6305

Szczegóły
Tytuł 6305
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6305 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6305 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6305 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

TERRY PRATCHETT OSTATECZNA NAGRODA Dogger otworzy� drzwi, by� jeszcze w pi�amie. Na progu sta�o co� niewiarygodnego. Istnieje proste wyt�umaczenie, pomy�la�. Zwariowa�em. Jak na si�dm� rano by�a to ca�kiem zadowalaj�ca racjonalizacja. Zamkn�� drzwi i zawr�ci� korytarzem, przez kuchenne okno widzia� wagoniki metra linii Northen Line wype�nione ca�kiem normalnymi lud�mi. Istnieje b�ogi okres istnienia, kt�ry Yen Buddy�ci nazywaj� plinki. Jest on ca�kiem precyzyjnie zdefiniowany jako odst�p czasu mi�dzy obudzeniem si� a wymierzeniem ciosu przez wszystkie problemy, kt�re nie da�y ci spa� uprzedniej nocy. Ko�czy si� w chwili, gdy uznajesz, �e od tego ranka wszystko p�jdzie lepiej. Ale nie idzie. Przypomnia� sobie k��tni� z Nicki. No, w�a�ciwie nie k��tni�. Z jej strony by�o to bardziej gniewne milczenie, w nim za� narasta�a z�o��, chocia� wcale nie wiedzia�, od czego si� to w�a�ciwie zacz�o. Niew�tpliwie powiedzia�, �e niekt�rzy z jej przyjaci� wygl�daj� jakby prz�dli w�asny chleb i piekli w�asne kozy, a potem wzni�s� si� najprawdopodobniej do poziomu, kiedy wyg�asza� stwierdzenia typu: je�li ju� chcesz koniecznie wiedzie�, to ja uwa�am, �e zielone 2CV ma antynuklearny stiker wlaminowany fabrycznie do tylnego okna. Gdyby by� w formie, jak� osi�ga� zazwyczaj po wypiciu pinty bia�ego wina, skomentowa�by pewnie jeszcze kobiety ubrane w drelichy. To by�a jedna z tych k��tni, kiedy ka�da �artobliwa pr�ba, �eby si� wyrwa�, ko�czy si� stworzeniem kolejnej otch�ani, w kt�r� trzeba wkroczy�. A potem ona przerwa�a, nie - zerwa�a milczenie uwagami o marzeniach Erdana, by sta� si� macho i oto nagle okaza�o si�, �e on zajadle broni ludzi, kt�rych nienawidzi� - oczywi�cie, kiedy by� trze�wy - r�wnie mocno co ona. A potem wr�ci� do domu i napisa� ostatni rozdzia� "Erdana i w�a Kraw�dzi", a nast�pnie pod wp�ywem rozgoryczenia, alkoholu i buntu, na ostatniej stronie u�mierci� swego bohatera. Zmia�d�y� go lawin�. Fanowie znienawidz� go za to, ale poczu� si� lepiej, uwolniony od czego�, co trzyma�o go na uwi�zi przez kilka dobrych lat. I co przez przypadek uczyni�o go ca�kiem bogatym cz�owiekiem. A wszystko dzi�ki komputerom, poniewa� dobra po�owa fan�w, kt�rych spotyka�, pracowa�a przy komputerach, a za prac� przy komputerach p�acili tyle, �e pieni�dze trzeba by�o wie�� do domu na taczkach. Fanowie science fictiom mog� mie� r�ne odbicia, ale kupuj� ksi��ki na p�czki, a potem jeszcze czytaj� je od deski do deski. Teraz b�dzie musia� wymy�li� dla nich co� innego, napisa� co� porz�dnego, poduczy� si� o czarnych dziurach i kwantach... Co� nadal zajmowa�o jego umys�, kiedy kierowa� si� w stron� kuchni. A tak, na jego progu sta� Erdan Barbarzy�ca. Zabawne, co? Teraz ju� wok� framugi pod wp�ywem walenia zacz�� rysowa� si� tynk, co by�o do�� nietypowym efektem specjalnym halucynacji. Dogger ponownie otworzy� drzwi. Erdan sta� cierpliwie obok mleka. Mleko by�o bia�e i w butelkach. Erdan mia� siedem st�p wzrostu, ubrany by� w przepask� na biodra. Jego tors wygl�da� jak worek pe�en pi�karzy. W jednej r�ce trzyma� co�, co - jak Dogger doskonale wiedzia� - by�o Skungiem, Mieczem Lodowych Bog�w. Dogger dlatego doskonale to wiedzia�, poniewa� opisywa� go tysi�ce razy. I ju� nigdy nie zamierza� opisywa� po raz kolejny. Erdan przerwa� milczenie. - Przyszed�em - powiedzia� - �eby spotka� Tego Co Mnie Uczyni�. - Przepraszam? - Przyszed�em - odezwa� si� barbarzy�ski bohater - by odebra� Ostateczn� Nagrod�. - Spogl�da� wyczekuj�co w g��b korytarza i drapa� si� po torsie. - Jeste� fanem, tak? - zapyta� Dogger. - Ca�kiem niez�y kostium. - Co to jest fan? - odpowiedzia� pytaniem Erdan. - Chc� si� napi� twojej krwi - wtr�ci� si� do rozmowy Skung. Za plecami giganta - m�wi�c metaforycznie, bo tak naprawd� to pod jego masywnym ramieniem - Dogger ujrza� listonosza. M�czyzna obszed� wok� Erdana, pod�piewuj�c pod nosem, wetkn�� kilka rachunk�w w nie stawiaj�c� oporu d�o� Doggera, rzuci� na przek�r wszystkim oznakom uwag�, �e mamy �adny dzie� i odszed�. - Jego krwi te� bym si� napi� - o�wiadczy� Skung. Erdan sta� nieporuszony, daj�c wyra�nie do zrozumienia, �e zamierza tak trwa�, a� �nie�ne Mamuty Hy-Kooli odejd� do domu. Historia notuje bardzo wiele g�upich komentarzy, takich jak: "Wygl�da na to, �e jest tu ca�kowicie bezpiecznie" albo "Indianie? Jacy Indianie?", a Dogger wybra� z tej listy jedno z najstarszych, dzi�ki kt�remu sprzedano wi�cej encyklopedii i ubezpiecze� na �ycie ni� by� my�la�, �e to w og�le mo�liwe. - Chyba lepiej b�dzie - powiedzia� - je�li wejdziesz. Nikt nie m�g� wygl�da� a� tak jak Erdan. Jego sk�rzany kaftan najwyra�niej sp�dzi� sporo czasu na kupie kompostu. Paznokcie mia� purpurowe, sk�r� d�oni jak wygarbowan�, klatk� piersiow� pokrywa�a szachownica blizn. Co� o paszczy wielko�ci fotela musia�o kiedy� pokosztowa� jego ramienia, ale najwyra�niej smak mu nie odpowiada�. Widocznie uzewn�trzniam moje fantazje, pomy�la� Dogger. Albo jeszcze �pi�. Najwa�niejsze to zachowywa� si� naturalnie. Erdan zanurkowa� do pomieszczenia, kt�re Dogger z upodobaniem nazywa� pracowni�, a kt�re wygl�da�o jak normalny salon, tyle tylko, �e na stole sta� komputer. Barbarzy�ca zasiad� w fotelu. Spr�yny niebezpiecznie zaskrzecza�y. Spojrza� w stron� Doggera wyczekuj�co. To oczywi�cie mo�e by� r�wnie�, pomy�la� Dogger, maniak morderca. - Ostateczn� nagrod�? - zapyta� s�abo. Erdan przytakn��. - Hm. A w jakiej w�a�ciwie formie? Erdan wzruszy� ramionami. Kilka mi�ni musia�o si� usun�� z drogi, �eby pozwoli� pot�nym ramionom wznie�� si� i opa��. - Powiedziane jest - o�wiadczy� - �e ci, kt�rzy polegn� w walce, b�d� biesiadowa� i hula� w twoim hallu na zawsze. - Ach - Dogger zatrzyma� si� niezdecydowany na progu pokoju. - W moim hallu? Erdan znowu przytakn��. Dogger rozejrza� si� wok�. Ju� telefon i wieszak na p�aszcze powodowa�y, �e miejsce wydawa�o si� zat�oczone. Mo�liwo�ci hulanek by�y wyra�nie ograniczone. - A jak d�ugo w�a�ciwie oznacza to "na zawsze"? - odezwa� si�. - A� gwiazdy zgasn� i Wielki L�d pokryje �wiat - odpar� Erdan. - Tak mi si� w�a�nie wydawa�o. W s�uchawce zaskrzecza� g�os Cobhama. - Ty co? - zapyta�. - Da�em mu piwo i nog� kurczaka, a potem posadzi�em go przed telewizorem - powt�rzy� Dogger. - A wiesz, tak naprawd� to wra�enie zrobi�a na nim lod�wka. Powiedzia�, �e trzymam w wi�zieniu nast�pn� Epok� Lodowcow�, co ty na to? A telewizja jest po to, �ebym szpiegowa� �wiat, tak on uwa�a. Ogl�da "S�siad�w" i za�miewa si�. - Czego ode mnie oczekujesz? - Pos�uchaj, nikt nie jest w stanie tak podrobi� Erdana! Ca�e tygodnie zaj�o mi, zanim opisa�em jak nale�y smr�d! To jest naprawd� on, m�wi� ci. Taki, jakim go sobie zawsze wyobra�a�em. I siedzi u mnie ogl�daj�c opery mydlane. Jeste� moim agentem, powiedz, co powinienem teraz zrobi�? - Po prostu uspok�j si� - g�os Cobhama zabrzmia� �agodnie. - Erdan jest twoim tworem. �y�e� z nim od lat. - Lata mi nie przeszkadzaj�, skoro dzia�o si� to w mojej g�owie. Ale to si� przenios�o do mojego domu. - ...i on jest bardzo popularny, wi�c naprawd� mo�na si� by�o spodziewa�, �e kiedy podj��e� ryzyko zabicia go... - Wiesz, �e musia�em to zrobi�! Na lito�� bosk�, dwadzie�cia sze�� ksi��ek! - Od �cian odbi� si� grzmi�cy �miech Erdana. - Dobrze, wi�c to �eruje na twoim umy�le. Jego wcale nie ma. Sam powiedzia�e�, �e mleczarz go nie widzia�. - Listonosz. To prawda, ale go obszed�! Ron, ja go stworzy�em. On my�li, �e jestem Bogiem. Wi�c teraz, kiedy go zabi�em, przyszed� do mnie. - Kevin? - Tak? Co? - We� kilka tabletek czego�. On musi odej��. Tak jest zawsze. Dogger ostro�nie od�o�y� s�uchawk� telefonu. - Wielkie dzi�ki - powiedzia� z gorycz�. Ale spr�bowa�. Poszed� do supermarketu udaj�c, �e pot�nej postaci pod��aj�cej za nim krok w krok wcale nie ma. To nie polega�o na tym, �e by� niewidoczny dla innych ludzi. Ich oczy widzia�y go, ale w jaki� spos�b umys�y nie przyjmowa�y tego widoku. Polega�o to na tym, �e chocia� go mijali i nawet automatycznie m�wili przepraszam, kiedy na niego niechc�cy wpadli, potem nie potrafiliby wyt�umaczy�, co obchodzili albo za co przepraszali. Dogger zostawi� go w labiryncie p�ek, wymy�laj�c rozpaczliw� teori�, �e je�li Erdan zginie mu cho� na chwil� z oczu, mo�e ulotni si� jak dym. Z�apa� kilka paczek, przemkn�� przez dziwnie nieobl�on� kas� i ju� znalaz� si� przed sklepem, kiedy nagle zatrzyma� go radosny okrzyk. Obr�ci� si� jak na rolkach. Erdan opanowa� w�zki na zakupy. By� ca�kiem b�yskotliwy. Dla kogo�, komu w kilka godzin uda�o si� wyj�� z Labiryntu Szalonych Bog�w, druciane pude�ko na k�kach by�o prost� zabaweczk�. Uda�o mu si� nawet doj�� do �adu z ch�odniami. No tak, pomy�la� Dogger, "Erdan na Szczycie �wiata", rozdzia� czwarty: prze�y� dzi�ki 10 000-letniemu we�niastemu mamutowi przypadkowo odkrytemu w zamarzni�tej tundrze. Dogger pisz�c ten kawa�ek sprawdzi� to i owo, dzi�ki czemu wiedzia�, �e jest to zupe�nie niemo�liwe, ale co tam. Poniewa� chodzi�o o Erdana, czarodziej Tesco po prostu spreparowa� te mamuty w podr�czne porcje. - Podoba mi si� bycie martwym! - oznajmi� z dum� Erdan. Dogger zbli�y� si� do w�zka. - To nie jest twoje - powiedzia�. Erdan spojrza� zaskoczony. - Teraz ju� jest. Zabra�em. To du�o �atwiejsze. Nie trzeba walczy�. Mam picie, mam jedzenie, mam Nazywam-si�- Tracey-Czym-Mog�-Ci-S�u�y�?, mam orzeszki w torebce. Dogger rozgarn�� ma�e polistyrenowe pude�ka, z g��bi w�zka spojrza�y na niego przera�one oczy Tracey. Wymierzy�a w niego pistolet do naklejania cen. - Myd�o - powiedzia� Dogger. - To si� nazywa myd�o. Nie chodzi o mydlan� oper�, w odr�nieniu od tamtej ono jest u�yteczne. Myjesz si� nim. - Westchn��. - Energiczne nacieranie mokr� flanelk� r�nych partii cia�a - ci�gn�� dalej. - Wiem, �e to nowatorski pomys�. - A to jest wanna - doda�. - A to umywalka. A to sedes. Ju� wcze�niej t�umaczy�em ci, jak tego u�ywa�. - Jest mniejszy od wanny - poskar�y� si� Erdan. - Owszem. Niewa�ne. A to s� r�czniki, kt�rymi si� wycierasz. To szczoteczka do z�b�w, a to golarka. - Zawaha� si�. - Czy pami�tasz, jak umie�ci�em ci� w seraju Emira Bia�ych G�r? Jestem prawie pewien, �e ci� tam wyk�pano i ogolono. - Gdzie s� hurysy? - Nie ma. Musisz to zrobi� sam. Przejecha� poci�g wprawiaj�c w rezonans wann�. Erdan zawy�. - To tylko metro - uspokoi� go Dogger. - Pud�o do podr�owania. Nie zrani ci�. Tylko nie pr�buj go zabija�. Dziesi�� minut p�niej Dogger siedzia� s�uchaj�c �piewu Erdana, d�wi�k by� taki, jakiego mo�na by si� spodziewa� nad tajg� o zachodzie s�o�ca. To nie stanowi�o problemu. Problemem by�a Nicky. Jak zwykle. Mia� si� z ni� spotka� w Domu Tofu. Przera�liwie ba� si�, �e Erdan zamierza mu towarzyszy�. To by�oby po prostu fatalne. Notowania Doggera u Nicky nie by�y najlepsze jeszcze przed ostatni� k��tni�, a wszystko to dzi�ki nietrafnym uwagom na temat czarnych skarpet, gdy by� jeszcze na warunkowym po tym, co powiedzia� na temat mim�w. Nicky odpowiada� wizerunek Nowoczesnego M�czyzny, cho� okre�lenie to pewnie sta�o si� ju� niemodne. Jezu, zacz�� nawet czyta� "Guardiana", �eby nad��y� za ni� i dosta� kolejn� czarn� kropk�, kiedy powiedzia� co� nie tak o dzieci�cych stronach. Erdan nie by� Nowoczesnym M�czyzn�. A ona na pewno to zobaczy. W takich sprawach mia�a co� w rodzaju radaru. Musia� znale�� jaki� spos�b, �eby si� go pozby�. - Chc� si� napi� twojej krwi - odezwa� si� zza sofy Skung. - Och, zamknij si�. Jeszcze raz spr�bowa� pozytywnego my�lenia: to, by fikcyjny charakter, kt�ry sam stworzy�em, k�pa� si� teraz na g�rze, jest zupe�nie niemo�liwe. Jestem przepracowany i mam halucynacje. Oczywi�cie, nie czuj� si� jak szaleniec, ale �aden wariat si� tak nie czuje. On jest... on jest projekcj�. Zgadza si�. Sprawy ostatnio, to znaczy mniej wi�cej od chwili, kiedy sko�czy�em dziesi�� lat, nie uk�adaj� si� najlepiej, Erdan jest projekcj� macho, kt�rym w g��bi serca chcia�em by�. Nicky twierdzi, �e napisa�em te ksi��ki z tego w�a�nie powodu. Nie mog� sobie poradzi� z prawdziwym �yciem, wi�c zamieni�em wszystkie problemy w potwory i wymy�li�em posta�, kt�ra daje sobie z nimi rad�. Erdan jest moim sposobem na �wiat. Nigdy sam sobie tego nie u�wiadomi�em. Wi�c wystarczy, �e spojrz� na �wiat od dobrej strony, a on przestanie istnie�. Rzuci� okiem na plik maszynopisu le��cy na stole. Ciekawe, czy Conan Doyle przechodzi� przez to samo? Mo�e zasiada� w�a�nie do herbaty, kiedy do drzwi zapuka� sp�ywaj�cy wod� Sherlock Holmes, by wkr�tce zacz�� �azi� po domu rzucaj�c m�dre uwagi, a� wreszcie Doyle z�apa� go zn�w mi�dzy stronice powie�ci. Uni�s� si� nad krzes�em. To by�o to. Wystarczy�o przecie� przepisa�... Erdan pchni�ciem otworzy� drzwi. - Ha! - powiedzia� i wepchn�� sw�j ma�y, no - relatywnie ma�y - palec w jedno mokre ucho wydaj�c odg�os korka wyci�ganego z butelki. By� owini�ty r�cznikiem k�pielowym. Wygl�da� jako� schludniej, jakby mia� mniej blizn. Zadziwiaj�ce, co mo�e zdzia�a� gor�ca woda, uzna� Dogger. - Moje ubranie k�uje - oznajmi� pogodnie. - Czy pr�bowa�e� je wypra�? - zapyta� s�abo Dogger. - Modl� si� o ubrania, jakie nosz� bogowie, pot�ny Kevinie - odpar� Erdan. - Nic mojego nie b�dzie pasowa� - odpar� gospodarz. Przyjrza� si� ramionom herosa. - Nic mojego nie b�dzie nawet w po�owie pasowa� - doda�. - Poza tym nigdzie nie idziesz. Trudno. Przepisz� ostatni rozdzia�. Mo�esz wraca� do domu. Rozpromieni� si�. Tak w�a�nie nale�a�o zrobi�. Traktuj�c szale�stwo z powag�, m�g�by mu ulec. Potrzebowa� jedynie zmieni� ostatni� stron�. Nie musia� nawet pisa� nast�pnej ksi��ki o Erdanie, chodzi�o tylko o to, by si� upewni�, �e jego bohater gdzie� tam sobie �yje. - Napisz� ci te� jakie� nowe ubranie - powiedzia�. - �mieszne, nieprawda�? - m�wi� dalej. - Takie wielkie ch�opisko jak ty ginie w lawinie. Wytrzyma�e� znacznie gorsze rzeczy. Przysun�� do siebie maszynopis. - Pami�tasz, jak musia�e� przeby� Pustyni� Grebor nie maj�c ani odrobiny wody - papla� pogodnie - a ty... Poczu�, jak d�o� obejmuje jego nadgarstek, �agodnie, lecz nieub�aganie. Dogger przypomnia� sobie dokumentalny film, w kt�rym pokazywano przemys�owego robota, kt�ry m�g� przy�o�y� si�� dw�ch ton, a potrafi� podnie�� delikatnie jajko. Teraz jego nadgarstek wiedzia�, jak si� czu�o jajko. - Podoba mi si� tutaj - powiedzia� Erdan. Nam�wi� go, �eby przynajmniej zostawi� Skunga. Skung by� mieczem w�adaj�cym kilkoma s�owami i �adne z tych s��w nie czu�oby si� dobrze w restauracji ze zdrow� �ywno�ci�. Z pewno�ci� jednak Erdan nie mia� zamiaru da� si� zostawi�. Gdzie chadza barbarzy�ski heros, zastanawia� si� Dogger. Odpowied� brzmia�a: tam, gdzie ma ochot�. Spr�bowa� napisa� mu nowe ubranie. Sko�czy�o si� to tylko cz�ciowym sukcesem. Erdan nie zosta� ukszta�towany przez natur�, przez niego, do noszenia sportowych marynarek. Sko�czy�o si� na tym, �e wygl�da� tak jak zawsze Dogger go sobie wyobra�a�, niczym wielki, pe�en entuzjazmu fan klubu motorowego. Erdan by� teraz bardziej dostrzegalny. Te jakie� psychiczne antycia�a, przez kt�re ludzie go nie widzieli, odst�pi�y na chwil�. Z pewno�ci� spogl�dano na niego. - Kim jest tofu? - zapyta� Erdan, kiedy szli w stron� przystanku autobusowego. - Nie kto, to jest co�. Rodzaj jedzenia i zaprawy jednocze�nie. To... to jest... czasami zielone, a czasami nie - powiedzia� Dogger. To by�o na nic. - Pami�tasz - odezwa� si� wreszcie - jak poszed�e� walczy�, �eby pom�c Doge z Tenitti. Z pewno�ci� napisa�em, �e jedli�cie potem past�. - Tak. - W por�wnaniu z tofu pasta to eksplozja smaku. Dwa do centrum, poprosz� - zwr�ci� si� do konduktora. Ten skrzywi� si� na widok Erdana. - Jaki� koncert rockowy? - zapyta�. - I nie wolno ci tam hula�. Moja dziewczyna... znajoma m�oda dama pracuje tam. Ona wierzy w pewne rzeczy. I, pos�uchaj, nie chc�, �eby� to popsu�, rozumiesz. Moje �ycie uczuciowe nie jest ostatnio w najlepszej formie. - Uderzy�a go jaka� my�l. - I nie chc� s�ysze� �adnych rad, jakby mo�na by�o j� naprostowa�. Wrzucanie kobiety na ��k i odje�d�anie w noc nie jest tutaj najodpowiedniejsze - doda� ponuro. - U mnie dzia�a�o - powiedzia� Erdan. - Tak - mrukn�� Dogger - i to zawsze. Zabawne. Pilnowa�em, �eby� nigdy nie mia� z tym k�opot�w. Dwadzie�cia sze�� ksi��ek bez zmiany ubrania i �adna nie powiedzia�a, �e boli j� g�owa. - Nie moja wina, po prostu rzuca�y... - Przecie� nie powiedzia�em, �e to twoja wina. Po prostu uwa�am, �e dostaje si� tego pewn� ilo�� w �yciu, a ja wszystko odda�em tobie. Erdan z wysi�ku zmarszczy� brwi. Jego wargi poruszy�y si�, jakby to, co w�a�nie us�ysza�, powt�rzy� sobie najpierw raz, potem drugi. - Rano tam wracasz. - Mnie podoba si� tutaj. Masz obrazkowy telewizor, s�odkie jedzenie, mi�kkie siedziska. - Podoba�o ci si� w Chimerze! �nie�ne pola, zimny wiatr, bezkresna tajga... Erdan rzuci� mu krzywe spojrzenie. - Nie podoba�o ci si�? - niepewnie zapyta� Dogger. - Je�li ty tak twierdzisz - odpar� Erdan. - I za du�o ogl�dasz widz�cego na odleg�o�� pud�a. - Telewizji - poprawi� go Erdan. - Czy mog� go zabra� ze sob�? - Co, do Chimery? - Na bezkresnej tajdze pomi�dzy ksi��kami czu�em si� do�� samotny. Dogger zastanawia� si� nad propozycj�. Mia�a sw�j urok. Erdan Barbarzy�ca ze skrwawionym mieczem, w kolczudze, z przeno�nym telewizorem i elektrycznym kocem. Nie, to by nie zagra�o. Wzdrygn�� si�. O czym on w�a�ciwie my�li? Naprawd� co� niedobrego dzia�o si� z jego g�ow�. Fanowie zabiliby go za co� takiego. Poza tym wiedzia�, �e nigdy nie uda mu si� odes�a� Erdana z powrotem. Teraz ju� nie. Co� si� zmieni�o i ju� nie da si� wr�ci� do tego, co by�o. Lubi� tworzy� Chimer�. Wystarczy�o, �e zamkn�� oczy i widzia� g�ry Shemark, ka�dy szczyt wystaj�cy ponad chmury. Zna� delt� Prady jak w�asn� d�o�. Lepiej. A teraz wszystko odp�yn�o. I kto tu si� zmienia�. - Tu jest napisane: Dom Tofu - odezwa� si� Erdan. Kto si� nauczy� czyta�? I czyje ubranie wygl�da�o mniej w�ochato, czyj krok by� mniej swobodny. Nicky oczywi�cie go zobaczy�a. Zawsze mu si� wydawa�o, �e przez niego patrzy gdzie� w dal, ale Erdana widzia�a. W�osy herosa by�y kr�tsze. Ubranie mia�o szyk. Osi�gn�� podczas kr�tkiego spaceru od przystanku to, co innym barbarzy�com zabra�o dziesi�� tysi�cy lat. Ostatecznie Erdan by� bohaterem pod ka�dym wzgl�dem. Dostosowywa� si� do ka�dego �rodowiska. Po dw�ch godzinach sp�dzonych z Nicky b�dzie torpedowa� statki wielorybnicze i w�asnor�cznie zamyka� elektrownie atomowe. - Id� sam - odezwa� si� do niego Dogger. - Jakie� problemy? - zapyta� Erdan. - Musz� co� uporz�dkowa�. P�niej do ciebie do��cz�. Ale pami�taj, to ja ciebie stworzy�em. - Dzi�kuj� - powiedzia� Erdan. - Tu masz zapasowy klucz do mieszkania na wypadek, gdybym nie wr�ci�. No wiesz. Gdyby mnie co� zatrzyma�o. Erdan skin�� g�ow� z ponur� min�. - Ruszaj. I nie martw si�. Nie ode�l� ci� z powrotem do Chimery. Erdan rzuci� mu spojrzenie, w kt�rym zdziwienie zamieni�o si� w rozbawienie. - Chimery? - zapyta�. Program ruszy�. D�o� Doggera poruszy�a si� nad klawiatur�. To powinno dzia�a� w obie strony. Je�li si�� nap�dow� jest wiara, przeja�d�ka powinna by� mo�liwa, skoro tylko by�o si� na tyle �wiadomym, �eby jej spr�bowa�. Gdzie zacz��? Wystarczy opowiadanie, po prostu, �eby stworzy� charakter. Chimera ju� istnia�a, niewielka ba�ka we fraktalnej rzeczywisto�ci stworzonej tymi dziesi�cioma palcami. Zacz�� stuka� w klawisz, najpierw z wahaniem, a potem nabieraj�c tempa, kiedy idee krystalizowa�y si�. Po jakim� czasie otworzy� w kuchni okno. Drukarka zaczyna�a prac�. W zamku obr�ci� si� klucz. Kursor �agodnie pulsowa�, kiedy wchodzili do pokoju, rozmawiali, robili kaw� i na wszystkie mo�liwe sposoby dawali sobie do zrozumienia, �e maj� ze sob� wiele wsp�lnego. Co i rusz s�ycha� by�o takie wyra�enia jak "podej�cie holistyczne". - Zawsze robi� tego typu rzeczy - m�wi�a. - Chodzi o picie i palenie. To niezdrowy tryb �ycia. Nie wie, jak o siebie zadba�. Wydruk zsun�� si� kaskad� ze sto�u, Erdan zapatrzy� si� w mas� papieru. - S�ucham? - Powiedzia�am, �e on nie wie, jak dba� o siebie. - Wydaje mi si�, �e b�dzie si� musia� nauczy� - odpar�. Podni�s� o��wek, przyjrza� si� uwa�nie jego ko�c�wce, a� poczu�, �e ma ju� odpowiednie umiej�tno�ci, po czym zrobi� kilka poprawek. Ten idiota nie okre�li� nawet, jakie ma nosi� ubranie. Je�li chcesz stworzy� posta�, lepiej by nie zamarz�a od razu. A na stepach potrafi by� cholernie zimno. - To znaczy, �e d�ugo go zna�e�? - Tak. - Nie przypominasz jego przyjaci�. - Kiedy� byli�my bardzo blisko. Pewnie b�d� si� musia� zaopiekowa� tym mieszkaniem do jego powrotu. - Dopisa�: Ale przez pokryte �niegiem drzewa ujrza� przyjazny ogie� obozowiska Skryling�w. Skrylingowie byli w porz�dku, uwa�ali szale�c�w za wielkich szaman�w, Kevinowi powinno by� tam dobrze. Nicky podnios�a si�. - No c�, chyba sobie p�jd� - powiedzia�a. Jej g�os sprawi�, �e umys� mu pokozio�kowa�. - Nie musisz - powiedzia�. - Oczywi�cie, to zale�y tylko od ciebie. Na d�ug� chwil� zapad�a cisza. Podesz�a do niego i spojrza�a mu przez rami�, jakby nieco skr�powana. - Co to jest? - spyta�a, usi�uj�c odsun�� rozmow� od logicznych konkluzji. - Jego opowiadanie. Wy�l� je jutro rann� poczt�. - Oo, ty te� jeste� pisarzem? Erdan spojrza� na komputer. W por�wnaniu z hordami Merkla nie wygl�da� gro�nie. Czu�, �e czeka�o go ca�kiem nowe �ycie, got�w by� wyp�yn�� na jego szerokie wody. - Zaczynam - odpowiedzia�. - Chodzi mi o to, �e ca�kiem lubi�am Kevina - powiedzia�a szybko. - Tylko on nigdy nie pasowa� do prawdziwego �wiata. - Odwr�ci�a si�, by ukry� rumieniec zawstydzenia. Sta�a spogl�daj�c przez okno. - Stacja kolejowa o�wietlona jest na niebiesko - powiedzia�a. - Mn�stwo ludzi si� tam k��bi. Erdan zrobi� kilka poprawek. - Naprawd�? - Po czym zmieni� tytu� na "W�drowny sok�". Wiedzia�, jak rozwin�� fabu��. Pisa� o tym, co dobrze zna�. Chwil� si� zastanowi� i dopisa�: Ksi�ga Pierwsza Kronik Kevina Barda. Przynajmniej tyle m�g� zrobi�.