym r�ni si� od trzech swoich poprzednik�w, kt�rych przep�dzi�am precz. Powiedzia�am mu, �e je�li si� b�dzie upiera� przy swoim, utn� mu g�ow� i wbij� na pal przed drzwiami, na postrach jego nast�pcom. Odrzek�, �e reputacja jest dla niego wa�niejsza ni� g�owa. Nieustannie mamroce co� o Nauce i Sztuce i zarzeka si�, �e tworzymy razem histori�, a nie koszarowe opowiastki. Ja za� twierdz�, �e jest dok�adnie na odwr�t i nie wstydz� si� tego, bowiem opowie�� ta wzi�a sw�j pocz�tek w�a�nie w koszarach i tam te� dobieg�a ko�ca. Przez ten czas za� wiele dzielnych wojowniczek poleg�o, dokonuj�c bohaterskich czyn�w. Zabicie skryby przynosi pecha. Zreszt�, ten tutaj pracuje dla mego brata i obieca�am Amalrykowi, �e zwr�c� mu gryzipi�rka w dobrym stanie. Daruj� mu wi�c �ycie, by nie m�ci� spokoju w rodzinie. A zatem ostrzegam ci�, czytelniku, �e za wszystko co teraz nast�pi, sama ponosz� odpowiedzialno��. Czytaj wi�c. Oto moja opowie��. Wielu ludzi powiada, �e poranek, b�d�cy pocz�tkiem tej historii, by� naznaczony niezliczon� ilo�ci� z�ych wr�b: niejednej karmi�cej matce nagle wysch�o mleko, maciora ober�ysty urodzi�a prosi� z dwiema g�owami, w zbrojowni �wie�o naostrzone miecze ni z tego ni z owego st�pia�y, a pewnej wied�mie, wr�cej z rzutu ko��mi, kubek rozbi� si� w drzazgi w po�owie przepowiedni. Powiadaj� nawet, �e jeden z Mistrz�w Magii oszala� i zamieni� swoj� �on� i te�ciow� w par� poci�gowych wo��w. Nie potrafi� nic na ten temat powiedzie�. W dniu, o kt�rym mowa obudzi�am si� ze straszliwym kacem. Z niema�ym trudem przypomnia�am sobie, gdzie si� znajduj�. W szcz�liwszym okresie mego �ycia le�a�abym na wielkim, mi�kkim ��ku w uroczym domku, w kt�rym kwaterowa�am jako dowodz�ca Gwardi� Maranon. Do mego boku tuli�aby si� �liczna Tries. Nowy dzie� zacz��by si� od �askotek i pieszczot, potem zjad�yby�my solidne �niadanie, a jeszcze p�niej odby�abym godzinne �wiczenia z grup� kobiet o �elaznych mi�niach, czyli z cz�onkiniami naszej Gwardii. Zamiast tego znalaz�am si� w w�skim pokoju kawalerskiej kwaterze, na niewygodnej �elaznej pryczy... i czu�am si� bardzo samotna. Poprzedniego wieczora widzia�am moj� by�� kochank� w towarzystwie jednej z gwardzistek, kobiety o fatalnej reputacji. Niekt�rzy twierdz�, �e to smag�olica pi�kno��, ale moim zdaniem jest na to zbyt o�liz�a, niedomyta, a nad g�rn� warg� puszcza jej si� w�sik. Na pewno sprowadzi moj� niewinn� Tries na samo dno. Koi�am zranione serce kolejnymi dzbanami grzanego wina, a� nasta�a p�na noc; wok� rozbrzmiewa�y g�o�ne pie�ni, odg�osy chwiejnych krok�w na pustych ulicach, jaka� b�jka, a� wreszcie zapad�am w twardy, podobny do omdlenia sen na niewygodnym ��ku. Lubi� mocne napitki, ale rzadko sobie folguj� a� do tego stopnia. Bogini pob�ogos�awi�a mnie mocnym, pr�nym cia�em, oczyma tak bystrymi, �e potrafi� zliczy� wszy w pi�rach przelatuj�cego w dali wr�bla i jasnym, ch�onnym umys�em. Nie pisz� tego, by si� chwali�, lecz jedynie wymieniam dary, kt�re posiadam od urodzenia. Niczym sobie na nie nie zas�u�y�am, tak wi�c zawsze czu�am si� w obowi�zku zadba�, by by�y w pe�nej bojowej sprawno�ci, podobnie jak bro�, kt�r� nosz� przy boku. Za� alkohol jest r�wnie gro�nym wrogiem cia�a i duszy, jak py� i rdza dla zacnego ostrza. Wszystko to powtarza�am sobie, gdy Lord Wstyd wygna� mnie z ��ka i zmusi�, bym dotkn�a zimnej kamiennej posadzki bosymi stopami. W g�owie hucza�y mi kroki tysi�ca wojak�w w ci�kich, podkutych butach, drugi tysi�c �o�nierzy rozbi� ob�z na j�zyku, a w brzuchu nagle wybuch� gro�ny bunt, wi�c pospieszy�am ku nocnikowi, by og�osi� kapitulacj� mych wn�trzno�ci. Ukl�k�am przed nim, czyni�c pokut� przynale�n� pijakowi, gdy nagle u�wiadomi�am sobie, �e tego dnia przypada �wi�to mojej matki. Co roku, w rocznic� jej �mierci, ca�a rodzina spotyka�a si� w domu Amalryka, by uczci� jej pami��. Zn�w zwymiotowa�am, a Poczucie Winy - ten pod�y pomiot - a� rykn�o z uciechy widz�c, �e odkry�am przed nim kolejn� s�abo�� charakteru. - Ach, czy naprawd� musia�a� si� upi� w�a�nie w ten dzie�? - zaszepta�o z�o�liwie. - Nie jestem pijana, do cholery! -warkn�am w odpowiedzi. - Ja tylko cierpi� z powodu nadu�ycia alkoholu. Wszystko przez t� dziwk� Tries. - Ale� prosz� bardzo, zrzu� win� na t� biedn� dziewczyn�, nie kr�puj si�, - zaskrzecza�o mi do ucha. Zobaczysz, duch twojej matki ucieknie, czuj�c tw�j �mierdz�cy oddech, i b�dzie musia� zadowoli� si� towarzystwem obcych. Pow�druje po ziemskim padole, p�acz�c z �alu nad upadkiem ukochanej c�rki. - Id� do diab�a! - rykn�am i natychmiast j�kn�am z b�lu, bo g�o�ny okrzyk spowodowa� kolejn� szar�� gniewnego t�umu w moim brzuchu. Pochyli�am si� nad nocnikiem i w tej samej chwili us�ysza�am, �e kto� otwiera drzwi mojej kwatery. - Ach, widz�, �e odprawiamy mod�y do porcelanowej bogini - powiedzia� sarkastyczny g�os. - Pani kapitan jak zwykle jest natchnieniem dla nas wszystkich. Wytar�am podbr�dek, wyprostowa�am si� i z najwi�ksz� godno�ci�, na jak� mnie by�o sta�, odwr�ci�am si�, by stan�� twarz� w twarz z kolejnym wyzwaniem. To by�a Corais, jedna z moich zast�pczy�. Ta szczup�a, �ylasta kobieta przypomina�a kota, szczeg�lnie w chwilach, gdy u�miecha�a si�, bawi�c si� zdobycz�, kt�r� w chwil� p�niej mia�a zamordowa�. Tym razem ja odgrywa�am rol� myszy, a moja podw�adna wielce si� radowa�a, widz�c, mnie w tak �a�osnym stanie. - Zostaw mnie w spokoju, zast�pco - warkn�am. - Nie mam dzi� ochoty s�ucha� twoich docink�w. Z�o�liwa Corais u�miechn�a si� jeszcze szerzej. Ostre bia�e z�by b�ysn�y w rozchylonych, zmys�owych ustach, a w ciemnych oczach zal�ni�o rozbawienie. - Nigdy bym na to nie wpad�a, kapitanie - odpar�a. - Tak dobrze potrafisz ukrywa� swoje zmartwienia... oczywi�cie, �adna cz�onkini Gwardii nie dos�ysza�a twojej skargi, �e Tries wygna�a ci� z �o�a i wzi�a sobie kogo� innego. Pokonana, pad�am z powrotem na prycz�. - Och, �artujesz chyba - j�kn�am. - Tr�bi�am o tym na ca�y g�os ze wszystkich miejskich dach�w, prawda? - Niezupe�nie tr�bi�a� - uspokoi�a mnie Corais - ale jednak mo�na powiedzie�, �e g�os masz dono�ny. Nie by�a� wprawdzie uprzejma �azi� po dachach, ale za to Polillo musia�a ci� si�� sprowadzi� z wie�y ci�nie� na placu defilad. Ugi�am si� pod ci�arem kolejnego upokorzenia. Nagle na korytarzu czyj� g��boki g�os zadudni� jak odleg�y grom: - Kto mnie wo�a�? - Po chwili rozleg�y si� ci�kie kroki i w drzwiach pojawi�a si� pot�na posta�, kt�ra doda�a: - Na dobr� Bogini�, kt�ra mnie stworzy�a, je�li przy�api� kt�r��, jak mnie obgaduje za plecami, obetn� jej lewy cycek, wygarbuj� i zrobi� sobie z niego sakiewk�. By�a to w�a�nie Polillo, kt�ra sprawowa�a funkcj� mojej drugiej zast�pczyni, obok Corais. Wyg�osiwszy swoj� przemow�, schyli�a g�ow� i wesz�a do pokoju. Mia�a dobrze ponad dwa metry wzrostu, niezwykle d�ugie, kszta�tne nogi i przepi�knie uformowan� figur�; kobieca budowa ukrywa�a mi�nie jak pot�ne, stalowe liny, kt�re nabrzmiewa�y jak w�z�y, gdy unosi�a sw�j top�r wojenny. Cer� mia�a niemal tak jasn� jak ja; moje w�osy jednak l�ni�y z�otem, podczas gdy jej wpada�y w odcie� jasnobr�zowy. Gdyby zosta�a kurtyzan�, a nie wojowniczk�, w kr�tkim czasie zrobi�aby fortun�. Gdy spostrzeg�a, �e to ja siedz� na pryczy, natychmiast zacz�a �a�owa� pochopnych s��w: - Ach.. przepraszam, pani kapitan. Nie wiedzia�am... Nakaza�am jej milczenie gestem r�ki. - To ja powinnam wszystkich przeprasza� - stwierdzi�am. - Je�li koniecznie ci to potrzebne do szcz�cia, to kolejka zaczyna si� za nocnikiem. Rykn�a �miechem i z rado�ci poklepa�a mnie po plecach, niemal �ami�c mi rami�. - Jedna dobra walka i pani kapitan dojdzie do siebie - zarechota�a. - A je�li ci pysza�kowaci Likantyjczycy nie stch�rz�, pewnie b�dzie po temu wiele okazji. Wzmianka o Likantyjczykach przypomnia�a mi o obowi�zkach. J�kn�am, wsta�am z pryczy, zdj�am tunik�, w kt�rej sypia�am i ci�kim krokiem podesz�am do miednicy. S�u��ca widocznie wesz�a do pokoju wcze�niej, nie budz�c mnie, bo z pe�nego gor�cej wody dzbanka na umywalni unosi�a si� para i aromat kosmetycznego p�ynu. - Co nowego? - spyta�am Corais przez rami�. Jej odbicie w lustrze wzruszy�o ramionami: - W�a�ciwie nic. Du�o plotek, troch� dobrych, troch� z�ych. Na pewno wiemy tylko jedno: w dalszym ci�gu zmierzamy do wojny. Trzy tygodnie temu Archontowie Likantu rzucili nam wyzwanie, wysy�aj�c przeciw nam armad�, - z zadaniem zniszczenia ��czno�ci naszego pa�stwa z aliantami oraz n�kania naszych statk�w handlowych. W tym samym dniu nast�pi�o moje burzliwe rozstanie z Tries. Teraz, gdy dyktuj� skrybie te s�owa, widz�, �e nie by�a to przypadkowa zbie�no��. Ko�ci� niezgody by� przecie� m�j zaw�d, a �e jest on nierozerwalnie zwi�zany z wojn�, nowiny z Likantu przeci�y wi� mi�dzy nami jak ostry miecz. - Wojna jest mo�e i pewna - odpowiedzia�am jej ponuro - nie wiadomo tylko, czy nasi szlachetni wodzowie powo�aj� gwardi� Maranon pod bro�. - Przecie� jeste�my najlepszymi �o�nierzami Orissy - wyrzuci�a z siebie Polillo. - Ka�da z nas mo�e �mia�o stawa� przeciw dziesi�ciu m�czyznom z dowolnych koszar w mie�cie. Na Maranonie, dlaczego mieliby nam zabroni� walki? Tylko troch� przesadza�a, m�wi�c o naszym wyszkoleniu... odpowied� na jej pytanie widzia�am w lustrze umywalni. Odbija�a si� w nim moja posta�. Mia�am charakter i umiej�tno�ci wojownika, ale w �wiecie rz�dzonym przez m�czyzn m�j wygl�d mnie dyskryminowa�. �ab�dzia linia szyi, na przyk�ad, stwarza�a pozory delikatno�ci - nikt nie chcia� widzie� mocnych �ci�gien, kt�re pojawia�y si� na niej, gdy podnosi�am miecz. Zawsze by�am dumna ze swej cery, przyjemnej dla oka i mi�ej w dotyku, a jednak odpornej na gor�co, zimno i wysi�ek. Cho� licz� ponad trzydzie�ci wiosen, mam pr�ne, strome piersi o dziewiczo r�owych sutkach, cienk� tali� i kr�g�e, cho� w�skie biodra; lustro pokaza�o mi tak�e z�ocisty tr�jk�t mi�dzy nogami - oznak� mej p�ci. Radni miejscy nie dopuszcz� nas do walki z trzech bardzo wa�nych - ich zdaniem - powod�w: po pierwsze dlatego, �e jeste�my kobietami, po drugie, dlatego, �e jeste�my kobietami i po trzecie dlatego, �e jeste�my kobietami. Nie ma takiego Orissa�czyka, kt�ry by nie s�ysza� o Gwardii Maranon, ale ma�o kto wie o nas co� wi�cej poza tym, �e wszystkie jeste�my kobietami. Stanowimy elitarn� jednostk�, kt�rej pocz�tki si�gaj� mitycznych czas�w. W czasach pokoju gwardia liczy oko�o pi�ciuset cz�onki�, cho� w okresie wojny liczebno�� wzrasta niejednokrotnie do tysi�ca. Sk�adamy przysi�g� Maranonii, Bogini Wojny, do kt�rej od tej pory nale�y nasze �ycie. Wst�puj�c w szeregi Gwardii uroczy�cie wyrzekamy si� m�czyzn, cho� dla wi�kszo�ci z nas nie jest to wielkim po�wi�ceniem. Upodobanie do towarzystwa kobiet nie czyni mnie tu wyj�tkiem. Mimo �e �yjemy w tak zwanych cywilizowanych czasach, Gwardia Maranon jest jedyn� ucieczk� dla kobiety, kt�ra nie �yczy sobie by� matk�, �on� ani dziwk�. A tym, kt�re wci�� t�skni� za m�skim �o�em, wyra�nie nie �al tych wyrzecze�. Moje milczenie nie powstrzyma�o Polillo od dalszych rozwa�a�. Zd��y�am si� ju� umy� i ubra�, a jej my�li wci�� kr��y�y wok� tematu naszej rozmowy, jak jaszczurki �ciekowe, kt�re znalaz�y �wi�sk� ko��. - Przecie� musz� pozwoli� nam wymaszerowa� razem z m�czyznami - upiera�a si�. - Prawda, Corais? Corais z wdzi�kiem wzruszy�a ramionami, jakby odpowiadaj�c na pytania, kt�rych jeszcze jej nie zadano. By�a drobna, szczup�a, smag�a i pi�kna. Obok skromnej si�y, jej g��wnymi zaletami by�y szybko�� i spryt. W ca�ej Gwardii tylko ja potrafi�am sprosta� jej w walce na miecze - a nie chwal�c si�, w ci�gu tych wszystkich lat sp�dzonych w wojsku jeszcze nikt nie przewy�szy� mnie w szermierce. - Je�li ka�� nam wyruszy�, to wyruszymy - o�wiadczy�am - a je�li nie, z pewno�ci� wynajd� dla nas inn� misj�. Musimy by� w gotowo�ci, niezale�nie od rozkaz�w. Te spokojne s�owa mia�y ukry� przed nimi prawd�. Wewn�trz a� si� skr�ca�am, nie tylko z powodu wczorajszego przepicia. Gwardi� Maranon rzadko wysy�ano do walki poza granicami miasta. Cho� wiele razy dowiod�y�my swego m�stwa, stawiaj�c wrogom nieugi�ty op�r na posterunkach u bram miasta, Radni i Mistrzowie Magii uparcie odmawiali, gdy prosi�y�my, by wys�ali nas u boku braci-wojownik�w do walki w zamorskie krainy. Powtarzali, �e wkroczymy do walki, gdy zawiod� wszystkie inne jednostki i �e naszym �wi�tym powo�aniem jest obrona Orissy. �adna z nas nie by�a jednak tak naiwna, by uzna�, �e s� to rzeczywiste powody odmowy; tak naprawd� nie zgadzano si� ze wzgl�du na p�e�, kt�ra czyni�a z nas istoty ni�sze. W oczach w�adz miejskich by�y�my delikatnymi panienkami, kt�re nale�y ochrania�. Polillo gniewnie tupn�a nog�. - W�a�nie �e b�d� si� bi�, i �aden m�czyzna mnie nie powstrzyma - upiera�a si�. - Zrobisz to, co ci rozka�� - uci�am. - Je�li zamierzasz pozosta� zast�pczyni� dow�dcy, zachowaj swoje pomys�y dla siebie. Nie b�dziesz pod�ega� dziewczyn do buntu tak� wichrzycielsk� gadanin�. - Tak jest, pani kapitan - odpar�a Polillo, spuszczaj�c g�ow�. Wargi jej dr�a�y. - To niesprawiedliwe - doda�a. Corais pocieszaj�co poklepa�a j� po ramieniu. - Wiesz co, id� po�wiczy� szermierk� toporem. Wypiszemy na manekinach imiona cz�onk�w Miejskiej Rady i b�dziesz mog�a po�cina� im g�owy - pocieszy�a kole�ank�. Polillo otar�a z policzka jedn� jedyn� �z� i u�miechn�a si� lekko. Nietrudno j� by�o rozgniewa�, a skutki jej gniewu nieraz bywa�y gro�ne; nie potrafi�a tak�e ukrywa� swych uczu�. Na szcz�cie jednak �atwo by�o przywr�ci� jej dobry humor. - Dobra z ciebie przyjaci�ka, Corais - powiedzia�a. - Jak nikt potrafisz mnie zawsze rozchmurzy�. Ruszy�y razem na plac �wicze�. Odchodz�c, Polillo spyta�a: - A mo�e zechcesz porozmawia� ze swym bratem, dow�dco? Dobrze by�oby, gdyby da� Radnym par� prztyczk�w w nos w naszym imieniu. - Nie lubi� wykorzystywa� uk�ad�w rodzinnych - odpar�am. - Gwardia b�dzie musia�a sama zwyci�y� - lub zgin��. Polillo zmarszczy�a brwi, ale Corais poci�gn�a j� za sob�. Sko�czy�am si� ubiera� w samotno�ci. Mia�am akurat tyle czasu, by zd��y� do willi Amalryka na ceremoni� ku czci matki. Za�o�y�am od�wi�tny mundur: b�yszcz�ce buty, kr�tk� bia�� tunik�, l�ni�cy pendent z mieczem i sztyletem, z�ot� pelerynk� si�gaj�c� talii i kilkana�cie cienkich, z�otych bransolet na przegubach obu d�oni. Ukoronowaniem tego stroju by�a szeroka, z�ota opaska na g�owie. Skropi�am si� perfumami z kwiatu pomara�czy i za�o�y�am ulubione kolczyki, r�wnie� ze z�ota: w lewe ucho wpi�am miniaturow� w��czni�, podobn� do tej, jak� nosi nasza bogini; w drugim uchu l�ni�a replika pochodni Maranonii, ozdobiona klejnotami. Sprawdzi�am w lustrze ko�cowy efekt. Przygl�daj�c si� memu odbiciu spostrzeg�am, �e nie�wiadomie bawi� si� wisz�c� pochodni�, atrybutem bogini - niestrudzonej poszukiwaczki m�dro�ci. Mo�e Polillo mia�a racj�? Mo�e rzeczywi�cie to duma przeszkadza mi w osi�gni�ciu nale�nych Gwardii zaszczyt�w. A wi�c dobrze. Postanowi�am porozmawia� z Amalrykiem. M�j m�odszy brat jest jedyn� osob�, kt�ra potrafi zmusi� Radnych do dzia�ania, wymierzaj�c celne kopniaki w ich t�uste siedzenia. Jecha�am przez miasto ogarni�te gor�czk� wojenn�. Cho� jeszcze nie nast�pi�o oficjalne wypowiedzenie wojny, wyra�nie by�o wida�, �e gor�ce temperamenty wyprzedzaj� ceremonia�. Z komin�w Pa�acu Mistrz�w Magii na wzg�rzu bucha� czarny dym; napalono w kominkach w salach konferencyjnych, gdzie Radni naszego miasta wiedli zakulisowe rozmowy z Mistrzami, szukaj�c ich rady. Ludzie na ulicach gwa�townie wykupywali wszystkie towary ze stragan�w, zape�niaj�c wozy i worki tym, czego ich zdaniem mia�o wkr�tce zabrakn��. M�odzi gniewni p�dzili ulicami konno i pieszo, wykrzykuj�c przy tym wojenne has�a i g�upie przechwa�ki pod adresem przeciwnika. Z okien �ciga�y ich rozkochane spojrzenia �licznych dziewcz�t... przed wieczorem wszystkie panny niew�tpliwie wymkn� si� z dom�w na spotkania z tymi galantami. Ober�e ledwie nad��a�y z obs�ugiwaniem klient�w, podobnie jak czarownice na rynku: wielu ludzi pragn�o pozna� przysz�o�� z rzutu ko��mi lub z wygl�du krwawych zwierz�cych wn�trzno�ci. Sklepy zbrojmistrz�w mo�na by�o rozpozna� na odleg�o�� po ha�a�liwych odg�osach kucia metalu. Wiedzia�am, �e g��boko w trzewiach Pa�acu Mag�w mistrzowie zakl�� ci�ko pracowali nad najnowszymi typami magicznej broni. Nie rozumia�am tylko, dlaczego nasi prze�o�eni trac� czas na gadanie, zamiast zabra� si� do roboty. Jestem fatalistk�, podobnie jak wi�kszo�� �o�nierzy: wierz�, �e co b�dzie, to b�dzie. Nie za bardzo lubi� polityk�w, kt�rzy ch�tnie maskuj� zamys�y losu. Gard�uj� i pusz� si� tak, jakby�my rzeczywi�cie mieli jaki� wyb�r, szczeg�lnie w chwilach, gdy lepiej by�oby w spokoju analizowa� to, co z pewno�ci� nas spotka. Poka�cie mi g�rsk� prze��cz, za kt�r� kryje si� co� warto�ciowego, a obiecuj� wam, �e z czasem chciwi �o�nierze zdob�d� ten przesmyk. Znajd�cie miejsce, nadaj�ce si� na zasadzk� - cho�by w najdzikszej g�uszy - a ja gwarantuj�, �e je�li nawet w przesz�o�ci nie rozlano tam krwi ludzkiej, to pr�dzej czy p�niej kto� tam kogo� napadnie. Na pewno. Moim zdaniem fakty m�wi�y, co nast�puje: Likantyjczycy to nasi naturalni wrogowie, wi�c nale�y ich pr�dko wys�a� w za�wiaty. Narody nasze r�ni�y si� jak dzie� i noc. Orissa to miasto kupieckie, pe�ne �ycia, mi�uj�ce rado�� i sztuki pi�kne. Jeste�my ludem zwi�zanym z rzek�, a wiadomo, �e we wszystkich dolinach rzek mieszkaj� marzyciele. Wiemy, �e warto walczy� z bystrym pr�dem, by co� osi�gn��, bo w chwil� p�niej b�dzie mo�na odpocz�� na s�o�cu, pozwalaj�c, by ten sam pr�d zani�s� nas bezpiecznie do domu. Za to Likant zrodzi� si� na nieurodzajnym wybrze�u burzliwego morza. Obywatele jego nie ufaj� nikomu, a zazdroszcz� wszystkim. Zgadzaj� si� �y� pod jarzmem dw�ch Archont�w; ka�de s�owo tych w�adc�w, cho�by nie wiem jak nies�uszne, staje si� prawem. Likantyjczycy tak�e s� marzycielami, lecz ich niespokojne sny na �o�u z nadmorskich ska� to marzenia o podbojach. Pragn� mie� wielkie kr�lestwo, obejmuj�ce ziemie nasze i o�cienne, a swych s�siad�w chc� uczyni� pos�usznymi niewolnikami. Wiele razy ju� walczyli�my z Likantem; cho� jeste�my urodzonymi �o�nierzami, z trudem opierali�my si� ich kunsztowi walki na morzu i frontalnym atakom na l�dzie, przeprowadzanym z samob�jczym po�wi�ceniem. Wreszcie niemal starli�my ich z powierzchni ziemi... ale nie zadali�my ostatniego, niszcz�cego ciosu. Pomy�licie mo�e, �e by�o to m�dre posuni�cie. Nasi politycy tak�e twierdz�, �e os�abiony Likant jest lepszy ni� �aden, bo bierze na siebie ataki wrog�w zewn�trznych, trzymaj�c ich z dala od naszych granic. Pewnie nie zdziwicie si�, s�ysz�c, �e jestem innego zdania. Po pierwsze, Archontowie zacz�li knu� nowy spisek przeciwko nam, zanim jeszcze ich kraj otrz�sn�� si� po kl�sce. Po drugie, gdy Amalryk i nie�yj�cy Janosz Szary P�aszcz, kt�rego bynajmniej mi nie �al, wyprawili si� a� do Zamorskich Kr�lestw, ca�y czas prze�ladowano ich i �ledzono. Po trzecie za�, gdy Amalryk i Janosz odkryli krain�, kt�r� obecnie zwiemy Irayas, wpadli na trop spisku Archont�w i Ksi�cia Raveline, kt�rzy pragn�li zniszczy� Oriss� i obali� ksi���cego brata, Domasa, w�adc� Irayas. Czy� nie do�� wam tych argument�w? Ten wymoczek, kt�rego trzymam u siebie jako skryb�, powiada, �e decyzja Orissy by�a przede wszystkim humanitarna, a zatem s�uszna. A wi�c b�d� dalej wymienia� fakty, przemawiaj�ce za moj� ocen� sytuacji: po czwarte, m�j brat podpisa� z Irayas liczne lukratywne umowy handlowe, a ponadto kr�l Domas podzieli� si� z nim g��bok� wiedz� magiczn�. Po pi�te, Archontowie z Likantu natychmiast mu tego pozazdro�cili, a przede wszystkim przerazili si�, �e dop�yw nowej wiedzy magicznej do Orissy ostatecznie odbierze im szans� na podb�j naszego kraju. Po sz�ste, natychmiast przy�pieszyli tajemne zbrojenia. Dwa nast�pne powody s� do�� dyskusyjne, a zdarzy�y si� bardzo niedawno, niemal jednocze�nie. Nasi przyw�dcy s�usznie rozmie�cili ukryte posterunki tu� przy granicach Likantu, na samym pocz�tku p�wyspu, na kt�rym zbudowano to miasto. Wartownicy wkr�tce donie�li o oburzaj�cym wydarzeniu: wielki mur Likantu zosta� odbudowany. Powsta� on w zamierzch�ych czasach, gdy Likantyjczycy nawet jeszcze nie my�leli o budowie imperium; przez ca�e wieki niewolnicy pracowali nad umocnieniami, a pomog�a im dodatkowo ca�a ochronna magia Archont�w. W czasie ostatniej wojny mi�dzy naszymi miastami, w kt�rej walczy� m�j ojciec, Paphos Antero, wszyscy Mistrzowie Magii z Orissy po��czyli swe si�y, tworz�c pot�ne zakl�cie, kt�re zburzy�o mur w ci�gu jednej nocy. A jednak mur powsta� na nowo, stanowi�c namacalny dow�d na to, �e Archontowie nie tylko spiskowali z ksi�ciem Raveline, ale i nauczyli si� od niego niekt�rych czarnoksi�skich tajemnic. Odbudowa muru sama w sobie by�aby wystarczaj�cym powodem do wojny, ale nie do�� na tym - Archontowie zerwali wszelkie traktaty pokojowe z naszym miastem, a ich okr�ty wysz�y w morze, by napastowa� flot� handlow� Orissy i naszych aliant�w: oto i ostatni argument. By� to celowy akt przemocy zmierzaj�cy do wywo�ania wojny, cho� wola�abym my�le� o tym jako o piractwie, a o Likantyjczykach jako o zbirach nie lepszych od innych morskich bandyt�w. M�j skryba niech�tnie pokiwa� g�ow�. Je�li nawet ten ma�y gryzo� wreszcie uzna� si� za pokonanego, mog� bezpiecznie za�o�y�, �e i wy podzielacie moj� opini�. Po ostatniej kl�sce Likantu nale�a�o zetrze� go z powierzchni ziemi, mieszka�c�w wygna� na kraj �wiata, by nazwa ich pa�stwa zosta�a zapomniana na wieki i obsia� sol� ziemi�, na kt�rej zbudowano to przekl�te miasto. Na czym stan�li�my? No wi�c tak: politycy politykowali, Mistrzowie Magii zajmowali si� magi�, m�odzieniaszki dumnie paradowa�y po ulicach, dziewcz�ta flirtowa�y, a Orissa przygotowywa�a si� do wojny. Ja za� zmierza�am do posiad�o�ci mego brata, by odda� cze�� zmar�ej matce. Gdy tam dotar�am, ca�� rodzin�, opr�cz Amalryka, zasta�am przy jej grobowcu w ogrodzie. Trwa�a �wi�ta Godzina Milczenia, wi�c powita�y mnie gniewne spojrzenia trzech pozosta�ych braci i pogardliwe prychni�cia bratowych. Nieprzyjemni to ludzie, lecz nietrudno ich zignorowa�. Czasem szczerze w�tpi�, czy naprawd� nale�� do rodu Antero i podejrzewam, �e ojciec musia� ich sp�odzi� w bar�ogu jakiej� sk�pej dziwki. A zatem, gdy Omerye gestem zaprosi�a mnie do swego boku, z wdzi�czno�ci� min�am grup� braci, kuzyn�w i innych nieprzyja�nie nastawionych pociotk�w, by zasi��� ko�o niej. Pochyli�a si� do mnie i szepn�a: - Amalryk jest w Pa�acu. Powinien nied�ugo wr�ci�. Kiwn�am g�ow�. Nie zdziwi�am si�, �e m�j m�odszy brat jest w samym centrum wydarze�. W g�owie k��bi�y mi si� argumenty, jakie zamierza�am mu przedstawi�, ale po niud�ugim czasie cisza panuj�ca w ogrodzie, �agodny aromat i spokojne kolory oddali�y ode mnie wszelkie dr�cz�ce my�li. Matka moja, Emilie, by�a skromn� kobiet� i uwa�a�a, �e ozdobne o�tarze i kaplice s� w z�ym gu�cie. Zmar�a, gdy zaczyna�am wchodzi� w doros�o��, a ojciec zapami�ta� si� w �a�obie tak, �e nie by� w stanie odpowiednio zaspokoi� jej potrzeb w �yciu pozagrobowym. Amalryk by� jeszcze ma�y, a pozostali bracia, szczeg�lnie Porcemus, najstarszy, uparli si�, by zbudowa� jej pomnik w kszta�cie ma�ej miniaturowej �wi�tyni. Walczy�am jak lwica w jej obronie i wygra�am. Zamiast kaplicy, przy r�anym krzewie stan�� prosty kamienny pomnik. Zamiast ozdobnej malowanej podobizny, jak na grobie mego zmar�ego brata Halaba, na moje ��danie pozostawiono surowy kamie�. Poniewa� jednak matka kocha�a szmer powoli p�yn�cej wody, poprosi�am jednego z Mistrz�w Magii, by rzuci� zakl�cie, dzi�ki kt�remu po kamieniu stale sp�ywa� niewielki strumyk, tworz�cy sadzawk� u st�p pomnika. Teraz p�ywa�y po niej p�atki r�. Spogl�daj�c na ten grobowiec, zn�w poczu�am przyp�yw dumy, obudzonej wspomnieniami sprzed dwudziestu lat. Odnios�am wtedy pierwsze prawdziwe zwyci�stwo. By�am w tym czasie ma�� dzikusk�, kocha�am wspina� si� na drzewa, rzuca�am kamieniami w ptaki i spuszcza�am lanie ma�ym ch�opcom, kt�rzy z�o�liwie nazywali mnie dziewczyn�. Wszyscy nieustannie narzekali na moje psoty, z wyj�tkiem matki i ojca. Ojciec twierdzi�, �e wkr�tce z tego wyrosn� i stan� si� ma�� kokietk�, jak ka�da �liczna dziewczynka. Matka nie m�wi�a nic, a gdy w jej towarzystwie zdarzy�o mi si� zachowa� jak �obuziak, u�miecha�a si� tylko i zachowywa�a, jakby nic si� nie sta�o. Zach�ca�a mnie do nauki i nam�wi�a ojca, by zatrudni� dla mnie guwernera, jakbym by�a ch�opcem. A gdy pewnej pami�tnej upalnej nocy wyzna�am jej, �e nade wszystko chcia�abym zosta� �o�nierzem - by�y�my wtedy same w pokoju, a powietrze by�o a� g�ste od zwierze� - wcale si� nie zdziwi�a, ani te� nie rozp�aka�a, uznawszy, �e ponios�a wyimaginowan� kl�sk� wychowawcz�. Zamiast tego, wyzna�a, �e sama chcia�a w �yciu dokona� wiele rzeczy, ale nie uda�o jej si� to, bo przecie� by�a kobiet�. - Ach, dlaczego urodzi�y�my si� kobietami, mamo? Dlaczego nie jeste�my m�czyznami? - pyta�am rozpaczliwie, z pasj� podlotka. Dopiero te s�owa ni� wstrz�sn�y. - Nie o to mi chodzi�o - odpar�a. - Nigdy nie chcia�am, by wyros�y mi m�skie narz�dy. Z tego, co do tej pory zaobserwowa�am, posiadanie penisa jedynie rozmi�kcza m�zg. Nie, kochanie, przesta� marzy� o zamienieniu si� w m�czyzn�. M�dl si�, by� zosta�a obdarzona tak� sam� swobod� jak oni; je�li tak si� stanie, b�dziesz zadowolona Zdradz� ci pewien sekret. S�dz�, �e kiedy� nadejdzie nasz dzie�, a wtedy oka�e si�, �e kobiety lepiej potrafi� kierowa� losami tego �wiata, ni� m�czy�ni. - Nie chc� tak d�ugo czeka� - p�aka�am. - Zestarzej� si�, a starych ludzi nie przyjmuj� do wojska. Matka d�ugo si� we mnie wpatrywa�a a potem kiwn곹 g�ow�. - Je�li tego rzeczywi�cie chcesz, niech si� stanie - powiedzia�a w ko�cu. W tydzie� p�niej ojciec zatrudni� emerytowanego sier�anta, by nauczy� mnie walki. Nie skomentowa� tego nawet jednym s�owem, tylko u�miecha� si�, gdy narzeka�am wieczorem na siniaki, bo stary wojak przez ca�y dzie� ok�ada� mnie drewnianym mieczem. Po roku ojciec �mia� si� ju�od ucha do ucha, bo przewy�sza�am sier�anta pod ka�dym wzgl�dem i trzeba by�o wynaj�� kogo� o wi�kszych umiej�tno�ciach. Zanim zmar�a matka, ju� by�am lepsza od wszystkich ch�opc�w w moim wieku - to znaczy tych, kt�rzy zaryzykowali pojedynek z wojowniczk�. W wieku szesnastu lat wst�pi�am do Gwardii Maranon. Nigdy tego nie �a�owa�am. S�odkie tony liry wyrwa�y mnie z melancholii. To Omerye niepostrze�enie odesz�a ode mnie, a teraz siedzia�a na sto�ku przy kamieniu i gra�a na swym cudownym instrumencie. Spojrza�a na mnie ponad g�owami pozosta�ych i za�piewa�a koj�c� pie��. Wiedzia�am, �e muzyka jest przeznaczona dla mnie. Obserwowa�am mi�kkie rude loki - r�wnie p�omienne, jak w�osy Amalryka - i cieszy�am si�, �e uda�o mu si� zdoby� tak� kobiet�. Mia�am kiedy� kochank�, kt�r� chyba darzy�am podobnym uczuciem, jak on swoj� �on�. Nie my�la�am o Tries, lecz o Otarze, dziewczynie o gard�owym �miechu, mi�kkich ramionach i palcach, kt�re pieszczot� potrafi�y przegna� z mej g�owy niejednego demona. Przez wiele lat, a� do jej �mierci, darzy�y�my si� mi�o�ci� i my�l�, �e pod wieloma wzgl�dami zast�powa�a mi matk�. Wybacz, �e p�acz�, skrybo. Nie krzyw si� tylko, jakby� chcia� o�wiadczy�, �e taka jest kobieca natura. Je�li si� odwa�ysz to powiedzie�, albo cho�by pomy�le�, zapomn� o mym przyrzeczeniu i nigdy nie wyjdziesz ju� z tej komnaty, by s�a� ironiczne u�mieszki pod adresem innej damy. Otara jest tak bliska memu sercu... ale, gdy przysi�ga�am m�wi� sam� prawd�, wiedzia�am, �e b�d� musia�a wydoby� na �wiat�o dzienne rzeczy, kt�re najch�tniej zachowa�abym tylko dla siebie. Nieraz jeszcze zap�acz�, nim sko�czymy t� ksi��k�, wi�c strze� si�, skrybo, bo i ty mo�esz zacz�� przelewa� �zy. Zaraz osusz� oczy i podejm� w�tek opowie�ci. Omerye �piewa�a, a ja t�skni�am za Otar�... tego w�a�nie chcia�a moja bratowa. Pie�� si� sko�czy�a, a ja poczu�am si� oczyszczona. Struny liry zad�wi�cza�y weselej. Przypomnia� mi si� �miech matki i w zadumie spojrza�am na jej nagrobny kamie�. Obserwowa�am, jak woda sp�ywa po kamieniach, otoczona k�pami mchu i wyda�o mi si�, �e mech, woda i cienie kwiat�w r� tworz� zarys twarzy mej matki. Twarz o�y�a, zobaczy�am, jak otwieraj� si� oczy i poruszaj� usta. W nozdrzach poczu�am ci�ki aromat drzewa sanda�owego - zapach jej ulubionych perfum. Zda�o mi si�, �e ciep�a d�o� spocz�a na mojej szyi, a w uszach zabrzmia� szept - g�os matki. By� tak cichy, �e nie rozumia�am s��w, ale wiedzia�am, �e je�li si� we� ws�ucham, wszystko stanie si� jasne. Chyba si� przestraszy�am... W�a�ciwie wiem to na pewno, bo nagle pomy�la�am, �e wszystko to bzdury i �e m�j kac chyba jeszcze nie min��. Matka by�a zwyk�� �miertelniczk�, jak ty i ja, na pewno nie udawa�aby ducha. Szarpn�am g�ow� do ty�u i szept urwa� si� wp� s�owa. Zapach gdzie� odp�yn��. Spojrza�am na kamie� - zarys twarzy matki r�wnie� znikn��. Omerye przerwa�a gr�, zmarszczy�a brwi i pokr�ci�a g�ow�. Czu�am si�, jakby omin�o mnie co� bardzo wa�nego; ogarn�o mnie poczucie dojmuj�cej straty. A potem wszystkie my�li o stracie, kochankach i duchach znikn�y, bo przed will� rozleg� si� grzmi�cy t�tent kopyt. Amalryk wr�ci� z Pa�acu Mistrz�w Magii. Wr�ci� z wie�ci�, �e wreszcie wypowiedziano wojn�. Reszta dnia po�wi�conego matce rozp�yn�a si� w potoku s��w, pe�nych obawy i podekscytowania. Tej nocy wszyscy obywatele Orissy mieli si� zgromadzi� w Wielkim Amfiteatrze, by wys�ucha� oficjalnego obwieszczenia, kt�remu naturalnie b�d� towarzyszy� pokazy, maj�ce za zadanie wzmocni� ducha patriotyzmu w narodzie. Brat stara� si� w miar� mo�no�ci uspokoi� rodzin� i cierpliwie wys�uchiwa� niezliczonych g�upich pyta�: wszyscy chcieli wiedzie�, jak d�ugo potrwa wojna, czy rodzina poniesie du�e straty finansowe i jakich towar�w jego zdaniem zabraknie. Chodzi�o o to, by zacz�� je gromadzi� ju� teraz i sprzeda� w przysz�o�ci na czarnym rynku. Amalryk, mimo, �e najm�odszy z nas, jest niekwestionowan� g�ow� rodziny. Ojciec rozs�dnie pomin�� starszych braci, r�wnie s�abych i leniwych jak g�upich, w kolejce do spadku i przekaza� swoje handlowe imperium Amalrykowi. Naturalnie wzbudzi�o to g��bok� zazdro�� i oburzenie, ale si�a jego osobowo�ci i s�awa, jak� zdoby� gdy odkry� Zamorskie Kr�lestwa, sprawi�y, �e tch�rzliwe skunksy nie odwa�y�y si� wychyli� z nor. Wreszcie napotka� m�j wzrok i gestem zaprosi� do swego gabinetu, a potem wys�a� wszystkich pozosta�ych do dom�w, przypominaj�c, by stawili si� na wiecu. W kilka minut p�niej zasiad�am na fotelu obok biurka. Ponuro zaci�ni�te usta i silniejsze ni� zwykle rumie�ce na twarzy Amalryka powiedzia�y mi, �e wie�� o wypowiedzeniu wojny nie by�a jedyn� nowin�, jak� przywi�z� - Co tam ukrywasz, kochany braciszku? - spyta�am. - Nie b�j si�, zacznij od najgorszego. Roze�mia� si� nieweso�o. - A wi�c nic nie da si� ukry� przed tob�, siostro, prawda? - Rezultat d�ugoletniej praktyki, m�j drogi - odrzek�am. - Zanim sta�e� si� doros�ym m�czyzn� i - jakby to powiedzie� - odpowiedzialnym cz�owiekiem, nieraz przy�apywa�am ci� z jaszczurkami po kieszeniach, a nieco p�niej z dziwkami w ��ku. Brat by� tak ma�y, gdy umar�a matka, �e musia�am zaj�� si� jego wychowaniem. Stali�my si� sobie bardzo bliscy i dzielili�my sekrety, kt�rych za nic nie zdradziliby�my nawet ukochanym. - Wykrztu� to ju� wreszcie, Amalryku. Powiedz swojej m�drej siostrze, co przyprawi�o tych g�upc�w z Pa�acu o taki atak paniki. Amalryk skrzywi� si� ironicznie. - Mimo �e wiedzieli�my o wojnie z du�ym wyprzedzeniem, nasze wojska nie s� do niej przygotowane - stwierdzi�. - To oczywisty fakt - odpar�am. - Z wyj�tkiem moich kobiet . Podwoi�y�my godziny �wicze� i jeste�my w pe�nej gotowo�ci od chwili, gdy us�ysza�y�my pierwsze plotki o likantyjskich mieczach. Mimo braku stosownych rozkaz�w rozpocz�am dodatkow� rekrutacj� w szko�ach dla dziewcz�t i na jarmarkach, op�acaj�c j� z funduszy specjalnych, za co prawdopodobnie usuni�to by mnie z funkcji, gdyby kto� si� o tym dowiedzia�. Gorzki ton w mym g�osie go zaniepokoi�. Popatrzy� na mnie dziwnie i m�wi� dalej. - Pozosta�e wojska b�d� pewnie robi� to samo, szczeg�lnie teraz, gdy radni surowo ukarali niekompetentnych dow�dc�w. - To znaczy, �e nied�ugo wojsko b�dzie w dobrej formie do walki. - Musia�am niech�tnie przyzna�, �e �o�nierze mego brata nie byli tak ca�kiem bezu�yteczni. - Czyli problem zostanie szybko rozwi�zany i wszyscy o tym wiedz�. Je�li Radni i Mistrzowie Magii w dalszym ci�gu robi� w portki, musimy by� naprawd� w powa�nych opa�ach. Amalryk westchn��: - Chodzi o magi�. - Nietrudno zgadn��. Czy ci spanikowani durnie nie maj� ani krzty wiary we w�asne zakl�cia? Czy te� mo�e obijali si�, nie racz�c wykorzysta� wcale tajemnic, kt�re przywioz�e� z Irayas? - Sk�d�e. Ale Archontowie r�wnie� ci�ko pracowali. Zdaje si�, �e Ksi��� Raveline udost�pni� im wi�cej tajemnej magii, ni� si� spodziewali�my. Mistrzowie Magii obawiaj� si�, �e wrogowie b�d� potrafili odeprze� wszystkie nasze zakl�cia. Pomy�l tylko o odbudowie tego cholernego muru przez ca�y p�wysep. Jeden z Mistrz�w powiedzia� mi, �e �aden z jego koleg�w, nawet Gamelan, nie potrafi�by rzuci� czaru, kt�ry dokona�by tego w jedn� noc. - A co to ma za znaczenie? - rozz�o�ci�am si�. - Przecie� i tak miecze zawsze przes�dzaj� o rezultacie bitwy. Archontowie maj� nowe zakl�cia, chroni�ce przed naszymi atakami? No to Mistrzowie Magii wymy�l� przeciwzakl�cia i tak dalej, i tak dalej, ale w ko�cu i tak my, �o�nierze, b�dziemy musieli wygra� bitw� naszymi przestarza�ymi metodami, z pomoc� mieczy, topor�w, pa�ek i �uk�w. Przesta� si� tym przejmowa�. W przesz�o�ci zawsze potrafili�my ich pokona�. Magia i tak niczego nie zmieni. - W zwyk�ych warunkach, zgodzi�bym si� z tob� - odpar� Amalryk. - To, czego nauczy�em si� o magii wojennej od Janosza Szarego P�aszcza, potwierdza twoj� opini�. By� wielkim magiem, ale przede wszystkim mistrzem wojennego rzemios�a. Nala� sobie wina do pucharu. Gestem podzi�kowa�am za alkohol i nape�ni�am kielich zimn� wod�. - Jednak tym razem kr��� pog�oski o jakiej� strasznej broni, nad kt�r� jakoby pracuj� Archontowie. Wiem, �e w wojennych czasach plotki s� r�wnie liczne jak �uki na �wi�skim �ajnie. Niestety, Gamelan wyczuwa dziwne zak��cenia w magicznych fluidach i uwa�a, �e pog�oski mog� si� okaza� ca�kiem uzasadnione. Milcza�am. Gamelan by� nie tylko najwy�szym Mistrzem Magii i najpot�niejszym z naszych czarnoksi�nik�w... ten stary cz�owiek wiele w �yciu widzia� i potrafi� beznami�tnie ocenia� fakty. Je�li si� niepokoi�, to nie bez przyczyny. - I co jeszcze? - spyta�am wreszcie. - Archontowie staraj� si� wkra�� w �aski kr�la Domasa. To przebieg�y w�adca, wi�c raczej nie powinno si� im uda�. Chyba, �eby go przekonali, �e znale�li�my si� w beznadziejnej sytuacji. Zrobi wtedy to, co ka�dy inny rozs�dny w�adca: poprze oczywistego zwyci�zc�. W takiej sytuacji byliby�my bez szans. Zamorskie Kr�lestwa przewy�sza�y nas osi�gni�ciami w dziedzinie magii. Dzi�ki Amalrykowi by�y naszymi stronnikami, ale czy na d�ugo? - B�dziemy si� o to martwi�, gdy nadejdzie czas - otoczy�am si� bezpieczn� barier� fatalizmu. - Je�li w og�le nadejdzie. - Niedopuszczenie do takiej sytuacji b�dzie moim najwa�niejszym zadaniem w tej wojnie - odpowiedzia�. - Radni wysy�aj� mnie do Irayas, abym przez ten czas podtrzyma� dobre stosunki z kr�lem Domasem. Nie musia�am spogl�da� w jego zachmurzone oblicze, by wiedzie� jak bardzo jest z tego niezadowolony. Nie b�dzie m�g� walczy�, a na dobitk� zmusili go, by pozosta� na obczy�nie przez ca�y czas trwania wojny. - Kiedy wyje�d�asz? - spyta�am. - Za kilka dni. Jak tylko si� spakuj� i statek b�dzie got�w. Oboje zamy�lili�my si� nad przysz�o�ci�. Ja dodatkowo martwi�am si�, �e w tak kr�tkim czasie nie zdo�a dopom�c mi w spe�nieniu moich zamiar�w. - Zanim wyjedziesz, chcia�abym, �eby� porozmawia� w moim imieniu z Radnymi. W tej walce potrzebny b�dzie ka�dy �o�nierz. Gwardia Maranon nie mo�e pozosta� w domu! Potrz�sn�� g�ow�. - Ju� porusza�em ten temat. Pomimo wszystkich argument�w... odrzucili moj� pro�b�. Serce we mnie zamar�o. B�yskawiczna przegrana odebra�a mi nadziej�. - Ale dlaczego? - zawo�a�am, cho� zna�am odpowied�. - Z tych samych powod�w co zwykle - odrzek�. - Ta nu��ca, odgrzewana sprzeczka ci�gn�a si� ca�ymi godzinami, a ja musia�em si� jej przys�uchiwa�. - Wymieni� ci je - warkn�am, ledwie kontroluj�c gniew. - Bogowie uczynili kobiety �agodnymi, s�odkimi istotami, wi�c to nienaturalne, by stawa�y do walki; jeste�my za s�abe i za ma�o wytrzyma�e, by da� sobie rad� w polu; miesi�czkowanie zbyt silnie wp�ywa na nasze nastroje; nie potrafimy rozumowa� i padamy ofiar� przelotnych kaprys�w; �o�nierze- m�czy�ni nie b�d� mieli do nas zaufania jako do towarzyszek broni, albo te� stan� si� nazbyt opieku�czy, wystawiaj�c na szwank w�asne �ycie i powodzenie misji; my, c�rki Orissy, staniemy si� dziwkami, bo fakt to og�lnie znany, �e kobiety nie maj� w�adzy nad swoj� przyziemn� natur� i wlez� pod ka�dego ch�opa, kt�ry im si� nawinie, a je�li dostaniemy si� do niewoli, wrogowie nas zgwa�c�, o�mieszaj�c M�sko�� Orissy. - Zdaje si�, �e wymieni�a� wszystkie, co do jednego - skomentowa� sucho m�j brat. - Ostatni pow�d wywo�a� najgor�tsz� dyskusj�. - G�wno prawda - podsumowa�am. - Jestem tego samego zdania, cho� moja odpowied� nie by�a tak barwna ani tak lapidarna. Do tego jest jeszcze jedna rzecz, o kt�rej ci nie wspomnia�em. Wojskami b�dzie kierowa� genera� Jinnah, kt�ry szczeg�lnie gor�co przeciwstawia� si� wcieleniu Gwardii do jego armii. M�j gniew wzni�s� si� na nowe wy�yny. Jinnah g��wnodowodz�cym! W�a�ciwie nie powinno mnie to zaskoczy�. By� to jeden z takich wojskowych, kt�rzy rodz� si� w czasie pokoju r�wnie licznie jak glisty w kupie kompostu. Wszyscy s� skrojeni wedle jednej miary: pochodz� z dobrych rodzin, poko�czyli dobre szko�y, pe�nili odpowiednie funkcje w odpowiednim czasie i awansowali bez zak��ce�, politycy uwa�aj� ich za spokojnych, lecz zdecydowanych, s� prawie bez wyj�tku przystojni i powa�ni, i maj� idealnie wodzowski wygl�d. W dodatku nigdy nie bywaj� zamieszani w skandale. W czasach wojny wszystkie te zalety staj� si� gro�nymi w skutkach wadami: od pokole� nauczyciele ani wychowawcy nie pozwalali im na kontakt z oryginalnymi lud�mi ani ideami, s�u�alczo�� w stosunku do prze�o�onych okazuje si� fa�szem, bo uwa�aj� ich za durni�w, cho� sami s� nie lepsi, a frustracja powoduje, �e roz�adowuj� gniew, arogancko i pogardliwie traktuj�c podw�adnych. Co gorsza, tacy ludzie unikali skandali tylko dlatego, �e pozostawali ca�kowicie bierni, je�li nikt ich nie zmusza� do aktywno�ci a pod r�k� nie by�o kogo�, kto poni�s�by win� za b��dne posuni�cia. Co do elegancji i urody - jeszcze nie widzia�am, by rzucona w��cznia zawr�ci�a na widok g�adkiego oblicza. Kr�tko m�wi�c, moim zdaniem genera� Jinnah uosabia� wszystkie s�abo�ci orissa�skiej armii, rozleniwionej d�ugim okresem pokoju. Nigdy nie zetkn�am si� z nim bezpo�rednio, z wyj�tkiem jednych manewr�w, gdy odgrywali�my rol� nieprzyjaciela. Pos�a�am Gwardi� do boju, stosuj�c nietypow� taktyk�, kt�ra nie tylko rozbi�a w puch jego przedni� stra�, lecz w dodatku pokrzy�owa�a wszystkie jego niezwykle precyzyjne, absurdalne, dok�adne co do minuty plany. Jinnah nie potrzebowa� wcale bezpo�redniej konfrontacji, by mi si� sprzeciwia�; by� szeroko znany jako fanatyczny przeciwnik wszystkiego, co mia�o posmak nowo�ci i oryginalno�ci. Niewiele si� tym r�ni� od ojc�w naszego miasta... M�j gniew si� ulotni� i pozosta�a tylko rozpacz. �zy zamgli�y mi wzrok, cho� �adna nie potoczy�a si� po twarzy. Us�ysza�am, jak Amalryk wstaje z krzes�a i po chwili poczu�am, �e obejmuje mnie pocieszaj�co ramieniem. - Tylko nie m�w, �e ci przykro - warkn�am - bo strac� resztki godno�ci osobistej. Ostrze�enie nie by�o potrzebne. Amalryk zna� mnie zbyt dobrze i nie odezwa� si� ani s�owem. Nie odepchn�am jednak jego ramienia. Bardzo potrzebowa�am spokojnego, serdecznego dotyku. Wr�ci�am my�l� do chwili w ogrodzie gdy ujrza�am na grobowcu twarz matki, poczu�am aromat drzewa sanda�owego i us�ysza�am niewyra�ny szept. Dlaczego jej si� wypar�am? Dlaczego si� odwr�ci�am? Bo to wcale nie by� duch, skarci�am si� w my�li. Zjawisko by�o efektem mej w�asnej s�abo�ci spowodowanej kacem. Gr� wyobra�ni. Co� we mnie nie chcia�o si� jednak pogodzi� z tym trze�wym os�dem. Wyobra�nia czy nie, na chwil� w to uwierzy�a�, szepta�o to co�. Niezale�nie od tego, czy obraz matki by� duchem, czy te� wytworem imaginacji, odepchn�a� j� od siebie. Dlaczego? Nie potrafi�am na to odpowiedzie�. Je�li w og�le istnia�a jaka� odpowied�, spoczywa�a na dnie g��bokiej czarnej przepa�ci. Amalryk, jakby czytaj�c w moich my�lach, powiedzia�: - Matka by�aby z ciebie dumna. - Sk�d mo�esz o tym wiedzie�? - odpowiedzia�am niepotrzebnie ostrym tonem. - Prawie wcale jej nie pami�tasz. Usadowi� si� na grubym dywanie, opieraj�c si� o moje kolana. Lubi� tak siadywa� dawno, dawno temu, gdy by� ma�ym ch�opcem, a ja podziwian� przeze� wszechwiedz�c� siostr� - bohaterk�. - Tyle mi o niej opowiada�a�, �e jestem tego pewien - odpar�. Prychn�am ze z�o�ci�, ale jego s�owa sprawi�y mi przyjemno��. - Jaka by�a naprawd�? - spyta� rozmarzonym g�osem, jak niegdy�, gdy by� dzieckiem. - Przecie� ju� to wszystko s�ysza�e� - odpowiedzia�am. - To opowiedz mi jeszcze raz - poprosi�. - Czy by�a pi�kna? - Bardzo - przypomnia�am sobie jej jasn� cer�, wielkie, g��bokie oczy i szczup�� sylwetk�. - �agodna i m�dra? - By�a naj�agodniejsz�, najm�drzejsz� matk� na �wiecie - odpowiedzia�am, jak zwykle. - Teraz powiedz, dlaczego da�a ci na imi� Rali. - O tym te� ju� s�ysza�e� - odrzek�am, ale �cisn�� prosz�co moj� d�o�, wi�c zacz�am histori� od pocz�tku. Nie potrafi�am mu niczego odm�wi�. - W jej rodzinnej wiosce - zacz�am - sta�a przy studni bardzo stara rze�ba, przedstawiaj�ca m�oda dziewczyn�, bohaterk� z zamierzch�ych czas�w. Znaleziono j� w lesie - niekt�rzy m�wi�, �e wychowa�a si� w�r�d zwierz�t. Gdy przyby�a do wsi, nie potrafi�a odr�ni� dobra od z�a i zachowywa�a si� zgodnie ze swoj� natur�. By�a r�wnie silna, jak ch�opcy i ka�dego z nich potrafi�a pokona� w zawodach. By�a tak�e pi�kna, wi�c jej pragn�li. Wzbudza�a zgorszenie w�r�d mieszka�c�w wioski, wi�c starsi kazali j� wygna�. Nied�ugo potem, wiosk� zaatakowali wrogowie. By�o ich wielu i nie znali lito�ci, wi�c wkr�tce przed mieszka�cami stan�o widmo kl�ski. Ale w nocy nadjecha�a dziewczyna na grzbiecie wielkiej czarnej pantery. Nie koniec na tym: za nimi z lasu wypad�y wszystkie pazurzaste i z�bate zwierz�ta i z wielkim rykiem zaatakowa�y wroga. Wioska ocala�a, a zwierz�ta i dziewczyna znikn�y. Powiadaj�, �e gdy nadejd� ci�kie czasy i wielkie niebezpiecze�stwa, dziewczyna powr�ci, by uratowa� mieszka�c�w. Postawili oni t� rze�b�, by pami�ta�, �e je�li kto� jest odmienny od nich, niekoniecznie zaraz musi by� z�y. - A potem nadali jej imi� - wtr�ci� Amalryk. - Tak. Nazwali j� Rali. - Dlaczego? - Poniewa�... - Przypomnia�am sobie, jak matka opowiada�a mi t� histori� po raz pierwszy. Siedzia�am u niej na kolanach, otoczona mi�kkimi ramionami. Zada�am dok�adnie takie samo pytanie i w odpowiedzi us�ysza�am takie s�owa: - To bardzo stare s�owo... z dawnego j�zyka mieszka�c�w tamtej wioski. �Rali� znaczy nadzieja. A imi� to pojawi�o si� w jej my�lach, gdy po raz pierwszy przystawi�a mnie do piersi. D�ugo siedzieli�my w milczeniu. W ko�cu Amalryk poklepa� mnie po kolanie i wsta�. - Dzi�ki za opowie�� - powiedzia�. U�miechn�am si� w odpowiedzi. - To ja powinnam ci podzi�kowa�, kochany braciszku. Cho� nic si� nie zmieni�o, twoja chytra sztuczka bardzo poprawi�a mi nastr�j. Nie stara� si� nawet zaprzeczy�, �e w�a�nie o to mu chodzi�o. Zamiast tego uj�� mnie za r�k� ze s�owami: - Porozmawiam z Radnymi jeszcze raz. Tylko kiwn�am g�ow�. Ale przyznam, poczu�am lekki przyp�yw... nadziei. Wieczorem ca�e miasto zgromadzi�o si� w Wielkim Amfiteatrze. Bogaci t�oczyli si� wesp� z biedot�; handlarz ryb sta� obok t�ustego kupca; straganiarka obok damy o arystokratycznym nosie. Na wielkim podium po�rodku areny zasiedli przyw�dcy: Radni, Gamelan i jego najwy�si Mistrzowie Magii, dow�dcy wojskowi, arystokracja kupiecka i - nieco z boku, lecz na honorowym miejscu - m�j brat, lord Antero. Dzi�ki zakl�ciom ich postacie wydawa�y si� tak wielkie, �e wszyscy mogli je z �atwo�ci� dojrze�, a g�osy by�y tak pot�ne, �e ka�dy s�ysza� je bez trudu. Wiedzia�am, �e Amalryk, zgodnie z obietnic�, ponownie prosi� Radnych, by zmienili sw� decyzj� w sprawie Gwardii Maranon. Nie mia� czasu, by przekaza� mi ich odpowied�, ale zorientowa�am si�, co postanowili, gdy na godzin� przed wiecem do naszych koszar przybieg� kurier. Rada Miasta uprzejmie poprosi�a nas, by�my odegra�y wa�n� rol� podczas wiecu. Pi��dziesi�t wojowniczek mia�o wyst�pi� jako gwardia honorowa. Aby podkre�li� znaczenie naszej roli jako obro�czy� Orissy, mia�y�my zabra� ze sob� pos�g Maranonii, by z�o�ono jej szczodre ofiary i odprawiono przed ni� mod�y. Innymi s�owy, radni nie zgodzili si� na wymarsz Gwardii i rzucili n�dzny och�ap, by zadowoli� nasz� dum�. Nie zdradzi�am si� ani s�owem przed wojowniczkami, wi�c gdy sformowa�y�my szyk w pobli�u pot�nej bramy amfiteatru, otaczaj�c pos�g bogini, n