Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6642 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
WYZNANIA
EDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL
MAIL:
[email protected]
MMII �
�WI�TY AUGUSTYN
KSI�GA PIERWSZA
1. Jak�e wielki jeste�, Panie. Jak�e godzien, by Ci� s�a-
wi�. Wspania�a Twoja moc. M�dro�ci Twojej nikt nie
zmierzy. Pragnie Ci� s�awi� cz�owiek, cz�steczka tego, co
stworzy�e�. On d�wiga sw� �mierteln� dol�, �wiadectwo
grzechu, znak wyra�ny, �e pysznym si� sprzeciwiasz, Bo�e.
A jednak s�awi� Ciebie pragnie ta cz�stka �wiata, kt�ry�
stworzy�. Ty sprawiasz sam, �e s�awi� Ci� jest b�ogo.
Stworzy�e� nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I nie-
spokojne jest serce nasze, dop�ki w Tobie nie spocznie.
Ale daj pozna�, Panie � niech�e to wreszcie zrozu-
miem � czy najpierw cz�owiek ma Ciebie wzywa�, czy
s�awi�?
I czy w og�le mo�na Ci� wzywa�, zanim si� Ciebie
pozna?
Bo jak�e to? Czy mo�na wzywa� nie znaj�c Ciebie?
Przecie� m�g�by wtedy cz�owiek, myl�c si�, co� innego
przyzywa�! Lecz mo�e trzeba Ciebie wo�a� na pomoc, �e-
by Ci� pozna�? Ale jak�e b�d� wzywa� Tego, w kt�rego
jeszcze nie uwierzyli? Jak uwierz�, p�ki ich kto� nie pou-
czy? l
S�awi� b�d� Pana ci, kt�rzy Go szukaj�. Szukaj�c bo-
wiem, znajd� Go, a znajduj�c � b�d� Go s�awi�.
1 Por. Rz 10, 14. Wyznania zawieraj� bardzo wiele cytat�w
z Pisma �wi�tego � albo quasi-cytat�w � o r�nym stopniu
wierno�ci. Odtwarzaj�c je t�umacz stara� si� by� jak najbli�-
szy wersji przyj�tej w ka�dym wypadku przez autora i bar-
wie jego stylu. W takiej mierze, w jakiej to by�o mo�liwe
przy tym za�o�eniu, stara� si� te� nawi�zywa� do dw�ch pol- Niech�e szukam, wzywaj�c Ciebie, Panie! Niech Ci�
wzywam, wierz�c w Ciebie. Bo ju� nas pouczono o Tobie.
Wzywa Ci�, Panie, wiara, kt�r� mnie obdarzy�e�. Natchn�-
�e� mnie t� wiar� przez cz�owiecze�stwo Syna Twego i
przez s�u�b� cz�owieka, kt�ry mnie pouczy�.
2. Ale czy mog� Go wzywa�? On przecie� Bogiem jest
i Panem moim! Wzywaj�c, w istocie prosz� o to, by przy-
szed� do mnie. A czy jest we mnie takie miejsce, do kt�-
rego m�g�by B�g m�j przyj��? On, kt�ry niebo i ziemi�
stworzy�! Czy w og�le, Bo�e m�j, jest we mnie cokolwiek,
co mog�oby Ci� ogarn��? Czy ca�e niebo i ziemia, kt�re
stworzy�e� i w kt�rych mnie stworzy�e�, ogarniaj� Ciebie?
A mo�e dlatego, �e bez Ciebie nic by nie istnia�o, wszyst-
ko, co istnieje, zawiera Ciebie? Mo�e dotyczy to i mnie,
gdy prosz�, �eby� przyszed� do mnie... Bo zupe�nie nie by-
�oby mnie, gdyby Ciebie we mnie nie by�o! Jeszcze nie
jestem w otch�ani, a Ty jeste� i tam; cho�bym zst�pi� do
otch�ani, tam jeste�. Nie by�oby mnie, Bo�e m�j, zupe�nie
by mnie nie by�o, gdyby Ciebie we mnie nie by�o. A mo-
�e raczej nie by�oby mnie, gdybym nie istnia� w Tobie, z
kt�rego wszystko, przez kt�rego wszystko, w kt�rym wszyst-
ko? 2 Tak, Panie, tak to w�a�nie jest. Dok�d�e wi�c mam
Ciebie wzywa�, skoro sam jestem w Tobie? Sk�d mia�by�
przyby� do mnie? Gdzie� mia�bym stan�� poza niebem
i ziemi�, aby tam przyszed� do mnie B�g m�j, kt�ry rzek�:
Niebo i ziemi� nape�niam...3
2
3
skich tradycyjnych ju� tekst�w biblijnych za kt�re uwa�a
przek�ady ks. Jakuba Wujka i ks. Eugeniusza D�browskiego.
Nie wszystkie cytaty s� w przypisach wskazywane. Aby nie
obci��a� przek�adu Wyzna� zbyt wieloma przypisami, powstrzy-
mano si� na przyk�ad od wskazywania wielu cytat�w czy quasi-
-cytat�w z Ksi�gi Psalm�w. Cytaty te s� nieraz organiczn�
cz�ci� tekstu samego Augustyna. Rzecz polega na tym, �e
Augustyn my�li frazami biblijnymi.
Por. Rz 11, 36.
Por. Jr 23, 24. 3. Lecz skoro Ty nape�niasz niebo i ziemi�, czy one Ciebie
ogarniaj�? Czy jeszcze zostaje ta reszta, kt�rej ogar-
n�� ju� nie mog�? A gdzie wylewasz to, co z Ciebie zosta-
je po nape�nieniu nieba i ziemi? Mo�e wcale nie trzeba�
�eby cokolwiek zawiera�o Ciebie, kt�ry wszystko zawie-
rasz? To bowiem, co nape�niasz, nape�niasz ju� przez to.
samo, �e to w sobie zawierasz. Naczynia, pe�ne Ciebie,
unieruchomi� Ci� nie mog�. Gdy si� rozpadaj�, Ty si� nie
rozlewasz. A gdy rozlewasz si� na nas, nie spadasz, lecz
nas podnosisz. Nie rozpraszasz si�, lecz nas gromadzisz.
Ale nape�niaj�c wszystko, czy ca�ym sob� wszystko na-
pe�niasz? Czy te�, nie mog�c Ciebie ogarn�� ca�ego, wszyst-
kie rzeczy obejmuj� tylko cz�� Ciebie? I czy wszystkie
t� sam� cz��? Czy poszczeg�lne rzeczy � poszczeg�lne
cz�ci, wi�ksze rzeczy � wi�ksze, mniejsze rzeczy �
mniejsze cz�ci? Czy jednak jest w Tobie cz�� wi�ksza,
cz�� mniejsza? Czy raczej na ka�dym miejscu jeste� ca�y,
a �adna rzecz Ciebie ca�ego nie ogarnia?
4. Czym�e wi�c jeste�, Bo�e m�j? Tylko do Ciebie wo-
�am, Pana Boga! Bo kt� jest Bogiem opr�cz Pana? Jaki�
jest B�g opr�cz Boga naszego?
O najwy�szy, najlepszy, najmo�niejszy, bezgranicznie-
wszechmocny, najbardziej mi�osierny i najsprawiedliwszy,
najg��biej ukryty i najbardziej obecny, najpi�kniejszy
i najsilniejszy, zawsze istniej�cy a niepoj�ty! Niezmienny
jeste�, a przemieniasz wszystko, nigdy nie nowy, nigdy nie
stary, wszystko odnawiasz, a do staro�ci wiedziesz pysz-
nych, gdy oni o tym nie wiedz�. Zawsze dzia�asz, zawsze
trwasz w spoczynku, gromadzisz, a niczego nie potrze-
bujesz. Podtrzymujesz, nape�niasz, os�aniasz. Wszystko-
stwarzasz, karmisz, prowadzisz ku doskona�o�ci. Szukasz,
a niczego Ci nie brakuje.
Kochasz, a nie spalasz si�; troszczysz si�, a nie l�kasz;
�a�ujesz, a nie bolejesz; gniewasz si�, a spokojny jeste�;
dzie�a zmieniasz, a nie zmieniasz zamys�u; przygarniasz, co napotkasz, chocia� nigdy tego nie utraci�e�. Nigdy nie je-
ste� ubogi, a radujesz si� zyskiem. Nigdy si� nie �akomisz,
a ��dasz pomno�enia tego, co da�e�. Daje si� Tobie ponad
obowi�zek, aby� Ty by� d�u�nikiem � a kt� z nas ma co-
kolwiek, co nie by�oby Twoje? Oddajesz d�ugi, nic winien
nie b�d�c. D�ugi darowujesz, nic nie trac�c.
C� ja tu m�wi�, Bo�e m�j, �ycie, s�odyczy mego �ycia
�wi�ta! I c� w�a�ciwie m�wi� ci wszyscy, kt�rzy o Tobie
m�wi� usi�uj�! Lecz biada, je�li si� o Tobie milczy! Cho�-
by najwi�cej wtedy m�wi� cz�owiek, niemow� jest.
5. O, kt� mi da spoczynek w Tobie? Kto sprawi, �e
wnikniesz w serce moje, �e je upoisz? Niechbym zapomnia�
o niedolach moich i tak przycisn�� do piersi jedyne moje
dobro, Ciebie...
Czym�e Ty jeste� dla mnie? O, sprawi� racz, �ebym to
umia� wyrazi�. I czym dla Ciebie jestem ja, �e ��dasz,
abym Ciebie kocha�, a je�li nie chc�, gniewasz si� na mnie,
grozisz wielkimi nieszcz�ciami? Czy� ma�ym nieszcz�ciem
by�oby samo to, �e nie kocha�bym Ciebie? Ach, Panie Bo-
�e m�j, ulituj si� nade mn� i objaw mi, czym jeste� dla
mnie. Powiedz duszy mojej: �Zbawieniem twoim jestem".
Tak powiedz, abym us�ysza�. Czeka na Tw�j g�os dusza
moja, przem�w do niej, powiedz duszy mojej: �Zbawie-
niem twoim jestem". Pobiegn� za tym g�osem, pochwyc�
Ciebie, Panie! Nie odwracaj twarzy ode mnie. Umar�bym,
aby nie umrze�. Aby t� twarz zobaczy�!...
Ciasna to chatka � dusza moja. Przychodz�c, zechciej
j� rozszerzy�. Wali si� w gruzy � chciej j� pod�wign��.
I wiem te�, Panie, �e jest w niej niejedno, co b�dzie razi�
Twoje oczy. Lecz kt� j� oczy�ci? Do kog� opr�cz Ciebie
wo�a� mam? �Ze skrytych oczy�� mnie wyst�pk�w, Panie,
i uchro� s�ug� Twego od obcych."4 Wierz�, dlatego te�
m�wi� � Ty wiesz, Panie. Czy� nie oskar�y�em siebie o
4 Ps 18, 13�14 (numeracja psalm�w wed�ug Wulgaty). wyst�pki przed obliczem Twoim, Bo�e m�j? A ty odpu�ci-
�e� bezbo�no�� serca mego. Nie b�d� si� prawowa� z To-
b��z Tob�, kt�ry� Prawd� jest. Nie chc� te� karmi� si�
z�udzeniami, aby nieprawo�� moja nie k�ama�a samej so-
bie. Nie prawuj� si� wi�c z Tob�. Bo dobrze wiem: je�li
na nieprawo�ci b�dziesz patrzy�, Panie, o, Panie, kt� si�
ostoi?
6. Ale chocia� jestem tylko prochem i popio�em, pozw�l
mi przem�wi� do mi�osierdzia Twego. Pozw�l mi m�wi�,
bo oto jest przede mn� mi�osierdzie Twoje, a nie jaki�
cz�owiek, kt�ry by mnie wy�mia�. Mo�e i Ty szydzisz ze
mnie, ale przecie� w ko�cu nade mn� si� ulitujesz.5
O czym�e b�d� m�wi�, Panie? Czy� nie o tym w�a�nie,
�e nie wiem, sk�d tu przyby�em, do tego �ycia, kt�re ku
�mierci biegnie? Czy mo�e do tej �mierci, kt�ra ku �yciu
wiedzie? Czeka�y tu na mnie wszystkie pociechy, jakie za-
pewnia Twoje mi�osierdzie. Opowiedzieli mi o tym ojciec
i matka, z kt�rego i w kt�rej ukszta�towa�e� mnie w cza-
sie; bo sam tego okresu nie pami�tam. By�a to najpierw
s�odycz mleka. To nie matka moja ani mamki nape�nia�y
sobie piersi, lecz Ty, Panie, przez nie dawa�e� mi pokarm,
jaki przeznaczy�e� dla niemowl�t. Udziela�e� bogactw, ja-
kich nie odmawiasz nawet najni�szym cz�ciom Twego
stworzenia. Ty� tak�e sprawia�, �e nie chcia�em wi�cej, ni�
dawa�e�, i �e moje karmicielki chcia�y mnie obdarzy� tym,
czego im udziela�e�. Kochaj�c mnie zgodnie z Twoim po-
stanowieniem, ch�tnie dawa�y mi to, co od Ciebie mia�y
w obfito�ci. Im tak�e wychodzi�o na dobre, co mnie przy-
nosi�o po�ytek � po�ytek, kt�ry nie by� z nich, lecz tylko
przez nie. Bo z Ciebie, Bo�e, s� wszystkie dobra; z Boga
mojego � moje ocalenie. Zrozumia�em to p�niej; wo�aj�
o tym wszystkie wielkie dary, jakich udzielasz i duszy, i
cia�u. W niemowl�ctwie umia�em tylko ssa�, a potem u-
5 Por. Jr 12, 15. tuli� si� w b�ogim spokoju nasycenia, p�aka� za�, kiedy
cia�u co� dolega�o. Niczego wi�cej wtedy nie umia�em.
Po pewnym czasie zacz��em si� u�miecha�, najpierw
przez sen, potem te� na jawie. Tak mi przynajmniej opo-
wiedziano p�niej. Wierz�, bo widz� to u innych dzieci;
sam swego niemowl�ctwa oczywi�cie nie pami�tam.
Stopniowo te� u�wiadamia�em sobie, gdzie si� znajduj�,
i usi�owa�em wyra�a� moje �yczenia wobec ludzi, kt�rzy
mogli je spe�nia�. Nie udawa�o mi si� to, gdy� pragnienia
te by�y we mnie, a ludzie przebywali w �wiecie zewn�trz-
nym i nie mieli takiego zmys�u, kt�rym zdo�aliby wnikn��
do wn�trza mojej duszy. Miota�em si� i krzycza�em, aby
nielicznymi znakami, jakie potrafi�em dawa�, wreszcie
przejawi� �yczenia; ale znaki te nie by�y podobne do tego,
co mia�y na�ladowa�. Gdy nie spe�niano mojej woli � czy
to dlatego, �e jej nie rozumiano, czy te� �e domaga�em si�
czego�, co mog�oby mi zaszkodzi� � z�o�ci�em si�, �e star-
si ode mnie nie chc� mi by� pos�uszni i �e ludzie wolni
nie chc� s�u�y� mi jak niewolnicy. P�aczem na nich si�
m�ci�em. Takie zachowanie mog�em potem obserwowa� u
dzieci; one, nic nie wiedz�c, pouczy�y mnie, jaki by�em
w niemowl�ctwie, w znacznie wi�kszej mierze, ni� mogli
to uczyni� wyposa�eni w wiedz� ludzie, kt�rzy mnie wy-
chowali.
To dzieci�stwo moje dawno ju� umar�o, a ja �yj�. Ty
za�, Panie, �yjesz zawsze i nigdy w Tobie nic nie umiera.
Przed pocz�tkami wiek�w, przed wszystkim, o czym mo�-
na powiedzie�, �e si� sta�o wcze�niej � Ty jeste�. I Bo-
giem jeste�, Panem wszystkiego, co stworzy�e�. W Tobie
istniej� przyczyny wszystkiego, co niesta�e, trwaj� nie-
zmienne podstawy wszystkich rzeczy zmiennych, �yj�
wieczne uzasadnienia wszystkiego, co nieobliczalne i co
przemija w czasie. Ulituj si�, Panie, nade mn� biednym;
racz mnie o�wieci�. Czy niemowl�ctwo nast�pi�o u mnie
po jakim� okresie ju� umar�ym? Czy tym poprzednim
okresem by� czas, gdy przebywa�em w �onie matki? I o tym nieco si� dowiedzia�em; widz� te� przecie� kobiety w
ci��y.
A jeszcze przed tym okresem, jeszcze wcze�niej? Panie
m�j, Panie umi�owany! Czy by�em ju� gdziekolwiek? Czy
by�em � ju� wtedy � kim�? Nikt mi nie mo�e powiedzie�
o tym � ani ojciec, ani matka, ani do�wiadczenie innych
ludzi, ani w�asna pami��. Mo�e teraz, kiedy tak si� dopy-
tuj�, Ty si� u�miechasz... Bo pewnie ��dasz, abym chwali�
Ciebie i wielbi� za to, o czym wiem. Wielbi� Ci�, Panie
nieba i ziemi, dzi�kuj�c Ci za pocz�tki moje i niemowl�-
ctwo. Okres�w tych nie pami�tam. Ale pozwoli�e�, aby
cz�owiek wiele o sobie samym m�g� wnioskowa�, kiedy si�
innym dzieciom przypatruje; a i u kobiet nieco si� rozpyta.
Istnia�em wi�c. �y�em. I ju� pod koniec niemowl�ctwa
szuka�em znak�w, kt�rymi m�g�bym uczucia moje oznaj-
mi� innym. Sk�d�e to, je�li nie od Ciebie, Panie, mog�aby
pochodzi� taka istota? Czy� potrafi�by kto� samego siebie
ukszta�towa�? Czy istnieje jaki� sk�din�d biegn�cy kana�,
przez kt�ry dociera do nas istnienie i �ycie? Nie! To Ty
stwarzasz nas, Panie, Ty, w kt�rym nie ma r�nicy mi�dzy
istnieniem a �yciem. Bo w najwy�szym stopniu istnie� i w
najwy�szym stopniu �y� � to jest to samo. Niesko�czony
jeste� i nie zmieniasz si�. Nie przemija w Tobie dzie� dzi-
siejszy, a jednak przemija w Tobie, bo r�wnie� takie zja-
wiska wszystkie w Tobie istniej�. Nie znalaz�by dr�g prze-
mijania, gdyby� Ty owych zjawisk w sobie nie zawiera�.
Ale poniewa� lata Twoje nie ustan�, dniem dzisiejszym
s� Twoje lata. Ile� to dni naszych, ile� dni naszych przod-
k�w przep�yn�o ju� przez Tw�j dzie� dzisiejszy. Z niego
zaczerpn�y miar� trwania i samo swoje istnienie, a to sa-
mo czerpa� z niego b�d� wszystkie dni, kt�re jeszcze na-
dejd�. A Ty jeste� zawsze ten sam. Wszystko, co jutrzejsze
i jeszcze p�niejsze, wszystko wczorajsze i jeszcze daw-
niejsze dzi� uczynisz, dzi� uczyni�e�. Jak�e to poj�� mog�?
Je�li si� nie umie tego poj��, trzeba samym pytaniem si�
radowa�. Lepiej jest bowiem znale�� Ciebie, cho�by si� nie znalaz�o odpowiedzi, ni� by�oby � znale�� odpowied�,
a Ciebie nie odnale��.
7. Ulituj si�, Bo�e! Jak�e straszne s� grzechy ludzi.
Gdy cz�owiek tak wo�a, pochylasz si� nad nim mi�osier-
nie. Stworzy�e� go bowiem, a grzechu w nim nie stworzy-
�e�.
Kto mi przypomni grzechy, jakie pope�ni�em w niemo-
wl�ctwie? Wobec Ciebie wolny od grzechu nie jest nikt,
nawet dziecko, kt�re zaledwie jeden dzie� prze�y�o na
ziemi. Kto wi�c mi przypomni? Mo�e ka�de z tych male�-
kich dzieci, w kt�rych dostrzegam to, czego o samym sobie
nie pami�tam?
Czym grzeszy�em w�wczas? Czy tym, �e p�acz�c wyry-
wa�em si� do karmi�cej mnie piersi? Gdybym dzi� tak
�akomie si� rwa� ju� nie do piersi, lecz do pokarmu sto-
sownego dla moich lat, wy�miano by mnie i udzielono mi
s�usznej nagany. Post�powa�em wi�c w spos�b zas�uguj�-
cy na nagan�. Ale poniewa� nie by�em zdolny do jej zro-
zumienia, ani zwyczaj, ani prawo nie pozwala�y jej udzie-
la�. Takich cech wyzbywamy si� z up�ywem lat. A nigdy
nie widzia�em, �eby rozs�dny cz�owiek, robi�c porz�dki,
wyrzuca� rzeczy cenne. Wi�c i wtedy post�powanie takie
nie by�o dobre � to wymuszanie p�aczem nawet rzeczy
szkodliwych, z�oszczenie si� tak za�arte na ludzi wolnych,
�e nie chc� by� niewolnikami, na doros�ych, na w�asnych
rodzic�w i innych ludzi rozumnych, �e nie s� pos�uszni na
ka�de skinienie. Gorzej jeszcze � te pr�by, w miar� dzie-
ci�cych si�, bicia doros�ych za to, �e nie spe�niaj� rozka-
z�w, wtedy gdy ich spe�nienie przynios�oby dziecku szko-
d�. Niewinno�� niemowl�t polega na s�abo�ci cia�a, a nie
na niewinno�ci duszy. Na w�asne oczy widzia�em zazdro��
ma�ego dziecka: jeszcze nie umia�o m�wi�, a poblad�e ze
z�o�ci spogl�da�o wrogo na swego mlecznego brata.
Przecie� wszyscy o tym wiedz�! Matki i piastunki powia-
daj�, �e potrafi� st�umi� takie wady. Jakim sposobem �
nie wiem. Ale czy mo�na by upatrywa� przejaw niewinno-
�ci w tym, �e wobec obfitego i a� nadmiernego �r�d�a mle-
ka nie znosi si� obok siebie innej istoty, tak�e w najwy�-
szym stopniu potrzebuj�cej opieki i �ywi�cej si� tylko
tym jednym pokarmem? Traktujemy te rzeczy lekko nie
dlatego, jakoby chodzi�o o sprawy nieistotne, b�ahe, lecz
dlatego, �e si� z nich wyrasta. Nie s� to rzeczy b�ahe. Tru-
dno jest na takie zjawiska patrze� spokojnie wtedy, gdy
si� przejawiaj� u kogokolwiek, kto ju� nie jest dzieckiem.
O Panie Bo�e m�j, to Ty mi da�e� jako dziecku �ycie
i cia�o. Ty obdarzy�e� cia�o zmys�ami, wyposa�y�e� je w
cz�onki i nada�e� mu w�a�ciwe proporcje. I wszczepi�e� w
to cia�o instynkty s�u��ce jego sprawno�ci i bezpiecze�-
stwu. Ka�esz mi za to chwali� i wielbi� Ci�, i pie�ni� s�a-
wi� imi� Twe, najwy�szy Panie. Cho�by� niczego wi�cej
ponad to nie uczyni�, ju� by�by� Bogiem wszechmocnym.
i dobrym. Nikt bowiem inny nie m�g�by tego dokona�, Ty
jeden tylko, od kt�rego pochodzi wszelka miara, o Naj-
pi�kniejszy, kt�ry kszta�tujesz wszystko i prawem swoim
wszystko porz�dkujesz.
Ten w moim �yciu okres, kt�rego nie pami�tam i o kt�-
rym musz� dowiadywa� si� od innych, jak te� opiera� si�
na obserwacji niemowl�t � co zreszt� daje wiedz� dosy�
pewn� � z przykro�ci� doliczam do czasu, jaki prze�y�em
w tym �wiecie doczesnym. Pod wzgl�dem g�sto�ci mroku
zapomnienia okres ten jest r�wny poprzedniemu, przeby-
temu w �onie matki. Skoro za� w nieprawo�ci zosta�em po-
cz�ty i w grzechach nosi�a mnie w �onie matka 6, to gdzie�,
Bo�e m�j, gdzie i kiedy ja, Tw�j s�uga, by�em niewinny?
Ale ju� tamten czas porzucam. Bo c� mnie jeszcze mo-
�e z nim wi�za�, skoro nie dostrzegam �adnych jego �la-
d�w?
8. Czy to ja przeszed�em z niemowl�ctwa do ch�opi�ctwa,
9 Por. Ps 50, 7.
czy raczej ono do mnie zawita�o, nast�puj�c po niemowl�-
ctwie? Lecz niemowl�ctwo przecie� nie odesz�o... Bo gdzie�
by mia�o p�j��? Do�� jednak, �e ju� go nie by�o.
Nie by�em niemowl�ciem. Gada�em. By�em ju� ch�op-
cem.
To ju� pami�tam. Potem zrozumia�em, w jaki spos�b na-
uczy�em si� m�wi�. Doro�li nie uczyli mnie poszczeg�lnych
s��w w takiej okre�lonej kolejno�ci, jak p�niej uczyli li-
ter. To by�o tak, �e ja sam dzi�ki rozumowi, jakim obda-
rzy�e� mnie, Panie, usi�owa�em j�kami, najr�niejszymi
d�wi�kami, gestami wyrazi� moje uczucia, aby spe�niano
moj� wol�; nie udawa�o si� wyrazi� wszystkiego ani wy-
razi� tego wobec wszystkich, do kt�rych si� zwraca�em.
Zachowywa�em w pami�ci d�wi�k, jakim oni dan� rzecz
nazywali, i gdy widzia�em, �e pod wp�ywem takiego d�wi�-
ku poruszaj� si� w pewnym kierunku, pojmowa�em, �e
nazywaj� dan� rzecz tym w�a�nie d�wi�kiem, kt�ry wypo-
wiadaj� wtedy, kiedy chc� na ni� wskaza�.
T� ich intencj� poznawa�em z ruch�w cia�a, z czego�, co
jest jakby naturaln� mow� wszystkich ludzi, wszystkich
lud�w, polegaj�c� na wyrazie twarzy, poruszeniach oczu,
na r�nych gestach, jak te� na samym brzmieniu g�osu,
kt�re ujawnia nastawienie wewn�trzne cz�owieka w pro�-
bach, stwierdzeniach, odmowach i poleceniach. Stopniowo
rozpoznawa�em, jakie rzeczy oznaczane s� s�owami, kt�re
si� cz�sto pojawia�y w okre�lonych miejscach r�nych
zda�, a opanowawszy wymow� tych s��w, wyra�a�em za
ich pomoc� w�asne �yczenia. Odt�d mog�em wymienia�
znaki �ycze� z lud�mi, po�r�d kt�rych �y�em.
Tak� to drog� wszed�em g��biej w burzliwe �ycie ludz-
kiej spo�eczno�ci, zale�ny od w�adzy rodzic�w i innych do-
ros�ych.
9. Bo�e m�j, ile ja si� tam nacierpia�em, ile znios�em po-
niewierania, gdy nakazywano mi pos�usze�stwo wobec wy-
chowawc�w, kt�rzy zach�cali mnie do kariery, jak� otwo- rzy przede mn� retoryka. Mia�o to zapewni� cze�� u ludzi
i fa�szywe bogactwo. Pos�ano mnie do szko�y, abym po-
znawa� nauki, kt�rych po�ytek by� dla mnie, biedaka, zu-
pe�nie niepoj�ty. Ilekro� opu�ci�em si� w pracy, bra�em w
sk�r�. Tak� metod� narzucili doro�li. Wielu ch�opc�w,
kt�rzy �yli przede mn�, przesz�o ju� t� sam� ciernist�
�cie�k�. Teraz j� musia�em przew�drowa� ja; nie dosy�
jeszcze by�o trudu i udr�ki ludzkiej...
Spotka�em jednak ludzi, kt�rzy si� modlili do Ciebie,
Panie, i w�a�nie od nich nauczy�em si� modlitwy. A mia-
�em takie o Tobie wyobra�enie, do jakiego w�wczas by-
�em zdolny: wyobra�a�em sobie Ciebie jako kogo� bardzo
wielkiego, kogo�, kto wprawdzie nie ukazuje si� naszym
oczom, ale mo�e nas wys�ucha� i pom�c nam. Ju� jako ma-
�y ch�opiec zacz��em si� modli� do Ciebie, pomocy i uciecz-
ko moja. Po to, aby do Ciebie wo�a�, rozerwa�em wi�zy,
kt�re m�j j�zyk p�ta�y. Ma�y by�em, ale wielkie uczucie
p�on�o w tym zwr�conym do Ciebie b�aganiu, �eby nie
bili mnie w szkole. A gdy mnie nie wys�uchiwa�e�, co nie
ku g�upstwu dla mnie by�o 7, baty, jakie dostawa�em, bu-
dzi�y �miech doros�ych, nawet moich rodzic�w, kt�rzy na
pewno niczego z�ego mi nie �yczyli. A baty by�y dla mnie
prawdziw�, ci�k� niedol�!
My�l� o tym, Panie m�j, czy jest gdzie� cz�owiek tak
wielkiego ducha, tak przemo�nym uczuciem do Ciebie
przykuty... Nie m�wi� tu oczywi�cie o tych, kt�rzy s� nie-
z�omni dzi�ki nieczu�c�ci. Ale czy jest kto�, co tak �arliwie
do Ciebie przywar� i tak wzniosie ducha swego nastroi�, �e
ko�a, haki i inne tortury najstraszniejsze, o kt�rych uchy-
lenie b�agaj� Ciebie w trwodze ludzie we wszystkich krai-
nach potrafi a� tak lekcewa�y�, i� si� �mieje z ludzi, kt�-
rzy bledn� na my�l o tych m�kach � �mieje si� tak w�a-
�nie, jak moi rodzice �artowali sobie z cierpie�, jakie mi
zadawali, nauczyciele? Nie mniej si� ba�em tych cierpie�,
7 Por. Ps 21. 3. ni� inni boj� si� tortur. I nie mniej �arliwie b�aga�em Ci�
o ich oddalenie. A win� moj� by�o to, �e mniej pisa�em,
czyta�em, w og�le mniej my�la�em o nauce, ni� wymagano
ode mnie.
Nie brakowa�o mi, Panie, pami�ci ani zdolno�ci. Obda-
rzy�e� mnie nimi, jak na m�j wiek, dostatecznie. Przepa-
da�em jednak za zabawami. Kar� za� wymierzali mi ludzie,
kt�rzy te� si� zabawiali.
G�upstwa doros�ych nazywa si� zaj�ciami. Kiedy za�
ch�opcy g�upstwami si� zajmuj�, doro�li wymierzaj� im
kar�. I nikt si� nie lituje ani nad ch�opcami, ani nad do-
ros�ymi, ani nad jednymi i drugimi. �aden naprawd� spra-
wiedliwy s�dzia nie pochwali�by bicia mnie za to, �e jako
ma�y ch�opiec gra�em w pi�k�, a zabawa ta przeszkadza�a
mi w szybkim zdobyciu wykszta�cenia, dzi�ki kt�remu
mia�em si� w przysz�o�ci jako doros�y oddawa� znacznie
gorszym zabawom. Czy� cz�owiek, kt�ry mnie bi� zacho-
wywa� si� w �yciu lepiej ode mnie? Je�li w jakiejkolwiek
dyspucie zosta� przez innego uczonego pokonany, bardziej
go ��� zalewa�a ni� mnie, gdy przegra�em z koleg� w
pi�k�.
10. A jednak grzeszy�em, Panie Bo�e, Prawodawco na-
tury, Stw�rco wszystkiego w niej opr�cz grzechu. Grzeszy-
�em sprzeciwiaj�c si� rozkazom rodzic�w i nauczycieli. Bo
przecie� niezale�nie od tego, w jakiej intencji moi bliscy
��dali ode mnie odbycia studi�w, mog�em w przysz�o�ci
wykorzysta� to wykszta�cenie do dobrych cel�w. Moje nie-
pos�usze�stwo wobec starszych nie polega�o na wybieraniu
rzeczy lepszych. Jego �r�d�em by�a pasja zabawy, ambicja
odnoszenia zwyci�stw w r�nych grach, jak te� napawanie
uszu przer�nymi ba�niami scenicznymi. Uszy tym bardziej
tego pragn�y, im wi�cej mia�y podniety. Oczy moje z co-
raz wi�ksz� ciekawo�ci� si� otwiera�y na takie widowiska,
bo by�y to... widowiska doros�ych. Ci, kt�rzy je organizuj�,
s� tak wysoko postawieni w spo�ecze�stwie, �e niemal wszyscy ludzie uwa�aj� za wskazane prowadzi� tam swoje
dzieci. A potem bez oporu pozwalaj� te dzieci bi�, je�li
przez takie spektakle zaniedba�y si� w nauce. W tej nauce,
kt�ra w zamierzeniu rodzic�w ma dzieciom umo�liwi� zdo-
bycie w �yciu odpowiedniej pozycji, aby mog�y w przy-
sz�o�ci organizowa� takie w�a�nie widowiska... Mi�osiernie
spojrzyj na to, Panie, i uwolnij nas, kt�rzy ju� potrafimy
Ciebie wzywa�! Tak�e tych, kt�rzy jeszcze Ciebie nie wzy-
waj�, uwolnij, by zacz�li wo�a� do Ciebie � i aby� ich
uwolni�.
11. Na szcz�cie ju� jako ma�y ch�opiec dowiedzia�em si�
o �yciu wiecznym obiecanym nam przez naszego Pana,
kt�ry pokornie zst�pi� do nas, grzesznik�w pe�nych pychy.
Od samego urodzenia �egnano mnie znakiem Jego krzy�a
i kosztowa�em Jego soli. Bo matka moja gor�co w Ciebie
wierzy�a. Kiedy w ch�opi�ctwie chwyci�y mnie pewnego
razu okropne b�le �o��dka, kiedy trawi�a mnie gor�czka
i ju� niemal kona�em, widzia�e�, Bo�e m�j, widzia�e� � bo
ju� wtedy czuwa�e� nade mn� � z jak� natarczywo�ci�,
z jak� wiar� od mojej pobo�nej matki i od Matki nas wszyst-
kich, czyli od Ko�cio�a, domaga�em si� chrztu w imi�
Chrystusa, Syna Twego, kt�ry jest Bogiem moim i Panem.
Moja ziemska matka od razu przyst�pi�a do dzie�a. W swo-
im czystym sercu, pe�nym wiary w Ciebie, bardziej cier-
pia�a rodz�c mnie ku wiecznemu zbawieniu ni� niegdy�
rodz�c ciele�nie. Szybko robi�a wszystkie przygotowania.
I gdybym nagle nie wyzdrowia�, dopuszczono by mnie
w�wczas do zbawczego sakramentu; oczyszczony by�bym
wyznaniem wiary w Ciebie, Panie Jezu, ku odpuszczeniu
grzech�w. Odwlok�o si� moje oczyszczenie, bo uwa�ano,
�e je�li b�d� �y� nadal, jeszcze nieraz splami� si� grze-
chem. A po chrzcie wina taka by�aby wi�ksza i bardziej
niebezpieczna.
Ju� wtedy wierzy�em, jak i matka, i ca�y nasz dom
opr�cz jednego tylko ojca, kt�ry jednak nie zdo�a� udarem- ni� wp�ywu pobo�nej matki i odwie�� mnie od wiary w
Chrystusa; on sam jeszcze w Niego nie wierzy�. Matka ze
wszystkich si� stara�a si�, aby� Ty, Bo�e m�j, raczej ni� on,
by� moim ojcem. Pomaga�e� jej w tym i sprawi�e�, �e jej
wp�yw przewa�y� wp�yw m�a, kt�remu zreszt�, b�d�c od
niego lepsza, okazywa�a pos�usze�stwo, aby przez to by�
pos�uszn� Tobie. Ty bowiem ka�esz tak post�powa�.
Pragn��bym wiedzie�, Panie � je�li zechcesz to przede
mn� ods�oni� � w jakim celu zosta� w�wczas odwleczony
m�j chrzest. Czy wysz�o mi to na dobre, �e rozlu�nione zo-
sta�y dla mnie w�dzid�a grzechu? A mo�e wcale nie zosta�y
rozlu�nione? Czemu� i teraz ci�gle s�yszymy, jak ludzie
m�wi�: �Zostaw go, niech robi, co chce, jeszcze nie jest
ochrzczony" � a kiedy chodzi o zdrowie cia�a, nikt nie
powie: �Zostaw go, niech si� bardziej porani, jeszcze nie
jest wyleczony"? O ile� by�oby lepiej, gdybym zosta� u-
zdrowiony od razu, gdyby troska moich bliskich i moja
sprawi�a, �e zbawienie, jakiego by dost�pi�a moja dusza,
powierzono by Twojej opiece, skoro Twoim to zbawienie
jest darem. O ile� by�oby lepiej! Ale matka wiedzia�a, jak
wiele nawa�nic pokusy czeka jeszcze na mnie po okresie
ch�opi�ctwa. I wola�a wystawi� na ich nap�r raczej glin�,
z kt�rej mia�em si� kiedy� ukszta�towa�, ni� sam ukszta�-
towany ju� wizerunek.
12. W ch�opi�ctwie, uwa�anym za okres mniej osaczony
pokusami ni� lata m�odzie�cze, nie lubi�em nauki, jeszcze
za� bardziej nienawidzi�em tego, �e mnie do niej przymu-
szano. Ale przymuszano mnie i na dobre mi to wysz�o,
chocia� sam nie post�powa�em dobrze: nie uczy�bym si�
bowiem, gdyby mnie nie zmuszano. Nikt nie post�puje
dobrze z musu, nawet je�li to, co czyni, jest dobre. Nie po-
st�powali te� dobrze ci, kt�rzy mnie zmuszali. Ale dobro
sp�ywa�o od Ciebie, Bo�e m�j. Im w og�le nie �wita�o w
g�owie, �e wykszta�cenie, jakie mi si�� narzucali, m�g�bym
kiedykolwiek wykorzysta� do celu innego ni� ten, kt�ry zamierzyli do nasycenia ��dzy, kt�rej nic nie nasyci �
po��dania takiego bogactwa, kt�re w istocie jest n�dz�, i
takiej chwa�y, kt�rej trzeba by si� wstydzi�.
Ty za�, kt�ry policzy�e� wszystkie w�osy nasze na g�o-
wie 8, b��dem ludzi zmuszaj�cych mnie do nauki pos�u�y-
�e� si� dla mojego po�ytku. Moje za� b��dy, to przede
wszystkim, �e nie chcia�em si� uczy�, sta�y si� dla Ciebie
sposobno�ci� do wymierzania mi kary. Niew�tpliwie zas�u-
giwa�em na ch�ost�, gdy� by�em, jak na takiego ch�opca,
wielkim grzesznikiem. Dobro wi�c mi zsy�a�e� przez r�ce
tych, kt�rzy bynajmniej nie post�powali dobrze, a za moje
grzechy sprawiedliwie mnie kara�e�. Tak to bowiem jest
wed�ug Twego postanowienia, �e wszelki bez�ad w duszy
jest dla niej samej kar�,
13. Do dzi� nie mog� zrozumie�, dlaczego j�zyk grecki,
gdy uczy�em si� go w dzieci�stwie, budzi� we mnie tak
wielk� odraz�. Lubi�em lekcje �aci�skie � nie te pocz�t-
kowe, lecz lekcje po�wi�cone studiowaniu literatury. Po-
cz�tkowe lekcje, podczas kt�rych uczy�em si� czyta�, pisa�
i liczy�, wcale nie mniejsz� by�y dla mnie udr�k� ni�
wszystkie godziny greckie.
Z czego to wynika�o? Oczywi�cie z grzechu i z g�upoty.
Cia�em by�em, wiatrem, kt�ry gna gdzie�, a nie wraca.9
O ile� lepsze, bo pewniejsze, by�y tamte pocz�tki nauki.
Z nich mam to, co do dzi� przynosi mi po�ytek: �e i prze-
czyta� potrafi�, i napisa�, co chc�. O ile� wi�c by�y lepsze
od lekcji p�niejszych, podczas kt�rych musia�em si� po-
chyla� nad b��kaniem si� jakiego� tam Eneasza, a zapomi-
na� o w�asnym zb��kaniu! P�aka�em nad �mierci� Dydony,
kt�ra z mi�o�ci si� zabi�a, a na to, �e sam w�r�d tych zaj��
umiera�em z dala od Ciebie, Bo�e, kt�ry jeste� �yciem mo-
im � suchymi oczyma patrzy�em. C� mo�e by� n�dz-
8 Por. Mt 10, 30. 9 Por. Ps 77, 39. niejszego od n�dzarza, kt�ry nad w�asna n�dz� si� nie lituje?
P�acze nad �mierci� Dydony zadana jej przez mi�o��
do Eneasza, a nie p�acze nad sob�, umar�ym z braku mi-
�o�ci do Ciebie...
Bo�e, �wiat�o mego serca, chlebie karmi�cy dusz� moj�,
mocy, kt�ra umys� m�j za�lubiasz, si�o nape�niaj�ca kory-
tarze moich my�li � ja nie kocha�em Ciebie! Z dala od
Ciebie oddawa�em si� innej, niegodnej mi�o�ci, a gdy tak
post�powa�em, zewsz�d wo�ano: �Brawo! Brawo!" Tak, mi-
�o�� do tego �wiata to zdrada wobec Ciebie.10 �Brawo!" �
wo�aj� ze wszystkich stron � �Brawo!", aby zawstydzi�
tych, kt�rzy nie chc� Ciebie zdradzi�. Nie p�aka�em nad
tym. P�aka�em nad Dydon� �zgas��, gdy �mierci dosi�g�a
sztyletem" 11, a sam opu�ciwszy Ciebie dosi�ga�em najlich-
szych, najni�szych cz�ci stworzenia; przez ziemi� szed�em
do ziemi. A gdy nie pozwalano mi tego czyta�, jak�e si�
smuci�em, �e nie mam tego, co mnie smuci�o. Takie to
szale�stwo uchodzi za nauk� wy�sz� i owocniejsz� od tam-
tych lekcji, dzi�ki kt�rym umiem czyta� i pisa�!
Teraz wreszcie, Bo�e m�j, niech mocny g�os zawo�a w
mojej duszy, niech prawda Twoja wreszcie powie jasno,
�e jest inaczej, zupe�nie inaczej. Lepsza jest tamta nauka
pocz�tkowa. Wola�bym dzi� wyzby� si� wszelkich wspom-
nie� o w�dr�wkach Eneasza i innych tego rodzaju ba�-
niach ni� umiej�tno�ci czytania i pisania. W drzwiach
szk� gramatycznych wisz� kotary. Czy os�aniaj� one ja-
k�� czcigodn� tajemnic�? Nie, os�aniaj� pomy�k�. Ju� nie
zakrzycz� mnie ludzie. Nie boj� si� ich teraz, gdy Ciebie,
upragnionego ca�� moj� dusza, uznaj� za Boga mego i bez
ogr�dek m�wi� o moich winach, aby tym bardziej umi�o-
wa� drog�, po kt�rej Ty mnie wiedziesz ku dobru. Ci, co
handluj� literatur�, ci, co kupuj� taki towar � niech�e
ju� wszyscy wobec mnie zamilkn�. Bo je�li ich zapytam:
10
11 Por. Jk 4, 4.
Wergiliusz, Eneida VI 457 (cytaty z pisarzy klasycznych
podaj� w przek�adzie w�asnym � Z. K.). �Czy to prawda, co powiada poeta, �e Eneasz przyby� do
Kartaginy?" � mniej wykszta�ceni b�d� m�wi�, �e nie
wiedz�; bardziej wykszta�ceni � �e nieprawda.
A je�li zapytam, jakimi literami pisze si� imi� Eneasza,
wszyscy, kt�rzy nauczyli si� pisa�, odpowiedz� trafnie �
wed�ug dobrowolnej umowy, moc� kt�rej ludzie we wzajem-
nym porozumieniu ustanowili te znaki. Je�li nast�pnie
zapytam, co by�oby dla ka�dego dotkliwsza strat� w �yciu:
zapomnienie czytania i pisania czy zapomnienie owych poe-
tyckich zmy�le� � jaki� cz�owiek przy zdrowych zmys�ach
waha�by si� z odpowiedzi�?
Grzeszy�em w latach ch�opi�cych, gdy niedorzeczno�ci
ceni�em wy�ej od rzeczy po�ytecznych. Co m�wi�! Jedne
kocha�em, drugich nienawidzi�em. Jeden i jeden � dwa;
dwa i dwa � cztery. Jak�e nienawistna by�a dla mnie ta
�piewka. A jak b�ogim widowiskiem przy ca�ej swej we-
wn�trznej pustce by� �w drewniany, pe�en wojownik�w
ko� troja�ski! I �una Troi! I �samej Kreuzy cie�..." 12
14. Czemu� wi�c nie cierpia�em j�zyka greckiego, w kt�-
rym przecie� to samo si� wy�piewuje? Homer potrafi wca-
le nie gorsze ple�� bajeczki, a jego wewn�trzna pustka jest
tak b�oga, jak tylko mo�na sobie tego �yczy�. A jednak
gorzko smakowa� memu ch�opi�cemu podniebieniu. My�l�,
�e tak samo smakuje Wergiliusz ma�ym Grekom, gdy mu-
sza wkuwa� jego wiersze w taki spos�b, jak my wkuwa-
li�my Homera. Sama trudno�� j�zyka obcego skrapia�a ��-
ci� wszystkie greckie uroki bajecznych opowie�ci. Przedtem
nie zna�em �adnych s��w greckich. Gro�bami, karami zmu-
szano mnie do ich poznawania. To prawda, �e i �aciny nie-
gdy� nie rozumia�em, wtedy gdy by�em niemowl�ciem.
Ale nauczy�em si� jej po prostu s�uchaj�c, bez l�ku i ba-
t�w, gdy piastunki mnie pie�ci�y, gdy wszyscy �miali si�
do mnie i weso�o si� ze mn� bawili.
12 Wergiliusz, Eneida II 772. Nauczy�em si� �aciny bez gr�b i kar, gdy� w�asne serce
mnie przynagla�o, bym jak najszybciej zacz�� wyra�a� je-
go pragnienia. Nie m�g�bym ich wyrazi�, gdybym nie na-
by� pewnej liczby s��w � nie od nauczycieli, lecz po pro-
stu od ludzi, kt�rzy do mnie m�wili, a potem s�uchali, gdy
ja zacz��em m�wi�. Jasno z tego wynika, �e swobodne
zainteresowanie bardziej sprzyja uczeniu si� j�zyka ni� ja-
kakolwiek przymusem narzucona pilno��. Lecz prawa
Twoje, Bo�e, pozwalaj�, by przymus nieraz poskramia�
swobodny lot naszego zaciekawienia; do tego celu pos�u-
guj� si� tak r�zgami nauczycieli, jak i cierpieniami zada-
wanymi m�czennikom. Prawa Twoje przepisuj� takie gorz-
kie lekarstwa, aby nas odwie�� od zgubnej przyjemno�ci,
kt�ra od Ciebie nas oderwa�a.
15. Modlitwy mej wys�uchaj, Panie! Niech nie omdleje
moja dusza pod brzemieniem Twej surowo�ci. Niechaj si�
nigdy nie znu�� dzi�kowaniem Ci za mi�osiern� opiek�: za
to, �e� wyrwa� mnie z g�stwiny z�a, za to, �e� sta� si� dla
mnie s�odszy od wszystkich pokus, jakim dawniej ulega-
�em � wi�c pokocha�em Ciebie nade wszystko, ca�� moc�
mi�o�ci uchwyci�em si� Twojej r�ki... O, a� po kres �ycia
chro� mnie od wszelkiego z�a!
Ty�, Panie, Kr�lem moim, Ty� moim Bogiem. Tobie nie-
chaj s�u�y wszystko, czego si� nauczy�em po�ytecznego w
ch�opi�ctwie. Tobie niech s�u�y wszystko, cokolwiek m�-
wi�, pisz�, czytam, obliczam. Nawet wtedy, gdy si� uczy�em
g�upstw, Ty mi swoich poucze� nie szcz�dzi�e� i przebaczy-
�e� mi naganne upodobanie w rzeczach b�ahych. Nawet
wtedy nauczy�em si� wielu s��w po�ytecznych. Ale mo-
g�em si� ich przecie� nauczy� tak�e przy studiowaniu
przedmiot�w warto�ciowych... Inaczej wiec nale�a�oby
kszta�ci� ch�opc�w.
16. Straszliwa rzeko spo�ecznego obyczaju! Kto si� tobie
oprze� zdo�a? Czy nigdy twoje wody nie opadn�, nie wy- schn�? Jak d�ugo jeszcze b�dziesz gna� nieszcz�snych ludzi
ku morzu wielkiemu i gro�nemu, trudnemu do przebycia
nawet dla tych, kt�rzy do drzewa Krzy�a przywarli?
Czy�, pogr��ony w twojej toni, nie czyta�em o tym, �e
Jowisz i pioruny ciska�, i uwodzi� kobiety? Jedno z drugim
jest ca�kowicie niezgodne, ale poniewa� tak to przedsta-
wiano, urojony grom by� dla tych, kt�rzy chcieli na�lado-
wa� Jowisza, zach�t� do wyst�pk�w ju� realnych.
Jak si� to dzieje, �e jeden w belferskich szatach cz�owiek
mo�e spokojnie s�ucha�, jak inny z takiego samego miotu
biedak wo�a: �Zmy�la� to Homer; ludzkie sprawy do �wiata
bog�w przenosi�; o czemu� nie boskie do nas..." 13 Mo�e na-
le�a�oby powiedzie� raczej, �e �ajdakom przyznawa� cechy
boskie, aby ich czyn�w nie uwa�ano za �ajdactwa i aby
ka�dy, kto tak post�puje, wydawa� si� na�ladowc� nie lu-
dzi wyst�pnych, ale niebia�skich bog�w.
Do ciebie, rzeko piekielna, ludzie rzucaj� swoje dzieci
razem z pieni�dzmi, jakie za udzielane im lekcje trzeba
p�aci�. Wiele te� jest podniecenia, kiedy publicznie rozwa�a
si� na rynku prawa, kt�re przyznaj� nauczycielom sta��
pensj� poza op�atami za lekcje. Wtedy swymi falami bi-
jesz, rzeko, w kamienie, �omoczesz, wo�asz rozg�o�nie: �Tu
mo�na s��w si� nauczy�, tu si� nabywa wymowy, jak�e
niezb�dnej, ilekro� trzeba kogo� nam�wi� do czego�, komu�
co� wyja�ni�..." Zgo�a na to wygl�da, �e nigdy nie pozna-
liby�my takich wyra�e� jak �z�oty deszcz", ��ono", �oma-
mi�", �sklepienie niebieskie" i wielu innych w tek�cie za-
pisanych, gdyby nam Terencjusz nie przywi�d� tego m�o-
dego nicponia, kt�ry usprawiedliwi� pr�buje cudzo��stwo
przyk�adem Jowisza. Widzi ten obwie� na �cianie
�wymalowany obraz,
gdzie takie by�y sprawy przedstawione:
jak Jowisz niegdy� na �ono Danae
spu�ci� deszcz z�oty, aby j� omami�..."
13 Cycero, Rozmowy tuskula�skie I 26. Patrzcie no, jak on rzekomo boskim tym przyk�adem sie-
bie samego do wyst�pku zach�ca:
�Jaki� to b�g?
Ten, kt�ry gromem szczyt sklepienia wstrz�sa.
Ja, biedny cz�owiek, tak bym nie potrafi�...
Ale to drugie zrobi�em, i z ch�ci�!" 14
To nieprawda, �e takie niegodziwe brednie u�atwiaj� po-
znawanie nowych s��w. To raczej dzi�ki takim, jakie tam
si� pojawiaj�, s�owom mniej si� ludzie wahaj� przed pope�-
nianiem niegodziwo�ci. Nie s�owa tu oskar�am. One s� jak
naczynia wyborne, drogocenne. Oskar�am wino k�amstwa,
kt�re nam w nich podawali do picia nauczyciele pijani.
Gdy nie chcieli�my pi�, bito nas. I nie wolno by�o przywo-
�a� jakiego� trze�wego s�dziego. O Bo�e m�j! W Twojej
obecno�ci ju� teraz bezpiecznie mog� wspomina�, �e ja si�
ch�tnie tego uczy�em i zachwyca�em si� tym, nieszcz�sny.
I z tego powodu m�wiono, �e jestem ch�opcem rokuj�cym
du�e nadzieje.
17. Pozw�l, Bo�e m�j, abym te� troch� opowiedzia�, na
jakie g�upstwa trwoni�em cenny dar otrzymany od Ciebie:
moje zdolno�ci. Stawiano mi zadanie, kt�re budzi�o we
mnie wielk� emocj�, gdy� nagrod� za powodzenie mia�a
by� pochwa�a, a kar� za nieudan� prac� � ostra nagana
albo nawet baty. Mia�em wypowiedzie� przemow� Junony
gniewnej i roz�alonej tym, �e nie mo�e od Italii �wodza
'Teukr�w odegna�..." 15 Z g�ry mi wyja�niono, �e Junona
nigdy takich s��w nie wypowiedzia�a. Musia�em b��ka� si�
po �cie�kach poetyckich zmy�le� i wyrazi� proz� tre�� po-
dobn� do tej, jak� poeta w wierszach zawar�. Ten za�
ch�opiec otrzymywa� wi�ksz� pochwa��, kt�ry odzia� rzecz
w takie s�owa, �e w zdaniach mocniej si� burzy� gniew
i b�l, i to wyra�ony w spos�b dostosowany do godno�ci
przedstawionej osoby.
14 por. Terencjusz, Eunuch, 584�591.
15 Wergiliusz, Eneida I 38. Po c� mi to wszystko by�o, o moje prawdziwe �ycie,
o Bo�e m�j? C� z tego, �e moj� deklamacj� oklaskiwa�
b�d� r�wie�nicy z mojej klasy? Czy to wszystko nie jest
dymem na wietrze? Czy� nie znalaz�by si� inny temat, w
kt�rym �wiczy� m�g�bym m�j j�zyk, moje zdolno�ci? S�a-
wienie Ciebie, Panie, s�awienie wersetami Pisma �wi�tego
mog�o by� zadaniem, wok� kt�rego oplot�aby si� winoro�l
serca mego. Tchnienia uroje� ju� by jej nie targa�y, nie
sta�aby si� straw� marn�, zdatn� tylko dla dziobi�cych ja
ptak�w. Tym drapie�nikom, grzesznym anio�om, w r�ny
spos�b sk�ada si� ofiar�.
18. Trudno si� dziwi�, �e tak si� pogr��y�em w marno�ci
i odchodzi�em daleko od Ciebie, skoro jako wzory do na-
�ladowania przedstawiano mi ludzi, kt�rzy wstydzili si�
jak ha�by tego, �e opowiadaj�c o dobrych swoich czy-
nach pope�nili b��d gramatyczny albo u�yli wyra�e� pro-
wincjonalnych, a dumnie kroczyli w ob�oku pochwa�, je�li
o swoich niegodziwych pasjach m�wili zdaniami zaokr�-
glonymi, b�yszcz�cymi obfit� ornamentyk�. Widzisz to, Pa-
nie, i milczysz � cierpliwy, pe�en mi�osierdzia, wierny.
Czy zawsze b�dziesz milcza�? Jeszcze dzi� mo�esz wydo-
by� z tej straszliwej przepa�ci wszelk� dusz�, kt�ra Ciebie
szuka i �aknie Twojej pociechy i kt�rej serce m�wi: �Szu-
kam oblicza Twego; oblicza Twego, Panie, szuka� b�d�".
Ogarni�ty mrocznymi uczuciami, by�em w�wczas daleko
od oblicza Twego.
Nie po drodze przemierzanej stopami, nie w przestrzeni
fizycznej odchodzi si� od Ciebie i do Ciebie powraca. Tam-
ten marnotrawny Tw�j syn czy� potrzebowa� konia, ryd-
wanu albo okr�tu? Czy na skrzyd�ach widzialnych odlecia�?
Czy musia� i�� drog�, aby potem, �yj�c w dalekim kraju,
roztrwoni� to, co mu da�e�, gdy odchodzi�? Mi�owa�e� go,
gdy� mu dawa�; jeszcze czulej mi�owa�e� wracaj�cego n�-
dzarza. On przez to odszed�, �e pogr��y� si� w nami�tno-
�ciach mrocznych, kt�re zakry�y przed nim oblicze Twoje. Spojrzyj na to, Panie, cierpliwie, tak, jak zawsze patrzy-
�e�.
Jak�e pilnie przestrzegaj� ludzie zasad gramatyki otrzy-
manych od dawniejszych pokole�, a jak zaniedbuj� oznaj-
mione przez Ciebie zasady wiecznego zbawienia. Ten, kto
przestrzega albo naucza tradycyjnych regu� fonetycz-
nych � je�li wbrew przepisom j�zykowym wypowie s�o-
wo homo bez pocz�tkowego h, na wi�ksz� si� u ludzi na-
ra�a nagan�, ni� gdyby nienawidzi� cz�owieka, istoty ta-
kiej, jaka jest on sam.
To jakby kto� my�la�, �e nieprzyjazny cz�owiek mo�e
mu bardziej zaszkodzi�, ni� on sam sobie szkodzi odczu-
wan� do tego cz�owieka nienawi�ci�; albo �e dotkliwiej
szkodzi temu, kogo prze�laduje, ni� pustoszy ow� wrogo-
�ci� w�asne serce.
A przecie� �aden element wykszta�cenia nie dotyczy nas
w tak wielkim stopniu jak owa zapisana w sumieniu zasa-
da: Nie czy� innemu tego, czego sam nie chcia�by� dozna�.
Jak�e Ty tajemny jeste�, na wysoko�ci trwaj�cy w�r�d
milczenia, Panie, jedyny w takim wywy�szeniu! Zawsze
czuwasz i moc� prawowitej w�adzy zsy�asz kar� za�lepie-
nia za bezprawn� ambicj�. Oto ten cz�owiek pnie si� ku
s�awie retora: stoi przed innym cz�owiekiem, kt�ry go ma
oceni�; doko�a t�oczy si� wielu ludzi; jak�e on nienawidzi
swego antagonisty; i jak pilnie uwa�a, �eby nie powiedzie�
omy�kowo inter hominibus 16; a tym, �e przez to szale�stwo
mo�e cz�owieka wygna� spo�r�d ludzi, wcale si� nie przej-
muje...
19. Na progu takiego to �wiata stan��em nieszcz�sny w
moich latach ch�opi�cych. Przygotowywa�em si� do owych
igrzysk w szkole, gdzie bardziej si� wystrzega�em pope�-
nienia w mowie prowincjonalizmu ni� zawi�ci wobec
16 Zamiast inter homines (�w�r�d ludzi"); b��d j�zykowy:
u�ycie przypadka sz�stego zamiast czwartego. tych, co takich b��d�w nie pope�niali. Wyznaj� teraz przed
Tob�, Bo�e m�j, jakimi sposobami skarbi�em sobie po-
chwa�� ludzi, kt�rych uznanie wydawa�o mi si� w�wczas
sensem �ycia. Nie rozpozna�em tego wiru upodlenia, w ja-
ki by�em rzucony z dala od oczu Twoich. Dla nich c� mo-
g�o by� w�wczas wstr�tniejszego ode mnie... Nie podoba-
�em si� nawet owym ludziom, gdy� ich nieraz ok�amywa-
�em � pedagoga, nauczycieli, rodzic�w � aby uzyska�
wolny czas na zabawy i gry, kt�rym oddawa�em si� z pa-
sj�, na ogl�danie g�upich widowisk, a wreszcie na na�la-
dowanie tego, co widzia�em na scenie. Nieraz to i owo
krad�em ze spi�arni albo ze sto�u, b�d� przez �akomstwo,
b�d� te� �eby da� ch�opcom; chodzi�o mi o to, by chcieli
si� ze mn� bawi�. Wprawdzie i oni korzystali z rado�ci
zabawy, ale pomimo to kazali sobie za ni� p�aci�. Cz�sto
te� pod wp�ywem zaciek�ej ambicji g�rowania zapewnia-
�em sobie oszukiwaniem zwyci�stwo w grze. Nic jednak
nie budzi�o we mnie tak wielkiego oburzenia i nigdy nie
k��ci�em si� tak w�ciekle jak wtedy, gdy na pr�bie oszu-
stwa przy�apa�em innych. Kiedy za� mnie przy�apano i
wymy�lano mi, wola�em najgorsz� nawet awantur�, byle
tylko nikomu nie ust�pi�.
Czy to jest owa dzieci�ca niewinno��? Nie, Panie! Zmi-
�uj si�, Panie! To nie jest niewinno��. Zamiast pedagog�w
i nauczycieli b�d� kr�lowie i prefekci, zamiast orzech�w,
pi�ek i wr�bli � z�oto, maj�tki, s�u�ba, a istota rzeczy
pozostaje, przenika do lat dojrza�ych. Tylko �e r�zgi nau-
czycieli zast�pione s� gorszymi karami... Dzieci s� jeszcze
ma�e; dlatego uzna�e� je, Kr�lu nasz, za symbol pokory,
m�wi�c: �Takich jest kr�lestwo niebieskie".17
20. Ale nawet gdybym z woli Twojej, Panie, do�y� tyl-
ko do kresu ch�opi�ctwa, winien by�bym wdzi�czno�� To-
bie, najlepszemu, najdoskonalszemu Stw�rcy i Rz�dcy
wszech�wiata. Bo ju� wtedy istnis�em, ju� wtedy �y�em.
17 Mt 19, 14. Widzia�em, odczuwa�em, troszczy�em si� o swoj� nienaruszalno��,
b�d�c� �ladem owej tajemniczej Jedno�ci, od
kt�rej pochodzi�em. Zmys�em wewn�trznym harmonizo-
wa�em wszystkie moje zmys�y. Nawet w sprawach zupe�-
nie drobnych radowa�em si� prawd�, buntowa�em si�
przeciw z�udzie. Mia�em dobr� pami��. Coraz lepiej w�a-
da�em j�zykiem. Przyja�� by�a dla mnie b�og� pociech�.
Unika�em cierpienia, poni�enia, niewiedzy. Takie ma�e
stworzenie � jak�e cudowne, jak�e zadziwiaj�ce posiada-
�o w�a�ciwo�ci.
S� to dary Boga mego. Nie ja sam siebie tak wyposa�y-
�em. Dobre one s�. Wszystkie te dary to ja. Dobry jest
wi�c Ten, kt�ry mnie stworzy�, i On sam jest dobrem
moim. �arliwie s�awi� Go za wszystkie dobra, jakimi
mnie obsypa� ju� w dzieci�stwie. Z�o polega�o na tym, �e
nie w Bogu, lecz w Jego stworzeniach, w sobie i w in-
nych, szuka�em rado�ci, wznios�o�ci i prawdy. Tak zapa-
da�em w cierpienia, w pomy�ki, w b��dy.
S�odyczy moja, chlubo i nadziejo, dzi�ki Ci sk�adam, Bo-
�e m�j! Za wszystkie dary dzi�kuj� i prosz�, aby� raczy�
mi ich nie odbiera�. Mnie te� zachowaj, a one wzrosn� i
osi�gn� doskona�o��. Ja za� ca�y b�d� trwa� przy Tobie.
Bo samo to, �e istniej�, Twoim przecie� jest darem. KSI�GA DRUGA
1. Przywo�am teraz we wspomnieniu dawn� obrzydli-
wo��, ten jad, kt�rym cia�o zatruwa�o dusz� � przywo�am
nie dlatego, jakobym go lubi�, lecz po to, abym Ciebie u-
mi�owa�, Bo�e. W�a�nie przez mi�o�� do mi�o�ci Twej prze-
biegam w gorzkim rozmy�laniu niegodziwe �cie�ki mej
przesz�o�ci, aby� Ty dla mnie tym bardziej s�odki si� sta�,
b�ogo�ci niezwodnicza, zasobna i bezpieczna, Ty, co mnie
d�wigasz z tego rozproszenia, w jakim siebie roztrwoni-
�em, gdy od Ciebie jednego si� odwr�ciwszy zagubi�em
si� w�r�d spraw tak wielu.
W pierwszym okresie m�odo�ci zapragn��em rozkoszy
niegodziwych. Pozwoli�em na to, by serce, jak dziczej�ce
pole, zaros�o chwastami mi�ostek rozmaitych i nie przyno-
sz�cych chluby. Przed oczyma Twymi wszystko, co by�o
we mnie pi�kne, zgni�o a� do rdzenia, gdy podoba�em si�
samemu sobie i bardzo pragn��em ludziom si� podoba�.
2. Jedyn� moj� trosk� by�o to, �eby kocha� i by� ko-
chanym. Ale nie poprzestawa�em w�wczas na takim przy-
wi�zaniu duszy do duszy, jakim jest wyznaczony s�oneczny
kr�g przyja�ni. Opary wy�aniaj�ce si� z m�tnych na-
mi�tno�ci okresu dojrzewania osnuwa�y i zaciemnia�y mo-
je serce tak bardzo, �e ju� nie umia�o odr�ni� pogody
umi�owania od mroku ��dzy. Jedno i drugie kipia�o razem
w pomieszaniu, gnaj�c niedojrza�� jeszcze dusz� przez ur-
wiska po��da� i pogr��aj�c j� w topielach grzech�w.
Gniew Tw�j roz�arzy� si� przeciw mnie, a ja nic o tym nie wiedzia�em. Og�uch�em od szcz�ku �a�cucha doli �miertel-
nej, co by�o kar� za moj� pych�, i odchodzi�em coraz da-
lej od Ciebie, a Ty pozwala�e� na to. Miota�em si� jak
szalony, trwoni�em siebie, rozlewa�em si� jak bagno, ki-
pia�em niegodziwymi czynami, a Ty milcza�e�. O, p�no
poznany przeze mnie! Milcza�e� ci�gle, a ja coraz dalej
odchodzi�em, coraz dalej od Ciebie, szed�em ku rzeczom
wielu, ku coraz liczniejszym ziarnom, kt�rych jedynym
plonem mia� by� b�l � brn��em tak w pysznej rozpaczy
i w niespokojnym znu�eniu.
Dlaczego nie znalaz� si� w�wczas nikt, kto by ukoi� mo-
j� udr�k�, a ulotne powaby tych nagle ods�oni�tych si�
wykorzysta� dla mojego dobra; kto by rozkoszowaniu si�
nimi tak� wyznaczy� miar�, by wzniesiona fala nami�t-
no�ci m�odzie�czych rzuci�a mnie na pewny brzeg ma�-
�e�stwa, gdzie mog�aby dozna� wype�nienia w powo�ywa-
niu do �ycia potomstwa? Tak nakazuje Twoje prawo, Pa-
nie. Ty w ten spos�b przed�u�asz nasze �miertelne istnie-
nie, a zarazem wycinasz czu�� d�oni� ciernie, dla kt�rych
nie ma miejsca w Twoim raju. Nie jest bowiem odleg�a
od nas wszechmoc Twoja, nawet wtedy, gdy my daleko
od Ciebie odchodzimy. Albo czemu� sam nie s�ucha�em
uwa�niej g�osu z Twoich chmur niebia�skich: �Tacy utra-
pienie cia�a mie� b�d�, a ja chcia�bym wam tego oszcz�-
dzi�" 1. A tak�e: �Dobrze jest cz�owiekowi nie tyka� si�
niewiasty" 2. I jeszcze: �Kto nie ma �ony, troszczy si� o to,
co Bo�e, jak by si� Bogu podoba�. A kto jest �onaty, trosz-
czy si� o rzeczy �wiatowe, jak by si� podoba� �onie" 3. Ta-
kich s��w powinienem by� s�ucha� pilniej i stawszy si�
trzebie�cem ze wzgl�du na kr�lestwo niebieskie4, tym ra-
do�niej czeka� na Twoje u�ciski.
Ale ja burzy�em si� nieszcz�sny. Oderwa�em si� od Ci�-
1 l Kor 7, 28. 2 l Kor 7, 1. 3 l Kor 7, 32�33. 4 Por. Mt 19, 12. bie i pozwala�em, aby ni�s� mnie pr�d. �ama�em wszyst-
kie Twoje prawa. I nie unikn��em Twojej ch�osty. Kt� ze
�miertelnych mo�e jej unikn��? Ty zawsze by�e� przy
mnie, sro��c si� mi�osiernie i skrapiaj�c bezmiern� gorycz�
wszystkie moje niedozwolone rozkosze po to, bym szuka�
takich, w kt�rych nie ma cierpienia. A takich nie mia�em
znale�� nigdzie indziej, jak tylko w Tobie, Panie, w To-
bie, kt�ry przez cierpienie uczysz, uderzasz po to, by ule-
czy�; zabijasz nas, aby�my nie umarli daleko od Ciebie.
Gdzie� to ja by�em, na jak dalekie wygnanie odszed�em
od b�ogo�ci domu Twego w owym szesnastym roku �ycia,
gdy opanowa�o mnie szale�stwo i obie r�ce poda�em ��-
dzy, na kt�r� nikczemno�� ludzka pozwala, a prawa Twoje
nie pozwalaj�. Moja rodzina nie pomy�la�a o tym, �eby
przez ma��e�stwo uchroni� mnie od upadku; troszczy�a
si� tylko, �ebym si� nauczy� jak najlepiej przemawia�
i umia� innych przekonywa� swymi wywodami.
3. W tym te� roku nast�pi�a przerwa w mojej nauce.
Sprowadzono mnie zn�w do domu z pobliskiego miasta,
Madaury, gdzie w�a�nie niedawno zacz��em studiowa� li-
teratur� i sztuk� oratorsk�. Ojciec m�j, nader skromny
obywatel miasta Tagasty, cz�owiek, kt�rego ambicje g�ro-
wa�y nad �rodkami materialnymi, postanowi� zebra� pie-
ni�dze na wys�anie mnie w dalsz� podr�, do Kartaginy.
Nie musz� o tym m�wi� Tobie, Bo�e m�j, lecz w Twojej
obecno�ci opowiadam rodzajowi memu, ludziom, tym cho�-
by bardzo nielicznym, kt�rym mo�e wpa�� w r�ce niniej-
sza ksi��ka. Po co opowiadam? Po to, aby�my razem, �
i ja, i wszyscy czytelnicy � zastanowili si� nad tym, z jak
g��bokiej przepa�ci trzeba wo�a� do Ciebie. A c� jest Ci
bli�sze ni� skruszone serce �yj�ce wiar�?
Wszyscy pod niebiosa wys�a