7428
Szczegóły |
Tytuł |
7428 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7428 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7428 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7428 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jonathan Carroll - Czarny koktail i inne opowiadania
JONATHAN CARROLL
CZARNY KOKTAIL I INNE OPOWIADANIA
(Black Cocktail; Uh-Oh City!; Alone Alarm)
Prze�o�yli
Tomasz Jab�o�ski; Arkadiusz Nakoniecznik; Dorota Malinowska
Czarny koktail | "Ale karuzela!" | Alarm
Czarny koktail
(Black Cocktail)
Wszelka smakowito�� lub ostro��, jak� mo�na znale�� w tym koktailu, jest w
du�ej mierze wynikiem intuicji i do�wiadczenia mojej redaktorki Deborah
Beale. Mon chapeau...
Dla Diane Wakoski
Jedn� z cech, kt�re od razu mi si� spodoba�y u Michaela Billi, by�a jego
umiej�tno�� opowiadania anegdot. S� na tym �wiecie ludzie obdarzeni
wspania�ym darem, kt�ry pozwala im z drobnych i nieistotnych wydarze�
stworzy� opowiadania chwytaj�ce za serce lub przynajmniej wywo�uj�ce salw�
zdrowego �miechu; �miechu, kt�ry rozja�nia szaro�� naszych dni.
- Mia�em kiedy� numer telefonu, kt�ry tylko jedn� cyfr� r�ni� si� od
numeru miejskiego biura zatrudnienia. Ci�gle wydzwaniali do mnie jacy�
ludzie i prosili pana Posamentiego, dyrektora tej instytucji. Z pocz�tku
uprzejmie informowa�em, �e to pomy�ka. Jednak po pi��dziesi�tym telefonie
ogarn�a mnie taka w�ciek�o��, �e zrobi�o mi si� ciemno przed oczami. Poza
tym do sza�u doprowadza�a mnie g�upota niekt�rych rozm�wc�w. Po�owa z nich
robi�a wra�enie, �e nie wie, do czego s�u�y telefon. A kiedy dowiadywali
si�, �e to pomy�ka, robili si� nagle podejrzliwi i dochodzili do wniosku,
�e pr�buj� ich oszuka�... Przecie� numer si� zgadza, tylko ja, �obuz
jeden, chc� ich zrobi� w konia! Pewnego ranka, a by�em akurat w dosy�
paskudnym nastroju, znowu rozleg� si� dzwonek. Kiedy facet o�wiadczy�, �e
chce rozmawia� z panem Posamentim, zastanowi�em si� chwil�, spojrza�em na
aparat i powiedzia�em: "Tak, to ja". "Nazywam si� Rickie Otto", powiedzia�
facet. "Chcia�bym pracowa� w magistracie". "A jakie ma pan kwalifikacje?"
- spyta�em. "�e niby co?" "Co takiego robi� pan dotychczas, �e mieliby�my
da� panu prac�?" "By�em na wojnie i potrafi� prowadzi� ci�ar�wk�. Wezm�
prac� kierowcy". "Znakomicie, w takim razie od razu ustalmy termin
spotkania". "No". "Drogi panie Otto, chcia�bym, �eby we wtorek rano zjawi�
si� pan w budynku urz�du miejskiego, pok�j 32. I prosz� si� przebra� za
sow�". "Za co? Co pan powiedzia�?" "Za sow�, panie Otto".
Michael wspaniale pali papierosy. Zaci�ga si� w teatralny spos�b i to
zawsze w takiej chwili, �e kiedy wci�ga dym w p�uca, wypowiedziane w�a�nie
s�owa zapadaj� s�uchaczowi w serce, by eksplodowa� dok�adnie w momencie,
gdy Michael zn�w podejmuje swoj� opowie��.
U�miechn�� si�, wzruszy� ramionami i dmuchn�� dymem pod sufit.
- Otto nie odzywa� si� przez bardzo d�ug� chwil�. A potem zwyczajnie
od�o�y� s�uchawk�. Klik.
Spotkali�my si� w okoliczno�ciach romantycznych i tajemniczych.
Glenn, ch�opak, z kt�rym mieszka�em, zgin�� w straszliwym trz�sieniu
ziemi, kt�re ostatnio narobi�o takich szk�d w Los Angeles. Bardzo si�
kochali�my i byli�my sobie wierni. W tych czasach szalej�cej zarazy AIDS,
gdy tak wielu naszych homoseksualnych przyjaci� albo ju� zmar�o na t�
chorob�, albo bez wi�kszej nadziei czeka�o na wyniki bada� krwi,
uwa�ali�my si� za szcz�ciarzy. Glenn �artowa� gorzko, �e w ci�gu jednego
pokolenia z parias�w spo�ecze�stwa zmienili�my si� w parias�w natury.
Jednak my obaj jako� wyszli�my z tego ca�o; kochali�my si�, byli�my zdrowi
i ka�dy z nas mia� prac�, kt�rej niejeden m�g� nam pozazdro�ci�.
A potem, pewnego wieczoru, gdy Glenn siedzia� na patio, przysz�o
trz�sienie ziemi. Si�a wstrz�su dos�ownie rozdar�a nasz dom na p�, a
spadaj�ce kawa�y gruzu przygniot�y mojego przyjaciela.
Wraca�em w�a�nie do domu ze studia. Jakim� cudem nie poczu�em nic wi�cej,
tylko przesadne, komiksowe wr�cz drganie i wybrzuszanie si� nawierzchni;
scena by�a jak z koszmaru Myszki Miki. Pami�tam szaro-czarne, wij�ce si�
niby w�gorze wst�gi jezdni, kt�re wyrzuca�y w g�r� ci�ar�wki i samochody
osobowe, jakby to by�y zabawki. Przez te wszystkie godziny, kt�re zabra�a
mi droga do domu, my�la�em bez przerwy o tym, jak bardzo Glenn obawia� si�
trz�sienia ziemi i jak cz�sto m�wi�, �e powinni�my si� st�d wynie��, zanim
wydarzy si� to najgorsze. "Jak mo�esz wyjecha� z Kalifornii, kiedy tak
dobrze ci tu idzie?", pyta�em go z u�miechem. "A co trupowi po sukcesach",
odpowiada�.
Takie to my�li chodzi�y mi po g�owie tamtego tragicznego wieczoru, gdy
jecha�em przez rozdarte i j�cz�ce miasto. Zim�, cho� w Los Angeles jest
bardzo pi�knie, szybko przychodzi zmrok. Kiedy ko�o �smej dotar�em do
domu, by�o ju� ciemno. Prawie nigdzie nie by�o wida� �wiate�, porytymi
drogami nie je�dzi�y samochody, s�ycha� by�o tylko syk i trzaskanie ognia,
zawodzenie syren i warkot helikopter�w przelatuj�cych co par� minut nisko
nad ziemi�.
Gdy zrozumia�em, �e stoj� przed tym, co jeszcze rano by�o moim domem,
rzuci�em si� na rumowisko i zacz��em kopa�.
To ca�a historia, lecz nie j� chcia�em tutaj opowiedzie�. Poza tym nie
jestem tak dobrym gaw�dziarzem jak Michael, wi�c m�wi�bym tylko o �zach i
pro�bach do umar�ych i �ywych, by zrozumieli, �e nie by�em w stanie ocali�
cz�owieka, kt�rego kocha�em.
Glenn �y� jeszcze, kiedy go znale�li�my. Tak, jednak uda�o mi si� odnale��
go w�r�d gruzu i dymu. Z pomoc� s�siada wyci�gn�li�my to, co zosta�o z
mojego kochanka. I to tylko po to, bym zobaczy�, jak Glenn puszcza moj�
d�o�, pr�buje si� u�miechn�� i umiera.
Kiedy go pochowa�em (pami�tacie te wszystkie cmentarze, kt�re jak na
przyk�ad Forest Lawn wyros�y w�r�d chaosu niczym grzyby po deszczu? Ceny
nieruchomo�ci w Kalifornii zn�w posz�y w g�r�, cho� tym razem chodzi�o dla
odmiany o miejsce pod ziemi�), napisa�em o tym wszystkim do Maris, mojej
siostry. List sprawi�, �e zasz�y dwa nieoczekiwane wydarzenia: przede
wszystkim szybko dosta�em odpowied�, co zwa�ywszy na sytuacj� w Los
Angeles po trz�sieniu ziemi by�o naprawd� wyj�tkowe, a po drugie siostra
wspomnia�a w swoim li�cie, bym zadzwoni� do niejakiego Michaela Billi. Jej
m�� zasugerowa�, bym skontaktowa� si� z Bill�, poniewa� by� przekonany, �e
"b�dziemy do siebie pasowali". I nic wi�cej.
Par� razy spotka�em si� z moim szwagrem i cho� raczej go lubi�em, poczu�em
si� dotkni�ty tak autorytatywnym stwierdzeniem. Jak m�g� przypuszcza�, �e
wie, kto mo�e do mnie "pasowa�".
Jednak samotno�� nie zna rozwi�za� po�rednich: albo zabija, albo daje
spokojnie �y�. Mnie nieomal zabi�a. Kiedy przesia�em przez palce to, co
zosta�o z mojego �ycia po trz�sieniu ziemi, zrozumia�em, �e niewiele jest
rzeczy wartych wspomnienia. Ledwie par� drobiazg�w, kt�re chcia�em
odkurzy�, naprawi�, zachowa�...
Kr�tko potem przyszed� okres, gdy zdarza�o mi si� stercze� przed wystawami
sklep�w z broni� i uk�ada� listy lekarzy, kt�rzy byliby sk�onni wystawi�
mi niekonwencjonaln� recept�.
Ten czas min��, lecz pozosta�o uczucie smutku i niezno�nej lekko�ci.
�mier� ma w swoim jad�ospisie jeszcze inne dania opr�cz zwyk�ego
zatrzymania czynno�ci m�zgu lub st�umienia miarowego bicia serca.
To w�a�nie Michael powiedzia�, �e �mier� jest jak barman, kt�ry potrafi
przyrz�dza� tylko egzotyczne napoje, a nie wie, co to piwo z w�dk� albo
podw�jna czysta.
- Pomy�l tylko, Ingram, jak r�ne s� oblicza �mierci. Wychowa�em si� w
miasteczku pe�nym kobiet, kt�re pochodzi�y z Sycylii. Wiele z nich
owdowia�o za m�odu i kiedy przed sze��dziesi�ciu laty za�o�y�y na siebie
czarne, �a�obne suknie, to fruuu... To, co by�o w nich kobiece i �ywe,
umar�o razem z ich m�ami. I pomy�l tylko, �e mia�y po osiemna�cie lat,
kiedy owdowia�y, a osiemdziesi�t, kiedy je pozna�em. Na uczelni spotka�em
kiedy� ch�opaka, kt�ry przedtem nie zda� do Yale... Kiedy si� dowiedzia� o
wynikach egzaminu, co� w nim zdech�o. Do dzisiaj pewnie opowiada na prawo
i lewo, jak go wtedy skrzywdzi�a komisja kwalifikacyjna. W �yciu zawsze mu
si� znakomicie wiod�o. To co�, co mia� w sobie - ego nastolatka czy zwyk��
pewno�� siebie - a wi�c to co� w nim umar�o i spoczywa w ciemnej mogi�ce
od dnia, kiedy przyszed� list z Yale. S� takie ma�e umierania. Ma�e
�mierci, na kt�re mo�emy sobie pozwoli�, bo przecie� jest w nas jeszcze
tyle �ycia. Analogia z alkoholem tu te� ma swoje zastosowanie. S� ludzie,
kt�rzy siedz� i pij�, doskonale zdaj�c sobie spraw�, �e zaraz spadn� pod
st�. Jednak zwykle jest tak, �e ze wzgl�du na sytuacj� mog� sobie
pozwoli�, na "utrat�" na jaki� czas cz�stki siebie samych. Nie musz�
dzisiaj prowadzi�? No to co w tym z�ego, �e widz� podw�jnie? Jeste�my
w�r�d przyjaci�? No to mog� zrobi� z siebie durnia.
- Czy s�dzisz, �e paradowanie z aba�urem na g�owie to te� taki rodzaj
�mierci?
- Oczywi�cie. To �mier� dobrego smaku. Bardzo niebezpieczna rzecz, je�li
dowiedz� si� o niej niepowo�ane osoby. Sam przecie� wiesz. Popatrz sobie
na tych dziwak�w, kt�rzy wyst�puj� w twoim programie.
Prowadz� audycj� radiow�. Od pi�ciu lat jestem gospodarzem mocno
kontrowersyjnego programu Krzywe zwierciad�o. Najbardziej pokr�ceni
wariaci mog� u mnie wywali�, co im w duszy gra. Audycja cieszy si�
powodzeniem, jest dziwaczna i - znacznie cz�ciej, ni� mog�oby si� wydawa�
- zaskakuj�ca. Ci, kt�rych zapraszam, to osoby z bogat� wyobra�ni� i
(przewa�nie) nienormalne. Kiedy prowadz� program, cz�sto przypomina mi
si�, �e Mark Twain napisa� kiedy�, i� zamiast nieba wola�by piek�o, bo tam
siedz� wszyscy ciekawi ludzie. Cokolwiek by powiedzie� o Krzywym
zwierciadle, na pewno nie jest to nudna audycja.
Od czasu do czasu pojawia si� kto� wyj�tkowy - mistyk z prawdziwie g��bok�
wizj� tajemnic �ycia albo wr�ka, kt�ra rzuca na cz�owieka okiem i
natychmiast m�wi dwie, trzy rzeczy, kt�rych nikt nie mia�by ochoty
us�ysze�. Lecz takich ludzi jest niewielu i wi�kszo�� moich go�ci po
prostu opowiada g�odne kawa�ki i bajdurzy o jakich� spiskach, tajnych
informacjach i sekretach z za�wiat�w.
Audycja ma powodzenie, poniewa� naprawd� lubi� rozmawia� z tymi lud�mi i
lubi� s�ucha� ich historii. Pewnego razu zapytano Ronalda Reagana,
dlaczego jego zdaniem jest tak popularny w�r�d Amerykan�w. Odpar�, �e
ludzie wyczuwaj�, i� naprawd� ich lubi. Ja te� lubi� tych dziwak�w, kt�rzy
przychodz� do studia. Lubi� ich i ch�tnie s�ucham ich opowiada�.
Po �mierci Glenna jedynie program pom�g� mi jako� przetrwa�. Niezale�nie
od tego, czy moi go�cie s� szaleni, czy te� nie, kiedy tylko przest�pi�
pr�g studia, by sprzedawa� hodowle ��wi na Plutonie albo rozprawia� o
ludzikach z ciasta, kt�re mieszkaj� u nich w ogr�dku, od razu czuj�, �e
emanuje z nich pewna szczeg�lna energia. Cz�sto powsta�a w czasie programu
my�l, �e �ycie jest tak barwne i radosne, pozwala�a mi dotrwa� do
nast�pnego dnia. �ycie czasami daje popali�, lecz ju� za minut� albo
godzin� zmienia si� i bywa, �e nawet na lepsze. Wystarczy�o mi tylko
spojrze� na list� zaproszonych do programu, a ju� wiedzia�em, �e skoro
jest na tym �wiecie facet, kt�ry mieszka pod ko�skim brzuchem, albo
kobieta, kt�ra �wi�cie wierzy, �e jej zegarek to wcielenie Elvisa
Presleya, to i przede mn� otwieraj� si� nowe drogi, nowe mo�liwo�ci i �e
istnieje jaki� m�czyzna, kt�ry powie kiedy�: "Chod� tu, musimy sobie
pogada�". No wi�c nie kupi�em rewolweru i nie za�atwi�em sobie tabletek, a
pewnego wieczoru, gdy zrozumia�em, �e ju� zbyt d�ugo przygl�dam si� swoim
d�oniom, si�gn��em po notes i zadzwoni�em do cz�owieka, o kt�rym m�j
szwagier twierdzi�, �e b�dzie do mnie pasowa�.
Bo w�a�ciwie, do cholery, czemu nie?
Michael by� z pocz�tku pe�en rezerwy, lecz w jego g�osie wyczu�em
ciekawo��, kt�ra sugerowa�a, �e by�by sk�onny uczyni� ostro�ny krok w moim
kierunku, je�li tylko nie zrobi� jakiego� nazbyt szybkiego ruchu i nie
przestrasz� go jak ptak, kt�ry znienacka zrywa si� spod n�g.
- Mia�by� mo�e ochot� na lody z bakaliami?
- W�a�nie o czym� takim my�la�em.
- To spotkajmy si� u C.C. Browna na Hollywood Boulevard.
Krzywe zwierciad�o nagrywam dwa razy w tygodniu wczesnym popo�udniem, wi�c
wieczory mam wolne. Kiedy wchodzi�em do lodziarni, ostatnim d�wi�kiem,
jaki us�ysza�em z ulicy, by� dobiegaj�cy z jakiego� samochodu pocz�tek
funkowego utworu Sensoria grupy Cabaret Voltaire. Ta muzyka to sygna�
Krzywego zwierciad�a. Nie by�em pewien, czy to z�a, czy dobra wr�ba.
Samotnych m�czyzn by�o w �odziami dw�ch. Jeden skry� si� do po�owy za
gazet�, a drugi patrzy� na drzwi, przeci�gaj�c palcem mi�dzy szyj� a
ko�nierzykiem. Ten z gazet� by� gruby, a ten z ko�nierzykiem zbyt nerwowy.
�aden z nich nie wygl�da� zach�caj�co.
- Ingram York!
G�os dochodzi� z g��bi sali. Brzmia� znajomo. Kiedy odwr�ci�em si�,
my�l�c, �e zobacz� Michaela Bill�, ujrza�em Williama Szekspira. Willy by�
sta�ym go�ciem moich program�w, �ci�ga�em go w ostatniej chwili zawsze
wtedy, gdy potrzeba by�o jakiego� "gadu�y", kt�ry o�ywi�by audycj�. By�
zabawny, potrafi� m�wi� o wszystkim i o niczym, no i oczywi�cie by� tak
samo jak wszyscy moi go�cie stukni�ty. W domu trzyma� dwa dusiciele o
imionach Laverne i Surly, kt�re zawsze zabiera� do studia. Lubi�em
Willy'ego w ma�ych dawkach, lecz tego wieczoru nie by� mi akurat do
niczego potrzebny. Billa wiedzia� co prawda, czym si� zajmuj�, lecz nie
chcia�em, by w czasie naszego pierwszego spotkania pl�ta� si� wok� mnie
lekko przera�aj�cy przedstawiciel tych ludzi, kt�rymi dobrowolnie otaczam
si� dzie� w dzie�.
- Zabra�bym w�e, gdybym wiedzia�, �e si� spotkamy!
- Cze��, Willy. To na razie.
- A mo�e loda, Ingram? W�a�nie dosta�em emerytur� i ch�tnie ci postawi�.
- Dzi�kuj� ci, jestem um�wiony. Ale mog� to chyba traktowa� jako otwart�
propozycj�?
Spojrza� na mnie jak kaczor: z ukosa i bardzo uwa�nie.
- Co� wisi w powietrzu. Masz randk�, co?
- To po prostu znajomy. U�miechn�� si�.
- A s�ysza�e� tak� anegdot� o Jacku Nicholsonie? Na przyj�ciu podesz�a do
niego pi�kna dziewczyna i spyta�a: "To co, Jack, zata�czymy?" Nicholson
obejrza� j� sobie dok�adnie i powiedzia�: "Nie ten czasownik, kochana. Nie
ten czasownik".
Willy m�wi� bardzo g�o�no. Gdy sko�czy�, kto� za nami za�mia� si� z
uznaniem. Kiedy si� odwr�ci�em, zobaczy�em, �e grubas opu�ci� gazet� i
u�miecha si� szeroko. Ten cz�owiek w�a�ciwie nie by� nawet gruby, lecz po
prostu wielki. Wygl�da� jak ci�arowiec albo by�y futbolista. Spojrza� na
mnie i zrobi� zapraszaj�cy gest. Willy poklepa� mnie po ramieniu i
odszed�.
Michael uni�s� si� lekko i wyci�gn�� na powitanie ogromn� �ap�.
- Ale jeste� wielki. S�dz�c po g�osie, spodziewa�em si�, �e jeste� o
po�ow� mniejszy.
- Jak ju� o tym m�wimy, to powiedz: "Witam serdecznie. I oto zn�w s� w�r�d
nas ludzie inni ni� wszyscy". Zdziwi�em si�
- S�uchasz mojej audycji?
- Czasami. Jak na m�j gust troch� w niej za du�o dobrego, ale podoba mi
si� tw�j styl. Traktujesz tych ludzi normalnie, a nie tak, jakby byli
jakimi� rybkami z akwarium.
Usiad�em.
- Niekt�rzy z nich to naprawd� ryby. Tylko �e czasami wyrastaj� im n�ki,
�eby mogli doj�� do studia. Kiedy tu wszed�em, nie wiedzia�em, jak ci�
rozpozna�.
Roz�o�y� r�ce.
- Zawsze zapominam ludziom powiedzie�, �eby rozgl�dali si� za wielkoludem.
Wtedy �atwo mnie znale��. Musz� przyzna�, �e zapominam o swoich
rozmiarach. Kiedy by�em ma�y, mieli�my suk�, z�otego retrievera, kt�ra
wa�y�a przynajmniej osiemdziesi�t funt�w. Strasznie wielkie bydl�. Z tym
�e ona by�a przekonana, �e jest drobna i delikatna jak ratlerek. Z
ogromnym trudem wdrapywa�a si� na najmniejsze krzes�o w ca�ym domu i
le�a�a na nim, cho� by�o jej strasznie niewygodnie i w�a�ciwie powinna
by�a po�o�y� si� na kanapie. Ja te� taki jestem. Kupuj� buty, kt�re mnie
cisn�, i nie mog� uwierzy�, �e nosz� garnitur rozmiar pi��dziesi�t
sze��... w g��bi serca czuj� si� malutki jak Edith Piaf.
Podano lody. Opowiedzia�em Michaelowi o moim programie i co bardziej
interesuj�cych postaciach. Jego r�ce by�y w ci�g�ym ruchu. Lecz cho� bawi�
si� �y�eczk� i ca�y czas przesuwa� szklank� po stole, bez w�tpienia
s�ucha� uwa�nie.
Kiedy przysz�a pora, by opowiedzia� co� o sobie, Michael odpr�y� si� i
zwolni� ruchy jak cz�owiek, kt�ry zasiada do spokojnej pogaw�dki przy
kominku. Mia� wiele do powiedzenia, wiedzia�, �e jego historie b�d� si�
podoba�y i �e rozm�wca b�dzie czeka� na wi�cej, lecz jednocze�nie wymaga�,
by dostosowa� si� do jego tempa i nie okazywa� niecierpliwo�ci. Z pocz�tku
wzi��em to za brzydki nawyk, bo mia�em wra�enie, �e nie mo�e si� doczeka�,
bym sko�czy�, �eby samemu zacz�� m�wi�. Jednak po pewnym czasie
zrozumia�em, �e Michael nie okazuje niecierpliwo�ci tylko w jednym
przypadku - kiedy sam m�wi. Nie mia� �adnego innego hobby. Opowiadanie
zast�powa�o mu chodzenie na ryby, zbieranie znaczk�w i d�ugie, wspania�e
biesiady w drogich restauracjach w gronie przyjaci�. Tylko opowiadania
pozwala�y mu si� odpr�y�.
Prowadzi� w centrum miasta sklep z odzie�� m�sk�, kt�ry nazywa� si�
Gabinet Doktora Caligari, i praca wype�nia�a mu wi�kszo�� czasu. Mia� ma�y
samoch�d, mieszka� w �adnie umeblowanym, cho� niedu�ym domu w Larchmont, a
w wolnych chwilach czyta� ksi��ki.
Wiecz�r sko�czyli�my na polu golfowym w West Hollywood. Nie mia�em do
czynienia z golfem od szko�y podstawowej. Lubi� jednak kr�gle i wrotki i
mi�o mi by�o wr�ci� do czego� a� tak bardzo odleg�ego w czasie. To
uczucie, jakby cz�owiek ogl�da� si� przez rami� na pasa�era siedz�cego na
tylnym siedzeniu.
Po kilku pi�kach Michael zdj�� marynark�. By� ro�lejszy, ni� mi si�
pocz�tkowo wydawa�o.
- Gra�e� kiedy� w futbol? Pokr�ci� przecz�co g�ow�.
- Wielu ludzi mnie o to pyta. Nie, nie gra�em. Nigdy nie by�em dobrym
sportowcem, cho� lubi� czasem troch� pobiega�. Jako dzieciak by�em zwyk�ym
t�u�ciochem. Wiesz, takim, co to ma w torbie trzy baloniki, a kiedy wraca
ze szko�y, zjada zaraz wielki kawa�ek czekoladowego ciasta. Bo�e, ale
by�em spasiony. Bardzo chcia�em by� kochany, a jednocze�nie robi�em
wszystko, �eby to utrudni�. Ob�era�em si�, nie my�em, p�aka�em... -
Zamachn�� si� i pi�eczka poszybowa�a w dal. - Na szcz�cie spotka�em
Clintona.
- Kto to taki?
Spojrza� na mnie tak, jakbym zada� mu zbyt osobiste pytanie. Milcza� przez
chwil�, ko�ysz�c kijem tu� nad ziemi�.
- To taki ch�opak, kt�ry uratowa� mi �ycie. I to niejeden raz.
Bar w hotelu Westwood Muse to miejsce, gdzie cz�sto spotykaj� si� radiowcy
z Los Angeles. Zaproponowa�em, �eby�my tam pojechali. Odpar� z u�miechem,
�e wprawdzie nie pije, ale lubi dobre knajpy.
- Jak to mo�liwe, je�li nie pijesz?
Pomy�la�em o jego wewn�trznym niepokoju i niemo�no�ci usiedzenia w miejscu
cho�by przez kilka minut. W knajpie cz�owiek zaczyna czu� si� dobrze
dopiero po godzinie. Trzeba si� odpr�y� i pozwoli�, by bar, jak dobry
gospodarz, wzi�� ci� za r�k� i pokaza� swoje najlepsze strony: go�ci,
muzyk�, atmosfer�.
- W barze jestem na tyle rozlu�niony, �eby opowiada� ciekawe historie.
Nawet gdyby trzeba by�o na to kilku godzin.
Michael popija� z wielkiej szklanki piwo imbirowe z syropem z granat�w.
Siedzieli�my w rogu sali przy akwarium pe�nym niebiesko ubarwionych ryb i
patrzyli�my na wchodz�c� w�a�nie par�. M�czyzna sprawia� wra�enie
troskliwego m�a, natomiast jego �ona, efektowny rudzielec, wygl�da�a jak
furia. Powiedzia�em o tym Michaelowi. Pokiwa� g�ow�.
- Te� tak pomy�la�em. Wygl�da tak, jakby w�a�nie jej powiedzia�, �e ma
kochank�. Jedna z najwa�niejszych kobiet w moim �yciu te� mia�a rude
w�osy. Eddie Devon, pierwsza dziewczyna, o kt�rej marzy�em w samotno�ci. W
wieku pi�tnastu lat mia�a ju� takie cia�o, �e najbardziej �wi�tobliwy
mnich �ci�gn��by dla niej habit. Eddie Devon �u�a gum� w taki spos�b, �e
cz�owiekowi mi�k�y kolana. Zwr�ci�e� kiedy� uwag�, jak nastolatki �uj�
gum�? Usta maj� pe�ne czego� bardzo nieprzyzwoitego i r�owego. Zupe�nie
jak to. - Podni�s� szklank�. - Ca�a szko�a si� za ni� ogl�da�a, a ona
�wietnie sobie z tego zdawa�a spraw�. M�ode kobiety maj� w sobie dum�,
kt�ra rozja�nia im twarze; wiedz�, �e s� w centrum uwagi i �e �wiat im si�
przygl�da. Mo�e w g��bi duszy rozumiej�, �e potrwa to tylko par� lat, i
dlatego, p�ki mo�na, ciesz� si� swym darem. Eddie Devon doprowadza�a do
szale�stwa wszystkich, a wi�c r�wnie� grubasa Michaela Bill�. Wyobra�asz
sobie, jakie to uczucie, kiedy kto� nazywa ci� "bek� smalcu" przy Eddie
Devon? Straszne. To jedna ze �miertelnych ran, jakie zadano mi w
dzieci�stwie. Ale wtedy wszyscy byli�my twardzi; wystarczy�o, �e czu�em
jej obecno��, by m�c znosi� zniewagi innych dzieciak�w. Czasami zdarza�o
jej si� nawet powiedzie� mi co� mi�ego albo u�miechn�� si�, co zawsze
�agodzi�o m�j b�l. Bo�e, ile to ju� czasu o niej nie my�la�em. Wszystko
pewnie przez to, �e przypomnia�e� mi Clintona.
Michael poci�gn�� spory �yk ze szklanki i postawi� j� ze stukiem na
blacie.
- A teraz musz� ci opowiedzie� histori� Eddie i Clintona. Nazywa� si�
Clinton Deix. - Michael wym�wi� to nazwisko jak "Dajks". - Mieszka� na tej
samej ulicy, kawa�ek dalej, w Sieroci�cu �wi�tej Debory. �aden dzieciak
stamt�d nie dawa� sobie dmucha� w kasz�, ale Clintonowi wystarczy�o pi��
minut, �eby porozstawia� wszystkich po k�tach i zosta� tam szefem. Wiesz,
jak o sobie m�wi�? Ksi��� Palc�w u R�k i N�g. Nie pytaj dlaczego.
Przyjecha� z Nowego Jorku, ale nigdy nie dowiedzia�em si� dok�adnie,
dlaczego wyl�dowa� w sieroci�cu. M�wi� tylko, �e jego rodzice nie �yj�.
By� kompletnie szurni�ty. Pewnie mia� schizofreni�, no ale my nie znali�my
takich m�drych s��w, wi�c przypuszczali�my po prostu, �e cz�sto bywa w
z�ym humorze. Clinton nale�a� do tego gatunku pomyle�c�w, kt�rzy, gdy
wdadz� si� w b�jk�, �api� pierwsz� lepsz� rzecz, kt�ra nawinie im si� pod
r�k�, i zaprawiaj� ni� przeciwnika w �eb. Widzia�em go w akcji. W okolicy
nie brakowa�o zabijak�w, ale i oni wiedzieli, od kogo trzeba si� trzyma� z
daleka. Clinton by� z�y jak osa zamkni�ta w butelce.
- Ciekawe por�wnanie. Byli�cie przyjaci�mi? My�la�em, �e zalicza�e� si�
wtedy do mi�czak�w.
Michael pokiwa� g�ow� i przymkn�� oczy.
- To prawda, ale dzieci przyja�ni� si� czasem bez �adnego specjalnego
powodu. Mo�na powiedzie�, �e zostali�my kumplami tego samego dnia, kiedy
si� poznali�my. Sierociniec by� dziesi�� minut drogi od mojego domu. Ju�
pierwszego dnia wracali�my razem ze szko�y, bo okaza�o si�, �e idziemy w
tym samym kierunku. Kiedy znale�li�my si� przed moim domem, poklepa� mnie
po ramieniu i powiedzia�, �e zobaczymy si� nast�pnego dnia. Rano czeka� na
mnie przed furtk�, wi�c poszli�my razem do szko�y, no i tak to si�
zacz�o. W czasie przerwy na lunch Anthony Fanelli nazwa� go hitlerowcem,
wi�c Clinton rozmaza� mu na g�bie kanapk�. Z past� jajeczn�. Do dzi�
pami�tam, jak ta ��to-bia�a masa �cieka�a mu po policzku. - Billa
pochyli� si� i spl�t� palce, wyra�nie podekscytowany. - Anthony nie by�
�adnym niedo��g�, ale Clinton zareagowa� tak szybko i gwa�townie, �e
Fanelli zrobi� min� pod tytu�em "a mo�e jednak nie pcha� palca mi�dzy
drzwi" i da� spok�j.
Billa opowiada� z takim upodobaniem i zaci�ciem, �e bez trudu wyobrazi�em
sobie twarz Fanellego: szok po nag�ym uderzeniu i wstyd, �e trzeba si�
podda� na oczach wszystkich.
- A co zrobi� Fanelli?
- Patrzy� przed siebie i jad� drug� po�ow� kanapki. Potem przysz�a Eddie
Devon ze swoj� �wit�. Zatrzyma�a si� obok i powiedzia�a wyj�tkowo wrednie:
"Anthony, zdaje si�, �e masz jajko na policzku". K�tem oka dojrza�em, �e
Clinton podnosi r�k� i pstryka w jej kierunku. Wszyscy spojrzeli�my na
niego, poniewa� by�o jasne, �e teraz rzecz rozgrywa si� mi�dzy kr�low�
szko�y i ksi�ciem palc�w. Spojrza�a na niego i wtedy Clinton zebra�
paluchem sa�atk� z twarzy Anthony'ego. Kiedy mia� ju� spor� grudk�,
wpakowa� j� sobie do ust i powiedzia� do Eddie: "Smakuje zupe�nie jak ty".
Zacz��em si� spotyka� z Michaelem. Cho� czasami za du�o gada�, jego
obecno�� sprawia�a mi przyjemno��. Mia� dwie wspania�e cechy: naturaln�
uprzejmo�� i optymizm. Obu z nich si� ba�em i obie te� mnie zawstydza�y.
Nim go spotka�em, zawsze mi si� wydawa�o, �e jestem porz�dnym facetem,
kt�ry potrafi by� uczynny i nie jest zbyt skory do wydawania pochopnych
s�d�w o innych ludziach. Jednak Michael patrzy� na �wiat przez okulary tak
r�owe, �e prawie w og�le nie zdarza�o mu si� "os�dza�" swoich bli�nich.
Lubi� dania, kt�re przygotowywa�o mu �ycie, wi�c zjada� je bez
szczeg�lnych utyskiwa�, z apetytem wyg�odnia�ego dziecka. By� jednym z
niewielu znanych mi doros�ych, kt�rzy autentycznie ciesz� si� �yciem, nie
zwa�aj�c na wzloty i upadki, kt�re tydzie� w tydzie� s� ich udzia�em. Jego
towarzystwo dodawa�o mi otuchy, a czasami nawet stawa�o si� pewn�
inspiracj�. Kiedy mu o tym powiedzia�em, zgodzi� si� ze mn�.
- To z pewno�ci� dlatego, �e mia�em takie, a nie inne dzieci�stwo. M�wi�em
ci, �e by�em typowym grubasem, kt�ry ca�y czas marzy, �eby �wiat go
pokocha�. Rzecz w tym, �e od momentu gdy pojawi� si� Clinton Deix, �wiat
naprawd� zacz�� mnie kocha�. Je�li nie ca�y, to przynajmniej �wiat moich
r�wie�nik�w. Wszystko polega�o na pewnym zwi�zku przyczynowo - skutkowym:
poniewa� lubi� mnie Clinton, inni te� musieli mnie lubi�, bo inaczej da�by
im po mordzie. I wtedy moj� osob� zacz�a spowija� pewna tajemnica. No i
dzieciaki zacz�y my�le� tak: co� w tym Billi musi by�, skoro sam Clinton
a� tak go lubi. To pewnie oznacza, �e Billa tak naprawd� jest fajny, tylko
my�my tego nie wiedzieli, ale od teraz ju� b�dziemy. Ingram, to by�o jedno
z najpi�kniejszych przedstawie� w rodzaju "nowe szaty cesarza", jakie
zdarzy�o mi si� widzie�. We mnie nie by�o naprawd� nic fajnego. By�em
grubasem, kt�ry jedzie na tr�jach i ca�y czas marzy tylko o tym, �eby
znale�� si� w najlepszym towarzystwie. Pami�tasz t� piosenk� Dobie Gray?
Zawsze mi si� wydawa�o, �e to najlepszy kawa�ek, jaki mo�na sobie
wyobrazi�. No ale jak fujara mo�e si� dosta� do najlepszego towarzystwa?
Gdyby nie Clinton, mia�bym zmarnowane dzieci�stwo. A tak od dwunastego
roku �ycia by�o mi jak w niebie.
- Czyli Clinton by� kim� w rodzaju twojego anio�a str�a?
- Z ca�� pewno�ci�.
- A co si� z nim sta�o? Widujesz go jeszcze?
- Od czasu do czasu.
Chodzili�my do meksyka�skich knajp, na pla�� i spierali�my si� leniwie na
temat film�w. Jakie� dwa miesi�ce od chwili, gdy go pozna�em, sp�yn�o na
mnie objawienie i zrozumia�em, �e nigdy nie pokocham Michaela, cho� kocham
ju� tyle rzeczy z nim zwi�zanych.
Nie poszli�my ze sob� do ��ka. W g��bi duszy ci�gle jeszcze nale�a�em do
Glenna i nie mia�em ochoty wychodzi� z tego zamkni�cia, by szuka� kogo� na
jego miejsce. Michael nie czyni� �adnych krok�w w tym kierunku, a ja
wychodzi�em z za�o�enia, �e albo dzia�a bardzo powoli, albo - podobnie jak
ja - nie chce, by nasza przyja�� zmieni�a si� w tego typu zwi�zek.
- Kiedy si� zorientowa�e�, �e wolisz m�czyzn? Jedli�my lunch w
restauracji Gingham Garden w Larchmont. S�o�ce prze�wieca�o przez markiz�,
a siedz�cy wok� ludzie rozmawiali o wiele za g�o�no o swoich kochankach,
kiepskich interesach w bran�y filmowej albo o chorobach. To najbardziej
popularne tematy rozm�w w stolicy �wiatowego kina, cho� czasami kolejno��
mo�e by� nieco inna.
Pytanie zada�em do�� cicho, lecz odpowied� Michaela zabrzmia�a jak
triumfalna fanfara.
- To by�o jaki� rok po tym, jak pozna�em Clintona. Ukrad� par� "Playboy�w"
w sklepiku na rogu i przegl�dali�my je u mnie w pokoju. Spyta�, czy
podobaj� mi si� te zdj�cia. Wzruszy�em ramionami i powiedzia�em, �e tak.
Wtedy zapyta�, czy mia�bym ochot� przelecie� kt�r�� z tych dziewczyn.
"Pewnie", powiedzia�em. "A ty nie?" "Nieee", odpowiedzia�. "Kto by tam
chcia� �adowa� si� w takie historie". Nie wiedzia�em, o jakie "historie"
mu chodzi�o, ale to, co powiedzia�, zrobi�o na mnie spore wra�enie, wi�c
ju� si� nie odezwa�em. Clinton wyci�gn�� zza pazuchy kolejny magazyn i
rzuci� mi go tak, jakby by� to jaki� dow�d. Pami�tasz jeszcze te czasy,
kiedy nawet w czasopismach z panienkami nie mo�na by�o pokazywa�
prawdziwej golizny? Nagus�w mo�na by�o obejrze� tylko w magazynach dla
nudyst�w: „Sun and Fun" albo „Sun Worship". Kosztowa�y trzy dolary za
egzemplarz, czyli maj�tek jak na owe czasy, i by�y pono� adresowane do
"powa�nie my�l�cych naturyst�w".
Ostatnie s�owa Michael wypowiedzia� tak g�o�no, �e par� siedz�cych ko�o
nas kobiet przesta�o na moment s�czy� herbat� z lodem i pos�a�o mu
lodowate spojrzenia. M�j przyjaciel nie zwr�ci� na nie uwagi.
- Clinton rzuci� mi ten magazyn, a potem otworzy� go na stronie, gdzie
by�o zdj�cie nagich m�czyzn graj�cych w siatk�wk�. Wygl�dali po prostu
wspaniale - napi�te mi�nie, samo zdrowie. No i byli �adniejsi od
dziewczyn, kt�re wydawa�y si� jakie� takie jakby zagubione, mimo �e
u�miecha�y si� przyja�nie, cho� sztucznie znad olbrzymich piersi. Po raz
pierwszy widzia�em wtedy rozk�ad�wki z panienkami, jednak m�czy�ni wydali
mi si� bardziej intryguj�cy i prowokuj�cy. Kobiety by�y co prawda
tajemnicze i robi�y spore wra�enie, lecz m�czyzn mia�o si� ochot� dotkn��
przez kartki magazynu.
- Czy tamtego dnia zdarzy�o si� co� mi�dzy wami?
- Nie, wtedy nie.
- A potem?
Nie odpowiedzia� na moje pytanie, bo do stolika podszed� jaki� jego
znajomy.
Pewnego dnia zgromadzi�em w studiu grupk� ludzi, kt�rzy utrzymywali, �e s�
wcieleniami s�ynnych postaci histo- rycznych. By� Hitler, Mozart i Jean
Jacques Rousseau. Ostatnie pi�tna�cie minut programu przeznaczam zawsze na
telefony od s�uchaczy. Najwi�cej os�b zadzwoni�o do Hitlera i jemu te�
najbardziej si� oberwa�o. Kto� zapyta� Mozarta, czy widzia� film Amadeusz
i czy to prawda, �e Salieri go zamordowa�. Nieszcz�snemu Rousseau
(listonoszowi z Tempe w stanie Arizona) nikt nie zada� �adnego pytania, a�
wreszcie zadzwoni� ostatni s�uchacz wieczoru.
Nie pozna�em tego g�osu.
- Panie Rousseau, czy m�g�by mi pan szczeg�owo wyja�ni�, co mia� pan na
my�li, pisz�c w sz�stej ksi�dze Wyzna� nast�puj�ce s�owa: "Na og� ludzie
wierz�cy tworz� sobie Boga na swoje podobie�stwo, dobrzy czyni� go dobrym,
�li z�ym; bigoci pe�ni nienawi�ci i ��ci widz� jedynie piek�o, bo
chcieliby na nie skaza� ca�y �wiat; dusze kochaj�ce i �agodne nie wierz� w
nie wcale".
Rousseau zastanawia� si� przez moment, a potem przysun�� si� bli�ej
mikrofonu.
- B�g jest taki, jakim widzi go cz�owiek, kt�ry w niego wierzy. Ludzie
dobrzy widz� w Bogu si�� pozytywn�, a dla z�ych jest uosobieniem grozy.
Bardzo prosta sprawa.
Realizator pokaza� na zegar. Zosta�y tylko dwie minuty, a ja musia�em
jeszcze zapowiedzie� jutrzejszych go�ci.
Zanim jednak zd��y�em si� odezwa�, g�os w telefonie zapyta�:
- Panie Rousseau, czy nie s�dzi pan, �e gdyby ludzie naprawd� chcieli
dobra, to dawno by ju� je mieli?
- Bardzo przepraszam, ale pan Rousseau nie mo�e odpowiedzie�, bo nasz czas
antenowy ju� min��. Jutro w programie wywiad z cz�onkami grupy rockowej
Orgazm Grzechotnika, kt�rzy graj� wy��cznie na kuchenkach mikrofalowych.
Serdecznie wszystkich zapraszam. Tyle na dzisiaj.
Nast�pnego dnia pojecha�em do Gabinetu Doktora Caligari, �eby kupi�
koszul� i zobaczy� si� z Michaelem.
Ledwie znalaz�em si� w �rodku, ruszy� na mnie jak rozjuszony byk.
- Przerwa�e� mi! Ty draniu! Jak mog�e�?
- Ja ci przerwa�em? Kiedy?
- Wczoraj w twojej audycji. To ja dzwoni�em do Rousseau. Chcia�em, �eby�
wiedzia�, �e s�ucham.
- To by�e� ty? Ten cytat o Bogu? Czemu� nie zadzwoni� wcze�niej? To
przecie� by�o jedyne inteligentne pytanie w ca�ej audycji. Nie wiedzia�em,
�e jeste� takim entuzjast� Rousseau.
Mrukn�� z zadowoleniem.
- Chcia�em przygwo�dzi� faceta cytatem z Haziitta. Co by by�o, gdyby
ludzie rzeczywi�cie pragn�li dobra? Wszystko sobie zaplanowa�em.
- Przygwo�dzi�? Prostego listonosza z Arizony.
- Ingram, to by� jaki� oszust. Ci dwaj inni wariaci wierzyli w to, co
m�wi�. A on nie. Na pewno dopiero co przeczyta� Wyznania i postanowi�
wcisn�� si� do programu... Nie pr�buj si� ze mn� spiera�. Nie znosz�
oszust�w. Nawet kiedy wyst�puj� w twoim programie.
- U mnie wyst�puje wielu takich ludzi. Dlatego audycja nazywa si� Krzywe
zwierciad�o.
Znikn�� jego gniew, kt�ry niepokoi� mnie jeszcze przed chwil�. Twarz
z�agodnia�a, a dwie odwr�cone litery "V", w kt�re zamieni�y si� jego brwi,
zn�w u�o�y�y si� w mi�kkie �uki. W ci�gu sekundy odtworzy�em sobie
histori� naszej znajomo�ci i poj��em, �e nigdy nie widzia�em, �eby si�
denerwowa�. Sk�d wi�c to wzburzenie?
- Michael, czy co� si� sta�o?
Nie odpowiedzia�, lecz poci�gn�� mnie za r�kaw na zaplecze.
Sklepowe biuro by�o ma�e, lecz funkcjonalnie urz�dzone. Sprz�ty z szarego
metalu wygl�da�y na do�� niewygodne. Jedynym obrazem na �cianie by� fotos
z filmu Gabinet doktora Caligari, ten sam, kt�ry zdobi� firmow� papeteri�.
- Obejrzyj to sobie.
Stoj�c za biurkiem, poda� mi z�o�on� kartk�. By�o na niej kilkana�cie s��w
nakre�lonych grubo czerwonym atramentem. Okr�g�e, dziecinne pismo. Kropki
nad "i" by�y w�a�ciwie k�eczkami.
Drogi Mike,
dawno si� nie widzieli�my, prawda? Na pewno ucieszy
ci� wiadomo��, ze Tw�j stary przyjaciel Clinton
zamierza Ci� nied�ugo odwiedzi�. Przygotuj si� na
powitanie. Pa, kotku.
Chcia�em odda� mu ten list, lecz go nie przyj��. Po�o�y�em kartk� na
brzegu biurka. Spojrza� na ni� z ponur� min�.
- Clinton przyje�d�a? No i co z tego?
- Ju� tu jest.
Odwr�ci� si�, odgarn�� zas�on� i pokaza� mi gestem, �ebym do niego
podszed�. Gdy stan��em ko�o okna, wskaza� na drug� stron� ulicy. Jego r�ka
nie by�a spokojna. Nie trz�s�a si� wprawdzie, ale emanowa�a jak��
wibruj�c�, nieprzyjemn� energi�. Tak, jakby przed chwil� trzepn�� go pr�d
i teraz dochodzi� powoli do siebie.
Ulica by�a pe�na samochod�w i ludzi; spaliny, ha�as.
Wskaza� palcem.
- Widzisz te �wiat�a na skrzy�owaniu? O s�up opiera si� ch�opak. Ten w
futbolowej koszulce. Numer 23.
- W czerwonej?
- Tak. To Clinton.
U�miechn��em si�.
- Przecie� ten ch�opak ma jakie� pi�tna�cie lat.
- Wiem. - Opu�ci� zas�on�.
W ostatniej chwili "Clinton" spojrza� w nasz� stron�. Tak jakby wiedzia�,
co si� dzieje i �e to o nim rozmawiamy.
D�onie m�wi� prawd�. Spos�b, w jaki podnosz� si� i opadaj�, nie�wiadome
swego smutku lub gracji, mo�e wyrazi� ostateczn� pora�k� albo uczucie,
kt�re kryje si� za oboj�tn� twarz� i cynicznym u�miechem.
Siedzieli�my przedzieleni biurkiem. Usi�owa� �artowa�, lecz jego d�onie
unosi�y si� tylko do po�owy wysoko�ci, jak ptaki, kt�rym brakuje si� do
lotu. Nie by�o nam do �miechu.
- Wiesz, Ingram, ilu ja znam ludzi? Sama litera "Z" zabiera mi w notesie
trzy strony. Naprawd�. Wiesz, co sobie ostatnio u�wiadomi�em? �e zawsze
mia�em niew�a�ciwych wielbicieli. Zbyt wielu fa�szywych przyjaci�. Nie
m�wi� o tobie, ale dzia�am jak magnes na ludzi, kt�rzy z pocz�tku �wietnie
si� zapowiadaj�, ale znajomo�� z nimi zawsze ko�czy si� katastrof�.
Clinton jest tu �wietnym przyk�adem.
Nie�wiadomie podnios�em r�k� jak ucze�, kt�ry chce zada� jakie� wa�ne
pytanie.
- Poczekaj no chwil�. Z wszystkich twoich opowie�ci o Clintonie wynika�o,
�e jest on wspania�ym po��czeniem przyjaciela i opiekuna... Powtarza�e� z
dziesi�� razy, �e to w�a�nie on uratowa� twoje dzieci�stwo.
- To prawda. Uratowa�. Ale nie o to teraz mi chodzi. Nie m�w mi, �e znasz
kogo� do ko�ca, dop�ki nie wyjawi ci, o co modli si� ka�dego wieczoru do
swojego boga czy diab�a.
Potrz�sn��em g�ow�. O co mu w�a�ciwie chodzi?
- Racja, Clinton mnie broni�. Przez wiele lat. A potem zamieni� si� w
"ma�pi� �apk�". To taki talizman, kt�ry gdy wypowiesz ostatnie, trzecie
�yczenie, niszczy wszystko, co dobre. Wszystko, co kocha�e�.
Wyja�nianie komu� jakiej� sprawy przypomina zamiatanie pod�ogi. Najpierw
szerokie ruchy szczotk�, by zgarn�� na kupk� najgrubsze �mieci. Potem,
je�li chce si� by� dok�adnym, trzeba opa�� na kolana i usun�� drobiazgi z
k�t�w i spod mebli. Zmie�� to wszystko razem, no i prosz� - pok�j
posprz�tany.
Zamiast jednak zadba� o czysto�� i zebra� wszystkie szczeg�y dotycz�ce
Clintona Deixa w zgrabn� (a wi�c zrozumia��) kupk�, Michael m�wi�
chaotycznie i czasami przestawa�em go w og�le rozumie�. Jego zamiatanie
wzbija�o tylko kurz i brud, kt�ry teraz bardziej ni� kiedykolwiek kr��y�
po pokoju jego przesz�o�ci.
Pod koniec owego dnia, gdy po raz pierwszy zobaczyli�my ch�opca stoj�cego
po drugiej stronie ulicy, zrozumia�em tylko jedno: Clinton Deix wr�ci� i
ci�gle ma pi�tna�cie lat. Michael zawsze zna� go jako pi�tnastolatka. Od
przesz�o dwudziestu lat.
- Nie powiedzia�em ci jeszcze, co sta�o si� z Anthonym Fanellim.
- Michael, prosz� ci�...
- Nie, nie. Chc� ci tylko opowiedzie� kolejn� histori�.
Ona te� ma pewien zwi�zek z tym, co si� teraz dzieje. Zanim co� powiesz,
powiniene� pozna� t�o wydarze�. Sprawa jest mocno zagmatwana.
- I mnie to m�wisz?
Kilka lat wcze�niej mia�em w Krzywym zwierciadle go�cia, kt�ry by� jednym
ze zbir�w w argenty�skim rz�dzie genera�a Galtieriego. Jego zadaniem by�o
torturowanie wi�ni�w. Cho� by� odra�aj�cym i paskudnym typem, zw�aszcza
dlatego, �e bardzo by� z tej swojej roboty dumny i jednocze�nie
zadowolony, �e uda�o mu si� uciec od odpowiedzialno�ci, powiedzia� co�, co
mn� wstrz�sn�o. Podobnie jak inni ludzie, i on mia� ma�� kieszonk�, z
kt�rej czasami wyjmowa� szczypt� �yciowej m�dro�ci. Mo�na si� by�o do��
�atwo domy�li�, co powie, no ale ile razy zdarza nam si� us�ysze� co� na
temat z�a z ust cz�owieka, kt�ry sam jest wcielonym z�em? Albo czu� smr�d
z g�by potwora, kt�ry opowiada o swoich sprawkach?
Powiedzia� co� takiego: "Sztuka tortur, podobnie jak sztuka uwodzenia,
polega na indywidualnym traktowaniu ka�dej ofiary. Zale�y ci na tym, �eby
kogo� przyszpili�? Nie spiesz si�, zachowaj zimn� krew, pow�sz troch�,
dowiedz si� czego� o jego zwyczajach i upodobaniach. Pr�dzej czy p�niej
trafisz na co� przydatnego: ta pani lubi wszystkie kwiaty, ale orchidee po
prostu uwielbia. Zrywanie paznokci na tego pana jako� nie dzia�a, ale
wystarczy wspomnie�, �e co� z�ego mo�e si� sta� jego dzieciom, i prosz� -
ju� go masz, b�dzie ci si� czo�ga� u st�p. Torturowanie jest jak uwodzenie
- nale�y u�ywa� tych samych �rodk�w, aby osi�gn�� cel". Dreszcz przeszed�
mi po plecach, kiedy stwierdzi�, �e u�ywa� tych samych metod, by zdoby�
�on� i wyci�gn�� informacje od setek nieszcz�snych wi�ni�w. Gdy spyta�em,
czy kiedykolwiek mia� wyrzuty sumienia, odpar�: "Je�li na Boga nie zwraca
si� uwagi, sam sobie p�jdzie".
Dwa dni po tym, jak pierwszy raz ujrza�em Clintona, kto� poci�� mi opony w
motocyklu. Ma�o to zabawne, no ale takie s� uroki �ycia w wielkim mie�cie.
Na szcz�cie warsztat jest par� ulic dalej. Zadzwoni�em do mechanika i ju�
po p�torej godziny motocykl by� znowu na chodzie. Mieszkanie wynajmowa�em
na osiedlu, gdzie by� i gara�, ale korzysta�em z niego zaledwie par� razy.
Tego wieczoru wstawi�em tam jednak motocykl i przesta�em o nim my�le�.
Trzy dni p�niej w�amano mi si� do mieszkania. Nic nie zgin�o, ale ten,
kto to zrobi�, w kilku miejscach napisa� g�wnem na �cianie Krzywe
zwierciad�o. Smr�d - a powiedzie� tu trzeba, �e ludzkie odchody maj�
bardzo specyficzny od�r - oraz dotkliwie oczywisty fakt, �e w�amywacz
wiedzia�, kto tu mieszka, sprawi�y, �e strach �cisn�� mi serce. W ko�cu
wszyscy czytali�my Rok 1984 i pami�tamy klatk� ze szczurami przytwierdzon�
do g�owy Winstona Smitha w pokoju 101, no ale to tylko fikcja literacka.
Mo�na od�o�y� ksi��k� i p�j�� sobie do kuchni po paczk� krakers�w. Inaczej
rzecz si� ma, kiedy cz�owiek wraca do domu i widzi, �e kto� wypisa� mu
g�wnem na �cianach kuchni fragment �ycia.
Policja - a w szczeg�lno�ci m�j znajomy, detektyw Dominick Scanion, do
kt�rego dzwoni� zawsze, kiedy potrzebuj� jakiej� przys�ugi od policji w
Los Angeles - nie uzna�a tego wydarzenia za nic szczeg�lnego.
- Chryste Panie, Ingram, a czego si� spodziewa�e�, skoro prowadzisz tak�
audycj�? Masz tam wi�cej pokr�conych psychopat�w, ni� siedzi u nas w
pierdlu. A ty si� dziwisz, �e jeden z nich nabazgra� ci co� palcem na
�cianie? Pami�tasz, jak w Seattie zamordowano faceta, kt�ry prowadzi�
podobn� audycj�? Od lat ci powtarzam, �eby� na siebie uwa�a�. A ty
musia�e� stworzy� Fan Club Charlesa Mansona. Ta twoja audycja przypomina
nag��wek z "National Enquirer": MARILYN MONROE �YJE, MIESZKA NA LATAJ�CYM
TALERZU I PRZYLECIA�A WYDUPCZY� MOJEGO CHOMIKA! M�j Bo�e, Ingram, ty si�
naprawd� czemu� dziwisz? Mnie zdumiewa tylko to, �e tak d�ugo trwa�o,
zanim przydarzy�a ci si� taka historia.
- Zejd� wreszcie ze mnie. Lepiej mi powiedz, co mam z tym zrobi�.
- Przeprowad� si�. Zmie� numer telefonu i go zastrze�. No ale dop�ki
prowadzisz t� audycj�, jeste� jak na tacy. przecie� widzisz tych �wir�w
tylko wtedy, kiedy siedz� u ciebie w studiu i pokazuj� si� z najlepszej
strony. Ja mam z nimi do czynienia, kiedy poprzepalaj� im si� reaktory i
wybuchaj� jak ma�e bombki atomowe. Na przyk�ad wtedy gdy odstrzeliwuj� �by
sobie nawzajem albo przypadkowym przechodniom. Bardzo ci� lubi�, stary,
ale nie mo�esz si� spodziewa�, �e b�dziesz czysty jak �za, je�li masz do
czynienia z tym ca�ym radioaktywnym �mieciem.
- S�uchaj no, Dominick, gliny powinny uspokaja� obywateli, tymczasem
s�uchaj�c ciebie, mam uczucie, jakbym pr�bowa� si� wytrze� mokrym
r�cznikiem.
- Przecie� na pocz�tku ka�dej audycji wo�asz: "Marsjanie wyl�dowali". No
to tym razem wyl�dowali u ciebie w domu.
Na dworze g�sta m�awka unosi�a si� w powietrzu jak dym. Patrzyli�my z
Michaelem przez kuchenne okno na deszcz, popijaj�c herbat� i jedz�c
ciasteczka domowego wypieku. Michael wzi�� jedno z nich do r�ki i uni�s�
na wysoko�� mojej twarzy.
- Jak my�lisz, jak ma na imi� b�g mi�ych drobiazg�w? B�g ciasteczek i
herbaty Earl Grey? Chcia�by� go kiedy� spotka�? Boga dobrych film�w,
odlatuj�cych wed�ug rozk�adu samolot�w, szczeniak�w, kobiet, kt�re
przechodz� obok i zostawiaj� za sob� zapach dobrych perfum... Bo ja
bardzo. To Clinton w�ama� ci si� do domu. Opony od motocykla to tez jego
robota. Nie m�wi�em ci jeszcze, co si� sta�o z Anthonym Fanellim.
- Michael, prosz� ci�.
Anthony Fanelli znienawidzi� Michaela od pierwszego dnia. Czemu dzieje si�
tak, �e ludziom utalentowanym zawsze wchodz� w drog� jacy� nieudacznicy?
Dlaczego pech naigrawa si� z tych, kt�rzy mogliby zadziwi� �wiat? Michael
Billa by� ma�ym grubasem, kt�ry, jak sam twierdzi�, ju� w wieku dziesi�ciu
lat mia� sk�r� jak papier �cierny. Us�yszal kiedy�, jak wuj m�wi do jego
matki: "Ch�opak musia�by zosta� geniuszem, �eby da� sobie w �yciu rad� z
takim wygl�dem".
- Mia�em brzydk� cer� i w�skie usta. Moje hormony zupe�nie powariowa�y.
Wiesz, jak� znalaz�em na to rad�? Postanowi�em by� �mieszny. To nawet nie
najgorszy pomys�. Na tym �wiecie zawsze znajdzie si� miejsce dla dobrego
b�azna. A mi si� na og� udawa�o. Je�li sam wy�miewa�em si� ze swojej
tuszy czy cery i robi�em to lepiej ni� inni, by�em g�r�. No ale z Anthonym
tak si� nie da�o. Mia� pi�kne, kruczoczarne w�osy. Fryzur� mia� zawsze
nieskaziteln� jak jaka� gejsza. Wiesz, co najbardziej utkwi�o mi w
pami�ci? Nosi� w kieszeniach mn�stwo wspania�ych rzeczy. By� pierwsz�
osob�, u kt�rej widzia�em czerwony szwajcarski scyzoryk. I z�ot�
zapalniczk�. Na pewno nie by�a z prawdziwego z�ota, ale na nas i tak
robi�a wra�enie. Pewnie wtedy chcia�em, �eby mnie polubi�, no ale on
traktowa� mnie jak szmat�. Mia�em tak� sam� szans�, �eby wkra�� si� w jego
�aski, jak pies na z�apanie motyla. To niez�e por�wnanie: by�em jak
o�liniony, �a�osny psiak, a Fanelli przypomina� cudownego tropikalnego
motyla. Tyle �e ten motyl mia� n�. Fanelli by� przystojny, ostry i mia�
charyzm�. Nawet takie dziewczyny jak Eddie Devon podziwia�y go w skryto�ci
ducha, a on doskonale o tym wiedzia�. Wielu z nas wyros�o w�r�d takich
Fanellich i potem, kiedy ogl�damy si� za siebie, ci ludzie wydaj� si� nam
ma�o zabawnymi i nie wartymi wspomnienia gratami na p�kach pami�ci. No
ale wtedy byli prawdziwi, wspaniali i spowici czarem, kt�rego wszyscy im
zazdro�cili.
Cokolwiek bym zrobi�, nie znajdowa�o u niego uznania. Czasami mia�em
wra�enie, �e w�cieka go sam fakt, �e kto� taki jak ja istnieje i przebywa
w pobli�u. Kiedy� matka upiek�a mi tort na urodziny. Poniewa� by�em
durniem, zabra�em go do szko�y, �eby pocz�stowa� moich "przyjaci�". W
tamtych czasach w telewizji nadawano serial "Niewykonalna misja", kt�ry
wszyscy ogl�dali�my z nabo�n� czci�. Kiedy wi�c wszed�em z tortem do
sto��wki, powiedzia�em: "Trzeba to szybko zje��, bo inaczej w ci�gu
pi�tnastu minut nast�pi samorozmro�enie". Anthony popatrzy� tak, jakby
mia� ochot� na tort, no ale nie m�g� niczego ode mnie przyja� Wsta� od
stolika i powiedzia� "samorozmro�enie" takim tonem, jakby by�o to
najbardziej wulgarne i g�upie s�owo nod s�o�cem. No i wiesz, co si� sta�o?
Kiedy Fanelli wyszed�, nikt nie wzi�� ani kawa�ka. Wszyscy wstali i
poszli. Zosta�a tylko Beth Ann Gunsberg, a to dlatego, �e by�a tak samo
t�usta jak ja. No i zosta�em z tym wspania�ym czekoladowym tortem i
mn�stwem nikomu niepotrzebnych widelczyk�w. A potem zjawi� si� Clinton.