769
Szczegóły |
Tytuł |
769 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
769 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 769 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
769 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
erich von d�niken dzie� s�du ostatecznego trwa od dawna
Wst�p
Erich von D�niken urodzi� si� w 1935 r. w Zofingen (Szwajcaria). W roku 1968 wyda� swoj� pierwsz� ksi��k� "Wspomnienia z przysz�o�ci", kt�ra od razu sta�a si� �wiatowym bestsellerem. Po niej opublikowa� jeszcze dwadzie�cia tytu��w. Ksi��ki Ericha von D�nikena zosta�y prze�o�one na 28 j�zyk�w, a ich og�lny nak�ad przekroczy� 51 milion�w egzemplarzy. Od ponad 20 lat Erich von D�niken je�dzi po �wiecie z wyk�adami. Za swoje prace uhonorowany zosta� w r�nych krajach licznymi wyr�nieniami. W "�wiecie Ksi��ki" ukaza�y si� m.in.: �lady istot pozaziemskich; Szok po przybyciu bog�w; �ladami Wszechmog�cych; Z powrotem do gwiazd. "Dzie� S�du Ostatecznego trwa od dawna" to w�dr�wka przez r�ne obszary kulturowe w poszukiwaniu �lad�w i sygna��w minionego kontaktu z pozaziemskimi cywilizacjami. Erich von D�niken interpretuje teksty zaczerpni�te z Biblii, staro�ydowskie legendy i sagi, relacje dawnych dziejopisarzy oraz przekazy hinduskie, babilo�skie i perskie. Przytacza "niewiarygodne" opisy dziwnych miesza�c�w i gigant�w, relacje o synach bo�ych parz�cych si� ze zwyk�ymi kobietami, o podr�ach Abrahama i proroka Henocha do miejsc le��cych poza orbit� ziemsk�. Pod��a te� tropem dziwnego faktu, �e ludzie najr�niejszych religii i kr�g�w kulturowych wi��� ide� zbawienia z powrotem na Ziemi� przedstawiciela wy�ej rozwini�tych istot, kt�re kiedy� - niewykluczone - odwiedzi�y nasz� planet�. By� mo�e, powszechna idea Mesjasza jest pochodn� z�o�onego dawno temu w r�nych cz�ciach �wiata przyrzeczenia: "Powr�cimy!" Kamie� �wi�tego Berlitza W opactwie �wi�tego Berlitza nowicjuszami zostawa�y ju� dzieci w wieku pi�tnastu lat. W tym roku o�miu ch�opc�w i dziesi�� dziewczynek mia�o przej�� inicjacj�. Opat z trosk� m�wi� o "ni�u demograficznym". Wi�kszo�� ch�opc�w i dziewcz�t dorasta�a w opactwie, ich rodzice pracowali na ziemi �w. Berlitza. Byli tu nie tylko bracia zakonni i siostry zakonne, ale tak�e zbieracze jag�d, my�liwi, wszelkiego rodzaju rzemie�lnicy oraz akuszerki i opiekunowie zdrowia. Wszystkich ich ��czy� wspania�y obowi�zek p�odzenia mo�liwie najwi�kszej liczby dzieci i wychowywania ich na mocne istoty. Od czasu Wielkiego Zniszczenia w ca�ej okolicy by�y tylko nieliczne grupy ludzi i opat przypuszcza� nawet, �e ich przodkowie mogli by� jedynymi, kt�rzy prze�yli Wielkie Zniszczenie. Nikt, nawet wielce uczony opat i jego Rada Wiadomo�ci nie Wiedzieli, co si� w�wczas sta�o. Niekt�rzy przypuszczali, �e przodkowie rozporz�dzali jak�� straszliw� broni� i zniszczyli si� nawzajem. Lecz pogl�d ten nie znalaz� w Radzie Wiadomo�ci wi�kszego uznania. Trudno by�o sobie bowiem wyobrazi� tak straszliw� bro�. Ponadto jeden z dogmat�w m�wi�, �e ludzie w zamierzch�ych czasach byli szcz�liwi i �yli w �wiecie dobrobytu. Dlaczego zatem mieliby prowadzi� ze sob� wojny? By�o to nielogiczne i wygl�da�o na pozbawione sensu. Dlatego w Radzie Wiadomo�ci roztrz�sano mo�liwo��, �e to jaka� zagadkowa infekcja poch�on�a ca�� ludzko��. Ale i t� teori� zarzucono, poniewa� przeczy�a ona przekazom pozostawionym przez pierwsze pokolenie ojc�w po Wielkim Zniszczeniu. Trzej Praojcowie i cztery Pramatki opowiada�y swoim dzieciom po Wielkim Zniszczeniu, �e katastrofa spad�a na ludzko�� pewnego spokojnego wieczora. Przekazy te by�y niepodwa�alne. Znajdowa�y si� w �wi�tej "Ksi�dze Patriarch�w", spisanej przez Syn�w Praojc�w. Ka�de dziecko w opactwie �w. Berlitza zna Pie�� o Zag�adzie. Co roku opat intonowa� j� podczas smutnej Nocy Pami�ci. By� to jedyny przekaz spisany osobi�cie przez jednego z Praojc�w. Brzmia� tak: "Ja, Erich Skaja, urodzony 12 lipca 1984 r. w Bazylei nad Renem, by�em z �on� oraz moimi przyjaci�mi, Ulrichem Dopatk� i Johannesem Fiebagiem, jak te� z ich ma��onkami i c�rk� Sylwi�, na wycieczce g�rskiej w Berner Oberland. Poniewa� by�o ju� po godzinie 6 wieczorem, skr�cili�my sobie zej�cie ze szczytu o nazwie Jungfrau, korzystaj�c z tunelu kolejki g�rskiej. Z powodu prac remontowych na szczycie o tej godzinie nie zje�d�a�a ju� w dolin� �adna kolejka. Nagle zako�ysa�a si� ziemia i na tory z hukiem spad�y kawa�ki granitowej powa�y. Bardzo si� przerazili�my, a Johannes, kt�ry by� geologiem, poci�gn�� nas wszystkich do skalnej niszy. Ju� my�leli�my, �e koszmar min��, kiedy us�yszeli�my narastaj�cy huk. Ziemia pod naszymi nogami zdawa�a si� p�ywa�, rozleg�y si� straszliwe grzmoty, jakich nie s�yszeli�my w czasie �adnej burzy. Trzydzie�ci metr�w przed nami zawali�a si� �ciana tunelu. Potem wszystko ucich�o. Johannes stwierdzi�, �e albo uaktywni� si� jaki� wulkan, co w tej okolicy by�o raczej nieprawdopodobne, albo mamy do czynienia z trz�sieniem ziemi. Musieli�my wspina� si� do g�rnego wylotu tunelu. Kiedy byli�my o kilka metr�w od wylotu, us�yszeli�my ha�as. Nie znajduj� s��w na opisanie rozszala�ej natury. Najpierw wicher gna� �nieg i okruchy lodu, potem zacz�y przelatywa� drzewa, ska�y i ca�e dachy hoteli z doliny. Rozbrzmiewa�y trzaski i huki, jakich �aden cz�owiek przed nami nie s�ysza�. Powietrze wype�nia�o wycie i szum wichru, wszystko fruwa�o, wyrzucane na tysi�c i wi�cej metr�w w g�r�. Ziemia dygota�a; hucza� rozszala�y �ywio�. Granitowe ska�y zderza�y si� ze sob� jak tekturowe zabawki. Tylko dlatego, �e znajdowali�my si� w tunelu, rozszala�y wicher nie wyrz�dzi� nam �adnej szkody. Chwa�a niech b�dzie Bogu Najwy�szemu! Wicher szala� przez trzydzie�ci siedem godzin bez przerwy. Opadli�my z si� i le�eli�my apatycznie w naszej niszy przytuleni do siebie i obj�ci ramionami. Pragn�li�my, aby ska�y nad naszymi g�owami zawali�y si�, ucinaj�c wreszcie ten koszmar. Nikt nie jest w stanie poj��, co przecierpieli�my. Potem przysz�a kolej na wod�. Po�r�d zawodzenia i wycia wichr�w us�yszeli�my szum i dudnienie. Zupe�nie jakby wyst�pi� z brzeg�w niezmierzony ocean. Gigantyczne fontanny wody pieni�y si� i bulgota�y, z sykiem rozbryzguj�c si� o ska�y. Jak podczas morskiego sztormu pi�trzy�y si� kolejne �ciany wody i �ami�c si� spada�y w dolin�, tworz�c gigantyczne wiry wci�gaj�ce w otch�a� wszystko, co napotka�y na swej drodze. Zdawa�o si�, �e wszystkie wody z ca�ej Ziemi sp�ywa�y w to jedno miejsce. Nie pragn�li�my ju� niczego innego tylko �mierci, a z piersi wyrywa� nam si� krzyk przera�enia. Przez osiem godzin szala� wodny �ywio�, potem wicher os�ab� i z wolna powr�ci�a cisza. Og�uszeni tortur�, oniemiali z b�lu, patrzyli�my sobie w oczy. Wreszcie Johannes podczo�ga� si� na czworakach do niewielkiego otworu, jaki pozosta� u wylotu tunelu. Us�ysza�em jego rozpaczliwy szloch i z olbrzymim trudem przedar�em si� do niego. Widok, jaki ujrza�em, odebra� mi mow�. Rozpacz rozdziera�a mi serce. Potem wybuchn��em gorzkim p�aczem. Naszego �wiata ju� nie by�o. Szczyty wszystkich g�r by�y �ci�te jakby gigantycznym pilnikiem. Nigdzie nie by�o wida� �niegu ani lodu. Znikn�a te� wszelka ziele�. W md�ym brunatnym �wietle po�yskiwa�y mokre nagie �ciany. Nie wida� by�o s�o�ca, a w dolinie, gdzie znajdowa�a si� wypoczynkowa miejscowo�� Grindenwald, ko�ysa�y si� wody jeziora. Sta�o si� to w roku 2016 wg chrze�cija�skiej rachuby czasu. Nie wiemy, czy jako jedyni prze�yli�my Wielkie Zniszczenie. Nie wiemy te�, co si� wydarzy�o. Niech B�g Wszechmog�cy ma nas w swojej opiece!" `ty * * * `ty O�miu ch�opc�w i dziesi�� dziewcz�t z nabo�nym szacunkiem wys�ucha�o Pie�ni o Zag�adzie, kt�r� od�piewa� swym dono�nym i mocnym g�osem opat Ulrich Iii. Po kr�tkiej chwili, przeznaczonej na refleksj�, przem�wi� do nowicjuszy w te s�owa: - A teraz wejd�cie do Sali Pami�ci. Przyjrzyjcie si� z nabo�no�ci� relikwiom Praojc�w. Zostali�cie wybrani, aby z waszymi bra�mi i siostrami czci� i rozumie� te relikwie. W nastroju oczekiwania m�odzi nowicjusze weszli do d�ugiego drewnianego budynku, kt�ry dotychczas widywali tylko z zewn�trz. Zakonnice zapali�y woskowe �wiece i relikwie Praojc�w rozb�ys�y w migotliwym blasku. By�y tam buty �wi�tego Ericha Skai, Ulricha Dopatki i Johannesa Fiebaga. But�w ich �on nie by�o. Buty zrobione by�y z dziwnego materia�u, kt�ry wprawdzie w dotyku przypomina� sk�r�, ale ni� nie by�. Nawet cz�onkowie Rady Wiadomo�ci nie potrafili wyja�ni�, co to takiego. Jeden z zakonnik�w cierpliwie t�umaczy�, �e by� mo�e w pradawnych czasach istnia�y na Ziemi zwierz�ta, kt�re mia�y takie w�a�nie futra, ale zgin�y w czasie Wielkiego Zniszczenia. Siedemnastoletni Christian, najstarszy z nowicjuszy, niepewnie uni�s� r�k�: - Czcigodny bracie, co oznaczaj� te znaki na butach �wi�tego Johannesa? - zapyta� nie�mia�o. Zakonnik odpowiedzia� z dobrotliwym u�miechem: - Wszystko, co zdo�ali�my odcyfrowa�, to trzy pierwsze pocz�tkowe litery REE i stoj�c� na ko�cu liter� K. Nie zdo�ali�my ustali� znaczenia tych znak�w. Raz jeszcze Christian uni�s� d�o� w g�r�. - Czcigodny bracie, czy�by w pradawnych czasach �y�y zwierz�ta, na kt�rych futrach ros�y takie znaki? - Inteligentny z ciebie m�odzian - odpar� lekko zniecierpliwiony zakonnik. - Za spraw� Boga Wszechmog�cego mo�liwe jest wszystko. W jednej z nisz pogr��onego w p�mroku pomieszczenia znajdowa�y si� mieszki Praojc�w, kryj�ce potrzebne do prze�ycia przedmioty. Zakonnik cierpliwie obja�nia�, �e w �wi�tej Ksi�dze Patriarch�w mieszki te nosz� nazw� "plecak". Jak dot�d nie uda�o si� ustali� znaczenia tego s�owa. Jedna z hipotez m�wi, �e by� mo�e chodzi tu o niedok�adnie zapisane s�owo "placek", poniewa� po opr�nieniu mieszki Praojc�w staj� si� p�askie jak placek. I zn�w nowicjusze stan�li przed zagadk�, poniewa� mieszki wykonane by�y z wielobarwnego p��tna, kt�re nie by�o p��tnem. Podobnie jak buty �wi�tego Johannesa, mieszki by�y mi�kkie i elastyczne, a jednak przez 236 lat, jakie up�yn�y od Wielkiego Zniszczenia, nie dozna�y �adnego uszczerbku. Nowicjusze rado�nie wychwalali wszechmocnego Boga - albowiem �yli w cudownym �wiecie, w kt�rym wiele jeszcze by�o do rozszyfrowania. Dotyczy�o to na przyk�ad b�yszcz�cej liny, kt�r� znaleziono w mieszku �wi�tego Ulricha Dopatki. Nikt nie zna� tajemniczego elastycznego, a przecie� niezwykle mocnego materia�u, z jakiego j� wykonano. W �wi�tej Ksi�dze Patriarch�w napisano, �e materia� ten nazywa si� "nylon", co by�o przypuszczalnie jakim� poj�ciem z pradawnych czas�w, kt�rego nie rozumieli nawet nader uczeni bracia z Rady Wiadomo�ci. Niezwyk�e uczucie ow�adn�o nowicjuszy, kiedy brat zakonny pokaza� im skrawek "papieru pakowego". By� on tak samo b�yszcz�cy i br�zowy jak ten, na kt�rym �wi�ty Erich Skaja nagryzmoli� swoj� Pie�� o Zag�adzie. Jak�e musieli cierpie� owi podziwu godni �wi�ci Praojcowie! Jakimi� to cudownymi wiadomo�ciami i materia�ami musiano dysponowa� w pradawnych czasach! Pierwsze spotkanie z relikwiami trwa�o godzin�. Nowicjusze ujrzeli nieznane narz�dzia, tajemnicze pa�eczki do pisania i przedmioty, kt�re w �wi�tej Ksi�dze Patriarch�w nazywano "zegarkami", m.in. cz�ciowo przezroczysty "zegarek" z jedn� wskaz�wk�, kt�ra zawsze wskazywa�a miejsce zachodu S�o�ca. Zademonstrowa� to brat zakonny: oboj�tnie, w kt�r� stron� si� odwr�ci�, trzymaj�c ten "zegarek" w r�ku, wskaz�wka natychmiast zwraca�a si� w kierunku zachodu S�o�ca. Uroczysto�� inicjacji zbli�a�a si� do punktu kulminacyjnego. Nowicjusze nie mogli si� ju� doczeka� chwili, kiedy wolno im b�dzie po raz pierwszy spojrze� na Kamie� �wi�tego Berlitza. Przy wt�rze coraz g�o�niejszego �piewu zakonnik�w i zakonnic wkroczyli do Naj�wi�tszego. We wszystkich niszach i na wszystkich wyst�pach �cian p�on�y lampki oliwne, powietrze by�o przesycone ci�kim aromatem �ywicy jod�owej. W powale widnia� okr�g�y otw�r. S�up s�onecznego blasku roz�wietla� o�tarz. A na nim, na niewielkiej podstawce, spoczywa� Kamie� �wi�tego Berlitza - najwi�kszy skarb opactwa. Opat Ulrich Iii wzni�s� mod�y dzi�kczynne. Wszyscy obecni s�uchali ich z przej�ciem, pochyliwszy g�owy. Uroczysta cz�� obrz�du inicjacji zako�czy�a si� s�owami: "�wi�ty Berlitzu, dzi�kujemy Ci za ten dar niebios!" Nowicjusze st�oczyli si� teraz wok� opata. Ten ostro�nie uni�s� Kamie� �wi�tego Berlitza z podstawki i z wyrazem najwy�szego szcz�cia na twarzy pokaza� go nowicjuszom. Kamie� by� mniej wi�cej wielko�ci d�oni opata. By� czarny i mia� mn�stwo ma�ych guziczk�w, na kt�rych - przybli�ywszy twarz - dostrzec mo�na by�o pojedyncze litery. W g�rnej cz�ci Kamienia by�a w�ska szpara o matowoszarym tle. Tu� obok rzuca� si� w oczy wyra�ny napis BERLITZ, a pod nim - nieco mniejszymi literami - Interpreter 2. Naciskaj�c jednym palcem odpowiednie guziczki, opat Ulrich Iii wystuka� s�owo "mi�o��". W tym samym momencie na szarym tle pojawi�y si� litery m-i-�-o-�-�. By�o to tak niesamowite, �e nowicjusze niemal bali si� oddycha�. Nast�pnie opat nacisn�� inny guzik i oto dok�adnie pod literami m-i-�-o-�-�, niby pisane niewidzialn� r�k�, pojawi�y si� litery l-o-v-e. - Halleluja! - zakrzykn�� opat, wznosz�c oczy ku s�onecznemu blaskowi padaj�cemu z otworu w powale. - Halleluja! - zawt�rowali ch�rem nowicjusze, zakonnicy i zakonnice. - Moc kamienia trwa nadal! Niech b�dzie pochwalony �wi�ty Berlitz i jego nieustaj�ca moc! I zn�w opat Ulrich Iii zacz�� naciska� guziczki. Tym razem pojawi�o si� s�owo �-w-i-�-t-y, a zaraz potem h-o-l-y. - Halleluja! - zakrzykn�� opat ku niebu. - Halleluja! - odpowiedzia� echem zebrany t�um. Coraz szybciej opat wystukiwa� na Kamieniu �wi�tego Berlitza nowe s�owa, i za ka�dym razem pojawia�y si� pod nimi s�owa z�o�one z innych liter. By� to prawdziwy cud - niepoj�ty dla ludzkiego rozumu. Nowicjusze spogl�dali na siebie okr�g�ymi ze zdumienia oczami. Zdawali sobie spraw�, �e s� �wiadkami nies�ychanego cudu. Zaiste podnios�y to by� moment. Wreszcie opat oderwa� si� od Kamienia �wi�tego Berlitza i troskliwie umie�ci� go z powrotem na podstawce. Z powa�nym i uduchowionym wyrazem twarzy zwr�ci� si� do nowicjuszy w te s�owa: - Kamie� �wi�tego Berlitza to kamie� t�umacz�cy s�owa. Dzi�ki niemu mo�na zamieni� mow� �wi�tych Praojc�w na inne j�zyki u�ywane w pradawnych czasach. Kamie� jest �wi�ty, poniewa� zawiera w sobie wieczn� moc S�o�ca. Trzy godziny s�onecznego �wiat�a wystarcz�, aby kamie� m�wi� przez dwana�cie godzin. Nigdy jeszcze nie zawi�d� Rady Wiadomo�ci. Pom�g� nam zrozumie� �wi�t� Ksi�g� Patriarch�w i pomaga odcyfrowa� inne pisma z czas�w sprzed Wielkiego Zniszczenia, kt�rych strz�py wci�� znajdujemy. Tym razem to Walentyn, drugi pod wzgl�dem starsze�stwa nowicjusz, zg�osi� si� z nie�mia�ym pytaniem: - Czcigodny ojcze Ulrichu, a sk�d pochodzi Kamie� �wi�tego Berlitza? - Bystry z ciebie ch�opak - pochwali� go opat Ulrich Iii. - Ot� trzeba ci wiedzie�, �e Kamie� �wi�tego Berlitza zosta� znaleziony przez �wi�tego Praojca Ulricha Dopatk�. W Ksi�dze Patriarch�w napisano, w jaki spos�b to si� sta�o. By�o to w dwa lata, jedena�cie miesi�cy i dziewi�� dni po Wielkim Zniszczeniu. �wi�ty Ulrich Dopatka wspi�� si� na szcz�tki g�ry, kt�r� nazywano Jungfrau. Kilkaset metr�w poni�ej szczytu, kt�ry w Noc Zniszczenia przesta� istnie�, by�y ruiny. W Ksi�dze Patriarch�w w rozdziale 16, werset 38, znajduje si� nawet stwierdzenie, �e by�y to ruiny stacji naukowej, kt�ra niegdy� istnia�a pod szczytem. Opat kilkakrotnie sapn�� g�o�no, a potem kontynuowa�: - Wiedz, drogi ch�opcze, �e �wi�ty Ulrich Dopatka wspi�� si� na ow� g�r�, kt�r� nazywano Jungfrau, w nadziei, i� w owych ruinach uda mu si� znale�� co� przydatnego. By� mo�e jednak to duch �wi�tego Berlitza przywi�d� go w tamto miejsce w�a�nie po to, aby znalaz� Kamie� �wi�tego Berlitza. Kr�te i niezbadane s� �cie�ki Opatrzno�ci! Jutro rozpoczniecie czytanie �wi�tej Ksi�gi Patriarch�w. Przez najbli�sze lata wiele si� nauczycie. B�d�cie ochoczy i pokorni. G�o�cie chwa�� Boga Wszechmocnego i �wi�tych Praojc�w! Ka�dy rozdzia� Ksi�gi Patriarch�w rozpoczyna� si� od s��w: "Ojciec opowiada� mi..." Pierwotny tekst Ksi�gi zosta� spisany przez syn�w Praojc�w - a wi�c przez Patriarch�w - i liczy� ��cznie 612 stronic. Z oryginalnych tekst�w zachowa�a si� zaledwie jedna czwarta. Pismo w nich by�o ledwie czytelne, tak bardzo wszystko po��k�o i si� zabrudzi�o. Dzi�ki Bogu siostry i bracia zakonni zawczasu przyst�pili do sporz�dzania kopii. Wyj�tek stanowi�o pierwszych osiem stron, kt�re spisa� jeszcze �wi�ty Erich Skaja na owym "papierze pakowym", kt�ry Praojcowie musieli mie� ze sob� w mieszkach zawieraj�cych rzeczy niezb�dne do prze�ycia. Stronice by�y zapisane obustronnie rzadk� czarn� farb�, kt�rej sk�adu nikt nie potrafi� odgadn��. Nosi�y daty wed�ug chrze�cija�skiej rachuby czasu. Nast�pnie przez wiele lat niczego nie spisywano, a� pojawi�y si� pierwsze dokumenty sporz�dzone na zwierz�cej sk�rze. Autorami byli Patriarchowie, czyli synowie i wnukowie Praojc�w. Wprowadzili oni now� rachub� czasu i liczyli lata od chwili Wielkiego Zniszczenia. Starannie i r�wniutko pisane czerwone litery b�yszcza�y na ciemno��tych sk�rach, przy czym niejednokrotnie by�o tak, �e kilka sk�r po��czono ze sob� sznurkami z w��kien ro�linnych. Dopiero w roku 116 po Wielkim Zniszczeniu potomkowie Patriarch�w zacz�li u�ywa� papieru wapiennego. W celu jego uzyskania pokrywano splecione z w��kien p�achty cienk� warstw� wapienia. Aby ca�o�� nabra�a elastyczno�ci, mieszano wapienn� warstewk� z olejami ro�linnymi. Studia sprawia�y nowicjuszom wiele rado�ci. Nauczycielami byli starsi zakonnicy klasztoru, a na specjalne, szczeg�lnie g��bokie pytania odpowiadali czcigodni cz�onkowie Rady Wiadomo�ci. Jedna z nowicjuszek ju� w czwartym tygodniu spyta�a: - Czcigodny ojcze, dlaczego ja nazywam si� Birgit, m�j s�siad z �awki Christian, dlaczego jest Walentyn, Markus, Wilhelm i Gertruda? Sk�d wzi�y si� te wszystkie imiona? - S� to imiona, jakie Praojcowie nadali swoim synom i c�rkom. By�o trzech Praojc�w: �wi�ty Erich Skaja, �wi�ty Ulrich Dopatka i �wi�ty Johannes Fiebag. Mieli razem cztery �ony - dzi� znamy tylko ich imiona: Sylwia, Gertruda, Elisabeth i Jacqueline. Praojcowie p�odzili z nimi dzieci: w pierwszych latach po Wielkim Zniszczeniu ka�da kobieta co roku rodzi�a jedno dziecko. Wszyscy ci potomkowie otrzymali imiona znane Praojcom z dawnych czas�w. Zadowolona? Teraz z pytaniem zg�osi� si� Walentyn: - Czytali�my wczoraj Rozdzia� 19 i nie mogli�my doj�� do porozumienia, o co chodzi z tymi Wielkimi Ptakami. Czy m�g�by� nam to wyja�ni�, czcigodny ojcze? Czcigodny cz�onek Rady Wiadomo�ci zawaha� si� przez moment, potem u�miechn�� i z namys�em podszed� do bocznej �ciany, gdzie na grubych drewnianych ko�kach wisia�y kopie Ksi�gi Patriarcb�w. Odczepi� kart� z Rozdzia�em 19, roz�o�y� j� przed Walentynem i kaza� mu przeczyta� tekst. - Rozdzia� 19, werset 1 : "Ojciec opowiada� mi, �e pewnego dnia w po�udnie, gdy nad dolin� przelatywa� wielki ptak, jego ojciec Erich wyg�osi� tak� oto przypowie��: werset 2 : "Za moich czas�w istnia�y ptaki dwie�cie razy wi�ksze od tego ptaka. werset 3 : W brzuchach tych ptak�w siedzieli ludzie, kt�rzy posilali si� i pili. werset 4 : Przez ma�e okienka spogl�dali na ziemi� pod sob�. werset 5 : Ptaki te lata�y na sztywnych skrzyd�ach przez Wielk� Wod� szybciej ni� najpot�niejszy wicher. werset 6 : Po drugiej stronie Wielkiej Wody by�y domy tak wysokie, �e niekt�re z nich dotyka�y chmur. Dlatego nazywano je Drapaczami Chmur. werset 7 : W owych miastach z Drapaczami Chmur mieszka�y miliony ludzi. werset 8 : Nie wiemy, co si� z nimi sta�o. Niech B�g ma w opiece ich dusze."" - No i co s�dzisz o tym tek�cie, Walentynie? Ch�opiec wzruszy� ramionami. - Tak naprawd�, to nie wiem - odpar�. - Nie potrafi� sobie wyobrazi� Wielkich Ptak�w, w kt�rych ludzie mog� siedzie�, a nawet je��. - Czy to znaczy, �e w�tpisz w prawdziwo�� s��w Ksi�gi Patriarch�w? Walentyn milcza�. Zg�osi�a si� za to rezolutna Birgit. - Tekst jest autorstwa Patriarchy z trzeciego pokolenia po Wielkim Zniszczeniu. Podkre�la on przecie�, �e ojciec opowiada� mu, i� jego ojciec wyg�osi� t� przypowie��. A okre�lenie przypowie�� wskazuje na to, �e mo�e to by� tylko jaka� przeno�nia. Nowicjusz Christian, kt�ry siedzia� obok Birgit i w�a�ciwie rzadko tylko si� z ni� nie zgadza�, bo by� w niej zakochany, wtr�ci� si� teraz z niezwyk�� gwa�towno�ci�: - Ja traktuj� �wi�te przekazy dos�ownie nawet w�wczas, gdy nie potrafi� sobie wyobrazi� tak olbrzymich ptak�w, aby mogli w nich biesiadowa� ludzie. �wi�ty Erich Skaja nie ok�ama� przecie� swego syna, by� �ywym �wiadkiem dawnych czas�w. Gor�c� dyskusj�, jaka wywi�za�a si� po tych s�owach, przerwa� czcigodny cz�onek Rady m�wi�c: - Do�� tego, nowicjusze! Rada Wiadomo�ci wielokrotnie ju� wypowiada�a si� na temat Rozdzia�u 19. Zapytali�my r�wnie� Kamie� �wi�tego Berlitza. Kamie� nie zna innych okre�le� Wielkich Ptak�w, wi�c nie mog�y istnie�. Natomiast jako odpowiednik Drapacza Chmur pojawi�o si� s�owo skyscraper. Tak wi�c istnia�y pewnie jakie� bardzo wysokie domy czy nawet wie�e. Dlatego dzi� obowi�zuje dogmat, �e s�owa o Wielkich Ptakach, w kt�rych ludzie mogli si� posila�, wi��� si� z wizj� �wi�tego Ericha Skai na temat przysz�o�ci. Wiecie przecie�, �e ludzie nie potrafi� lata�, lecz czuj� pragnienie dor�wnania ptakom. A zatem �wi�ty Erich Skaja da� wyraz swym pragnieniom i nadziejom dotycz�cym odleg�ej przysz�o�ci, w kt�rej ludzie, niby wielkie ptaki, b�d� fruwa� nad wodami, bez wysi�ku i bez potu. Przypuszczalnie m�ody patriarcha pope�ni� b��d, spisuj�c tekst. Wersety od 2 do 7 powinny by� napisane w czasie przysz�ym, a nie przesz�ym. A zatem, nie "|istnia�y ptaki dwie�cie razy wi�ksze od tego ptaka" lecz "|istnie� b�d� ptaki dwie�cie razy wi�ksze od tego ptaka". Rozumiecie, nowicjusze? Wszyscy milczeli. Markus i Christian spojrzeli na siebie znacz�co. Nie zgadzali si� z tym dogmatem. W wyobra�ni Christian widzia� ju� wielkie ptaki z mocnych drewnianych bali, na kt�rych siedzieli ludzie, machaj�c do tych, kt�rzy zostali w dole. `ty * * * `ty Z miesi�ca na miesi�c studia nad tekstami stawa�y si� coraz trudniejsze. Wynika�o to nie tylko st�d, �e wiele z oryginalnych �r�de� by�o nieczytelnych, wobec czego nie mog�y te� istnie� ich znakomite kopie. Ju� nawet w pierwopisach brakowa�o wielu fragment�w, w stronicach by�y dziury, tak �e kontekst stawa� si� niejasny. Szczeg�lne zamieszanie budzi�y niekompletne pisma pierwszego pokolenia, jak na przyk�ad Rozdzia� 3, w kt�rym by�a mowa o przyczynach Wielkiego Zniszczenia: "werset 1 : Ojciec opowiada� mi, �e jego przyjaciel Johannes, geolog, domniemywa� uderzenie w Ziemi� wielkiego meteorytu. werset 2 : Zagro�enie trafieniem meteorytu czy wr�cz komety, statystycznie rzecz bior�c, istnia�o podobno raz na dziesi�� tysi�cy lat. werset 3 : Impet uderzenia [fragm. nieczyt.] dwudziestokrotnie moc bomby z Hiroszimy. werset 4 : [brak pocz�tku w oryginale] asteroidy Geographos, Adonis, Hermes, Apollo oraz Ikar przecinaj� orbit� oko�os�oneczn� Ziemi. werset 5 : [brak pocz�tku w oryginale] przesuni�cie biegun�w, co spowodowa�o zmian� nachylenia osi Ziemi. werset 6 : Biegun p�nocny znajduje si� teraz w punkcie zachodu S�o�ca [fragm. nieczytelny]. werset 7 : Dawne g�ry podwodne powinny by� teraz nad powierzchni� [reszty brak]". Ju� werset 1 nastr�cza� trudno�ci. S�owo "geolog" zawsze wyst�powa�o w po��czeniu ze �wi�tym Johannesem Fiebagiem: Nigdzie jednak nie by�o wyja�nienia, co te� to s�owo znaczy. Kamie� �wi�tego Berlitza podawa� geology - ale co znaczy�o to s�owo? Nast�pnie zupe�nie niezrozumia�e s�owo "meteoryt". Kamie� �wi�tego Berlitza nie podawa� �adnego innego znaczenia, podobnie w przypadku sze�cioliterowego s�owa "kometa", z wersetu 2, dla kt�rego zna� tylko okre�lenie comet. Zupe�nie bezradni byli czcigodni cz�onkowie Rady Wiadomo�ci wobec okre�lenia "bomba z Hiroszimy". Rozk�adano je na wszelkie mo�liwe sposoby, a jednak nie uda�o si� w nim odkry� wyra�nego sensu. W j�zyku orygina�u okre�lenie to stanowi�o jeden wyraz i by�o zapisane jako "Hiroshimabombe". "Hir" mo�na by�o zinterpretowa� jako "teraz" albo "tutaj", je�liby za� w s�owie "Hiro" "i" odczyta� jako "e" to powstawa�a forma "hero", kt�ra wedle Kamienia �wi�tego Berlitza znaczy�a tyle, co "bohater". Jako odpowiednik cz�onu "bombe" Kamie� �wi�tego Berlitza podawa� bomb, a to znaczy�o "co� zrzuconego" i "wybuchaj�cego". �rodkowa cz�� oryginalnego s�owa "Hiroshimabombe" by�a ju� zupe�nie nie do rozszyfrowania, jakkolwiek niekt�rzy cz�onkowie Rady twierdzili, �e by� mo�e chodzi tu o pewien odleg�y kraj z dawnych czas�w, kt�rego nazwa w pisowni "China" ("shima") pojawia si� w innym miejscu tekstu. C� zatem mog�o znaczy� s�owo "Hiroshimabombe"? Najprawdopodobniej by�o to "co� zrzuconego przez bohatera z Chin" albo te� "wybuchaj�cy tutaj (lub teraz) bohater z Chin". Interpretacj� t� negowali inni cz�onkowie Rady, poniewa� wiadomo by�o, �e Wielkie Zniszczenie prze�y�o tylko trzech Praojc�w i cztery Pramatki. Sk�d zatem mia�by si� wzi�� "bohater z Chin"? Podobnie chaotyczne by�y pr�by interpretacji Rozdzia�u 4, w kt�rym pierwszy syn �wi�tego Ulricha Dopatki przekazywa�: "werset 1 : Ojciec opowiada� mi, �e w owych dniach bardzo g�odowali, a� wreszcie dostrzegli, i� wody s� pe�ne ryb. werset 2 : Przez pierwsze miesi�ce mieli jeszcze nadziej�, �e pojawi si� jaki� samolot. werset 3 : Ale �aden samolot nie przyby�, zjawi�o si� za to UFO. werset 4 : Wszyscy, zar�wno kobiety jak i m�czy�ni, mieli mo�liwo�� d�ugo i spokojnie mu si� przygl�da�. werset 5 : Podobno UFO kilkakrotnie �agodnie muska�o ska�y w dole, na brzegu. werset 6 : W kilka miesi�cy p�niej ca�y brzeg wok� wody zazieleni� si�. werset 7 : Po�r�d kwiat�w znale�li wiele znanych sobie ro�lin uprawnych, mi�dzy innymi ziemniaki, kukurydz�, �yto i w og�le wszystko, czego potrzeba cz�owiekowi jako po�ywienia. werset 8 : Wszyscy byli bardzo szcz�liwi i wdzi�czni, lecz istoty pozaziemskie nie pokazywa�y si� przez ca�e lata, a� do chwili, kiedy przyby�y odwiedzi� Ericha Skaj�." Czcigodni cz�onkowie Rady Wiadomo�ci nadali temu rozdzia�owi �wi�tej Ksi�gi Patriarch�w nazw� Pie�� Nadziei. Werset 1 by� jasny, lecz ju� werset 2 zawiera� niezrozumia�e s�owo "samolot" (w j�zyku orygina�u: "Flugzeug"). Kamie� �wi�tego Berlitza podawa� jako odpowiednik airplane, a z por�wnania trzech fragment�w tekstu wiadomo by�o, �e air oznacza powietrze. Co jednak mog�o znaczy� plane? Kamie� �wi�tego Berlitza t�umaczy� plane jako "p�aski". Czy�by zatem s�owo "samolot" znaczy�o "p�askie powietrze" lub "powietrzn� p�asko��"? Z kolei s�owo "zeug" Kamie� �wi�tego Berlitza t�umaczy� jako steff. Czysta rozpacz. �adna z kombinacji nie wykazywa�a jakiegokolwiek sensu: "Flugstuff", "Luftstuff', "Luftflach", "Flachzeug", "Luftzeug". Nic zatem dziwnego, �e jeden z najstarszych cz�onk�w Rady Wiadomo�ci stwierdzi�, �e s�owo to niew�tpliwie musi zawiera� drobny b��d w pisowni. Ot� syn �wi�tego Ulricha Dopatki napisa� po prostu o jedno "e" za du�o. S�owo to powinno brzmie� nie "Flugzeug" lecz "Flugzug", co mo�e oznacza� tylko i wy��cznie "podmuch powietrza", poniewa� werset z m�wi w ko�cu jasno i wyra�nie: "Przez pierwsze miesi�ce mieli jeszcze nadziej�, �e pojawi si� jaki� |podmuch powietrza". Jak dowodzi� zas�u�ony cz�onek Rady, po Wielkim Zniszczeniu powietrze by�o nieruchome, panowa�o gor�co i duchota. Dlatego Praojcowie mieli nadziej�, �e pojawi si� jaki� podmuch. Ta przekonuj�ca argumentacja wywar�a du�e wra�enie na wielu cz�onkach Rady. Mimo wszystko jednak trudno�ci w interpretacji Rozdzia�u 4 okaza�y si� nie do przezwyci�enia. Co mieli na my�li Patriarchowie pisz�c o UFO Musia�o to by� co�, co wszyscy �wiadkowie mogli d�ugo i w spokoju ogl�da�. UFO to mia�o co� wsp�lnego z ro�linami uprawnymi, kt�re w kilka miesi�cy p�niej zakie�kowa�y na brzegach. Trzeba by�o doszuka� si� jakiego� zwi�zku UFO z Wszechmog�cym Bogiem, bo przecie� w czasie Wielkiego Zniszczenia wszystkie ro�liny uprawne uleg�y zag�adzie; a teraz dzi�ki UFO zn�w si� pojawi�y. Jak to mo�liwe? Z pewno�ci� chodzi�o tutaj o bezgranicznie dobrego Boga, kt�ry nie chcia� dopu�ci�, aby udr�czeni Praojcowie i Pramatki umarli z g�odu. Dlatego wszyscy - jak podano w wersecie 8 - byli bardzo szcz�liwi i wdzi�czni. W tym samym jednak wersecie 8 pojawia�o si� okre�lenie "istoty pozaziemskie", kt�re to istoty mia�y w p�niejszym czasie odwiedzi� Ericha Skaj�. Cz�onkowie Rady Wiadomo�ci znali s�owo "ziemski". Oznacza�o ono co� przynale�nego do Ziemi. Tak wi�c "pozaziemski" niew�tpliwie musia�o oznacza� co�, co absolutnie nie by�o z Ziemi� zwi�zane i w dodatku przybywa�o "spoza" niej. A to mog�o oznacza� tylko i wy��cznie samego Boga Wszechmog�cego lub jakiego� jego wys�annika. Co do tego Rada nie mia�a najmniejszych w�tpliwo�ci. Wszechmocny B�g musia� wybra� �wi�tego Ericha Skaj� jako tego, do kt�rego przyby� jeden lub kilku boskich pos�a�c�w. Zdanie wersetu 8 nie pozostawia �adnych innych mo�liwo�ci interpretacji: "[...] lecz istoty pozaziemskie nie pokazywa�y si� przez ca�e lata, a� do momentu, kiedy przyby�y odwiedzi� Ericha Skaj�". Oczywi�cie, z g�ry by�o wiadomo, �e niezwykle wra�liwi i inteligentni bracia zakonni b�d� szuka� wyja�nienia sensu tego zdarzenia. Odpowied� przysz�a niby objawienie. Wszechmocny B�g dopu�ci� do tego, by ca�y �wiat uleg� zag�adzie. A wi�c Wielkie Zniszczenie musia�o by� kar�, jak� Pan spu�ci� na rodzaj ludzki - oczyszczeniem Ziemi. Poniewa� jednak wszechmocny B�g w swej niesko�czonej dobroci nie chcia� ostatecznego zniszczenia ca�ego rodu ludzkiego, wybra� kilkoro czystych ludzi; od kt�rych mia� si� zacz�� nowy r�d. Pogl�d ten tym bardziej zyska� na znaczeniu, gdy przenikliwym my�licielom uda�o si� w�a�ciwie zinterpretowa� imi� i nazwisko Erich Skaja. Kamie� �wi�tego Berlitza poda� jako odpowiednik uk�adu liter "sky" poj�cie "niebo". Tym samym odszyfrowano nazwisko Skaja jako "ten, kt�ry pochodzi z nieba". Natomiast imi� "Erich" dawa�o si� roz�o�y� na sk�adowe "er" oraz "ich". "Er" to w j�zyku orygina�u zaimek osobowy "on", natomiast "ich", czyli "ja", z pewno�ci� oznacza�o pierwiastek boski. Tak wi�c imi� "Er-Ich" oznacza ni mniej, ni wi�cej tylko to, �e "on" jest r�wny "ja" czy te� inaczej: "Ja jestem w Nim". Logika nakazywa�a przyj��; �e imi� i nazwisko tego Praojca zawiera w sobie przes�anie nast�puj�cej tre�ci: "Ja jestem w Nim i przybywam z Nieba (sky)." Brat Johannes, potomek �wi�tego Johannesa Fiebaga, kt�ry by� autorem tej przenikliwej interpretacji, zosta� za to odznaczony Orderem My�licieli. `ty * * * `ty Po up�ywie czterech i p� roku z pocz�tkowej grupki osiemnastu nowicjuszy zaledwie trzech pozosta�o wiernych studiom. Pozostali pracowali w opactwie albo na polach, a wszystkie bez wyj�tku nowicjuszki wyda�y na �wiat pierwsze dzieci. Markus i Walentyn pogodzili si� z wi�kszo�ci� twierdze� obowi�zuj�cego dogmatu i wyg�aszali w opactwie b�yskotliwe odczyty. Christian pozosta� raczej dociekliwym sceptykiem. Wielokrotnie stara� si� o uzyskanie dost�pu do tekstu Objawienie �wi�tego Ericha Skai. Objawienie to by�o jednak tajemnic�, kt�r� pozna� m�g� jedynie kolejny opat. Przenikliwy umys� Christiana nie chcia� si� zadowoli� tajemnicami wiary, tote� Christian postanowi� zosta� opatem. Droga na szczyt by�a mozolna i nierzadko wybrukowana intrygami - wymaga�a zr�cznego balansowania mi�dzy Rad� Wiadomo�ci a w�adzami spoza opactwa. Ponadto Christian musia� si� wystrzega� m�wienia ca�ej prawdy, nigdy nie m�g� zdradzi� swoich najtajniejszych my�li. Bo jak�e m�g�by og�osi� wszem i wobec, �e tylko dlatego chce si�gn�� po najwy�szy urz�d w opactwie, aby uzyska� dost�p do Objawienia �wi�tego Ericha Skai? Z up�ywem lat Christian stawa� si� coraz bardziej osamotniony. Studiowa� w odosobnieniu, by� coraz cichszy, coraz bardziej odsuwa� si� od innych. Otoczenie s�dzi�o, �e to z powodu wewn�trznego ognia, kt�ry w nim p�on��. Mieli racj�, jakkolwiek nie wiedzieli, �e ogie� ten rozpali�y w�tpliwo�ci co do interpretacji starych tekst�w. Christian chcia� |wiedzie� - nie wierzy�. Studia tekst�w opatrzone niezliczonymi komentarzami kolejnych cz�onk�w Rady Wiadomo�ci tworzy�y nieprzenikniony chaos. Ka�dy cz�onek Rady uwa�a� swoje koncepcje za ostateczne i stara� si� nada� swemu osobistemu uj�ciu tekstu jak najwi�ksze znaczenie. W kolejnych odpisach Ksi�gi Patriarch�w opuszczano coraz wi�ksze partie tekstu, poniewa� - jak to sformu�owa�a Rada Wiadomo�ci - "nie zawieraj� wi�kszego sensu i przyczyniaj� si� tylko do zaciemnienia przekazu". W Rozdziale 45 Ksi�gi Patriarch�w zapisano, �e ju� w kilka dni po Wielkim Zniszczeniu woda wynios�a na brzeg drewno, pojawi�y si� pierwsze ptaki a po paru tygodniach tu i �wdzie w skalnych niszach i szczelinach zazieleni�a si� ro�linno��. Rada Wiadomo�ci uczyni�a z tego wszystkiego cud, �wiadom� ingerencj� Boga. Christian nie zgadza� si� z tym. Uwa�a�, �e wiele ptak�w mog�o unikn�� Wielkiego Zniszczenia, chowaj�c si� w szczelinach skalnych, py�ki ro�linne za� unosi�y si� w powietrzu i po pewnym czasie opad�y z powrotem na ziemi�. Podobnie mia�a si� zapewne rzecz z mniejszymi zwierz�tami, kt�re stopniowo zacz�y si� pojawia�. B�g jeden wie, gdzie si� pochowa�y w czasie Wielkiego Zniszczenia. Nie ko�cz�ce si� debaty by�y nu��ce. O ile, na przyk�ad, w tek�cie oryginalnym (Rozdzia� 32, werset 6 ) znajdowa�y si� s�owa: "Bogu dzi�ki zapalniczka Uliego jeszcze dzia�a�a i mogli�my upiec ryby", to w nowej wersji brzmia�y one: "B�g podarowa� �wi�temu Ulrichowi Dopatce ogie�, aby Prarodzice mogli zagrza� swoje po�ywienie." By�o to zwyk�e zafa�szowanie tekstu! Mimo gwa�townych protest�w Christiana i s�abego poparcia ze strony Walentyna i Markusa, Christian pozosta� w mniejszo�ci. Rada zatwierdzi�a nowe brzmienie. Wr�cz absurdalna okaza�a si� debata nad Rozdzia�em 44, kt�ry nazwano Epoka Anio��w. W oryginale brzmia� on nast�puj�co: "werset 1 : Ojciec opowiada� mi, �e w dawnych czasach ludzie odbywali loty kosmiczne. werset 2 : Wys�ano na Ksi�yc liczne ekspedycje, kt�rych uczestnicy ca�o i zdrowo powr�cili na Ziemi�. werset 3 : Niezb�dna do tego technologia by�a ogromnie kosztowna, tote� r�ne kraje oddelegowa�y do centr�w kosmicznych swoich technicznych ambasador�w. werset 4 : Na rok 2015, rok poprzedzaj�cy Wielkie Zniszczenie, zaplanowana by�a druga wyprawa na Marsa. werset 5 : Aby unikn�� napi��, wszystkie kraje uczestnicz�ce w wyprawach kosmicznych na bie��co informowano o aktualnym poziomie techniki. werset 6 : Wymiana nast�powa�a poprzez ambasador�w." Ze Wskaz�wek astronomicznych (Rozdzia�y 49-50 ) wiedziano, �e "Ksi�yc" to ta tarcza �wiec�ca noc� na niebie, Mars za� to jedna z s�siednich planet. Znane by�y nazwy wszystkich planet, jak te� budowa Uk�adu S�onecznego. Mimo jednoznacznego przekazu Rada Wiadomo�ci nie zgodzi�a si� przyj�� poj�cia "podr� kosmiczna" jako faktu. Kamie� �wi�tego Berlitza podawa� jako jeden z odpowiednik�w s�owa "ambasador" okre�lenia "pose�", "wys�annik" oraz angel, co przy ponownym t�umaczeniu na j�zyk orygina�u dawa�o s�owo "anio�". Nie mog�o by� �adnych w�tpliwo�ci, �e w przypadku okre�lenia "ambasador" chodzi�o o "anio�a", zw�aszcza �e s�owo "anio�" dawa�o si� sensownie zastosowa� a� w dziewi�ciu r�nych miejscach tekstu. Nowa wersja Rozdzia�u 44, opatrzona niesko�czenie uczonymi komentarzami, brzmia�a teraz nast�puj�co: "Ojciec opowiada� mi, �e w dawnych czasach ludzie obserwowali kosmos. Wype�nia�o ich marzenie, by kiedy� odby� podr� na Ksi�yc i powr�ci� z niej ca�o i zdrowo. W owym czasie anio�y odwiedza�y r�ne kraje. Ostrzega�y ludzi przed Wielkim Zniszczeniem i przed oddawaniem czci planecie Mars. Aby unikn�� napi��, o ostrze�eniach tych poinformowano wszystkie kraje. Informacje przekaza�y anio�y." Wed�ug Christiana tekst ten zafa�szowywa� pierwotny sens przekazu. Mimo wszystko Rada Wiadomo�ci zatwierdzi�a nowe brzmienie. Podano, �e Rada zosta�a upowa�niona i "natchniona przez Ducha", by przela� w niezrozumia�e teksty sensown� i rozs�dn� form�. Christian mia� 49 lat, kiedy zosta� wybrany na opata. Dla uczczenia �wi�tego Ericha Skai przybra� imi� "Erich Ii". + Zaciemnianie tekstu Gdy nie potrafi si�@ atakowa� my�li,@ atakuje si� jej autora. `rp Paul Valery 1871-1945 `rp Sporz�dzone przed tysi�cami lat przekazy stanowi� prawdziw� kopalni� niesamowito�ci. Roi si� w nich od najr�niejszych fantastycznych opowie�ci, kt�re cz�ciowo traktuje si� jak mity; cz�ciowo jak legendy, niekiedy za� jak "�wi�te ksi�gi". Wiele z tych fantastycznych opowie�ci ro�ci sobie pretensje do bycia prawd� absolutn�, albowiem: "...napisane jest". Pierwotne wersje maj� by� napisane lub podyktowane przez Boga we w�asnej osobie, a je�li ju� nie przez samego Boga, to co najmniej przez jakiego� archanio�a, niebia�skiego ducha, ziemskiego �wi�tego czy cz�owieka zainspirowanego w sensie gnostyckim. (Przez "gnoz�" rozumiemy dzisiaj przesi�kni�t� ezoteryk� filozofi�, �wiatopogl�d lub religi�: Samo s�owo "gnoza" wywodzi si� z greckiego i oznacza "poznanie".) Teksty te bezsprzecznie zawieraj� wiele rzeczy zmy�lonych i wiele fantazji. Podziwiani wodzowie s� w nich wynoszeni do godno�ci boskich i adorowani, marzyciele w kszta�tach chmur dopatrywali si� znak�w z nieba, powszednie wydarzenia za�, takie jak �mier�, opisywano w nich jako podr� do �wiata podziemnego. Nie do�� na tym: nasi ��dni wiedzy przodkowie, natchnieni prawdziw� wiar� i przepe�nieni ch�ci� zrozumienia tre�ci przekaz�w, fa�szowali i m�cili staro�ytne teksty. Zdarzenia, kt�re w oryginale raczej nie mia�y ze sob� nic wsp�lnego, zosta�y po��czone. Dla lepszego zrozumienia dodawano obce wtr�ty, kt�re nagle - hokus-pokus! - wchodzi�y do kolejnych przekaz�w jako oryginalne. Wplatano w nie elementy moralno�ci, etyki, wiary i dziej�w rod�w, dodawano obce elementy zaczerpni�te z innych dziedzin kultury, fabrykuj�c teksty, kt�rych pierwotnego pochodzenia i sensu nie spos�b ju� odtworzy�. Te zaciemniaj�ce zabiegi �atwo mo�na zrozumie�. W ko�cu mamy tu do czynienia z licz�cymi tysi�ce lat odpisami oraz bezustannym mozo�em naszych przodk�w, usi�uj�cych nauczy� si� czego� z sensu tych opowie�ci. Chaos panuj�cy w staro�ytnych tekstach stanie si� jeszcze bardziej zrozumia�y, je�li u�wiadomimy sobie, �e do jego powstania wcale nie potrzeba tysi�cleci. Wystarczy znacznie mniej. Oto przyk�ad: Ka�dy wierz�cy chrze�cijanin jest przekonany, �e Biblia stanowi i zawiera S�owo Bo�e. Co za� si� tyczy Ewangelii, to w�r�d wiernych panuje prze�wiadczenie, �e towarzysz�cy Jezusowi z Nazaretu uczniowie spisywali jego mowy, zasady �ycia i przepowiednie niejako "na �ywo". Uwa�a si�, �e Ewangeli�ci uczestniczyli w w�dr�wkach i cudach swego Mistrza, i wkr�tce potem spisali je w rodzaj kroniki. "Kronika" ta otrzyma�a nawet nazw� - "Teksty pierwotne". Teksty pierwotne? W rzeczywisto�ci - i wie o tym ka�dy teolog maj�cy za sob� kilka lat studi�w - nic z tego si� nie zgadza. Owe "teksty pierwotne", na kt�re tak cz�sto powo�uj� si� badacze i kt�re tak cz�sto przywo�uje si� w rabulistyce, wcale nie istniej�. A co mamy w r�ku? Odpisy, kt�re wszystkie bez wyj�tku powsta�y w okresie od Iv do X w. po Chrystusie. W dodatku tych 1500 odpis�w to z kolei odpisy z odpis�w, i �aden z nich nie zgadza si� z innymi. Naliczono ponad 80000 (osiemdziesi�t tysi�cy!) odst�pstw. Nie ma w tych rzekomych "tekstach pierwotnych" ani jednej stronicy, na kt�rej nie pojawia�yby si� sprzeczno�ci. Z odpisu na odpis zmieniano brzmienie werset�w, dopasowuj�c je odpowiednio do potrzeb swojego czasu. Jednocze�nie w biblijnych "tekstach pierwotnych" wr�cz roi si� od tysi�cy �atwych do wykazania b��d�w. Najs�ynniejszy z takich "pierwotnych tekst�w" Kodeks Synaicki - powsta�y podobnie jak Kodeks Watyka�ski w Iv w. po Chr. - zosta� odnaleziony w 1844 r. w klasztorze na Synaju. Zawiera nie mniej ni� 16000 (szesna�cie tysi�cy!) poprawek sporz�dzonych przez co najmniej siedmiu korektor�w. Niekt�re miejsca zmieniano wielokrotnie, zast�puj�c je ostatecznie zupe�nie nowym "tekstem pierwotnym". Profesor dr Friedrich Delitzsch, specjalista najwy�szej rangi, sam znalaz� w tym Kodeksie 3000 b��d�w kopist�w (1 ). Wszystko to staje si� zrozumia�e, je�li uwzgl�dni�, �e �aden ze spisuj�cych Ewangelie nie by� wsp�czesnym Jezusa, a �aden z naocznych �wiadk�w nie spisywa� swoich relacji na gor�co. Dopiero w roku 70, po zburzeniu Jerozolimy przez rzymskiego cesarza Tytusa (39-81 po Chr.), kto� zacz�� spisywa� dzieje Jezusa i jego uczni�w. Ewangelista Marek, najstarszy autor Nowego Testamentu, spisa� swoj� relacj� najwcze�niej 40 lat po tym, jak jego Mistrz umar� na krzy�u. Ju� Ojcowie Ko�cio�a w pierwszych stuleciach po Chrystusie zgadzali si� przynajmniej co do tego, �e "pierwotne teksty" zosta�y sfa�szowane. Ca�kiem otwarcie m�wili o "dodawaniu, profanowaniu, niszczeniu, poprawianiu, psuciu i wymazywaniu". Ale to by�o ju� dawno temu i czepianie si� s��w niczego nie zmieni w obiektywnych faktach. Specjalista z Zurychu, dr Robert Kehl, napisa� (2 ): "Niejednokrotnie zdarza�o si�, �e to samo miejsce przez jednego korektora by�o |korygowane w takim to a takim sensie, a zaraz potem przez drugiego w zupe�nie przeciwnym, w zale�no�ci od tego, jaki dogmat obowi�zywa� w danej szkole. Tak czy inaczej, ju� nawet takie pojedyncze |korekty, nie m�wi�c o tych dokonywanych planowo, prowadzi�y do powstania ca�kowitego chaosu w tekstach." Te twarde s�owa mo�e skontrolowa� ka�dy, kto ma w domu Bibli�. Popr� to paroma przyk�adami. Prosz� otworzy� Ewangeli� Mateusza, �ukasza i Marka. Dwie pierwsze twierdz�, �e Jezus "narodzi� si� w Betlejem" Marek natomiast wymienia miasto Nazaret. Sprzeczno��� na sprzeczno�ci Ewangelia �wi�tego Mateusza zaczyna si� wyliczeniem rodowodu Jezusa syna Dawida, syna Abrahama. Ewangelista wylicza pokolenia a� do Jakuba, kt�ry sp�odzi� J�zefa. J�zef by� m�em Marii. Po co nam jednak ten rodow�d, skoro Jezus w �adnym razie nie m�g� by� sp�odzony przez J�zefa (narodzenie z dziewicy)? Mateusz wymienia 42 przodk�w Jezusa - �ukasz natomiast 76. Nie ma te� w�r�d Ewangelist�w jednomy�lno�ci co do ostatnich s��w, jakie wypowiedzia� Jezus na krzy�u. Wed�ug Marka (Mk 15, 34 ) oraz Mateusza (Mt 27, 46 ) zawo�a� on dono�nym g�osem: "Bo�e m�j, Bo�e m�j, czemu� mnie opu�ci�?" Wed�ug �ukasza natomiast (�k 23, 46 ) s�owa te mia�y brzmie�: "Ojcze, w Twoje r�ce powierzam ducha mojego." U Jana (J 19, 30 ) czytamy: �((�Wykona�o si�!" I sk�oniwszy g�ow�, odda� ducha." Nawet co do najbardziej spektakularnego wydarzenia zwi�zanego z Jezusem - Wniebowst�pienia - istniej� r�ne wersje. Wed�ug Mateusza (Mt 28, 16-17 ) Jezus poleci� swoim uczniom, by udali si� na g�r� w Galilei: "A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pok�on. Niekt�rzy jednak w�tpili." Nadal? Mateusz nic nie wspomina o Wniebowst�pieniu. Marek (Mk 16, 19 ) po�wi�ca temu fantastycznemu wydarzeniu zaledwie jedno zdanie: "Po rozmowie z nimi Pan Jezus zosta� wzi�ty do nieba i zasiad� po prawicy Boga." Tak po prostu. �ukasz z kolei (�k 24, 50-51 ) powiada, �e Pan Jezus osobi�cie wyprowadzi� uczni�w "ku Betanii [...] A kiedy ich b�ogos�awi�, rozsta� si� z nimi i zosta� uniesiony do nieba." Jan, ulubiony ucze� Jezusa, nic nie wie o �adnym Wniebowst�pieniu. To tylko kilka przyk�ad�w zaczerpni�tych z tekst�w Biblii dost�pnych dla ka�dego, przy czym zdania te w ka�dej Biblii brzmi� inaczej, w zale�no�ci od przek�adu i dogmatyki danego Ko�cio�a. Jak�e by�oby pi�knie, gdyby przynajmniej teologowie byli jednego zdania! Ale nie, oni bez przerwy k��c� si� ze sob�, w zale�no�ci od pogl�d�w reprezentowanych przez Ko�ci� ka�dego z nich. Zwalczaj� si� gwa�townie, raz w gniewie, to zn�w w �wi�tym oburzeniu na niezrozumienie dla swoich interpretacji. Dla laika jest wr�cz niemo�liwe przedrze� si� przez g�szcz sprzeczno�ci i przeinacze�. Je�li natomiast idzie o teolog�w, to cz�sto odnosz� wra�enie, jakby mimo posiadania czerwonego telefonu do najwy�szej instancji nigdy nie mogli si� po��czy� z w�a�ciwym numerem. Skoro ju� teksty ze stosunkowo bliskiej epoki - w ko�cu histori� Rzymu znamy do�� dobrze - s� do tego stopnia przekr�cane i przeinaczane, to jak dopiero musi si� mie� rzecz z przekazami licz�cymi wiele tysi�cy lat! Do tych staro�ytnych tekst�w - oboj�tnie z jakiego geograficznego czy religijnego zak�tka pochodz� - serwuje si� dodatkowo sa�atk�. Cz�owiek tonie w tysi�cach stron komentarzy, bez w�tpienia napisanych i opracowanych przez godnych zaufania i zr�cznych w pi�rze naukowc�w. Tyle tylko, �e nie ma mi�dzy nimi zgody. Zw�aszcza mi�dzy kolejnymi ich pokoleniami. W obliczu chaosu komentarzy na temat staro�ytnych przekaz�w ludzko�ci stwierdzam, �e tak wychwalana naukowa metoda poszukiwania �r�de�, analizy i por�wnania, mimo �e uprawiana przez nies�ychanie sprawne g�owy, nie posun�a nas do przodu ani na krok. Rozmy�lania i g��bokie refleksje filozoficzne niew�tpliwie znakomitych uczonych nie da�y �adnych wi���cych odpowiedzi, nie m�wi�c ju� o dostarczeniu dowodu na istnienie Boga, bog�w, anio��w czy niebia�skich zast�p�w. Literatura egzegetyczna (�ac. eksegesis - obja�nia�) zape�nia kilometry p�ek w bibliotekach. Wszyscy stracili ju� orientacj�. Rezultaty w najlepszym razie odpowiadaj� dogmatom danej szko�y - i zmieniaj� si� wraz z up�ywem czasu. Wczoraj tak, pojutrze zupe�nie inaczej. Co zreszt� nie ma wi�kszego znaczenia, poniewa� kolejne pokolenia i tak nie wiedz� i nie chc� wiedzie�, jakie by�o zdanie ich dziadk�w. W dialogu "Fajdros" grecki filozof Platon cytuje przekaz przytoczony przez jego koleg� po fachu, Sokratesa: "S�ysza�em tedy, �e ko�o Naukratis w Egipcie mieszka� jeden z dawnych bog�w tamtejszych, kt�remu i ptak jest po�wi�cony, nazywany Ibisem. A sam b�g mia� si� nazywa� Teut. On mia� pierwszy wynale�� liczby i rachunki, geometri� i astronomi�, dalej warcaby i gr� w kostki, a opr�cz tego litery." B�g Teut przekaza� �wczesnemu faraonowi pismo ze s�owami: "Kr�lu, ta nauka uczyni Egipcjan m�drzejszymi i sprawniejszymi w pami�taniu; wynalazek ten jest lekarstwem na pami�� i m�dro��." Faraon widzia� to inaczej i zaprzeczy� s�owom Teuta: "Ten wynalazek niepami�� w duszach ludzkich posieje, bo cz�owiek [...] zaufa pismu i b�dzie sobie przypomina� wszystko z zewn�trz, ze znak�w obcych jego istocie, a nie z w�asnego wn�trza, z siebie samego. Wi�c to nie lekarstwo na pami��, tylko �rodek na przypominanie sobie." I mia� racj�. Licz�ce tysi�ce lat pisma tylko przypominaj� nam o czym�, co by� mo�e kiedy� w jakiej� formie mia�o miejsce. Ale co to by�o, nie wiemy. Kto dzisiaj wie, �e Pan B�g - niezale�nie od tego, kogo mieliby�my na my�li - na d�ugo przed stworzeniem Ziemi stworzy� inne �wiaty? Przeczyta� o tym mo�na w "Sagen der Juden von der Urzeit (Legendy �yd�w o czasach pradawnych) (5): "Na pocz�tku Pan stworzy� tysi�c �wiat�w; potem stworzy� jeszcze inne �wiaty i wszystkie one by�y dla niego niczym. Pan tworzy� �wiaty i niszczy� je, zasadza� drzewa i wyrywa� je, albowiem by�y jeszcze sk��bione i jedno nastawa�o na drugie. I nadal tworzy� �wiaty i je niszczy�, a� stworzy� nasz �wiat, a wtedy rzek� Pan: Ten mi si� podoba, tamte by�y mi wstr�tne." Podarunek z nieba Czy to cz�owiek by� tym, kt�remu w toku d�ugotrwa�ego procesu powstawania inteligencji przysz�o do g�owy nabazgra� pierwsze znaki pisma? Ale� oczywi�cie! Oczywi�cie? Przekazy z "czas�w pradawnych" podaj�, �e pismo powsta�o ju� dwa tysi�ce lat przed Stworzeniem. Poniewa� nie by�o jeszcze w�wczas - co zrozumia�e - pergaminowych zwoj�w i zwierz�t, z kt�rych mo�na by zedrze� sk�r�, ale te� nie by�o metalu, a z braku drzew tak�e drewnianych tabliczek, ksi�ga pisma istnia�a w formie �wi�tego szafiru. anio� o imieniu "Raziel, ten�e sam, kt�ry siedzia� nad rzek� wyp�ywaj�c� z Edenu", przekaza� t� osobliw� ksi�g� naszemu prarodzicowi Adamowi. Musia� to by� bardzo dziwny egzemplarz, poniewa� zawiera� nie tylko wszystko, co warto by�o wiedzie�, lecz tak�e przepowiednie przysz�o�ci. Anio� Raziel zapewnia� Adama, �e z owej �wi�tej ksi�gi dowiedzie� si� mo�e, "co ci� czeka a� do dnia twojej �mierci". Nie tylko Adam mia� czerpa� z tej cudownej ksi�gi, lecz tak�e jego potomkowie: "Tak�e spo�r�d twoich dzieci, kt�re przyjd� na �wiat po tobie, a� do ostatniego pokolenia ten, kt�ry pos�u�y si� ow� ksi�g� [...], b�dzie wiedzia�, co miesi�c po miesi�cu si� wydarzy i co zajdzie mi�dzy dniem a noc�, ka�da rzecz b�dzie dla niego wiadoma [...], czy przyjdzie nieszcz�cie, czy spadnie g��d, czy zbo�a b�dzie wiele, czy ma�o, czy spadn� deszcze, czy te� nastanie susza." Czym�e jest jakikolwiek leksykon czy encyklopedia wobec tego rodzaju superksi�gi? Autor�w tego fenomenalnego dzie�a musia�y szuka� w�r�d niebieskich zast�p�w, kiedy anio� Raziel przekaza� bowiem ksi�g� naszemu praojcu Adamowi i nawet odczyta� mu jej fragment, zasz�y rzeczy zdumiewaj�ce: "I w godzinie, gdy Adam otrzyma� ksi�g�, zap�on�� ogie� na brzegu rzeki i anio� uni�s� si� w p�omieniu w g�r�. I pozna� wtedy Adam, �e pos�aniec by� boskim anio�em i �e ksi�g� przys�a� mu �wi�ty Kr�l. I trzyma� j� w �wi�to�ci i czysto�ci." Wspomina si� nawet o szczeg�ach tego zadziwiaj�cego dzie�a. Dar wyobra�ni �yj�cych gdzie� tam w zamierzch�ych czasach pisarczyk�w jest nie do przebicia: "A w ksi�dze owej zakopane by�y wysokie znaki �wi�tej m�dro�ci, i siedemdziesi�t dwa rodzaje nauk by�y w niej zawarte, kt�re z kolei dzieli�y si� na siedemdziesi�t sze�� najwy�szych tajemnic. W ksi�dze ukrytych by�o r�wnie� tysi�c pi��set kluczy nie powierzonych �wi�tym G�rnego �wiata." Praojciec Adam pilnie czyta� ksi�g�, tylko bowiem dzi�ki temu podarunkowi z nieba w og�le potrafi� nazwa� ka�d� rzecz i ka�de zwierz�. Kiedy jednak Adam zgrzeszy�, "ksi�ga od niego odlecia�a". Hokus-pokus. Ale nie na d�ugo. Adam p�aka� gorzko i wszed� a� po szyj� w nurt rzeki. Kiedy jego cia�o zamieni�o si� niemal w g�bk�, zlitowa� si� Pan. Odkomenderowa� do Adama archanio�a Rafaela, kt�ry ponownie przyni�s� mu bogaty w tre�ci szafir. Ludzko�ci jednak nie na wiele si� to zda�o. Adam przekaza� czarodziejsk� ksi�g� w spadku swemu dziesi�cioletniemu synkowi Setowi, kt�ry wida� musia� by� wyj�tkowo bystrym ch�opaczkiem. Adam poinformowa� syna nie tylko o "mocy ksi�gi", lecz tak�e o tym, "na czym polega jej moc i jej cuda. Rozmawia� z nim te� o tym, jak sam post�pi� z ksi�g� i �e umie�ci� j� w skalnej szczelinie". Na koniec Set otrzyma� tak�e instrukcj� obs�ugi oraz informacj�, "jak rozmawia si� z ksi�g�". Wolno si� by�o Setowi zbli�a� do ksi�gi wy��cznie z szacunkiem i pokor�. Ponadto nie wolno mu by�o przedtem je�� cebuli, czosnku ani innych przypraw, musia� si� te� gruntownie umy�. Nasz praojciec ze szczeg�lnym naciskiem wbija� synowi do g�owy, by nie zbli�a� si� do ksi�gi "lekkomy�lnie". Set trzyma� si� ojcowskich wskaz�wek, przez ca�e �ycie uczy� si� ze �wi�