6722
Szczegóły |
Tytuł |
6722 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6722 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6722 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6722 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jacek Be�dowski
Stanowisko dwa be
Autor pisze o sobie:
Jacek Be�dowski, ur. 1968. �onaty, bezpartyjny. Polak, katolik, �odzianin.
Entuzjasta: Tatr, Pall Mall'i i piwa Faxe. Z wykszta�cenia: technik elektronik;
z zawodu: logistyk.
Pisze ma�o i rzadko, cho� jest to jedna z nielicznych rzeczy, kt�re robi� lubi.
Zapis magnetofonowy odnaleziony we wsi Kurowzd�k, miejscu znikni�cia reporter�w
Pierwszego Programu Polskiego Radia, Ryszarda C. i Kazimierza B. Ze wzgl�du na
niecenzuraln� form� niekt�rych s��w, fragmenty zawieraj�ce szczeg�lnie ostre
zwroty zosta�y poddane cenzurze.
- Stanowisko dwa be, wie� Kurowzd�k. Plan pracy, ustalenie przebiegu wydarze� z
dwudziestego �smego lipca bie��cego roku, dotarcie do naocznych �wiadk�w
zdarzenia numer sygnatury dwie�cie siedemdziesi�t pi�� �amane przez rzymskie
trzy, przez es przez ka zet o en o, Kurowzd�k. �wiadek numer jeden Popiel
Stanis�aw, rolnik
- Prosz� opowiedzie� dok�adnie co pan widzia� dwudziestego �smego lipca
bie��cego roku.
- Dwudziestego �smego, znaczy si� we �rod�?
- Tak, to by�a �roda.
- Ano, wysz�em sobie po picie, bo gor�c straszny by� wtedy. Ale od samego rana
mam opowiada�, czy jak to spad�o?
- W sumie, mo�e o samym zaj�ciu.
- �e co?
- No, o tym jak ju� spad�o.
- Aa. No to jak wraca�em z budki i sobie sz�em do domu, to sobie pomy�la�em,
�eby zajrze� do szwagra, czy ju� zrobi� silnik, bo on silnik se naprawia�. Kupi�
Opla, pi�cioletniego, blacha panie w bardzo dobrym stanie, zawieszenie te� w
porz�dku, ale silnik co� mia�, ale szwagier mechanik, to si� nie ba�...
- Ale mo�e bardziej o tym wydarzeniu.
- Aha. No ale w�a�nie do tego zmierzam, bo jakbym do szwagra nie szed�, to bym
poszed� prosto do domu, a tak skr�ci�em na krzy��wce na las. No. I, jak sz�em
ko�o grobli to wtedy w�a�nie spad�o to g�wno z nieba. Prosto w kartofle
Szymczaka.
- A, co temu upadkowi towarzyszy�o? Gdyby m�g� pan opisa�.
- No, panie najpierw to si� zl�k�em. To by�o jak wybuch, albo grom. Mo�na by�o
pomy�le� �e piorun, dawno deszczu nie by�o, ale �adnej chmurki, ani nic.
- Czy towarzyszy�o wybuchowi jakie� inne zjawisko, na przyk�ad b�ysk albo co�
innego?
- No, czy ja wiem? Widno przecie� by�o, bardzo, s�onecznie, samo po�udnie, to ja
wiem czy b�ys�o, czy nie? Mo�e i b�ys�o, ja tam nie wiem. Ale pierdyk�o zdrowo.
- No i co dalej?
- No i nic, a co?
- Co pan zrobi� po upadku?
- Noooooo, polecia�em zobaczy� co si� sta�o. Wszyscy polecieli, nawet szwagier.
- A, co by�o na miejscu, jak ju� pan dobieg�?
- No, dziura galanta panie, lej jak po bombie i to g�wno we �rodku.
- To znaczy co, dok�adnie?
- No, takie ma�e okr�g�e, musowo metalowe i �mierdz�ce jako� tak dziwnie, jak
nie st�d.
- To znaczy mia�o jaki� specyficzny zapach?
- �e co?
- No, �e pachnia�o dziwnie?
- No przecie m�wie �e dziwnie, g�upkowaty jaki� pan czy co?
- Dobrze wr��my do obiektu. Co pan zobaczy�? Prosz� dok�adnie opisa�.
- No, m�wi� �e okr�g�e, metalowe i �mierdz�ce, trzeci raz ju� si� nie b�d�
powtarza�.
- Nie no, w tych warunkach si� nie da pracowa�, mam ju� dosy�. Zwijamy si�
Kaziu.
- Rysiu nie denerwuj si�, spokojnie.
- Co spokojnie, on mnie obra�a, do cholery z tak� robot�. Idziemy.
- Dobrze Rysiu, ju� si� nie denerwuj.
- �wiadek numer dwa Fajfura Zenon, by�y pracownik pegieer, obecnie bezrobotny.
- Dzie� dobry panu, czy mog� zada� panu kilka pyta� dotycz�cych zdarzenia, jakie
mia�o tu miejsce we �rod�, ee to znaczy w �rod� dwudziestego �smego lipca,
chodzi mi kontakt z obc� cywilizacj�. Czy by� pan �wiadkiem tego zdarzenia?
- Znaczy si� te ufoludki co spad�y?
- Tak, w�a�nie o tym chcia�bym z panem porozmawia�.
- A, wy sk�d jeste�ta, milicja czy telewizja?
- Jestem reporterem Polskiego Radia, Ryszard Czerwi�ski, a to jest m�j
wsp�pracownik pan Kazimierz Bubczyk.
- Zenek.
- Bardzo nam mi�o. Prosz� powiedzie�, panie Zenku, czy by� pan naocznym
�wiadkiem l�dowania obcych?
- Co mia�em nie by�? Wszyscy byli. No to by�o tak, jak jeb�o, to panie od razu
si� ock�em i patrze i widze a tam wszystkie ludzie lec� na kartoflisko
Szymczaka, no to ja te�. A tam dziura wielka i takie ma�e g�wno tam le�y, znaczy
si� na dnie dziury i (piiiiiii) z niego okrutnie, ale jaki� miastowy smr�d, bo u
nas inaczej �mierdzi. I z razu nic si� nie dzieje, dopiero tak, no mine�o troch�
jak si� odemk�o i c� si� rusza we �rodku, to my do ty�u ale ono te� si� nie
ruszy, to my z powrotem, a ono si� tylko gapi, to my te�. I nic. Ale Szymczak
w�ciek�y, �e mu w szkod� wlaz�o, pierdut kamieniem. A niech ma zaraza (piiii).
Potem drugim.
- A panowie te� rzucali?
- A bo co?
- Nie nic, tylko pytam.
- Ja tam nic nie wiem.
- Dobrze, a co by�o potem?
- A co mia�o by�? Jak my zacz�li, znaczy si� jak Szymczak zacz��, a na prawie
by� bo po (piiii) mu si� w kartofle (piiiii) to g�wno, to si� zamk�o, znaczy si�
wieko si� zamk�o. No. No i nic.
- A kto zawiadomi� stra�ak�w i posterunek policji?
- A (piiiii) ich tam wie. Ja tam nic nie wiem. Same przyjecha�y. Pewno s�ysza�y
jak jeb�o, a jeb�o panie tak, �e ho ho. G�wno jedno, (piiiiii).
- No i co by�o dalej?
- No nic? A co mia�o by�? My z J�zkiem, kolegom moim jest, stali tak i
pilnowali.
- Czego panowie pilnowali�cie?
- No �eby nie zwia�o, szkoda jest, no nie?
- A jak chcieli�cie to zatrzyma�, gdyby chcia�o ucieka�?
- Normalnie.
- To znaczy jak?
- Eeee ta, czego si� czepia, w ryj chce?
- Nie!, nie, nie... Przepraszam pyta�em tylko, bo to bardzo ciekawe, niech si�
pan nie denerwuje.
- No!
- To, hmm jak policja przyjecha�a, to co by�o dalej?
- A nic. Wyj�y kom�rk� zacz�y dzwoni�.
- A, gdzie dzwonili?
- A, (piiiii) ich tam wie? Chyba po stra�ak�w dzwoni�y. Ale ja tam nic nie wiem.
- I co by�o dalej?
- J�zek! J�zek poczekaj na mnie zara lece tylko z tymi panami pogadam, zajmnij
kolejk�! J�zeeek! Zara ide. Na wymian� masz? Trzy?! Kurna ma�o... Wieta co,
id�ta do Szymczaka on wam reszt� opowie, no nie? No to cze��!
- Rysiu?
- Co?
- Patrz policjant, mo�e by tak z nim, pewnie by� na miejscu zdarzenia, ciekawe,
co oficjalnie wolno im m�wi�?
- Masz racj�, mo�na si� zapyta�.
- Dzie� dobry panu.
- Dobry, dobry.
- Jeste�my z Polskiego Radia i robimy reporta� o zdarzeniach z dwudziestego
�smego lipca, czy m�g�by pan powiedzie� nam kilka s��w w tej sprawie?
- Niby czemu nie.
- Prosz� si� przedstawi�.
- Posterunkowy �wiszcz Zygmunt.
- �wiadek trzeci Zygmunt �wiszcz posterunkowy. Prosz� m�wi�.
- W czasie prowadzenia czynno�ci stwierdzili�my, �e telefon dzwoni to go
odebrali�my i dowiedzieli�my si� �e w polu, znaczy si� na polu Szymczaka c�
jest.
- A, kto powiadomi� policj�, bo nie mo�emy tego ustali�?
- To by� anonimowy rozm�wca.
- Kusmity same do niego dzwuni�y! Hehehehe.
- Cicho, stul pysk zasra�cu.
- Kto to taki?
- Miejscowy g�upek. Nie warto si� nim przejmowa�.
- Rozumiem. Co by�o dalej?
- Dalej w toku prowadzenia czynno�ci, stwierdzili�my, �e udamy si� na pole
wskazanego radiowozem i wsiedli�my i pojechali�my, ale cz�� drogi trzeba by�o
przeby� pieszo przez wspomniany zagon kartofli, no i w czasie i��cia przez zagon
zaobserwowali�my niespotykane dot�d znikni�cie wszystkich stonek z kartofli. A
to si� nie zdarza, i odnotowa�em to w raporcie.
- Niebo��tka �od smrodu �uciek�y bo glinom zalecia�o, hehehehehe.
- Stul pysk gnido bo jak...! Poszed� st�d! Ju� ci� tu niema.
- Tak, tak, nie zwracajmy na niego uwagi to si� mo�e odczepi, prosz� dalej.
- Poszed� st�d!.... . No, to w czasie dokonywanej obserwacji, stwierdzili�my
niedu�y obiekt, metalowy z poruszaj�c� si� we �rodku istot� ma�ych rozmiar�w. W
celu zabezpieczenia obiekta... obiektu, nakaza�em zebranym odst�pi� od
powzi�tego zamiaru tego, no... no i wyda�em rozkaz utworzenia kordonu
bezpiecze�stwa, wyznaczaj�c granic� kordonu wzd�u� granicy zagonu. Nast�pnie w
toku prac przygotowawczych wezwa�em posi�ki z powiatu oraz jednostk�
specjalistyczn� stra�y po�arnej na wypadek nieoczekiwanych okoliczno�ci
zwi�zanych z ustalaniem to�samo�ci obiektu.
- Bo� si� zestracha�, hehehehe.
- Poszed�, m�wi�, p�kim dobry.
- G�wno mi zrobisz hehehehe.
- O jakim zamiarze zebranych pan m�wi?
- Dla dobra �ledztwa nie mog� ujawni� szczeg��w.
- Rozumiem. Prosz� kontynuowa�.
- Tak wi�c, po utworzeniu kordonu bezpiecze�stwa i po przyjechaniu posi�k�w oraz
jednostki stra�y przyst�pili�my do ustalania to�samo�ci obiektu, okaza�o
si�.....
- Ze to jego brat, hhhehehehe, bo tak samo �mierdzio�, hehehehhehe.
- Najlepiej nie zwraca� uwagi, niech pan kontynuuje... Niech pan nie rzuca
kamieniem!!! Jeszcze go pan trafi... O Bo�e! Dosta�...
- �o Jezuuuu .......
- Ale oberwa�!
- Po to rzucam �eby oberwa�, na chwile b�dzie spok�j, �mierdz�cy gn�j, b�dzie
mnie denerwowa�....
- Tak, �enuj�ce, ale trudno. Wr��my do tematu, co by�o potem.
- W trakcie czynno�ci przygotowawczych ustalili�my, �e obiekt nie jest
miejscowy, tylko obcego pochodzenia, ma konstrukcj� op�ywow� i
najprawdopodobniej jest lataj�cy. Po g��boko�ci leja... leju.. eeee... znaczy
si� dziury, znaczy si� leja, no. Musia� spadn��.... eee... no, zlecie� z du�ej
wysoko�ci i wbi� si� w ziemi�...
- Ty (piiiii), spale ci k�omisariat zobacys. Ty (piiiiiii)!
- Zabije (piiiiiiii)!
- Panie posterunkowy niech pan nie biegnie za nim!. Niech pan nie strzela!
Trach! Trach!
- Rany boskie co tu si� wyprawia, Kaziu ..... O rany! Upad�! Dosta�?
- Nie wiem... Wstaje... Chyba dosta�.
- Dawaj Kaziu, musz� mie� ten materia�.
Trach! Trach!
- Jak w Bo�ni! Kaziu nie mam sygna�u! Kabel!!! Za wolno biegniesz! Dawaj! Dawaj!
- Cholera, ja mam pi��dziesi�t dwa lata, czego ty ode mnie chcesz!
- Musz� mie� to na ta�mie! Materia� �ycia... Wspania�y jest ten g�upek. Zobacz
jak biegnie.
- Rysiu, ju� nie mog�. Nie p�d� tak szybko.
Trach! Trach!
- ... zabije ci� (piiiii)....
- Pomocy!!!! Ludzie! Ratunku!!!!
Trach! Trach! Trach!
- Rysiu! Ze stodo�y wal�!
- Do kogo?!
- Nie wiem. Cholera do nas, kryj si�!
- Kabel, (piiiiii) ma�! Kabellll! Urwa� si� kabel?
- Nie, nie urwa�! Gdzie ty jeste�?
- Za studni�! Za studni� Rysiu, tu jestem.
Trach! Trach! Trach! Trach!
- Kaziu ca�a wie� strzela!
- Jezu! Wojna. Rysiu nie wychylaj si�, bo ci� trafi�.
- Co nie wychylaj?! Musz� zobaczy�.
Trach! Trach!
Buum!
- W mord�! Granatami ju� rzucaj�. Dzia�a? Nie mam sygna�u... o ju� jest,
nagrywaj... Co� niesamowitego! Jeste�my w centrum strzelaniny! Kule �wiszcz� w
uszach! Wybuchy granat�w! Naprawd� dramatyczna sytuacja. Trudno si� zorientowa�,
sk�d nadleci �miertelny pocisk. Pr�buj� co� wypatrzy� z naszej kryj�wki, ale
wybuch granatu wzbi� straszne tumany kurzu. Widz�.....
Buum!
Trach! Trach!
- .... widz� biegn�cego posterunkowego. Ma ch�op kondycj�, nie ma co!
Kilkadziesi�t metr�w przed nim umyka sprawca zamieszania. Nie widz� dok�adnie,
czy jest ranny, ale biegnie co tchu w stron� lasu! Pomimo znacznego oddalenia od
zabudowa� �ciganego i po�cigu wrzawa we wsi nie ustaje....
Trach! Trach!
- ....strza�y na oko�o.....
Buum!
- ...... ci�nie si� pytanie kto z kim walczy i do kogo strzela, i sk�d tyle
broni w ka�dej cha�upie?! Widz� strzelc�w na dachach i w oknach.......
Trach! Trach!
- ...... tylko z tego bia�ego domu nikt nie strzela....
- Mo�e jeszcze nie wr�cili do domu? Jak my�lisz Rysiu?
- ...d�wi�kowiec podpowiada mi, �e najwidoczniej nikogo nie ma w domu... Ale do
kogo strzelaj�? ...
Trach!
- Rysiu, ja my�l� �e oni strzelaj� w nasz� studni�?
- Eee tam niemo�liwe!
Trach! Brzd�k!
- O! Jezu! Rysiu spadajmy! Prosz� ci�.
- Faktycznie kule trafiaj� blisko nas. Prosz� pa�stwa! To jest relacja na �ywo!
- Rysiu! Jakie na �ywo? Co ty gadasz przecie� my to nagrywamy na ta�m�.
- Niewa�ne! Ale pi�knie �mierdzi prochem.
Trach!
- Wycofujemy si�, Kaziu! Ale nie roz��czamy... Do chlewika! Chodu!
(piiiiiiiiii)! Co za (piiiiiii) zamkn�� na k��dk�?!
- Za stodo��!
Trach! Brzd�k!
- Padnij! .... czo�gamy si� Kaziu... czo�gaj si�, co jest Kaziu nie gi� mi
tutaj... o mamo.....
- �yj�, ale jestem ranny, Rysiu wezwij pomoc.... prosz� ci� Rysiek nie daj mi tu
zdechn��.....
- Trzymaj si�, Kaziu. Ju� dzwoni�!
Klik,klik,klik,klik.....
- Pogotowie? Mam rannego... jak to z czego dzwoni�, z telefonu..... Co?! M�j
numer? M�j numer 0501 587 870 .... tak kom�rkowy... �e co? Ranny, tak .. w co,
nie s�ysz�. w biodro... co?... postrzelony ..eee ...co? Jak to kto? Nie wiem,
jest strzelanina ..... krwawi .... gdzie? .... wie� Kurowzd�k, obok jakiej�
stodo�y .... A sk�d ja mam wiedzie� czyja to stodo�a! ....Jakie brednie?....
Buum!
- .....durna pa�o tu strzelaj� a m�j kolega si� zaraz wykrwawi na �mier� i TY
SUKO B�DZIESZ ZA TO ODPOWIEDZIALNA,... co spier....?
Klik....
- Roz��czy�a si� suka. Zaraz, Kaziu trzymaj si�, zaraz �ci�gn� pomoc...
- Trzymam si� Rysiu, trzymam. Dowal im ode mnie....
- Co!? Tak, Kaziu. Na pewno! Trzymaj si�, nie mdlej... a mo�e i dobrze.. ju�
dzwoni� ....
Klik,klik.klik,klik....
- ...jest .... Jolka, s�uchaj! Straszna awantura! Przy�lij mi pomoc. Kaziu jest
ranny... co? Tak, powa�nie .... aha jeste�my w Kurowzd�ku, strzelanina na ca�ego
..... aha przy�lij wszystkich, kogokolwiek.... wojsko, policj�, pogotowie ...
co? tak dzwoni�em, nie uwierzyli. Ratuj nas, Jolka, bo zaraz zginiemy.... no
czekam ....co? ko�o stodo�y, no ja wiem? bia�a, du�a, na dachu gonty ... ja
wiem, �e wszystkie takie same ....co? Tak czekamy.
Klik.
- Kaziu! Kazik! Ocknij si�. Ju� jad� po nas, trzymaj si� ch�opie. Ta rana nie
wygl�da tak strasznie. Zawsze na pocz�tku mocno krwawi.
- Tak?
- Jasne, nic si� nie b�j. Zaraz b�dzie pomoc. Cholera! Ale ci zazdroszcz�.
- Czego, Rysiu? Cholernie boli.
- Kaziu, b�dziesz s�awny. Ranny w czasie wype�niania obowi�zk�w reporterskich.
Pi�kna sprawa.
- Ja tam sobie nie zazdroszcz�.
Trach! Trach! Brzd�k!
- Ju� chyba z ton� amunicji wystrzelali, sk�d oni tyle tego maj�?.
Fur, fur, fur.......
- Kaziu jest helikopter. Ewakuujemy si�. Ale jatka.
- Umar�em?
- Nie, to nasi. Odsiecz przyjecha�a. Przylecia�a chcia�em powiedzie�.
(piiiiiiii)! Co to jest?
To nie jest helikop... ... ... ... ... .... .. .. .. .... .... .... . .... ....
.... .
................................................................................
................................................. .
Koniec zapisu.
Ryszarda C. i Kazimierza B. nigdy nie odnaleziono.