7531
Szczegóły |
Tytuł |
7531 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7531 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7531 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7531 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Karl Hans Strobl
R�KOPIS ZNALEZIONY W KLASZTORZE SANTA ESPERANZA
(Das Manuskript des Juan Serrano)
Profesor Osten�Seckher, zas�u�ony badacz d�ungli w g�rnej Amazonii i przyleg�ych And�w
peruwia�skich, dokona� podczas swojej ostatniej podr�y po�udniowo�ameryka�skiej nader
osobliwego odkrycia. W kalsztorze Santa Esperanza, po�o�onym w trudno dost�pnym masywie
g�rskim mniej wi�cej na poziomie Mont Blanc, uda�o mu si� wyszpera� stary r�kopis opowiadaj�cy
o losie jednego z uczestnik�w wielkich wypraw z czas�w konkwisty. By� nim Juan Serrano, autor
odnalezionej przez profesora relacji, towarzysz Magalhaesa w jego pierwszej wyprawie dooko�a
globu, o kt�rym poza tym nic bli�szego nie wiadomo. Wszak�e tyle jest wiadomo, �e po krwawej
uczcie na wyspie Zubu, gdzie krajowcy wyr�n�li hiszpa�skich �eglarzy, pojawi� si� na pla�y i
b�aga� przyzywaj�c imienia Bo�ego i Naj�wi�tszej Marii Panny stoj�cych w zatoce na kotwicy
pozosta�ych towarzyszy o wykupienie go z r�k tubylc�w. Aczkolwiek jednak ranny, zbroczony
krwi� i sp�tany wi�zami wzbudzi� m�g� wsp�czucie i w najbardziej zatwardzia�ym sercu, i chocia�
okup w postaci dw�ch samopa��w, dw�ch sztab �elaza i kilku sztuk sukna nie by� bynajmniej
wyg�rowany, to przecie� dowodz�cy okr�tem Juan Carvajo nie przysta� na to i podni�s�wszy
kotwic� odbi� na pe�ne morze. Pigafetta, kt�ry da� nam opis podr�y Magalhaesa, jest w swojej
relacji zdania, �e Carvajo dlatego pozostawi� nieszcz�nika w r�kach tubylc�w, aby nie pozbywa�
si� dow�dztwa okr�tu, kt�re przekaza� mu Serrano przed zej�ciem na l�d. By� mo�e obawia� si� te�
jakiego� podst�pu ze strony wyspiarzy i nie chcia� nara�a� na zguby reszty za�ogi. Dodajmy
jeszcze, �e wydarzy�o si� to 1 maja 1521 roku, po tym, jak kr�tko wcze�niej, bo 27 kwietnia,
Maga1haes zgin�� z r�k dzikich na innej pobliskiej wyspie o nazwie Matan. Jak� drog� zapiski
Juana Serrano dosta�y si� do klasztoru Santa Esperanza, nie uda�o si� profesorowi ustali�. Mo�na
zapewne przyj��, �e jaki� hiszpa�ski �eglarz w po�niejszych czasach natkn�� si� na ten r�kopis u
tubylc�w, wszed� w jego posiadanie i zabra� ze sob� do Ameryki Po�udniowej, gdzie niewiadomym
sposobem trafi� on nast�pnie do klasztoru. Ale pozw�lmy ju� teraz m�wi� samemu r�kopisowi,
kt�ry przytaczamy tu w mo�liwie najwierniejszym t�umaczeniu:
W Imi� Boga Ojca, Syna i Ducha �wi�tego. Amen. Ja, Juan Serrano, najpierw kapitan na
"Santiago", a potem na "Conception", spisuj� te s�owa w obliczu nadchodz�cej �mierci, bez nadziei,
�e kiedykolwiek pochyl� si� nad nimi oczy moich ziomk�w. Tym niemniej jednak, gdyby
zrz�dzeniem Opatrzno�ci Boskiej mia�by je kiedy� czyta� jaki� Hiszpan czy Portugalczyk (bowiem
nie �ywi� nienawi�ci do Portugalczyk�w, sam b�d�c z urodzenia Portugalczykiem), to niech
we�mie na ich przyk�adzie pod rozwag�, na jakie� to pr�by wystawia nas, biednych grzesznik�w,
szatan, jak�e s�abymi jeste�my z natury i jak osobliwymi s� w og�le ca�e nasze �ycie i �mier�. I
niech�e czytelnik ten zechce nast�pnie odm�wi� modlitw� za zbawienie mojej duszy, je�eli to
b�dzie mo�liwe, najlepiej w ko�ciele Santa Maria de la Victoria de Triana w Sewilli, gdzie
Magalhaes odbiera� cesarsk� flag� z r�k Sancho Martineza de Leiva.
Po zg�adzeniu moich towarzyszy przez zdradzieckiego kr�la wyspiarzy zawleczono mnie na
pla��. Tam pozosta�a na okr�cie za�oga nie zwa�aj�c na moje krzyki i b�agania, aby dostarczono na
l�d okup za mnie, postawi�a �agle i odp�yn�wszy pozostawi�a mnie na pastw� tubylcom. I sta�o si�
tak, chocia� Juan Carvajo by� moim ojcem chrzestnym, i chocia� zaklina�em go na pami�� jego
w�asnej matki i na rany Chrystusa, aby nie wydawa� mnie tutaj na pewn� �mier�. Kiedy
zobaczy�em, �e pr�ne s� moje b�agania i zakl�cia, ow�adn�y mn� rozpacz i straszliwy gniew.
Pocz��em przeklina� Hiszpani�, towarzyszy i samego siebie prosz�c Boga, aby w dzie� S�du
Ostatecznego za��da� od Juana Carvajo rachunku za moje �ycie. Mam te� nadziej�, �e moja kl�twa
przynios�a rych�o temu okrutnemu cz�owiekowi, zbrodniarzowi i mojemu ojcu chrzestnemu
nieszcz�cie i rych�� �mier�. Wiem, �e niechrze�cija�skie to i poga�skie �yczenie, co niech zechce
mi wybaczy� �wi�ta Dziewica w swojej �asce.
Tak wi�c sam pozosta�em na wyspie. Po odp�yni�ciu okr�tu odprowadzono mnie z powrotem
do wioski. Kr�l wyspiarzy mia� tam zadecydowa� o moim dalszym losie. Sta�em si� powodem
wielkiego zbiegowiska i przedmiotem nienawistnych atak�w ze strony kobiet i dzieci, kt�re
obrzuca�y mnie grudami ziemi, muszlami i kamieniami, rani�c mnie na ca�ym ciele. Zadawany mi
b�l otrze�wi� mnie jednak w�wczas i postanowi�em okaza� dum� wobec tubylc�w i zachowaniem
swoim da� im dow�d, �e nie obawiam si� �mierci. Wyprostowa�em si� i z podniesion� g�ow�
kroczy�em dalej w�r�d konwojuj�cych mnie wojownik�w. Doprowadzono mnie do chaty kr�la,
gdzie uprzednio odbywa�a si� uczta i gdzie zostali�my tak zdradziecko napadni�ci. Domostwo
otacza�a palisada z ostrych pali, na kt�rych wisia�y teraz ponadziewane zw�oki moich towarzyszy.
Po wej�ciu do �rodka ujrza�em kr�la spoczywaj�cego na swoim �o�u, a u jego st�p rozci�gni�te na
ziemi jakie� cia�o. Post�piwszy bli�ej, rozpozna�em w le��cym Duarte Barbos�, kt�ry, podobnie jak
i ja, zosta� podczas napadu tylko ranny. Biedak le�a� teraz z rozci�tym brzuchem, tak �e wszystkie
wn�trzno�ci by�y na wierzchu. Kr�l grzeba� obydwiema r�kami w jamie brzusznej, wyszarpa� naraz
gar�� t�uszczu przynercza i wpakowa� to sobie do ust. Duarte Barbosa �y� jednak wci�� jeszcze i
j�cza� przera�liwie. Zobaczywszy i rozpoznawszy mnie, j�� mnie prosi� na wszystkie �wi�to�ci i
zbawienie mojej duszy, abym go dobi�. Lecz r�wnie dobrze m�g�by o to prosi� kamie�, czy belk� w
tej chacie, by�em bowiem skutecznie skr�powany. Nie mog� wszelako w tym miejscu nie
nadmieni�, �e Barbosa skupi� na sobie szczeg�lnie zawzi�t� nienawi�� tych dzikus�w (tak ich
musz� nazywa�, chocia� wszyscy oni przyj�li wcze�niej �wi�ty chrzest) przez to, �e �jak to le�a�o
w jego usposobieniu �zniewoli� wiele niewiast na wyspie. Uczyni� je sobie do tego stopnia
powolnymi, �e gniew zagotowa� si� w sercach ich m��w, i tylko twardej r�ce Magalhaesa trzeba
przypisa�, �e do buntu nie dosz�o wcze�niej.
Tymczasem kr�l zwr�ci� si� ku mnie i przem�wi� w swoim narzeczu. Kiedy sko�czy�,
wysun�� si� do przodu Henrique. By� to niewolnik Magalhaesa z Malakki; towarzyszy� mu do
Portugalii i Hiszpanii, a potem wok� ca�ego niemal globu z powrotem w swoje tutejsze, rodzinne
strony. Po �mierci Magalhaesa uciek� od nas. Ten�e Henrique, kt�ry s�u�y� nam te� jako t�umacz,
prze�o�y� mi teraz s�owa kr�la: z zachowania moich w�asnych towarzyszy �powiada� �wnosi�
mog�, jakim�e to niewiernym i zdradzieckim ludem s� Hiszpanie, kt�rzy ze strachu przed kr�lem
porzucili mnie tutaj bez lito�ci. Krew wzburzy�a si� we mnie na to i odpowiedzia�em kr�lowi
(poprzez usta Henrique), �e sam da� przyk�ad najczarniejszej niewierno�ci i zdrady, bo przecie� na
r�ce Magalhaesa z�o�y� przysi�g� na podda�stwo i wierno�� koronie hiszpa�skiej, otrzyma� nadto
za �ask� Bo�� sakrament chrztu �wi�tego, za kt�rego przyczyn� m�g� pozby� si� swojego
poga�skiego imienia Rajah Humabon i wej�� w posiadanie dumnego imienia Carlo, kt�re nosi sam
nasz cesarski majestat. Wszelako �ci�gn��em �okaza� si� go zupe�nie niegodny, tak �e nie mog�
traktowa� go pomimo chrztu inaczej ni� najszkaradniejszego poganina i ba�wochwalc�.
Kr�l skrzywi� si� tylko na moj� odpowied� i powiedzia� mi z kolei, �e Jego Cesarski Majestat
Karol V nic go nie obchodzi, a mnie wystarczy popatrze� na Duarte Barbos�, abym sobie
u�wiadomi�, co mnie niebawem czeka. Sko�czywszy m�wi� klasn�� w r�ce, na co wesz�a do chaty
para dziewcz�t przyodzianych tylko w przepaski z listowia na biodrach i maj�cych lekko zas�oni�te
twarze. W r�kach trzyma�y kamienne no�e; rozpocz�y te� zaraz powolny taniec: wok� konaj�cego
Barbosy, a po chwili, na znak dany przez kr�la, zatopi�y mu w sercu swoje no�e. Ucich�y j�ki
nieszcz�nika, a ja skierowa�em w my�lach dzi�kczynn� modlitw� do swojego patrona na
okoliczno�� uwolnienia towarzysza z jego m�czarni.
Wyprowadzono mnie teraz z chaty. Przechodz�c wzd�u� palisady policzy�em wisz�ce cia�a i
zorientowa�em si�, �e by�o ich tylko dwadzie�cia jeden, zatem jeszcze jeden z nas, jak to sobie
u�wiadomi�em, musia� ocale�. W dwudziestu siedmiu zeszli�my mianowicie na l�d, z czego Juan
Carvajo i profos okr�towy od razu powr�cili na pok�ad wietrz�c jakie� niebezpiecze�stwo.
Henrique uciek�. Barbosa le�a� w chacie, a ja jeszcze �y�em; na s�upach palisady winno wobec tego
wisie� w�a�ciwie dwadzie�cia dwoje zw�ok.
Niczego wi�cej nie zd��y�em zauwa�y�, bowiem stan�li�my wkr�tce przed chat� maj�c�
s�u�y� za moje chwilowe wi�zienie. Przywi�zano mnie tam w �rodku do drewnianego pala
surowymi rzemieniami tak mocno, i� wydawa�o si�, �e krew try�nie zaraz spod napi�tej sk�ry.
Pod wiecz�r zaszed� do mnie wspomniany Henrique, usiad� przede mn� i pocz�� mi w
szczeg�ach opowiada�, jakim to torturom poddany zostan� przed �mierci�, oraz �e ca�a wyspa
cieszy si� ju� z g�ry na to radosne wydarzenie. Oczy p�on�y mu przy tym strasznie, a twarz
wykrzywi� okropny grymas, jakby to sam szatan w niego wst�pi�. Powiedzia� mi na koniec, �e to on
osobi�cie przy pomocy czterech innych kr�l�w na Zubu i Rajaha Humabona, kt�rego przekona� do
zdrady, przygotowa� bunt i rze� naszych ludzi. Doda� jeszcze, �e cieszy si� mog�c wreszcie
pom�ci� swoje uprowadzenie z rodzinnych stron i d�ugoletni� niewol�. Pozna�em w�wczas, �e i ten
niewolnik, aczkolwiek od dawna ochrzczony i od dawna nosz�cy chrze�cija�skie imi�, podobnie
jak i wszyscy pozostali wyspiarze tak�e pozosta� poganinem.
Z zapadni�ciem ciemno�ci opu�ci� mnie, natomiast przysz�y do chaty owe dziewczyny, kt�re
u�mierci�y Duarte Barbos�. Usiad�y po mojej lewej i prawej stronie ze swoimi no�ami w d�oniach, z
czego zrozumia�em, �e b�d� mnie pilnowa�. Z zewn�trz s�ycha� by�o jednak i m�skie g�osy, tak
wi�c zda�em sobie spraw�, �e postanowiono mnie pilnowa� szczeg�lnie ostro�nie, aby wykluczy�
jak�kolwiek mo�liwo�� ucieczki. Os�ab�em wszelako tak bardzo z powodu du�ego up�ywu krwi, �e
nie mog�o by� tak czy inaczej mowy o tym, abym sam m�g� podj�� jak�� pr�b� oswobodzenia si�.
B�d�c os�abiony, zapad�em te� szybko w sen, kt�ry w swoim dobrodziejstwie przeni�s� mnie do
pi�knej Sewilli: oto przechodzi�em z donn� Mercedes obok ko�cio�a Santa Maria de la Victoria;
naraz donna Mercedes podnios�a d�o� i pocz�a mnie g�adzi� czule i delikatnie po twarzy.
Zdumia�em si� tym wielce, ale obudzi�em si� w tym samym momencie z powodu okropnego
wrzasku jakiego� ptaka. Kiedy ca�kiem doszed�em do siebie, zorientowa�em si� po pierwsze, �e
ptasi wrzask dochodzi� z dachu chaty, a po drugie, �e wci�� jeszcze jaka� mi�kka i ciep�a d�o�
g�aska�a moje policzki. Zalegaj�ce wok� ciemno�ci nie pozwala�y mi dostrzec, czyja to by�a r�ka;
przekonany by�em jedynie, �e musia�a to by� r�ka jednej z moich stra�niczek, bowiem tak
delikatnej pieszczoty w�adna mog�a by� tylko r�ka kobiety. Ptaszysko nie przestawa�o krzycze� na
dachu, a czyni�o to tak niesamowicie i przejmuj�co, �e po chwili odezwa�y si� wyciem, jakby
wystraszone wioskowe psy. Tajemnicza r�ka odsun�a si� od mojej twarzy. Dolecia�y mnie g�osy
stra�niczek, kt�re wymieni�y mi�dzy sob� kilka s��w, po czym zaintonowa�y cich� pie��. Dziwna to
by�a pie��, zdj�a mnie w ka�dym razie wielkim wzruszeniem, tak �e o ma�o nie rozp�aka�em si�
nawet. Kiedy po jakim� czasie ptak i psy ucich�y na zewn�trz, a tylko jeszcze cichy, koj�cy �piew
unosi� si� w chacie, zn�w ogarn�a mnie senno��. Obudzi�em si� dopiero z nastaniem jasnego dnia.
Obydwie stra�niczki opu�ci�y mnie teraz, a ich miejsce zaj�li czterej wojownicy kr�lewscy
zbrojni w dzidy i maczugi. Na samym wst�pie poddali szczeg�owym ogl�dzinom moje wi�zy
sprawdzaj�c najwidoczniej, czy si� aby nie obluzowa�y. Niebawem zjawi� si� i Henrique
przynosz�c mi chleb i pieczonego kurczaka. Karmi� mnie tym wszystkim po kawa�ku informuj�c
przy okazji, �e nie odmawia si� mi po�ywienia, abym powr�ci� do swoich si� i m�g� wytrzyma�
przewidziane dla mnie m�czarnie, kt�re mi znowu opisa� we wszystkich szczeg�ach. Jad�em i nie
odpowiada�em na jego pytania, chocia� kilkakrotnie stara� si� ode mnie dowiedzie�, czy nie wiem
przypadkiem, co mog�o si� sta� z ksi�dzem Pedro de Valderrama, kt�ry, jak to si� mu wydaje, tak�e
zszed� z nami na l�d. Milcza�em wyczekuj�c z ut�sknieniem nadej�cia nocy, a wraz z ni� owej
s�odkiej pieszczoty i koj�cego �piewu moich stra�niczek.
Kiedy zapad� zmrok dziewcz�ta pojawi�y si� znowu i zmieni�y wojownik�w.
Wywnioskowa�em z tego, �e taki panuje tutaj widocznie zwyczaj, oraz �e moje stra�niczki s�
najprawdopodobniej czym� w rodzaju kap�anek spotykanych u niekt�rych lud�w w krajach
odkrytych przez Portugalczyk�w.
Dop�ki mrok nie zg�stnia� zupe�nie, stara�em si� zorientowa�, kt�ra z dziewcz�t mog�a by�
sprawczyni� nocnej niespodzianki. Rozmawia�y jednak mi�dzy sob� nie zwracaj�c na mnie
najmniejszej uwagi. Kiedy usiad�y ju� na swoich miejscach, ta z prawej mojej strony zaj�a si�
przyrz�dzaniem jakiego� napoju; odprawi�a nad nim niezrozumia�e zakl�cia, po czym wypi�y go
obydwie. Postanowi�em broni� si� przed snem, aby �atwiej odgadn��, kt�ra z nich mi sprzyja.
D�ugo musia�em jednak czeka�, zanim oko�o p�nocy poczu�em na swoim ramieniu kobiec� r�k�.
R�ka przesuwa�a si� do g�ry w kierunku mojej szyi, i nagle poczu�em na gardle ch��d kamiennego
no�a. Dreszcz mnie przenikn�� do g��bi, �e oto nadesz�a moja ostatnia chwila. Ale n� przeci��
tylko postronek wok� mojej szyi, kt�ry utrudnia� mi dot�d oddychanie i jedzenie. Nast�pnie
poczu�em jak kolejno spadaj� mi rzemienie z ramion, bioder i n�g. By�em zupe�nie wolny. Nie
rusza�em si� jednak b�d�c przekonany, �e r�ka, kt�ra mnie uwolni�a, da mi te� znak, co mi dalej
czyni� nale�y. Po chwili odezwa� si� z dachu ten sam okropny ptak, co w nocy, i psy zn�w zanios�y
si� przera�liwym wyciem. Przed chat� da� si� s�ysze� gwar przyt�umionych g�os�w i szcz�k broni, a
potem s�ycha� by�o kr�tko chrz�st oddalaj�cych si� krok�w. Po jakim� czasie poczu�em na swojej
r�ce obc� d�o�, kt�ra ci�gn�c mnie lekko dawa�a mi zna�, �e mam pod��a� za ni�. Przez otw�r w
�cianie przeciwleg�ej do wej�cia chaty wype�zli�my na zewn�trz. Z rozkosz� wci�gn��em w nozdrza
ch�odne, nocne powietrze. Ciemno�� panowa�a jednak nieprzenikniona, tak �e dostrzec mog�em
jedynie zarys postaci mojej oswobodzicielki i ja�niej�ce plamy bia�ej farby, jak� kobiety na wyspie
Zubu maluj� sobie piersi i nogi.
Przemkn�li�my niepostrze�enie pomi�dzy chatami wioski pn�c si� nast�pnie na rozci�gaj�cy
si� za ni� p�askowy� i zag��bili�my si� w ko�cu w jaki� las. Odpocz�li�my tutaj kr�tko; dziewczyna
pr�bowa�a co� do mnie m�wi�, po raz pierwszy zreszt� od chwili ucieczki, ale nie znaj�c tego
j�zyka mog�em jej tylko podzi�kowa� po hiszpa�sku za wybawienie mnie od �mierci. Ruszyli�my
dalej w drog�. Kiedy z pierwszym �witaniem wyszli�my z lasu zobaczy�em, �e znajdowali�my si�
na rozleg�ej r�wninie, pokrytej morzem traw. Przyjrzawszy si� dziewczynie odkry�em w niej
stra�niczk�, kt�ra siedzia�a po mojej prawej stronie. Tego, co sta�o si� z drug� dziewczyn�,
dowiedzia�em si� dopiero p�niej; potwierdzi�o si� wtedy to, co przypuszcza�em od samego
pocz�tku, �e mianowicie moja wybawicielka odurzy�a towarzyszk� silnym proszkiem nasennym,
kt�ry poda�a jej w przygotowanym przez siebie napoju. Marsz przez wysokie trawy r�wniny by� dla
mnie trudny i m�cz�cy, tym bardziej �e zacz�a mi dokucza� na nowo rana na g�owie, wystawiona
teraz na ostre dzia�anie s�o�ca; tak�e i opuchni�te nogi pocz�y mi odmawia� pos�usze�stwa.
Dziewczyna spostrzeg�wszy, �e ledwie ju� nad��am za ni� i��, zarz�dzi�a przy napotkanym akurat
potoku przerw�; obmy�a mi rany, przewi�za�a opatrunkiem g�ow�, a potem nazbiera�a zi�, kt�rych
sokiem przetar�a j�trz�ce si� ju� obtarcia po rzemieniach na przegubach d�oni i nogach. Zaraz te�
poczu�em wielk� ulg� po tych zabiegach i mog�em po nied�ugim czasie na powr�t kontynuowa�
nasz wsp�lny marsz.
Po drodze widzia�em osobliwe drzewa o �ywych li�ciach. Maj� one po dwa p�atki, z�o�one
niczym skrzyd�a, i trzymaj� si� ga��zi przy pomocy kr�tkich �ody�ek; z przeciwleg�ego ko�ca
zwie�czone s� pojedynczym, czerwonym kolcem. Gdy je dotkn��, odrywaj� si� i uciekaj� lec�c
jaki� czas w powietrzu; zap�dzone w pu�apk�, k�uj� kolcami niczym zwierz�ta. Ale tym niemniej s�
to prawdziwe li�cie i, jak my�l�, �ywi� si� one powietrzem.
Pod wiecz�r przysz�o nam znowu wspina� si� na strome wzniesienie, a� z nastaniem
ciemno�ci weszli�my do g��bokiego w�wozu, kt�rym posuwali�my si� mniej wi�cej godzin�.
Wyszli�my z niego na p�askowy� poro�ni�ty traw�. By�o ju� bardzo ciemno, tak, �e moja
przewodniczka musia�a mnie wzi�� za r�k�. Mijali�my po drodze rumowiska kamieni, kt�re
zdawa�y si� przypomina� fragmenty bram, kolumn, i mia�em wra�enie w�drowania po ulicach
kompletnie zburzonego miasta. Noc sp�dzili�my przy jakim� wielkim zwalisku kamiennych bry�
zjad�wszy uprzednio kilka owoc�w, jakie dziewczyna zerwa�a z rosn�cych w pobli�u krzak�w.
Poniewa� by�em bardzo wyczerpany, zasn��em g��boko i obudzi�em si� dopiero, kiedy s�once sta�o
wysoko na niebie. Rozejrzawszy si� wok� stwierdzi�em, �e istotnie nie pomyli�em si� w nocy co
do oceny miejsca, znajdowali�my si� bowiem po�r�d ruin jakiego� staro�ytnego miasta; gdzie nie
spojrza�em, wzrok m�j napotyka� resztki mur�w, wie�, kru�gank�w i studni. Czego jednak nie
mog�em by� dostrzec w nocy, a co teraz pora�a�o moje oczy, to by�a okoliczno��, �e wszystkie te
ruiny by�y z najczystszego z�ota. Promienie s�oneczne rozpala�y je tysi�cznym blaskiem, co
sprawia�o wra�enie jak gdyby�my si� znajdowali w samym �rodku gorej�cych p�omieni ognia.
Wiedzia�em, �e metal ten nie przedstawia dla tubylc�w na odkrytych przez nas ziemiach �adnej
wi�kszej warto�ci; Magalhaes zakaza� nam dlatego kategorycznie okazywania "Szczeg�lnego
zainteresowania tym kruszcem, aby nie wysz�o na jaw, jak� warto�� przedstawia on dla nas. Jednak
takiego nagromadzenia z�ota nie spodziewa�bym si� wcze�niej nawet i w tych stronach, gdzie, jako
si� rzek�o, by�o ono czym� pospolitym. W por�wnaniu z chatami na pla�y skleconymi z sitowia i
trzciny, to tutaj z�ote miasto, obr�cone w perzyn� najprawdopodobniej przez pot�ne trz�sienie
ziemi, wydawa�o si� by� zbudowane jakby r�kami jakiego� zupe�nie innego narodu. A chocia� nie
jestem uczonym, to przecie� �miem twierdzi� po tym, co widzia�em, �e musiano je zbudowa� w
pradawnych czasach jeszcze przed potopem. W�r�d ruin tkwi�y tu i �wdzie ogromne pos�gi b�stw,
stoj�ce i siedz�ce, z oczami wysadzanymi , szlachetnymi kamieniami i z pier�cieniami na palcach, z
kt�rych ka�dy m�g� mie� warto�� jednego domu w Sewilli, na I przyk�ad takiego, w jakim mieszka
donna Mercedes.
Potem, jak Salaja (tak mianowicie nazywa�a si� dziewczyna, kt�ra mnie w to miejsce
przywiod�a) nauczy�a mnie tutejszego j�zyka, dowiedzia�em si� od niej, �e ludzie z jej plemienia
bardzo dobrze wiedzieli o istnieniu ruin miasta, wszelako nie mieli odwagi zapuszcza� si� w te
strony, uwa�ali bowiem wymar�e rumowisko za zamieszka�e przez diab�a. Na moje �wczesne
pytanie, dlaczego wi�c pomimo tej wiary ziomk�w zdoby�a si� na przyprowadzenie mnie tutaj,
Salaja roze�mia�a si� tylko i poca�owa�a mnie w usta obyczajem hiszpa�skich kobiet, kt�rego j�
wcze�niej nauczy�em. Musz� tu bowiem nadmieni�, �e Salaja zosta�a moj� kobiet� po tym, jak
zorientowa�em si�, �e narazi�a si� na gniew swego ludu i wzi�a na siebie wszystkie
niebezpiecze�stwa zwi�zane z moj� ucieczk� tylko dlatego, i� mnie pokocha�a. Na wypadek za�, �e
kto� odnajdzie kiedy� te zapiski, musz� doda� jeszcze (aby nie s�dzono, �e poj��em niejako za �on�
jak�� szkaradn� Murzynk�) o kobietach z wyspy Zubu, �e maj� one sk�r� niemal tak jasn� jak i
nasze niewiasty oraz �e m�odsze spo�r�d nich maj� cia�o g�adkie i delikatne. Przy tym ich g�osy
brzmi� bardzo mi�kko i wdzi�cznie, co sprawia, �e przys�uchiwanie si� im podczas �piewu stanowi
prawdziw� rozkosz.
Moja Salaja nosi�a pocz�tkowo zwyczajem miejscowych kobiet kawa�ki drzewa w uszach i
malowa�a si� na przemian czerwon� i bia�� glink�. Gdy jej jednak pewnego dnia powiedzia�em, �e
nie znajduj� upodobania w tego rodzaju ozdobach, zaprzesta�a tego natychmiast. By�a �agodnego
usposobienia, bardzo mi oddana i spe�nia�a ka�d� moj� wol�. Dziwi�em si� nawet czasem, �e jest to
ta sama dziewczyna, kt�ra utopi�a n� w piersi mego towarzysza Duarte Barbosy.
�yli�my w z�otym mie�cie, kt�rego otoczenie w obfito�ci dostarcza�o nam po�ywienia w
postaci owoc�w i zwierz�t, ju� d�u�szy czas (mniej wi�cej przez p� roku) nie b�d�c przez nikogo
niepokojeni i nie cierpi�c te� od przeciwno�ci natury. Je�eli na pocz�tku wspomina�em jeszcze
utraconych towarzyszy i ojczyzn� z �alem i t�sknot�, to p�niej ich pami�� zaciera�a si� we mnie
coraz bardziej, a� dosz�o do tego, �e �y�em z dnia na dzie�, niczym zwierz� czy ro�lina, tylko
potrzebami cia�a. I nie jestem w stanie powiedzie�, co by si� ze mnie sta�o, czy te� do jakiej g��bi
samozatraty by�by mnie przywi�d� szatan, gdyby pewnego dnia nie wydarzy�o si� to, o czym chc�
poni�ej opowiedzie�. (Nota bene wydaje mi si� jednak czasem, jak gdyby ten miniony czas nie sta�
jednak pod znakiem szatana, oraz �e raczej to, co wydarzy�o si� p o t e m przypisa� trzeba jego
niecnym poduszczeniom i sprawkom. Nawet teraz umys� m�j wci�� jest jeszcze sko�owany, a w
duszy swojej rozstrzygn�� nie mog�, co mam s�dzi� o wszystkich tych wydarzeniach. Dlatego te�
pragn� raz jeszcze przed �mierci� zwr�ci� si� w gor�cej modlitwie do mego patrona w niebie w
nadziei, �e �mier� b�d� mia� l�ejsz�, je�eli wesprze mnie w rozterkach i cierpieniach, jakie trapi�
moj� dusz�).
Mog�o to zdarzy� si� zatem mniej wi�cej p� roku po naszej ucieczce z wioski, podczas
kt�rych to miesi�cy nie natkn�li�my si� nigdy na �lad cz�owieczy, gdy Salaja pewnego poranka w
pop�ochu wpad�a do lepianki, jak� zbudowali�my sobie na wz�r krajowc�w, ze zduszonym
okrzykiem na ustach, �e dostrzeg�a jakiego� cz�owieka skradaj�cego si� w�r�d krzew�w i ruin.
Pospieszy�em za ni� w miejsce, gdzie zobaczy�a przed chwil� obcego, i z ukrycia mog�em
obserwowa� cz�owieka pe�zn�cego po ziemi w cieniu g�stwy bujnych ro�lin.
Mocniej pochwyci�em sw�j oszczep zbrojny w kamienny grot z postanowieniem zabicia
intruza, kiedy si� przybli�y. Gdy ten jednak wynurzy� si� z cienia, w jakim znajdowa� si�
uprzednio, rozpozna�em w nim ku swemu wielkiemu zdumieniu naszego ksi�dza Pedro de
Valderrama, o kt�rym s�dzi�em, �e zosta� zabity podczas rzezi w wiosce. Jego ubranie by�o
wprawdzie w strz�pach, twarzy porasta� mu dziki i zmierzwiony zarost, ale przecie� by�
Valderrama we w�asnej osobie. Kiedy mu si� tak jeszcze przygl�da�em, jego szperaj�cy na oko�o
wzrok odnalaz� fragment naszych z�otych ruin. Na ten widok osun�� si� na kolana i wzni�s� r�ce do
g�ry, tak jak gdyby si� modli�. Post�pi�em wtedy w jego kierunku i pozdrowi�em go na g�os.
Kap�an wyda� na to z siebie przera�liwy okrzyk, run�� plackiem na ziemi�, przykry� g�ow� r�kami,
tak �e d�ugo musia�em go przekonywa�, �e jestem rzeczywi�cie Juan Serrano. Uprzytomni�em sobie
p�niej, �e jego przestrach nie by� ca�kiem taki bezpodstawny. Podczas ucieczki z niewoli mia�em
na sobie tylko podart� koszul�; zdar�a si� ona niebawem zupe�nie i Salaja musia�a sporz�dzi� dla
mnie tubylcz� przepask� z li�ci i sitowia. Poniewa� za� nie goli�em i nie strzyg�em si� od tamtego
czasu, mog�em rzeczywi�cie przypomina� dzikusa, tym bardziej �e s�o�ce spali�o mi twarz na br�z.
Bardziej jednak, ani�eli moim widokiem, Valderrama zdumiony by� zjawiskiem z�otego
miasta. Twierdzi�, �e wszystkie bogactwa nowo odkrytych kraj�w razem wzi�te nie mog� si�
r�wna� z tymi skarbami. Nosi� te� p�niej przy sobie pe�ne kieszenie z�ota ogl�daj�c od czasu do
czasu wyci�gane kawa�ki, tak jak gdyby nie do�� tego le�a�o tu ca�ymi zwa�ami doko�a. Ju� w
naszej chacie opowiedzia� nam swoje losy. Uratowa� go Cilatun, brat kr�lewski, ten sam, kt�remu
on wcze�niej poprzez chrzest i modlitw� przywr�ci� zdrowie. Cilatun le�a� z�o�ony ci�k� chorob�,
kiedy przybyli�my na wysp� i od czterech dni nie by� ju� w stanie przem�wi� s�owa. Tutejsi
szamani i kap�ani oddaj�cy cze�� bo�kom nie potrafili zaradzi� niemocy ksi�cia; wszystko
wskazywa�o na to, �e umrze. Po chrzcie udzielonym mu przez Don Pedra i modlitwie, jak� nad nim
odm�wi�, Cilatun od razu poczu� si� ra�niej, a wkr�tce ozdrowia� zupe�nie. Z wdzi�czno�ci za ten
uczynek uratowa� z kolei �ycie swemu dobroczy�cy, chowaj�c go przed rzezi� we w�asnym domu,
sk�d kap�an m�g� potem uciec w zamieszkiwane przez nas g�ry.
Wielka by�a moja rado�� z odnalezienia jednego z towarzyszy wyprawy, wszelako Salaja
straci�a swoj� zwyk�� pogod� ducha i zadowolenie, kt�rym promieniowa�a, tak �e musia�em j�
nawet pociesza�. W nocy po przybyciu do nas Pedra pos�ysza�em po raz pierwszy od czasu mego
uwolnienia straszny krzyk owego dziwnego ptaka, kt�ry przywodzi� swym g�osem wioskowe psy
do ponurego wycia. Poniewa� zorientowa�em si�, �e Salaja tak�e przebudzi�a si�, zapyta�em j�
zaraz, co to za osobliwe stworzenie z tego ptaka. Krzycza� teraz w pobli�u naszej chaty. D�ugo
musia�em jednak pyta�, zanim Sala ja zdecydowa�a mi si� odpowiedzie�, �e ten ptak jest
najbardziej zaci�tym wrogiem wieloryb�w. Kiedy wynurzaj� si� one z mokrych g��bin i pogr��one
we �nie odpoczywaj� na powierzchni z otwartymi paszczami, wtedy krwio�erczy ten ptak dostaje
si� im do garde� i wyrywaj�c im ostrym dziobem trzewia, zabija je w ten spos�b. Jego krzyk
uchodzi w�r�d tutejszej ludno�ci za zwiastuna nieszcz�cia. Dlatego tak�e podczas owej pami�tnej
nocy stra�nicy oddalili si� sprzed chaty, gdzie by�em wi�ziony, w g��b wioski. Zapyta�em j� na to,
czy aby rzeczywi�cie wrzask tego ptaszyska przyni�s� jej dot�d a� tak straszne nieszcz�cie. W
odpowiedzi u�cisn�a mi r�k� i poca�owa�a mnie wzorem hiszpa�skich kobiet.
Nast�pnego dnia don Pedro wr�ci� do chaty po penetracji ruin w stanie tak wielkiego
podniecenia, �e musia�em uzna�, i� to widok ogromnej ilo�ci z�ota mocno nadwyr�y� mu nerwy.
Wci�� m�wi� tylko o tym, �e te g�ry kruszcu przedstawiaj� bogactwo tak niezmierne, �e mo�na by
za nie kupi� kr�lestwo Kastylii. Wieczorem udali�my si� razem na pobliski pag�rek, sk�d wzrok
rozci�gn�� si� na p�askowy� i na sine morze w oddali.
�Nie ma takiej rzeczy na �wiecie, kt�rej by nie mo�na kupi� za te g�ry z�ota �przem�wi�
Valderrama �a przecie� le�� tutaj bezu�ytecznie! Obydwaj jeste�my teraz najbogatszymi lud�mi
na �wiecie, a nie b�dzie nam dane spo�ytkowa� w jakikolwiek spos�b tego bogactwa.
Po tych s�owach zacz�� mi przedstawia�, jak to mo�na by �y� za te skarby w Sewilli, jakim
podziwem �wiata mo�na by si� cieszy� i jakich to najwymy�lniejszych us�ug mo�na by w zamian
dost�pi�. Kiedy mu na to wszystko odpowiedzia�em, �e raczej unikam oddawania si� rozmy�laniom
na ten temat, bo przecie� do niczego nie mo�e prowadzi�, skoro i tak nie da si� opu�ci� wyspy,
odpar� mi, �e owszem, moje zoboj�tnienie ju� rzuci�o mu si� w oczy. Powiedzia� mi, �e �yj�c razem
z wyspiark� straci�em wszelk� wol� wydostania si� st�d, �e znajduj� si� nawet na prostej drodze do
utraty mego chrze�cija�stwa. Nie przypominam sobie tak�e, kontynuowa�, aby Salaja przyj�a od
niego chrzest.
�To ca�kiem mo�liwe �odrzek�em �bowiem Salaja nale�a�a w wiosce do swego rodzaju
kasty kap�a�skiej, kt�rej cz�onkowie najprawdopodobniej uchylili si� od przyj�cia chrztu.
�Zatem jest rzecz� tym bardziej nieodzown�, aby przyj�� dziewczyn� do spo�eczno�ci
chrze�cija�skiej, bo przecie� nie mo�na przygl�da� si� d�u�ej ma��e�skiemu niejako po�yciu
chrze�cijanina z pogank�, kt�ra skazana jest na piek�o i grzeszna w oczach Bo�ych, o czym zreszt�
nale�a�oby jej powiedzie�.
�Nie przedsi�biera�em w tym kierunku �odpar�em ��adnych krok�w, bowiem
zawdzi�czaj�c Salaji �ycie, nie chcia�bym jej urazi�.
�To� �adna by to by�a wdzi�czno��, wybawicielk� w �yciu doczesnym skazywa� na �mier�
wieczn�.
�Tak wi�c postaram si� jej to wszystko wyt�umaczy� i nak�oni� j� do przyj�cia chrztu
�wi�tego.
Po tej rozmowie z don Pedrem i w zgodzie z danym przez siebie przyrzeczeniem pocz��em ze
wszech si� wp�ywa� na Salaj�, aby zgodzi�a si� wst�pi� do naszego ko�cio�a chrze�cija�skiego.
Dziewczyna nie oponowa�a i o�wiadczy�a mi (aczkolwiek z pewnym smutkiem w oczach), �e
uczyni wszystko, cokolwiek jej rozka��. Nic wi�c nie sta�o ju� na przeszkodzie obrz�dku chrztu,
kt�rego don Pedro zaraz te� dokona� nadaj�c Salaji chrze�cija�skie imi� Teresy. Przy tej okazji
po��czy� nas r�wnie� chrze�cija�skim w�z�em ma��e�skim. Po dokonaniu tych czynno�ci nie
ustawa� w ofiarnych wysi�kach utwierdzenia dziewczyny w naszej wierze. Z polecenia kap�ana
sporz�dzi�em przy pomocy dw�ch kawa�k�w drzewa, kt�re powi�za�em sitowiem, krzy�, i
wkopa�em go nast�pnie w ziemi� w pobli�u chaty. Pod tym krzy�em oddawali�my si� teraz, z rana i
wieczora, wsp�lnym modlitwom.
Schodz�c na l�d, don Pedro zabra� ze sob� wizerunek Madonny w drewnie i modlitewnik.
Obydwa te �wi�te przedmioty przechowywa� troskliwie przez wszystkie miesi�ce tu�aczki, a teraz
by�y nam one pomocne podczas nabo�e�stw. Dodam tutaj od razu, �e pewna liczba kartek pod
koniec modlitewnika nie by�a zadrukowana; na nich to spisuj� teraz swoj� relacj�, o czym b�dzie
jeszcze p�niej mowa.
Kap�an nie by� zadowolony z post�p�w Teresy w opanowywaniu prawd wiary
chrze�cija�skiej. T�umaczy� mi, �e w duszy wci�� pozostaje jeszcze pogank� i nie przyk�ada si� z
nale�yt� uwag� do zg��biania �wi�tych nauk, jakich jej udziela�. Uwa�a� te�, �e to w szczeg�lno�ci
moja obecno�� rozprasza jej my�li, wi�c poprosi� mnie stanowczo, abym nie bra� wi�cej udzia�u w
tych �wiczeniach duchownych. Poniewa� �yczy�em sobie, �eby Teresa mo�liwie szybko
utwierdzi�a si� w wierze, co zwolni�oby kap�ana z gorliwych wysi�k�w na rzecz zbawienia jej
duszy, podczas kt�rych nie szcz�dzi� jej gr�b piekielnych, wyrazi�em swoj� zgod� i opuszcza�em
obydwoje na czas nauki. Nie przynios�o to jednak spodziewanych rezultat�w; wr�cz przeciwnie:
kiedy pewnego dnia b�d�c w czas nauki przypadkiem w pobli�u chaty pos�ysza�em g�o�ny krzyk
Teresy i rzuci�em si� jej szybko na pomoc, s�dz�c �e pad�a ofiar� ataku jakiego� dzikiego zwierza,
znalaz�em j� le��c� przed kap�anem, kt�ry jedn� r�k� przytrzymywa� jej wykrzywione d�onie, a
drug� zmierza� si� w�a�nie do ciosu. Zobaczywszy mnie opu�ci� r�k�, ale pozna�em po wyrazie jego
twarzy, �e zdj�ty by� wielkim gniewem; jego zdenerwowanie by�o tak g��bokie, �e z pocz�tku i
s�owa nie m�g� z siebie wydoby�. Odzyskawszy mow� powiedzia�, �e Teresa ma dusz� tak
zatwardzia�� i hard�, i� opu�ci�a go chrze�cija�ska cierpliwo�� i by� w�a�nie I w zamiarze
wych�ostania jej za t� krn�brno��. Odrzek�em mu na to, wychodz�c z za�o�enia, �e Teresa przecie�
bardziej mnie ani�eli jemu podlega, aby mnie w przysz�o�ci raczy� o tym informowa�, gdyby ta
zatwardzia�o�� mia�a si� przed�u�a�, bowiem ch�ostanie Teresy nie mo�e by� jego, tylko co
najwy�ej moj� spraw�.
Don Pedro o�wiadczy� mi jednak, �e straci� jak�kolwiek nadziej� na uczynienie z niej
prawdziwej chrze�cijanki i nie b�dzie si� ju� wi�cej szczeg�lnie o ni� troszczy�.
Podczas tego zaj�cia Teresa zachowa�a ca�kowite milczenie, ale w nocy przytuli�a si� do mnie
mocniej i spyta�a, czy �ycz� sobie, aby odda�a si� kap�anowi jako kobieta. C�, wiedzia�em
doskonale, �e na wyspie Zubu istnieje obyczaj ofiarowania przyby�ym w go�cin� przyjacio�om i
obcym kobiet na noc, �on i c�rek; nasi ludzie przebrali miar� w korzystaniu z tego zwyczaju, czym
wzbudzili wielki gniew u tutejszych wojownik�w, kt�rzy spostrzegli, �e ich kobietom nasze
towarzystwo odpowiada jakby bardziej. Wszelako z pytania Teresy wywnioskowa�em, jak w istocie
niewielkie po�ytki wynios�a z nauk udzielanych jej przez don Pedra, skoro b�d�c �on� Hiszpana
my�la�a, �e zachowywa� mo�e si� nadal tak, jak gdyby �y�a z jednym z tutejszych dzikus�w.
Powiedzia�em jej o tym podkre�laj�c wynikaj�cy z okoliczno�ci przyj�cia wiary chrze�cija�skiej
obowi�zek porzucenia obyczaj�w poga�skich. Doda�em jeszcze, �e don Pedro b�d�c kap�anem jest
cz�owiekiem po�wi�conym Bogu, kt�ry �lubowa� powstrzymanie si� od obcowania z kobietami.
Nic mi na to ju� nie odpowiedzia�a.
Vaderrama rzeczywi�cie przesta� si� interesowa� chrze�cija�sk� edukacj� Teresy i traktowa�
j� ozi�ble, by nie rzec nawet, nienawistnie. Tym bardziej jednak zacz�y go na nowo zajmowa�
bogactwa z�otego miasta. Nie by� te� w stanie o niczym innym rozmawia� ze mn� jak tylko o
Hiszpanii i Sewilli oraz o tym, jak dobrze mog�oby si� mi tam przy pomocy tych skarb�w
powodzi�, za kt�re m�g�bym kupi� donnie Mercedes wszystko, czego by tylko zapragn�a. Mia�o to
ten skutek, �e r�wnie� i ja coraz cz�ciej zacz��em w my�lach wraca� do ojczyzny. Popad�em w
wielki niepok�j i podniecenie; wsp�lnie z ksi�dzem snuli�my plany, jakim sposobem da�oby si�
opu�ci� wysp�. Pami�ta�em, �e Magalhaes obliczy� w ostatnich dniach swojego �ycia, �e musimy
si� znajdowa� w pobli�u zamorskich posiad�o�ci portugalskich. Zna� je z pewno�ci� muzu�ma�ski
kupiec, jakiego spotkali�my na Zubu. Wmawia� on w tutejszego kr�la, �e winien si� mie� przed
nami na baczno�ci, bowiem jeste�my takimi samymi z�ymi bia�ymi lud�mi, jacy �yj� nieco dalej na
zachodzie. Cz�sto wi�c naradzali�my si� teraz, jak z pomoc� Bo�� i wszystkich �wi�tych mo�na by
si� przedosta� do Portugalczyk�w, kt�rzy lubo wrogowie Hiszpanii, nie pozostawiliby nas przecie�
w r�kach dzikich. Bowiem nawet, gdyby mia�o si� nam uda� zbudowanie tratwy w ukryciu przed
tubylcami, to przecie� przysz�oby nam p�yn�� bez map i bez kompasu, co pr�dzej mog�o zako�czy�
si� �mierci� ani�eli szcz�liwym powrotem do ojczyzny.
Po wielokro� wypatrywali�my z wierzcho�k�w g�r portugalskich statk�w na horyzoncie, ale
za ka�dym razem na pr�no. Widzieli�my tylko �agle �odzi wyspiarzy �owi�cych ryby u brzeg�w.
W takich chwilach moja hiszpa�ska ojczyzna jawi�a mi si� przed oczyma jak �ywa i nie mog�em
nie my�le� o donnie Mercedes, kt�ra przy po�egnaniu szepn�a mi w obj�ciach, �e musz�
koniecznie powr�ci�, bowiem jej �ycie zale�ne jest teraz od mojego. Poniewa� tak cz�sto my�la�em
wi�c o swojej donnie odmalowuj�c sobie w duszy rysy jej twarzy, zdarzy�o mi si� pewnego
wieczoru, �e odkry�em w wizerunku Madonny, kt�ry ksi�dz mi akurat poda�, wielkie fizjonomiczne
podobie�stwo z ukochan�. Rozstrz�sali�my w�a�nie problem naszej ucieczki, a don Pedro podsun��
mi �wi�ty wizerunek do poca�owania polecaj�c nas wstawiennictwu Maryi. Powiedzia�em mu o
swoim spostrze�eniu, na co odrzek�, �e tym bardziej ufa w ow� niebiesk� protekcj�. Mnie tak�e
wyda�o si� to nader pomy�lnym prognostykiem dla naszych plan�w i rado�� ogarn�a mnie wielka,
jak nigdy jeszcze dot�d na wyspie.
W nocy po tej rozmowie le�a�em nie mog�c zasn�� i rozmy�laj�c nad sposobami ucieczki
wpad�em na pomys� porwania �odzi tubylcom, przy pomocy kt�rej mo�na by opu�ci� wysp�
zabieraj�c ze sob� kilka bry� z�ota. Teresa wiedzia�a, gdzie znajdowa�a si� ukryta przysta� i
mog�aby noc� wykra�� jedn� z nich i przyp�yn�� ni� na zamieszkiwany przez nas skraj wyspy.
Nawet, gdyby mia�a si� natkn�� w drodze do przystani na rozstawione stra�e, to i tak wzi�to by j�
najprawdopodobniej za jedn� z kobiet wioskowych.
Kiedy jednak nast�pnego dnia om�wili�my wsp�lnie z kap�anem m�j plan i uznawszy go za
bardzo dobry za��dali�my od Teresy podj�cia si� przeznaczonej jej roli, ta odm�wi�a nam z miejsca
i stwierdzi�a nawet, �e nigdy tego nie zrobi. Musz� tu nadmieni�, �e w Teresie zasz�a w owym
czasie powa�na zmiana. Podczas gdy wcze�niej by�a weso�ego usposobienia i zawsze skora do
rozmowy, tak teraz straci�a jakby ca�� swoj� werw� i popad�a w wielk� melancholi�. Naszym
rozmowom o ucieczce i ojczy�nie przys�uchiwa�a si� bez s�owa i z pos�pn� min� na twarzy.
Dowiedziawszy si�, �e. pragn� wr�ci� do Mercedes, nie kry�a ju� swego negatywnego nastawienia
wobec naszych zamierze�. No i ja ze swojej strony u�wiadomi�em sobie naraz zasadnicz� r�nic�,
jaka dzieli�a Mercedes i t� Teres�. Jak�e delikatniejszym i ja�niejszym by�o cia�o mojej hiszpa�skiej
ukochanej, o ile smuklejszymi by�y jej biodra i jak�e bardziej jedwabistymi i szlachetniejszymi by�y
jej w�osy. Jaki� to rzadki dar dowcipu posiada�a Marcedes i do jakich�e to pieszczot by�a ona
zdolna, o kt�rych Teresa nie mia�a najmniejszego poj�cia. Zdarza�o si� wi�c, �e traktowa�em j�
teraz ostro i nieprzyja�nie, gdy swoim sposobem bycia przypomina�a mi czasem o tej r�nicy
zanadto wyra�nie.
Zatem i tym razem podnios�em na ni� krzyk, �e winna jest mi pos�usze�stwo oraz, �e nie b�d�
tolerowa� sprzeciw�w z jej strony. Powsta�a na te moje s�owa i o�wiadczy�a z moc�, �e nigdy nie
poprze w niczym moich plan�w powrotu do ojczyzny i donny Mercedes. W�wczas wda� si� w sp�r
i don Pedro gani�c Teres�, �e w og�le �mie wymawia� imi� donny Mercedes, w por�wnaniu z kt�r�
jest niczym wi�cej, jak tylko py�em u jej st�p. A�eby za� jej. unaoczni�, jak niskiej jest w
zestawieniu z donn� kondycji, wyci�gn�� wizerunek Madonny i wskazuj�c na� krzykn�� do Teresy,
�e tak w�a�nie wygl�da moja ukochana. Wtedy Teresa wyszarpn�a mu nagle obrazek z r�k i
ogl�da�a go d�ugo i z tak niesamowitym wyrazem twarzy; jakiego nigdy u niej nie widzia�em, nawet
i w�wczas nie, kiedy u�mierca�a Duarte Barbos�.
Odda�a w ko�cu obrazek kap�anowi i wybieg�a z chaty. Nie pokazywa�a si� przez ca�y dzie�,
a i wieczorem nie stawi�a si� na modlitw� pod krzy�em, w kt�rej dot�d zawsze bra�a udzia�.
Powr�ci�a do mnie p�no w nocy; z rana za��da�em od niej stanowczo wyja�nie� i skarci�em j�
surowymi s�owy. Don Pedro bowiem wpad� z powodu opuszczenia przez Teres� wieczornej
modlitwy w wielki gniew, stwierdzi�, �e powinni�my si� teraz obydwaj jeszcze gor�cej modli�
ani�eli dotychczas, a spraw� nasz� przedstawi� Panu w niebiosach, a�eby udzieli� jej swego
b�ogos�awie�stwa.
Teresa nie odpowiada�a na moje wym�wki; milcza�a przez ca�y czas uparcie, a kiedy tylko
sko�czy�em, zn�w wybieg�a z chaty i nie powr�ci�a do wieczora. I tym razem zabrak�o jej pod
krzy�em na modlitwie. Wtedy z kolei ja zap�on��em gniewem, gdy� zgadza�em si� z don Pedrem,
�e Pan B�g we�mie nam zdecydowanie za z�e, je�eli powierzonej nam duszy pozwolimy z
powrotem wpa�� w sid�a szata�skie. Zobaczywszy, �e niczego nie wsk�ram samymi tylko
pogr�kami, podda�em j� karze cielesnej przy pomocy kija, jaki don Pedro wyci�� mi w buszu.
Sta�a jednak niewzruszenie i przyjmowa�a ciosy bez skargi, tak �e aczkolwiek bardzo si� stara�em,
a�eby poprzez b�l zmusi� j� do udzia�u w pobo�nych naszych spotkaniach, to musia�em jednak w
ko�cu odst�pi� od kary. Krew sp�ywa�a jej z plec�w jasnymi strumieniami i chocia� nienawidzi�em
jej do g��bi za okazan� zatwardzia�o��, to wszelako zdj�o mnie w tym momencie wsp�czucie.
Modlili�my si� dalej bez Teresy. Don Pedro robi� mi coraz gwa�towniejsze wyrzuty, �e to z
powodu tej upartej poganki szanse nasze malej�, a nadzieje gasn�. Odrzek�em mu na to, �e
postaram si� nawr�ci� j� po dobroci. Teresa nie dawa�a mi jednak po temu okazji wracaj�c do chaty
p�n� noc�, a opuszczaj�c j� wczesnym �witaniem. Trwa�o to trzy dni. Czwartego dnia przyszed�
do mnie don Pedro i wyjawi� mi swoje obawy, �e Teresa najprawdopodobniej zupe�nie porzuci�a
wiar� chrze�cija�sk� i zaprzeda�a si� diab�u. Oto w ruinach miasta znalaz� bowiem przed jednym z
pos�g�w �wie�e owoce i kwiaty z�o�one tam widocznie w charakterze ofiary, a nikt inny nie m�g�
tego tutaj uczyni�, jak tylko Teresa. Zaprowadzi� mnie te� zaraz do owego pos�gu, i ujrza�em tam
wszystko tak, jak powiedzia�. A by� to obrzydliwy pos�g o czterech nogach i pi�ciu ramionach, z
kt�rych pi�te wyrasta�o prosto ze wzd�tego brzucha figury. G�ow� bo�ka przykrywa�a dziwna
ozdoba z pi�r; wysuwa� si� z nich szeroko otwarty, ptasi dzi�b, a same pi�ra za�, je�eli przyjrze� si�
im by�o. wyra�niej, przymocowane by�y do drobnych, nagich czaszek. Zgroza mnie ogarn�a, �e
Teresa, ju� przecie� ochrzczona, oddawa� si� mog�a takiemu ba�wochwalstwu. Don Pedro
zauwa�y�, �e powinni�my si� ukry�, aby m�c j� zaskoczy� na gor�cym uczynku. Le�eli�my tak
nieruchomo przez wiele godzin w zaro�lach, a� pos�yszeli�my kroki i Teresa stan�a przed
pos�giem z nar�czem owoc�w i kwiat�w. Poczekali�my, a� z�o�y�a przed bo�kiem przyniesione
rzeczy i rozpocz�a zwyk�y na tutejszych wyspach taniec adoracyjny. Wypadli�my wtedy z naszej
kryj�wki, a Don Pedro z�apa� j� za rami� i rzuci� na kolana.
�N�dzna ba�wochwalczyni! �zawo�a� �naczynie grzechu, oblubienico szatana, jak mo�esz
tak bezcze�ci� na powr�t swoj� oczyszczon� przez chrzest dusz�. Zas�ugujesz, aby ci� natychmiast
wtr�ci� w czelu�cie piekie�, gdzie zamkn�yby si� przed tob� wszelka �aska i lito��.
Ja doda�em od siebie, �e nie pojmuj�, jak mo�e si� tak sama z siebie wydawa� w r�ce z�emu,
gdy mi przecie� powiedzia�a, �e wedle wiary jej ziomk�w te z�ote ruiny zamieszkuje diabe�.
Odpowiedzia�a na to w wielkim wzburzeniu: �Doprawdy, ta wiara jest ca�kowicie s�uszna.
W tych ruinach mieszka diabe�. O, tutaj stoi! �Wyci�gn�a przy tym r�k� w kierunku kap�ana,
kt�ry us�yszawszy to przerazi� si� poga�skiej z�o�liwo�ci Teresy i cofn�� o krok.
Przyszed�szy jednak do siebie, zawo�a�, �e wyp�dzi demony z Teresy oraz, �e nie b�dzie
d�u�ej cierpia� w swojej blisko�ci takich zabobon�w i ba�wochwalstw. A Teresa ma si� przekona�,
�e jej bogowie s� niczym jak tylko prochem i py�em w oczach Pana. Po tych s�owach wezwa� mnie,
abym mu pom�g� obali� szkaradny pos�g. Obwi�zawszy figur� powrozami i podwa�ywszy j�
dr�gami, zepchn�li�my j� z coko�u, tak �e run�a z g�uchym �oskotem na ziemi�. Teresa zas�oni�a
swoj� twarz, jak gdyby nie chc�c przygl�da� si� naszym poczynaniom. Ruszyli�my nast�pnie z don
Pedrem pomi�dzy ruiny i pocz�li�my obala� ku chwale Bo�ej wszystkie napotkane bo�ki.
Str�cili�my w ten spos�b z coko��w dwadzie�cia pi�� figur.
W nocy ozwa�y si� naraz wielkie grzmoty i ha�as piekielny wype�ni� r�wnin�. Ziemia pocz�a
chwia� si� nam pod nogami niczym pok�ad okr�tu, a chata rozsypywa�, jakby nie z grubych pni
by�a zbudowana, a z �odyg trzcinowych. Wybiegli�my na zewn�trz; tam rzuci� si� nam w oczy
wielki p�omie� bij�cy w niebo ze szczytu najwi�kszej g�ry, kt�ry krwaw� po�wiat� k�ad� si� na
okolicznych ruinach. Powietrze pe�ne by�o g�os�w, j�k�w i krzyk�w, tak �e mo�na by�o pomy�le�,
�e to samo piek�o si� otwar�o. Ruiny z�otego miasta toczy�y si� bezw�adnie po ziemi wydaj�c jasne
d�wi�ki przy zderzeniu. Wielki kawa� ska�y upad� tu� przed don Pedrem i omal nie przygwo�dzi�
go do ziemi. Teresa zanios�a si� na to przejmuj�cym �miechem. Ksi�dz kaza� jej milcze� i poleci�
raczej dusz� opiece Naj�wi�tszej Panienki. W tej chwili dostrzegli�my czerwon�, ja�niej�c� chmur�
wydobywaj�c� si� ze szczytu g�ry, kt�ra nast�pnie z wielk� pr�dko�ci� zacz�a stacza� si� ze
zbocza okr�glej�c i czerwieniej�c przy tym coraz bardziej. Ognista kula, w jak� przerodzi�a si�
teraz chmura, skierowa�a si� w naszym kierunku i zanim zorientowali�my si� w zagra�aj�cym nam
niebezpiecze�stwie, ju� poch�on�a nas w sobie. Przez u�amek czasu wydawa�o si� nam, �e sk�pani
jeste�my w ogniu i niezawodnie przyjdzie nam tu zgin��, gdy kula pop�dzi�a dalej, a my oniemieli
musieli�my stwierdzi�, �e pozostali�my cali i zdrowi. Po przetoczeniu si� kuli �ywio�y pocz�y si�
uspokaja�. Nad ranem mogli�my si� u�o�y� do snu.
Pokrzepiwszy si� nieco snem zabra�em si� przy pomocy Teresy do naprawiania naszej chaty,
a don Pedro poszed� rozejrze� si� po okolicy w rozmiarach szk�d powsta�ych w nocy, tym bardziej
�e ziemia sp�kana by�a naoko�o g��bokimi rysami i do�ami. Wszelako nie zd��y�em si� jeszcze
dobrze przy�o�y� do pracy, gdy kap�an nadbieg� ju� z powrotem bez tchu i z tak zmienion� twarz�,
jak gdyby natkn�� si� po drodze na co� wyj�tkowego strasznego. Z�apa� mnie za r�k� i zaci�gn�� do
pierwszego z�otego bloku, jaki le�a� przy chacie, ka��c go dotkn��. Zdziwi�em si�, ale pos�ucha�em
i stwierdzi�em os�upia�y, �e z�oto cofa�o si� pod moim dotykiem niczym jaka� mi�kka masa,
krusza�o mi pod palcami i osypywa�o si� na ziemi�, gdzie ju� niczym nie r�ni�o si� od zwyk�ego
kurzu i piasku. A kiedy jeszcze don Pedro uderzy� pi�ci� w blok, ten rozsypa� si� zupe�nie i by� ju�
tylko kopczykiem szarego popio�u.
Odezwa�em si� po namy�le, �e jest to dow�d na to, �e pomylili�my si� bior�c ten kamie� za
szlachetny kruszec. Musi to by� jaki� szczeg�lny rodzaj kamienia, �udz�co podobny do z�ota,
kt�rego chemiczne procesy, jakie zasz�y tu dzisiejszej nocy, a zw�aszcza przej�cie ognistej kuli,
musia�y pozbawi� tych w�a�ciwo�ci.
Don Pedro jednak rzuci� si� na ziemi� bij�c pi�ciami i wierzgaj�c nogami, a wydawa� przy
tym z siebie takie okrzyki, jak gdyby powali� go nagle jaki� atak bole�ci. Podni�s� si� wreszcie i
odci�gn�wszy mnie na stron� powiedzia� mi, �e nie mo�e by� ju� w tej chwili �adnych w�tpliwo�ci,
co do tego, �e mieszkaj�ca pod naszym dachem kobieta jest niebezpieczn� czarownic�, kt�r� �
maj�c na uwadze w�asne zbawienie dusz �musimy albo przep�dzi�, albo te� uwolni� od
zamieszkuj�cych w niej demon�w. Kiedy zaoponowa�em w pierwszym odruchu, bo nie bardzo
by�em sk�onny tak od razu w to wszystko uwierzy�, kap�an uprzytomni� mi zachodz�ce tu zwi�zki
przyczynowe: op�r Teresy przed wsp�ln� z nami modlitw�, jej ofiary zanoszone bo�kowi, i �po
tym, jak zniszczyli�my pos�gi �zemst� tej nocy, kt�rej nie by�aby w stanie dokona� bez pomocy
demon�w. Zemsta ta poch�on�a i nasze wielkie skarby zalegaj�ce tu jeszcze wczoraj ruiny miasta.
Te argumenty nie by�y wyssane z palca. Wiedzia�em o tym sam, wi�c i da�em swoj� zgod� na
poddanie Teresy przes�uchaniu. Ona jednak zamiast odpowiada� don Pedrowi na pytania, zwr�ci�a
si� wprost do mnie m�wi�c, �e nie b�dzie ju� d�u�ej niczego ukrywa�, poniewa� widzi, �e kap�an
nie przestaje prze�ladowa� jej swoj� nienawi�ci�. Milcza�a dot�d nie chc�c doprowadza� mi�dzy
nami do rozd�wi�k�w, teraz jednak pragnie mi powiedzie�, �e nienawi�� don Pedra bierze si� st�d,
�e zgodnie z moim zakazem nie by�a mu powoln� jako kobieta.
Don Pedro za�ama� na to r�ce i wzni�s� je do nieba.
�Bracie! �zawo�a� �sam teraz widzisz, jak bezdenn� jest nikczemno�� tej odszczepie�czej
kreatury, kt�ra ma czelno�� rzuca� na mnie to haniebne podejrzenie po to tylko, aby odwr�ci� nasz�
uwag� od jej w�asnych pod�o�ci. Nie musz� si� nawet zaklina�, �e wszystko s� to diabelskie,
szkaradne i najniecniejsze k�amstwa, wymys�y demon�w, kt�rym jest pos�uszna.
Ja sam przerazi�em si� z�o�liwo�ci� i zepsuciem Teresy tak bardzo, �e zgodzi�em si� z
ksi�dzem co do tego, aby w imieniu Pana wych�osta� j� nale�ycie i tym sposobem wyp�dzi� z niej
szatana. Przywi�zali�my zatem dziewczyn� do s�upa, po czym rozpocz��em ch�ost�. Po jakim�
czasie kap�an stwierdzi�, �e zapewne zm�czy�em si� ju� chyba, dlatego moje razy straci�y na
ostro�ci. Odsun��em si� wi�c i don Pedro przej�� moj� czynno�� przejawiaj�c w tym wielki zapa�.
Z�amawszy na plecach Teresy trzeci, gruby na palec kij, podsun�� jej wizerunek Madonny, aby
przekona� si�, czy diabe� ju� j� odst�pi�. Ale dziewczyna wzbrania�a si� przed poca�owaniem
obrazka. O�wiadczy�a nam, �e nic jej nie zmusi do okazania czci mojej ukochanej. Poznali�my po
tym, �e demony nie opu�ci�y jej jeszcze, a kap�an stwierdzi�, �e w takim razie si�gn�� musimy po
bardziej drastyczne �rodki. Przyni�s� z chaty par� kawa�k�w �ywicznego drzewa, kt�rym
podtrzymywali�my zwykle ogie�, i zapali� je. Nie mog�em si� temu przygl�da�, chocia� jako dobry
chrze�cijanin musia�em przyzna� w duchu, �e Teres� trzeba ukara� surowo. Oddali�em si� wi�c,
pozostawiaj�c j� w r�kach ksi�dza. Nie wytrzyma�em jednak d�ugo, tym bardziej, �e dolatywa�y
mnie, jak mi si� wydawa�o, j�ki karconej Teresy; wr�ci�em i przykaza�em don Pedrowi zaprzesta�
kary. Cia�o dziewczyny by�o w wielu miejscach przypalone; mimo to nadal odmawia�a poca�owania
Madonny, z czego wnosi� mo�na by�o o wielkiej zatwardzia�o�ci zamieszkuj�cych w niej
demon�w. Tym niemniej widok jej poranionych plec�w by� dla mnie nie do zniesienia.
Nazbiera�em w okolicy leczniczych zi� (kt�rej to sztuki od niej samej si� nauczy�em) i przy
pomocy mi�kkich w��kien ro�linnych sporz�dzi�em jej ok�ad na rany. Teresa nie odezwa�a si� na to,
ale poca�owa�a mi r�k�, tak �e zacz��em mniema�, i� gotowa jest odst�pi� od swoich b��d�w i
okaza� si� bardziej przychyln� naszym wsp�lnym wysi�kom.
Wszelako przysz�o si� nam przekona�, �e wci�� pozostawa�a w silnej mocy szatana. Don
Pedro pozostawi� wizerunek Madonny przez noc na jednym ze �wie�o postawionych w chacie
s�up�w, aby, jak powiada�, Matka Bo�a rozpo�ciera�a nad nami sw�j p�aszcz i chroni�a nas przed
z�ymi duchami i niebezpiecze�stwami, kt�rymi byli�my otoczeni. Kiedy nasta� dzie� i powstali�my
ze swoich pos�a� stwierdzili�my, �e obrazek znikn��. Zacz�li�my go szuka�, i po jakim� czasie
znale�li�my go w pobliskich zaro�lach, ale zniszczony, bowiem poci�ty na drobne drzazgi.
Poniewa� te� obok le�a� kamienny n� Teresy, nie mogli�my mie� w�tpliwo�ci co do sprawcy tego
�wi�tokradztwa. Dziewczyna, zapytana o to, bynajmniej nie kry�a si� ze swoim uczynkiem; wr�cz
przeciwnie, z silnym b�yskiem w oczach o�wiadczy�a, �e pozbawi�a wreszcie �ycia swoj�
przeciwniczk�.
�lepa w�ciek�o��