6767
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 6767 |
Rozszerzenie: |
6767 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 6767 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6767 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
6767 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
MARIANNA BOCIAN
ACTUS HOMINIS
Copyright by Marianna Bocian
Wydawnictwo �Tower Press�
Gda�sk 2001
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
*
* *
tak sennie i najdalej od pami�ci prochu i popio�u
w g��bokim labiryncie piachu lotnego przep�ywu s�o�ca
zasia�o si� w nas niebo i ptak si� kolebie nad cisz�
jest to moment przekraczania uleg�o�ci w zwyci�ski akt
zatapiania si� �wiat�a w najstarszej p�ynnej ziemi
chleb nasz codzienny to karmienie �mierci
za naszym s�owem za naszym u�miechem
�zy niebieskie � plamy opadowe
nie ma cierpienia gdy nieznane szcz�cie
ziarno
i chocia� gleba jest wieczy�cie g�odna dni
gnilna � to wieczno�� ziemska przez ni� si� poczyna
wpierwej nim si� otworz� bramy do wieczno�ci
szukamy w mi�o�ci przyl�dka nadziei jak poeci wolno�ci
rozpi�ci na krzy�ach ko�ci � na wieczno�� skazani
w ciep�ych ramionach mog�cych wykluczy� ze �mierci Cz��
�ebracy bogactwem czu�o�ci chc� przekroczy� groby
przez alb� mowy przenosz� bia�� ryb� �wiat�a
ponad sob� jak s�owo s�owia�szczyzny
poza rozk�adem w Bogurodzicy � b�yskawiczna salwa
niepodleg�y hymn �ycia � bezimienny Embrion
tak sennie wi�c wysoka ofiara spe�niona
i s�owo o tym
jest cz�owieczo najcichsze
z ziaren krwi ro�nie sen na k�osach mi�osnych porank�w
za nami rodzinne miasto zatopione ogniem wo�a g�osem jedynym
przenie� czu�o�� j�zyka w �rodek dnia w utracon� ko�ysk�
nikt nie umiera przez j�zyk krwi ca�y
nie ma doskona�ych zwyrodnie�
ten zapis jeszcze jest martwy
tak sennie �e mog�oby si� w nas uleczy� opadaj�ce �ycie
5
czekanie z matk�
patrzymy w ciemno�� � dwie skulone sowy niezdolne do nocnego lotu.
Po zmarszczkach p�ynie ta sama � jedyna �za samotnych.
Matka podnosi si� ci�ko � dziwnie w p�aczu spokojna.
Pierwsza przerywa milczenie � id� spa� moje drogie dziecko...
jutro jest tyle jeszcze do roboty w polu... potrza ora�... sia�...
Przez oporne z�by przeciska si� g�os... niech mama si� po�o�y
jutro trzeba przecie� wsta�... do roboty... w polach... potrza ora�...
Wiemy � �adna z nas nie za�nie tej nocy do �witu.
Nie dlatego �e nadci�ga burza.
Nie dlatego.
Czekamy pe�ne spe�nionych odm�wie�. Wszystko w nas ju� si� sta�o w �a�obie.
Nie mo�emy
si� cofn�� ani biec do dnia co nadci�gnie. Dzie� w kt�rym co� si� nowego stanie
powr�ci� w my�lach w ba�� dzieci�stwa. Tak... czekanie matki jest czuwaniem
starszym ni�
krew jej co we mnie. Matka drugi raz przemija. Podparte d�o�mi ro�niemy w szloch w�r�d
�cian cha�upy. Za �cianami szumi las zerwany przez wiatr... burza... coraz bardziej
parno w cha�upie... duszno... mokre cia�a... samotno�� przekre�la l�k... czekamy na
ch�odny deszcz... nic wi�cej ni� mniej... dla wdowy...
Stoimy od siebie daleko i mo�e dlatego przemijamy za blisko.
Nie rozmawiamy o tym nigdy. Mog�abym powiedzie�: kocham ciebie matko
za m�dro�� milczenia odpoczywam w twym b�lu jak odpoczywa ranione zwierz�
w ch�odzie wodopoju u �r�de� bez s�o�ca.
Nie m�wi�.
Surowe �r�d�a czasu nie znosz� bana�u.
Czekamy na pierwsz� b�yskawic� na uspokojenie w deszczu.
Milczenie matki jest przera�liw� mi�o�ci�.
Kiedy milczy tokuje my�lami nade mn�. Zna histori� cia�a mego
wierzy w zmartwychwstanie pragnie� we mnie. Czuwa sow�.
Nie dlatego �e nadci�ga burza!
� Burza przemin�a trzydzie�ci lat temu
o deszcz si� ta kobieta modli w katakumbie domu.
1974
6
*
* *
�r�d�o co daje rozrzutnie w rozkoszy wzbiera nadmiarem
j�zyk co rozpowiada szumnie � wiesz! � zaledwie wypowiada cie� Cienia
a wszystko wci�� dooko�a pe�ne siebie � rzeczy nie znaj� niedostatku s�owa
podrywa si� we krwi bia�y kruk prze�mign�� chce �mier� na �ycie
nic si� nie b�j tego co masz kocha� po pi�kno z cierpienia
cia�o pisane dla siebie wymiennie � twoje jest moim s�o�cem ciek�ym
i tak si� wymieniamy w zachwyceniu sko�czenie wykradaj�c siebie pe�ni�
� twoje ramiona nie s� teraz twoim kr�lestwem ciep�a pe�nym
i twoja krew ju� do ciebie pe�ni� nie wr�ci
przeze mnie p�ynie twoja �mier�
daj�c odchodzimy od siebie
bior�c zachodzimy w niesko�czono�� pokole�
i cho� to noc bogata i cho� jest to noc szcz�liwa
i cho� to noc wysokiej b�yskawicy
ciemny b�l wynurza si� z wapna ko�ci � jakby i mi�o�� nasza
by�a nam cierpieniem bezprzyczynnie buduj�cym czas ziemi
przecie� nie mog� powiedzie� tobie �e jestem niczym obola�y �limak na drodze
okaleczony dog��bnie nim przysz�o narodzenie w ognistej Gomorze wieku
pod jesie� boli wiosna mro�nego d�awienia si� tlenem
cho� teraz jestem przez ciebie tym kim powinnam ale ty w�a�nie
jeste� jakby za bogaty jak �aden cz�owiek w �agodno�ci dziecka
bogactwo kt�re kobieta we mnie d�wign�� ju� nie mo�e w �r�d�ach
teraz dwakro� wiem co b�l z przesz�o�ci znaczy i sens rany
co �mier� podw�jna
nie jest to aby mi�o�� wcieleniem zanikaj�cego czasu
a mo�e dopiero teraz �ycie moje uzyskuje podobie�stwo �ycia?
a mo�e to jest �w kaptur narzucony
pod gilotyn� co opad� przed �mierci�
a mo�e to s� ju� tylko marzenia g�owy �ci�te j co si� zabija
o s�owo co si� do ciebie zrywa na �witanie znakiem mi�o�ci
7
*
* *
�agodno�� faluj�cego zbo�a jest ze mn� w spleceniu
nieobliczalna nieobecno�� drugiego co by� obok wczoraj
by�y dni pe�ne s��w kr���cych w milcz�cej przestrzeni
dzi� podw�jnie boli a warga tobie nie powie jak g��d narasta
siedz�c na skraju lasu cie� tw�j pragnieniem przebudzony
przecie� ty masz wi�cej miejsca we mnie ni� czas krwi co blednie
ten �an zbo�a ju� ubo�szy o brak s��w z tamtego roku
to miejsce jest ze mn� i b�dzie bola�o pi�kno w s�o�cu
jeszcze wi�cej przyp�ynie wspomnieniem ciep�a twoich ramion i s��w
niewiadome jednak i skryte s� �ywio�y pragn�ce w mowie nieprawdziwe
obejmij mnie a b�d� jak pulsuj�ce w s�o�cu �any zb� pod �niwa?
przywr�� spok�j domu a si� nie wr�c� my�l� wi�cej?
� wo�anie kt�re zawstydza i pog��bia mr�z
a �mier� na kszta�t pastucha spasa dni i noce
czy ty wiesz �e s�owo teraz ju� nie wo�a o ratunek
zr�wnane do milczenia zrodzone w mocnej strukturze s�o�ca
przecie� nie jest wo�aniem � nie odrzucaj domu w ogie� mrozu
nie jestem tu s�dem � �mier� pierwsza pocz�a mi�o�� ostatni�
czas przelany w przepa�� z kt�rej noc� wynurza si� stara ��d�
pe�na dojrza�ych jab�ek ale umi�owa�e� inne wios�a
doceniam �agodno�� miejsc doznanych tu uwierzy�am w s�o�cu
jak drwina skaza�ca odst�pionego nadziei �e cud nadchodzi
gdy spojrzy ku niebu po raz ostatni
jak kobieta pod jesie� �e matk� zostanie
budowa� czas wed�ug swojej natury ssaka
�e by� wtedy czas pi�knego poranku pocz�ty ze s�o�ca?
przecie� �adnego imienia po roku onym nie mog� wys�owi�
drzewa tu nie s�ysz� a pi�kno�� zbo�a co l�ni falowaniem
jest ze mn� i jest ta sama �agodno�� w cieple
czerwca ponad stan m�j
ponad mo�liwe s�owo
ponad obj�cie �renic� okr�gu
pod stopami kwadratura ko�a
otwarta do zaj�cia wieczno�ci
zw� j�...
ju� niewa�ne
8
1972
9
nie jest
nie ma ramion p�noc� by r�ce w dr�eniu ogrza� ciep�em po�udnia
pozostaje ostre nieust�pliwe w zimnej formie rzeczy s � o w o
przemin�y przyjazne usta ojca i matki wbite w przestrze�
nie ma bia�ego g�odu s��w � zanik� urodzaj nocy
moc g�odu i nadzieja �aknienia to zaguby w�r�d kt�rych st�pa jak tancerz
cz�owiek czuj�cy �mier� � a � przecie� wiele pozosta�o do czu�ego podj�cia
s��w w rdzeniach ko�ci i spa� b�d� tam jakby nies�yszalne westchnienia
�renica pozostaje otwarta i tnie w jutro co istnieje realnie jak amen
�e nie by�am tu odp�ywem rzeki ani w pe�ni porankiem wersetu? �e nam
gminno�� nagle odesz�a z trzebieniem bor�w a powszechno�� g�uszy
dos�owno�ci szepty? �e przysz�o zmieni� imi� ojca po rozstrzale
omija� siebie przemilcza� siebie dla druku?
jak wiadomo diament wyj�ty z krwi noc� ur�ga popio�om
nie jest wci�� przyj�ty w ziemi rozkosznie �yj�cych
wiernych przemilczaniom jak alkohol szumnych
ze im b�l nie otworzy �renicy nie powie pewnego dnia � dzie� dobry
wtedy g�os cz�owieczy staje si� g��boko�ci� p�aczu objawiaj�cego
ale nie ma ucha ale nie ma r�ki nie ma ramienia nie ma wargi
pozostaje zimno czystej przestrzeni � cia�o umyte do �r�de�
�wiat rzeczy martwych patrzy oboj�tnie i majestatycznie
ani on nam wrogi w r�nicy ani my mu rodzicami w sensie
nam braknie zaledwie czasu na czuwanie w �mierci
narodzenie witamy oboj�tnym zimnym stukaniem
wypisuj�cym akt urodzin akt zgonu
zgas� p�omyk gromnicy
10
zawo�anie
�pokorni posi�d� ziemi� � wybacz Panie obietnic�
b��dz�c� w sko�owanej g�owie mi�dzy �elbetonem
a cierpieniem dziecka � zdychaj� krety i �wierszcze w polach
wa�ni i wysocy r�wnaj� g�ry s�o�ca i d�wi�ki muzyki
w p�askie pude�ka po konserwie rosn� karpaty �mietnik�w
pozostan� tward� rzeczywisto�ci� � niepokornie
w przest�pczo�ci wo�aj�cej o dzie� �ycia w pi�knie
skurwiel Bo�y gra na skrzypcach g��d sad�w i deszcze
zapowiada w czas po�aru kochankom i pustynnej ziemi
ca�y oddaj�c siebie ma prawo do modlitwy i s�owa naszego
kt�rego odbiorc� by�by ssak kosmosu � miara wszystkich
rzeczy
czym ja � niep�onne jab�ko mowy
pomyleniec z obietnic� w pami�ci
analfabeta odczytuj�cy wy�szy sens
rzeczy i oddechu zrodzonego z b�lu matki
wi���cych do post�powania po arteriach �y�
�renice w swej zach�anno�ci wzi�y za wiele
a ju� zasz�o s�o�ce i niepokornie �nieg
wiruje biegiem gwa�townego �wiata
1974
11
*
* *
zn�w ro�nie a� za siebie kobiet� na �lepo pracuj� p�uca
mo�e zn�w cia�o nie chce wiedzie� co to za skala jasno�ci
wie�a zmys��w gdzie ka�dy mi�sie� �ni co innego w zamieszaniu
do kt�rego nie doro�nie �adna Babel j�zyk�w sprzecznych
zn�w jeste� (z wyj�tkiem �mierci) symfoni� Bo�ej krwi
przez lata nie modli�am si� tak cia�em w zbuntowaniu...
wszystko krzyczy o samotno�� rozumn� w przestrzeni?
� ty ponad ni� � przyznaj� publicznie � jeste� stworzony
ku zazdro�ci anio�a co m�wi: kto wy�ni� pi�kno twoje
a� b�l sw�j w cieniu twoim czuj�! Zobacz... ju� chyba lato
zakwit�y tamte macierzanki � p�nocny wiatr... zwiastowania pe�ny
zn�w przestrze� w kt�rej ro�niesz w najwy�sz� rzeczywisto��
w ka�dym razie ja krzykn��: kocham ciebie... nie mog�
jeste� za sekund� co nas rozdziela... wiem ju� jeste�
wieczno�ci� ale z ziemska zostali�my stworzeni w mi�sie
za bogate morze w tobie m�wi�ce rzeczy stworzenia
za anielski�... dlaczego Bo�e uczyni�e� go teraz
w naturalnej formie cia�a a� b�stwem nadprzyrodzonym?
posiadam tylko siebie i siebie mog� jedynie odda�... cisza
nie wiedzia�am �e mi�o�� mo�e by� wyzbyta upokorze� i upodlenia
najlepiej b�dzie gdy pozostanie wyrazem stawania si� tajemnicy
actus hominis i actus humanus
tylko B�g i m�czyzna nie czyni� Stworzenia po�owicznie
kiedy umar�e� na przedmurzu �ycia by�a ciep�a noc
w�a�nie wczoraj powr�ci�a klimatem umiarkowanym
nic TAMTO
we wszystkich dniach by�e� przeznaczeniem
j�zyk przecie� nie wyklucza zmartwychwstania
powietrze pe�ne zapach�w... kwitn� tamte macierzanki
tylko Ty w tym Innym to jednak... ci�g�a daremno��
1971
12
uwodzenie lorda
sp�jrz � mo�e ta noc nadci�gaj�ca �agodnie za�wieci s�o�cem
mo�e uciekniemy z listy skaza�c�w i powiemy anio�om str�om � hej!
w�druj�c gwiazdami jak w lesie � anio�y to op�ywy krwi
mo�e si� obudz� nasze r�ce w splocie pierwszego �ywio�u
obudz� si� wzd�u� bioder modlitw� dotyku
litani� do wszystkich sekund cia�a
otworz� si� bramy ramion by wkroczy� czas w czu�o�ci domu
� zapal� si� wsp�lne j�zyki uroczystym milczeniem
�renice powiedz�: chod� zatoniesz jak sieci w �ywiole morza
nieprzytomni nadchodz�cym ku sobie prze�witaniem krwi
morze w przyp�ywie zawstydza � tak! tak � pyszna bogata czu�o�� cia�a
i r�ce wynosz�ce dato kobiety ponad bogactwo w matni� poczynania
gdyby nie czu�o�� m�czyzny w akcie mo�na by go pos�dzi�
o pych� Boga � rozrzutno�� kt�ra przera�a czas bogactwem
jeste� bia�ym huraganem co si� wypowiada delikatno�ci�
niemowl�ctwa
nadchodzisz prze�witaniem nocy
� odwiecznym pocz�tkiem Stw�rcy
srebrna fala co dop�ywa powierzchni� sk�ry
potem co odp�ynie �agodno�ci� zm�czenia...
w bezkres... patrz�c... widz�c...
l o r d z i e
rozmawiamy o zaniku w nas t�sknoty za... tak...
wszystko si� sta�o w naszym �yciu ale nasze cia�a
nie obudzi�y si� dla siebie skokiem lwa w d�ungli s�onecznej
a sp�jrz ksi�yc na nowiu a gwiazdy jakby wpatrzone... tak...
w odwiecznej sprzeczno�ci ��cz�cej w narodzenie!
Lordzie � teraz mo�emy naszej �mierci powiedzie� zwyk�e
najszcz�liwsze z bajek dzieci�stwa � NIE!
za��my � ta noc rzeczywi�cie jest pi�kna nami
drzewa modl� si� na skaza�c�w za... za nas
a jakby ziemia przeczu�a pod nami ciep�y alfabet
ju� sk�adaj� z krwi nasze chytre palce r�ce Zdanie
przecie� zasadzk� krew tworzy�a od samego rana
nie ma przyczyn � jest czas b�lu i rozkosz
skoro otwieraj� si� bezwzgl�dnie ramiona
13
odk�adamy s�owa jak nieprzyzwoit� na nas bielizn�
jeste�my dla �wiata sko�czenie w jednym JEST
za nami bezmiar ziemi � czas wyzbyty nawias�w
czas
przez kt�ry przejdziesz w syna skokiem lamparta
ponad ogniem zbyt dos�ownej �mierci: sta� si�!
14
mi�o�� i rozum
jakbym by�a tobie s�oneczn� zatok� por� p�nocy uleg�o�ci� okrutn�
nag�y i gwa�towny przyp�yw fali przenika tob� wieczno�� � szepc�ce r�ce
niczym pro�ba a raczej obustronne przebaczenie: b��kitnieje sypka ziemia
a w krwiobiegu trwa gonitwa topliwego ognia � mo�e za przenikliwie
my�l� o bia�ym ob�oku nieska�onego pi�kna � wszak to tw�j tajemniczy b�l
wypruwa si� z �y� wzburzonego oceanu b�yskawica � czy mo�e jeszcze
by� co� okrutniejszego w pi�knie ni� wdarcie si� w naczynie krwi
cia�a drugiego � cz�owiek zosta� skazany na inwazj�
pod ogniste krople zap�adniaj�ce zatok� wewn�trz kt�rej
�mier� i �ycie potrafi� bywa� tylko zgod� ja�owej materii
przez dziewi�� miesi�cy jak przez jedn� nieustaj�c� rze� ca�ego gatunku
z ka�dej tkanki wydrzesz �mierci hosti� tkanki � tak si� oddaje kobieta
Idealnym spustoszeniem ssie Zmartwychwstanie jej cia�o � realniejesz
dojrzewasz na moich oczach w poszerzonych brzegach
szumi g��d pod tob� co wynurza si� co miesi�c niejasnym spe�nieniem
trudno nakre�li� odmienno�� niespokojnej rozkoszy od wzburzonej fali
co wynurza cia�a noworodk�w i �ciera jak �upiny orzecha obumar�ych
wiem � kliniki po�o�nicze to miejsca przera�liwej kl�twy i wyzwisk
w�r�d potu i wycia rodzi si� ostra gorycz �e �ycie pokona�o �mier�
a winno by� bezbole�nie zabite � tu potrzebny czu�y adorator by kobieta
dozna�a �e nie jest skowycz�c� tkanin� kt�r� zszywa beznami�tna r�ka
je�li jest B�g to r�cz� �e torsji dostaje w klinikach gdzie rana brzucha
jest wci�� ran� Chrystusa � kto� zabi� sekund� ol�nienia pocz�tkiem w�r�d m�ki
co za majestatyczna godzina gdyby przysz�o kobiecie wi� si� niczym piskorz
w�r�d cichych p�l na lnianej p�achcie pod nadzorem s�o�ca i swej matki
m�ka by�aby m�k� ale pierwszy p�acz �ycia by�by p�aczem kosmosu
k�osy zbo�a pochyli�yby si� zawstydzone objawieniem si� Cia�a
rodz�ca = cz�owiek sama w sobie i dla siebie zap�aka�aby ziemi� = niebem
jednak cz�owiek nieuleczalnie samotny nie przestaje oczekiwa� cudu
cofa si� w sobie a� za kobiet� i rozgl�da si� za dobr� my�l�
szepce w nim okrutny samob�jca � wspaniale by� wolnym i nie powi�zanym
s�yszy jednak p�acz�c� krew na k�amstwie i zakrywa twarz zimnym u�miechem
oko lodowym ksi�ycem przed Tym kogo ch�tnie nazywa przed sob� w tajemnicy
15
Morzem s�o�ca pe�nym � zwierz� um�czone obdarzonym rozumem
miazga krzyku wykrwawiana na zwyczajne zdania � makieta owocu
wszyscy powoli uwierz� w sensown� samotno�� i u�pienie zmys��w
nigdy kobieta � tak p�no pewnie zasz�o z nawyku s�o�ce
cz�owiek wyj�tkowy tw�r przejdzie bez �ladu ZOON LOGIKON
kobieta w nim to gorycz na j�zyku nocy � zatoka g�odnej fali
ZOON LOGIKON m�wi kobiecie niby drwi�c niby ocalaj�c � tobie
tylko jasno wiedzie�: obna�one cia�o jest brzydkie bo ju� stare
luminal kobiecie �eby nie p�aka�a do rana �ni�c pierwotny �ywio�
o p�jd� p�jd� do mych �r�de�... jakie to jest �enuj�co lepkie
ob�e bredzenie a� bol� nas wargi od uroczystej ciszy i �ez
zwierz� obdarzone rozumem nareszcie oszala�o dzi� w normalny pi�tek
przera�liwie cicho i pogodnie powiedzia�o m�czy�nie � poca�uj mnie
w takiej ciszy s�ycha� by�o jak B�g wzruszony �zami galaktyk �cieka�
rozumiej�cy odwag� b�ogos�awi� � na pewno b�ogos�awi�
bo czy� nie obmywa�a naszych cia� wieczna mi�o��
m�ka my�li i s�owa zosta�a odj�ta �agodnie...
za t� kropk� wszystko by�o czystym snem
co przed by�o tylko luminalem cia�u
bo to boli nawet s�o�ce �mierci
samej sobie siebie zabi� kobiet�?
a jak nie by� zakpi�o
� i � opu�ci� rozum.
16
poza nas
co wiedz� w nas s�owa co pl�cz� czasy warg co stopy nasze
ile lat min�o od chwili gdy rzeka widzia�a nas w b��kicie nocy
nie widzia�y ju� r�ce r�k twoich s�owa nie ca�owa�y w�os�w
�renice nie odmawiaj� ba�wochwalstwa szeleszcz�cych modlitw
co wiedz� nasze tkanki cia�a co krew wypowiada
opuszczonym nie wypada p�aka� pozostaj�c w tamtym b��kicie
nawet gdy trwa poca�unek obj�cie ramion poza wci�� poza
czarnym szeregiem tych s��w jeste� �ywy gdzie nigdzie cho� ludzie
przepowiadaj� �e nie spotka�am ciebie przesz�o min�o brak dlaczego
tych kilka lat ale co s�owa wiedz� co mija czas co przesz�o
co� jest czym� � czym� jest co� wobec przemilczanego
a pozosta�o jest wszystko co by�o pe�ni� ksi�yca a my
kl�czymy przed sob� w b��kicie bo to noc ju� ponad noc�
co trwa z mleczem s�o�ca i tlenu i potu i ciszy
mi�uj�cych dla samej mi�o�ci
umieraj�cych dla samej �mierci
szcz�liwych dla samego szcz�cia
my�l�cych dla my�lenia
milcz�cych dla objawienia
noc bez braku szans na rozpacz lecz ros� szcz�liwych w�drowc�w
dzie� bez braku szans na przegranie lecz zwyci�stwo �a�osne
co wiedz� w nas s�owa co trwa znosz�c noc p�acz�cego cia�a
a� krwi� objawion� � wypada si� podda�! � tak wci�� tak
jeste� wszystkim poza s�owem co zaledwie cie� rzuca bez cienia
ju� pewnie rozgrzeszone w tobie cia�o moje ale trwa
wszystkim jeste� i nic z ciebie mnie nie odj�to nawet s�owa
ciszy w�r�d sier�ci gwiazd tego zbli�enia r�k � � �
nie starczy�o nas na do widzenia � ocalaj�cym jest ka�de dzie� dobry?
kt�rego ju� nie by�o a jest g�os i s�owem cia�o jeszcze nie pozostaje
d�wi�k by si� zagubi� jak czas w�drowc�w i drogi na pustyni
j e s t tylko t e n jedynie nie-b�d�cy
17
dos�ownie � sko�czony jak B�g
dzi�ki czemu wiesz...
natomiast co wiedz� s�owa
a co krew m�wi bez ko�ca
nie znaj�c pocz�tku co poza pocz�tkiem
co poza s�owem jest �yciem jest cia�em
a to tylko cie� o�wietlaj�cy cienie
a� wstyd
tak si� wszystko roznosi w p�aczu krwi
w p�aczu mi�sa pragn�cego najzupe�niej ciele�nie
za pomoc� r�nych j�zyk�w
1973
18
*
* *
coraz mniej pewno�ci z okresu bujnej zieleni
�wiat poza zegarem cia�a odmierza w�asn� wieczno��
jest przestrzeni� kt�rej wyobra�nia nie wyczu�a instynktem
r�ce tylko dotykaj� rzeczy w ostrych formach � p�ytko�ci�
s��w dajemy dow�d zwyk�ej anemii my�li � dzikie oko
nie przenika wskro� rzeczy wynurzonych z r�k
wszystko dooko�a drga niczym rt�� z serca Boga niczym u�miech dziecka
wo�a � we� mnie w krajobraz ludzkich rzeczy wprowad� w ko�ci� j�zyka
oto jestem dr�y promie� s�o�ca w kropli rosy na wierzcho�ku trawy
oto nios� brzuch podwojony wo�a w g��bi ulicy przechodz�ca kobieta
parada rzeczy i kondukt my�li synowie i �owcy zwyk�ego dnia
co� p�acze cisz� bezustannej mszy �a�obnej? weselnej?
nieustaj�cy cie� cz�owieka jakby kap�ana pochylonego nad sekund�
w adoracji cichej zadumie nad ka�dym w teraz JEST
wszystko si� na o�cie� otwiera jak rany w ciele Chrystusa
wiekowo-przestrzenne sze�ciomiliardowe tabernakulum
wysokiego przeistoczenia pod �ukami niebios w gotyku
niedow�ad s�owa czy brak my�li w nas cho�by g�uchoniemych
urodzonych w �wiecie pierwotniejszym od �ycia cz�owieka
NIE WIEM � oczywiste �e a� niewidoczne na co dzie�
a ja si� kurcz� a ja si� cofam a ja si� zamykam niedopowiedzeniem
gdzie� we mnie p�acze s�owo nie po��czone z rzecz� w domu
noworodek i starzec drzewo zagubione i grosz ostatni � jestem
jakbym zosta�a c�rk� Noego pozostawiona na brzegu �wiata
zatem ju� arka odp�ywa pozostawiaj�c � czuj� NIC = wszystko = JEST
kr�lestwem pe�ni � dzi�ki czemu co� jest czym� przemilczane
a przecie� w ka�dym jest ogromna ilo�� g�osu � nieprzeliczalna
nie mog�c si� obejrze� za siebie na po�egnanie ziemi oboj�tnej
trawi� ostatnie przeci�cie si� �renic z tym co trwa logicznie
woda zalewa przestrze� i wargom tlen zostaje delikatnie
cofni�ty
nie b�dzie prawdziwego intelektualnego poznania �ycia
nie zawo�am � zabierzcie mnie w rejs ziemskiego �ycia
po raz ostatni widz� eksplozj� �wiata � wulkan
genetycznie wcze�niejszej matki i ojca: kosmos
19
*
* *
rozstrzygnij w�asne, narodzenie albo �mier�
boli co nie mo�e si� w tobie scali�
p�on� w�r�d t�umu doniesienia � B�g zosta� zabity
Panie nie �yjesz � i co ja mam z tego gdy wstaj�
cz�owiek sk�ada si� z samych znajomych pragnie�
odtr�ce� oczekiwania i ubywaj�cych oddech�w
ka�dy od nowa szuka utraconej tragedii
bo z niej powracali w �ywy �wiat umarli
w dzie� rezurekcji wzrasta�o drzewo rodziny
kurczy si� sen rozumu a ba�� co nadci�ga
jest ci�gle niewiadoma cho� pewne
� naznaczona jedynym stygmatem
o d r o d z e n i a
cichn� prorocy umieraj� szamani zanikaj� lamparty s�owa
t�skni czystym �ywio�em w starcach: dzieci�stwo i gwiazdy
za bezprzyczynnym u�miechem w s�o�cu deszczu mroku nocy
g��bokim p�aczem �e jab�onie przekwit�y w sadzie
20
w szpitalu
jest taka sekunda w kt�rej rozkosz b�l kre�li
pod zmierzch �ycia �wietlisto�� sp�niona przybywa
dzie� bywa w cierpieniu arcydzie�em cia�u
noc samotna a� w pi�kno�� przenika
teraz dopiero �al m�ki w kamie� zapad�ej
ka�dego dnia cho� bola� w krwawieniu obfitym
klej� si� powieki zm�czone i ka�da z nas chce
prze�y� noc i obejrze� jeszcze raz s�o�ce
jeszcze dzie� a potem jedn� noc i gwiazdy
jest sekunda golgoty co si� staje szcz�ciem
w cia�ach � samotna biologia � sypna doba w prze�cierad�ach
bia�a cisza sal gor�czkuj�cych � eter jak gaz w korytarzach
i �za s�yszalnie spada za �elbetonow� �cian� kto� si� modli
na po�y cia�a wychylone dni nasze w bole�ci
najmocniej kochane w szpitalach i pe�ni� trawione
tu kochamy surow� mi�o�ci� m�k� swoj� bo �yciem
tu pojmujemy m�dro�� ubywania i dorodn� rado��
ssiemy ostatnie krople mleka
z wymienia egzystencji
21
*
* *
jestem bo nie b�d� tym czym my�l prorokowa�a w odradzaniu
pomy�ki nasze pozostaj� tropem u�udy � dowodem istnienia
kt�rego j�zyki odrastaj� na wz�r praojca Syzyfa ale powiedzmy
staro�ytny �wiat mitu jest sielank� intelektualn�
gorzej z krwaw� prawd� wi�c i mlekopienn� odrastaj�cej r�ki
pami�tajmy
branie miecza j�zycznego z wn�trza krwi grozi�o tylko prorokom
szcz�liwie bezdomnym m�drze bezmogilnym rozumnie samotnym
czy dzi� nie zabijamy ryby �wietlistej by p�aka� �e ryby nie by�o?
czy niepodleg�o�� pocz�tku nie krwawi na sam� my�l �a�obnego wesela w Rapsodzie?
nie jeste�my z my�li swoich jeszcze z�udzeniem tworzenia tropu ku �r�d�om
otwieraj� si� ko�ci by j�zykiem �wiat wyp�yn�� w koryto semantycznej rzeki
czy my�my przyszli na jej brzeg by �mier� przepowiada� rzeczami?
czy przez martwe mieli�my przedrze� si� w jej trzewia by cofn�� �mier�?
w nas marsko�� mowy � dlatego jestem bo nie by�am z proroctwa szcz�liwo�ci
wi�c dwakro� �wieci�a w mroku litera nadziei i gwo�dzie z r�k ukrzy�owanej Matki
nakaz kre�lenia wzi�am z biologii cia�a � tego co by�o doznane by drugi mia� punkt
z a p r z e c z e n i a niedow�adu s�owa a nie cia�a j�zycznego bo zdanie
trzeba rodzi� by mie� codzienne granice do przekroczenia
1974
22
actus hominis
�renice id� w g��b nieprzebytych rzeczy w �wietle tajemnicy b�lu
przechwytujemy zaledwie cie� Stawania si� przez obrazy
kwiat detonuje z wn�trza i jest j�zykiem przestrzeni niewymownej
je�li ucho jest czyste i d�ugo przygotowywane do s�uchania przep�ywu krwi
masz prawo zawo�a� � da�e� mi Panie uca�owa� bezmiar godziny bez s�owa
o czym wiedz� doskonale nads�uchuj�ce kobiety w oczekiwaniu
na przymierze z �yciem niesionym przez prawodawstwo m�czyzny
krew bez naszej zgody jest nieustaj�cym w�drowcem
d���c do kres�w Spe�nienia � z ubytku pocz�ty nast�pca
czy� krew nie dostarcza cia�u tajemnych wie�ci Stw�rcy
z tamtej strony z kt�rej przyszli�my w �odziach matek
przekazuj�cych cia�o jeszcze bez j�zyka i dlatego ka�dy
przez lata dorasta do my�li to�samej z sob� samym
objawione tre�ci zamkni�te s� w nas i przed nami jak na ironi�
wszystko co w nas idzie nie zawsze jest s�yszaln� karawan� s��w
tylko od czasu do czasu rozum jak krzyk nocnych ptak�w stawia pytania
� czy stopy nieustaj�cego w�drowca zd��aj� po prawdziwe dziedzictwo
czy nasze wargi donosz� p�acz aby bezpieczny i przytomn� modlitw�
nie przynosz�c� upokorzenia �ywym w dniu gdy wie�� pos�yszy
p o w r a c a j
wszystko co w nas m�wi nie zawsze jest w gor�czce karawan� ob��du
czy nasze �renice �migaj�ce przez nieprzeniknione rzeczy
docieraj� do prawdy Centralnej p�yn�cej przez wszystkie JEST
jakie �ywio�y pl�cz� tu harmoni� rzeczy
jakie j�zyki mami�c oddalaj� znaczenia
pielgrzymstwo nasze nie zna jeszcze �adnej antynomii
rodzaj bez j�zyka ziemsk� wieczno�� kre�li przez �mier� w ci�g�ej drodze
idziemy b�d�c stacj� p r z e k a � n i k o w � prawdy Centralnej
przeprawa tajemnicy �wiata z brzegu na brzeg � dnem krwi nie j�zykiem
przecie� w dwu wci�� NIEJASNYCH dla nas kierunkach wioz�a ��d� matek
w obliczu praw� do przemarszu
w obliczu Ziemi do nie�miertelno�ci
23
z tej czy tamtej strony poj�cie �jeden� i poj�cie �wszyscy�
staje si� b��dem czystych rozumowa� i cieniem prawdy Mi�snej
G�os kt�ry krew s�yszy cieknie z warg Niewidzialnych
cho� znaczy jedno i to wszystko � �ycie
� nigdy nie bywa jednakim s�owo dla ka�dego
wystarczy�a chwila nieuwagi � zapomnieli�my �e cia�a naszego
nie utrzymuje sam fakt my�lenia o nie�miertelno�ci
1973
24
*
* *
Zdj�� okulary! Przesuwa� si� wzrokiem pe�zaj�cym
jak cierpliwy �limak i niczego nie nabiera� w m�zg
powoli zaw�a� pole ustawicznego widzenia
jak matematyk szuka� dowodu na rozk�ad sensu
zaciskania si� kr�g�w na kt�rych mo�na oprze�
stop�
zaciska si� zdanie wok� tchawicy �wiata
z zewn�trz mo�e jedynie nadej�� list od matki
kt�rego si� ju� nie otworzy
gdy Ona b�dzie
s�yszaln� wieczno�ci�
odchodzi� b�yskawic� pod �cian�
beznadziejnie nag�� i spodziewan�
1974
25
niewolnik w cesarstwie rzymskim
Nienawidzili ich! Zabijali ich po obu stronach Tybru.
Nienawidzeni, zabijani wielbili ich do ko�ca kronik.
M�ka na krzy�u by�a straszna. Krzy�owano na s�onecznych stokach.
Cezar, jak wiemy, udziela� �aski w postaci prawa do samob�jstwa!
Niewolnicy cierpliwie uczyli si� wolno�ci przez przyja�� ze �mierci�.
Neron nie szcz�dzi� Rzymu, by zosta� natchnionym poet� epoki.
Poeci nie oszcz�dzili r�ki, my�li i krwi dla wiek�w i Rzymu,
ale nie oni ocalili to miasto od podw�jnej zag�ady.
Niewolnicy obwarowali Rzym � o tym milcz� kroniki cesarstwa.
Przez ciemno�� rzymsk� niewolnik za cezarem ni�s� lamp�.
By�o to �wiat�o z jego krwi, nigdy ze s��w bitewnych � jak g�osz� poeci.
Jedynie niewolnik nie zgubi� p�omienia!
Szed� �lepy jak ten zapis przed tob� tworzony w przek�adzie.
S�ynne jego wej�cie do Miasta by�o czystym przypadkiem.
Kroniki k�ami�! � �lepca wo�a�a �mier� ojca na krzy�u.
Zgas�a lampa Niewolnika Niemego Kto za murami wo�a�:
niewolnik sam siebie prowadzi do wolno�ci! � K�ama�.
A mo�e my ju� NIC z tajemnego g�osu historii nie pojmujemy?
Czy to by�o prawd� tamtych lat, czy nowo�ytno�� fa�szuj�c
do��czy�a ten opis? � Nikt z nas nie b�dzie wiedzia�.
Staro�ytno��, wszak wiemy, to �wiat pot�nych burz i zwyci�stw.
Zwyci�y�o powszechne niewolnictwo! � Zanikli wolni.
Czy to sta�o si� przez Niemego niewolnika?
� Mnie ten fakt nie interesuje!
Jak� mia� �mier� Niewolnik, kt�ry wkroczy� w bramy Rzymu przed cezarem?
Staro�ytno�� jest nader sk�pa, poeci, i nie jest obrazem wszystko m�wi�cym o naszym teraz!
� W kronikach brak jest milczenia Reszty, zabijanej po obu stronach Tybru. ��ywoty
cezar�w� spisano mno��c wiedz� o zwyrodnieniu w�adc�w. Nieobecni niewolnicy czy maj�
miejsce w pami�ci obejmuj�cej pierwszy dzie�, w kt�rym cezarom wysypa�y si� jawnie karty
z r�k? � W�a�nie o to nie pytamy. Zab��dzimy za ka�dym razem w d�ungli przesz�o�ci, szukaj�c
zagubionej lampy, kt�r� niewolnik trzyma� za cezarem szepc�c �hominem te memento�!
� Cezar triumfowa� widz�c �wiat�o nadci�gaj�cego przegrania!
Kto temu jednemu niewolnikowi da� wolno��, zgubi� cezara, ale czym�e sta� si� TEN
dzie� dla rodzaju?
26
Czym zast�pstwa zapis? � Skoro nawet Kret nie odkryje tajemnych
przej�� z przesz�o�ci. W�a�nie! � A ile kilometr�w do nowo�ytno�ci?
Niewolnicy nie oszcz�dzili wolnych i podejrzanych o wolno��. Tak przetrwa� haszysz. A
ile kosztuje nas w tera�niejszo�ci kolisty przep�yw rzeki Heraklita? � Nienawidzeni podw�jnie
nienawidzili
i g�sto stawiali Krzy�e po Chrystusie. Niewolnicy g�osili, �e filozofowie
i poeci kochaj� dzie� swej �mierci! � Kochali ich! Opiekowali si� nimi.
Kochali ich po obu stronach Tybru. Tak wyko�atano nam Jutro.
1973
27
Wiek Dwudziesty... albo...
(na wyk � adzie Pana Prof. Czapli �skiego nie �pi� )
jest rok 1900 w�a�ciwie nie by�o �adnego Ukrzy�owania
ostatni filozof umiera przeciwko hodowlanej filozofii
biedota czeka w kolejce na swe miejsce pracy
nikt nie protestuje przeciwko ugorom cz�owiecze�stwa
patrzcie � rodzi si� widowisko marsz�w i zwyci�skich wojen
w�a�ciwie mniejszo�� w postaci starc�w i brzemiennych kobiet
nic nie ma w sobie z entuzjast�w � twarze palonych czarownic
nast�pi� czas umiarkowanych nadziei w mi�osierdzie i ludzko��
pan z lask� pod melonikiem obiecuje za mord honor europie
na pierwszy plan zbawienia �wiata wkracza jurna wojna
cz�owiek przesi�kni�ty nienawi�ci� ��da broni i ofiary
niewa�ne do kogo b�dzie strzela� � wa�ne �e b�dzie polowa�
czerpi�c rado�� i swoisty orgazm zwyci�stwa wieku
nie wiedzieli jakie ono b�dzie po latach?
jest rok 1900 w�a�ciwie nie by�o jeszcze Ukrzy�owania
patrz� na pola w przewlek�ym poczuciu winy w�asnej
jednak cz�owiek musi przekroczy� siebie by odej��
od zbrodni aby pokolenia mog�y umiera� na w�asn� staro��
ziemi obiecanej poza w�asnym sercem nie szukam! Wiem
� to moja ci�g�a Panie Profesorze utopia... wolno��
i zn�w sadz� jedn� jab�o� � moja nadzieja nie
z tej przecie� godziny nie z tego ogrodu wyjad�
naje�d�cy nie z tej wojny nie z tamtych p�l wysiedl�
ale z nich wynurz� si� wszyscy faszy�ci od pocz�tku!
Kiedy jak nie pod Troj� run�a cywilizacja ducha?
Czy nie wtedy rzucono ko�ci II wojny �wiatowej?
jest rok 1975 osnowa �ycia jest wci�� pozytywna
kre�li Filozof Anonim ale w�tkiem ka�dego wieku jest
zbrodnia � jednak cz�owiek musi przekroczy� mord
Pan Prof. Czapli�ski podobny jest do subtelnego Wykrzyknika
staro�� przypominaj�ca olimpijski znicz na wietrze noc�
28
jest dzie� jest drzewo jest mleko w butelce jest cie�
niewiarygodna jest wiara w zbawienie i pami�� o raju
�wiat jest jego mumi� �ycie jest ci�gle z�udzeniem
a bramy s� w ka�dym i o ka�dej porze sam powracasz
lub siebie wyp�dzasz! Ci�gle� rajski i zbrodniczy
odczarowany �wiat dlatego prawd� jest dzi� ka�dy
dlaczego boj� si� nas ptaki i wolne zwierz�ta?
jest jak nieznane mo�e by� w historii doznanym
k�o� si� zbudzi jutro... je�li poszed� spa� wieczorem
w dniu 17 wrze�nia w roku 1975... noc� jeszcze nie �pi�
jutro powstan� nowe krajobrazy z teraz co ci�gle jest
wszystko si� zmieni by zn�w pozosta� sob� w rdzeniu
po co m�wimy �e si� �egnamy z histori�
Panie Profesorze czy prawd� jest rok 1900?
Pan Prof. Czapli�ski oszlifowany przez czas
przepalony s�o�cem jak�e� podobny do srebrnej Trzciny
z u�miechem prawie Mony znanej Lizy powiedzia�... nie
przezwyci�one z�o jednej epoki obejmuje z podw�jn�
si�� narodziny nast�pnej... a historii droga pani
nie nale�y s�ucha� � j� trzeba z chwili na chwil�
r o z u m i e � we w�asnych doznaniach. Po tym dopiero
nast�puje p r z e b u d z e n i e cz�owieka
na s�uchanie jej przewrotnych g�os�w...
Czy mog� Panie Profesorze zamiast kropki
�z� wzruszenia pozostawi�...
Nauczycielu!
29
motyw S�owackiego
Kamienowana w po�wiacie ksi�yca ma na imi� czu�o��
w lesie dziwnych no�y krew t�tnicza je�y si� dygoc�c
a Syn ze Stada cie� rzuca a� z galaktyk
matka porusza si� w li�ciach osiki l�kliwie i chy�a jest w trzepotaniu
i jakie� konie w ta�cu i rytmie a z grzyw welony na wiorsty w ogniu strugi
czerwone czerwone welony purpury wiej� a dziecko z niej na welony si� k�adzie
tarza si� jak w �ywym ciele w wodach a konie uderzaj� kopytami ogni�cie
las zamieni� si� na wulkany wyrzucaj�ce welony i czarne morze w dole
kto� w p�dzie z konia na ko� przeskakuje z salwy na salw� ponad
ko� na kt�rym chcia� uciec tym ptakiem jak pradziad daleko
i wolnym by� zawsze. Dzi� wysp samotnych zabrak�o.
Dlatego pami�� nawet tu nas nie wytropi i nie wspomni
nie dogoni a my b�dziemy kamie� toczy� do skrzypiec
w grobowce...?
ma kresach istnienia gdzie nie ma mogi�y tam za�niesz a wieczno��...?
to puste znaczenie jeden z wielu kamieni. Nic wi�cej.
30
zapisk
nikt nie chce by� grzebanym zza �ycia we �nie
nikt nie chce grzeba� spraw w trumnie j�zyka
nikt nie chce by� anio�em my�l�cym dopiero po �mierci
tak synowie ziemscy �ni� niebiosa wysokie od bruku
b��dz�c w tramwajach na rogatkach ulic wyczekuj� pana Nikogo?
mo�e chc� rozsia� my�li swoje spotka� bezimiennych przyjaci�
�wiadomi tylko da�a poezji po umar�ych braciach?
czy nikt nie chce korony z drutu kolczastego dziedziczy�
nie chce sta� jak nagi �wiadek w ko�ciele ojc�w wst�puj�cych
wci�� przez tabernakulum piec�w z mro�nymi temperaturami
w czas podniesienia hostii co ju� nie ogrzewa w ko�ciach?
nikt nie bierze otwarcie do r�k no�a kainowego w mie�cie?
abel sam abel w�asnymi r�kami odchodzi w wiekuisty busz?
jest ci�gle tak w przeznaczeniu �e wci�� jakby w niesko�czono��
nikt nie ma prawa w samo po�udnie cho�by w poniedzia�ek powiedzie�
na rynku w mie�cie wszem i wobec siebie samego dla siebie � jam tym co nie zada� rany
drugiemu po mowie po ko�ciach nie zabi�em w bracie niczego co z my�li z soli
nikt nie chce zrozumie� grzechu ani winy swojej na co dzie�
�aden nie chce by� samouzdrowicielem w�asnej godziny doby
nikt nie chce by� prokuratorem ociemnicielstwa prywatnego
nikt nie chce by� s�dzi� i ojcem w�asnego rozumu i zdania
kto chce si� teraz narodzi� dla siebie z siebie sensem?
wszystkie nasze skargi nocne za�alenia dzienne nie mia�y adresat�w
rady i odpowiedzi by�y cynicznym wystrzeliwaniem idea��w na wiwat
a nam si� z mlekiem matek �ni�y poematy rozkwitaj�ce z �y� wapna
pani nam tu redaktor i pan edytorek nienawidzi poezji
starego i m�odego pokolenia � uwielbia paranoj� ceni be�kot
b�ogos�awi czas samob�jc�w i bezradno�� odchodz�cych
nikt nie chce a sk�d tyle grafomanii ujrza�o �wiat�o dzienne
sk�d tyle analfabetyzmu i sk�adni w rytmie rozk�adu ksi�ycowego
edytorzy nie chc� czyni� wieczerzy nam tu wigilijnej lecz ostatni�
a nam si� z ko��mi ojc�w �ni�o takie zdanie
kt�rym mo�na obsia� na chleb ziemi�
31
nikt nie chcia� nikt nie wiedzia� nikt nie chcia� widzie�
wierzcie �e nas b�g takimi w niebiesiech postwarza� � a te buble?
�e nas zabija �e nas zawsze kto� zbawia � wierzcie w no�e w�asne
w tu r�ce posz�y w kieszenie � r�ka wazelin� �aska r�ce nag�ej
zreszt�... to na powierzchni widoczne po protezach liter
makulaturze podniesionej do odwagi zera dzielnych lansjer�w
kto w por� spostrzeg� �e cienie sad�w wyci�to w popio�y
je�li zasadzi� z prywatnej potrzeby jab�o� by� poet� przesta�
sypn�� si� jab�kami � sypni�to go na urodzaj ciszy
32
dopisk
Stanis�awa Gostkowskiego... Nie chowajcie mnie �yj�cego...
by wed�ug cz�owieczej woli o losach �wiata o w�asnej sekundzie... to...
srebrny nasz sen... to sen nad rankiem wstaj�cym nad polami co nam hosti�
chleba... pozory pozory samodzielno�ci r�k � nie z nich wzrastaj� dni
napoleoni pod nadzorem zbyt oczywistego celu i l�ku historii
maszeruj� na elb� jak jankesi do domu
� gwa�townie wybuchaj� �zy ojc�w z lodu
�on z gazu ale to dalekie od zdania spraw z przesz�o�ci
�ona dziecko ojciec to nie polityka
� litery nie szcz�dz� stara�
brawurowego milczenia KTO� niczym widmo Appijskie
zmartwychwstaje z ciebie europo w prastarym kszta�cie
nie szcz�dzili�my krwi w rozbiorach
a jednak elba a jednak elba protektorze
to summa szczodrych obietnic � i � marsz legion�w
poza ksi�gami pielgrzymstwa
i raptem stopy po lesie pustyni stepie bruku
brzegiem oki bia�ych s�w kr��enie
jedynie dziadek wsparty o szabl� na wyp�owia�ym obrazie
objawia milczeniem
liczy� mo�na tylko na w�asn� konnic� lance i nogi
liczy� mo�na tylko na w�asn� g�ow� i ostr� szabl�
szumia�y braciom naszym drzewa na san domingo i ocean
jak kr�tko trwa�o oszo�omienie na polach jednako zniewolonych
prawie �e na polach nadnieme�skich nadwi�la�skich tak samo p�aka�y kobiety
tak samo odkrywamy tali� podrabianych kart graczy i handlarzy narodami
tak samo p�yn�a wczoraj krew tak samo patrzyli zabici w ko�yskach tak samo
przecie� brzmi hymn wzrastaj� drzewa z cia� w s�o�cu �
i � szumi� nie wydanym g�osem
objawionym po dzi�: zapomniani w encyklopediach historii europy
�za wasza i nasz� wolno��!� � zasypa� �nieg w Alpach
powoli dojrzewa�y pragnienia � zapowiedziane w pie�niach hymnie i ziemi
wy�nione cia�o Osiemnastoletniej przy nadziei Matki � pati natae
Santa Poloniae! tak nam b�d� tak nam nie wybacz zapomnie� tak nam zmartwychwsta�
33
wierzyli poeci prorokowali oracze obsiewaj�c pola i nie traci�y nadziei kobiety
czujne lamparty p�noc� posz�y wp�aw a wysz�y z doskoku w parlamenty
jak dawno? rok �w jak p�ynie we krwi � przesz�o�ci�
ale nikt z �ywych nie wyklucza jeszcze zmartwychwstania
rankiem zn�w wychodzimy pochwali� dzie� w ogr�jcu i cie� poca�unku
ka�dy na swoje konto sadzi jab�o� w metaforycznym ogrodzie
jest co� w ko�ciach co niepodleg�� jesie� objawia w jab�kach
w zielono-lesistym tabernakulum mowy co si� sczarnolesia powolnie
wida� konie ci�gn�ce p�ugi pod zmierzch w czas nadci�gania zamieci mrozu
s� kt�rych nie ma i jest wci�� skok lamparta i wyp�owia�y obraz dziadka
nie sen �nisz � cz�owieka rze�bisz z kr�g�w ojca syna i ducha
sk�adnia mowy si� jeszcze cia�em s�anie Matce pod kt�rej obron�
jakie damy jej s�owo jakie ziarno jaki rozum z serca
inni odziedzicz� spadkiem... by wed�ug cz�owieczej woli...
34
ob�z sztuki i narod�w pe�ny � 1975
Panu Krzysztofowi Jasi�skiemu
(za �Sennik polski�)
narasta bia�a nad obozem noc i tylko niebosk�onu czarny kruk pora�a skrzyd�ami jaskr�
gwiazd i jedna krwi� nam si� zapala Francuzi m�wi� � nostalgia �e zosta� po�arty pocz�tek
rewolucji
co� w nas tu kiedy� bracia Spada�o w spadaniu masek � wargami chciano nawet narasta�;
wydawa�o si�: ty b�dziesz tym, kt�rego si� czeka pod ciemnymi gwiazdami, a ty najzwyczajniej
(tak jak siewca st�paj�c rzuca ziarno!) z jutra wsp�lnych wieczerzy nadchodzisz z
chlebem i sol� dramatu � wydawa�o si�... ju� �adna m�ka zabitych nie zamieni si� w melodi�
secesji s�owa
tabory rozbitych s��w d�wiganych cia�em aktor�w � kto� krwi� kto� wod� kto� �lin� kto�
za scen� ze wstydu zap�aka� kto� biletem rewolucji z Pary�a zapali� �sporta� made in Poland
i cofaj�c si� na korytarzu rakiem pos�ysza� swoje w�asne lato z Baczy�skim co wo�a:
�Polsko odezwij si� do nas!� � By�o na festiwalu owszem gwarno nad piwem parno tak
sobie pi�knia�o od faluj�cych bioder ch�opc�w ciekawo by�o ��kowo-szkli�cie i nie by�o
naszej godziny ZERO!
W r a c a j! � upadku �wiata nie ma jeszcze w naszych ko�ciach nadaremno jest wci��
Sennik (he!he!he! � niech Pan wzmocni anemiczny tekst w spektakl wbije wi���ce bretnale
w exodus chocia�by ,,nie zabi�em bo kocha�em�, albo �nie k�ama�em bo milcza�em�
bo bywa taka mleczny Bracie tragedii modlitwa, kt�rej nikt nie odtwarza... a to nam si�
sta�o zgry�liw� dyskusj� albo ciep�� wod� pa�dziernika po�rodku obozu sztuki, Pa�acykowej
Rewolucji przy ul. �wi�tej pami�ci T. Ko�ciuszki w anno ch�opcy w domino dziewczyny
jakby 1975 � rozbito rozpito obozy przyjaznych narod�w pe�nych rekwizyt�w teatralnych;
kto by tedy szed� na ostre antypody my�li � przy alkoholu pewniejszy jest
�miech! Ros�a ochota na swojski bimber!). Dramat jednak nie prze�ywa �adnego kryzysu.
Poezja � m�wi�c niby �artem � umiera w rdzeniach czystej �mierci dlatego umrze� w �yciu
cz�owieka nie mo�e. Ros�a ochota na bimber!
Zobacz, jakby i my obcy sobie. Z nawyku nasze dzie� dobry, co dobrego s�ycha�? � Znu�eniem
�do widzenia� do nast�pnej porcji zmarszczek, zm�czenia w �renicach. Wyj��.
35
Wyj�� � znaczy nie przemilcza� drogi w�asnej! Wyj�� i zap�aka� w�asnym milczeniem.
Nie wraca�. Wyj�� za bramy otwarte dla widz�w tortowej operetki. Koniec zn�w o�wiecono
� s�ysz�! � nadziej� �e jako� by�o �e jako� b�dzie �egna� si� palcami po betonie ustami
po �cianie �cieka� w wiekuisto�ci b��kitny schron za miastem.
jasne hale przemys�u przejm� nasze si�y mi�ni, dzie�, ciebie mnie tamtego
co jeszcze w anielstwie, sztuki teatru dr�y ta�cz�c siebie czy b�azna? � Nie
wiem. Nie wiem po raz pierwszy tej nocy nie wiem siebie z przemilczania
przeko�atanych dni w�r�d Was ja�niej i dok�adniej nie wiem na rzecz
p r z e c z u w a n i a
zapad�a bia�a nad obozem sztuki i narod�w pe�nym noc i tylko kruk l�ni jak przepaska na
biodrze anio�a kto� gdzie� ucieka gdzie� krzyk kopanie i NIC wi�ksze nam od arcydzie�a �
w�asne umieranie!
kto� powie � nostalgia!
Pomy�l � Ko�czy si� opowie�� tragedii tych co poszukiwali syntezy
farsa jako nowy gatunek �ycia spopiela sceny teatru � wyj��
nad nami ta sama bia�a noc przepalaj�ca m�zg wiedz�cy
kruk strz�sa gwiazd� i l�ni� objawione plamy poemat�w
noc narod�w pe�na � ob�z sztuki braw i �miechu w�r�d tragedii
anio� g�osu si� pali � Publiczno�� pogodnie bije brawa!
exodus jest zupe�nie mi�dzy nami przyjacielu inny cho� widz� masz r�ce
powi�zane z�ot� nici� umowy, bo jak by inaczej nazwa�! � Mnie te� nie wypada
uprawia� zboczenia dos�owno�ci! � Nie przejdzie majdanem G�os,
nie wydostanie si� my�l nasza � przyjacielu! � systematyczna
rana, znak: nic jeszcze nie umiera bo boli co� nas a� do ko�ci
i nie nadaremno ka�dy b��d co rozja�nia w�asn� antypod�
wi�c
my�l� � tak si� zdr�w ocal na dramat... i nie mog�
doko�czy�... tak si� zatnij nam na chleb... tak, tak
spektakl da si� cudownie powt�rzy� � (kto� sepleni o cudownym �piewie!) �
je�li umar�o � dodaj� � ca�e do ko�ca gard�o cz�owieka w aktorze i re�yserze
dla g�uchych i kochaj�cych sielanki wdzi�czne � to ju� pami�tamy � dla ucha
to rzecz doskona�a, dla �lepych to nawet i same r�e zamiast znajomego ognia
s�, b�d�, pojad� do w�asnych dom�w, nic takiego � sztuka sk�ada si� ju� z samych znajomych
chwyt�w. Kto� gdzie� niby ucieka, gdzie� niby kochanie strategii, �wdzie podziwianie,
gdzie� niby kopanie, wo�anie � cz�owiek za burt�! � Cz�owiek za sob� bez siebie, pa�acyk
za pa�acykiem, nar�d za narodem, spektakl za spektaklem, aktor za aktorem, maska
za mask�, zabawa za zabaw�, re�yser za re�yserem, prasa za telewizj�, korespondent za
wys�annikiem, widz za widzem, bilet za biletem, z�ot�wka za z�ot�wk�, setka za p�litr�wk�,
obiad za obiadem, pierogi ruskie za bigosem kluski leniwe, krytyk za gwiazd� co
wschodzi mu biodrem, artysta za pawiem reklamy, paw za taktyk�, ja ch�opaki za wami
wlok�c si� patrz�, kln� ale trzeba od czego� zacz��, udaj�c �e �yj�, jako tako � kochani! �
�mierci� prywatn�, prywatn� ch�opaki, prywatn�!
narasta bia�a nad obozem noc i tylko niebosk�onu czarny kruk
pora�a skrzyd�ami jaskr� gwiazd i jedna krwi� nam si� zapala
36
1975 w listopadzie
37
patrzenie na los Norwida
tu mo�na zaj�� w s�oneczno�� p�omieni i p�acz
zab��dzi� w cz�owieka i w biel przera�liwych lod�w
tu mo�na prze�lepn�� od �wiat�a prawd i problemat�w
mo�na zgin�� w d�ungli prawd i s�d�w bo kt� z �ywych
w staj�cym si� �wiecie nie uwzgl�dnia opisu
tu mo�na rozpocz�� rozmowy w serdecznej powadze
o tym �e nikt nie wyczerpa� tajemnicy w sobie
pro publico bono � i mo�na milcze� cho� jest to stan
mowy naszej nie z�otem procentuj�cy lecz rdz�
tu mo�na pisa� ksi�gi uzgodnione z wapnem ko�ci
i by� pomijanym przez lat dziesi�tki
nie by� zza �ycia poet� i zmartwychwstawa�
poet� grob�w komunalnych � popio�y to czas
kt�ry nie przekre�la my�li z ka�dej epoki
przez symbol
to bezustanne wkraczanie nasze do tej samej rzeki
a pan Heraklit jawnie zapomniany � jedyny w europie
o b i e k t y w n y k�amca
i nie zapu�ci�y si� korzenie jego my�li
tu mo�na zawsze od
pocz�tku zerowego
od nauki alfabetu
ukrzy�owania od
do narodzenia
38
� tak �
Tak! � musimy �y� �mierci� niepowtarzalnie sensown�
trwa� aby rozwin�a si� choroba na b�l my�lenia
a� pop�yn� z �y� zda� bia�e flamingi pie�ni
tak! � marzy� bo nikt nie pomy�la� �e s� przest�pstwa
dalekie lato przybywa uca�owa� bliskie �lady zimy
tak musimy �y� postukuj�c drewniakami rozczulaj�c beton
tak! � musimy oddycha� niepowtarzalnym darem ka�dej doby
nie m�c�c swym przeznaczeniem plennej natury trutni
czujesz: pod�o�� i z�o nie zamierzaj� kapitulowa�
dlatego Zdanie cz�owieka wci�� wyzbywa si� �mierci
czy prawd� jest �e poezj� sta� na �mier� utajon�?
mam szans� wierzy� � nast�pne pokolenia dos�ownie
okre�l� to komfortem psychicznym ponad stan mowy
zap�acz� czy przekln� nie znajduj�c podstaw negacji?
tranzytem przez ciemne korytarze zbrodni pe�ne
przedziera si� sensownie mi�o�� w embrionie
sypie si� �wi�ty �u�el z �y� � objawienie
Tak! � musimy �y� �mierci� wyzbywaj�c �ycie
z upokorze� w przestrzeni lotu bia�ego flaminga
nieuleczalni z potencji promienia s�o�ca
przecinamy �mier� w ostatniej sekundzie
wst�pujemy w utracony pocz�tek: sta� si�!
39
podr�
odje�d�am z miasta nie tym poci�giem
z fa�szywym biletem dziej�w Czekam a� nie istniej�cy konduktor
spisze mnie mi�dzy jedn� a drug� spalon� stacj� na mapie
Jest ju� grubo po p�nocy Nie ma �adnej stacji przed tym poci�giem
Poci�g mija jakie� miasteczka Jakie� miasteczka nas mijaj�
na postoju p�du Logiczny niedow�ad daje si� dyskretnie
odczyta� na twarzach podr�nych
mi�dzy nami nie ma ju� �adnej r�nicy
co do zdania sk�r i ko�ci do przechowalni i oclenia
mam inny s�d od dzieci�stwa
ale na razie nie ma konduktora
Poci�g odmawia Psalm p�du do Nik�d
a Maszynista jego by� i jest schizofrenikiem szepc� ju� niebiosa
i ziemia ko�czy si� na wyj�tych szynach
a
poci�g rozbija si� o mur mroku!
Katastrofa Katastrofa �piewaj� ju� nosze i wozy
Tyle mia�am kapitanie nadziei
�e co� si� stanie w nieprzewidzianej podr�y � szepc� pod murem.
Dozna�am lekkiego wstrz�su ale i to mi odebrano
b�yskawicznie obanda�owano wargi stawiaj�c
w szereg niemych �lepych chorych garbatych �wiadk�w cudownego Psalmu.
CO? � NIC!
Pasa�erowie tego poci�gu brocz� posok� s��w!
CO? � NIC!
nic! Jecha�am na odpoczynek wiekuisty ale chirurg by� doskona�ym katem
najwy�szy zacny Trybunale!
Wypisano mnie natychmiast z kliniki.
Kto dosta� szoku niech si� szokiem sam rozwi��e!
Rozwi�za�am pust� kiesze� na pusty �o��dek i na gap� chcia�am
ale ale
przyuwa�yli mnie pod dachami grodu Wratislawa.
Dla zdrowia to prosto na prze�wietlenie czaszki.
Odje�d�am z miasta i wracam do miasta kliniki
40
na gap� t�uste gapy na gor�czk� konduktora
na �miech �miechulaja bruku na �miech �miechuj�w...
...do wuja m�wi� �e szumi nam wierzba kamienna
i raptem przewracam si� na w�asnych z�bach
i ziemia pyta � ,,a dok�d to tak moja mi�a?�
41
*
* *
zawsze samotno�� � ju� nie z nami s�o�ce
(pami�tasz pierwsze pragnienie �mierci!)
zawsze samotno�� � ju� nie �askawa jasno�� nocy
(pami�tasz pierwszy poca�unek �lub noc mi�osn� krew pierwsz�
i pierwsz� wzgl�dn� �mier�?)
zawsze nie z nami cel bo przeciwko nam drogi do niego poczyni� B�g (wierzysz?)
a przecie� by�y godziny prawd jawnie dowiedzionych do ostrych kres�w
a przecie� by� taki dzie� kiedy nasze cia�a o�wieca�y s�o�ce
widnokr�giem �miga�y wrzaskiem mewy zwiastuj�ce cisz� mrozu
noc kabali�y skrzyd�ami a s�owo w nocy prze�wietla�o kamienie
ale noc by�a wykolebana przez glob we krwi na wydmie styg�e� o poranku
s�o�ce nie by�o zawstydzone � wok� nios�o si� weso�e �piewanie ptak�w
gdzie� szumia�o morze do kt�rego szli�my by noc by�a czystym �ywio�em
pozosta�y wyrazy nie wypowiedzianej modlitwy w gardle
mewy spopielone przez czas w �renicy
morze kt�re szumi
jak bardzo t�skni�o za tob� cia�o moje
samotno�� mo�na jak �mier� � rozdzieleni a skuci na ziemi
jak teraz uczyni� dzie� owocuj�cym
przecie� nie zbutwia�a we mnie ziemia szcz�liwa
nad kt�r� s�ysz� weso�e �piewanie rosn�cego k�osu ze s�o�ca
po pierwsze � pami�ta� jeszcze o zasadzeniu drzewa
po drugie � samotno�� to ogr�d w kt�rym umar�o Jedno
nie znaczy �e �ycie � to boli gdy widz� jak p�ynie po
samotny ptak � zawsze samotno�� jako chleb jadalny pozostanie
ten czy inny zapis powstaje z po��czonych niemo�liwo�ci
wci�� nie mog� uczyni� go wierszem z mowy pierworodnym
s�owa tkanki hemoglobina � czarna synteza
kap�anie � co znaczy ten p�d tworzenia? � wszak to moc ze �mierci
pami�tasz bo�e trupa mego � co teraz nie do zabicia
drug� stron� podrasta w mowie do tera�niejszo�ci
poezja � (tak w�a�nie moja) � padlina na rezurekcji
bia�a niepodleg�o��
42
*
* *
ziemia pogr��ona w �agodny poranek w r�ce zimny piasek
cz�owiek jest tylko z mocy przeznaczenia skazany na ziemi�
kt�ra nie jest mu ani wroga ani spolegliwa � godna zaufania
ziemia � rozesz�y si� nasze dni po domach rozsypa�y si� s�owa
wiesz � nie wr�cisz tam gdzie ziemia poczyna�a ciebie
w�drowcem
dopisa�y kiedy� niejasne poci�gi � dop�yn�y czujne psy do rzeki
uciekaj�cego niemowl�ctwa � czytasz � pami�ci groby rodu po d�bach
rozpoznajesz to czego nie b�dziesz wspomina� pocz�tkiem prawdy
z daremno�ci wstyd tylko przylgn�� do twego j�zyka
wiesz
odleg�o�� narodzenia ale prawda o tym jest ci�gle niesko�czona
nie wr�cisz tam gdzie ziemia poczyna�a ciebie wygna�cem
ziemia � sp�jrz � zd��y�a si� pogr��y� w �agodny zmierzch
z bezmiaru bryzgnie gwiazda wieczorna nad kukurydzami
bosa matka brzemienna skoszona �pi � kt�ry to rok
zmartwychwstaje �anami na pokarm � ziemia ciep�a
tak m�wi� ale kto odczuje ukryty kontekst historii
poza w�asnym cia�em poza