7523
Szczegóły |
Tytuł |
7523 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7523 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7523 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7523 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ursula Le Guin
Wszystkie strony �wiata
Tytu� orygina�u
The Wind�s Twelve Quarters
Data wydania oryginalnego 1975
Data wydania polskiego 1980
O autorce
Ursula K. Le Guin nale�y dzi� do najwybitniejszych na �wiecie pisarzy uprawiaj�cych
fantastyk� naukow�, stanowi�c jednocze�nie najlepszy przyk�ad zdumiewaj�cej inwazji kobiet na
ten do niedawna czysto m�ski rodzaj literatury.
Urodzi�a si� w Berkeley w Kalifornii w roku 1929. Jest c�rk� znanego antropologa Alfreda L.
Kroebera (litera K po imieniu to �lad panie�skiego nazwiska) i pisarki Theodory Kroeber, autorki
m. in. Ksi��ki o Indianinie Ishim, ostatnim cz�onku swego plemienia. Wyniesiona z domu
�wiadomo�� bogactwa i r�norodno�ci kultur mia�a p�niej wyra�ny wp�yw na tw�rczo�� pisarki.
Po uko�czeniu uniwersytetu Columbia (praca dyplomowa z francuskiego renesansu) wyje�d�a
na roczne stypendium do Pary�a, gdzie wychodzi za m�� za historyka Charlesa Le Guin. Obecnie
wraz z m�em i tr�jk� dzieci mieszka na p�nocnym zachodzie Stan�w Zjednoczonych, w
deszczowym Oregonie.
Tom niniejszy jest jakby podsumowaniem dotychczasowej tw�rczo�ci autorki w formach
kr�tkich, nale�y jednak�e pami�ta�, �e s�awa i pozycja literacka Ursuli Le Guin opieraj� si� przede
wszystkim na powie�ciach. Najwa�niejsze z nich to fantastyczno�ba�niowa trylogia o planecie
Earthsea (Ziemio�morze?) oraz dwie powie�ci fantastyczno�naukowe �The Left Hand of
Darkness� (�Lewa r�ka ciemno�ci�, 1989) i �The Dispossessed� (�Wydziedziczeni�, 1974).
�Lewa r�ka ciemno�ci� to opowie�� o prze�yciach pierwszego pos�a Wsp�lnoty na najdalszej z
zaludnionych planet zwanej Zim�. Jej mieszka�cy s� hermafrodytami, p�e� rozwija si� u nich
okresowo i ten sam osobnik bywa w �yciu raz kobiet�, raz m�czyzn�. Wielkim osi�gni�ciem
autorki jest plastyczna wizja lodowatej planety z jej spo�eczno�ciami, obyczajowo�ci� i religiami.
Na tym tle rozgrywa si� dramat walki o przyci�gni�cie planety do Wsp�lnoty, kt�rego
odpowiednikiem w skali jednostkowej s� dzieje trudnej przyja�ni ambasadora z miejscowym
dostojnikiem. Opowiadanie �Kr�lowa Zimy�, kt�re poprzedza powie�� i daje przedsmak atmosfery
tego �wiata, jest chyba najmocniejszym psychologicznie i artystycznie wykorzystaniem paradoksu
czasu w ca�ej literaturze fantastycznej.
Powie�� �Wydziedziczeni� przedstawia �wiat, w kt�rym grupa entuzjast�w filozofii spo�ecznej
Odo wyw�drowa�a na ksi�yc zrywaj�c wi�zy z macierzyst� planet� posiadaczy�wyzyskiwaczy. I
znowu autorka potrafi�a stworzy� przekonywaj�ce, tr�jwymiarowe spo�ecze�stwo. Ub�stwo
ksi�ycowej przyrody, surowy klimat, sta�a konieczno�� wsp�dzia�ania podtrzymuj� utopijny
system spo�eczny, przypominaj�cy najbardziej izraelskie kibuce. Cen�, jak� si� p�aci za r�wno�� i
stabilizacj�, jest stagnacja, obawa przed odmienno�ci�, kult szaro�ci. W mr�wczym spo�ecze�stwie
geniusz jest ma�o potrzebny, nawet podejrzany, a w�a�nie genialny uczony jest bohaterem
powie�ci. Autorka nie przedstawia schematu swego spo�ecze�stwa (co jest zmor� utwor�w
utopijnych), ale pokazuje je w dzia�aniu, pokazuje ukszta�towanych przez nie ludzi. Obraz jest tak
wywa�ony, �e jego ocena mo�e by� r�na w zale�no�ci od preferencji czytelnika. St�d podtytu�:
Niejednoznaczna utopia. Bohaterem powie�ci jest Shevek, genialny fizyk, kt�rego odkrycie
umo�liwia zbudowanie aparatu (ansible) do natychmiastowego przekazywania informacji. Ma to
olbrzymie znaczenie przy dystansach kosmicznych, ale spo�ecze�stwo Sheveka nie ma takich
zainteresowa�. Uczony wyje�d�a na planet�, gdzie najbogatsze pa�stwo przypomina model USA.
Sheveka chc� tu kupi�, on jednak nie akceptuje bogactwa za cen� nier�wno�ci. Jako uczony
�wiadom swojej odpowiedzialno�ci konsekwentnie realizuje dwa cele: chce uczyni� swoje odkrycie
narz�dziem pokojowej wsp�pracy i jednocze�nie wyprowadzi� swoje spo�ecze�stwo z izolacji.
Ursula Le Guin nale�y do tych pisarzy, kt�rzy � jak Robert Heinlein czy Larry Niven �
stworzyli swoj� w�asn� przysz�� histori�. Znaczy to, i� jej powie�ci i cz�� opowiada�, cho� dziej�
si� w r�nych miejscach i czasach, umiejscowione s� w pewnej wyimaginowanej wersji historii.
Jest to ciekawy wynalazek fantastyki naukowej, dzi�ki kt�remu poszczeg�lne utwory zyskuj�
dodatkow� perspektyw� i jakby uprawdopodabniaj� si� nawzajem w �wiadomo�ci czytelnika. Tak
na przyk�ad opowiadanie �Dzie� przed rewolucj�� jest w�a�ciwie opisem �mierci starej kobiety, ale
czyta si� je inaczej, je�eli zna si� �Wydziedziczonych� i wie si�, �e ta stara kobieta to tw�rczyni
ruchu spo�eczno�politycznego Odo.
W historii stworzonej przez Ursul� Le Guin istnieje prastara cywilizacja hai�ska, kt�ra da�a
pocz�tek wszystkim znanym we wszech�wiecie cywilizacjom. Z czasem dawne kolonie straci�y
kontakt z metropoli� i z sob� nawzajem, rozesz�y si� kulturowo, a nawet biologicznie. Potem
kontakt zosta� ponownie nawi�zany i r�wnoprawne cywilizacje utworzy�y Wsp�lnot� �
dobrowolny zwi�zek zamieszkanych �wiat�w. Kontakty s� mo�liwe dzi�ki statkom��wiat�owcom i
ansible � aparatowi pozwalaj�cemu na natychmiastowe porozumienie si� na prawie dowoln�
odleg�o�� � wynalezionemu przez Sheveka z powie�ci �Wydziedziczeni�.
W powie�ciach Le Guin najwa�niejsza jest nie akcja, lecz psychologia bohater�w. Samotny
cz�owiek staje si� osi� wydarze� niezwyk�ej wagi, nagle ogniskuje si� na nim sprawa r�wnowagi,
harmonii �wiata. A mo�e to problem psychologiczny jednostki zostaje podniesiony do skali
kosmicznej. Powie�ci Le Guin s� zawsze histori� dojrzewania bohatera. Jest nim zwykle kto�
wyposa�ony w niezwyk�� moc (si�a magiczna Geda z �Ziemiomorza�, dar telepatyczny Falka z
�Miasta z�udze�, geniusz Sheveka z �Wydziedziczonych�), kto w nieprosty spos�b uczy si� ni�
pos�ugiwa� dla dobra ludzi, zdobywaj�c gorzk� wiedz� o cenie, jak� trzeba p�aci� za wszystko, bo
ka�dy wyb�r oznacza rezygnacj� z innych mo�liwo�ci.
Swoista filozofia Ursuli Le Guin, znajduj�ca konsekwentny wyraz we wszystkich jej utworach,
pocz�wszy od pierwszej powie�ci, oparta jest na dawnej my�li chi�skiej � taoizmie, a zw�aszcza na
pogl�dach zawartych w staro�ytnej Ksi�dze Przemian (I�cing). Zgodnie z t� filozofi� nadrz�dn�
zasad� �wiata jest ruch, a jedyn� sta�� rzecz� jest zmiana. Modelem takiego �wiata jest nie solidna
budowla, lecz raczej rowerzysta lub linoskoczek, a �cieranie si� przeciwstawnych si� i tendencji jest
niezb�dne do utrzymania �wiata w stanie dynamicznej r�wnowagi. W powie�ciach Le Guin jest
stale obecna dialektyka jedno�ci i r�norodno�ci, a przeciwie�stwa przechodz� w siebie nawzajem
(lew� r�k� ciemno�ci jest jasno��). W tak rozumianym �wiecie nie ma miejsca na ostateczn� kl�sk�
i ostateczne zwyci�stwo. Rzeczy ma�o wa�ne okazuj� si� najwa�niejsze, prowincjonalne,
zamieraj�ce kultury staj� si� zbawieniem ludzko�ci, drobne fakty decyduj� o losach cywilizacji. W
odr�nieniu od ogromnej wi�kszo�ci utwor�w fantastyczno�naukowych �wiat Le Guin jest zawsze
wielomodelowy, odmienno�� kulturalna nie jest czym� przej�ciowym, lecz jest cech� sta�� i
po��dan�, a kontakt mi�dzy odmiennymi cywilizacjami jest najwy�sz� warto�ci�. (W powie�ci
�Planeta zes�ania� przypadkowy telepatyczny kontakt mi�dzy przedstawicielami dw�ch cywilizacji
zmienia histori� wszech�wiata). Temat kontaktu kultur i cywilizacji, trudno�� i potrzeba
zrozumienia �obcych� wyst�puje w wi�kszo�ci utwor�w Le Guin. Typowym przyk�adem jest
nowela �S�owo las znaczy �wiat� � swoisty wyraz protestu przeciwko wojnie wietnamskiej � w
kt�rej zadufanie ziemskich kolonist�w i niedocenienie warto�ci miejscowej kultury prowadzi do
tragicznej rzezi.
Nowela ta jest jednocze�nie najmocniejszym w tw�rczo�ci Le Guin atakiem na dominacj�
m�czyzn. Koloni�ci, wzorowani niew�tpliwie na zawodowych wojskowych, to w�adczy,
agresywni, studwudziestoprocentowi m�czy�ni. Na le�nej planecie (obraz lasu odgrywa wa�n�
rol� w utworach pisarki, kt�ra zreszt� mieszka w s�yn�cym z las�w Oregonie) zostaj� oni
upokorzeni przez �mi�kk��, matriarchaln� cywilizacj� krajowc�w. Jednak nie mo�na Ursuli Le
Guin zaliczy� do grupy zacietrzewionych feministek, kt�re w latach siedemdziesi�tych zacz�y
bra� odwet na m�czyznach za czasy poniewierki i lekcewa�enia w utworach science fiction.
Zgodnie ze swoj� taoistyczn� filozofi� wypowiada si� ona za harmonijn� r�wnowag� pierwiastka
m�skiego i �e�skiego w �wiecie. �Wygl�da na to, �e zn�w poszukiwa�am r�wnowagi � pisa�a w
zwi�zku z Lew� r�k� ciemno�ci � mi�dzy agresywn� prostolinijno�ci� �m�sko�ci�, parciem a� do
granic, nie uznaj�c� ogranicze� logiczno�ci�, a cykliczno�ci� pierwiastka �e�skiego, cnot�
cierpliwo�ci, dojrza�o�ci�, �yciowym praktycyzmem.�
Ta koncepcja �wiata jest osi� ��cz�c� utwory Le Guin w wyj�tkowo sp�jn� i konsekwentn�
ca�o��, obejmuj�c� zar�wno fantastyk� ba�niow�, jak i science fiction. Pod wzgl�dem
stylistycznym wida� natomiast wyra�n� ewolucj� autorki od fantastycznego romantyzmu do
surowego realizmu (o ile mo�na u�y� tego s�owa w stosunku do literatury z za�o�enia
fantastycznej) �Wydziedziczonych� i tomu �Opowie�ci z Orsinii�.
W czasie kilkunastoletniej zaledwie kariery literackiej Ursula Le Guin zdo�a�a stworzy� w�asny
styl science fiction i zdoby� pozycj� czo�owej reprezentantki gatunku. Formalnym tego
potwierdzeniem jest dwukrotne zdobycie dw�ch najwa�niejszych dorocznych nagr�d � Hugo i
Nebula � przyznawanych za tw�rczo�� fantastyczno�naukow�. W roku 1969 zosta�a tak�e
wyr�niona powie�� �Lewa r�ka ciemno�ci�, a w roku 1974 �Wydziedziczeni�. Inne nagrodzone
utwory to �S�owo las znaczy �wiat� (Hugo 1972), �Niekt�rzy odchodz� z Omelas (Hugo 1973)
�Dzie� przed rewolucj�� (Nebula 1974) oraz pierwszy i ostatni tom trylogii (Boston Globe Horn,
1969 i National Book Award, 1973).
Lech J�czmyk
A. E. Housman Ch�opak z Shropshire
Z dala, od zmroku i poranka,
Ze wszystkich �wiata stron
Przynios�o t� materi�, kt�ra,
Zwi�zana tu, jest mn�.
Wi�c � p�ki tak na tchnienie czekam,
A nie rozwia� mnie wiatr,
Pr�dko, daj r�k� i zrzu� z serca
Ci�ar, co na nie spad�.
Przem�w, a na to ja odpowiem.
Jak ci dopom�c? M�w.
Albo na wszystkie �wiata strony
W bezkres odlec� zn�w .
NASZYJNIK SEMLEY
Opowiadanie to, napisane w 1963 roku, wydrukowane w roku 1964, a potem w roku 1966, jako
prolog do mojej pierwszej powie�ci ��wiat Rocannona�, jest w�a�ciwie moim �smym,
opublikowanym utworem. Mimo to umieszczam, je jako pierwsze w tej ksi��ce, gdy� uwa�am, �e
jest najbardziej charakterystyczne dla moich wczesnych utwor�w fantastycznych i fantastyczno�
naukowych, najbardziej romantyczne. Rozw�j mojego stylu polegaj na odchodzeniu od jawnego
romantyzmu, powoli i stopniowo, od tego opowiadania do ostatniego w tomie, napisanego w roku
1972. By� to rozw�j. Nadal jestem romantyczk�, nie ma co do tego w�tpliwo�ci, i jestem z tego
zadowolona, ale naiwno�� i prostota �Naszyjnika Semley� stopniowo przekszta�ci�y si� w co�
twardszego, mocniejszego i bardziej z�o�onego.
Jak odr�ni� legend� od prawdy na tych �wiatach oddalonych o tyle lat? � na bezimiennych
planetach, zwanych przez swoich mieszka�c�w po prostu �wiatami, planetach bez historii, gdzie
przesz�o�� to sprawa mitu, gdzie powracaj�cy badacz stwierdza, �e jego w�asne czyny �sprzed
kilku lat sta�y si� gestami boga. Irracjonalizm wype�nia przepa�� czasu, kt�rej dwa brzegi ��cz�
nasze �wiat�owce, a w jego mroku pieni� si� jak zielsko niepewno�� i niewsp�mierno��.
Kto�, kto chce opowiedzie� histori� cz�owieka, zwyk�ego uczonego Ligi, kt�ry uda� si� przed
niewielu laty na jeden z takich bezimiennych, na wp� poznanych �wiat�w, czuje si� jak archeolog
w�r�d tysi�cletnich ruin, przeciskaj�cy si� przez g�szcz li�ci, kwiat�w, ga��zi i pn�czy, by nagle
natkn�� si� na przejrzyst� geometri� ko�a lub polerowanego naro�nika; a potem wchodzi w jakie�
zwyczajne, o�wietlone s�o�cem drzwi, by w ciemnym wn�trzu ujrze� nieoczekiwan� iskierk�
ognia, b�ysk klejnotu, ledwie widoczny ruch kobiecej r�ki.
Jak odr�ni� fakt od legendy, prawd� od prawdy?
W powie�ci Rocannona powracaj� b��kitne b�yski klejnotu. Zacznijmy j� od tego:
8 Strefa Galaktyczna, N. 62: Fomalhaut II.
Istoty rozumne (gatunki poznane):
Gatunek I.
A. Gdemiar (l. p�j. Gdem): Wysoce inteligentni, w pe�ni cz�ekokszta�tni jaskiniowcy. Wzrost
120 � 135 cm., sk�ra jasna, w�osy ciemne. W momencie kontaktu ci troglodyci posiadali wyra�nie
rozwarstwione oligarchiczne spo�ecze�stwo typu miejskiego, zmodyfikowane zjawiskiem kolonii
telepatycznych, oraz technologicznie nastawion� kultur� okresu wczesnej stali.
Skok technologiczny do kultury przemys�owej, poziom C na skutek wypraw Ligi w latach 252
� 254. W r. 254 oligarchowie okr�gu Kirien otrzymali automatyczny statek zapewniaj�cy
po��czenie z Now� Po�udniow� Georgi�. Status C�.
B. Fiia (1. p�j. Fian): Wysoce inteligentni, w pe�ni cz�ekokszta�tni, tryb �ycia dzienny, �r. wys.
ok. 130 cm. W�r�d obserwowanych osobnik�w przewa�a� typ jasnosk�ry i jasnow�osy.
Sporadyczne kontakty wskazywa�y na spo�ecze�stwo typu osiad�ej i koczowniczej wsp�lnoty,
cz�ciow� telepati� kolonialn� z pewnymi oznakami kr�tkodystansowej telekinezy. Rasa sprawia
wra�enie antytechnologicznej, o minimalnych, p�ynnych wzorcach kulturowych. Kontakt bardzo
utrudniony. Nie opodatkowani. Status E?
Gatunek II.
Liuar (1. p�j. Liu): Wysoce inteligentni, cz�ekokszta�tni, tryb �ycia nocny, �r. wys. ok. 170 cm.
Mieszkaj� w grodach obronnych, spo�ecze�stwo typu klanowego, technologia zablokowana na
epoce br�zu, kultura rycerska. Horyzontalny podzia� spo�ecze�stwa na dwie pseudorasy: a) Olgyior
� ludzie �redni � jasnosk�rzy i ciemnow�osi; b) Angyar � panowie � bardzo wysocy, ciemnosk�rzy
i jasnow�osi...
� To ona � powiedzia� Rocannon spogl�daj�c znad Ma�ego Kieszonkowego Przewodnika po
Istotach Rozumnych na bardzo wysok�, ciemnosk�r� i jasnow�os� kobiet�, kt�ra sta�a w g��bi
d�ugiego korytarza muzeum. Sta�a nieruchomo, wyprostowana, w koronie z�otych w�os�w,
wpatrzona w gablot�.
Wok� niej kr�ci�o si� czterech niespokojnych brzydkich kar��w.
� Nie wiedzia�em, �e Fomalhaut II ma opr�cz troglodyt�w tyle tych lud�w � powiedzia� Ketho,
Kurator.
� Ja te�. Tu s� nawet wymienione �nie potwierdzone� gatunki, z kt�rymi nie dosz�o do
kontaktu. Czas chyba na jak�� gruntowniejsz� ekspedycj� do nich. Dobrze, �e przynajmniej wiemy,
kim ona jest.
� Du�o bym da�, �eby si� dowiedzie�, kim ona jest naprawd�...
Pochodzi�a ze starego rodu pierwszych kr�l�w angyarskich i mimo ub�stwa w�osy jej
b�yszcza�y czystym, szczerym z�otem jej dziedzictwa. Mali ludzie, Fiia, k�aniali si� na jej widok,
nawet, gdy jeszcze jako dziecko biega�a boso po polach z jasn�, p�omienn� komet� w�os�w
rozja�niaj�c� mroczn� atmosfer� Kirien.
By�a wci�� jeszcze bardzo m�oda, kiedy Durhal z Hallan ujrza� j�, poprosi� o jej r�k� i zabra� j�
ze zrujnowanych wie�yc i pe�nych przeci�gu komnat dzieci�stwa do swego w�asnego wysokiego
domu. W Hallan na zboczu g�ry te� nie by�o wyg�d, cho� zachowa�o si� bogactwo. Okna nie mia�y
szyb, kamienne pod�ogi by�y nagie; w zimnej porze roku mo�na si� by�o rano obudzi� i ujrze�
d�ugie j�zyki nawianego w nocy �niegu pod ka�dym oknem. M�oda �ona Durhala stawa�a w�skimi
bosymi stopami na za�nie�onej pod�odze zaplataj�c po�ar swoich w�os�w i �miej�c si� do m�odego
ma��onka w srebrnym lustrze zdobi�cym �cian� jej pokoju. To lustro i �lubna suknia jego matki
wyszyta tysi�cem drobniutkich kryszta�k�w stanowi�y ca�y jego maj�tek. Niekt�rzy z
pomniejszych krewniak�w nadal posiadali ca�e skrzynie brokatowych szat, poz�acane meble,
srebrne rz�dy dla swoich wierzchowc�w, srebrem zdobione zbroje i miecze, drogie kamienie i
bi�uteri�, na kt�r� m�oda ma��onka Durhala zerka�a z zazdro�ci�, ogl�daj�c si� za wysadzanym
kamieniami diademem lub z�ot� brosz� nawet, gdy jej w�a�cicielka przystawa�a, by przepu�ci�
Semley z szacunku dla jej urodzenia i pozycji m�a.
Durhal i jego �ona Semley zasiadali podczas Wielkiej Uczty na czwartym miejscu, tak blisko
Pana na Hallan, �e starzec cz�sto w�asnor�cznie nalewa� wina Semley oraz rozmawia� o �owach ze
swoim bratankiem i nast�pc� Durhalem, spogl�daj�c na m�od� par� z ponur�, pozbawion� nadziei
mi�o�ci�. Nadzieja by�a wielk� rzadko�ci� w�r�d Angyar�w z Hallan i ca�ej Zachodniej Krainy od
czasu, kiedy pojawili si� W�adcy Gwiazd ze swymi domami skacz�cymi na kolumnach ognia i
straszliw� broni� mog�c� rozbija� g�ry. Naruszyli oni stare obyczaje czas�w pokoju i czas�w
wojny i cho� sumy by�y niewielkie, honor Angyar�w cierpia� wielce, �e musieli p�aci� podatki,
danin� na wojn�, jak� W�adcy Gwiazd mieli stoczy� z jakim� dziwnym wrogiem, gdzie� w pustych
przestrzeniach mi�dzy gwiazdami, kiedy� na ko�cu czasu. �To b�dzie tak�e wasza wojna� m�wili,
ale ju� ca�e pokolenie Angyar�w siedzia�o w daremnym wstydzie w swoich wielkich komnatach,
patrz�c, jak rdzewiej� ich d�ugie miecze, jak ich synowie dorastaj� nie zadawszy ciosu w bitwie, a
c�rki wychodz� za biedak�w lub nawet ludzi �rednich, nie maj�c w posagu bogatego �upu godnego
m�a szlachetnego rodu. Pan na Hallan z zas�pion� twarz� spogl�da� na jasnow�os� par� s�uchaj�c
ich �miechu, kiedy pili cierpkie wino i weselili si� w zimnej, zrujnowanej, okaza�ej fortecy swojej
rasy.
Twarz Semley te� twardnia�a, gdy rozgl�da�a si� po sali i widzia�a na miejscach znacznie
poni�ej swego, nawet daleko w�r�d miesza�c�w i ludzi �rednich, na tle bia�ej sk�ry i czarnych
w�os�w l�nienia i blaski drogocennych kamieni. Ona nic nie wnios�a m�owi w posagu, ani jednej
srebrnej szpilki. Sukni� z tysi�cem kryszta�k�w schowa�a do skrzyni na �lub c�rki, je�eli b�d� mie�
c�rk�.
Mia�a c�rk� i nazwali j� Haldre, a kiedy jej ma�a br�zowa g��wka poros�a nieco ju� d�u�szym
w�osem, zab�ys�o na niej szczere z�oto, dziedzictwo wielkopa�skich przodk�w, jedyne z�oto, jakie
kiedykolwiek b�dzie jej w�asno�ci�...
Semley nie wspomina�a m�owi o tym, co jej doskwiera. Przy ca�ej dobroci, jak� mia� dla niej,
Durhal w swojej dumie �ywi� tylko pogard� dla zawi�ci i dla pr�nych zachcianek, a Semley ba�a
si� jego pogardy. Zdradzi�a si� jednak przed siostr� Durhala Duross�.
� Moja rodzina mia�a kiedy� wielki skarb � powiedzia�a. � By� to szczeroz�oty naszyjnik z
b��kitnym kamieniem, to si� chyba nazywa szafir, po�rodku.
Durossa potrz�sn�a g�ow� i u�miechn�a si�, r�wnie� niepewna nazwy. By�a p�na ciep�a
pora, jak p�nocni Angyarowie nazywaj� lato swego osiemsetdniowego roku, licz�c cykl miesi�cy
na nowo od ka�dego zr�wnania, co Semley uwa�a�a za dziwaczny kalendarz, dobry chyba tylko dla
�rednich ludzi. Jej rodzina do�ywa�a kresu, ale by�a starsza i mia�a czystsz� krew ni� wszystkie te
rody z p�nocno�zachodnich kres�w, kt�re zbyt cz�sto miesza�y si� z Olgyiorami. Siedzia�a z
Duross� w s�o�cu na kamiennej �awie podokiennej, wysoko w Wielkiej Wie�y, gdzie mieszka�a
starsza kobieta. M�odo owdowia�a i bezdzietna, Duross� zosta�a po raz drugi za�lubiona panu na
Hallan, swemu stryjowi. Poniewa� by�o to drugie ma��e�stwo dla nich obojga i byli spokrewnieni,
Durossa nie mia�a tytu�u pani na Hallan, kt�ry pewnego dnia otrzyma Semley, ale zasiada�a ze
starym panem na wysokim krze�le i rz�dzi�a wraz z nim jego w�o�ciami. Starsza od swego brata
Durhala, lubi�a jego m�od� �on� i uwielbia�a ich jasnow�os� c�reczk� Haldre.
� Kupiono go � opowiada�a Semley � za ca�y okup, kt�ry m�j przodek Leynen dosta� po
zwyci�stwie nad Ksi�stwami Po�udnia � pomy�l tylko, wszystkie pieni�dze z ca�ego kr�lestwa za
jeden klejnot! Na pewno za�mi�by wszystkie klejnoty Hallan, nawet te kryszta�y jak jajka kooba,
kt�re nosi twoja kuzynka Issar. By� tak pi�kny, �e dosta� w�asne imi�; nazywano go Oko Morza.
Nosi�a go moja prababka.
� A ty nigdy go nie widzia�a�? � spyta�a starsza kobieta leniwie, spogl�daj�c w d� na zielone
zbocza, gdzie d�ugie lato wysy�a�o swoje gor�ce, wiecznie niespokojne wiatry na lasy i bia�e drogi
ci�gn�ce si� hen, a� na brzeg morza.
� Zagin�� przed moim urodzeniem.
� Nie, m�j ojciec powiedzia�, �e klejnot zosta� ukradziony przed przybyciem W�adc�w Gwiazd
na nasze ziemie. Nie chcia� m�wi� na ten temat, ale pewna stara kobieta ze �rednich ludzi znaj�ca
mn�stwo opowie�ci powtarza�a mi nieraz, �e Fiia wiedz�, gdzie jest klejnot.
� Ach, chcia�abym zobaczy� tych Fiia! � westchn�a Duross�. � Tyle si� o nich s�yszy w
pie�niach i opowie�ciach, dlaczego nigdy nie zagl�daj� w nasze strony?
� Zbyt wysoko i zbyt ch�odno zim�, jak s�dz�. Oni lubi� s�oneczne doliny po�udnia.
� Czy s� podobni do Gliniak�w?
� Gliniak�w nigdy nie widzia�am; trzymaj� si� od nas z daleka tam, na po�udniu. Podobno s�
nieforemni i biali jak ludzie �redni. Fiia s� pi�kni, wygl�daj� jak dzieci, tylko szczuplejsze i
m�drzejsze. Tak, ciekawe, czy wiedz� gdzie jest naszyjnik, kto go ukrad� i gdzie schowa�! Pomy�l,
Durossa, gdybym tak mog�a wej�� do Wielkiej Sali Hallan i usi��� obok mojego m�a z cen�
kr�lestwa na szyi, za�mi�abym inne kobiety tak, jak on za�miewa wszystkich m�czyzn!
Durossa pochyli�a g�ow� nad dzieckiem, kt�re ogl�da�o z zainteresowaniem swoje br�zowe
stopki siedz�c na sk�rze mi�dzy matk� a ciotk�. � Semley jest niem�dra � szepn�a do dziecka. �
Semley, kt�ra b�yszczy jak spadaj�ca gwiazda, Semley, kt�rej m�� nie kocha innego z�ota poza
z�otem jej w�os�w...
A Semley, zapatrzona ponad zielonymi wzg�rzami w stron� dalekiego morza, milcza�a.
Min�a zimna pora i W�adcy Gwiazd znowu przybyli po danin� na wojn� z ko�cem �wiata �
tym razem u�ywaj�c jako t�umaczy pary kar�owatych Gliniak�w i obra�aj�c w ten spos�b
wszystkich Angyar�w do granic rebelii � potem min�a nast�pna pora ciep�a, Haldre wyros�a na
urocz�, rozgadan� dziewuszk� i Semley przynios�a j� kt�rego� ranka do s�onecznego pokoju
Durossy w wie�y. Semley mia�a na sobie stary b��kitny p�aszcz, jej w�osy przykrywa� kaptur.
� Zaopiekuj si� Haldre przez kilka dni � powiedzia�a szybko i spokojnie. � Jad� na po�udnie do
Kirien.
� Chcesz odwiedzi� ojca?
� Chc� odnale�� swoje dziedzictwo. Twoi kuzyni z Hagret pokpiwali z Durhala. Nawet ten
mieszaniec Parna mo�e mu dokucza�, bo jego �ona, ta kluchowata, czarnow�osa fl�dra, ma
aksamitn� kap� na �o�e, diamentowy kolczyk i trzy szaty, a �ona Durhala musi chodzi� w �atanej
sukni.
� Durhal jest dumny ze swojej �ony, nie z jej sukien.
Ale Semley by�a niewzruszona.
� Panowie Hallan staj� si� biedakami w swoim w�asnym zamku. Przywioz� swojemu panu
posag godny moich przodk�w.
� Semley! Czy Durhal wie, �e wyje�d�asz?
� M�j powr�t b�dzie szcz�liwy, to mo�esz mu powiedzie� � odpar�a m�oda Semley
wybuchaj�c beztroskim �miechem, potem schyli�a si�, �eby poca�owa� c�rk�, odwr�ci�a si� i zanim
Durossa zd��y�a si� odezwa�, znik�a, jakby podmuch wiatru przemkn�� po zalanej s�o�cem
kamiennej pod�odze.
Zam�ne kobiety angyarskie nie je�d�� wierzchem dla zabawy i Semley nie opuszcza�a Hallan
od czasu zam��p�j�cia, tote� teraz, sadowi�c si� w wysokim siodle swojego wiatrogona poczu�a si�
znowu jak panna, jak szalona dziewczyna, kt�ra na skrzyd�ach p�nocnego wiatru uje�d�a�a
p�dzikie wierzchowce nad polami Kirien. Zwierz� unosz�ce j� teraz ze wzg�rz Hallan by�o
szlachetniejszej krwi: pasiasta sk�ra ciasno obci�ga�a puste, lekkie ko�ci, zielone oczy mru�y�y si�
od wiatru, lekkie ale pot�ne skrzyd�a bi�y powietrze po obu stronach Semley, na przemian
ods�aniaj�c i przes�aniaj�c chmury nad g�ow� i wzg�rza pod stopami.
Na trzeci dzie� rano przyby�a do Kirien i stan�a na zrujnowanym dziedzi�cu. Jej ojciec pi�
ca�� noc i tak jak dawniej poranne s�o�ce wpadaj�ce przez dziurawy dach dra�ni�o go, a widok
c�rki rozdra�ni� go jeszcze bardziej.
� Po co wr�ci�a�? � warkn�� nie patrz�c na ni� zapuchni�tymi oczami. P�omie� jego w�os�w
przygas�, siwe kosmyki wi�y si� na czaszce. � Czy m�ody Halla nie o�eni� si� z tob� i wracasz
chy�kiem do domu?
� Jestem �on� Durhala. Przyjecha�am, �eby odzyska� m�j posag, ojcze.
Stary pijak warkn�� z irytacj�, ale Semley roze�mia�a si� tak �agodnie, �e krzywi�c si� musia�
znowu na ni� spojrze�.
� Czy to prawda, ojcze, �e Fiia ukradli naszyjnik Oko Morza?
� Sk�d mog� wiedzie�? Stare bajdy. Ta rzecz zgin�a chyba przed moim urodzeniem. Lepiej
bym si� wcale nie rodzi�. Spytaj Fiia, jak chcesz wiedzie�. Id� do nich albo wracaj do m�a, ale
zostaw mnie w spokoju. Kirien nie jest miejscem dla kobiet, z�ota i innych takich rzeczy. Kirien
jest sko�czone, to ruina, puste mury. Synowie Leynena nie �yj�, a ich bogactwa znik�y. Id� swoj�
drog�, dziewczyno.
Szary i spuchni�ty jak paj�k gnie�d��cy si� w ruinach poszed� niepewnym krokiem do piwnic,
by ukry� si� przed blaskiem dnia.
Prowadz�c pasiastego wiatrogona z Hallan Semley opu�ci�a sw�j dawny dom i zjecha�a ze
stromego wzg�rza, przez wie� �rednich ludzi, kt�rzy pozdrawiali j� z pos�pnym szacunkiem, w�r�d
p�l i pastwisk, gdzie pas�y si� ogromne, p�dzikie herilory z podci�tymi skrzyd�ami, a� do doliny
zielonej jak malowana miska i wype�nionej po brzegi s�onecznym blaskiem. W g��bi doliny le�a�a
wioska Fiia i kiedy Semley zsiad�a ze swego wierzchowca, mali, drobni ludzie wybiegli ku niej ze
swoich chat i ogrod�w, i w�r�d �miechu wo�ali cichymi, wysokimi g�osami:
� Witaj �ono Halla, pani Kirien, uje�d�aj�ca wiatr pi�kna Semley!
Nazywali j� mi�ymi s�owami i s�ucha�a ich z przyjemno�ci� nie zwracaj�c uwagi na �miech, bo
�miali si� ze wszystkiego co m�wili. Ona te� tak robi�a, m�wi�a i �mia�a si�. Sta�a wysoka, w
d�ugim b��kitnym p�aszczu w�r�d zam�tu ich powitania.
� Witajcie s�oneczni Fiia, przyjaciele ludzi!
Zaprowadzili j� do wsi i zaprosili do jednego ze swoich przewiewnych dom�w, a wsz�dzie
towarzyszy�a im gromadka ma�ych dzieci. Wiek doros�ego Fiana nie spos�b okre�li�, trudno ich w
og�le rozr�ni�, a �e kr��yli nieustannie niczym �my wok� �wiecy, nie wiadomo by�o, czy m�wi
si� do tego samego osobnika. Wydawa�o si� jednak, �e jeden z nich rozmawia� z Semley, podczas
gdy inni karmili i g�askali jej wierzchowca oraz przynosili jej wod� do picia i naczynia z owocami
z ich kar�owatych sad�w.
� To nie Fiia ukradli naszyjnik pan�w Kirien! � krzykn�� cz�owieczek. � Co Fiia robiliby ze
z�otem, pani? My mamy s�o�ce w ciep�ej porze, a w zimnej porze wspomnienie s�o�ca, mamy z�ote
owoce, z�ote li�cie przy zmianie p�r, z�ote w�osy naszej pani z Kirien; nie trzeba nam innego z�ota.
� Wi�c to jaki� �redni cz�owiek ukrad� klejnot?
Odpowiedzi� by� d�ugi, zwiewny �miech.
� Jaki �redni cz�owiek mia�by odwag�? O pani na Kirien, jak skradziono wielki klejnot nie wie
�aden �miertelnik, ani cz�owiek, ani �redni cz�owiek, ani Fian, ani nikt spo�r�d siedmiu lud�w.
Tylko zmarli wiedz� jak on przepad�, dawno temu, kiedy Kireley Dumny, tw�j pradziad, w�drowa�
samotnie do jaski� nad morzem. Ale mo�e znajdzie si� on u Wrog�w S�o�ca.
� U Gliniak�w?
Nieco g�o�niejszy, nerwowy wybuch �miechu.
� Usi�d� w�r�d nas, Semley s�onecznow�osa, kt�ra wr�ci�a� z p�nocy. � Usiad�a z nimi do
posi�ku i cieszy�a si� ich wdzi�kiem r�wnie, jak oni jej obecno�ci�. Kiedy jednak us�yszeli jak
powtarza, �e p�jdzie do Gliniak�w, �eby odzyska� sw�j posag, ich �miech ucich� i stopniowo
robi�o si� wok� niej coraz pu�ciej. Wkr�tce zosta�a sam na sam z jednym, zapewne z tym, z
kt�rym rozmawia�a przed posi�kiem.
� Nie chod� do Gliniak�w, Semley � powiedzia� i przez chwil� odwaga j� opu�ci�a.
Fian przesun�� powoli d�o�mi po oczach i powietrze wok� nich nagle pociemnia�o. Owoce na
talerzu nabra�y barwy popielatej, woda znik�a ze wszystkich naczy�.
� W dalekich g�rach dawno temu Fiia i Gdemiarowie rozdzielili si� � m�wi� drobny cichy
Fian. � Przedtem byli�my jednym ludem. Oni s� tym, czym my nie jeste�my. My jeste�my tym,
czym oni nie s�. Pomy�l o s�o�cu, trawie i drzewach rodz�cych owoce. Pomy�l, �e nie wszystkie
drogi, kt�re prowadz� w d�, prowadz� r�wnie� w g�r�.
� Moja nie prowadzi ani w d�, ani w g�r�, m�j mi�y gospodarzu, ale prosto do mojego posagu.
P�jd� tam, gdzie on jest i wr�c� z nim.
Fian sk�oni� si� ze �miechem.
Za wiosk� Semley dosiad�a swego wiatrogona i odpowiedziawszy okrzykiem na po�egnania
wznios�a si� na przedwieczornym wietrze i odlecia�a na po�udniowy zach�d w stron� jaski� na
skalistych brzegach morza Kirien.
Obawia�a si�, �e b�dzie musia�a w�drowa� daleko w g��b jaski�tuneli, �eby znale�� tych,
kt�rych szuka�a, gdy� m�wiono, �e Gliniacy nigdy nie wychodz� ze swoich podziemi na �wiat�o
dzienne, �e boj� si� Wielkiej Gwiazdy i ksi�yc�w. By�a to daleka droga i wyl�dowa�a raz, �eby jej
wierzchowiec m�g� zapolowa� na szczury drzewne, a ona zje�� troch� chleba ze swojej torby.
Chleb by� ju� twardy i suchy, i przeszed� zapachem sk�ry, ale zachowa� co� ze swego smaku i
przez chwil�, jedz�c go samotnie w cieniu po�udniowego lasu, us�ysza�a cichy g�os Durhala i
ujrza�a jego twarz zwr�con� ku niej w blasku �wiec Hallan. Przez chwil� siedzia�a wyobra�aj�c
sobie t� surow� i �yw� m�od� twarz, i co mu powie, kiedy wr�ci do domu z cen� kr�lestwa na szyi:
�Chcia�am mie� dar godny mego m�a, o panie...� Wkr�tce ruszy�a dalej, ale kiedy dotar�a do
wybrze�a, s�o�ce ju� zasz�o i Wielka Gwiazda sz�a w jego �lady. Z�o�liwy wiatr przybieg� z
zachodu, gwa�towny i niesta�y, i wiatrogon walcz�c z nim opad� z si�. Pozwoli�a mu wyl�dowa� na
piasku. Natychmiast z�o�y� skrzyd�a i podwin�� pod siebie grube, lekkie �apy z pomrukiem
zadowolenia. Semley sta�a otulaj�c si� ciasno p�aszczem i g�aszcz�c szyj� wierzchowca, kt�ry
po�o�y� uszy i nie przestawa� mrucze�. Jego ciep�e futro by�o przyjemne w dotyku, ale wok� jak
okiem si�gn�� by�o tylko szare niebo ze strz�pami chmur, szare morze, ciemny piasek. Nagle nad
samym piaskiem przebieg�o jakie� niskie, ciemne stworzenie, potem drugie, ca�a grupka,
przysiadaj�c, biegn�c, przystaj�c.
Przywo�a�a ich okrzykiem. Chocia� poprzednio jakby jej nie dostrzegali, teraz w jednej chwili
znale�li si� wok� niej. Trzymali si� na dystans od wiatrogona, kt�ry przesta� mrucze�, a sier��
zje�y�a mu si� lekko pod d�oni� Semley. Chwyci�a go za uzd� ciesz�c si� z obrony lecz i boj�c si�
wybuchu w�ciek�o�ci zdenerwowanego zwierz�cia. Dziwne istoty sta�y patrz�c w milczeniu, ich
masywne bose stopy jakby wros�y w piasek. Nie by�o w�tpliwo�ci: byli wzrostu Fiia i we
wszystkim innym stanowili ich cie�, czarny obraz tamtych roze�mianych istot. Nadzy,
przysadzi�ci, niezgrabni, mieli proste w�osy i bia�oszar� sk�r�, wilgotnaw� jak sk�ra robak�w;
oczy jak kamienie.
� Czy jeste�cie Gliniakami?
� Jeste�my Gdemiarami, lud�mi pan�w Kr�lestwa Nocy. � Nieoczekiwanie dono�ny i niski
g�os zabrzmia� pompatycznie w�r�d s�onego wiatru i mroku, ale podobnie jak z Fiia, Semley nie
potrafi�a okre�li�, kt�ry si� odezwa�.
� Pozdrawiam was, panowie nocy. Jestem Semley z Kirien, �ona Durhala z Hallan. Przyby�am
do was w poszukiwaniu mojego posagu, naszyjnika zwanego Okiem Morza, kt�ry zagin�� dawno
temu.
� Dlaczego szukasz go tutaj, o pani? Tutaj jest tylko piasek, s�l i noc.
� Szukam go tutaj, bo w g��bokich miejscach wiedz� o rzeczach zaginionych � odpar�a Semley
nie l�kaj�c si� pojedynku na s�owa � i dlatego �e z�oto, kt�re pochodzi z ziemi, ci�gnie do ziemi z
powrotem. A czasem, powiadaj�, rzecz wraca do tego, kto j� zrobi�.
Z tym ostatnim strzeli�a na chybi� trafi� i trafi�a w dziesi�tk�.
� To prawda, �e znamy naszyjnik Oko Morza z imienia. By� zrobiony w naszych jaskiniach
dawno temu i sprzedany Angyarom. B��kitny kamie� pochodzi� z kopalni naszych krewniak�w ze
wschodu. Ale to s� bardzo dawne opowie�ci, o pani.
� Czy mog� ich pos�ucha� w miejscach, gdzie s� opowiadane?
Przysadziste ludziki milcza�y przez chwil�, jakby si� zastanawia�y. Szary wiatr d�� nad
piaskiem, ciemniej�c jeszcze, poniewa� zasz�a Wielka Gwiazda; odg�os morza to cich�, to narasta�.
Wreszcie g��boki g�os zn�w si� odezwa�:
� Tak, pani, mo�esz wej�� do G��bokich Komnat. Chod� z nami teraz.
G�os by� zmieniony, jakby udobruchany, ale Semley nie zwr�ci�a na to uwagi. Posz�a za
Gliniakami po piasku trzymaj�c kr�tko za uzd� swego pazurzastego wierzchowca.
U wej�cia do jaskini, bezz�bnej, ziej�cej paszczy, dysz�cej ciep�em i st�chlizn�, jeden z
Gliniak�w powiedzia�:
� Lataj�ce zwierz� nie wejdzie.
� Wejdzie � powiedzia�a Semley.
� Nie � powiedzieli przysadzi�ci.
� Tak. Nie zostawi� go tutaj. Nie mam prawa go zostawi�. Nie zrobi wam krzywdy, dop�ki go
trzymam za uzd�.
� Nie � powt�rzy�y niskie g�osy, ale inne wtr�ci�y: � Jak chcesz � i po chwili wahania ruszyli
dalej. Ogarn�y ich takie ciemno�ci, jakby paszcza jaskini zatrzasn�a si� za nimi. Posuwali si�
g�siego.
Wkr�tce mrok si� rozja�ni� i zbli�yli si� do wisz�cej pod stropem kuli s�abego bia�ego ognia.
Dalej by�a nast�pna i jeszcze nast�pna, mi�dzy nimi ci�gn�y si� po �cianach d�ugie czarne robaki.
Im dalej szli, tym wi�cej by�o kul ognistych, a� wreszcie ca�y tunel wype�ni�o jasne, zimne �wiat�o.
Przewodnicy Semley zatrzymali si� u zbiegu trzech korytarzy zamkni�tych �elaznymi wrotami.
� Tu zaczekamy, pani � powiedzieli, i o�miu pozosta�o z ni�, a tr�jka otworzy�a jedne drzwi i
wesz�a do �rodka. Wrota zatrzasn�y si� za nimi z hukiem.
Nieruchoma, wyprostowana sta�a c�ra Angyar�w pod bia�ym, ostrym �wiat�em lamp; jej
wierzchowiec przysiad� obok bij�c ko�cem pasiastego ogona, a jego wielkie zwini�te skrzyd�a
drga�y raz po raz zdradzaj�c hamowan� ch�� ucieczki. Za plecami Semley o�miu Gliniak�w
przysiad�o na pi�tach mamrocz�c niskimi g�osami w swoim j�zyku.
Ze zgrzytem otworzy�y si� �rodkowe wrota.
� Wprowad�cie Angyark� do Kr�lestwa Nocy! � zawo�a� nowy g�os, dudni�cy i napuszony.
Stoj�cy we wrotach Gliniak mia� co� na kszta�t odzie�y na kr�pym, szarym ciele.
� Wejd� i podziwiaj cuda naszej krainy, dzie�a r�k pan�w nocy! � powiedzia� zapraszaj�c
gestem.
Semley bez s�owa szarpn�a za uzd� swego wierzchowca i posz�a schylaj�c g�ow� w drzwiach
zrobionych dla kar�owatego ludu. Otworzy� si� przed ni� nowy rozjarzony korytarz z wilgotnymi
�cianami sk�panymi w bia�ym �wietle, tylko tym razem na pod�odze zamiast chodnika le�a�y dwie
l�ni�ce �elazne belki, ci�gn�ce si� r�wnoleg�� lini� jak okiem si�gn��. Na belkach sta� jaki� w�zek
na metalowych ko�ach. Pos�uszna gestom swego nowego przewodnika Semley bez wahania i bez
cienia zdziwienia na twarzy wesz�a do w�zka i sk�oni�a wiatrogona, �eby przysiad� ko�o niej.
Gliniak usiad� z przodu, gdzie manipulowa� jakimi� d�wigniami i k�kami. Rozleg� si� g�o�ny
ha�as, metal zazgrzyta� o metal i �ciany korytarza zacz�y ucieka� do ty�u. Umyka�y tak coraz
szybciej, a� wreszcie ogniste kule nad g�ow� zla�y si� w jedno pasmo, a ciep�e, st�ch�e powietrze
zmieni�o si� w cuchn�cy wiatr, kt�ry odrzuci� jej kaptur z g�owy.
W�zek zatrzyma� si�. Semley wesz�a za przewodnikiem po bazaltowych schodach do
rozleg�ego przedpokoju, a stamt�d do jeszcze wi�kszej sali wy��obionej przed wiekami przez wod�,
a mo�e wykutej w skale przez Gliniak�w. Mrok, kt�rego nigdy nie naruszy�o �wiat�o dzienne,
rozja�nia� niesamowity, zimny blask ognistych kul. W otworach wyci�tych w �cianach obraca�y si�
wielkie �mig�a wyci�gaj�c st�ch�e powietrze. Rozleg�a zamkni�ta przestrze� hucza�a i wibrowa�a
ha�asem: dono�nymi g�osami Gliniak�w, zgrzytem, piskiem i szumem pracuj�cych wentylator�w i
k�, wielokrotnym echem tych d�wi�k�w odbitym od ska�. Tutaj wszyscy przysadzi�ci Gliniacy
mieli na sobie stroje na�laduj�ce W�adc�w Gwiazd: spodnie, mi�kkie buty i bluzy z kapturami,
chocia� nieliczne kobiety, po�piesznie przemykaj�ce si� karlice, by�y nagie. W�r�d m�czyzn
przewa�ali �o�nierze nosz�cy przy boku bro� wygl�daj�c� jak straszne miotacze �wiat�a W�adc�w
Gwiazd, ale Semley zauwa�y�a, �e s� to tylko �elazne pa�ki. Wszystko to widzia�a nie patrz�c. Sz�a,
dok�d j� prowadzono, nie zwracaj�c g�owy w lewo ani w prawo. Kiedy dosz�a do grupki
Gliniak�w nosz�cych na czarnych w�osach �elazne obr�cze, jej przewodnik stan��, sk�oni� si� i
zahucza�:
� Panowie Gdemiaru!
By�o ich siedmiu i wszyscy spojrzeli na ni� z tak� but� na swoich z gruba ciosanych szarych
twarzach, �e mia�a ochot� roze�mia� im si� w nos.
� Przybywam do was w poszukiwaniu zaginionego skarbu mojej rodziny, o w�adcy kr�lestwa
mroku � powiedzia�a powa�nie. � Szukam nagrody Leynena, Oka Morza. � Jej g�os zabrzmia�
s�abo w ha�asie wielkiej krypty.
� Tak nam donie�li pos�a�cy, o pani Semley. �Tym razem zauwa�y�a, kto m�wi; Gliniak
ni�szy jeszcze od pozosta�ych, si�gaj�cy jej ledwie do piersi, z bia��, srog� twarz�. � Nie mamy
rzeczy, kt�rej szukasz.
� M�wi�, �e kiedy� by�a w waszym posiadaniu.
� R�ne rzeczy m�wi� na g�rze, tam gdzie pali s�o�ce.
� A wiatr roznosi s�owa wsz�dzie, dok�d dociera. Nie pytam, w jaki spos�b naszyjnik zgin�� i
wr�ci� do was, kt�rzy go kiedy� zrobili�cie. To dawne opowie�ci, dawne pretensje. Chc� tylko
znale�� go teraz. Nie macie go, ale mo�e wiecie, gdzie jest.
� Tutaj go nie ma.
� Zatem jest gdzie indziej.
� Jest tam, dok�d nigdy nie dotrzesz. Chyba �e my ci pomo�emy.
� Wi�c pom�cie mi. Prosz� o to jako wasz go��.
� Powiedziane jest: Angyarowie bior�, Fiia daj�, Gdemiarowie daj� i bior�. Je�eli zrobimy to
dla ciebie, co za to dostaniemy?
� Moje podzi�kowanie, panie nocy.
Sta�a w�r�d nich wysoka i jasna, u�miechni�ta. Wpatrywali si� w ni� wszyscy z zazdro�ci� i
podziwem, z ponur� t�sknot�.
� Pos�uchaj, Angyarko, prosisz nas o wielk� rzecz. Sama nie wiesz, jak wielk�. Nie potrafisz
tego zrozumie�. Nale�ysz do rasy, kt�ra nie chce rozumie�, kt�ra umie tylko uje�d�a� wiatrogony,
uprawia� zbo�e, macha� mieczami i krzycze� ch�rem. Ale kto robi wasze miecze z jasnej stali?
My, Gdemiarowie! Wasi panowie przychodz� do nas, kupuj� miecze i odchodz� nie ogl�daj�c si�
za siebie, nie rozumiej�c. Ale ty jeste� tutaj, ty b�dziesz patrze�, mo�esz zobaczy� kilka z naszych
niezliczonych cud�w, �wiat�a, kt�re pal� si� wiecznie, w�z, kt�ry sam jedzie, maszyny, kt�re robi�
nam ubrania, gotuj� nam po�ywienie, od�wie�aj� nam powietrze i s�u�� nam we wszystkim.
Wiedz, �e wszystkie te rzeczy s� dla ciebie nie do poj�cia. I wiedz, �e my, Gdemiarowie, �yjemy w
przyja�ni z tymi, kt�rych wy nazywacie W�adcami Gwiazd! Byli�my z nimi w Hallan, w Reo�han,
w Hul�Orren, we wszystkich waszych zamkach, �eby pom�c im w rozmowach z wami. Ksi���ta,
kt�rym wy, dumni Angyarowie, p�acicie danin�, s� naszymi przyjaci�mi. �wiadczymy sobie
nawzajem przys�ugi! C� jest dla nas twoje podzi�kowanie?
� To wy musicie odpowiedzie� na to pytanie, a nie ja � odpar�a Semley. � Ja zada�am pytanie.
Odpowiedz mi, panie.
Siedmiu Gliniak�w naradza�o si� przez chwil� s�owami i w milczeniu. Spogl�dali na ni�,
odwracali si�, mamrotali co� i milkli. Powoli, w milczeniu zbiera� si� wok� nich t�um, a� wreszcie
Semley sta�a otoczona setkami czarnych kud�atych g��w i ca�a wielka hucz�ca grota z wyj�tkiem
w�skiego kr�gu wok� niej by�a zape�niona Gliniakami. Wiatrogon dr�a� ze strachu i zbyt d�ugo
powstrzymywanego gniewu, a jego oczy zrobi�y si� wielkie i jasne, jak oczy zwierz�cia
zmuszonego do lotu w nocy. Semley pog�aska�a ciep�e futro na jego g�owie szepcz�c: � Spokojnie,
m�j dzielny, m�dry pogromco wiatru...
� Pani, zabierzemy ci� do miejsca, gdzie jest skarb � zwr�ci� si� do niej Gliniak z bia�� twarz� i
�elazn� koron� na skroniach. � Wi�cej nie mo�emy nic dla ciebie zrobi�. Musisz uda� si� z nami
tam, gdzie jest naszyjnik i za��da� go od tych, kt�rzy go przechowuj�. Lataj�ce zwierz� musi tu
zosta�, pojedziesz sama.
� Jak daleka b�dzie podr�, panie?
Jego wargi rozci�gn�y si� w u�miechu. � To bardzo daleka podr�, o pani. Ale potrwa tylko
jedn� d�ug� noc.
� Dzi�kuj� wam za wasz� grzeczno��. Czy zaopiekujecie si� moim wierzchowcem przez t�
noc? Nie chc�, �eby mu si� zdarzy�o co� z�ego.
� B�dzie spa� do twojego powrotu. Kiedy znowu zobaczysz to zwierz�, b�dziesz mia�a za sob�
jazd� na pot�niejszym wiatrogonie! Czy nie spytasz, dok�d ci� zabieramy?
� Czy pr�dko wyruszymy? Nie chc� by� zbyt d�ugo z dala od domu.
� Wyruszymy wkr�tce. � I zn�w szare wargi rozci�gn�y si� w u�miechu.
Tego, co si� dzia�o w ci�gu kilku nast�pnych godzin, Semley nie potrafi�aby opowiedzie�:
po�piech, ha�as, niezrozumia�a krz�tanina. Podczas gdy trzyma�a g�ow� swego wiatrogona, jeden z
Gliniak�w wbi� w jego pasiasty zad d�ug� ig��. Omal nie krzykn�a na ten widok, ale jej
wierzchowiec tylko drgn��, po czym mrucz�c zasn��. Zabra�a go grupa Gliniak�w, kt�rzy wyra�nie
musieli zmobilizowa� ca�� swoj� odwag�, �eby dotkn�� jego ciep�ego futra. P�niej musia�a znie��
widok ig�y wbijanej we w�asne rami� � pomy�la�a, �e mo�e po to, �eby wystawi� na pr�b� jej
odwag�, gdy� zdawa�o jej si�, �e nie zasn�a; pewno�ci nie mia�a. By�y chwile, �e musia�a jecha�
w�zkami na szynach mijaj�c setki �elaznych wr�t i sklepionych pieczar; raz w�zek przejecha�
przez jaskini�, kt�ra ci�gn�a si� po obu stronach toru bez ko�ca i ca�y jej mrok wype�nia�y
ogromne stada herilor�w. S�ysza�a ich ochryp�e nawo�ywania i widzia�a jak miga�y w blasku lamp
na przedzie wozu; potem zobaczy�a je wyra�niej w bia�ym �wietle i zauwa�y�a, �e wszystkie s�
bezskrzyd�e i �lepe. Na ten widok zamkn�a oczy. Ale dalej by�y zn�w tunele i wci�� nowe groty,
nowe szare, niekszta�tne cia�a, srogie twarze i hucz�ce che�pliwe g�osy, a� wreszcie wyprowadzono
j� nagle na otwart� przestrze�. By�a noc; z rado�ci� unios�a oczy ku gwiazdom i ksi�ycowi,
ma�emu Heliki, ja�niej�cemu na zachodzie. Nadal jednak otaczali j� Gliniacy, kt�rzy kazali jej
wej�� po schodkach do innego wozu czy jaskini � nie umia�a okre�li�, co to jest. Wn�trze by�o
ma�e, pe�ne ma�ych, mrugaj�cych jak �wieczki �wiate�ek, bardzo w�skie i l�ni�ce po wielkich,
wilgotnych grotach i gwia�dzistej nocy. Zn�w uk�uto j� ig�� i powiedziano, �e musi zosta�
przywi�zana do czego� w rodzaju p�askiego fotela.
� Nie dam si� zwi�za� � powiedzia�a Semley.
Kiedy jednak zobaczy�a, �e czterej Gliniacy, kt�rzy mieli by� jej przewodnikami, pozwalaj� si�
przywi�za�, zgodzi�a si� i ona. Wszyscy inni wyszli. Rozleg� si� ryk, potem zapanowa�a cisza i
przygni�t� j� wielki, niewidoczny ci�ar. A potem nie by�o ci�aru, nie by�o d�wi�k�w, nic.
� Czy ja umar�am? � spyta�a Semley.
� O nie, pani � odpowiedzia� g�os, kt�ry si� jej nie spodoba�.
Otworzy�a oczy i ujrza�a schylon� nad sob� bia�� twarz, grube wargi rozci�gni�te w u�miechu,
oczy jak kamyki. Wi�zy opad�y z niej, zerwa�a si� z miejsca. Czu�a si� niewa�ka, bezcielesna,
czu�a si� jak ob�oczek strachu na wietrze.
� Nie zrobimy ci krzywdy � odezwa� si� ponury g�os czy te� g�osy � ale pozw�l nam si�
dotkn��. Chcieliby�my dotkn�� twoich w�os�w. Pozw�l nam, pani, dotkn�� twoich w�os�w...
Okr�g�y w�z, w kt�rym si� znajdowali, zadr�a� lekko. Za jego jedynym oknem panowa�a
czarna noc, a mo�e by�a to mg�a albo w og�le nic? Jedna d�uga noc, powiedzieli. Bardzo d�uga.
Siedzia�a bez ruchu znosz�c dotyk ci�kich szarych d�oni na w�osach. P�niej dotykali jej d�oni,
st�p i ramion, a raz dotkn�li jej szyi: w�wczas zacisn�a z�by i wsta�a. Gliniacy odst�pili.
� Nie zrobili�my ci krzywdy, pani � powiedzieli.
Potrz�sn�a g�ow�.
Kiedy dali jej znak, po�o�y�a si� z powrotem w fotelu, a kiedy za oknem b�ysn�o z�ociste
�wiat�o, zap�aka�aby, gdyby nie to, �e wcze�niej zemdla�a.
� Dobrze � powiedzia� Rocannon � �e przynajmniej wiemy, kim ona jest.
� Du�o bym da�, �eby si� dowiedzie�, kim ona jest naprawd� � mrukn�� kustosz. � Ona chce
co�, co mamy w muzeum, je�eli dobrze zrozumia�em tych troglodyt�w.
� Nie nazywaj ich troglodytami � powiedzia� Rocannon pedantycznie; jako etnograf kosmiczny
mia� obowi�zek przeciwstawia� si� podobnym okre�leniom. � Nie s� pi�kni, ale to nasi sojusznicy
klasy C... Ciekawe, czemu Komisja wytypowa�a do rozwoju w�a�nie ich? I to jeszcze przed
nawi�zaniem kontaktu ze wszystkimi istotami rozumnymi? Za�o�� si�, �e Komisja by�a z Centaura;
oni zawsze popieraj� istoty prowadz�ce nocny tryb �ycia i jaskiniowc�w. Ja bym raczej postawi� na
gatunek II.
� Wygl�da na to, �e ci troglodyci s� ni� zachwyceni.
� A ty nie?
Ketho rzuci� spojrzenie na wysok� kobiet�, zaczerwieni� si� i wybuchn�� �miechem.
� W pewien spos�b, niew�tpliwie. Przez te osiemna�cie lat tutaj, na Nowej Po�udniowej
Georgii, nie widzia�em tak pi�knej rasy. Prawd� m�wi�c nigdy w �yciu nie widzia�em tak pi�knej
kobiety. Wygl�da jak boginka. � Rumieniec doszed� do czubka jego �ysej g�owy, gdy� Ketho by�
nie�mia�ym kustoszem i rzadko si�ga� do hiperboli. Ale Rocannon skin�� g�ow� powa�nie,
wyra�aj�c zgod�.
� Szkoda, �e nie mo�emy z ni� porozmawia� bez tych trog... Gdemiar�w jako t�umaczy. Ale
nic na to nie poradzimy. � Rocannon podszed� do go�cia, a kiedy zwr�ci�a ku niemu swoj�
wspania�� twarz, sk�oni� si� bardzo nisko przykl�kaj�c na jedno kolano z opuszczon� g�ow� i
przymkni�tymi oczami. Nazywa� to interkulturalnym dygiem na ka�d� okazj� i wykonywa� go nie
bez pewnego wdzi�ku. Kiedy wsta�, pi�kna kobieta u�miechn�a si� i przem�wi�a.
� Ona m�wi� powitanie, W�adco Gwiazd � zadudni� jeden z jej przysadzistych przewodnik�w
w uproszczonym j�zyku galaktycznym
� Witaj, pani � odpowiedzia� Rocannon. � Co nasze muzeum mo�e dla ciebie zrobi�?
Jej g�os wzni�s� si� ponad dudnienie troglodyt�w jak powiew srebrzystego wiatru.
� Ona m�wi�, bardzo prosi� da� z powrotem naszyjnik, w�asno�� ojc�w jej ojc�w, dawno �
dawno.
� Kt�ry naszyjnik? � spyta� Rocannon, a ona zrozumia�a i wskaza�a eksponat w centrum
gabloty, przed kt�r� stali. By�a to wspania�a sztuka, �a�cuch z ��tego z�ota, masywny ale bardzo
misternej roboty, ozdobiony wielkim, pojedynczym, jaskrawob��kitnym szafirem. Rocannon uni�s�
brwi a Ketho za jego pleeami szepn��: � Ma dobry gust. To jest naszyjnik z Fomalhauta, s�ynne
dzie�o sztuki.
Semley u�miechn�a si� do dw�ch ludzi i zn�w przem�wi�a do nich ponad g�owami
troglodyt�w.
� Ona m�wi�, o W�adcy Gwiazd, starszy i m�odszy opiekunowie Domu Skarb�w, ten skarb jej
w�asno��. D�ugi � d�ugi czas. Dzi�kuj�.
� Jak ta rzecz do nas trafi�a, Ketho?
� Poczekaj, sprawdz� w katalogu. Mam go tutaj. Dostali�my to od tych troglo... troll�w czy jak
im tam. Tu jest napisane, �e maj� obsesj� handlow�; musieli�my pozwoli� im �kupi� ten statek,
AD�4, na kt�rym przybyli. Klejnot by� cz�ci� zap�aty. To ich w�asna robota.
� Za�o�� si�, �e nie potrafi� ju� robi� takich rzeczy, odk�d skierowano ich na drog�
przemys�ow�.
� Wygl�da, �e uwa�aj� t� rzecz za jej w�asno��, a nie swoj� lub nasz�. To musi by� wa�ne,
skoro po�wi�cili tyle czasu, �eby zaj�� si� jej spraw�. Przecie� obiektywna r�nica mi�dzy nami a
Fomalhautem musi by� niema�a!
� Niew�tpliwie wynosi kilka lat � powiedzia� etnograf, kt�remu nieobce by�y po�lizgi czasowe.
� Nie tak wiele. Niestety, ani Podr�cznik, ani Przewodnik nie podaj� cyfr pozwalaj�cych na
dok�adniejsz� ocen� tej r�nicy. Te gatunki ludzi nie by�y w og�le porz�dnie zbadane. Mo�e ci
mali faceci wy�wiadczaj� jej zwyk�� grzeczno��, a mo�e od tego cholernego klejnotu zale�y
wybuch wojny mi�dzy gatunkami. Mo�e spe�niaj� jej zachcianki, bo uznaj� jej wy�szo��. Albo
mimo pozor�w ona jest ich wi�niem i u�ywaj� jej na wabia. Co my o nich wiemy?... Czy mo�esz
odda� t� rzecz, Ketho?
� Tak. Wszystkie exotica s� teoretycznie wypo�yczone, gdy� czasem wyp�ywaj� podobne
roszczenia. Zwykle ust�pujemy. Pok�j ponad wszystko, dop�ki nie wybuchnie wojna...
� Proponuj� wi�c, �eby jej to odda�.
� Z przyjemno�ci� � u�miechn�� si� Ketho. Otworzywszy gablot� wyj�� z�oty �a�cuch i w
swojej nie�mia�o�ci poda� go Rocannonowi m�wi�c: �Ty jej to daj.
I w ten spos�b b��kitny klejnot znalaz� si� najpierw przez chwil� w d�oni Rocannona.
Nie my�la� o nim; zwr�ci� si� z d�oni� pe�n� b��kitnego, ognia i z�ota wprost do pi�knej,
nieziemskiej kobiety. Semley nie wyci�gn�a do niego rak, tylko pochyli�a g�ow� i Rocannon
za�o�y� jej naszyjnik, kt�ry zab�ysn�� ogniem na jej z�otobr�zowej szyi. Posy�a�a znad niego
spojrzenie tak przepe�nione dum�, rado�ci� i wdzi�czno�ci�, �e Rocannon sta� bez s�owa, ma�y
kustosz za� szepta� po�piesznie w swoim j�zyku: � Bardzo prosz�, bardzo prosz�.
Semley sk�oni�a z�ot� g�ow� przed nim i Rocannonem, potem odwr�ci�a si�, skin�a swoim
przysadzistym przewodnikom � a mo�e stra�nikom? � i otuliwszy si� znoszonym b��kitnym
p�aszczem odesz�a nikn�c w perspektywie d�ugiego korytarza.
Ketho i Rocannon odprowadzali j� wzrokiem.
� Mam uczucie... � zacz�� Rocannon.
� Jakie? � spyta� zd�awionym g�osem Ketho po d�u�szej chwili.
� Mam czasami uczucie... wiesz, przy spotkaniach z mieszka�cami �wiat�w, o kt�rych wiemy
tak niewiele... uczucie, �e natkn��em si� na strz�p legendy albo tragicznego mitu, kt�rych nie
rozumiem...
� Tak � odezwa� si� kustosz odchrz�kn�wszy � ciekawe... ciekawe, jak ona ma na imi�.
Pi�kna Semley, Semley z�otow�osa, Semley z naszyjnikiem. Narzuci�a swoj� wol� Gliniakom a
nawet W�adcom Gwiazd w tym okropnym miejscu, do kt�rego zabrali j� Gliniacy, w tym mie�cie
na kra�cu nocy. Nawet oni ust�pili i ch�tnie oddali ze swego skarbca jej klejnot rodzinny.
Ale wci�� jeszcze nie mog�a si� otrz�sn�� z nastroju tych jaski�, gdzie ska�y nawisa�y nad
g�ow�, gdzie nie wiedzia�o si�, kto m�wi, ani co si� dzieje wok�, gdzie dudni�y g�osy i wyci�ga�y
si� szare r�ce... Do�� tego. Zap�aci�a za sw�j naszyjnik, bardzo dobrze. Teraz jest jej. Cena zosta�a
zap�acona, co przesz�o, min�o.
Jej wiatrogon wyczo�ga� si� z jakiej� zagrody z m�tnym okiem, z futrem pokrytym szronem i
pocz�tkowo, kiedy ju� wyszli z gdemiarskich jaski�, nie chcia� wzlecie�. Teraz jakby doszed� do
siebie i p�yn�� przez jasne niebo na �agodnym po�udniowym wietrze ku Hallan. � Szybciej, szybciej
� przynagla�a go Semley zaczynaj�c si� �mia� w miar� jak wiatr oczyszcza� jej umys� z ciemno�ci.
� Chc� jak najrychlej zobaczy� Durhala...
Lecieli szybko i