6397

Szczegóły
Tytuł 6397
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6397 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6397 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6397 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

DEMOKRACJA FILOZOFIA I PRAKTYKA REDAKCJA SERII MARCIN KR�L ALEKSANDER SMOLAR Teresa Bogucka POLAK PO KOMUNIZMIE Spo�eczny Instytut Wydawniczy Znak, Krak�w 1997. Wydanie I. PRZEDMOWA Wybrane do niniejszej ksi��ki teksty dotycz� naszej zbiorowej �wiadomo�ci - zar�wno jej stanu po komunizmie, jak i jej reakcji na szok wolno�ci. Dotycz� te� formowania si� nowej postaci �ycia zbiorowego oraz mechanizm�w �ycia publicznego, jego stylu, obyczaj�w, kt�re szybko staj� si� wzorami, �wie�� tradycj�. Artyku�y te, zw�aszcza pisane dla "Gazety Wyborczej", powstawa�y wok� konkretnych wydarze� i chronologiczny uk�ad pozwala przypomnie� sobie pewne znamienne chwile i zwi�zane z nimi oceny, spory, emocje. Dzi� wida�, �e emocje szybko stygn�, a incydenty, kt�re je budzi�y, staj� si� cz�stk� zbiorowego do�wiadczenia, kt�re przystosowuje nas lepiej lub gorzej do nowych warunk�w. Nowe warunki, przebudowa, transformacja - tak na co dzie� m�wi si� o okresie, w kt�rym �yjemy, i okre�lenia te dotycz� poziomu praktycznego, organizacyjnego. Historycznego wymiaru tego czasu nie ogarniamy, jego niezwyk�o�� ci�gle nam umyka - nie zosta� nawet nazwany i m�wi�c o nim, najcz�ciej u�ywamy daty: "po 1989 roku". Dzi� z r�nych stron pada zarzut, �e brak wyra�nej cezury oddzielaj�cej czas stary od nowej epoki by� b��dem. Kto go pope�ni�? Kto m�g� stworzy� jak�� psychologiczn� sytuacj� prze�omu, skoro Historia tym razem zaoszcz�dzi�a nam wstrz�s�w, cho�by i oczyszczaj�cych. Nie potrafi�a tego zrobi� ani opozycja, ani Ko�ci�, ani nawet Jan Pawe� II. Ludzie oczekiwali pochwa�y za wyborcz� decyzj�, nagrody za lata szarego �ycia, a tak�e zagwarantowania jakiego takiego bezpiecze�stwa wobec nadchodz�cych niewiadomych. Oraz - wsp�lnoty i zgody narodo- wej, bo to radosne poczucie, kt�re trafi�o nam si� par� razy za komuny, jak w 1956 lub w 1980, utrwali�o si� jako znak od�wi�tno�ci i pe�en nadziei pocz�tek nowego. Niestety, opozycja przejmuj�ca rz�dy by�a tak spi�ta trudem wprowadzanych reform, a zaraz potem tak zaabsorbowana w�asnymi konfliktami, �e pozaekonomicznych potrzeb spo�ecze�stwa nie dostrzega�a. Nie dostrzega� ich te� Ko�ci�, kt�ry skoncentrowa� si� na umacnianiu swej pozycji, a wiernym zacz�� stawia� wysokie wymagania. Nawet papie� w czasie pierwszej pielgrzymki do wolnej Polski gniewnie nas u�wiadamia�, �e odzyskana wolno�� nie jest �adn� nagrod�, tylko pasmem nowych zagro�e� i ci�kich pr�b. Mo�na chyba zatem powiedzie�, �e rozmiar�w zmiany nikt nie ogarnia�. Tak naprawd� dopiero teraz zaczynamy je sobie u�wiadamia� - na przyk�ad, gdy patrzymy na rozbawione i niedowierzaj�ce twarze dzieci, kt�rym usi�ujemy opowiedzie� o �yciu w Polsce Ludowej. W zebranych tu artyku�ach Polska Ludowa przypominana jest cz�sto, bo ona nas jako zbiorowo�� w znacznej mierze ukszta�towa�a i nie jest to dobre dziedzictwo. A uk�adem odniesienia tych rozwa�a� jest diagnoza komunizmu dokonana za czas�w PRL-u w �rodowiskach emigracyjnych i opozycyjnych. Taka, i� komunizm by� systemem opresyjnym, marnotrawnym, a przede wszystkim deprawuj�cym umys�y i charaktery. Jego ofiarami byli nie tylko prze�ladowani, ale i zwykli ludzie poddani bezwzgl�dnemu ci�nieniu - wtedy, gdy post�powali tch�rzliwie, ma�odusznie, g�upio, ulegle. W�a�nie to by�o jego cech� najbardziej istotn� - �e z ludzi, kt�rzy w normalnych warunkach zachowywaliby si� przyzwoicie, potrafi� wydoby� ma�o��, pos�usze�stwo, pod�o��. �e w statystycznie mia�d��cej skali uczyni� nas podatnymi na strach. Strach tak oczywisty i wszczepiony tak g��boko, �e wi�kszo�� nawet nie potrafi�aby powiedzie�, kiedy nauczy�a si� odr�nia�, co wolno, a co zakazane, co gwarantuje spok�j, a co �ci�ga nieszcz�cie. Tymczasem ta powszechnie deprawuj�ca cecha by�ego systemu szybko zaciera si� w zbiorowej �wiadomo�ci. Mechanizm wypierania z pami�ci rzeczy przykrych i zawstydzaj�cych jest dobrze znany, cho� do�wiadczenie i psychologia ucz�, �e nieskuteczny. To wr�ci do nas czkawk�, z�ym wspomnieniem, gniewnym pytaniem wnuk�w. W sukurs niemi�ej pami�ci o naszym �yciu w PRL-u przybiega polityka ze swymi bie��cymi, utylitarnymi - cho� r�nymi celami. Politycy popeerelowscy sprytnie modeluj� przesz�o�� jako czas �adu, bezpiecze�stwa i budowania. Odpowiada to postawie do�� zrozumia�ej, zapewne najcz�stszej, by swych �yciorys�w po raz kt�ry� nie przewarto�ciowywa�, nie ustala� grzech�w, wsp�win i miar potulno�ci. Dla tych z kolei, kt�rzy maj� poczucie, �e PRL im jakie� szans� zniweczy�, odmienny obraz maluj� kr�gi zwane prawicowymi: PRL to czas przemocy, kt�r� mniejszo�� zastosowa�a wobec wi�kszo�ci, krzywdz�c j� zabraniem maj�tku, mo�liwo�ci rozwoju i osi�gni�cia sukcesu. I nie b�dzie sprawiedliwo�ci, p�ki pokrzywdzeni nie zobacz�, �e los si� odmieni� tak, i� ci, co byli na g�rze, znale�li si� na dole. W takim opisie wszelka wina le�y po stronie krzywdz�cej mniejszo�ci, a zdj�ta jest z ka�dego, kto j� wskazuje. Pozostali, ci ze �rodka, miotaj� si� w formule "to prawda, z drugiej strony jednak..." O co te� trudno mie� pretensje, bo zadaniem polityk�w jest zdobywanie w�adzy w wyborach, zatem raczej zabieganie o wzgl�dy wyborc�w ni� urz�dzanie im oczyszczaj�cych porachunk�w sumienia. Dodajmy, �e Ko�ci� r�wnie� si� do tego zadania nie pali, a przeciwnie - mimowolnie by� mo�e zwi�ksza zam�t zwi�zany z ocen� zasz�o�ci. Oto bowiem o pokusach liberalnych, o niebezpiecze�stwach konsumpcji m�wi j�zykiem tak surowym i pi�tnuj�cym, jakiego do komunizmu nigdy nie zastosowa�. Ludzie mog� odnie�� wra�enie, �e za PRL-u jako� si� �y�o, a teraz dopiero Ko�ci� i wiara znalaz�y si� w prawdziwym okr��eniu i zagro�eniu, dopiero teraz z�o zewsz�d wy�azi i wszystkie moce si� sprzysi�gaj�. Wobec obwieszczonej "kultury �mierci" komunizm jawi� si� mo�e jak kultura �ycia, w dodatku niekonsumpcyjnego i prza�nego. Przemiana, kt�ra si� dokonuje, nikogo nie omin�a - nawet ci, kt�rzy nie zmienili zaj�cia, miejsca pracy, pozostaj�c biskupem, nauczycielem, rolnikiem, r�wnie� znale�li si� w sytuacji nowej, jakiej nie potrafiliby przedtem nawet przewidzie�. W istocie jest tak, jakby�my zostali przesiedleni w inne warunki i nasze dotychczasowe �yciowe do�wiadczenie okaza�o si� nieprzydatne do niczego. Ale - niczym prawdziwi emigranci - ci�gle si� nim pos�ugujemy. I to, co nowe, nieznane, uporczywie pr�bujemy opisa� j�zykiem czasu przesz�ego. A j�zyk to specyficzny - jak wiadomo za PRL-u rozpada� si� na oficjaln� nowomow� i wariant prywatny. Istnia� te� j�zyk od�wi�tno- -literacki, tycz�cy historii ojczystej, kt�ry, pocz�tkowo t�piony, prze- chowany w bibliotekach, ko�cio�ach i rodzinnych tradycjach, by� od lat sze��dziesi�tych przez w�adz� rehabilitowany i nawet zaw�aszczany, gdy uchwalono, �e Polska Ludowa nie tyle jest pocz�tkiem nowego, ile zwie�czeniem, ukoronowaniem tysi�cletniej historii pa�stwa. Dzi� j�zyk nieustannie si� zmienia, trudno jeszcze rozdzieli� wariant prywatny i publiczny, oba maj� bowiem du�� temperatur� emocjonaln� i - co charakterystyczne - o�y�y w nich kalki nowomowy, ca�a retoryka egalitarna nabra�a z powrotem g��bokich i mocno odczuwanych znacze�. Natomiast prawdziwy renesans prze�ywa �w j�zyk uroczysto-rocznicowy, w kt�rym toczy si� znaczna cz�� dyskursu politycznego. S�u�y on oczywi�cie do tego, co Jerzy Giedroyc nazwa� walkami na trumny, ale jest te� chyba intuicyjnym sposobem ponownego opisania w�asnej to�samo�ci. Niestety - przysposobiony jest do m�wienia o przesz�o�ci w tonie patetyczno-�a�obnym, bo przez 200 lat usprawiedliwia� ofiary, kt�re kolejne pokolenia sk�ada�y na o�tarzu ojczyzny. Tote� doskonale wiemy, co winien Polak robi� w le�nej partii, w Legionach, na barykadzie, w podziemiu, ale przekaz zbiorowej pami�ci milczy na temat tego, jak by� dobrym Polakiem na dorobku. A m�odzie� obwieszcza koniec patriotyzmu, bo s�owo to potrafi zastosowa� tylko w wojennej potrzebie. Tymczasem obecna ods�ona polskiego dramatu nie nosi w sobie p�ki co zadatk�w na sytuacje tragiczne, nie stawia przed nami - jak to w przesz�o�ci najcz�ciej bywa�o - jedynie fatalnych wybor�w. Raczej obiecuj�ce perspektywy. Wolno�� najszybciej da�a nam now� scen� publiczn�, prawdziw�, ze wszystkimi atrybutami demokracji. Po odra�aj�cej nudzie, jak� latami serwowa�a nam w�adza komunistyczna, naraz mieli�my zobaczy� swoich reprezentant�w w niere�yserowanych, niesk�amanych debatach, m�wi�cych o sprawach dla nas istotnych. Mia�o by� prawdziwie, godnie i odpowiedzialnie. Jak za pierwszej "Solidarno�ci", bo chyba ona stanowi�a wz�r. Nowi ludzie polityki, kt�rym przypad�o spe�ni� to oczekiwanie, mieli do�wiadczenie Sierpnia i nocnych rozm�w rodak�w. Wywa�onych i roztropnych, bo przecie� nagrywanych przez ubeka, kt�remu nie wolno by�o da� satysfakcji wzajemnymi awanturami lub inwektywami. Czy tylko w�adza, ambicje, r�ne pokusy sprawi�y, �e klasa polityczna przynios�a zaw�d i rozczarowanie? I pytanie - jak to si� sta�o, �e formu�a jej dyskursu prawie nic wsp�lnego nie mia�a z czasem solidarno�ciowego karnawa�u, kt�ry pami�tali wszyscy uczestnicy, za to bardzo du�o z pieniactwem i warcholstwem sejm�w XVIII-wiecznych oraz z emocjami miotaj�cymi sejmy w mi�dzywojennym dwudziestoleciu, o czym wi�kszo�� obecnych pos��w nie ma poj�cia? Nie by�o jednak tak, �e w odr�nieniu od debiutuj�cych polityk�w, kt�rzy zawiedli spo�ecze�stwo, ono samo okaza�o si� bezgrzeszne. Nie zaaprobowa�o "si�y spokoju" - jej umiaru i odpowiedzialno�ci, wola�o zawadiackie pot�pienia i liczne obietnice Wa��sy oraz insynuacje i socjalistyczne przyrzeczenia Tymi�skiego. Potem jednak znu�y�o si� pot�pieniami, insynuacjami i obietnicami i zafalowa�o do czego� dobrze sobie znanego - do sekretarza gadaj�cego ludzkim g�osem. Mo�na powiedzie�, �e pocz�tki nie by�y specjalnie udane, mia�y fazy �a�osne w swej ma�o�ci i zawi�ci i symbolem tego zmarnowania szansy zosta� Lech Wa��sa. Jego los odzwierciedla upadek mitu ludu, kt�ry znalaz� tak niezwyk�e spe�nienie w Sierpniu - to by� Lud powsta�y przeciw tyranii. Lud administruj�cy pa�stwem - to by�a, niestety, raczej nauczka i przestroga. Cech� naszego �ycia pozostaje nieobliczalno��. Bo nie spos�b cz�sto poj�� samob�jczych zachowa� r�nych partii, tak�e ich awans�w i upadk�w. Nie spos�b r�wnie� przewidzie� zachowa� wyborc�w, ich zmiennych nastroj�w, kaprys�w, decyzji. Narodow� scen� z odmienian� scenografi� zape�nia t�um postaci o niejasnym emploi, uwik�anych w nieoczekiwane perturbacje, graj�cych w nieznanej konwencji. Mieszaj� si� kwestie nowe, zaskakuj�ce i stare, dobrze os�uchane. W tym zam�cie wypatrujemy znanych nam aktor�w, tych protagonist�w, w kt�rych losach opisywali�my swe dzieje. To robotnicy, ch�opi, inteligencja, tyle odmiany, �e miejsce "w�adzy" zaj�a nowa kategoria - klasa polityczna. Oczywistym reprezentantem robotnik�w, dziedzicem tradycji ich bunt�w jest druga "Solidarno��". Ma�o przypomina pierwsz�. Nie znajduje rado�ci w szerokiej wsp�lnocie, lubi dzieli� i pi�tnowa�; nie kultywuje braku przemocy, zamiast tego stosuje teatralne oznaki ledwo powstrzymywanej gniewnej determinacji i si�y; postawy godno�ciowe zast�puje ludowym wulgaryzmem. Pierwsza "Solidarno��" zrealizowa�a literacki, inteligencki mit ludu, jego solidarno�ci i ofiarno�ci. Druga, wobec gospodarczego trz�sienia ziemi, musia�a zaj�� si� proz�, nie chcia�a zarazem rezygnowa� z funkcji przewodniej. Pocz�tkowo k��bi�y 10 si� w niej emocje: poczucie si�y z obalenia ustroju, zawodu z trudno�ci, pretensji o wszystko. A st�d rodzi�y si� radykalne pomys�y: zdj�� dyrektora, pogoni� obcego inwestora, zablokowa� zmiany, wystrajkowa� po�yczk� - i nade wszystko pokaza� politykom, gdzie ich miejsce. Z czasem nauczy�a si�, �e nie ma radykalnych posuni��, kt�re wszystko za�atwiaj�, opanowa�a sztuk� negocjacji i twardej obrony konkretnych interes�w. Ostatecznie wraz z SLD obali�a ostatni rz�d solidarno�ciowy i zyska�a przez to normalnego partnera do targ�w o swoje. Wreszcie wysz�a ze schizofrenii, jak� by�y zajad�e walki z poniek�d w�asnym rz�dem - ma teraz jasn� to�samo��, jest "prawicowa" i proko�cielna, a przeciw niej stoi lewicowy komunista-bezbo�nik. K��ci si� z nim zajadle, obnosi z rytualn� nienawi�ci�, ale tak naprawd� i serdecznie nie znosi swego mentora, czyli inteligencji. Za ca�y lud wiejski przemawia wy��cznie PSL. Ch�opom komunizm przeznaczy� pozycj� po�ledni�, ich usytuowanie spo�eczne wyklucza�o inn� form� ni� op�r i trwanie, ale w 1980 i oni do��czyli. Cho� byli zawsze na tej gorszej pozycji, bo stworzyli kilka wiecznie sk��conych organizacji, nie wydali �adnej wielkiej postaci, wok� kt�rej mog�aby si� oplata� zbiorowa wyobra�nia i nadzieja. Kapitulacja ich przyw�dcy w stanie wojennym mia�a wymiar znacz�cy, a dla niekt�rych symboliczny - skoro nie mo�na wygra�, trzeba si� ugi��. Nie jest rzecz� ch�opa - ani ludu w og�le - walka o przegrane sprawy. Dzi� ch�opi maj� siln� reprezentacj� na naszej scenie i ona w ich imieniu demonstruje egoizm klasowy w skali zapieraj�cej dech. Inteligencja wyst�puje w paru formach. Jako zmitologizowany obiekt niech�ci, tak�e w�asnej. W postaci spolaryzowanej na milcz�ce elity intelektualne (kt�rych zreszt� nikt nie pyta o zdanie) oraz bud�et�wk�, kt�rej w g�owie wszystko, tylko nie pos�annictwo. Inteligencja ma jednak swoj� parti�, kt�ra dba o wiele rzeczy, ale nie o jej materialny status, raczej o wype�nianie pos�annictwa. Borykaj�c si� z opisem spo�ecze�stwa, uporczywie operujemy kategoriami odziedziczonymi po PRL-u. Po wojnie okre�lenia typu ziemia�stwo, mieszcza�stwo, przedsi�biorcy, kupiectwo, a potem "bezeci" - szybko wysz�y z u�ycia z braku desygnat�w i zostali�my podzieleni na te trzy grupy, robotnik�w, ch�op�w i inteligencj� pracuj�c�. Dzi� zn�w si� r�nicujemy, ale nie znajduje to odbicia w j�zyku i my�leniu. Jakby odium rzucone niegdy� na dawne warstwy i kl�ska, kt�ra je spotka�a, sprawiaj�, �e lepiej si� nie wyr�nia�, nie pcha� w oczy, nie nazywa�. Okre�lenie "klasa �rednia" zawiera w sobie pe�ne nadziei oczekiwanie i ci�gle za ma�o konkret�w identyfikacyjnych, a zw�aszcza nie jest jasny system warto�ci, kt�rego ma ona broni�. Mamy zn�w przedsi�biorc�w, fabrykant�w, lecz oni wol� m�wi� o sobie, �e s� producentami i pracodawcami. Okre�la� si� wedle funkcji, bez ma�a us�ugi, jak� wykonuj� wobec nabywc�w i pracownik�w. Klasa robotnicza nadal jest uk�adem odniesienia dla innych grup spo�ecznych, nadal odgrywa rol� wyj�tkow� i ma zapewnione szczeg�lne traktowanie. Zarazem nie bardzo wiadomo, kto do niej nale�y. Nawet gdyby opisa� rdze� tej warstwy, to przebiega przez ni� istotny podzia� na robotnik�w wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych, kt�ry ma dzi� odbicie zar�wno w sytuacji materialnej, jak i w ocenie rzeczywisto�ci. Wyra�nie przyspieszy� si� proces zanikania XIX-wiecznego proletariatu sprzedaj�cego sw� si�� fizyczn� na rzecz grupy coraz mniej licznej i coraz lepiej wykszta�conej, lokuj�cej si� na pograniczu warstwy specjalist�w i szybko rosn�cej sfery us�ug. Tymczasem istnieje tendencja nie tylko, �eby zamazywa� ten proces, ale by rozszerza� prerogatywy proletariatu na wszystkich pracownik�w najemnych. Tote� doczekali�my si� strajk�w nauczycieli i lekarzy, kt�rzy tym samym porzucili etos inteligencki na rzecz obyczaj�w i uprawnie� mas sprzedaj�cych sw� robocizn�. Z punktu widzenia bowiem potrzeb polityczno-symbolicznych status wielkoprzemys�owej klasy robotniczej ma ci�gle nieodparty urok. Z�o�y� si� na� jej mesjanizm, potem si�a przewodnia, a wreszcie rola w obaleniu komunizmu. Lub inaczej - inteligencka wiara w moc ludu i jej spe�nienie w czasach zmaga� z totalitaryzmem. Zarazem obecno�� klasy robotniczej w najnowszej historii by�a redukowana do moment�w wybuch�w lawy. Jej powstanie, droga z biednej wsi do miast, jej awans, przemiany, wzory �yciowe, modele aspiracji nie zaistnia�y w zbiorowej �wiadomo�ci. To miejsce zaj��, jak to u nas w zwyczaju, pi�kny mit Cz�owieka z marmuru i Cz�owieka z �elaza. Rozbrat robotnik�w z inteligencj� jest dla lat dziewi��dziesi�tych zjawiskiem wa�nym. Relacja mi�dzy inteligencj� a ludem jest cz�ci� definicji tej pierwszej. Cz�owiek, kt�ry gardzi� warstwami ni�szymi i uwa�a�, �e nale�y je kr�tko trzyma�, do inteligencji nie m�g� by� zaliczony. Prawdziwy za� inteligent, co by nie opowiada� o urokach prostego bytowania i ludowej m�dro�ci, za sw� powinno�� uwa�a� 12 podsuwa� ksi��k�, szerzy� o�wiat�, nie�� porady zdrowotne, hodowlane, organizacyjne i wszelkie inne. Pod strzechami �y�o si� gorzej, brudniej, n�dzniej i bez nadziei. Inteligent proponowa� zmian� ku takiemu �yciu, jakie sam prowadzi�, i ku warto�ciom dla niego oczywistym. A te rozliczne zadania by�y konsekwencj� pierwszego - mianowicie w��czenia ludu wiejskiego do narodu. Praca nad zmian� potocznej �wiadomo�ci ch�op�w przekonanych, �e cesarz, car bronili ich przed polskimi panami, polega�a na t�umaczeniu im, �e s� polskim ludem. Robotnicy, w odr�nieniu od ch�op�w, to by�a n�dza pozbawiona urok�w sielsko�ci i zalet zamkni�tej spo�eczno�ci. Im proponowano o�wiat� i metody walki o przyzwoite warunki �ycia. S�owem, inteligencja pe�ni�a wobec ludu rol� mentora. Nie tylko wpisan� w sw�j etos, ale i oczekiwan�. T� rol� zniszczy� dopiero komunizm - jedynym nauczycielem mog�a by� Partia, zatem inteligencja zosta�a poni�ona, wyszydzona, wepchni�ta w rol� przedstawiciela wy�szych wyzyskuj�cych warstw, kt�ry podst�pnie udaje przyjaciela ludu. Druga "Solidarno��" poniewiera "elity" dok�adnie tymi s�owami, kt�rych uczyli komuni�ci. Za do�� �a�osnym zjawiskiem, jakim jest powtarzanie slogan�w z partyjnych agitek i szmat�awc�w, kryje si� jednak proces naturalny i sensowny, mianowicie wybijanie si� na niezale�no��, gniewne odganianie mentora, dowodzenie, �e potrafi si� samemu. Szukanie troch� instynktownie, troch� po omacku nowego, w�asnego sposobu istnienia. Wszystko jednak wskazuje na to, i� rozwa�anie relacji pomi�dzy robotnikami, inteligencj� i ch�opami nie jest ju� dyskursem o rzeczywisto�ci, a staje si� przyczynkarstwem. Niestety, dzia�ania tych trzech grup, kt�re od dw�ch stuleci by�y podmiotami naszej historii, kt�re do�wiadczy�y totalitaryzmu i odegra�y rol� w jego trwaniu - nie s� wystarczaj�ce do zrozumienia tego, co dzi� si� dzieje. Po pierwsze - nie daj� si� one zbyt dok�adnie rozpozna� w codzienno�ci, w stanie nienadzwyczajnym. Po drugie - jak by nie definiowa� ich cech i ich reprezentacji - o rzeczywisto�ci decyduje jaka� reszta, mo�e nawet wi�kszo��, o kt�rej niewiele umie si� powiedzie�. Kiedy za� objawia si� ona zbyt wyrazi�cie, to charakteryzuje si� j� jako jako�ciowo nieciekawy margines ("elektorat Tymi�skiego", "wyznawcy neopoga�stwa"). Mo�e jest zatem tak, �e nast�pi� kres czasu protagonist�w, do g�osu doszli staty�ci. Jaka� masa, 13 kt�ra zawsze tu �y�a z nami, ale nie przynale�a�a ani do klasy robotniczej, kt�ra co raz zrywa�a si� do buntu, ani do ch�opstwa, kt�re broni�o ziemi i Ko�cio�a, ani do wiernych, dla kt�rych istnieje przede wszystkim B�g i Ojczyzna, ani oczywi�cie do antykomunistycznej opozycji. Ani chyba do Polak�w, kt�rzy zawsze walczyli o wolno��. Oto i skutki definiowania si� spo�ecze�stwa przez cnoty heroiczne okazywane w chwilach nadzwyczajnych. Zabieg, kt�ry by� pocieszeniem w czasach zniewolenia, kt�ry przerabia� na walory nasze ci�g�e kl�ski (Gloria victis), kt�ry budowa� wi� wsp�ln� i �wiadomo�� narodow� przypisuj�c ca�ej zbiorowo�ci czyny i postawy statystycznie nik�ych garstek powsta�c�w, spo�ecznik�w, opozycjonist�w, teraz utrudnia nam zrozumienie samych siebie. Nie mo�emy si� rozpozna�, przewidzie� wsp�lnych reakcji. Nie wiemy, jacy jeste�my. Literatura zawsze nam u�atwia�a jak�� definicj�, dawa�a wzory pocieszaj�ce. A je�li nawet zapisa�a gdzie� cierpki portret, to od czego umiej�tno�ci wypierania z pami�ci tego, co przykre, na rzecz tego, co krzepi�ce. Dzi�, gdy kto� chce scharakteryzowa� istot� ch�opsko�ci, to przywo�uje �limaka, nie Boryn�. Jakby uzasadnieniem sensu trwania tej warstwy musia�a by� s�u�ebno�� wobec Sprawy, a nie praca, pragnienia, nami�tno�ci - �ycie po prostu. W Galicji powsta� zjadliwy portret filistra i bur�uja. Ale sko�czy�o si� jak w spektaklu Andrzeja Wajdy "Z biegiem lat, z biegiem dni" - potomstwo tej warstwy dorobkiewicz�w, dulskich, ograniczonych ko�tun�w, gdy tylko ojczyzna wezwa�a, ruszy�o do Legion�w walczy� o Niepodleg��. Nasza historia pe�na jest takich przyk�ad�w. A to u�atwia przechodzenie ponad szar� codzienno�ci�, kt�ra r�nie nas kszta�towa�a, i skupianie si� na historycznych egzaminach. Dzi�ki nim �atwo mo�na wykaza�, �e co by tam na wierzchu nie denerwowa�o pospolito�ci� i ma�o�ci�, to pod spodem lawa. Mo�na powiedzie�, �e polska historia to dzieje mniejszo�ci napisane przez mniejszo�� ku pokrzepieniu wi�kszo�ci. Te praktyki dydaktyczne - albo wielka dzia�alno�� o�wiatowa - zast�powa�y procesy, kt�re mia�y miejsce w niepodbitej cz�ci Europy. Tam lud powoli by� wprowadzany w status obywatela albo o niego si� dobija� - proces ten by� d�ugotrwa�y i solidny. U nas nale�a�o o jego dusz� walczy� z mocarstwami, dla kt�rych by� rekrutem i si�� robocz�. 14 To polska inteligencja zrobi�a z niego nar�d, w jego imieniu walczy�a, wyst�powa�a, przemawia�a, domaga�a si�, protestowa�a. Trwa�o to w istocie do 1989 roku. Wolno��, kt�ra zosta�a wywalczona, sta�a si� udzia�em spo�ecze�stwa w znacznej mierze wyedukowanego przez PRL, zarazem spo�ecze�stwa uczestnicz�cego od oko�o trzydziestu lat w kulturze masowej. O ile to pierwsze nie powinno by� zaskoczeniem (w ko�cu l�k o takie skutki towarzyszy� wszystkim elitom oporu), to druga cecha okaza�a si� szokiem. Mianowicie spowodowa�a ona zerwanie pewnego typu kontaktu, wzajemnych wi�zi mi�dzy warstwami spo�ecznymi. Kiedy�, gdy oczywiste by�o, kto jest wy�ej, a kto ni�ej, wspinanie si� ku g�rze by�o r�wnoznaczne z aspirowaniem do wzor�w tam obowi�zuj�cych. Tym samym g�rne warstwy spo�eczne odgrywa�y oczywist� rol� opiniotw�rcz� - i by�y do niej wychowywane. Dzi� rol� podstawowego �r�d�a norm i wzorc�w przej�a masowa kultura. Dzi� m��d� miejska i wiejska na wz�r Murzyn�w z ameryka�skich gett nosi czapki daszkiem do ty�u i nawet nie przysz�oby jej do g�owy patrze�, co zaproponowano w najnowszych kolekcjach. O strojach, obyczajach, przekonaniach, pogl�dach decyduj� raczej kolorowe pisma i telewizja ni� starania jakichkolwiek elit. Ich bezradno�� - od Ko�cio�a poczynaj�c, na tw�rcach ko�cz�c - jest uderzaj�ca. Na razie traktujemy siebie wci�� jak zbiorowo��, o kt�rej na pewno wiemy jedno - �e z du�ym prawdopodobie�stwem nie zachowa si� ona zgodnie z obowi�zuj�cymi na jej temat przekonaniami. �yjemy wi�c w spo�ecze�stwie nieprzewidywalnym i nieznanym. Przynajmniej dla tych, kt�rzy je opisuj�. Wypada chyba zacz�� ten opis od nowa. Bo wiele wskazuje, �e dotychczasowy trzeba uzupe�ni�. �e dzieje Polak�w pokazane przez grzechy i cnoty narodu szlacheckiego, przez wieczne zrywy wolno�ciowe patriotycznej m�odzie�y, przez ofiary z�o�one dla przetrwania zniewole� i wojen - trzeba uzupe�ni� przez dzieje wi�kszo�ci. Dzisiejszy Polak jest bowiem zar�wno spadkobierc� dufnego Sarmaty r�wnego wojewodzie, kt�ry nigdy nie ust�pi� ze swych wolno�ci, jak i poddanego ch�opa. Cechy tego pierwszego odnajdujemy w sobie nieustannie: umi�owanie swobody i warcholstwo, go�cinno�� i wypitk� - to nasze, swojskie, polskie. A co my w�a�ciwie wiemy o Polakach poniewieranych i zniewolonych? Zawsze upokarzanych? O kt�rych lepiej zadbali zaborcy ni� 15 polscy panowie? Jaki by� ich udzia� w tworzeniu naszych wad i zalet? Dzi� w naszym rn\/clpr|j|' ""h do�wiadczenie jest nieobecne, ale pi��dziesi�t lat temu, po wojnie, by�o ono przywo�ane, tworzy�o klimat wielkiego awansu, awansu wyr�wnuj�cego wieki upodle� i upokorze�. Zosta�o ono odrzucone wraz z ca�� ideologi� Polski Ludowej, ale ci, do uczu� kt�rych trafi�o, i ich potomni s� by� mo�e wi�kszo�ci� - kim si� czuj�? Ch�opskimi dzie�mi? Robotnikami? Inteligentami w pierwszym, drugim pokoleniu? A mo�e te okre�lenia nie pasuj� do drogi, kt�r� przeszli, do tradycji, kt�ra ich ukszta�towa�a. Czy Polak po komunizmie, Polak po szkodzie upora� si� z totalitarnym do�wiadczeniem? Czy rozpoznaje sytuacj�, w jakiej �yje? Jak radzi sobie z wczorajszym balastem i z dzisiejszymi wyzwaniami? Jak wydobywa si� z systemu opresywnej pieczy, ze �wiata opisanego prosto, w kategoriach dobra i z�a, i podzielonego na nasz i obcy? Jakim si� staje zdany na siebie, bez regulamin�w i rytua��w, bez jasnych regu�, kt�re zna� od zawsze? Ta ksi��ka jest poszukiwaniem odpowiedzi na powy�sze pytania i na kolejne, kt�re z nich wynikaj�. Jest pr�b� odnalezienia si� w chaosie my�lowym i emocjonalnym, jaki nast�pi� po jedno�ci wytresowanej przez komunizm i po jedno�ci wyzwolonej przez pierwsz� "Solidarno��". Jest zapisem dochodzenia raczej do nowych pyta�, pr�b� ustalenia, czego o sobie nie wiemy. Konkluzja jest prze�wiadczeniem, �e, aby zrozumie� wsp�czesno��, musimy odrzuci� kategorie my�lenia i widzenia �wiata, z jakimi w ni� wkroczyli�my, i spr�bowa� opisa� i siebie, i drog�, jaka nas ukszta�towa�a, od nowa. Z my�l� nie o tym, jak przetrwa� zagro�enia, ale o tym, jak �y� w normalnej codzienno�ci. Wybrane do tej publikacji teksty zosta�y poprawione i niekiedy skr�cone. Zmiany dotyczy�y przede wszystkim odniesie� bie��cych, niezbyt czytelnych po latach. Wi�kszo�� zebranych tu artyku��w zosta�a napisana dla "Gazety Wyborczej", z wyj�tkiem dw�ch: Ko�ci� tryumfuj�cy, grzeszne spo�ecze�stwo i Hipokryzja wolnych, kt�re powsta�y dla "Dialogu". PRZECI�TNY OBYWATEL PATRZY NA POLITYK� To, �e partie polityczne przegraj� wybory samorz�dowe, by�o wiadome. Same, jakby w przewidywaniu oczywistej kl�ski, wskazywa�y pow�d - to spo�eczna apatia zawiniona przez Okr�g�y St�, rz�d, komitety obywatelskie i w og�le. Spo�eczna apatia rzeczywi�cie budzi niepok�j r�nych �rodowisk i Lech Wa��sa da� temu wyraz wzywaj�c do wojny. Troch� to zaszokowa�o opini� publiczn�, ale okaza�o si�, �e chodzi o walk� na argumenty, kt�ra ma wyrwa� spo�ecze�stwo z apatii i przyspieszy� przemiany. Rzecz podchwyci�o Porozumienie Centrum, w kt�rym s� r�ne partie, komitety, kluby i osoby, i za��da�o nowych wybor�w najp�niej do wiosny. Nie bardzo wiadomo, do kogo to wezwanie by�o skierowane, bo rz�d Mazowieckiego r�wnie� uwa�a�, �e wybory winny si� odby� wiosn�, a g�os�w sprzeciwu wobec tych plan�w nie s�ycha�. Przeci�tnemu obywatelowi, kt�rego pragnie si� aktywizowa�, dziwne mo�e si� wyda�, �e niepok�j o powolno�� zmian pojawi� si� w trakcie pierwszych wybor�w samorz�dowych, co w ko�cu jest fundamentaln� przemian� pa�stwa. Ponadto, �e partiom politycznym w przededniu przegrania z kretesem wybor�w samorz�dowych tak spieszno ju� do nast�pnych. Nadto przeci�tny obywatel najwyra�niej nie wie, co powinien zrobi�, aby zadowoli� oczekiwania elit politycznych. Za czym w�a�ciwie t�skni�? Za ludem na ulicach? Za wielkimi strajkami, w kt�rych tysi�ce ludzi chc� nie tyle podwy�ki, co jakiego� nowego modelu pa�stwa? 18 Za tymi t�umami, kt�re przychodzi�y do siedzib "Solidarno�ci" w latach 1980-81? Czy za tym, �eby si� ludzie wreszcie zacz�li do nich przypisywa�. A ludzie nie chc�. Niekt�re partie, troch� jak ta niewydarzona baletnica, t�umacz� to zjawisko tym, �e nie maj� lokali, pieni�dzy, dost�pu do mass medi�w. Warto przypomnie�, �e szersza opinia us�ysza�a, i� pojawi�y si� nowe partie polityczne w�a�nie w kontek�cie ich potrzeb materialnych, i to w momencie, gdy spo�ecze�stwo zabiera�o si� do zaciskania pasa i z�b�w. Okaza�o si�, �e powinno nadto wzi�� na utrzymanie instytucje, kt�re b�d� mu niezb�dne do normalnego funkcjonowania. Podnios�y si� g�osy sprzeciwu, ale roszcze� to nie powstrzyma�o i by�o jakby pierwszym sygna�em pewnej g�uchoty politycznej dzia�aczy. Trzeba te� powiedzie�, i� mimo te narzekania na brak warunk�w do rozkwitu, nowe partie maj� wyra�ne fory w �rodkach przekazu w stosunku do starych. Telewizja na przyk�ad ci�gnie je za uszy i dowarto�ciowuje jak mo�e kosztem "starych partii", cho� najmniejsza z nich, SdR-P ma pewnie wi�cej cz�onk�w ni� wszystkie "nowe" razem wzi�te. Ot�, s�dz�c z tych licznych wyst�p�w, przyczyn rachityczno�ci �ycia partyjnego pr�dzej nale�a�oby szuka� w sposobie publicznego funkcjonowania ni� w brakach maj�tkowych. Przeci�tny obywatel dostrzega zatem rzeczy nast�puj�ce: Partie w og�le nie maj� pomys�u na reprezentowanie jakich� du�ych grup, warstw. M�wi� albo w imieniu Narodu, albo w imieniu spo�ecze�stwa. �adnej z nich nie zainteresowa�a tak wa�na klientela wyborcza jak rolnicy. Zostawiono aparatowi ZSL wolne pole i oto odni�s� taki sukces, �e b. bratnia PZPR zzielenia�a zapewne z zazdro�ci. Jednym ze strukturalnych spadk�w po komunizmie jest status inteligencji. Ludzie z wy�szym wykszta�ceniem z za�o�enia zarabiaj� mniej od pracuj�cych fizycznie. Jest to w normalnym kraju nie do pomy�lenia, stanowi pow�d do emigracji m�odych elit zawodowych, podwa�a sens wykszta�cenia. Czy kto� podj�� ten problem, szuka sposob�w jego postawienia i rozwi�zania? Na naszych oczach, z dnia na dzie�, ro�nie warstwa nowych przedsi�biorc�w, nielegalnych na razie handlowc�w. Ale libera�om z Unii Polityki Realnej najwyra�niej bardziej si� op�aca zwo�ywa� skin�w 19 z pa�kami, ni� zintegrowa� tych, wydawa�oby si�, naturalnych zwolennik�w np. wok� jakiej� koncepcji korzystnych dla nich podatk�w. Tej kompletnej oboj�tno�ci na problemy grup spo�ecznych, kt�rymi nowoczesne partie si� �ywi�, towarzyszy te� lekcewa�enie spo�ecznych nastroj�w, na co nikt, kto chce si� sprawdzi� w wyborach, nie mo�e sobie pozwoli�. Ot� nasze awangardy nie zabiegaj� r�wnie� o t� znacz�c� cz�� spo�ecze�stwa, kt�ra popiera Mazowieckiego i Balcerowicza. Szukaj� tylko niezadowolonych. O braku program�w nie warto nawet m�wi�. Wygl�da, �e polityka bud�etowa, status przedsi�biorstw, podatki, uporanie si� z d�ugiem, inflacja czy organizacja lecznictwa to nieistotne drobiazgi, gdy cele polityczne ma si� wielkie: przywr�ci� kapitalizm, odzyska� pe�n� suwerenno��, realizowa� zasady sprawiedliwo�ci spo�ecznej, obroni� si� przed Niemcami, stworzy� dobrobyt, zbudowa� wsp�lnot� Europy �rodkowej z Polsk� na czele. Stworzy� program zreszt� by�oby trudno, bo te partie wszystko widz� osobno. Rz�d, mimo �e informacja jest jego s�ab� stron�, potrafi� spo�ecze�stwu uzmys�owi� �cis�e zwi�zki mi�dzy poszczeg�lnymi zjawiskami gospodarczymi, jak inflacja, recesja, wolny rynek, bezrobocie, zad�u�enie, kredyty. Partie te oczywiste powi�zania ignoruj� i domagaj� si� okazjonalnie obni�enia podatk�w albo zniesienia popiwku, albo dotacji tu i tam, nie trudz�c si� przewidywaniem, jakie b�d� skutki w jednym przypadku i sk�d wzi�� pieni�dze w innym. A przecie� zgodnie ze sw� natur� zmierzaj� do obj�cia w�adzy i, je�li im si� uda, b�d� musia�y odpowiedzie� na takie pytania. Mo�e wi�c warto pokaza� ju� teraz, �e si� to potrafi zrobi�. Teraz jednak przeci�tny obywatel (je�li jest maniakiem) ogl�da� programy wyborcze. Wyst�powa�y w nich komitety - obywatelskie, osiedlowe, rzemie�lnicze, ich kandydaci bez trudu zrozumieli, czym zajmuje si� gmina, i m�wi� o szko�ach, �mietnikach, drogach, �ciekach. Partie m�wi�y nadto, a nierzadko tylko - o niepodleg�o�ci, o po�o�eniu klasy robotniczej, o zgubnym planie Balcerowicza, o zagro�eniu niemieckim. W skrajnym wypadku pan Bara�ski powita� nas okrzykiem "Bracia Polacy" i r�k� uniesion� w faszystowskim pozdrowieniu, a potem opowiada� o wrednych mniejszo�ciach. 20 Lito�� i trwoga. Wracamy do Europy. A tam jest w�a�nie tak, �e spo�ecze�stwo zajmuje si� swoimi sprawami, od rz�dzenia ma zawodowych polityk�w i raz na par� lat wskazuje, kt�rzy politycy maj� to teraz robi�. W najbardziej sprawnym modelu demokracji s� to dwie dominuj�ce partie. R�ni� si� mi�dzy sob� tym, �e jedna uwa�a, i� pa�stwo nie powinno si� miesza� w �ycie gospodarcze i spo�eczne, pozostawi� je aktywno�ci obywateli, kt�rych standard �ycia b�dzie odpowiedni do talent�w, rzutko�ci, przedsi�biorczo�ci. Druga - �e powinno ingerowa�, aby wyr�wnywa� szans� �yciowe i warunki bytu, tzn. ma odbiera� grupom bogatym i zaradnym cz�� dochodu i przeznacza� go np. na r�wny start dla wszystkich, czyli dotowanie szkolnictwa, na opiek� nad chorymi, niezaradnymi, bezrobotnymi. Je�eli w spo�ecze�stwie przewa�a pogl�d, �e trzeba zach�t do pr�nego rozwoju, to g�osuje ono za zmniejszeniem interwencji pa�stwa, czyli na prawic�, i wtedy wygrywaj� republikanie, chadecy, konserwaty�ci czy jak to si� w danym kraju nazywa. Je�eli za� przewa�a pogl�d, �e nale�y podci�gn�� s�absze spo�ecznie grupy, to wygrywa lewica, czyli demokraci, socjaldemokraci, laburzy�ci. Prawica i lewica okresowo zmieniaj� si� u w�adzy i wychodzi to tym krajom na dobre. A co z nasz� lewic� i prawic�? Pod tym wzgl�dem nie jeste�my w Europie, tylko w jakim� za�cianku pe�nym historycznych widm i poj��. S�owa te definiuje si� wedle rodowod�w �rodowisk, wedle tego, kto lubi, a kto nie lubi Dmowskiego, wedle stosunku do miejsca religii w pa�stwie, do aborcji, do god�a. A sprawa najwa�niejsza - kwestia, jak g��boko pa�stwo mo�e ingerowa� w nasze �ycie - je�li partie polityczne w og�le absorbuje, to marginalnie. Tymczasem jest ona zasadnicza. Rz�d j� podejmuje i ograniczaj�c rol� pa�stwa idzie w prawo. Innej drogi zreszt� nie ma, na lewo jest �ciana - odziedziczyli�my biedne pa�stwo nastawione na dotowanie lecznictwa, o�wiaty, mieszka�, przemys�u, kolei i czego tam jeszcze - i to wszystko le�y w ruinie. Rz�d ostro�nie wycofuje pa�stwo z gospodarki, z w�adzy lokalnej, z dotacji do wszystkiego. Coraz natyka si� na op�r nawyk�w, kt�re s� gro�n� karykatur� my�lenia lewicowego powsta�ego jakby z przemno�enia zasady r�wno�ci i sprawiedliwo�ci spo�ecznej przez 40-letnie ubezw�asnowolnienie. W efekcie zak�ada ono, �e wszystkim nale�� si� przyzwoite warunki z takich oto powod�w, �e 21 pracuj� ci�ko pod ziemi�, na roli, w fabryce, na kolei, w szkole. Ze s� starzy, albo �e s� m�odzi, albo �e maj� dzieci. Nale�y si�, bo inni maj� wi�cej. Pa�stwo ma si� cz�owiekiem zajmowa� od kolebki po poch�wek, a obalenie komunizmu mia�o sprawi� jedynie, �e wreszcie b�dzie to robi� dobrze. I tak minister Paszy�ski obrywa za �wier�urynkowienie mieszka�, studenci strajkuj� na wie��, �e maj� p�aci� za repetowanie studi�w, kopalnie ��daj�, �eby rz�d kupowa� ich z�y w�giel, bo inaczej b�dzie bezrobocie, kolejarze parali�uj� kraj, bo nie maj� 110 procent �redniej krajowej. Co na t� ci�k� konfrontacj� rz�du ze zsowietyzowan� �wiadomo�ci� spo�eczn� nasze awangardy polityczne? Lewica chocia� rozpoznaje swoj� rol�. Jej cz�� umiarkowana jest �wiadoma, �e nie ma czego dzieli�, by sprawiedliwo�ci sta�o si� zado��, wi�c domaga si� jedynie r�wnego podzia�u ci�ar�w i biedy. OPZZ, PPS, Anarchi�ci podchwytuj� natomiast spo�eczne niezadowolenie i krzycz�, �e mia�o by� lepiej, a jest gorzej. Ich prawo, prawicowy rz�d nie musi im si� podoba�, a nietaktem oczywi�cie by�oby zapyta�: co robi�. Centrum tym pytaniem r�wnie� si� nie turbuje, interesuje je raczej sprawiedliwy podzia� w�adzy. Gdyby�my mieli nowoczesn�, europejsk� prawic�, to winna ona broni� rz�du przed roszczeniow� demagogi�, wspiera� kierunek zmian, pretensje zg�asza� o zbyt ostro�ne dzia�anie i mobilizowa� opini� spo�eczn� tak, by umo�liwi� ich przyspieszenie. Winna domaga� si� nie tylko prywatyzacji, szybkiej upad�o�ci i wyprzeda�y nierentownych przedsi�biorstw, �ci�gania kapita��w, ale i np. odrzucenia pomys��w akcjonariatu pracowniczego, wprowadzenia p�atnych studi�w, p�atnego lecznictwa, zmiany przepis�w o bezrobociu - niby dlaczego osoba z wy�szym wykszta�ceniem, kt�ra odmawia przyj�cia posady pomocy domowej, ma by� utrzymywana przez spo�ecze�stwo? Prawica powinna u�wiadamia�, �e sprawiedliwo�� polega na tym, �e za dobr� prac� nale�y si� dobra zap�ata. Niesprawiedliwo�ci� za� jest obdzielanie przez arbitralne pa�stwo wszystkich po r�wno owocem wysi�ku zdolnych, pracowitych, zaradnych. Ale nasza prawica twierdzi, �e rz�d to neokomuna czy te� katolewica i ma zupe�nie inne zmartwienia: germa�sk� nawa��, podst�pne �ydostwo, przebieg�� masoneri�, wra�y kapita�, morale Polak�w zagro�one nikoty-nizmem i pornografi�, krzy� na koronie or�a. 22 Przeci�tny obywatel patrzy na polityk� i widzi polskie piek�o pe�ne pretensji, uraz�w, insynuacji. Nic z tego nie rozumie, i s�usznie, bo przecie� do niego nikt si� nie zwraca (konia z rz�dem temu, kto wie, co oznacza owo "przyspieszenie" lansowane przez Porozumienie Centrum...). Nowych partii, bez wzgl�du na barw�, nie tylko nic nie obchodzi dylemat, jak przej�� od pa�stwa komunistycznego do normalnego, ani jakie s� problemy poszczeg�lnych grup spo�ecznych, kt�re mo�na by reprezentowa�. Nie interesuje ich spo�ecze�stwo jako elektorat. Jakby nie liczy�y na wybory, a jedynie uwa�a�y, �e s� niezb�dne, bo bez nich nie b�dzie pluralizmu, demokracji, pe�nej reprezentacji postaw. Niestety, demokracja nie polega na dopuszczaniu do w�adzy wszystkich grup, jakie si� objawi�, ale na oddawaniu jej tym, kt�re maj� najwi�ksze poparcie. A lament pod tytu�em "bez nas b�dzie nowy monopol" jest demagogi� rodem z komunistycznej �wiadomo�ci. To demokracja socjalistyczna mia�a by� wy�sz� form� w�a�nie dlatego, �e teoretycznie montowa�a reprezentacj� spo�eczn� z przedstawicieli wszelkich grup: i g�rnicy, i hutnicy... Pozostaje jednak pytanie - dlaczego W�grom, Czechom, S�owakom uda�o si� stworzy� normalny system partyjny, a nam nie. Odpowied� partii brzmi - z powodu stworzenia formu�y komitet�w obywatelskich "Solidarno�ci". Jest w tym jaka� racja. Gdyby nie komitety, ludzie musieliby w dzisiejszych wyborach decydowa�, na kt�re z antykomunistycznych ugrupowa� odda� g�osy i co� by one z tego mia�y. Nadto komitety skupi�y pewne elity, ludzi z osobowo�ci�, a tych partiom zdecydowanie brakuje. Niemniej spo�ecze�stwo ma wolny wyb�r i je�li odrzuca partie na rzecz komitet�w obywatelskich, to znaczy, �e nie interesuj� go anachroniczne formu�y, �e wybiera aktywno�� spo�eczn� i polityczn�, ale nie chce, �eby by�a ona stemplowana tradycyjnymi etykietkami prawicy i lewicy, kt�re w Polsce maj� mn�stwo dodatkowych emocjonalnych skojarze� i �e nowoczesne orientacje polityczne powinny wy�oni� si� w�a�nie z komitet�w. W walce na argumenty. 2 VI 1990 KOMUNIZM BEZ KOMUNIST�W Nasze rozliczanie si� z komunizmem jest zastanawiaj�ce. Koncentruje si� na zbrodniach lat czterdziestych i pi��dziesi�tych i na momentach wybuch�w, kiedy du�e grupy spo�eczne wchodzi�y w jawny konflikt z w�adz�. Histori� PRL-u uk�adamy z dat 1956, 1968, 1970, 1976 i 1980, i przypomina to ju� potoczny ogl�d rozbior�w: wy��cznie Powstanie Ko�ciuszkowskie, Powstanie Listopadowe, Powstanie Styczniowe, 1918. Pytanie - dlaczego na czele powsta� narodowych stawali oficerowie carskiej armii tacy, jak Romuald Traugutt, brzmi nietaktownie. A przypomina ono po prostu, �e w kilkudziesi�cioletnich przerwach mi�dzy powstaniami Polacy �yli normalnie w trzech pa�stwach zaborczych, robili kariery na ich dworach, w ich administracji i ich armiach. Podobnie by�o w PRL - �yli�my wedle regu� ustroju komunistycznego i chc�c nie chc�c nasi�kn�li�my jego systemem warto�ci. Tymczasem wok� s�ycha� tylko takich, co 4 czerwca 1989 pierwszy raz brali udzia� w wyborach, bo poprzednie to by�a farsa, nigdy nie chodzili na l-majowe pochody i zawsze byli przeciw komunie. Pojawiaj� si� pierwsi ochotnicy do grzebania w �yciorysach, sprawiedliwi i nieskalani s�dziowie, i b�d� coraz liczniejsi. I jest to proces nieuchronny (cho� B�g �wiadkiem, �e w opozycji nie by�o t�oczno). Odbywa si� bowiem wielkie przewarto�ciowanie i wkr�tce oka�e si�, �e czas PRL-u by� jedynie czym� w rodzaju okupacji Nieugi�tego Narodu, kt�ry si� nigdy nie da� omami� zbrodniczej komunie, w ko�cu zrzuci� obce mu jarzmo, a przy okazji wyzwoli� p� Europy. Czy takie przenicowanie rzeczywisto�ci jest dla higieny psychicznej spo�ecze�stwa potrzebne, czy jest kolejnym przejawem naszej mega- 24 lomanii, kt�ra sprawia, �e zawsze widzimy siebie jako nar�d �agodny, czysty, niewinny, tyle �e pechowy i otoczony pot�nymi lub podst�pnymi wrogami - to w tej chwili nieistotne. Istotne jest, �e unikaj�c rzetelnego rozrachunku z 45-leciem, wchodzimy w nieoczekiwan� wolno�� z balastem, kt�ry nasz� szans� mo�e zaprzepa�ci�. Tote�, mimo �e, jak wida�, nie jest to dobry czas na rozwa�ania o istocie komunizmu, trzeba si� nad spustoszeniami, jakie poczyni� w naszej zbiorowej �wiadomo�ci, zastanowi�. Tym bardziej, �e s� one coraz wyra�niej widoczne. W tym coraz dono�niejszym gwarze skupionym na martyrologii i zrywach oporu trzeba sobie postawi� pytanie, dlaczego po wojnie komunizm potrafi� te� zyska� akceptacj�, wzbudzi� wiar� czy fanatyzm. Tak�e w takich krajach jak Francja i W�ochy, gdzie obcej armii nie by�o. Ot�, komunizm by� obietnic� realizacji utopii. Odwiecznej utopii - t�sknoty za spo�ecze�stwem idealnym, gdzie ludzie s� sobie r�wni, maj� wszystko, czego potrzebuj�, gdzie nie ma ani n�dzy, ani zb�dnego bogactwa, gdzie na przeszkodzie rozwojowi cz�owieka nie stanie niskie urodzenie czy niedostatek. Te t�sknoty komunistyczna ideologia zaspokaja�a w r�nych �rodowiskach w ca�ej Europie. We Wschodniej dokona� si� eksperyment wcielenia ich w �ycie. I tak u nas owe t�sknoty zosta�y wzmocnione historyczno-wojskow� konieczno�ci�, a nadto wpisa�y si� w nasze szczeg�lne do�wiadczenie: Polsk� dawano nam i zabierano, urz�dzano wed�ug cudzych pomys��w, a my umieli�my przede wszystkim upomina� si� o ni� i rozmy�la�, jak� by� powinna. Nasza pokiereszowana historia sprawi�a, �e wtedy, kiedy inne spo�ecze�stwa budowa�y nowoczesne instytucje, w trudzie uczy�y si� rozwi�zywa� coraz to nowe problemy, nam nie by�o to dane. Wyzuci z odpowiedzialno�ci za w�asne pa�stwo, jako nar�d i spo�ecze�stwo �yli�my w literaturze, a ta marzy�a. Marzy�a, �e kiedy� buta i bogactwo nie b�d� poniewiera� prostoty i ub�stwa, �e robotnik i oracz b�d� �yli godnie, �e ich dzieci nie b�d� umiera�y w n�dzy czy �y�y w t�sknocie za nauk� i �e nie b�dzie ju� tej ca�ej niesprawiedliwo�ci, �e gdy bogaci trwonili pieni�dze na uciechy, to ubogi student ko�czy� na suchoty, Janko zap�aci� �yciem za marzenie o skrzypcach, a Ja� nie doczeka�. 25 R�wno�� praw i szans. Sprawiedliwo�� spo�eczna. Powszechny dost�p do o�wiaty, kultury, lecznictwa. Prawo do pracy, prawo do mieszkania, prawo do godnego �ycia. Komunizm obieca� za�atwi� to od r�ki. Do stworzenia spo�ecze�stwa bez krzywdy i n�dzy zmierzaj� te� inni, ale z pe�n� �wiadomo�ci�, �e ten idea� jest nieosi�galny, co nie znaczy, �e nie trzeba si� do� przybli�a�. Komunizm g�osi�, �e jest osi�galny, i to w spos�b niezwykle prosty. Wystarczy znie�� w�asno�� prywatn�. Odebra� bogatym i da� biednym. Nie pozwoli�, by jeden cz�owiek pracowa� dla drugiego. R�wno dzieli�. Wszystko to zrobiono bardzo szybko i rezultaty byty nieb�ahe: szerokie �wiadczenia socjalne, dost�p do o�wiaty i kultury, urbanizacja i uprzemys�owienie. Z innymi sprawami by�o, jak wiadomo, gorzej, ale wliczano to w koszty. Pozostawa� jeszcze dobrobyt (ka�demu wed�ug potrzeb). Na to, aby go osi�gn��, komuni�ci te� mieli specjalny naukowy pomys�. Bardzo prosty - nale�a�o stworzy� nowego cz�owieka z now� �wiadomo�ci� socjalistyczn�. Niby to zmienione stosunki spo�eczne, si�� rzeczy, mia�y go ukszta�towa�, ale w�adze postanowi�y ten proces przyspieszy�. Latami odbywa�a si� wszechstronna edukacja, kt�ra mia�a doprowadzi� do tego, by socjalistyczny cz�owiek mia� inne potrzeby i pracowa� z innych powod�w, ni� dzia�o si� to od tysi�cy lat. By pracowa� nie dla siebie, a "dla spo�ecze�stwa", kt�re z kolei da mu wszystko. Wed�ug potrzeb. Jak wiadomo jednak, �atwiej zburzy� ni� zbudowa�. Komunizm zniszczy� etos pracy. �w, wydawa�oby si�, naturalny zwi�zek mi�dzy sensown� prac� a satysfakcj� z jej rezultat�w zast�pi� dziwacznym zwi�zkiem mi�dzy bezsensown� udr�k� i nale�nym za ni� zado��uczynieniem. Komuni�ci odeszli. Zbrodnie i nieudolno�� ich systemu zosta�y pot�pione, ale t�sknota za Edenem i wiara, �e si� um�czonym Polakom nale�y, tkwi w nas nadal. Czy coraz cz�stsza skarga "mia�o by� lepiej, a jest gorzej" nie jest dowodem zakorzenienia si� w nas komunistycznej utopii, �e jakim� szczeg�lnym sposobem, szybciej, bez wysi�ku dostaniemy to, na co szcz�liwsze kraje pracowa�y dziesi�ciolecia? W dodatku rz�d Mazowieckiego wcale nie obiecywa�, �e wkr�tce b�dzie lepiej. Przeciwnie - zapowiada�, �e przez par� lat b�dzie gorzej. To my chcemy po prostu t� obietnic� s�ysze�, bo �yli�my z ni� tyle lat. To my �wiadomie lub pod�wiadomie czekamy na ten prosty pomys�, kt�ry kto� zaproponuje, �eby wreszcie zrobi�o si� dobrze. 26 Obiecany raj by� zawsze tu� za horyzontem, a marsz ku niemu mia�a nam u�atwi� jego jutrzenka, sprawiedliwo�� spo�eczna. Sprawiedliwo�� spo�eczna to fundamentalna warto�� lewicy. Idea ta zrodzi�a si� w walce ze spo�ecze�stwem stanowym, w kt�rym o losie cz�owieka, o tym, czy by� panem, kupcem czy fornalem, przes�dza�o urodzenie. Domaga�a si� zatem lewica r�wno�ci praw, a potem r�wno�ci szans. Z czasem owa r�wno�� szans przesta�a by� kwesti� polityczn�, to znaczy nie ma sporu, czy j� realizowa�, a sta�a si� jedynie problemem praktycznym. Szwedzi stworzyli superopieku�cze pa�stwo, Amerykanie przymusowo mieszaj� bia�e i czarne dzieci w szko�ach, Niemcy integruj� drugie pokolenie gastarbeiter�w, a teraz dodatkowo ubogich kuzyn�w zDDR. Komunizm natomiast sprawiedliwo�� spo�eczn� potraktowa� globalnie, jako r�wno�� w og�le, i postanowi� ca�� rzecz za�atwi� na skr�ty i do ko�ca. Najpierw zaj�� si� niesprawiedliwo�ciami historycznymi: zabra� bogatym, da� biednym, uzna�, �e jedni maj� prawo do nauki, drudzy nie, bo przez stulecia by�o odwrotnie. Za� po�owiczn� bur�uazyjn� r�wno�� praw i szans zast�pi� fundamentaln� r�wno�ci� naszych �o��dk�w, co mia�o by� podstaw� do r�wno�ci prawdziwej. Niestety, Opatrzno�� za�o�y�a, �e b�dziemy rodzajem zr�nicowanym, i nier�wno nas obdziela talentami, urod�, zdrowiem i innymi walorami. Komunizm koszarowo-mundurowy by� nie do utrzymania (cho� Korea czy Albania s� jeszcze innego zdania). O wiele prostsze by�o realizowanie r�wno�ci maj�tkowej. Natura ludzka ma swoj� ciemn� stron�, gdzie mie�ci si� tak�e zawi��. Na tej zawi�ci komuni�ci zaszczepili swoj� koncepcj� sprawiedliwo�ci spo�ecznej i odnie�li sukces. R�ne by�y przyczyny powszechnych i lokalnych odruch�w buntu przeciwko ich w�adzy - buntowano si� przeciwko gn�bieniu kultury, szykanowaniu Ko�cio�a, podwy�kom, powszechnej beznadziei. Ale nigdy przeciwko temu, �e komu� zabierano ziemi�, dom rodzinny, aptek�, m�yn, kamienic�, fabryk�. Spaupery-zowane spo�ecze�stwo ch�tnie uzna�o, �e zamo�no�� jest rzecz� nagann� i podejrzan�. S�owa - ku�ak, prywaciarz, badylarz dobrze oddawa�y pogardliwo-zawistny stosunek do tych, kt�rzy si� wy�amali z normy - wzi�� pa�stwowy etat i w zamian dostawa� skromne utrzymanie. Pilnowali�my sami tej r�wno�ci. Urz�d Skarbowy zawsze m�g� liczy� na donos, �e kto� kupi� samoch�d, a w�adze na odzew, gdy 27 wydawa�y kolejn� walk� niebieskim ptakom, urodzonym w niedziel�, paso�ytom spo�ecznym czy spekulantom. Napuszczani ci�gle na siebie wzajemnie (ch�opom to dobrze, domy sobie buduj�; w mie�cie to odsiedz� swoje do 16-ej, a potem fajrant; ja ca�e �ycie na posadzie i nic z tego nie mam, a s�siad sobie dacz� kupi�, ciekawe za co), za naturalne uznali�my, �e w�adza dzieli wsp�lny bochen chleba i wszystko nam daje. My za to chodzimy do pracy. Teraz wszystko si� zmienia. Prywatna inicjatywa okazuje si� by� nasz� szans�. Ale zajmuj� si� ni� te� byli komuni�ci, co jest historycznie niesprawiedliwe. I mimo �e powstaje ustawa o kontrolowaniu sp�ek i zwrocie przez nie bezprawnych korzy�ci, s�ycha� te� g�osy, aby si� nie cacka� z prawem, tylko wzi�� i odebra�. A w og�le w dysputach publiczno-politycznych s�owo "sp�ka" zaczyna brzmie� jak s�owo "badylarz". I pytanie, "czy Pan jest udzia�owcem sp�ki?" jest wyg�aszane tonem oskar�ycielskim. Z r�wno�ci te� nie rezygnujemy. Komunizm by� okropny, ale �o��dki s� naprawd� jednakowe i prawo do konsumpcji te�. Emocje koncentruj� si� teraz wok� �redniej krajowej. Poszczeg�lne grupy zawodowe walcz� o jakie� jej procenty, a tak�e o to, �eby kupowa� ich marn� produkcj�, �eby dawa� ulgi, dotacje i gwarancje. Kto ma dawa�? Pa�stwo ma dawa�. R�wno i sprawiedliwie. Komuni�ci bior�c w�adz� wystawili II Rzeczypospolitej, postrzeganej dzisiaj jak raj utracony, gorzki rachunek - za s�abo�� pa�stwa w 1939 roku, za straszliw� n�dz�, za g��d na przedn�wkach, za analfabetyzm co trzeciego Polaka. Tego rachunku nikt nie kwestionowa�. Tak�e �wczesna opozycja, skupiona w PSL. Wi�cej - PSL wyra�aj�c jakby powszechne w�wczas poczucie, �e odbudowywana Polska musi by� zupe�nie inna ni� ta przedwojenna, zaakceptowa� reform� roln� i nacjonalizacj� przemys�u. Czyli na ustrojowe zmiany w�asno�ciowe by�a wtedy mniej lub bardziej szczera, ale wystarczaj�ca zgoda spo�eczna i by�y przyj�te dla nich ramy prawne. A jednak komuni�ci przeprowadzili je �ami�c prawo, przekraczaj�c wszystkie ustalenia, w rewolucyjnej atmosferze zastraszenia, zemsty na wyzyskiwaczach i grabienia zagrabionego. Wykorzystali � reformy do w�asnych cel�w, to znaczy do rozbicia struktur i wi�zi spo�ecznych. A do tego gniew ludu jest rzecz� nader przydatn�. Zreszt� twierdz�c, �e po wiekach wyzysku wreszcie lud bierze w�adz�, komuni�ci nie g�osili jedynie ob�udnego k�amstwa. W jakim� sensie by�a to prawda. W pierw- 28 szym 10-leciu PRL pochodzenie robotnicze czy ch�opskie dawa�o olbrzymie szans� awansu. I ten awans si� dokona�, g��wnie na biednej, przeludnionej wsi. St�d wysz�y setki tysi�cy ludzi do miast, do fabryk, administracji, wojska. Ludzi wykorzenionych, kt�rzy wszystko zawdzi�czali w�adzy ludowej. Odbywa�o si� to przy wt�rze natr�tnej propagandy, kt�ra wykorzystywa�a trwa�y w kulturze mit si�y moralnej prostego ludu oraz jego literackie obrazy, i to miesza�a z prostackim marksizmem, wedle kt�rego klasa robotnicza ma pewn� szczeg�ln� cech�, tak� oto, �e jako jedyn� w�a�ciwie rozpoznaje rzeczywisto�� i dokonuje s�usznych wybor�w. Co wi�cej, jej wybory s�, si�� rzeczy, obiektywnie dobre dla ca�ego spo�ecze�stwa czy te� ca�ej ludzko�ci. Nazywa�o si� to "instynkt klasowy" i powstawa�o tam, gdzie najemni pracownicy zbiorowo trudzili si� fizycznie. Kowal, je�li nawet wali� takim samym