7140

Szczegóły
Tytuł 7140
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7140 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7140 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7140 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

STUART WOODS STREFA ZAMKNI�TA Prze�o�y�a: MARIA i CEZARY FR�C Wydanie polskie: 2001 1 Holly Barker wraz z reszt� obecnych wsta�a, gdy do sali rozpraw wchodzi� rz�d oficer�w. Ju� nie by�a �wiadkiem, tylko widzem, ale chcia�a tu zosta�. Pu�kownik James Bruno sta� przy stole obrony, prosty jak �wieca, wodz�c po s�dziach paciorkami oczu. Po raz pierwszy od pocz�tku procesu u�miech znikn�� z jego twarzy. � Prosz� usi���! � zawo�a� wo�ny i wszyscy zaj�li miejsca. Genera� brygady, kt�ry przewodniczy� sk�adowi s�dziowskiemu, chrz�kn�� i oznajmi�: � Jednomy�lnie uchwalono nast�puj�ce trzy werdykty. Co do zarzutu molestowania seksualnego, s�d uznaje oskar�onego za niewinnego. Holly poczu�a skurcz w �o��dku. Mocno �cisn�a kolana, �eby zapanowa� nad ich dr�eniem. Wiedzia�a, co b�dzie dalej. � Co do zarzutu pr�by gwa�tu, s�d uznaje oskar�onego za niewinnego � ci�gn�� genera�. � I co do trzeciego zarzutu, zachowania niegodnego oficera, s�d uznaje oskar�onego za niewinnego. � Tak! � krzykn�a kobieta w pierwszym rz�dzie. Holly pozna�a �on� pu�kownika Bruna. Pierwszy raz pojawi�a si� w s�dzie. � Pu�kowniku Bruno � powiedzia� genera�. � Zostaje pan przywr�cony do s�u�by. Post�powanie zosta�o zako�czone. Holly sz�a powoli przez t�um, nie zwracaj�c uwagi na reporter�w, kt�rzy domagali si�, by skomentowa�a wyrok. Po drodze zr�wna�a si� z m�od� blondynk� w stopniu porucznika, drug� pow�dk� w tej sprawie. U�cisn�a jej r�k�. Kobieta p�aka�a. Ch�odne powietrze na zewn�trz otrze�wi�o j�. Holly zobaczy�a w�z ojca przy kraw�niku. � Przykro mi � powiedzia�, kiedy wsiad�a. By� w mundurze starszego sier�anta i mia� zielony beret si� specjalnych. � Wiedzia�e�, prawda? Hamilton Barker pokiwa� g�ow�. � To by�o do przewidzenia. S�owo Bruna przeciwko twojemu. On jest absolwentem West Point, tak jak wi�kszo�� sk�adu s�dziowskiego. Nie chcieli niszczy� mu kariery. � Zniszczyli moj�. � K�tem oka zerkn�a na z�oty li�� d�bu na lewym ramieniu. � Mo�esz poprosi� o przeniesienie. Nie mog� ci odm�wi�. � Daj spok�j, Ham. Nigdy nie dadz� mi zapomnie�. Trafi� do jednostki dowodzonej przez kumpla Bruna ze szkolnej �awy i pod takim czy innym pretekstem zawsze b�dzie omija� mnie awans. Ojciec milcza�. � Mog�abym zaczepi� si� w policji. � Zabawne, �e o tym wspomnia�a�. Siedzieli nad resztkami kolacji w serwuj�cej steki restauracji niedaleko bazy. Rozmowa obraca�a si� wok� wojny, Wietnamu i armii. Holly stara�a si� s�ucha�. Lubi�a przyjaciela ojca i jego towarzysza broni Cheta Marleya; cho� ni�szy i szczuplejszy od Hama, mia� t� sam� �ylast� twardo�� i takie same kurze �apki w k�cikach oczu od mru�enia powiek przy spogl�daniu w dal. I sprawia� wra�enie faceta, co z niejednego pieca chleb jad�. � No dobra, do�� tej gadki starych wiarus�w � powiedzia� nagle. � Mam problem, Holly, a ty chyba mo�esz pom�c mi go rozwi�za�. � �mia�o, Chet. � Jestem szefem policji w Orchid Beach na Florydzie. Mam pod sob� dwudziestu czterech ludzi i wolne miejsce na numer drugi. � Nie jeste� zwolennikiem awans�w wewn�trznych? � Potrzebuj� kogo� naprawd� dobrego � odpar� Marley. � Brakuje ci dobrych ludzi? � Brakuje mi do�wiadczonych ludzi. Wi�kszo�� to szczeniaki po dwadzie�cia par� lat. Jest jeden po czterdziestce, i to do�wiadczony, ale mu nie ufam. � Nie ufasz mu? Dlaczego? � Jest politykiem, a ja nie lubi� polityk�w. My�li, �e powinien przej�� moj� robot�, i nic w tym z�ego, tyle �e spapra�by j�, gdyby j� dosta�. � Dlaczego go nie wylejesz? � Nigdy nie da� mi dobrego powodu, a ma powi�zania z paroma bubkami z rady miejskiej. � Kiepska sprawa � stwierdzi�a Holly. � Nie jestem politykiem, ale rozumiem, �e zadawanie si� z kim� takim mo�e by� trudne. � W przysz�ym roku zamierzam przej�� na emerytur� i nie chc�, �eby ten facet zaj�� moje miejsce. Pomy�la�em, �e �ci�gn� kogo� do�wiadczonego, kto poradzi sobie z obowi�zkami i b�dzie got�w mnie zast�pi�. Holly pokiwa�a g�ow�, wstrzymuj�c si� od komentarza. � Tw�j stary m�wi� mi o twoich osi�gni�ciach � podj�� Marley. � Popyta�em te� innych, bo jemu za nic nie wierz�. � U�miechn�� si� szeroko i �ypn�� na Hama Barkera. � Masz pod sob� wi�cej �andarm�w ni� ja glin. Dosz�y mnie s�uchy o listach pochwalnych dla twojej jednostki i o poziomie szkolenia i sprawno�ci, jakiej wymagasz od swoich ludzi. Podoba mi si� to, co us�ysza�em. � Dzi�kuj�. � Oczywi�cie, nie jeste�my armi�. W cywilu wszystkim kieruje si� troch� inaczej, ale my�l�, �e mog�aby� do tego przywykn��. � Jestem pewna � przyzna�a Holly. � Orchid Beach to mi�e miasto. Le�y na wyspie barierowej w po�owie wschodniego wybrze�a Florydy i ma oko�o dwudziestu tysi�cy mieszka�c�w, w wi�kszo�ci emeryt�w. � Du�o turyst�w? � Nie, i nie s� to tury�ci w pe�nym tego s�owa znaczeniu. Rok po roku przyje�d�aj� ci sami, g��wnie rodziny z dom�w na pla�y � ludzie z Atlanty, Charlotte i Birmingham, wielu z P�nocnego Wschodu. Nie mamy wielopi�trowych hoteli i kasyn, tylko kilka moteli. Jest troch� czarnych, troch� robotnik�w, g��wnie budowla�c�w, hydraulik�w i elektryk�w, i paru wojskowych na emeryturze. Mamy niski wska�nik przest�pczo�ci i niewielkie k�opoty z narkotykami, przynajmniej na razie. � A dok�adniej? � Problem jest mniejszy ni� w wi�kszo�ci miast, ale istnieje i nale�y si� z nim rozprawi�. Nie zdarzaj� si� brutalne przest�pstwa zwi�zane z narkotykami. � To dobrze. � Jeste� zainteresowana? By�a, jak najbardziej. � Tak. � Mog� zap�aci� ci tyle, ile zarabiasz jako major. Nie znajdziesz wojskowych sklep�w, ale dostaniesz ubezpieczenie zdrowotne i plan emerytalny. � A co z mieszkaniem? � Z tym b�dzie gorzej. Ceny id� w g�r�, tanie domy s� burzone i na ich miejscu buduje si� drogie. � Tu mieszkam w przyczepie. � Zabierz j� z sob�. M�j kolega jest kierownikiem naprawd� �adnego parku dla karawan�w na po�udnie od miasta, od strony rzeki. � Wygl�da nie�le. � Holly u�miechn�a si�. � Nied�ugo Ham te� przechodzi w stan spoczynku i raczej nie b�dzie mia� nic przeciwko przeprowadzce na po�udnie. � Macie pole golfowe? � zapyta� Ham. � A jak�e. Wielkie pole publiczne i sze�� czy osiem prywatnych. My�l�, �e emerytowanego starszego sier�anta b�dzie sta� na wst�pienie do jednego czy dw�ch klub�w. Ham zwr�ci� si� do Holly: � Chet nie jest taki z�y. Pracowa�em dla niego trzy lata i ani razu nie mia�em ochoty go zabi�. � Kiedy mo�esz zacz��? � spyta� Marley. � Spokojnie, to wszystko idzie zbyt szybko � zaoponowa�a Holly. � Lubi� zdecydowanych... oficer�w. Holly podnios�a r�k�. � W porz�dku. Zaczn�, gdy tylko z�o�� rezygnacj� i uporz�dkuj� wszystkie sprawy. Ham zam�wi� nast�pn� kolejk�. � Moja c�rka glin�! � powiedzia�, podnosz�c szklaneczk�. � Twoja c�rka by�a glin� przez ca�e doros�e �ycie � stwierdzi�a Holly ze �miechem. Wypili i przez chwil� siedzieli w milczeniu. Marley chcia� co� powiedzie�, ale wyra�nie nie wiedzia�, od czego zacz��. � O co chodzi, szefie? � zach�ci�a go Holly. � Nie chc� teraz wchodzi� w szczeg�y, ale o pewnej sprawie powinna� wiedzie� od razu. � Wal �mia�o. � Jeden z moich ludzi pracuje nie tylko dla mnie. Nie wiem, kto i dla kogo, ale mam pewne podejrzenia. � Narkotyki? � Mo�liwe. A mo�e i co� wi�cej. Rzecz w tym, �e nie mamy niczego w stylu wydzia�u spraw wewn�trznych, wi�c b�dziesz musia�a dodatkowo zaj�� si� t� spraw�. Zaczniesz prac�, nie znaj�c ludzi ani zakresu ich obowi�zk�w, wi�c my�l�, �e b�dziesz bardziej obiektywna ode mnie. � Rozumiem. � Czy to ci� nie odstrasza? � Przeciwnie. Intryguje mnie. Marley wyszczerzy� z�by w u�miechu. � �wietnie. Jak m�wi�em, nie chc� zag��bia� si� we wszystko tu i teraz, ale obiecuj�, �e pierwszego dnia pracy b�dziesz wiedzia�a tyle co ja. A wtedy i ja b�d� wiedzia� wi�cej. � W porz�dku. Marley odetchn�� g��boko. � Ciesz� si�, �e mam to z g�owy. Obawia�em si�, �e ta sprawa wp�ynie na twoj� decyzj�. � Nie ma powod�w do zmartwienia. � Holly podnios�a szklaneczk�. � Za Orchid Beach. Spe�nili toast. 2 Holly przejecha�a przez most nad cie�nin� i ruszy�a tras� A1A na wysp�, na kt�rej le�a�o Orchid Beach. By� wczesny wiecz�r. Min�a Melbourne i Sebastian; dalej na po�udnie, na nast�pnej wyspie, le�a�o Vero Beach. Mia�a za sob� dwa dni jazdy i jedn� noc sp�dzon� w tanim motelu. By�a zm�czona. Pocz�tkowo po obu stronach drogi by�o niewiele do ogl�dania; potem zacz�a mija� imponuj�ce bramy z wypisanymi nazwami osiedli. Przy ka�dej sta�a budka dla stra�nika, kt�ry sprawdza� wje�d�aj�cych. Zwykle nie mog�a dostrzec, co znajduje si� za tymi bramami, ale raz czy dwa za g�szczem roz�o�ystych d�b�w i wiecznie zielonych palm mign�y wielkie, drogie domy. Opu�ci�a szyb� i od wschodu nap�yn�� przyjemny d�wi�k � huk fal przyboju. �agodne, subtropikalne powietrze stanowi�o mi�� odmian� po ch�odzie, jaki zostawi�a za sob�. Wjecha�a do dzielnicy handlowej z rz�dami schludnych ma�ych sklep�w po obu stronach drogi. Mija�a motele, zwykle z szyldem BRAK MIEJSC od frontu, restauracje, pralnie chemiczne i liczne biura handlu nieruchomo�ciami. Wygl�da�o na to, �e interesy id� tu dobrze. Potem zn�w znalaz�a si� w dzielnicy mieszkalnej z ma�ymi osiedlami, kt�re, cho� mniej okaza�e od tych w p�nocnej cz�ci miasta, sprawia�y wra�enie zamo�nych i komfortowych. Te� mia�y bramy, ale bez stra�nik�w, i by�y lepiej widoczne z drogi. Potem zabudowa sta�a si� bardziej rozproszona i minut� czy dwie p�niej Holly dostrzeg�a po prawej stronie znak wskazuj�cy dojazd do Riverview Park. Skr�ci�a w bram� szerokim �ukiem, �eby srebrzyst� przyczep� nie potr�ci� s�upka, i zatrzyma�a si� przed budynkiem z szyldem W�A�CICIEL I KIEROWNIK. Wy��czy�a silnik ciemnozielonego d�ipa grand cherokee i wesz�a do budynku. Zza biurka spojrza� na ni� t�gi m�czyzna po sze��dziesi�tce. � Za�o�� si�, �e wiem, kim pani jest � powiedzia� z u�miechem, podnosz�c si� i wyci�gaj�c r�k�. � Johnny Malone, w�a�ciciel tego miejsca. � Holly Barker � przedstawi�a si� i uj�a jego d�o�. � Jasne. Chet Marley uprzedzi�, �e pani przyjedzie. Mam ju� pani czek i umow�. Prosz� ze mn�, wybra�em naprawd� �adne miejsce. � Wyszed� z budynku, wskoczy� do w�zka golfowego i skin��, by jecha�a za nim. Jecha�a powoli za w�zkiem, rozgl�daj�c si� po swoim nowym s�siedztwie. Przyczepy, zwyk�e i dwucz�onowe, by�y zadbane i cz�sto otoczone kwiatami i krzewami. Riverside Park sprawia� niez�e wra�enie. Wjechali w zagajnik, oddalaj�c si� od innych mieszka�c�w, i wy�onili si� na p�askim kawa�ku gruntu na brzegu Indian River, rzeki stanowi�cej cz�� tak zwanej �r�dl�dowej drogi wodnej. Kieruj�c si� znakami dawanymi przez Malone�a, Holly ustawi�a przyczep�, a potem odczepi�a j� od samochodu. Malone pod��czy� wod�, odp�yw, telefon i elektryczno��, a ona wypoziomowa�a przyczep� i zablokowa�a ko�a. � Mamy kabl�wk�, je�li pani chce � powiedzia� Malone. � Mam ma�y talerz. � Coraz wi�cej os�b tak robi. Mog� jeszcze w czym� pom�c? � Teraz nie. Ale jestem pewna, �e jutro b�d� mia�a par� pyta�. Poda� jej kartk�. � To numer mojego biura, a na odwrocie zapisa�em numer domowy Cheta Marleya. Powiedzia�, �eby pani zadzwoni�a, gdy tylko si� pani urz�dzi. � Dzi�kuj�. Na pewno zadzwoni�. Gdy Malone odjecha�, Holly wesz�a do przyczepy, zapali�a �wiat�o i zacz�a uk�ada� rzeczy, kt�re przesun�y si� podczas jazdy. By�a g�odna, ale chcia�a przed kolacj� porozmawia� z Marleyem. W ci�gu pi�ciu minionych tygodni odbyli wiele rozm�w telefonicznych. Wybra�a numer. � S�ucham? � Chet sprawia� wra�enie wzburzonego. � Chet? Tu Holly. W�a�nie przyjecha�am. � To dobrze. Riverview ci odpowiada? � Pewnie. Mam nawet widok na rzek�. � Ciesz� si�, �e ju� jeste�. Chcia�em zaprosi� ci� na kolacj�, ale co� mi wyskoczy�o. � Nie ma sprawy. I tak jestem wyko�czona. � Mam spotkanie w zwi�zku z tym problemem, o kt�rym ci wspomnia�em. � Pojawi�o si� co� nowego? � Owszem. Jestem ju� blisko, a po dzisiejszym spotkaniu b�d� m�g� zacz�� wali� po �bach. Wygl�da na to, �e b�dziesz mia�a mniej roboty, ni� my�la�em. � C�, ciesz� si�, �e sobie poradzi�e�. Wiem, jak by�e� przej�ty t� spraw�. � Pewnie. S�uchaj, poka� si� w komisariacie o dziewi�tej rano. Wprowadz� ci� i zaczniesz prac�. Dobierzesz sobie mundur, dostaniesz odznak�, identyfikator i bro�. Czeka nas sporo pracy, bo gdy zamkn� t� spraw�, nasza obsada si� skurczy. � �wietnie. Do zobaczenia rano. Holly posz�a do kuchni i wyj�a z lod�wki stek i butelk� caberneta. Grill z nierdzewnej stali ustawi�a ko�o przyczepy, pod��czy�a butl� gazow�, a potem zdj�a z baga�nika przyczepy meble ogrodowe. Po�o�y�a stek na grillu, nala�a sobie kieliszek wina i usiad�a, by obserwowa� zach�d s�o�ca. Woda zrobi�a si� purpurowoz�ota, gdy wielka czerwona kula zanurza�a si� w niskiej mgie�ce. Holly przewr�ci�a stek, napi�a si� wina i rozejrza�a po okolicy. Jej nowy dom sta� nad zatoczk� ��cz�c� si� z g��wn� rzek�, otoczony akrami bagien, par� metr�w od male�kiej przystani. Mo�e kupi ��dk�. Wyp�aci oszcz�dno�ci, do�o�y pieni�dze z ubezpieczenia zmar�ej przed trzema laty matki, sp�aci po�yczk� zaci�gni�t� na zakup przyczepy, wymieni stary w�z na nowy za dop�at�, a reszt� zamieni na bony bankowe i akcje funduszu otwartego. Popijaj�c wino, robi�a bilans swojego �ycia. Mia�a trzydzie�ci osiem lat, przez ponad dwadzie�cia s�u�y�a w wojsku. Zaci�gn�a si� jako siedemnastolatka, w wieku dziewi�tnastu lat zosta�a przydzielona do �andarmerii, p�niej za� w ramach programu dla baz wojskowych uko�czy�a uniwersytet stanowy Maryland. Maj�c dwadzie�cia dwa lata, wst�pi�a do szko�y dla kandydat�w na oficer�w, a gdy wreszcie dochrapa�a si� stopnia majora i powierzono jej dowodzenie kompani� �andarmerii, zainteresowa� si� ni� pu�kownik Bruno. Od tej pory ju� nic nie by�o takie jak dawniej. Zacz�o si� od odrzucenia bezpo�redniej propozycji, potem za� by�a roczna kampania uwodzenia, zako�czona brutaln� pr�b� gwa�tu. Holly wnios�a skarg�. Wiedzia�a, �e zaczyna wojn� z wiatrakami, ale kiedy do jej biura przysz�a m�oda porucznik i opowiedzia�a o napastowaniu przez pu�kownika, dosz�a do wniosku, �e zeznania dw�ch poszkodowanych wystarcz�, by facet trafi� za kratki albo przynajmniej wylecia� z wojska. Nadal doskwiera�a jej �wiadomo��, jak bardzo si� myli�a. Przygotowa�a sa�atk� i zjad�a stek, dumaj�c nad kolejami losu, kt�re doprowadzi�y j� do Orchid Beach. Co zrobi�a �le? Dlaczego w�a�nie j� to spotka�o? Robi�a w armii prawdziw� karier�, zwierzchnicy oceniali j� bardzo wysoko. Jeszcze p� roku, a zosta�aby podpu�kownikiem, a po trzydziestu latach s�u�by odesz�aby z wojska w stopniu pu�kownika. Po dwudziestu latach, przys�ugiwa�a jej tylko emerytura majora. Nie by�a z�a, ale Holly liczy�a na wi�cej. Przy odrobinie szcz�cia mog�aby nawet zosta� genera�em brygady. Ham p�ka�by z dumy; matka te�, gdyby mog�a spogl�da� w d� stamt�d, gdzie teraz by�a. Siedzia�a tak jeszcze d�ugo, pr�buj�c poprzesta� na po�owie butelki wina. Nie uda�o si�. Wreszcie zebra�a naczynia i posprz�ta�a w kuchni. Za�o�y�a na butelk� gumowy korek, �eby resztka wina nie zwietrza�a. Stan�a w drzwiach i jeszcze raz spojrza�a na rzek�. Wzeszed� ksi�yc, smuga �wiat�a na wodzie si�ga�a niemal do jej st�p. Ca�e doros�e �ycie sp�dzi�a w wojsku. Teraz by�a cywilem, a jutro zostanie glin�. Wstanie wcze�niej, pobiega, aby pozby� si� opar�w wina, i stawi si� w nowej pracy punktualnie co do minuty. Rozebra�a si� i naga wskoczy�a do ��ka. Cykanie �wierszczy na bagnach ko�ysa�o j� do snu. Chet Marley podj�� dobr� decyzj�, pomy�la�a. B�dzie z niej dumny. 3 Siedziba w�adz miejskich znajdowa�a si� niedaleko pla�y. Holly zostawi�a samoch�d na publicznym parkingu, wesz�a do budynku i przeczyta�a tablic� informacyjn�. Wydawa�o si�, �e w tym jednym, dwupi�trowym gmachu mieszcz� si� dos�ownie wszystkie urz�dy, kt�rych potrzebuje miasto. Biuro przewodnicz�cego rady, biura radnych, urz�d podatkowy, biuro pe�nomocnika prawnego miasta, zarz�d wodoci�g�w i inne wydzia�y znajdowa�y si� na pi�trach. Na parterze, za szklanymi drzwiami, by� wydzia� policji Orchid Beach. Wesz�a. Za szerokim biurkiem tkwi� umundurowany dwudziestokilkuletni funkcjonariusz. Siedzia� na wysokim sto�ku, wi�c ich g�owy znajdowa�y si� na tej samej wysoko�ci. � Dzie� dobry, nazywam si� Barker. Jestem um�wiona z szeryfem Marleyem. Policjant na d�ug� chwil� zastyg� w bezruchu. � Chwileczk� � wyduka� w ko�cu. Wsta�, ruszy� mi�dzy rz�dami niewielkich biur i znikn�� w jednym z nich. Po chwili wr�ci� w towarzystwie umundurowanego oficera. � Dzie� dobry. � Oficer by� wysoki, szczup�y i mia� kr�tko obci�te, l�ni�ce w�osy. � W czym mog� pom�c? � Jestem um�wiona z szeryfem Marleyem � powt�rzy�a. Policjant pokiwa� g�ow� i otworzy� drzwiczki w balustradzie oddzielaj�cej teren publiczny od pokoju odpraw, gdzie sta�o sze�� biurek, w wi�kszo�ci pustych. � Prosz� za mn�. Weszli do du�ego biura o frontowej �cianie ze szk�a. M�czyzna usiad� za biurkiem i wskaza� Holly krzes�o naprzeciwko. � Szefa nie ma. Mog� w czym� pom�c? � M�wi� tonem oboj�tnym, wr�cz ch�odnym, ale nie niegrzecznym. � Szef Marley spodziewa si� mnie. Zaczekam. � Kim pani jest? � Nazywam si� Holly Barker. � �adnej reakcji. � A pan? � Porucznik Wallace. W jakiej sprawie chce pani widzie� si� z szefem? By�a troch� zaskoczona, �e jej nazwisko nie wywo�a�o �adnego odd�wi�ku. Mo�e Chet Marley mia� swoje powody, �eby nikomu nie wspomina� o jej zatrudnieniu. � B�dzie lepiej, je�li zaczekam na szeryfa i z nim to om�wi�. � Szeryfa Marleya dzisiaj nie b�dzie � wyja�ni� Wallace. � Zast�puj� go, wi�c mo�e b�dzie lepiej, je�li om�wi to pani ze mn�. � P.o.? � Holly zmarszczy�a brwi. � Nie rozumiem, szeryf prosi�, �ebym stawi�a si� o dziewi�tej rano. Dlaczego nie przyszed�? � To sprawa urz�dowa. � Podobnie jak moje spotkanie z szefem � odpar�a spokojnie. � Zna go pani? � Tak. � Kiedy pani z nim rozmawia�a? � Wczoraj wieczorem o wp� do �smej. � Osobi�cie? � Przez telefon. � Wie pani, gdzie wtedy by�? � W domu. Dzwoni�am na domowy numer. � Jak d�ugo rozmawiali�cie? � Par� minut. Poprosi� mnie, �ebym przysz�a dzi� rano. � W jakim celu? � Wola�abym, �eby to szeryf panu powiedzia�. � Niestety, nie b�dzie m�g� tego zrobi�. Holly by�a coraz bardziej zaniepokojona. � Co to znaczy? � Ubieg�ej nocy zarobi� kul� w g�ow�. Wyprostowa�a si� na krze�le. � Nie �yje? � Jeszcze �yje. Do pokoju wesz�a przystojna kobieta w �rednim wieku. � Panna Barker? � spyta�a. � Tak. � Przepraszam za sp�nienie. By�am w szpitalu. � Kobieta zwr�ci�a si� do Wallace�a: � Hurd, powiedzia�e� jej? � Tak, przed chwil�. � W�a�nie wr�ci�am ze szpitala. By�am tam od p�nocy. � Co z szeryfem? � spyta�a Holly. � Przez wiele godzin by� operowany. Teraz le�y na sali pooperacyjnej. � Jakie s� rokowania? � Lekarze nie chc� nic m�wi�, ale sprawiaj� wra�enie ponurych. Och, przepraszam, jestem Jane Grey, asystentka szeryfa. � Wyci�gn�a r�k�. Holly wsta�a, �eby si� przywita�. � Czy mog� w czym� pom�c? � Nie s�dz�, ale mamy par� rzeczy do om�wienia. Mo�e p�jdzie pani ze mn�? � Zn�w zwr�ci�a si� do Wallace�a: � Hurd, chyba nie powiniene� siedzie� w gabinecie szefa. � Wyj�a p�k kluczy, zaczeka�a, a� porucznik wyjdzie, potem zamkn�a biuro i skin�a r�k� na Holly. Wesz�y do s�siedniego biura, r�wnie obszernego jak gabinet szefa, ale zastawionego szafami na akta i rega�ami. � Usi�d�my � wskaza�a Holly krzes�o. � Tutaj mieszkam, je�li mo�na tak powiedzie�. � Powiedz mi, jak szef oberwa� � poprosi�a Holly. � Dok�adnie nie wiadomo, ale wygl�da na to, �e przes�uchiwa� kogo� w samochodzie i ten kto� wyci�gn�� pistolet. Jaki� kierowca znalaz� go na poboczu A1A oko�o jedenastej. Le�a� przed mask�, w �wietle reflektor�w. Kierowca zadzwoni� pod dziewi��set jedena�cie z telefonu w samochodzie. Ambulans przyjecha� w ci�gu dziesi�ciu minut. Zadzwoni�a do mnie znajoma z ostrego dy�uru. Kiedy dotar�am do szpitala, on ju� by� operowany. � Chcia�abym zobaczy� si� z nim jak najszybciej. � Obiecali, �e zadzwoni� do mnie, gdy tylko b�dzie co� wiadomo o jego stanie. � Jane by�a bliska p�aczu, ale zapanowa�a nad emocjami. � My�l�, �e w tej chwili pozostaje nam wdro�enie ci� do pracy. � Otworzy�a szuflad� biurka i wyj�a z niej teczk� z aktami. � Mam tu wszystkie twoje papiery. Szef podpisa� je wczoraj przed wyj�ciem z pracy. Potrzebuj� tylko paru informacji do identyfikatora. � W��czy�a stoj�cy na biurku komputer i wcisn�a kilka klawiszy. � Co chcia�aby� wiedzie�? � Data i miejsce urodzenia? Holly poda�a dane. � Wzrost? � Sto siedemdziesi�t centymetr�w. � Waga? � Sze��dziesi�t siedem kilogram�w. � Kolor w�os�w? � Jasny br�z. � W porz�dku. � Jane wystuka�a polecenie i drukarka wyplu�a kartk�. � Jeszcze tylko numer ubezpieczenia i najbli�szy krewny. Holly wyrecytowa�a numer i poda�a nazwisko i adres Hama. � Czy to prawda, �e razem byli w wojsku? � zapyta�a Jane. � Tak, ponad dziesi�� lat temu. Utrzymywali kontakt. � Mieszka tu jeszcze jeden stary kumpel z wojska, Hank Doherty. Musisz si� z nim spotka�. � Ojciec wspomina� mi o nim. To ten od ps�w, prawda? � Tak, ale ju� nie szkoli ps�w. Hank jest... no c�, mo�e pogadamy o tym p�niej. � Nie ma sprawy. � Dobrze, teraz papiery. � Podawa�a Holly kolejne dokumenty: ubezpieczenie zdrowotne, grupowe ubezpieczenie na �ycie, federalne i stanowe formularze podatkowe. � Gotowe � mrukn�a, kiedy Holly podpisa�a wszystkie papiery. � Jeste� na li�cie p�ac. Teraz ubierzemy ci� w mundur i zrobimy zdj�cie. � Wsta�a, zamkn�a �aluzje na szklanej �cianie biura i postawi�a na biurku wielkie tekturowe pud�o. � To zam�wione dla ciebie rzeczy, wed�ug rozmiaru, jaki nam poda�a�. � Wyj�a koszul� khaki. � Mo�esz za�o�y�? Zostawi� ci� sam�, je�li chcesz. � Nie, zosta�. � Holly zdj�a spodnie i bluz� i w�o�y�a mundur. Jane wyj�a z szuflady odznak� i przypi�a j� do bluzy. � Teraz zrobimy zdj�cie. � Rozwin�a na �cianie ekran i z dolnej szuflady biurka wyj�a polaroid. � Sta� prosto i zr�b sympatyczn� min�. � Pstrykn�a. Chwil� p�niej przyklei�a fotografi� do zadrukowanego kartonika, kt�ry nast�pnie podda�a laminacji. Wzi�a z biurka sk�rzany portfel, wsun�a identyfikator do przegr�dki i poda�a go Holly. Do portfela przymocowana by�a z�ota tarcza. � Dzi�kuj�, Jane. � Teraz oficjalnie jeste� zast�pc� komendanta i nikt nie mo�e nic z tym zrobi�. Tw�j kontrakt opiewa na pi�� lat. � A czy kto� m�g�by chcie� co� z tym zrobi�? � Nigdy nie wiadomo. Aha, jeszcze jedno. � Jane otworzy�a ci�k� stalow� szaf�. Wyj�a z niej pistolet w kaburze, pas, pude�ko amunicji i kopert�. � Oto twoje uzbrojenie: pistolet powtarzalny beretta dziewi�� milimetr�w i pi��dziesi�t sztuk amunicji. Podpisz tutaj. � Holly podpisa�a. � Mo�esz te� mie� w�asn� bro�, je�li chcesz, ale musisz poda� mi numer seryjny i zostawi� pi�� naboj�w do por�wna� balistycznych. � Nie ma sprawy. Jane wyj�a z koperty kajdanki oraz dwa klucze i przypi�a komplet do pasa. � Szef chce, �eby ka�dy nosi� zapasowy kluczyk na wypadek, gdyby, Bo�e uchowaj, zosta� skuty w�asnymi kajdankami. � Dobry pomys�. Jane si�gn�a na p�k� po gruby segregator wype�niony kartkami i poda�a go Holly. � To nasza biblia � wyja�ni�a. � Szef d�ugo nad ni� pracowa�. Zawiera standardowe procedury operacyjne dla ca�ego personelu. � Przys�a� mi kopi�. Czyta�am j� i jestem pod wra�eniem. � Powiedzia�, �e mo�esz mie� jakie� sugestie. � Nie od razu. Mo�e p�niej. Jane poda�a Holly arkusz papieru. � To lista personelu ze stopniami i zakresem obowi�zk�w. � Te� j� widzia�am, ale nie jestem pewna, czy wszystko pami�tam. � Na pewno pami�tasz. Twoje biuro jest obok. Wszystko ju� na ciebie czeka. Chod�, poka�� ci. Zaprowadzi�a Holly do przestronnego gabinetu. By� dobrze wyposa�ony i wygodny. � Tu masz kombinacj� do swojego sejfu i klucze do biura i budynku. � Poda�a Holly karteczk� i klucze. � Wydaje mi si�, �e powinna� korzysta� z samochodu szefa, dop�ki... nie wr�ci do pracy. To niebieski, nieoznakowany w�z na stanowisku numer jeden na parkingu. Oto kluczyki. � Dzi�ki. � Przedstawi� ci� wszystkim o dziewi�tej. O tej porze mamy zmian�. � Doskonale � powiedzia�a Holly i spyta�a: � Czy o moim przyje�dzie wiedzieli�cie tylko ty i szef? � Tak, szef tak sobie �yczy�. � Wspomnia�a�, �e nikt nie mo�e mi przeszkodzi� w obj�ciu obowi�zk�w zast�pcy szeryfa. A czy gdyby ludzie wiedzieli o moim przyje�dzie, kto� pr�bowa�by temu zapobiec? � C�, nigdy nic nie wiadomo. � Masz racj�. My�l� wi�c, �e przed spotkaniem z innymi zobacz� si� z porucznikiem Wallace�em. Zechcesz go tu poprosi�? � Holly usadowi�a si� za swoim nowym biurkiem. 4 Hurd Wallace stawi� si� dwie minuty p�niej. Holly wsta�a i wyci�gn�a r�k� na powitanie. � Jestem Holly Barker i dzisiaj zaczynam tu prac� � powiedzia�a. Wallace u�cisn�� jej d�o�. � Mi�o mi pani� pozna�. Witamy na pok�adzie. � Prosz� usi���. Pogadajmy chwil� przed zmian�. Hurd zaj�� miejsce. Wydawa�o si�, �e nic nie jest w stanie wyprowadzi� go z r�wnowagi: ani to, �e min�� go awans, ani to, �e obca kobieta b�dzie jego zwierzchnikiem. � Zdaj� sobie spraw�, �e moje przybycie jest dla pana niespodziank� � powiedzia�a Holly. � W�a�nie si� dowiedzia�am, �e szeryf nie uprzedzi� was o tym. � Tak, to by�a niespodzianka � przyzna� Wallace. � Szef zatrudni� mnie ponad miesi�c temu. Za�atwia�am zwolnienie z wojska. Do miasta przyjecha�am wczoraj wieczorem. � Czy mog� pani pom�c w zwi�zku z mieszkaniem? � Dzi�ki, ju� si� zagospodarowa�am. Mieszkam w Riverside Park, w przyczepie. Mieszka�am ju� w niej pod baz�. � Rozumiem. � Hurd... mog� m�wi� ci po imieniu? � Oczywi�cie. � Ty te� m�w mi po imieniu, ale tylko gdy b�dziemy sami, nie przy reszcie personelu. Zdaj� sobie spraw�, �e liczy�e� na zaj�cie mojego miejsca, i przykro mi, �e postrzelenie szefa jeszcze bardziej skomplikowa�o sytuacj�. Mam jednak nadziej�, �e nasza wsp�praca dobrze si� u�o�y. � Jestem tego pewien. � Zanim spotkam si� z innymi, chcia�abym pozna� szczeg�y wczorajszego zaj�cia. Kto prowadzi dochodzenie? � Sier�ant Bob Hurst. To nasz najlepszy cz�owiek do spraw zab�jstw. � Chcia�abym z nim porozmawia� jak najszybciej. � By� na nogach przez ca�� noc. Pracowa� na miejscu przest�pstwa i dokona� ogl�dzin samochodu szefa. Powiedzia�em mu, �eby poszed� do domu i si� przespa�. � Nie bud� go, pom�wi� z nim p�niej. Tymczasem powiedz mi, co wiesz. � Przeje�d�aj�cy kierowca znalaz� szefa le��cego przed mask� samochodu na poboczu A1A, par� minut po jedenastej w nocy. Dosta� postrza� w g�ow�, ale �yje. Bob Hurst pojawi� si� tam zaraz po przyje�dzie pogotowia, a ja nied�ugo po jego odje�dzie. Ziemia by�a sucha, wi�c nie zosta�y �adne �lady st�p. Z samochodu szefa nic nie zgin�o. � Czy kogut na dachu wozu szefa by� w��czony? � Nie, ale pali�y si� reflektory. � Drzwi by�y otwarte czy zamkni�te? � Zatrza�ni�te, ale nie zamkni�te na klucz. Szyba od strony kierowcy by�a opuszczona. Szef zwykle j� opuszcza�, bo nie przepada� za klimatyzacj�. Holly zerkn�a na roleksa, po�egnalny prezent od dow�dc�w plutonu. � Przejd�my do pokoju odpraw, chcia�abym spotka� si� z innymi. By�abym wdzi�czna, gdyby� mnie przedstawi�. Ja zrobi� reszt�. � Jasne, z przyjemno�ci�. Weszli do pokoju odpraw. � Prosz� o uwag� � powiedzia� g�o�no Hurd. Wszyscy ucichli. � Przedstawiam wam nowego cz�onka wydzia�u, zast�pc� komendanta Holly Barker, kt�ra dzisiaj zaczyna prac�. Holly wysun�a si� do przodu. � Dzie� dobry. Wiem, �e moje pojawienie si� jest dla was niespodziank�. Zosta�am zatrudniona pi�� tygodni temu i szeryf Marley chcia� przedstawi� mnie wam osobi�cie, ale sta�o si� to niemo�liwe z powodu nocnego zaj�cia. Wkr�tce poznamy si� lepiej, jednak ju� teraz pragn� was zapewni�, i� nie nast�pi� �adne zmiany w przydziale zada� czy zakresie obowi�zk�w. Macie tutaj doskona�y system i nie chc� go zmienia�. Wiem, �e wszyscy jeste�cie dobrymi policjantami. Zatrudni� was Chet Marley, wi�c mam do was ca�kowite zaufanie. Moim pierwszym zadaniem b�dzie wyja�nienie napa�ci na szefa i aresztowanie sprawcy. Nie zamierzam zajmowa� si� t� spraw� osobi�cie, ale b�d� mia�a nad ni� �cis�y nadz�r. Ka�dy z was mo�e pom�c w dochodzeniu. Skontaktujcie si� ze wszystkimi informatorami, z kt�rymi wsp�pracujecie. Postaram si� za�atwi� nagrod� pieni�n� za informacje � mo�e to oka�e si� pomocne. Wiem, �e macie wiele pyta� w zwi�zku z moj� osob�. Wywiesz� wi�c sw�j �yciorys na tablicy og�osze�, aby ka�dy m�g� si� z nim zapozna�. Chc� jak najszybciej pozna� i was, i obowi�zuj�ce tutaj zasady. Je�li pope�ni� jakie� b��dy, mo�ecie wytyka� mi je bez ogranicze�. Dzi�ki temu szybciej wdro�� si� do pracy. Czy s� jakie� pytania? � Co z szefem? � spyta� jeden z funkcjonariuszy. � Czekamy na informacje. Przeka�� je wam niezw�ocznie. Teraz jad� do szpitala. Jeszcze co�? � Nikt si� nie odezwa�. � W takim razie dzi�kuj�, to wszystko. � Przydziel� pani kogo� � zaproponowa� Wallace. � Dzi�ki, to dobry pomys� � odpar�a Holly. Jane poda�a jej telefon kom�rkowy. � Pasuje do futera�u na pasie � wyja�ni�a. � Z ty�u jest przyklejony numer. � Dzi�kuj�, Jane. Jad� do szpitala. Zadzwo�, je�li us�yszysz co� przede mn�. � Odwr�ci�a si� do Wallace�a. � Gdy pojawi si� sier�ant Hurst, prosz� do mnie zadzwoni� i poprosi� go, �eby zaczeka�. � Tak jest. � Hurd przywo�a� m�odego policjanta. � To Jimmy Weathers z drog�wki. Pojedzie z pani�. � Witaj, Jimmy � powiedzia�a Holly, podaj�c mu d�o�. � Mi�o mi pani� pozna�, szefie. Bob Hurst zwolni� w�z szefa Marleya, wi�c mo�emy z niego skorzysta�. � �wietnie. Jed�my. Holly dok�adnie obejrza�a nowego granatowego forda taurusa, szukaj�c wgniece� czy otar�. Dostrzeg�a kilka kr�tkich g��bokich rys na masce. Zajrza�a do �rodka, ale nie zauwa�y�a nic godnego uwagi. Usiad�a na fotelu kierowcy. Weathers pilotowa�. � Jak d�ugo pracujesz w policji, Jimmy? � spyta�a. � P�tora roku. � Jakie masz obowi�zki? � Patroluj� na jedno�ladach i samochodami. � Masz na my�li motocykle? � Nie, rowery. W dzielnicy handlowej i na pla�y sprawdzaj� si� najlepiej. Mniej onie�mielaj� ni� wozy patrolowe. To pomys� szeryfa Marleya. � A co chcia�by� robi�? � Prowadzi� �ledztwa. Tak jak ka�dy. Holly u�miechn�a si�. � Pewnie � przyzna�a. Kieruj�c si� wskaz�wkami Weathersa, podjecha�a do szpitala od strony izby przyj�� i zaparkowa�a w�z na zastrze�onym miejscu. � Niech pani opu�ci os�on� przeciws�oneczn� � poradzi� Jimmy. � Jest na niej wydrukowana odznaka. Gdy to zrobi�a, wysiedli z samochodu i weszli do budynku. Chirurgia mie�ci�a si� na trzecim pi�trze. Wjechali tam wind� i podeszli do recepcji. � Barker, zast�pca komendanta policji � przedstawi�a si� Holly dy�urnej piel�gniarce. � Czy mo�e mi pani co� powiedzie� na temat stanu szeryfa Marleya? � Nie, ale mog� zawo�a� doktora Greena. On przeprowadza� operacj�. � Dzi�kuj�. Kobieta zadzwoni�a na pager doktora. Chwil� p�niej lekarz pojawi� si� przy biurku. � Doktor Green. W czym mog� pom�c? Holly przedstawi�a si�. � W jakim stanie jest szeryf Marley? � spyta�a. � Le�y w sali pooperacyjnej, pod��czony do respiratora. Mia�em nadziej�, �e odzyska przytomno��, ale wygl�da na to, �e zapad� w �pi�czk�. � Jakie s� rokowania? � Niepomy�lne. � Mo�e pan opisa� jego obra�enia? � Zosta� postrzelony w g�ow�. Kula ma�ego kalibru utkwi�a w prawym p�acie czo�owym. � Wyj�� j� pan? Doktor si�gn�� do kieszeni po plastikow� torebk� z kawa�kiem o�owiu. � Zastanawia�em si�, kiedy kto� o to zapyta � powiedzia�. Holly obejrza�a pocisk. � Wygl�da na kaliber trzydzie�ci dwa. � Tak my�la�em. � I nikt o ni� nie pyta�? � W nocy by� tu jaki� detektyw, ale odszed�, zanim sko�czy�em operowa�. � Widzia� szeryfa? � Nie. � Ja chcia�abym go zobaczy�. � Nie mo�na mu przeszkadza� � zaoponowa� lekarz. � Nie b�d� mu przeszkadza�, po prostu rzuc� na niego okiem, a pan b�dzie mi towarzyszy�. � W porz�dku, prosz� t�dy. � Jimmy, zaczekasz tutaj � poleci�a Holly. Lekarz poprowadzi� j� na oddzia� intensywnej opieki medycznej. W pokoju sta�y cztery ��ka, ale tylko jedno by�o zaj�te. Chet Marley le�a� w otoczeniu sprz�tu monitoruj�cego, g�ow� mia� obanda�owan�. Na krze�le przy ��ku siedzia�a piel�gniarka. � Jakie� zmiany? � zapyta� j� lekarz. � Nie, panie doktorze, stan bez zmian. Doktor odwr�ci� si� do Holly. � Prosz�, mo�e go pani obejrze�. Holly podesz�a do ��ka i popatrzy�a na Marleya. Z powodu banda�y jego g�owa wydawa�a si� du�o wi�ksza, a twarz zniekszta�ca� ustnik respiratora. Zapali�a �wiat�o nad ��kiem i spojrza�a na prawy policzek. � Widz� tu st�uczenie � powiedzia�a. Doktor pochyli� si� nad chorym. � Rzeczywi�cie � przyzna�. � Nie widzia�em go wcze�niej. Mia� ju� zakryt� g�ow�, gdy wszed�em na sal� operacyjn�. Holly obejrza�a praw� r�k� Marleya. Na k�ykciach widnia�y zadrapania i si�ce. Obesz�a ��ko i sprawdzi�a drug� r�k�. Dwa paznokcie, zdarte do �ywego cia�a, podesz�y krwi�. � Musz� obejrze� jego tors � oznajmi�a. � �eby podci�gn�� koszul�, trzeba by go ruszy�, a na to nie wyra�� zgody � zaoponowa� Green. � Wi�c niech j� pan rozetnie. Odwr�ci� si� do piel�gniarki. � Siostro, prosz� poda� mi no�yczki. Kobieta otworzy�a szuflad� i poda�a mu no�yczki, a doktor rozci�� prz�d koszuli. Holly odchyli�a materia� i obejrza�a tors Marleya. � Du�y siniak na �ebrach po lewej stronie. I opuchlizna. � Pokaza�a palcem, w kt�rym miejscu. � Ma pani racj�. Holly zsun�a po��wki koszuli, a gdy piel�gniarka sklei�a je plastrem, delikatnie podci�gn�a prze�cierad�o, �eby obejrze� nogi i stopy rannego. � Nie ma �adnych obra�e� � orzek�a. � Zgadzam si� � przyzna� lekarz. � Czy wok� rany po kuli by�y �lady prochu? � By�o przyczernienie, ale niezbyt rozleg�e. � Dzi�kuj�, doktorze. Wyszli z sali pooperacyjnej. � Czy ma szans� na powr�t do zdrowia? � spyta�a Holly. � C�, uszkodzenia ograniczaj� si� do p�ata czo�owego. Mo�e wi�c wyzdrowie�, ale mo�e te� doj�� do lobotomii przedczo�owej. � Chcia�abym obejrze� jego ubranie. Green pokiwa� g�ow� i podszed� do telefonu. Po chwili pojawi�a si� piel�gniarka z niewielkim plastikowym workiem. Poda�a go lekarzowi, a ten przekaza� go Holly. � Mo�e przejdziemy do mojego gabinetu? � zaproponowa�. Skin�a g�ow� i posz�a za nim. W gabinecie wysypa�a zawarto�� worka na biurko. Kurtka by�a zbryzgana krwi�, a spodnie zosta�y rozci�te podczas zdejmowania. Podnios�a je i dostrzeg�a z ty�u �lady ziemi i trawy. Buty i pas te� by�y powalane ziemi�. � Gdzie jest jego pistolet? � spyta�a Holly. � Nie mia� pistoletu � odpar�a piel�gniarka. � Kaza�am sprawdzi� w ambulansie, ale tam te� go nie by�o. � Dzi�kuj�. � Holly odpi�a z kurtki odznak� i schowa�a j� do kieszeni, a potem wepchn�a rzeczy z powrotem do worka. � To ju� wszystko. Wyszli na korytarz. Holly zatrzyma�a si�, zanim znale�li si� przy recepcji. � Kogo informuje pan o jego stanie, doktorze? � spyta�a. � Jego sekretarka sp�dzi�a tu wi�ksz� cz�� nocy. � Wie pan, czy szeryf jest �onaty? � Raczej nie. Gdyby by�, jego �ona ju� by tu przyjecha�a. � B�d� wdzi�czna, je�li ka�demu, kto zapyta o stan szeryfa Marleya, powie pan, �e rokowania s� z�e, wr�cz beznadziejne. � Nie bardzo rozumiem. � Zesz�ej nocy kto� pr�bowa� zamordowa� szeryfa. Chcia�abym, aby sprawca my�la�, �e mu si� uda�o. Je�li bowiem rozejdzie si� wie��, �e szeryf wraca do zdrowia, napastnik mo�e ponowi� pr�b�. Przecie� szeryf musia� widzie�, kto do niego strzela�. A chyba nie chcemy, �eby po szpitalnych korytarzach zacz�� skrada� si� zab�jca, prawda? Doktor uni�s� brwi. � Teraz rozumiem � powiedzia�. � By�oby dobrze, gdyby szpital powiadomi� lokaln� pras� i agencje informacyjne, �e szeryf zosta� powa�nie ranny i prawdopodobnie nie odzyska przytomno�ci, a je�li nawet odzyska, to uszkodzenia m�zgu w znacznym stopniu ogranicz� jego zdolno�� nawi�zania kontaktu z otoczeniem. � Mog� to za�atwi�. Holly u�miechn�a si�. � Bardzo panu dzi�kuj�. A je�li szeryf odzyska przytomno��, chcia�abym by� nie tylko pierwsz�, ale jedyn� powiadomion� o tym osob�. � Zapisa�a Greenowi sw�j numer domowy i numer kom�rki, a potem podesz�a do funkcjonariusza Weathersa. � Jak miewa si� szef? � zapyta� policjant, gdy wracali do samochodu. � �le, Jimmy, bardzo �le. Wiesz, gdzie to si� sta�o? � Tak. Przeje�d�a�em tamt�dy, zanim zabrali jego w�z. � Jed�my tam i rozejrzyjmy si�. 5 Holly zatrzyma�a w�z przy komendzie. Wzi�a worek z rzeczami szefa i posz�a do biura Jane Grey. � Jak szef? � zapyta�a Jane. � Jest w �pi�czce � odpar�a Holly. � Rokowania nie s� pomy�lne. By� mo�e nigdy nie odzyska przytomno�ci. � Tego si� obawia�am. � Jak d�ugo dla niego pracowa�a�? � Od kiedy tu przyszed�, osiem lat temu. � Wi�c zd��yli�cie si� dobrze pozna�. � Zgadza si�. � Czy szef jest �onaty? � Rozwiedziony. Rozsta� si� z �on� przed przyjazdem do Orchid Beach. Jego by�a �ona powt�rnie wysz�a za m�� i teraz mieszka w Niemczech. � A czy ma w Orchid Beach jak�� rodzin� albo bliskich przyjaci�? Kogo�, kto powinien zosta� zawiadomiony? � Nie. Spotyka si� z Hankiem Dohertym. To jego kumpel od kieliszka. � S�ysza�am o nim od ojca. Gdzie mieszka? � Na po�udnie, przy A1A, niedaleko twojego parku. Jimmy mo�e ci pokaza�. Holly po�o�y�a na biurku Jane worek z rzeczami. � To ubrania szefa. Po�lesz je do stanowego laboratorium kryminalistycznego? � Jasne. Holly wyj�a plastikow� torebk� z kul�. � To te�. Popro�, �eby potraktowali ekspertyz� balistyczn� jako bardzo piln�. � Odetchn�a g��boko. � M�wi�a�, �e wszyscy pracownicy posterunku musz� podda� bro� osobist� badaniom balistycznym. � Zgadza si�. � Niech por�wnaj� t� kul� z broni� prywatn� i s�u�bow�. Jane szeroko otworzy�a oczy. � My�lisz, �e... � Nic nie my�l�, Jane. Po prostu chc� wyeliminowa� naszych ludzi z grona podejrzanych. � Znam kogo� w laboratorium. Zajmie si� tym jeszcze dzisiaj. � Dzi�ki. Czy Bob Hurst ju� przyszed�? � Nie, prawdopodobnie b�dzie po po�udniu. � Wiesz mo�e, czy zabra� pistolet szefa? � Nie mam poj�cia. � Wi�c zapytaj go o to. A je�li ma ten pistolet, wy�lij go do laboratorium. Chc� wiedzie�, czy bro� zosta�a u�yta, a je�eli tak, to ile razy. I czy s� na niej czyje� odciski palc�w, opr�cz linii papilarnych szefa. � Zadzwoni� do Boba i spytam, czy ma bro� � powiedzia�a Jane. Kto� zapuka� do gabinetu. Holly otworzy�a drzwi. W progu stan�� niski �ysy m�czyzna w koszuli z kr�tkimi r�kawami i w krawacie. � To Charlie Peterson, przewodnicz�cy rady miejskiej � powiedzia�a Jane. � Charlie, poznaj Holly Barker, zast�pc� komendanta. Holly poda�a mu r�k�. � Mi�o mi pana pozna�, panie Peterson. � Prosz� mi m�wi� Charlie � m�czyzna potrz�sn�� jej d�oni�. � Jane, od kiedy mamy zast�pc� komendanta? � Od rana, Charlie. Szef zatrudni� Holly par� tygodni temu, ale nie chcia� tego rozg�asza� przed jej przyjazdem. � Co z nim? � Niedobrze. Jest w �pi�czce i mo�e z niej nie wyj��. A je�li nawet wyjdzie... no c�, m�zg zosta� powa�nie zniszczony. Petersen skrzywi� si�. � Powinni�my o tym porozmawia� � zwr�ci� si� do Holly. � Oczywi�cie � odpar�a � ale teraz musz� zaj�� si� pr�b� zab�jstwa szeryfa. Mo�e jutro rano? � Doskonale, r�b, co do ciebie nale�y. � Dzi�ki, Charlie. � Podali sobie r�ce i Holly wysz�a z biura. Kieruj�c si� wskaz�wkami Jimmy�ego, zjecha�a z A1A na szerokie trawiaste pobocze. Kiedy wysiad�a, poczu�a pod nogami mi�kk� ziemi�. � Czy wczoraj pada�o? � zapyta�a policjanta. � Wczesnym rankiem przesz�a gwa�towna burza. W dwie godziny spad�o par� centymetr�w deszczu. Ale potem si� rozpogodzi�o. � Poka� mi, gdzie dok�adnie sta� samoch�d. � Tutaj. � Jimmy wskaza� r�k�. � Przed t� reklam� po�rednika handlu nieruchomo�ciami. Holly wesz�a na drog� i ruszy�a powoli, przypatruj�c si� uwa�nie wilgotnej ziemi. Zobaczy�a odci�ni�te �lady opon dw�ch samochod�w, stoj�cych jeden za drugim. Obok przedniego zestawu �lad�w le�a�y kawa�ki gipsu. � Wygl�da na to, �e Bob Hurst zrobi� odlewy � mrukn�a. � To dobrze. Obejrza�a pod�o�e przed samochodem szeryfa. Zauwa�y�a wg��bienia, bez w�tpienia tu upad�o cia�o. Nie dostrzeg�a �adnych �lad�w krwi. Jeszcze raz dok�adnie przyjrza�a si� miejscu zbrodni, lecz nie znalaz�a nic godnego uwagi. Uzna�a, �e wszelkie dowody zosta�y zabrane przez Hursta. � Dobra, Jimmy, wystarczy � oznajmi�a, wsiadaj�c do samochodu. � Jane m�wi�a, �e mo�esz mi pokaza�, gdzie mieszka Hank Doherty. � Jasne. To niedaleko, ledwie mil� st�d. Holly zapu�ci�a silnik. � Znasz go? � spyta�a. � Pewnie, ka�dy go zna. � Opowiedz mi o nim. � On i szef sporo razem wypili. � Gdzie? Mieli jaki� ulubiony lokal? � Bar przy drodze. Cz�sto tam zagl�dali. � Doherty szkoli psy? � Kiedy� tak, ale nie s�dz�, �eby jeszcze si� tym zajmowa�, Szkoda. Nie mia� sobie r�wnych w tej bran�y. � Przeszed� na emerytur�? � C�, Hank sporo pije, nawet kiedy nie jest z szefem. Dosz�y mnie s�uchy, �e jest powa�nie chory. I w og�le ma ci�kie �ycie. Je�dzi na w�zku inwalidzkim. Straci� nogi. Rozumie pani, Wietnam. � Rozumiem � mrukn�a. Zastanawia�a si�, dlaczego jej ojciec nigdy nie wspomnia� o kalectwie Doherty�ego. � Tu tutaj. � Jimmy wskaza� niewielki dom nieopodal drogi. Holly skr�ci�a na podjazd i zatrzyma�a w�z. Na ogrodzeniu dostrzeg�a tablic� z napisem: PSY DOHERTY�EGO. SZKOLENIE OG�LNE I TRESURA OBRO�CZA. Weszli przez furtk� na zaniedbane podw�rko, a stamt�d na werand�. Holly zadzwoni�a do drzwi. Nikt nie otworzy�. Zadzwoni�a jeszcze raz, z takim samym skutkiem. � Nie ma go � powiedzia�a. � Nigdzie nie wychodzi�, chyba �e z szefem. Szeryf przyje�d�a� tutaj po pracy, pakowa� Hanka do samochodu i jechali do tawerny, gdzie razem popijali. Czarna gospodyni robi�a mu zakupy i sprz�ta�a. Holly przesz�a na ty�y domu. We wn�ce sta�a brudna bia�a furgonetka. Do tylnych drzwi domu bieg�a �agodnie nachylona rampa. Holly wesz�a po rampie i nacisn�a klamk�. Drzwi nie by�y zamkni�te. � Wejd�my do �rodka � powiedzia�a. � Mo�e zemdla� albo co. � Nie by�bym zaskoczony. Holly wesz�a do kuchni. Na stole na �rodku pomieszczenia le�a�y resztki �niadania. � Panie Doherty � zawo�a�a. � Hank. Ruszy�a do drzwi po drugiej stronie kuchni i zamar�a, bo w wej�ciu pojawi� si� pies, silnie umi�niony doberman. Warkn�� i zmarszczy� pysk, szczerz�c wielkie bia�e k�y. � Cze��, pieseczku. � W dzieci�stwie mia�a psa, ale kiedy wpad� pod samoch�d, ojciec wybi� jej z g�owy my�li o kupnie nast�pnego. Gdy wst�pi�a do wojska, wci�� przenosi�a si� z miejsca na miejsce, i pies by�by tylko zb�dnym baga�em. Doberman warkn�� g�o�niej. � Jimmy, wyjd� st�d � powiedzia�a Holly. � Tylko nie biegnij. Sta�a nieruchomo. � Cze��, pieseczku � powt�rzy�a. Pies te� powt�rzy� wcze�niejsze o�wiadczenie. 6 Holly odczeka�a chwil�, a potem powoli osun�a si� na kolana i wyci�gn�a r�k� wn�trzem d�oni w d�. � Chod� tutaj, piesku � wabi�a zwierzaka s�odkim g�osem. � Chod� do mnie. Doberman przesta� warcze�, ale nie poruszy� si�, tylko podejrzliwie mierzy� j� wzrokiem. � Chod� do mnie, kochanie. Jeste� dobrym pieskiem. No chod�. Warkn�� cicho, powoli zbli�y� si� do Holly i obw�cha� wyci�gni�t� r�k�. Przez chwil� trwa�a w bezruchu, a potem grzbietem palc�w pog�adzi�a jego pysk. � Dobry piesek. Nie zjesz mnie, prawda? Mam nadziej�, �e nie � wyszepta�a. Wtedy pies zrobi� co� dziwnego: delikatnie z�apa� w z�by jej palce i poci�gn��. Musia�a podeprze� si� drug� r�k�, �eby nie upa�� na twarz, ale zwierzak nie pu�ci�. Wci�� ci�gn��. Podnios�a si� i posz�a za psem, kt�ry ty�em wyszed� na korytarz. Tam pu�ci� jej r�k� i stan�� przed zamkni�tymi drzwiami. By�y w okropnym stanie, poryte g��bokimi bruzdami. � Chyba tu chcesz wej��. Chwileczk�, zaraz je otworz�. Przekr�ci�a ga�k� i otworzy�a drzwi. Pies wpad� do �rodka i znikn�� za biurkiem stoj�cym w g��bi pokoju. Holly zajrza�a za biurko i stan�a jak wryta. � O Jezu! � j�kn�a. Obok przewr�conego fotela na k�kach le�a� na plecach beznogi m�czyzna. Brakowa�o mu wi�kszej cz�ci g�owy. Pies po�o�y� si� obok cia�a i popiskiwa� cichutko. � Strzelba � mrukn�a Holly pod nosem. Chcia�a podej�� do cia�a, ale doberman podni�s� �eb i warkn��. � Chod� tutaj, piesku. Chod�! � powt�rzy�a ostro raz i drugi. Pies podni�s� si� i podszed�. Holly pog�adzi�a go po g�owie, podrapa�a za uszami. � Jeste� dobrym pieskiem, prawda? Pr�bowa�e� pom�c Hankowi, ale drzwi by�y zamkni�te. Jak znalaz�e� si� w kuchni? Kto ci� wpu�ci�? � Przez chwil� niemal my�la�a, �e pies jej odpowie. Na ladzie obok niej le�a�a smycz i obro�a z �a�cuszka. Podnios�a obro�� i przeczyta�a napis na tabliczce. � A wi�c wabisz si� Daisy? Jeste� dziewczyn�, jak ja. � W�o�y�a psu obro�� i przypi�a do niej smycz. � Chod� ze mn� na dw�r, Daisy � powiedzia�a mi�kko, ci�gn�c za smycz. Wymaga�o to troch� zachodu, ale w ko�cu Daisy da�a si� zaprowadzi� do drzwi na ty�ach domu. Jimmy czeka� przy schodach. � Wszystko pod kontrol�? � spyta�. � Nie ca�kiem � odpar�a Holly. � Daisy, to Jimmy. Zosta� tu z nim. Jimmy, ob�askaw Daisy. Suka pozwoli�a mu si� poklepa�. � Daisy, siad � poleci�a Holly. Daisy usiad�a. � Zosta� tu z ni�. Ja wr�c� do domu. � Co si� tam dzieje? Hank zemdla�? � Hank nie �yje. Zg�osz� to. Kiedy zaczn� �ci�ga� tu ludzie, zajmij si� Daisy. M�w do niej. Jest bardzo zdenerwowana, a chyba nie chcesz zdenerwowa� jej jeszcze bardziej. � Tak jest. Holly wr�ci�a do domu, ostro�nie podnios�a telefon z biurka i wystuka�a 911. Nawet nie wiedzia�a, czy miasto ma pogotowie policyjne. � Policja Orchid Beach � us�ysza�a kobiecy g�os. � O co chodzi? � Tu zast�pca komendanta Holly Barker. � Wyj�a wizyt�wk� z podstawki na biurku i przeczyta�a adres. � Pod tym adresem znalaz�am zastrzelonego m�czyzn�. Odszukaj Boba Hursta i ka� mu tu natychmiast przyjecha�. Ma by� gotowy do pracy na miejscu zdarzenia. Czy mamy koronera? � Tak, szefie, na p� etatu. � Znajd� go i te� tu �ci�gnij. B�dzie te� potrzebny ambulans, ale z tym nie ma po�piechu. � Tak jest. Zidentyfikowa�a pani cia�o? � To Henry Doherty. � Hank? Och, lubi�am go. Czy Daisy nic si� nie sta�o? � Jest w porz�dku. Bierz si� do pracy. � Tak jest. Holly roz��czy�a si� i rozejrza�a po pokoju. Wcze�niej nie zwr�ci�a uwagi, �e obok cia�a le�y strzelba powtarzalna, tak zwana pompka o kr�tkiej lufie. Nie dotkn�a jej. W pokoju panowa� porz�dek. Podesz�a do biurka i pos�uguj�c si� wyj�tym z kieszeni d�ugopisem, przesun�a papiery na blacie. Troch� korespondencji � g��wnie rachunki, ale by� te� jeden list, od niejakiej Eleanor Warner z Atlanty. Za biurkiem sta� ma�y sejf z uchylonymi drzwiczkami. Postanowi�a zajrze� do niego p�niej, teraz przesz�a do sypialni. Nad ��kiem wisia�o co� w rodzaju szpitalnego trapezu, a w k�cie sta�a para protez n�g i dwie laski. Najwyra�niej Hank Doherty nie zawsze korzysta� z w�zka. Za domem ci�gn�� si� szereg psich bud ogrodzonych siatk�. Holly by�a pod wra�eniem panuj�cego wsz�dzie porz�dku. Tylko frontowe podw�rko wydawa�o si� zaniedbane. Wr�ci�a do kuchennych drzwi. Jimmy sta� cierpliwie z Daisy na smyczy. Poklepa�a psa. � Jak my�lisz Jimmy, czy w samochodzie szefa s� gumowe r�kawiczki? � Mo�liwe. Holly wzi�a od niego smycz. � Postaraj si� je znale��. Jimmy poszed� do samochodu, zajrza� do schowka i wr�ci� z r�kawiczkami. � Czy szef wozi� ze sob� strzelb�? � spyta�a, tkni�ta nag�� my�l�. � Tak, szefie, we wszystkich wozach patrolowych s� strzelby. � Sprawd�, czy jest na swoim miejscu. Jimmy otworzy� baga�nik. � Nie, nie ma. Holly poda�a mu smycz Daisy, naci�gn�a gumowe r�kawiczki i wr�ci�a do gabinetu. Podnios�a strzelb�, zapisa�a jej numer seryjny na grzbiecie r�kawiczki, a nast�pnie zadzwoni�a na komisariat. Poprosi�a do telefonu Jane. � Masz list� numer�w seryjnych broni palnej wydzia�u? � zapyta�a. � Tak, w moim komputerze. � Znajd� numer strzelby szefa, tej, kt�r� mia� w samochodzie. Holly us�ysza�a stukanie klawiszy, a po chwili Jane odczyta�a numer. � Dzi�ki. Gdyby� mnie potrzebowa�a, jestem w domu Hanka Doherty�ego. � Poda�a jej numer i od�o�y�a s�uchawk�. Kiedy si� odwr�ci�a, w drzwiach pokoju zobaczy�a atletycznie zbudowanego m�czyzn� pod czterdziestk�. Mia� co najmniej metr dziewi��dziesi�t wzrostu, ponad sto kilo wagi i nosi� garnitur z niemn�cego materia�u. � Bob Hurst � przedstawi� si�. � Holly Barker � poda�a mu d�o�. � Przepraszam za r�kawiczki. � S�ysza�em o pani, mi�o mi pani� pozna�. � Wzajemnie. � Co tu mamy? �