7525

Szczegóły
Tytuł 7525
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7525 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7525 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7525 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Karl Hans Strobl GROBOWIEC NA PERE� LACHAISE (Das Grabmal auf dem Pere� Lacheise) Dzisiaj zaj��em mieszkanie, w kt�rym musz� pozosta� przez ca�y rok. Wok� mnie zamkn�y si� zimne, ci�kie bloki marmuru, g�adkie i pozbawione ozd�b poza w�skim gzymsem z motywem zegar�w s�onecznych, egipskiego symbolu wieczno�ci. Imponuj�ce jest to doskona�e wyko�czenie: porywa wi�cej, ni�li najbardziej nawet natchnione fantazje rze�biarzy. Podziwiam marmurowe p�yty, po mistrzowsku spojone. Wyci�gam d�o� i czuj� pod palcami ch�odn�, wypolerowan� powierzchni� kamienia. Z rzadka przecinaj� marmur drobne �y�ki, przywodz�ce na my�l dziwne ornamenty ro�linne lub skrzyd�a owad�w przed wiekami zamkni�tych w bursztynie. Gdy wpatruj� si� uwa�niej, mam wra�enie, �e wst�gi, p�tle i zygzaki uk�adaj� si� w osobliwe litery, ukryte w g��bi przezroczystego lodu. Zamar�y �wiat fascynuj�cych znak�w, na zawsze oddzielonych od powszedniego zgie�ku. Najbardziej szlachetny materia� na grobowiec. Na tylnej �cianie, mo�e p� metra ponad pod�og�, umieszczono tablic� z br�zu: Anna Teodor�wna Wasylskaja zmar�a 13 marca 1911 roku Za tym napisem ukryto trumn�. Z grobowca mo�na wydosta� si� poprzez niewielk� szczelin�. Na zewn�trz cmentarz p�awi si� w leniwym cieple sierpniowego popo�udnia, lecz tu jest ch�odno, jedynie u wej�cia drga lekko rozgrzane, przesycone aromatem zi� powietrze. Czasem pojawi si� brz�cz�ca pszczo�a albo zawi�nie w przelocie b��kitna wa�ka, aby po chwili nagle gdzie� przepa��. Opr�cz tych cichych odg�os�w drobnych stworze� spok�j grob�w m�ci jeszcze jeden, nieustaj�cy ton. To �yje Pary�. Tu� obok grob�w miasto wrze prac� i nami�tno�ci�. Granic� mojego nowego domu wyznacza wej�cie do grobowca, szerokie na miar� szczup�ego m�czyzny. Przez rok b�dzie ono dla mnie jedynym oknem na �wiat: widz� st�d mogi�y i nagrobki. Ale to wystarczy. Gdy nieco wychyl� si�, mog� dojrze� boskie dzie�o Bartholome, przecudnie zakl�t� w kamie� ide� wiecznej mi�o�ci. Widz� poch�d ludzi utrudzonych, w�tpi�cych, pod��aj�cy do wr�t �mierci. I widz� dwie rze�by kochank�w, tak�e na progu za�wiat�w. M�czyzna dzielnie stawia czo�a losowi, a niewiasta, bezgranicznie mu ufaj�c, pod��a t� sam� drog�. Nie b�d� si� nudzi� w tej marmurowej sali, chocia� musz� pozosta� tu przez dwana�cie miesi�cy. Czuj� si� niczym �wi�ty Hieronim w grocie, oddycham aromatem zasypanych kwiatami mogi�, ciesz� oczy dzie�ami sztuki. I jak patron sprzed wiek�w mam potrzebne ksi��ki, przybory do pisania i papier. W spokoju wyko�cz� zamierzon� prac�. Nie b�dzie to wprawdzie traktat o boskiej m�dro�ci, jak u �wi�tego Hieronima, lecz wielkie dzie�o naukowe. Zamkn� w nim w�asne teorie dotycz�ce rozk�adu materii, zbuduj� z fakt�w i najnowszych zdobyczy wiedzy system, kt�ry uwieczni moje imi�. Czego w�a�ciwie pragn�? Czy�by wszystkie moje marzenia nie zi�ci�y si� ju�? Czy� ja, biedny m�ody naukowiec bez sta�ego zaj�cia, kt�ry przymieraj�c g�odem nie porzuci� nigdy swoich bada�, mog�em kiedykolwiek oczekiwa� czego� wi�cej? Wystarczy mi czasu, aby uko�czy� prac�. Nie napotkam �adnych przeszk�d, przez rok bowiem nie wolno mi z nikim rozmawia� poza s�ug�, kt�ry dostarcza mi posi�ki. Przyja�� lub mi�o�� nie maj� do mnie dost�pu. Nie musz� troszczy� si� o kawa�ek chleba. Pani Wasylskaja zajmuje si� mn� starannie: u�o�y�a nawet dok�adny spis potraw. I je�eli dzi�, trzeciego dnia mojego pobytu tutaj, mog� co� na ten temat powiedzie�, to przyzna� musz�, i� ta, w kt�rej grobowcu mieszkam, wiedzia�a, co znaczy dobry obiad. Nie przecz�, zadowolony jestem, �e wreszcie jadam dostatnio. Dania w niema�ym stopniu zaprz�taj� moj� uwag�, ka�dy posi�ek to wydarzenie. Zbyt d�ugo g�odowa�em, aby teraz nie oceni� nale�ycie faszerowanej pularady, ozorka w polskim sosie albo rosyjskich przystawek. Jestem w pe�ni zadowolony i przekonany, �e nie zmieni� zdania w ci�gu najbli�szego roku. A kiedy wyznaczony termin up�ynie, otrzymam od zmar�ej pani Wasylskiej drobny upominek: dwie�cie tysi�cy frank�w. Dwie�cie tysi�cy. To znaczy, �e nie b�d� musia� �ebra� u wydawc�w, by opublikowali moje dzie�o. Bo przecie� szydziliby ze mnie ci durnie, gdybym, b�d�c kompletnym n�dzarzem, zaproponowa� im wydanie pracy, kt�ra rozsierdzi wszystkie puste �by z akademii. A teraz sam sobie mog� by� wydawc� lub kupi� kt�rego� z nich, je�li przyjdzie mi ochota. Dwie�cie tysi�cy frank�w. To znaczy, �e sta� mnie b�dzie na podr�e, podczas kt�rych wyk�adami rozpropaguj� swoje badania. To znaczy, �e mog� autem razem z Margot pojecha� na dworzec. Nast�pnego dnia byliby�my ju� w Marsylii, a bia�y jacht czeka�by na nas w przystani. Biedna ma�a, tyle wycierpia�a przy mnie! Zas�u�y�a na podr� jak z bajki. S�o�ce, morskie powietrze i �adnego zaj�cia opr�cz uprzyjemniania sobie wczas�w. Pani Anna Teodor�wna Wasylskaja � niech mi wybaczy, dobrodziejka moja � musia�a by� wielkim orygina�em, jeszcze bardziej zwariowanym ni� r�ni dziwaczni jej rodacy, znani w ca�ym Pary�u. Mog� j� sobie ca�kiem dok�adnie wyobrazi�. Ogl�da�em jej portrety i s�ucha�em opowie�ci s�siad�w. Jawi mi si� jako osoba przypominaj�ca caryc� Katarzyn� � kobieta pe�na ��dzy, pragn�ca pozna� �ycie we wszystkich odcieniach, zar�wno najsubtelniejszych, jak i najbardziej brutalnych. Zje�d�aj� do nas nies�ychanie bogate Rosjanki, porzucaj�c swoje niezmierzone dobra rozpo�cieraj�ce si� gdzie� po�r�d step�w lub bagien, otoczone bezkresnymi polami. Przez wiele lat zn�ca�y si� nad niewolnikami� ch�opami i, urozmaicaj�c sobie nudn� egzystencj�, snu�y drobne intrygi polityczne. I oto musz� ucieka� do Pary�a, gdzie pragn� to, co im dot�d �ycie wydziela�o po kropelce, pi� pe�nymi haustami. S�dz�, i� dok�adnie odczyta�em rysy jej twarzy. Zgodnie z testamentem, gdy o�wiadczy�em, �e zgadzam si� na stawiane warunki, pokazano mi w s�dzie jej portret. Mog�em podziwia� obraz przez godzin�. Pani Wasylskaja nie nastr�cza�a zbyt wielu problem�w malarzowi. Nie nale�y do t�umu barwnych dam salonowych. Jest, powiedzia�bym, nijaka... Stoi w otwartym oknie z odkryt� g�ow�; cia�o zaiste ma pi�kne, trzeba to przyzna�. Ma lat pi��dziesi�t mo�e. Rozumne, zimne oczy spogl�daj� bacznie spod cudnie zarysowanych brwi; ni�ej mi�sisty, rosyjski nos, pe�ne usta, kt�rych krwiste wargi nieco odstaj� od mocnych bia�ych z�b�w; raczej przeczu�, ni� dostrzec, mo�na ch�odny u�miech, prawdziwy u�miech Giocondy. Do�� niezwykle ukaza� artysta r�ce. Palce s� bardzo d�ugie i ostro zako�czone, a ponadto umieszczone w tak osobliwym �wietle, �e do z�udzenia przypominaj� szpony. O tak, pierwsze uniesienia mi�osne tej kobiety uchyla�y z pewno�ci� bram do raju! Moje przypuszczenia potwierdzaj� informacje uzyskane o pani Wasylskiej. Kiedy zdecydowa�em si� zarobi� wymienione w testamencie dwie�cie tysi�cy frank�w, zacz��em naturalnie rozpytywa� s�siad�w zmar�ej. Kt� bowiem zgodzi�by si� mieszka� przez rok w grobowcu zupe�nie mu obcej osoby? Warto przecie� wiedzie�, komu codziennie m�wi si� dobranoc! Us�ysza�em wiele niezwyk�o�ci, cho� zdaje si�, �e jeszcze wi�cej pomini�to. Zapewne przemilczano to wszystko, co wydawa�o si� niewiary godne. Poczciwi ludzie nie wiedz� przecie�, ile� nieprawdopodobie�stw wys�ucha� mo�e cz�owiek mojego pokroju, o fantazji pobudzonej zaskakuj�cymi eksperymentami. Pani Wasylskaja kocha�a przeto sztuk�, podobnie jak caryca Katarzyna. Pozostawi�a spor� kolekcj� obraz�w, g��wnie z okresu od Goyi do van Gogha. Wszystko akty � martwa natura, pejza�e b�d� portrety najwyra�niej wcale jej nie poci�ga�y . Do tego zbioru nale�y doda� podobny w tematyce gabinet porcelanowy. Afrodyty, nimfy, najady i gracje � dzie�a mistrz�w z Mi�ni, Wiednia, Sevres. Metresy kr�lewskie i damy z towarzystwa, zadowolone, �e jako boginie mog� wspiera� lichtarze lub zwierciad�a w toaletach swoich przyjaci�. Ale pani Wasylskaja kocha�a nie tylko sztuk� � tego rodzaju pasja zawsze rodzi silniejsze umi�owanie �ycia. Miewa�a bardzo nietuzinkowe zachcianki. Niczym Katarzynie Wielkiej sprowadzano jej m�odych ch�opc�w. Niekiedy w��czy�a si� w m�skim przebraniu po ulicach w poszukiwaniu B�g wie jakich przyg�d. Wynajmowa�a apartamenty w hotelach i urz�dza�a huczne zabawy. Przypominam sobie, �e s�ysza�em co nieco o owych nocnych hulankach, na po�y dworskich balach, na po�y za� zwyk�ych orgiach. Przyci�ga�y one na par� dni uwag� Pary�a. Potrafi�a by� okrutna. �adna pokoj�wka nie wytrzyma�a u niej zbyt d�ugo. Pani Wasylskaja, wzorem rzymskich matron, zwyk�a k�u� garderobiane d�ugimi szpilkami lub przypala� ich twarze roz�arzonymi szczypcami do w�os�w. I�cie ksi���ce, a zarazem antyczne upodobania � ale nasze paryskie pokojowe wcale nie czu�y si� zobowi�zane znosi� tortury, na kt�re musia�y godzi� si� libijskie niewolnice. Znamienne jest tak�e zdarzenie z piekarczykiem. Spostrzeg�a pewnego razu ch�opca z piekarni, dostarczaj�cego chleb do jej domu. Mia� podobno nieprzeci�tnie 1adn� szyj�, kt�ra bardzo spodoba�a si� pani Wasylskiej. Zapyta�a piekarczyka, czy pozwoli�by, aby trzykrotnie uk�si�a go w krta�. Poniewa� popar�a swoje starania odpowiedni� kwot�, ch�opak zgodzi� si�. Po drugim uk�szeniu wypad� jednak z wrzaskiem z pokoju. Potem d�ugo chorowa� i za �adne skarby nie mo�na by�o go nam�wi�, aby ponownie odwiedzi� rosyjsk� dam�. Oto wizerunek mojej dobrodziejki. Trzeba przyzna�, �e mieszkam w przedsionku ostatecznego lokum nader zajmuj�cej kobiety. Pod g�adkim, ch�odnym marmurem znalaz� spoczynek wyj�tkowo gor�cy temperament. Wczoraj rozpocz��em prac�. Musz� najpierw uporz�dkowa� ogromn� ilo�� notatek. Moi przyjaciele zawsze utrzymywali w �artach, �e pracuj� jak niemiecki profesor. Uwa�am, �e w pedanterii nie ma nic zdro�nego, tym wi�cej, kiedy buduje si� zr�by systemu otwieraj�cego w nauce nowy rozdzia�. Rozmaite mam kartki. Na bia�ych notuj� w�asne eksperymenty i przemy�lenia. Niebieskie fiszki zawieraj� kontrargumenty akademickich autorytet�w. ��te s�u�� mi do zwalczania oponent�w. Moim pierwszym zadaniem jest posortowanie tych zapisk�w. Ale ju� na pocz�tku spotka�a mnie przykra niespodzianka. Wczoraj uporz�dkowa�em zapiski do pierwszej cz�ci dzie�a. Kiedy dzi� rano przebudzi�em si� i powsta�em z polowego ��ka, setki kartek le�a�y rozrzucone po ca�ej pod�odze. Trudno je by�o oderwa� od zimnego marmuru. Zdawa�o si�, �e papier przyci�ga do kamienia jakie� pole elektryczne. W nocy pewnie by� wiatr, podmuch wdar� si� przez wej�cie i zrzuci� ze sto�u notatki. Musz� na nowo rozpocz�� prac�. Iwan m�g�by bardzo du�o powiedzie� o swojej pani � gdyby chcia� m�wi�. Dot�d nie wiem jednak, czy potrafi powiedzie� co� wi�cej ni� "dzie� dobry" lub "do widzenia". Ma g�os skrzekliwy niczym papuga czy zepsuty fonograf. Punktualnie dwa razy dziennie zjawia si� pchaj�c w�zek mieszcz�cy aluminiowe naczynia z potrawami, ca�y czas ogrzewane za pomoc� skomplikowanego mechanizmu. Pcha w�zek przed sob�, jak w�oscy sprzedawcy lod�w. Ostro�nie wje�d�a na pag�rek, zatrzymuje si� przed grobowcem swojej pani i stawia dania na stole. A potem siada na pod�odze podwijaj�c nogi zwyczajem Tatar�w i patrzy na mnie. To �adna przyjemno�� je��, gdy kto� wpatruje si� w twoje usta. Wiele razy pr�bowa�em zach�ci� go do rozmowy, po to cho�by, aby przerwa� t� niezr�czn� sytuacj�. Lecz bez skutku � jakbym pr�bowa� sk�oni� do m�wienia ko�ek w p�ocie. Iwan jest niskim cz�owieczkiem. Jego czaszk� pokrywa kr�tka szczecina; nawet teraz, latem, nosi na g�owie barani� tatarsk� czap�. Gdyby by� m�odszy i przystojniejszy, m�g�bym mniema�, �e czyni tak, aby zwr�ci� na siebie uwag� i zyska� powodzenie w�r�d przychylnych cudzoziemcom breto�skich dziewcz�t. Tak samo post�puj� rosyjscy studenci paraduj�c w kurtkach i butach z cholewami po Pary�u w poszukiwaniu m�odej kupcowej, kt�ra by przygarn�a. Ale Iwana nie wolno o to pos�dza�. Twarz jego przypomina plastyczn� map�. Pomi�dzy �ladami ospy czerwieni� si� ropiej�ce strupy. Rzadkie w�osy na pokrytej pryszczami brodzie przywodz� na my�l patyki wetkni�te w piasek przez swawolne dzieci. Ko�czyny tej groteskowej postaci sprawiaj� wra�enie, �e kto� kiedy� oderwa� je od tu�owia, a p�niej niezgrabnie przyczepi� na nowo. Tatar �w jest jedynym s�ug�, kt�rego pani Wasylskaja zabra�a z ojczyzny do Pary�a. Pozosta� przy swojej w�a�cicielce a� do ko�ca. Pewnie m�g�by opowiedzie� mi dok�adnie o wszystkich jej nawykach i kaprysach; rosyjskie damy z niczym nie kryj� si� wobec s�u��cych. Przede wszystkim chcia�bym wiedzie�, jaki jest cel jej osobliwego testamentu. Nie s�dz� wcale, aby uczyni�a tak z dobroci serca, altruizm bowiem przeciwny jest jej charakterowi. Nie post�pi�a tak r�wnie� chc�c zyska� wdzi�czno�� zupe�nie nieznanego cz�owieka, utrwali� pami�� o sobie w czyich� wspomnieniach. Bior�c pod uwag� trzy ewentualno�ci. Mog�a obawia� si�, �e zostanie pogrzebana �ywcem. Od czasu do czasu dziennikarze rozpowszechniaj� wiadomo�ci o tego rodzaju okropnych wypadkach. Mo�e zatem pragn�a gwarancji, �e kto� j� us�yszy, je�li obudzi si� po�r�d grobowych mrok�w. Ale nie! Przecie� w takim wypadku zadecydowa�aby, �eby zasiedlono grobowiec natychmiast po pogrzebie. Kandydat na stra�nika m�g� jednak zastanawia� si� przez rok. A mo�e ba�a si� hien cmentarnych? Ka�dy co� chyba s�ysza� o sier�ancie Bertrandzie, grasuj�cym w�a�nie na Pere� Lachaise. Pewnego razu po pogrzebie pi�knej, m�odej dziewczyny w�lizn�� si� na cmentarz, rozkopa� �wie�y gr�b i wszed� do trumny. Wyst�pna ��dza nekrofila by�a nieposkromiona. Podczas procesu zezna�, �e nierzadko jednej nocy otwiera� nawet pi�tna�cie grob�w, nim wreszcie znalaz� odpowiedni� kobiet�, na kt�r� rzuca� si�, aby j� ca�owa� i rwa� z�bami zw�oki. Ponadto by� to niezwykle przebieg�y �otr; d�ugo uprawia� sw�j przera�aj�cy proceder wymykaj�c si� wszelkim zasadzkom. Wreszcie schwytano go, gdy wpad� w sid�a zastawione pod cmentarnym murem. By� mo�e pani Wasylskaja nie potrafi�a znie�� my�li, aby i jej cia�o mog�o wpa�� w szpony podobnej bestii. Jest jeszcze jedna ewentualno��, najbardziej odpowiadaj�ca usposobieniu azjatyckiej tyranki. Mo�liwe, i� wyznacza�a te dwie�cie tysi�cy tylko po to, aby radowa� si� m�czarniami ochotnika osaczonego wszelkimi trwogami cmentarza. Je�eli mia�a takie intencje, to w moim przypadku omyli�a si� haniebnie. Jem jak tygrys, �pi� jak suse�. P�no ju�. Wypi�em butelk� burgunda i mam �wietny humor. Musz� po�egna� si� z moj� dobrodziejk�. Powstaj�, k�aniam si� i pukam zgi�tym palcem w br�zow� p�yt�: � Dobranoc, Anno Teodor�wno, dobranoc! Grobowiec rozbrzmiewa echem: � Dobranoc! Ponownie to samo niepowodzenie. Moje zapiski, kt�re uporz�dkowane pozostawi�em na stole, dzi� rano zn�w znalaz�em na pod�odze. Musz� pami�ta�, aby z�o�y� je gdzie indziej lub pos�u�y� si� przyciskiem. Widzia�em dok�adnie, �e na ziemi� zrzuci� je p�d powietrza. Obudzi�em si� nagle w nocy z najg��bszego snu, jakby nerwy moje by�y po��czone z jak�� bateri� elektryczn� sygnalizuj�c� moment przebudzenia. �atwo to wyja�ni�. Ca�a moja istota jest nastawiona na t� prac�. Gdy spa�em, moja pod�wiadomo�� czuwa�a. Poczucie niebezpiecze�stwa zagra�aj�cego dzie�u przerwa�o m�j sen. Budz� si� i widz�, �e marmurow� sal� rozja�nia blada po�wiata. Jest jednak n�w. Ta jasno�� zapewne stanowi odbicie bieli pomnik�w na cmentarzu. Odblask ich wpada tu i miesza si� z fosforyzacj� marmuru. Po raz pierwszy widz� tak szczeg�lne o�wietlenie � przypomina nieco fluorescencj� oceanu. By� mo�e �wiat�o s�oneczne, poch�aniane w ci�gu dnia przez kamie�, teraz wydziela si� w tej postaci. Siadam na ��ku. Tajemnicze zjawisko zajmuje mnie niewymownie. Mo�e dzi�ki tym �wietlnym fenomenom poszerz� zakres mojej pracy i zdo�am zrewidowa� dotychczasowe pogl�dy na istot� materii? Co to za osobliwe promieniowanie! W tej samej chwili dostrzegam w miejscu, gdzie umocowano br�zow� tablic�, czarny, prostok�tny otw�r, jak gdyby kto� usun�� p�yt�. R�wnocze�nie czuj�, jak stamt�d p�ynie ku mnie subtelna wo� zwi�d�ych kwiat�w i zgaszonych �wiec, ten szczeg�lny zapach, kt�ry czasami wype�nia Pere� Lachaise. Powiew ten przep�ywa od wej�cia w stron� tylnej �ciany � lub odwrotnie � i spostrzegam jak unosi moje notatki, rozrzuca po stole kartki, wreszcie zmiata je na pod�og�. Na po�y wystraszony, na po�y za� w�ciek�y zrywam si�, aby uratowa� przynajmniej cz�� zapisk�w. Kartki tym razem tak�e silnie przywar�y do posadzki; marmur pod�ogi wydaje si� wilgotny i lepki, niczym zastyg�a masa, kt�rej wierzchnia warstwa ponownie rozmi�ka. Z wysi�kiem podnosz� kartki. Naraz wzrok m�j pada na br�zow� p�yt�. Lecz tablica jest ju� na swoim dawnym miejscu. �agodne �wiat�o ukazuje j� wyra�nie, mog� nawet odczyta� imi� zmar�ej. Opanowuje mnie podniecenie. Oto stoj� przed zagadk�, przed odkryciem dotycz�cym dziedziny najbardziej tajemniczych si� � �wiat�a. To pewne, �e natrafi�em na nowy rodzaj promieniowania, przenikaj�cy metal podobnie jak promienie Roentgena, i wywo�uj�cy jego pozorne znikni�cia, zale�ne od k�ta padania. Gdy bowiem patrzy�em z ��ka, p�yty wcale nie by�o. Siadam, ale natychmiast podrywam si�. Zapewne przeoczy�em moment, gdy mo�na by�o dostrzec zjawisko powrotu p�yty. Tej nocy niewiele spa�em. Przemy�la�em wszystkie metody badania w�a�ciwo�ci �wiat�a, aby najlepsz� z nich zastosowa� przy pierwszej nadarzaj�cej si� okazji. Dopiero nad ranem, gdy niezwyk�e promieniowanie pocz�o zanika�, zdo�a�em na kr�tko zasn��. Pojawiaj� si� r�ni ciekawscy: staj� przed wej�ciem do grobowca i usi�uj� mnie dojrze�. Nietrudno odgadn��, �e pisano o moim wyborze we wszystkich gazetach. Pary�anom nie�atwo wyobrazi� sobie, aby kto� zgodzi� si� dobrowolnie przebywa� w izolacji tyle czasu. Niekt�rzy po prostu na�miewaj� si� ze mnie i stoj�c w blasku s�o�ca co� tam mrucz�, inni wsp�czuj�co kiwaj� g�owami. Och, gdyby�cie wiedzieli, �e wcale nie cierpi� z przyczyny, kt�rej wy, Pary�anie, boicie si� niczym �mierci: ja si� nie nudz�! Gdyby�cie wiedzieli, co prze�ywam, ile kwestii musz� przemy�le�. Jaki� drobny dziennikarzyna pr�bowa� pozbawi� mnie moich dwustu tysi�cy, byle tylko przeprowadzi� dla swoich czytelnik�w pikantny wywiad. Wyznaj�, �e chcia�bym zna�, co o mnie wypisuj� dzienniki, czy uwa�aj� mnie za bohatera, czy te� za idiot�. Wystarczy wyda� dyspozycje Iwanowi, lecz poprzysi�g�em nie zasi�ga� informacji o niczym, co dzieje si� poza obr�bem tej cz�ci Pere� Lachaise, kt�r� widz� ze swojego mieszkania. Nic na �wiecie nie oderwie mnie od pracy. Ten gryzipi�rek formalnie si� mnie uczepi�. Gestami da�em mu do zrozumienia, i� musz� milcze�, a w ko�cu pokaza�em drzwi, je�li wolno nazwa� tak wej�cie do grobowca. Druga wizyta wywar�a na mnie wi�ksze wra�enie. Przysz�a Margot. Nie odwa�y�a si� podej�� blisko. Widzia�em w dali, po�r�d grob�w, jej szary kapelusz z ��tymi r�ami. Pada� deszcz. Jacy� ludzie wracali z pogrzebu i zatrzymali si� obok grobowca. Woda �cieka�a z czarnych parasoli, kto� pr�bowa� dowcipkowa�, lecz niekt�rym zrzed�a mina. Potem ujrza�em niespodziewanie, tylko przez sekund�, w t�umie �a�obnik�w czarny welon, a pod nim blad�, smutn� twarz Margot. O, moja dobra! Przecie� tak�e dla ciebie, moja male�ka, w�a�nie dla ciebie tu jestem! Nie mam �adnych w�tpliwo�ci: w marmurze grobowca dzia�aj� mi�dzyatomowe si�y, dot�d nie znane nauce. Kontynuowa�em nocne obserwacje. Kiedy zapada ca�kowity zmrok, mniej wi�cej oko�o p�nocy, rozpoczyna si� owo zagadkowe �wiecenie. Zielonkawy blask zdaje si� wydobywa� z kamieni. Sk�onny jestem za�o�y�, �e jest to jaki� szczeg�lny gatunek marmuru, kt�ry przez ca�y dzie� wch�ania �wiat�o, a noc� je oddaje. Przeciw tej hipotezie przemawia jednak zaskakuj�cy fakt, �e w miar� radiacji prawdopodobnie zmienia si� struktura marmuru. Wci�� odnosz� takie wra�enie. Powierzchnia marmuru jakby mi�knie, zmienia si� w ci�gliw�, galaretowat� mas�; jednocze�nie postrzegam w zagadkowym �wietle wyra�ny rysunek �y�ek kamienia. Intryguj�ce mchy, rozgwiazdy, poskr�cane ga��zie morskich korali zbli�aj� si� do powierzchni marmuru. St�paj�c po p�ytach czuj� si�, jakbym chodzi� po puszystym dywanie; gdy dotykam �cian, jestem nieomal pewien, �e pozostawiam w kamieniu �lad palc�w. C� za niewyobra�alnie szcz�liwe wydarzenie, �e w�a�nie w chwili przyst�pienia do epokowej pracy o rozk�adzie materii natrafi�em na zjawisko tak �ci�le zwi�zane z zajmuj�cym mnie tematem! Fenomen ten, je�eli zbadam go gruntowniej, bez w�tpienia poprze moj� teori�. Zdecydowany jestem przeprowadzi� dok�adne badania. Zjawiska �wietlne i zmiana struktury marmuru z pewno�ci� pozostaj� w �cis�ej zale�no�ci. Wzajemnie dadz� si� wyja�ni� i wywie�� z elementarnych praw materii, podobnie jak w przypadku innych fenomen�w radiacji. Do do�wiadcze� potrzebuj� kilku przyrz�d�w. Wr�czy�em Iwanowi ich list� i poleci�em, aby mi dostarczy� zam�wione urz�dzenia. Patrzy� na mnie bezrozumnie i co� tam mamrota�. Biedak, jego azjatycka czaszka nie przeczuwa nawet, jakimi �cie�kami pod��aj� umys�y badaczy! Ja tyj�. Rzeczywi�cie, jest to tak zabawne, �e niech�tnie si� przyznaj�, ale nie chc� sam siebie zwodzi�. Zaczynam ty�. M�j wyg�odzony organizm poch�ania� jad�o w takim tempie, �e nape�nia�o ono brzuch a� nadto dobrze. Ju� wcze�niej spostrzeg�em, �e moje niezwykle szczup�e r�ce, prawdziwa pl�tanina �ci�gien i �y�, zmieni�y wygl�d. Mi�dzy �ci�gnami nie ma ju� zag��bie�, �y�y otoczy� t�uszcz, palce zaokr�gli�y si�. Chude nogi dok�adnie teraz wype�niaj� spodnie, ostre przedtem kolana s� obecnie, gdy siadam, sklepione jak dach Ko�cio�a Inwalid�w, chodz�c natomiast odczuwam dot�d nieznany mi ci�ar cia�a. Dzi� wszak przekona�em si� dowodnie, jak bardzo przyty�em. �l�cz�c nad prac� zapomnia�em o Bo�ym �wiecie. Naraz, w po�owie zdania, co� zmusi�o mnie do od�o�enia pi�ra. Zapragn��em wyjrze� na zewn�trz. Widz� skrawek b��kitnego nieba. Majestatycznie, cho� zarazem wywo�uj�c wra�enie niezwyk�ej lekko�ci, ko�uje w powietrzu ��ty li�� lipowy. Jest bardzo wcze�nie. Groby osnuwaj� cieniutkie nitki babiego lata, a na ka�d� z nich nanizane s� l�ni�ce, drobne krople rosy. Ogarnia mnie pragnienie, aby ujrze� w tym czystym, ch�odnym �wietle dzie�o Barholome, poch�d postaci z marmuru zmierzaj�cy od blasku �ywota ku pomroce �mierci. Chc� upoi� si� szcz�ciem obcuj�c z wielk� sztuk�. Wstaj�, podchodz� do wej�cia, wychylam si� i usi�uj� spojrze� na pomnik. Ale nie mog� go zobaczy�. Moje oty�e cia�o wype�nia ca�e wej�cie, tkwi� w otworze niczym w pu�apce. Dopiero nat�aj�c wszystkie si�y z trudem zdo�a�em si� cofn��. Wypada zatem skonstatowa� zabawny fakt, i� jestem wi�niem. Ja, cienki jak szczapa g�odom�r, jestem wi�niem w�asnego brzucha. Nadmierna �ar�oczno�� pozbawia mnie widoku dzie�a sztuki. I nic dziwnego. Jem jak drwal, wcale za� nie za�ywam ruchu. Ale to musi si� zmieni�. Od dzi� b�d� ogranicza� jedzenie i codziennie przez p� godziny biega� wok� sto�u. Bo c�by to by�o, gdybym pod koniec roku nie m�g� opu�ci� grobowca z rzetelnie zarobionymi dwustoma tysi�cami frank�w? Musz� by� wstrzemi�liwy. O, tragikomedio ob�arstwa! Gdzie podzia� si� m�j wznios�y zamiar? Przypuszcza�em, �e zapu�ci� w mojej duszy korzenie, �e wr�s� w moj� wol�, sta� si� cz�stk� mojej wiary w siebie i w podj�te dzie�o. Kiedy dostrzeg�em Iwana zbli�aj�cego si� z w�zkiem, upewni�em si�, czy moje postanowienie jest wystarczaj�co silne. Pojawi�a si� przede mn� salaterka boskiego bigosu w muszlach. W srebrnej tacy ujrza�em odbicie mojej okr�glutkiej twarzy i przypomnia�em sobie powzi�t� decyzj�. � Nie � powiedzia�em odsuwaj�c salaterk�. � Dzisiaj wypij� jedynie fili�ank� bulionu i zjem bu�k�. Iwan zmierzy� mnie wzrokiem. Odgad�em, �e domy�li� si�, o co mi chodzi. Bez s�owa zabra� bigos i postawi� na stole fili�ank�. W tym momencie zapach bulionu tak wielk� si�� zaatakowa� moje powonienie, i� wszystkie niez�omne postanowienia wzi�y w �eb. A gdy �ykn��em nieco uwodzicielskiego bulionu, g��d m�j zaostrzy� si� niewymownie. �o��dek wo�a� o straw�, jakbym nie jad� nic od dw�ch tygodni. Kiszki gra�y mi marsza. Odrzuci�em precz wszelkie zobowi�zania. Iwan powsta� udaj�c, �e zmierza odprowadzi� w�zek. Jakby mimowolnie uni�s� pokrywy garnk�w i p�misk�w. Ujrza�em bia�� pier� ba�anta, brunatne p�atki pieczeni, t�czowe barwy w�oskiej sa�atki i b�yszcz�cy lukier na torcie. Podnios�em si�, przechyli�em ponad sto�em i przyci�gn��em do siebie bigos m�wi�c: � Iwanie, daj wszystko... Daj zaraz. Nagle odzyska�em apetyt. Gdy zasiad�em do uczty, ponownie ujrza�em swoje oblicze w zwierciadle wypolerowanej tacy. Zacisn��em z�by, zrobi�em zeza, twarz moj� wykrzywi�a pierwotna ��dza. Przypomina�em zwierz�, kt�remu chc� odebra� �up. Nic nie pozosta�o z obfitego obiadu. Poch�on��em bigos, piecze�, po�ow� indyka i musia�em hamowa� si�, aby jak wyg�odnia�y pies nie gry�� ko�ci. Kucharz przygotowuj�cy mi posi�ki wed�ug wskaz�wek pani Wasylskiej to niew�tpliwie mistrz w swojej dziedzinie. Nie s�dz�, aby mo�na by�o lepiej gotowa�. Potrawy s� wyborne, stanowi� szereg przysmak�w; skosztowanie jednego wywo�uje pragnienie nast�pnego dania. Nie mo�na oprze� si� potrawom mile dra�ni�cym r�wnocze�nie oko, powonienie i smak. B�ogos�awi� nieznanego mistrza patelni i sk�adam mu wyrazy najg��bszego szacunku. Chocia� wygl�da na to, jakbym rzeczywi�cie nigdy nie mia� opu�ci� tego grobowca. Dochodz� do wniosku, �e jestem w nieznanym celu... tuczony. Iwan dostarczy� potrzebne do bada� aparaty. Z�o�y� je przede mn� z osobliwym, ponurym i z�o�liwym wyrazem twarzy, wyra�nym mimo obrzmia�ych policzk�w. Nic dziwnego. Czy on zdo�a poj��, czym s� pryzmaty, ekrany, pr�b�wki, statywy i kamery? Uniwersyteckie laboratorium udost�pni�o mi niezb�dne przyrz�dy. Zarz�d do��czy� uni�ony list zaznaczaj�c, �e "akademia jest szcz�liwa, mog�c us�u�y� m�odemu uczonemu, kt�rego s�awa..." Czy wiecie, do jakiego celu pos�u�y mi ofiarowana przez was bro�? Zamierzam zburzy� wzniesione z mozo�em gmachy nauki. Moj� wiedz� mam utrwalon� w pami�ci, dowody zgromadzi�em w stosach zapisk�w. Musz� jeszcze tylko podporz�dkowa� stworzonemu przeze mnie systemowi owe niezwyk�e fenomeny, jakich tu jestem �wiadkiem. Na razie wszelkie moje wysi�ki w tym kierunku s� bezowocne. W miar� przeprowadzania dok�adnych bada� zjawiska radiacji okazuj� si� coraz bardziej tajemnicze. Obserwuj� je po nocach. Nie b�d� spa� spokojnie, dop�ki nie znajd� rozwi�zania zagadki. Promieniowanie marmuru nie nale�y do �adnego znanego rodzaju. Blade, zielonkawe l�nienie wydobywa si� z kamienia bez �adnej uchwytnej przyczyny. �wiat�o to nie ulega przy tym zupe�nie prawom optyki, nie za�amuje si� ani nie odchyla w polu elektromagnetycznym. Promieniowanie nie wykazuje � i to jest najbardziej wstrz�saj�ce � �adnego widma. Przechodzi przez pryzmat jak przez zwyk�e szk�o, soczewka nie skupia go ani nie rozprasza, nie pozostawia te� najmniejszego �ladu na kliszy fotograficznej. Zielony blask kpi z praw przyrody. Ale przecie� mimo wszystko oddzia�ywuje chemicznie, czego I dowodzi rozmi�kczenie marmuru. A nie jest to wcale z�udzenie. Aparatura potwierdza moje obserwacje. Reakcja rozpoczyna si� na og� dopiero po p�nocy, jakby zielone promienie musia�y najpierw przez pewien czas o�wietla� marmur, nim pocznie on zmienia� swoj� struktur�. Proces pot�guje si� do �witu i zanika w dziennym �wietle. W ci�gu dnia kamie� jest twardy i jednolity. Dop�ki trwa niewyt�umaczalny fenomen, kamie� ulega naciskowi palca, mo�na w nim ��obi� bruzdy. Przypomina st�a�� galaret�, wielki kawa� zasychaj�cego kitu. D�o� pozostawia na nim �lad, kt�ry powoli si� rozmywa, ci�cie no�a jest r�wnie� przez kilka minut widoczne, aby nast�pnie znikn��. Marmur wykazuje jednocze�nie znaczny magnetyzm. Jego powierzchnia wydaje si� lepka, lekkie przedmioty przylegaj� do niej. Przy dotkni�ciu sk�ra przywiera na chwil� do kamienia; jest potem lekko zaczerwieniona i piecze. Nie wiem, jakim sposobem zdo�am pogodzi� te wszystkie fenomeny. Jestem bezradny. Poszukuj� gor�czkowo prawdopodobnej hipotezy. Zastanawia�em si�, czy ta osobliwa radiacja nie jest czasem pokrewna zjawiskom obserwowanym przez polskiego in�yniera Rychnowskiego. Instaluj�c o�wietlenie elektryczne w sejmie lwowskim spostrzeg� on nast�puj�ce zdarzenie: Podczas nocnych pr�b ukaza�y si� w pokoju przyleg�ym do pomieszczenia, gdzie znajdowa�o si� dynamo, ma�e, �wiec�ce zielonkawym �wiat�em kule. Trzeba zaznaczy�, �e obie izby dzieli� metrowej grubo�ci mur. Fenomen powtarza� si� zawsze w momencie przerwania dop�ywu pr�du. Rychnowski skonstruowa� wi�c, chc�c wnikliwiej zbada� zachodz�ce zjawisko, automatyczny przerywnik pr�du i uda�o mu si� wytworzy� wi�ksz� ilo�� �wiec�cych kul, kt�re na koniec zla�y si� ze sob� tworz�c jednorodne �wiat�o. Odkrywca uzna� kule za rodzaj materii, kt�ry nazwa� elektroidem. Czy �wiec�ce kule Rychnowskiego nie maj� zwi�zku z zielonym blaskiem w grobowcu pani Wasylskiej? Wy�ej podany opis m�g�by prowadzi� do takich wniosk�w. Lecz gdzie tu jest dynamo, z pewno�ci� nieodzowne dla fenomenu in�yniera Rychnowskiego? Pomijaj�c jednak okoliczno��, �e oficjalna nauka odnios�a si� sceptycznie do sprawozdania polskiego badacza, istotna r�nica polega na tym, i� uwa�a on swoje kule za form� materii. . Moje fenomeny natomiast z pewno�ci� nale�� do sfery zjawisk niematerialnych, a raczej, poniewa� w istocie nie ma ju� na ziemi takiej kategorii, znajduj� si� poza mo�liwo�ci� jakiegokolwiek pomiaru. Kr�tko: uwa�am je za samo�wiec�cy eter. Za okresowo widzialny eter kosmiczny, wszechobecny i przenikaj�cy wszelk� materi�. Jego ci�ar atomowy wynosi 0,0000096 ci�aru tlenu, pr�dko�� za� 224000000 kilometr�w na sekund�. Jeszcze kilka lat temu Poincare pisa� w swojej Matematycznej teorii �wiat�a: "Kwestia, czy eter rzeczywi�cie istnieje, ma dla nas, fizyk�w, niewielkie znaczenie; rozstrzygni�cie problemu to rzecz metafizyk�w". To zdanie wykazuje kr�tkowzroczno�� w sprawach kapitalnych genialnego sk�din�d naukowca. O nie, pytanie o eter zajmuje fizyk�w bardzo �ywo. Od chwili, gdy Maxwell og�osi� elektromagnetyczn� teori� �wiata, musimy zak�ada�, �e elektryczno�� nie jest si�� przyrody, ale substancj�, od chwili, gdy pocz�li�my wyr�nia� pozytywne i negatywne cz�steczki elementarne, poj�cie "si�a" zaw�zi�o sw�j zakres. Odt�d by� zaledwie krok do �mia�ego twierdzenia Mendelejewa, tw�rcy okresowego uk�adu pierwiastk�w, �e eter ma tak�e natur� chemiczn� i w zwi�zku z tym podlega prawu periodyczno�ci element�w. Tak wi�c dotychczasowe wyobra�enia na temat atom�w upadaj�. Atomy bowiem nie p�ywaj� wcale, �e si� tak wyra��, w eterze kosmicznym niczym belka zanurzona w wodzie, zupe�nie tej wodzie obca. I oto k�ad� fundament pod moj� teori�. Atomy powstaj� z eteru. S� rezultatem zaburze� w jego �onie, cyklon�w, kt�re zag�szczaj� eter i zmieniaj� ruch prosty cz�steczek na wirowy. A jak powstaje eter kosmiczny? W tym cudownym punkcie spotyka si� fizyk z metafizykiem. Tu, tu w�a�nie, panie Poincare, ruch przechodzi w substancj�! Eter jest wi�c przemian� si�y w materi�. Energia nie jest w�a�ciwo�ci� materii, lecz fenomenem pierwotnym, tworz�cym eter. To rozwi�zuje problem rozk�adu materii, tak bardzo niepokoj�cy wsp�czesnych fizyk�w. Materia musi ulec rozk�adowi, aby przej�� w czyst� energi�. Prawo zachowania energii jest s�uszne, lecz dzia�a ju� przed powstaniem materii, kt�ra wynika z kr��enia energii kosmicznej. Z tych wzgl�d�w eter kosmiczny jest zarazem materialny i niematerialny, jest elementem i energi�, przyczyn� wszelkich zjawisk, ale r�wnocze�nie � poniewa� jednoczy w sobie wszystkie w�a�ciwo�ci � sam jest pozbawiony jakichkolwiek cech. Dlatego nie potrafi� ustali� w moim marmurowym mieszkaniu �adnych w�a�ciwo�ci przynale�nych promieniowaniu eteru. S� jednak�e fakty nape�niaj�ce mnie pewnym niepokojem Nie potrafi� ich wyja�ni�. Mam na my�li tajemnicze znikanie p�yty z br�zu. Zjawisko to nagle powstaje i r�wnie nieoczekiwanie ko�czy si�; nie potrafi� ustali� jakiejkolwiek prawid�owo�ci. Oko�o p�nocy zauwa�am, zaj�ty prac�, �e p�yta znik�a. Podchodz� bli�ej, aby to zbada� � nie wyczuwam metalu, rozp�yn�� si� nie pozostawiaj�c �ladu. Ju� po chwili br�zowa tafla wraca na swoje miejsce. Musz� zauwa�y�, �e w tym samym momencie oddala si� niemi�e przygn�bienie, po��czone z brakiem tchu i ko�ataniem serca, opanowuj�ce mnie w chwili znikni�cia tablicy. Ko�cz�c moje obja�nienia musz� wyzna�, �e jestem teraz r�wnie m�dry jak poprzednio. Sprzeczne w�a�ciwo�ci promieniowania rodz� niepewno��; zaczynam pow�tpiewa�, czy l�nienie w grobowcu to rzeczywi�cie eter kosmiczny. A je�li to nie jest eter � co w�wczas?.. Dosta�em odpowied� na moje pytanie. Uko�czy�em notatki dopiero o �wicie; Wielce znu�ony, zasn��em jak zabity. Poni�ej ostatniego zdania moich zapisk�w jest co� dopisane. Czytam: "Jest to oddech katechany". Kt� to jest katechana? Co to takiego? Odpowied� na moje pytanie okazuje si� kolejn� zagadk�. Kto napisa� te s�owa? By� mo�e chodzi o najbardziej niezwyk�� z otaczaj�cych mnie niezwyk�o�ci. Na pierwszy rzut oka wydaje si�, �e to moje w�asne pismo. Nosi ono wszelkie znamiona mojego charakteru. Wystarczy jednak przyjrze� si� dok�adniej, aby rozpozna� imitacj�. Kto� przy pomocy starannego fa�szerstwa chcia� zakpi� ze mnie. Kto wi�c tu by�, aby w ten spos�b za�artowa�. Pozostaje tylko jedno wyt�umaczenie. Mo�e ja sam wsta�em podczas g��bokiego snu i nakre�li�em te s�owa pismem dziwnym z powodu mojego anormalnego w�wczas stanu. Sk�d jednak wzi��em to s�owo � katechana? Nie wiem zupe�nie, co ono znaczy. Czy zrodzi�o si� w czasie snu, gdzie� w otch�aniach �wiadomo�ci, dok�d nie dociera �wiat�o rozs�dku? Dot�d nie spostrzeg�em wprawdzie u siebie najmniejszych objaw�w lunatyzmu, a cia�o nigdy nie p�ata�o mi figl�w, nie licz�c paroksyzm�w g�odu. Duch m�j przyzwyczajony by� kroczy� po najwznio�lejszych szczytach bez zawrotu g�owy. Na marginesie: nie wolno ostatecznie wykluczy�, �e popadam w jakie� nienormalne stany �wiadomo�ci. Trzeba podkre�li�, �e cia�o i duch znajduj� si� w moim przypadku w sta�ej opozycji. Dr�czony nadzwyczajnym apetytem sprzeniewierzam si� w�asnym przysi�gom i coraz bardziej tyj�; w tym samym czasie duch zdaje si� pogr��a� we �nie. Prze�ledzi�em raz jeszcze moje ostatnie rozwa�ania. S� og�lnie s�uszne, ale w detalach widz� ich p�ytko��. Najwidoczniej trac� energi� i charakterystyczn� dla moich prac pewno�� my�li, kt�rej nie odmawiali mi nawet wrogowie. A jednak, cho� dostrzegam oczywiste usterki, nie pr�buj� ich poprawia�, nie wiedzia�bym zreszt�, jak to uczyni�. Najwa�niejsze teraz, aby ustali�, co to jest oddech katechany. Mam wra�enie, �e w tym kryje si� wyja�nienie wszystkiego. Wiem, �e b�dzie znacznie lepiej, je�eli powr�ci bystro�� umys�u, je�li wyrzekn� si� ob�arstwa, zwierz�cego przymusu nape�niania ka�duna. Walka z niezaspokojonym g�odem wyczerpuje mnie. Kiedy wreszcie nasyc� si� do granic mo�liwo�ci, czuj� obrzydzenie i wstyd. Za t� s�abo�� woli najch�tniej naplu�bym sobie w twarz, zmia�d�y�bym chorobliwie bia�e, mi�kkie, t�uste �apy, kt�re wci�� nios� pokarm do mych ust. Nie przypuszcza�em, �e ustawiczne jedzenie powoduje niezdrowy g��d. Tak jest przecie� z g�siami, tuczonymi si�� dla wielkich w�tr�b. Tuczonymi! Mnie chyba tak�e tucz�? Lecz dlaczego? Dzi� po raz pierwszy po d�u�szej przerwie mocno spa�em. Zamierza�em wczoraj wieczorem zasi��� jak zwykle do pracy, lecz nie potrafi�em odnale�� �adu w moich my�lach. Wczoraj by�y Zaduszki. T�um ludzi wype�nia� Pere� Lachaise od �witu do zmroku. Przyby� ca�y Pary� w odwiedziny do swoich zmar�ych. Wsz�dzie wok� wie�ce, kwiaty, �wiece. Szmer przyciszonych rozm�w unosi� si� niby ci�ki ob�ok nad mogi�ami. Przez ca�y dzie� r�ni ludzie przystawali przed moim grobowcem. Najpierw pojawi�y si� dwie damy w �a�obie wraz z ma�� dziewczynk�. Zapewne matka, �ona i c�reczka kogo� niedawno zmar�ego. Dziecko spogl�da�o na mnie wyl�knionymi wielkimi oczyma. � Mamo, czy to ten pan, kt�ry przez rok musi mieszka� w grobie? Damy odesz�y pospiesznie, ci�gn�c za sob� ma��, kt�ra ju� po paru krokach zapomnia�a o strachu, uwiesi�a si� na r�kach kobiet, podci�gn�a kolana i zawis�a nad alejk� niby amorek w locie. Nie wszyscy gapie byli r�wnie delikatni. Niekt�rzy usi�owali wci�gn�� mnie do rozmowy. Niebo raz by�o pogodne raz pokrywa�o si� ciemnymi chmurami. Pozosta� mi obraz ludzi to w pe�nym �wietle, to zn�w ton�cych w mroku. Wreszcie odszed�em od wej�cia. . Wieczorem gwar ucich�. Iwan nadszed� z kolacj�. Gdy jad�em, kto� stan�� w wej�ciu. � Przepraszam pana!... By� to m�ody cz�owiek o �wie�ej cerze. Rzemie�lnik, a mo�e kupczyk. � Przepraszam... � powt�rzy� �ciszonym g�osem. � Niech pan nie pozostaje tu d�u�ej. Radz� dobrze, niech pan wyrzeknie si� pieni�dzy. Dwukrotnie ugryz�a mnie w szyj�... W tym momencie Iwan poderwa� si� z miejsca jak dzikie zwierz�. Nigdy dot�d nie widzia�em go w takim stanie. Jego kr�tkie w�osy zje�y�y si�. Uni�s� pi��; m�odzieniec skuli� si�, wyb�ka� co� i l�kliwie wycofa� w mrok coraz bardziej milcz�cego cmentarza. � Kto to? � zapyta�em. Iwan zgrzytn�� z�bami. � Nie wiem � rzek� z wysi�kiem ochryp�ym g�osem. Ja jednak wiem: by� to piekarczyk pani Wasylskiej, kt�rego uk�si�a w szyj�... Znu�ony wysi�kiem, potrzebnym do przeciwstawiania si� gapiom usn��em twardym snem. Obudzi�em si� z dziwnym uczuciem. By�o mi jako� nieswojo. Czu�em silne pieczenie na r�ce poni�ej �okcia i na szyi. Odwr�ci�em d�o�: nad przegubem odkry�em niewielk�, zaschni�t� ju� rank�. By�a podw�jna, jakby �lad po uk�szenia. W�a�nie uk�szeniu � nie znajduj� innego okre�lenia dla tego rodzaju skaleczenia. Wok� rany sk�ra jest niezwykle bia�a i szorstka, pozbawiona krwi, jakby pod wp�ywem wyci�gaj�cego plastra. Dotykam szyi. Znajduj� na niej podobn� ran�. Musz� si� skupi�: kto to m�g� by�? Czy�by nast�pca sier�anta Bertranda? Czy rzeczywi�cie istniej� ludzie, kt�rzy pod wp�ywem ohydnej ��dzy w��cz� si� po cmentarzach i rozszarpuj� zw�oki, a je�li ich nie znajd�, napadaj� na �pi�cych?.. Noce staj� si� ch�odne. Musz� odt�d � szczelnie zamyka� drzwi grobowca. Nied�ugo trzeba b�dzie zainstalowa� tu piec, je�li nie mam zamiaru zamarzn��. w marmurowym wi�zieniu. Zapyta�em Iwana, jakie poczyniono zarz�dzenia na zim�. Spojrza� na mnie, jakby nie rozumia�. Z jakiego� powodu jestem przekonany, �e musz� ukrywa� przed nim tajemnicze rany. Przypi��em wysoki ko�nierzyk i naci�gn��em prawy mankiet tak, aby zas�oni� skaleczenie. Ale Rosjanin wpatruje si� we mnie badawczo. Czuj� si�, jakbym zatai� niegodny wyst�pek. � Potrzebuj� pieca! � krzycz� w�ciek�y. � Pieca, rozumiesz?! Kiwa g�ow�. Nagle co� przychodzi mi do g�owy. � Pos�uchaj, Iwanie � m�wi� � dlaczego tu sam nie... Mog�e� przecie� zarobi� dwie�cie tysi�cy frank�w. To maj�tek. A przecie� ka�dy mia� prawo. Dlaczego sam si� nie zg�osi�e�? I oto widz�, jak nagle zmienia si� ten pos�pny mruk. Twarz jego zniekszta�ca przera�enie, wyrzuca przed siebie poskr�cane r�ce z krzywymi palcami i niczym oszala�a ze strachu papuga powtarza skrzekliwie: � Nie... nie... nie !... Nie wiem dlaczego, lecz gdy tak krzyczy, czuj� na plecach dreszcze przera�enia. Popadam w niewys�owion� trwog�, moje cia�o dr�y, jakby polewano je naprzemian wrz�c� i lodowat� wod�. Chwytam niezgrabnie za kielich z winem, aby opanowa� l�k. Mankiet ods�ania przegub. Spojrzenie Iwana pada na ran� powy�ej d�oni. Przera�enie ust�puje z jego oblicza, przechodzi w grymas szyderstwa, kt�ry stopniowo rozp�ywa si� po�r�d wrzod�w na twarzy s�ugi. Przysz�a do mnie Margot. Sta�a na marmurowym progu. Ponad jej kapeluszem z herbacianymi r�ami zwiesza�a si� naga ga���. W oczach Margot b�yszcza�y �zy; po chwili sp�yn�y po bladych, mizernych policzkach dziewczyny. Zdawa�o si�, �e Pary� j� tu przys�a�, miasto, kt�rego g�o�ny oddech wci�� s�ysz� � j�, ambasadork� �ycia, uciele�nion� pokus�. Walka mi�o�ci trwa�a niemal godzin�. � Erne�cie � m�wi�a Margot � b�agam ci�, porzu� to miejsce. Czy mnie jeszcze kochasz? Nie chcia�am kr�powa� twej woli, nie chcia�am, aby� s�dzi�, �e nie mam tyle si�, ile ty posiadasz... Lecz teraz nie mog� pozwoli�, aby� d�u�ej tu pozosta�... je�li kiedykolwiek mam ci� st�d zabra�. Och, Erne�cie, jak ty wygl�dasz? Co za g�upota straci� zdrowie, �ycie dla pieni�dzy! Czy nie byli�my oboje szcz�liwi nawet w�wczas, gdy nie mieli�my z czego zap�aci� czynszu? Przypomnij sobie wieczory w moim pokoiku, spacery w Fontaibleau, ten rachunek w kawiarni, do kt�rego zabrak�o nam pi�� sous... Je�li mnie kochasz, chod� ze mn�! Sta�em zaledwie trzy kroki od niej. Palce zacisn��em z ca�ej si�y na kraw�dzi sto�u. Na usta cisn�o mi si� tysi�ce mi�osnych wyzna�. Lecz nie wolno mi by�o przem�wi�, je�li uczciwie mia�em zapracowa� na nagrod�. Tylko oczami mog�em wyrazi� swoj� niezmierzon� t�sknot�. Ale czy najwymowniejsze spojrzenia potrafi�y powiedzie� to wszystko, co nale�a�o wyrzec? Czy potrafi�y wyja�ni�, dlaczego nie mog� st�d odej��, dlaczego wzi��em na siebie ten ci�ar i dlaczego jestem zdecydowany wzi�� nagrod�? Wreszcie, �e nie ma dla mnie odwrotu cho�by z powodu, i� jestem wi�niem w�asnego oty�ego cia�a? Przede wszystkim jednak musz� pozosta� dlatego, �e postanowi�em pozna� tajemnic� tego grobowca, wyja�ni�, czym jest oddech katechany. By�o mi bardzo ci�ko. Margot �ka�a. � Och, nie wiesz nawet, co gazety wypisuj� o tobie, co m�wi� twoi przyjaciele... Wys�a�e� raport do akademii... A wi�c m�wiono i pisano o moim przedwst�pnym sprawozdaniu dotycz�cym tajemniczego promieniowania! Mniejsza o to, mog� m�wi�, co chc� � nawet, �e oszala�em. � Czy chcesz, aby prawd� by�o to, co ludzie wygaduj�? Jak ja ci� kocham, Erne�cie, jak�e ci� kocham Nie mog�em znie�� tego d�u�ej. By�em bliski omdlenia; ogromnym wysi�kiem woli da�em jej znak, aby odesz�a. Odwr�ci�em si� i sta�em tak d�ugo, a� cie� jej szczup�ej postaci znikn�� nareszcie z marmurowej pod�ogi. Wkr�tce potem ucich� p�acz mojej ukochanej... Ale w nocy powr�ci�a � moja wierna, dobra, najlepsza, umi�owana, jedyna. Przemog�a l�k przed cmentarzem, dot�d budz�cym w niej groz�. Bo kt� inny m�g�by to by�, je�li nie Margot? Obudzi�em si� w nocy z ci�kiego snu, w kt�ry teraz nader cz�sto popadam. I poczu�em, �e nie jestem sam. Kto� pochyla si� ku mnie i ca�uje � tak bole�nie, tak niewypowiedzianie nami�tnie. W zielonkawym blasku widz� kobiec� posta�, odwzajemniam poca�unki bez s�owa; m�wi� mi wprawdzie zabroniono, lecz ca�owa� przecie� wolno. Margot obejmuje mnie z jak�� dziwn� moc�, zrodzon� z t�sknoty, zw�tpienia... Margot, no bo kto inny?.. Ca�e moje cia�o usiane jest ranami. To �lady uk�sze�, pi�tna dzikich poca�unk�w. A rany nie goj� si� wcale... Pozostaj� obrzydliwe, mokre blizny, podobne do owrzodze� na twarzy Iwana. Margot przychodzi co noc. Co noc. Wreszcie Iwan zdradzi� si�. Wiem ju�, kim jest katechana. Wyjawi� mi t� tajemnic�. Pozna�em po jego oczach, �e to wie, po kpi�cych spojrzeniach utkwionych w moich ranach, spojrzeniach badawczych. Widzia�em podobny wzrok u s�dzi�w i wytrawnych kibic�w, gdy dwaj zmaltretowani walk� bokserzy na chwil� przerywali zapasy. Naraz zorientowa�em si�, �e Iwan wie doskonale, kim jest katechana. Jeszcze teraz go widz�, jak cofa si� zal�kniony przede mn�, gdy zbli�am si�, aby chwyci� �otra za gard�o. Kuli si� w k�cie, a ja staj� nad nim... . � Kto to jest katechana? Jego trwoga zamienia si� w szyderstwo. Spogl�da na mnie bezczelnie, kpi�co, ale wiem, �e teraz powie prawd�. � To jej imi�... � Czyje? � Nauczy�a si� tego na Krecie... P� roku mieszka�a na stoku Leuka Vrune. Przynosi�em jej owce, a ona rozdziera�a je. � Co to znaczy katechana? � To samo co w Albanii wurwolak, a w Bu�garii cipir, co Czesi nazywaj� mura, Grecy w Sparcie burholak, a Portugalczycy brura. Zna dobrze te narody... � To tylko imiona, �otrze! Chc� wiedzie�, co znacz�! � Katechana... Imi� tej, kt�rej nigdy do�� krwi i m�skiej si�y. Nawet po �mierci... Zostawiam go w spokoju, wiem ju� wszystko. Jestem tucznikiem w marmurowym lochu. Moje rozd�te, sztucznie wypchane cia�o stanowi jedynie naczynie dla wielkiej ilo�ci krwi. �y�y musz� rozszerza� si�, t�ocz�c du�o sok�w � napoju wampira, pojawiaj�cego si� w nocy, aby zakosztowa� mojej krwi. Odpowiednio przyprawione potrawy podniecaj� moj� ��dz�. pije moj� krew, wysysa �ycie, a im bardziej wi�dn�, tym silniejszy staje si� wampir. Pocz�tkowo lekka jak ob�ok zjawa podczas ostatnich nocy wydaje si� ci�ka, przygniata mnie, d�awi. Jej oddech przenika kamie� i pogr��a mnie w zielonkawych promieniach rozk�adu. Jej oddech topi marmur... lub te�, co r�wnie prawdopodobne, przemiana kamienia jest tylko pozorna. Tylko ja j� spostrzegam, ca�e moje cia�o jest bowiem zatrute oddechem katechany, moje mi�nie, nerwy, m�j m�zg przesyca l�ni�ca trucizna rozk�adu. Jestem ca�kowicie spokojny, gdy� znam prawd�. Wiem, �e ostatnio nie panowa�em nad sob�, �e by�em chory. Ale oto teraz powr�ci�a mi odwaga. Nie zrezygnuj� z walki, tym bardziej teraz, gdy wiem nareszcie, jakiemu wrogowi musz� stawi� czo�a. Postanowi�em zdoby� dwie�cie tysi�cy frank�w, wbrew katechanie i wszelkim okropie�stwom grobowca. Pragnie przybra� posta� cielesn�, zatem musi podlega� zwyk�ym prawom fizycznym. Skoro chce odzyska� �ycie, musi umrze� po raz drugi... I dlatego przerw� sie�, kt�r� pr�buje mnie otoczy�. Tak, w�a�nie sie�. Doszed�em do wniosku, �e zastawi�a na mnie pu�apk�. Nie wystarcza�o jej, �e z w�asnej woli chc� tu pozosta�, aby nie straci� nagrody, ani tak�e to, �e grobowiec jest moim wi�zieniem, bo wyj�� st�d nie mog�. Dla pewno�ci zarzuci�a na mnie sie�... Gdy chodz�, moje nogi natrafiaj� za ka�dym krokiem na przeszkod� � elastyczne nitki, kt�re niech�tnie poddaj� si�. Najmniejszy gest moich r�k jest utrudniony, najpierw bowiem musz� na bok odsun�� otaczaj�c� mnie sie�. Na twarzy wci�� czuj� co�, co przypomina lepk� paj�czyn�, rozpi�t� latem nad w�sk� le�n� �cie�k�. Ale nitki s� jakby z niewidzialnego metalu � s�ysz� ich cichy d�wi�k, nieustannie brz�cz� wok� moich warg... Rozerw� t� sie�, nie zabraknie mi si�y! Dzi� w nocy! A wi�c sta�o si�. Jestem wolny. Katechana nie b�dzie mnie wi�cej dr�czy�. Wydar�em jej moje dwie�cie tysi�cy frank�w. Zwyci�y�em. Dzi� w nocy czuwa�em, tak bacznie, jak nigdy w �yciu. S�ysza�em, jak stopniowo zasypia miasto. Otworzy�em pomimo jesiennego ch�odu drzwi, aby lepiej s�ysze� ciche odg�osy Pary�a szepcz�cego o �yciu, o tym �yciu, w wir kt�rego zamierzam si� rzuci� z moimi dwustoma tysi�cami. Na pokrytym chmurami niebie odbijaj� si� �wiat�a bulwar�w. Barwna po�wiata to rozb�yska, to zn�w przygasa, zgodnie z pulsem wielkich neon�w opowiadaj�cych o rozrywkach, teatrach, podr�ach. Cierpliwie czekam. Oko�o p�nocy zielonkawy blask w grobowcu przybiera na sile. Wpatruj� si� z napi�ciem w tablic� z wypisanym nazwiskiem Anny Teodor�wny Wasylskiej. Oddycham spokojnie, jakbym spal. Oto wydaje si�, �e br�zowa tablica rozp�ywa si� powoli w zielonym l�nieniu, staje si� coraz cie�sza, lekko ko�ysze si�, traci sw�j kszta�t... Czerwony ob�oczek w zielonej �unie... W marmurowej �cianie zieje czarny otw�r. Stamt�d wydobywa si� powiem, mg�a, jakby oddech w ch�odne dni zimowe. K��bi si�, zag�szcza, formuje... I naraz kto� staje przy moim ��ku. Widz� oczy Wasylskiej, jej gruby nos, pe�ne usta. Powoli nabrzmia�e wargi ods�aniaj� silne, bia�e, ostre z�by � wszystkie te rysy znam dobrze z portretu. Pochyla si� nade mn�, ca�uje... Oplatam r�koma jej szyj� i wbijam paznokcie w mi�kkie cia�o kobiety � to z pewno�ci� cia�o, czuj�... Krzyczy, bije wok� r�koma, rozdrapuje moj� pier�, ale ja trzymam j� mocno i nie puszczam. Spadam z ��ka, tarzamy si� po pod�odze. Wci�� zaciskam r�ce na szyi przeciwnika, wyczuwam drgawki jej cia�a, tego cia�a stworzonego z mojej krwi... Przypomina cia�o �ywego cz�owieka. Jak pies skacz� do jej gard�a, chwytam z�bami za krta�... Broni si� coraz s�abiej, ulega... Ju� nie stawia oporu. chc� mie� jednak pewno��, �e naprawd� zwyci�y�em. Mam usta pe�ne krwi, ach � to przecie� moja w�asna krew, znowu j� odzyska�em... Le�y przede mn� w bezruchu. . Podnosz� si�. Usta moje wype�nia s�odkawy posmak, wargi lepi� si�, r�ce mam ca�e umazane krwi�, moj� w�asn� krwi�. Le�y rozci�gni�ta na ziemi. Katechana. W grobowcu panuje mrok. Oddech katechany zgas�. Siedz� po�r�d ciemno�ci nie zapalaj�c �wiat�a. Jestem wolny. �wita szary, pos�pny dzie� jesienny. Katechana le�y na pod�odze z przegryzionym gard�em. Pani Wasylskaja umar�a po raz drugi. Przygl�dam si� jej twarzy. O, na ostatek zn�w mnie chcia�a przerazi�, abym cofn�� si� przed ni�! Przybra�a posta� Margot. Chce, abym uwierzy�, �e zabi�em Margot. Odsuwam zw�oki nog�... Iwan si� zdziwi. Ju� ranek. Jestem wolny. prze�o�y� Wojciech Grzelak