6240
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 6240 |
Rozszerzenie: |
6240 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 6240 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6240 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
6240 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Rafa� Klunder
ISRAEL AQUILAR
Gdy wysiad�em z rozklekotanej p�ci�ar�wki, czu�em si� jak nakrochmalony.
W ustach mia�em smak kurzu, dudnienie w uszach, ot�pienie w m�zgu. Od
pi�ciu godzin kierowca opowiada� mi o swoich dzieciach, nie zwa�aj�c na to, �e
ledwie rozumia�em pojedyncze s�owa. Opowie�� przerywa� tylko po to, by
poci�gn�� �yk piwa. �mia� si� co chwila i dotykaj�c brzuchem kierownicy,
porusza� rytmicznie biodrami, jak gdyby ilustrowa� ten podnios�y moment, w
kt�rym zosta� ojcem. Na szcz�cie tutaj, na skrzy�owaniu w Santa Felicitas,
nasze drogi rozdziela�y si�, on skr�ca� na zach�d, w kierunku Rancho La
Esmeralda, ja zamierza�em jecha� dalej, na po�udnie, do Heroica Caborca.
Pozosta�o mi jakie� sto kilometr�w, lecz zbli�a� si� wiecz�r, wi�c
zdecydowa�em si� nie kusi� losu i przenocowa� w jakim� tanim hoteliku.
Kierowca zaprasza� mnie wprawdzie do swojego domu, lecz perspektywa
sp�dzenia nocy w jednej izbie z liczn� rodzin� nie napawa�a mnie entuzjazmem.
U�cisn�li�my sobie d�onie i z hukiem zatrzasn��em ci�kie drzwi. Wystawi�
r�k� za okno i poci�gn�wszy kilka razy za nieistniej�cy �a�cuszek powietrznego
klaksonu, szybko odjecha�. Do miasteczka pozosta�o nie wi�cej ni� kilometr. U
podn�a niewysokich g�r czerwieni�y si� w zachodz�cym s�o�cu dachy
parterowych chat i jednopi�trowych domk�w. Ruszy�em skrajem szosy
przecinaj�cej pustynny p�askowy�.
Santa Felicitas nie r�ni�o si� niczym od innych miast, przez kt�re przeje�d�a�em
w ci�gu ostatnich kilku dni. Tak jak tamte, r�wnie� i ono by�o biedne, zapyzia�e i
u�pione w jednakiej monotonii. Tak samo i tu kr�lowa�y gliniane chaty
przyklejone do siebie �cianami , knajpa z tarasem, policyjny barak i ko�ci� z
dzwonnic�. Wszystko to przecina�o par� wyboistych ulic, na kt�rych dzieci gra�y
w szmacian� pi�k�. Jak najbardziej pasowa�em do tej scenerii - nieogolony, z
w�osami upudrowanymi piaskiem i kurzem, w zszarza�ych od brudu d�insach, z
drelichow� torb� ameryka�skich marines, w kt�rej skry�em ca�y m�j maj�tek. Od
tutejszych m�czyzn r�ni�em si� tylko tym, �e nie mia�em czarnego w�sika,
sombrero i bia�ych kamaszy z mosi�nymi okuciami.
Hotel znajdowa� si� na zapleczu knajpy - d�ugi pawilon o p�askim dachu, z
drzwiami do pokoj�w zamykanymi na k��dk�. Wszed�em do �rodka. Recepcja
mie�ci�a si� w barze. Powita� mnie cz�owiek sprawiaj�cy wra�enie w�a�ciciela.
Mia� d�ugopis zatkni�ty za uchem, bia�� koszul� rozpi�t� do po�owy brzucha pod
kt�r� czerni� si� ow�osiony tors, i kr�tkie, t�uste palce, kt�rymi wystukiwa� jak��
sobie tylko znan� melodi�. Nie musia�em t�umaczy�, z czym przychodz�. Od
razu domy�li� si� �e jestem ameryka�skim turyst�. Poniewa� nie zna�
angielskiego, krzykn�� co� w kierunku sali , po czym bez s�owa postawi� przede
mn� butelk� budweissera.
- Jestem Israel Aquilar - u�miechn�� si� zawezwany m�czyzna. M�wi� p�ynn�
angielszczyzn�, imituj�c kalifornijsk� intonacj�. M�g� mie� trzydzie�ci lat. By�
raczej niski i toporny, bardziej muskularny ni� gruby. Mia� z�oty z�b i czarny
w�sik starannie przystrzy�ony w k�cikach ust. Ostatni raz rozmawia�em po
angielsku w Tijuanie. Im dalej na po�udnie, tym mniej spotyka si� turyst�w -
dlatego ucieszy� mnie d�wi�k znajomych s��w. Przedstawi�em si�. Poda�em mu
d�o�. U�cisn�� j� po m�sku, bardzo po m�sku. Opar� si� �okciem o kontuar i
przez chwil� przygl�da� mi si� w milczeniu, pocieraj�c szczecin� na twarzy, po
czym rzek� , jakby z cieniem wyrzutu: - Nie jeste� Amerykaninem. - Jestem
Polakiem. - Polish, Polish... - zastanowi� si� g�o�no, na pr�no usi�uj�c
przypomnie� sobie znaczenie tego s�owa. Po chwili stwierdzi� z pewno�ci�: - To
nie jest w �aci�skiej Ameryce! No tak, nie m�wisz po hiszpa�sku. - Polska to
ma�e pa�stwo w Europie, mi�dzy Szwecj� a Niemcami, volvo, mercedes. - Ach,
Polska! Trzeba by�o tak od razu! - ucieszy� si� wyra�nie. - Papa Polaco, papie�-
Polak! Jose, Jose! - zwr�ci� si� do barmana i w paru s�owach wyja�ni�, kim
jestem. Jose poderwa� si�, opar� brzuch o lad� i d�ugo potrz�sa� moj� d�oni�. Gdy
sko�czy�, podszed� do najbli�szego rega�u i wyci�gn�� ze� du�y, oprawiony w
z�ocone ramy obraz papie�a na Placu �wi�tego Piotra. Poczu�em si� jak w�r�d
swoich. Stukn�li�my si� szyjkami butelek. Jose zasypa� mnie pytaniami.
T�umaczy� Israel. Nie, nie znam papie�a osobi�cie. Matka Teresa z Kalkuty nie
jest Polk�, jest alba�sk� Cygank�. Kalkuta nie le�y w Polsce. W pewnej chwili
zauwa�y�em, �e Israel nie t�umaczy� wszystkich pyta� i momentami strofowa�
ukradkiem Jose. Robi� przy tym min� naprzemian gro�n� i zawstydzon�, po
czym u�miecha� si� do mnie, niczym Judasz. Uwiera�y mnie buty i klei�a si�
koszula do plec�w. Kr�tkimi �ykami opr�ni�em butelk� i poprosi�em Jose, by
pokaza� mi pok�j. - W �adnym wypadku - zaprotestowa� stanowczo Israel nie
t�umacz�c nawet mojej pro�by. - Dzisiaj jeste� moim go�ciem.
Po chwili Jose poda� mi drug� butelk�, tym razem coron�. Patrzy� na mnie
nieomal z podziwem. Zaintonowa� jak�� ludow� pie��, zapewne t� sam�, kt�r�
wcze�niej wystukiwa� palcami. Odwiod�o go od nas dopiero pojawienie si� na
sali nowego go�cia. Israel, wzi�wszy swoj� butelk� w jedn� r�k� i moj� torb� w
drug�, poprowadzi� mnie do wyj�cia. - Mieszkam za miastem, tam, na wzg�rzu -
wskaza� palcem kierunek, gdy znale�li�my si� na ulicy. Niebo na wschodzie
by�o ju� granatowe. Pojawi�y si� pierwsze gwiazdy. Doszli�my do
p�ci�ar�wki, zaparkowanej naprzeciwko komisariatu policji. By� to cztero,
mo�e pi�cioletni ford wi�niowego koloru, z ogromnymi ko�ami na
aluminiowych, ozdobnych felgach. W�r�d p�wiecznych chevrolet�w
prezentowa� si� okazale i, wida�, by� oczkiem w g�owie w�a�ciciela. Nie brak�o
na nim przer�nych ozd�bek. Do maski przytwierdzona by�a miniaturowa,
gumowa g�owa byka o nieproporcjonalnie wielkich rogach. Israel rzuci� moj�
torb� na skrzyni� i pilotem odblokowa� zamki. Podw�jny d�wi�k pikni�cia
alarmu bardzo mu si� spodoba�. Spojrza� na mnie, jakby chcia� si� przekona�,
czy aby na pewno s�ysza�em. Odjechali�my.
Po drodze wywi�za�a si� rozmowa. Okaza�o si�, �e Israel mieszka� przez
dwana�cie lat w Los Angeles, st�d tak dobrze zna� j�zyk angielski. Urodzi� si�
tutaj, jego ojciec mia� ma�� farm� za miastem, lecz dzieci by�o wiele, ojciec
umar� przedwcze�nie i Israel, sko�czywszy zaledwie trzyna�cie lat, przekrad�
si� przez granic�, niedaleko od Coyote Wells. - W Santa Felicitas jestem
najbogatszy, nie ma takiego drugiego! - powiedzia� rado�nie. - Zbudowa�em
hacjend�, odkupi�em farm� po ojcu, da�em prac� ludziom. Rozumiesz, jestem
bogaty. Dwana�cie lat kosi�em traw� u Jankes�w. Dwana�cie lat! - zamilk� na
d�u�sz� chwil�, przytkn�� butelk� do ust, po czym cisn�� j� przez okno. - Co� ci
powiem - pochyli� si� niespodziewanie i zacisn�� palce na moim przedramieniu.
Czu�em w mroku, �e zajrza� mi g��boko w oczy. - Zapami�taj to raz na zawsze:
Kalifornia, Newada, Kolorado, Nowy Meksyk, Teksas - wymienia� te nazwy z
twardym hiszpa�skim akcentem - nale�� do Stan�w Zjednoczonych Meksyku!
Zawsze nale�a�y, rozumiesz? Meksyk jest w Ameryce, prawdziwymi
Amerykanami s� Meksykanie. Los Angeles, Las Vegas, San Francisco, San Jose,
El Sinore, Santa Ana, Santa Fe... Rozumiesz? "Colorado" znaczy po hiszpa�sku
"kolorowy", "texas" po india�sku "dach�wka". Jankesi ukradli nam ziemi�,
ale nazwy zosta�y. Meksyk jest najwi�kszym pa�stwem w Ameryce! - Przecie�
wasz rz�d sprzeda� kiedy� te ziemie. - Nie wierz w to, to by� spisek! Spisek
przeciwko mojemu narodowi! Meksyk by� kiedy� bogaty. I jeszcze b�dzie,
zobaczysz. Honduras, Panama, Gwadelupa, Wenezuela... - zn�w twardo
wymienia� nazwy. - Latynosi kiedy� zjednocz� si� i zniszcz� Jankes�w. A wtedy
Jankesi u nas b�d� kosi� traw�! - Nie obra� si�, ale trudno to sobie wyobrazi�.
Meksyk to raczej biedny kraj. Wiesz, ja widz� to z boku, nie jestem ani po
waszej, ani po ich stronie. - Biedny, prawda. Dlatego wr�ci�em. Wszyscy
powinni wr�ci�. Wyjecha�, dorobi� si� i wr�ci�! - Nie czujesz jakiej�
wdzi�czno�ci, �e wygra�e� los na loterii, �e... wiesz, gdyby nie ci Jankesi, u
kt�rych pracowa�e�... - Pracowa�em? - przerwa� mi wp� s�owa. - Harowa�em
jak mu�! Paznokciami ry�em ziemi� za pi�� dolar�w! To wyzysk! Jankesi
krzycz�, �e Meksykanie odbieraj� im prac�, �e nielegalnie przechodz� granic�!
Nieprawda! Ciesz� si�, �e p�ac� nam jakie� z�odziejskie stawki. Ale koniec!
Nigdy wi�cej! Teraz jestem bogaty. Ach, �eby to ojciec widzia� - zn�w zamilk�. -
Jak umar�? - chcia�em zmieni� temat, gdy� Israel wyra�nie si� zdenerwowa�. -
Umar�. Przewr�ci� si� i umar�. Na polu. Nie wr�ci� do domu, ludzie znale�li go
dopiero nazajutrz. To by� bardzo pracowity cz�owiek... S�uchaj, czy m�g�by� mi
da� swoje piwo? - zapyta� wyci�gaj�c jednocze�nie r�k�. Bez s�owa poda�em mu
butelk�. Przy�o�y� j� do ust, po czym kontynuowa�: - Nie wiem jak tam u was ,
ale tutaj praca na roli jest ci�ka, ci�ka. Pami�tam, jak ojciec wycina� grube
ga��zie, ostrzy� ko�ce, sadza� mnie na nich dla obci��enia i ora� pole. Nie mia�
nawet mu�a. Byli�my biedni. Tam, gdzie stoi hacjenda, kiedy� by�a glinianka.
Jedna izba bez okien, ojciec, matka i nas pi�cioro. Dwa razy dziennie, rano i
wieczorem, dostawali�my je��. Gotowane pastewne banany. Nie brak�o tylko
mleka i mas�a. Mieli�my koz�, ale m�ki na tortilla zawsze brakowa�o. Wiesz,
kiedy dosta�em pierwsze buty? Jak poszed�em do szko�y, ojciec mi je zrobi�.
Zel�wka ze starej opony, reszta z jutowego worka, zwi�zane sznurkiem... Gdy
wr�ci�em ze Stan�w, musia�em sp�aci� d�ugi matki. Nie mia�a z czego �y�,
po�ycza�a i po�ycza�a. Kobiety nie my�l� g�ow�. W ko�cu zabrali jej farm�.
Utopi�a si� w rzece. Jutro poka�� ci groby, teraz za ciemno, nic nie wida�...
Poka�� ci moje pola. Wykarczowa�em kawa� lasu, trzy lata pracowa�em jak mu�,
ale teraz nic ju� nie robi�. Mam dw�ch robotnik�w na sta�e i dw�ch
dochodz�cych. P�ac� im tyle dni�wki, co w Los Angeles kosztuje paczka
papieros�w... - przerwa� na chwil� - ...no takie s� warunki, nikt wi�cej nie p�aci.
Mam krowy, dzikie �winie, kury, kaczki, wszystko! Jutro zobaczysz. Senor
Israel Aquilar! To ja! Wiesz, co po hiszpa�sku znaczy "aquilar"? "Orli". Jestem
jak orze�, kr�l wszystkich ptak�w! Znaj� mnie wszyscy od Rancho La Esmeralda
do Heroica Caborca. Gdy jad� na targ, ludzie schodz� mi z drogi. "Senor Israel
jedzie!", krzycz�. "Senor Israel to", "Senor Israel tamto", kapelusze zdejmuj�,
patronem jestem. A jak na zabaw� id�... Ech, naj�adniejsze dziewczyny za mn�
patrz�! Niejedna ju� fika�a w fordzie n�kami. Czasem to kt�rej� kupi� jaki�
fata�aszek, koraliki, �wiecide�ka. �asz� si� jak hieny do ko�ci. Co prawda Pan
B�g da� mi przyrodzenie, �e ho, ho! Nie powiem, �e by� sk�py. Podoba im si� ten
m�j majsterkowicz - zarechota� nerwowo. - "Macho Israel", tak do siebie
szeptaj�, gdy przechodz� mimo. S�ysza�em - obaj buchn�li�my �miechem. <
Ubita, kamienista droga wspina�a si� po zboczu, silnik mrucza� bez
najmniejszego wysi�ku. W �wietle reflektor�w czasem pojawia�y si� g��bokie
wy��obienia w drodze, wymyte przez niedawn� ulew�. Izreael z lekko�ci�
obraca� kierownic�, omijaj�c dziury. Kierownica mia�a hydrauliczne
wspomaganie za ca�e osiemset czterdzie�ci dolar�w. W pewnej chwili droga
wcisn�a si� w �cian� zieleni, kt�ra po obu stronach g�stnia�a z ka�dym metrem
i zasklepia�a si� tu� nad nami, tworz�c w�ski, niski tunel. Na jego kra�cu
znajdowa�a si� polana, na polanie parterowy, r�owy budynek, z kt�rego
dobywa�o si� �wiat�o. Zatrzymali�my si� przed zadaszon� werand�. Na progu
pojawi�a si� kobieta o niezbyt inteligentnym wyrazie twarzy. Na r�ku trzyma�a
dwuletnie dziecko. Zza jej sp�dnicy wybieg�a ma�a dziewczynka. - Papa, papa,
papa! - krzycza�a rado�nie, wieszaj�c si� Israelowi na szyi. Wzi�� j� na r�ce i
poca�owa� w czo�o. - Clara, Clarita, to moja ma�a Amerykanka, urodzi�a si� w
szpitalu. A to m�j syn - wzi�� dziecko z r�k kobiety. - Luis Aquilar y Costario,
przysz�y patron, na razie Luisito - potarmosi� g�ste, czarne w�oski na g��wce
ch�opczyka.
U�miechn��em si� do kobiety, chc�c si� przywita�, lecz po�piesznie spu�ci�a
wzrok i usun�a si� w cie�. Israel nie zwr�ci� na ni� uwagi. Weszli�my do
�rodka. By� to ogromny pok�j, w�a�ciwie hall, wsparty na dwu kolumnach.
Prowadzi�y ze� drzwi do pozosta�ych pomieszcze�. Jego przestrze� powi�ksza�
prawie zupe�ny brak mebli. Po�rodku le�a�a kolorowa mata, na kt�rej wala�y si�
dzieci�ce zabawki. Pod �cian� sta�a kanapa ze zniszczonej sk�ry, dwa fotele z
r�nych komplet�w i r�wnie odmienny stolik o kamiennym blacie. Israel
poprowadzi� mnie do sieni, sk�d �ukowym otworem w �cianie przechodzi�o si�
do kuchni, z kuchni do spi�arni i obok do pralni, a z pralni na zewn�trz domu.
Wsz�dzie panowa� ba�agan i niewyobra�alny brud. Na ka�dym kroku k��bi� si�
do�� osobliwy, troch� dusz�cy zapach ko�skiego oddechu. Obejrza�em pokoje
sypialne, z kt�rych trzy by�y ca�kowicie puste, natomiast czwarty, najwi�kszy,
przedstawia� widok rzadko spotykany. Sta�o w nim wielkie, przywalone stert�
odzie�y stare ��ko. Obok niego przycupn�o wype�nione pude�kami ��eczko
dziecka. W k�cie g�rowa�a wysoka, dwudrzwiowa szafa, na kt�rej sta�
nowoczesny, czternastocalowy telewizor z teleskopow� antenk�. Jednak dopiero
widok �azienki okaza� si� prawdziwie oryginalny: sta�a tam czarna wanna.
Czarna od przyschni�tego brudu. Na dnie klei�y si� sk��bione w�osy - d�ugie,
kr�tkie, proste, �onowe, dzieci�ce i doros�ych - r�wno jak sier�� orangutana. Na
pod�odze, tu� obok wanny biela�o czyste k�ko, raczej owal, najpewniej wymyty
mokrymi stopami. Po�a�owa�em, �e zgodzi�em si� sp�dzi� tu noc. Wyszed�em.
Moj� uwag� zwr�ci�y krzy�e i obrazy Jezusa w ka�dym pokoju, jarmarczne
reprodukcje tandetnych malowide�. - No i co, podoba ci si� u mnie? - zapyta�
Israel, gdy sko�czyli�my obch�d. Usiad�em w fotelu. Z kuchni dobiega�y
odg�osy naczy�, kobieta przyrz�dza�a kolacj�. Israel usiad� na drugim fotelu i
przep�dzi� dzieci, kt�re pr�bowa�y wspi�� si� na jego kolana. Ja tymczasem
u�miechn��em si� g�upawo, bo nie wiedzia�em jak si� zachowa�. Nasta�o
k�opotliwe milczenie. Na szcz�cie do hallu wesz�a kobieta, wnosz�c drewnian�
misk� wype�nion� paruj�c�, brunatn� mas�. Postawi�a j� na �awie, dygn�a jak
uczennica i wysz�a. - Burrito, lubisz meksyka�skie potrawy?
Skin��em g�ow�. Smak burrito pozna�em w Kalifornii. By� to rodzaj gulaszu,
do�� pikantny, jak zreszt� wszystkie potrawy tej kuchni, lecz w Kalifornii
�ywi�em si� w barach, kt�re podlega�y okre�lonym wymogom higieny. Burrito
w tym domu mog�o by� bolesn� niespodziank�.
Israel wyszed� do kuchni. Po chwili wr�ci� przynosz�c dzbanek i szklanki. - Nie
ma to jak domowe piwo - nape�ni� szk�o . Tr�cili�my si� kraw�dziami. Piwo
by�o niez�e. Pomy�la�em, �e pod wp�ywem alkoholu �atwiej znios� niewygody
nocy.
Na �awie pojawi�y si� talerze, �y�ki i poka�na kupka plack�w tortilla. Kobieta z
dzie�mi usiad�a na kanapie. Israel z�o�y� d�onie do modlitwy, daj�c przyk�ad
pozosta�ym. W chwil� p�niej zacz�a si� kolacja, kt�rej towarzyszy� monolog
gospodarza. W pewnym momencie wstrzyma�em oddech i podejrzliwie
spojrza�em na kobiet�. Siedzia�a najbli�ej mnie, wpatrywa�a si� w �cian�, a jej
twarz by�a pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu. W powietrzu rozp�yn�� si�
ohydny zapach organicznego gazu. Widocznie fala dotar�a tak�e do Israela, bo ni
st�d, ni zow�d zacz�� krzycze�. Nie rozumia�em ani s�owa, wi�c patrzy�em tylko
na maluj�c� si� w jego oczach z�o�� i na b�yskaj�cy w ustach z�oty z�b. Kobieta
odpowiedzia�a co� cicho , z czego zrozumia�em tylko imi� Luisito. To jeszcze
bardziej rozw�cieczy�o Israela. Krzycza� jeszcze g�o�niej. Kobieta znowu co�
mu odpowiedzia�a , tym razem zrozumia�em s�owo Clarita. Oboje spojrzeli na
mnie i Israel u�miechn�� si� sztucznie, pr�buj�c ukry� zmieszanie.
- Ach, te kobiety, kara boska - rzek�, mia�d��c w z�bach kawa�ek placka, po
czym doda�: - Pikantne jedzenie poprawia trawienie - za�mia� si�, lecz zaraz
zamilk�, zapewne �a�uj�c, �e to powiedzia�.
Po kolacji wyszli�my na taras. Usiedli�my przy ma�ym stoliku. By�a pi�kna,
ciep�a noc. Alkohol rozmywa� zmys�y. Mia�em za sob� d�ugi, wyczerpuj�cy
dzie�, wi�c marzy�em o ��ku. Israel zdawa� si� tego nie dostrzega�, gdy� znalaz�
kompana, a w�a�ciwie s�uchacza do dyskusji.
Pi� teraz szybko, jakby chcia� nadrobi� zaleg�o�ci dnia, stawa� si� coraz bardziej
rozmowny i otwarty. Co pewien czas wo�a� kobiet�, kt�ra w milczeniu
wykonywa�a jego polecenia: uzupe�nia�a zawarto�� dzbanka, dostarcza�a placki
i kr��ki suszonych banan�w. Przynios�a te� opas�y album zdj��.
- To jest Sancho, m�j kuzyn - wskaza� fotografi� jakiego� u�miechni�tego
m�odzie�ca. - Mieszka� tutaj, w Santa Felicitas, ale musia� ucieka�, bo zabi�
kobiet�. Mieszka teraz w Utah. Nie chcia� zabi�, ale zdenerwowa� si�. Ka�dy by
si� zdenerwowa�.
Wiedzia�em, �e Meksykanie s� zazdro�ni i konserwatywni w stosunku do
kobiet. S�dzi�em, �e �w kuzyn zamordowa� po prostu �on�. Lecz sk�d�e, okaza�o
si�, �e ofiar� by�a zupe�nie przypadkowa turystka z Ameryki, kt�ra na ulicy
wymusi�a pierwsze�stwo. Kuzyn straci� g�ow� i wbi� jej n�, tak niefortunnie, �e
akurat w samo serce. P�niej zaklina� si�, �e nie celowa�, lecz nic dziwnego,
mistrzowska r�ka nigdy nie zawodzi�a... Znikn�� zaraz i nigdy wi�cej nie wr�ci�.
Ale wr�ci. Wr�c� wszyscy.
Zn�w zapragn��em zmieni� temat. - Masz �adne dzieci, tylko dwoje? Nie chcecie
mie� wi�cej? Israel parskn�� �miechem. - Dwoje? Dwoje? - pr�bowa� si�
opanowa�. - Dwoje to ja mam z t� krow�. To moja trzecia �ona. Zobacz - zacz��
przek�ada� karty albumu - zobacz, to by�a moja prawdziwa �ona, pierwsza.
Spojrza�em na fotografi�, na kt�rej u�miecha�a si� urocza, dziewcz�ca buzia. -
Mog�aby by� twoj� c�rk�, nie �on�.
Israel nie zwr�ci� uwagi na moje s�owa. Opowiedzia� mi histori� nieudanego
ma��e�stwa, z kt�rej wynika�o, �e przyjecha� kiedy� na wakacje do Meksyku.
Dziewczynka zakocha�a si� w nim, wi�c cho� tak naprawd� nie chcia�, zgwa�ci�
j� i nast�pnie, aby unikn�� rodzinnej wendetty, porwa� j� do Ameryki. Nie
chcia�a jednak z nim by�. Nie chcia�a i�� do pracy, cho� za�atwi� jej u Jankes�w
sprz�tanie. Ci�gle p�aka�a, �e chce do domu, to j� odes�a�, gdy� ma ludzkie serce.
Nawet nie pobi�, cho� z pewno�ci� zas�u�y�a. C�rk� urodzi�a mu ju� w
Meksyku. Tak naprawd� to j� kocha� i my�la� nawet, �eby j� odebra�, ale kto
wie, jak� teraz ma przesz�o��? Mieszka wprawdzie z matk�, ale na pewno mia�a
ju� stosunek z innym m�czyzn�. �mia�oby si� z niego ca�e miasto, gdyby j�
wzi��.
Potem pozna� t� drug�, w Los Angeles. Wzi�li �lub normalnie, w ko�ciele.
Urodzi�a mu trzy c�rki, rok po roku. Zbrzyd�a. Jad�a i ty�a, do tego by�a leniwa,
ca�ymi dniami tylko telewizja i muzyka Banda Machos. W ko�cu j� zostawi�, bo
chcia� mie� syna. No i ma... z t� krow�. Chyba by� pijany, jak j� bra�.
To ostatnie opowiadanie widocznie przywiod�o mu najgorsze wspomnienia, bo
zrobi� si� niespokojny. Zdawa� si� by� niezupe�nie zr�wnowa�ony i mimowolnie
pomy�la�em o swoim bezpiecze�stwie. - Ca�e jej szcz�cie, �e da�a mi Luisito!
Wr�cili�my do ogl�dania zdj��. Israel komentowa� niekt�re z nich i wyja�nia�,
w jakich okoliczno�ciach zosta�y zrobione. Przewa�nie by�y to zbiorowe zdj�cia
na rodzinnych uroczysto�ciach - m�ode, nieco oty�e, lecz urodziwe kobiety o
kruczoczarnych w�osach, otoczone gromad� �licznych dzieci i parad�
podobnych do siebie, jak bracia, m�czyzn z jednakowymi w�sikami. Na
zdj�ciach wszyscy byli czysto i estetycznie ubrani. Tylko obecna �ona Israela,
kt�ra tak�e widnia�a na niekt�rych fotografiach, rzeczywi�cie by�a wyj�tkowo
szpetna. Na domiar z�ego mia�a ten bezmy�lny wyraz twarzy, kt�ry wyr�nia� j�
spo�r�d pozosta�ych os�b. Wi�kszo�� zdj�� zrobiona by�a w Ameryce. W Los
Angeles mieszka�em tylko p� roku, ale rozpoznawa�em typowe kalifornijskie
widoki, czysto�� po�udniowych dzielnic, nowoczesno�� i architektur�.
Zat�skni�em za normalno�ci�. Meksyk, cho� niezwykle egzotyczny, wyda� mi
si� teraz koszmarnym snem, kt�ry m�g�by si� ju� sko�czy�. By� mo�e, gdybym
mieszka� w pi�ciogwiazdkowym hotelu w Acapulco de Juarez, moje wra�enia
by�yby odmienne, lecz fakt pozostawa� faktem: nie mieszka�em w kurorcie i
nawet nie mog�em marzy� o tym, by wyk�pa� si� pod prysznicem. By�em biedny
jak wszyscy ci ludzie, cho� pono� p�noc Meksyku by�a najbogatsza.
Przy okazji tych rozmy�la� przypomnia�em sobie, �e zapomnia�em umy� si�
przed kolacj�. Wspomnia�em o tym Israelowi. Wsta� i przyni�s� z samochodu
moj� torb�, po czym pokaza� mi woln� sypialni�.
- Przynios� ci siennik - rzuci� zanim zd��y�em zaprotestowa�, obawiaj�c si�
mieszka�c�w owego siennika. Wyj��em z torby niezb�dne przybory, czyst�
bielizn�, odzie� i poszed�em do �azienki. W hallu min��em kobiet�.
U�miechn��em si� do niej przyja�nie, lecz zachowa�a si� podobnie jak
poprzednio . W �azience kombinowa�em, , jak si� umy�, aby si� nie pobrudzi�.
M�g�bym wyk�pa� si� w wannie, lecz musia�bym j� wpierw oskroba� z ko�ucha
zaschni�tego myd�a i z�uszczonej sk�ry. Ostatecznie zadowoli�em si� ma�ym
zlewem, nad kt�rym doprowadzi�em si� do wzgl�dnego porz�dku. Przebra�em si�
i wr�ci�em do sypialni. Na pod�odze pod �cian� le�a� ju� jednoosobowy materac
obszyty jut�. Mia�em w torbie �piw�r i piankow� mat�, wi�c mog�em przespa�
si� obok materaca. W ka�dym razie by�em got�w do snu. Wyszed�em na taras,
by po�egna� si� z Israelem.
- Jeszcze za wcze�nie - stwierdzi� bez wahania i nala� mi szklank� piwa.
Usiad�em. Israel zacz�� opowiada� o �mierci swego najm�odszego brata, lecz
zanim sko�czy�, to znaczy zanim dowiedzia�em si�, w jakich okoliczno�ciach
brat umar�, w domu rozleg� si� przera�liwy krzyk. Na pr�g wybieg�a �ona
Israela. W oczach mia�a strach, a z szeroko otwartych ust wyrywa� si� szloch. Jej
twarz skuli�a si� w grymasie potwornego b�lu, co sprawi�o, �e wygl�da�a jeszcze
szpetniej ni� przedtem. Z pewno�ci� pr�bowa�a co� powiedzie�, lecz trwoga
zatka�a jej krta�. U jej sp�dnicy pojawi�a si� Clarita. W dzieci�cych oczach
rysowa�o si� to samo przera�enie. W domu musia�a wydarzy� si� jaka�
potworna tragedia. Israel poderwa� si� tak gwa�townie, �e przewr�ci� stolik i
krzes�o. Brz�kn�o t�ucz�ce si� szk�o. Jednym skokiem dobieg� do �ony i
pochwyciwszy j� , zacz�� targa�. Jej g�owa przemieszcza�a si� bezw�adnie na
wiotkiej szyi. Zdawa�o si�, �e zaraz odpadnie, pacnie o pod�og� i poturla si� w
traw�. Trwa�o to pi��-dziesi�� sekund, tylko tyle, by zebra� my�li. Spojrza�em
na Clarit�. Sparali�owana strachem, milcz�co wlepia�a oczy w rodzic�w. Nie
by�o Luisito! Poderwa�em si� i potr�caj�c na progu dziewczynk�, wbieg�em do
domu. Tu� za mn� wpad� Israel, za nim �ona. Ch�opca nie by�o ani w hallu, ani w
kuchni. Israel wskoczy� najpierw do pralni, potem do spi�arni, po czym krzykn��
co� do �ony. Ta zanios�a si� p�aczem. Z ca�ej si�y uderzy� j� w twarz. Potoczy�a
si� na �cian� i upad�a na pod�og�. Israel wybieg� do hallu i znikn�� w du�ej
sypialni. Gdy chwil� p�niej stan��em w drzwiach, trzyma� Luisito na r�kach.
Ch�opiec mia� zamkni�te oczy, nie porusza� si�. Bezw�adnie zwisa�y mu r�czki i
n�ki. Israel zacz�� potrz�sa� cia�kiem i wo�a� �on�. Ta krzycza�a z oddali, lecz
nie od razu wesz�a do pokoju. Nagle odwr�ci� dziecko na brzuszek i zacz��
uderza� d�oni� w plecki. W tej chwili zauwa�y�em rozsypane na pod�odze kr��ki
suszonych banan�w. Wszystko sta�o si� jasne. Israel nieprzerwanie uderza�
d�oni�. Pod wp�ywem wstrz�s�w wypad� z ust kawa�ek banana. Po�o�y� cia�o na
pod�odze, pochyli� si� nad nim i zatkawszy nosek palcami, zacz�� wt�acza�
ustami powietrze do p�uc. Po paru chwilach Luisito poruszy� si�, otworzy� oczy i
zani�s� si� �a�osnym p�aczem. Jego buzia nabra�a rumie�c�w. Israel przytuli�
dziecko i d�ugo nim buja�, kl�cz�c na pod�odze. P�aka� bezg�o�nie. Spojrza�em
na jego �on�, sta�a w progu pokoju, nieprzytomna z przera�enia. Do jej uda tuli�a
g��wk� Clarita.
Chwil� p�niej sta�o si� to, co nast�pi� musia�o. Israel uni�s� g�ow� i przeszy�
wzrokiem �on�. Jego twarz przebieg� pr�d rozjuszonej nienawi�ci. Kobieta nie
zd��y�a nawet drgn��, gdy dopad� j� i ciosem pi�ci w sam �rodek twarzy
powali� na pod�og�. Trysn�a krew. Zacz�� kopa� nieruchome cia�o swymi
bia�ymi butami o mosi�nych okuciach. Krzycza�, wy� w�a�ciwie. Krzycza�a
kobieta, krzycza�a Clarita, p�aka� Luisito. Trwa�o to par� chwil. Oprzytomnia�em
wreszcie i rzuci�em si� na Israela. Odepchn��em go na dzieci�ce ��eczko.
Wy�ama�y si� pionowe szczebelki. Podni�s� si�, doskoczy� do mnie i zamierzy�
si� do ciosu, lecz w ostatniej chwili powstrzyma� pi��. Sapa�, mia� dzikie oczy.
- Nie wtr�caj si�! - wycedzi� i odwr�ci� si� w stron� �ony. Nie by�o jej w pokoju.
Korzystaj�c z zamieszania poderwa�a si� i uciek�a. Rzuci� si� za ni�, lecz ona
by�a ju� w kuchni, sk�d wybieg�a na zewn�trz i schroni�a si� w ciemno�ci. Israel
zawr�ci�, wskoczy� do sypialni. Po chwili wybieg�, trzymaj�c w d�oni rewolwer.
Wrzeszcza� jak zwierz. Zagrodzi�em mu drog�, lecz odepchn�� mnie i pobieg� za
�on�. Rozleg� si� huk wystrza��w. W tej chwili po raz pierwszy pomy�la�em o
sobie. O dwa kroki przede mn� sta� upi�r, cz�owiek psychicznie chory, mo�e
wytw�r pokr�conego kultu m�czyzny, mo�e wariat, w ka�dym razie kto�
�miertelnie niebezpieczny. Sta� w ciemno�ci i wymachiwa� rewolwerem,
krzycz�c jakie� hiszpa�skie przekle�stwa. Mo�e wo�a� Boga na pomoc, mo�e
ojca, mo�e brata, mo�e jedynego synka, przysz�ego patrona tego domu. Ba�em
si� poruszy�. By�o jasne, �e nie wymierzy� sprawiedliwo�ci �onie. Swoj�
nienawi�� i z�o�� m�g� teraz skierowa� na mnie.
Israel nagle zamilk�, odwr�ci� si� i spojrza� na mnie zamglonym wzrokiem.
Spodziewa�em si� wszystkiego. Rozjuszony gospodarz opu�ci� r�ce i cicho, tak
cicho, �e ledwie dos�ysza�em, powiedzia�: - Przepraszam, �e unios�em si� w
twojej obecno�ci.
Wymin�� mnie i wszed� do domu. Usz�o ze mnie �ycie. Postanowi�em wraca�
natychmiast do Stan�w, teraz, w �rodku nocy. Do�� ju� mia�em Meksyku.
Wszed�em do domu i uda�em si� do sypialni, by spakowa� torb�. Na sienniku
siedzia�a skulona Clarita. Patrzy�a na mnie prosz�co, jakby wiedzia�a, co
zamierzam. Przytuli�em j�, my�l�c o jej matce. Mo�e teraz le�y gdzie�
niedaleko, jest ranna, potrzebuje pomocy? Mo�e nie �yje? Zmaga�em si� z
my�lami. Nie mog�em tak po prostu odej��. Nie wiadomo, co jeszcze si�
wydarzy. Nigdy dot�d nie znalaz�em si� w tak niebezpiecznej sytuacji. Nie
jestem bohaterem, mam �on� i dziecko, kt�rzy gdzie�, w innym kraju, w
normalnym �wiecie czekaj�, a� wr�c� do domu. Tutaj te� jest dziecko, tuli si�
do mnie, zagubione we w�asnym domu, dr��ce ze strachu. Jak bardzo r�ni si� to
malutkie �ycie od beztroski mojego dziecka? Kim b�dzie w przysz�o�ci
zahukana Clarita, gdy wyro�nie na pi�kn�, czarnow�os� Clar�, jak� b�dzie mia�a
�wiadomo��? Zgwa�ci j� jaki� macho z rozumem w penisie - b�dzie my�la�a,
�e tak trzeba, porwie j� do Ameryki i b�dzie ��da� syna, przysz�ego macho,
kt�rego �ycie potoczy si� wzorem ojca, wedle Boga i �wi�tej tradycji?
Wyszed�em z pokoju i odszuka�em Israela na werandzie. Siedzia� przy stoliku,
trzymaj�c Luisito na kolanie. - Mi amante, mi amante! - powtarza�, na�laduj�c
kobiecy g�os. Ch�opczyk podskakiwa� jak na koniku, u�miecha� si� do ojca. -
Luis, Luisito. - Wyje�d�am, Isreal. Odwieziesz mnie do miasteczka? -
poprosi�em. - El papa ama a Luisito - nie przerywa� zabawy, lecz �ypn�� na mnie
rozbieganym okiem. - Luisito, Luisito. - To nie moja sprawa, ale mo�e twoja
�ona potrzebuje pomocy. Powiniene� j� odnale��. - Nic jej nie b�dzie -
odpowiedzia�, nie patrz�c na mnie. - Strzela�em w powietrze, �eby j� nastraszy�.
Wr�ci, zawsze wraca. Hop, hop, hop - potrz�sa� nog�. - Tutaj ma dzieci, prawda,
Luisito, �e mama wr�ci? Prawda, synku? - Mimo wszystko powiniene� jej
poszuka�. - Clarita! - zawo�a� g�o�no. Dziewczynka musia�a sta� tu� za progiem,
bo pojawi�a si� w tej samej sekundzie. Powiedzia� co� do niej, po czym zwr�ci�
si� do mnie: - Zaraz j� przyprowadzi. One znaj� swoje kryj�wki.
Rzeczywi�cie, po paru minutach rozleg�y si� w domu kroki. Israel krzykn��,
prawdopodobnie wyda� jeszcze jedno polecenie - po raz pierwszy us�ysza�em
imi� Margarita - bo po chwili wnios�a dzbanek z piwem i szklanki. Mia�a
zaschni�t� krew na twarzy i spuchni�ty nos. - Wybacz, ale nie chc� ju� wi�cej -
powiedzia�em zdecydowanie. - A co� si� tak obrazi�? Go�ciem jeste�! Go��
w dom, B�g w dom! Widzia�e�, co ona zrobi�a? Czy ty widzia�e�, co ona
zrobi�a?! Dziecko by zmarnowa�a! Krowa, w m�zg pierdolona! Miejsce kobiety
jest przy dzieciach! Dup� my�li! Nie dopilnowa�a! Przysi�gam na pami��
mojego ojca, �e zabi�bym, gdyby Luisito umar� - zn�w wraca�a w niego z�o��.
Mia� tak samo dzikie oczy, jak wtedy, gdy strzela�. - Odwieziesz mnie do miasta?
- Dlaczego? Noc jest. Chcia�em ci pokaza� farm�. Rano ci wszystko poka��.
Zobaczysz. Zobaczysz, jak tu pi�knie. Teraz nic nie wida�. G�ry, jakie pi�kne
g�ry mamy. Groby pod lasem, ojciec, matka, brat... Poka�� ci. Wszystko
poka��...
Zosta�em na noc. Przez jaki� czas siedzieli�my jeszcze na werandzie, Israel pi�
piwo i opowiada� o swoim �yciu, lecz niewiele z tej historii do mnie trafia�o.
Po�egna�em si� z panem tego domu i zamkn��em w sypialni, k�ad�c si� na
pod�odze tu� przy drzwiach, aby poczu�, gdyby si� otwiera�y. Mimo zm�czenia
d�ugo nie mog�em zasn��. Ws�uchiwa�em si� w kroki za drzwiami, w g�os Israela
dochodz�cy z kuchni i w kr�tkie, ciche odpowiedzi jego �ony. Sen
niepostrze�enie miesza� si� z jaw�, znika�, powraca�, znowu znika�. Niebawem w
ca�ym domu zgas�o �wiat�o i nasta�a cisza. Tylko w s�siednim pokoju, jakby w
odleg�ym, nierealnym �wiecie, rytmicznie skrzypia�y spr�yny starego ��ka...
Rafa� Klunder, Gold Coast, wrzesie� 1999.
Opowiadanie oparte jest na prawdziwej historii. Wyprowadzi�em si� nazajutrz po
tym wieczorze.