Jordan Penny - Zacznijmy od nowa
Szczegóły |
Tytuł |
Jordan Penny - Zacznijmy od nowa |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Jordan Penny - Zacznijmy od nowa PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Jordan Penny - Zacznijmy od nowa PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Jordan Penny - Zacznijmy od nowa - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Penny Jordan
Zacznijmy od nowa
Strona 2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Kate, nie masz poje˛cia, co sie˛ stało! Kiedy byłas´
u dentysty, John przynio´ sł sensacyjne wies´ ci. Przej-
muja˛ nasza˛ firme˛! Jutro zjawi sie˛ nowy szef i ze
wszystkimi przeprowadzi rozmowe˛.
Kate Vincent w milczeniu przetrawiła rozgora˛cz-
kowane komentarze kolez˙ anki. Przymkne˛ła powieki,
eksponuja˛c swe długie rze˛sy, i analizowała tres´ c´
informacji.
Pracowała w tej firmie zaledwie szes´ c´ miesie˛cy,
a wczes´ niej podczas studio´ w utrzymywała sie˛ z prac
dorywczych. Wpisała s´ wiez˙ o zdobyte kwalifikacje do
swego CV i postarała sie˛ o odpowiedzialna˛ posade˛.
Bez dyplomu mogła o niej tylko marzyc´ .
– Kto nas przeja˛ł? – spytała Laure˛, bawia˛c sie˛
pasmem kasztanowych włoso´ w.
Na zewna˛trz panował upał, za to w klimatyzowa-
nym wne˛trzu biura gos´ cił miły chło´ d.
– Tego John nie powiedział – odparła Laura, tłu-
mia˛c zachwyt.
Szczupła i zgrabna Kate wygla˛dała wprost wy-
strzałowo w s´ niez˙ nobiałej koszulce i czekoladowej
lnianej spo´ dnicy, kto´ ra˛ kupiły razem pod koniec
Strona 3
tegorocznej wyprzedaz˙ y. Laurze spo´ dnica wydała sie˛
nieciekawa, lecz na Kate sprawiała wraz˙ enie modnej
i kosztownej kreacji.
– Najwyraz´ niej do jutra wszystko ma byc´ zachowa-
ne w tajemnicy. – Wzrok Laury wyraz˙ ał rozczarowa-
nie. – Powinnis´ my sie˛ chyba tego spodziewac´ . Prze-
ciez˙ John od dawna przeba˛kiwał, z˙ e chce przejs´ c´ na
wczes´ niejsza˛ emeryture˛, tyle z˙ e nigdy nie było mowy
o sprzedaz˙ y firmy. On i Sheila nie maja˛ dzieci. Nie
nalez˙ało wie˛c oczekiwac´ , z˙e chcieliby dalej me˛czyc´ sie˛
z całym tym bałaganem, skoro moga˛ spe˛dzic´ jesien´
z˙ ycia w luksusowym apartamencie na Florydzie.
Słuchaja˛c z uwaga˛ sło´ w Laury, Kate wła˛czyła
komputer. John Loames z powodzeniem prowadził
firme˛ dostarczaja˛ca˛ przedsie˛biorstwom budowlanym
specjalistyczny sprze˛t, jednak od chwili, gdy rozpo-
cze˛ła prace˛ jako ksie˛gowa, z przykros´ cia˛ dostrzegała,
z˙ e John coraz mniej energicznie zabiega o nowe
kontrakty. Zdaniem Kate firma kryła w sobie wielki
potencjał, totez˙ nie zdziwiła sie˛ zbytnio, z˙ e bez trudu
znalazł sie˛ nabywca.
– Wszyscy martwia˛ sie˛, co teraz be˛dzie – zwierza-
ła sie˛ Laura. – Nikt nie chciałby stracic´ pracy.
– Przeje˛cie firmy wcale nie musi okazac´ sie˛ dopu-
stem boz˙ ym – stwierdziła spokojnie Kate. – Na rynku
usług jest jeszcze mno´ stwo miejsca do zagospodaro-
wania i z pewnos´ cia˛nie zabraknie dla nas pracy. O ile
oczywis´ cie nowy włas´ ciciel nie zamierza zlikwido-
wac´ naszej firmy jako konkurencji.
Strona 4
– Nawet tak nie mys´ l! – pisne˛ła Laura i zadrz˙ ała ze
strachu. – Włas´ nie wzie˛lis´ my z Royem kredyt hipo-
teczny na rozbudowe˛ domu. – Zarumieniła sie˛ spe-
szona. – Planujemy powie˛kszenie rodziny, a dziecko
musi miec´ wie˛cej miejsca. Strata pracy byłaby dla
mnie katastrofa˛. Aha, John chce, z˙ ebys´ my przyszli
jutro o wiele wczes´ niej niz˙ zwykle. Widocznie nowy
włas´ ciciel zapowiedział, z˙ e zjawi sie˛ o o´ smej.
– O o´ smej? – Kate przerwała lekture˛ poczty elek-
tronicznej i marszcza˛c czoło, zerkne˛ła zatroskana na
Laure˛. – John chce nas tu widziec´ juz˙ o o´ smej?
– Owszem.
Kate zbladła. Dotarcie do biura na o´ sma˛ rano było
dla niej niewykonalne. Przedszkole otwieraja˛ o o´ s-
mej, a ona musiałaby przyprowadzic´ Olliego najpo´ z´ -
niej o wpo´ ł do o´ smej, aby zda˛z˙ yc´ do pracy o wy-
znaczonej porze. Poczuła, jak z˙ oła˛dek zawia˛zuje sie˛
jej na supeł.
Z˙ adnej kobiecie nie jest łatwo pogodzic´ pracy na
pełny etat z obowia˛zkami matki, a co dopiero – samot-
nej matce rozpaczliwie usiłuja˛cej zapewnic´ dziecku
podwo´ jna˛ dawke˛ rodzicielskich uczuc´ .
Dochodził do tego draz˙ liwy szczego´ ł – Kate nie
powiadomiła pracodawcy o dziecku.
Doprawdy, ziemia zacze˛ła jej sie˛ usuwac´ spod no´ g.
Jak zawsze na mys´ l o Olliem dał znac´ o sobie
czysto biologiczny instynkt.
– Cos´ sie˛ stało? – zagadne˛ła zaniepokojona Laura.
– Nic, nic.
Strona 5
Nikt w pracy nie wiedział o istnieniu Olliego. Kate
podczas rozmowy kwalifikacyjnej zapobiegawczo
ani słowem nie wspomniała o swojej rodzinnej sytua-
cji, doskonale wiedza˛c, jak pracodawcy i koledzy
odnosza˛ sie˛ do perspektywy wspo´ łpracy z kobieta˛
wychowuja˛ca˛dziecko. A co´ z˙ dopiero samotna˛matka˛!
Od razu zorientowała sie˛, z˙ e John ma dos´ c´ konser-
watywne pogla˛dy: miejsce matki jest przy dzieciach
i kropka. A poniewaz˙ i stanowisko, i charakter pracy
bardzo odpowiadały Kate, spe˛dziła kilka bezsennych
nocy, zanim podje˛ła decyzje˛ o nieujawnianiu istnie-
nia Olliego.
Z natury prawdomo´ wna popadła w bolesny kon-
flikt z własnym sumieniem, lecz tłumaczyła sobie, z˙ e
przeciez˙ jej rozwo´ j zawodowy w ostatecznym roz-
rachunku słuz˙ y dobru dziecka.
Kate miała doskonałe kwalifikacje i mocne po-
stanowienie, z˙ e zapewni synowi przynajmniej takie
warunki, jakie miałby, gdyby nie odszedł od niej ma˛z˙ .
Ojciec Olliego... Te słowa budziły najgorsze skoja-
rzenia. Ze wszystkich zakamarko´ w duszy natych-
miast wypełzły frustracje. Mo´ wia˛c najkro´ cej: złamał
jej serce i odszedł w sina˛ dal.
Po pewnym czasie Kate doszła do wniosku, z˙ e
lepiej im bez niego, chociaz˙ jej zarobki wystarczały
zaledwie na spłate˛ kredytu za mały domek w uroczym
osiedlu kilkanas´ cie kilometro´ w za miastem, na wyna-
je˛cie w razie potrzeby opiekunki do dziecka, na
jedzenie i naprawde˛ niezbe˛dne wydatki.
Strona 6
Opiekunka do dziecka! Kate ze złos´ cia˛ zacisne˛ła
usta. Kto´ z˙ mo´ głby lepiej zaopiekowac´ sie˛ Oliverem
niz˙ ona? Status finansowy nie pozwalał jej jednak na
zrezygnowanie ze stałej pracy.
Znalazła sie˛ zaledwie na pierwszym szczeblu
drabiny, na kto´ ra˛ musiała wytrwale sie˛ wspinac´ , aby
zapewnic´ im obojgu godziwe z˙ ycie. Za dwa lata szef
działu miał przejs´ c´ na emeryture˛ i Kate skrycie
liczyła, z˙ e jes´ li sprawdzi sie˛ w pracy, John da jej
awans.
Zbliz˙ ały sie˛ jej dwudzieste pia˛te urodziny i pia˛te
urodziny Olliego. To juz˙ szo´ sty rok, jak odszedł ma˛z˙ .
Kate za wszelka˛ cene˛ musiała odgonic´ złe mys´ li, aby
nie zburzyły tak długo i mozolnie budowanego spo-
koju ducha.
Powinna skupic´ sie˛ na swojej przyszłos´ ci, nie
mys´ lec´ o przeszłos´ ci! Przeje˛cie firmy mogło ozna-
czac´ koniec nadziei na awans, lecz takz˙ e otwarcie
przed pracownikami nowych moz˙ liwos´ ci. Postanowi-
ła przeanalizowac´ ułoz˙ ona˛ z własnej inicjatywy liste˛
kliento´ w, kto´ rych nalez˙ało zache˛cic´ do złoz˙enia wie˛k-
szych zamo´ wien´ .
Kate, stoja˛c na progu niewielkiego osiedlowego
przedszkola, patrzyła, jak synek biegnie do niej z roz-
promieniona˛buzia˛, i poczuła wielka˛rados´ c´ i wzrusze-
nie. Ukle˛kła, mocno go obje˛ła, przytuliła policzek do
pachna˛cej, gładkiej dziecie˛cej szyjki i juz˙ wiedziała,
Strona 7
z˙ e bez wzgle˛du na skale˛ pos´ wie˛cen´ i wyrzeczen´ , urobi
re˛ce po łokcie dla Olliego.
Lekko marszcza˛c czoło, rozejrzała sie˛ po opus-
toszałej przedszkolnej salce. Wybrała mieszkanie
w podmiejskim osiedlu, aby zapewnic´ Olliemu po-
czucie przynalez˙ nos´ ci do lokalnej społecznos´ ci, dora-
stanie w atmosferze, kto´ rej sama w dziecin´ stwie nie
zaznała. Jednak oznaczało to dla niej dojazdy do
pracy, a dla Olliego – dłuz˙ sze niz˙ u innych dzieci
oczekiwanie, az˙ mama go odbierze.
Nigdy nie przypuszczała, z˙ e jej dziecko be˛dzie
wychowywało sie˛ jako jedynak, w rodzinie niepełnej,
skazane na ,,wyła˛cznos´ c´ ’’ matki. Pragne˛ła, aby z˙ ycie
jej dziecka ułoz˙ yło sie˛ zupełnie inaczej. Aby miało
dwoje kochaja˛cych rodzico´ w, rodzen´ stwo i pewnos´ c´ ,
z˙ e jest kochane i upragnione...
Bo´ l chwycił ja˛ za serce. To juz˙ pie˛c´ lat. Chyba
tylko kobieta pozbawiona poczucia własnej wartos´ ci
i szacunku do siebie mogła wcia˛z˙ kierowac´ mys´ li ku
me˛z˙ czyz´ nie, kto´ ry ja˛ zdradził i porzucił. Przysie˛gał
miłos´ c´ na wieki, przysie˛gał dzielic´ sie˛ marzeniami
i da˛z˙ eniami; nauczył ja˛ ufnos´ ci, a gdy posiadł jej
dziewicze ciało, szeptał do ucha, z˙ e chce dac´ jej
dziecko i wszystko mu zapewnic´ .
Oszukał ja˛, złamał serce, pozbawił złudzen´ i zo-
stawił sama˛. A przeciez˙ , aby z nim byc´ , posta˛piła
wbrew woli ciotki i wuja, kto´ rzy ja˛ wychowywali.
Poniewaz˙ nie podporza˛dkowała sie˛ opiekunom, zo-
stała przez nich wykle˛ta.
Strona 8
I wuj z ciotka˛ nie angaz˙ owali sie˛ emocjonalnie
i finansowo w wychowanie Olliego. Co prawda zapew-
nili kiedys´ dom osieroconej Kate, lecz zrobili to
z obowia˛zku, nie z miłos´ ci. A ona tak rozpaczliwie
potrzebowała miłos´ ci!
– Ollie zacza˛ł sie˛ niepokoic´ .
Ton wyrzutu w głosie przedszkolanki wyrwał Kate
z rozmys´ lan´ .
– Tak, wiem. Przepraszam za niewielkie spo´ z´ -
nienie. Był wypadek na obwodnicy.
Przedszkolanka, pulchna kobieta grubo po pie˛c´ -
dziesia˛tce, miała juz˙ własne wnuki. Mali podopieczni
uwielbiali ja˛, ale czuli respekt. Kate raz po raz słysza-
ła od syna kategoryczne stwierdzenia zaczynaja˛ce sie˛
od: ,,Ale Mary mo´ wi, z˙ e...’’.
Dziesie˛c´ minut po´ z´ niej Kate otworzyła drzwi ich
domku. Mieszkali w centrum osiedla. Frontowe okna
wychodziły na trawnik z oczkiem wodnym, na tyłach
zas´ rozcia˛gał sie˛ długi, wa˛ski pas ogro´ dka.
Ollie był dzieckiem dobrze zbudowanym, był na-
wet umie˛s´ niony. Cechy fizyczne, jak bujne, kre˛cone
czarne włosy, odziedziczył po ojcu, aczkolwiek nie
zdawał sobie z tego sprawy. Kate zdecydowała sie˛
odmo´ wic´ ojcu Olliego jakiegokolwiek miejsca w z˙ y-
ciu syna, pogodna zas´ natura chłopca sprawiła, z˙ e az˙
do niedawna bez zastrzez˙ en´ przyjmował fakt, z˙ e po
prostu nie ma ojca. Jednak pod wpływem nowego
przyjaciela z przedszkola, kto´ ry miał oboje rodzico´ w,
Ollie zacza˛ł zadawac´ trudne pytania.
Strona 9
Kate zmarszczyła czoło. Dotychczas potrafiła
udzielac´ zadowalaja˛cych odpowiedzi, ale widziała,
z jaka˛ zazdros´ cia˛ malec patrzy na wspo´ lne zabawy
George’a z jego ojcem Tomem Lawsonem.
Sean energicznie wydostał sie˛ z wygodnego mer-
cedesa i przez chwile˛ stał nieruchomo przed strzelis-
tym biurowcem. Szyty na miare˛ elegancki garnitur od
krawca z Saville Road nienagannie lez˙ ał na jego
smukłej sylwetce. Marynarka kryła szerokie barki
i muskularna˛ klatke˛ piersiowa˛. Pie˛kna˛ rzez´ be˛ mie˛s´ ni
Sean zawdzie˛czał latom haro´ wki na budowach. Cie˛z˙ -
ka˛ praca˛ przyczynił sie˛ do powstania niejednego
kilometra autostrady, niejednego osiedla. Wtedy jako
słabo wykształcony nastoletni robotnik przyrzekł so-
bie, z˙ e pewnego dnia odmieni swo´ j los i to on be˛dzie
wydawał pracownikom polecenia.
W dziecin´ stwie dosłownie walczył o jedzenie.
Porzucony przez matke˛ hipiske˛ jako pie˛ciolatek trafił
do sierocin´ ca. Na wieczorowe studia na wydziale
zarza˛dzania musiał zarabiac´ wyczerpuja˛ca˛ praca˛
w cia˛gu dnia. Na trzydzieste pierwsze urodziny spra-
wił sobie prezent: za dwadzies´ cia miliono´ w dolaro´ w
sprzedał firme˛ budowlana˛ stworzona˛ przez siebie od
podstaw. Gdyby chciał, mo´ głby juz˙ wies´ c´ dostatni
z˙ ywot emeryta. Ale to nie było w jego stylu. Widział,
jak wspaniały potencjał miały firmy w rodzaju tej
kierowanej przez Johna Loamesa. Chwycił okazje˛,
tak jak jacht chwyta wiatr w z˙ agle.
Strona 10
Miał zaledwie trzydzies´ ci pie˛c´ lat.
Z przeje˛tym przedsie˛biorstwem wia˛zał wielkie
plany, a do ich realizacji potrzebował odpowiedniego
personelu – ambitnego, oddanego, pełnego energii
i entuzjazmu. Tego ranka miał poznac´ swoich pra-
cowniko´ w. Zamierzał ocenic´ ich w ten sam sposo´ b,
w jaki oceniał ludzi, kto´ rych przed laty przyja˛ł do
pracy w swojej pierwszej firmie – poprzez indywidu-
alne rozmowy. Dopiero potem chciał zabrac´ sie˛ do
przestudiowania akt osobowych.
Sean był urzekaja˛co przystojny. Poranne słon´ ce
jeszcze wyostrzało jego rysy. Bruzdy biegna˛ce od
nosa do ka˛ciko´ w ust dodawały mu stanowczos´ ci.
Sprawiał wraz˙ enie człowieka, kto´ ry niecze˛sto sie˛
us´ miecha. Z cyniczna˛ otwartos´ cia˛ manifestował swa˛
atrakcyjnos´ c´ , a jej wyrazem były tez˙ intensywnie
błe˛kitne oczy.
Przechodza˛ca włas´ nie ulica˛ dziewczyna przysta-
ne˛ła i posłała mu pełne zache˛ty spojrzenie.
Sean, gromadza˛c kolejne miliony na koncie, spoty-
kał na swej drodze nieziemsko pie˛kne kobiety, wie-
dział jednak doskonale, z˙ e z˙ adna z nich nie spojrzała-
by na niego, kiedy był młody i bez grosza.
Przeszedł długi szlak. A ile jeszcze drogi miał
przed soba˛? Gdzie był kres tej we˛dro´ wki?
Zamkna˛ł samocho´ d i ruszył w strone˛ biurowca.
Pot skraplał sie˛ na czole Kate, kiedy usiłowała
siła˛ woli zmienic´ kolor s´ wiateł sygnalizacyjnych.
Strona 11
Jej z˙ oła˛dek skurczył sie˛ do rozmiaro´ w twardego
orzecha.
Poprzedniego wieczoru schowała dume˛ do kiesze-
ni i poprosiła Carol, matke˛ przyjaciela Olliego, Geor-
ge’a, z˙ eby rano odprowadziła obu chłopco´ w do
przedszkola. Nienawidziła siebie za te˛ decyzje˛. Po-
traktowała syna jak kosz z bielizna˛ przygotowana˛ do
odniesienia do magla.
Do diabła, dlaczego nowy włas´ ciciel uparł sie˛ na
tak wczesna˛ godzine˛ rozpocze˛cia pracy? Bezmys´ l-
nos´ c´ czy złos´ liwos´ c´ ? Tak czy siak, nie wro´ z˙ yło to
dobrze przyszłos´ ci Kate w firmie.
No i stało sie˛. Wypadek na skrzyz˙ owaniu i kilo-
metrowy korek. Juz˙ dziesie˛c´ po o´ smej, a do biura
miała co najmniej dziesie˛c´ minut jazdy...
Wpo´ ł do dziewia˛tej! Zaciskaja˛c ze˛by, Kate jak
burza wpadła do gmachu. Istniał cien´ nadziei, z˙ e
ws´ liz´ nie sie˛ dyskretnie na wcia˛z˙ trwaja˛ce spotkanie.
Niestety, koledzy akurat zacze˛li wychodzic´ z gabine-
tu Johna.
– Spo´ z´ niłas´ sie˛ – szepne˛ła Laura. – Co sie˛ stało?
Na zatłoczonym, gwarnym korytarzu nie było wa-
runko´ w do szczerej rozmowy.
– Po´ z´ niej ci opowiem, bo...
Kate zamarła na widok me˛z˙ czyzn wyłaniaja˛cych
sie˛ z pokoju. Jeden z nich to John, a drugi...
Jej były ma˛z˙ !
– A moz˙ e usłysze˛ wyjas´ nienie? Od razu?
Strona 12
S´ wietnie pamie˛tała ten aksamitny głos, pobrzmie-
waja˛cy chłodnym echem.
Wszyscy zerkne˛li na Kate z zainteresowaniem.
Pro´ bowała błyskawicznie otrza˛sna˛c´ sie˛ z szoku.
John miał zakłopotana˛ mine˛.
– Sean, wydaje mi sie˛... jestem przekonany, z˙ e...
– Prosze˛ do gabinetu! – polecił Sean tonem nie-
znosza˛cym sprzeciwu, ignoruja˛c pro´ be˛ załagodzenia
sytuacji przez Loamesa.
Przytrzymał otwarte drzwi, dopo´ ki Kate nie weszła
do s´ rodka. Przez chwile˛ ich spojrzenia skrzyz˙ owały
sie˛ i stoczyły kro´ tka˛, nierozstrzygnie˛ta˛ bitwe˛.
Były ma˛z˙ nowym szefem! Oto los zadał jej cios
poniz˙ ej pasa.
Kiedy Sean odszedł z jej z˙ ycia, aby zwia˛zac´ sie˛
z inna˛ kobieta˛, Kate modliła sie˛, aby go nigdy wie˛cej
nie spotkac´ . Oddała mu wszystko, co miała: zerwała
kontakt z ciotka˛ i wujem i bez reszty zaangaz˙ owała
sie˛ w ich zwia˛zek. Pomagała me˛z˙ owi, dodawała otu-
chy, wspierała na kaz˙ dym kroku, ale to mu nie wy-
starczało. Kate mu nie wystarczała. Pomogła osia˛g-
na˛c´ sukces, lecz wtedy okazało sie˛, z˙ e nie jest juz˙
wystarczaja˛co dobra.
Wstrzymała oddech. Bała sie˛, z˙ e jes´ li wypus´ ci
nagromadzone w płucach powietrze, zacznie sie˛
trza˛s´ c´ , a wtedy da Seanowi satysfakcje˛, z˙ e zapanował
nad jej emocjami.
Doskonale pamie˛tała wyzywaja˛ce spojrzenie suro-
wych błe˛kitnych oczu. Patrzył tak na nia˛, kiedy sie˛
Strona 13
poznali. Nie pozwolił sie˛ zignorowac´ . Nikt nie miał
prawa go ignorowac´ .
– Kate jest bardzo... – John pro´ bował wysta˛pic´
w jej obronie.
– Dzie˛kuje˛, John. Poradze˛ sobie – przerwał Sean,
zamykaja˛c drzwi i zostawiaja˛c Loamesa za drzwiami
do niedawna jego gabinetu!
– Jestes´ teraz Kate? – zagadna˛ł ponurym tonem.
– A co sie˛ stało z dawna˛ Kathy?
Brzmienie głosu wymawiaja˛cego jej prawdziwe
imie˛ obudziło mno´ stwo złych wspomnien´ . Strofował
ja˛ juz˙ przy pierwszym spotkaniu, twierdza˛c, z˙e dziew-
czyna z jej sfery nie powinna przyjmowac´ zaprosze-
nia do tan´ ca od takiego prostaka jak on. Wtedy nosiła
imie˛ Kathy... Dos´ c´ ! Zamkne˛ła puszke˛ pełna˛ złych
wspomnien´ i dumnie uniosła głowe˛.
– Kathy juz˙ nie istnieje! – Rozes´ miała sie˛ gorzkim
s´ miechem. – Ty ja˛ zniszczyłes´ , tak jak zniszczyłes´
nasze małz˙ en´ stwo.
– Ciekawe zatem, jakie nosisz nazwisko? – rzucił
napastliwie, ochryple, usiłuja˛c ukryc´ zdenerwowanie.
– Vincent – odparła chłodnym tonem.
– Vincent? – upewnił sie˛ zaskoczony.
– Owszem. Kate Vincent. Nie sa˛dziłes´ chyba, z˙ e
zachowam twoje nazwisko. Nie chciałam tez˙ wracac´
do nazwiska ciotki i wuja. Ostatecznie oni mnie
odrzucili.
– Wyszłas´ ponownie za ma˛z˙ tylko po to, z˙ eby
zmienic´ nazwisko?
Strona 14
Wyczuła w głosie Seana pogarde˛. Jej oczy pociem-
niały z gniewu.
– Dlaczego sie˛ spo´ z´ niłas´ ? – zmienił temat, przy-
puszczaja˛c atak z drugiej strony. – Ma˛z˙ nie wypus´ cił
cie˛ z ło´ z˙ ka?
Twarz Kate oblała sie˛ rumien´ cem furii.
– Nie mys´ l sobie, z˙ e...
Przerwała w po´ ł zdania. Cisna˛cy sie˛ potok sło´ w
zablokował gardło, a pamie˛c´ podsune˛ła miłe obrazy.
Sean budzi ja˛ rano seria˛ delikatnych pocałunko´ w...
ona otwiera oczy... a wtedy...
Wspomnienia były tak z˙ ywe, tak realne, z˙ e jej
ciałem wstrza˛sna˛ł dreszcz. Mimo wszystko chciała
zbudowac´ z najpie˛kniejszych wspomnien´ mur obron-
ny. Ochronic´ miłos´ c´ , kto´ ra kiedys´ poła˛czyła ja˛ i Sea-
na, lecz została przez niego zniszczona, okrutnie
i z rozmysłem.
Nie powinna zapominac´ o własnej godnos´ ci. To
dobrze, z˙ e Sean uznał ja˛ za me˛z˙ atke˛. Czy oz˙ enił sie˛
z kobieta˛, dla kto´ rej kiedys´ porzucił z˙ one˛?
Zadzwonił jego telefon komo´ rkowy. Zmarszczył
brwi i kazał Kate wyjs´ c´ . Zda˛z˙ yła jeszcze usłyszec´
dobiegaja˛cy ze słuchawki kobiecy głos: ,,Sean, ko-
chanie...’’.
Laura zastała˛ja˛w ferworze porza˛dkowania biurka.
– Co ty wyprawiasz?
– Sprza˛tam po sobie – wyjas´ niła Kate bez ogro´ -
dek. – Nie zostawie˛ przeciez˙ bałaganu.
Strona 15
– Odchodzisz? – Mina Laury wyraz˙ ała szok i kon-
sternacje˛. – Wywalił cie˛ za to spo´ z´ nienie?
Kate rozes´ miała sie˛ ironicznie.
– Nie wylał mnie. Odchodze˛, z˙ eby tak powie-
dziec´ , profilaktycznie, zanim zostane˛ wylana.
– Nie ro´ b tego, Kate! – zaprotestowała Laura.
– Pechowo wystartowałas´ z nowym szefem, prawda?
Laura nie miała zdolnos´ ci dyplomatycznych, to
fakt, stwierdziła Kate na widok zakłopotanej twarzy
kolez˙ anki.
– Ty cos´ wiesz! – postanowiła wycisna˛c´ z Laury,
ile sie˛ da.
– Co´ z˙ , z pewnos´ cia˛ nie chciał byc´ niesprawied-
liwy czy nieuprzejmy... Słyszałam, jak Sean zapytał
Johna, gdzie jestes´ – wyznała Laura, nie bez wahania.
– Jestem pewna, z˙ e potraktuje cie˛ wyrozumiale. Spra-
wia bardzo miłe wraz˙ enie.
Miłe wraz˙ enie! Sean! Kate z trudem stłumiła wy-
buch szyderczego s´ miechu. Wiele dałoby sie˛ powie-
dziec´ o Seanie, lecz nie to, z˙ e robi miłe wraz˙ enie,
nawet przy pobiez˙ nej znajomos´ ci.
Pewny siebie, grubosko´ rny samiec, atrakcyjny
dran´ , na kto´ rego widok kobiety maja˛ kolana jak
z waty, a ich zmysły eksploduja˛. Cały Sean!
Kate zno´ w dopus´ ciła do siebie niechciane mys´ li.
Zno´ w pozwoliła sobie na słabos´ c´ . Zaczerwieniona po
uszy wła˛czyła komputer i zacze˛ła stukac´ w klawiature˛.
– Bogu dzie˛ki, z˙ e zmieniłas´ decyzje˛ – pochwaliła
ja˛ Laura z ulga˛.
Strona 16
– Wcale nie. – Kate pokre˛ciła głowa˛. – Włas´ nie
pisze˛ wymo´ wienie.
– O, Boz˙ e! – je˛kne˛ła przeraz˙ ona Laura.
Przez chwile˛ pro´ bowała odwies´ c´ kolez˙ anke˛ od
kategorycznej decyzji, ale Kate uparcie trwała przy
swoim postanowieniu.
Sprawdziła tekst, wydrukowała, włoz˙ yła do koper-
ty i doła˛czyła do firmowej korespondencji. Po skon´ -
czonym zadaniu ruszyła do drzwi.
– Doka˛d sie˛ wybierasz? – Laura wystraszyła sie˛
nie na z˙ arty.
– Odchodze˛. – Kate cierpliwie udzieliła kolejnej
oczywistej dla niej odpowiedzi. – Napisałam podanie
o zwolnienie. Z mojego punktu widzenia juz˙ tu nie
pracuje˛!
– Alez˙ nie moz˙ esz tak odejs´ c´ , nikomu nic nie
mo´ wia˛c!
– Nie moge˛? To popatrz!
Kate spokojnie podeszła do drzwi. Na zewna˛trz
trzymała fason, ale w s´ rodku zamieniła sie˛ w galarete˛.
Musiała za wszelka˛ cene˛ wzia˛c´ sie˛ w gars´ c´ .
Kathy tu pracuje! Skon´ czywszy rozmowe˛ z z˙ ona˛
doradcy finansowego, Sean zacza˛ł niespokojnie cho-
dzic´ po gabinecie. Kobieta zaprosiła go na wieczorne
przyje˛cie, ale Sean nie chadzał na przyje˛cia. Prychna˛ł
ironicznie. Zanim poznał Kathy, nie wiedział nawet,
jak poprawnie posługiwac´ sie˛ sztuc´ cami. To ona
z wielkim taktem nauczyła go zasad zachowania sie˛
Strona 17
przy stole. Delikatnie ociosała dzikusa i prostaka.
A on...
Ws´ ciekły podszedł do okna i wyjrzał na ulice˛. Po
rozwodzie celowo nie s´ ledził loso´ w Kathy. Uwaz˙ ał,
z˙ e to bez sensu. Małz˙ en´ stwo sie˛ skon´ czyło, sowicie
wyposaz˙ ył była˛ z˙ one˛ na dalsza˛ droge˛ z˙ ycia. Co´ z˙
z tego, z˙ e odesłała nietknie˛ta˛ sume˛ jego adwokatowi.
Za kogo wyszła powto´ rnie za ma˛z˙ ? Kiedy?
Zerkna˛ł na biurko. Czekała go lektura akt per-
sonelu.
Strona 18
ROZDZIAŁ DRUGI
Niezdarnie wydostaja˛c sie˛ z samochodu, Kate do-
szła do wniosku, z˙ e w ogo´ le nie powinna siadac´ za
kierownica˛. Dygotała na całym ciele i nie miała
poje˛cia, w jaki sposo´ b zdołała dotrzec´ do domu.
Jechała jak w malignie, osaczona przez napływaja˛ce
falami paniczny strach i ws´ ciekłos´ c´ .
– Kate!
Z udawanym luzem i us´ miechem powitała Carol,
sa˛siadke˛ i przyjacio´ łke˛, kto´ ra wyszła jej naprzeciw.
– Co tu robisz tak wczes´ nie? Czyz˙ by rozmowa
z szefem przebiegła tak wspaniale, z˙ e dostałas´ wolny
dzien´ ? – zaz˙ artowała Carol.
Kate otworzyła usta, aby udzielic´ zdawkowej, dow-
cipnej odpowiedzi, lecz ku własnemu zaskoczeniu
emocje nie pozwoliły jej na kłamstwo.
– Złoz˙ yłam wymo´ wienie – os´ wiadczyła drz˙ a˛cymi
wargami. – Bo... musiałam tak posta˛pic´ . Mo´ j nowy
szef okazał sie˛... moim byłym me˛z˙ em!
Wybuchne˛ła szlochem i zacze˛ła sie˛ trza˛s´ c´ jak osika.
– Chodz´ ze mna˛ do domu – zaproponowała Carol
łagodnym, matczynym tonem. – Opowiesz mi
o wszystkim.
Strona 19
Dziesie˛c´ minut po´ z´ niej, kiedy siedziały przy ka-
wie, gawe˛dza˛c o dzieciach, Carol uznała, z˙ e Kate
ochłone˛ła na tyle, by poruszyc´ draz˙ liwy temat.
– Nie namawiam cie˛ do zwierzen´ , ale jes´ li uwa-
z˙ asz, z˙ e lepiej sie˛ poczujesz, wyrzucaja˛c z siebie
truja˛ce problemy, potraktuj mnie jak ga˛bke˛. Be˛de˛
milczec´ jak gro´ b. – Nie doczekawszy sie˛ reakcji Kate,
kto´ ra siedziała nieruchomo, kurczowo s´ ciskaja˛c ku-
bek, cia˛gne˛ła niezraz˙ ona: – Jes´ li chcesz, nic nie pisne˛
nawet Tomowi.
Kate powoli obro´ ciła głowe˛ ku sa˛siadce. Widac´
było, z˙ e wcia˛z˙ nie otrza˛sne˛ła sie˛ z szoku. Wzie˛ła
głe˛boki oddech i zacze˛ła mo´ wic´ , powoli, z trudem
dobieraja˛c słowa.
– Poznałam Seana w wieku osiemnastu lat. Budo-
wał droge˛ dojazdowa˛ do domu mojego wujostwa
i naszych sa˛siado´ w. Było upalne lato, a on pracował
do pasa nagi, ubrany tylko w wytarte, obcisłe dz˙ insy...
– Ho, ho! Seksowny. Juz˙ sobie wyobraz˙ am te˛
scene˛. – Carol us´ miechne˛ła sie˛, zache˛caja˛c Kate do
dalszego cia˛gu opowies´ ci, ucieszona, z˙ e w jej oczach
widac´ iskierki oz˙ ywienia.
– Szłam zwykle droga˛ obok budowy, z˙ eby mo´ c na
niego popatrzec´ . Nawet nie przypuszczałam, z˙ e zwro´ -
cił na mnie uwage˛, az˙ pewnego wieczoru, w miej-
scowej dyskotece, poprosił mnie do tan´ ca. Jednak
obserwowac´ z daleka nieznajomego robotnika i snuc´
nieskromne fantazje to jedno, a miec´ do czynienia
z człowiekiem z krwi i kos´ ci to drugie. Wystraszyłam
Strona 20
sie˛. On mnie onies´ mielał. Byłam naiwna˛ osiemnasto-
latka˛ i obecnos´ c´ tak atrakcyjnego me˛z˙ czyzny po
prostu mnie przytłaczała. Niestety, on pomys´ lał, z˙ e go
odtra˛cam i... – Pokre˛ciła bezradnie głowa˛. – Wtedy
nie wiedziałam, z˙ e Sean podobnie jak ja miał nie-
szcze˛s´ liwe, samotne dziecin´ stwo, z kto´ rego wynio´ sł
postanowienie, aby sie˛ nie poddac´ , ale odnies´ c´ z˙ ycio-
wy sukces. Teraz rozumiem, z˙ e stanowiłam dla niego
swoiste wyzwanie, gdyz˙ pochodziłam z innego, lep-
szego s´ rodowiska. Byłam cenna˛ zdobycza˛. Warta˛
nawet małz˙ en´ stwa. Kiedy juz˙ odnio´ sł sukces, uznał
mnie za zdobycz nie dos´ c´ zaspokajaja˛ca˛ jego ambi-
cje. Miał pienia˛dze, za kto´ re mo´ gł sobie pozwolic´ na
wie˛cej. Na kogos´ lepszego niz˙ ja.
W głosie Kate pobrzmiewał bo´ l i zawo´ d.
– Nie ulega wa˛tpliwos´ ci, z˙ e bardzo go kochałas´
– stwierdziła cicho Carol.
– Kochałam? – Kate pows´ cia˛gne˛ła przypływ
emocji. – Tak, bezwarunkowo, s´ lepo, głupio. Teraz
zdaje˛ sobie z tego sprawe˛. Wierzyłam, z˙ e on darzy
mnie podobnym uczuciem!
– Biedna Kate! – W oczach Carol rozbłysły łzy
wspo´ łczucia i odruchowo chwyciła sa˛siadke˛ za re˛ke˛.
Kate z trudem przełkne˛ła s´ line˛ i podchwyciła
urwany wa˛tek.
– Ciotka i wuj byli ws´ ciekli, kiedy wydało sie˛, z˙ e
chodze˛ na randki z Seanem. Wyszło na jaw, z˙ e ciotka
nigdy nie lubiła mojej matki, a swojej bratowej.
Zagroziła, z˙ e jes´ li nie zerwe˛ z Seanem, przestana˛