7672

Szczegóły
Tytuł 7672
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7672 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7672 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7672 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Wo�odymyr Drozd KATASTROFA Prze�o�y�a Tatiana Ho�y�ska WYDAWNICTWO LITERACKIE KRAK�W�WROC�AW Tytu� orygina�u Katastrofa � Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Literackie Krak�w�Wroc�aw 1984 NOC ISBN 83-08-01157-8 Niech sobie ludzie m�wi�, co chc�, ale to jedno sprawia mi prawdziw� satysfakcj�: o Iwanie Kyry�owy-czu Zahatnym wiedzia�em wi�cej ni� ca�a Terech�wka. Nie w tym rzecz, �ebym si� che�pi�, ale i nie chc� si� oszukiwa�: to czysty przypadek, Iwan potrzebowa� s�uchaczy � i trafi� na mnie. Swego czasu w�r�d terechowskiej elity g�o�no by�o o jego wrodzonym talencie aktorskim. W gruncie rzeczy, kt� nie lubi przegl�da� si� w zachwyconych oczach bli�niego? Rzadko, bo rzadko, ale przecie� zdarza�o si�, �e ta samotna dusza szczerze szuka�a zbli�enia, ludzie za� odsuwali si�, nie mog�c znie�� jego usposobienia. Iwan ��da� oddania ca�kowitego, bez reszty, do ostatka. Jego pokr�tne wyznania troch� ulecia�y mi z pami�ci, zatraci�y ciep�� dotykalno��, zupe�nie jakbym ju� ca�kiem stetrycza� i wspomina� lata w�asnej m�odo�ci. Tak naprawd�, to od tamtego czasu min�o dopiero sze�� lat, teraz idzie na si�dmy. Zapach zle�a�ych gazet miesza si� z zastarza�ym odorem nikotyny, pod sufitem ��ta ba�ka �ar�wki... Ostatni raz � co dzie� definitywnie rzuca� palenie � Zahatny prosi o papierosa: �Jesienne wieczory w Terech�wce takie sm�tne, �e nie idzie wytrzyma�... Ale to ju� naprawd� ostatni. Kln� si� na niebiosa!" Przypada do granatowego okna, jak do kufla z odurzaj�cym napojem, r�ce w kieszeniach spodni, po szybie skacze roz�arzony czerwony punkcik. Niepewny, g��boki g�os jeszcze raz przywo�uje minione dni. Prawd� m�wi�c, czasem nachodz� mnie w�tpliwo�ci: czy bra� za dobr� monet� wszystko, co on tu nagada�? A je�li zmy�la� siebie? Mog�o tak by�? Mog�o. W pewnych sprawach przesadza� �wiadomie, rozumo- wanie sprowadza� do absurdu, uczuciom nadawa� temperatur� wrzenia. Dlatego wcale nie upieram si�, �e zapis jest dos�owny: jak kupi�em, tak sprzedaj�. W Kijowie by�o jeszcze normalnie: autobus, pe�ny komfort. Romantyczno�� zacz�a si� w Knutach: osiem kilometr�w wyboistego bruku, �mierdz�ca ci�ar�wka, telepi�ce si� beczki ze �ledziami. Jeszcze d�ugo z sarkastycznym u�miechem wspomina� s�onawost�ch�y rybi od�r, niskie burty ci�ar�wki, przez kt�re strzyka� g�st� od kurzu �lin�. W centrum Terech�wki, obok drewnianej altany, samoch�d przyhamowa�, po czym skr�ci� do magazyn�w sp�dzielni spo�ywczej. Iwan zastuka� w dach szoferki. �ysy fryzjer z wyt�uszczonym i postrz�pionym pismem satyrycznym �Pere�" na kolanach chrapa� przed swoim zak�adem, zastyg�e w oficjalnej pozie rejonowe urz�dy drzema�y w zakurzonym s�o�cu pod wystrz�pionymi firanami wyblak�ych plakat�w i hase�. Nad pobielonymi z okazji 1-majowego �wi�ta p�otami zwisa�y przyduszone upa�em akacje (redaktorzy zechc� mi wybaczy� ten niezbyt optymistyczny pejza�, ale tak go odbiera� m�j bohater, czyta�em gdzie�, �e krajobraz powinien by� podbarwiony psychologi�). Wcisn�� kierowcy napiwek i da� nura w n�c�c� cie-' nisto�� parku. �awki ani na lekarstwo: kilka dni temu w rejonie zainaugurowano dekad� umoralniania m�odzie�y i jeden z terechowskich prominent�w kaza� ogo�oci� park z �awek, bo o zmroku nieu�wiadomiony, a kochliwy element przenosi� je w r�ne zakamarki, byle dalej od �wiat�a. Wzd�u� g��wnej alei sta�y szeregiem szare gipsowe figury sportowych idoli zakrzep�e w patetycznych pozach. Z zaro�li wyziera�o �spi�owe" popiersie Gorkiego, z kt�rego gdzieniegdzie ob�azi�a br�zowa farba. Zbocze, na kt�rym za�o�ono park, opada�o ku zaros�ej szuwarami rzece. Przez srebrzystoszare pnie m�odych jesion�w prze�witywa� rynek; po�rodku kr�lowa�a masywna trybuna z czerwonej ceg�y. Nie opodal brzegu, gdzie drzewa by�y nieco rzadsze, wznosi� si� trawiasty pag�r, niczym jaki� opas�y postument. Iwan postawi� walizk� pod drzewem i rozsiad� si� wygodnie. Szukajcie, a znajdziecie � pomy�la�. Tu stanie jego pomnik. Szary granit, z�ocisty napis: �Pod tym niebem od (dok�adna data: dzie�, miesi�c, rok) do (plus minus rok p�niej) �y� i tworzy�..." Rze�- 8 biarz wprawdzie z niego �aden, co dopiero architekt, ale ten pomnik by�by na pewno jedyny w swoim rodzaju. Specjali�ci lubi� wy��cznie patos � reszt� robi� byle zby�. A on w�a�nie nie cierpi patosu. Te jakie� postumenty, monumenty, kapliczki, wszystko, czym lud zwykle czci swoich trybun�w, w og�le nie wchodzi w rachub�. Z nieforemnej bry�y granitu wychyla� si� b�dzie ledwie zarysowane popiersie: czo�o wsparte na d�oniach, oblicze naznaczone pi�tnem cierpienia i m�k� wiecznego poszukiwania. Z czasem czarne topole rozrosn� si�, rzek� si� ureguluje, oczy�ci, brzegi elegancko obmuruje. �rodkiem pop�yn� bia�e statki pozdrawiaj�c my�liciela przeci�g�ym rykiem syreny. A on: m�dre spojrzenie utkwione w rzeczn� to�, na granitowym czole piecz�� geniuszu... Tak pojawi� si� w Terech�wce Iwan Zahatny. Niczego nie zmy�lam ani nie dodaj�, niemniej w jego ustach brzmia�o to bardziej realistycznie i jakby nieco smutno. Iwan umia� dotrze� do tej granicy �mieszno�ci, za kt�r� czaj� si� �zy. A moja opowie�� jaka� troch� niepowa�na. ...odsuwa d�oni� chmury (jak odgarnia si� ze �r�de�ka �d�b�a trawy lub po��k�e li�cie), hen, w dole wy�ania si� ziemia, z tej wysoko�ci chaty przypominaj� �abi skrzek tu i �wdzie przetykany z�otog�owiem wi�kszych budynk�w, w�r�d tego skrzeku ��ci si�. kwadratowy rynek, Z rynku wyp�ywaj� w�skie potoczki ulic, ulicami snuj� si� mikroskopijne ludziki, ludziki wygl�daj� jak czarne kropki, maszeruj� nie widz�c nic doko�a siebie, on patrzy z g�ry na ca�e to ludzkie mrowie, poch�oni�te swoimi sprawami, ta mr�wcza krz�tanina zdaje mu si� �mieszna i bezsensowna... �Zak�ad! Ameryka�ski! Bierz o��wek, liczymy minimum!..." nie mo�e poj�� tych ma�ych, przyziemnych nami�tno�ci w sam raz na miar� tych karze�k�w, w oczach migocze jeszcze feeria kolor�w bezkresnego wszech�wiata, a tam, w dole, szarzyzna, sk�jjo okraszona pojedynczymi promieniami s�o�ca, s�yszy w sobie jeszcze... �Na wiosn� opisywali w gazetach: rybacy delfina uratowali, a on ich za to naprowadza� na �awice ryb..." s�yszy w sobie jeszcze tajemnicz� harmoni� sfer: szelest planet i brz�czenie gwiazd, wargi wy- 9 gin� mu wyni�s� iech, unosi g�ow� i rozmi�owanym wzrokiem obejm"> ikitne niebo, pod tym spojrzeniem niebo otwiera ���'"� I diab�a, przegadane to i nad�te, trzeba jako� in"1" >ardziej precyzyjnie, �eby w tym opisie ka�dy W' m<anin rozpozna� swoje miasteczko, cho�by potem, I zeczytaj� to w druku, mieli si� w�ciec ze z�o�i ' *iemy to unoszenie ku niebu, nic z tych rzeczy, U)c2a bieganina te� interesuje go tylko dlatego, ' pozbawiona sensu, a wi�c �ciera z warg wynio- *'� *(iech.... �Kr�lica co miesi�c rodzi co najmniej sZ'"' **y dziesi��, sze��dziesi�t, po dwa kilo sztuka, st1 ""'zie�cia kilo dietetycznego mi�sa, do tego jeszcze !| tam nie wierz� w te wszystkie �moje boje-. We1 Lie wy�yje, �eby nie ze�ga�, wiem po sobie..." �cie1 ' Irg wynios�y u�miech i my�li: jak to w�a�ciwie j&b 'n �wiatem? w takim natchnieniu go tworzy�em, e ' '�upio si� miota, tak prymitywnie wegetuje, a ci ll ^ami nie wiedz�, czego chc�, a raczej chc� tylko '" ' he�ny brzuch, jeszcze przed chwil� siedzieli w "? ' V:h w�r�d stos�w niepotrzebnych papier�w % juz 111 'X si� w�r�d tego �abiego skrzeku, j.----1-----� � - j---- �� � i, ------ � jj _ --------__,� _._.-----------} kt�ry jest ich �sc' '"ieniem, wpe�zaj� do �rodka, nurzaj� si� w op^ra' arszczu i sma�onego mi�sa, i oto zn�w biegn� tim' ""tymi ulicami, zadowolone oblicza l�ni� syto�ci�, 2a?"- -usi�d� za biurkami i b�d� dalej marnowa� papier> "'ty� to by�y pi�kne smuk�e drzewa, tyle serc� v '"<5 w�o�y�, dumny, bezkresny las gwarzy� sobie Z n" 9>i jak r�wny z r�wnym, wi�c je�li to tak, je�li *� "'-feJde mrowie rzeczywi�cie jest takie, jak wygl�da '">!/, to on daremnie trudzi� si� w natchnieniu prtez ' ' sze�� dni, mo�e nie trzeba by�o si�dmego dnia �'il""':^ywa�i tylko ca�e to mrowisko �...do tego jes^czi ''' dwa ruble za sk�rk�, sto dwadzie�cia rubli..' ' ca�e to mrowisko zburzy�, spali� �ywym ogn^e>" Wby nawet �ladu nie zosta�o... �to ma�py, a teraz d'"1'"1'- .." Przekl�ty p1'7'1 'ni pok�j! Domkn�� z trzaskiem drzwi od gabine^u " "Celnego, odcinaj�c si� od matematycznych oblicz^ '''�'tUiwiatra. � Co wy�cie wszy^cy z tym delfinem! Zwierzak jak inne, ani lepszy* am Karszy... Wszed� do ks"�!'"w'*�ci i wsadziwszy r�ce w kieszenie zacz�� si� kiwa� MO biurkiem Wasyla Mo�ochwy. 10 � Ale ten zwierzak, jak przed chwil� raczyli�cie go nazwa�, ma m�zg jak p�tora ludzkiego, a zwoj�w w nim wi�cej ni� w moim i waszym razem wzi�tych. � Mo�liwe. Ja tam ich nie liczy�em. Ale jak powszechnie wiadomo, cywilizacj� stworzy�a wy��cznie ludzko��. � Wasza zakochana w sobie ludzko�� zd��a ku zag�adzie. Stoi u progu wojny nuklearnej. Rozwijali�my si�, m�drzyli i wym�drzyli samozag�ad�. Powiedzcie sami, czy ta haniebna historia ma cho� odrobin� sensu? Jak op�tany rzuci� si� do hali maszyn, opar� si� plecami o drzwi, dr��cymi palcami wyszarpn�� z kieszeni papierosa. � Ty idioto, zn�w nie potrafi�e� si� opanowa� � szepn�� do siebie, krztusz�c si� dymem. � Co dzie� przysi�gi, obietnice, decyzje. I co? Chwiejna trzcina. Z tob� mo�na tylko po barbarzy�sku: za ka�de niepotrzebne chlapni�cie kara. Dziesi��... nie, pi�tna�cie sekund... � Obna�y� r�k� po �okie�, zaci�gn�� si� i przytkn�� do sk�ry roz�arzonego papierosa. Na ramieniu widnia�y ju� trzy czerwonawe blizny. � Raz, dwa � nie dyskutuj z byle kim, trzy � nie wymieniaj pogl�d�w, bo mo�esz na tym tylko straci�, cztery, pi��, sze�� � mentalno�ci stada nie zmienisz, siedem, osiem, dziewi�� � b�d� wy�szy ponad nich, dziesi��, jedena�cie... grymas b�lu, czerwone kr�gi przed oczami, sw�d spalenizny... pi�tna�cie... Na parapecie pi�trzy� si� stos blado��tych dojrza�ych papier�wek. Z otwartego okna pada� snop �wiat�a, cie� Iwana ko�ysa� si� jak wahad�o. � Cz�stujcie si�, towarzyszu sekretarzu � powiedzia�a Pri�ka. � Nie lubi� papier�wek. W rzeczywisto�ci a� mu j�zyk ucieka�. W ogrodzie terkota� redakcyjny agregat. Duchowa martwica zaczyna si� od drobiazg�w. �Morzu zawierzysz, dusz� zaprzedasz" � Hryhorij Skoworoda. �� M-m-mhuuu � ko�ysa� si� obserwuj�c sw�j cie�. � M-m-huuu �� pomrukiwa� przez zaci�ni�te wargi. Niezmienny, wypr�bowany repertuar, sygna�, �e w sercu ch��d. W akademiku pok�j pustosza� w mgnieniu oka; ch�opakom m�zg stawa� od tego buczenia. � M-m-m-m... 11 � Grzmi gdzie� czy co? � ob�udnie doci�a Pri�ka. (�Pyskata, warto by cugli przykr�ci�...") Zamilk�. �mierdzia�o naft�, metrampa� przemywa� czwart� kolumn�. Drewniany m�otek g�ucho puka� w o�owiane sztabki. �Nie powiesz, to ona jeszcze z nim chodzi?" �Mowa..." �A Ha�yna z kontroli g�ow� dawa�a, �e ju� dawno si� rozlecieli". �Co� takiego!" �W zesz�ym tygodniu na w�asne oczy widzia�am! Pami�tacie, jako� wcze�nie numer sko�czyli�my. Dajcie no mi win-kielak. Akurat on wyszed� z redakcji, ona ju� czeka�a na rogu i on..." po raz pierwszy �a�owa�, �e stworzy� �wiat, bo ten �wiat to tak�e Terech�wka, trzeba t� my�l tak zakamuflowa�, �eby �aden redaktor si� nie po�apa�, ale ka�dy terechowianin od razu zrozumie, nawet nie tyle zrozumie, co wyczuje, ca�a ta gawied� wyczuwa w nim swego wroga, mo�e nawet skasowa� to spojrzenie z g�ry, redaktor, nawet je�li nie b�dzie czepialski, od razu zacznie co� w�szy�, terechowianie natomiast pomy�l�, �e on, Zahatny, uto�samia si� z Bogiem, to jasne, dobrze by by�o da� tak�e obraz Terech�wki w upalny dzie�, ca�� t� szaro��, zwyczajno��, zaduch, potem jednak B�g nie wytrzymuje (nie zapomnie� na pocz�tku: B�g te� jest samotny, zaczyna go interesowa� ta mr�wcza krz�tanina, na chwil� wciela si� w zwyk�ego �miertelnika, chodzi po zakurzonych ulicach, terechowianie my�l�, �e B�g jest taki sam jak oni, �e te� jest �miertelny), potem jednak B�g nie wytrzymuje ich prymitywno�ci i ulatuje hen, w g�r�, swobodny jak wiatr i niedosi�ny, to mo�na by �adnie przedstawi�, swobodny lot nad spl�drowan� przez cz�owieka ziemi�, ostatnie wzgardliwe spojrzenie na Terech�wk�, wreszcie... niez�e by to by�o � my�li � ale na pewno nie przejdzie, teraz wszyscy atei�ci, ani si� cz�owiek nie obejrzy, jak mu przylepi� jak�� etykietk�, a powie�� musi si� koniecznie ukaza�, inaczej te prostaki niczego si� nie naucz�, trzeba ich postawi� przed faktom dokonanym, te pospolitaki maj� jeszcze szacunek dla s�owa drukowanego, mo�e nawet nie tyle szacunek, ile bezmy�ln� pokor� wobec czego�, co jest poza ich zasi�giem, trzeba skasowa� Boga, chyba koloryt lokalny b�dzie wystarczaj�co czytelny, to robi wi�ksze wra�enie ni� piek�o Dantego, tam jest chocia� jakie� �ycie, a tu pr�nia, pustka, podkre�li�: samotny cz�owiek, cz�owiek przez du�e C, kt�ry dusi 12 si� z braku �wie�ego powietrza, nie zapomnie�: sta�e uczucie duszno�ci, lejtmotyw ca�ego utworu.,. � Towarzyszu sekretarzu, wst�pniak dwa wiersze za d�ugi... � Wst�pniak naczelnego. � Dla dw�ch wierszy naczelnego szuka�? � Jest u siebie. � Towarzyszu sekretarzu... � Nie skracam materia��w szefa, co wy�cie, pierwszy dzie� w pracy? � zaczyna krzycze�.'� Nie obra�ajcie si�, ale... � Kto by si� na stukni�tych obra�a� � trzaska drzwiami Pri�ka. Zn�w nie zdzier�y�. Jak nerwy ponios�, cz�owiek mimo woli stacza si� do ich poziomu. Zapami�ta�, wyci�gn�� wnioski. Nie spoufala� si�, ch�odna uprzejmo�� stwarza dystans, bez kt�rego niemo�liwa jest praca w zespole. Uczy� si�. Ca�y czas mie� si� na baczno�ci... niedziela, upa�, w redakcji ani �ywego ducha, jak�e jej nienawidzi, ale gdzie si� podzia�, tylko tutaj mo�na w taki dzie� by� samemu, na dworze letnia duchota, s�o�ce jakby spowite ��t� such� mg��, rozlu�nia krawat, �adnej ulgi, pi�, pi�, z ka�d� minut� robi si� bardziej gor�co, dusz�cy upa�, dusz�cy � to w�a�ciwe s�owo, nawet cie� nie przynosi ratunku, wsz�dzie zastarza�y smr�d nikotyny i po��k�ego papieru, szyby szare od kurzu, ��toszare, opiera g�ow� na stole, go�y lakierowany blat, ale i blat gor�cy, w rozpaczy wali czo�em 0 st�, g�uche echo ginie w zszywkach gazet, warto by si� napi�, ale karafka u szefa w gabinecie, woda ciep�a 1 st�ch�a, nawet woda �mierdzi starymi gazetami... Za plecami narasta gwar, trzaskaj� drzwi, dudni pod�oga, spieszny, energiczny krok naczelnego, kosmiczne ilo�ci marnowanej energii, przyroda jest irracjonalna, dobra definicja: P�dziwiatr � akumulator bezp�odnej energii, najwa�niejsze: podkre�li�, �e on, �e jego bohater o g�ow� przerasta otoczenie, ca�� t� przeci�tno��, to ju� inny problem, ale w podtek�cie: albo istnie� jako geniusz, albo w og�le nie istnie�, Hamlet, rozwi�zanie odwiecznego problemu, czyli nie istnie�, nie, mo�e jako� inaczej, nie tak po prostu... 13 � Prosz� ci�, Kyry�yczu, przykr�� to troch�, ja skocz� wrzuci� co� na ruszt, od rana nic w ustach nie mia�em, s�owo daj�... Po co on tak ��e? �eby cho� mia� z tego jak�� korzy�� � pomy�la� sm�tnie i zn�w nasz�a go ochota za,-. produkowa� co� z �elaznego repertuaru. � Po co udaje, �e taki zawalony prac�, bez przerwy przesiaduje tylko w komitecie, �azi od gabinetu do gabinetu, a jak ju� pojawi si� w redakcji, to tylko kawa�y opowiada. Bezi w�ad... W zasadzie cz�owiek �yje si�� bezw�adu, jak automat, nie zastanawiaj�c si� nad sob�. Podkre�li�: nie cz�owiek, ale miernota... Skin�� g�ow�, wzi�� od Pri�ki odbitk�. Za oknem pyrkn�� motor. W uliczce zawarcza�o, puszysta ��ta kita omin�a ksi�garni� i bank, zawadzi�a o sp�dzielni� na rogu. � Niech ci� cholera! Nie chce mu si� tych kilku krok�w ogrodami przej��. � Co chcesz, naczalstwo. Nie czytaj�c przekre�li� ostatni akapit wst�pniaka, z lubo�ci� wpatruj�c si� w szkar�atny krzy� na szarych rz�dkach liter. Zauwa�yli pa�stwo, �e w dw�ch poprzednich roz-dzia�kach pr�bowa�em zobaczy� �wiat taki, jakim go widzia� Iwan. Je�li mi si� to cho� cz�ciowo uda�o, zas�uga to nie tyle mojego skromnego talentu, ile pewnego podobie�stwa naszych charakter�w. Mo�e Zahatny te� to wyczu�. Fakt: nie urodzi�em si� w Terech�wce i ju� to starczy�o, �eby mu zaimponowa�. Niemniej � z g�ry zastrzegam �� podobie�stwo dotyczy tylko niekt�rych, raczej ma�o znacz�cych cech charakteru. Nie pos�dzacie mnie pa�stwo chyba, �e od razu po przyje�dzie do Tercch�wki polecia�em wybiera� miejsce pod sw�j pomnik. Nie pomy�la�em nawet, czy potomni zechc� si� o to zatroszczy�. Cz�owiek ze mnie zwyczajny, nie �aden tam geniusz. Cz�sto wspominam siebie z tamtych lat. Rozklekotany autobus, na tylnym siedzeniu waliza, obok niej ch�opak. Siedzi spi�ty, milcz�cy. Na ka�dym wyboju rzuca nim a� pod dach. Za ka�dym razem nerwowo �apie si� za kiesze�, w kt�rej spoczywa �wiadectwo ma- 14 turalne i �kapita�" na pierwsze dni w nowym miejscu. Sytuacja, mo�na by rzec, banalna. Jednak1 ju� wtedy co� mi m�wi�o: jedziesz na spotkanie ze swym przeznaczeniem. Pami�tam t� historyczn�, jak mawia� Iwan, chwil�: autobus wjecha� na mostek, przed moimi oczyma rozpostar�a si� zielona dolina przybrana w srebrny naszyjnik wyschni�tej rzeczu�ki. Dolina przepo�awia�a miasteczko na dwie cz�ci, barwne chusty ogrod�w przechodzi�y w rw�c� oczy ziele� ��k. Przymkn��em powieki. Wyobra�nia podsun�a mi obraz schludnego domku, obros�ej dzikim winem altanki, stoj�cych w m�odym sadzie uli, studni na podw�rzu... Nie chc� si� chwali�, ale up�yn�o zaledwie osiem lat i wszystko sta�o si� rzeczywisto�ci�: i domek, i altanka, i studnia... Nie nale�� do bezkrytycznych wielbicieli wiejskiego �ycia, jestem daleki od ca�ej tej romantycznej sielankowo�ci. Ale wielkomiejski gwar i ruch te� nigdy mnie nie n�ci�; zna�em to od dziecka, bo rodzice przenie�li si� do miasta obwodowego, jeszccze jak chodzi�em do sz�stej klasy. Od dawna kombinowa�em, �eby osi��� w jakiej� cichej mie�cinie w rodzaju Terech�wki: jeszcze nie miasto, ju� nie wie�, ale zalety jednego i drugiego. Przegl�dam te zapiski i u�miecham si� gorzko: nielichy �er dla krytyk�w: patrzcie � zakrzykn� � na t� g�b�! Mieszczuch, drobny posiadacz. Modne s��wko. Powoli, kochani, pisz� to w�a�nie po to, aby nie uto�samiano mnie z Zahatnym. W przeciwie�stwie do Iwana, moja egzystencja mia�a zawsze bardzo prozaiczn�, przyziemn� podstaw�. Daleko mi do inteligenckiego patosu i duchowych cierpie�, z kt�rymi on si� wsz�dzie obnosi. �yj� jak inni i p�ki co, nie narzekam. Ale, wracaj�c do podobie�stw. W�a�nie te zapiski stanowi� najlepszy dow�d, �e materia�, z kt�rego skrojono nasze charaktery, ma sporo identycznych splot�w. Spytajcie na przyk�ad, po co pisz�? �ona wyrzuty robi: w powszedni dzie� z biblioteki go nie wyci�gniesz � funkcja, jak by nie by�o, kierownicza, odpowiedzialno�� spora � a wieczorami nad zeszytem �l�czy, zamiast troch� mi�dzy ludzi i��, po rynku czy po parku pospacerowa�, we dwoje, jak si� nale�y. Fakt, za nie�miertelno�ci� jak Zahatny si� nie uganiam, pensji te� jako� starcza. Ale, przyznaj�, kiedy� takie numery potrafi�em odstawia�, �e teraz a� si� w g�owie nie mie�ci. 15 Chyba jeszcze nie wspomnia�em o ogromnej wadze, jak� Iwan przywi�zywa� do symboli. Cho�by taki p�aszcz: to by� dla niego symbol chandry i jakiej� mefistofelesowskiej pogardy dla marno�ci tego �wiata. Nawet w najwi�kszy upa� nie rozstawa� si� z trenczem, z nadej�ciem ch�od�w otula� si� w czarn� jesionk�. Faktycznie, w jego wysokiej, surowej sylwetce by�o co� niecodziennego. Wkr�tce po jego przyje�dzie nawet w mojej trze�wej na og� g�owie co� si� poprzestawia�o: zachcia�o mi si� fajk� pali�. Widocznie w atmosferze, jak� roztacza�, by�o co� zara�liwego. Widzia�em si� ju� za redakcyjnym biurkiem z fajk� w z�bach i rozp�ywa�em si� z zachwytu. Powiem kr�tko, jak si� to wszystko sko�czy�o. Z g�ry przepraszam: nie b�dzie to ani barwna, ani zajmuj�ca opowie��, a� przykro wspomnie�, jaki by�em g�upi. Na wiosn� machn��em si� do Kijowa przew�cha�, jakie mam szans� na dziennikark�. Na s�awnym Chre-szczatyku moje marzenie sta�o si� cia�em. W jednej z witryn kr�lowa�a najprawdziwsza wi�niowa faja, cybuch elegancko wygi�ty, a na g��wce, jak �ywa, d�u-gonosa twarz Mefista. Kosztowa�a, bagatela, trzydzie�ci pi�� rubli (jeszcze przed wymian�). Moja finansowa dyscyplina prys�a jak ba�ka mydlana. Dr��cymi palcami si�gn��em do portmonetki modl�c si� w duchu, �eby nikt nie sprz�tn�� mi szcz�cia sprzed nosa. Fajkowego tytoniu nie by�o w sprzeda�y, kupi�em wi�c �Kaz-beki" i po�wi�ci�em od razu trzy. Z faj� w z�bach kroczy�em chodnikiem, przed ka�d� wystaw� ukradkiem srawdzaj�c sw�j dystyngowany wygl�d. �Kazbeki" za choler� nie chcia�y si� pali�. Zaci�gn��em si� z wysi�kiem, niedbale wydmuchuj�c ci�ki ��tawy dym. Nadchodzi� wiecz�r. Chrcszczatyk rozjarzy� si� �wiat�ami. Ostatkiem si� dope�zlem jeszcze na G�rk� W�odzimiersk�, W ustronnym zak�tku pod kasztanami zemdli�o, mnie i z godzin� mordowa�o nielito�ciwie. Do p�nocy le�a�em na �awce jak wy�c;ta szmata, przeklinaj�c wszystkie tytonie, fajki, a najbardziej w�asn� g�upot�. Ale zwr��cie,* pa�stwo, uwag�: by�em wtedy osiemnastoletnim ��todzi�bem, a Iwanowi niedawno stukn�a trzydziestka... Sporo zdarze� z tamtych lat pokry� py� zapomnienia, teraz rozb�yskuj� tylko przed oczyma oderwane sekwencje, jak w supernowoczesnej sztuce telewizyjnej. 16 Lubi� teatr, w szkole nale�a�em do k�ka dramatycznego. Pewnie zauwa�yli pa�stwo, �e oba poprzednie fragmenty bardziej przypominaj� sztuk� ni� powa�n�, nadaj�c� si� do czasopisma proz�. C�, taki ju� mam styl, je�li to pa�stwa interesuje. Gdybym dawniej w ten spos�b spr�bowa� napisa� esej albo reporta�, P�dziwiatr ani chybi wlepi�by mi nagan�. A w tym zeszycie mog� robi�, co mi si� podoba. Nie mam zamiaru �my�l� rozp�ywa� si� po drzewie" *, jak to celnie okre�li� poeta. Przesz�o rok pracowali�my razem, Iwan i ja, ale na ekranie pami�ci ja�niej rozb�yskuje tylko jedno zdarzenie z tamtych lat, jedna doba, samotna wysepka w morzu codzienno�ci. Histori� owych dwudziestu czterech godzin chc� opisa� jak umiem najlepiej. Wybaczcie, je�li co� umkn�o pami�ci. Oczywi�cie, te dwadzie�cia cztery godziny to ju� tylko logiczne podsumowanie wielu miesi�cy, w�a�ciwie trzeba by opowiedzie�, co by�o przedtem. Boj� si� jednak zanudzi� i siebie, i ewentualnych czytelnik�w. Chocia�, powtarzam, wcale nie marz� o druku. Pobory kierownika biblioteki s� zupe�nie wystarczaj�ce, �ona pracuje w ambulatorium, no i jeszcze ogr�dek: cebulka, ziemniaczki, owoce � wszystko swoje, nie trzeba kupowa�. Nadal wola�bym nie m�wi� za du�o o sobie. W zespole redakcyjnym, a przede wszystkim w rozgrywce Zahatnego z Mem�akiem by�em tylko pionkiem. Niech to diabli, nareszcie przypomnia�em sobie, jak on si� 111 inieszne, prawda? A przecie� zdarzaj� si� takie przypadki, �e wszystko pasuje do siebie: nie do��, �e �ajza pechowa, to jeszcze nazwisko � prawdziwa gratka dla satyryka. Takie dziwad�o musi budzi� lito��. Pami�tam, jak zjawi� si� u nas. Przedtem pr�bowa� zahaczy� si� jako nauczyciel w jakiej� zapad�ej dziurze, ale us�yszawszy, �e nasza gazeta zwi�kszy�a zasi�g, �e trzeba nowych ludzi, wys�a� do naczelnego �zaw� episto��: marzeniem mojego �ycia jest praca w redakcji, czy co� w tym rodzaju. Posz�o wezwanie. Przyjecha�, w r�ku jaka� siata na zakupy. Poda� ka�demu troch� lepk� d�o�: � Cytat ze �S�owa o wypruwle Igora", przek�ad J. Tuwima (przyp. t�um.). Katastrofa 17 � Mem�ak Andrij Sydorowycz... � Me... co? � Iwan od razu zwietrzy� zdobycz. � Mem-�ak. � A, a, a, towarzysz Mem-�ak... Mi�o pozna�, towarzyszu Mem-�ak. Czasem Zahatny potrafi� si� zachowa� jak prawdziwy potw�r. Jego kpi�ce �a,,a, a, towarzysz Mem-�ak" d�ugo kursowa�o po ca�ej redakcji. Do pokoju wesz�a Marta z dzieckiem na r�ku. Podr�na krz�tanina nieco usta�a, przedmioty straci�y sw� szorstko��, nawet przestrze� i czas wyra�nie z�agodnia�y. �wiat ob�askawi� si� i rozja�ni�. Mem�ak u�miechn�� si�, jego szeroka g�ba rozci�gn�a si� jeszcze bardziej. Dla kogo�, kto widzia� go pierwszy raz, wygl�da�o to g�upio i bezmy�lnie. Nieporadnie miota� si� po pokoju, zbiera� rzucone bez�adnie walizki, kosze, tobo�ki, ale co chwil� przysiada� obok dziecinnego ��eczka i og�upia�y od nat�oku dotychczas nie znanych uczu�, wlepia� wzrok w drobniutk� buzi� niemowl�cia. Oksana pokr�ci�a g��wk� przez sen. Pewnie przeszkadza jej �wiat�o � pomy�la�. Wygramoli� si� na sto�ek i owin�� �ar�wk� kawa�kiem papieru. Na policzki Oksany pad� cie� d�ugich, r�wniutkich rz�s. � Popatrz, jakie rz�sy... � szepn��, niezdarnie od-wractj�c si<; do �ony, i omal nie rymn�� na ziemi�. � Uwa�aj! � poderwa�a si� Marta. By�a naprawd� przestraszona. Z poczuciem winy zlaz� ze sto�ka. Rzeczywi�cie, oferma jedna, m�g� przewr�ci� ��eczko. Sta� nieruchomo, boj�c si� nawet odetchn��, by nie zaszkodzi� dziecku. � Zobacz, znowu si� rusza... Nie m�g� si� doczeka�. Naprawd� mog�aby si� wreszcie obudzi�. Przez ostatnie dwa miesi�ce mo�e z tydzie� by� w domu, nie zd��y� si� nawet napatrze�, zreszt� na pocz�tku to by�a taka kruszynka, ot, r�owy robaczek. � Lepiej by� wanicnk<; wyci�gn��, k�pa� trzeba... Rzuci� si� do kata, z<;bami rozsup�ywa� spl�tane sznurki. Dziecko zap�aka�o. 19 � No i patrz, obudzi�e�. � Marta schyli�a si� i wzi�a Oksan� na r�ce. � Niech tam, b�dzie lepiej spa� w nocy. � Daj... � poprosi� nie�mia�o. � Tatko chce nam szyjk� skr�ci�, tatko jeszcze nie umie nas trzyma�, a my tu mamy mokro, podaj nam, tatku, such� pieluszk� � m�wi�a �piewnie Marta. Znalaz� pieluszki i stan�� obok ��eczka. Upojna, ciel�ca rado�� zapiera�a mu dech. Dziwne. Wszystko, co go dotychczas martwi�o i nie dawa�o spokoju, nagle zupe�nie przesta�o by� wa�ne. Przez chwil� pomy�la� o reporta�u, kt�ry po�piesznie ko�czy� rano, czekaj�c na samoch�d. Materia� jeszcze dzi� powinien by� w redakcji. Borys Paw�owycz czeka, przecie� to wa�ny temat, drugie �niwa, do najbli�szego numeru na rozk�ad�wk�. Redakcja, reporta�, rozk�ad�wka, wszystko by�o teraz jak szron na szybie: starczy chuchn�� i �ladu nie ma. Marta poda�a mu dziecko: w bia�ym kokonie r�owia�a' ma�a plamka buzi. Wyci�gn�� dr��ce r�ce. � Uwa�aj na g��wk�... Nie upu�� nas, tatku. Mama przyszykuje k�piel. Andrij poczu� w ramionach k��buszek �ywego ciep�a. Tu� przy policzku zamruga�y czarne oczki. Skrzypn�y drzwi, Marta posz�a do gospodyni po ciep�� wod�. Nas�uchiwa� cichn�cych w sieni krok�w. Mia� surowy zakaz ca�owania dziecka: �atwo o infekcj�. Ulegaj�c przemo�nej, s�odkiej pokusie musn�� wargami ciep�y policzek. Nawet oboj�tny widz musia�by zauwa�y�, jak pod wp�ywem uczucia jego chuda, d�ugonosa twafz rozja�nia si� wewn�trznym blaskiem i staje si� niemal pi�kna. Marta sta�a na progu, wzruszona do �ez. ...poci�ga �yk ciep�ej, st�chlej wody, spluwa na pod�og�, zn�w w�druje przez puste pokoje jak lunatyk, wsysany przez Terech�wke, wp�yw pr�ni na wyrastaj�cego ponad przeci�tno�� ducha, wlecze si� przez puste pokoje, potyka si� o progi, obija o sto�y, w gardle straszliwa sucho��, kt�rej nie ma czym ugasi�, doko�a upa�, od kt�rego nie ma ucieczki, nie zapomnie�: najgorsze s� niedziele i �wi�ta, na co dzie� upaja si� prac�, w �wi�ta zostaje sam na sam z Terech�wk�... �To, m�wisz, na w�asne oczy?" � �No..." � �Ca�owali 20 ll�?" � �Ciii... Te� co�. Albo to takie wa�niaki mog� si� ca�owa�?" ...w �wi�ta zostawa� sam na sam ze sob�, nie zapomnie�: rozpalone zamglone niebo � symbol jego samotno�ci, ziemia nie daje ukojenia, ziemia go odrzuca, bo on troch� nie z tej ziemi, stanowi jej w�asno��, ale nie wy��czn�, przynale�y tak�e do nieba, bardziej nawet do nieba ni� do ziemi... � przecie� oni m�wi� o mnie i o Ludzie, ohyda! oni wszystko wiedz�, wiedz� wi�cej, ni� on sam wie o sobie � ...�azi po pustych pokojach, kopie w drzwi, ale gdy rozpacz si�ga granicy, poza kt�r� jest ju� tylko wieczna cisza i spok�j, gdy rozpacz przewy�sza ch�� istnienia, a raczej instynkt �ycia, kt�ry ma w sobie zakodowany, gdy zdaje si�, �e tylko patrze�, a ucieknie na zawsze od tego dusznego oparu za oknami, od tej samotno�ci, wtedy w g��bi-duszy zaczyna wibrowa� ledwie s�yszalna struna nadziei, oczekiwania na spotkanie z Cz�owiekiem, kt�ry tak samo jak on przypadkiem znalaz� si� w tym mrowiu miernoty (podkre�li�: geniusz jest zawsze samotny, ale w gruncie rzeczy miernota l�ka si� geniuszy, to jest jedyna rekompensata za samotno��), odwieczne marzenia geniusza: spotka� w ludzkim stadzie Cz�owieka... przypomina sobie wczorajsz� rozmow� z Uu�w�, patrz�c gdzie� w bok Hu�wa oznajmi�, �e do domu towarowego przyj�to now� dziewczyn�, �adniutka, warkocz d�ugachny, oczy du�e, zasypiaj�c my�la� o niej, tu, gdzie, cz�owiek zna wszystkich z widzenia, gdzie twarze s� r�wnie znane jak pierwsza strona </, -runie i do znudzenia takie same, �wie�a twarz jest jak �yk zimnej wody na pustyni, mo�e to w�a�nie ona, ta, o kt�rej marzy� przez ca�e �ycie, jedyna, kt�ra go zrozumie, wolnym krokiem wychodzi na dw�r, przysiada na murowanym ganku, tu jest cie�, od ceglanych mur�w ci�gnie wilgotny ch��d, opiera g�ow� na r�kach, my�li kr��� wok� dziewczyny... ta Pri�ka dzia�a mi na nerwy, po mnie od razu wida�, �e wszystko s�ysz�. �D�ugo spacerowali po ulicy, on wymachiwa� r�kami jak wiatrak..." � Sz�am w�a�nie na kolacj�, patrz�, naprzeciw idzie towarzyszka agronom � g�o�no zacz�a Pri�ka. �Dok�d to?" � pytam. �Do komitetu, nocny dy�ur". �Uwa�aj � m�wi� � �eby ci� kto w nocy nie ukrad�". A ona jak si� nie zacznie �mia�, m�wi� wam, a� si� zanosi�a... 21 Wyszed� cicho z zecerni, nawet drzwiami nie trzasn��. R�ce niedbale za�o�one do ty�u, ale palce przez koszul� zag��biaj� si� w rany. Smakowa� sw�j b�l jak cierpkie wino. Jednak nie zni�y� si� do nich. Wielkie triumfy wyrastaj� z ma�ych zwyci�stw. Chwilami cz�owiek zaczyna mie� szacunek dla siebie. Wyrobi� w sobie fizjologiczn� odraz� do paplaniny. Ale sk�d oni wszystko wiedz�? Sm�tnym spojrzeniem omi�t� szare �ciany redakcji. Czu� si� w Terech�wce jak pod cel�, argusowe oko dozorcy, wiecznie pal�ca si� �ar�wka, och, �eby cho� minut� ciemno�ci. Zamkni�ta przestrze�, nieustanna obserwacja wyklucza nieskr�powan� mi�o��. Powiedzie� o tym Ludzie. Mi�o�� kr�lik�w do�wiadczalnych. Powiedzie� jej wszystko. Koniec z odk�adaniem z dnia na dzie�. Brak odwagi. Jej dzisiejszy dy�ur to dar losu. Bodziec. Wszystko, co mog�, to kierowa� si� rozs�dkiem. Przez zapor� w�asnej s�abo�ci przebi� si� do celu. Wielko�� wymaga ofiar. Umie� zdoby� si� na ofiar�. Ucieczka od t�umu i ziemskich spraw, lekcewa�enie bogactwa, post i asceza, pogarda dla cia�a wywy�sza ducha. Skoworoda. Miernoty nie s� zdolne do ofiar. A teraz praca, praca. Do upad�ego. P�ki pi�ro nie wypadnie z r�ki. Przeszed� przez sekretariat. O�ywione rozhowory korektor�w zwi�d�y pod jego ch�odnym spojrzeniem, nosy utkn�y w wilgotnych szpaltach. Zamkn�� si� w gabinecie naczelnego. Ale� tu smr�d. Szarpn�� firank�, pchn�� na o�cie� jedyne okno. Oczywi�cie �Kazbeki". P�dziwiatr zawsze trzyma� na biurku �Kazbeki" dla miejscowych notabli i przyjezdnych prominent�w, sam pali� ta�sze. Prosty fotel z wysokim oparciem, istny tron kacyka rz�dz�cego jakim� n�dznym, marionetkowym pa�stewkiem. Powoli podni�s� s�uchawk�, dwoma palcami uj�� korbk�, pokr�ci� i prawie szeptem rzuci� telefonistce: �Z komitetem, prosz�..." Owego pierwszego wieczoru Luda tak�e mia�a dy�ur w komitecie, d�ugo siedzieli na ganku i rozmawiali, w tamten wiecz�r wszystko si� zacz�o, dzi� dobiega�o ko�ca. Naucz si� by� silny... � S�ucham, komitet, halo, s�ucham... Ledwie powstrzyma� si�, by nie powiedzie�: �Dobry wiecz�r, Ludo". Jakby wiedziony przeczuciem na drugim ko�cu rozleg� si� g�os: �Halo, halo..." Iwan na- 22 ii m�! palcem wide�ki. Szuka� w sobie g��bokiego, we-u iu;lrznego b�lu, b�l by�by jakim� usprawiedliwieniem. Naucz si� by� silny. Skorowoda. Ale cierpienie nie przychodzi�o. Robi�o si� nieprzyjemnie. �cisn�� g�ow� r<;kami i rzuci� si� do pracy. Najpierw trzeba dok�adnie u�wiadomi� sobie, o czym chcesz pisa�. Swoimi s�owami opowiedzie� tre�� powie�ci, nakre�li� lini� tematyczn�. W procesie tw�rczym sama obro�nie w szczeg�y. ...jaka� prze�arta biurokracj� mie�cina, ot, na przyk�ad stolica rejonu (nazwa musi by� wymy�lona, oczywi�cie nie Terech�wka, od razu zaczn� si� czepia�), niedziela, kompletna martwota jak�e r�na od codziennej krz�taniny, nieliczni przechodnie pe�zn� leniwie, nawet id�c ulic� obywatele Terech�wki drzemi�, nieodparte wra�enie: jedyny �ywy cz�owiek w tym �pi�cym kr�lestwie; upa�, zaduch, zamglone s�o�ce, drgaj�ce od �aru powietrze, jaki� urz�d administracyjny, raczej redakcja, lepiej nie precyzowa�, opustosza�e pokoje, stoj�cy od�r starych papierzysk, po��k�ych gazetowych zszy-wek, letnia woda w karafce, smak st�c�i�ej wody, chyba nigdy nie zmienianej, mucho�apka, w �rodku szklanego klosza pe�zaj� na .p� uduszone muchy � atmosfera: st�ch�a woda i mucho�apka, i na tym tle samotnik o niebo przewy�szaj�cy ca�� reszt�, ale nie prorok, cho� z takich w�a�nie samotnik�w wyrastaj� prorocy; on ju� nie wierzy w �adne idee, nie przepowiada wi�c nadej-I r�leitwa niebieskiego, jest wy�szy ponad wszelkie lud en�Oj nie oferuje masom ckliwych mrzonek, wie, �e mot�och zawsze pozostanie mot�ochem, nawet w kr�lestwie niebieskim (wed�ug Skoworody: grzeszny mot�och mo�e dotkn�� cia�a Chrystusowego, ale w swej g�upocie nie jest w stanie zaczerpn�� boskiego rozumu), samotny, samotny zawsze, i w dzie� powszedni, i w �wi�to, bez chwili przerwy, ale najbardziej w �wi�to, zwyk�y dzie� odurza bezmy�ln� krz�tanin�, w� te� nie my�li o swoim losie, pami�ta tylko o jarzmie, kt�re trzeba d�wiga� w niesko�czono��, podczas gdy nad grzbietem �wista bat, w �wi�to brak nawet tej krz�taniny przeci�t-niak�w, samotnik b��dzi po opustosza�ych pokojach urz�du (niczym na�ogowy pijaczek, co nawet kompletnie sp�ukany ci�gnie jednak do gospody i staje w progu wdychaj�c luby zapach), uczucie straszliwego pragnienia: 23 duchowego i fizycznego, pragnienia, kt�rego w Tere-ch�wce nie ma czym zaspokoi�, zn�w ten smak st�ch-lizny, spluwa na pod�og�, pl�cze si� po pustych pokojach, kopniakami otwiera drzwi, czarna g��boka rozpacz, rozpacz samotnego w�drowca na pustyni, a mo�e w g�uchym lesie, i nagle... Dzwonek. Banda idiot�w, nawet wieczorem przeszkadzaj�... Telefon dzwoni g�o�no, natarczywie. Sygna� telefonistki. Mi�dzymiastowa albo naczalstwo. � S�ucham, redakcja. Nie, P�dziwiatr wyszed� co� zje��. Tu Zahatny. Dobry wiecz�r, Dmytrze Semeno-wyczu. Ko�cz� sk�ada� ostatni� kolumn�. No, dla nas to jeszcze nie �adna katastrofa, zdarza si� i p�niej. Tak, tak, poligrafia nie nad��a. Co na tytu��wce? �W por� zako�czy� podorywki pod ozimin�". Kukurydza zaplanowana na przysz�y tydzie�. Sk�d�e, wiem, co m�wi�, mam przed sob� grafik na ca�y tydzie�. �Kr�lowa p�l � w troskliwe r�ce" i ca�a rozk�ad�wka. Tak, nast�pny, si�dmego. Nie wiem, naczelny nic nie przekazywa�, plan uk�ada kolegium, jasne, ale przecie� ju� dziesi�ta. Rozumiem, nie, nikt nie pisa�. Tak jest, zrobimy, co si� da. Dobranoc, Dmytrze Semenowyczu. Od�o�y� s�uchawk�. Przez chwil� siedzia� bez ruchu. Mia� ochot� zakl�� brzydko. Nie mia� pretensji do �adnego z koleg�w, nawet do naczelnego. Nienawidzi� wszystkiego i wszystkich. Bierz si� teraz do roboty, wyk��caj si� z zecerami, dzwo� na poczt�, b�agaj me-trampa�a, pisz, skracaj, kombinuj. Jak si� wali, to wszyscy do mnie: ratuj, sytuacja podbramkowa. C�, poratuj�. Kt�ry to ju� raz. Jemu to nie pierwszyzna, zd��y� si� przyzwyczai�. Nawet czasem mi�o. Cz�owiek czuje, co naprawd� potrafi i co jest wart. Wreszcie si� przekonaj;], na czyjej g�owie to wszystko. Poderwa� si�. Krok m�ody, spr�ysty, w g�osie ostre nutki, takim g�osem wydaje si� rozkazy przed bitw�: � Ula! Le� po naczelnego, alarm. Wst�pniaka nie sczytywa�, b�dzie przesk�ad.., Spi�ty, jakby za chwil� mia� da� nura do zimnej wody, pobieg� stawi� czo�o zecerom. � Kto robi� tytu��wk�? Wy, towarzyszko Sklarowa? B�dzie nowy tekst. Dzwonili z komitetu. Ju� pos�a�em po naczelnego. B�d�cie W pogotowiu. Ch�odny spok�j tego komunikatu zdusi� w zarodku 24 p�aczliwy g�os, kt�ry podni�s� si� znad kaszty z czcionkami. � Cho�by mnie mieli zastrzeli�, palcem nie kiwn� � darta si� Pri�ka rozsypuj�c szufl� z gotowym wst�pniakiem. � Cz�owieku, rano si� trzeba w g�ow� pukn��, a nie o p�nocy na komitet zwala�. Ca�ymi dniami w szachy r�n� i z�by szczerz�. P�jd� jutro do komitetu, powiem... � Od �witu do nocy d�wigaj ten o��w, jak kator�-uik � mrucza� z k�ta stary metrampa�. � Napisz�, gdzie trzeba... � P�ac� wam nadgodziny? Jutro mo�ecie sobie pisa� nawet tysi�c za�ale�, nie moja sprawa, ale dzi� musicie sko�czy� robot�, bo jak nie... � z�o�� w nim wezbra�a, z�apa� si� za poparzon� r�k�, ale ju� by�o za p�no. � Sami b�dziecie sobie winni... �- Co ty, straszy� nas b�dziesz? � zacz�� metrampa�. � Jeszcze ci� spod sto�u wida� nie by�o... Zrobi�o mu si� czerwono przed oczami. Niesubordynacja zawsze doprowadza�a go do w�ciek�o�ci, a tutaj przecie� sz�o o co� wi�cej. � Tylko bez tykania, prosz�. Ja z wami �wi� nie pas�em i, mam nadziej�, nie b�d�. � Ud�awcie si� tymi kopiejkami, co je tak wypominacie � wtr�ci�a Pri�ka. � Cho�by mi nie wiem ile p�acili i tak bym nie ,' tob� �wi� pa�� � odci�� si� metrampa�. mi wbieg� P�dziwiatr. (i r<> tiMi gwa�t, po co te krzyki? Towarzysze kochani, prosz� o g�os. Pri�k� a� ko�o ksi�garni s�ycha�, pali si� czy co, my�l� sobie. Co si� sta�o, Kyry�o-wyczu? � Sekretarz komitetu chce mie� wst�pniak o kukurydzy jeszcze w tym numerze � sucho zaraportowa� Zahatny. � Zaraz do nich zadzwoni�, spr�buj� si� wykr�ci�. Jak si� oka�e, �e nie da rady, wszyscy zakaszemy r�kawy, w jedno�ci si�a. Wst�pniak z�o�y�, jak splun��, sam do kaszty stan�, przypomn� si� uniwersyteckie lata, Josypiwna raz-dwa z�amie, z�ote r�ce... � Da si� zrobi� � momentalnie udobrucha�a si� Pri�ka. � Jak podej�� po ludzku... � Takie ju� to nasze dziennikarskie jarzmo � P�- 25 dziwiatr pracowa� jak pianowa ga�nica, skierowana w p�omie� rodz�cej si� k��tni. � Jeszcze jakby niekt�rzy mniej komenderowali... � rozleg�o si� z k�ta. � Czy to my sami nie rozumiemy? Umie sobie z nimi radzi� ta niezdara � pomy�la� zazdro�nie Iwan. Roz�alony podszed� do okna. � Plecie, co mu �lina na j�zyk przyniesie, a wszyscy s�uchaj�, nikt s�owa nie pi�nie. Czuj� swojego, a ja co � obcy. Masy lubi� przeci�tniak�w i demagog�w... � Kto w niedziel� na grzyby, niech si� zg�osi do rady zak�adowej, samoch�d ju� za�atwi�em. Lec� dzwoni� � krzykn�� od progu P�dziwiatr. Ale ze mnie t�pak � rozmy�la� Iwan. � Tak straci� panowanie nad sob�. Nie daj Bo�e dowodzi� lud�mi. Kto� pisa�, �e wielcy humani�ci to potencjalni tyrani, ale przecie� nikt nie potrafi wyzby� si� z�o�ci, zanim si� nie rozezna, co w nim z�e, a co dobre. Skoworoda. Warto by ich przeprosi�. � Ba� si� utraci� koj�ce poczucie szacunku dla w�asnej osoby. � Wszyscy�my... troch� nerwowi... Cz�owiek naczyta si� tej makulatury, nabiega... Zecernia milcza�a. My�la�e�, �e z rado�ci plackiem przed tob� padn�. Jako� nikt nie pada. Pewnie chc�, �ebym si� na kolanach czo�ga�? �Zmi�ujcie si�, wybaczcie..." Co z,a du�o, to niezdrowo. � Miarowym, twardym krokiem skierowa� si� ku drzwiom, jak gdyby rzuca� im wszystkim wyzwanie. Przez kilka ostatnich miesi�cy Mem�ak nie mieszka� z rodzin� i swoje ojcostwo przyjmowa� troch� jak abstrakcj�. Kiedy przyniesiono mu telegram z gratulacjami, zacz�� skaka� jak szalony, zdawa�o si�, �e rozwali pod�og�. Wszystko odby�o si� troch� za wcze�nie, st�d zaskoczenie. Na porod�wk� musia� odwie�� Mart� jego brat. Andrij u�miecha� si� szeroko, �ciska� wyci�gaj�ce si� do niego d�onie, przepija� do ka�dego, kto znalaz� si� pod r�k�. Oczywi�cie z rado�ci przebra� miark�, ale taki to ju� terechowski obyczaj (zreszt�, je�li mam by� szczery, nie tylko terechowski). Potem wzi�� tydzie� urlopu, je�dzi� do miasta po ��eczko i wanienk�, kupowa� pieluchy i �pioszki, problem�w by�o tyle, �e przez ca�e sze�� dni nawet nie odetchn��. W bia�ym zawini�tku kwili�o co�, czerwone, drobniutkie, nawet przygl�da� bj i d�ugo nie pozwalano, a co dopiero na r�ce bra�. Kr�tkie karteczki od Mnrty informowa�y tylko, �e ona jn/. kr�ci g��wk�, u�miecha si�, lubi patrze� na lamp� i na zalane s�o�cem okno. Czytaj�c po�piesznie skre�lone s�owa, u�miecha� si� z niedowierzaniem, w �aden spos�b nie m�g� sobie wyobrazi�, �e gdzie� tam, o sto kilometr�w dalej, �yje cz�owiek, kt�ry jemu zawdzi�cza swoje istnienie. Banalne s�owa: �Mam c�rk�. To moja c�rka", powodowa�y s�odk� burz� w piersi. Ale czas mija� i nu��ca codzienno�� terechowskiej egzystencji w po��czeniu z niepowodzeniami zawodowymi niepostrze�enie gasi�y od�wi�tny nastr�j. Ale dzisiaj istnia�a tylko jego c�rka. Nawet reporta�, najlepszy, jaki kiedykolwiek napisa�, wala� si� na stole w�r�d butelek i smoczk�w. Obchodzi� go tyle, co zesz�oroczny �nieg. Spod koronkowego czepeczka zerka�y 27 na Mem�aka bystre oczka, malutki cz�owiek ju� co� widzia�, odczuwa� i pewnie po swojemu analizowa� �wiat. � Opowiedz jej co� � rzek�a Marta, wnosz�c paruj�cy garnek. � Ona lubi, jak si� do niej m�wi. Zacz�� si� zastanawia�, co by tu opowiedzie� c�reczce, ale nie potrafi� wymy�li� nic sensownego. W takiej chwili nie wypada�o papla� byle co ani si� wyg�upia�. A o tym, co cz�owiek naprawd� czuje, nie mo�na g�o�no m�wi�, zreszt� w og�le nie da si� tego powiedzie�, s�owa wydaj� si� jakie� bezbarwne, wy�wiechtane. Milcza�, ko�ysz�c Oksan� na r�ku, ale to milczenie by�o tak pe�ne uczucia, �e chwilami a� piek�y go powieki. Marta dola�a do wanienki zimnej wody, wy�cieli�a bia�ym ga�gankiem, rozwin�a dziecko i posmarowa�a mu g��wk� oliwk�. Nieporadnie kr�ci� si� doko�a, nie wiedz�c, co zrobi� z r�kami. Oksana nawet w wanience nie przestawa�a kr�ci� �ebkiem, macha� r�czkami, �mia� si� do �wiat�a. � Lubimy si� k�pa�, oj, jak lubimy. Potrzymaj nam, tato, g��wk� � przemawia�a pieszczotliwie Marta, ochlapuj�c wod� brzuszek dziecka. � Ni�ej, tato, trzymaj, nie lubimy tak wysoko, zaraz b�dziemy si� z�o�ci�... Ostro�nie trzyma� brzeg ga�ganka, �eby nie zamoczy� g��wki. Dawno nie doznawa� tak przejmuj�cego poczucia, �e jest komu� naprawd� do czego� potrzebny. Oksana da�a mu wreszcie to, czego mu zawsze brakowa�o � pewno�� siebie. Stara Chrystyna, kt�ra wynaj�a im pok�j, poda�a Marcie garnuszek: � Zaparzy�am ajeru. Swoje wychowa�am, mam do�wiadczenie: dobry na kosteczki, wzmacnia... Marta podzi�kowa�a i wla�a napar do wanienki. W izbie zapachnia�o rzek�, ��k�. Potem trzeba by�o zawin�� Oksank�. Podni�s� si� wrzask, bardzo nie w smak jej by�o to zawijanie. Pr�bowa� sit; wtr�ci�, ale Marta orzek�a, �e Oksance czas spa�, a tato niech si� zajmie swoimi sprawami, i zacz�a cicho nuci� ko�ysank�. W pokoju pachnia�o jeszcze tatarakiem, za chwil� zapachnia�o i na podw�rzu, trzeba by�o gdzie� wyla� wod� z wanienki. Z�apa� reporta� i obiecawszy solennie, �e wr�ci za p� godziny, pobieg� do redakcji. Podw�rko, ulica, ca�y 28 �wiat od�wi�tnie pachnia�y tatarakiem. Tak w dzieci�stwie pachnia�y Zielone �wi�tki, tak pachnia�a wiosna. Sentymentalna szczebiotka nie mog�aby lepiej opisa� Mem�aka, prawda? Po prostu idylla. Prawd� m�wi�c, zale�a�o mi na wywo�aniu takiego efektu: chcia�em skontrastowa� t� oaz� spokoju i rodzinnego ciep�a z kosmicznym ch�odem Zahatnego. Mo�e nie wysz�o, jak trzeba, pewnie talentu nie sta�o. Nie s�d�cie pa�stwo jednak, �e �atwiej kre�li� sylwetk� Mem�aka ni� Zahatnego, �e niby Andrij Sydorycz bli�szy i lepiej go rozumiem, jak wszystkie proste natury, a Iwan dziwak, kapry�ny i troch� nie w moim emploi, jak m�wi� aktorzy, cho� usposobienie te� czynne, ruchliwe. Ale, m�wi�c naukowo, on � idealista, ja za� � prosty materialista, i to nie w filozoficznym, ale zwyczajnym, przyziemnym sensie. Innymi s�owy, jemu bli�sze s� sprawy ducha, mnie za� � cia�a, w my�l wskaza� m�drego Skoworody: �Zdobywaj�c warto�ci duchowe, strze� si� zaprzepa�ci� cielesnych, je�li one mog� ci� doprowadzi� do lepszego". (O Skoworodzie i jak go s z t u-diowa� wasz pokorny s�uga, odk�d zawar� bli�sz� znajomo�� z Zahatnym � patrz ni�ej). Ale dosy� tych og�lnik�w. Trzeba by jako� konkretniej. Niechby tak te zapiski trafi�y w r�ce wyszczekanego krytyka, od tere-Ohowskich mieszczuch�w nawymy�la, w gazetach obije, cz�owiek si� nie pozbiera, zw�aszcza po linii bowej. Gdy si� zajmuje takie stanowisko jak ja, do t<�K<> jeszcze w ma�ym miasteczku, gdzie wszyscy 0 wszystkich wszystko wiedz�, trzeba dba� o nieskazi-iilnc morale. Chcecie pa�stwo, �ebym sprecyzowa�, w czym na- 1'mwiIi; r�nimy si�, ja i Iwan? Ch�tnie. Iwan zawsze l li� przerosn�� samego siebie. A ja od dziecka i jedno: wy�ej g�owy nie przeskoczysz. Dlatego po- i.i.jr aa ma�ym. Jeszcze pa�stwo nie kapuj�? Po i zachowuj� si� jak wi�kszo�� ludzi, a on nie lubi : idzie, to indywidualni!:';/ osobowo��, on mu- i;bii v v ej nii b; czyli jak sam si� - .� ii.i ni i � z. o Mem�aku. Pier-w oczy, to jakie� patologicz- I ne wr�cz nieprzystosowanie do �ycia. Wszyscy od razu byli sk�onni si� nad nim litowa�. Pewnie dlatego sympatia �e�skiej cz�ci redakcji by�a po jego stronie. Dra�ni�o mnie to: nie umiem si� litowa�, lito�� zawsze niepostrze�enie przechodzi w pogard�. Cz�owieku, je�li masz zdrowe r�ce i nogi, je�li nic ci nie dolega, jak mo�esz pozwala�, aby kto� si� nad tob� litowa�? Masz swoje lata i wiesz, �e �yj�c w�r�d ludzi trzeba od czasu do czasu pazury pokaza�, inaczej ci� rozszarpi�. Za��my, �e nie o wszystkim mog�e� sam decydowa�: w dzieci�stwie by�e� chorowity, p�no sko�czy�e� szko��, p�no stan��e� do poboru, p�no wst�pi�e� do instytutu � wszystko z du�ym op�nieniem. Ale czy kto� ci, �ajdaku, kaza� na trzecim roku rodzin� zak�ada�? Ja by�em ju� dawno na posadzie, a i to jeszcze medytowa�em, kalkulowa�em: starczy tych szeleszcz�cych papierk�w, czy nie starczy. Dopiero jak mi wysz�o, �e tak, r�k� i serce, jak to dawniej mawiano, zaproponowa�em. Kto Mem-�akowi kaza� zostawi� prac� w szkole, zanim si� wci�gn��, okrzep�, mieszkanie dosta�? Lekkomy�lnie rzuci� si� na g��bok� wod� � jego poj�cie o dziennikarce by�o raczej do�� m�tne. Ja te� m�g�bym. sobie powiedzie�: od jutra jestem, powiedzmy, kosmonaut�. Rzucam posad� i hyc do poci�gu. A efekt? Trzeba naprawd� by� jo�opem, �eby zabiera� od matki �on� z dzieckiem i przenosi� si� do wynaj�tej cha�upy, maj�c do dyspozycji tylko mizern� pensyjk� i mgliste obiecanki P�dziwiatra. A ju� ta historia z pieskiem... Na razie spu��my na to zas�on� lito�ciwego milczenia. No i wysz�o szyd�o z worka, powiecie. Ukaza�o si� prawdziwe oblicze drobnomieszczanina, huzia, �apa� go! A ja nawet ucieka� nie zamierzam. Materiali�ci z nas i kwita. Wykszta�cenia te�, chwali� Boga, mi nie brak, cho� tylko studia dla zaocznych ko�czy�em. Cz�owiek musi je��, pi�, mie� dach nad g�ow�. Nawet najdoskonalsza spo�eczno�� nie mo�e wiecznie wyst�powa� w charakterze nia�ki. Oczywi�cie to wspania�a rzecz, �e u nas wszyscy dbaj� o jednego, a jeden o wszystkich, ale nie zaszkodzi, jak ten jeden sam o siebie te� zadba. A propos, Iwana tak�e Mem�ak doprowadza� do furii: ani krztyny rozs�dku. Do reszty dobi�o go sprowadzenie �ony i historia z pieskiem. Okazuje si�, �e czasem byli�my jednomy�lni. 30 Zesz�ej zimy siedzia�em tydzie� w Kijowie na semi-narium dla kierownik�w bibliotek. Spotka�em Zahatne-go. Spowa�nia�, teczka modna, elegancka, skronie lekko przypr�szone siwizn�, troch� co prawda na to za wcze�nie, ale wygl�da imponuj�co � zechc� mi pa�stwo wybaczy� to obce wyra�enie. Pracuje w powa�nym czasopi�mie, zdaje si�, �e idzie w g�r�, krytyka literacka coraz bardziej liczy si� z jego zdaniem. Wst�pili�my do restauracji � on stawia�. Pogadali�my o dawnych czasach, przejechali�my si� zdrowo po Mem�aku. Wtedy w�a�nie przypomnia�o mi si� jedno zdarzenie z nieszcz�snej dziennikarskiej dzia�alno�ci Andrija Sydory-cza. Teraz my�l�, �e ta historia w ca�ej pe�ni ukazuje � m�wi�c ogl�dnie � �atwowierno�� Mem�aka. Jako� zaraz na pocz�tku swojej redakcyjnej kariery postanowi� opanowa� sztuk� fotografowania � c� to za dziennikarz, co nie wie, z kt�rej strony w aparat fotograficzny si� patrzy. W jakim� tanim sklepiku naby� �Amatora" za siedemdziesi�t rubli (jeszcze na stare pieni�dze). Po raz pierwszy mia� jecha� na prawdziw� delegacj�, wyobra�acie sobie pa�stwo t� niezgrabn� figur� na bocianich nogach, z dyndaj�cym na ramieniu czarnym pud�em. Mo�na p�kn�� ze �miechu... Uczepi� si� P(;dziwiatra jak rzep psiego ogona: mo�e co� pstrykn�� dla gazety. Naczelny rzuci� na odchodnym: �� Warto by da� fotk� do k�cika �Jak sp�dza� wolny czas?", mo�e jakie� brz�zki... Za chwil� P�dziwiatr zapomnia� ju� o tych brz�z-i ich. Ale dla Mem�aka polecenie � rzecz �wi�ta. Mia� \\ r�ci� nast�pnego dnia rano, zjawi� si� dopiero pod wiecz�r Wypompowany, z trudem cz�apa� przez podw�rze. Rzucili�my si� do okien. �Co was tak zatrzyma�o, towarzyszu Mem�ak?" � wypytujemy. Westchn�� ci�ko i zwracaj�c si� do naczelnego powiedzia�: �Nie mog�em wykona� waszego polecenia, Borysie Paw�owyczu. Calutki dzie� za tymi brz�zkami biega�em, ale u nas lasy sosnowe, zap�aka� si� mo�na, brz�zki ani na lekarstwo. Co teraz damy do naszej rubryki?" Pok�adali�my si� ze �miechu, zw�aszcza Iwan. Pe�no teraz w telewizji czy w gazetach uczonych dyskusji: jakie czynniki kszta�tuj� charakter cz�owieka? Kt�re elementy s� wrodzone, a kt�re nabyte w procesie wychowawczym? Geny jakie� wynale�li. Jasne, przy- 31 roda muruje fundament, nie darmo m�wi si�: charakter to ma po ojcu albo � po matce. Czasem dziedziczy si� nawet po dziadku czy babce � sam jestem �ywym przyk�adem. Ale chyba taki fundament nie zostaje przez ca�e �ycie bez zmian. Dialektyka m�wi wyra�nie: wszystko si� rozwija. A wi�c charakter te�. Przyroda dostarcza tylko kruszcu, �ycie roz�arza go na swoim rusz-- cie, wali w niego m�otem, i tak a� do ko�ca. Przy czym wcale nie przebiega to wolno, i r�wnomiernie. Je�li pozo