6252
Szczegóły |
Tytuł |
6252 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6252 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6252 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6252 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Norton Andre
Sasha Miller
C�RKA KR�LA
To The King A Daughter
Tom I cyklu
D�b, Cis, Jesion i Jarz�bina
Przek�ad Ewa Witecka
Wydanie oryginalne: 2000
Wydanie polskie: 2003
PROLOG
Mo�na si� spodziewa�, �e przy wszystkich drogach znanych podr�nym znajduj� si� �wi�tynie, niekt�re omsza�e i starsze ni� trzy ostatnie dynastie w�adc�w. S� tam wi�ksze sanktuaria � katedry � a tak�e mniejsze ko�cio�y i kaplice w ka�dej wiosce i miasteczku. A czy� Wielka �wi�tynia Wiecznego Blasku nie przewy�sza wszystkich innych �wi�tych przybytk�w w ca�ym Rendelu? Te sanktuaria zbudowano ku czci Tego, kogo nie mo�na zobaczy� ani zrozumie�, ale pod czyj� w�adz� znajduje si� wszystko, co �yje.
A przecie� Wszechpot�ny pozostaje w sid�ach Mrocznych Tkaczek, nie znaj�cych ani lito�ci, ani troski o �ywoty, kt�re wplataj� w Odwieczn� Sie�. Pilnuj� tylko, �eby wz�r nie za bardzo si� zmieni�. Dlatego w jednym miejscu urywaj�, strz�pi�, ale pozostawiaj� ni� �ycia, gdzie indziej urwan� ni� wplataj� w inny czas i miejsce, a niekiedy nawet w inn� cz�� Sieci Czasu. �ywym si� wydaje, �e mog� swobodnie podejmowa� decyzje, post�powa� tak, jak uznaj� za stosowne, ale ich ni� przechodzi przez palce jednej z Tkaczek. To dzi�ki nim jedni �yj�, drudzy umieraj�, kr�lestwa powstaj�, upadaj� i zostaj� zapomniane; mimo to Odwieczna Sie� nigdy nie p�ka. Czy Nieznany kiedykolwiek przygl�da si� tej tkaninie? Je�li nie, na c� zdaj� si� b�agania n�dznych �miertelnik�w? S� tylko ni�mi, lecz jak�e wielobarwnymi! Ile kolor�w ma sie� historii, jaka powstaje na Krosnach Czasu! Istnieje wiele opowie�ci o tych, kt�rych nici s� dziwnie splatane, a kres ich �ywota bardzo r�ni si� od jego pocz�tk�w.
Sp�jrzcie na t� cz�� sieci historii, kt�ra obejmuje kraj zwany Rendelem, wielki przynajmniej w oczach jego mieszka�c�w, gdy� to na dziedzi�cu Wielkiej �wi�tyni Wiecznego Blasku rosn� Cztery Drzewa, a w jednym z jej okien mo�na zobaczy� odbicie R�k Mrocznych Tkaczek. Pewnej jesiennej nocy, gdy pada� deszcz ze �niegiem i jeden ze �miertelnik�w odwa�nie trzyma� si� �ycia, dostrze�ono w tym odbiciu, �e Tkaczki zacz�y tka� now� ni�, a urwa�y star�. Wtedy dokona�y si� zmiany uwa�ane dawnymi laty za niemo�liwe.
Tkajcie teraz dobrze, Mroczne Tkaczki, bo wz�r ju� nie uk�ada si� w znany wam spos�b.
1
Zimna szara mg�a wczesnego poranka zamieni�a si� w przenikaj�cy wszystko deszcz ze �niegiem przed po�udniem, kiedy pad� ich ostatni ko�. Sta�o si� to na Bagnach Bale lub na ich skraju; �aden zdrowy na umy�le Cudzoziemiec nie zapuszcza� si� na te pe�ne bezdennych bajorek i niestabilnych wysepek mokrad�a, je�li nie musia�.
Kobieta, kt�r� zdj�to w ostatniej chwili z wyczerpanego konia, zanim run�a razem z nim, w jaki� spos�b zdo�a�a utrzyma� si� na nogach, ale tylko dlatego, i� podtrzyma�o j� szerokie, twarde rami� i wytrzyma�e, zahartowane w bojach cia�o wojownika.
Instynktownie przycisn�a r�kami obrzmia�y brzuch i grymas b�lu wykrzywi� jej niegdy� pi�kn�, teraz wychudzon� twarz.
� Jak si� czujesz, pani Alditho? � Ten grzmi�cy g�os wydoby� si� z klatki piersiowej, kt�ra znalaz�a si� bardzo blisko jej twarzy. Pod fa�dami mokrej �o�nierskiej opo�czy czu�a dotyk cienkiej, kosztownej kolczugi, kt�rej nie m�g� nosi� zwyk�y �o�nierz. Staraj�c si� ukry� oznaki b�lu, podnios�a oczy na ogorza�� twarz Hasarda, marsza�ka Domu Jesionu. Ko�ce jego bujnych siwych w�s�w, szarpane lodowatym wiatrem, zas�ania�y mu usta.
� Tak dobrze, jak to mo�liwe, panie. � Wypowiedzia�a te s�owa, ka�de oddzielnie, jakby by�y nanizane na zbyt lu�ny rzemyk. Zdo�a�a przy tym przywo�a� na usta �a�osny cie� u�miechu.
Dwaj m�czy�ni, ubrani w �ebracze �achmany w�o�one na naszywane metalowymi p�ytkami kaftany, zdejmowali podr�ne sakwy z le��cego konia. Nie widzia�a ich twarzy. Nagle przeszy� j� ostry b�l i na chwil� pociemnia�o jej przed oczami. To byli wszyscy, jacy jej pozostali � tylko ci dwaj �o�nierze i dawny dow�dca zast�pu Domu Jesionu. Wierzy�a, �e to w�a�nie up�r i determinacja m�czyzny, kt�ry teraz j� podtrzymywa�, zaprowadzi�y ich a� tak daleko. Teraz ze wszystkich si�, jakie jej pozosta�y, musi stara� si� uhonorowa� jego oddanie, nie okazuj�c niewie�ciej s�abo�ci.
Najbardziej potrzebowali schronienia. Bez niego zamarzn� do rana. Nie mogli uda� si� do posiad�o�ci Rodu Jesionu, gdzie byliby bezpieczni. Pani Alditha zn�w podtrzyma�a r�k� ci�ki brzuch.
Hasard wygl�da� zupe�nie inaczej ni� w dniach swej chwa�y, gdy by� marsza�kiem Domu Jesionu i wodzem zast�p�w, kt�rymi dowodzi� z b�yskotliw� inteligencj� i znajomo�ci� �o�nierskiego rzemios�a zdobywan� od ch�opi�cych lat. Nadal jednak chroni� j� najlepiej jak m�g�; stara� si� os�oni� w�asnym cia�em niby tarcz� przed lodowatymi podmuchami. Nie czas teraz na...
Tyle zniszczonych istnie�, zako�czonych ciosem sztyletu w mroku lub miecza za dnia, trucizn� podan� z chytrym u�mieszkiem, kt�ry unosi� tylko jeden k�cik ust. Tyle zabitych kobiet, a wszystkie z Domu Jesionu. Usi�owa�a wymaza� to z pami�ci, ale nie mog�a zapomnie�, �e �yje dot�d z powodu dziecka, kt�re nosi w �onie � a kt�re prze�ladowcy wydarliby �ywcem z jej cia�a, gdyby mogli � cho� przecie� to w�a�nie dziecko �ci�gn�o na ni� �miertelne niebezpiecze�stwo. Kiedy� temu zaprzecza�a, teraz ju� nie. Nosi w �onie dziedzica nie tylko Domu Jesionu, lecz tak�e Domu D�bu, je�li zwyci�y wola kr�la w sprawie wyboru nast�pcy. Jest to bowiem jego jedyny potomek, legalny lub nie. Na pewno jej dziecko wi�cej znaczy ni� ona sama i jej towarzysze razem wzi�ci. Uciekli tej w�a�nie nocy, ostatni ludzie z Domu Jesionu, pr�buj�c umkn�� przed prze�ladowcami nosz�cymi herb Cisu, domu kr�lowej, kt�ra, gdyby mog�a, si�gn�aby poza sam� �mier�, �eby si� zem�ci�.
M�czy�ni, kt�rzy odwi�zali sakwy, czekali na rozkazy.
Raczej poczu�a, ni� zobaczy�a, �e Hasard podni�s� g�ow�. Jego ochryp�y g�os dotar� do niej poprzez huk burzy:
� Rzeka... � us�ysza�a.
Ach, tak, rzeka; pani Aldicie m�ci�o si� w g�owie. Ta droga wodna, po cz�ci naturalna, po cz�ci uregulowana przez ludzi, od dawna by�a szlakiem handlowym, ale nie przy tak z�ej pogodzie. Tej nocy nie zapewni im bezpiecze�stwa, oboj�tne w kt�r� stron� pop�yn�; nie uchroni ich przed po�cigiem, nie mieli jednak innej drogi ucieczki.
Jeden z �o�nierzy min�� j� i jej wiernego obro�c�. Czy�by istotnie dotarli do wcze�niej przygotowanego bezpiecznego miejsca, mimo jej s�abo�ci, mimo burzy? Podsyciwszy w sobie ca�� dum� Rodu Jesionu, do jakiej by�a zdolna, zdo�a�a utrzyma� si� na nogach, kiedy po kilku chwilach Hasard poleci� jej i��, i ruszy�a chwiejnym krokiem. Nie mog�a jednak zaj�� daleko dzi�ki samej sile woli. By�a bliska omdlenia, gdy niejasno zda�a sobie spraw�, �e podniesiono j� i posadzono na czym� wilgotnym, co pachnia�o jak zdech�e ryby i gnij�ce od dawna przedmioty. To musia�a by� lektyka. Jej przypuszczenia potwierdzi�y si�, kiedy cuchn�ce siedzisko zako�ysa�o si� podczas wsiadania na podobn� do tratwy ��d� przeznaczon� do transportu ci�kich towar�w. Podnios�a r�k� do ust i ugryz�a j� a� do krwi.
W tej chwili rzecz� najmniej im potrzebn� by� por�d, kt�ry � o czym by�a przekonana mimo braku do�wiadczenia � mia� wkr�tce nast�pi�. Musi zachowa� milczenie najd�u�ej jak b�dzie mog�a.
Potem wyda�o si� jej, �e zmorzy� j� sen, �e co� jej si� �ni. Us�ysza�a w pobli�u jaki� odg�os, przyt�umiony krzyk, i nie wiedzia�a, czy to ona sama krzykn�a, czy jeden z jej towarzyszy. ��d�. Tak, byli na jakiej� �odzi.
Brz�k ci�ciwy �uku � �uku z mocnego cisu, danego z woli Najwy�szego jako bro� � wdar� si� w jej sen. Dysz�c ci�ko, pochylaj�c g�ow� do przodu, zacz�a m�wi� do dziecka, kt�re w sobie nosi�a:
� D�b i Cis, Jesion i Jarz�bina naprawd� s� twoje... m�j synu, moja c�rko, kogokolwiek urodz�.
B�l tak silny, jakiego nigdy dot�d nie zazna�a, przes�oni� jej ca�y �wiat. Prawie nie s�ysza�a odg�os�w bitwy. Tylko niejasno zda�a sobie spraw�, �e �o�nierze gin�li obok niej, �e Hasard, cho� trafiony strza��, wskoczy� do wody i resztkami si� wypchn�� ��d� na ciemne, ponure Bagna Bale, �r�d�o niebezpiecze�stwa. ��d� ruszy�a do przodu i natychmiast, pochwycona przez silny pr�d, zacz�a si� obraca�. Gdyby Alditha mia�a czas, mog�aby dosta� md�o�ci. Zamiast tego zemdla�a.
Znacznie p�niej poczu�a ciep�o, zobaczy�a nik�e �wiat�o i pochylony nad sob� cie�.
� Przyj, kobieto! � rozkaza� ten cie�. � Przyj tak, jak musimy robi� wszystkie, kiedy jeste�my w twojej sytuacji.
Spr�bowa�a wi�c, pragn�c pos�ucha� ka�dego rozkazu, kt�ry po�o�y�by kres jej cierpieniom. Gdy tak par�a, co� �liskiego opu�ci�o jej cia�o. A potem poczu�a, �e sama tak�e gdzie� si� ze�lizguje. Otoczy� j� mrok, ale jeszcze przedtem us�ysza�a czyj� g�os, daleki i cichy:
� To dziewczynka...
Zazar trzyma�a krzycz�ce niemowl� wysoko w pe�nym blasku ogniska. Dziewczynka by�a zdrowa, a jej g�o�ne krzyki dowodzi�y, �e ma du�� szans� na prze�ycie. By�a te� du�a � tak, to dziecko prawie rozdar�o na dwoje swoj� rodzicielk�. Jasny puszek ju� wysech� na jej g��wce i patrzy�a na �wiat, teraz ju� uciszona, jak gdyby rozpozna�a � dzi�ki wiedzy ponad sw�j wiek� gdzie si� znajduje. A mo�e te� � dlaczego.
� Ta kobieta nie �yje. � Krzywonoga starucha, kt�ra s�u�y�a M�drej Niewie�cie, spojrza�a na swoj� pani�. � By�a szlachetnie urodzona, ale wszystkich nas pr�dzej czy p�niej czeka taki sam koniec. Dziecko te� oddamy podwodnym po�eraczom? Joalowi si� nie spodoba, je�li udzielisz schronienia Cudzoziemce.
Zazar, zgodnie z odwiecznym zwyczajem, umy�a dziecko i owin�a je w powijaki utkane z najmi�kszego trzcinowego puchu.
� Potrzebujemy smoczka. U�yj butelki z drugiej p�ki � poleci�a, jak gdyby nie us�ysza�a pytania Kazi.
Kazi pos�ucha�a, gderaj�c; kiedy niemowl� otworzy�o buzi�, �eby zn�w zakrzycze� z g�odu, butelka, pe�na mieszanki, kt�rej Zazar u�ywa�a do karmienia przygarni�tych sierot wszelkiego rodzaju, by�a gotowa.
� Joal przyb�dzie... � zn�w zacz�a Kazi. Zdrow� stop� popchn�a bezw�adne, zakrwawione cia�o obcej kobiety i westchn�a.
Zazar wiedzia�a, �e Kazi ju� zdo�a�a niepostrze�enie � a przynajmniej tak� mia�a nadziej� � ukra�� z opo�czy zmar�ej b�yszcz�c�, okr�g�� broszk� z niebieskim kamieniem. Na pewno by� to najpi�kniejszy klejnot, jaki Kazi kiedykolwiek mia�a... w istocie jedyny. Zazar postara�a si� wpoi� Kazi przekonanie, �e jej pani widzi wszystko. Niech stara my�li, �e M�dra Niewiasta nie zauwa�y�a broszki i dlatego nie odbierze jej swojej s�u�ce.
Tak naprawd� wcale jej to nie obchodzi�o.
� Tak, zgadzam si� z tob�. Ta kobieta nie �yje � odpar�a spokojnie Zazar. � Niech Joal we�mie to, co z niej pozosta�o. Ale dziecko... � powiedzia�a powoli.
Niemowl� sprawia�o wra�enie zadowolonego, nasyconego i sennego. Zazar pochyli�a si� ni�ej nad latarni� o�wietlaj�c� wszystkie akcesoria jej zawodu � ko�ci i nasiona, suszone li�cie, sztywne, suche cia�o okr�g�ookiego w�a.
Ostro�nie rozsun�a kocyki spowijaj�ce dziecko. Musia�a mie� ca�kowit� pewno��.
Tak, podobie�stwo zar�wno do ojca, jak i do matki mo�na by�o dostrzec nawet teraz w nieukszta�towanych rysach male�stwa. Z niczym nie da�oby si� pomyli� koloru puszku na g��wce lub przysz�ego kr�lewskiego kszta�tu nosa, ust, owalu twarzy. Wiele razy ogl�da�a t� kobiet� w misce u�ywanej do jasnowidzenia, a wszyscy w Rendelu znali z widzenia ojca dziecka. Co wi�cej, ko�ci wr�ebne potwierdzi�y te wizje.
U�miech znik� z twarzy M�drej Niewiasty; zacisn�a usta. O tak, wielokrotnie czyta�a w ko�ciach wr�ebnych w ci�gu minionych dziesi�ciu dni i za ka�dym razem opowiada�y t� sam� histori�.
Teraz trzyma�a w ramionach T�, Kt�ra Dokona Zmian, mo�e nawet rozerwie okowy samej Krainy Bagien. Czy b�dzie to na dobre, czy na z�e? Zazar nie wiedzia�a; ko�ci wr�ebne nie chcia�y jej tego zdradzi�. Na chwil� napad�a j� pokusa. Tak �atwo by�oby po�o�y� r�k� na usteczkach i nosku dziecka i spowodowa�, �e c�rka p�jdzie w �lad za matk�, jak za��da�by od niej ka�dy mieszkaniec Krainy Bagien.
Ale co� jej tego zabrania�o. Wiedzia�a, kogo piel�gnuje. Skin�a g�ow�, zanim ponownie przykry�a male�kie cia�ko. To nie do Kazi przem�wi�a, lecz do Kogo�, kto m�g� rozkazywa� im wszystkim.
� To kr�lewska c�rka. � Starannie dobra�a uroczyste s�owa, kt�re zgodnie z prawem powinny powita� to dziecko przy d�wi�kach fanfar obwieszczaj�cych jego narodziny. � To c�rka naszego szlachetnego kr�la!
Kazi przycupn�a i zwin�a si� w k��bek; Zazar nagle odwr�ci�a si�, by na ni� spojrze�, jakby przypomnia�a sobie, �e kto� jej s�ucha. Wysun�a palec wskazuj�cy r�ki trzymaj�cej dziecko i skierowa�a go na s�u�ebn�.
� Masz milcze�! � Ni� Mocy wyp�yn�a z palca, okr��y�a Kazi i znik�a w sk�rze kobiety.
To nie wola Kazi sk�oni j� do milczenia teraz i w przysz�o�ci, ale magiczna energia.
M�dra Niewiasta, nie wstaj�c, przysun�a si� na kolanach do nieruchomego cia�a arystokratki. W blasku ogniska wychud�a twarz zmar�ej wygl�da�a staro, z jej dawnej urody, z kt�rej byli tak dumni jej krewni, pozosta�y tylko nik�e �lady. Zazar przyjrza�a si� jej uwa�nie i roze�mia�a.
� Moi mali nocni s�udzy rechocz� i popiskuj� z zachwytu. C�rko Domu Jesionu, gdzie jest teraz tw�j m�czyzna? Mo�e z czasem odnios�aby� zwyci�stwo, ale tak naprawd� nigdy do ciebie nie nale�a�, po��da� tylko twego cia�a, uroda za� szybko przemija. � Pochyli�a lekko g�ow�. � A mimo to niech�tnie nosi�a� w �onie to dziecko. Pami�tam twoj� s�u�ebn�. Przyby�a do mnie po lekarstwo, kt�rego, jak wiem, nie tkn�a�. Czy pod wp�ywem jednej lub drugiej Mocy? � Urwa�a i zamy�li�a si�. � A mo�e sta�o si� tak dlatego, �e mia�a� urodzi� T�, Kt�ra Dokona Zmian, i to ona ci na to nie pozwoli�a? � Zmar�a nie mog�a odpowiedzie�, a na razie Zazar nie mia�a ochoty rzuca� ko�ci wr�ebnych, by spojrze� poza t� izb� i t� chwil�.
Kazi nie�mia�o przerwa�a milczenie.
� Ono nie ma imienia. To dziecko...
To prawda; zwyczaj nakazywa�, �eby to matka nada�a imi� c�rce. A przecie� te usta nigdy ju� nie wym�wi� ani s�owa.
� W takim razie ja nadam jej imi� � stwierdzi�a Zazar, prawie tak, jak gdyby si� spodziewa�a, �e kto� jej tego zabroni. � Pochodzi z Domu Jesionu i zabi�a t�, kt�ra j� urodzi�a. Nazywa si� Jesionna C�rka �mierci.
Kazi zaprotestowa�a piskliwie.
� Nie m�w tego! Nie m�w tego!
� B�dzie nosi�a imi� Jesionna � powt�rzy�a Zazar � a co do reszty, zapomnij o tym teraz, Kazi.
B�oto i tn�ce uderzenia ga��zi je�yn zszarga�y kubraki kr�lewskich �o�nierzy, ale nawet w p�mroku wida� by�o pi�ropusze na ich he�mach i herb Domu Cisu � �uk ponad kr�giem z cisowych ga��zi � na piersiach i plecach. Odeszli od martwego konia i zebrali si� w grup�, czekaj�c na rozkazy. Jeden �o�nierz, najlepszy tropiciel z nich wszystkich, przykucn��, czytaj�c �lady w b�otnistej ziemi.
� Kierowali si� tam, panie. � Skinieniem g�owy wskaza� na brzeg rzeki. � �lady nadal s� �wie�e. Jeste�my blisko nich, tu�-tu�. My�l�, �e co� nie�li. Ich �lady s� g��bsze, ni� powinny.
Pan Lackel z Gwardii Pa�acowej Jej Kr�lewskiej Mo�ci, kt�ry sta� nieco z boku i opiera� pi�ci na biodrach, poruszy� si� teraz.
� Hasard, ten stary wilk, przebieg� sw�j ostatni szlak... a mo�e nie? Zejd� w d� brzegiem i sprawd�, czy s� tam tropy. Hasard mia� ma�o czasu. � Spod jego he�mu wyrwa�o si� warkni�cie:� Ale z tym chytrusem nigdy nic nie wiadomo.
Najwyra�niej m�wi� raczej do siebie ni� do swoich podw�adnych, a w jego g�osie brzmia� mimowolny podziw.
Kto� zawo�a� znad brzegu rzeki. Gwardzi�ci ustawili si� w szyku bojowym i wyci�gn�li miecze. Chocia� zbiegowie musz� by� wyczerpani, nikt nie poszed�by bez or�a na spotkanie z nimi. Mo�e maj� jeszcze do�� si�, �eby si� broni�.
Gwardzi�ci kr�lowej min�li g��boki r�w, pewnie wy��obiony przez dzi�b �odzi, i skupili uwag� na bezw�adnym ciele zwr�conym twarz� w d�. Ramiona le��cego unosi�y si� i opada�y, miotane pr�dem. D�uga, �mierciono�na strza�a stercza�a mi�dzy jego �opatkami. Nie nale�a�a do nich, poznali to po niebieskich pasach na lotkach. To kolor Domu Jesionu. Odruchowo zbili si� w gromad�, czujnie wypatruj�c jakiejkolwiek zmiany w otoczeniu. Przynajmniej wiatr ucich�, a ga��zie drzew przerwa�y dziki taniec. M�czyzna, kt�ry pierwszy dotar� do cia�a, chwyci� je za pas i z wysi�kiem wyci�gn�� na brzeg. Nie odwr�ci� zw�ok, bo znacznie bardziej interesowa�a go tkwi�ca w nich strza�a.
� No wi�c? � zapyta� oficer. � Kt�ry to szwadron nas wyprzedzi�?
� �aden z naszych. � Tropiciel musn�� palcem sztywny grot. � Ten go�� mia� pecha. Omin�a go okazja do walki z nami. � Zastanawia� si� chwil�. � To musia�o si� tak sta�...
� Zna�e� go? � Pan Lackel nachyli� si� ni�ej.
� Nie mog� jeszcze nic powiedzie�, panie.
Tropiciel musia� skorzysta� z pomocy jednego z �o�nierzy, �eby przewr�ci� cia�o i wystawi� ub�ocon� twarz zabitego ku �wiat�u.
� Nie znam go, panie. To by� tylko prosty dru�ynnik. Ale sp�jrz tu, panie. � Skrajem ci�kiej od wody tkaniny star� b�oto ze sprz�czki podtrzymuj�cej ko�czan. Na sprz�czce wyra�nie wida� by�o zarys li�cia. � To ju� nieraz widywali�my.
� Jesion! � Lackel szarpn�� ociekaj�c� wod� brod�. � Tylko dlaczego mia�by zgin�� z r�ki towarzysza broni?
Tropiciel wzruszy� ramionami.
� Prawda, �e to herb Jesionu. Nie rozumiem tego. Mo�e kto� ukrad� strza�y Domu Jesionu i u�y� ich, �eby nas zmyli�.
Tropiciel i jego pomocnik pu�cili zw�oki i natychmiast co� wci�gn�o je w nurty rzeki z tak� si�a, �e przestraszeni ludzie w panice wgramolili si� na brzeg.
� Sp�jrzcie tam! � zawo�a� g�o�no inny gwardzista. Z ka�d� chwil� robi�o si� coraz ciemniej, ale mg�a si� rozproszy�a i wszyscy zobaczyli nieopodal ��d�, uwi�z�� w k��bowisku p�ywaj�cej ro�linno�ci. Nast�pne zw�oki zsun�y si� z �odzi do wody.
Lackel nie ruszy� od razu w tamt� stron�, bo by� zbyt skonsternowany. Dru�ynnik Domu Jesionu zabity strza�� z herbem Jesionu! W po�cigu uczestniczyli nie tylko gwardzi�ci kr�lowej, lecz tak�e cz�onkowie rodu tej kobiety. Wida� wymierzyli srog� sprawiedliwo��, nieuniknion� nawet w tym g�uchym zak�tku. Dzielny Hasard, dzielniejszy ni� ka�dy ze znanych Lackelowi ludzi... Dotkn�� brzegu he�mu, jakby salutowa� zwierzchnikowi lub godnemu szacunku wrogowi. Teraz jednak zmrozi�o go co� wi�cej ni� lodowaty wiatr. Ta, kt�ra wyprawi�a go z t� szalon� misj�, mia�a, jak m�wiono, w�asne metody szpiegowania. Szeptano te�, �e niekt�rzy jej s�udzy nie mieli ludzkiej postaci. Ale takie my�li lepiej zachowa� dla siebie...
��d� na rzece zako�ysa�a si� i zanurzy�a lekko, jakby do jej rufy przywi�zano co� ci�kiego. Potem woda wok� niej zakot�owa�a si� z g�o�nym pluskiem, a stoj�cy na brzegu ludzie cofn�li si� szybko. Opowie�ci o tym, co mo�na spotka� w g��binach Bagien Bale, pe�ne by�y krwawych szczeg��w. R�ka nieboszczyka zsun�a si� po chropawym drewnie, kiedy co� wci�gn�o w g��biny drugie cia�o. Nie wszyscy oni zgin�li od strza�, oboj�tne, czy nale�eli do Domu Jesionu, czy te� nie.
� Panie! Tam, obok dziobu!
Nie mieli pochodni, kt�r� mogliby zapali�, lecz wisz�ca nad �odzi� blada, jakby trupia po�wiata, dostatecznie jasno o�wietla�a t� scen�. Lackel nie zauwa�y� cia�a kobiety, wi�c wywnioskowa�, �e niewiasta, s�absza od m�czyzny i dodatkowo os�abiona zaawansowany ci���, zgin�a wcze�niej i �e odci�gn�o j� stworzenie, po�eraj�ce teraz trupy dw�ch �o�nierzy, kt�rzy jej towarzyszyli.
Roze�mia� si� i podni�s� r�ce w drwi�cym pozdrowieniu w stron� drugiego brzegu.
� Mieszka�cy bagien, oddali�cie nam przys�ug� � powiedzia� cicho. � Nie szykujcie si� do ataku na nas; nie walczymy z wami ani na was nie polujemy. Tej nocy pe�nili�my misj�, kt�r�, jak si� zdaje, sko�czyli�cie za nas. I za to wam dzi�kujemy.
Jego �o�nierze zacz�li si� wycofywa�. Ka�dy szed� ty�em, z wyci�gni�tym mieczem, w obawie, �e kto� lub co� wynurzy si� z g��bin, by ich tam wci�gn��.
B�yskali bia�kami oczu jak konie zmuszone wbrew woli do udzia�u w bitwie.
Lackel podni�s� g�os:
� Dosy�! Widzicie, �e zako�czyli�my po�cig, a ktokolwiek to zrobi�, wy�wiadczy� nam przys�ug�.
Nie m�g� jednak przesta� my�le� o strzale z herbem Jesionu, wbitej w cia�o s�ugi Domu Jesionu. Lud Bagien... tamta strza�a nie mia�a z nimi nic wsp�lnego. Lackel wiedzia�, nawet je�li jego podw�adni nie mieli o tym poj�cia, �e dow�dcy zast�p�w ka�dego z dom�w nie pozwoliliby na u�ycie herbu lub wyra�nie oznakowanych strza� innego domu, nawet po to, �eby zmyli� prze�ladowc�w.
Na dworze knuto zawi�e intrygi. W ostatnich kilku dniach kr��y�o mn�stwo plotek o tak zwanych wyprawach my�liwskich, kt�rych uczestnicy u�ywali broni raczej nadaj�cej si� do pojedynk�w. Mo�e nie bez powodu dosz�o do roz�amu w�r�d cz�onk�w Rodu Jesionu. Wychowywany w ukryciu kr�lewski syn � niewa�ne, czy zrodzony z kr�lowej, czy z ni�szej rang� matki � m�g� teraz by� cenn� zdobycz�, zw�aszcza dla s�abn�cego domu.
Je�li tak si� rzeczy mia�y, te plany zosta�y pokrzy�owane na skraju Bagien Bale, tak samo jak zadanie jego w�asnego oddzia�u. Lackel mo�e teraz z�o�y� prawdziwy meldunek o tym, co si� sta�o; nie w�tpi�, �e spodoba si� to jego pani, kr�lowej Rendelu.
Joal, w�dz Ludu Bagien, stan�� z gniewn� min� w drzwiach chaty Zazar.
Skrzywi� si� z obrzydzeniem na widok cia�a, kt�re wci�� le�a�o na pod�odze.
� To Cudzoziemka! Trzeba odes�a� j� na bagna. Nakarmi� milcz�cych.
Joal by� niskim m�czyzn� o zdeformowanym ciele. W jego upi�tych wysoko, g�stych siwiej�cych w�osach tkwi�y ko�ci palc�w co najmniej pi�ciu wrog�w. Za nim t�oczyli si� inni cz�onkowie Ludu Bagien, ale nikt, podobnie jak on, nie mia� ochoty przekroczy� progu tej chaty.
� Dobrze, Joalu � odpar�a oboj�tnie Zazar. � Zr�b to, co ka�e zwyczaj.
Joal nadal nie odchodzi� od drzwi.
� Czuj� zapach krwi... krwi z porodu. Czy ta Cudzoziemka urodzi�a �ywe dziecko? Oddaj je nam!
Zazar utkwi�a spokojne spojrzenie w oczach wodza.
� Pilnuj� mojego zaj�cia, tak jak ty twojego, Joalu. � Podnios�a dziecko zawini�te w tkanin� z trzcinowego puchu. � To jest moja c�rka, kt�rej nada�am imi� Jesionna. Z racji mojego rzemios�a mam do tego prawo.
� Masz ju� jedn� uczennic�, M�dra Niewiasto. � Joal brudnym kciukiem wskaza� na Kazi. � Zwyczaj te� tak ka�e. Kto twierdzi, �e potrzebujesz jeszcze jednej?
� Tak, mam ju� jedn� uczennic� z waszego ludu � odrzek�a spokojnie. � Odtr�cili�cie jaz powodu jej skrzywionej, �le zagojonej nogi, a ja j� ocali�am, kiedy nikt jej nie chcia� i gdy grozi�a jej �mier�. Ale to dziecko jest moj� przybran� c�rk�, kt�rej pomog�am przyj�� na ten �wiat. Ma si� nazywa� Jesionna, bez wzgl�du na to, jaka krew w niej p�ynie. Sama Pani �mier� by�a �wiadkiem, kiedy nadawa�am jej imi� jako przybrana matka! � U�miechn�a si� ponuro. � Mo�esz domaga� si� tylko tego, do czego masz prawo, i dobrze o tym wiesz.
Joal cofn�� si� o krok, napieraj�c na stoj�cych za nim wsp�plemie�c�w. Zazar zrozumia�a, �e zwyci�y�a. W�dz Ludu Bagien m�g� oceni� warto�� ka�dego m�czyzny i wi�kszo�ci kobiet, ale Zazar by�a wyj�tkowa, jedyna w swoim rodzaju. Tylko ona sama zna�a swoje pe�ne imi� i wiedzia�a, kto j� zrodzi�. Nikt nie lubi zadawa� si� z nieznanym i na t� przezorno�� Ludu Bagien Zazar liczy�a.
� We�cie zmar��, zostawcie dzieciaka � poleci� w ko�cu Joal. Dwaj jego podw�adni zawin�li drobne cia�o kobiety w poplamione maty i odeszli.
Zazar doskonale zdawa�a sobie spraw�, �e Joal jest zagniewany. Prychn�a z pogard�. Joal i jego wsp�plemie�cy... nie musia�a si� ich obawia�, nie musia�a mie� si� przed nimi na baczno�ci. Ale przed sztuczkami Cudzoziemc�w tak. Musi pos�a� swoich emisariuszy i dowiedzie� si�, co mo�e dla niej oznacza� ten nieoczekiwany bieg wypadk�w.
2
Najwcze�niejsze wspomnienia Jesionny si�ga�y czas�w, gdy mia�a cztery lata; widzia�a w nich to samo, co robi�a teraz, jako du�a, o�mioletnia dziewczynka � miesza�a w kotle pe�nym kleju z mi�czak�w, uwa�aj�c, �eby mieszanka nie zacz�a kipie�. Musia�a d�ugo gotowa� si� na wolnym ogniu; inaczej rozdzieli si� na cz�ci sk�adowe i b�dzie do niczego. Wszyscy mieszka�cy wioski u�ywali tej �mierdz�cej, obrzydliwej substancji do naprawy krytych strzech� dach�w ich chat. Ich w�asny dach � jej i Zazar � zn�w zacz�� przecieka�, wi�c nie mog�y d�u�ej zwleka� z jego napraw�. I, oczywi�cie, r�wnie� dach Kazi. Ona te� tu mieszka�a. Jesionna mog�a nie pami�ta� o Kazi, tak jak Kazi ignorowa�a Jesionn�. Po prostu si� nie lubi�y, chocia� Jesionna nie wiedzia�a, dlaczego.
Jeszcze raz g��boko zamiesza�a cuchn�c� mikstur�, wydobywaj�c z dna kot�a muszle mi�czak�w i wyjmuj�c te, kt�re mog�a, za pomoc� ga��zki, �eby nie poparzy� sobie palc�w. S�ysza�a, �e niegdy� by�o to zaj�cie Kazi, ale teraz staruszka ochoczo przekaza�a je Jesionnie, w ka�dym razie wtedy, kiedy Zazar nie by�o w pobli�u; c�, przejmowa�a obowi�zki i to jej przypada�a ca�a zas�uga. Jesionna zapragn�a mie� w pobli�u kogo� innego, mniejszego i �atwiejszego do pokonania, komu ona mog�aby z kolei przekaza� t� prac�, ale nikogo takiego nie by�o. Mo�e by si� zreszt� i znalaz� kto� taki, ale stworzenia, kt�re nazywa�a piskaczami, ostatnio rzadko pojawia�y si� w pobli�u.
Tak naprawd� nigdy nie uda�o jej si� zobaczy� piskaczy, chyba �e od czasu do czasu k�tem oka, ale na pewno je s�ysza�a, kiedy odwiedza�y w nocy Zazar. Piszcza�y, szczebiota�y, czasami mrucza�y. Jesionna uzna�a, �e musz� to by� bardzo mi�e, ma�e stworzonka. Zapragn�a wzi�� jedno na r�ce i pog�aska�, ale na razie nie mog�a sobie pozwoli� na taki luksus. Po prostu mia�a za du�o do zrobienia.
W dodatku, odk�d grzmi�ca gwiazda pomkn�a ku p�nocy, rozjarzy�a niebo i uderzy�a w ziemi� tak mocno, �e ta zadr�a�a a� po Bagna Bale, piskacze rzadziej przybywa�y do Zazar. Teraz wszyscy doro�li chodzili zmartwieni, zw�aszcza od kiedy obudzi�a si� jedna z ognistych g�r i przes�oni�a niebo ciemnymi chmurami pe�nymi iskier. Lecz to wszystko nie wywar�o wi�kszego wra�enia na Jesionnie, a tak�e w najmniejszym nawet stopniu nie zmniejszy�o liczby uci��liwych obowi�zk�w, kt�re musia�a wykona�.
Dach ci�gle wymaga� naprawy, �eby mog�y przynajmniej spa� nie zalewane przez cz�ste deszcze. A samo zgromadzenie dostatecznej ilo�ci po�ywienia, tak �eby wystarczy�o im na d�u�ej ni� jeden dzie�, zabiera�o wi�kszo�� czasu, jaki im jeszcze pozosta�. Pod tym wzgl�dem wcale nie r�ni�y si� od mieszka�c�w, wioski, po�o�onej u podn�a ma�ego pag�rka poni�ej chaty Zazar, w pobli�u jednego z g��bokich bajorek pokrywaj�cych powierzchni� Bagien Bale. To bajorko � jedno z nielicznych � r�ni�o si� od pozosta�ych tym, �e woda w nim wyp�ywa�a, bulgocz�c, spod ziemi i by�a wzgl�dnie �wie�a. W innych bajorach sta� pokryty �luzem, cuchn�cy p�yn, kt�rego ludzie unikali jak mogli, gdy wyruszali na poszukiwanie po�ywienia. Zazar nie mia�a w pobli�u chaty bajorka ze �wie�� wod�, wola�a wi�c�apa� deszcz�wk� w wielki gar, kt�ry s�u�y� do picia i k�pieli. Kiedy u�ywa�a tego garnka do innych cel�w � jak gotowanie wstr�tnego kleju, warzenie napoj�w lub przyrz�dzanie duszonego mi�sa, kt�rym zwykle si� �ywi�y � musia�y czerpa� wod� z jeziorka obok wsi, tak jak wszyscy inni. Jesionna cieszy�a si�, �e na razie odpad� jej ten obowi�zek. Nawet Kazi nie mog�a jej zmusi�, �eby miesza�a w wielkim kotle i jednocze�nie sz�a do jeziorka, nios�c dzbany na wod�.
Jesionna zawsze czu�a si� nieswojo, kiedy odwa�y�a si� zaj�� do wioski. Wiedzia�a, �e jest inna ni� tamtejsi wie�niacy; zdawa�a te� sobie spraw�, �e jej obecno�� ich kr�puje. Nie rozumia�a natomiast, dlaczego r�ni si� od wszystkich innych. Musia�a jednak si� z tym pogodzi�.
Zreszt� sama Zazar te� by�a inna � zar�wno od mieszka�c�w wioski, jak i od Jesionny. Opowiedzia�a co� nieco� o tym dziewczynce, kiedy pewnego razu, co rzadko jej si� zdarza�o, nadu�y�a pewnego napoju, kt�rego surowo zabroni�a tkn�� Jesionnie. Zazar stwierdzi�a, �e �yje wielokrotnie d�u�ej ni� najstarsi cz�onkowie Ludu Bagien i �e zostanie tutaj d�ugo po tym, jak oni wszyscy wymr�. Wyzna�a te�, �e kiedy ona sama si� starza�a i potrzebna by�a nast�pna m�oda, silna M�dra Niewiasta, po prostu wydawa�a j� na �wiat, w odosobnieniu i bez pomocy. Doda�a, �e Lud Bagien wie o tym wszystkim. Dziewczynka uzna�a to za nieprawdopodobne i stwierdzi�a, �e co� takiego na zawsze zwr�ci�oby plemi� przeciw Zazar... je�li te historie by�y prawdziwe. Lecz Lud Bagien w jaki� spos�b akceptowa� Zazar, tak jak odtr�ca� jej wychowank�. Mo�e z powodu napitk�w, kt�re M�dra Niewiasta potrafi�a przyrz�dzi�, uzdrowicielskich mikstur i ma�ci zio�owych odp�dzaj�cych najgorsze owady, kt�re dokucza�y wszystkim mieszka�com Bagien. Nawet Joal zwraca� si� do Zazar g�osem, w kt�rym brzmia� szacunek pomieszany z niech�ci�.
� Jak tam klej? � zapyta�a z ty�u Kazi.
Obudzona nagle z zamy�lenia dziewczynka a� podskoczy�a.
� My�l�, �e jest prawie gotowy � odrzek�a. � Wiesz o tym lepiej ode mnie. Teraz ty powinna� si� nim zaj��. � U�miechn�a si� s�odko, wiedz�c, �e mikstur� trzeba b�dzie miesza� jeszcze przez ca�� godzin�. Nie chcia�a jednak straci� szansy na uwolnienie od uci��liwego zaj�cia. � Zazar nie by�aby zadowolona, gdyby si� zepsu�.
Kazi zmarszczy�a brwi, ale wzi�a kijek do mieszania. Jesionna by�a teraz wolna i mog�a si� zaj�� przyjemniejszymi pracami.
Po pierwsze, musi zmieni� ubranie. Do pracy przy kotle wk�ada�a star�, postrz�pion� koszul� utkan� z trzcinowego puchu, �eby rozbryzguj�ca si� ma� nie poparzy�a jej lub nie zniszczy�a ubra� ze sk�r luppers�w, kt�re przybrana matka z takim trudem dla niej uszy�a. Widzia�a, �e jej stroje s� znacznie �adniejsze od odzienia wie�niak�w; Zazar u�y�a sk�r bardzo m�odych luppers�w, a potem wygarbowa�a je w sobie tylko znany spos�b, a� sta�y si� r�wnie mi�kkie jak tkaniny przywo�one przez kupc�w. Dziewczynka zdj�a koszul� i wcisn�a na nogi rajtuzy. Naga do pasa, przypi�a nagolenice z kwadratowych p�ytek ze skorup ��wi, kt�re os�ania�y jej nogi od kostek po kolana. W kilku miejscach nagolenice by�y uszkodzone przez k�y w�y, od uk�sze� kt�rych j� ocali�y. Nast�pnie w�o�y�a wysokie buty i starannie przywi�za�a t� ochronn� cz�� stroju, �eby dobrze przylega�a i nie kr�powa�a jej ruch�w. Zauwa�y�a, �e nagolenice ledwie si�gaj� jej do kolan: zn�w uros�a. Ju� wkr�tce Zazar b�dzie musia�a doda� nast�pny pas p�ytek na samej g�rze.
Na koniec w�o�y�a przez g�ow� kaftan ze sk�ry luppersa. Zastanawia�a si�, czy nie wzi�� jeszcze p�aszcza, jak przykazywa�a Zazar, ale postanowi�a tego nie robi�. Dni jeszcze nie by�y na tyle ch�odne, �eby musia�a nosi� wierzchnie okrycie. Wsun�a jednak za nagolenice n� o brzeszczocie z muszli. Zdj�a z p�ki drewniane naczynie z ma�ci� przeciw dokuczliwym bagiennym owadom i wtar�a j� w sk�r�. Raz o tym zapomnia�a i pok�sa�y j� tak dotkliwie, �e chorowa�a kilka dni. Potrz�sn�a innym drewnianym dzbankiem, gdzie trzyma�y per�y na handel wymienny, i zda�a sobie spraw�, �e pozosta�a w nim tylko jedna per�a. Domy�li�a si�, dok�d uda�a si� jej przybrana matka. Kiedy Zazar zamierza�a co� naby�, zawsze zabiera�a wszystkie per�y opr�cz jednej, pozostawionej na szcz�cie i jako zacz�tek nowych, cennych znalezisk.
Teraz Jesionna wiedzia�a, co ma zrobi�. Wzi�a koszyk i wymkn�a si� tylnymi drzwiami. Nikt nie mo�e jej pot�pi� za to, �e posz�a �owi� per�y. Po drodze mo�e te� znale�� co� do jedzenia. Nikt nie musi wiedzie�, �e tak naprawd� po prostu ucieka od ci�g�ej pracy, uci��liwych obowi�zk�w, a zw�aszcza od Kazi.
Dziewczynce nie pozwalano robi� tego, na co mia�a ochot�. Musia�a uczy� si� na lekcjach, jakich od lat udziela�a jej Zazar, cho� czasem kosztowa�o j� to du�o wysi�ku. M�dra Niewiasta twierdzi�a, �e Jesionna jest jej uczennic�, a dziewczynka ch�on�a t� wiedz� jak g�odny sute jad�o.
A wiedza wcze�nie obudzi�a w niej ciekawo��. Przede wszystkim pragn�a si� dowiedzie�, dlaczego i dok�d Zazar w�drowa�a sama poprzez najdziksze po�acie Bagien Bale, jak gdyby mia�a jaki� tajemny cel. Nie wszystkie podr�e mia�y co� wsp�lnego z kupcami.
Jesionna postanowi�a, �e dzisiaj zbierze si� na odwag� i spr�buje rozszerzy� granice znanego sobie obszaru. Wyjdzie poza stref�, gdzie, wed�ug Zazar, mog�a bezpiecznie si� zapuszcza�.
� S� miejsca, do kt�rych jeszcze nie mo�esz si� zbli�a� � powtarza�a jej zawsze. � Kiedy b�dziesz dostatecznie du�a, sama tam ci� zaprowadz�, �eby� mog�a dowiedzie� si� wi�cejo tym, kim jeste� i kim mo�esz zosta�. A� do tej chwili musisz by� cierpliwa.
W tonie M�drej Niewiasty i w iskrach, jakie czasami strzela�y jej z czubk�w palc�w, by�o co� takiego, co sk�ania�o Jesionn� do pos�usze�stwa. Teraz jednak Zazar od kilku dni nie by�o w chacie, bo wyruszy�a w podr�, a narzucona przez ni� dyscyplina stopniowo os�ab�a. Jesionna zamierza�a wykorzysta� nieobecno�� przybranej matki na tyle, na ile starczy jej odwagi. Z lekkim sercem zostawi�a wi�c Kazi i znikn�a w zaro�lach na skraju polany, na kt�rej sta�a chata Zazar.
W sto�ecznym mie�cie Rendelsham sta�a Wielka �wi�tynia Wiecznego Blasku, g��wna i najwi�ksza katedra po�wi�cona Najwy�szemu W�adcy Nieba i Ziemi. Budzi�a swoim pi�knem podziw i nabo�n� cze��. By�a dzie�em najlepszych rzemie�lnik�w w kraju. Strzelisty dach podtrzymywa�y wysokie bia�e kolumny wyrze�bione na podobie�stwo czterech Wielkich Drzew, kt�re z kolei by�y herbami czterech rz�dz�cych Rendelem dom�w.
�wi�tynia Wiecznego Blasku chlubi�a si� te� r�nej wielko�ci oknami, ozdobionymi obrazami z kawa�k�w kolorowego szk�a, kt�re umieszczono w otworach okiennych z wielk� wpraw� i mistrzostwem. Najwi�ksze z tych okien wie�czy�o g��wne wej�cie. Okr�g�e i zaprojektowane g��wnie dla ozdoby, przepuszcza�o niewiele �wiat�a. Kwiaty i li�cie o barwach drogich kamieni � rubinu, granatu i r�owego kwarcu, szafiru i akwamaryny, z�otego topazu, ��tego kwarcu i cytrynianu, szmaragdu, chryzoprazu i turmalinu � symbolizuj�ce Cztery Domy, zalewa�y t�czowym blaskiem wszystkich, kt�rzy weszli do �rodka. Pozosta�e okna, zar�wno ma�e, jak i du�e, wyobra�a�y buduj�ce sceny z �ycia codziennego, na kt�re mia�y w ten spos�b wywiera� dobroczynny wp�yw. I nic dziwnego, �e sceny te cz�sto zawiera�y podobizny fundator�w, kt�rzy je zam�wili.
Trzy najmniejsze okna by�y ukryte przed wzrokiem wszystkich, z wyj�tkiem najbardziej dociekliwych ludzi, z kt�rych tylko nieliczni wracali do nich po raz drugi. Ma�e okienka mimo swego pi�kna budzi�y niejasny strach, bo zmienia�y si� wraz z up�ywem czasu, a ich tw�rcy nie mieli na to wp�ywu. Jeden z tych witra�y przedstawia� R�ce i Sie� Mrocznych Tkaczek. Po pojawieniu si� grzmi�cej gwiazdy, kt�ra uderzy�a w p�nocne krainy z tak� moc�, �e ziemia zadr�a�a i obudzi�y si� ogniste g�ry, to z okien, kt�re prawie si� nie zmieni�o za ludzkiej pami�ci, zacz�o ulega� widocznym metamorfozom. R�ce Mrocznych Tkaczek porusza�y si� szybciej, a Sie�, nad kt�r� pracowa�y, zmienia�a wygl�d.
Drugie okno, ukazuj�ce bagiennego luppersa, r�wnie� ulega�o zmianom. Ma�y luppers odszed� ju� od bajorka, nad kt�rym przedtem siedzia�, i znikn�� w zaro�lach. A powierzchnia bajorka zm�ci�a si�, jakby co� gro�nego i z�ego usi�owa�o wyj�� na brzeg.
Ale to trzecie okno zapowiada�o najwi�ksze niebezpiecze�stwo, cho� nieliczni, kt�rzy to zauwa�yli, nie mieli poj�cia, czego s� �wiadkami. �w tajemniczy witra� przedstawia� oboj�tn� twarz, bia�� i prawie nieprzezroczyst�. Brak wszelkiej akcji sprawia�, �e uwa�ano to okno za nieinteresuj�ce. Teraz jednak co� porusza�o si� w jego g��bi, jakby jaki� stw�r, jeszcze bardziej niebezpieczny i przera�aj�cy ni� ten ukryty pod powierzchni� Bagien Bale, wynurza� si� z g�stej burzy �nie�nej.
Mieszka�cy Rendelsham woleli nie patrze� na witra�e samowolnie zmieniaj�ce pierwotny wz�r i za pi�kniejsze uwa�ali cztery �ywe drzewa, kt�re od dawna ros�y na dziedzi�cu �wi�tyni Wiecznego Blasku. D�b, Jesion, Cis i Jarz�bin� bardziej nawet ni� rze�bione, marmurowe kolumny katedry uwa�ano za symbole czterech dom�w rz�dz�cych Rendelem. A przecie� te drzewa r�wnie� nios�y przes�anie, �e nie wszystko jest w porz�dku w kr�lestwie Rendelu. Na D�bie pojawi�a si� �nie�, zaledwie �lad, ale toczy�a kor� coraz mocniej. Jesion pochyli� si� sm�tnie i gubi� li�cie, cho� nie by�a to jego pora; najtroskliwsza opieka nie mog�a powstrzyma� powolnej �mierci drzewa. Nawet Jarz�bina zapad�a na jaka� nieznan� chorob�, cho� kilka zielonych p�d�w nadal dzielnie walczy�o o utrzymanie drzewa przy �yciu. Tylko Cis dobrze si� trzyma�. Nie tkn�a go �adna z plag, kt�re porazi�y trzy inne drzewa. Ludzie patrzyli na to, dziwili si� i zastanawiali.
Kr�lowa Ysa mog�a ogl�da� drzewa � symbole na dziedzi�cu katedry z okna swojej komnaty na zamkowej wie�y. W ca�ym zamku tylko ta wie�a nale�a�a wy��cznie do niej. Trzykrotnie wy�sza ni� ko�lawe bagienne drzewa, strzela�a w g�r� z samego serca kr�lewskiej siedziby. Przewy�sza�a nawet inne wynios�e wie�e Rendelsham; by�a od dawna opuszczona, bo uwa�ano j� za niedost�pn�, zanim kr�lowa obj�a j� we w�adanie. W odleg�ej przesz�o�ci by� to punkt obserwacyjny najwa�niejszej twierdzy Rendelu. Teraz tylko Ysa tam przebywa�a, odk�d osobi�cie wyda�a odpowiedni rozkaz. Z tego podniebnego schronienia mog�a widzie� ca�e miasto i cz�sto spogl�da�a na Cztery Drzewa na dziedzi�cu �wi�tyni Wiecznego Blasku. Szuka�a w wie�y odosobnienia od �wiata i ludzi. Patrz�c z g�ry na te drzewa, nie niepokoi�a si� ich stanem. Cis, symbol jej w�asnego Rodu, r�s� silny i zdrowy, a to zawsze by�o dla niej najwa�niejsze, nawet gdyby pozosta�e trzy drzewa wreszcie usch�y.
Kiedy zacz�� si� schy�ek D�bu? Kr�lowa dotkn�a pod�u�nego wisiorka w kszta�cie cisowej szpilki z wypolerowanym, lecz nieoszlifowanym szmaragdem w �rodku; ziele� by�a barw� Domu Cisu. Mniej wi�cej w tym samym czasie co D�b zachorowa� Jesion; wtedy to opiekuj�cy si� Czterema Drzewami ogrodnicy zacz�li si� naradza�, pr�buj�c znale�� pow�d tego niedomagania i mo�e lekarstwo. Osiem lat temu...
Ysa usi�owa�a przegna� t� my�l, zanim j� do ko�ca sformu�owa�a. Tak, osiem lat, ale to na pewno tylko czysty zbieg okoliczno�ci, �e ta data zbieg�a si� z niefortunn� �mierci� ostatniej rywalki Ysy w walce o w�adz�, kobiety z Domu Jesionu. Nigdy nie mog�a zrozumie�, dlaczego kr�la Borotha zdawa�y si� poci�ga� tylko blade, chuderlawe arystokratki z Rodu Jesionu. Ale tak by�o. Ysa mog�a ignorowa� dziewki s�u�ebne i kobiety z ludu, kt�re bra� do swego �o�a, ale nie wysoko urodzone damy z wielkich rod�w rz�dz�cych kr�lestwem. Mo�e dlatego ka�d� z nich � sformu�owa�a to ostro�nie� zabra�a przedwczesna �mier�, zanim Boroth uleg� pokusie, by si� z ni� przespa�. Takie post�powanie doprowadzi�oby do wojny; Cis zwr�ci�by si� przeciw Jesionowi, a Jarz�bina pomaszerowa�aby do boju z D�bem.
W jednym z najdawniejszych okres�w historii Rendelu Dom Jesionu dostarcza� kr�lestwu w�adc�w. W rezultacie g��wne ga��zie tego rodu zawsze k��ci�y si� ze sob�, rywalizuj�c o pierwsze miejsce w pa�stwie. Wystarczy�a niewielka zach�ta, �eby zwr�ci� przeciw sobie r�ne frakcje, a ka�da my�la�a, �e ta druga spiskuje przeciw niej, chc�c doprowadzi� do jej upadku.
Zgin�o przy tym tak wielu cz�onk�w Rodu Jesionu, �e teraz temu ca�emu domowi grozi�o wymarcie. Jednak�e Boroth m�g� wini� za to tylko siebie. Gdyby mia� do�� rozs�dku i wyrzek� si� mi�ostek z kobietami z domu Jesionu, ona, Ysa, nie musia�aby usuwa� rywalek. Nie mog�a ryzykowa�, �e pojawi si� nowy nast�pca tronu, rywal jej syna, Floriana, kt�ry urodzi� si� rok po niefortunnej �mierci ostatniej arystokratki z Rodu Jesionu na Bagnach Bale.
Jej syn. Pod wp�ywem nag�ego impulsu kr�lowa opu�ci�a komnat� na wie�y i muskaj�c kamienn� pod�og� r�bkiem d�ugiej, ciemnozielonej, aksamitnej sukni, w ob�oku woni mocnych pachnide�, zesz�a po kr�tych schodach, by z�o�y� wizyt� w apartamentach ksi�cia.
Florian wsta� p�no i jeszcze nie sko�czy� porannego posi�ku. Matka zauwa�y�a, �e miesza� �y�k� w misce owsianki; zjad� tylko sma�ony bekon i jeden k�s �wie�o upieczonego chleba. Talerz z owocami sta� nietkni�ty.
� Chc� kucyka � oznajmi� ma�y ksi��� matce na powitanie.
� Powiedz �dzie� dobry� � zwr�ci�a mu uwag� Ragalis, jego nia�ka. � Nawet ksi���ta musz� zachowywa� dobre maniery.
Florian pokaza� nia�ce j�zyk.
� Chc� kucyka � powt�rzy�. � I chc� go teraz.
� Tego ranka? � odpar�a, pr�buj�c znale�� w synu co� sympatycznego. Ju� nie pierwszy raz zachowa� si� tak niegrzecznie i �adni opiekunowie, jakich mu znajdowa�a, nie potrafili go tego oduczy�. Florian doskonale zdawa� sobie spraw� ze swojej pozycji spo�ecznej i ochoczo to wykorzystywa�.
Teraz twarz pociemnia�a mu ze z�o�ci.
� Teraz! Teraz! Teraz! � krzycza�.
Ysa zna�a te oznaki. Za chwil� Florian zacznie ciska� wszystkim, co ma pod r�k�. Potem rzuci si� na pod�og� i b�dzie wrzeszcza� tak d�ugo, a� zachrypnie.
� Zjedz �niadanie i odr�b wszystkie lekcje, a potem porozmawiamy o kucyku � powiedzia�a szybko.
� Zjem reszt� chleba i odrobi� po�ow� lekcji. A p�niej poje�d�� na kucyku, kt�rego mi obieca�a�. � Podni�s� pokrywk� z talerza z owocami i wykrzywi� twarz w udanym przera�eniu. J�kn�� g�o�no, jak �miertelnie ugodzony, chwyci� talerz z kandyzowanymi owocami i misk� z owsiank� i wyrzuci� wszystko na pod�og�.
� To niczyja wina, �e nie podano ci �wie�ych owoc�w, paniczu � wyja�ni�a Ragalis. � Jeszcze na nie za wcze�nie. Ch�tnie po�l� po now� porcj�, je�li tylko zechcesz.
� Nie! � burkn�� i zacz�� opycha� si� chlebem, bo wiedzia�, �e matka dopilnuje, �eby dotrzyma� obietnicy.
Ysa westchn�a. Wymieni�y z Ragalis spojrzenia ponad g�ow� ch�opca. W twarzy opiekunki kr�lowa wyczyta�a niezadowolenie ze sposobu, w jaki ona, jego matka, psuje i rozpieszcza syna. Nie mog�a jednak nic na to poradzi�. Florian jest zbyt podobny do swego ojca, kt�ry zawsze sobie pob�a�a, pomy�la�a Ysa. Nawet wygl�da jak Boroth � ma ciemne proste w�osy, zupe�nie inna ni� jej k�dzierzawe i kasztanowe. Nie chcia�a si� zastanawia�, w jakim stopniu jej post�powanie przyczynia�o si� do braku dyscypliny u syna.
Po powrocie do wie�y spotka�a si� z panem Lackelem, dow�dc� Gwardii Pa�acowej Jej Kr�lewskiej Mo�ci. Dow�dcy poruczano na og� znacznie bardziej odpowiedzialne zadania ni� zdobycie kucyka dla ksi�cia, lecz Lackel przyj�� rozkazy kr�lowej z powag�, uk�oni� si� i zasalutowa�, po czym ruszy� na poszukiwania odpowiedniego zwierz�cia. Oby Najwy�sze Moce mia�y nas w swej opiece, pomy�la�a Ysa, je�li w kr�lewskich stajniach nie ma akurat odpowiedniego kucyka.
A potem zapomnia�a o tym incydencie. Czeka�a na ni� wa�na ksi�ga � zbi�r prawie zapomnianej wiedzy. Ysa nie mia�a w sobie nawet odrobiny mocy czarodziejskiej, uwa�a�a jednak, �e mo�e zrekompensowa� ten brak dzi�ki nauce, a w owej ksi�dze by�o opisanych wiele czar�w. Dzisiaj chcia�a wypr�bowa� jeden z nich: wezwa� niewidzialn� istot�, kt�ra mo�e jednak stawa� si� widzialna, by udawa�a si� niezauwa�ona wsz�dzie tam, gdzie ona, Ysa, j� skieruje, a potem wraca�a ze zdobytymi informacjami. Doskonale zdawa�a sobie spraw�, �e taki s�uga mo�e okaza� si� bardzo u�yteczny w intrygach, kt�re zawsze knuto zar�wno na dworze, jak i poza nim. Istoty widzialne, kt�re kiedy� przywo�a�a czarami, okaza�y si� nieprzydatne do wi�kszo�ci zada�, bo budzi�y za du�o strachu, a wr�g zawsze mo�e przekupi� szpiega. Nie jest to jednak mo�liwe z niewidzialnymi stworzeniami.
Upadek grzmi�cej gwiazdy poczyni� wiele szk�d w p�nocnych krainach. Na dwana�cie dni jazdy we wszystkich kierunkach ziemia dr�a�a i hucza�a niczym gong, a w miastach budynki pada�y jak �ci�te olbrzymi� kos�. W tundrze jurty zawali�y si� na mieszkaj�cych w nich ludzi i wielkie szczeliny rozwar�y si� w ziemi. Tam r�wnie�, podobnie jak gdzie indziej, obudzi�y si� ogniste g�ry i zacz�y posy�a� w niebo k��by cuchn�cego dymu. Strumienie rozpalonej ska�y wypali�y drogi w polach lodowych i zmieszana z dymem para wodna przes�oni�a ca�y Nordorn niemal nieprzeniknion� mg��.
Na po�udniowy brzeg tej po�o�onej na dalekiej p�nocy krainy run�y dwie gigantyczne fale, siej�c zniszczenie w miastach Morskich W�drowc�w. Tylko te ich statki, kt�re znalaz�y si� poza portem, mia�y szans� ocalenia, a i z nich ponad po�owa zaton�a. Ludzie morza poszli wi�c na dw�r kr�la Nordornu.
� Nie zostaniemy tutaj, wasza kr�lewska mo�� � o�wiadczy� Snolli, obecny w�dz naczelny Morskich W�drowc�w, kt�rych zgin�o tak wielu. � W najlepszych czasach byli�my niespokojnym ludem, a obecne sprawiaj� wra�enie najgorszych. Jedno z naszych miast przesta�o istnie�. Tak jak nasi przodkowie w przesz�o�ci, zabierzemy nasze kobiety, nasze dzieci, nasze dobra i zamieszkamy na naszych statkach, dop�ki nie znajdziemy bardziej go�cinnej ziemi, �eby zbudowa� nowe miasto. � Po�o�y� r�k� na ramieniu swego syna Oberna. Obern ledwie osi�gn�� wiek m�ski wed�ug zwyczaj�w Morskich W�drowc�w, ale wygl�da� na wielce obiecuj�cego nast�pc� swojego niez�omnego ojca.
Cyornas, kr�l Nordornu, skin�� �nie�nobia�� g�ow�.
� Je�li chcecie odej��, nie b�dziemy was zatrzymywa� � rzek�. � Gdyby nie ci�kie brzemi�, kt�re d�wigamy jako stra�nicy Pa�acu Ognia i Lodu, my r�wnie� mogliby�my ulec pokusie poszukania szcz�liwszej krainy. Lecz dokonano za nas wyboru dawno temu. Teraz musimy zrobi� wszystko, co w naszej mocy, by zlikwidowa� skutki katastrofy, kt�ra na nas spad�a i �y� dalej. Wiem jednak, �e niekt�rzy spo�r�d nas nie chc� tu pozosta� teraz, kiedy samo niebo zwr�ci�o si� przeciwko nam. Aby zbada�, czy b�d� oni mile widziani gdzie indziej, wy�l� mojego emisariusza, hrabiego Bjaudena.
Smuk�y m�czyzna o w�osach barwy miodu wyst�pi� spomi�dzy tych, kt�rzy w pe�nych szacunku pozach uczestniczyli w spotkaniu kr�la Cyornasa ze Snollim, Morskim W�drowcem. Uk�oni� si� i rzek�: � Dzi�kuj� ci, m�j kr�lu, za powierzenie mi tej wa�nej misji. Prosz� tylko, �eby� przyj�� pod swoj� opiek� mego syna Gaurina, troszczy� si� o niego podczas mojej nieobecno�ci i traktowa� jak w�asnego, gdybym nie wr�ci�.
� Z rado�ci�, Bjaudenie � odpar� Cyornas. � B�dzie mi r�wnie drogi jak m�j syn Hynnel i �aden nie b�dzie lepiej traktowany od drugiego. � Zwr�ci� si� do Snollego. � Zgodzisz si� przyj�� Bjaudena na sw�j w�asny statek, gdzie b�dzie najbezpieczniejszy?
� Przyjm� go � odpar� Snolli. � A je�li b�dzie mia� pomy�lne wie�ci, ode�l� go naszym najszybszym brygiem, �eby z�o�y� ci meldunek.
� W takim razie obaj jeste�my zadowoleni � o�wiadczy� Cyornas. � Wypij teraz ze mn� r�g piwa; ale najpierw wymienimy krople krwi dla przypiecz�towania tej umowy.
Zgodnie ze zwyczajem Cyornas uk�u� si� w palec wskazuj�cy; Snolli zrobi� to samo i zetkn�li palce, �eby ich krew si� zmiesza�a. Potem spletli ramiona, zbli�yli g�ow� do g�owy tak, �e mogli policzy� sobie wzajemnie rz�sy, i jednym haustem wychylili rogi pe�ne piwa Snolli wyra�nie czu� si� lepiej przy tej ceremonii ni� podczas uroczystego pos�uchania na kr�lewskim dworze, kt�re musia�o by� dla niego m�cz�ce.
Cyornas, kr�l Nordornu, odwi�d� obecnych od uroczystego �wi�towania korzystnego uk�adu zawartego mi�dzy Morskimi W�drowcami a Nordornianami. Wiedzia� bowiem co�, czego jeszcze nie wyjawi� nawet swoim najbardziej zaufanym doradcom � szeptali o tym tylko przestraszeni robotnicy, kt�rzy wszystko widzieli. Pa�ac Ognia i Lodu bardzo ucierpia� od uderzenia grzmi�cej gwiazdy. Jedna jego �ciana � ta, kt�ra przylega�a do grobowca u�pionej istoty, z niewymown� trwog� zwanej Wielk� Ohyd� � p�k�a. Ci, kt�rzy strzegli grobowca, wyczuwali teraz, �e potw�r zacz�� si� porusza� i mo�e si� obudzi�.
3
Jesionna ukl�k�a na ma�ej wypuk�ej wysepce, gdzie znalaz�a spor� k�p� najlepszej trzcinowe�ny. Znieruchomia�a w napi�ciu. Teraz, maj�c szesna�cie lat, umia�a ju� ukrywa�, �e wyczuwa niebezpiecze�stwo. W�r�d wielu mocnych zapach�w wyczu�a w tym miejscu �lad pewnej szczeg�lnej woni, kt�ra mog�a oznacza� k�opoty. Nie podnios�a jednak g�owy, lecz nadal ci�a trzcin�, z kt�rej mlecznobia�ego puchu mo�na by�o prz��� nici i tka� pewien rodzaj tkaniny. N� z muszli nie bardzo si� do tego nadawa�. �odygi trzcinowe�ny by�y twarde, a ta szczeg�lnie. Jesionna kontynuowa�a to zaj�cie tak energicznie, �e krople potu wyst�pi�y jej na czo�o.
Bagienny luppers z chrapliwym krakaniem przelecia� nad wysepk� zaledwie na odleg�o�� r�ki od dziewczyny. Z pluskiem wpad� do zimnej wody i znikn��. Teraz Jesionna uzna�a, �e mo�e si� odwr�ci�.
Dotkn�a okr�g�ego, kamiennego dysku, przedziurawionego w �rodku. Kiedy po raz pierwszy odkry�a ten amulet, zakurzony i zapomniany, na jednej z p�ek Zazar, w naiwno�ci ducha uzna�a go za ozdob�, naniza�a na sznurek spleciony z ro�linnych w��kien mieni�cych si� przy�mionymi odcieniami b��kitu i zieleni i zawiesi�a na szyi.
Mia�a kiedy� jeszcze jedn� ozdob�: kolczyki ze z�otego drutu, z brunatnymi wisiorkami. Zazar powiedzia�a, �e naby�a je od pewnego kupca, Jesionna straci�a kolczyki, kiedy od�o�y�a je na bok na czas k�pieli i kto� je ukrad�. Kiedy zacz�a nosi� znaleziony dysk, Zazar wyja�ni�a jej prawdziw� natur� amuletu i nauczy�a si� nim pos�ugiwa�. Da�a te� Jesionnie kawa�ek drewna, kt�ry nazwa�a Prowadz�cym-do-domu. Twierdzi�a, �e wska�e jej drog�, gdyby dziewczyna zab��dzi�a na bagnach. Lecz dysk, nazwany przez M�dr� Niewiast� kamieniem mocy, zainteresowa� Jesionn� znacznie bardziej. Nosi�a go ca�y czas, wiedz�c, �e jest czym� wi�cej ni� zwyk�� ozdob�.
Chocia� nie us�ysza�a za sob� najmniejszego ruchu, ostrzegawczy zapach sta� si� silniejszy. Rozpozna�a smr�d mazid�a, kt�rego my�liwi z Bagien u�ywali do ochrony przed atakami dokuczliwych owad�w w takich miejscach jak to. Jesionna wrzuci�a ostatni� �ci�t� trzcin� do koszyka.
Intruz�w by�o co najmniej dw�ch, mo�e trzech; nie mia�a co do tego �adnych w�tpliwo�ci. Mogli nie�� w��cznie i tarcze z ��wich skorup, jakby rzeczywi�cie wyruszyli na polowanie, ale Jesionna by�a pewna,�e to ona jest ich zwierzyn�. Je�li ma racj�, zna tych przybysz�w od czasu, gdy wszyscy uczyli si� chodzi�.
Upewniwszy si�, �e zebrana trzcinowe�na jest w koszyku, nie podnosz�c oczu, przem�wi�a wyra�